FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zagubione serce [Z] Epilog 17.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:57, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział VIII

Czekanie

http://www.youtube.com/watch?v=M-6S1mGAS3Y

PWE

Właśnie dojechaliśmy do szpitala. Nie mogłem otrząsnąć się z tego koszmaru. Zabrali ją na salę operacyjną. Nawet nie wiem, co jej było. Ilość krwi jaką zobaczyłem mówiła sama za siebie - nie było dobrze. Siedziałem w poczekalni. Patrzyłem na moje ręce brudne od krwi. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę. Przepełniała mnie nieograniczona ilość uczuć, które jeszcze bardziej potęgowały mój strach. Nie wiedziałem, jak do tego doszło. Nie mogłem tego ogarnąć. Czemu do tego dopuściłem? To wszystko moja wina. Chciałem najzwyczajniej się rozpłakać, jak małe dziecko, ale wystarczały mi suche krople spływające po mojej duszy i sumieniu. Byłem za wszystko odpowiedzialny. Gdyby nie ja, byłaby cała, a teraz nawet nie wiem czy przeżyje!
Nagle obok mnie pojawili się Alice i Emmett.
- Zajęliśmy się wszystkim. Newton jest na policji, ojciec Belli już jedzie.
- Wszystko będzie dobrze. - Dodała Alice. Popatrzyłem na nich nieprzytomnym wzrokiem.
- Nic nie będzie dobrze. To wszystko przez mnie.
- Co ty mówisz? To dzięki tobie ten typ jej nic nie zrobił.
- Ale ona ucierpiała i to z mojej winy! Mogłem to rozegrać inaczej!
- Nie było czasu na myślenie. Ten koleś jest chory psychicznie! On mógł ją wykorzystać i zabić! Dobrze zrobiłeś.
Alice podeszła do mnie i mocno przytuliła. Nie pomogło. Nadal czułem się winny.
Nagle do szpitala wbiegł ojciec Belli.
- Gdzie jest moje dziecko? - krzyczał, głosem przepełnionym bólem.
- Jest na sali operacyjnej. – Wyszeptałem.
- Co jej się stało? Jak do tego doszło?- Opadł na krzesło obok mnie.
- Ona... umówiła się z Jacobem na korepetycje...
- To on jej to zrobił?
- Nie. Gdy wracała do domu niejaki Mike Newton ją napadł. Chciał zg... zgwałcić.- Nie byłem w stanie wypowiedzieć tego słowa. Nie byłem w stanie dokończyć mojej opowieści. Jednak Emmett ciągnął za mnie.
- Kiedy Edward dowiedział się, że jeszcze nie wróciła pobiegł jej szukać. Ja i mój brat pobiegliśmy za nim. Znalazł ją z tym chłopakiem. Na szczęście nic jej nie zdążył zrobić. Gdy zobaczył, że Edward się zbliża pchnął Bellę na ziemię. Uderzyła się w głowę. Newton rzucił się na niego. Kiedy przybiegliśmy odciągnęliśmy go od Edwarda. On zadzwonił po karetkę, a oni na policję. Wszystkim się zajęliśmy. - Charlie nic nie powiedział. Siedzieliśmy tak w czwórkę, w ciszy czekając na jakieś wieści. Nagle ojciec Belli wyszeptał:
- Dziękuję ci Edwardzie. Uratowałeś ją.
W tym momencie podszedł do nas jakiś lekarz.
- Czy pan jest ojcem Isabelli Swan?
- Tak, to ja.
- Pańska córka miała poważny uraz głowy. Potrzebna była operacja. Próbowaliśmy zrobić wszystko co się dało, lecz niestety zapadła w śpiączkę. Nie wiemy ile to potrwa. Możliwe, że już w ogóle się nie wybudzi. – Charlie opadł na krzesło zdołowany.
- Mogło być gorzej. Zawsze przecież mogła umrzeć.- Powiedziała Alice. Charlie jęknął cicho. Wiedziałem, że to go jeszcze bardziej zdołowało. Jedno jest pewne, moja siostra nie jest dobrą pocieszycielką.
Kiedy w końcu mogliśmy ją zobaczyć wybiła druga rano. Nie mogłem na to patrzeć. Leżała nieruchomo, na jednym ze szpitalnych łóżek. Czyżbym nie miał już szansy usłyszeć jak się śmieje? Czy już nigdy nie spojrzę w jej czekoladowe oczy? Nie znałem tych odpowiedzi. Nagle odezwał się Charlie:
- Proszę, wracajcie już do waszego domu. Musicie iść do szkoły. Wasz ojciec będzie was informował o jej stanie.
- Proszę pana, niech pan też odpocznie.
- Zostanę. I tak bym nie zasnął.
Wyszliśmy w trójkę, zostawiając Charliego samego.
- Nie ma sensu iść już dzisiaj do szkoły. Nie warto się nawet kłaść. Esme i Carlisle nas zrozumieją.- To były ostatnie słowa wypowiedziane przez Alice.
Wróciliśmy do domu i bez słowa wyjaśnienia zamknęliśmy się w naszych pokojach. Położyłem się od razu do łóżka. Nawet nie wiem, w którym momencie usnąłem. Czas leciał bardzo szybko. Jasper i Rosalie siedzieli w kuchni, gdy zszedłem na dół.
- Nie powinniście być w szkole? - Zapytałem, przecierając oczy.
- Jest już siódma, mój drogi braciszku.
- Rano?
- Oczywiście, że nie. Wieczorem.
- Jak to? Przespałem cały dzień?
- Dokładnie. – Jak to się mogło stać? Niemożliwe... Dlaczego w takim razie czuję się taki zmęczony? Znałem na to pytanie odpowiedź. Po prostu moja dusza była zmęczona, więc i ciało uległo.
Po chwili Alice pojawiła się na dole. Widać było po niej, że niezbyt dobrze spała.
- Wiecie co u Belli? - Zapytała z troską w głosie.
- Carlisle mówi, że bez zmian. Mówił też, że jeśli chcemy, to możemy ją odwiedzić.
- To co, jedziemy?- To pytanie skierowałem do Alice.
- Pewnie.
Przebraliśmy się i wsiedliśmy do mojego volvo. Kilka minut później byliśmy przed szpitalem. Przeszliśmy przez zatłoczony korytarz i weszliśmy do jednej z sal.
- Dzień dobry. – powiedziała Alice do ojca Belli.
- Od kiedy pan tu siedzi? - Zapytałem.
- Nie ruszałem się stąd od wczoraj.
- Proszę wrócić do domu i się przespać. My z nią zostaniemy.
- Ale...
- Niech się pan nie martwi. Wszystko się ułoży. – Spojrzał ostatni raz na nieprzytomną Bellę i wyszedł z pokoju. Siedzieliśmy tak z Alice i opowiadaliśmy jej wszystko. Carlisle mówił, żeby dużo do niej mówić. Nawet nie wiedziałem, która jest godzina, kiedy nasz ojciec wszedł do pokoju.
- No i jak, dzieci?
- Bez zmian.
- Właśnie skończyłem zmianę. Zabierzecie się ze mną do domu?
- Ja pojadę. – Odpowiedziała Alice.
- Ja jeszcze zostanę. Poczekam, aż przyjdzie ojciec Belli.
- Dobrze, tylko pamiętaj, jutro idziesz do szkoły.
Wyszli po chwili.
Patrzyłem na jej twarz. Tak chciałem znowu zobaczyć jej uśmiech. Chwyciłem jej rękę. Zataczałem na niej kręgi kciukiem.
- Wyjdziesz z tego - szepnąłem do niej.
Przybliżyłem swoją twarz do jej dłoni, kładąc na niej swój policzek. Nawet nie wiem kiedy usnąłem. Obudziła mnie silna dłoń na ramieniu.
- Edward. Obudź się.
- Co się stało?
- Zasnąłeś. – To Charlie stał nade mną.
- To może ja już pójdę do domu?
- Wyśpij się. Przecież musisz wstać do szkoły jutro.
- Dobranoc. – To było moje ostatnie słowo. Spojrzałem ostatni raz na Bellę i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu. Zegarek wskazywał jedenastą wieczorem. Po chwili już byłem domu. Ustawiłem budzik, żeby wstać rano do szkoły. Przed położeniem się, spojrzałem jeszcze w kierunku pokoju Belli. Nie wiedziałem po co. Przecież nie mogła tam być. Usnąłem myśląc o niej.
Tak minął cały miesiąc. Krążyłem między szkołą, domem, a szpitalem. Spędzałem z nią każdą wolną chwilę. Ciągle myślałem:
Kiedy się wybudzi?
Czy w ogóle się wybudzi?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
VampiresStory
Zły wampir



Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 12:27, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

Te, Edek, nie panikuj, bo jeszcze się zapowietrzysz :D
Patrz, nareszcie skomentowałam tego samego dnia!
Charlie i Edward bardzo normalnie się do siebie odnoszą, bez żadnej nienawiści/zaniepokojenia/zaślepienia/ a nawet miłości (fuj!). Obaj zjednoczeni w bólu nad ciałem nieprzytomnej Isabelli Swan, której mózg rejestruje każde słowo... znając ją.
I dobrze, że Newton jest na policji, kurczę. Tylko... MIKE? Z MIKE'A zrobić takiego... takiego? Tego złego Mike'a? Nie widzę tego po prostu. Pheew.
Jedyne, co mogę zrobić, to życzyć weny
i szybkiego wybudzenia Belli!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vler
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrowiec Świętokrzyski

PostWysłany: Nie 21:32, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

A mi Mike bardzo pasi xD

Zawsze się ślinił na widok Belli, to i go w końcu trafiło. I tak go nie lubiłam jakoś :P Czytając książkę wyobrażałam go sobie zawsze jako wyżelowanego blondasa z trądzikiem i mętnymi oczami, fuj.

Kurczę ale z tą śpiączką to mi się nie podoba :( Jakoś tak, nie ma kto się z Edkiem kłócić, smętno :P

Mam nadzieję, że wena Ci dopisze, bo się kontynuacji doczekać nie mogę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 9:11, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział IX

Przebudzenie

http://www.youtube.com/watch?v=ChQ4oXKQXcE&eurl=http%3A%2F%2Fwww%2Etekstowo%2Epl%2Fpiosenka%2Cmaciek%5Fsilski%2Cpoki%5Fjeszcze%2Ehtml&feature=player_embedded

PWE

Miesiąc minął bardzo szybko. Byłem jak w transie. Ciągle miałem nadzieję, że gdy wejdę do sali, w której leżała Bella, zobaczę ją śmiejącą się z żartów Emmetta. Jednak ten dzień nie nadchodził.
Dzisiaj znowu wkroczyłem pełny nadziei do jej sali i kolejny raz zawiodłem się. Usiadłem obok niej i jak zawsze opowiadałem o tym co działo się w szkole. Carlisle nie miał mi za złe, że spędzam w szpitalu więcej czasu niż on. Dziwiło go, że udaje mi się pogodzić szkołę ze szpitalem. Alice często przyjeżdżała ze mną. Charlie cieszył się, że Bella ma w nas oparcie.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. O wilku mowa.
- Dobry wieczór Edwardzie. Trochę się zasiedziałeś. Wracaj już do domu.
- Tylko się pożegnam. – Odpowiedziałem powoli. Charlie wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
- Do zobaczenia mój Aniele. Zobaczymy się jutro. Zdrowiej szybko. Musisz się obudzić. Dla Charliego, dla Alice, a przede wszystkim dla mnie. Kocham cię .- Złożyłem pocałunek na jej bladym policzku i ruszyłem do drzwi. Nagle usłyszałem jakiś szmer za sobą. Spojrzałem na leżącą od miesiąca, nieprzytomną Bellę.
Budziła się! Nie wierzyłem, że w końcu zobaczę jej czekoladowe oczy. Podniosła powoli powieki. Spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem.
- Edward... – Usłyszałem cichy szept.
- Witaj wśród żywych. – Odpowiedziałem uradowany. Jej wzrok stawał się co raz bardziej przejrzysty.
- To ty. Myślałam, że znowu śnię.- To znaczy, że gościłem w jej snach? Ten fakt doprowadził mnie do totalnej euforii.
- Jak długo... tutaj leżałam?
- Ponad miesiąc.
- Jak do tego doszło?
- Nie pamiętasz?
- Nie potrafię uszeregować obrazów w mojej głowie. Czuję się, jakbym miała w sobie stertę niepoukładanych zdjęć.
- Spokojne, to normalne. Wszystko sobie przypomnisz.- Jednak słowa nie pokrywały się z moimi myślami. Modliłem się o to, by zapomniała co się stało tej tragicznej nocy.
- Mogłabym zobaczyć Charliego?
- Oczywiście. Ucieszy się, gdy zobaczy, że się w końcu obudziłaś. Po za tym będę się już zbierać. W przeciwieństwie do ciebie muszę chodzić do szkoły.
- No jasne. Dzięki, że przy mnie byłeś.
- To były przeprosiny za moje zachowanie w dzień wypadku. Wszystko potoczyło się w złym kierunku. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Już dawno to zrobiłam.
- Kamień spadł mi z serca. – Ucałowałem ją delikatnie w dłoń i wyszedłem. Podszedłem do Charliego stojącego przy automacie do kawy.
- Nie uwierzy pan co się stało! Bella się wybudziła!
- Jak? Kiedy?
- Dosłownie przed chwilą. Już z nią rozmawiałem. Teraz kolej na pana.
Charlie zapominając o kawie, pognał do sali. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Resztę wieczoru spędziłem na uśmiechaniu się. Pierwszy raz od miesiąca zasiadłem przed komputerem. Chciałem zakończyć znajomość z filigranową księżniczką. Wszystko pomiędzy mną, a Bellą układało się po mojej myśli. Kiedy wszedłem na czat z zamiarem napisania definitywnego NIE naszej znajomości, zobaczyłem, że czeka na mnie aż trzydzieści nieodebranych wiadomości. Wszystkie pochodziły od DzN. Każda podobna do siebie:

Co się dzieje? Czemu nie odpisujesz?

Coś się stało? Dlaczego mi nie odpowiadasz?

Proszę odezwij się. Czy coś jest nie tak?

Zamknąłem wszystkie witryny. Dostrzegłem, że jest dostępna. Chciałem od razu się ulotnić, ale mnie złapała.
- No nareszcie jesteś! Dlaczego cię tak długo nie było? Martwiłam się. – Pomyślałem, że jest upierdliwa jak Jessica.
- Miałem ważniejsze rzeczy na głowie.
- A można wiedzieć jakie?
- Nie!
- Widzę, że jesteś nie w sosie.- Już miałem odpisać, że przez nią mam zły humor, ale powstrzymałem się.
Po chwili znowu napisała.
- Więc, mam coś na jego poprawę. Zapraszam cię na bal wiosenny. – Na głowę upadłaś? Nigdzie z Tobą nie idę! Takie myśli kłębiły się w mojej głowie. Przypominała mi się jedna piosenka*, która oddawała cały zarys tej sytuacji.
- No to co? Gdzie się spotkamy? Wiesz, nie musisz zaprzątać sobie tym głowy. Będę ubrana w turkusową sukienkę do kolan. We włosy wepnę spinkę w kształcie muszli. Na pewno mnie rozpoznasz.
Momentalnie wyłączyłem komputer. Ta dziewczyna jest psychiczna. Nawet jej nic nie odpowiedziałem. Olałem ją kompletnie. Po za tym na bal mam już inne plany...

*(http://googaa.wrzuta.pl/audio/aYKju0aoXq2/maciej_silski-za_kare )

PWB

Byłam okropnie zmęczona. Wydawało mi się, że znowu widzę Edwarda. Śnił mi się prawie cały czas. Otworzyłam powoli oczy. Wszystko dookoła było spowite mgłą. Dostrzegłam jakąś sylwetkę obok mojego łóżka.
- Edward... - Wyszeptałam. Czyżbym znowu spała?
- Witaj wśród żywych. – Usłyszałam. To na pewno nie sen. W moim śnie Edward był smutny. Z jego oczu wylewał się smutek. Ten tutaj prawie lewitował pod sufitem z euforii.
- Myślałam, że znowu śnię. - Dalej nie mogłam pojąć co się stało. - jak długo tutaj leżałam? – Zapytałam powoli dochodząc do siebie.
- Ponad miesiąc. – odpowiedź wstrząsnęła mną. Jak to miesiąc? Co się takiego stało? Nic nie pamiętałam, przez głowę przemykały mi jedynie niewyraźne obrazy.
- Jak do tego doszło? - Spytałam licząc na odpowiedź.
- Nie pamiętasz? - Odpowiedziałam, to co myślałam. Czyli, że nic nie kojarzę z ostatniego dnia. Ostatnie co zakodowałam to kłótnia z Edwardem i spacer z Jacobem. No właśnie. Miałam ochotę zapytać, czy też mnie odwiedzał, ale stwierdziłam, że Edward źle by na to zareagował. Może Charlie mi wszystko opowie.
Dopiero teraz przypominałam sobie o nim.
- Mogłabym zobaczyć Charliego?
- Oczywiście. Ucieszy się, gdy zobaczy, że się w końcu obudziłaś. Po za tym będę się już zbierać. W przeciwieństwie do ciebie muszę chodzić do szkoły.- Będę musiała nadrobić zaległości. Przez cały miesiąc trochę musiało się tego nagromadzić. No i znowu będę miała zaległości z matematyki. Już nic nie będę rozumieć. - No jasne. Dzięki, że przy mnie byłeś.- To jedyne co zdołałam powiedzieć.
- To były przeprosiny za moje zachowanie w dzień wypadku. Wszystko potoczyło się w złym kierunku. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.- Całkiem zapomniałam o tym, że śmiertelnie się z nim pokłóciłam, że miałam przestać się do niego odzywać.
- Już dawno to zrobiłam. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Kamień spadł mi z serca. – Ucałował moją dłoń i wyszedł. Byłam w szoku. Od kiedy był taki szarmancki?
Nagle do mojego pokoju wpadł Charlie.
- Hej, Bella! Nareszcie się wybudziłaś. Gdyby nie Edward i Alice, to popadłbym w depresję.
- Jak to?
- Podtrzymywali mnie na duchu. Mówili, że wszystko będzie dobrze. Bez nich bym się załamał. Nieustannie siedzieli przy tobie. Nawet ustaliliśmy zmiany. Jednak Edward przychodził częściej niż miał zapisane w grafiku. Masz cudownych przyjaciół, Bello. Pozostałe dzieci Carlisle’a również cię odwiedziły kilka razy...
- A Jacob?
- Nie było go ani razu. Przykro mi.
- Mi jakoś nie.
- Nie męczę cię już. Na pewno jesteś zmęczona.
- Nie zaprzeczę. A ty tato wróć do domu i w końcu się porządnie wyśpij.
- Teraz już mogę. - Powiedział, podchodząc do mnie i składając pocałunek na moim czole.
- Kocham cię tato.
- Też cię kocham, córeczko. - Poczułam łzy, spływające mi po policzkach. Dawno już mnie tak nie nazywał.
Ułożyłam się na poduszce i zasnęłam z uśmiechem na twarzy.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 11:47, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Ciekawe, ciekawe... szybkie, ale nie zaskakujące...

podoba mi się sposób pisania, ale masz kilka błędów... gdzieniegdzie... nie przeszkadzają, ale mimo wszystko :)

pozdrawiam
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:40, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział X

Pomysł

PWB

Dzisiaj nastał dzień, kiedy w końcu wyjdę ze szpitala. Nie mogłam się już doczekać, aż zobaczę swój pokój. Pragnęłam stanąć przed swoim lustrem i tańczyć dopóki nie opadnę z sił. Tak dawno tego nie robiłam. W szpitalu nie pozwalano mi na to. W dodatku ciągle ktoś mnie odwiedzał. To zajrzał do mnie Carlisle, to Esme, to Alice i Rosalie. Pewnego dnia dziewczyny przyniosły stos katalogów z najnowszymi kreacjami balowymi na ten sezon. Cały dzień poświęciłyśmy na omawianie każdej kreacji z osobna. Charlie bardzo się cieszył, że wracam do zdrowia i jestem pełna sił. Pewnego razu odwiedzili mnie Emmett, Edward i Jasper. Opowiadali najśmieszniejsze wydarzenia, które zdarzyły się w ciągu całego miesiąca mojej nieobecności. Najwięcej udzielał się Jasper. Bardzo mnie to zdziwiło, bo zawsze siedział cicho. Wywnioskowałam z tego, że był dobrym obserwatorem. Zapamiętywał mnóstwo szczegółów, o których inni nie pamiętali. Z każdą opowiedzianą historią bardziej go poznawałam. Był trochę podobny do mnie.
- Zaprosiliście już dziewczyny na bal? – Zapytałam, kiedy śmiechy ucichły.
- Jakie dziewczyny?
- Nie udawajcie. Ja wszystko wiem. Wszechwiedzące oko - to moje drugie imię.
- Jeszcze nie.
- A to dlaczego? Przecież bal jest za trzy tygodnie.
- Nie pali się.
- Oczywiście. Szczególnie kiedy opowiadały mi wczoraj, że już ustawiła się do nich kolejka chętnych. - Jasper i Emmett popatrzyli po sobie i wyszli, rzucając na odchodne:
- Dzięki za info. Zobaczymy się później - zostaliśmy sami z Edwardem.
- Już kogoś zaprosiłeś?
- Oczywiście, że nie. Nawet się tam nie wybieram.
- Dlaczego? Zabłysnąłbyś na parkiecie.
- Jasne. Znam taką jedną, która mnie przebije.
- Dzięki za komplement.
- Kto powiedział, że mówiłem o tobie? - Oboje zaczęliśmy się śmiać.

Stałam tak przed domem i rozkoszowałam się świeżym powietrzem. Postanowiłam, że pierwsze co zrobię to udam się na długi spacer. Tak jak w dzień mojego przyjazdu tutaj. Weszłam do domu za Charliem. Zauważyłam, że nic nie zmieniło się od mojej ostatniej chwili w tym domu. Pamiętałam dobrze, jak wychodziłam stąd ostatnim razem. A propos pamięci, czas złagodził moją pustkę w głowie. Już nie miałam takiego mętliku. Jednak nadal nie pamiętałam, co się wydarzyło w dniu mojego wypadku.

Gdy tylko doprowadziłam się do porządku, wyszłam z domu. Może chociaż to pomoże uzupełnić moje pamięciowe luki. Ruszyłam powoli w stronę lasu.
Krążyłam miedzy drzewami, upajając się zapachem natury. Nagle dostrzegłam kogoś siedzącego na jednym z powalonych pni drzew. Podeszłam bliżej, bowiem ta sylwetka była mi skądś znana. Zdziwiło mnie, że tą osobą był Emmett.
- Co tu robisz? – Zapytał.
- To ja powinnam cię spytać o to.
- Rodzice cię nie uczyli, że nie chodzi się samej do lasu?
- I kto to mówi. Czemu tu siedzisz?
- Mam problem. Nie jestem w stanie go rozwiązać.
- Może będę mogła ci pomóc? Zawsze warto spróbować.
- No dobra. Tylko nikomu o tym nie mów...
- Tak jest, kapitanie.
- Obchodzimy z Rose w przyszłym tygodniu rocznicę naszego związku. Co mam jej dać w prezencie? Myślałem nad wszystkim. Samochód już ma. Domu jej przecież nie kupię.
- Czego ja się mogłam spodziewać. Typowy facet. Czy widzicie tylko kasę? Dziewczyna woli coś od serca, bez wydawania zbędnych pieniędzy. W tym przypadku wyjątkiem jest Alice. No ale w każdym razie, powinieneś zorganizować jakąś niezwykłą kolację.
- A miało nie być kosztownie. Wiesz ile kosztuje stolik w dobrej restauracji w Seattle.
- A czy ja coś mówiłam o knajpach w jakimkolwiek mieście?
- No to w takim razie gdzie mam ją wziąć?
- Proponuję romantyczną kolację, w świetle księżyca, przy dźwięku szemrzącej wody.
- A tak na nasz język?
- Zorganizuj jakąś kolację w niezwykłym miejscu. Na przykład takim jak to.
- Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Po za tym będzie zimno.
- Jest wiosna. Z każdym dniem robi się cieplej.
- No dobra. Jeśli się zgodzę, to pomożesz mi to zorganizować.
- Pewnie. Mam już nawet pomysł.
- W takim razie słucham.
- W dniu waszej rocznicy będziesz jej unikał. Wieczorem kiedy zrobi się ciemno zostawisz w jej pokoju liścik, żeby zeszła do kuchni. Na jednej z szafek będzie kolejny list z poleceniem, by wyszła na zewnątrz i podążyła za wskazówkami...
- Jakimi wskazówkami?
- Drogę oświetlimy setkami świeczek ustawionych w trawie.
- Ale czy one nie zgasną?
- Mogą przecież być umieszczone w szklanych naczyniach, podobnych do zniczy.
- Dobry pomysł. Co dalej?
- Kiedy przejdzie oznakowaną drogę wejdzie na tą polanę. Również wyłożymy ją całą tlącymi się świeczkami. Umieścimy je również na drzewach, aby było jaśniej. Wszystkie będą białe. Kupimy również czerwone. Je ułożymy w serce i napis KOCHAM CIĘ. Pośrodku polany będzie rozłożony koc, na którym będzie leżało jedzenie. Będziesz stał pomiędzy drzewami i w odpowiednim momencie do niej podejdziesz. Co ty na to?
- Brzmi świetnie. Pomożesz mi to przygotować?
- No pewnie. Rose na to zasłużyła. Ty również.
- Kocham cię Bello. Jesteś nieoceniona. – Czule mnie przytulił.
Nagle zza drzew dobiegł nas dźwięk łamanych gałązek. Zamarliśmy...

PWE

Bella w końcu miała wyjść ze szpitala. Trzymali ją tam jeszcze dwa tygodnie po wybudzeniu. W tym czasie często ją odwiedzałem. Śmiechom nie było końca. Nawet Jasper otworzył się nieco przed nią. Zdziwiło mnie to. Ciągle się jej przyglądałem. Chłonąłem jej uśmiech, jej radosne spojrzenie, jakbym miał jej już nigdy nie zobaczyć.
Dzisiejszego dnia nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Krzątałem się tam i z powrotem. Udawałem, że jest mi wszystko jedno, czy Bella w ogóle wróci do domu. Jednak tak naprawdę szalałem z oczekiwania. Niecierpliwiłem się bardziej z każdą upływającą sekundą. W końcu zamknąłem się w pokoju i wyglądałem przez okno, chcąc ją znowu zobaczyć.
W końcu przyjechali. Wysiadła powoli z samochodu. Zaczerpnęła powietrza do swych drobnych płuc. Na jej twarzy wykwitł mój ulubiony uśmiech. Szczerze się cieszyła, że wróciła. Weszła do domu. Zobaczyłem, że po chwili pojawia się w swoim pokoju. Potem zbiegła na dół. Dostrzegłem, że wychodzi na zewnątrz. Robiła dokładnie to samo, kiedy przyjechała tutaj. Po chwili jednak przypomniałem sobie co się stało kiedy ostatnio wyszła sama z domu. Poszedłem za nią. Poszła gdzieś do lasu. Nie mogłem jej znaleźć. Już miałem wracać, gdy dostrzegłem dwie postacie, siedzące na przewróconym konarze. Podszedłem bliżej. To była Bella i Emmett. Co oni tu robili?
- Kocham cię, Bello. – Co on mówił? A co z Rosalie? Czyżby coś ich łączyło? Nie słuchałem już ich. Zobaczyłem, że czule się przytulają. Jak mógł mi coś takiego zrobić? Pobiegłem w stronę domu, myśląc jaki Emmett jest fałszywy.
Wsiadłem w samochód i ruszyłem. W radiu leciała piosenka Rihanny- Shut up and drive.*
Dodałem gazu. Już po chwili mknąłem autostradą z magiczną liczbą sto osiemdziesiąt na liczniku.
Jak on mógł...

* [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mary _mm dnia Wto 18:48, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Śro 18:32, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Właśnie, jak on mógł?! W sensie Edzio, żeby takie pochopne wnioski wyciągać... Nieładnie, nieładnie. :) Ogólnie podoba mi się to opowiadanie. Jest tak lekko napisane, że bardzo przyjemnie się dla relaksu czyta. Ohhh, jak ja nie mogę się doczekać, aż w końcu będą razem. Na razie to oni się po prostu tylko mijają! Podoba mi się, ze tak często dodajesz rozdziały, bo mnie np. irytuje czekanie. :D
Koniec końców podoba mi się i z chcęcią będę czytać dalej. :)
Pozdrawiam, weny. :)
Wyjątkowa'


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
VampiresStory
Zły wampir



Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 19:03, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie spoileruj. Nie spamuj. Nie błagaj. Nie wrzeszcz, nie kop, nie gryź!

Ale jak Edek jedzie 180 na godzinę to nie umiem się powstrzymać... :D
I patrz, takie jedno małe zdanie, które niczego nie znaczyło w uszach Edka zabrzmiało... no, jak zabrzmiało? Jak zdrada państwowa! Czy coś.
A on przecież nawet nie... chwila, muszę zerknąć... NIE! Nie powiedział jej takiego magicznego słowa... albo dwóch, zależy jak patrzeć. No, nie powiedział jej. A teraz trafi na komisariat za łamanie przepisów, bo mu hormony buzują (no jako człowiek ma do tego prawo).
Jednym słowem- robi się coraz ciekawiej. A ja gryzę, kopię i czekam na nowy rozdział.
Żartuję. Nie gryzę.
A przynajmniej nie Ciebie. :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:26, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział XI

Rozczarowanie

PWB

Kto to był? Czyżby ktoś nas szpiegował?
- Rozpoznałeś tę osobę? - Zapytałam w nadziei, że chociaż Emmett dostrzegł nieznajomego.
- Gdzieś już ją widziałem. Miała na sobie, znajomą mi kurtkę. Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie ją widziałem.
- No nic. Trudno. - Do głowy przyszła mi postać Mike’a Newtona. Ale dlaczego? Może to on nas szpiegował? Ale czemu akurat on przyszedł mi na myśl? Nie mam pojęcia. Chyba wiąże się to z moją nieszczęsną luką w pamięci.
- Wracamy? – Usłyszałam ze strony Emmetta. Wyrwałam się z zamyślenia.
- No pewnie. Już robi się chłodno.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Po chwili już zrobiło się ciemno. Na szczęście zdążyliśmy wyjść z lasu. Inaczej zgubilibyśmy się. Rozmawialiśmy przez cały czas, śmiejąc się ze wszystkiego dookoła. Gdy dochodziliśmy do mojego domu dostrzegłam, że ktoś zmierza w naszą stronę.
- Gdzie byłaś? Szukałam cię. - Powiedziała Alice.
- Poszłam na spacer i spotkałam po drodze twojego brata.
- Z czego się tak śmialiście?
- Opowiadałem Belli jak pewna mała dziewczynka wybiegła z domu nago, bo spieszyło jej się do centrum handlowego...
- Mam powiedzieć Belli co zrobiłeś, gdy ci się spieszyło do łazienki?
- No dobra. Podaję się.
- Dlaczego poszłaś do mnie do domu? - Włączyłam się w rozmowę.
- No właśnie, bym zapominała. Dzisiaj śpisz u nas.
- Jak to?
- Poprosiłam Charliego żebyś spała u nas.
- Jakiego argumentu użyłaś?
- Powiedziałam, że mamy zaległości towarzyskie jak i szkolne.
- Uwierzył ci?
- A dlaczego miał by nie uwierzyć?
- No nie wiem, może ze względu na twoją porywczą osobowość?
- Sugerujesz coś?
- Oczywiście, że nie.
- Dziewczyny! Spójrzcie na zegarek...
- Obie go nie posiadamy.
- To w takim razie was uświadomię. Jest już późno. Zanim zabierzecie potrzebne rzeczy minie północ. Pospieszcie się! - Emmett ruszył w stronę swojego domu.
- No to idziemy cię spakować. - Usłyszałam głos Alice.
Wkroczyła do mojego domu i pognała do sypialni. Nawet nie zdążyłam wyjść po schodach, kiedy Alice pojawiła się na korytarzu ze spakowaną torbą.
- Możemy iść.
- Nawet nie wiem co wzięłaś.
- Dowiesz się później. A teraz chodź, bo się spóźnimy.
- Na co?
- Na kolację, złociutka.
Prawie biegiem dotarłyśmy do domu Cullenów. Drzwi otworzył nam Jasper. Weszłyśmy do jadalni. Esme przyszykowała wiele potraw. Rosalie już siedziała z Emmettem przy stole. Po chwili wszyscy dołączyliśmy do nich. Jedna rzecz mnie zmartwiła - brakowało Edwarda. Zdziwiło mnie to, przecież on nigdy się nie spóźniał...

PWE

Mknąłem autostradą nawet nie spoglądając na zegarek. Wiedziałem, że jest już późno. Powinienem być na kolacji. Tylko jak ja spojrzę na Emmetta? Nagle w mojej głowie pojawiła się myśl: może to nie było tak?
Mój nastrój się pogarszał. Już niczego nie byłem pewien. Na dodatek niesamowicie się rozpadało. Kiedy strugi deszczu obijały moje volvo w radiu usłyszałem piosenkę DMX- The Rain.* Czy to tylko zbieg okoliczności? Szczerze w to wątpię.
Postanowiłem wrócić. Zmieniłem kierunek jazdy i pognałem do Forks.

*http://staffu.wrzuta.pl/audio/6sOcIEe0CaP/dmx_-_the_rain

PWB

Czemu Edwarda nie ma? Przesiedziałam już tutaj pół godziny, a jego nie ma. Alice do niego dzwoniła. Nie odbierał. Co mu się stało? Carlisle i Esme są zmartwieni. Czy w ogóle ktoś wie co się stało?
Nagle usłyszałam dźwięk wyłączanego silnika. Po chwili moim oczom ukazał się Edward.
- Czy coś się wydarzyło? - Zapytał go Carlisle.
- Nie - Spojrzał na mnie przelotnie dziwnym wzrokiem. Nie potrafiłam go rozszyfrować. Nie czekając na odpowiedź Carlisle’a poszedł do siebie do pokoju. Coś musiało się wydarzyć, tylko co?

PWE

Wbiegłem do domu. Byłem przekonany, że wszyscy będą ciekawi gdzie zniknąłem. Wszyscy siedzieli w jadalni. Spojrzałem po ich twarzach. Nagle dostrzegłem zdziwioną twarz Belli. Co ona tu robiła? Nie wysilałem się nawet odpowiedzieć mojemu ojcu. Powiedziałem tylko lakoniczne „nie” odpowiadając na każde spojrzenie ze strony mojej rodziny. Z ich twarz wyczytałem wszystko. Pognałem do swojego pokoju. Nie miałem ochoty wyjaśniać im wszystkiego. Po chwili do mojego pokoju wbił Emmett. Nawet nie zapukał, jak na niego przystało.
- Co ci odwaliło?
- Do mnie mówisz, wyrodny bracie?
- A niby do kogo? Esme urządziła specjalną kolację, aby powitać Bellę, a ty wszystko psujesz. Co ja ci takiego zrobiłem?
- Kto się obściskiwał z Bellą w lesie? O tym już nie wspomnisz?
- Nie ma o czym. Po prostu ją przytuliłem, w geście podziękowania.
- A niby w czym ci pomogła?
- W przygotowaniu rocznicy mojego związku z Rosalie.
- ...
- I co zatkało kakao? A coś ty myślał, że ci zabiorę Bellę? Nie martw się, jest twoja. No może nie do końca. Zostaje jeszcze taki jeden.
- Kto?
- Niejaki Jacob Black. Ale spokojne się go pozbędziesz. Jak by co masz moje wsparcie.
- Sorry za to, że cię oskarżałem bezpodstawnie.
- Nic się nie stało. Ja też był bym wściekły gdybyś wyszedł z pokoju Rosalie w samym ręczniku koło pierwszej w nocy.
- To nie to samo...
- Jak to nie? To samo, tylko nieco niższy poziom wtajemniczenia. Dobra, skończmy już tą rozmowę. Zmobilizuj się i zaproś ją na najbliższy bal. Uważaj, bo sprzątną ci ją z przed nosa. Dzisiaj będziesz miał akurat okazję, bo zostaje u nas na noc.
- Gdzie będzie spać?
- W pokoju gościnnym.
- Czekaj, przecież to obok mnie!
- No właśnie. Do roboty, bracie!

PWB

Zostawiłam swoje rzeczy w jednym z pokoi i udałam się do królestwa Alice. Punktem centralnym była gigantyczna garderoba. Nie mogłam uwierzyć. Była większa niż sam pokój. Po chwili dołączyła do nas Rosalie. Opowiedziały mi wszystko, co działo się w szkole podczas mojej nieobecności. Zdziwiło mnie dlaczego wyrzucili Mike’a Newtona. Dziewczyny nie chciały mi tego powiedzieć. Siedziałyśmy i śmiałyśmy się do pierwszej nad ranem. Później odwiedziła nas Esme i stwierdziła, że muszę jeszcze się oszczędzać i że jeszcze mamy mnóstwo czasu na uzupełnienie zaległości. Wróciłam do pokoju gościnnego i położyłam się spać. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Nagle nawiedziły mnie dziwne obrazy.

PWE

Było już grubo po pierwszej. Wszyscy poszli spać. Słyszałem jak jeszcze niedawno dziewczyny zanosiły się śmiechem. Teraz w całym domu panowała druzgocąca cisza. Wyszedłem na korytarz. Nieświadomie podszedłem do pokoju, który zajmowała Bella. Uchyliłem po cichu drzwi i wszedłem do środka. Wyglądała tak ślicznie. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Zbliżyłem się do niej. Na jej twarz opadły brązowe pasemka włosów. Nagle krzyknęła:
- Edward! – Co się stało? Czy ona śniła? Podniosła powieki i spojrzała na mnie zamglonymi oczami. Usiadła na łóżku. Była zdezorientowana. Dostrzegłem, że po jej policzkach spływają łzy. Usiadłem obok niej.
- Co się dzieje?
- Już wiem co się wtedy stało. - Wyszeptała i wtuliła się w moją klatkę piersiową.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Śro 22:23, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie komentowałam chyba jeszcze tego ff-a, ale bardzo przypadł mi do gustu Wink
Lubię Twojego Edwarda i Bellę :) Cieszę się, że zdążył ją uratować i że mimo upływu miesiąca wybudziła się. Porywczy charakterek Cullena dał o sobie znać po raz kolejny, podejrzewając Emma i B. Oczywiście bezpodstawnie, ale dobrze, że wszystko sobie wyjaśnili od ręki, zamiast ukrywać urazę bez rozmowy. Teraz Bella wie, co się stało.
A Edward... :D jest słodki w tej całej swojej zazdrości Wink
Czekam na następny rozdział Wink

Życzę czasu i weny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:36, 17 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział XII

Sen

PWB

Stałam na skrzyżowaniu znajomych mi ulic Forks. W oddali zobaczyłam dwie osoby. Jedną z nich byłam ja, a drugą Mike Newton. Powiedział coś. Rzuciłam się do ucieczki. Złapał mnie. Pociągnął w jakiś zaułek. Podążyłam za nimi. Co się działo? Podeszłam do nich. Przyparł mnie do muru i powiedział:
- Dzisiaj będziesz moja. - Co on mówił? Jak to się mogło stać? To niemożliwe. Przecież to wydarzenia z dnia mojego wypadku! To dlatego leżałam w szpitalu. Chciałam coś zrobić, ale nikt mnie nie widział. Mogłam się tylko przyglądać, jak prawdziwa ja zostaje zgwałcona. Nagle zza rogu wyłoniła się jakaś postać. To Edward biegł ku nam. Mike rzucił się na niego. Popchnął mnie na ziemię. Upadłam.
Obudziłam się zlana potem. Łzy ciekły mi po policzkach. Rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Po chwili dopiero dostrzegłam schylającego się nade mną Edwarda.
- Co się dzieje? - Zapytał. Dopiero teraz wróciłam do rzeczywistości. Przecież byłam w domu Cullenów.
- Już wiem co się stało. - Wyszeptałam. Byłam wstrząśnięta. Nie mogłam się uspokoić. Przytuliłam się do Edwarda. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o moim śnie. Objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Powoli się uspokajałam.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - Zapytałam, robiąc po każdym słowie pauzę.
- Wiedziałem jak zareagujesz. Utrata pamięci była świetnym rozwiązaniem. Liczyłem na to, że nigdy się nie dowiesz, co się tak naprawdę stało.
- Nie jestem pewna, czy takie świetne to rozwiązanie. Jednak wolę być w pełni świadoma.
- Teraz już to wiem.
- Dziękuję. - Wyszeptałam, wdychając zapach jego koszulki.
- Za co?
- Za wszystko - za to, że mnie uratowałeś, siedziałeś przy mnie w szpitalu, że jesteś przy mnie teraz. Jesteś świetnym przyjacielem.
- Tak postępują prawdziwi przyjaciele.
Nagle odepchnął mnie delikatnie od siebie. Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Muszę już iść.
- Proszę, zostań ze mną. Nie usnę już.
- Dla ciebie wszystko. – Położyłam się na łóżku, a on dołączył do mnie. Objął mnie ramieniem. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Po chwili usnęłam.

PWE

Obudziłem się w nieswoim łóżku. Nie wiedziałem gdzie jestem. Poczułem, że ktoś leży obok mnie. Bella. Przypomniałem sobie wszystko co działo się w ciągu wczorajszego wieczoru. Nie wiedziałem jak odbierać tą noc. Bella jeszcze spała. Zszedłem powoli z łóżka, tak by jej nie obudzić. Na palcach doszedłem do drzwi. Wyszedłem na korytarz. Ruszyłem w stronę swojego pokoju. Gdy otwierałem drzwi ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął do środka.
- Widzę, że poszedłeś na całość, stary. - Wyszeptał Emmett.
- Nie, to wszystko nie tak.
- Jasne. Myślisz, że jestem taki głupi?
- My się nawet nie całowaliśmy.
- Co ty gadasz?
- Po prostu wczoraj wieczorem poszedłem do jej pokoju, żeby zobaczyć czy już śpi. Ona się obudziła. Śnił jej się wypadek. Zobaczyła wszystko, czego nie pamiętała. Była roztrzęsiona. Przytuliła się do mnie i poprosiła, żebym z nią został.
- Tylko tyle?
- W sumie to tak.
- Zawiodłem się na tobie.
- Ale ja na sobie nie.

PWB

Obudziłam się dosyć późno. Edwarda już nie było. Byłam mu wdzięczna, że został ze mną w nocy. Wstałam z łóżka i doprowadziłam się do porządku. Zeszłam na śniadanie. Nie było jeszcze Alice i Jaspera. Wszyscy pozostali już siedzieli przy stole.
- Jak się spało? - Zapytała Rosalie.
- Dobrze. - Odpowiedziałam spoglądając na Edwarda. On też na mnie spojrzał. Lekko uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego gest. Dziękowałam Bogu, że wczorajsza noc nie zmieniła stosunków między nami.
Zjedliśmy śniadanie przy miłej rozmowie. Gdy wszyscy już zjedli wstałam od stołu i wzięłam swoją torbę.
- Dziękuję za ten mile spędzony dzień.
Pożegnałam się z każdym i wróciłam do domu. Charlie pojechał na ryby więc dom był pusty. Cały dzień spędziłam na nadrabianiu zaległości. Nawet nie wiedziałam kiedy wybiła północ. Nastawiłam budzik i położyłam się spać.
Obudziło mnie wycie budzika. Wstałam szybko i przygotowałam się do szkoły. Założyłam jeden z moich ulubionych zestawów ubrań*. Wsiadłam w moje kochane audi i ruszyłam do szkoły. Na parkingu witało mnie wiele osób. Wszyscy pytali się o moje samopoczucie i zdrowie. Zdziwiło mnie, że tyle osób jest ciekawych co tak naprawdę się stało.
Pierwsza lekcja - matematyka z Jacobem. Chciałam, żeby ta lekcja w ogóle nie miała miejsca. Niestety musiałam się z tym zmierzyć.
- Witaj najdroższa. - Usłyszałam z jego ust, gdy tylko usiadłam w naszej ławce.
- Od kiedy jestem dla ciebie najdroższa?
- Od zawsze, kochanie.
- I od kiedy mnie kochasz?
- Od momentu kiedy cię zobaczyłem. Sama dałaś mi tego dowód. Jesteśmy parą.
- Jakoś nie odwiedziłeś mnie w szpitalu ani razu, ty kochający mnie nieogarnioną miłością dupku! A po za tym nigdy nie byliśmy i nie będziemy razem!
- Co ty mówisz?
- Nigdy nie dałeś mi dowodu jak bardzo ci na mnie zależy, a miałeś wiele okazji. Z której skorzystałeś?
- Hej, to nie tak.
- Jasne. Wszystko nie jest tak jak powinno. Nigdy nie powinno dojść do tego pocałunku!
- Łamiesz mi serce.
- Nawzajem.

* [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pią 16:13, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

Bardzo dobrze Bella potraktowała Jake:D niech spada palant.
Super ff, zastanawia mnie kto jest filigranowa ksiezniczka...
Czekam i pozdrawiam:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:47, 19 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział XIII

Zaproszenie

PWE

Poniedziałek. Najgorszy dzień w tygodniu. W dodatku pierwszą lekcją była matematyka. Bella siedziała wtedy z Jacobem. Przyszedłem dzisiaj wcześniej, siedziałem w ławce i spoglądałem na Blacka. Widziałem, że chce o coś zapytać Bellę. Nawet wiedziałem o co – bal. Kiedy weszła do sali ten pieprzony kundel powiedział:
- Witaj najdroższa. - Jak mógł tak się do niej odezwać? W ogóle go nie interesowało, że leżała w szpitalu, a teraz tak mu na niej zależy. Spojrzeliśmy na siebie z Emmettem. On też przysłuchiwał się ich rozmowie. Z resztą nie tylko my słyszeliśmy wszystko. Cała klasa słyszała każde wypowiedziane przez nich słowo. Byłem ciekawy, jakiej odpowiedzi udzieli mu Bella.
- Od kiedy jestem dla ciebie najdroższa?
- Od zawsze, kochanie.
- I od kiedy mnie kochasz?
- Od momentu kiedy cię zobaczyłem. Sama dałaś mi tego dowód. Jesteśmy parą. - Co on wygadywał? Jest chyba chory psychicznie. Oni się tylko pocałowali. Jego słowa zabrzmiały jakby spędzili razem upojną noc. Tak to właśnie odebrała cała klasa.
- Jakoś nie odwiedziłeś mnie w szpitalu ani razu, ty kochający mnie nieogarnioną miłością dupku! A po za tym nigdy nie byliśmy i nie będziemy razem!
- Co ty mówisz?
- Nigdy nie dałeś mi dowodu jak bardzo ci na mnie zależy, a miałeś wiele okazji. Z której skorzystałeś? - byłem z niej dumny. Zjechała go porządnie.
- Hej, to nie tak.
- Jasne. Wszystko nie jest tak jak powinno. Nigdy nie powinno dojść do tego pocałunku!
- Łamiesz mi serce.
- Nawzajem.- W tym momencie zadzwonił dzwonek. Jacob wybiegł z klasy. Jak na lalusia przystało. Zachował się jak dziewczyna. Bella natomiast usiadła spokojne w ławce. Nie poruszyła się aż do końca lekcji. Z klasy wyszła jako ostatnia i jako ostatnia weszła na lekcję biologii. Na jej krześle leżała karteczka. Wzięła ją i usiadła. Powoli ją otwarła. Przeczytałem:

Proszę wybacz mi. Pójdziesz ze mną na bal?

Zgniotła ją w rękach i rzuciła w Jacoba, siedzącego kilka ławek dalej.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! Odpieprz się ode mnie!
Obróciła się powoli i posłała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Ten to ma tupet, co nie? - Zapytałem.
- Żebyś wiedział. – W tym momencie do klasy wszedł nauczyciel. Resztę lekcji spędziłem na wpatrywaniu się w tablicę. Gdy nastała przerwa na lunch, szybko udałem się do stołówki. Wszyscy już zajęli swoje miejsce przy naszym stoliku. Tylko Belli brakowało.
- Gdzie Bella?- Zapytałem.
- Zaraz przyjdzie. Nie może się pozbierać po tym, jak Jacob upadł przed nią na kolana i błagał o przebaczenie. – Odpowiedziała Alice.
- Kiedy to się zdarzyło?
- Gdy szłyśmy w stronę stołówki. Cała szkoła to widziała. Najśmieszniejsze było jak go zjechała. Koleś się normalnie popłakał przed nią.
- Nie wiedziałem, że on jest taki wrażliwy. - Emmett parsknął śmiechem.
Nagle dostrzegłem wchodzącą do stołówki Bellę. Nie mogła opanować śmiechu. Gdy tylko usiadła przy stoliku, popatrzyła po każdym i wybuchnęła najpiękniejszym śmiechem jaki w życiu słyszałem.
- Z czego tak się śmiejesz? - Zapytała Rosalie.
- Dalej nie mogę się pozbierać po tej aferze.
- Jaka mi znowu afera. Po prostu koleś cię zaprosił na bal.
- Jednak wolę tradycyjny sposób.
- Mi tam się podobał. Przynajmniej cała szkoła miała ubaw.
- Jasne. Teraz wszyscy wytykają go palcami.
- Sam do tego doprowadził. W końcu to on ci się narzucał. Mógł pomyśleć o tym, jak na to zareaguje cała szkoła.
- No nie wiem, czy był przygotowany na taki rozgłos jego zaproszenia.
Nagle do stołówki wbiegł Jacob. Przeszedł między stolikami, wywołując salwy śmiechu wśród pozostałych uczniów. Podążał w kierunku naszego stolika.
- O wilku mowa. Chyba znowu chce czegoś od ciebie.
- O nie! Nie mógłby już odpuścić.
- Widocznie nie...
- Witaj Bello.
- Widzę, że nie ma już najdroższej.
- Słuchaj. Proszę, Wiem, że źle zrobiłem. Powinienem bardziej się starać. Wróć do mnie. Będziemy razem szczęśliwi.
- Jake, nie było żadnych NAS. Byłeś tylko ty. Nigdy nie zależało ci na mnie. Zrozum to. Nie mam ci czego wybaczać, bo mnie nie obraziłeś, po prostu jesteś dla mnie szkolnym kolegą. Nie próbuj stworzyć NAS na siłę. Nigdy na to nie pozwolę. I nie pójdę z tobą na bal. W żadnym wypadku. W ogóle się na niego nie wybieram. A teraz już odejdź, bo zrobiłeś już z siebie dostateczne pośmiewisko.
- Ale...
- Proszę. Zostaw mnie w spokoju. Nic nas nie łączy. Korepetycje też odwołuję. Dla twojego dobra.
- Ty...Ja...My...Proszę
- Jacob, już ci to tłumaczyłam. Pogódź się z tym. - Przysłuchiwałem się taj rozmowie z widocznym rozbawieniem na twarzy. Cała stołówka zamarła i nasłuchiwała ich rozmowy. Jacob przypominał mi w tym momencie szczeniaka, któremu się mówi, żeby nie gryzł butów, a on dalej robi swoje. Miałem wrażenie, że za chwilę wybuchnę ze śmiechu. Na szczęście mały psiak odszedł już z miną obrażonego dziecka. Wypuściłem powoli powietrze, żeby się nie roześmiać. Nie udało mi się jednak. Po chwili cały nasz stolik śmiał się wniebogłosy. Niestety trzeba było wracać na lekcje. Został już tylko wf. Ruszyłem powoli obok rozmawiających Alice i Belli. Dalej obgadywały całe zajście. Rozdzieliliśmy się dopiero przy szatniach. Po kilku minutach znaleźliśmy się wszyscy na sali gimnastycznej. Mieliśmy grać w siatkówkę. Tak się złożyło, że byłem w drużynie z Bellą i Alice. Całe dwie godziny upłynęły na powiększaniu miażdżącej przewagi naszego zespołu. Najwięcej akcji wykonywałem właśnie z Bellą. Bardzo dobrze się rozumieliśmy. Ona chyba też to zauważyła. Co chwila wymienialiśmy się uśmiechami. Wf szybko zleciał. Nawet nie spostrzegłem, kiedy znalazłem się w samochodzie wraz z moim rodzeństwem. Jeszcze tylko jedno spojrzenie na kierowcę czerwonego audi. Nie miałbym nic przeciwko gdyby tak wyglądały kolejne dni. Bardzo odpowiadał mi taki układ, choć jednak czegoś brakowało.

PWB

Ten dzień był zarazem najgorszy i najlepszy w moim życiu. Najgorszy, bo Jacob ośmieszył się na oczach całej szkoły, a raczej to ja go ośmieszyłam. Najlepszy, bo spędziłam prawie cały dzień z Edwardem. Śmialiśmy się razem, współgraliśmy podczas lekcji wf, poczułam się jakoś inaczej w jego towarzystwie. W końcu się porozumieliśmy. Mogliśmy być najlepszymi przyjaciółmi. Choć jednak nie do końca mi to pasuje... Zobaczymy co pokaże los.
Gdy wróciłam do domu nie mogłam przestać się uśmiechać. Nawet Charliego to zdziwiło.
- Z czego się tak śmiejesz?
- Po prostu miałam dziwny dzień w szkole.
- Czyżby zdarzyło się coś ważnego?
- Czy ja wiem. Powiedziałabym raczej, że pewna osoba ciągle dawała znać o sobie.
- Mógłbym usłyszeć całą historię?
- Pewnie... - Opowiedziałam mu wszystko co się zdarzyło dzisiejszego dnia. Śmialiśmy się razem, siedząc w naszej kuchni. Niepostrzeżenie wybiła jedenasta. Poszłam do swojego pokoju. Cały ten dzień strasznie mnie zmęczył. Spojrzałam jeszcze tylko na wyświetlacz komórki... No nie...

Bello ja tego tak nie zostawię. Ja wiem co do mnie czujesz. Nie musisz udawać. Po prostu musisz zaakceptować to uczucie...

O czym on pisze? W ogóle skąd ma mój numer? Mam już go dość. Czy nie może się odczepić? Spojrzałam w okno naprzeciwko mojego. Zobaczyłam w nim Edwarda. Posłałam mu smutny uśmiech i wskazałam na telefon. Podszedł do okna i otworzył je na oścież. Zrobiłam to samo. Usiadłam na parapecie, a on stanął na balkonie.
- Co tam słychać? Jeszcze nie dał ci spokoju?
- Jak myślisz? Zdobył skądś mój numer komórki i teraz wysyła mi setki sms-ów.
- Mówiłem, że lepiej z nim nie zadzierać.
- Jednak Alice dobrze mówiła, że znasz się na ludziach.
- Co do tych rzeczy się nie mylę.
- Następnym razem, kiedy będę chciała się do kogoś zbliżyć, to zapytam cię o radę.
- Pewnie. Tylko mnie przed tym uprzedź. Muszę określić jakąś stawkę wynagrodzenia.
- Dla mnie będzie po sąsiedzku sto procent zniżki.
- Chciałabyś. Jak będę dawać zniżki to się długo nie utrzymam w tym biznesie.
- To w takim razie bez zniżek, ale za ładne oczy.
- Chyba żartujesz. Tak to jeszcze szybciej splajtuje.
- Nie doceniasz się.
- Wiesz, za bardzo optymistycznie patrzysz na życie.
- Już tylko to mi zostało. Pomyśl, że gdybym była pesymistką już dawno bym skoczyła z mostu lub się powiesiła.
- Dobra, skończmy już ten temat bo schodzimy na grząski teren.
- No jasne. Zawsze uciekasz od trudnych tematów?
- Staram się, choć nie zawsze mi wychodzi.
- Nie myślałam w ten sposób o tobie.
- A co myślałaś?
- Uważałam, że otaczasz się nieprzeniknionym murem i ukrywasz prawdziwego siebie. Myślałam, że rozwiązujesz swoje problemy przed ich spotęgowaniem. Nie przypuszczałam, że jesteś tchórzem.
- Nie jestem nim.
- Udowodnij. - Nagle wstał, przeszedł przez barierkę i skoczył w moje okno.
- Co ty robisz? - Krzyknęłam. Wylądował na ziemi w moim pokoju, strącając mnie z parapetu. Leżeliśmy tak razem.
- Nie o taki rodzaj tchórzostwa mi chodziło. - Wstał i pomógł mi się podnieść. - I jak teraz wrócisz? - Jeszcze nie wiem. Raczej tą samą drogą.
- Nie rób tego. Jeszcze coś ci się stanie. - Złapałam go za ramię i pociągnęłam do siebie.
- Nie wiedziałem, że się o mnie martwisz. - Spojrzał w moje oczy. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Mój uścisk zelżał. Skorzystał z tego i wyskoczył przez okno.
- Jeszcze zdążymy szczerze porozmawiać. - Powiedział zamykając za sobą drzwi balkonowe. I znowu zostawił mnie z niczym.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Sob 11:26, 19 Wrz 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział Wink

Dziękuję Ci za niego :) Za tego Edwarda i za to, że Bella pojechała tak Jake'a.
Mam nadzieję, że kundelek sobie w końcu odpuści :)
NO i Ed zbierze się na odwagę by zaprosić ukochaną na bal :D

Weny i czasu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Sob 17:41, 19 Wrz 2009 Powrót do góry

ech, dzis znalazlam ten ff i nie zaluje zadnej minuty spedzonej na czytaniu tego cudenka :)

uwielbiam belle jako osobe o silnym charakterze, optymistke i co najwazniejsze zero uzalania sie nad soba. czy moze byc cos piekniejszego? :D

taka fajna zgrana paczka cullen-swan, to jest to co lubie. edward, coz mimo wszystko tchorz i len, powinien zawalczyc o bells, wyznac jej milosc i zaprosic na bal. przynajmniej mam nadzieje, ze tak bedzie :P

i jescze ten jake, cos mi sie znaje, ze latwo nie odpusci...

pozostaje mi zyczyc weeeny i czekac na kolejny rozdzial, pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bella100011
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:57, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Opowiadanko cud miód i orzeszki. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Życzę weny i niech miłość Edwarda i Belli się rozwija! Pozdrowienia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:58, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział XIV

Wspomnienia

PWE

Wyskoczyłem. Każda komórka mojego ciała lgnęła do niej jak magnes. Nie mogłem się opanować. W innym przypadku rzucił bym się na nią. Tak było lepiej. Wróciłem do swojego pokoju i przyglądałem się, jak Bella kładzie się spać. Chwilę później sam poległem w boju z sennością.
Obudziły mnie dziwne wstrząsy.
- Edward! Obudź się!- To Jasper stał nad moim łóżkiem i potrząsał mną.
- Co się dzieje?
- Zaspałeś. Wszyscy już pojechali do szkoły.
- Z kim?
- Rosalie wzięła swoje BMW. - Spojrzałem na zegarek. Powinienem być już w szkole pół godziny temu.
- Nie ma czasu. Zbierajmy się.
Wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki. Przed zamknięciem drzwi krzyknąłem:
- Czekaj na mnie w garażu. Będę z pięć minut.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Po upływie umówionego czasu stanąłem przed swoim srebrnym volvo.
Wsiedliśmy do środka i pognaliśmy do szkoły. Pierwsza lekcja prawie się skończyła. Nie było sensu wchodzić do klasy na dziesięć minut. Spędziliśmy z Jasperem ten czas na miłej rozmowie. Już dawno z nim tak nie rozmawiałem. Niepostrzeżenie zadzwonił dzwonek i tłumy wylęgły na korytarz. Nagle obok nas zmaterializowała się Alice.
- Widzę, że śpiąca królewna w końcu wstała.
- Znowu zaczynasz. Tobie się nigdy nie zdarzyło zaspać?
- Oczywiście, że tak, ale nie w ważnych dniach.
- Niby lekcje są ważne?
- Kto tu mówi o szkole? Raczej chodziło mi o pewną osobę.
- A ty znowu o jednym. Zamieniasz się w Emmetta.
- O kim gadacie? - Usłyszałem cichy głos tuż za sobą. Bella pojawiła się obok mnie. Tłum na korytarzu zelżał trochę, więc udaliśmy się do swoich klas. Poszedłem z Bellą do pracowni biologicznej. Gdy weszliśmy do środka, zaskoczył mnie pewien widok. Na naszej ławce leżał wielki bukiet czerwonych róż. Nie trzeba było nic mówić. Jacob. Popatrzyliśmy po sobie. Że też on jeszcze nie odpuścił. To zaczęło się robić wkurzające. Powoli podeszliśmy do ławki zaścielonej szkarłatnymi kwiatami. Oczywiście przywiązany był do nich liścik. Bella odwiązała go i przeczytała. Potem rzuciła w moje ręce.

Moje serce więdnie bez ciebie,
jesteś jedyną gwiazdą na mym niebie,
moje życie bez ciebie nie jest nic warte,
nie pozwól by me serce wciąż było rozdarte.
Wybacz te zagrania, bezmyślne czyny,
to był błąd, wszystko bez przyczyny.
Ból zaciera słowa przeze mnie pisane,
nie dowiesz się tego co nieznane,
dlatego proszę poznaj mnie,
a ja dam tobie poznać się.
Jake

PWB

Co on znowu wymyślił? Czy po prostu nie może zostawić mnie w spokoju? Rzuciłam kartkę do Edwarda. Niech to przeczyta. Złapałam bukiet i wyrzuciłam go do kosza. Zrobiłam to bardzo powoli, żeby każdy włącznie z Jacobem zobaczył co o nim sądzę. Wróciłam do ławki.
Usiadłam spokojnie. Edward co chwilę przenosił swój wzrok z kartki na mnie. Też chyba go to zdziwiło.
- Widzę, że mamy tu poetę. - Odezwał się po chwili milczenia.
- Już tego nie wytrzymam. Nie mam pojęcia co tak na niego podziałało. Przecież my się tylko pocałowaliśmy.
- To akurat wiem. Może trzeba było nad tym wcześniej pomyśleć.
- Znowu radzisz mi po pojawieniu się problemu. Też już mnie zaczynasz wkurzać.
- W takim razie już mnie nie usłyszysz.
- Hej. Tylko żartowałam. Niby z kim będę obgadywać Jacoba?
- ...
- Jak chcesz. To były ostatnie moje słowa skierowane do twojej osoby. - Odwróciłam się do niego plecami. Resztę lekcji nie odzywaliśmy się do siebie. Mimo to nie krążyły między nami jakiekolwiek negatywne uczucia. Dobrze było mi z tą ciszą. Jednak nadal czułam na sobie świdrujący wzrok Jacoba. Tylko to psuło mi humor. Rozmyślałam tak przez całą godzinę.* Dzwonek. Angielski. Dzwonek. Lunch. Wszystko to minęło w bardzo szybkim tempie. Nawet nie spostrzegłam, kiedy znalazłam się pomiędzy moimi przyjaciółmi na stołówce. Śmiali się z czegoś. Tylko ja siedziałam smutna, rozmyślając o moim życiu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że pogubiłam się w swoich myślach. Przyłapałam się na obserwowaniu Edwarda. Poczułam się, jakbym siedziała z boku. Nie słyszałam co mówią i z czego się śmieją. Nikt na mnie nie patrzył. Byłam niewidoczna - bezbarwna. Nie pasowałam tutaj. Gdy widziałam ich uśmiechnięte twarze, przypomniałam sobie jak moja mama się kiedyś śmiała. Myślałam o niej przez cały czas, ale teraz ta myśl się nasiliła. Momentalnie łzy pociekły mi po policzku. Nie szlochałam. Po prostu słone krople spływały po mojej twarzy. Powoli wstałam i ruszyłam do wyjścia. Omijałam kolejne stoliki. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Nagle pojawiła się obok mnie Jessica.
- Widzę, że się załamałaś po tym incydencie z Jacobem.- Ryknęła na cały głos. Jej „świta” w postaci Lauren, Victorii i Angeli ryknęła śmiechem. No, nie całkiem, Angela uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. Lubiłam tą dziewczynę. Nie powinna się zadawać z Jessicą i resztą. Z kamienną twarzą ruszyłam dalej. Królowa Jessie trochę się zdziwiła, kiedy nic sobie nie robiłam z jej obelg. Już byłam przy drzwiach. Łzy nadal toczyły się po mojej twarzy. Nie było we mnie nawet krzty uczuć. Byłam pusta. To był mój sposób na ból. Poszłam prosto przed siebie. Oparłam się o jedną ze ścian budynku i osunęłam się na ziemię. Spoglądałam na ludzi przechodzących przez dziedziniec. Wszyscy byli tacy zadowoleni i uśmiechnięci. Nie widziałam żadnej smutnej osoby. No tak, przecież ich nic złego nigdy nie spotkało. Uważają, że życie jest takie łatwe, proste i przyjemne. Sami nie wiedzą jak się mylą. Nagle ktoś usiadł obok mnie i objął ramieniem. Byłam pewna, że to Edward lub Alice. Zaciągnęłam się powietrzem, próbując bez odwracania głowy poznać tę osobę. Ten zapach nie przypominał żadnego z rodziny Cullenów...

* http://www.youtube.com/watch?v=jIan7XFr3lQ – muzyka do tej sceny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Wto 19:10, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

dziękuję Ci za dodawanie tak szybko rozdziałów Wink

Pomiędzy B&E zaczyna się wszystko układać. Ciągnie ich do siebie i zaczynają już zdawać sobie z tego sprawę, że zależy im na tej drugiej osobie w pewien silniejszy sposób.
Ciekawi mnie strasznie kim jest ta osoba. Jake? Mike? Nie mam pojęcia w tym momencie kto to może być.

Pozostaje mi życzyć weny i czasu :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mary _mm
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:21, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział XV

Zdziwienie

PWE

Siedzieliśmy w szóstkę na stołówce. Śmialiśmy się z kawału opowiedzianego przez Emmetta. Spojrzałem na Bellę. Siedziała smutna, pogrążona w myślach. Jej twarz była nad wyraz spokojna, nieodgadniona, jednak jej oczy mówiły wszystko. Strach. Żal. Złość. Nienawiść. Nie wiedziałem co się stało. Może znowu ten kundel ją zaczepił. Nie wiedziałem tego, a nie chciałem zgadywać. Niechętnie wróciłem do rozmowy jaką toczyli pozostali. Nie wytrzymałem jednak długo. Znowu spojrzałem w jej stronę. Miałem nadzieję, że już wróciła do siebie. Niezmiernie się myliłem. Było jeszcze gorzej. Po jej policzkach spływały łzy. Nie kryła twarzy w dłoniach. Nie wstydziła się płaczu. To w niej kochałem. Nagle wstała i podążyła do wyjścia. Wszystkie pary oczu przy naszym stoliku zwróciły się w moją stronę.
- Co jej zrobiłeś? - Zapytał Emmett. Trochę mnie to zdziwiło. Byłem przekonany, że pierwsza naskoczy na mnie Alice.
- Nic. Przez cały dzień zamieniliśmy ze sobą najwyżej kilka zdań.
- To niby dlaczego tak się zachowuje?
- Skąd mam wiedzieć. Może Jacob ją wkurzył.
- Leć za nią i się dowiedz.
- Może chce zostać sama?
- Nikt nie chce być sam! - Dołączyła do nas Alice.
Wstałem powoli i ruszyłem do wyjścia. Nie mogłem jej znaleźć. Musiała gdzieś usiąść. Jest! W końcu ją znalazłem. Siedziała pod ścianą budynku szkoły. Nagle usiadł obok niej pseudo kochający pan Jacob „list miłosny” Black. Zerwała się na równe nogi i zaczęła krzyczeć:
- Zostaw mnie w spokoju. Nie rozumiesz, jak się do ciebie mówi?
- Ale kwiaty, list...
- Nic mnie one nie obchodzą. Nie potrzebuję kwiatków, które i tak zwiędną, ani listu, który nie pokrywa się z uczuciami! - Zamarłem. Stanąłem w pół drogi. Nieźle go najechała. Koleś się speszył. Wysyczał dławiąc się:
- Jak możesz zarzucać mi kłamstwo? To wszystko było szczere. Robiłem to dla ciebie.
- Gdyby zależało ci na mnie i moim szczęściu, to dałbyś mi wolną rękę, co do podjęcia decyzji. Prawda jest taka, że jesteś egoistą. Myślisz tylko o sobie. Nie patrzysz na to czy mi się to podoba czy nie, po prostu bierzesz swoje!
- Jak możesz...
- Mogę! - W tym momencie znalazłem się obok niej.
-Czy coś się stało?- Zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.
- Nic. Tylko rozmawialiśmy. Jacob obiecał mi właśnie że taka sytuacja się już nigdy nie powtórzy. - Zbliżyła się do mnie i objęła w pasie. Od razu zrozumiałem o co chodzi i delikatnie objąłem ją ramieniem. Udaliśmy się tak w stronę sali gimnastycznej.
Gdy zniknęliśmy za rogiem, Bella odsunęła się ode mnie.
- Nie masz mi tego za złe?
- Tego, że wykorzystałaś mnie do pogrążenia Jacoba? Nie, nie mam. On też mi się nie podoba. Wiesz, nie jest w moim typie.
- Bardzo śmieszne.
- No nie wiem. Nikt się przecież nie śmieje.- Oboje wybuchnęliśmy, zwijając się ze śmiechu.
Spojrzałem w jej oczy. Nie było już w nich łez.
- Dlaczego płakałaś?
- Przypomniałam sobie moją mamę.
- Lubię patrzeć jak płaczesz, ale kocham tylko twój śmiech.
Spojrzała na mnie niepewnie. Przybliżyłem się do niej, nie odrywając od niej wzroku. Skupiłem się tylko na jej oczach. Ona też przysunęła się do mnie. Zbliżyliśmy się na odległość kilkunastu centymetrów...
- Tu jesteście! - Zza rogu wybiegła Alice. - Świetna akcja z tym Jacobem. Idziemy na salę?
Niechętnie podążyliśmy za przodująca Alice. Weszliśmy na salę. Od razu do Belli podeszła Jessica „pępek świata” Stanley.
- Niezły popis. Trzeba było go jeszcze bardziej poniżyć. Ja na twoim miejscu zrównałabym go z ziemią. Przyjęłabym cię do siebie, ale bezguścia na wstępie odrzucam.
- Kto powiedział, że chciałabym dołączyć do twoich niewolników. - Prychnęła tylko oburzona, odwróciła się na pięcie i udała się w stronę szatni.
- Zuch dziewczynka. - Szepnąłem Belli do ucha.
- Wbrew pozorom nie jestem już taka mała. - Uśmiechnęła się do mnie zalotnie i podążyła do damskiej szatni.

PWB

WF. Tym razem graliśmy w popularną ostatnio piłkę ręczną. Po ustaleniu zespołów okazało się, że byłam w przeciwnej drużynie względem Edwarda. Gra zaczęła moja drużyna.
Gdy tylko zbliżyliśmy się do bramki obrona przeciwników wyszła nam na powitanie. Oczywiście mnie krył Edward. Nagle piłka dostała się do moich rąk. Skorzystałam z okazji i przeszłam do ataku. W momencie kiedy wyskoczyłam w górę mój napastnik złapał mnie, ciągnąc w dół. Zdążyłam jednak wykonać rzut. Bramka. Upadliśmy oboje na parkiet. Spojrzałam na niego. Zaśmiałam się widząc jego zdeterminowaną minę. Podniosłam się szybko i wróciłam do obrony.
Reszta meczu wyglądała podobnie. Ostateczny wynik zdziwił każdego. Remis.
Gdy tylko lekcja się skończyła, udaliśmy się do szatni. Po przebraniu się wyszłam z Alice z budynku. Poszłyśmy na parking.
- Przyjdziesz dzisiaj do nas?
- Dzięki za zaproszenie, ale chcę nadrobić zaległości. Nie ma dzisiaj Charliego, więc będę miała do tego sposobność.
- Tylko nauka, a gdzie czas na zabawę?
- Jeszcze nadejdzie. Nie mam w końcu osiemdziesiątki na karku. Do zobaczenia jutro. - Mrugnęłam do Edwarda porozumiewawczo i wsiadłam do samochodu. Uważałam, że w tym dniu zakończą się już dziwne zdarzenia. Jakże się myliłam...

Rozdział XVI

Ratunek

PWB

Wróciłam do domu. Miałam cały dzień na naukę. Postanowiłam, że na początek zorganizuję jakieś jedzenie, żeby potem nie przerywać sobie uczenia. Wszystko zaniosłam do swojego pokoju i razem z książkami rozłożyłam na podłodze. Lubiłam uczyć się w taki sposób. Uchyliłam okno, żeby wpuścić nieco świeżego powietrza. Wszystko dla lepszego myślenia. Włączyłam wieżę stereo. Usłyszałam pierwsze nuty piosenki Last Night*.
Zaczęłam robić zadania z znienawidzonej przeze mnie matematyki. Poszła mi nawet dość szybko. Potem przeszłam do angielskiego. Musiałam napisać zaległe wypracowanie. Temat: „Czemu warto pamiętać historię swojego kraju?” W ogóle mi nie pasował. Niestety nie ja wybieram tematy wypracowań. Wzięłam się do roboty. Na tym zeszło mi najwięcej czasu. Złapałam się na tym, że myślałam całkiem o czym innym. Krążyłam myślami wokół Edwarda i dzisiejszego zaproszenia od Alice. Postanowiłam, że jednak wpadnę do nich. Jak tylko skończę to przeklęte wypracowanie oczywiście.
Podczas żmudnej pracy zjadłam całe przyszykowane jedzenie. Niedobrze. W takim tempie przytyję dziesięć kilo. Po dłużącej się w nieskończoność godzinie w końcu napisałam tą pracę. Pozbierałam książki, puste szklanki i talerze. Książki schowałam do szafki. Naczynia umyłam. Przebrałam się** i pomalowałam. Standardowy, delikatny makijaż. Miałam już po dziurki w nosie tej ciszy. Brakowało mi ciągłej paplaniny Alice i dzikich żartów Emmetta. Za bardzo się przywiązałam do rodziny Cullenów. No właśnie! Muszę z Emmettem ustalić dokładny plan działania dotyczący kolacji dla Rosalie. Jestem pewna, że będzie zachwycona. Mamy mało czasu. W końcu został nam tylko tydzień. O kurczę! Za dwa tygodnie jest już bal wiosenny i nikt mnie jeszcze nie zaprosił. Pomijając oczywiście Jacoba. W takim razie chyba w ogóle nie pójdę. Musiałabym jechać na zakupy. Z Alice. Dziękuję bardzo. Raz już byłam i to mi wystarczy. Weszłam do przedpokoju. Właśnie sięgałam po swoje klucze, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi...

*( http://www.youtube.com/watch?v=IlcbrUSnSnk&feature=related – nie mogłam znaleźć oryginału, ale remix też nie jest zły)
** [link widoczny dla zalogowanych]

PWE

Siedziałem w swoim pokoju i słuchałem muzyki. Przyznam się, że to moje drugie uzależnienie, pierwszym jest oczywiście Bella. Spoglądałem co chwilę w jej okno. Leżała na podłodze z nosem w książkach. Jednak nie zgrywała się mówiąc, że będzie nadrabiać zaległości. Podczas nauki podjadała sobie, przygotowane wcześniej przekąski. Po chwili jednak pozbierała książki i sprzątnęła brudne talerze. Zniknęła chyba w łazience. Chwilę później weszła do pokoju. Przebrała się. Ciekawe gdzie się wybierała. Pożyjemy, zobaczymy. Wróciłem do słuchania muzyki. Ostatnio przerzuciłem się na rock. Moim ulubionym zespołem stał się The Offspring. Jednak dosyć często zmieniałem swoje preferencje muzyczne. Pewnie w następnym miesiącu przerzucę się na klasykę. Kto wie? Ciekawe czego słucha Bella? Już wiem, że lubi Alexz Johnson, ale czy to ona wykonuje jej ulubioną piosenkę? Nie wiedziałem. Przyrzekłem sobie, że zapytam ją o to przy naszym najbliższym spotkaniu.
Tyle rzeczy chciałbym się dowiedzieć. Mamy przed sobą jeszcze bardzo dużo czasu.

PWB
http://www.youtube.com/watch?v=Hxye7OiL6Gs

Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Byłam przekonana, że to Alice. Byłam w wielkim błędzie. Przed moimi drzwiami zobaczyłam bardzo dobrze znaną mi twarz. Wysoki chłopak, o kruczoczarnych włosach i ciemnej cerze. Ostatnimi razy bardzo mi podpadł. Jednym słowem Jacob.
- Co tu robisz? - Zapytałam nie puszczając drzwi.
- Przyszedłem przekonać cię, że na mnie zasługujesz.
- Co jeśli to ty nie zasługujesz na mnie?
- Pozwól mi o tym zadecydować.
- To jest bez sensu. Jacob! Przykro mi to mówić, ale ja nic do ciebie nie czuję!
- A ten pocałunek? Nic dla ciebie nie znaczył?
- Nie. Kompletnie nic.
- Kłamiesz. Nie wierzę ci! - Pchnął mocno drzwi. Przewróciłam się od jego siły. Wtargnął do mojego domu. Przeczołgałam się do kuchni. Ruszył za mną.
- Jacob, proszę uspokój się.
- Mam już dosyć twoich gierek! Robisz ze mną co chcesz! Wykorzystujesz, żeby mścić się na innych! Nie pozwolę na to! - Złapał za nóż leżący na stole. Podniosłam się szybko i stanęłam za stołem.
- Porozmawiajmy!
- Nie mamy o czym! - Rzucił się na mnie. Jednak zdążyłam schować się pod stół. Przeczołgałam się pod nim i rzuciłam w stronę schodów. Pobiegł za mną. Potykałam się co chwilę o jakiś stopień. Skorzystał z tego i złapał mnie za kostkę. Kopnęłam go w ramię. Nic sobie z tego nie zrobił. Spróbowałam jeszcze raz. Skrzywił się i zwolnił uścisk. Pognałam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi.
- Otwieraj, suko! - Krzyczał. Czemu akurat dzisiaj Charlie miał nocną zmianę? To tylko pech, czy przeznaczenie?
Ręce mi drżały. Zero koncentracji. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jestem w pułapce. Czemu nie pomyślałam o tym wcześniej. Przecież mogłam wybiec na pole, a nie do tego przeklętego pokoju.
- I tak mi nie uciekniesz, zdziro!- Uderzył w drzwi. Zamek nie wytrzymał. Otworzył je. Stanęłam oszołomiona nie wiedząc co zrobić. Pchnął mnie na podłogę. Trzymał w ręce ten sam nóż.
Dzisiaj pożegnam się z tym światem, pomyślałam. Już zamknęłam oczy, pogodzona z nadchodzącą śmiercią, gdy nagle usłyszałam syk Jacoba...

PWE
http://www.youtube.com/watch?v=k4hFb2A2ICc

Dalej słuchałem muzyki. Byłem ciekawy gdzie wybrała się Bella. Właśnie w tym momencie zobaczyłem, że wbiega do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Po chwili ktoś je wyważył. To Jacob. Pchnął ją na ziemię. W ręce miał nóż!
Już nie było mnie w pokoju. Zbiegłem po schodach jak torpeda. Po sekundzie już biegłem przez trawnik. Drzwi do jej domu były otwarte. Wbiegłem na górę i rzuciłem się na tego sukinsyna. Usłyszałem tylko jego syk. Spojrzałem przelotnie na Bellę. Była niesamowicie zdziwiona. Dostrzegłem w jej spojrzeniu iskierkę nadziei. Uderzyłem kundlem o jedną ze ścian. Odbił się od niej i stoczył po schodach. Zbiegłem za nim. Byłem nieziemsko wkurzony. Złapałem go i uderzyłem jego głową o podłogę. Nagle podciął mnie i runąłem na ziemię. Gorąca ciecz spływała z mojego czoła. Chytry był. Jednak to nie wystarczyło. Tłukłem pięściami na oślep, zaślepiony złością. Zwinął się z bólu. Wstał szybko i rzucił się do wyjścia, gdy tylko przestałem mojego ostrzału.
Z progu krzyknął tylko:
- Jeszcze mnie popamiętasz, Cullen! - I już go nie było. Biegł tak szybko jakby goniło go stado rozwścieczonych byków.

PWB

http://www.youtube.com/watch?v=5JwXhSdph5Q

Nie mogłam się pozbierać. Skąd Edward wiedział, że Jacob tu był? Powoli wstałam. Zeszłam po schodach zataczając się. Oboje byli w przedpokoju. Wili się po ziemi i okładali pięściami. Jednak to Edward wygrał pojedynek. Jacob zwlekł się z ziemi i pognał do drzwi. Krzyknął jeszcze tylko coś w stylu jeszcze zobaczysz, czy popamiętasz. Nie zwróciłam na to uwagi. Spojrzałam na Edwarda. Jego spojrzenie emanowało złością.
- Nic ci się nie stało? - Zapytał z troską w głosie.
- Mi nie, ale tobie chyba tak. - Dotknął krwawiącego czoła.
- To nic. - Pobiegłam do kuchni. Wzięłam czystą materiałową chusteczkę i zamoczyłam ją w wodzie. Wróciłam do przedpokoju. Nie było tam nikogo. Drzwi już były zamknięte. Pewnie Edward to zrobił. W salonie również go nie było. Ruszyłam po schodach na górę. Siedział na ostatnim z nich. Usiadłam obok niego. Złapałam jego twarz w dłonie i starłam stróżkę krwi ściekającą po jego twarzy.
- Dziękuję. - Wyszeptałam. Spojrzałam w jego oczy. Delikatnie odsunął moje ręce z jego twarzy i przyciągnął mnie bliżej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. - Wyszeptał i zatopił się w moich ustach. Ogarnęło mnie szaleństwo. Chciałam się znaleźć jeszcze bliżej niego. Mój język wdarł się do jego ust. Nie miał nic przeciwko. Całowaliśmy się jeszcze bardziej żarliwie. Zatopił swoje ręce w moich włosach. Ja uczyniłam podobnie. Nie chciałam oderwać się od niego ani na moment, ale potrzebowaliśmy odrobiny tlenu. Niechętnie rozdzieliliśmy się.
- Jeszcze raz dziękuję. - Wyszeptałam.
- To ja powinienem dziękować światu, że ciebie spotkałem. - Wstałam i udałam się do łazienki po apteczkę.
- Trzeba ci zrobić opatrunek. - Wyjaśniłam. Usiadł na łóżku w moim pokoju.
- Tylko proszę, bez żadnych plastrów z wizerunkami księżniczek.
- Bez żadnych księżniczek. Może być z Kubusiem Puchatkiem?
- Bardzo śmieszne. - Usiadłam obok niego. Odwrócił się do mnie twarzą. Zdezynfekowałam ranę i zakleiłam niewidocznym plastrem. Stanął przed lustrem oglądając moje dzieło.
- Sam Carlisle nie zrobiłby tego lepiej.
- Zostaniesz ze mną? - Spytałam. - Charlie wróci dopiero rano, a ja nie chcę być sama.
- Oczywiście. - Spojrzał na mnie z troską w oczach i uśmiechem na twarzy.
- Pozwolisz, że się przebiorę?
- Pewnie. Jestem ciekaw jak byś wyglądała w piżamie z osobliwym wizerunkiem myszki miki.
- Marzenia.
- Zawsze można pobujać w obłokach. - Udałam się do łazienki. Po chwili już wróciłam do pokoju. Edward rozłożył się na łóżku i włączył wierzę.
- Fajna muza. Masz tu dużo niezłych kawałków. - Położyłam się obok niego. Przygarnął mnie do siebie swoim ramieniem.
- Czekałem na ten dzień całe życie. - Powiedział i delikatnie mnie pocałował. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie. Póki co, ta noc musi mi wystarczyć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mary _mm dnia Pią 19:30, 25 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..

PostWysłany: Nie 20:16, 04 Paź 2009 Powrót do góry

fajnie piszesz :)

łatwo się czyta..

lubię to opowiadanie.. bardzo


:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin