FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Droga zwana końcem... [Z] [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 11:49, 11 Lut 2009 Powrót do góry

W pełni podzielam entuzjazm przedmówczyń :D! Dawno nie czytałam tekstu tak zgrabnego i w tak dobrym stylu.
Bardzo doceniam autorów, którzy piszą zdania logiczne, ładnie ze sobą współgrające, dbają o stylistykę, interpunkcję i nie robią błędów.
Taki tekst, to przyjemność dla moich oczu :)!
Poza tym bardzo ciekawie się zaczęło, więc... Czekam na więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Agnes_scorpio
Zły wampir



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 88 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 14:36, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Rudaa
Jak możesz???? Ja tu przed zabiegiem chirurgiczno-dentystycznym się stresuję, wchodzę, aby odreagować, a ty ucinasz w takim momencie???

Nieładnie.... Wink

Opowiadanie świetne, zgrabnie napisane, ciekawa koncepcja, która wzbudziła moje dalsze zainteresowanie.
Bardzo ładnie piszesz, no i jeszcze masz pomysł, więc myślę, że to będzie ff regularnie przeze mnie odwiedzany.

Życzę nieustającej weny i czekam na c.d., bo jak tak można przerwać....?????


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agnes_scorpio dnia Śro 14:37, 11 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 16:56, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Bardzo się cieszę, że się Wam spodobało :)

Przepraszam, że im przerwałam (sama nie wierzę, że to zrobiłam Uwaga ), ale obiecuję, że Wam to później wynagrodzę.. I to nie raz devil.

A tymczasem.. zapraszam na ciąg dalszy!


________________________________________________________


Rozdział 2 - Mroczne dni


I nagle to do mnie dotarło. Nie ważne, co się teraz stanie, Bella nigdy się o tym nie dowie. Muszę zniknąć na jakiś czas z jej życia. Wiem jedno.. wrócę, ale nie wiem, kiedy.

***********************************************

Kiedy Charlie wrócił starałam się zachowywać w miarę normalnie. Nie opanowałam jeszcze do końca drżenia rąk, ale udało mi się zrobić kolację bez uszkodzenia siebie i wszystkiego dookoła. Nie miałam zamiaru rozmawiać z ojcem. Po prostu musiałam jakoś przetrwać te minuty w jego towarzystwie bez zwracania na siebie uwagi. To nie było trudne. Charlie żył już tylko dzisiejszym meczem, na który przyjeżdżał do niego Billy. Kiedy tylko zauważyłam samochód na podjeździe, szybko pozmywałam i wymknęłam się na górę. Poradzą sobie doskonale beze mnie, a ja po prostu będę w spokoju czekać.

Czekałam całą noc. Nie zmrużyłam oka. Starałam się jakoś zająć sobie ręce, ale nie wychodziło. Muzyka mnie drażniła. Na maila do Rene nie mogłam odpisać, bo byłam zbyt zdenerwowana, od razu by się zorientowała, że coś jest nie tak.

Jutro jest rozpoczęcie roku szkolnego.. a właściwie, może to już dziś? Powinnam się przespać, choć chwilę, ale nie mogłam. Przed oczami stawały mi makabryczne sceny z Edwardem w roli głównej. Gdzie on się podziewał? Co wywołało u niego taką reakcję? Sądziłam, że był daleko od Forks. Jeżeli to, coś niebezpiecznego to włożył wszelkie starania żeby to ode mnie odciągnąć. Tylko, co TO było?


*****

Po nieprzespanej nocy nie zrobiłam dobrego wrażenie po wakacjach. Rano nie włożyłam zbyt wiele wysiłku w to żeby polepszyć swój wygląd. Wzięłam szybki prysznic, ale nie miałam siły nawet na umycie głowy. Związałam niedbale włosy w kucyk i wrzuciłam na siebie to, co miałam pod ręką. Oczywiście, kiedy już dotarłam do szkoły pożałowałam swojego stosunku do mojego wyglądu. Dzień był chłodny, a ja miałam na sobie tę samą błękitną koszulę, co wczoraj i ani śladu kurtki.

- Cześć Bello! – o nie. Jessica i Mike. Gdybym miała wybierać spośród wszystkich ludzi na ziemi, oni byliby ostatnimi osobami, z którymi chciałam teraz rozmawiać.

Dobrze Swan, weź się w garść. Udawaj, że wszystko jest w porządku to dadzą ci spokój. Trzymali się za ręce, więc pewnie dalej są parą, co oznacza, że Jessica ma, kogo zanudzać swoją paplaniną, może mnie oszczędzi.

Mike był ubrany na czarno, co mnie zdziwiło, bo zawsze lubował się w jasnych kolorach. Może coś się stało? Może ktoś umarł? Jego mina też nie była za wesoła. Wyglądało na to, że nie jest zadowolony ze swojego towarzystwa. Natomiast Jess wyglądała jak jego przeciwieństwo. Ociekała różem z każdej możliwej strony, a jej usta wygięły się w kształt banana.

- O, hej! Jak wam minęły wakacje? – spytałam wyłącznie z grzeczność. Tak naprawdę, to miałam ochotę zwymiotować
- Nic specjalnego. Większość czasu spędziliśmy na plaży w La Push. A gdzie Edward?- oczywiście czujna Jessica już zwietrzyła plotkę.
- Nie będzie w tym roku chodził z nami do szkoły. Jego ojciec otrzymał propozycję bardzo dobrej pracy w innym mieście – to była ta oficjalna wersja. Ćwiczyłam godzinami przed lustrem tę kwestię, żeby ktoś uwierzył mi, marnemu kłamcy.

I już ten uśmiech. Dlaczego ona nie może dać spokoju?!

- Ooo.. Tak mi przykro – uważaj, bo uwierzę – a była z was taka ładna para.
I tu cię mam! – Nie powiedziałam, że się rozstaliśmy.
- Och! Przepraszam – Jessica zasępiła się – po prostu.. no wiesz.. związki na odległość nie zawsze wychodzą ludziom na dobre.

Ludziom może i nie, a wampirom?

- Przepraszam Jess, ale muszę pędzić do klasy. Zaraz zaczyna się pierwsza lekcja, a nie mam zamiaru spóźnić się pierwszego dnia – tak ucinając rozmowę, popędziłam w kierunku sali.

Miałam ją z głowy. Przynajmniej do lunchu.

Dzień strasznie mi się ciągnął. Nie mogłam doczekać się powrotu do domu, ale i tam spotkał mnie zawód. Liczyłam na to, że gdy wrócę Edward będzie czekał w moim pokoju. Nie było go. Nie pokazał się ani dziś, ani przez następny tydzień.

Po kilku dniach naprawdę zaczęłam się martwić. Mój Edward nie zostawiłby mnie na tak długi czas bez jakichkolwiek wiadomości z premedytacją. Sytuacja musiała byś naprawdę beznadziejna. Dzwoniłam do Alice, ale nie odbierała. Przecież ja tu zwariuję! A może Edwardowi właśnie o to chodziło? Może chciał mnie doprowadzić do obłędu, przez, co uniemożliwiłoby mu to przemienienie mnie w wampira?! No cóż, jeśli tak, to szło mu całkiem nieźle.

*****
- I, co, odzywa się?
- Hę? – słowa Charliego już od kilku dni do mnie nie docierały.
- Pytam, czy Edward się odzywa – wyglądał na zmartwionego, ale nie byłam w stanie go zapewniać, że wszystko jest w porządku, bo głos na pewno by mi się załamał.

Nie odpowiedziała, tylko zebrałam zeszyty ze stołu i zwróciłam się w kierunku swojego pokoju.

- Bello – nie odpuszczał – czy.. czy coś między wami.. czy coś się stało? – nie potrafił sklecić logicznego zdania. Mówienie o uczuciach nigdy nie było jego mocną stroną.
- Nie – to jedyne, co udało mi się wydukać. Wiedziała, że jeżeli powiedziałabym coś więcej od razu zorientowałby się, że zdecydowanie nic nie jest w porządku.

Musiało mu to wystarczyć. Odwróciłam się na pięcie i weszłam schodami na górę.

No tak. Nawet ktoś tak mało spostrzegawczy jak Charlie w końcu zorientował się, że coś jest nie tak. Było źle, było bardzo źle.

*************************************************

Minęły dokładnie dwanaście dni, cztery godziny, osiem minut i trzydzieści dwie sekundy od momentu, w którym kazałem Belli wracać do domu. Każda sekunda rozłąki odrywała kawał mojego serca, a każda minuta rozdeptywała go i poniewierała na miliony sposobów. Po za tym od tamtego czasu nie polowałem. Normalnie taki okres czasu nie byłby dla mnie najmniejszym problemem, ale w obecnych okolicznościach było trochę inaczej. Moje tęczówki już dawno straciły złoty kolor ustępując miejsca złowrogiej czerni, a gardło paliło mnie żywym ogniem. Wytrzymam. Dla niej. Nie mogę teraz zejść z posterunku. Obiecałem, że przypilnuje tej wariatki. Zresztą byłem im to wszystkim winny. To przeze mnie oszalała. Już nie wspomnę o tym, że ze względu na mój dar nadawałem się do tego najlepiej.

W oddali usłyszałem kroki. Małe stopy przesuwały się delikatnie po pokrywie świeżego śniegu.

- Lepiej z nią? – zapytała Irina.
- Raczej nie, ale zaczęła liczyć owce. Może ją to uspokoi.
- Nie wiem, co mam zrobić. Nie potrafię jej pomóc. Edward, jesteś naszą jedyną szansą! Jeżeli tobie się nie uda, będzie trzeba oddać ją w ręce Volturi! – ból był tak widoczny w jej oczach, że i bez czytania w myślach było mi ciężko się mu oprzeć.

Nikt nigdy nie czuł takiego bólu jak ja w tym momencie.
Jej myśli powoli zaczynały mnie irytować.

- Wiem, że nie jest łatwo, ale wierz mi.. ja też nie jestem na wakacjach.

Co ona sobie wyobrażała? Sądziła, że mnie to bawi? Miałem ciekawsze zajęcia.. już nie wspomnę o tym, że musiałem zostawić Bellę i złamać dane jej słowo.

- Nie powinnam cię prosić o takie poświęcenie, ale to dla dobra rodziny! Mam nadzieję, że Bella zrozumie i ci wybaczy.
- Ja też – naprawdę chciałem w to wierzyć. – Dzwoniła Alice?
- Nie. Carlisle strasznie się o nią martwi, a Esme po prostu odchodzi od zmysłów. Dlaczego wszystkie te problemy musiały zwalić się na nas w jednym czasie?
- Mi się wydaje, że Alice nic nie jest – tak bardzo chciałem w to wierzyć. – Jest wolnym duchem. Odeszła, bo miała powód, ale wróci. Gdyby nie miała takiego zamiaru pożegnałaby się – co innego mogłem powiedzieć?

Po za tym Jasper zachowywał się normalnie. Musiał wiedzieć, co się dzieje, a gdyby działo się coś złego, nie puściłby jej samej.

- Obyś miał rację – mówiąc to Irina spojrzała na mnie zaniepokojona – powinieneś zapolować. Zmienię cię za sześć godzin, dobrze? Muszę jeszcze porozmawiać z Carlisle’em i Kate.
- Oczywiście, nie ma problemu.

Za sześć godzin to będzie już dwanaście dni, dziesięć godzin, piętnaście minut i czterdzieści dwie sekundy rozłąki. Ile można żyć bez serca? To zabawne, ale momentami zapominałem, że tak właściwie, to ja nie żyję. Co ta dziewczyna ze mną zrobiła?

*********************************************

Wracając ze szkoły zobaczyłam, że radiowóz Charliego już stoi na podjeździe. Nie podobało mi się to. Coś musiało być nie tak. Ale..! To dziwne. Kto w Forks mógł jeździć takim samochodem? Wyglądał na drogi, a po za tym miał prowokacyjny, żółty lakier. Kiedy podjechałam bliżej zobaczyłam, że to porsche. Wprawdzie była jedna rodzina w tym mieście, którą byłoby na taki samochód stać, ale.. właśnie.. BYŁA. Więc, dlaczego to auto stało pod naszym domem?! Czyżby..?

Weszłam do domu niepewnie. Charlie czekał w drzwiach. Wyglądał na szczęśliwego i zaniepokojonego jednocześnie.

- Cześć Bells. Mam dla ciebie niespodziankę. Gość czeka u ciebie w pokoju, ja muszę już wracać do pracy. No to.. miłej zabawy – uśmiechnął się, ale widziałam, że coś go gryzie.

Pobiegłam prosto do swojego pokoju, zapominając o mojej kiepskiej koordynacji. Potknęłam się na czwartym stopniu i spadłabym ze schodów, ale poczułam, że ktoś o wyjątkowo zimnych dłoniach złapał mnie zanim zdążyłam się choćby porządnie zachwiać.

Odwróciłam się.

- Alice! – rzuciłam się przyjaciółce na szyje. Nie wiedziała, że jej widok mógłby mnie kiedykolwiek tak ucieszyć.

Przytuliła się do mnie bardzo mocno, jednak nie doczekałam się zwykłego dla niej wybuchu entuzjazmu. Wtuliła twarz w moje włosy i zaczęła bardzo ciężko oddychać, wręcz spazmatycznie.

- Alice.. – tym razem szepnęłam zaniepokojona – co ci się stało?

Odprowadziłam ją na kanapę. Znów się we mnie wtuliła. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Niby skąd mogłam wiedzieć, skoro nie miałam pojęcia, o co chodzi.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Śro 21:17, 11 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Śro 17:58, 11 Lut 2009 Powrót do góry

dlaczego mi to robisz?:D przerwać w takim momencie?? zaraz oszaleję z niepokoju!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Śro 18:45, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Wręcz niepokoi mnie twoja chęć do terroryzowania czytelników przerywając w takim momencie.
Dalej nie wiem co się stało, szkoda Edwarda biedny musi świrować.
Treść "lekka" bardzo przyjemna, naprawdę świetnie się czyta.
Ps. czekam na to wynagrodzenie:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 21:16, 11 Lut 2009 Powrót do góry

No, wprawdzie obiecałam wynagrodzenie, lecz pojawi się dopiero w rozdziale 4 xD

Ja? Terroryzuje? Jakże bym śmiała? devil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Śro 21:48, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Sadystka i już:) Ale wytrzymam, bo warto czekać. Tekst jest tak świetny, że i do 4 wytrzymam. Liczę na miziu-miziu.
Vena!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampir
Wilkołak



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 16:08, 12 Lut 2009 Powrót do góry

Po raz kolejny dziękuje przeznaczeniu, które skierowało mnie na ta stronę.
Nasze kochane forum obfituje w zadziwiająco ilość bardzo dobrych tekstów.
Fora literackie mogą tylko zazdrościć
Pomieszałaś lekko książki i wyszło ci coś naprawdę fajnego.
Akcja rozkręca się, a nam pozostaje czekać na kolejną cześć i prosić, żeby była szybko
Weny życzę
Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sam-Cameron
Wilkołak



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:33, 12 Lut 2009 Powrót do góry

Kurczę!Jestem mega ciekawa, co też się stało =) Rewelacyjne opowiadanie. Gratuluję! Baaaardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na następną część! =))))
Pozdrawiam i duuuużo natchnienia życzę! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 17:40, 12 Lut 2009 Powrót do góry

Przeczytałam twoje opowiadanie jednym tchem i muszę przyznać ze bardzo mi się podobało.!
Mam nadzieje, że pojawia się dalsze części.!
Weny.!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Czw 23:00, 12 Lut 2009 Powrót do góry

Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że trochę przesadziłam z tym rozdziałem.. Zresztą, przeczytajcie i oceńcie.



Rozdział 3 - Historia Alice

Odczekałam kilka minut żeby mogła się uspokoić, a potem delikatnie odsunęłam od siebie, by móc spojrzeć jej w oczy. Tęczówki lśniły czernią, a sińce pod oczami były tak wyraźne, że w połączeniu z jej smutną miną, dawało to dość mizerny efekt. Zwykle nastroszone włosy, opadały jej na twarz. Miałam wrażenie, że jest jeszcze bledsza niż zwykle, ale może mi się tylko wydawało. Czy to w ogóle było możliwe?

- Alice proszę cię, powiedz mi, co ci się stało. Nigdy nie widziałam cię w takim stanie. Czy to coś, co cię tak martwi.. czy to.. czy to ma jakiś związek z Edwardem? – skoro Alice tak wygląda i tak się zachowuje naprawdę zaczynałam się niepokoić. Czyżby moje obawy się sprawdziły?
- Nie. Edwardowi, z tego, co mi wiadomo nic nie jest – uff – mój przyjazd nie ma z nim żadnego związku. Nikt nie wie, że tu jestem. Właściwie to nikt w ogóle nie wie, gdzie jestem.
- Przepraszam, ale nie rozumiem , co masz na myśli. Uspokój się i opowiedz mi wszystko od początku. Nie denerwuj się. Cokolwiek się stało, na pewno się ułoży – łatwo było mi tak mówić, kiedy wiedziałam, że to nie ma związku z Edwardem.

Alice wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła mówić:

- Kilka dni temu ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że mnie zna. To było dziwne. No i, co z tego, że mnie znał? Ale, on odparł, że znał mnie jeszcze zanim stałam się wampirem. Wiesz, jakie ważne było dla mnie to, że nie znam mojej historii, a oto nagle pojawił się ktoś, kto mógłby mi ją, choć trochę przybliżyć. Od razu zasypałam go gradem pytań, ale się rozłączył.
Po kilku dniach zadzwonił ponownie. Tym razem nie chciałam być tak bezpośrednia żeby go nie wystraszyć. Podał mi pewien adres w Paryżu i znów się rozłączył. Niewiele myśląc wpakowałam się w samolot i następnego dnia byłam w wyznaczonym przez niego miejscu. Był to szpital psychiatryczny. Od razu zrozumiała, że to zapewne ten, w którym mnie przetrzymywano.
Sam budynek wyróżniał się na tle nowoczesnych konstrukcji zdobiących okolicę. Cały był pomalowany na biało, łącznie z bramą i płotem. Miał kształt prostopadłościanu. Nie posiadał żadnych ozdobników, a okna znajdowały się tylko na parterze, tego czteropiętrowego klocka.
Podeszłam do bramy by móc dotknąć czegokolwiek, co miało związek z moją człowieczą przeszłością. W momencie, w którym pochwyciłam zimny, metalowy pręt, stała się najdziwniejsza rzecz, jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła. Po raz pierwszy miałam wizję przeszłości i to w dodatku swojej własnej! Początkowo była mglista i zamazana, ale wiedziałam, że jeżeli się postaram obraz będzie ostrzejszy.
Chodziłam wzdłuż ogrodzenia, wciąż wodząc po nim dłonią. Czekałam jeszcze na jakiś znak. Po kilku godzinach kręcenia się w kółko, nogi poniosły mnie do pobliskiego parku. Było już późno. Na szczęście dzień był pochmurny, ale to tylko przyśpieszyło zapadnięcie zmroku. Rozmyślałam. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Próbować się czegoś dowiedzieć? A może wrócić do domu i starać się coś zobaczyć w tych wizjach przesłoniętych mgłą?
W pewnej chwili poszedł do mnie pewien mężczyzna. ‘Alice?’ zapytał. Poznałam go po głosie. To była ta sama osoba, która dzwoniła kilka dni wcześniej. Wziął mnie za rękę i bez słowa poprowadził na sąsiednią ulicę. Stanęliśmy przed bardzo podejrzanie wyglądającym budynkiem w nieciekawej okolicy. Przypominała slumsy. Nie mogłam się nadziwić jak takie obskurne miejsce można znajdować się w pobliżu takiego pięknego parku, w jakim przed chwilą się znajdowałam. Zauważyłam, że stoimy przed jakimś barem. Właściwie bar to za duże słowo, to była jakaś podrzędna, śmierdząca speluna z masą niewyżytych, równie cuchnących facetów w środku.
Zapytałam mojego towarzysz, po co mnie tam przyprowadził i czego właściwie ode mnie chce, ale on nie był skoro do rozmowy i wyglądał jakby moje pytania tylko utwierdzały go w postanowieniu, że nic nie powie. Gestem zaprosił mnie do środka. Byłam w szoku. Miałam tam wejść?! No, ale skoro już przyjechałam to nie mogłam wyjechać z przekonaniem, że nie wykorzystałam wszystkich możliwości by się czegoś dowiedzieć.
W środku było jeszcze gorzej niż na zewnątrz. Przy obdrapanych stolikach w grupach siedzieli spoceni faceci z pożądaniem w oczach. Między nimi kręciły się kelnerki w nieprzyzwoicie skąpych strojach. W głębi tego małego pomieszczenia znajdowała się scena z rurą na środku, wokół której wirowała tancerka w samych majtkach. Po prawej stronie dostrzegłam bar, przy którym stały wysokie krzesła. Mój towarzysz spojrzał w jego kierunku i wskazał jedno z nich. Nie miałam nic do stracenia, usiadłam.
W momencie, w którym dotknęłam oparcia doznałam kolejnego szoku. Wizja, w której na scenie zamiast tej blond dziewczyny tańczyłam ja. To dziwne, przecież nie podjęłam decyzji o pozostaniu w tym miejscu. Co raz mniej mi się to wszystko podobało.
W końcu z ust mężczyzny siedzącego naprzeciw mnie padły słowa ‘witaj w domu’. W domu?! Nie mogłam w to uwierzyć. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem przez kilka minut. Zapomniałam o mruganiu i innych człowieczych odruchach, po prostu zamieniłam się w posąg i nie byłam w stanie się w żaden sposób poruszyć.
Czy on próbował mi powiedzieć, że moja wizja znów dotyczyła przeszłości? To było za dużo jak dla mnie, ale miałam niemiłe przeczucie, że to dopiero początek.
Dalej wpatrywałam się w tego zupełnie obcego dla mnie człowieka. Nie wiedziałam, czego on właściwie ode mnie chce. W pewnym momencie wstał i powiedział, że w niczym mi już nie pomoże i, że sama muszę sobie to wszystko ułożyć. Zabrzmiało to, co najmniej jakby do tej pory mi pomagał, a ja nie odniosłam takiego wrażenia.
Siedziałam jak idiotka przy barze. Nic nie zamówiłam, przecież i tak musiałabym to zostawić nietknięte, a w tamtej chwili nie dbałam o zachowanie jakichkolwiek pozorów. Ludzie zaczęli mi się przyglądać badawczo. Nie pasowałam do tego miejsca i dobrze o tym wiedziałam. Gdybym była, choć trochę rozsądna w jednej chwili wzięłabym nogi za pas i uciekła jak najdalej, a najlepiej wróciła do domu, ale ja nie byłam w stanie się poruszyć. Biłam się cały czas z myślami. Co mi się niby miało ułożyć?! Nic nie pasowało. Bardzo chciałam się czegoś dowiedzieć, ale jednocześnie obawiałam się, że wiem już za dużo.
Zaczęłam przyglądać się bliżej ludziom siedzącym w barze. Faceci łapali kelnerki za tyłki, a one przystawiały się do nich wdzięcznie je wypinając. Od czasu do czasu, któryś wkładał to jednej, to drugiej banknot za bluzkę, gdy się nachylała, co oczywiście było idealnym pretekstem do dotknięcia jej piersi. Teraz przy rurze wyginała się już inna dziewczyna. Ta miała długie, sięgające łopatek, czarne włosy, wyraźnie zaokrąglone biodra i zasadniczo była o wiele niższa od swojej poprzedniczki. No cóż, dla każdego coś dobrego.
W pewnym momencie barmanka zainteresowała się moim dziwny zachowaniem. Speszyłam się i wyszłam. Zaczęłam krążyć po ulicach Paryża. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Powinnam wrócić do domu, tak zapewne byłoby najrozsądniej, ale coś mnie tam trzymało. Wiedziałam, że nie wyjadę dopóki nie dowiem się czegoś więcej.
Znów wróciłam pod szpital. Okazało się, że stał pod nim ten mężczyzna, który mnie tam ściągnął. Nie wytrzymałam. Podbiegłam do niego i zaczęłam krzyczeć. Szarpałam jego ramiona i zasypywałam go pytaniami. Kim jestem? Kim on jest? Po, co mnie tam ściągnął? Co to za bar i, co ja mam z nim wspólnego? Poczekał aż trochę ochłonę i strzepnął moje ręce ze swoich ramion. Zadziwiło mnie, z jaką łatwością to zrobił. I nagle mnie to uderzyło, jego zapach, chłodne ręce, czarne tęczówki. On wcale nie był człowiekiem. Znów złapał mnie za rękę i zaprowadził na ławkę w parku, na której wcześniej siedziałam. Wdaliśmy się w bardzo długą rozmowę. Właściwie skończyliśmy dopiero, gdy słońce zaczęło wstawać i musieliśmy się z niego usunąć, by nie przestraszyć ludzi. Dowiedziałam się wszystkiego. To jest.. – Alice urwała.

Nie wiedziałam, co miałam jej powiedzieć. Pocieszyć? Ale jak? Jej oczy były pełne bólu i smutku. Zapewne gdyby były do tego zdolne, zaczęłyby produkować potoki łez.

No i nie znałam dalszej części opowieści. Czego się dowiedziała? Czy to, to nią tak wstrząsnęło?

- Alice.. – zaczęłam, ale właściwie nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Bello – na szczęście mi przerwała – to trudne. Nie oczekuję, że mnie zrozumiesz. Po prostu muszę to komuś powiedzieć, bo nie wytrzymam, a chyba tylko ty jesteś w stanie mnie wysłuchać bez zadawania zbędnych pytań – znów zamilkła na chwilę.

Przynajmniej wiedziałam, czego ode mnie oczekuje, ale i tak bałam się tego, co zaraz powie. Zbierała się w sobie, widziałam ile to ją kosztowało.

- Podczas tej rozmowy moje wizje zaczęły się wyostrzać. Z czasem stały się w pełni czytelne – mówiła powoli i ważyła każde słowo. – Składałam wszystko do kupy i.. wiem już wszystko. Wiem o wiele więcej niż bym chciała.
- Alice, spokojnie.. mów, ale nie zmuszaj się do niczego. Mamy czas.
- Wiem, wiem, ale to strasznie frustrujące. Chcę wszystko z siebie wyrzucić, ale jednocześnie się boję – zrobiła kilkuminutową pauzę. – Widzisz, okazało się, że jako człowiek byłam większym potworem niż jestem teraz. – Jej słowa mnie zszokowały. Jak to? Ale nie przerwałam, pozwoliłam jej kontynuować. – Ten bar, ta wizja.. Ja naprawdę tam pracowałam. Kręciłam tyłkiem przed bandą niewyżytych facetów. Mało tego – mówiła coraz szybciej i coraz ciszej. Wiedziałam, że kiedy się przełamała, nie przestanie mówić dopóki nie skończy, a ja nie miałam zamiaru jej w tym przeszkadzać. Słuchałam. – to nie była jedyna praca, jaką tam wykonywałam. Za kulisami działy się o wiele ciekawsze rzeczy. Ten bar to tylko przykrywka, dla burdelu. Co noc puszczałam się z innym facetem, a czasem z kilkoma. Zarabiałam nieźle. Szef był bardzo ze mnie zadowolony. Byłam jego ulubioną towarzyszką zabaw, w wolne dni.
Jednak nie byłam zadowolona ze swojego życia, zresztą nic w tym dziwnego. Nikt mnie nie szanował, nawet ja sama. Nienawidziłam siebie. Marzyłam o tym, by ich wszystkich zabić, za to, co ze mną zrobili. Jeżeli świat zrobił ze mnie dziwkę, to ja postanowiłam zrobić z niego burdel – nigdy nie przypuszczałam, że usłyszę tak ostre słowa, z ust delikatnej Alice, ale ona nie była sobą w tym momencie. Coś w niej pękło. Nagle wróciła do swojego ludzkiego życia i chyba jeszcze z niego nie wyszła. – Planowałam, co dzień wymyślne tortury dla wszystkich, którzy mnie krzywdzili.
Pewnego dnia nie wytrzymałam. Podczas perwersyjnych zabaw z moim szefem nie poprzestałam na teatrze, który zazwyczaj odgrywaliśmy. Zamiast standardowego bicza z cienkimi rzemieniami użyłam innego, przeznaczonego do prawdziwych tortur. Widziałam jak skręcał się pod moimi nogami. Po każdym uderzeniu na jego plecach zostawała krwawa pręga. Na wielki finał strzeliłam mu w łeb. Uciekłam. Wszyscy mnie szukali, ale nie potrafili powiązać mnie z tym morderstwem. Po prostu zginął im najgorętszy towar z ich koszmarnie drogiego sklepu.
Nie poprzestałam na moim szefie. Kłębiło się we mnie tyle złości. Odnalazłam moich stałych klientów i zabiłam jednego po drugim – mówiła szybko, pozornie przychodziło jej to łatwo, jedynie jej oczy wyrażały tę wewnętrzną walkę, jaką odbywała. – W końcu ktoś jakoś powiązał wszystkie te morderstwa. Uznali, że jestem obłąkana i tak trafiłam do szpitala psychiatrycznego. Dalej, jak już wiesz, zainteresował się mną James i pewien lekarz, który był wampirem przemienił mnie, żeby ratować moje życie. Aby nikt się nie zorientował, co się ze mną stało zabrał mnie stamtąd, zorganizował ucieczkę, ale James go dopadł, a mnie zostawił wijącą się w agonii – zamilkła.

Nie wiedziałam, co mam zrobić. W końcu mocno ją do siebie przytuliłam – to było jedyne poprawne działanie w tej sytuacji. Czekałam na jej reakcję.

- Bello, ja jestem potworem. Przez całe swoje wampirze życie starałam się nie zabijać ludzi, walczyć ze swoją naturą, a tymczasem okazuje się, że byłam mordercą jeszcze wtedy, gdy byłam jedną z nich. Brzydzę się siebie. Mam ochotę zapaść się od ziemię, zniknąć. Nie byłam w stanie wrócić do Jaspera. Jak ja mu spojrzę w oczy wiedząc to wszystko?! – Jej ręce drżały, a wzrok miała spuszczony, chyba nie była w stanie spojrzeć mi w oczy.

- Alice nie wiem, co mam ci powiedzieć. Wiem, że nie oczekujesz ode mnie pocieszenia. Naprawdę chciałabym ci pomóc, ale nie umiem. Możesz tu zostać ile chcesz, Charlie będzie zachwycony mogąc cię gościć, zresztą ja też. Wiedz tylko, że dla mnie jesteś dalej tą samą osobą i to, co mi właśnie powiedziałaś nigdy nie zmieni mojego stosunku do ciebie. To wszystko jest już za tobą. Teraz jesteś inna, lepsza – po tych słowach zamilkłam, bo uświadomiłam sobie, że zaczęłam ją pocieszać, a miałam tego nie robić.
- Naprawdę mogę tu zostać?
- Jak długo tylko chcesz.

***

Alice została dwa dni. Nie byłam przez ten czas w szkole, bo bałam się zostawić ją samą. Nie radziła sobie zbyt dobrze ze swoimi emocjami. Była dobrą aktorką, więc Charlie nie zadawał zbyt wielu pytań. Nie rozmawiałyśmy prawie wcale. Kiedy spałam ona leżała przy moim boku.

Nie chciałam być niemiła, ale przed wyjazdem musiałam z nią jeszcze o czymś porozmawiać.

- Bello, dziękuję za to, że pozwoliłaś mi tutaj tak długo zostać, ale czas na mnie. Jasper na pewno się martwi – była weselsza niż dwa dni temu, powoli wracał jej entuzjazm. Było lepiej, chyba, że.. przede mną też zaczęła grać.
- Alice, zanim pojedziesz.. powiedz mi.. gdzie jest Edward?
- Edward jest bezpieczny. Zabronił mi mówić, co się dzieje, ale przyjedzie niebawem – trochę mnie to uspokoiło.
- Kiedy? - musiałam wiedzieć dokładnie.
- Już niedługo. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
Ucałowała mnie w oba policzki.
- Na mnie już czas. Dbaj o siebie i pożegnaj ode mnie Charliego – po tych słowach wybiegła przez drzwi.

*****************************************

- Muszę się z nią zobaczyć. Poradzicie sobie beze mnie przez jeden, góra dwa dni? – widziałem, że dużo wymagam, ale starali się o tym przy mnie nie myśleć żeby nie wpędzać mnie w poczucie winy.
Idiota. My go potrzebujemy, a jemu się schadzek zachciało. Przecież niedługo będą mieć tą swoją wieczność, będą się sobą cieszyć dowoli. Nie powinien zostawiać rodziny w potrzebie.
No, prawie wszyscy starali się o tym nie myśleć. Oczywiście Rosalie nie mogła się powstrzymać.
- Jedź – Carlisle nie musiał mówić więcej. Jego spojrzenie było smutne.
Uważaj na siebie. Nie przejmuj się, jedź – Esme ucałowała mnie w policzek i spojrzała na mnie z niewiarygodną czułością. Chyba tylko ona cieszyła się razem ze mną na to, że znów zobaczę Bellę.

________________________________

Jeżeli będą chętni do czytania pojawi się nowy rozdział, a w nim - Bella wkracza do akcji devil


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Sob 13:20, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Pią 12:52, 13 Lut 2009 Powrót do góry

Trochę przesadziłaś, ale naprawdę lekko. Bar ze striptizem:D Podobało mi się.
Masz super styl, dlatego świetnie się czyta, ale ta historia Alice mnie po prostu rozwaliła i nie wiem co napisać. Czekam na kolejną część.
Veny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Pią 13:12, 13 Lut 2009 Powrót do góry

wciągnęła mnie ta historia:) ciekawa jestem co to za problemy i co masz na myśli mówiąc, że Bella wkroczy do akcji:D:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sam-Cameron
Wilkołak



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:22, 13 Lut 2009 Powrót do góry

Alice tańcząca w barze? Wiesz, ze nawet potrafię to sobie wyobrazić? =) Fajny pomysł, który jeszcze pasuje xD
Ja jestem chętna na dalsze części.
"Jeżeli będą chętni do czytania pojawi się nowy rozdział, a w nim - Bella wkracza do akcji " - Bella wkracza do akcji? No,no.. ciekawe, co tam się będzie działo? =)
Pozdrawiam i natchnienia zyczę! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pią 17:21, 13 Lut 2009 Powrót do góry

Aletheia napisał:
Trochę przesadziłaś, ale naprawdę lekko. Bar ze striptizem:D Podobało mi się.


Kurde.. Wiedziałam, że przegiełam xD

___________________________________________________________

Mogę tylko powiedzieć, że Bella będzie bardzo niegrzeczna, bo.. A zresztą same zobaczycie devil

Teraz będę dodawać rozdziały trochę rzadziej, bo w szkole stwierdzili, że skoro już odpoczeliśmy po feriach to dadzą nam ostro w kość Ale ciąg dalszy może się jutro pojawi.. Do końca tygodnia najpóźniej :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampir
Wilkołak



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:35, 13 Lut 2009 Powrót do góry

Alice pracująca w burdelu?
Czy to nie lekka przesada? Ale chyba da się przetrzymać.
Po, co w ogóle zadajesz pytania o chęć czytania kolejnych rozdziałów?
Oczywiście, że chcemy. Bella wkracza do akcji. Zapowiada się świetnie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ms.cullen
Człowiek



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 2:08, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Jaką trzeba być sadystką , żeby kończyć w takim momencie i jeszcze zadawac bezsenswoen pytania czy mam kontynuowac??????

Pomysł z Alice mi się....podobał!! xDD Lubie taką perwersje a Alice zawsze była zbyt wesoła wiec teraz to się troche równoważy Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Sob 23:57, 14 Lut 2009 Powrót do góry

No dobra.. Na oczy nie widzę, zasypiam na stojąco, a po za tym mam Skrajny Przypadek Depresji Walentynkowej, który za kilka minut zamieni się w Wyjątkowo Paskudny Przypadek Depresji Po-Walentynkowej, ale dodaję coś nowego.

Jest to rozdział 4, który jest obiecanym wynagrodzeniem za przerwane mizianie. Będzie podzielony na 2 części.

Miłego czytania.

____________________________________________________________

Rozdział 4 - Powrót (cz. 1)

Był ranek. Ani słońce, ani deszcz nie pokazały się dziś w Forks. Poranna rosa lśniła na trawie i igłach starych sosen rosnących na brzegu lasu, tuż obok domu komendanta policji. Słyszałem samochody jadące po najbliższej autostradzie, dźwięczny śpiew ptaków oraz cichy, spokojny oddech Belli dochodzący z jej pokoju.

Poczekałem aż Charlie wyjdzie do pracy. Ociągał się jak nigdy. Zazwyczaj, piętnaście minut po przebudzeniu, radiowóz już znikał za zakrętem, tymczasem dziś pozwolił sobie na długą kąpiel i obfite śniadanie. Jakby przeczuwał, że doprowadzi mnie tym do szaleństwa. Nigdy specjalnie za mną nie przepadał, gdyby mógł pewnie wywaliłby mnie ze swojego domu, a Bellę zamknąłby w celi, albo wywiózł do Australii, byleby tylko była ode mnie odseparowana. Ciekawe, co by powiedział, gdyby się dowiedział jak jego córka rzuca się na mnie przy każdej nadarzającej się okazji i jak ja, twardy i dobrze wychowany taktownie jej odmawiam.

Zaśmiałem się cicho pod nosem z własnych myśli. Twardy i dobrze wychowany? Też sobie wymyśliłem. Ona tak na mnie działała, że gdybym tylko mógł zerwałbym z niej ubranie w ciągu sekundy i spełnił swoje wszystkie, nawet te najbardziej dzikie i perwersyjne fantazje. Nawet? Chyba raczej chciałem powiedzieć ‘zwłaszcza’.

Nie! Musiałem się opanować, jeżeli chciałem utrzymać moją ukochaną przy życiu! Oczywiście raz, byłem już tak blisko.. Na polanie..

O nie! Szybko odrzuciłem grzeszne myśli i, kiedy tylko Charlie zatrzasnął drzwi, wślizgnąłem się do pokoju Belli. Jeszcze spała. Jej czekoladowe oczy były ukryte pod ciężkimi, sinymi powiekami. Gęste włosy związane miała w ciasny kok na czubku głowy. Przekręciła się na wznak. Na jej policzku odcisnęła się dłoń, którą wcześniej miała wciśniętą między swoją małą, piękną główkę a poduszkę. Wyglądała na zaniepokojoną, na pewno przeze mnie. Przez ostatnie dwa tygodnie sprawiłem jej na pewno dużo bólu.

- Edward, wróć – szepnęła przez sen i zacisnęła dłonie w pięści.

Tęskniła. Wróciłem już, ale nie miałem serca jej budzić. Uwielbiałem patrzeć jak śpi. Słuchać cichego pochrapywania przerywanego od czasu do czasu pomrukiwaniami mówiącymi mi, o czym śni. Tak bardzo pragnąłem to wiedzieć! Chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego jej myśli są dla mnie tajemnicą.

Na biurku leżały porozrzucane książki. Oczywiście na stoliku przy łóżku leżały otwarte Wichrowe wzgórza. Ich stan można było określić, jako marny. Okładka odpadła, posklejane taśmą kartki były w nią wsadzone tylko po to żeby znajdowały się w jednym miejscu. Strony już dawno pożółkły, a litery wyblakły. Już wiem, co dam jej na urodziny. To drobny prezent, więc nie powinna się obrazić. Właśnie.. urodziny.. to dziś! Była dopiero siódma, no i sobota, więc nie było szkoły. Nie powinna się prędko obudzić.. może zdążę.

*****

Pół godziny później wpadłem do jej pokoju z prezentem w ręku. Wciąż spała. Usiadłem na podłodze przy łóżku i delikatnie położyłem głowę, tuż obok niej. Wziąłem głęboki wdech. Mogłem delektować się jej zapachem. Była w nim kwiatowa woń.. Frezje? Zdecydowanie. I coś miodowego. Gardło piekło, a jad napływał mi do ust, ale to nie było ważne. Udałem się na polowanie tuż przed przyjazdem do niej, więc nie byłem głodny. Uchyliła delikatnie powieki.

- Dzień dobry kochanie – uśmiechnąłem się.

Zamknęła z powrotem oczy, przekręciła się na bok i westchnęła. Czyżby pomyślała, że to tylko sen? Cóż, poczekam. Niech się wyśpi. Nie mogę zapominać o jej ludzkich potrzebach.

Przez chwilę przypatrywałem się jej plecom. Była szczelnie owinięta kołdrą, lecz dopiero od pasa w dół. Łopatki odznaczały się pod obcisłą koszulką. Właściwie przez tę bluzeczkę było widać każdą, nawet najmniejszą wypukłość na jej ciele. Miała idealne kształty. Była taka drobna. Nagle poczułem ochotę by ją dotknąć.

Skoczyłem po koc do szafy w przedpokoju. Szczelnie ją otuliłem i położyłem się obok niej. Nie mogłem pozwolić by obudziły ją dreszcze spowodowane moim dotykiem. Wpatrywałem się w blade policzki i koralowe, lekko rozchylone usta, tej niewinnej istoty, w którą zacząłem się delikatnie wtulać. Marzyłem o tym by złożyć na nich pocałunek, lecz bałem się ją obudzić. Niewinnej istoty? Naprawdę powinienem chyba zacząć zmieniać zdanie o Belli. Budziła się w niej jakaś diablica. Rozumiem, taki wiek, hormony i tak dalej, ale ta dziewczyna jest niesamowicie uparta.

Po jakiejś godzinie znów otworzyła oczy, przetarła je, a następnie chyba sobie uświadomiła, że jednak nie śni.

- Edward..?
- Dzień dobry kochanie – powtórzyłem.
- Chyba już mi się dzisiaj to śniło – wymamrotała. A jednak.
- A jaki był dalszy ciąg tego snu? – nie mogłem się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć.
- Znikłeś. Jak codziennie, gdy się budzę, od dwóch tygodni – wyglądała na smutną.

Zdołałem tylko wymamrotać – przepraszam.

- Czekałam na ciebie, co dzień i, co noc. Martwiłam się! Alice nie chciała mi nic powiedzieć. Umierałam ze strachu! Czy ty w ogóle zdajesz sobie z tego sprawę?! – nagle stała się bardzo rozbudzona.

Nie spodziewałem się takiego wybuchu, więc przez sekundę doznawałem ogromnego szoku. Musiałem pozwolić się jej wykrzyczeć. Zresztą zasługiwałem na o wiele ostrzejsze słowa. Tak, zostawiłem ją na długi czas bez żadnych wiadomości, ale nie mogłem postąpić inaczej. Kiedyś jej to wytłumaczę.

- Gdzie byłeś? – spytała ostro.
- Na Alasce.
- Co się stało? Co tam robiłeś? Dlaczego się nie odzywałeś?! – zadawała wiele pytań, a na żadne z nich nie mogłem odpowiedzieć.
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Słucham?! Żartujesz sobie ze mnie?! Obiecałeś przed wyjazdem, że mi wszystko wyjaśnisz! – zaprotestowała z wyrzutem.
- Wiem, przepraszam. Kiedyś ci wszystko opowiem, ale nie teraz. To skomplikowane – taka była prawda. Jak miałem jej to powiedzieć? Bello, musiałem cię zostawić na dwa tygodnie, bo pilnuję wampirzycy-wariatki, która przypadkiem jest we mnie szaleńczo zakochana. Acha i nie przejmuj się tym, że zostawię cię znów, by do niej wrócić.
- I nic mi nie powiesz? – jej złość zniknęła ustępując miejsca smutkowi i głębokiemu rozczarowaniu.
- Jest mi naprawdę przykro z tego powodu, ale nie mogę – na pewno nie miała pojęcia ile mnie kosztowało ukrywanie tego przed nią.
- Powinnam się przyzwyczaić do tego, że nie dotrzymujesz obietnic – rzuciła półgębkiem.

Nie wierzyłem, że to powiedziała. Dla mnie, dane jej słowo było święte! Jak mogła tak w ogóle pomyśleć. Przez chwile zapadałem się w otchłań własnych rozczarowań. Musiałem się opamiętać. W ostatnim czasie sprawiałem jej za dużo bólu. Czy to możliwe, że byłem aż tak wielkim egoistą, by nie zauważyć jakiegoś niezwykle ważnego szczegółu?

- Kiedyś ci to wyjaśnię, ale nie teraz.

Nie chciała się kłócić. Po prostu mocno się do mnie przytuliła i nie chciała puścić.

- Możesz mi to wynagrodzić w inny sposób – powiedziała, a zaraz potem złożyła gorący pocałunek na moich ustach.

- Bello, to nie jest najlepszy pomysł – znów testowała moją wytrzymałość. Jeżeli będzie mnie tak prowokować to naprawdę się poddam. Może jak obudzi się jutro z kilkoma siniakami zrozumie, ze pogrywanie w ten sposób z wampirem nie przynosi niczego dobrego.

Boże, co ja najlepszego robię?! Nie powinienem nawet tak myśleć!

- Przecież wtedy, na polanie.. Dlaczego nie teraz?

Oczywiście miała rację, ale dwa tygodnie temu było inaczej. Byłem spokojny, zrelaksowany, niczym się nie martwiłem.
Przygotowałem się psychicznie i fizycznie na to, co chciałem zrobić. Po za tym dostałem nagłego ataku głupoty. Ale teraz? Byłem w rozsypce. W każdej chwili mogłem stracić nad sobą kontrolę. To było zbyt niebezpieczne.

- Po prostu nie. Mógłbym cię teraz skrzywdzić. Koniec tematu – chciałem uciąć tę rozmowę jak najszybciej. Serce mi pękało, gdy jej odmawiałem.
- W porządku, rozumiem – czy to możliwe? Po raz pierwszy przekonanie jej poszło mi tak łatwo, może naprawdę zrozumiała – idę się doprowadzić do porządku. Czekaj tutaj, wracam za parę minut.

Zabrała kilka rzeczy z szafy, kosmetyczkę z biurka i poszła do łazienki. Słyszałem trzask zamykanych drzwi, a potem szum wody. Lubiła długie prysznice. Temperatura wody zawsze była tak duża, że czułem ją aż w pokoju. Ile bym dałby móc znaleźć się tam razem z nią. Patrzeć jak po jej bladym ciele spływają krople gorącej wody.. Opamiętajże się do cholery Cullen!

To niemożliwe żeby poszło mi tak łatwo. Po raz pierwszy odpuściła. Zawsze wymagała ode mnie obietnic, a jeżeli nie chciałem podejmować tematu wpadała we wściekłość. Coś musiało się zmienić podczas mojej nieobecności. Dlaczego nie mogłem poznać jej myśli?!

Może poznała kogoś, kto był w stanie spełnić jej oczekiwania.. Czy to możliwe?!

Nie. Bella mnie kocha. Przebywanie z dala od niej zdecydowanie mi nie służy. Oczekiwałem, że nigdy nie zwątpi w moje uczucie, a ja snułem takie domysły. To nie było fair w stosunku do niej.

Leżałem tak dobre pół godziny bijąc się z myślami, aż w końcu wróciła.

Zamarłem. To, co zobaczyłem na pewno nie było przeznaczone dla moich oczu. Chyba jednak nie zamierzała się tak łatwo poddać. O Boże mój najdroższy, jakże ona wyglądała! Miała na sobie prześwitującą, koronkową, czarną koszulkę i wyjątkowo skąpe majtki do kompletu. Ponadto jej nogi opinały ażurowe pończochy. Poczułem mrowienie w okolicach podbrzusza. Czy ta dziewczyna ma zamiar doprowadzić mnie do szaleństwa, a siebie do grobu?

Szybko się opamiętałem i przybrałem neutralny wyraz twarzy. Wiele mnie to kosztowało. Oczywiście zauważyła moją reakcję, ale nie mogła się dowiedzieć, z jakimi myślami biję się w tej chwili. Wiedziałem, że wykorzysta każdy słaby punkt by osiągnąć swój cel.

Oparła się o framugę drzwi i spojrzała na mnie zalotnie. Żeby tego było mało, do jej policzków napłynęła krew i słodko się zarumieniła.

- Cześć – powiedziała spokojnie, po czym delikatnie przygryzła dolną wargę.
- Witaj – musiałem zachować rozsądek. Rozsądek do cholery! Nie mogę jej dotknąć. Nie dziś, nie w takich okolicznościach.
Podeszła bliżej i usiadła na rogu łóżka.
- O czym myślisz? – zapytała. Chciała mnie sprowokować.
- O tym, że powinnaś podziękować Alice za ten cudny komplecik – nie wierzyłem żeby kupiła to sama – o raz o tym, że starasz się uwieść wampira, co jest paradoksalnie dosyć zabawne – bo było, ale ja nie mogłem się w tej sytuacji śmiać. Kontrola i rozsądek – zacząłem to powtarzać w myślach jak jakąś mantrę.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego – oparła rękę na łóżku i niby to przez przypadek ramiączko jej koszulki zsunęło się. Miała upięte wysoko włosy, tylko kilka niesfornych kosmyków delikatnie opadało na jej drobną twarz, więc całe ramiona miała odkryte. Widziałem puls bijący na jej szyi oraz wyraźnie zarysowane obojczyki. Kontrola i ROZSĄDEK! Rozsądek! Jakaż ona piękna! Rozsądek do cholery!

Przysunęła się bliżej. Zaczęła rysować wzory palcem na moim przedramieniu. Ciepło rozchodziło się po moim ciele od miejsc, których dotknęła. KONTROLA I ROZSĄDEK! Moje zmysły szalały, a ona ledwo mnie dotykała. Nie chciałem nawet pomyśleć, co mogłoby się stać, gdybyśmy dzisiaj zbliżyli się do siebie bardziej niż zwykle.

Była, co raz bliżej. Jej twarz znalazła się tuż przy mojej.

- Kocham cię i ci ufam – szepnęła, a potem dotknęła ustami mojego ucha.
- Ja ciebie też i, dlatego uważam, że dziś nie powinniśmy tego robić – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Panowałem nad sobą coraz gorzej. KONTROLA I ROZSĄDEK!

I wtedy poczułem jej wilgotny, ciepły język w swoim uchu. No to pięknie! KONTROLA! Z rozsądku już nic nie zostało.

__________________________________________________

part 2 - zabijecie mnie xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Sob 23:59, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Ann!
Wilkołak



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 0:05, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Kontrola! Kontrola! Och Edward cienki jesteś. Ale Bella? Przecież powinna się wstydzić, ale cóż, była pewnie tak zdeterminowana, że musiała się przełamać i paradować przed nim w tym stroju. Ale mimo wszystko nie potrafię sobie tefo wyobrazić!

A. I czekam na to co stanie się w następnym rozdziale Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 0:11, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Co do uczuć Belli.. Mogę powiedzieć, że part 2 jest z jej perspektywy, więc dowiecie się wszystkiego w swoim czasie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin