FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zapiski podróżnika [NZ] [OOC] [ AU] zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:53, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Wracam z nowym opowiadaniem. Całkiem innym. Nie ma tu typowych rozdziałów, są daty. Czasem będzie pojawiać się wstawka jako jeden dzień, czasem jako kilka. Całość będzie składać się z czterech części.
Pierwsza należy do Edwarda.
FF nie jest parodią, to tylko styl bycia Edwarda.
Beta Dilena - merci :*


CZĘŚĆ I : EUROPA

Gdzie świat baśni styka się z prozą życia.


12 maja 2003 r. dom

Nazywam się Edward Masen. Mam dwadzieścia osiem lat i jestem… porąbany. Tak sądzi moja matka, Elizabeth i pewnie ma rację. Postanowiłem, że od dziś zacznę pisać dziennik. Pomysł ten jest związany z powziętymi przeze mnie planami, ale o tym później. Najpierw w wielkim skrócie opowiem wam o sobie. Urodziłem i wychowałem się tutaj. Moje dzieciństwo może i nie było sielankowe, ale nie narzekałem.
Nie byłem bity, ani poniżany. Rodzice mnie kochali, choć odrobinę zaniedbywali. No dobra – odrobinę to za delikatnie powiedziane. Może najpierw o nich. Staruszek był przystojnym, postawnym mężczyzną, oj tak. Kobiety za nim szalały, ale on z całego tłumu napalonych siks wybrał Liz, moją ukochaną mamusię - piękną kobietę, o miedzianych włosach, które notabene właśnie po niej odziedziczyłem. Jednak poza tym mało istotnym szczegółem, podobny byłem tylko do ojca.
Wszyscy mówili, że wyglądam jak skóra zdarta z tatuśka. I dobrze bo z takim wyglądem i kasą było mi w życiu łatwiej. Oczywiście jestem też inteligentny, to nie ulega wątpliwości. Mój tata wiecznie był w rozjazdach, jako kongresman miał naprawdę dużo roboty. Jego praca bardzo go stresowała, co niestety przypłacił własnym zdrowiem i życiem. Matka… ech. Uwielbiała bycie w centrum zainteresowania. Często wyjeżdżała z ojcem, a jeśli zdecydowała się zostać, to bynajmniej nie dlatego, że chciała pobyć ze mną. Po prostu szykowała kolejne przyjęcie. Zawsze oboje zapewniali mnie o swojej miłości i wiedziałem, że mówią szczerze. Po prostu nie potrafili odpowiednio okazać swoich uczuć. Miałem oczywiście nianię. Pojawiła się w moim życiu, gdy skończyłem dwa latka. O dziwo, wcześniej matka zajmowała się mną bez niczyjej pomocy. Maria była starszą, pulchną i bardzo sympatyczną kobietą. Pochodziła z Meksyku i dzięki temu, że często mówiła po hiszpańsku znam ten język tak samo dobrze jak swój. Spędzałem z nią całe dnie. Zaprowadzała i przyprowadzała mnie ze szkół, bawiła się ze mną, gotowała mi. Robiła wszystko, do momentu, aż nie zacząłem być wystarczająco samodzielny. Wówczas wyjechała do chorej siostry, do swojego kraju.
Przez jakiś czas pisała do mnie kartki. Ostatnią z nich dostałem na moje dwudzieste pierwsze urodziny.


Drogi Edwardzie,
Dziś stajesz się mężczyzną. Cieszę się, że mogłam obserwować jak dorastasz i być częścią Twojego życia. Życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń. Wiem, że kiedyś będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Twoja niania Maria
P.S. Pamiętaj o tym co jest dla Ciebie najważniejsze i nie bój się o to walczyć.


Więcej się nie odezwała. Próbowaliśmy ją odnaleźć, ale nie udało się.

Moje życie toczyło się dalej. Ukończyłem studia na wydziale historii na tej samej uczelni, gdzie później pracowałem. Wbrew zapewnieniom wszystkich znanych mi ludzi wcale nie były to najszczęśliwsze lata mojego życia. Nie poznałem tu mojej przyszłej małżonki, bo wszystkie napotkane dziewczyny miały w głowie mniej niż nic. Gdy skończyłem naukę, dyrektor szkoły, Pani Sunflower, zaprosiła mnie do współpracy. Tak więc dwa lata wykładałem na jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie. Mniejsza o nazwę, bo nie o chwalenie tu chodzi. Owszem mógłbym napisać, że jestem cenionym i niezwykle przystojnym mężczyzną, za którym szaleją wszystkie kobiety świata i w dodatku pracuję tu, gdzie pracuję, ale co by to dało? Czy coś bym w ten sposób osiągnął? Moja mama na pewno stwierdziłaby, że sporą grupę czytelniczek i kazałaby mi opublikować mój dziennik.
Niedoczekanie. Owszem byłaby to prawda, ale nic nie wnosząca. W rzeczywistości byłem sfrustrowanym wykładowcą, który nie miał nic, poza pracą. Nie znalazłem kobiety, z którą chciałbym spędzić resztę życia. Dzieci… ich także nie miałem, ale akurat z tego powodu nie było mi smutno. Brakowało mi przygody. Brakowało mi wrażeń. A przede wszystkim brakowało mi życia, takiego wiecie – pełną piersią. W mojej egzystencji nie było nic ekscytującego, tylko wszechogarniająca rutyna. Wstawałem rano, szedłem do pracy, po niej do domu i spać i od nowa. Grrr! Do tego dochodziło mieszkanie z moją mamusią, która była niezwykle upierdliwa w pożyciu. Zwłaszcza od śmierci mojego ojca, Edwarda Seniora. Zawał serca. Nie zdążyliśmy się nawet pożegnać. Mama bardzo to przeżyła. Zamknęła się w sobie, zgorzkniała, zdziwaczała. Zamieszkaliśmy razem, bo potrzebowała wsparcia. Minęło już jednak pięć lat, a ona stawała się coraz bardziej wkurzająca. Nie miałem już siły znosić jej humorów.
Wracając do tematu – siedemset trzydzieści dwa dni byłem wykładowcą historii na ... o nie! Nie dam się podpuścić. Ta informacja jest zupełnie nieistotna. Dziś minęły równo dwa lata i także tego dnia złożyłem wypowiedzenie. Praca nie jest mi do niczego potrzebna. Kasy mam jak lodu, bo ojciec zapisał mi cały swój majątek. Właściwie nie wiem czemu zatrudniłem się w szkole. Wszystko mnie tam drażniło. Wieczny syf. Nikt się nie uczył. Każdemu tylko imprezy w głowie. Nie to, że jestem świętoszkiem, lubię się zabawić, ale znam umiar. Moi uczniowie mówili na mnie „zramolały Masen” – fajny przydomek, co? Chociaż studentki śliniły się na mój widok, co było dość żenujące. Najciekawsze były w ich wykonaniu egzaminy. Podczas, gdy panowie robili z siebie błaznów, panienki prześcigały się w głębokości dekoltu i dosłownie - braku długości spódnic.
Na pierwszym roku Jessica Stanley na moje pytanie o powstanie Rzymu, odpowiedziała – „Nie mam majtek profesorze”. Co byście zrobili? Ja zbladłem jak ściana i roześmiałem się histerycznie, po czym spokojnym, głębokim głosem powiedziałem: „Wrzesień” i wywaliłem ją za drzwi. Pamiętam także dzień, gdy kazałem napisać im o miejscu jakie chcieliby zobaczyć. Wybaczcie, ale nie mogłem się powstrzymać. Voila:


Mike Newton
Rok II
Praca na historię
Temat: Miejsce, które chciałbym zobaczyć.
Najbardziej chciałbym zobaczyć Londyn i uliczne bójki angielskich kibiców.
Uważam, że to świetny sposób na poznanie miejscowej kultury.


I to by było na tyle. Gdy to zobaczyłem, załamałem się. To pseudo wypracowanie przelało czarę goryczy. Musiałem odejść zanim zwariuję. Postawiłem mu F z dziką przyjemnością. Takich przypadków było tu wiele, co nie powinno mieć miejsca, zważywszy na renomę i status uczelni, jednak nie od dziś wiadomo, co można osiągnąć, gdy ma się pieniądze.
Każdy dzień w tej szkole pogłębiał moje przekonanie o tym, że popełniłem błąd, więc zwinąłem manatki i przyrzekłem sobie, że od dziś zajmę się moimi zainteresowaniami. Mina dyrektorki była bezcenna, poczułem się jak w reklamie Mastercard. Jednak na szczęście znając moje usposobienie i podejście do świata nie podważała edwardowej decyzji.
Rzuciwszy okiem na rezygnację uśmiechnęła się krzywo i powiedziała: ”Powodzenia Masen”.
Odpowiedziałem grzecznie „dziękuję” i wyprowadziłem mój tyłek z jej gabinetu.
Wiecie jak brzmiało moje pismo? Poniżej wklejam kopię:



Droga Pani Sunflower
Z dniem dzisiejszym
rezygnuję z mojej ciepłej posadki w Pani szkole,
gdyż jestem starym kawalerem bez przyszłości.
Czas coś osiągnąć. Wyruszam w podróż za marzeniami.
Edward „zramolały” Masen.


Podobało się? Nigdy nie byłem dobry w tej całej biurokracji. Po powrocie do domu spakowałem walizki. Wyjąłem kasę z sejfu i poupychałem w skarpetki, po tysiąc dolarów na parę. Pewnie was ciekawi ile wziąłem par, ale nie powiem. Pożegnałem się z matką i udałem się do biblioteki po najważniejsze. Po przewodnik, który miał być mapą mojej podróży. Szybko przeleciałem palcami po półce, gdzie znajdowali się autorzy na literę „C”. Tak naprawdę mógłbym ją wam podać z zamkniętymi oczami. Złapałem dzieło w prawą dłoń i spojrzałem na nią wymownie.

Carlisle Cullen „Wampiry, wilkołaki, elfy, strzygi i prostaki”.

Moja ulubiona książka. Facet twierdził, że jest wampirem i wraz z żoną i przybranymi dziećmi podróżuje po świecie, szukając stworzeń fantastycznych, a także opisywał swoje dzieje i to, w jaki sposób stworzył swoją rodzinę. Najbardziej zależało mi na nim i jego przygodach. Strzygi, południce i inne cholerstwa mało mnie obchodziły. Była napisana bardzo realistycznie, zawierała mapy i wskazówki, opisy obrzędów, tajnych miejsc. Przy tym wszystkim nie była sztywna, a humorystyczna. Wydana została w 1970 roku, ale historie w niej zawarte dzieją się dużo wcześniej. Może wydam wam się nawiedzony, ale wierzyłem w to, co ten facet tam napisał. To zupełnie jak z Atlantydą i innym badziewiem, tyle, że tu mogłem mieć życie wieczne. Może jak będę żył wystarczająco długo to znajdzie się jakaś desperatka, która mnie pokocha, a ja odwzajemnię jej uczucie? Zresztą skrycie liczyłem na poznanie przybranych córek Cullena. W końcu mógłby to być romans stulecia. Chciałem przeżyć przygodę - to pewne.
A co mi tam! Najwyżej jak nic nie znajdę, wrócę tutaj. Z tym postanowieniem wyszedłem z domu. Co ja pieprzę – z dworku. Bliżej mu było do pałacu niż dworku, ale na wycieraczce miałem napis „Home Sweet Home”, a nie „Palace Sweet Palace”. Tak więc wyszedłem z domu i udałem się na lotnisko. Bilety do Londynu kupiłem on – line tydzień temu. Właśnie tego dnia zaświtał mi w moim pustym łbie ten pomysł. Musiałem działać natychmiast, bo inaczej matka zaraz wymyśliłaby, że jest obłożnie chora i muszę ją niańczyć. Postawiłem ją więc przed faktem dokonanym. Pożegnałem się w dniu wyjazdu. Oczywiście wylała z siebie potok łez, krzycząc, że życie jest niesprawiedliwe, i porzucam ją na pastwę losu i paparazzich. Norma. Wyszedłem nie oglądając się i udałem na lotnisko. Odprawa przebiegła bardzo sprawnie i już po kilkunastu minutach zajmowałem swoje miejsce w pierwszej klasie. Wyciągnąłem dziennik i nakreśliłem dokładny plan podróży po Europie.
Oczywiście zamieszczam go poniżej:

1. Europa
a) Londyn - jeden dzień i noc
b) Paryż – pół dnia
c) Volterra – dwa dni

Miałem zamiar sztywno trzymać się planu, bo tak naprawdę jak najszybciej chciałem zająć się zwiedzaniem miejsc mi bliższych, znajdujących się w USA. Jednak chcąc być dokładnym musiałem odbywać podróż w odpowiedniej kolejności. Tak jak było w książce. Normalny człowiek poświęciłby więcej czasu na pobyt w tych pięknych miastach. Ja nie byłem normalny, jak już wspomniałem wcześniej - byłem porąbany. Zależało mi, aby poznać Carlisle’a i jego rodzinę, a ich w Europie nie było. Tutaj mogłem znaleźć tylko wspomnienia i pamiątki, a to mnie w pełni nie satysfakcjonowało. Gdy spojrzałem na zegarek, okazało się, że jest już po północy. Czyli najwyższy czas, aby….

Ładnie proszę o komentarze. W przyszłości, tzn. po każdej części, opowiadanie pojawi się na moim chomiku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Sob 19:45, 10 Kwi 2010, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
pestka
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey

PostWysłany: Pon 12:35, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Tak! Takim tekstom mówię "tak". :D
Lekko, przyjemnie, z polotem; zanim się spostrzegłam, już skończyłam.
Pomysł bardzo ciekawy, jeszcze z czymś takim się tutaj nie spotkałam, ale nie wszystkie ff czytam, więc mogę się mylić. Mimo to czuję się zaintrygowana.
Uwielbiam czytać o podróżach, sama nie często gdzieś wyjeżdżam, więc bardzo mnie bawią tego typu książki i opowiadania.
Edward jest świetny. Nie powiem, żeby mnie powalił na łopatki swoimi tekstami, bo mnie generalnie niewiele rzeczy śmieszy, ale podoba mi się, jak prowadzi swój dziennik, jak opisuje różne rzeczy. Fajna odskocznia od Edwarda, który całymi dniami siedzi z nosem na kwintę i narzeka, że jest potworem, że jest badwardem albo że nie jest godzien Belli.
Trochę zaskoczył mnie pomysł z książką Carlisle'a. Nigdy nie pomyślałabym, że istoty tak pragnące spokoju i kryjące się ze swoją naturą zaczną wydawać książki na swój temat. Ja wiem, że każdy normalny człowiek uznałby to za fikcję literacką, ale zawsze znajdzie się taki szaleniec jak Ed, który uwierzy i zacznie dociekać prawdy, a wtedy różne rzeczy mogą wyjść na jaw. No, ale nie czepiam się, jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Szczególnie interesują mnie te prostaki z książki Carlisle'a. Wink

Podsumowując - jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej, na pewno jeszcze nie raz tu zajrzę. I nie zdziw się, jeśli będziesz miała mało komentarzy - najlepsze ff właśnie tym się charakteryzują. Nie wszystkie, ale większość, i mam nadzieję, że Twój będzie wyjątkiem. Komentarze napędzają wenę - oby Ci jej nie zabrakło. Jam Twym stałym czytelnikiem. Wink
pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KrejzoOola
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:19, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Łaaaa naerszcie jest.!
Ale mam radochę xD
Juz myslalam, że zrezygnowalaś z pisania, bo tak długo
nic nie wstawiałaś :P

No to tak:
Jak tylko zobaczyłam, że ff jest Twojego autorstwa, od razu wiedziałam,
że mi się spodoba:D
Ale jest całkowicie inny od poprzedniego :D
Przynajmniej takie mam wrażenie po pierwszym fragmencie;)
I mam nadzieję, że tak pozostanie;D

Tytuł książki, słowa Jessicy i praca Mike mnie rozwaliły xD
Czyta się zgrabnie i lekko :)

Z niecierpliwościa czekam na kolejna notkę:)

Pozdrawiam i życzę weny
K


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:54, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Pięknie dziękuję za komentarze i proszę o więcej :)
Beta: Dilena

13 maja 2003 r. Londyn

Przenieść się na nową stronę i wpisać datę kolejnego dnia. Podróż trwała kilkanaście godzin. Zapisałem w dzienniku to, co wydarzyło się wczoraj, zjadłem posiłek i obejrzałem film, puszczony przez stewardessę – „George prosto z drzewa”. Durny, ale z braku laku… W końcu rozłożyłem fotel i poszedłem spać, bo nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. Wysiadłem z samolotu całkiem wypoczęty - pierwsza klasa mówi sama za siebie. Udałem się na pobliski postój taksówek i wsiadłem w pierwszy stojący przy lotnisku samochód. Podałem kierowcy interesujący mnie adres hotelu, oczywiście pięciogwiazdkowego. Zawsze twierdziłem, że skoro mnie stać, to po co miałbym się męczyć w jakimś syfie. Taksówkarz dojechał na tyle szybko, że zasłużył na sowity napiwek. Wyszczerzył się w podzięce, ukazując kilka złotych zębów, a ja wręczyłem mu zwitek banknotów.


Nie zdziwiłem się specjalnie, kiedy wyleciał z samochodu jak z procy, aby otworzyć mi drzwi i pomóc z bagażem. Podziękowałem ponownie i znów podałem mu pieniądz. Skłonił się w pas i odjechał w siną dal. Szybko zameldowałem się i ruszyłem na zwiedzanie miasta. Nie chciałem marnować czasu na zbędne czynności, ale wymagałem odświeżenia i zmiany ciuchów. Wyrobiłem się w kwadrans. Gdy wychodziłem z pokoju poczułem, że mój żołądek wygrywa marsza. Wstąpiłem na śniadanie do knajpki odległej od hotelu o jakieś dwieście metrów. Jajka na bekonie, uwielbiam. Nazwy restauracji nie zapamiętałem, moją uwagę przykuła natomiast kelnerka. Brunetka, średniego wzrostu. Długie nogi, oliwkowa cera, piękne oczy. Śliniła się na mój widok, jak większość napotkanych przeze mnie dziewczyn. W jej przypadku jednak, nie przeszkadzało mi to za bardzo. Składałem zamówienie i patrzyłem głęboko w jej źrenice.
Niemal rozpływała się po każdym wypowiedzianym przeze mnie słowie. Przyniosła mi śniadanie po pięciu minutach i odeszła potykając się na prostej drodze. Zachichotałem wówczas, a ona spłonęła rumieńcem. Normalnie nienawidziłem takich gierek, ale dziewczyna była naprawdę niezła i sprawiało mi to przyjemność. Gdy przyszedł czas płacenia podała mi rachunek w czarnej oprawie. Otworzyłem i ujrzałem to, czego się spodziewałem – jej numer telefonu i notkę:

8767687979 Nikki R.
Dzwoń przystojniaku, kiedy tylko zechcesz.

Uśmiechnąłem się wpierw do siebie, a następnie do niej. Umieściłem w okładce podaną sumę i odpowiedni napiwek. Wstałem i wyszedłem po angielsku.
Nie skreśliłem jej jednak, zamierzałem się zastanowić. W końcu, mogła umilić mi ten jeden wieczór w Londynie. No co?! Jestem tylko facetem!
Ponieważ nigdy wcześniej nie byłem w Anglii, postanowiłem zobaczyć wszystkie najważniejsze miejsca. Apelowało do mnie przede wszystkim moje wykształcenie. Nie byłbym historykiem, gdybym tego nie uczynił. Tak więc wlokłem swój chudy tyłek po mieście, oglądając wszystko, co do tej pory znałem tylko z książek. Buckingham Palce, Tower Bridge, Big Ben. Nudy. Zadecydowałem, że resztę zobaczę z London Eye.
Okazało się to marnym pomysłem. Jak można zapomnieć, że ma się lęk wysokości? Nie trudno, jeśli jest się mną. Wystarczy być debilem. Ludzie mieli ze mnie niezły ubaw. Gapili się, pokazywali palcami, a ja siedziałem w tej „kabinie” skulony na środku i kiwałem się na boki, jakbym był psychicznie chory. Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz publicznie zwrócę śniadanie, ale na szczęście udało mi się do tego nie dopuścić.
Dobrze, bo szkoda by było tak pysznych jajek. To dopiero byłaby żenada. Z pomocą przyszedł mi jakiś koleś. Przedstawił się jako Robert Patison, czy jakoś tak. Głupie nazwisko, chociaż lubię marynowane patisony, są naprawdę smaczne. Niezależnie od tego kim był i jak głupio się nazywał byłem mu wdzięczny za troskę. Gdy tylko stanęliśmy, wyprowadził mnie na świeże powietrze, po czym ulotnił się bez słowa. I tyle go widziałem. Rozglądałem się próbując odnaleźć go w tłumie, ale nie dałem rady.
Gdy tylko ochłonąłem, wyjąłem książkę z torby i otworzyłem na pierwszej stronie.

Historia mojej młodości
Urodziłem się w 1645 roku, w Londynie. Mój dom mieścił się – patrz mapka str. 1005 - …

Mapka jest. Budynek zaznaczony był wielkim czerwonym krzyżykiem – trudno nie zauważyć. Podekscytowany jak nastolatek trzymający pierwszy raz dziewczynę za rękę ruszyłem ulicą w dół. Szybko odnalazłem ruderę, która trzysta pięćdziesiąt lat temu była rodzinnym domem autora książki. Nie ulegało żadnym wątpliwościom, że był opuszczony i to od dawien dawna. „Panie, nie idź, tam straszy” – usłyszałem głos pijaczka siedzącego po przeciwnej stronie ulicy, gdy już jedną nogą byłem w środku. Spojrzałem na niego i wzruszyłem ramionami, po czym szybko dostawiłem drugą stopę i przeszedłem przez próg. Mocno się rozczarowałem, nie było tu nic godnego uwagi. Carlisle w swojej książce opisywał dom, tak pięknie, że mój zawód był jeszcze większy niż powinien. Westchnąłem głośno, pozwalając by moje płuca otrzymały olbrzymią dawkę tlenu. Ruszyłem przed siebie. Chociaż każdy pokój obejrzałem z dokładnością Sherlocka Holmesa, nie znalazłem nic.
Kolejny zawód. Nie, to nie było to. Ja byłem załamany. Oczekiwałem niesamowitego odkrycia. To miała być przygoda zapierająca dech w piersiach, a tu już na początku jedno, wielkie badziewie. Szedłem dalej. Domek był parterowy. Nie posiadał stryszku ani piwnicy. Nie było dużo do oglądania, bo wszystkie meble zostały wyniesione. Zostały tylko brudne, gołe ściany i syfiasta podłoga. Westchnąwszy głośno odwróciłem się w stronę wyjścia.


Wówczas potknąłem się o wystającą belkę. Zaciekawiony i podekscytowany uniosłem ją do góry. Kryła się pod nią sakiewka. Moje podniecenie było widoczne gołym okiem. Nie, nie takie podniecenie! Oczy świeciły mi w ciemności, krew pulsowała w żyłach, oddech przyspieszył, a na policzkach zawitały rumieńce. Czułem się jak dziewica, która widzi po raz pierwszy męskie przyrodzenie. Cholera, jestem facetem! Zatem czułem się jak prawiczek, który pierwszy raz widzi nagą kobietę. Delikatnie rozciągnąłem nieco sparciały sznureczek, uważając aby nic nie uszkodzić i wyjąłem z jej wnętrza kilka kartek. Były to zdjęcia rodziny Carlisle’a – ludzkiej rodziny. Każda fotografia była opisana na odwrocie. Imiona rodziców, data, miejsce, imię ich syna. Nie przedstawiały nic ciekawego, ale były. Zatem facet nie kłamał, a ja nie zupełnie straciłem czas. Pocieszające. Choć waga znaleziska odrobinę dołująca.
Schowałem rzeczy do torby i wróciłem do pokoju. Wziąłem szybki prysznic i zjadłem obiad, który zamówiłem sobie tym razem do pokoju. Nawet nie pamiętam co jadłem. Leżałem na łóżku i opracowywałem dalszy plan mojej podróży, kreśląc go w dzienniku. Jutro o tej porze, będę w Paryżu. Według książki Cullen został przemieniony w 1688 roku i przez kilka lat jeszcze mieszkał w Londynie. Kolejnym miejscem jego pobytu była Francja. Tego wieczoru udałem się jeszcze w jedno miejsce – miejsce przemiany doktorka. Szybko znalazłem piwnicę, w której się ukrywał. Śmierdziało tam stęchlizną, ale czego nie robi się dla przygody. Wzdrygnąłem się. Zacząłem przyglądać się temu miejscu. Dziękowałem swojej inteligencji, że zabrałem ze sobą latarkę. Ba, nawet wracałem się po nią z ulicy, zupełnie jakbym wiedział, że będzie ciemno. Bo jakby to nie było oczywiste, godzina dwudziesta druga, opuszczona piwnica, to co tu miało być? Reflektory? Mój śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Dotykałem ścian z takim namaszczeniem, jakby były ze złota. Kawałek po kawałku przesuwałem dłonie po wypukłych kamieniach. Tu także mi się poszczęściło. Jeden z kamieni był ruchomy. Wyjąłem go ze ściany. Znów woreczek, taki sam jak w „rezydencji” Cullenów. Otworzyłem go pospiesznie. Skrywał medalion. Wiecie, taki tandetny, pozłacany, otwierany medalion, do którego wsadza się zdjęcia rodziców, żony, dzieci i psa. Tu jednak nie było psa ani kota, ani innego zdjęcia, była tylko data 20.05.1660. Była też grawerka:

„Dla mojej ukochanej żony, na pamiątkę pobytu w Szwajcarii – Jonathan”.

Właściwie, to głupi prezent.
Mógł dorzucić jej zdjęcie gratis. I nagle uderzyła mnie moja własna głupota. Ciąg cyfr? Szwajcaria? To numer skrytki! Hasło? Jakie mogło być hasło? Domyśliłem się szybko, Jonathan nie podał imienia żony – to ono nim było. Wyjąłem zdjęcia znalezione wcześniej i odszukałem, to z matką Carlise’a. Odwróciłem je, aby zobaczyć podpis – Anna i Jonathan Cullen. Dumny i blady schowałem kolejną zdobycz do torby. Bardzo dziwił mnie fakt, że nigdzie autor nie wspomniał o tych przedmiotach, ale może nie pamiętał?
Albo nie chciał by je odnaleziono? Pogrążony w zadumie zawlokłem tyłek do hotelowego wyrka. Po drodze przypomniałem sobie o karteczce od kelnerki. Spoczywała w moim portfelu. Gdy tylko doszedłem do hotelu udałem się do recepcji i wykręciłem numer tej laski. Pewnie zastanawiacie się czemu nie zadzwoniłem z komórki?! Odpowiedź jest bardzo prosta – nie posiadałem takowej. Przyczyna tego stanu była nader oczywista – nie chciałem być narażony na ciągłe telefony od matuli. Chciałem być panem swojego losu. Wracając do Nikki – nie odebrała. Zawiedziony udałem się do swojego pokoju. Spałem jak zabity, pięknym, nieprzerwanym snem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Śro 12:05, 08 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 12:57, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Nie wiem jak to możliwe ale nie skomentowałam twojego pierwszego rozdziału ... :( Przepraszam! Ale go przeczytałam jak tylko się pojawił!
Ależ mnie zafascynowałaś swoim ff, jego styl utrzymany na granicy parodii jest świetny! Uwielbiam twojego Edwarda, takiego zblazowanego ze scecyficznym podejściem do świata!!!! Dostarczasz ciekawe zwroty akcji w swoim ff, np. te znaleziska, mam nadzieję że nieźle namącą podczas jego podróży! Czekam na kolejny rozdzialik.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:45, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Dziękuję za kolejne komentarze :)
Beta Dilena

14 maja 2003r. Paryż/ Szwajcaria/ Volterra

Zapłaciłem za mój jednodniowy pobyt w tym dziadowskim miejscu tyle, że dzieci w Kongo przez tydzień miałyby co jeść. Nękany wyrzutami sumienia, poszedłem wpłacić taką samą kwotę na konto fundacji „Dzieci Afryki”. Dopiero po wizycie w banku, ze spokojniejszym już sumieniem, ruszyłem na dworzec. Stąd, dzięki firmie Eurostar miałem Eurotunelem dostać się do Paryża. Pociąg nie był specjalnie obładowany. Siedziałem w przedziale z młodym chłopakiem. Na oko miał dwadzieścia lat. Jego włosy były bardzo ciemne, ale nie czarne, a ubiór dość dziwny, odrobinę staromodny. Był bardzo blady. Może to wampir – zaśmiałem się. Chyba spojrzał wtedy na mnie, ale nie wiem na pewno, bo miał na oczach ciemne okulary. Nie odezwał się ani razu. Wyjąłem książkę i zacząłem czytać o Paryżu widzianym oczami Cullena. Mój towarzysz zniknął w połowie drogi.
Niestety Paryż rozczarował mnie totalnie, znacznie bardziej niż dom Carlisle’a w Londynie. A nie ukrywam, że myślałem, że to niemożliwe. Nie istniało żadne z miejsc, które opisywał w swojej książce, za wyjątkiem Luwru. Tam jednak nie poszedłem, bo to w końcu nie podróż śladami twórczości Browna, a Cullena. Tu skutecznie uciszyłem moją złą stronę – stronę historyka. Nie chciałem tracić czasu na zwiedzanie muzeum, może kiedyś. Na pewno jest czego żałować i na pewno będę. Ponownie westchnąłem. Reszta miejsc opisanych przez Cullena została zburzona lub przebudowana. Postanowiłem jednak obejrzeć miasto. Obowiązkowo udałem się na Wieżę Eiffla i zjadłem tam lunch, za który zapłaciłem jeszcze więcej niż za pobyt w Anglii. Zdzierstwo. Zadecydowałem, że jutro adoptuję wirtualnie jakieś afrykańskie dziecko. Oczywiście tym razem nie podziwiałem widoków, bo nie wiadomo czy opiekuńczy Rob znalazłby mnie i tutaj. To żart oczywiście. Piszę, bo moglibyście odebrać go opatrznie i wyszedłbym na homoseksualistę. Nie, żebym miał coś przeciwko innym orientacjom, ale zdecydowanie byłem hetero.
Udałem się także na pocztę, aby zadośćuczynić mamusi porzucenia i wysłałem jej piękną kartkę przedstawiającą oczywiście tą samą wieżę, na szczycie, której przed chwilą spożywałem posiłek:

Droga Mamo,
Zwiedzam Europę. Obecnie jestem we Francji, ale jeszcze dziś ruszam do Szwajcarii, a stamtąd do Italii. Postaram się pisać regularnie. Nie martw się o mnie i nie pogrążaj w smutku. Dobrze wiesz, że ostatnio skończyło się to nadwagą .Całuję mocno.
Edward
P.S. Odłóż te lody z powrotem do zamrażarki.

Tak, tak - to bardzo oszczędna w słowa kartka. Wiem jednak, że matka i tak się ucieszy. Ba, będzie się nią chwaliła wszystkim tak długo, aż dostanie kolejną. Obiecałem sobie, że będę do niej pisał co kilka dni. Dzwonić nie zamierzałem.
Z Paryża udałem się do Szwajcarii. Nie miałem tego w planach, ale rzeczy, które znalazłem w Londynie niejako zmusiły mnie do tego.
Ciekawość wzięła górę. Zastanawiałem się jak znajdę odpowiedni bank, ale odpowiedź nie mogła być prostsza. Wykrzywiłem twarz w debilnym uśmiechu, gdy ujrzałem przed sobą budynek banku o wdzięcznej nazwie: „Jonathan”. Wszedłem pewnie do środka i podałem numer skrytki. Kobieta obsługująca mnie spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Mruknęła coś na temat spadku i tego, że ponoć nikogo tu nie było od 1665 roku. Wyszczerzyłem się do niej, ale nic nie powiedziałem. Ruszyłem za nią. W pokoju dla VIP-ów wyjęła kasetkę i zostawiła mnie samego. Zacząłem się zastanawiać, czemu kasetka zabezpieczona jest hasłem literowym, a nie cyfrowym jak to zwykle bywa, jednak nic nie przyszło mi do głowy. Wpisałem imię ANNA. Skrzyneczka otworzyła się. W środku ponownie ujrzałem zdjęcia, ale nie tylko. Były tam dowody własności ziem, testament, mnóstwo pieniędzy i biżuteria. Nie chciałem niczego zabierać, obejrzałem dokładnie znalezisko.
Jednak moją uwagę przykuła pewna koperta. W środku znajdował się adres i klucz. Wbrew mojemu wcześniejszemu założeniu, że niczego nie zabiorę, schowałem kopertę do kieszeni. Adres z kartki będę mógł sprawdzić dopiero w USA, ale to i tak już niebawem. Ciekawy byłem strasznie, bo poza nazwą ulicy i miejscowością, nie było tam nic więcej. Żadnej wskazówki. Zabrałem się za dalsze oględziny. Studiowałem skrupulatnie każdy dokument i zdjęcie. Więcej nie znalazłem nic. Wyszedłem po prawie dwóch godzinach. Pożegnałem się z kobietą i opuściłem budynek. W Szwajcarii pozwoliłem sobie jeszcze na szybki obiad, bo umierałem z głodu. Prosto z restauracji udałem się na dworzec autobusowy.
Do Włoch chciałem pojechać jeszcze tego samego dnia. Każda minuta była dla mnie cenna. Szkoda czasu na głupoty.
Byłem podekscytowany wizytą w Volterze. To ostanie miejsce w Europie na moje liście.
Miejsce, w którym ponoć żyje wampirza starszyzna. Marek, Aro i Kajusz – wielcy władcy. Dreszcz podniecenia towarzyszył mi non stop. Ekscytacja to jest to. Potężny kop adrenaliny.
Autokar rozkraczył się dziesięć kilometrów od granicy miasta. Złapałem mój bagaż i powlokłem się drogą przed siebie. Po każdym przebytym kilometrze wyrzucałem sobie, że nigdy nie zapisałem się na siłownię. Zero kondycji. Po dwóch kilometrach dyszałem jak koń po westernie. Półmetek – język wisiał mi do kolan. Zadecydowałem, że mam to wszystko w dupie i osunąłem się na ziemię. Czemu nie wziąłem walizki na kółkach? Oparłem się o plecak i zamknąłem oczy. Chyba przysnąłem, bo miałem niesamowicie dziwny sen. Tuż przy mnie zatrzymało się czerwone Ferrari i wysiadła z niego długonoga piękność. Jej skóra jak na Włoszkę była okropnie blada. Chyba nawet Szwedka jest ciemniejsza.



Miała śliczne, długie włosy i nienaganny makijaż. Jej oczy były czarne jak węgiel. Tak, to musiał być sen! Śniłem o seksownej wampirzycy – spełnienie marzeń znudzonego, zramolałego profesorka. Przedstawiła się jako Heidi. Piękne imię dla kusicielki, nie uważacie?
Zważywszy, że to tylko sen, nie zastanawiałem się nawet chwili. W niecałą minutę siedziałem już w aucie, szczerząc się jak impotent na widok niebieskiej pigułki. Heidi zawiozła mnie do hotelu w Volterze. Oczywiście zaprosiła się sama do mojego pokoju, oszczędzając mi tej konieczności. Myślałem, że skoro to moja fantazja mogę liczyć na jakieś drobne pieszczoty, ale dziewczyna szybko wyprowadziła mnie z błędu. Kurde, to jednak nie sen. Przestraszony i podekscytowany jednocześnie, spotkaniem z wampirem mało nie narobiłem w spodnie. W myślach kartkowałem książkę Cullena. Heidi, Heidi, Heidi… hmm… Mam:

„Heidi - kusząca uwodzicielka, zwabia ofiary do podziemi, po czym przyprowadza je do okrągłej sali, gdzie cała rodzina nasyca się ich krwią.”

Brr, ciarki przeszły mi po plecach. Zatem to koniec mojej podróży, stanę się posiłkiem sługi Volturi. Oczywiście przeprowadziliśmy małą pogawędkę. Przytoczę wam jej przebieg. Było nawet zabawnie. W kwestii informacyjnej E – to Edward, czyli ja, H – Heidi. Proste. Czas na show:
E: Jesteś niemożliwie szybka... I silna... Twoja skóra jest blada jak śnieg i równie zimna. Twoje oczy zmieniają kolor. I czasami mówisz, jakbyś pochodziła z innych czasów. Nigdy niczego nie jesz i nie pijesz. Wiem, kim jesteś.
H: Powiedz to! Na głos! Powiedz!
E: Jesteś… Jesteś wampirem!
H: Boisz się? *
E: No, a jak myślisz? Wiem jaka jest twoja rola w rodzinie!
H: O to się nie martw, jestem na urlopie.
E: Co zamierzasz?
H: Na początku chciałam się pożywić twoją krwią. Jednak jesteś taki przystojny, że nie mogę. Chcę cię poznać, spędzić z tobą trochę czasu. Wówczas podejmę decyzję. Idę na polowanie. Czekaj na mnie.

I wyszła. Zapowiadał się cudowny, choć zapewne krótki okres w moim życiu. Zawsze marzyłem o byciu przekąską. Nie miałem szans na ucieczkę, musiałem zagrać w jej grę. Poszedłem spać.




* Oczywista aluzja do Twilight Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Pią 12:04, 10 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 10:09, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Pierwsza!!!
Fenomenalny odcinek. Jak zwykle usmiech wystąpił na moje usta gdy go czytałam. Uwielbiam twojego Edwarda. Jest fenomenalny z tym swoim poczuciem humoru!!!! Zaskoczyłaś mnie trochę tą postacią Haidi, prędzej spodziewałam się że Edward będzie biegał po Volterze i szukał Aro Wink No i teraz siedzę i czekam na kolejny rozdział bo ten wydaje mi się był stanowczo za krótki!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Pią 10:11, 10 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pią 11:29, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Genialny rozdział... Przyznam, że tak samo myślałam jak poprzedniczka, Edward biegający po Volterze i szukający Aro... Też tylko na taki pomysł wpadłam.. Ale Haidi.. podoba mi się

A i coś mi mówi ta konwersacja:

Cytat:

E: Jesteś niemożliwie szybka... I silna... Twoja skóra jest blada jak śnieg i równie zimna. Twoje oczy zmieniają kolor. I czasami mówisz, jakbyś pochodziła z innych czasów. Nigdy niczego nie jesz i nie pijesz. Wiem, kim jesteś.
H: Powiedz to! Na głos! Powiedz!
E: Jesteś… Jesteś wampirem!
H: Boisz się?
E: No, a jak myślisz? Wiem jaka jest twoja rola w rodzinie!
H: O to się nie martw, jestem na urlopie.
E: Co zamierzasz?
H: Na początku chciałam się pożywić twoją krwią. Jednak jesteś taki przystojny, że nie mogę. Chcę cię poznać, spędzić z tobą trochę czasu. Wówczas podejmę decyzję. Idę na polowanie. Czekaj na mnie.


Czy to nie przypadkiem Zmierzch...? No tylko końcówka się nie zgadza i trochę postacie nie te ale wszystko inne podobne...

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:28, 12 Lip 2009 Powrót do góry

A cóż was nie przekonuje w Heidi Wink
Kolejna wstawka
Beta Dilena

15 maja 2003r. Voltera

„Czasem mi tego brakuje” - obudziły mnie właśnie takie słowa wychodzące z ust Heidi. Siedziała u stóp łóżka i gapiła się na mnie. Pocieszałem się, że chyba rzeczywiście nie chce mnie zabić, bo nadal żyłem i miałem się dobrze. Nie mogłem jednak dalej w to uwierzyć, kurde, to się działo naprawdę.

Cholera. Zapytałem grzecznie, co miała na myśli. Sen oczywiście. No tak, a już myślałem, że brakowało jej człowieczeństwa. Naiwniak ze mnie. Wzrok wampirzycy towarzyszył mi w czasie porannych czynności i choć nie byłem zachwycony z tego powodu, to bałem się wyrazić jakikolwiek sprzeciw. Poszła ze mną nawet do łazienki. Prysznic jeszcze jakoś bym wytrzymał z gapiącą się na mnie pijawką, ale sikanie?

Na szczęście okazało się, że ma w sobie odrobinę przyzwoitości i gdy ujrzała jak rozpinam rozporek wyszła chichocząc. Nie wróciła już do mnie, więc szybko umyłem się i przebrałem w czyste ubranie. Wszedłem do sypialni całkiem zadowolony. Spojrzałem na stół.
Zamówiła mi śniadanie do pokoju, wow. Jadłem w milczeniu, podczas gdy ona nadal przyglądała mi się, zupełnie jakbym był jakąś egzotyczną małpką w zoo. Głodny byłem jak wilk, jednak przez jej natarczywość mało nie udławiłem się rogalikiem, takim jak te sprzedawane u nas pod nazwą „Rogalik babuni” czy jakoś tak.

Moje niespełna trzydziesto letnie życie przeleciało mi przed oczami. Zacząłem żałować porzucenia ciepłej posadzki u pani Sunflower. Jeszcze kilka lat i na pewno poznałbym jakąś uroczą nauczycielkę sztuki, ożeniłbym się i miał piątkę dzieci, ale mnie zachciało się przygód. Ech… Wampirzyca zadała jakieś pytanie. Wydałem z siebie nieartykułowany dźwięk, zmuszając ją do powtórzenia. Pytała czy się najadłem. Odpowiedziałem jej grzecznie, że tak. W końcu była to prawda. Uśmiechnęła się jakoś tak… zwyczajnie, więc odwzajemniłem gest. Siedzieliśmy w milczeniu dość długo, każde na swoim krześle, bez ruchu. Zauważyłem, że przestała udawać, że potrzebuje oddechu. Chciałem przerwać ciszę, ale nie wiedziałem jak. W końcu wystrzeliłem zupełnie bez namysłu: „Znasz Carlisle’a Cullena?” Spojrzała na mnie i przytaknęła. Koniec. Znów otuliła nas cisza. Z nudów oczy zaczęły mi się kleić. Przymknąłem powieki. Przywołała mnie do rzeczywistości nakazem opowiedzenia o sobie. Miała ton głosu nie znoszący sprzeciwu. Szmata – pomyślałem, ale zaraz dodałem – seksowna szmata.

W końcu jestem tylko facetem. Opowiedziałem jej o moim dzieciństwie w Cambridge. O ojcu polityku i matce – pani domu. Nic więcej nie robiła przez całe życie, tylko urządzała przyjęcia i machała do kamer. Powiedziałem o śmierci taty, o spadku, pracy na uczelni i o mojej wampirze pasji. O książce Cullena. Słuchała mnie z wyraźnym zaciekawieniem. Stwierdziła, że trzeba być nie lada debilem, aby przyjechać jako człowiek do Włoch i szukać Volturi.
Niechętnie przyznałem wampirzycy rację, bo odkąd ją poznałem, wiedziałem, że owym debilem jestem.

Gdy skończyłem moją opowieść Heidi zaczęła mówić o swojej przemianie, o służbie na dworze w Volterze, o pobycie Carlisle’a tutaj. Starałem się wszystko zapamiętać jak najlepiej, aby móc przelać to na papier jeśli tylko uda mi się przeżyć. Wieczorem wyszliśmy z hotelu. Wampirzyca zabrała mnie do Rzymu na wycieczkę. Pokazywała mi najciekawsze miejsca opisując przeróżne historię z udziałem jej pobratymców. Dowiedziałem się między innymi, że kiedyś nie pozwalano ludziom wychodzić z domów, gdy księżyc znajdował się w nowiu. Tego dnia Volturi kąpali się w fontannie Di Trevi, zmywając z siebie zaschniętą krew ofiar. Było to tak zwane rytualne oczyszczenie. Zastanawiałem się czemu zaprzestali tego obyczaju, ale doszedłem do wniosku, że po prostu zwiększył im się dostęp do ciepłej wody. Uśmiechnąłem się na myśl o ucywilizowaniu rodu Volturich, a następnie zacząłem sobie wyobrażać ich kąpiele w jednej z najpiękniejszych fontann na świecie. Zwłaszcza nocą widać było jej cudowność. Tańczące światła odbijające się w wodzie. Podświetlona rzeźba. Projekt Niccolo Salvi z całą pewnością była arcydziełem. Centralnymi postaciami fontanny są Neptun i dwa trytony. Według legendy nazwa fontanny pochodzi od imienia Trevia, noszonego przez dziewicę, która odkryła źródło wody wykorzystane przy budowie akweduktu.

Wszyscy turyści wrzucaj ą tu drobniaki, by kiedyś móc wrócić do Rzymu – ja nie zrobiłem tego umyślnie.
Moim jedynym marzeniem w tamtym momencie był jak najszybszy wyjazd do USA. Heidi powiedziała, że Trevia nadal istnieje. Jest jedną ze sług na dworze w Volterze. Ech, ciekawe ile jeszcze postaci znanych z legend lub sławnych ludzi skrywają podziemia. Zapytałem Heidi kto jeszcze tam jest, ale nie odpowiedziała. Wydukała tylko, że i tak już zbyt wiele wiem i że z tego nic dobrego nie będzie. Przełknąłem głośno ślinę. Na samą myśl o zemście Wielkiej Trójcy za poznanie ich sekretów dostałem gęsiej skórki. Heidi zauważyła to i westchnęła głośno. Złapała moje ramię i pociągnęła w stronę kolejnego rzymskiego zabytku.
Wampiry miały też olbrzymi udział w walkach w Koloseum. Słudzy Volturi pracowali i dojadali tam, żeby tajemnica istnienia rasy się nie wydała i nie musieli polować w nadmiernej ilości. Uwielbiam ciekawostki, zwłaszcza te zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jednak strach zaczynał mnie powoli paraliżować. Byłem pewien, że takich miejsc jest mnóstwo we Włoszech i nie tylko, ale Heidi nic więcej mi nie pokazała ani nie opowiedziała. Chyba zauważyła, że jestem coraz bardziej przerażony. Po tym, jakże krótkim, zwiedzaniu, dziewczyna zabrała mnie pod Rzym, do Fiugi. Najpierw udaliśmy się na spacer po miejscowym parku. Było całkiem sympatycznie. Złapała mnie nawet za rękę – miała lodowate dłonie. Zeszliśmy park wzdłuż i wszerz, po czym ruszyliśmy dalej, aby znaleźć jakiś nocleg. Wynajęła pokój w malutkim, trzygwiazdkowym hotelu. Gdy zamknęły się za nami drzwi rzuciła się na mnie, ale bynajmniej nie dlatego, że chciała się pożywić.

Seks z wampirem to niezwykle ciekawe przeżycie. W książce Cullena czytałem, że ponieważ są oni dużo silniejsi od ludzi i do tego czują pociąg do ich krwi to takie ekscesy nie mogą mieć miejsca, ale najwyraźniej Heidi była mistrzynią samokontroli. Wyszedłem z tego zbliżenia jedynie z kilkoma siniakami na ciele. Ta dziewczyna nie przestawała mnie zadziwiać, ale nie mógłbym jej pokochać. Ja szukałem słodkiej, miłej i delikatnej istoty. Heidi zniknęła w nocy, udała się na polowanie. Wróciła po godzinie, była zdenerwowana. Kazała mi się spakować. Wyjaśniła, że Volturi dowiedzieli się o nas i muszę uciekać. Czyli spełniła się nasza największa obawa. Gdy schodziłem po schodach do taksówki, nogi miałem jak z galarety. Myślę, że w tamtym momencie byłem nawet bledszy od Heidi. Żegnając mnie na lotnisku wypowiedziała dwa słowa, które zaburzyły mój światopogląd: KOCHAM CIĘ!

Nawet nie wiecie jak cieszył mnie fakt, że byłem w tym samolocie bez niej. Kierunek Chicago moi drodzy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Nie 19:29, 12 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:30, 12 Lip 2009 Powrót do góry

Czytam od samego początku, miałam jednak zamiar skomentować, gdy pierwsza część dobiegnie końca- jednak nie wytrzymałam :)
Powiem tyle: opowiadanie naprawdę mi się podoba, jest takie sympatyczne, a z każdym rozdziałam coraz bardziej wciąga. Twój pomysł jest niebanalny, co jest oczywiście dużym plusem. Takiego ff jeszcze nie czytałam.
Teksty Edwarda są powalające. A Heidi na urlopie :D :D ciekawie brzmi :D
Poza tym fakt, że Edek ma lęk wysokości -naprawdę się uśmiałam.
A tekst z dzisiejszej wstawki:
"Stwierdziła, że trzeba być nie lada debilem, aby przyjechać, jako człowiek do Włoch i szukać Volturi.
Niechętnie przyznałem wampirzycy rację, bo odkąd ją poznałem, wiedziałem, że owym debilem jestem."- Wywołał u mnie atak śmiechu, jak teraz to czytam to w sumie sama nie wiem, czemu aż tak, ale pierwsze wrażenie się liczy.

Ogólnie Twój tekst to taka miła odskocznia od codzienności w te wakacyjne dni =)
Pozdrawiam i weny życzę na dalsze rozdziały, aby były tak ciekawe jak poprzednie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:28, 12 Lip 2009 Powrót do góry

Parę razy się zabierałam za czytanie, ale jakoś nie mogłam się przekonać i rezygnowałam po paru pierwszych linijkach. Cieszę się, że się w końcu przemogłam.
Trochę mnie irytuje taki Edward- debil, ale zawsze to jakieś urozmaicenie. Po dziurki w nosie mam takiego idealnego, perfekcyjnego w każdym calu faceta.
Ciekawy pomysł z tą podróżą śladami Carlisle'a. I, oczywiście, wielki plus za jego książkę.
Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ela_;]
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Maj 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z pod ekranu monitora..;dd

PostWysłany: Pon 16:12, 13 Lip 2009 Powrót do góry

No to tak:
Bardzo fajny pomysł...
NAjfajniejsza końcówka.. Edward i Heidi..
Nie moge się doczekać nastęnych części...
Pzdr ;dd


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 16:44, 13 Lip 2009 Powrót do góry

aramgad napisał:
Stwierdziła, że trzeba być nie lada debilem, aby przyjechać jako człowiek do Włoch i szukać Volturi.
Niechętnie przyznałem wampirzycy rację, bo odkąd ją poznałem, wiedziałem, że owym debilem jestem.

- perełka !

Odcinek jak zwykle świetny. Uwielbiam twój ff za ten specyficzny nastrój w jakim jest utrzymany. Za to poczucie humoru Edwarda i wogóle za zwroty akcji powalająca z nóg! Heidi zakochana w Edwardzie??!! Uśmiałam sięprzy tym niemało:)
Żałuję że tak krótki ten odcinek i tylko sprawia większy niedosyt po tym jak się go przeczyta i chce więcej!!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Pon 16:44, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lonely
Wilkołak



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: droga mleczna

PostWysłany: Pon 19:38, 13 Lip 2009 Powrót do góry

Powiem tak, ogolnie lubie opowiadania innego rodzaju, ale to akurat do mnie trafilo. Ma taki dziwny specyficzny klimat, niby to nie jest parodia ale blisko.
:)
Edward nie jako Badward (ktorym jest teraz w duzo opowiadaniach) a poszukujacy przygod swir tez mi sie podoba.
Co do pomyslu z ksiazka Carlisle... troche nierealne ale pomyslowe i to sie liczy.

Styl masz przyjemny, szybko sie czyta... idealne opowiadanie po ciezkim dniu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lonely dnia Sob 8:39, 25 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dropout
Wilkołak



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:09, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Cytat:
FF nie jest parodią, to tylko styl bycia Edwarda.

FF nie jest parodią, ale jego styl bycia tak :D
Cytat:
Żegnając mnie na lotnisku wypowiedziała dwa słowa, które zaburzyły mój światopogląd: KOCHAM CIĘ!

Nawet nie wiecie jak cieszył mnie fakt, że byłem w tym samolocie bez niej.

Zaczęłam się strasznie śmiać z tego tekstu! :D Twój wcześniejszy ff wzruszał, tak ten rozśmiesza Wink
Cytat:

Mike Newton
Rok II
Praca na historię
Temat: Miejsce, które chciałbym zobaczyć.
Najbardziej chciałbym zobaczyć Londyn i uliczne bójki angielskich kibiców.
Uważam, że to świetny sposób na poznanie miejscowej kultury.

Wyczerpująca praca jakże mądrego ucznia :D To też było przezabawne. Twój styl jest miły dla oka, przyjemnie czyta mi się Twoje dzieło. Ja napiszę więcej o tym dziele, kiedy poznam nowy rozdział Wink
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Wto 15:34, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Również zabierałam się do tego tekstu kilka razy i nigdy nie mogłam doczytać do końca. Tym razem jednak postanowiłam usiąść i doczytać, choćby się waliło i paliło. Zacznę od potknięć, które znalazłam, a których nikt nie pokazał. Uprzedzam, że nie wypisałam wszystkiego, oprócz tego brakuje w wielu miejscach przecinków, zazwyczaj przed: ile, jaki, itd.

część 1.

Cytat:
Moje dzieciństwo może i nie było sielankowe, ale nie narzekałem.
Nie byłem bity, ani poniżany.


rzucające się w oczy powtórzenie

Cytat:
Jednak poza tym mało istotnym szczegółem, podobny byłem tylko do ojca. Wszyscy mówili, że wyglądam jak skóra zdarta z tatuśka. I dobrze bo z takim wyglądem i kasą było mi w życiu łatwiej. Oczywiście jestem też inteligentny, to nie ulega wątpliwości. Mój tata wiecznie był w rozjazdach...


znowu powtórzenia czasownika "być", dodatkowo brak przecinka w trzecim zdaniu przed BO

Cytat:
Uwielbiała bycie w centrum zainteresowania.


ja bym napisała: uwielbiała być...

Cytat:
Pochodziła z Meksyku i dzięki temu, że często mówiła po hiszpańsku znam ten język tak samo dobrze jak swój.


powinien być przecinek przed ZNAM

Cytat:
P.S. Pamiętaj o tym co jest dla Ciebie najważniejsze i nie bój się o to walczyć.


brak przecinka przed CO

Cytat:
Wbrew zapewnieniom wszystkich znanych mi ludzi wcale nie były to najszczęśliwsze lata mojego życia. Nie poznałem tu mojej przyszłej małżonki.


powtórzenie; w drugim zdaniu można usunąć 'mojej' i dodatkowo połączyć całość w jedno zdanie; w pierwszym zdaniu brak przecinka przed 'wcale'

Cytat:
Moja mama na pewno stwierdziłaby, że sporą grupę czytelniczek i kazałaby mi opublikować mój dziennik.


a tutaj chyba brakuje jakiegoś wyrazu

Cytat:
Do tego dochodziło mieszkanie z moją mamusią, która była niezwykle upierdliwa w pożyciu. Zwłaszcza od śmierci mojego ojca, Edwarda Seniora.


powtórzenie, w drugim zdaniu można wywalić i zostawić po prostu: od śmierci ojca

Cytat:
Wracając do tematu – siedemset trzydzieści dwa dni byłem wykładowcą historii na ...


bez spacji przed trzykropkiem

Cytat:
Chociaż studentki śliniły się na mój widok, co było dość żenujące. Najciekawsze były w ich wykonaniu egzaminy.


powtórzenie

Cytat:
Podczas, gdy panowie robili z siebie błaznów, panienki prześcigały się w głębokości dekoltu i dosłownie - braku długości spódnic.


podczas gdy zamienilabym na kiedy; 'panienki prześcigały się w głębokościACH dekoltów'; brak długości spódnic brzmi dość dziwnie, może zwyczajnie brak tych spódnic?

Cytat:
Pamiętam także dzień, gdy kazałem napisać im o miejscu jakie chcieliby zobaczyć.


radziłabym: napisać o miejscu, które

Cytat:
„Nie mam majtek profesorze”.


przecinek przed profesorze

Cytat:
Rzuciwszy okiem na rezygnację uśmiechnęła się krzywo.


przecinek przed uśmiechnęła się

Cytat:
Odpowiedziałem grzecznie „dziękuję” i wyprowadziłem mój tyłek z jej gabinetu. Wiecie jak brzmiało moje pismo?


powtórzenie; brak przecinka przed 'jak' w drugim zdaniu

Cytat:
Oczywiście wylała z siebie potok łez, krzycząc, że życie jest niesprawiedliwe, i porzucam ją na pastwę losu i paparazzich.


w tym przypadku bez przecinka przed i powinno być, przecinek przed i dajemy w razie wtrącenia

Cytat:
Jednak chcąc być dokładnym musiałem odbywać podróż w odpowiedniej kolejności.


brak przecinka przed musiałem


część 2.

Cytat:
Gdy przyszedł czas płacenia podała mi rachunek w czarnej oprawie.


brak przecinka przed podała

Cytat:
Podekscytowany jak nastolatek trzymający pierwszy raz dziewczynę za rękę ruszyłem ulicą w dół.


brak przecinka przed ruszyłem

Cytat:
Szybko odnalazłem ruderę, która trzysta pięćdziesiąt lat temu była rodzinnym domem autora książki. Nie ulegało żadnym wątpliwościom, że był opuszczony i to od dawien dawna. „Panie, nie idź, tam straszy” – usłyszałem głos pijaczka siedzącego po przeciwnej stronie ulicy, gdy już jedną nogą byłem w środku. Spojrzałem na niego i wzruszyłem ramionami, po czym szybko dostawiłem drugą stopę i przeszedłem przez próg. Mocno się rozczarowałem, nie było tu nic godnego uwagi. Carlisle w swojej książce opisywał dom, tak pięknie, że mój zawód był jeszcze większy niż powinien.


powtórzenia!

Cytat:
Westchnąłem głośno, pozwalając by moje płuca otrzymały olbrzymią dawkę tlenu.


brak przecinka przed 'by'

Cytat:
Kolejny zawód. Nie, to nie było to. Ja byłem załamany. Oczekiwałem niesamowitego odkrycia. To miała być przygoda zapierająca dech w piersiach, a tu już na początku jedno, wielkie badziewie. Szedłem dalej. Domek był parterowy. Nie posiadał stryszku ani piwnicy. Nie było dużo do oglądania, bo wszystkie meble zostały wyniesione.


znowu powtórzenia czasownika 'być'

Cytat:
Delikatnie rozciągnąłem nieco sparciały sznureczek, uważając aby nic nie uszkodzić i wyjąłem z jej wnętrza kilka kartek.


brak przecinka przed aby

Cytat:
Były to zdjęcia rodziny Carlisle’a – ludzkiej rodziny. Każda fotografia była opisana na odwrocie. Imiona rodziców, data, miejsce, imię ich syna. Nie przedstawiały nic ciekawego, ale były.


znowu powtórzenia; nie rozumiem po co część po przecinku w ostatnim zdaniu, mogłaś to pominąć, bo wiadomo, że tam były, ponieważ bohater je widział

Cytat:
Nawet nie pamiętam co jadłem.


brak przecinka przed 'co'

Cytat:
Albo nie chciał by je odnaleziono?


brak przecinka przed 'by'

Cytat:
Gdy tylko doszedłem do hotelu udałem się do recepcji i wykręciłem numer tej laski.


brak przecinka przed udałem się

Cytat:
Pewnie zastanawiacie się czemu nie zadzwoniłem z komórki?!


brak przecinka przed czemu


część 3.

Cytat:
Dobrze wiesz, że ostatnio skończyło się to nadwagą .


bez spacji przed kropką

Cytat:
(...)wysłałem jej piękną kartkę przedstawiającą oczywiście tą samą wieżę(...)


TĘ samą kartkę, gdyż kartka przedstawiała kogo? co? - biernik - wieżę

Cytat:
Zastanawiałem się jak znajdę odpowiedni bank, ale odpowiedź nie mogła być prostsza.


brak przecinka przed jak

część 4.

Cytat:
Na szczęście okazało się, że ma w sobie odrobinę przyzwoitości i gdy ujrzała jak rozpinam rozporek wyszła chichocząc.


brak przecinka przed wyszła i przed chichocząc

Cytat:
Jadłem w milczeniu, podczas gdy ona nadal przyglądała mi się, zupełnie jakbym był jakąś egzotyczną małpką w zoo. Głodny byłem jak wilk, jednak przez jej natarczywość mało nie udławiłem się rogalikiem.


powtórzenia

Cytat:
Pokazywała mi najciekawsze miejsca opisując przeróżne historię z udziałem jej pobratymców.


brak przecinka przed opisując

Cytat:
Wszyscy turyści wrzucaj ą tu drobniaki.


bez spacji przed ą

Cytat:
W książce Cullena czytałem, że ponieważ są oni dużo silniejsi od ludzi i do tego czują pociąg do ich krwi to takie ekscesy nie mogą mieć miejsca.


brak przecinka przed to

Cytat:
Kierunek Chicago moi drodzy!


brak przecinka przed moi


Uff, jakoś dotarłam do końca, ale oczywiście nie wszystkie braki przecinków wypisałam, gdyż nie miałam już siły.
Nadużywasz słowa jakieś, jakiś, jakaś itp. Czasami faktycznie jest to niezbędne przed wyrazem, ale zazwyczaj można spokojnie pominąć z korzyścią dla tekstu. Jeśli chodzi o pomysł, to podoba mi się, historia jest ciekawa i wciągająca. Edward podróżuje szlakiem pewnego wampira, rozwiązuje zagadki i spotyka na swej drodze Heidi.
Edward raz mówi jak dorosły mężczyzna, wykształcony nauczyciel a raz potocznym językiem, w którym przeważają wyrażenia stosowane przez uczniów. Z jednej strony mi to pasuje, ale z drugiej nie. Nie wiem, czy dobrze wnioskuję, ale wydaje mi się, że pokazujesz, że nabył takiego słownictwa od swych studentów, słysząc ich rozmowy na przerwie czy coś. Ale kurde on przecież ukończył taki kierunek z własnej woli i jakoś nie wyobrażam sobie, aby wykształcony i oczytany człowiek tak się wyrażał. W każdym razie, nie razi mnie to aż tak bardzo.

Jeszcze taka jedna mała wątpliwość. Skoro wielka trójca się dowiedziała o tym, że Heidi spotyka się ze śmiertelnikiem, to nie sądze, że ów mężczyzna byłby w stanie dokądkolwiek przed nimi uciec:P jeśli oczywiście postanowiliby się go pozbyć, a biorąc pod uwagę ich bzika na punkcie zachowania ich natury w sekrecie przed ludźmi, mniemam iż Twój Edward już dawno powinien leżeć martwy:) może to tylko taka mała nieścisłość, a może masz na to jakieś wytłumaczenie, które przedstawisz później. Na pewno zajrzę, aby przeczytać ciąg dalszy.

pozdrawiam, frill


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez frill dnia Wto 15:44, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:30, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Kolejny raz dziękuję za komentarze :)
Frill w wolnej chwili poprawię błędy. Jednak w miejscu, gdzie napisałaś, że brakuje słowa - nie jest tak Wink
Sposób mówienia Edwarda jest zamierzony, taki miał być. Co do Wielkiej Trójcy, może go znajdą później, a może nie Wink To jest moja fikcja literacka, zaznaczyłam, że bohaterowie odbiegają od swoich pierwowzorów i to całkiem sporo Wink

A teraz kolejna wstawka i tym samym koniec części I.
Druga część jest zupełnie inna i dużo dłuższa i z punktu widzenia Belli. Edward pojawi się dopiero w części trzeciej, która także będzie dłuższa niż pierwsza.
Beta: Dilena

16 maja 2003r. Przestrzeń powietrzna

Zapiąłem pasy i czekałem na start samolotu jak na zbawienie. Modliłem się, aby Heidi nie wpadła w ostatniej chwili na pomysł lecenia ze mną. Moja mama miała rację. Zawsze trafiałem na wariatki albo kobiety, z którymi coś było nie tak. Czy ja miałem na twarzy drogowskaz dla zagubionych i pomylonych? Gdy wreszcie silniki zostały uruchomione poczułem ulgę. Obiecałem sobie, że już nigdy nie wrócę do Włoch, ba, całą Europę będę omijał szerokim łukiem.
Stewardessa włączyła film „Wywiad z wampirem” – o ironio! Zacząłem się trząść w histerycznym śmiechu, czym zwróciłem na siebie uwagę całej pierwszej klasy i obsługi. Niestety za nic nie mogłem przestać. Dziewczyna roznosząca żarcie i napoje spytała czy w czymś może pomóc, ale jedyne co mogłem zrobić to pokręcić głową. Odeszła wzdychając. Po pół godziny udało mi się uspokoić. Poprosiłem o obiad i drinka. Musiałem się wspomóc, aby rozluźnić mięsnie i odstresować. Jedzenie było naprawdę niezłe. Gdy zaspokoiłem głód, rozsiadłem się w fotelu i zacząłem pisać. Historia, którą opowiadała mi kusicielka wciąż tkwiła mi w głowie. Musiałem ją uwiecznić w moim dzienniku. Pisałem to oczywiście w pierwszej osobie. Wklejam poniżej moje wypociny.

Historia Heidi Egger

Nazywam się Heidi Egger. Urodziłam się w Szwajcarii w 1700 roku. Jednak od prawie trzech wieków mam 25 lat. Jestem potworem. Jestem wampirem. Nie pamiętam moich rodziców, zginęli w wypadku, gdy miałam pięć lat. Wówczas trafiłam do sierocińca. Wbrew obecnym sądom o takich miejscach, kiedyś nie było tak źle. Mnie żyło się tam super. Nigdy nie spotkała mnie żadna przykrość. Dbano o mnie, o moją edukację, o moje szczęście. Mieszkałam tam do osiągnięcia pełnoletniości, bo taki był wymóg prawny. 10 stycznia 1718 roku musiałam opuścić sierociniec i udać się we własną drogę. Ponieważ wszyscy zawsze mówili mi, że jestem piękna postanowiłam zostać aktorką i wyjechałam do Włoch. Nie zdążyłam niestety zrobić nic wielkiego. Już pierwszej nocy zostałam wypatrzona przez Aro i zawleczona do podziemi. Bałam się strasznie. Z początku myślałam, że to jacyś fanatycy i chcą złożyć mnie w ofierze albo zgwałcić. Jednak nie miałam racji, było znacznie gorzej. Przemienił mnie Kajusz. Ból pamiętam do dziś, rozsadzał mnie od środka. Palił moje wnętrzności. Trzy dni wrzeszczałam jakby mnie ktoś żywcem ze skóry obdzierał. Czwartego dnia nie czułam już nic, z wyjątkiem pragnienia krwi. Aro przyszedł do mnie jako pierwszy. Wytłumaczył mi kim są i kim jestem ja. Powiedział, że jestem wyjątkowa. Pilnowali mnie z początku bardzo. Byłam niezwykle rozjuszona nowonarodzoną. Często zabijałam nie licząc się z żadnymi konsekwencjami. Nieraz musieli po mnie sprzątać i zacierać ślady. Przeszłam setki treningów, ale nadal nie mogli zapanować nad moją żądzą krwi. Potrafiłam na środku ulicy dorwać ofiarę, wypić jej krew i rozerwać ją na strzępy. Marek i Kajusz próbowali przekonać Aro, że trzeba mnie zabić, bo ich wydam, ale on im na to nie pozwolił. Powiedział, że niedługo mój amok się skończy i stanę się przydatna. Zawsze mnie bronił. Nawet jak zrobiłam coś bardzo głupiego. Niestety nie miał racji. Moje wariactwa trwały jeszcze dziesięć lat. Zmieniło mnie dopiero przybycie Carlisle’a Cullena. To bardzo mądry wampir, z odpowiednim podejściem do swojego jestestwa. Jedyne co mnie w nim dziwiło to jego niechęć do ludzkiej krwi, pił tylko zwierzęcą. Volturi też byli w szoku, ale w końcu dali spokój. Cullen nauczył mnie panowania nad emocjami i pragnieniem. Pokazał mi jak kontrolować siłę i jak wykorzystywać to, co zostało nam dane przez naturę. To dzięki niemu jestem taka jaka jestem i jaka miałam być. Aro chciał, abym zwabiała ofiary, dzięki swojej urodzie, która wzmocniona wampirzym wdziękiem stała się niezaprzeczalna. Carlisle był moim nauczycielem. Z początku to właśnie z nim chodziłam na „kuszenie”. Oczywiście nie od razu stałam się mistrzynią uwodzenia. Początki zawsze są trudne. Wielu nie przetrwało nawet trzech minut naszego spotkania. Nie potrafiłam sobie od razu poradzić z tym, że faceci dyszą i ślinią się na mój widok. Momentalnie dostawałam ataku furii i skręcałam im karki lub urywałam łby. Byłam porywcza, oj byłam. Cullen miał ze mną przerąbane z początku. Na nim także trenowałam, ale nigdy mi nie uległ. W końcu udało mi się znaleźć w sobie pokłady siły i opanowania. Szukanie zajęło mi dwa lata. Wówczas stałam się ulubienicą Trójcy. Od tamtej pory właściwie całkowicie zakończyły się polowania na ulicach Włoch.
Dostarczałam mojej rodzinie pożywienie wprost do domu. Carlisle pozostał w Volterze jeszcze kilka lat. Pomagał Aro w wielu sprawach. Niestety niewiele się o tym mówiło. Uczył się w naszych bibliotekach, szkolił nowonarodzonych. Ciągle jednak był smutny. Brakowało mu czegoś.
Raz nawet chciałam go pocieszyć, pojawiając się zupełnie naga w jego sypialni, ale uśmiechnął się tylko i podał mi szlafrok. Przegadaliśmy wtedy całą noc. Opowiedział mi o swoim dzieciństwie, o rodzinie, o ich stracie i o przemianie. Zdradził mi także przyczynę jego smutku. Obsesyjnie wręcz, pożądał rodziny. Pewnego dnia odszedł, bez pożegnania. Wiem, że znalazł to, czego szukał. Napisał książkę, a ja… A ja nadal jestem kusicielką Heidi na dworze Volturi.



Tutaj opowieść się kończy. W samą porę, bo właśnie samolot rozpoczynał lądowanie w Chicago.


Edit. Błędy poprawiłam w wersji zachomikowanej. Pierwsza część już do ściągnięcia. [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Śro 21:29, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Śro 12:02, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Cytat:
Odeszła wzdychając.


brak przecinka między wyrazami

Cytat:
Musiałem się wspomóc, aby rozluźnić mięsnie i odstresować.


mięśnie; wspomóc? może lepiej by brzmiało, że musiał się posilić?

Cytat:
Historia, którą opowiadała mi kusicielka wciąż tkwiła mi w głowie.


brak przecinka przed wciąż; Historia, którą opowiedziała kusicielka...; unika się powtórzenia 'mi'

Cytat:
Ponieważ wszyscy zawsze mówili mi, że jestem piękna postanowiłam zostać aktorką i wyjechałam do Włoch.


brak przecinka przed postanowiłam; można pominąć 'mi'

Cytat:
Nie zdążyłam niestety zrobić nic wielkiego.


może lepiej by brzmiało: nie zdążyłam niestety dokonać niczego szczególnego?

Cytat:
Byłam niezwykle rozjuszona nowonarodzoną.


rozjuszoną

Cytat:
Często zabijałam nie licząc się z żadnymi konsekwencjami.


brak przecinka przed nie licząc się

Część bardzo krótka, poznajemy historię Heidi i to w sumie tyle. Językowo gorzej niż poprzednie rozdziały, głownie przez szyk w niektórych zdaniach. Wystarczyłoby zamienić kolejność wyrazów i już byłoby lepiej. Lubię krótkie zdania, ale momentami lepiej dwa krótkie połączyć w jedno i całość wygląda przejrzyściej i bardziej czytelnie.
Ciekawi mnie, w jaki sposób los połączy Bellę i Edwarda i jak będzie wyglądać kolejna, odrębna 2 część. Super, że będzie dłuższa, bo pomysł interesujący, a jak coś wciąga, to chce się więcej i więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:43, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Nareszcie postanowiłam przeczytać coś Twojego autorstwa... Przepraszam, że dopiero teraz to robię, no ale cóż... tak wyszło Wink


Cytat:
Nazywam się Edward Masen. Mam dwadzieścia osiem lat i jestem… porąbany.Tak sądzi moja matka, Elizabeth i pewnie ma rację.

Matka myśli, że Edward jest porąbany xD rozwaliło mnie to na samym początku :D


Cytat:
I dobrze bo z takim wyglądem i kasą było mi w życiu łatwiej. Oczywiście jestem też inteligentny, to nie ulega wątpliwości.

Nie ma to jak wysoka samoocena :D chciałabym mieć choćby w połowie taką jak on :P

Cytat:
Mniejsza o nazwę, bo nie o chwalenie tu chodzi.

Wbrew pozorom Edward, co chwila się czymś chwali xD rozbraja mnie to :P

Cytat:
Owszem mógłbym napisać, że jestem cenionym i niezwykle przystojnym mężczyzną, za którym szaleją wszystkie kobiety świata i w dodatku pracuję tu, gdzie pracuję, ale co by to dało? Czy coś bym w ten sposób osiągnął?

Jak wyżej :P nie, on się nie chwali xD

Cytat:
Moi uczniowie mówili na mnie „zramolały Masen” – fajny przydomek, co?

O mój Jacobie... Edwardzie... Billu i Ericu :P po padnę :P

Cytat:
Na pierwszym roku Jessica Stanley na moje pytanie o powstanie Rzymu, odpowiedziała – „Nie mam majtek profesorze”.

Mistrzostwo świata xD tak właśnie sobie Jess wyobrażałam :P

Cytat:
Mike Newton
Rok II
Praca na historię
Temat: Miejsce, które chciałbym zobaczyć.
Najbardziej chciałbym zobaczyć Londyn i uliczne bójki angielskich kibiców.
Uważam, że to świetny sposób na poznanie miejscowej kultury.

Hahaha xD skąd Ci się biorą te pomysły? xD

Cytat:
Droga Pani Sunflower
Z dniem dzisiejszym
rezygnuję z mojej ciepłej posadki w Pani szkole,
gdyż jestem starym kawalerem bez przyszłości.
Czas coś osiągnąć. Wyruszam w podróż za marzeniami.
Edward „zramolały” Masen.

Jak kiedyś będę pracować i będę chciała odejść, to walnę podobne pismo xD

Cytat:
Carlisle Cullen „Wampiry, wilkołaki, elfy, strzygi i prostaki”.
Moja ulubiona książka. Facet twierdził, że jest wampirem i wraz z żoną i przybranymi dziećmi podróżuje po świecie, szukając stworzeń fantastycznych, a także opisywał swoje dzieje i to, w jaki sposób stworzył swoją rodzinę.

Dobre, dobre :D

Cytat:
Zadecydowałem, że resztę zobaczę z London Eye.
Okazało się to marnym pomysłem. Jak można zapomnieć, że ma się lęk wysokości? Nie trudno, jeśli jest się mną. Wystarczy być debilem. Ludzie mieli ze mnie niezły ubaw. Gapili się, pokazywali palcami, a ja siedziałem w tej „kabinie” skulony na środku i kiwałem się na boki, jakbym był psychicznie chory.

Chciałabym to zobaczyć :D jak można zapomnieć o lęku wysokości? :P Może to zrobić tylko "Twój" Edward :P

Cytat:
Przedstawił się jako Robert Patison, czy jakoś tak. Głupie nazwisko, chociaż lubię marynowane patisony, są naprawdę smaczne.

<leży i kwiczy>

Cytat:
Nękany wyrzutami sumienia, poszedłem wpłacić taką samą kwotę na konto fundacji „Dzieci Afryki”.

Szkoda, że prawie nikt nie ma takich wyrzutów sumienia i tak nie postępuje Wink

Cytat:
Zadecydowałem, że jutro adoptuję wirtualnie jakieś afrykańskie dziecko.

O mój Boże :P

Cytat:
P.S. Odłóż te lody z powrotem do zamrażarki.

Niesamowite xD

Cytat:
H: O to się nie martw, jestem na urlopie.

Ta cała rozmowa mnie rozwaliła, ale ten tekst najbardziej Wink

Cytat:
Stwierdziła, że trzeba być nie lada debilem, aby przyjechać jako człowiek do Włoch i szukać Volturi.

Fakt :P


Muszę przyznać, że bardzo mi się podoba :) zauważyłam kilka błędów, które już zostały wypisane... ale nie przeszkadzały mi w odbiorze :) piszesz ładnie i ciekawie. Co chwila się śmiałam. Niektóre teksty były po prostu mistrzowskie :D masz talent :D nie mogę się doczekać kolejnej części :D[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:47, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Wstawka jak zwykle sympatyczna. Ogólnie twoje opowiadanie ma coś w sobie, że ma się ochotę czytać dalej =)
Szkoda tylko, że dzisiejsza część była taka krótka. Mam nadzieję, iż w najbliższym czasie zamieścisz kolejny rozdział.
Zastanowiła mnie dzisiaj jedna rzecz, napisałaś że rodzice Heidi zginęli w wypadku samochodowym jakoś mi to nie pasowało żeby w tym czasie były już jakiekolwiek auta. Znalazłam, że pierwszy jako taki pojazd autopodobny skonstruowano w 1770 roku,a ona u Ciebie urodziła się w 1700r. Mnie to tam oczywiście nie przeszkadza, to w sumie twoje opowiadanie i możesz do niego wprowadzać co chcesz ważne, że miło się czyta =)
Pozdrawiam i weny, weny i jeszcze raz weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin