FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Blask księżyca [T][Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:23, 04 Lip 2009 Powrót do góry

Ehh. Myślałam, że dłużej pobędą przyjaciółmi.
No nic.
Odcinki takie jakieś... mdłe. Wszystko pięknie, idealnie i cacy.
Ale i tak nie jest najgorzej. :)
A co do tłumaczenia, to jak zwykle poradziłaś sobie całkiem nieźle. :P Choć jeśli mam być szczera, to z Twoich dzieł (tudzież tłumaczeń) bardziej czekałam na UwW. Mam nadzieję, że tu też niedługo coś dodasz Wink
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Sob 18:58, 04 Lip 2009 Powrót do góry

Mój Jacobie przenajświętszy... Miałam trzy rozdziały do nadrobienia. I teraz wyglądam jak pomidorek. To znaczy, tak się ucieszyłam, że w końcu są razem, że aż poczerwieniałam z emocji. Wink

Niedociągnięć nie zauważyłam - autorka i tłumaczka mnie tu czarują. Na nic nie zwracam uwagi, tylko chłonę tekst. Rzadko mi się coś takiego zdarza - chyba żadne opowiadanie jeszcze w takim stopniu mną nie zawładnęło. Gratuluję. Wink

Opisy sa piękne. Erotyka lekka jest, ale opisana w bardzo delikatny sposób. Podoba mi się to.

Czekam na kolejny rozdział,

(pomidorowa) trans Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Sob 20:59, 04 Lip 2009 Powrót do góry

Napisane i przetłumaczone po prostu wspaniale. Czyta się lekko, żadnych błędów, pokochałm już to opowiadanie.
Fabuła zaintrygowała mnie. Elijah i Jacob walczą o serce Renesmee, ciekawie się zapowiada :P Będę czekać na rozwinięcie akcji pomiędzy rywalami, tak więc czekam na kolejne części.
Pozdrawiam,
MonsterCookie Wink
Gość







PostWysłany: Sob 23:57, 04 Lip 2009 Powrót do góry

Nie, dlaczego miałabym tutaj nie wchodzić?
Będę bierząco komentować co o tym i owym myślę, wolę jednak nie spoilerować, jak już ktoś to zrobił. (;

Cóż, przyznam, że ta ich "walka" o serce Renesmee mogła trwać dłużej, jak również doszukiwanie się rozwiązania. Podoba mi się wątek z ich nowym, wspólnym domkiem.
Gabrielle de Lioncourt
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 10:55, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Podobało mi się. Niedociągnięć nie znalazłam.
Już nie moge sie doczekać jak przetłumaczysz kolejne rozdziały...
Przeczytałam je, wszystkie 10, a że nie chcę spoilerować, to milczę..
Dobre tłumaczenie Wink
Życzę samozaparcia
Gabrielle


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 13:59, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałam, przezytałam i coż mogę napisać... Tłumaczonko bardzo łądne, przyjemnie się czytało, błędów żadnych nie wyłapałam ale ja nie jestem od tego Wink Nowy rozdział dla mnie też nic nowego nie wniósł - poprostu wyidealizowana sileanka - on kocha ją, ona kocha go, nad życie, na wieczność... Czekam na akcję, ktróra spowoduje reakcję!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:23, 18 Lip 2009 Powrót do góry

Latte., wiesz co, zgadzam się z Tobą, że odcinki są nieco mdłe, ale cóż zrobić? Jednak autorka musiała jakoś opisać tę ich idyllę, żeby potem Elijah miał co burzyć. :D Rzeczywiście, dość szybko przestali być przyjaciółmi, ale ten ff ma zaledwie dziesięć rozdziałów, więc akcja toczy się całkiem żwawo. A teraz mały offtopic (wybaczcie :)): napisałam sześć rozdziałów "Uwięzionej w wieczności" i na tym na razie koniec. Nie dość, że weny brak, to teraz jeszcze trudniej mi się to pisze ze względu na konieczność opisania niektórych wydarzeń i emocji Esme po stracie dziecka.
Transfuzjo moja kochana (pozwolę sobie tak do Ciebie zwrócić, mam nadzieję, że mi wybaczysz :D), jak czytam Twoje komentarze, to na twarzy pojawia mi się ogromny uśmiech (autorce też na pewno by się pojawił). Jestem w szoku, że to opowiadanie tak Ci się spodobało, że aż "zrobiło" z Ciebie "pomidorka". :D Rzeczywiście, opisy bardzo ładne, nawet te intymne sceny napisane w bardzo delikatny sposób i między innymi właśnie to mnie w tym opowiadaniu urzekło.
MonsterCookie, fabuła rzeczywiście może zaintrygować. Te dwie sfory i wpojenie... :) Czekać na rozwinięcie akcji pomiędzy rywalami nie musisz czekać zbyt długo, bo zaczyna się to już w poniższym rozdziale (to już połowa całości, więc coś się zacząć dziać musi). :)
Lannien, to w takim razie cieszę się, że będziesz zaglądać, nie spoilerując. :D Tym bardziej, że wiem, jakie to trudne, kiedy już przeczytasz oryginał, a tu musisz pisać dopiero na temat jakiegoś wcześniejszego rozdziału. :D
Gabrielle de Lioncourt, będziesz mogła porównywać moje tłumaczenie z oryginałem, skoro przeczytałaś wszystko już. :D
Ela_;) i Asha: napiszę do Was jednocześnie, bo Wasze komentarze są króciutkie (a tak na marginesie: modzi zaczęli robić porządki, więc tak na przyszłość radzę pisać dłuższe komentarze :D nie to, żebym narzekała, jak dla mnie to mogą być :D), cieszę się, że Asha ciągle śledzi to opowiadanie, a Ela zaczęła (mam nadzieję, że będziesz robić to nadal :)).
ajaczku, "czekam na akcję, która spowoduje reakcję" - bardzo fajny tekst :D. Mogę Ci powiedzieć, że taka akcja pojawi się już w tym rozdziale. :)
Pozdrawiam Was wszystkie i dzięki za komentarze. :)

A teraz, bez zbędnych ceregieli, rozdział V.

Beta: marta_potorsia (która, w przeciwieństwie do mnie, sprawdza wszystko w ekspresowym tempie :D)

***

SPIS TREŚCI

Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi

***

ROZDZIAŁ V
Goście

- Edwardzie, co się dzieje? Co słyszysz? – Bella objęła tatę ramionami, a on nieprzytomnie patrzył przed siebie. Wiedziałam, że stara się wyłapać myśli kogoś, kogo nie zna, bo inaczej nie musiałby się tak bardzo koncentrować.
- Jakieś nieznane osoby… Rozmawiają o Jacobie, Sethie i Samie. Przebyli długą drogę – powiedział Edward. Po jego twarzy poznałam, że był zaniepokojony.
- Myślą o mnie? – spytał Jake nieco zdenerwowanym, szorstkim głosem.
- Jeden z nich nazywa się Spencer. Są z Sioux…
Z ust Jacoba wydobyło się głębokie westchnienie ulgi.
- To wilkołaki z Sioux. Ich sfora liczy ośmiu członków lub coś koło tego. Właśnie od nich wróciłem. Najwidoczniej potraktowali poważnie moje zaproszenie. Bardzo zaintrygowały ich wampiry-wegetarianie.
- Och – mruknął po chwili Carlisle. – Nie stanowią żadnego zagrożenia?
- Nie – zaprzeczył Edward. – Naprawdę chcą nas tylko odwiedzić. Jeden ma na imię Elijah i chce się z nami spotkać w pokojowych zamiarach. To chyba przywódca…
- Cóż, goście zawsze są u nas mile widziani, więc wyjdźmy im na spotkanie. Kochani? – Carlisle wskazał ręką na frontowe drzwi. Pierwsi wyszli on i Esme oraz moi rodzice.
- Zapowiada się nowa impreza – odezwała się Alice z entuzjazmem i klasnęła w dłonie, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, nawet Rosalie.
- Może najpierw się z nimi spotkajmy, co? – powiedział Jasper, po czym złapał ją za rękę i oboje szybko wybiegli na zewnątrz, a tuż za nimi Em i Rose.
Jacob objął mnie mocno w talii i przycisnął do siebie.
- Wiesz, że jestem w tej chwili ogromnie szczęśliwy?
- Naprawdę? Nigdy bym na to nie wpadła – powiedziałam i zachichotałam. On także zaśmiał się donośnie. Uciszyłam go krótkim, namiętnym pocałunkiem, a potem wyruszyliśmy na plażę numer jeden, aby spotkać się z nową sforą.
Alice była bardzo szybka. Kiedy dotarliśmy na miejsce, już nazbierała niezliczoną ilość kawałków drewna na ognisko. Jeszcze nie zmierzchało, ale najwidoczniej chciała już wszystko przygotować.
Przybyło dokładnie osiem nowych wilkołaków. Sześciu z nich miało brązowe włosy i oliwkową karnację, a cera i fryzury dwóch pozostałych były uderzająco jasne. Poczułam się nieco dziwnie, widząc tych ostatnich.
- O, jaki kolor sierści mają blondyni jako wilkołaki? – spytałam Jacoba z zaciekawieniem, kiedy przyglądaliśmy się gościom z góry, stojąc na parkingu.
- Biały. Całkiem ciekawie to wygląda. Może się później przemienią, to wtedy zobaczysz.
- Byłoby świetnie! – zawołałam, może nieco zbyt entuzjastycznie.
Roześmiał się i złapał moją rękę, a potem poszliśmy prosto na plażę. Po niebie przesuwały się gęste chmury. Była to dla Cullenów idealna pora na spędzenie czasu na plaży. Cieszyłam się, ponieważ dzięki mnie zniesiono ten stary pakt zakazujący im przebywania na terenie rezerwatu. Moja rodzina uwielbiała wybrzeże.
Pierwszymi przybyszami, na których się natknęliśmy, byli Spencer, jeden z blond wilkołaków, i jego dziewczyna o imieniu Grace.
- Spencer, dobrze cię znowu widzieć – przywitał się Jacob i uścisnął go. – Ciebie też, Grace. A to moja Nessie.
Jake objął mnie w talii i delikatnie pocałował w czoło.
- Świetnie, że wreszcie możemy cię poznać. Podczas tych trzech dni spędzonych u nas Jacob mówił tylko o tobie. Ale nie wyglądacie tak, jakbyście byli tylko przyjaciółmi – powiedział z wahaniem Spencer.
- Tak właściwie to nastąpiły małe zmiany. Fazę bycia przyjaciółmi mamy już za sobą. – Jacob nie posiadał się z radości, kiedy z dumą przekazywał im te wieści.
- To wspaniale! – wtrąciła Grace ze szczerą radością.
- Spotkaliście już jakieś wampiry? – spytał Jake.
- Tak, Carlisle’a. On jest wampirem, tak? Fajnie, że tu przybyliśmy… - odpowiedział blondyn.
- Jacob! – usłyszeliśmy jakiś nieznany mi głos dochodzący z tyłu. Jake odwrócił się i pognał w kierunku, z którego dochodziło okrzyk.
- Zobaczymy się później, Nessie – pożegnał się Spencer i złapał swoją dziewczynę za rękę, a następnie oboje sobie poszli.
Nagle poczułam na ramieniu ciepłą dłoń Jacoba.
- Ness, chciałbym przedstawić ci Elijaha.
Odwróciłam się i ogromnie zaskoczył mnie widok niezwykle przystojnego mężczyzny, który stał tuż obok. Nie był tak blady jak wampir, ale z pewnością nie wychodził często na słońce. Miał mocno błękitne oczy o głębokim spojrzeniu, które lekko lśniły, chociaż niebo pokrywała gruba warstwa chmur. Nie był tak wysoki jak Jacob, ale równie muskularny, a jego ciału niewiele brakowało do perfekcji. Za pełnymi, bladymi wargami przybysza dało się zauważyć olśniewająco białe zęby.
Wpatrywał się w moje oczy, a ja z jakiegoś powodu nie mogłam oderwać od niego wzroku. Czułam się tak, jakby właśnie mnie hipnotyzował…
- Ech… Cześć – mruknęłam w końcu i wyciągnęłam rękę, aby się z nim przywitać, wciąż się na niego gapiąc.
- Cześć – powtórzył, łapiąc moją dłoń. Był ciepły, ale nie gorący, odrobinę chłodniejszy od Jacoba, jakby bladość obniżała temperaturę. Miał gładką, delikatną skórę oraz głęboki, nieco zachrypnięty głos.
W końcu udało mi się jakoś oderwać wzrok od jego oczu. Od dnia, w którym się urodziłam, nigdy nie spotkałam nikogo dla siebie atrakcyjnego, poza Jacobem rzecz jasna. Jednak teraz coś się zmieniło. Poczułam w całym ciele dziwne mrowienie, jakby ktoś potraktował mnie delikatną dawką prądu, ale natychmiast przywróciłam się do porządku. Nie powinnam się tak zachowywać…
Odwróciłam się, by spojrzeć na Jacoba. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie przemieszane ze zmartwieniem i… strach?
Nagle zorientowałam się, że Elijah wciąż trzymał mnie za rękę. Natychmiast ją cofnęłam i objęłam Jake’a w pasie. Nie wiedziałam, co w tej sytuacji powiedzieć. Na szczęście mój chłopak od zawsze był niezłą gadułą.
- No i jak ci się tutaj podoba, Elijah? – zagadnął niezbyt sympatycznym tonem, a jego głos wydał mi się dziwnie znużony. Blondyn nadal nie odrywał wzroku od mojej twarzy i dopiero po chwili ciszy wreszcie się ocknął. Nie patrzył już na mnie, tylko przeniósł spojrzenie na ziemię.
- Um… Bardzo ładnie tu… Świetnie… Słuchajcie, możemy porozmawiać później? Muszę zamienić słówko… z moim bratem – powiedział i nie czekając na odpowiedź, zaczął biec wzdłuż plaży. Zerknęłam pytająco na Jacoba.
- Co mu się stało? – spytałam bezsensownie, bo przecież nie potrafił, w odróżnieniu od Edwarda, czytać w myślach.
- Nie jestem pewien… Zachowywał się tak, jakby… jakby właśnie… - odparł Jake z przerażeniem, a jego oczy znacznie się powiększyły. Nie zdążyłam się zastanowić nad tym, co chciał mi powiedzieć, bo za naszymi plecami znienacka pojawił się mój tata.
- Nessie, muszę z tobą natychmiast porozmawiać.
- Co się stało?
Naprawdę nie miałam pojęcia, o co mogło mu chodzić. Jacob objął mnie mocno w talii, jakby wiedział już, że nadchodzą złe wieści…
- Wolałbym pomówić z nią na osobności. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko, Jake – dodał Edward ze zmartwieniem.
- Zrobił to, tak? – odezwał się mój chłopak takim głosem, jakby ktoś go torturował. O czym oni w ogóle mówili? Co i kto zrobił?
Tata skinął tylko głową i poczułam, że Jacob osunął się na kolana…
- Jake! – zawołałam gorączkowo, kładąc obydwie dłonie na jego rozpalonych policzkach. – Tato, co się tutaj dzieje?
- Elijah właśnie się w ciebie wpoił, Nessie – wyjaśnił Edward takim tonem, jakby żałował, że wyjawił prawdę.
- Co?! Ale jak?! Przecież to niemożliwe, żeby dwa wilkołaki wpoiły się w tę…
- Nie, Ness – przerwał mi. – Ta reguła dotyczy tylko jednej sfory. Dwa wilkołaki z tej samej grupy nie mogą wpoić się w jedną dziewczynę, bo rozbiłoby to drużynę, ale dwa wilkołaki z dwóch różnych sfor… Tak, to jest możliwe, a na dodatek właśnie się stało… – szepnął łamiącym się głosem.
Spojrzałam na Jacoba i dostrzegłam, że po twarzy bezgłośnie spływały mu łzy. Bez wahania żarliwie je otarłam i pocałowałam go w oba policzki oraz w czoło, ale nadal siedział zupełnie nieruchomo. Na jego twarzy malował się ogromny ból. Nie wiedziałam, co powiedzieć, a przecież coś musiałam zrobić.
- Jake, posłuchaj mnie. Kocham cię, tak? Kocham cię i jestem tylko twoja. Wszystko się ułoży. Co z tego, że Elijah się we mnie wpoił? Za jakiś czas wróci sobie do Sioux i będzie jak dawniej…
- Nie… nie będzie… On się w ciebie… wpoił i jest przywiązany do ciebie… na zawsze… - wykrztusił Jake w przerwach pomiędzy głębokim oddechami. – Jeden z nas musi… zginąć, żeby drugi…
- Zginąć? Nie przesadzaj. To nie może być aż tak poważna sprawa. Po prostu zostanie moim przyjacielem i już – starałam się go pocieszyć, ale ta sytuacja naprawdę prezentowała się tragicznie…
- Nie, to nie tak, Ness. Połączyła was silna, głęboka więź i on zawsze będzie chciał czegoś więcej niż tylko twojej przyjaźni. Zawsze będzie o to walczył. Zawsze będzie walczył… o ciebie... Zawsze… - Gdy mówił, głaskał moje włosy i plecy, a potem pocałował mnie w dłonie i nadgarstki. Zachowywał się tak, jakbyśmy za chwilę mieli zostać rozdzieleni.
- Może mógłbym z nim porozmawiać i wynegocjować… jakiś kompromis? – odezwał się cicho Edward. W ogóle zapomniałam o jego obecności.
- Spróbuj, tato.
Kiwnął głową i pobiegł w tym samym kierunku, który obrał Elijah. Kiedy zniknął w ciemnościach, z pasją wpiłam się w usta Jacoba, zapominając, że znajdowaliśmy na publicznej plaży. Odwzajemnił pocałunek z jeszcze większą mocą. Ciągle czułam łzy na jego policzkach, ale starłam się je jak najszybciej wycierać.
- Będzie dobrze, Jake. Obiecuję… – szepnęłam, ale przy ostatnim słowie mój głos się załamał. Jak mogłam mu cokolwiek obiecywać, skoro sama nie miałam pojęcia, jak to się wszystko skończy? Czy jeden z nich naprawdę musiał zginąć? Jeśli padłoby na Jacoba, z pewnością bym tego nie przeżyła… Elijah wyraźnie nie był zadowolony z tego, co się stało, więc może po prostu wyjedzie…? Tak, wyjedzie i wszystko się ułoży… Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że nasz problem tak łatwo się rozwiąże, ale kurczowo trzymałam się mojej pozytywnej myśli.
Objęci siedzieliśmy na piasku, milcząc. Nie byłam w stanie określić, ile minęło czasu przed tym, jak usłyszałam głos mamy:
- Ness, co się stało, kochanie? – Usiadła obok, serdecznie ściskając moje ramię. Przyłożyłam jej dłoń do policzka i pokazałam przebieg niedawnych wydarzeń.
- O nie… - powiedziała cicho z trwogą, spoglądając na Jacoba, ale on nie odezwał się ani słowem i nieprzytomnie patrzył przed siebie.
- Ciągle to analizuje – wyjaśniłam Belli, a ona pokiwała głową.
- Zostawię was teraz samych i poszukam twojego ojca.
Po chwili już jej nie było i znowu siedzieliśmy tylko we dwójkę. Oglądaliśmy, jak słońce chowa się za horyzontem, a gdzieś w tle słyszeliśmy donośne śmiechy. Pozostali cieszyli się pięknym wieczorem, więc najprawdopodobniej nie wiedzieli nic o tym wpojeniu. Przynajmniej na razie…
- Cześć – odezwał się nagle jakiś znajomy, niski głos. Dochodził z dość bliskiej odległości. Odwróciłam się, żeby zobaczyć przybysza. Okazał się nim Elijah, który stał w cieniu. Po chwili Jacob poszedł w moje ślady. Oczy miał już suche, ale nadal lekko zaczerwienione, podobnie jak skórę na twarzy.
- Musimy pogadać, Elijah – powiedział szorstko.
Blondyn usiadł przed nami. Jego jasna skóra lekko lśniła w blasku ogniska rozpalonego kilka metrów dalej. Kiedy spojrzał mi w oczy, wróciło dziwne mrowienie w ciele, jednak natychmiast się opanowałam, mocno łapiąc Jacoba za rękę.
- Widzisz, Jake, ja naprawdę zdaję sobie sprawę, że… Nie chciałem… to znaczy, tak nie powinno się stać, ale… stało się i teraz… - Elijah zamilkł i zaczął wpatrywać się ciemną ścianę lasu.
- I teraz spróbujesz odebrać mi moją Nessie – dokończył Jacob głosem przepełnionym bólem, jednocześnie przyciągając mnie bliżej siebie.
- Nie spróbuję ci jej odebrać – westchnął Elijah. – Dobrze wiesz, jak wygląda wpojenie. To takie… silne uczucie. Tak silne, że nie mogę go ot tak zignorować…
- Czyli będziemy tylko przyjaciółmi, prawda? – spytałam, ale blondyn tylko przygryzł wargę i nadal wpatrywał się w przestrzeń przed sobą.
- Prawda? – powtórzyłam natarczywie.
- Nie byłbym tego taki pewien – odpowiedział.
Po tych słowach Jacob zerwał się na równe nogi i zaczął szybko biec w kierunku drzew. Zdążyłam jedynie dostrzec, jak w ich cieniu przemienia się w wilka, a po chwili rozległo się głośne wycie. Chciałam iść za nim i go pocieszyć, ale Elijah od razu zgadnął, co zamierzałam. Podszedł bliżej i położył mi dłoń na ramieniu, żeby mnie powstrzymać.
- Chyba powinnaś zostawić go teraz samego.
Spojrzałam w jego oczy, które nagle wydały mi się głębokie i niebieskie jak ocean… Zmusiłam się, by odwrócić wzrok i wyrwałam się z jego uścisku.
- Nie, właśnie teraz powinnam z nim być.
Jeśli byłabym normalną, ludzką dziewczyną, Elijah bez większych problemów by mnie powstrzymał, ale na szczęście okazałam się silniejsza niż on.
Pobiegłam tą samą ścieżką, którą podążał Jake, tak szybko, jak tylko potrafiłam. Nie miałam trudności z odnalezieniem właściwej drogi, bo jego zapach prowadził mnie niczym wyraźne ślady na ziemi. Zresztą, w ogóle nie potrzebowałam żadnych wskazówek, bo dobrze wiedziałam, gdzie mógł się w takiej sytuacji udać - oczywiście do naszego domu.
Moje przypuszczenia okazały się słuszne. Gdy dotarłam na miejsce, zastałam go siedzącego w pobliżu krawędzi klifu, tam, gdzie po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Podeszłam cicho do niego i bez słowa przytuliłam do jego torsu. Automatycznie przycisnął mnie do siebie mocniej i oparł twarz o moje ramię.
- Przepraszam, że uciekłem, ale tak się wściekłem… Nie chciałem stracić nad sobą kontroli…
- Wiem – odparłam pocieszającym tonem i poczułam, że moje ramię nagle stało się wilgotne, więc Jake znowu płakał. - Będzie dobrze, kochanie…
Spojrzał mi głęboko w oczy, a w jego spojrzeniu dostrzegłam także zawziętość.
- Nie mogę cię stracić, Ness. Nie przeżyłbym tego.
- A myślisz, że ja mogłabym przeżyć bez ciebie? – odparłam stanowczo.
- Nie, ale w końcu jesteś w połowie człowiekiem…
- I co z tego? – przerwałam mu. – To nie znaczy, że kocham cię mniej niż ty mnie albo że moja miłość nie jest tak silna jak to całe wpojenie.
Jacob już nic nie kwestionował, tylko przyciągnął mnie jeszcze bliżej i zaczęliśmy się całować. Po pewnym czasie, który wydawał mi się wiecznością, musieliśmy przerwać, bo usłyszeliśmy dziwne odgłosy przypominające szeleszczenie trawy pod czyimiś stopami i łamanie gałęzi.
- Kto tam? – zawołał Jake.
Jakaś postać powoli i ostrożnie przesuwała się w naszym kierunku. Zapanowała cisza. Jak tylko tajemniczy przybysz wyszedł z cienia, natychmiast rozpoznałam w nim Elijaha. W świetle księżyca jego skóra wydawała się cudownie błyszczeć.
- Co ty tutaj robisz?! – warknął ze złością Jacob.
- Przyszedłem porozmawiać. Ja..
- Jazda stąd! Natychmiast! Nie chcemy z tobą rozmawiać! – krzyknął Jake drżącym głosem.
- Nie możesz odwlekać tego w nieskończoność – odparł spokojnie Elijah, przysuwając się bliżej. Zatrzymał się zaledwie kilka metrów od nas. Jacob wstał, pociągając mnie za sobą jak jakiś ochroniarz. Cały się trząsł.
- Powiedziałem. Jazda. Stąd. Natychmiast – wycedził z wściekłością, ale Elijah zlekceważył jego ostrzeżenie i zrobił krok do przodu. Czy on kompletnie zwariował? Jacob warknął. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby się tak zachowywał. Przeraziło mnie to…
- Uspokój się, Jake, uspokój się – ciągnął blondyn stanowczo i spokojnie. Wzbudzał respekt. Spojrzał w moją stronę i znowu musiałam szybko odwrócić wzrok. To rozzłościło Jacoba jeszcze bardziej.
- Nie gap się na moją Nessie… – wykrztusił pomiędzy nierównymi oddechami. W każdej chwili mógł się teraz przemienić. Czułam to…
Elijah kolejny raz go nie posłuchał i przez kilka następnych sekund nadal się na mnie patrzył. Jacob przestał nad sobą panować i zaczął dygotać, a potem wystrzelił w powietrze, ignorując to, że stałam tak blisko niego…
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Miałam nadzieję, że mój dotyk powstrzyma go przed przemianą w wilka, ale się przeliczyłam. Co prawda Jake chciał mnie odepchnąć na sekundę przed tym, jak podjął decyzję, jednak ja idiotycznie wciąż trzymałam go w żelaznym uścisku, więc oboje gwałtownie podskoczyliśmy. Poczułam siłę ogromną moc eksplozji, która byłaby w stanie rozerwać na milion kawałeczków, ale zanim to się stało, zostałam zepchnięta w bok przez inną siłę. Z głośnym hukiem upadłam na ziemię, przy okazji uderzając o jakąś ostrą skałę. Rozcięłam sobie ramię, a z rany obficie trysnęła krew. Wciąż pozostawałam w połowie człowiekiem, więc mogłam odnosić obrażenia i krwawić, jednak szybko powracałam do zdrowia. Moja wampirza skóra niemalże natychmiast się regenerowała. Podobnie było w przypadku tej rany na ramieniu.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Jacoba w wilczej postaci. Dostrzegłam też, że Elijah jeszcze się nie przemienił. Dziwne… Dlaczego jeszcze tego nie zrobił? Przecież Jake w każdej chwili mógł go zabić, zbytnio się przy tym nie wysilając. Ich twarze znajdowały się zaledwie kilka metrów od siebie, a oni sami krążyli wokół jakiegoś punktu…
Nagle mnie olśniło. Oni naprawdę chcieli walczyć! A w wyniku tego pojedynku jeden z nich na pewno by zginął… Musiałam natychmiast to przerwać! Nie mogłam stracić Jacoba! Ale… w mojej głowie pojawił się tez dziwny głosik, który kazał mi ratować Elijaha…
Szybko wskoczyłam pomiędzy nich. Byłam w stanie powstrzymać przed walką tylko jednego, nie dwóch, a jeśli Elijah w końcu by się przemienił, nie miałabym już żadnych szans…
Po chwili obaj zorientowali się, że zostałam ranna. Zerknęłam w dół i zobaczyłam, że skórę na nodze też sobie rozcięłam. Nawet nie czułam bólu, tylko krew skapywała na ziemię…
Jacob wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi, wilczymi oczami, w których dostrzegłam ogromne zmartwienie.
- Nic mi nie jest, Jake, nie martw się. Już się goi, nawet nie boli…
- Chyba powinnaś pojechać do szpitala – odezwał się Elijah.
Jacob natychmiast przemienił się z powrotem w człowieka.
- Tak, lepiej chodźmy do Carlisle’a, żeby cię opatrzył…
- Nie trzeba! Naprawdę nic mi nie jest – zaprotestowałam stanowczo, mówiąc szczerą prawdę.
- Co ty sobie myślałeś, przemieniając się tak blisko niej?! – zawołał znienacka Elijah ze złością. Zabrzmiało to tak, jakby strasznie się o mnie martwił. Zdziwiłam się. Przecież z nim nie byłam…
- To nie jego wina. Chciał mnie odepchnąć, ale mu nie pozwoliłam… - wtrąciłam, usiłując bronić Jake’a.
- Naucz się lepiej kontrolować! Mogło jej się stać naprawdę coś złego…
- Jak śmiesz! – Jake odbiegł kilka metrów dalej i znowu się przeobraził. Ruszył w stronę Elijaha, który nadal pozostał człowiekiem. Jacob niewątpliwie chciał go zabić, ale ja nie mogłam na to pozwolić. Jakaś tajemnicza siła kazała mi stanąć na drodze olbrzymiego wilka i obronić blondyna. Spojrzałam Jake’owi głęboko w oczy i natychmiast się zatrzymał. Pogładziłam dłonią jego pysk.
- Błagam, nie rób tego. Błagałam...
Odetchnął tak mocno, że poczułam na twarzy delikatny wiatr. Jego oczy patrzyły na mnie smutno. Po chwili się odwrócił, a po kilku sekundach zniknął w ciemności. Postanowiłam dać mu chwilę samotności, by mógł to wszystko przemyśleć.
Usiadłam na piasku. Moje rany już się zagoiły, ale w sercu nadal odczuwałam niewyobrażalnie wielki ból…


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 19:34, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Sob 11:17, 18 Lip 2009 Powrót do góry

To jest wspaniałe. Normalnie no nie wiem co napisać. Pięknie wszystko jest napisane, szybko się czyta, gratulacje dla tłumaczki Wink
Wreszcie to na co czekałam, harmonijny ład burzy Elijah. Trochę mi szkoda Jacoba, jednak zobaczymy jak to się wszystko potoczy.

Strasznie podobał mi sie koniec jak Renesmee powstrzymała Jacoba.
Niecierpliwie czekam na więcej.

Niecierpliwa MonsterCookie. :D
Asha
Wilkołak



Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^

PostWysłany: Sob 13:56, 18 Lip 2009 Powrót do góry

niezły obrót spraw.... :)
2 wilkołaki wpojone w Nessie, to jest coś :D
Ciekawe jak to się potoczy
Tylko tak się zastanawiam czy ten cały Elijah to zmiennokształtny czy coś na wzór prawdziwego wilkołaka ?
Bo w sadze Stephenie Meyer było chyba, że tylko plemnie Jacoba to zmiennokształtni, ale może się mylę albo w tym ff panują inne reguły :P
No i autorka pisała na początku, że wszystko co się nie zgadza można uznać za wytwór jej wyobraźni Rolling Eyes
no cóż, pewnie Elijah to też zmiennokształtny Wink

Czekam na kolejne tłumaczenie
Pozdrawiam :D

PS. Już pisze dłuższe komentarze bo jestem bardziej zorientowana w sprawach forum Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Czw 14:12, 23 Lip 2009 Powrót do góry

iga_s napisał:

Transfuzjo moja kochana (pozwolę sobie tak do Ciebie zwrócić, mam nadzieję, że mi wybaczysz :D), jak czytam Twoje komentarze, to na twarzy pojawia mi się ogromny uśmiech (autorce też na pewno by się pojawił). Jestem w szoku, że to opowiadanie tak Ci się spodobało, że aż "zrobiło" z Ciebie "pomidorka". :D Rzeczywiście, opisy bardzo ładne, nawet te intymne sceny napisane w bardzo delikatny sposób i między innymi właśnie to mnie w tym opowiadaniu urzekło.


Wybaczam. Widzisz, jestem po prostu wspanialomyslna. Wink

Co do odcinka... Jak zwykle, bardzo mi sie podobal. Najpierw oczywiscie ekstaza - nowy rozdzial! Yeah! Nic piekniejszego nie moglo mnie spotkac.
Przeczytalam go z zapartym tchem. Az cala dygotalam - prawie jak Jacob podczas przemiany.

Od poczatku ten Elijah mi sie nie podobal. Moze dlatego, ze nie przepadam za blondynami? W kazdym razie, jakies negatywne emocje mnie opanowaly. A kiedy dowiedzialam sie, ze wpoil sie w Nessie, to po prostu... zawrzalam. Mialam ochote mu przywalic. Widzisz, takie rzeczy ze mna wyczyniasz! Chce sie bic z bohaterami ff. To powinno byc karalne. :P
Ja chce, zeby Jacob byl z Ness! Booo! Oni musza byc razem. A kysz, maro nieczysta, Elijahu jeden!

Wielkie poklony dla Ciebie i autorki. Dla bety tez. Jeden blad zauwazylam. Rozloscilo, a powinno byc rozzloscilo.
Tyle.

Dziekuje. Jestes moim bogiem. Albo boginia. Jak wolisz :D

Przepraszam za brak polskich znakow, ale tylko takim komputerem teraz dysponuje.

pomidorowa [w dalszym ciagu] trans


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:23, 28 Lip 2009 Powrót do góry

MonsterCookie, gratulacje należą się też autorce (bo ona napisała ten tekst takim przejrzystym językiem) i becie. :) Ale to tak na marginesie. :D Jacoba rzeczywiście trochę szkoda. Teraz się okaże, ile warte są uczucia Renesmee.
Asha, Elijah to na pewno zmiennokształtny. :) A fanfiction to fanfiction. Nawet jeśli SM napisała w sadze, że tylko plemię Quileutów to zmiennokształtni, to Erin sobie dopisała jeszcze jedno plemię i już. :)
Transfuzjo, jakaś Ty rzeczywiście wspaniałomyślna! Normalnie kamień z serca. :D Dobra, a teraz na poważnie. Błąd poprawiony, a za brak polskich znaków nikt się chyba nie pogniewał. Dobrze, że to tylko ff, bo za bójkę z Elijahem mogłabyś wylądować w areszcie i kto by wtedy czytał moje tłumaczenie? :D

***

Dziękuję za komentarze i zapraszam do lektury dwóch kolejnych rozdziałów. :)

beta: marta_potorsia :)

***

SPIS TREŚCI

Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi

***

ROZDZIAŁ VI
Elijah

Elijah ostrożnie zajął miejsce obok mnie.
- Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało – odezwał się głosem przepełnionym skruchą.
- Nie, nie ma powodu, byś kogokolwiek przepraszał. To nie twoja wina. Przecież nie wpoiłeś się we mnie świadomie – odparłam, jednak w głębi duszy chciałam, żeby podjął tę decyzję z własnej woli, bo wtedy najpewniej mógłby ją cofnąć. Niestety, to tak nie działało.
- Nie wiem, czy to zmieni coś na lepsze czy na gorsze, ale musisz wiedzieć, że gdybyś nie była już zajęta… - Przerwał i chyba ostatecznie zmienił słowa, jakich chciał w tej rozmowie użyć. – To znaczy… Jest w tobie coś innego. Naprawdę ciężko to wytłumaczyć. Siła, która bije od ciebie, wydaje mi się taka…
- Nieludzka? – wtrąciłam.
- Dokładnie. Tak, jakbyś była…
- Wyjątkowa? Nieśmiertelna? – przerwałam mu znowu.
- A jesteś? – Na jego twarzy malowało się znużenie i zakłopotanie.
- Moi rodzice to wampiry, a ty rozmawiasz właśnie z pół-wampirem, pół-człowiekiem.
Na dłuższy moment zapanowała cisza. Czekałam, aż dokładnie przemyśli moje słowa. Słyszałam jego przyspieszony oddech, ale po chwili już się opanował.
- Więc… pijesz krew?
- Tak, ale jem też ludzkie potrawy. Tak pół na pół, chociaż wolę krew.
- Och – mruknął cicho i wydawało mi się, że twarz zrobiła mu się jeszcze bardziej blada niż zwykle. Bez wątpienia był w szoku.
Znowu zapadło milczenie.
- Więc… jacy ludzie… to znaczy, gdzie… - odezwał się i widziałam, że walczy ze słowami. Nagle zorientowałam się, dlaczego poczuł się skrepowany: pomyślał, że piję ludzką krew.
- Nie! To nie tak. Ja i reszta mojej rodziny nie zabijamy ludzi. Określamy się mianem „wegetarianów”, bo pijemy wyłącznie krew zwierząt.
Odetchnął krótko, jakby ktoś zdjął mu z barków olbrzymi ciężar.
- Rzeczywiście, zapomniałem, że Jacob wspominał coś o nietypowych wampirach. Wspominał też o tobie, ale nie skupiał się na twoich… preferencjach smakowych – powiedział z uśmiechem, chcąc zapewne rozluźnić atmosferę.
- O moich preferencjach smakowych? – odparłam z rozbawieniem i oboje zaśmialiśmy się z tych słów. Chociaż znałam go bardzo krótko, świetnie mi się z nim rozmawiało, prawie tak dobrze jak z Jacobem.
- To na co wolisz polować: jelenie czy lwy górskie? – spytał.
- Tak właściwie to preferuję niedźwiedzie.
- Niedźwiedzie? Poważnie? Widziałbym cię raczej z małym jelonkiem albo jakimś innym potulnym zwierzątkiem. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak stajesz na drodze potężnemu misiowi – powiedział. Na jego ustach nadal widniał radosny uśmiech, a błękitne oczy dziwnie błyszczały.
- A co, nie wierzysz, że poradziłabym sobie z niedźwiedziem? – Uderzyłam go delikatnie łokciem, na co on roześmiał się głośno.
- Naprawdę chciałbym zobaczyć, jak polujesz. Jesteś niezwykle piękna i masz taką słodką i niewinną twarzyczkę, do której zupełnie nie pasują obnażone zęby albo inne oznaki wściekłości.
Ciągle żartował, ale poczułam się nieco zażenowana na dźwięk tonu jego głosu, gdy mówił o mojej urodzie. Dziwnie było słyszeć coś takiego z ust, które nie należały do Jake’a…
Postanowiłam natychmiast zmienić temat.
- Jak to możliwe, żeby wilkołak miał taką bladą cerę jak ty?
- To tajemnica nawet dla mnie. Ja i mój brat Spencer najprawdopodobniej jesteśmy jedynymi takimi przypadkami w całych Stanach.
- Wow – mruknęłam. – Twoja skóra wydaje mi się taka… piękna… nadzwyczajna… Oczywiście jak na wilka.
Ponownie wybuchnął śmiechem.
- Dzięki.
Przez pewien czas żadne z nas nic nie mówiło.
- Kiedy Jacob w zeszłym tygodniu złożył nam wizytę – odezwał się w końcu Elijah – powiedział, że wasze relacje opierają się tylko na przyjaźni. Rozumiem, że coś się w tej kwestii zmieniło?
- Tak, zaraz po tym, jak wrócił do domu. Wszystko zaczęło się już układać, aż nagle… - Urwałam i spojrzałam na ciemny las, zastanawiając się, dokąd udał się Jake. Może jednak powinnam za nim pobiec? Ale z drugiej strony wiedziałam też, że potrzebował chwili samotności.
- To całe wpojenie jest do kitu, prawda?
- Świat jest do kitu – odparłam, uśmiechając się.
- Cały wszechświat jest do kitu. A już dla mnie bardziej do kitu być nie może.
- Dlaczego? – spytałam zdziwiona, bo w końcu to ja miałam teraz największy problem.
- Widzę, jak Jacob na ciebie patrzy, podobnie jak i ty na niego. Uczucie pomiędzy wami to coś więcej niż wpojenie. Zakochalibyście się w sobie nawet bez tej magii. Jestem wilkołakiem od czterech lat i w końcu ona też mnie dopadła… Ja… - Wziął głęboki oddech i kontynuował. - Cieszę się, że trafiłem na tak wspaniałą osobę. Wiem, że masz ogromne serce, ale wiem też, że nigdy nie będziesz ze mną w taki sposób, jaki bym tego pragnął… W sposób, jaki domaga się tego wpojenie.
Zrozumiałam jego punkt widzenia. Żadne z nas nie cieszyło się z obecnej sytuacji. Raniła ona każdego, ale nie było w tym niczyjej winy. Zatem na kogo mogłam być wściekła? Na wpojenie? Przecież nie wyżyję się na magii…
Westchnęłam i zapytałam:
- Jak długo macie zamiar tutaj zostać?
- Planowaliśmy, że przez tydzień, ale teraz… Po tym, co się stało… - Napotkałam jego spojrzenie i w mojej głowie zapanował kompletny chaos.
Kiedy zmusiłam się, by odwrócić wzrok od jego oczu, wróciły wszystkie zmartwienia, a także pojawiły się niepokojące pytania. Jakim cudem Elijah oddziaływał na mnie tak silnie? Dlaczego, patrząc w oczy Jacoba, nie czułam się tak, jakbym była zahipnotyzowana? On przecież doznawał tego uczucia, podobnie jak Bella wpatrująca się w Edwarda. I ja teraz też tak się czułam, tyle że pod wpływem spojrzenia Elijaha…
To wszystko nie miało sensu.
- Rozumiem – odezwałam się, pod wpływem impulsu łapiąc dłoń blondyna. Tak zaabsorbowała mnie ta dziwna elektryczność przenikająca moje ciało pod wpływem jego dotyku, że nie usłyszałam, jak ktoś przedziera się w ciemnościach pomiędzy drzewami. Po chwili zauważyłam znajomą, szeroką sylwetkę. Jacob wrócił.
Natychmiast do niego podbiegłam i objęłam go ramionami. Podniosłam wysoko głowę, żeby złożyć na jego ustach pocałunek, ale on zrobił to szybciej, przyciskając mnie do siebie mocniej. Elijah siedział niedaleko, ale w ramionach Jake’a całkowicie o nim zapomniałam. Tajemnicze mrowienie, które wywoływał u mnie dotyk blondyna, było niczym w porównaniu z tym, co w tej chwili wyprawiało moje serce pod wpływem bliskości Jacoba. Jego namiętny pocałunek działał ogromnie kojąco. Nie mogłam go stracić, nieważne, jak wspaniale czułam się w towarzystwie Elijaha.
- Przepraszam, Ness. Co ja sobie myślałem? – powiedział ze szczerym żalem w głosie.
- Nie masz za co przepraszać, Jake, wszystko okej. Zdenerwowałeś się…
- To mnie nie usprawiedliwia. Mogłem cię zranić albo zrobić coś dużo gorszego…
Uciszyłam go pocałunkiem, ale po chwili znowu się zaczęło.
- Tak mi przykro… Przepraszam, przepraszam… Już nigdy więcej nie stracę nad sobą kontroli… Przepraszam… – mówił, całując moją twarz i szyję.
- Nie masz za co przepraszać, Jake… Wszystko w porządku – starałam się go pocieszyć, oddając pocałunki. Zerknęłam do tyłu i zauważyłam, że Elijah sobie poszedł, ale nie przejęłam się tym. Teraz liczył się tylko Jacob.
- Nie możesz mnie zostawić – powiedział, kiedy w końcu się uspokoiliśmy.
- Nie zostawię, nigdy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Nie powinieneś nawet o to pytać.
Po chwili weszliśmy do domu i już żadne słowo nie padło tej nocy z naszych ust.

***

ROZDZIAŁ VII
Sioux

Nigdy wcześniej nie pragnęłam tak bardzo po prostu zniknąć. Nie sama, rzecz jasna, tylko z Jacobem. Ja i on, na zawsze razem, nieustannie, bez żadnych trosk. Czasem życie może być strasznie kłopotliwe…
Nie chciałam, żeby nadszedł ranek. Czekało tyle spraw do załatwienia, decyzji do podjęcia, słów do powiedzenia… Spędziliśmy razem z Jacobem zaledwie cztery dni, ciesząc się naszym szczęściem, zanim legło ono w gruzach.
Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że Jake też już się obudził.
- Hej – mruknęłam, przytulając się mocniej do jego torsu.
- Dzień dobry, skarbie.
- Jak długo nie śpisz?
- Parę godzin.
- Co? Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- A niby dlaczego miałbym cię budzić? Wyglądałaś tak, jakbyś potrzebowała odpoczynku – odparł, całując moje włosy.
- Jake, co teraz zrobimy?
- Dużo o tym myślałem. W Sioux mieszka pewne plemię Indian. Ich legendy pochodzą z czasów znacznie wcześniejszych niż podania Quileutów. Są wśród nich bardzo mądrzy członkowie starszyzny, którzy żyją już od kilkuset lat i pewnie wiedzą znacznie więcej na temat tego, co nas interesuje.
- Myślisz, że można zaradzić jakoś wpojeniu? – spytałam sceptycznie.
- Nie wiem. Ale warto spróbować. Pozostaje nam tylko nadzieja.
- Racja, nadzieja umiera ostatnia. Więc wybieramy się do Sioux?
- Nie, to ja wybieram się do Sioux.
- Słucham? Jacob, obiecałeś, że nigdy nie zostawisz mnie już na tak długo! A poza tym teraz wszystko się zmieniło… Nie powinniśmy się rozdzielać.
- Ness, wyruszam tego popołudnia, sam. Im szybciej dowiemy się czegoś więcej, tym lepiej. Wrócę nie dalej niż za dwa dni, a jutro twoi rodzice obchodzą rocznicę ślubu.
Och, całkiem o tym zapomniałam! Bella i Edward będą świętować, że są małżeństwem od siedmiu lat i odnowią przysięgę.
- Co z tego? Na pewno nie przejmą się, że nie przyjdę.
- Nie, Ness, przejmą się, ale tego nie okażą. Nie martw się, zostań tutaj, spędź miło czas na przyjęciu, a ja wrócę w mgnieniu oka. Wyciągnę z tych Indian wszystko, czego nam potrzeba, a potem biegnę prosto do domu.
Objęłam go mocno za szyję i przycisnęłam bliżej siebie.
- Będę bardzo za tobą tęsknić, wiesz?
- Ja będę tęsknić bardziej – powiedział, po czym westchnął ciężko i przybliżył swoje wargi do moich.

*

Poranek minął stanowczo zbyt szybko. Wyjaśniliśmy wszystko Belli i Edwardowi, a oni zgodzili się, że wizyta w Sioux to dobre rozwiązanie. Byli pewni, że to posunie sprawę naprzód i przyniesie odpowiedzi na nękające nas pytania. Może chcieli mnie tylko pocieszyć? Jakoś im się to nie udało. Zawsze starali się oszczędzić mi wszelkich negatywnych uczuć.
Gdy słońce przesuwało się ku zachodowi, Jacob był już całkowicie przygotowany do drogi. W nocy miał zamiar biec pod postacią wilka, a w dzień – jak człowiek, ale tylko w przypadku, jeśli znalazłby się w zasięgu ludzkich spojrzeń.
- Tylko nie zapomnij o odpoczynku – poprosiłam go.
- Spokojnie, Ness, nic mi się nie stanie. Przecież już pokonałem ten dystans.
- Wiem. Po prostu się nie przemęczaj.
- Okej, postaram się.
Nie miałam żadnych wątpliwości, że Jake obiecał to tylko po to, abym się uspokoiła. Zanim jednak zdążyłam go za to skarcić, jego wargi już znalazły się na moich ustach. Przytuliłam się do niego ciasno, żeby nie dzieliła nas żadna przestrzeń. Całowaliśmy się natarczywie, wręcz szorstko. Nie przestawaliśmy aż do momentu, w którym nasze płuca zaczęły domagać się powietrza i musieliśmy spełnić ich żądania.
- Już za tobą tęsknię, Ness, ale szybko wrócę, przyrzekam – powiedział, składając pocałunek na moim czole.
- Kocham cię – powiedziałam, usiłując powstrzymać wybuch płaczu.
- Ja ciebie też – odparł i pobiegł w stronę drzew. Po kilku sekundach zniknął z mojego pola widzenia.
Udało mi się zapanować nad łzami, ale wiedziałam, że niedługo wrócą, tak samo jak niedługo miałam znaleźć się w objęciach Jacoba. Obiecał, że niebawem wróci, a ja mu ufałam.

*

Nie odczuwałam jeszcze potrzeby, by udać się na polowanie, więc postanowiłam wybrać się na spacer. Od razu ruszyłam w kierunku plaży numer jeden w La Push. Dobrze wiedziałam, kogo tam mogę zastać, ale to nie był wystarczający powód, bym zmieniła cel swojej wędrówki, wręcz przeciwnie – czułam się tak, jakby moje nogi same mnie tam prowadziły.
Kiedy postawiłam stopę na piasku, wciąż miałam przed oczami jego twarz…
- Nessie – usłyszałam za sobą łagodny głos Elijaha. Siedział na jakiejś gładkiej skale obok jaskini pod klifem.
- Hej, jak się masz?
- Jak ja się mam? Lepiej powiedz, jak ty się masz.
- Och, wiesz – jestem wpojona na całego – zażartowałam.
Zachichotał, ale po chwili na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Gdzie Jacob?
- Więc jeszcze nic nie wiesz? Postanowił udać się do Sioux, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tym całym wpojeniu.
Nawet nie przeszło mi przez głowę, że Elijah powinien Jake’owi towarzyszyć! Chociaż… Ten drugi chciał odbyć całą podróż jak najszybciej. I bezstresowo, a jeśli wyruszyli by razem, to jeden z nich na pewno nie wróciłby żywy.
- Próbuje dowiedzieć się, jakie są szanse, że zostawię cię w spokoju?
Pokiwałam głową. Teraz zabrzmiało to tak niedorzecznie. Przecież to nie może rozwiązać się tak łatwo, jak byśmy tego chcieli. Któryś z nich będzie musiał ustąpić.
- Więc… jeśli jest jakieś rozwiązanie… to znaczy, polega ono na tym, że się… odkochasz?
Pomyślał przez chwilę nad odpowiedzią i wyjawił mi ją dopiero po kilku minutach:
- Obawiam się, że jedyne rozwiązanie to śmierć któregoś z nas.
Chyba mówił prawdę. Też tak sądziłam, ale jednocześnie nie chciałam go pocieszać stwierdzeniem, że to nie jedyny sposób. Czy gotów byłby umrzeć dla mojego szczęścia? Czy taki czyn również podlega wpojeniu…?
Ugryzłam się w język i starałam się odgonić tę myśl, ale mi się to nie udało.
- Jeśli masz rację, to co byś wybrał: umarłbyś dla mojego szczęścia czy pozwoliłbyś umrzeć Jake’owi? – spytałam drżącym głosem. Z Elijahem połączyła mnie silna więź, której nie potrafiłam wytłumaczyć… Ale żyłam na tej planecie tylko i wyłącznie dla Jacoba. Blondyn prawdopodobnie nie mógłby mnie uszczęśliwić tak jak on.
Elijah zastanawiał się nad odpowiedzią jeszcze dłużej niż wcześniej.
- Przypuszczam… - Wydawało mi się, że walczył ze słowami, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć to, co naprawdę czuje, czy to, co ja chciałam usłyszeć. – Naprawdę pragnę cię uszczęśliwić. Wpojenie to strasznie silne uczucie. Cierpiałem niemalże męki, kiedy przez te parę ostatnich dni cię nie widziałem. Ale musiałem. Jeśli… wiedziałbym, że Jacob da ci szczęście, na które zasłużyłaś, to wtedy może… bym po prostu zniknął. Nie umarł, tylko gdzieś odszedł.
- To chyba nie zadziała, Elijah.
- Wiem – westchnął, zamykając oczy. Wyglądał tak, jakby bardzo cierpiał. Natychmiast poczułam silne pragnienie uśmierzenia jego bólu. Oparłam się pokusie objęcia go ramieniem, ale usiadłam na skale obok.
- Mam dziewczynę, wiesz?
- Nie – zaprzeczyłam z zaskoczeniem. – Jak to możliwe?
- Oczywiście nic nie wie o moim sekrecie, zna mnie tylko jako człowieka. Spotkałem ją rok po pierwszej przemianie w wilkołaka. Byłem pewien, że po tak długim czasie już się w nikogo nie wpoję. – Przerwał i spojrzał na horyzont. Za grubą warstwą chmur zachodziło słońce. – Wydała mi się taka słodka. I była przy mnie. Pokochałem ją. Spotykamy się już od trzech lat i wciąż ją kocham. To wpojenie nieco mnie przeraziło. Myślałem, że nigdy nie obdarzę nikogo tak silną miłością, jaką obdarzyłem Avę… Bo tak ma na imię. – Sięgnął do kieszeni i po kilku sekundach wyciągnął stamtąd fotografię, którą zaraz mi podał. – To ona. Zdjęcie zostało zrobione na Hawajach, gdzie świętowaliśmy drugą rocznicę rozpoczęcia naszego związku.
Uroda kobiety zdecydowanie zapierała dech w piersiach. Była prawie tak śliczna jak Rosalie. Pomyślałam, że wielu mężczyzn na pewno zakochałoby się w niej od pierwszego wejrzenia. To po prostu hańba, że Elijah nie wpoił się właśnie w tę dziewczynę. Piękno ich dzieci byłoby niezwykłe.
Jasne włosy Avy łagodnymi lokami opadały na smukłe ramiona, a jej intensywnie niebieskie tęczówki przyciągały uwagę prawie tak jak oczy Elijaha. Prawie. Podobnie jak on również miała bladą skórę, ale dało się zauważyć, że rozsiewa wokół siebie słoneczną atmosferę.
- Jest przepiękna – oznajmiłam Elijahowi z zachwytem, oddając mu zdjęcie. Nie potwierdził mojej opinii, tylko westchnął.
- Była przepiękna. Teraz widzę tylko ciebie. To na pewno złamie jej serce… Zachowałem się bardzo samolubnie, myśląc, że nigdy nie doznam wpojenia…
Jego słowa zabrzmiały tak szczerze, że zraniły mnie jak nóż, a nawet bardziej. Prawie tak, jak zraniłyby Avę. Nie zasłużyła sobie na to. A on teraz nawet jej nie zauważa, tylko skupia całą uwagę na mojej osobie?
Serce zaczęło mi gorączkowo bić, a świat zawirował przed oczami. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami…
Nawet nie zauważyłam, że powoli odpływałam w niebyt, zanim Elijah skropił moją twarz zimną, morską wodą.
- Nessie, wszystko w porządku? – spytał.
- Tak… Po prostu… mój oddech... przyspieszył… – wyjaśniłam pomiędzy wdechami i wydechami.
- Spróbuj schować głowę pomiędzy kolana – doradził takim tonem, jakby nie wierzył, że to coś pomoże. Podzielałam jego zdanie, ale i tak postanowiłam spróbować. Wolną dłonią potarł moje plecy, a drugą złapał mnie za rękę. Byłam zbyt nieprzytomna, żeby powiedzieć mu, aby się cofnął. Wróciłam do siebie po jakichś pięciu minutach.
- Całkiem interesujące doświadczenie – odezwałam się, kiedy mój oddech się unormował. – Wiesz, że w całym swoim życiu nigdy jeszcze nigdy mi się to nie przytrafiło?
- Naprawdę? Poczekaj, a tak w ogóle to ile ty masz lat?
- W tym miesiącu skończę osiemnaście.
- Na pewno? Chyba muszę poprosić cię o jakiś dokument tożsamości, bo wyglądasz na młodszą – zażartował.
- To dlatego, że jestem nieśmiertelna, pamiętasz?
- Ach, no tak. Jak mogłem zapomnieć o tak istotnym szczególe jak to, że jesteś pół-wampirem?
Wzruszyłam ramionami.
- Moja sfora powiedziała mi, że do twojej rodziny należą niezwykle utalentowane osoby. Ojciec czytający w myślach, matka potrafiąca odeprzeć psychiczny atak… Tylko że nie za bardzo potrafili mi wyjaśnić, na czym polega twój dar.
Postanowiłam mu to zademonstrować. Przecież nic go nie zaboli. Delikatnie dotknęłam jego policzka i pokazałam najlepsze momenty swojego życia, oczywiście wszystkie spędzone z Jacobem.
- To… niesamowite – skwitował i zabrzmiał tak, jakby brakowało mu tchu.
- Podoba ci się, co?
Kiwnął głową.
- Zobaczyłem prawdziwą więź, jaka łączy cię z Jacobem, już od momentu twoich urodzin… Jest ogromnie silna.
- Ogromnie silna – zaakcentowałam. – Nie chcę cię zranić, ale gdybym musiała wybierać, z pewnością padłoby na Jake’a.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – westchnął. – Dziewczyny lecą na długie włosy, co? – dodał z rozbawieniem. Zawsze był taki pogodny i dowcipny. Wydawał się idealnym kandydatem na mojego przyjaciela. W zasadzie już nim został. Bez wątpienia.
- Przejrzałeś mnie – odparłam i oboje się zaśmialiśmy. Zerknęłam na zegarek. Minęła osiemnasta. Chmury nad La Push z pewnością nie pomagały w określaniu czasu, a słońce nigdy nie mogło rozwiać wątpliwości.
- Muszę wracać do domu – mruknęłam, podnosząc się. Elijah zmartwił się, kiedy zaczęłam odchodzić.
- Kiedy mógłbym znowu cię zobaczyć, Ness?
- Um… Nie wiem. Jutro czeka mnie ważna uroczystość rodzinna, więc…
- Masz na myśli rocznicę ślubu swoich rodziców? – przerwał mi.
- Tak. Skąd o tym wiesz?
- Jakaś dziewczyna o imieniu Alice zaprosiła wszystkich członków mojej sfory. Była bardzo miła. Wiesz, przez ostatnie kilka dni nie odżywialiśmy się zbyt dobrze, więc taka impreza na pewno świetnie nam zrobi – wyjaśnił, demonstracyjnie klepiąc się po brzuchu.
- To w takim razie zobaczymy się właśnie tam.
Elijah zeskoczył ze skały i złapał mnie w talii, abym przysunęła się do niego bliżej. Był ciepły, a jego dotyk spowodował, że dreszcze przeszły mi po plecach. Odruchowo chciałam się odsunąć, bo w końcu to nie Jacob, ale czułam się bardzo dobrze. Blondyn przytulił mnie mocno, a ja nie zaprotestowałam. Powiedziałam sobie w duchu, że przecież to tylko uścisk. Przyjacielski uścisk i nic więcej. Jednak gdy przysunął swoje wargi do moich włosów, nie mogłam dłużej zwlekać i wyrwałam mu się.
- Zobaczymy się… jutro – rzuciłam i ruszyłam w kierunku domu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 19:35, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Śro 13:09, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Kolejne rozdziały - cóż za miła niespodzianka Wink
Podobała mi się rozmowa Elijaha z Resnesmee. Wydawała się taka normalna, poza tym zdziwiwłam się, jak okazało się, że Elijah ma dziewczynę, w którą jedank się nie wpoił. Byłam tym zaskoczona.
Jednak Jacob wyruszły do Sioux, i nie wiem czy rozmowa z tamtejszą starszyzną coś da, ala watpię i czekam na pojedynek Jacoba z drugim wilkołakiem. Jestem sadystyczna :D
Urzekła mnie scena, gdy Nessie pokazała mu swój dar. W tym było coś urokliwego.
Twoje tłumaczenie czyta się wspaniale, czekam na więcej.
MonsterCookie Wink
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 14:25, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałam dwa rozdziały i jestem pod mega wrażeniem. Mega wrażeniem tłumaczenia, nastąpienia punktu zwrotnego całego tego ff - wpojenia drugiego wilkołaka w Nessi. Wkońcu się to stało, sądziłam że zostanie to przedstawione bardziej brutalnie, gwałtowniej no ale może i tak lepiej. Zapowiada się dość intrygujące relacje pomiędzy Elijah a Reneesme, tym bardziej że ona zaczyna odczuwać mrowienia itd :) Mam nadzieję że ten ff dostarczy nam trochę pikanterii i pozowli Reneesme zakochać się też w Elijah. Jak ja lubię komplikacje;)
Czekam na kolejny rozdział, który dzięi tak dobremu tłumaczeniu dostarczy mi kolejnej porcji wrażeń!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Nie 20:18, 09 Sie 2009 Powrót do góry

W końcu przeczytałam 6 i 7 rozdział. I, cóż za niespodzianka, jestem zachwycona.

Rozdział szósty... Niezbyt mi się podobał. Wspominałam już, że nie lubię Elijaha? Chyba tak. Powtórzę to jednak znowu: nie lubię Elijaha. :P Oczywiście, kiedy tylko wkroczył Jacob doszłam do wniosku, że ten odcinek jest całkiem przyjemny.

Rozdział siódmy był po prostu świetny. Działo się dużo. Zaczęło się od Jake'a i samo to wprawiło mnie w zadowolenie. Mam nadzieję, że znajdzie podpowiedź w Sioux i nie zostanie zmuszony do zabicia Elijaha... Chociaż nawet w roli zabójcy byłby absolutnie fantastyczny. :D Dowiadujemy się czegoś nowego: Elijah ma dziewczynę. Szkoda mi Avy... Paskudne choróbsko, to wpojenie. Przynajmniej dla partnerów obu stron. Czy tylko mi się wydaje, czy naprawdę coś wydarzy się podczas świętowania rocznicy Edwarda i Belli?

Zżera mnie ciekawość.

W rozdziale siódmym znalazłam jeden błąd: cie zamiast cię. Więcej nie ma albo mi umknęły. Brawo dla bety.

Całuję rączki,
trans


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:09, 25 Sie 2009 Powrót do góry

Witam ponownie po dłuższej przerwie i tradycyjnie dziękuję wszystkim za komentarze. :)
Zbliżamy się wielkimi krokami do zakończenia tej historii, bo pozostały już tylko trzy rozdziały (łącznie z tym, który zamieszczam teraz). Planowałam, żeby umieścić je za jednym zamachem, ale rozdział VIII jest na tyle długi, bym mogła zamieścić go samodzielnie. Jednak dwa następne rozdziały dodam już razem i na tym się wszystko skończy. :)
Ten "dziki" (jak to określiła moja beta :D) rozdział jakoś ciężko mi się tłumaczyło, więc jeśli zauważycie jakieś pomyłki (które w większej części zlikwidowała już Marta, ale ona też jest człowiekiem), to napiszcie. :)

beta: marta_potorsia :)

***

SPIS TREŚCI

Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi

***

ROZDZIAŁ VIII
Rocznica

Nie spałam dobrze tej nocy. Przechadzałam się w tę i z powrotem po deskach podłogowych w sypialni, a po policzkach nieustannie ciekły mi łzy. Bardzo tęskniłam za Jacobem. Miałam wrażenie, że w pewnym sensie go zdradziłam, chociaż tego, co czułam do Elijaha, zdecydowanie nie mogłam nazwać miłością. To nie było nawet pożądanie, tylko maleńka cząstka zakochania, której powinnam się jak najszybciej pozbyć, żeby nie zranić Jake’a, ale zamiast tego coś mnie ku niej ciągnęło. Nagle wszystkie powody, dla których nie chciałam z nim być, odżyły na nowo.
Przepłakałam wiele godzin i w końcu rzuciłam się na łóżko. Bez Jacoba wydało mi się takie puste… Wstałam, kiedy pierwszy promień słońca przedarł się przez grubą warstwę chmur. Zapolowałam gdzieś w pobliżu i udałam się do domu rodziców.
- Nessie, myśleliśmy, że skoro Jacoba nie ma, to spędzisz noc tutaj – powiedział tata, gdy się pojawiłam.
- Czuję jego bliskość, kiedy jestem w naszym domu – odparłam, starając się z całych sił, by mój głos zabrzmiał spokojnie. Nagle poczułam, że zwilgotniały mi oczy i w każdej chwili mogłam zacząć szlochać. Edward natychmiast mnie przytulił.
- W porządku, kochanie. Wszystko się uda, czuję to – zapewnił uspokajającym tonem. Trochę pomogło. Bardzo trochę. – No dalej, Alice potrzebuje pomocy przy organizowaniu uroczystości.
Postarałam się skupić całą moją uwagę na zbliżającym się przyjęciu. Rodzice obchodzili dzisiaj rocznicę ślubu, więc dla nich musiałam robić dobrą minę do złej gry. Nie mogłam popsuć im tej szczególnej okazji, nieważne jakie uczucia mną targały.
Resztę dnia spędziłam na byciu tak pomocną, jak tylko potrafiłam. Odkryłam, że jeśli miałam zajęte ręce, to – na krótką chwilę – myślałam o czymś innym niż o nieobecności Jake’a. Ale i tak nie przychodziło mi to łatwo.
Pewne pytania ciągle pobrzmiewały w mojej głowie. Czy z Jacobem wszystko w porządku? Czy znalazł już rozwiązanie naszych problemów? Czy miał dla mnie dobre wieści? Dlaczego jeszcze nie zadzwonił? To mogło oznaczać tylko coś złego, prawda? I najważniejsze: kiedy wróci do domu?
Oprócz mnóstwa pytań na temat Jake’a pojawiły się jeszcze takie, którymi raczej nie powinnam zawracać sobie głowy. Co właśnie robił Elijah? Jeśli by się we mnie nie wpoił, to czy nadal myślałby, że jestem tak piękna jak Ava…?
Tak, takimi rzeczami stanowczo nie powinnam zawracać sobie głowy.
Popołudnie wlokło mi się niemiłosiernie, ale w końcu nadszedł zmierzch. Kilka minut po osiemnastej zaczęli schodzić się goście. Alice zaplanowała niezwykle spektakularnie przyjęcie, jak zwykle zresztą.
Obszar obok domu, z którego można było podziwiać ocean, wyglądał teraz jak zaczarowany las. Setki drobnych światełek migotały pośród drzew i stolików, robiąc wrażenie, jakby wszystko błyszczało. Każdy mebel pokrywał biały jedwab, a na środku wydzielono przestrzeń do tańczenia. W miejscach, do których nie dosięgało światło, poustawiano mnóstwo kwiatów. Wiał nieco chłodny wiatr i natychmiast zatęskniłam za ciepłym dotykiem Jacoba.
Ceremonia była cudowna. Uroniłam parę łez przy końcówce przysięgi rodziców i przypuszczałam, że jeśli oni też mogliby płakać, na pewno uczyniliby to samo.
Patrzenie na ślub mamy i taty wywołało u mnie nowe, dziwne emocje. Zastanawiałam się, czy potrafię kochać tak mocno, jak oni się kochają. Zawsze spoglądali na siebie z ogromną miłością i spędzali ze sobą prawie cały czas, ale nigdy nie przeszkadzało im własne towarzystwo.
W tej chwili po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że Jacoba obdarzyłam podobnie mocnym uczuciem. Nic nie mogło nas rozdzielić. Nasza miłość była silniejsza od wpojenia. To podniosło mnie na duchu tak bardzo, że nawet nie sprawiało mi kłopotu to, iż Elijah gapił się na mnie bez mrugnięcia okiem przez ostatnie piętnaście minut uroczystości. Jakieś tam inne wpojenie nie mogło zburzyć mojego związku z Jacobem, a spojrzenie blondyna stało się nawet lekko irytujące. Niestety nie mógł długo trzymać się ode mnie z daleka, więc po dwudziestu minutach trwania przyjęcia znalazł się przy moim boku.
- Cześć, Nessie. Wyglądasz przepięknie.
- Dzięki – mruknęłam, rumieniąc się jak piwonia.
- Zatańczysz?
- Um… Wybacz, ale nie teraz. Jeszcze nic nie jadłam – skłamałam. Nawet nie byłam głodna, więc to żadna wymówka. Pomyślałam sobie jednak, że w ten sposób nie dam mu powodu do dotykania mnie.
- Tak, jak na razie ja też nic nie jadłem. Poczekam, aż skończysz – powiedział, najwyraźniej wyczuwając moje kłamstwo. – Ale nie martw się. Na pewno porwę cię do tańca, zanim nastanie świt – dodał stanowczo, a jego oczy dziwnie zalśniły. W tej chwili sprawiał wrażenie osoby, która zawsze dostawała to, czego chciała. Mimowolnie serce zabiło mi mocniej i miałam nadzieję, że Elijah tego nie usłyszał, ale chyba jednak to zauważył, bo natychmiast szeroko się uśmiechnął.
Po chwili zaczęłam wprawiać w życie swoje kłamstwo. Zjadłam tak dużo, na ile pozwolił mi mój żołądek, ale w ogóle nie czułam smaku potraw. Tęskniłam za Jacobem bardziej niż kiedykolwiek. Starałam się jak mogłam robić dobrą minę do złej gry dla rodziny i pozostałych gości, ale było strasznie ciężko.
Elijah nieustannie dotrzymywał mi towarzystwa. Rozmawialiśmy na jakieś błahe tematy i żartowaliśmy jak przyjaciele, którzy znali się już od wielu lat. Tego wieczoru wydawał się być w lepszym humorze niż ostatnio, pewnie z powodu nieobecności Jacoba.
W momentach, gdy nasze spojrzenia się spotykały, zawsze patrzył na mnie dłużej, niż bym sobie tego życzyła. Ja szybko odwracałam wzrok, żeby nie przekroczyć pewnych granic, ale Elijah za każdym razem z tym zwlekał. Podczas pogawędki co pewien czas w jakiś sposób mnie dotykał, delikatnie muskając moje włosy albo ramiona. Czułam się przez to niezręcznie, ale po części też dziwnie podekscytowana. W czasie rozmowy starałam się zachowywać zupełnie normalnie, ale przychodziło mi to z trudem. Pragnęłam znaleźć się natychmiast w ramionach Jake’a.
Kiedy w końcu skończyłam jeść, a wszystkie toasty zostały już wzniesione, Elijah znowu zaczął nalegać, abym z nim zatańczyłam. Czy mogłam odmówić? Nie miałam już żadnych wymówek, a nawet pewna, bardzo malutka, część mnie tego chciała.
Chwyciłam jego wyciągniętą dłoń i poszliśmy na parkiet. Wokół nas wirowało mnóstwo par, w tym także moi rodzice. Elijah bez wahania objął mnie w talii i przysunął do siebie bliżej. Niechętnie, ale niezbyt wystarczająco niechętnie, położyłam mu dłonie na barkach. Miał masywne ramiona, ale nie tak jak Jacob. Wyglądał bardzo atrakcyjnie w garniturze i ze swoimi długimi, blond włosami związanymi w schludny kucyk.
- Piękna noc – odezwał się po chwili i poczułam na policzkach jego oddech.
- Racja – przyznałam zgodnie z prawdą. Nie było mi tak zimno jak jeszcze popołudniu, ale to pewnie przez to, że znajdowałam się teraz w ciepłych ramionach Elijaha. Księżyc świecił bardzo mocno i jego promienie padały na taneczny parkiet, czyniąc skórę wszystkich gości niezwykle jasną.
- Jesteś dzisiaj taka skryta i spokojna – powiedział blondyn. Zauważał moje zwariowane zmiany humoru?
- Aż tak to widać?
- Widać, ile Jacob dla ciebie znaczy i jak martwisz się, że go tu nie ma.
Nie odpowiedziałam, więc kontynuował:
- Przepraszam.
- Przepraszasz? Elijah, nie musisz przepraszać. Przecież to nie twoja wina, że się we mnie wpoiłeś.
Nie skomentował tego od razu, tylko wzmocnił uścisk na moich biodrach i przycisnął mi policzek do czoła. Wszystko we mnie krzyczało, abym natychmiast się od niego odsunęła, ale tego nie zrobiłam. Przecież nie zdradzałam Jacoba. To był zwykły, przyjacielski gest, prawda?
- Nie jest mi przykro z powodu wpojenia… To znaczy jest, ale nie za to chciałem cię przeprosić – szepnął.
- To w takim razie za co? – spytałam zmieszana.
- Przepraszam za to, że nie potrafię być tylko twoim przyjacielem. Nie chcę być tylko twoim przyjacielem. Pragnę cię w inny sposób i za to przepraszam – powiedział nieco ochrypłym głosem, ale jego ton nie wskazywał na to, że naprawdę było mu przykro. Po chwili zaczął delikatnie przesuwać swoje usta po moim policzku i zdałam sobie sprawę, że najwyższy czas się wycofać.
Jak tylko położyłam dłonie na rękach Elijaha, by odepchnąć je od mojej talii, tuż obok mnie pojawił się Edward.
- Nessie, co się tutaj dzieje? – spytał natarczywie z lekkim zaskoczeniem.
Przyłożyłam mu dłoń do policzka, by wyjaśnić sytuację
Nie stało się nic złego. Dlaczego pytasz?
Nic nie powiedział, tylko popatrzył w kierunku drzew. Też zerknęłam w tamto miejsce i w ciemnościach dostrzegłam sylwetkę, która wydała mi się znajoma… Jacob!
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, dostrzegłam w jego oczach ogromne cierpienie, które zapewne sprawiało mu to, na co w tej chwili patrzył. Były dziwnie zamglone i dopiero po chwili zorientowałam się, że Jake płakał. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, poruszyć się albo wyrwać z uścisku Elijaha, odwrócił się i zniknął pomiędzy drzewami.
I znowu to samo, pomyślałam. Jak wiele razy miał zamiar jeszcze uciekać? Nigdy nie był osobą, która bała się stawić czoła przeciwnościom losu. Ale może nigdy nie miał też powodu uciekać, bo nic nie przysparzało mu aż takiego bólu? Albo może nie chciał, bym widziała jego cierpienie? W tej chwili jednak mało obchodziło mnie to, czy tego chciał, czy nie. Najważniejsze, że wrócił i był w pobliżu. Jeśli nie znajdę się szybko w jego ramionach, to już kompletnie zwariuję!
Z całej siły odepchnęłam Elijaha i ruszyłam za Jacobem. Po krótkim biegu dostrzegłam jego postać pomiędzy drzewami. Siedział na ziemi i opierał się plecami o pień. Dobrze, że księżyc świecił dzisiaj tak mocno, bo inaczej mogłabym przejść obok i go nie zauważyć.
Nie wykonał żadnego ruchu, który poinformowałby mnie o tym, że chciał przede mną uciec, więc usiadłam przed nim na kolanach, cały czas się w niego wpatrując, ale on nawet nie zerknął w moją stronę.
- Nessie, jak mogłaś? – szepnął po chwili. Jego twarz przywodziła na myśl cierpiącego katusze człowieka.
- Co mogłam? – spytałam z zaskoczeniem. Przecież niczego nie zrobiłam!
- Nessie, przed chwilą wszystko widziałem…
- Co widziałeś?
Naprawdę nie zrobiłabym niczego złego, ale jak w ogóle mogłam pozwolić na to, by Jake zobaczył mnie w takiej sytuacji?
Nie odpowiedział, więc to ja zabrałam głos:
- Jacob, jak mogłeś pomyśleć, że byłabym w stanie cię skrzywdzić? Czy sądzisz, że…?
- Widziałem cię! – krzyknął.
- Tak, widziałeś mnie. Widziałeś mnie tańczącą z Elijahem. Tańczącą! To wszystko!
Zaczynałam się powoli denerwować. Jacob wrócił, a ja jeszcze go nie przytuliłam! Na dodatek zamiast tego się kłóciliśmy. Po raz pierwszy w całym naszym życiu! I wcale nie czułam się z tym dobrze.
- Prawda, jeszcze tańczyliście. Ale co by się stało po tańcu?! Co by było, jeśli bym się tutaj nie pojawił?! – wrzeszczał, trzęsąc się, ale wiedziałam, że się kontrolował. Przynajmniej na razie. Nigdy wcześniej na mnie nie krzyczał, bo nigdy też się na mnie nie złościł. Nie podobało mi się to.
Przez jakiś czas milczałam, aby mógł się uspokoić i żeby się nie przemienił.
- Nic nie zrobiłam – szepnęłam w końcu. – Przyrzekam.
- I ja mam w to uwierzyć?! – krzyknął.
- Jak możesz mi nie ufać?!
Jake ciągle brał głębokie wdechy. Widziałam, że starał się nie stracić nad sobą kontroli. Przez kilka minut żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Ciszę zakłócał jedynie jego nierówny oddech.
Kiedy w końcu chłopak trochę się uspokoił, nie mogłam już dłużej zwlekać. Podniosłam się z ziemi i podeszłam do niego bliżej. Usiadłam na jego kolanach i ramieniem objęłam szyję. Położyłam mu dłoń na policzku i pokazałam każdy moment, jak spędziłam sam na sam z Elijahem, podczas gdy Jacob przebywał w Sioux. Zajęło to parę dobrych minut. Miałam nadzieję, że w końcu uwierzy, że nic się pomiędzy nami nie wydarzyło. Cieszyłam się też, że może oglądać tylko wspomnienia, a nie poczuje tego dziwnego mrowienia, które przechodziło przez moje ciało pod wpływem dotyku blondyna.
Gdy zakończyłam swój „pokaz” myślą, że go kocham i zabrałam rękę z jego twarzy, Jake nie miał już żadnych wątpliwości. Pochylił głowę i mnie pocałował. Przycisnęliśmy się do siebie mocniej, a ja nogami oplotłam go w pasie. W chwili, kiedy wplotłam palce w jego włosy, on zaczął gładzić moje loki. Nie widzieliśmy się zbyt długo, więc nadzwyczajnie gorliwie napieraliśmy na swoje wargi.
Całowaliśmy się namiętnie do czasu, aż musieliśmy zaczerpnąć powietrza.
- Przepraszam, Jacob – szepnęłam w jego klatkę piersiową.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie wrzeszczeć.
Położyłam obie dłonie na jego policzkach i znowu wpiłam się w jego usta na tak długo, na ile pozwoliły mi płuca. Ten ugodowy pocałunek był o wiele bardziej gorączkowy i pełen pasji niż poprzedni, więc minęło kolejnych kilka minut, zanim przypomniałam sobie, po co tak właściwie Jacob mnie zostawił.
- Jak było w Sioux? Uzyskałeś jakieś odpowiedzi?
- Tak – mruknął tylko, a to nie mogło oznaczać niczego pozytywnego. Jeśli byłyby jakieś dobre wieści, to od razu by się nimi ze mną podzielił.
- Cóż… To dla nas dobre wiadomości?
- Tak… i nie.
Przycisnęłam dłoń do jego policzka.
Powiedz mi wszystko. Tylko mnie nie oszczędzaj.
- Plemię w Sioux posiada o wiele więcej informacji, niż przypuszczałem. Udzielili odpowiedzi na wszystkie moje pytania… – Przerwał, pewnie po to, żeby ukryć te złe wieści.
- Proszę, powiedz mi – nalegałam.
- Dowiedziałem się, że istnieje pewien sposób na to, aby zerwać wpojenie. Tylko że wtedy plemię pożegna się z tym wilkołakiem… uwolni go już na zawsze… – Ponownie się zawahał i zerknął gdzieś w bok.
Jake, powiedz mi!, krzyknęłam w myślach, bo wciąż trzymałam mu dłoń na policzku.
Spojrzał mi prosto w oczy. W jego własnych dostrzegłam powagę i dziki ogień.
- Najpierw Elijah musi zechcieć cię opuścić, następnie zostanie poddany pewnemu procesowi – członkowie starszyzny nie wyjawili, na czym to dokładnie polega – który pozwoli mu się normalnie starzeć, a potem umrze jak każdy normalny człowiek. Nie będzie dłużej wilkołakiem, czyli przestanie na niego działaś moc wpojenia oraz straci wszystkie wilcze umiejętności. Powróci do stanu sprzed pierwszej przemiany. Tylko że nie wiadomo, czy to w ogóle zadziała. On naprawdę musi chcieć stać się na powrót zwykłym śmiertelnikiem.
- Och – mruknęłam w reakcji na ten potok informacji. Czyli sprawa wyglądała następująco: Elijah mógł zostawić nas w spokoju, ale – to właśnie ta zła wiadomość – czy on będzie chciał to zrobić? Czy znajdzie w sobie tyle siły? Po tym, co mi powiedział tego wieczoru, wydawało się to raczej mało prawdopodobne.
- Cóż… Porozmawiam o tym z Elijahem.
- Widziałem, jak cię trzymał, Ness. Nie będzie łatwo go przekonać.
- Wiesz, że on ma dziewczynę? – spytałam.
Jacob pokręcił głową, a jego oczy znacznie się powiększyły.
- Spotykają się już od trzech lat – kontynuowałam. – W pewnym sensie nie podoba mu się to, że się we mnie wpoił, bo uważał, że nie potrafi pokochać nikogo tak mocno, jak kocha swoją dziewczynę.
- Myślisz, że dla niej przemieni się z powrotem w człowieka?
Przygryzłam wargę. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Fakt, Elijah kochał Avę, ale niedawno powiedział mi, że teraz to ja zajęłam cały jego świat, więc nie mogłam być pewna, jaką decyzję podejmie.
- Nie wiem – przyznałam szczerze. – Ale ze wszystkich sił postaram się go przekonać. Nic nie może nas rozdzielić, Jacob. Nic. Dzisiaj zdałam sobie z tego sprawę. Jakieś tam wpojenie nie może się równać z naszą miłością.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 19:35, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
OMJacob!
Człowiek



Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Patio de los Naranjos.

PostWysłany: Śro 16:43, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Śledzę ten fanfik od początku i jestem pod OGROMNYM wrażeniem.
Erin Elizabeth jest niesamowita, wspaniała, genialna i dużo by tu jeszcze wymieniać.
Ona dokładnie przedstawiła uczucia Nessie względem Jake'a{i na odwrót}
tak jak je sobie wyobrażałam po Breaking Down.
Ciesze się, że zdecydowałaś się go przetłumaczyć, i za to Cię kocham.

Mam nadzieję, że jednak Elijah będzie w stanie odczepić się od Ness.

P.S Lubię jak Jake i Nessie się całują. Wiem to głupie, ale lubięWink

Pozdrawiam gorąco, Panna Wanda.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OMJacob! dnia Śro 17:35, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Czw 20:38, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Ah, uwielbiam ten ff. ^^
Strasznie sie cieszę, że go tłumaczysz, bo jest napisany bardzo dobrym stylem. Szkoda tylko, że zostało tak mało do wstawienia.
A jeśli chodzi o fabułę to ulżyło mi jak przeczytałam, że Jacob i Nessie się pogodzili. I tak romantycznie w lesie na dodatek Wink
Poza tym już chyba wiem co sie stanie później, Elijah wyrazi zgodę i będzie z powrotem człowiekiem i wszyscy będą żyli długo i szczęsliwie. Jednak poczekam do zakończenia, bo może coś się zmieni.
Pozdrawiam,
MonsterCookie :)
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:12, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

Uf... Nareszcie się jakoś dokopałam do tego mojego tłumaczenia. :D

Witam ponownie po dłuższej przerwie w aktualizacji tematu i przepraszam, że była aż taka długa, ale się zaczęła kochana szkoła i czasu brak na cokolwiek. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja. :D Tak po prawdzie to też trochę chęci brak, ale jakoś się zmotywowałam, a raczej zrobiła to Marta, która podesłała mi bardzo ciekawy link. :D Ale do rzeczy.

Otóż przed Wami dwa ostatnie rozdziały Moonlight. Dosyć krótkie, ale za to jakże obfite w treść. :D Nie no, po prostu wszystko się wyjaśnia, ale zapewne ten, kto już przeczytał oryginał, nie będzie miał żadnej niespodzianki. Ale i tak zachęcam do lektury. :)

A teraz trochę ode mnie. Tak mi się jakoś na zwierzenia zebrało. :D
"Moonlight" było jednym z pierwszych ff (jak nie pierwszym), które przeczytałam. To właśnie dzięki niemu na początku tego roku dowiedziałam się w ogóle, że istnieje coś takiego jak ff, bo możecie mi wierzyć lub nie, ale wcześniej nie wiedziałam... :D Zaczęłam je nawet tłumaczyć, ale przeklęta awaria komputera sprawiła, że ponad dwadzieścia stron tłumaczenia pochłonęła czarna dziura. Potem przypadkowo znalazłam to forum i "Bank tekstów", w którym widniało właśnie "Moonlight", więc postanowiłam zacząć tłumaczenie od nowa. I tak zrobiłam. :) Tekst może nie jest wybitny, ale ma w sobie pewien urok. Mam też do niego mały sentyment z wyżej wymienionych powodów i mam nadzieję, że czytało go się Wam równie przyjemnie jak mnie. :)

OMJacob!, może rzeczywiście to trochę głupie, ale nie jesteś sama, bo z jakiegoś irracjonalnego powodu ja też lubię w tym opowiadaniu opisy pocałunków N&J. :D
MonsterCookie, czy Ty aby nie jesteś wróżką przepowiadającą przyszłość? :D Powinnaś chyba zacząć grać w totolotka... :D

Dobra, zaczynam się rozgadywać, więc najwyższy czas przejść do rzeczy.

Po raz ostatni (przynajmniej przy tym opowiadaniu) życzę Wam miłej lektury. :)

beta: marta_potorsia :)

***

SPIS TREŚCI

Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi

***

ROZDZIAŁ IX
Decyzja

Resztę nocy spędziłam w objęciach Jacoba. W momencie, kiedy za grubą warstwą chmur ukazał się pierwszy promień słońca, byłam gotowa udać się do Elijaha i z nim porozmawiać. Jake powiedział, że nie pójdzie ze mną, bo obawia się, że gdyby tylko zobaczył blondyna, od razu by go zabił. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że mógłby to zrobić. Elijah, czy tego chciał, czy nie, zniszczył nasz idealny raj. Wczorajszym zachowaniem wcale nie polepszył sytuacji, a na dodatek jeszcze bardziej rozdrażnił Jacoba.
Jake ciągle leżał na łóżku, podczas gdy ja się ubierałam i rozczesywałam splątane włosy. Cały czas patrzył w moją stronę, uśmiechając się z zadumą. Zaczęłam się zastanawiać, o czym myślał.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? – spytałam w końcu.
- Jak? Jakbym cię kochał? Jakbyś była dla mnie najważniejszą osobą na świecie?
Zaśmiałam się lekko. Czy on myślał kiedykolwiek o czymś innym niż o mnie?
- Wrócę tak szybko, jak tylko będzie to możliwe – obiecałam. Chłopak kiwnął głową, a ja wyszłam na korytarz. Dopiero gdy postanowiłam stopę na ostatnim stopniu schodów, zdałam sobie sprawę, że nie pocałowałam go na pożegnanie. Chyba jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego, że nasz związek przeistoczył się w coś głębszego.
Jak mogłam zapomnieć?, skarciłam się w duchu.
Z powrotem wbiegłam na górę i wpadłam do sypialni. Jacob siedział na krawędzi łóżka i uśmiechał się szeroko.
- Czyżbyś o czymś zapomniała? – powiedział z rozbawieniem.
Szybko przebiegłam przez pokój i objęłam go ramionami, przyciskając swoje usta do jego warg. Spodziewałam się krótkiego pocałunku, ale Jacob miał inne plany. Przytulił mnie mocniej i całowaliśmy się przez następne kilka minut. Kiedy wreszcie skończyliśmy, oboje oddychaliśmy tak jak ludzie, którzy dopiero co biegli w niezwykle szybkim tempie.
Musnęłam jeszcze wargami jego czoło i ponownie zeszłam na dół. Gdy wychodziłam z pokoju, miał na twarzy maskę skrywającą niewyobrażalny ból. Nie wydawał się zachwycony tym, że szłam sama do Elijaha. Ja zresztą też się z tego nie cieszyłam. Chciałam, abyśmy spotkali się z nim oboje, ale Jacob miał rację, mówiąc, że to nie najlepszy pomysł.
- Jeśli znowu go zobaczę, wiedząc, że miał ochotę cię pocałować i odseparować ode mnie, to nie wiem, co zrobię – uprzedził wczoraj.
Gdy dotarłam na plażę numer jeden, od razu wpadłam na Spencera.
- Dużo czasu spędza na kręceniu się wokół twojego domu, a kiedy tego nie robi, siedzi tam – powiedział mi, wskazując ręką na klif położony około paru mil dalej.
- Dzięki – odparłam i zaczęłam biec w kierunku właściwego miejsca.
Elijah kręcił się wokół mojego domu? Cóż, chyba powinnam się domyśleć. Oczywiście mnie to zirytowało. Nie czułam już do niego absolutnie niczego. To dziwne uczucie, jakim go obdarzyłam, zniknęło zaraz po tym, jak zobaczyłam, ile bólu sprawia Jacobowi jego obecność. Nie zamierzałam dolewać oliwy do ognia i dawać blondynowi jakiejkolwiek wymówki do przebywania w okolicy, a on musiał dać mi spokój. W razie czego zgromadziłam sobie mnóstwo pretekstów i byłam gotowa ich użyć, żeby tylko przekonać Elijaha do opuszczenia mnie i porzucenia swego obecnego życia nieśmiertelnego wilkołaka, aby z powrotem mógł stać się człowiekiem.
Jestem w ciąży i niedługo bierzemy z Jacobem ślub – tym nieco szokującym, ale wiarygodnym kłamstwem miałam zamiar ostatecznie przekonać blondyna do podjęcia właściwej decyzji, jeśli stawiałby jakiś opór. W mojej głowie pojawiał się jednak tylko jeden prawdziwy i przesądzający wszystko powód: nie mogłam zaznać szczęścia bez Jake’a. Elijah zawsze byłby tylko na drugim miejscu.
Po paru minutach dotarłam na miejsce i zobaczyłam blondyna siedzącego na klifie. Na mój widok na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, ale nie ten, który widziałam wcześniej. Ten wydawał się trochę poważny.
- Cześć – przywitał się, może z nieco zbyt dużym podekscytowaniem.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i zajęłam miejsce obok niego. Podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami.
- No i co? – spytał.
Zawahałam się przez chwilę, zastanawiając, czy w ogóle był jakiś sens w mówieniu mu o tym wszystkim. Przecież mógł się na to nigdy nie zgodzić.
- No dalej, Ness. Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności – poprosił.
- Jacob dowiedział się wielu interesujących rzeczy. Jest pewien sposób… na rozwiązanie naszego problemu.
Nie odpowiedział, tylko uniósł brwi i kiwnął lekko głową.
- Musisz mnie posłuchać – kontynuowałam – Zrozumieć sytuację i to, co jest dla ciebie dobre.
Znowu się nie odezwał, patrząc na fale rozbijające się o skały pod nami. Trąciłam go łokciem, żeby zareagował.
- Okej – westchnął.
- Członkowie starszyzny z Sioux wierzą, że istnieje sposób na pozbycie się wpojenia i porzucenie bycia wilkołakiem.
- Naprawdę?
- Tylko musisz szczerze tego chcieć. Chcieć znowu normalnie się starzeć, chcieć stracić całą tę magię, chcieć… mnie opuścić. Musisz tego chcieć – powiedziałam, akcentując słowa „chcieć” i „musieć”, by podkreślić, że to nie tylko fizyczne zadanie, które ma spełnić, ale powinien całym sobą pragnąć mnie zostawić i stać się z powrotem człowiekiem.
- I myślisz, że naprawdę mogę tego chcieć? – zapytał z powątpiewaniem.
Ach… Tego pytania obawiałam się najbardziej.
- Chcesz, żebym była szczęśliwa? – odparłam stanowczo.
- Tak.
- Więc… zrób to… dla mnie… dla mojego szczęścia. Nie mogę być szczęśliwa bez Jacoba.
- Nigdy nie próbowałaś – powiedział hardo.
- Tak właściwie to próbowałam. Znam go całe swoje życie, a tydzień temu nie był dla mnie nikim więcej niż tylko najlepszym przyjacielem. Ale teraz jest… ważniejszy. To moja bratnia dusza, a pewnego dnia zostaniemy małżeństwem. Będzie ojcem moich dzieci… a ty nigdy nie będziesz.
Ostatnie słowa wypowiedziałam nieco ostrzejszym tonem, ale przecież mówiłam prawdę. Elijah nie byłby dla mnie nikim więcej niż osobą wywołującą jedynie irytację.
Chłopak niezauważalnie się wzdrygnął, ale natychmiast zapanował nad swoimi emocjami.
- Ale przecież… mogę się tu przeprowadzić i być tylko twoim przyjacielem…
- Owszem, możesz. Wiem jednak, że zawsze będziesz chciał czegoś więcej. To bardziej odbije się na tobie, wywoła… cierpienie. I… - Przez chwilę zastanawiałam się, jak skończyć to zdanie. Nagle przypomniało mi się, ile bólu Elijah sprawił Jacobowi i uznałam skrzywdzenie go za konieczne. – Nie chcę, byś kręcił się w pobliżu. Nic dla mnie nie znaczysz. Jesteś tylko powodem mojej irytacji.
Nie skłamałam. Jednak gdybym nie spotkała Jacoba i nie stałby się on nieodłącznym elementem mojego życia, wiedziałam, że byłabym z Elijahem. Ta niezwykła elektryczność, którą odczuwałam, przebywając w pobliżu niego, na pewno by mnie do tego zachęciła… Tak, jeżeli nie kochałabym Jacoba, to zdecydowanie wybrałabym Elijaha.
Jego serce zaczęło bić nieregularnie i zanim ponownie się odezwał, wziął głęboki oddech.
- Rozumiem.
- Naprawdę? Rozumiesz, że nie mogę żyć bez Jake’a? On jest moją bratnią duszą, a ty… nikim. – Nie lubiłam ranić innych, zwłaszcza jeśli na to nie zasłużyli, ale zapewniłam się duchu, że musiałam to zrobić.
Przez dłuższy czas siedzieliśmy w całkowitej ciszy.
- Jesteś pewna? – spytał w końcu blondyn, a ja pokiwałam głową.
- Musisz dać mi spokój, żebym mogła być szczęśliwa. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie będziemy razem.
Elijah wreszcie przestał wpatrywać się w ocean i popatrzył prosto w moje oczy. Jego własne wydały mi się jeszcze bardziej niebieskie niż wcześniej, ale dostrzegłam nich także gorzkie łzy.
- Spójrz na to z innej strony – szepnęłam, starając się go jakoś pocieszyć. – Ty i Ava możecie się razem zestarzeć. Już nie będziesz musiał zmieniać się w wilka i… być zmuszonym do kochania mnie.
Wolno pokiwał głową i przeniósł spojrzenie na swoje dłonie.
- Wiesz, że bylibyśmy razem szczęśliwi? – powiedział łamiącym się głosem.
- Tak, gdybym nie potrzebowała obecności Jacoba, to na pewno bylibyśmy świetną parą.
Uśmiechnęłam się i Elijah uczynił to samo, co wywołało u mnie zadowolenie. Ta rozmowa okazała się łatwiejsza niż przypuszczałam, z czego bardzo się cieszyłam. Byłam też wdzięczna losowi za to, że nie musiałam wykorzystywać tego steku kłamstw, które sobie przygotowałam i że nie musiałam błagać blondyna przez kilka godzin, aby wreszcie pogodził się z takim obrotem spraw. Przede wszystkim zaś byłam wdzięczna za to, że to wszystko dotyczyło Elijaha, a nie kogoś innego. Obdarzyłam go wielkim szacunkiem.
- Musisz coś wiedzieć, Elijah. Jeśli nie byłabym zajęta, to zainteresowałeś mnie na tyle, że z pewnością bym się w tobie zakochała.
Chłopak wziął głęboki oddech, a potem wolno wypuścił powietrze z płuc.
- Och, przepraszam. Ciężko ci tego słuchać? – spytałam szybko, mając nadzieję, że swoim spontanicznym wyznaniem nie pogorszyłam sytuacji.
- Nie… Po prostu… tak samo pomyślałem sobie o Avie. Jeśli bym jej nie spotkał, to prawdopodobnie byłabyś… nią. Czy to w ogóle ma jakiś sens? Raczej nie. – Przy ostatnich słowach się zaśmiał, więc nie czuł się aż tak źle.
- Nie, to ma sens. Znaleźliśmy się w takiej samej sytuacji.
- I co teraz? – spytał.
- Musisz wrócić do Sioux, a co będzie potem, to się okaże. Nie wiem dokładnie, co się stanie… albo co ci zrobią. Nie powiedzieli tego nawet Jacobowi.
- Och… - mruknął posępnym głosem. Nie miałam pojęcia, jak powinnam dodać mu otuchy. – Na miejscu dokładnie zorientuję się, na czym to wszystko polega, a potem wrócę z wiadomościami.
Planował wrócić? Myśl, że coś mogło pójść nie tak z naszym planem nawet nie przeszła mi przez głowę, co oczywiście było bardzo głupie i naiwne z mojej strony. Życie to nie tęczowa kraina z bajki, a magia nie zawsze okazuje się pożyteczna i dobra.
- Więc… mamy spodziewać się twojego powrotu? – spytałam, obawiając się, że następne kilka dni spędzę na czekaniu na rozwiązanie tego nieszczęsnego problemu, a potem może się jeszcze okazać, że to ono wcale się nie sprawdziło. Plan mógł nie zadziałać. I co wtedy?
Zanim zdążyłam poważnie zastanowić się nad tymi wszystkimi nieprzyjemnymi sprawami, które wyniknęłyby, jeśli nic by nie wypaliło, Elijah już wstał i pociągnął mnie ze sobą, a następnie mocno do siebie przytulił. Nie opierałam się, bo niby czemu miałabym to robić? On był gotów poświęcić się dla mojego szczęścia. Nie widziałam powodów, dla których nie mogłam odwzajemnić uścisku, więc to zrobiłam. Objęłam go rękami w talii i oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Wrócę tak szybko, jak tylko będę mógł – powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i skoczył do oceanu znajdującego się pod nami. Uderzył o powierzchnię wody, powodując wielki plusk, który zmoczył mi stopy, ale się tym nie przejmowałam.
Obserwowałam płynącego wzdłuż klifu chłopaka do czasu, aż zniknął z mojego pola widzenia, a potem usiadłam na piasku i zwinęłam się w kłębek. Pozostało mi dużo czekania… Zadrżałam, ale w końcu nie było tak źle. Mogłam być z Jacobem przez cały czas wyglądania powrotu Elijaha. Tak, teraz liczył się tylko Jake. Przecież on nie musiał nigdzie iść.
Ruszyłam do domu, jak tylko przestałam płakać.
Jacob czekał na mnie, siedząc na frontowych schodach.
- No i jak? – zapytał.
- Powiedział, że spróbuje… Właśnie wyruszył do Sioux. Obiecał, że wróci z wiadomościami, jeśli to wszystko… zadziała.
- Więc miał jakieś wątpliwości? – Na twarzy Jake’a nagle pojawił się wyraz paniki, więc pewnie nie rozważał innej możliwości niż powodzenie procesu powrotu Elijaha do normalności.
Pokręciłam głową.
- Po prostu musi tego wystarczająco chcieć.
- I myślisz, że tak jest?
- Nie wiem… Naprawdę nie wiem – wyszeptałam szczerze. Nie wiedziałam. Nie wiedziałam, jak zadecyduje Elijah ani czy w ogóle to wszystko się uda.
Jacob i ja nie rozmawialiśmy dużo przez resztę wieczoru i nocy. Po prostu cieszyliśmy możliwością bycia razem i tym, że choć na parę dni nie musieliśmy się martwić blondynem.
Całowaliśmy się niezwykle delikatnie, ale czułam, że jak nigdy wcześniej pragnął, abym go dotykała, a ja topniałam za każdym razem, gdy jego ręce odkrywały nowe sfery mojego ciała. Nasze kochanie się było jednocześnie subtelne i drapieżne, jakbyśmy nie widzieli się przez bardzo długi okres czasu, co wzmagało pożądanie jeszcze bardziej niż zwykle…
W ramionach Jacoba nie mogłam doznawać niczego innego poza szczęściem. Czułam się chroniona i bezpieczna, tak jakby nic nie było w stanie mnie zniszczyć, ale przede wszystkim kochana. Prawdziwie kochana. Większość ludzi na świecie z pewnością zabiłaby kogoś, by dostać chociaż jedną dziesiątą uczucia, które nas łączyło. Fakt, że kochał mnie właśnie taki ktoś jak on, wywoływał w mojej duszy niewyobrażalne poczucie radości. Był odważny, godny zaufania… i ciepły. Nikt nigdy nie mógłby mi go zastąpić. Powiedziałam Elijahowi szczerą prawdę. Pewnego dnia naprawdę wyjdę za Jacoba i zostanie on ojcem naszych dzieci. Dzieci…
- Jak sądzisz, jakie będą nasze dzieci? – spytałam Jacoba, gdy nadszedł poranek. Uniósł wysoko brwi, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że mógł doszukać się jakiegoś drugiego dna.
- Dlaczego pytasz? Czyżbyś wiedziała o czymś, czego ja nie wiem? – spytał z szerokim uśmiechem.
Zarumieniłam się i odpowiedziałam:
- Nie, po prostu się nad tym zastanawiam.
- Och… - mruknął i mogłam przysiąc, że usłyszałam w jego głosie nutkę rozczarowania. – No więc… Przypuszczam, że będą pół-wampirami, pół-ludźmi, pół-wilkołakami.
- Ale jak sądzisz, z kogo będą miały najwięcej cech? – spytałam ze szczerym zaciekawieniem.
- Cóż… Chciałbym, że miały twoje piękne oczy – powiedział, całując moje obie powieki. – I twoją delikatną skórę… - dodał, muskając mi wargami policzki.
- A ja bym chciała, żeby miały w sobie też coś z wilkołaka – zdołałam wykrztusić, starając się zignorować fakt, że ręce Jake’a oplotły moją talię, a potem zjechały w dół i zatrzymały się dłużej na udach, przez co bardzo ciężko przychodziło mi logiczne myślenie.
- Och?
- Tak. Chciałabym, żeby były tak ciepłe jak ty – odparłam, całując jego klatkę piersiową. – I żeby biło im serce.
- Więc podsumujmy: twoje oczy i skóra, moje ciepło i bicie serca, tak? – spytał, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego usta już napierały na moje. Niezwykle rozproszyło to moją uwagę, a wybuch pożądania sprawił, że przestałam się troszczyć o odpowiedź. I było mi z tym lepiej niż dobrze.

***

ROZDZIAŁ X
Odpowiedzi

Obecność Jacoba sprawiła, że następne dwa dni upłynęły mi znacznie szybciej, niż bym tego chciała. Napięcie wisiało nad nami niczym ciężka chmura gradowa, gotowe eksplodować w chwili powrotu Elijaha. Nie dyskutowaliśmy już więcej na ten temat. Wyglądało to tak, jakbyśmy oboje bali się myśleć o tym, co musielibyśmy zrobić, jeśli nasz plan by się nie powiódł…
Tak łatwo mogłam zapomnieć o blondynie i udawać, że nic się nie zmieniło i wszystko było w najlepszym porządku, tak jak powinno być teraz i w przyszłości.
Staraliśmy się cały czas czymś zajmować, żeby się ciągle nie zamartwiać, więc wybraliśmy się na małe polowanie. Potem zdecydowaliśmy, że powinnam odwiedzić swoich rodziców, a Jacob ojca. Nie podobała mi się perspektywa rozłąki, nawet bardzo krótkiej, ale uznaliśmy to za konieczne.
- Mamo? – krzyknęłam, idąc wzdłuż korytarza w stronę mojej sypialni. W końcu dostrzegłam, jak spacerowała wokół łóżka, przestawiając różne rzeczy.
- Nessie! – zawołała, gdy tylko mnie zobaczyła.
Podbiegłam do niej i mocno się do siebie przytuliłyśmy. Kiedy się odsunęłam, zobaczyłam Edwarda opierającego o parapet. Dotknęłam dłonią jego policzka.
Cześć, tato.
Uśmiechnął się i mnie uścisnął, po czym zajął miejsce na krawędzi łóżka.
- Jak się czujesz, Nessie? – spytała Bella ciężkim od emocji głosem.
- Dobrze – zapewniłam.
- Ness, możesz powiedzieć nam o wszystkim. Rozumiemy, że to dla ciebie niezwykle trudna sytuacja i chcielibyśmy jakoś pomóc – odezwał się ojciec.
- Nie, tato, naprawdę czuję się dobrze… Fakt, ta sytuacja wcale nie przedstawia się najlepiej, ale nie jestem z tym sama. Mam Jacoba.
- A jak on się trzyma? – zapytała mama, biorąc mnie za rękę.
- Och, znasz go. Stara się robić dobrą minę do złej gry, ale widzę, że się martwi tym, co się może stać. Wiesz, że Elijah wróci i nic się nie zmieni…
- Och! – zawołał niespodziewanie Edward, zanim Bella zdążyła odpowiedzieć.
- O co chodzi, tato?
- Słyszę myśli Jacoba. Przyjdzie tu za minutę. Elijah wrócił…
- Dobre wieści? – szepnęłam, nie wiedząc, czy naprawdę pragnęłam znać odpowiedź na to pytanie.
- Nic nie wie. Najpierw przyszedł po ciebie.
Zamarłam, mocniej ściskając dłoń mamy. Nie chciałam się poruszyć. Nie chciałam stawić temu czoła, nie mając żadnych pozytywnych przesłanek, jednak nim nowe myśli pojawiły się w mojej głowie, poczułam na sobie ramiona Jacoba.
- Ness, on wrócił. Chodźmy – powiedział, prowadząc mnie w kierunku drzwi.
W jego objęciach już się nie bałam. Strach zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chciałam znać odpowiedź bardziej, niż potrzebowałam oddychać. Musiałam ją poznać.
Pobiegliśmy tropem Elijaha tak szybko, jak tylko potrafiliśmy. Jego ślady były odbiciami ludzkiej stopy… Czyżby nie podróżował w postaci wilka? Iskierka radości pojawiła się w moim sercu, ale szybko się jej pozbyłam, żeby nie robić sobie złudnych nadziei. Później jeszcze bardziej bym cierpiała.
Blondyn siedział na „swoim klifie”, dokładnie w miejscu, w którym widziałam go po raz ostatni. Jacob i ja ruszyliśmy w tamtą stronę, ale chłopak się nie odwrócił. Nie widziałam jego twarzy, więc nie potrafiłam ocenić, czy był szczęśliwy, czy też nie.
- Elijah! – zawołałam.
Blondyn powoli się podniósł, zbyt powoli i wreszcie do nas odwrócił. Obawiałam się, że zauważę w jego oczach ból, który na pewno odbiłby się także w oczach Jacoba. A ich ból odczuwałabym także ja…
Po chwili jednak moją uwagę przykuł gips na jednej z nóg chłopaka, otaczający kostkę i połowę łydki. Elijah szedł w naszym kierunku, lekko utykając, jakby ta kończyna go bolała. To wydało mi się takie… ludzkie. Ale wcale nie wykluczało tego, że blondyn nadal był wilkołakiem. Może sobie coś zrobił i teraz po prostu czekał, aż jego wilcza natura wyleczy uraz? Tylko w takim razie po co potrzebny mu gips? To już na pewno dotyczyło wyłącznie ludzi.
Te drobne spostrzeżenia wlały do mojego serca odrobinę nadziei i dały mi odwagę, aby zerknąć w jego oczy. To właśnie tam czekały odpowiedzi na wszystkie pytania.
Uśmiech Elijaha kompletnie mnie zaskoczył. Sprawiał wrażenie żywszego i szerszego, a w kącikach oczu powodował powstawanie drobnych zmarszczek, których wcześniej nie było. Chłopak ciągle miał niebieskie tęczówki, jednak jego spojrzenie nie wydało mi się tak głębokie jak ostatnim razem. Skórę też miał jakąś inną, nadal bladą, ale dziwnie niezdrową i chropowatą. Serce biło mu z szybkością… taką jak u normalnego człowieka. Jego potargane, kręcone włosy także sprawiały wrażenie bardziej… ludzkich.
Kiedy zbliżaliśmy się do klifu, wzięłam Jacoba za rękę i lekko ją ścisnęłam. Okropnie się bałam, że moje obserwacje okażą się fałszywe…
W tej chwili Elijah niemalże biegł w naszym kierunku, ale widziałam, że ciężko stawiało mu się każdy krok. W końcu się spotkaliśmy i przytulił mnie do siebie. Poczułam, że jego skóra była wręcz zimna, a przynajmniej nie tak ciepła jak u wilkołaka, oczywiście nie tak zimna jak u Cullenów, ale taka jak u moich ludzkich przyjaciół. Tak samo delikatna i jednocześnie chropowata, podatna na zniszczenia…
- Dobre wieści – powiedział radośnie chłopak głosem przepełnionym ulgą, kiedy wreszcie się odsunął.
Doznałam takiego szoku, że niemal upadłam na ziemię. Czułam się tak, jakby ktoś zdjął mi z barków olbrzymi ciężar. Znowu złapałam Jacoba za rękę.
- Naprawdę? Wszystko się udało? – spytał Jake, najwidoczniej również nie pozwalając sobie na złudne nadzieje.
Blondyn pokiwał głową.
- Szybko się uwinęli – zażartował z uśmiechem.
- Czy to bolało? Dlaczego masz gips? – wtrąciłam.
- Czułem się tak, jak za pierwszym razem przemiany w wilkołaka. To był dokładnie taki sam ból – powiedział i zerknął na Jacoba.
- Och… - odparł Jake, zaciskając wargi, jakby próbował powstrzymać uśmiech. – To do kitu.
- Więc z powrotem jesteś człowiekiem, tak? Prawdziwym człowiekiem? – zapytałam. Mój umysł ciągle wypełniały wątpliwości. Ale czy mogło być inaczej?
- Tak. Starzeję się i nie mogę przemieniać się w wilka. Trochę to dziwne, bo tak dawno nie byłem w pełni człowiekiem… Ale nie narzekam – dodał, wyginając wargi tak szeroko jak nigdy wcześniej.
- Jak oni to zrobili? – zapytał Jacob.
Elijah nie odpowiedział, tylko przesunął sobie palcami po ustach i rzucił niewidzialny klucz do tyłu.
Wszyscy jednocześnie się roześmialiśmy. Czułam się z tym świetnie. Dzięki śmiechowi smutek zdawał się nas opuścić. Cały ból ostatnich dwóch tygodni, oczekiwanie i miłosne rozterki – wszystko się skończyło. W końcu nastąpiło szczęśliwe zakończenie. Jak w jakiejś bajce.
Jake nie będzie dłużej cierpiał, podobnie jak i Elijah. I mogłam kochać Jacoba tak bardzo, jak tego pragnęłam, a naszej miłości już nikt nigdy nie zagrozi…
Po chwili moje rozmyślania przerwało nowe, czwarte bicie serca – ludzkiego serca.
- Ava! – zawołał Elijah i nas wyminął, a następnie podszedł do czekającej na niego kobiety. Była tak piękna jak zapamiętałam ze zdjęcia. Może miała nieco krótsze włosy o innym odcieniu blond, ale nadal układały się w piękne, naturalne fale. Jej skóra też była ciemniejsza, więc musiała się opalić, ale pomimo grubej warstwy chmur i tak promieniowała dziwnym blaskiem. Elijah wziął jej twarz w dłonie i namiętnie ją pocałował.
To przypomniało mi o Jacobie. Objęłam go rękami w pasie i oparłam swoje czoło o jego.
- Jesteś szczęśliwy? – szepnęłam. Radość zdawała się nieco przytłumiać moje słowa.
- Szczęśliwy… Ja… Nie potrafię opisać, jak jestem… Nie posiadam się ze szczęścia. To najlepsza wiadomość, jaką mogłem usłyszeć – odpowiedział. Naprawdę był zachwycony. Uśmiechał się od ucha do ucha i emanowała z niego duma.
Podniósł mnie do góry, bym mogła owinąć nogi wokół jego bioder i delikatnie musnął wargami moje wargi, jednak ja czułam się zbyt szczęśliwa, aby zadowolić się takim delikatnym pocałunkiem. Wplotłam palce w jego głosy i mocniej się do niego przycisnęłam, gorliwie napierając na jego usta. Jake odwzajemnił moje gesty.
I w jednej chwili wszystko inne na całym świcie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko Jacob i to, że mogłam z nim być. Już na zawsze.
- Kocham cię – wyznałam, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
- A ja ciebie bardziej – odparł, zanim jego usta znowu naparły na moje.

***

KONIEC

***

Tak, to teraz przyszła kolej na końcowe podziękowania. :)
Bardzo dziękuję za dwa komentarze do poprzedniego rozdziału. :D I dziękuję też wszystkim, którzy komentowali od samego początku. Trochę czytelników mi ubyło, ale i tak dziękuję każdemu za wyrażenie swojej opinii. I wielkie D Z I Ę K I dla mojej bety. :)

Powiem jeszcze, że zabrałam się za tłumaczenie kolejnego ff na forum (ach, nie ma to jak autoreklama... :D Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale nie mogłam się powstrzymać :D), tym na temat wpojenia Embry'ego. Powinien pojawić się na forum... no właśnie nie wiem kiedy, bo Autorka poprosiła, żebym wstrzymała się z publikacją do czasu, aż skończy pisać wszystkie rozdziały. Tak więc... jeszcze się mnie z działu fanfiction nie pozbędziecie. :D

Pozdrawiam. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Nie 20:54, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Sob 19:37, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie, nie jestem wróżką, powiem, że to po prostu było do przewidzenia :D
Więc, te dwa ostatnie rozdziały rzeczywiscie był obfitujące w różnego rodzaju akcje, te decyzje i w ogóle, przyjemna rozmowa o dziecku Nessie i Jacoba, chociaż szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie ich potomka. :P
Poza tym to dobrze, że teraz Elijah jest szczęśliwy. Wszystko skończyło się dobrze, jak ja lubię takie ff. I cóż mi pozostaje wiecej mówić, cieszę się, że mogłam przeczytać tak wspaniałe tłumaczenie i już nie mogę sie doczekać, aż zaczniesz tłuamczyć tekst o wpojeniu Embry'ego.

A teraz wybacz mi uciekam czytać opowiadanie, które widnieje w twoim podpisie :D

Pozdrawiam,
MonsterCookie Wink
Ciemnooka
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Wrz 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Sob 21:01, 03 Paź 2009 Powrót do góry

Szkoda,że się już skończyło j. Bardzo mi się podobało. Gratulacje dla tłumaczki i bety. Pozdrawiam.
PS. A cóż to za opowiadanie w podpisie, hę? ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin