FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Blind [T] [Z] rozdziały: 1- 47+ epilog Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:47, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Rozdział czwarty

beta: Robaczek

Edward

Kolejne trzy dni wyglądały podobnie. Zawsze przysiadała się do mnie podczas przerwy, po czym w pośpiechu biegła na kolejne zajęcia. W piątek miała trochę więcej czasu niż zazwyczaj i nie potrafiłem nawet wyrazić tego, jaki byłem szczęśliwy.
- Jesteś na coś uczulony? – zapytała.
- Dlaczego to pytanie mnie tak przeraża? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Zaśmiała się dość nerwowo. – Cóż, miałam pewien pomysł co do dzisiejszego spotkania.
- I…? – Pomachałem ręką przed sobą, zachęcając ją tym samym, by kontynuowała.
- Owoce morza. Są dość drogie, więc nie oczekuję od ciebie, abyś za mnie płacił, ale naprawdę chciałabym spróbować, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko – wyrzuciła z siebie szybko, prawie bełkocząc.
- Nie mam uczulenia na cokolwiek. Poza tym, to ja cię zaprosiłem i ja stawiam – powiedziałem delikatnie. Ręką odnalazłem jej dłoń spoczywającą na ławce. Łagodnie potarłem szczupłe palce, wydawało mi się, że trochę się odprężyła.
- Edwardzie, nie oczekuję tego od ciebie. Jestem nowoczesną dziewczyną. Wolę, gdy każdy płaci sam za siebie – jęknęła, ale czułem, że moje zwycięstwo jest bliskie.
- Nie kłóć się ze mną. Jeżeli się nie zgodzisz, będę czuł się urażony. Proszę? – Zrobiłem smutną minę, mając świadomość, jak to działa na kobiety. To był mój diabelski fortel i dobrze o tym wiedziałem.
Westchnęła.
– W porządku. Co powiesz na to, abym wpadła po ciebie około szóstej?
- Jasne. Wiesz, jak dostać się do mojego akademika? – zapytałem, pochylając się w kierunku, z którego dochodził jej śliczny głos.
- Tak, myślę, że jakoś dam sobie radę. Jestem pewna, że Alice zna drogę. – Wydawało mi się, że przysunęła się bliżej. Mogłem poczuć na skórze jej oddech i zacząłem nieznacznie drżeć. Chyba ją tym zaskoczyłam, a może nawet przestraszyłem, ponieważ od razu się odsunęła. – Zobaczymy się wieczorem.


Bella

Gdy wreszcie dotarłam do domu, odetchnęłam z ulgą; była już czwarta. Musiałam odrobić pracę domową, a później przygotować się na dzisiejszy wieczór, jednak Alice już na mnie czekała.
– Hej, hej, dzisiaj randka! Co masz zamiar na siebie włożyć?
- Czy to naprawdę ma jakieś znaczenie? – zapytałam. Mój zapał od razu osłabł.
- Oczywiście, że ma! Czy chcesz, aby chłopak dotykał cię w momencie, gdy będziesz miała na sobie starą koszulkę i jeansy? – zachichotała, łapiąc moją dłoń.
- To nasza pierwsza randka! – krzyknęłam, starając się wyswobodzić z jej uścisku.
- A co będzie, gdy położy rękę na twoim kolanie? Albo talii? Jak chcesz, żeby się poczuł? – Stanęła przede mną, biorąc się pod boki.
- Dobra, wiem, o co ci chodzi – wymamrotałam.
- Właśnie znalazłam coś, co mogłabyś dzisiaj założyć. Jest śliczne, jedwabne. Teraz idź się wykąpać, a później pomogę ci z włosami – poprowadziła mnie w kierunku łazienki.
- Dlaczego twierdzisz, że powinnam coś z nimi zrobić? – rzuciłam.
- Po prostu weź prysznic! – krzyczała na mnie. Uśmiechnęłam się. Alice powoli stawała się wścibską, jeśli nie natarczywą przyjaciółką.


Edward

Nie miałem zbyt wiele czasu, aby się przygotować. Ogoliłem się i przebrałem w czyste ubrania. Przeczesałem palcami włosy i jęknąłem. – Wyglądam… dobrze? – zapytałem Jaspera.
Zaczął się śmiać, co raczej nie było dobrą wróżbą. – Co?
- A ty myślisz, że kim ja jestem? Dziewczyną? – Nadal się śmiał. – Nie martw się, wyglądasz w porządku.
- Dzięki, tak lepiej – wymamrotałem. Poprawiłem okulary, po czym usiadłem na łóżku.
- Naprawdę jest dobrze, nie przejmuj się tak – powiedział, kierując się do drzwi.
Usłyszałem głośny pisk: – Hej, Jazz!
- Witaj, kochanie. – Teraz słyszałem śmiech i odgłos pocałunków; czułem się trochę zakłopotany tym, że przeszkadzam im w takim momencie. – Cześć, Bello. Ślicznie dzisiaj wyglądasz.
Uśmiechnąłem się na dźwięk jej imienia. – Bella?
- Hej, Edward. Jesteś gotowy? – Nieopodal mnie rozległ się stukot obcasów. Wydawało mi się, że jest dziwnie niepewna, jednak w momencie, gdy złapała mnie za rękę, poczułem się tak, jakbym stanął w płomieniach.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo – wymamrotałem, po czym poszedłem za nią.

Samochód Belli nie wydawał się tak luksusowy jak ten Jaspera, nie był również tak cichy. Nie rozmawialiśmy ze sobą do czasu, aż nie dotarliśmy do restauracji.
- Więc dokąd właściwie idziemy? – zapytałem, chcąc zacząć rozmowę.
- Ralph and Kacoo's – odpowiedziała z pewną rezerwą.
- Co to, do diabła? – Uśmiechnąłem się.
- Pojęcia nie mam. – Zaczęła się śmiać. – Mówią, że serwują tutaj najlepsze owoce morza w całym mieście. A tak poza tym, jesteśmy na miejscu.
Wyszedłem z kabiny samochodu, po czym powoli ruszyłem przed siebie. Bella złapała mnie za rękę, splatając nasze palce. Mimowolnie rozciągnąłem usta w uśmiechu.
Rozlegająca się w środku muzyka była dosyć głośna, wyczuwałem w niej jazzowy klimat. Podobała mi się.
- Dla ilu osób? – zapytała hostessa, stając obok nas.
- Dla dwóch proszę – odparła Bella.
- Tędy.
Bella prowadziła mnie bardzo ostrożnie, po czym zatrzymała się i nakierowała w stronę naszej loży. Nadal trzymałem jej rękę, nie chcąc, aby mnie puściła. – Usiądziesz obok mnie?
- Oczywiście. – Mogłem wyczuć z jej głosu, że się uśmiecha. Odsunąłem się, dając Belli tym samym więcej przestrzeni. Znajdowała się tylko kilka cali ode mnie, a ja musiałem walczyć z chęcią złapania ją w swoje ramiona.
- Proszę, stąd możecie coś zamówić – oznajmiła kelnerka, zanim odeszła. Przede mną znajdowało się ogromne skórzane menu.
- Po co ona mi to w ogóle dawała? – mamrotałem sam do siebie, zakłopotany. Bella wyjęła kartę z mojej dłoni.
– Na co miałbyś ochotę? To znaczy, jaki rodzaj owoców morza najbardziej lubisz?
- Kraby. To moje ulubione – prawie szepcząc, pochyliłem się nad nią jeszcze bardziej.
- Cóż, zobaczmy. O! Tutaj coś mamy. Nazywa się Crap trap. – Zaczęła się cicho śmiać.
- Brzmi pysznie – powiedziałem cierpkim tonem, który jednak zignorowała.
- Podają to w postaci paluszków z kraba, pieczonego kraba w pancerzu, crab meat au gratin… - Zdawała się przeglądać wszystkie warianty.
- O rany, brzmisz tak, jakbyś zaraz miała dostać tutaj zawału. Myślę, że jednak i tak się na to zdecyduję – drażniłem się z nią. Zachichotała na moje słowa.
- Jeśli zjesz to wszystko, to chyba sam zmienisz się w kraba – odgryzła się, nadal chichocząc. Zacząłem się śmiać, po czym uszczypnąłem ją boleśnie w bok. Gdy jej śmiech stawał się jeszcze głośniejszy, przybliżała się powoli w moją stronę.
- Witam! Będę dzisiaj państwa kelnerem. Czy na początek mogę podać coś do picia? – Facet ze śmiesznym południowym akcentem spowodował u mnie kolejny wybuch śmiechu. Chyba powoli powinienem się do tego przyzwyczajać.
- Poproszę colę.
- Dla mnie też – powiedziałem. Powoli wsunąłem swoją rękę za plecy Belli, siadając jeszcze bliżej niej. – A co ty zamawiasz?
- Mahi-Mahi z warzywną sałatką. Tak myślę. – Położyła głowę na moim ramieniu, co, przyznam, trochę mnie zaskoczyło. Przysunąłem ją jeszcze bliżej, ciesząc się tym nowym doznaniem.
Nie poruszyła się nawet wtedy, gdy już zrealizowano nasze zamówienie. Cały ten czas podtrzymywaliśmy przyjazny temat rozmowy. Jedzenie było pyszne, jednak moja towarzyszka - o niebo lepsza.
- Opowiedz mi coś o swoim życiu zanim się tutaj zjawiłeś.
Odsunąłem swój talerz; straciłem apetyt.
– Cóż, uczyłem się w szkole przeznaczonej specjalnie dla dzieci niewidomych. Cała szkoła liczyła około dwustu uczniów. Skończyło ją tylko dziesięć osób. Zacząłem grać na pianinie, gdy miałem sześć lat, tak sądzę. Gram, od kiedy pamiętam. Muzyka to moje życie.
Usłyszałem brzęk talerza, po czym Bella usadowiła się z powrotem obok mnie, kładąc mi głowę na ramieniu. – A co z twoją rodziną? Masz jakieś rodzeństwo?
- Jestem jedynakiem. Wydaje mi się, że byłem dość kłopotliwym dzieckiem. Mój ojciec jest lekarzem. Prawdę mówiąc, jest ordynatorem swojego oddziału, więc w zasadzie teraz nie wykonuje swojego zawodu. Wiem, że to dla niego bardzo frustrujące, ale potrafi radzić sobie z ludźmi. Moja mama jest projektantką wnętrz, jedną z najlepszych w Chicago. Urządzała domy wielu sławnych ludzi. – Uśmiechnąłem się na myśl o moich rodzicach. Zawsze ciężko pracowali, przez co fakt, że nadal tak bardzo się kochają, czasem mnie zaskakuje.
- Robi wrażenie. Mój tata jest szeryfem policji w malutkim miasteczku w stanie Waszyngton. A moja mama… Cóż, ona jest szalona. Jak by ci to wyjaśnić? Jest lekko zwariowana. – Zachichotała; ten cichy śmiech sprawił, że jej ciało zakołysało się tuż obok mojego.
- Czy życzą sobie państwo czegoś jeszcze? Może macie ochotę na nasz słynny bread pudding*? – Kelner przeszkodził nam w konwersacji; przynajmniej był miły.
- Brzmi świetnie, poprosimy o jeden – zdecydowałem, zanim Bella była w stanie w ogóle zareagować. Usłyszałem, jak wzdycha.
- Edwardzie, czy ty po tym wszystkim nadal jesteś głodny?
- Miałem nadzieję, że pomożesz mi to zjeść – wyszeptałem jej do ucha. Przesunęła głowę w moją stronę – mogłem stwierdzić, że znajduje się jeszcze bliżej mnie.
- Nie musisz fundować mi deserów – wymamrotała, owiewając mi w twarz ciepłym oddechem.
- Ćśśś… Przestań. Chcę tego. Zjesz go razem ze mną, dobrze? – zaproponowałem, robiąc strapioną minę. Ponownie westchnęła, po czym w końcu ustąpiła.
- W porządku. Ale tylko dlatego, że tak ładnie poprosiłeś.
- Jedna porcja bread puddingu, a do tego dwie łyżeczki. Czy podać coś jeszcze? – Jego głos brzmiał podejrzanie radośnie. Zastanawiałem się, co było powodem takiego nastroju, jednak uznałem, że nie wypada pytać.
Wyciągnąłem portfel, po czym podałem swoją kartę kredytową. Pomachałem nią przed sobą.
– Mógłbyś, proszę, zrealizować zapłatę i przynieść potwierdzenie?
Poczułem, jak karta została zabrana z mojej dłoni, a później usłyszałem oddalające się kroki. Jedynym dźwiękiem była łyżka uderzająca o porcelanowe naczynie.
- O mój Boże, to jest cudowne, koniecznie musisz spróbować – wymamrotała Bella pomiędzy kolejnymi porcjami puddingu.
- W porządku – zachichotałem. Moja ręka delikatnie sunęła wzdłuż stołu, próbując znaleźć łyżeczkę, jednak zanim ją znalazłem, poczułem ciepło pomiędzy ustami. Spróbowałem słodkiej masy.
- Czekaj chwilkę, zostało ci trochę na ustach – powiedziała. Zacząłem podnosić rękę w ich kierunku, ale opuściłem ją w momencie, w którym poczułem ciepłe, delikatne palce ścierające resztki puddingu z moich ust. Po czym zabrała ją, usłyszałem tyko charakterystyczny dźwięk. Mogłem sobie wyobrazić, jak jej palec wędruje do jej ust. Nie mogłem powstrzymać jęknięcia. – Wszystko w porządku? – zapytała.
- Tak, nawet bardziej niż w porządku. – Odsunąłem się nieznacznie, po czym wziąłem głęboki wdech.

- Proszę bardzo. Mam nadzieję, że spędziliście miły wieczór. – Kelner położył coś na stole i odszedł. Sięgnąłem w kierunku pozostawionego przedmiotu, wyczuwając pod palcami rachunek. Wyciągnąłem kartę kredytową, upewniając się przed tym, czy to aby na pewno moja, po czym włożyłem ją do portfela.
- Ile to wszystko kosztowało? – zapytałem. Nienawidziłem prosić kogokolwiek o pomoc, ale tym razem było to konieczne.
- Jezu! Edward, to prawie sześćdziesiąt dolarów! – Niemalże krzyczała.
- Uspokój się. Wszystko pod kontrolą. Pamiętaj, to ja cię zaprosiłem. Cała przyjemność po mojej stronie. Chciałem to zrobić – próbowałem ją uspokoić. Umieściłem swoją dłoń na jej barku, opierając się o nią. – Czy możesz tylko podpisać za mnie potwierdzenie?
- Mogę chociaż zostawić napiwek? – naciskała, nachylając się w moją stronę.
- Nie, nie możesz. Proszę, podpisz za mnie tylko to głupie potwierdzenie. Co najwyżej daj dwudziestoprocentowy napiwek, ten kelner był porządnym gościem.
- Edward… pozwól mi… - zaczęła, ale przerwałem jej, zabierając rachunek. Nabazgrałem na dole ostrożnie swoje imię, dodając kwotę pięćdziesięciu dolarów napiwku. Miałem nadzieję, że nie będzie miał problemów z odczytaniem tych bazgrołów.
- W tym miejscu – wskazałem i odłożyłem pióro na stół. – Słuchaj, przykro mi, że nie mogę zrobić czegoś więcej, ale przynajmniej mogę chociaż to. Proszę, nie bądź zła.
- Czuje się jak jakaś pijawka – wymamrotała, a z barwy jej głosu można było odczytać, że się złości.
- Bello, zaprosiłem cię! Jeśli następnym razem to ty mnie zaprosisz, być może pozwolę ci zapłacić. To chyba wydaje się uczciwe.
- Dobra, w porządku. Edwardzie, czy mogę zaprosić cię gdzieś jutro? Gdziekolwiek tylko chcesz – powiedziała szybko. Zajęło mi chwilę, aby zrozumieć, o co właściwie jej chodzi.
- Bello, z przyjemnością się z tobą spotkam – odpowiedziałem cicho.
- Och… okej… - Wydawało mi się, że jest trochę zmieszana.
- Chyba nie masz zamiaru się wycofać?
- Nie, to znaczy tak. Chcę się spotkać. Naprawdę świetnie się dzisiaj bawiłam – powiedziała miękko.
- Ale ten wieczór się jeszcze dla nas nie kończy, prawda? – zapytałem, umieszczając dłoń na jej kolanie.
- Nie, wydaje mi się, że nie. Chodźmy stąd. – Pociągnęła mnie za rękę. Pomogła mi wydostać się z naszej loży, po czym udaliśmy się do jej furgonetki.

Gdy samochód ruszył, Bella włączyła radio. Z głośników dobiegła muzyka Lifehouse - był to jakiś kawałek z ich pierwszego albumu. Uwielbiałem tę piosenkę i Bella pozytywnie zaskoczyła mnie tym, że też słucha tego zespołu.
- Lubię ten kawałek.
- Ja też. Tak właściwie, to cały ich album.
W tym momencie zdarzyła się przedziwna rzecz - jej ręka znalazła się na mojej dłoni. Prosty, ale jakże uroczy gest. Mógłbym pozostać tak przez całą noc, gdyby tylko istniała na to szansa. Odwróciłem dłoń i splotłem ze sobą nasze palce. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Była taka śliczna i ciepła.
Przez resztę drogi nie zamieniliśmy ani słowa, jednak to mi nie przeszkadzało. Czułem się jak najbardziej komfortowo i gdy Bella w końcu zatrzymała furgonetkę, zrobiło mi się dziwnie smutno. Wiedziałem, że nasz wspólny czas tego wieczora dobiegł końca, a naprawdę tego nie chciałem.
- Bello, czy mogę spróbować jednej rzeczy? – zapytałem, uwalniając się z pasów.
- Jasne. O co chodzi? – W jej głosie można było wyczuć, że mi ufa. Usłyszałem, jak odpina pasy i przesuwa się na swoim siedzeniu.
- Pozwól mi zobaczyć.
- Ale… Myślałam, że ty… - wyjąkała, po czym zamilkła. Wydawało mi się, że poczuła się trochę zakłopotana tym, co powiedziała, jednak zignorowałem to. Przybliżyłem się do niej.
- Mam swoje własne sposoby, aby coś zobaczyć – wyszeptałem delikatnie. Uniosłem dłonie, czekając, aż napotkam jej ramiona, ostrożnie, aby nie dotknąć ją w niewłaściwy sposób. Sunąłem wzdłuż wąskich ramion aż do smukłej szyi. Policzki dziewczyny były zaokrąglone i gorące, natomiast usta - pełne i miękkie. Miała bardzo mały nosek, lekko zadarty. Ostrożnie przesunąłem palcami nad powiekami. Mogłem poczuć fakturę jej ciała, delikatnego i miękkiego jak satyna. Chociaż cieszyłem się, że rumieńce, które wykwitły na jej policzkach, znalazły się tam za moją sprawą, to po chwili odsunąłem dłonie. Nie chciałem być przyczyną jej zakłopotania.
- Dlaczego przestałeś? – zapytała, prawie szepcząc.
- Przepraszam, nie chciałem, abyś poczuła się niekomfortowo.


Bella

Nigdy wcześniej nie byłam dotykana w taki sposób. To było najbardziej niesamowite doświadczenie, jakie zdarzyło mi się przeżyć. Jego palce dotykały każdej części mojej twarzy, robiąc to z taką uwagą, jakbym była jakimś bezcennym dziełem sztuki. Na policzki wpełzł mi palący rumieniec.
Gdy nagle odsunął swoje dłonie, moje serce zamarło. Wyczuł to?
- Dlaczego przestałeś? – zapytałam, zanim w ogóle zorientowałam się, że wypowiadam te słowa na głos.
- Przepraszam, nie chciałem, abyś poczuła się niekomfortowo. – Opuścił głowę i w tym momencie cały się zarumienił. Wydawał się zakłopotany i zawstydzony. Był cudowny.

Nie mogąc się już dłużej powstrzymywać, przysunęłam się do Edwarda i wzięłam jego twarz w dłonie. Zaczęłam go całować z taką pasją, jaką tylko udało mi się w sobie zgromadzić. Byłam zaskoczona, że nie wyrządziłam mu przy tym krzywdy. Zanim zdał sobie sprawę, co właściwie robię, na moment zamarł w moich ramionach. Już po chwili jego ręce oplatały moją talię, przysuwając mnie bliżej. Wodziłam mu palcami po twarzy, kopiując jego wcześniejsze ruchy. Nasze usta nie chciały się rozdzielić. Miałam ogromną ochotę zdjąć jego okulary, ale nie chciałam sprawić, by poczuł się niezręcznie.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, oboje mieliśmy lekką zadyszkę.
– W porządku… - powiedział, cicho się przy tym śmiejąc. Jego ręce nadal spoczywały na mojej talii.
- Przepraszam cię za to, ale… - zachichotałam nerwowo, trochę zawstydzona swoim zachowaniem.
- Nie przepraszaj. Było cudownie. Ja tylko… To był mój pierwszy pocałunek. – Położył głowę na moim ramieniu.
- Właściwie to mój też – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Przysunęłam policzek do jego twarzy.
- Czy nie zechciałabyś pocałować mnie ponownie? – zapytał, podnosząc głowę. Malutki seksowny uśmieszek zagościł na jego ustach.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
myshaa
Człowiek



Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Pon 19:13, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Oh. My. God.
Wlezłam tu po męczącym dniu z nadzieją, że może pojawiło się coś nowego, czym będę mogła ukoić skołatane nerwy... xD.
Otóż: wow.
Tylko dlaczego, do diabła tak krótko?? Chcę więcej :(.
C do tłumacznia, to sprawdzałam z oryginałem i jest całkiem w porządku. A jako, że jestem leniem parszywym, to nie chce mi się wysilać mózgu czytając wszystko po angielsku xD
W takim, życzę dużo dużo czasu, no i czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam, Mysh.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malina.
Człowiek



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:42, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Droga tolu.

Rozdział fantastyczny! Kocham takiego Edwarda. Jest strasznie uroczy i taki kochany. I taki ostrożny. W sumie to taka kopia Meyerowego Eda, tyle tylko, że ten jest uczłowieczony :) Autorka pięknie wykreowała też Bellę. Ogólnie bardzo nie lubię tej postaci, ale w tym opowiadaniu jest ona bardzo przyjemna.

Ogólnie to fanfiction jest wspaniałe. Tyle w nim uczuć i ciepła. Uwielbiam go czytać gdy jestem zła i wesoła. Idealnie koi nerwy. Jest takie... hmm... neutralne. Pomimo, że czytam na bieżąco rozdziały na twoim chomiku to i tak miło jest wrócić do początku na forum :)

Co do tłumaczenia : bardzo mi się podoba. Bardzo. Widać, że masz też dobrą betę. Czyta się lekko i bez żadnych zgrzytów. Oby tak dalej!

Buziaki :*
Klaudia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 21:06, 09 Lis 2009 Powrót do góry

niesamowity...cudowny...znakomity...
miły dreszczyk wciąż wędruje po moim ciele...

to dotykanie po twarzy... jedna z bardziej intymnych scen jakie udało mi się w życiu przeczytać...

dziękuję za tłumaczenie... robi mi się ciepło na sercu po każdym rozdziale...

końcówka zabójcza....
Cytat:
- Czy nie zechciałabyś pocałować mnie ponownie? – zapytał, podnosząc głowę. Malutki seksowny uśmieszek zagościł na jego ustach.

doskonale widzę już ten uśmieszek :P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Pon 21:46, 09 Lis 2009 Powrót do góry

uroczy i odświeżający rozdział:) świetnie oddane uczucia zarówno Edwarda jak i Belli:) nie znam co prawda wersji angielskiej, ale Twoja wersja bardzo mi się podoba:)pełne humoru, pierwszego uczucia, pocałunków - naprawdę super:)
Pozdrawiam
Nellka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Wto 17:19, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Czytałam te rozdziały od dawna i nie wiem dlaczego nie zamieściłam tu komentarza. Teraz mam trochę rozumu w głowie i wypowiem się na ten temat.
czytając ten ff cały czas przychodzi mi do głowy książka, którą dostałam na urodziny "Po kocich łbach" chyba taki miała tytuł. Była też o niewidomym chłopcu i tak jak Edward też grał tylko jestem pewna na czym, chyba na skrzypcach.Tak jakoś ta książka mnie nawiedza i nie chce opuścić.
Powracając do rzeczywistości bardzo podoba mi się to tłumaczenie. Autorka stworzyła naprawdę ciekawy ff i do tego trudny, musiała przecież opisywać to co przeżywa osoba nie widoma. (Ja bynajmniej nie radzę sobie z opisami uczuć, których nie przeżyłam) I naprawdę świetnie dała sobie radę. Pozwoliła choć przez chwilę poczuć się jak osoba niewidoma co skłania do refleksji. Jednak pisze wszystko dość cukierkowo, a to trochę mnie wkurza, nie wprowadza w prawdziwe życie.
Dobra nie będę się rozpisywać zbytnio o nie potrzebnych rzeczach. Bardzo ładnie piszesz i to powoduje, że nie mogę oderwać się od czytania Wink Błędów nie zauważyłam. Postacie niby nie odrywają się zbytnio od sagi to mają jednak trochę inne cechy charakteru.
Pięknie, cudownie- nie lubię tych zwrotów często używać, bo one nic do tekstu nie wnoszą. Gdyby tak wszyscy pisali same dobre rzeczy to w końcu myślisz, że wszystko jest dobrze, aż tu nagle ktoś przychodzi i wytyka wszystkie błędy. To wytykanie błędów jest lepsze, ponieważ wtedy można się poprawić. Ale ja teraz nie mogę nic innego powiedzieć. Pozostaje mi tylko osłodzić ci życie i te słowa właśnie napisać, a wiec cały tekst jest przetłumaczony na 6 Kwadratowy
Nie będę się więcej rozpisywać.

Pozdrawiam i życzę weny zakręcona Anex Swan Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 20:31, 05 Gru 2009 Powrót do góry

Oky.. powiem tak: Na początku nie była przekonana co do tego FF,Edward nie widzi..? O co kaman..? *histeria* - Taka była moja pirwsza myśl i reakcja. Ale postanowiła przeczytać to i muszę szczerze przyznać, że jestem mile zaskoczona. Spodobało mi się jest totalnie genialne. Podziwiam cię za cierpliwość do takich komentarzy jak ten i za wybranie tak oryginalnego tekstu do tłumaczenia...x] Gratuluje i
Życzę Veny..!
Ave Vena..! *Chyli czoło*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pią 16:52, 25 Gru 2009 Powrót do góry

Wiem, że ani autorzy, ani tłumacze nie lubią tego pytania, ale musicie mnie zrozumieć. Bardzo podoba mi się ten ff, ale juz tak dawno nie pojawił się nowy rozdział. Czy ff został zawieszony? Chętnie poznam dalsze losy Belli I Edwarda, bo uważam, że jest to coś nowego i świeżego, można tutaj opisać piękną miłość, bez barier i przeszkód. Mam naprawde duże pokłady nadzieji i cierpliwości chcę wiedzieć, czy się nie łudzę.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Pią 17:31, 25 Gru 2009 Powrót do góry

villemo napisał:
Czy ff został zawieszony?

Też się nad tym zastanawiam i podpisuję się pod Twoim postem.tolu kiedy planujesz wstawić nowy rozdział? Tłumaczenie bardzo przypadło mi do gustu, więc się niepokoję.
Przepraszam za offtopa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anex Swan dnia Pią 17:32, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:05, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Po długiej przerwie wracam z kolejnym rozdziałem.
Beta: jak zwykle niezastąpiony Robaczek


Rozdział piąty

Bella

Gdy dotarłam do domu, byłam całkowicie oszołomiona. Głupkowaty uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Edward był… jakby to powiedzieć… był niesamowity. W czasie, gdy się całowaliśmy, czułam się tak, jakby w moim ciele eksplodowały tysiące fajerwerków. Mam nadzieję, że czuł to samo.
Alice dosłownie rzuciła się na mnie w momencie, gdy tylko otworzyłam drzwi. Złapałam ją, trochę zaskoczona jej zachowaniem.
– Jak było?!
Byłam zbyt zszokowana, by od razu odpowiedzieć. Jasper, który siedział na kanapie, przewrócił tylko oczami na zachowanie swojej dziewczyny, mamrocząc przy tym ciche „przepraszam”. Wzruszyłam na to ramionami.
– Wspaniale.
– Umówiłaś się z nim jeszcze? – zachichotała.
– Mamy plany na jutrzejszy wieczór – uśmiechnęłam się. Wpadnę po niego około piątej. – Miałam nadzieję, że to nie za wcześnie.
– Opowiedz mi coś więcej! – Wpadła do kuchni, wyciągając z lodówki red bulla. Otworzyła go, po czym wzięła spory łyk zimnego napoju.
Byłam naprawdę zaskoczona, że nie wywołało to u niej drgawek.
– Cóż, poszliśmy do Ralph and Kacoo's. Zamówiłam rybę, a on kraby. Podzieliliśmy się deserem. Kelner był dość miły… – wyjaśniłam, w skrócie opisując najważniejsze wydarzenia wieczoru.
– Nie o to mi chodzi. – Rzuciła mi wymowne spojrzenie.
– W porządku, moje panie, życzę wam udanej zabawy. Muszę się jeszcze dzisiaj trochę pouczyć – oznajmił Jasper, wstając. Byłam bliska tego, by zacząć błagać chłopaka o zabranie mnie ze sobą.
– Okej. Kocham cię, Jazz. – Alice ucałowała go szybko w policzek, po czym zwróciła swoją uwagę z powrotem na mnie. – Podpytaj go, co on o tym wszystkim myśli i daj nam znać!
Mogłabym przysiąc, że słyszałam, jak powiedział „przeklęta mała dziewczyna” w momencie, gdy wychodził. Zdusiłam śmiech. Wiedziałam, że kocha ją jak szalony, mimo że była trochę nadpobudliwa. W chwili, gdy drzwi za Jasperem zamknęły się, Alice ponownie rzuciła się w moim kierunku, po czym zaczęła ciągnąć w stronę sypialni.
– Całowaliście się?
Westchnęłam na samo wspomnienie o tym.
– Tak. To było naprawdę urocze. – Nie mogłam uwierzyć, że tak reagowałam; takie zachowanie było do mnie naprawdę niepodobne.
– Och, czy to był tylko niewinny całus czy raczej taki z prawdziwego zdarzenia? – Uśmiech wpełzał powoli na jej twarz, aż dosięgnął policzków.
– Coś pomiędzy, tak mi się przynajmniej wydaje. W furgonetce i gdy odprowadzałam go do pokoju. – Zarumieniłam się, pocierając przy tym kark.
– Jest chociaż dobry?
Tym razem cała moja twarz pokryła się szkarłatem. Alice tylko się uśmiechnęła, po czym dodała:
– To chyba znaczy, że tak.

Edward

Tej nocy miałem ewidentne problemy ze snem, tak byłem podekscytowany myślą o naszej następnej randce, co w sumie wydawało mi się niedorzeczne. Gdy wstałem o szóstej, starałem się nie obudzić Jaspera; założyłem słuchawki i włączyłem ulubioną muzykę. Leżałem na łóżku, rozmyślając tylko o jednaj rzeczy…
O tym, aby pocałować ją ponownie.
Obydwa nasze pocałunki były bajeczne. Sposób, w jaki jej ciało napierało na moje, to, jak mnie całowała – z takim pożądaniem, tak samo jak ja ją. Sposób, w jaki jej palce wplatały się w moje włosy. Wprost nie mogłem się doczekać, aby znowu dotknąć jej ust.
Nie byłem zbytnio zadowolony z pomysłu, aby tym razem to ona za wszystko zapłaciła, jednak miałem silne przeczucie, aby nie kłócić się z nią w tej kwestii. Podobał mi się jej upór, ale tylko wtedy, gdy nie dotyczył mojej osoby. Mogłem przecież wybrać coś prostego, na przykład pizzę. Prawdopodobnie będzie miała coś przeciwko, ale wierzyłem, że uda mi się jakoś ją namówić.
W tym momencie Jasper złapał mnie za ramię, co sprawiło, że aż podskoczyłem. Byłem głęboko przekonany o tym, że go nie obudziłem. – Dzień dobry.
– Hej, obudziłem cię, prawda? – Wyprostowałem się, wyjmując słuchawki z uszu.
– Nie, musiałem wstać wcześniej. Muszę popracować nad projektem, ale za to wieczorem będę mógł spędzić więcej czasu z Alice. – Z barwy jego głosu wywnioskowałem, że był bardzo zmęczony i chyba jeszcze nie do końca rozbudzony. Posiadanie dziewczyny i studiowanie to naprawdę ciężka sprawa.
– Mogę cię o coś zapytać?
– Jasne, o co chodzi? – Usiadł na łóżku, słyszałem skrzypiące sprężyny.
– Czy jest tutaj gdzieś w pobliżu jakaś dobra pizzeria? – Nie miałem jeszcze szansy zamówić sobie czegokolwiek, a to było poniekąd moje ulubione danie. Takie typowe dla nastolatków.
– Och! Jest takie jedno miejsce, znajduje się dokładnie za rogiem. Nazywa się Pie. Mają naprawdę duży wybór i ciekawe zestawy. Alice na przykład lubi taką pizzę o nazwie Fetomato, jest w niej ser feta i suszone pomidory. Natomiast moją ulubioną jest Mushroom Classic, ma trzy rodzaje sera i siekane grzybki. Aaa… i musisz jeszcze spróbować bread sticks! – powiedział entuzjastycznie. Nigdy nie słyszałem, aby wypowiadał się o czymś w ten sposób, więc ta restauracja naprawdę musiała być dobra.
– Dzięki, właśnie o to mi chodziło. Bella ma zamiar zaprosić mnie dzisiaj na kolację, a ja nie chcę, aby to było coś kosztownego. To wydaje się idealne. – Uśmiechnąłem się sam do siebie.
– Ach tak, chciałem cię już wcześniej o to zapytać: jak w ogóle poszło?
– Jest niesamowita – stwierdziłem z uśmiechem.
– Więc jak? Spotykacie się teraz? – Wydawał się dość zainteresowany tematem, ale wiedziałem jedno: jeżeli nie zda raportu z tego wszystkiego swojej dziewczynie, ta nie da mu żyć.
– Nie wiem. Nie sądzę, abyśmy byli na tym etapie. Tak mi się wydaje – wyznałem szczerze.
– Bella, gdy na ciebie patrzy, wygląda tak, jakby w jej oczach zapalały się iskierki – rzucił od niechcenia.
– Co?
– Och, ma taki ogromny uśmiech na twarzy. Jej oczy świecą się na twój widok. Wydaje mi się, że dobrze się wczoraj bawiła, ale Alice ją dopadła. Wiesz, przegrana sprawa. Ma zapas red bulli, sam jestem zaskoczony, że przy tym wszystkim nie wyrzuciła jej jeszcze przez okno… – Przerwałem mu; wiem, że to było niegrzeczne z mojej strony, ale nie mogłem się powstrzymać.
– Sprawiłem, że się uśmiechała?
– Taa… Przecież powiedziałeś, że dobrze się bawiłeś, czyż nie? – Chyba trochę zaskoczyłem go swoim pytaniem.
– Tak, ale… sam nie wiem. Nieważne. Po prostu nie byłem pewien, czego się spodziewać. – Wzruszyłem ramionami, kładąc się na plecach.
– Przyzwyczajaj się do tego, jeżeli masz zamiar się umawiać. Dziewczyny są lekko pokręcone – zaśmiał się.

Bella

Nie mogłam doczekać się piątej; byłam gotowa dużo wcześniej niż zwykle. Ubrałam bawełnianą koszulkę, do tego dżinsy, włosy zaplotłam w warkocz, na nogi zaś założyłam klapki. Przejrzałam się w lustrze, stwierdzając, że podobam się sobie. Zastanawiałam się, czy Edwardowi również się spodobam.
Poczucie winy uderzyło we mnie w chwili, gdy tylko o tym pomyślałam. Był taki wspaniały na swój sposób, dlaczego chciałam go ulepszać?
Wściekałam się na samą siebie przez całe trzy minuty jazdy do jego domu, jednak gdy tylko otworzył drzwi z tym swoim perfekcyjnym uśmiechem na twarzy, wszystkie moje zmartwienia zniknęły.
– Bella. – To nie było pytanie, raczej stwierdzenie. Zrobił krok do przodu i objął mnie w talii. Moje ręce momentalnie powędrowały do jego szyi, po czym nasze usta się spotkały. Westchnął, opierając czoło o moje własne. – Tak dobrze smakujesz.
Poczułam niesamowite gorąco na policzkach, zachichotałam nerwowo. Odsunęłam się od niego powoli, jednak potknęłam się o własne nogi i wylądowałam na podłodze z łoskotem.
– Och… – wymamrotałam.
– Wszystko w porządku? – zapytał trochę zdenerwowany.
– Tak, nic mi nie jest. Tylko upadałam – wyszeptałam, stając wreszcie na nogach.
– Bądź ostrożna albo ludzie pomyślą, że jesteś niewidoma – zadrwił. Uśmiechnęłam się do siebie, jednak nie skomentowałam jego uwagi.
– Nic ci nie jest? – zapytał ponownie, jego ręce na powrót oplotły moją talię. – Wydaje mi się, że będzie dla ciebie lepiej, jeżeli pozostaniesz w moich ramionach.
Zachichotałam, tym razem całując go w nos. – Chodźmy, jestem już głodna.
– Cóż, mam pewien pomysł… – zaczął w chwili, gdy zmierzaliśmy do furgonetki. – Wczoraj to ja płaciłem, a ty wybierałaś, dzisiaj mieliśmy zrobić odwrotnie.
– Wydaje mi się, że to dość dobry układ – odpowiedziałam, otwierając dla niego drzwi.
– Na pewno nie pozwolisz mi za siebie zapłacić? – spytał, lekko wykrzywiając usta.
– Jestem tego pewna – odpowiedziałam stanowczo. Skrzywił się jeszcze bardziej, po czym westchnął.
– No dobrze. Powiedz mi: lubisz grzyby?
– Że co proszę? – zaśmiałam się w momencie, gdy wchodziłam do kabiny samochodu.
– Cóż, słyszałem o miejscu tuż za rogiem, gdzie serwują naprawdę dobrą pizzę z grzybami. Może spróbujemy? – Dłoń chłopaka ześlizgnęła się z siedzenia, po czym odnalazła moją, lekko ją ściskając.
– Edwardzie, możemy wybrać się na coś lepszego niż pizza – narzekałam.
– Proszę? Od miesiąca nie jadłem pizzy, a to moje ulubione danie. Proszę, proszę… – Znowu zrobił strapioną minę, całując mnie przy tym w rękę. – Możemy także zamówić bread sticks, jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej.
– W porządku. Co to za miejsce? – Westchnęłam, rozczarowana swoją bezradnością. Poddałam się zbyt łatwo, ale musiałam przyznać, że to wszystko brzmiało dość zachęcająco.
– Pie. – Chłopak uśmiechnął się zwycięsko, a ja byłam zadowolona, że nie widzi, jak wywracam na to oczami.

Samochód zaparkowałam trochę z tyłu. Dojazd na miejsce zajął mi dosłownie pół minuty – kiedy mówił, że lokal znajduje się tuż za rogiem, naprawdę nie żartował. Weszliśmy razem do środka, praktycznie ramię w ramię. Ogólnie pomieszczenie było dość małe, z biało–czarną kraciastą podłogą. Panował tutaj spory ruch, ale to nic dziwnego, w weekendy zawsze tak to wyglądało.
Podniosłam menu ze stołu, otwierając je. Pierwszą rzeczą, jaką w nim zauważyłam, była właśnie ta pizza, o której wspominał Edward; zdawała się dość prosta. Podeszła do nas kelnerka i gdy podała spis dań również Edwardowi, z trudem powstrzymałam warknięcie.
– Od czego macie ochotę zacząć? – Skierowała swój wzrok na chłopaka. Odchrząknęłam, próbując zwrócić jej uwagę.
– Poproszę colę. A ty, kochanie? – Wiedziałam, że zachowuję się dziecinnie; dodatkowo złapałam go za rękę. Uśmiechnął się nieznacznie, splatając palce z moimi.
– To samo – odpowiedział, nadal się uśmiechając. Cieszyłam się, mając świadomość, że ten uśmiech jest skierowany wyłącznie do mnie.
Kelnerka zaczęła odchodzić, ale ją zatrzymałam. – Chcielibyśmy złożyć zamówienie. Zaczniemy może od bread stick i do tego jedną dużą pizzę z grzybami. Dziękuję.
Edward odwrócił się w moją stronę z dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądało to tak, jakby ze wszystkich sił starał się nie roześmiać.
Dziewczyna wyglądała na kompletnie wyprowadzoną z równowagi. – Takie maczane w sosie?
– Mogłabyś po prostu przynieść nam to, co zamówiliśmy? Proszę. – powiedział łagodnie. Kelnerka pokiwała głową i skierowała swoje kroki do kuchni. – Dobra, teraz mów, co to miało znaczyć.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – wymamrotałam, podpierając podbródek dłońmi. – Kelnerka nie przypadła ci do gustu, zgadłem? – zapytał, marszcząc brwi.
– Ona była… Zresztą nieważne, to głupie – westchnęłam, próbując wyplątać palce z jego uścisku, jednak nie pozwolił mi na to.
– Powiedz mi, o co chodzi – domagał się odpowiedzi. Kciukiem delikatnie pocierał moją dłoń, co przyprawiało mnie o dreszcze.
– Przyglądała ci się w sposób, który sprawił, że robiłam się zazdrosna – wydusiłam. Nie miałam pojęcia, czemu mu to właściwie powiedziałam.
– Bello, jesteś jedyną dziewczyną, na którą chciałbym patrzeć. – Odchylił nieco głowę w momencie, gdy wypowiadał ostatnie słowo; cała się zarumieniłam, uświadomiwszy sobie, co powiedział. Miało to dla mnie tak wiele znaczeń, ale podobało mi się każde z nich.

Kolacja była naprawdę miła, a nasza rozmowa lekka i przyjemna. Próbowałam nakarmić go, jednak jedyne, co mi się udało, to zabrudzenie jego nosa sosem.
Protestował jeszcze w sprawie zapłaty za to wszystko, ale po prostu go zignorowałam, podając szybko należną kwotę kelnerce.
– Wpadłbyś do mnie do domu? Mamy ciasteczka i lody.
– Jakże mógłbym się temu teraz oprzeć? – zażartował. Jego ręka ostrożnie oplotła mnie w talii, przyciągając bliżej. Czułam się tak komfortowo. Miałam ochotę pozostać tak… na zawsze.

Edward

Martwiłem się, kiedy Bella nie zareagowała na moje słowa o tym, że jedyną osobą, jaką chciałbym zobaczyć, jest ona sama. Jednak nie wydawało mi się, że była z tego powodu zakłopotana podczas naszej dalszej rozmowy.
– Wpadłbyś do mnie do domu? Mamy ciasteczka i lody.
To nie tak, że dbałem o poziom cukru we krwi, po prostu nie chciałem, aby ta randka się skończyła. Nadal był jeszcze wczesny wieczór.
– Jakże mógłbym się temu teraz oprzeć?
Droga do jej domu była bardzo krótka. Wydawało mi się, że mógłbym się jej szybko nauczyć. Gdy otworzyliśmy drzwi, mogłem usłyszeć odgłosy dochodzące z telewizora. Alice musiała być w domu, co oznaczało, że Jasper prawdopodobnie jej towarzyszy.
– Cześć wszystkim – zawołała Bella, zanim zwróciła na mnie ponownie uwagę. – To co z tymi ciasteczkami?
– Co tylko zechcesz – powiedziałem krótko. Uwolniła się z mojego uścisku i pobiegła, aby wyciągnąć coś z szafki.
– Hej, Balla! Mogłabyś mi podać wodę? – zawołał Jasper. Usłyszałem, jak szarpnęła drzwiczkami od lodówki; otarła się o mnie, gdy przechodziła obok.
– Oto i ona – rzuciła dość, jak mi się zdawało, radośnie. Sprawiała wrażenie takiej zadowolonej.
– Słyszałem, że zbliżają się twoje urodziny – powiedział chłopak, chcąc nawiązać rozmowę. Na jego słowa Bella jęknęła głośno.
– Nawet nie chcę o tym myśleć.
– Myślałem, że kobiety są wrażliwe na punkcie swojego wieku, ale dopiero gdy są trochę starsze – wymamrotał; w tym samym momencie rozległ się głośny huk – to któraś z dziewczyn musiała go klepnąć. Próbowałem powstrzymać śmiech, ale nie szło mi najlepiej.
Bella chwyciła moją dłoń i prowadziła mnie gdzieś, gdzie jeszcze nigdy wcześniej nie byłem.
– Może pójdziemy do mojego pokoju posłuchać muzyki w czasie, gdy będziemy jeść te ciasteczka?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie byłem podekscytowany myślą, iż za chwilę znajdę się w jej pokoju. Poprowadziła mnie w stronę łóżka; w momencie, gdy poczułem z tyłu materac, usiadłem. Popędziła gdzieś i włączyła radio, a jej stopy w kontakcie z podłogą wydawały taki dźwięk, jakby była bosa. Miała taki sam gust muzyczny jak ja. W sumie dobrze wiedzieć.
Łóżko zaskrzypiało w chwili, gdy usiadła obok mnie.
– Wiesz co, nie mam za bardzo ochoty na ciastka – westchnęła cicho. Wydawała się zasmucona, co bardzo mnie zmartwiło.
Przysunąłem się bliżej, dłonią odnajdując podbródek. Przycisnąłem jej usta do swoich. – Teraz lepiej?
– Trochę – wychlipała, zanim wargami ponownie dotknęły moich; położyła mi dłonie po obu stronach szyi.
Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej i bardziej intensywne. Wplotłem dłonie w jej włosy i przycisnąłem bliżej. Jej delikatne jęki i ciężkie oddechy jeszcze bardziej mnie zachęciły. Chciałem usłyszeć więcej tych seksownych dźwięków, jakie z siebie wydawała, jednak obawiałem się, czy nie jestem zbyt ostry i dominujący w tym, co robię. Odegnała wszystkie moje zmartwienia w chwili, gdy popchnęła mnie, sprawiając, że leżałem teraz na plecach.
Wciągnąłem ją na siebie, jej ciężar w kontakcie z moim ciałem sprawiał mi ogromną przyjemność. Włosy dziewczyny łaskotały mi skórę, co sprawiło, że mimowolnie zacząłem chichotać, jednak mimo wszystko nie przerwałem pocałunku. W jednej chwili jej usta opuściły moje, zaczęła obsypywać mnie pocałunkami po szyi, podbródku i policzkach.
– To jest o wiele lepsze niż ciasteczka – wymamrotałem. Zachichotała i położyła głowę na mojej piersi.
– Nie sposób się z tobą nie zgodzić.
– Hej, Edward! Właśnie wychodzę! Chcesz, żebym cię podwiózł? – zawołał Jasper zza drzwi.
– Która godzina? – wyszeptałem do Belli.
– Dziesiąta – odpowiedziała cicho. Westchnąłem. Zrobiło się dość późno, odkąd dotarliśmy do jej domu. Nie chciałem zbytnio przeszkadzać.
– Dobra… tak myślę. – Ostatnie słowa powiedziałem sam do siebie. Powoli wstałem, ostrożnie odsuwając od siebie Bellę, w taki sposób, że teraz to ona leżała na łóżku. Odwróciłem się, przyciskając usta do czoła dziewczyny. – Zadzwonisz do mnie jutro, dobrze?
– Cokolwiek sobie życzysz – odpowiedziała. Uśmiechnąłem się w jej stronę.
Po raz ostatni pocałowałem ją w usta, a chęć powiedzenia Jasperowi, aby poszedł do diabła, przybierała coraz bardziej na sile. Jej usta były takie kuszące, w sumie wszystko w niej było takie. Westchnąłem, po czym odsunąłem ją lekko od siebie. – Śpij dobrze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tola dnia Śro 14:59, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pon 21:49, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Ach doczekałam się:D Cieszę się, że nie zawiesiłaś tego ff. Cudowny rozdział, widać, że dobrze czują się oni w swoim towarzystwie i fakt, że Edward jest niewidomy wcale im nie przeszkadza. Rozbawiła mnie Bella kiedy warczała na kelnerkę. Jedno nie daje mi spokoju: czy Edward odzyska wzrok?
Dziękuję i pozdrawaim:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Śro 14:38, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdzialik bardzo ładny, ślicznie przetłumaczony, a teraz mam lekki niedosyt.
W pewnym momencie czytając ten rozdział zapomniałam, że w ogóle Edward nie widzi.
Zastanawiam się tylko czy ten cały ff będzie cały czas taką sielanką jak teraz, wiem, ze tak być nie może, ale jednak mam takie czarne myśli.
Cytat:
– Och… – wymamrotałam. – Wszystko w porządku? – zapytał trochę zdenerwowany.

Czy druga kwestia nie powinna być niżej. Czytając dalej znalazłam jeszcze jedno takie samo.
Cytat:
Droga do jej domu była bardzo która.

krótka, łatwa?
Jej, teraz nawet nie mogę napisać jakiegoś konstruktywnego komentarza. Właściwie to nawet nie chciałabym czytać teraz na chomiku, jak da mnie kiedy rozdziały są dodawane to lepiej jest zaczekać. Ten ff bardzo przypadł mi do gustu i tak szybko się od niego nie uwolnię. Przede wszystkim bardzo podoba mi się pomysł, Edward niewidomy to nie jest jakiś taki oklepany motyw, bo na forum jeszcze się z nim nie spotkałam. Choć niezbyt przepadam za ff z big lovem Edwarda i Belli, to jednak tutaj jest coś bardziej świeżego i innego co sprawia, że chce się to czytać. I nie wiem czy warto się rozpisywać na ten temat dużo, bo w końcu zacznę pisać głupoty, to jednak powiem jeszcze, że bata się spisuje i zresztą tłumaczka też.
Życzę weny czasu i nastroju na tłumaczenie kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 14:52, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Ponieważ doczytałam do 12 rodziału spróbuję nie spoilerować...
spróbuję...

Cytat:
Hej, Balla! Mogłabyś mi podać wodę?
wiemy gdzie jest błąd rzecz jasna:)

hm, ten ff mnie zaciekawił, ale mam pewne obawy, że odbierze mu autorka urok dodając wzrok Edwardowi... całkiem niepotrzebnie... może to brutalne, ale w tym stanie jest bardzo interesujący :)

sytuacja całkiem ciekawie się rozwija, rozwija, bo się dopiero zaczyna... chociaż chyba zaczęłam marzyć, żeby moje pocałunki też robiły na kimś takie wrażenie...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:31, 14 Sty 2010 Powrót do góry

beta: Robaczek


Rozdział szósty


Bella

Miałam ochotę walnąć Jaspera. Wiedziałam, że Edward starał się być miły i bał się, że mógłby mi przeszkadzać, ale ja chciałam spędzić z nim więcej czasu. Byłam dość mocno podenerwowana, gdy nasz wspólny czas dobiegł końca.
Spojrzałam na paczkę jeszcze nieotwartych ciasteczek, westchnęłam i wyszłam z pokoju po szklankę mleka. Wybrałam największą, jaka tylko znajdowała się w szafce i napełniłam ją po brzegi. Do tego miałam zamiar pożreć przynajmniej połowę paczki chipsów.
– Och… Jasper miał chyba niezbyt dobre wyczucie chwili, nie sądzisz? – zapytała Alice, posyłając mi uśmiech. Przytaknęłam, wyraz rozczarowania z pewnością był widoczny na mojej twarzy. – Wiesz przecież, że chłopak ma dobre serce.
– Wiem. Tak samo zresztą jak Edward, ale nie mogę nic na to poradzić i czuję się… sama nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę mojej sypialni. Alice podążała za mną.
– I teraz czujesz potrzebę utopienia smutków w szklance mleka i zagryzienia ich ciastkami? – Uśmiechała się nieznacznie w chwili, gdy otwierała torebkę. Podała mi ciasteczko, po czym wzięła jedno również dla siebie.
Znowu przytaknęłam i wzięłam kawałek do ust. Alice zachichotała, kładąc się na łóżku. – Naprawdę go lubisz, prawda?
– Nawet bardziej, niż powinnam. Poprosił mnie, żebym jutro do niego zadzwoniła. Ledwo powstrzymałam się przed tym, aby nie wziąć do ręki telefonu i nie zadzwonić od razu, zanim zdążył przekroczyć próg naszego domu. – Położyłam się obok niej, zakrywając oczy dłońmi.

Edward

Było dopiero południe, a ja już czułem się zawiedziony tym, że jeszcze do mnie nie zadzwoniła. Wiedziałem, że to niedorzeczne, przecież to wczesna pora i może po prostu nadal nie wstała.
Jasper zdążył już kilka razy przeprosić mnie za to, że przeszkodził nam wczoraj. Naprawdę się na niego wściekłem, nawet bardziej, niż wypadałoby w tej sytuacji. Gdybym był normalnym facetem, mógłbym sam przyjechać do domu albo przynajmniej wrócić pieszo bez obawy, że zostanę potrącony przez jakiś samochód. Tego ranka bardzo wcześnie wyszedł do biblioteki, zostawiając mnie samego, dąsającego się na wszystko dookoła.

Próbowałem coś ze sobą zrobić, poczytać książkę lub zająć się czymś innym, jednak nie potrafiłem skupić się na niczym konkretnym przez dłuższą chwilę. Zdecydowałem, że jeżeli nie odezwie się do mnie do drugiej, to ja to zrobię. Była 13:55, gdy telefon wreszcie zadzwonił.
– Halo? – zapytałem podekscytowany.
– Mnie też miło cię słyszeć, synu. – Ojca wyraźnie rozbawił mój entuzjazm; poczułem ukłucie w sercu.
– Cześć, tato. Co u ciebie?
– Dobrze. Jak idzie w szkole? – zapytał pozornie beztrosko, jednak z jego głosu mogłem wyczuć, że martwi się o mnie.
– Jest wspaniale. – Próbowałem zmienić barwę głosu, ale nie za bardzo mi się to udawało.
– Och, nie tęsknisz za mną i twoją starą matką? – zażartował. Usłyszałem gdzieś w tle słowa „nie jestem stara”. Uśmiechnąłem się na myśl o mojej kochanej mamie.
– Oczywiście, że tęsknię. Powiedz mamie, że ją kocham.
– Chyba jak najszybciej chciałbyś zakończyć tę rozmowę? – śmiał się.
– Czy to aż tak bardzo widać? – Uśmiechnąłem się, po czym westchnąłem. – Czekam na telefon.
– Od dziewczyny?
– Tato… – wymamrotałem, kładąc dłoń ma twarzy. Znowu zaczął się śmiać, usłyszałem też mamę pytającą, co się dzieje.
– W porządku, już się rozłączam. Daj nam znać, jeżeli będziesz czegoś potrzebował. Miłego popołudnia, synu.

Odłożyłem słuchawkę, czując się poniekąd winny. Naprawdę nie powinienem był postępować ze swoim ojcem w taki sposób. Przynajmniej mnie rozumiał. Nacisnąłem przycisk na moim zegarku, aby sprawdzić godzinę; dochodziła czternasta. Jęknąłem, zastanawiając się, dlaczego czas aż tak bardzo się wlecze. Powoli zacząłem w myślach odliczać sekundy.
W końcu telefon zadzwonił. Tym razem postarałem się, aby ton mojego głosu był bardziej opanowany.
– Słucham?
– Cześć, Edwardzie. – W momencie, gdy wypowiadała moje imię, nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
– Jak się masz? – zapytałem, kładąc się przy tym na łóżku.
– Teraz już lepiej. A jak u ciebie?
– Byłoby lepiej, gdybyś była tutaj ze mną – wypowiedziałem te słowa, zanim zdałem sobie sprawę, że w ogóle mówię to na głos. Teraz to już chyba przesadziłem. Dopiero co zaczęliśmy się spotykać, nie chciałem, aby pomyślała sobie, że mam jakąś obsesję na jej punkcie.
– Właściwie to myślałam o tym samym. Co robisz dzisiaj popołudniu? – Jej głos był nieśmiały, a zarazem słodki.
– Cóż, cały czas jestem sam w pokoju i czekam na towarzysza. Znasz może kogoś, kto chciałby do mnie dołączyć? – Zrobiłem to specjalnie, chciałem usłyszeć od niej, że ona również chce spędzić ten czas ze mną.
– Będę za dziesięć minut – powiedziała podekscytowana.
– Co? Naprawdę? – zapytałem bez zastanowienia. Cholera jasna – teraz tylko ta jedna myśl krążyła mi w głowie. Nawet nie wziąłem prysznica ani się nie ogoliłem. Jakby tego było mało, nadal miałem na sobie piżamę.
– A może nie chcesz, abym przyszła? – Głos natychmiast jej posmutniał.
– Wiesz dobrze, że chcę. – Uśmiechnąłem się sam do siebie. – Ty niemądra dziewucho.
– Dobrze, to będę u ciebie za niedługo. Do zobaczenia, Edwardzie.
Rozłączyłem się, po czym ostrożnie umieściłem telefon na szafce. Następnie popędziłem do szafy, na początek wybierając parę dżinsów; rozebrałem się tak szybko, jak tylko potrafiłem bez ryzyka przewrócenia się przy tym. Wrzuciłem brudne ubrania do kosza na bieliznę i pognałem do łazienki, żeby spryskać się dezodorantem. Przejechałem dłonią po włosach. Kiedy one zaczęły tak szybko rosnąć? Zacząłem golić się maszynką elektryczną, chciałem, aby moja twarz stała się przynajmniej w miarę gładka.
Usłyszałem pukanie do drzwi znacznie wcześniej, niż się go w ogóle spodziewałem. Jęknąłem sam do siebie; nawet nie miałem na sobie koszulki, jednak nie chciałem, aby czekała na mnie za drzwiami.
– Wejdź! – zawołałem.
– Hej, Edward, tak sobie myślałam… – urwała w połowie zdania. – Och, chcesz może, abym dała ci kilka minut?
– Nie, pozwól mi tylko włożyć coś na górę. – Zacząłem nerwowo przeszukiwać zawartość szafy. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie zauważyła rumieńców na mojej twarzy.
– Nie musisz się tak stroić z mojego powodu – zażartowała. Słyszałem, jak siada na łóżku.
Wciągnąłem na siebie koszulkę, po czym wczołgałem się na łóżko.
– Na co masz ochotę?
Zachichotała, kładąc się obok mnie.
– To zależy od ciebie. Czy mogę powiedzieć coś, co może cię do mnie zniechęcić?
– Chyba nie ma takiej rzeczy, ale kontynuuj. – Otuliłem ręką ramię Belli, jej głowa opadła na moją pierś.
– Tęskniłam za tobą.
– Ja za tobą też – odpowiedziałem szczerze. Zacisnąłem dłonie wokół jej talii. – Czy mogę cię o coś zapytać?
– Pewnie, pytaj, o co chcesz. – Ścisnęła mnie przez koszulkę w pasie. Może jednak niepotrzebnie zakładałem tę część garderoby…
– Kiedy są twoje urodziny?

Bella

Chciałam do niego zadzwonić, jak tylko się obudziłam, jednak Alice przekonała mnie, że lepiej będzie odczekać te kilka godzin. Niegrzecznie dzwonić do kogoś już o ósmej rano. Próbowałam się czymś zająć, na początek zrobiłam śniadanie, posprzątałam niewielki bałagan w swoim pokoju, skończyłam pracę domową, wzięłam prysznic i upięłam włosy. Spojrzałam na zegarek, próbując znaleźć odpowiednią porę.
Druga wydawała mi się w sam raz, nie za wcześnie i nie zbyt późno. Prawdopodobnie już nie spał, jeśli oczywiście nie postanowił uciąć sobie drzemki albo nie poszedł do kościoła, a jeśli nawet tam się udał, powinien był już wrócić. Obiecałam sobie w duchu, że dowiem się więcej o jego nawykach, o ile oczywiście będzie chciał się jeszcze ze mną zadawać, a miałam nadzieję, że jednak będzie.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że poczułam szok, gdy otworzyłam drzwi do jego pokoju. Zazwyczaj nie lubiłam niespodzianek, jednak ta była bardzo miła – Edward nie miał na sobie
koszulki, stał przede mną w samych dżinsach. Zachichotałam na ten widok, a na mojej twarzy pojawił się wściekle różowy rumieniec; gdy tylko go zobaczyłam, zapomniałam, co chciałam powiedzieć albo o co zapytać. Nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam mu, aby nie przebierał się z mojego powodu. W myślach skopałam sobie za to tyłek, jednak na swoje usprawiedliwienie miałam to, że naprawdę nie zamierzałam go urazić. Usiadłam na skraju łóżka i przyglądałam się, jak chłopak zakłada na siebie biały podkoszulek, ostrożnie, aby nie strącić okularów. Zachichotał, po czym opadł na łóżko. Miałam ogromną ochotę, aby wczołgać się na niego i zacząć go całować tak samo jak to robiliśmy zeszłej nocy, ale odrzuciłam od siebie tę myśl. Położyłam głowę na jego piersi i wdychałam słodki zapach.
– Kiedy są twoje urodziny? – zapytał, bawiąc się przy tym kosmkiem moich włosów.
Jęknęłam, nie mogąc nic poradzić na swoją reakcję.
– To nie ma znaczenia, bo i tak ich nie obchodzę.
– Dlaczego nie? – Wydawał się lekko skonsternowany.
– Nienawidzę prezentów i wszelkiego rodzaju niespodzianek. Szczególnie niespodzianek. Nie cierpię, gdy ludzie wydają pieniądze z mojego powodu – wymamrotałam w jego pierś.
– Cóż, chcę świętować dzień, w którym się urodziłaś. Czy mogę zaprosić cię tego dnia na obiad? – Dłońmi odnalazł moją talię i wciągnął mnie na siebie.
– Edwardzie, nie wydawaj na mnie pieniędzy… – burknęłam, chowając twarz tuż przy jego szyi.
– Więc raczej nie masz zamiaru mi powiedzieć, co? – westchnął, wyraźnie sfrustrowany. Pokiwałam głową, doskonale wiedząc, że jest to w stanie wyczuć.
– W porządku, w takim razie codziennie będę kupował ci prezenty – do czasu, aż się dowiem. Co byś powiedziała na jakąś biżuterię? Zobaczmy… – Zaczął muskać palcami płatek mojego ucha, powodując, że dreszcze przebiegły mi przez całe ciało. – Masz przekłute uszy, więc na początek może diamentowe kolczyki. Następnego dnia niech będzie naszyjnik, a później… hm, bransoletka? Później mam zamiar przerzucić się na perły.
– Trzynasty września – wymruczałam w jego szyję.
– Przepraszam? Co to było? – Wiedziałam, że mnie słyszał, po prostu chciał, abym powiedziała to głośniej.
– Mam urodziny trzynastego września. W następną sobotę – warknęłam, siadając przy tym. Jego ręce powstrzymały mnie przed całkowitym opuszczeniem łóżka.
– Czy to aż taki koszmar? – Uśmiechnął się, ciągnąc mnie z powrotem.
– Tego dnia naprawdę nie chcę robić czegokolwiek związanego z moimi urodzinami. Proszę – błagałam. Trącił nosem czubek mojej głowy, po czym pozostawił go we włosach.
– Dobrze, ale czy nie moglibyśmy pójść wtedy razem na obiad? Proszę – powiedział, robiąc przy tym kwaśną minę. Nie mogłam na niego spojrzeć, ponieważ wiedziałam, że wtedy by wygrał.
– Sama coś przygotuję, co ty na to? – Próbowałam dojść do jakiegoś kompromisu.
– Nie powinnaś gotować w swoje urodziny – westchnął. – Ale jeżeli to jest to, czego chcesz…
– Tak, tego właśnie chcę. – Byłam zadowolona, że wreszcie dał za wygraną. Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego klatkę piersiową, wdychając przy tym cudowny zapach.
– Bello, wyświadczysz mi przysługę? – Palcami bardzo powoli krążył po moich plecach, uspokajając mnie.
– Jasne.
– Mogłabyś mi pokazać drogę do twojego domu? Oczywiście pieszo. – Wyczułam, że jest trochę zakłopotany, jednak nie wiedziałam dlaczego. Pochyliłam się i delikatnie pocałowałam go w usta, mając przy tym nadzieję, że ten okropny wyraz twarzy zniknie. Uśmiechnął się.
– Z przyjemnością.

Szliśmy razem w ciszy; zajęło nam to około dziesięciu minut. Cały czas trzymał mnie za rękę, w drugiej ściskając swoją laskę. Sam jego widok był dla mnie fascynujący. Miał w sobie więcej gracji niż ja, nie powiem – poczułam przy tym ukłucie zazdrości.
– Edwardzie, jesteśmy na miejscu – oznajmiłam, gdy tylko dotarliśmy do drzwi. Jego lewa ręka dotknęła ich bardzo ostrożnie. Wyciągnęłam dłoń w stronę klamki w momencie, gdy usłyszałam za drzwiami chichoty i jakiś trzask. Głos Alice rozbrzmiewał zza ściany.
– Och! Nie przestawaj!
– Hmm… – wymamrotałam, czując, jak moją twarz pokrywa rumieniec.
– Biblioteka, gówno prawda…
Zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na chłopaka, wyglądał na nieco zakłopotanego.
– Dlaczego po prostu nie wrócimy z powrotem do mnie?
– Tak długo, jak nie musimy tego wszystkiego słuchać, jest mi naprawdę wszystko jedno, gdzie będziemy. – Obróciłam się w jego stronę, łapiąc go z powrotem za rękę. Ponownie się uśmiechnął.
Znowu szliśmy w milczeniu, nie wiedziałam zresztą, co mogłabym powiedzieć. Czułam się dość niezręcznie po tym, co usłyszeliśmy razem z Edwardem i wydaje mi się, że i on był nieco zdegustowany.

Edward

Uważnie odliczałem każdy krok. Naprawdę się cieszyłem, że droga była w miarę łatwa do zapamiętania – właściwie musiałem tylko przejść przez ulicę, niezbyt ruchliwą, aby dostać się do jej domu.
Wydawało mi się, że słyszałem jakieś hałasy dochodzące ze środka, zanim ona w ogóle była w stanie zareagować. Usłyszałem głośny huk, do którego po chwili dołączył trzask.
– Och! Nie przestawaj! – Alice musiała być zadowolona. Stało się dla mnie jasne, że w to wszystko zamieszany był Jasper i zacząłem chichotać sam do siebie. Gdy cichy dźwięk opuścił usta Belli, zacząłem śmiać się jeszcze głośniej.
– Biblioteka, gówno prawda… – pomyślałem na głos. – Dlaczego po prostu nie wrócimy z powrotem do mnie?
Nie zdziwiło mnie, że się zgodziła. Byłem pewny, że nasza urocza parka znajdowała się w salonie, a Bella nie miała najmniejszej ochoty ich tam oglądać.
Odtworzyłem sobie w myślach całą trasę, przekonany, że mógłbym teraz dotrzeć bez problemu do jej domu. To sprawiło, że po tym wszystkim poczułem się lepiej.
Kiedy wreszcie dotarliśmy do mnie, dziewczyna przerwała milczenie.
– Edwardzie, czy mogę cię o coś zapytać?
– Pewnie, pytaj – powiedziałem w momencie, gdy zamykałem za sobą drzwi. Usiadłem na łóżku, po czym położyłem się na nim; zmartwiłem się, gdy Bella nie dołączyła do mnie.
– Czym my właściwie jesteśmy?
– Co masz na myśli? – Przysunąłem się bliżej w stronę, z której dochodził jej głos. Nadal stała, tyle byłem w stanie stwierdzić.
– Spotykamy się? Jesteś moim chłopakiem? Chodzi mi o to… Robimy przecież jakieś plany na przyszłość, a ja nawet nie wiem, czy myślisz o mnie tylko jako o przyjaciółce. Tak mi się wydaje, że jesteśmy przyjaciółmi, którzy się dodatkowo całują i takie tam, ale naprawdę, sama już nie wiem…
W końcu przerwałem jej ten cały niedorzeczny wywód.
– Bello, zostaniesz moją dziewczyną? – Wiedziałem, że to brzmiało zbyt oficjalnie, ale uważałem, że powinna usłyszeć to pytanie.
– Chcę nią być – powiedziała, siadając na łóżku. – Ale czy na pewno jesteś tego pewien?
– Bella, moja kochana, cudowna Bella. – Złapałem ją w talii i przysunąłem bliżej siebie. – Jesteś pewna?
– Tak – wyszeptała. Musnęła moje usta swoimi, zostawiając na nich słodki posmak.
Położyłem się z powrotem na łóżku, wciągając ją na siebie. Wtuliła się we mnie i w takiej pozycji zostaliśmy przez jakiś czas. Żadne z nas się nie odezwało, nie czuliśmy potrzeby, aby wypełniać tę chwilę jakimikolwiek słowami. Obydwoje byliśmy zadowoleni, a to sprawiało, że czułem się szczęśliwy.

Po jakimś czasie wrócił Jasper; usłyszałem, jak klucze przekręcają się w zamku.
– Hej, jak było w bibliotece?
– W porządku, większość pracy mam już za sobą – odpowiedział, wydawał się być naprawdę zmęczony. Bella ukryła twarz tuż przy mojej szyi, śmiejąc się przy tym. – Co?
– A jak tam Alice? – zapytałem grzecznie.
– Dobrze, tak mi się wydaje…
– A mnie się wydawało, że była naprawdę zadowolona. – Bella zaśmiała się głośniej w moją szyję, palce zaciskając mi na ramionach.
– Och… och! Och… – Te same słowa brzmiały za każdym razem inaczej, gdy stawało się dla niego jasne, co mieliśmy na myśli i z czego śmialiśmy się w tej chwili. – Przepraszam za to.
– Czy powinnam przez jakiś czas unikać siedzenia na kanapie? – wymamrotała z ustami przyciśniętymi do mojej skóry. Śmiałem się, ukrywając twarz w jej włosach.
– Uhm…
– Edw… Edward, Ed. Wiesz, muszę to sobie trochę poukładać i oczyścić myśli z tego wszystkiego. – Bella usiadła, zdegustowanie było odczuwalne w jej głosie.
Udało mi się opanować śmiech, po czym złapałem ją za rękę.
– Masz zamiar się przejść czy jechać samochodem?
– Przejść się. – Wydawała się w dalszym ciągu niezadowolona z całej sytuacji.
– Pozwól, że cię odprowadzę.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez tola dnia Pią 12:31, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nina=)
Wilkołak



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:28, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Oj jak ja dawno tu nie zaglądałam!
I gdyby nie to, że miałam troche czasu i przeczytałam pierwsze lepsze opowiadanie to w ogóle bym sobie o nim nie przypomniała!

No ale do rzeczy:
Opowiadanie fajne Wink Dobre na zły dzień. Poprawia nastrójWink
Martwi mnie jedna rzecz. Szybko połączyłaś Bellę i Edwrda. Mam nadzieję, że masz pomysły jak im pokomplikować życie Wink

Nie zwracałam uwagi na błędy więc pewnie ich zbyt wiele nie było.
Życzę weny i wytrwałości w pisaniu

Nina=)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Czw 20:41, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Piękny, długi rozdział. Widać, że miłość kwitnie. Z wielkim bananem na twarzy czytam ten ff, bo ich szczęście poprostu czuć. Żadko się zdarza żeby autor czy też tłumacz dobrze opisywał uczucia i emocje, Tobie się to udaje. Było kilka literówek, ale to drobne błędy. Chyba niedługo Edward przedstawi Bellę swoim rodzicom, może być ciekawie. Podobała mi się akcja z telefonem: zadzwonie, albo nie, zadzwonie:D I jeszcze akcja z Jasperem:D Super.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Sob 14:49, 16 Sty 2010 Powrót do góry

Ostatnio mam strasznie mało czasu na komentowanie ff, ogólnie na wszystko... Ale jeden komentarz dziennie, co najmniej, muszę napisać. Wzięłam się zatem za Twoje tłumaczenie. Najczęściej gdy czytam ff nie mogę napisać nic ciekawego w komentarzu, teraz napiszę. Może coś ciekawego, moje rozmyślania, naszło mnie i mogę. Nie wiem czy ci się spodoba czy nie, ale jednak muszę. Pomysł ze ślepym ( jak ja się wyrażam, niewidomym ) Edwardem jest na pewno nowatorski, oryginalny. Tylko tak się zastanawiam, czy naprawdę taki ciekawy jak się wydaje... ( jak dla mnie, nie mówię tu o innych Wink )Ogólnie ff jest ciekawy, interesujący i wciągający, ale czy nie znudzi nagle, czy w końcu czytelnikowi się nie znudzi czytanie ciągle o sielance, która panuje między Bellą a Edwardem.
tolu ja ciebie za to wicin nie mogę, bo niby za co. Jednak zastanawia mnie czy będą jakieś problemy, nie jakieś błahostki, które będą na jeden rozdział. ciekawi mnie czy autorka nie pisała pod wpływem impulsu, i czy nie zastanawiała się tylko i wyłącznie nad wielką miłością B&E.
Teraz kiedy skończyła mogę z czystym sumieniem zwrócić się do Ciebie. Bo tłumaczysz bardzo dobrze, czyta się płynnie i tak jakoś miło. Można spokojnie odpłynąć i to bardzo mi się podoba. Twój styl urzekł mnie i oczarował.
Zajrzę tu jeszcze, zobaczę co będzie dalej, bo mimo wszystko ten ff bardzo mi się podoba i na pewno tak szybko stąd nie odejdę. Życzę weny, czasu i nastroju na tłumaczenie kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:14, 28 Lut 2010 Powrót do góry

Wracałm po dłuższej przerwie. Obiecuję już nie robić takich dziur =)
Zapraszam na kolejny rozdział...

beta: Naberka

Rozdział siódmy

Bella

Szliśmy obok siebie, tym razem nie musiałam go prowadzić, spletliśmy ze sobą nasze dłonie.
Wiedział, że dotarliśmy na miejsce, zanim ja to w ogóle zauważyłam.
- Zobaczymy się jutro? – zapytałam cicho. Opierając głowę o jego ramię.
- Będę na ławce, jak zawsze – powiedział z uśmiechem. – Może byśmy pouczyli się razem jutro
wieczorem?
- Z przyjemnością – odpowiedziałam, jakaś część mnie tańczyła w duchu z podekscytowania.
Pochylił się przyciskając swoje usta do moich. Czułam się tak, jakby ogień zaczął krążyć w moich
żyłach. Przywarłam do niego, wplatając palce w jego rudawe włosy. Dłonie chłopaka przemieściły
się na moje plecy, przyciskając mnie jeszcze bardziej do siebie. Mruczałam z przyjemności,
gdy w końcu oderwał się ode mnie, pozostawił całusa na moim czole.
– Zobaczymy się jutro.
- Dobrze… - westchnęłam, uśmiechając się, gdy odsuwałam się od niego. W tym momencie uderzyła mnie jedna myśl. – Chcesz abym odwiozła cię do domu?
Zaśmiał się, jednak nie uspokoił mnie tym za bardzo. – Bello, poradzę sobie. Nie martw się.
- Ale ja… - zaczęłam, ale w tym samym momencie podniósł swoją dłoń, umieszczając palec na moich ustach.
- Nie zaproponowałbym, że cię odprowadzę, gdybym później potrzebował kogoś, kto odwiózłby mnie z powrotem. Naprawdę dam radę – powiedział składając na moim policzku słodki pocałunek.
- Zadzwoń do mnie, gdy dotrzesz do domu. – wyszeptałam. – Proszę?
Westchnął. – Zgoda, ale zrobię to tylko dlatego, że chcę ponownie usłyszeć twój piękny głos.
Uśmiechnęłam się w reakcji na jego miłe słowa. Odwrócił się i zaczął iść w kierunku swojego domu.
Stałam jeszcze chwilę przed drzwiami, powoli je otwierając i patrząc na znikającego z zasięgu moich oczu Edwarda. Westchnęłam, po czym szybko zamknęłam drzwi i podążyłam w jego kierunku. Trzymałam się jakieś dwadzieścia pięć kroków za nim, na tyle, aby nie mógł mnie usłyszeć, ale wystarczająco blisko, abym mogła go widzieć.
Moje serce prawie zatrzymało się na widok tego, jak chłopak przechodzi przez ulicę. Zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo byłby wściekły, gdyby dowiedział się, że go śledzę. Wiem, że był zbyt dumny. Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy zobaczyłam go otwierającego drzwi akademika. Stałam za szklanym wejściem obserwując, jak wyciąga klucz z kieszeni i otwiera swój pokój. Zatrzymał się, zanim zamknął je za sobą. Zauważyłam, że sięga po komórkę. Poczułam telefon wibrujący w mojej kieszeni. Zaczęłam wycofywać się w kierunku swojego mieszkania w momencie, gdy odebrałam.
– Cześć – odezwałam się dość niewinnie. Wiedziałam, że to co robię było śmieszne, ale nie mogłam nad tym zapanować.
- Miałaś udany spacer? – zapytał ze złością. Jęknęłam w duchu, przeklinając moje głośne kroki.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. – Poczułam ukłucie winy.
- Jesteś słabym kłamcą, Bello. – Zaśmiał się, co sprawiło, że negatywne emocje natychmiast mnie
opuściły. – Porozmawiamy o tym jutro.
- Dobranoc Edwardzie – wyszeptałam. Nadal było mi wstyd, za to, że byłam aż zanadto opiekuńcza względem niego, jednak czułam się w jakiś sposób usprawiedliwiona. Przynajmniej się na mnie nie gniewał.
Jęknęłam w momencie, gdy dotarłam do drzwi. Alice była w środku. Wcześniejsze wydarzenia przebiegły, odtworzyły się w mojej głowie. Na samą myśl o tym, dostałam dreszczy. Stąpałam po cichu, tak aby prześlizgnąć się do swojego pokoju niezauważona.
- Cześć! Jak ci minęło popołudnie? – zapytała radośnie szorując przy tym blat stołu.
- Dobrze, a tobie? – Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Bezwiednie spojrzałam w kierunku kanapy, zdając sobie przy tym sprawę, że wyglądała inaczej. Kapa była zdjęta, w końcu zauważyłam, że pralka również była włączona. Prawdopodobnie tam obecnie znajdowało się owe nakrycie. Zaczęłam się śmiać. – Nie ważne, znam już odpowiedź.
Alice nawet nie próbowała zaprzeczać, zarumieniła się wściekle, a uśmiech na jej twarzy dosięgał jej policzków. – Przynajmniej ją wyczyszczę! – zawołała za mną w momencie, gdy kierowałam kroki do swojego pokoju. Przewróciłam na to oczami. – Lepiej użyj wybielacza.
- Zawsze to robię.

Edward

Następne trzy dni spędziliśmy podobnie. Odbywaliśmy bardzo krótkie spotkania na ławce, po czym widzieliśmy się ponownie wieczorami, ucząc się wspólnie. Prawdę mówiąc, uczyliśmy się tylko w pewnym stopniu… Jaspera nigdy nie było w domu, jak twierdził, zawsze był bardzo zajęty. Czwartek różnił się od pozostałych dni, ponieważ wtedy miałem prywatne lekcje, które jak dla mnie, były jednym wielkim nieporozumieniem. Jeżeli nie potrzebowałbym ich, aby zdobyć tytuł, mógłbym odesłać tą „nauczycielkę” do diabła.
Po tym, jak zajęcia dobiegły końca kierowałem się w stronę akademika, stale myśląc co przygotować na urodziny Belli. Nie zdążyłem nawet porządnie się rozsiąść, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Wejdź – zawołałem, nie kłopocząc się tym, aby wstać z łóżka.
- Hej Eddie, chciałem sprawdzić, czy nie ma tutaj przypadkiem Jaspera, ale widzę, że raczej nie. Cóż, jeżeli nie ma go z tobą, to może ty miałbyś ochotę coś przekąsić? – zapytał Emmett.
Zastanawiałem się, czy naprawdę tego chce, czy po prostu stara się być miłym. Byłem dość głodny, a męskie towarzystwo nie było takim złym pomysłem.
– Jasne, czemu nie.
- Wspaniale! Chodźmy, umieram z głodu! – Tak właściwie to wyglądał na bardzo podekscytowanego.

Poszliśmy do miejscowej, meksykańskiej knajpki. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce ślinka napłynęła mi do ust, zapach był nieziemski.
Zaskakująco łatwo było porozumieć się z Emmettem. Był zabawny i raczej nie miał problemu z wypowiadaniem tego, co naprawdę myśli. Wydawało mi się, że swoją porcję zjadł w niecałe dziesięć minut, spowodowało to, że zacząłem się zastanawiać, jak ogromnym facetem musi być.
Gdy w końcu obydwoje skończyliśmy, zdecydowałem, że zadam mu jedno pytanie, zakładałem, iż
prawdopodobnie będzie się z tego śmiać. – W przyszłą sobotę są urodziny mojej dziewczyny i nie mam absolutnie żadnego pomysłu co jej dać. Masz jakieś propozycje?
- Hmmm… rozumiem, że masz z tym problem. – Sam fakt, że nie zaczął się z tego śmiać spowodował, iż o mało moja szczęka nie opadła na stół. A to, co powiedział za chwilę, było jeszcze bardziej zaskakujące. – Pozwól mi zadzwonić do Rose, i zapytać ją, czy nie ma przypadkiem jakiś pomysłów…
Zanim nawet zdążyłem powiedzieć mu, że to nie jest konieczne, usłyszałem jak rozmawia przez telefon.
– Cześć kochanie, mogłabyś mi pomóc w jednej sprawie? – Cisza. – Nie, z moim jeepem wszystko w porządku. Nie, przysięgam. Mój przyjaciel potrzebuje pomocy, nie wie co podarować swojej dziewczynie na urodziny. Dobra, dobra. Cóż, to pytanie jest trochę nie na miejscu. Jasne, zapytam. – odchrząknął. – Chce wiedzieć, ile jesteś w stanie na nią wydać.
Uśmiechnąłem się delikatnie. – Ona jest najwspanialszą osobą, jaką spotkałem i nie ma żadnego limitu cenowego.
- Um… cóż, nie ma ograniczenia. To jest… dobrze, dobrze. Ale kochanie, w porządku… zobaczymy się później. Też cię kocham – usłyszałem jak zatrzaskuje telefon.
– Chce się z nami spotkać u jubilera za jakieś trzydzieści minut. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Nie wydaje mi się, żeby przyjęła odpowiedź odmowną. – Uśmiechnąłem się nieznacznie.
- Nie wydaje mi się, żeby ona kiedykolwiek przyjmowała takie odpowiedzi do wiadomości. - zachichotał.

Po tym jak zapłaciliśmy za nasz obiad, pojechaliśmy do nieznanego dla mnie sklepu, przynajmniej do teraz. Byłem pewny, że Bella nie była próżna. Nie wydawało mi się, żeby to był najlepszy pomysł, aby kupować jej prezent właśnie tam.
- Hej, ty musisz być Edward. Jestem Rose. – Usłyszałem głos obok mnie. Nie był tak melodyjny jak Belli, ani tak piskliwy jak Alice. Był taki głęboki, kobiecy. – Więc, opowiedz mi o swojej dziewczynie.
- Jest cudowna. Taka zwyczajna, a zarazem słodka. Naprawdę mądra. Wydaje mi się, że nosiła już wcześniej kolczyki – zacząłem, próbując wymyślić, co mógłbym jej kupić w tym sklepie.
- Jak długo się spotykacie? Wystarczająco długo, aby kupić jej pierścionek? – Podobał mi się sposób w jaki podeszła do sprawy.
- Nie, niezbyt długo. – Przyznałem nieśmiało, jednakże pomysł, aby sprawić jej pierścionek bardzo mi się spodobał.
- W takim razie pozostaje bransoletka albo naszyjnik. – Brzmiała na bardziej zdeterminowaną i zdecydowaną, gdy zaczęła mnie ciągnąć w jakimś konkretnym kierunku.
Pomyślałem nad tym przez chwilę. – Bransoletka byłaby całkiem odpowiednia.
- Witam, w czym mogę wam pomóc? – zapytała jakaś starsza kobieta, stojąca na odległości około dwóch kroków od nas.
- Szukamy bransoletki – oznajmiła Rosalie, miłym, ale stanowczym głosem. Mogłem stwierdzić, że
dziewczyna lubiła zakupy.
- Właśnie dostarczono nam nową kolekcję srebrnych, szykownych bransoletek. Są idealnie wykończone… - Kobieta kontynuowała swoją przemowę, jednak przestałem jej słuchać. Za bardzo byłem pogrążony we własnych myślach.
- O… na przykład ta. – Rosalie podała mi jedną, kładąc ją na mojej dłoni. Była zimna i cieniutka.
- Mogłaby pani na niej coś wygrawerować? – zapytałem sprzedawczyni. – I czy to mogłoby być gotowe na sobotę?

Bella

Była już prawie dziewiąta, a Edward nadal nie dzwonił. Wiedziałam, że dzisiaj miał swoje lekcje, ale to nie sprawiło, że mniej się o niego martwiłam. Tęskniłam za jego głosem. Byłam już na tyle sfrustrowana, że postanowiłam życzyć mu miłej nocy, nagrywając się na jego pocztę głosową. Jednak odebrał po trzecim sygnale. – Słucham – Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że był w miarę zadowolony, gdyby nie ta zadyszka. Przecież wiedział kto dzwoni. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Cześć, co robisz? – zapytałam, starając się, aby mój ton nie brzmiał zbyt oskarżycielsko.
- Och, właśnie wróciłem. Chciałem do ciebie zadzwonić. Wybrałem się na obiad z Emmettem.
- Jak było? – Cieszyłam się tym, że z kimś się zaprzyjaźnił. Martwiłam się o niego w tak wielu kwestiach. Nie należał do osób, z którymi łatwo nawiązać kontakt, jednak w ostateczności jego przyjaźń była tego warta.
- Świetnie! Muszę cię tam kiedyś zabrać. Nazywa się Trejo. Podają tam najlepsze meksykańskie dania.
- Z przyjemnością. Poza tym, chciałam cię zapytać, co miałbyś ochotę zjeść w sobotę? – Zacisnęłam usta. Znałam jego odpowiedź, zanim w ogóle zdążył się odezwać.
- Co tylko chcesz, przecież to twoje urodziny.
- Myślałam o steku. Co o tym sądzisz? – zapytałam lekko podenerwowana. Nadal dręczył mnie fakt, że nie znam wszystkich jego upodobań. Chciałam wiedzieć o nim wszystko.
- Cóż, to nasuwa mi pewien pomysł. Mógłbym zrobić jakieś przystawki. Lubisz słodkie ziemniaki? – zapytał podekscytowany.
- Taaa.. Potrafisz gotować? – Zaśmiałam się.
Parsknął do telefonu - Tak długo jak masz w swoim domu kuchenkę mikrofalową.
- Typowy facet.
Zaczął się śmiać, co wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy. – Lubisz je czy nie?
- Uwielbiam. Ach, nie martw się, mamy kuchenkę mikrofalową – zażartowałam, chichocząc sama do siebie. – Pójdę jutro do spożywczego i kupię wszystko czego będziemy potrzebować. Czy potrzebujesz czegoś specjalnego?
- Oczywiście zdajesz sobie z tego sprawę, że pójdę tam razem z tobą i za wszystko zapłacę, czyż nie? – zapytał, jego głos brzmiał całkiem poważnie.
Jęknęłam głośno. – Edwardzie, właśnie, że nie pójdziesz.
- Nie będziesz płacić za swój urodzinowy obiad.
- Owszem będę. To tylko kilka drobiazgów. Poza tym, chyba nie masz zamiaru wydać wszystkich swoich pieniędzy. – Byłam lekko urażona. Wydawało mi się, że brzmiałam jak jakiś naburmuszony dzieciak.
- Skoro nie pozwolisz mi za to wszystko zapłacić, po prostu zabiorę cię gdzieś. Czy możesz wyświadczyć mi przysługę i zapytać Alice, gdzie znajduje się najlepsza restauracja w mieście?
Dosłownie warknęłam do telefonu, nienawidziłam tego, że znowu wygrał. – Dobra, dobra, ale kupimy tylko kilka rzeczy. Nienawidzę tego, że w ogóle wydajesz na mnie jakiekolwiek pieniądze.
- W porządku, poza tym chcę to robić.
- Po co masz szastać nimi na prawo i lewo? Nie masz przecież pracy. Znienawidziłabym siebie, gdybyś wydawał na mnie pieniądze swoich rodziców. – Słowa wylatywały ze mnie w takim tempie, że nawet nie zdążyłam opanować tego, co mówię. To było naprawdę nie na miejscu z mojej strony.
- Mam swoje własne pieniądze – oznajmił. Przewróciłam oczami na jego odpowiedź. Nie lubiłam, gdy cały czas był taki tajemniczy.
- A w jaki, jeśli mogę zapytać, cudowny sposób biorą się one u ciebie? – Zdenerwowanie nadal wpływało na to co mówię.
- Wierzę, że otrzymałem je od dziadków, gdy skończyłem osiemnaście lat. Mój dziadek był prawnikiem, posiadał jedną z największych kancelarii w całym stanie. Był człowiekiem sukcesu. Gdy moi dziadkowie zmarli, ich majątek został podzielony na dwie części. Połowa przeszła na moich rodziców, a ta druga część na ich jedynego wnuka, czyli mnie. – Nie wydawał się być tym zbytnio poruszony. Czułam się jak wścibska idiotka.
- Tak bardzo cię przepraszam – powiedziałam cicho.
- Ale za co, Bello? – zapytał, zakłopotanie było wyczuwalne w jego głosie.
- Za bycie taką kretynką. Nie powinnam była o to pytać. – odpowiedziałam. Z tego samego powodu łzy stanęły mi w oczach.
- O Boże, nie! Bello, w żadnym razie nią nie jesteś. No, może jesteś czasami uparta. – Był taki pewny swego, gdy wypowiadał te słowa.
- Przepraszam. – Pociągnęłam nosem, zadowolona, że w tym momencie nie ma go przy mnie. Nie lubiłam, gdy ludzie widzieli jak daję upust swojej słabości.
- I wiesz co? Możesz za to pozwolić mi kupić te wszystkie rzeczy na sobotę – powiedział raczej rozbawiony.
- Cholera – wymamrotałam, wiedząc, że teraz wygrał już na całej linii, znowu. Ukryłam twarz w dłoniach. – Dobrze, ale na pewno nie będę szczęśliwa z tego powodu.
- Będę u ciebie o piątej. – Zaśmiał się, zanim jego głos całkowicie zmienił barwę – Dobranoc, Bello.

Edward

Nie mogłem uwierzyć, że ona może być aż tak uparta w sprawie głupich zakupów. Przez całą drogę do sklepu dąsała się, nie chciała nawet ze mną rozmawiać. Tak szczerze, to było to nawet zabawne.
Wiedziałem, że nie była już na mnie zła, w momencie, gdy złapała mnie za rękę.
Zaczęła pchać wózek, natomiast ja trzymałem się jego brzegu, podczas gdy chodziliśmy między regałami. – Więc, jaki rodzaj ciasta sobie życzysz?
- Żadnego ciasta.
- Placek?
- Nie – wymamrotała.
- To może ciasto ryżowe? – zażartowałem.
Wydała z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk, zanim w ogóle mogła się opanować. Uśmiechnęła się nieznacznie. – Nie. Nie potrzebuję niczego z tych rzeczy.
- Przecież musi być jakiś słodki poczęstunek! – to już całkiem wymykało się spod kontroli.
Zachowywała się gorzej niż ja, gdy mam zły dzień.
- Mam ciebie i to wystarczy – złapałem ją w pasie i przyciągnąłem bliżej siebie.
- Masz mnie. – Drażniłem nosem jej szyję, całując ją przy tym delikatnie. – Ale możesz mieć coś
jeszcze.
- Dobra, lubisz ciasto czekoladowe? – wymruczała, jej głowa odchyliła się lekko w tył sprawiając, że miałem do niej lepszy dostęp. Przytaknąłem tuż przy jej skórze, obsypując ją przy tym pocałunkami.
Zapomniałem, że stoimy na środku sklepu do czasu, aż nie usłyszałem, jak jakiś dzieciak zaczął chichotać gdzieś w pobliżu nas. Skóra Belli zrobiła się natychmiast gorąca, po czym szybko się ode mnie odsunęła. Uśmiechnąłem się sam do siebie, w odpowiedzi na jej reakcję. Przez resztę naszej wycieczki trzymałem dłoń na jej barku. Jęknęła w momencie, gdy wyprzedziłem ją w drodze do kasy, tak abym mógł zapłacić.
Po tym wszystkim w końcu byliśmy sami, w samochodzie, na zewnątrz sklepu. Wciągnąłem ją na kolana, tym razem nie pozwoliłem jej na jakiekolwiek marudzenie. Moje palce dotarły do jej piersi, zacząłem obsypywać pocałunkami jej szyję, trącając jednocześnie nosem jej szczękę.
– Było aż tak źle?
- Tak – wyszeptała, obejmując mnie w pasie.
- Pozwól mi cię trochę rozpieścić, Bello – szepnąłem w jej skórę, wywołując dreszcze na jej ciele.
Przysunąłem ją jeszcze bliżej siebie.
- Nie musisz mnie rozpieszczać. To co robisz jest w porządku, ale… - powiedziała wplatając palce w moje włosy.
- Nie, to ty mnie rozpieszczasz. – Zacząłem ssać jej szyję, w tym samym momencie cichy pomruk wydarł się z jej ust. Umieściłem jedną dłoń na jej twarzy tak, że teraz mogłem poczuć jej reakcję. Na jej twarzy zagościł uśmiech, a policzki stały się wręcz gorące.
- Jesteś dla mnie zbyt dobry. – Ucałowała czubek mojej głowy. – Chodź, zaniesiemy te wszystkie rzeczy do domu, zanim się zepsują.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Nie 18:45, 28 Lut 2010 Powrót do góry

O tak coraz lepiej Very Happy Bella słynie z nienawiści do prezentów i swoich urodzin, ale litości tak się wściekać o drobne zakupy? Jestem ciekawa czy urządzi awanture o bransoletkę, ale coś mi mówi, że tylko trochę się będzie dąsać. Uśmiałam się kiedy Bella śledziła Edka, cwaniak z niego.
Pozdrawaim.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Nie 20:15, 28 Lut 2010 Powrót do góry

Kochana Tolu, przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem, i mówię, że chcę więcej. ;) Nie jest co prawda to twoje opowiadanie (osobiście zachęcam wszystkich do czytania Błękitnej godziny ;d ), ale bardzo mi się podoba.
Tola napisał:
– Cześć – odezwałam się dość niewinnie. Wiedziałam, że to co robię było śmieszne, ale nie mogłam nad tym zapanować.
- Miałaś udany spacer? – zapytał ze złością. Jęknęłam w duchu, przeklinając moje głośne kroki.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. – Poczułam ukłucie winy.
- Jesteś słabym kłamcą, Bello. – Zaśmiał się, co sprawiło, że negatywne emocje natychmiast mnie
opuściły. – Porozmawiamy o tym jutro.
Myślałam, że autorka bardziej rozwinie ten wątek. Bo chyba miłe dla nich by było przepraszanie się, nie?;]
Bella jest dosyć kanoniczna, szczególnie jeżeli chodzi o płacenie za nią i kupowanie prezentów, zalatuje to bardzo Panią SzMeyer. ;]
Uwielbiam twój styl, świetnie piszesz, świetnie tłumaczysz, no i trafiasz zawsze w mój wypaczony gust. xd
życzę masę czasu i ochoty na tłumaczenie;>
mnóstwo buziaków, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin