FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W labiryncie uczuć [NZ] [+18] Rozdział 29 ostatni / 27.06 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Nie 13:03, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Witam serdecznie i zapraszam do czytania mojego pierwszego ff.

Bella wraca po kilku latach nieobecności do rodzinnego Londynu. Od rozstania z Edwardem minęło kilka lat. Jej pasją jest fotografia i... kilkuletnia córeczka. Czy powrót do domu otworzy jej własną puszkę pandory i uruchomi lawinę nieoczekiwanych zdarzeń?...

Tytuł : W labiryncie uczuć
Gatunek : Obyczaj, romans
Oznaczenia : [OOC], [AU/AH]
Autor : Rainwoman
Beta : Wyjątkowa (rozdziały 1-5), obecnie wyłącznie Tooffi - niesamowita kobieta i dobry duszek :))


wersja w pdf jest tutaj :
[link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział pierwszy (ZBETOWANY)

Za oknem padał deszcz. Ciężkie krople wolno sunęły po szybie w dół, tworząc pofalowane mokre ślady. Bella siedziała na szerokim parapecie kuchennego okna.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła - męski głos w słuchawce telefonu był cichy
i przygnębiony - ale proszę cię… powiedz cokolwiek, nawrzeszcz na mnie… tylko odezwij się…
Mocno odchyliła głowę do tyłu natrafiając na ścianę, o którą była oparta plecami.
- To nic nie da, Jake - westchnęła głośno - Ostatnio tylko na siebie krzyczymy. Nie potrafimy już normalnie ze sobą rozmawiać. Ciągle mi coś zarzucasz, o coś oskarżasz. Nie mam już siły się bronić. Nie wiem nawet, z czym walczę… - westchnęła z rezygnacją.
- Masz rację, Isabell… ale ja… tak bardzo cię kocham, że… czasami po prostu dostaję szału jak sobie pomyślę, że jakiś facet mógłby… - Wyczuła gniew w jego głosie.
- To nie ma sensu, Jacob. Zaczynasz żyć w jakimś chorym, wyimaginowanym świecie… Ja tak nie mogę… I nie chcę takiego domu dla swojej córeczki… - podniosła wreszcie głos.
- Nie czuję tego… Chyba nigdy nie czułam… - urwała nagle.
- Nie mów tak. Wiesz, jak cię kocham i jak jesteś dla mnie ważna - wyrzucił z siebie jednym tchem. - Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i bez Renesmee. Ona zawsze będzie moją małą dziewczynką…
Bella milczała wpatrzona w deszczowe krople.
- Isabell, proszę… wybacz mi… ja naprawdę nie wiem, dlaczego wtedy…. nie chciałem cię uderzyć… - prawie wyszeptał do jej ucha.
Mocno przygryzła wargi, aż poczuła ból.
- Mnie też jest przykro - mówiła cichym, ale stanowczym głosem. – Ale nie mogę już dłużej… - zawiesiła głos.
W słuchawce nikt się nie odzywał, a ona bała się pomyśleć, jak wiele myśli toczy się teraz w jego głowie.
- Porozmawiamy jutro, kiedy wrócę… dobrze? - Czuła, że walczy z sobą, ale panował nad głosem. - Bardzo się za wami stęskniłem…
Najgorsze nadal było przed nią.
- Nie rozumiesz, prawda?- zapytała cicho.- Nie spotkamy się. Zabrałam już swoje rzeczy a klucze zostawiłam u Paula - wyrzuciła z siebie.
- Jakie rzeczy… jakie klucze?... O czym ty mówisz? – Jacob był zdezorientowany
i oszołomiony.
- Żegnaj, Jake - dodała ciszej i przerwała połączenie a zaraz potem wyjęła z telefonu kartę sim.
Długą chwilę siedziała nieruchomo, wpatrzona bez celu przed siebie. Dopiero wesołe świergotanie dziecka wytrąciło ją z tego stanu odrętwienia. Zeskoczyła z parapetu
i skierowała się do pokoju, w którym na dywanie wśród wielu pluszowych maskotek bawiła się jej córeczka…
Głęboko nabrała powietrza w płuca. Wiedziała, że podjęła słuszną decyzję. Ten związek od samego początku był skazany na porażkę. Ona szukała w nim kogoś, za kim tęskniła, a on… powoli zamieniał ją w ofiarę swojej chorej zazdrości. W jakiś sposób był jej bliski, bo przecież zaopiekował się nią i jej dzieckiem, w chwili, kiedy bardzo tego potrzebowała. Z wdzięczności za to, chciała go pokochać. Chciała, by był szczęśliwy, ale choć bardzo się starała, cały czas sprawiał, że czuła się jak kłamca. Dopiero, kiedy w kolejnej bezsensownej kłótni uderzył ją, dotarło do niej, jak chory jest ten związek. Nie zawahała się i tak jak kilka lat wcześniej, od razu podjęła decyzję. Miłość do dziecka tylko utwierdziła ją w jej słuszności.
Chciała stworzyć dla Renesmee dom – prawdziwy, ciepły, kochający – nawet, jeśli miałby to być dom bez kochanego mężczyzny. Jacob z pewnością nim nie był,
a ojciec Renesmee po tym, co zrobiła, z pewnością wolał o niej zapomnieć… Ona sama chciała o tym zapomnieć, ale im bardziej się starała, tym bardziej stawało się to niemożliwe…

***

Jeszcze raz zajrzała do córeczki. Dziewczynka spała spokojnie w łóżeczku, uśmiechając się przez sen. Ucałowała ją i wyszła, przymykając ostrożnie drzwi. Schodząc na dół do salonu, zatrzymała się nagle na schodach i usiadła na jednym ze stopni, podciągając kolana pod brodę. Do oczu napłynęły jej łzy, a gardło ścisnął cichy szloch. Poczuła się tak samotna jak nigdy dotąd, bo chociaż wróciła do własnego domu, czuła chłód pustych ścian i ciężar przeszłości, który przygniatał jeszcze bardziej. Miała dwadzieścia sześć lat i znowu była na samym początku, ale teraz nie była już tak pewna, czy ma w sobie tyle siły, by poradzić sobie sama. Już dawno nie czuła się tak samotna i zagubiona.
Od rozwodu rodziców, czyli od jakichś dziesięciu lat, nie widziała Rene ani razu. Nadal miała w pamięci ostatnią rozprawę w sądzie. Kiedy ogłoszono rozwód, jej matka obściskiwała się z jakimś napakowanym blondynem, wydając z siebie głośne okrzyki radości. Nie starała się nawet zachować pozorów przyzwoitości. Dla niej Charlie i małżeństwo z nim od dawna było martwe. Teraz wreszcie poczuła się uwolniona od niego i od córki, której chyba nigdy tak naprawdę nie kochała.
Dziewczyna otarła wierzchem dłoni mokry policzek. Na wspomnienie Charliego oczy znowu wypełniły się łzami. Nie był ideałem ojca, ale był dla niej zawsze. Łączyła ich swoista więź, która nie wymagała słownych deklaracji. On zdawał się wyczuwać przez skórę jej nastroje i potrzeby i po prostu się w nie wpasowywał na ile tylko potrafił. Ceniła to w nim bardziej niż gdyby codziennie mówił jej, że ją kocha.
Kiedy pięć lat temu, jak co dzień wyszedł do pracy, nie przeczuwała, że to ich ostatnie spotkanie. W trakcie pościgu za dilerem narkotyków na przedmieściach Londynu wywiązała się strzelanina. Trafiła go zbłąkana kula. Zginął na miejscu. Dziewczyna użyła wszelkich kontaktów by odszukać matkę, jednak Rene nie przyjechała na pogrzeb. Wiodła nowe życie w Ameryce, u boku nowego męża i być może z nowym dzieckiem. Bella i Charlie byli najwidoczniej błędami przeszłości, o których wolała po prostu zapomnieć…
Zupełnie niespodziewanie jej rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Chwilę
z niedowierzaniem przysłuchiwała się nowemu dźwiękowi, by w końcu zerwać się na równe nogi i pognać na dół, by odebrać telefon.
- Słucham – niemal wykrzyczała do słuchawki.
Nikt nie odpowiadał i gdy już zamierzała odłożyć ją, usłyszała ciepły męski głos:
- Więc to prawda… Wróciłaś. – Głos brzmiał intrygująco i znajomo. Zupełnie podświadomie uśmiechnęła się do siebie.
- Emmett? To ty? – Niedowierzała. – Wieki całe Cię nie słyszałam.
- Witaj… Dokładnie to samo mógłbym powiedzieć o Tobie. Dlatego, kiedy Esme powiedziała mi, że widziała cię dzisiaj w centrum, pomyślałem, że źle z nią - roześmiał się do słuchawki. - Musiałem to sprawdzić… No i zwracam honor mojej kochanej mamie. Miała rację - dodał ciepło.
- Jesteś w Londynie? Sądziłam, że koncertujecie gdzieś w Europie… We Francji The Breakwater jest szalenie popularny – odparła tylko.
- Właśnie skończyliśmy nagrywać płytę i … wszyscy wzięliśmy zasłużony urlop, żeby zebrać siły przed koncertami, które niedługo nas czekają. Jasper i… Edward wyjechali gdzieś w świat wygrzewać swoje ciepłolubne tyłki, a ja… wreszcie skończyłem urządzać swoje mieszkanie i mogłem wyprowadzić się od Esme .
- No, no… brzmi super. Musisz mnie kiedyś zaprosić – roześmiała się.
– A jakie masz plany na jutro? Może moglibyśmy się spotkać? – Ciągnęła temat dalej.
- Świetny pomysł… Myślałem, że nigdy mi tego nie zaproponujesz – roześmiał się.
- To co? Jutro? Powiedzmy o piątej. U mnie. Co ty na to? – Zawiesiła głos
- Oczywiście… będę… Do zobaczenia Bello – dodał tylko i odłożył słuchawkę.

***

Powitał ją swoim figlarnym uśmiechem, którym fanki doprowadzał na koncertach do zbiorowej histerii.
- Wspaniale wyglądasz. – Zdołał ją uprzedzić.
- Chodź, chodź… niepoprawny flirciarzu. - Roześmiała się, wciągając go za rękę do środka. Nosił teraz krótko przycięte blond włosy, które dodawały ostrości jego wielkiej i umięśnionej sylwetce, ale błękitne oczy błyszczące z radości na jej widok, łagodziły ten obraz.
Pod jednym względem na pewno nic się nie zmienił. Nadal stroił sobie żarty ze wszystkiego.
- Och, jakbym śmiał. – Niemal parsknęła śmiechem, gdy po przyjacielsku ją uściskał.
- Wiesz, kiedyś włóczyliśmy się z Jasperem w jakimś centrum handlowym w Europie. Wyłapały nas jakieś szalone fanki i cały czas za nami chodziły. Jasper wpadł na genialny pomysł i zaczął udawać, że jesteśmy parą.
- Wyobrażam sobie, jaki musiałeś być przekonywujący. –roześmiała się patrząc na niego.
- Oczywiście, ale to Jasper był facetem w tym związku… mówię ci… jaki był męski
i brutalny. Bałem się, że naprawdę za chwilę wsadzi mi język do buzi… Za to miny tych dziewczyn były bezcenne. – Emmett nie mógł powstrzymać śmiechu. Niemal wyobraziła sobie, jak postawny i solidnie zbudowany blondyn mięknie w kolanach przed dużo drobniejszym w swojej budowie ciemnowłosym Jasperem. Oboje głośno chichotali z całej historii.
- Wiesz, że mamy nowego członka? – Olśniło go nagle, kiedy wieszał kurtkę na wieszaku w holu.
- Taaa? A którego tak hojnie obdarzyła natura? – nie kryła rozbawienia. - Tak, coś obiło mi się o uszy. Seth… jakiś tam – dokończyła.
- Seth Clearwater. Świeża krew, młode ciałko i dodatkowy instrument w zespole. - Emmett strzelał wymownie oczami
- Chłopak całkiem nieźle poczyna sobie z gitarą. Najwyższy czas, żeby uzupełnić szeregi. Od odejścia Erica minęło już sporo czasu, ale nadal utrzymujemy kontakt. Stara przyjaźń nigdy nie jest tak stara, żeby o niej zapomnieć - roześmiał się ciepło, idąc za Bellą w głąb mieszkania. Przeszli do przytulnego, jasnego salonu. Tam mężczyzna rozsiadł się wygodnie na jasnej narożnej kanapie, podpierając się po obu stronach miękkimi poduchami.
- Noooo… to opowiadaj teraz wszystko ze szczegółami – zarządził, robiąc do niej głupią minę.
- Ja?... Nie ma, o czym opowiadać, Emm. - Wzruszyła ramionami nadal rozbawiona.
- Jasne… a te kilka lat to co? Amnezji jeszcze nie mam kochana i nie wyłgasz się tak łatwo. - Zabawnie pogroził jej palcem.
- No cóż… Pracowałam w kilku agencjach fotograficznych, szlifowałam warsztat,
a potem obracałam się głównie w kręgach związanych z modą. To bardzo prężny
i ważny rynek, nie to co u nas... - Wymownie pokiwała głową.
- Domyślam się – przytaknął z rozbawieniem.
- A co poza pracą? Żadnych facetów? – Krzywił się z kpiną w głosie. Popatrzyła na niego z uwagą.
- Akurat o tym nie warto opowiadać. Na razie mam to za sobą – odparła tylko.
Przytrzymała go uważnie spojrzeniem, po czym wstała i ruszyła w kierunku schodów.
- Chodź… mam małą niespodziankę – dodała tajemniczo i zaczęła wchodzić na górę. Emmett nie krył zaskoczenia, ale posłusznie podążył za nią na górę. Przy drzwiach do pokoju zatrzymała się jednak i palcem przyłożonym do ust nakazała mu milczenie. Zmarszczył czoło ze zdziwienia. Bella uchyliła drzwi i postąpiła kilka kroków do wnętrza pokoju. Postąpił za nią, z uwagą rozglądając się po jasnym, przytulnym pomieszczeniu, w którym pod oknem stało dziecięce łóżeczko. Na widok śpiącego w nim dziecka mężczyzna po prostu zamarł w bezruchu z otwartymi ze zdziwienia ustami…
Kobieta z czułością pochyliła się nad łóżeczkiem i pogładziła dziecko po główce, po czym cicho wycofała się, robiąc miejsce dla przyjaciela.
Nawet schodząc po schodach na dół, nie odezwał się słowem. Widziała jego poruszenie i ogromne zaskoczenie malujące się na twarzy. Odezwała się pierwsza, kiedy znowu znaleźli się na dole.
- To jest Renesmee… moja córeczka – wyznała ciepło. Widziała, że Emm nadal zbiera myśli, kompletnie zdezorientowany całą sytuacją.
- Nie miałem pojęcia - Nie krył zaskoczenia. - Naprawdę … nie wiedziałem, że masz dziecko – Przyjaciel nie krył szoku, jakiego doznał przed chwilą.
- Nie przejmuj się, nikt nie wie. - Uśmiechnęła się rozbawiona jego reakcją.
Przyglądał się jej i z niedowierzaniem kręcił głową.
- Ale zapewniam cię, że jest najwspanialszym cudem, jaki mógł mi się w życiu przydarzyć – wtrąciła z czułością.
Mężczyzna patrzył na nią oszołomiony.
– No dobrze - snuł wolno – ale nie powiesz mi chyba, że to było niepokalane poczęcie – zaczynała mu wracać świadomość, a wraz z nią charakterystyczne poczucie humoru.
Bella zawahała się chwilę.
- Nie… zapłodnienie In vitro - palnęła na poczekaniu, robiąc bardzo poważną minę, ale przerażenie na twarzy Emmetta rozbawiło ją do łez.
- Oj, żartuję głuptasie. - Trzęsła się ze śmiechu, patrząc na przyjaciela wzdychającego z ulgą.
– Wychowuję Nessie samotnie, bo… Bo tak się po prostu ułożyło – dokończyła ciszej.
Emm wykrzywił twarz w grymasie.
- Musiałaś trafić na jakiegoś dupka, skoro nie doceniał tego, co miał i pozwolił Ci odejść. – Już wyrobił sobie zdanie na temat jej byłego partnera.
– Wiesz… dziecko, to jak dar od Boga – zakończył z powagą i przytrzymał dziewczynę wnikliwym spojrzeniem. Głośno przełknęła ślinę.
- Nie słyszałeś teorii, że szczęśliwe dziecko to… dziecko szczęśliwych rodziców? - Nie kryła irytacji. – Kto jak kto, ale ja coś na ten temat wiem – żachnęła się. Nawet teraz na wspomnienie własnego domu, głośnego od kłótni Renee i Charliego, wzdrygnęła się.
- Czasami po prostu nie ma sensu męczyć się w imię źle pojmowanego dobra dziecka - westchnęła po chwili ciszej.
- Nie wierzę. To musiał być prawdziwy palant – skwitował.
- Daj spokój. To skończony temat. Nie chcę już do tego wracać – ucięła ostro. Spojrzał na nią uważniej i w końcu przytaknął głową.
- Masz rację… przepraszam. To nie moja sprawa - dodał ciszej. – Po prostu trudno mi się z tym pogodzić – spokojniej drążył dalej. – Chyba wreszcie sam dorosłem do tego tematu. Zaczynam coraz częściej o tym myśleć, Jasper też, a Edward…
- Edward? Nie sądzę – odparła ostro zmienionym głosem, zupełnie zaskakując tym Emmett’a i siebie samą.
- Mówię Ci, on jest wprost głupi na punkcie dzieci - dodał z powagą cały czas obserwując Bellę. Choć starała się panować nad tym, widział jak drżała na całym ciele, jak spinała się w sobie. Przesunął się na narożniku, siadając tuż obok niej.
- Nie wiem, co wtedy między wami zaszło, ale jestem pewien, że gdyby miał teraz taką córeczkę jak twoja… - nie dokończył, bo dziewczyna zaszlochała, kryjąc twarz w dłoniach.
Nie miał pojęcia, czym tak bardzo ją zranił, ale czuł się z tym fatalnie. Płaczące kobiety go ogłupiały i sprawiały, że był totalnie bezradny. Niezdarnie próbował ją przytulić, uspokoić, ale sam był świadomy, że nie najlepiej mu to wychodzi. W końcu przyciągnął ją do siebie ramieniem i tak zastygł, czując pod dłonią każdy wstrząs targanego płaczem ciała. Zastanawiał się, co tak naprawdę stało się w związku jego przyjaciół, że w jednej chwili przestał istnieć…
- A mogłaś go tym maleństwem uszczęśliwić … - przemknęło mu przez myśl. Westchnął tylko cicho i z rezygnacją pokiwał głową.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rainwoman dnia Nie 18:33, 27 Cze 2010, w całości zmieniany 34 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Nie 13:20, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Sprostowanie! Rozdział NIE JEST jeszcze sprawdzny, są tylko naniesione zmiany dotyczące samej treści. Wieczorem zapewne pojawi się wersja sprawdzona i ostateczna. :)
W'

EDIT:
Kochanie, wiesz, że bardzo podoba mi się to opowiadanie i podziwiam Twój talent. Jesteś zdolną autrką, a przede wszystkim doświadczoną, dojrzałą kobietą, co wiele daje, kiedy się tworzy. Dzięki Tobie fabuła wcale nie wygląda na popularną i jedną z wielu, a ciekawą, swieżą i naprawdę udaną. To dobrze, że wstawiłaś na forum, tutaj na pewno możesz liczyć na szczerą krytykę. :D Poza tym, podobają mi się Twoje teksty, opisy uczuć. Wprowadzasz nowe wątki, i mimo, że opisujesz innych bohaterów w oddzielnych fragmentach, to to naprawdę wciąga, choć jest się ciekawym Bella i Edzia. Poprawnością zajmiemy się na gadu. :razz:
Buziaki, kochana.
W'


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wyjątkowa dnia Nie 13:32, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Arabella
Zły wampir



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z łóżka Pattinsona.

PostWysłany: Nie 13:29, 27 Gru 2009 Powrót do góry

To nie lepiej wstawić od razu wersję sprawdzoną i ostateczną?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Nie 13:55, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Zapowiada się dobrze.
Na razie nie mam za wiele do powiedzenia po pierwszym rozdziale.
Mam nadzieję, że rozwiniesz wątek wcześniejszej sytuacji Edwarda i Belli oraz pojawią się odpowiedzi na niewiadome w tym rozdziale.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

Życzę czasu i weny.

Pozdrawiam,

`W` ; 3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Nie 13:58, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Arabella napisał:
To nie lepiej wstawić od razu wersję sprawdzoną i ostateczną?


Jasne, że tak, tylko gdybym ja o tym wiedziała. :D Że będzie wstawiony.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Nie 14:12, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Arabello słuszna uwaga. Moją zgubą jest chyba wrodzony brak cierpliwości.
Moją kochaną betę przepraszam i publicznie obiecuję nie wyskakiwać jak filip z konopii bez wcześniejszego uzgodnienia z nią wszystkich kwestii. Dlatego proszę o chwilę cierpliwości i obiecuję, że jak dostanę sygnał od Ady, wstawię zbetowany rozdział jeszcze raz. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Nie 14:34, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Pierwszy rozdział zapowiada ciekawy ff. Zobaczymy jak to będzie dalej. Bardzo jestem ciekawa co też się stało dawno temu kiedy jeszcze tej małej na świecie nie było. Jakis przelotny romans? Szkoda, ze nie opisałaś jak wygląda córeczka Belli, bo jestem bardzo ciekawa czy jest bardziej podobna do mamy czy do taty? Bo to dziecko Edwarda, prawda?
Ach, pozostaje mi czekać na następny rozdział.
Pozdrawiam:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Nie 23:12, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Podoba mi się. A raczej nie lubie ff"ów gdzie Bella ma dziecko, ale tu mnie zaciekawiłaś. Nie kryję iż, na pewno będę czytać. Ciekawa jestem jak to się pociągnie dalej. I... Reneesme to dziecko Edwarda ? I Emmett już się domyślił, czy jak ? I ile ta mała ma w ogóle lat ? Jak wygląda ? No mam nadzieję, że nie długo się wyjaśni.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej
Maya


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 16:00, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Po pierwszym rozdziale ciężko jest napisać coś sensownego , więc napisze tylko że bardzo mi sie podoba i napewno będe czytać dalej .
Ciekawie się zaczyna , jak się domyslam Reenesme jest córką Edwarda ?
Masz fajny styl , lekko sie czyta , no wiec czekam na dalsze części i życze weny . Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Pon 17:56, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Mayu, Vivian - w następnym rozdziale wiele się wyjaśni, bo nie zamierzałam w ogóle ukrywać, że to dziecko Edwarda :). Chodziło mi bardziej o ukazanie tego, jak łatwo czasami zamotać się w coś , co z czasem niekoniecznie wydaje się takie właściwe jak w pierwszej chwili. Ot , życie. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko przekazać w sposób, w jaki ja sama na to patrzę.
Nieśmiało liczę również, że przedstawione przeze mnie postaci przypadną Wam do gustu albo przynajmniej zaintrygują. Sądzę, że kilka razy uda mi się Was zaskoczyć, a przynajmniej na to liczę :D
Dziękuję za słowa zachęty i życzenia weny :) Te zawsze się przydadzą.
Pozdrawiam cieplutko i grzecznie czekam na wieści od mojej kochanej bety Ady :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rainwoman dnia Pon 17:58, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 17:25, 29 Gru 2009 Powrót do góry

no świetny debiut jak dla mnie... czytałam twój rozdział jakby był książką przygodową :)

no, ale do rzeczy... bardzo dobry styl, nie doskonały, ale już masz u mnie 5 - a to na start bardzo dużo... bardzo dobre opisy... spokój emanujący z każdego słowa, które wciąga niesamowicie... dobrze dobrane słownictwo i bardzo fajnie budujesz nastrój, choć przyznam, że rytm, który nadałaś na początku został do końca, a w przypadku wizyty Emmetta jest dość dziwnym zjawiskiem... czekałam na jakieś wybuchy smiechu z mojej strony, co byłoby znakomitą odskocznią dla mnie i dla Belli, bo ten rozdział to trzymał raczej w niemiłej atmosferze kłótni rodzinnych i rozstań :)

co by nie było muszę ci przyznać, że zyskałaś wiernego czytelnika i komentatora :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nina=)
Wilkołak



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:22, 29 Gru 2009 Powrót do góry

No już miałam nie komentować...ale pomyślałam sobie "co mi tam" i skomentuję ;)

Muszę przyznać, że tekst mnie zaciekawił. I to bardzo...
Jacob - genialna postać
Emmet - taki jaki powinien być (przynajmniej dla mnie) czyli zabawny
Bella - to nie jakaś 'sierotka Marysia' ale pewna siebie kobieta - i bardzo dobrze!
Edward - no jego nie potrafię ocenić, trochę mało o nim było...

Po przeczytaniu nasuwa się mnóstwo pytań.
Miejmy nadzieje, że dostarczysz nam odpowiedzi na te pytania już niedługo ;)

Pozdrawiam
Nina =)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Wto 22:09, 29 Gru 2009 Powrót do góry

Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie budzi emocje i zaciekawienie. W temacie postaci muszę powiedzieć, że naprawdę nie chciałam kolejny raz przedstawiać Belli jako biednej zagubionej dziewczyny. Nie jest pozbawiona wad, jak każdy, ale ma w sobie dużo siły,by mierzyć się z życiem, które nie zawsze było dla niej łaskawe. To nie pozbawia jej delikatności i wrażliwości, którą mam nadzieję dostrzeżecie w niej w dalszych rozdziałach. "Mój" Emmett na pewno jest ciepłym facetem i przede wszystkim dobrym przyjacielem, nie pozbawionym oczywiście humoru. Edwarda będziecie poznawać z czasem i mam nadzieję, że również przypadnie Wam do gustu....
Na razie złapałam wiatr w żagle i wena dopisuje więc piszę, a dzięki mojej kochanej becie - Adzie , pomysły dopisują . Obiecuję, że dalszy ciąg niedługo. Teraz wiele zależy już tylko od Ady. Jak da zielone światło, wstawię kolejne rozdziały.
Jeszcze raz dziękuję za szczere komentarze , które naprawdę bardzo sobie cenię i biorę do serca.
Pozdrawiam
Deszczowa :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:28, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Bardzo mi się podoba.
W twoim ff"ie najbardziej podoba mi się Bella, która jest silna i Emm, bo jest przyjacielski, ale nie traci poczucia winy.
Najpierw myślałam, że to dziecko to od Jake'a (w myślach miałam nadzieję, że Edward jest ojcem), ale teraz jestem pewna,że Renessme jest Edwarda(dzieckiem).
Jeszcze raz powtórzę, ze podoba mi się i na pewno będę śledzić następny wydarzenia.
Życzę dużo WENY.
B :-D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kakunia
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Polski :)

PostWysłany: Czw 21:34, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Droga Rainwoman, trzymaj tak dalej! Współczuje tym fankom, jak musiały oglądać Jaspera i Emmeta razem. Biedna Bella, musi radzić sobie sama, ale z tego, co czytam cieszy się z Nessie. Ciekawi mnie, czy Edward o niej wie. Od którego momentu zaczniesz następny rozdział, bo mam nadzieje, że od tego, w którym skończyłaś. jak Emmet przyjmie zwierzenia Belli i czy ona w ogóle mu o tym powie. Weny życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Sob 22:37, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Zapraszam na ciąg dalszy. Prosto od bety :)


Rozdział drugi

Leżała w łóżku, tuląc do siebie drobne ciałko śpiącego dziecka i z rozmarzeniem wpatrywała się w skrawek nieba, który widziała przez okno. Znowu zanurzała się we wspomnieniach i na nowo przeżywała klimat chwil, które dzieliła kiedyś z Edwardem.
Kto wie, jak potoczyłoby się ich życie, gdyby została. Gdyby nie usłyszała tych kilku tak ważnych i bolesnych wtedy słów. Nawet teraz przeszył ją dreszcz na myśl o tamtej podsłuchanej rozmowie. Edward nie miał pojęcia, że już się obudziła i zeszła na dół. Rozmawiał z kimś przez telefon. Zamierzała właśnie wkroczyć do kuchni i przywitać się z nim, gdy usłyszała jego słowa:
- Dziecko? Złe pytanie. Aktualnie to ostatnia pozycja na mojej liście życzeń– głos Edwarda miał w sobie tyle chłodu.
Bella zatrzymała się w pół kroku i instynktownie wycofała. Z bijącym sercem nasłuchiwała…
- No sorry, ale twoja naiwność mnie powala. Jak mogłeś pozwolić jej tak się wrobić?– zaśmiał się nerwowo.
- Tak wiem, ale zapewniam Cię, że jeśli będę gotowy na dziecko, to na pewno sam z nią o tym porozmawiam. Teraz zespół i praca są dla mnie najważniejsze. Nie zamierzam tego zmieniać - Edward powiedział to tak ostro, że Belli przez chwilę zrobiło się słabo. Przełknęła głośno ślinę i pogładziła dłonią brzuch i swój ukryty w nim skarb…
- To twoje zdanie, ale życie jest brutalne, pamiętaj. Niemniej trzymam kciuki - dodał po chwili, ale Bella nie słuchała już dłużej.
Wbiegła po schodach na górę, a potem prawie godzinę płakała pod prysznicem, czekając aż Edward wyjdzie na próbę. Później wszystko potoczyło się już szybko. Pakowanie, wyjazd na lotnisko, cudem zdobyty w ostatniej chwili bilet do Paryża. Dopiero w samolocie zaczęła się zastanawiać, co dalej, bo przecież ten dzień miał być całkiem inny, wyjątkowy. Wieczorem miała dać mu prezent, parę ślicznych niemowlęcych bucików, a on miał być wniebowzięty. Miał być, ale nie był…
Ta jedna chwila wiele w jej życiu zmieniła. W jego zapewne również, ale od tamtego dnia nie spotkali się już więcej. Nie miała zamiaru dzielić się z nim swoim małym szczęściem, skoro tego nie chciał. Nie zamierzała powielać błędu swoich rodziców i budować czegoś tylko dlatego, że na świat miało przyjść jej dziecko. Za dobrze pamiętała ich kłótnie, ciągłe wyrzuty i pretensje Renee o zmarnowaną młodość. Tak bardzo chciała wierzyć, że w jej życiu był jednak moment, kiedy matka kochała ją tak, jak o tym marzyła, zanim stała się zgorzkniałą i nieszczęśliwą kobietą. Czy mogła winić Charliego, że walczył dla niej o pełną rodzinę, choć ta walka przyniosła jedynie piekło i ból, wyniszczenie więzi między nim i Renee i w rezultacie nienawiść zamiast miłości? Teraz, mądrzejsza o te doświadczenia, wolałaby jednak, aby pozwolił jej odejść, gdy Bella była jeszcze naprawdę małą dziewczynką. Wiedziała, że sam tego żałował, choć nigdy o tym nie rozmawiali. W jego oczach widziała czasami to nieme poczucie winy i wyrzuty sumienia.
Choć Edward nie był Charliem, a ona nie była Renee, bardzo bała się zaryzykować wyznania mu prawdy. Dlaczego? Przerażała ją myśl, że w jego oczach zobaczy rozczarowanie, a w konsekwencji odrzucenie… Tak, odrzucenie było zdecydowanie tym, czego obawiała się najbardziej. Ten gorzki smak znała aż nadto. Ucieczka wydawała się najlepszym wyjściem z sytuacji. Najlepszym dla niej… i dla jej dziecka.

Dzisiaj z perspektywy prawie trzech lat patrzyła na to trochę inaczej. Niemal każdej nocy zastanawiała się, jak potoczyłoby się wszystko, gdyby wtedy została. Żałowała, że nie podjęła tej próby i nie dała szansy sobie ani jemu. Teraz nie miała już prawa zjawiać się i burzyć całego porządku jego świata. Była tego świadoma w chwili, kiedy postanowiła ukryć przed nim fakt, że spodziewa się dziecka, ale gdzieś wewnątrz, głęboko w sercu, nadal nosiła to najcudowniejsze z uczuć, któremu tak usilnie starała się podciąć skrzydła…

Odetchnęła głośno i delikatnie pocałowała śpiące dziecko. Dopiero wtedy poczuła, że jej policzki są mokre od łez.

***

Jeszcze raz ogarnęła spojrzeniem hol i sięgnęła po klucze wiszące na wieszaku.
- Już idziemy – uspokoiła dziecko, niecierpliwie wierzgające nóżkami w wózku. Sięgnęła do klamki i nacisnęła ją, kiedy w jej torebce rozdzwonił się telefon.
- No masz – jęknęła pod nosem i sięgnęła do torebki. Numer na wyświetlaczu nie był znajomy, ale odebrała połączenie i przyłożyła aparat do ucha.
- Bella Swan, słucham?
- Cześć, Claire Rainwood z tej strony. Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale…
- Oczywiście, Claire. – Bella uśmiechnęła się na wspomnienie dawnej znajomej. - Co u ciebie słychać?
- W porządku, dziękuję. Jestem teraz właścicielką nowej galerii w Docklands i właśnie dlatego do ciebie dzwonię. – Kobieta od razu przeszła do rzeczy. Bella łowiła jej każde słowo z rosnącym zainteresowaniem, ale jednocześnie wyprowadzała z domu wózek, z coraz bardziej niecierpliwiącym się dzieckiem.
- Mogę w czymś pomóc? – zapytała miękko.
- Widzisz, dotarły do mnie wieści, że wróciłaś do kraju i… i jesteś wolnym strzelcem. – Głos Claire brzmiał intrygująco. Bella uśmiechnęła się pod nosem.
- To prawda. Dopiero się organizuję, ale mam nadzieję, że niedługo będę mogła znowu zacząć pracować.
- To wspaniale, bo nie będę ukrywać, że jestem zainteresowana twoimi zdjęciami. Miałam przyjemność zobaczyć ich kilka w Nantes, w prywatnej kolekcji - tajemniczo zawiesiła głos. Bella zrobiła zdziwioną minę.
- Bardzo mi miło. Istotnie mam trochę ciekawych prac, głównie to studium kobiecego ciała w czarno-białym ujęciu. Mam też sporo portretów. Być może cię zainteresują – dodała rzeczowo. Nessie zaczynała właśnie żałośnie kwilić uwięziona w wózku. Bella natychmiast nim pokołysała, żeby uspokoić niecierpliwiące się dziecko.
- Jak najbardziej. Mam nawet propozycję. Przyjdź dzisiaj do galerii „Basco” na Shaterroad 75. Będzie mały bankiet, otwieram właśnie wystawę młodego i szalenie awangardowego malarza z Basildon. Poznasz kilka osób i będziemy miały okazję porozmawiać bardziej szczegółowo – zaproponowała Claire.
- Chętnie – Bella od razu zareagowała. – To do zobaczenia – nie chciała dłużej przeciągać rozmowy, zerkając na córeczkę. Jej płacz zaczynał być coraz bardziej donośny.
- Do zobaczenia – odpowiedziała Claire i rozłączyła się a Bella natychmiast kucnęła przy wózku i zaczęła uspokajać płaczące już dziecko. Kiedy wreszcie udało jej się opanować sytuację, przyszło olśnienie. Nie miała z kim zostawić małej. Próbowała coś szybko wymyślić i wtedy do głowy przyszedł jej dość szatański pomysł. Postanowiła od razu się przekonać na ile jest on możliwy do realizacji. Wróciła do domu, wypakowała Renesmee z wózka i zamiast na zakupy do miejscowego sklepu, postanowiła pojechać do Londynu. Zapięła córeczkę w dziecięcym foteliku na tylnym siedzeniu samochodu i solidnie nacisnęła na gaz. Nie miała zbyt wiele czasu na rozważania. Musiała od razu zacząć działać…

***

Czteropiętrowy apartamentowiec, w którym mieszkał Emmett prezentował się naprawdę bardzo efektownie. Spokojna okolica, dużo zieleni wokół. Zaparkowała przed budynkiem i zajęła się wypinaniem Nessie z fotelika. Chwilę potem, trzymając już dziecko na rękach, zadzierała do góry głowę próbując zgadnąć, które okna na drugim piętrze należą do mieszkania jej przyjaciela.
Kiedy Emmett w drzwiach swojego mieszkania zobaczył Bellę z małą dziewczynką na rękach, zaniemówił z wrażenia. Gdy ją wczoraj zostawiał nie była w najlepszym nastroju, a teraz dodatkowo wyglądała na bardzo zdenerwowaną.
- Dobry Boże. Co się stało? – zapytał od razu, wietrząc jakąś sensację.
- Musisz mi pomóc, Emm – Bella wyrzuciła z siebie jednym tchem i postawiła Nessie na nóżkach. Mała natychmiast skorzystała z okazji i od razu ruszyła przed siebie w głąb mieszkania.
- Powoli kochana. Damy radę, tylko spokojnie powiedz, o co chodzi. – Emmett pomógł jej zdjąć płaszcz i zaprosił dalej.
- O rany – jęknęła – dziecko !!! – Bella natychmiast się zreflektowała. – Renesmee - zawołała i ruszyła przed siebie. Słyszała jej głos, więc była gdzieś blisko. Już chciała zawołać ją znowu, kiedy z pokoju na końcu wąskiego korytarza wyszła kobieta o ciemnych, luźno rozsypanych na ramionach włosach, trzymając jej córeczkę za rączkę. Bella od razu rozpoznała Esme - matkę Emmetta - i odetchnęła z ulgą.
- Witaj, Esme – powitała ją, a zaraz potem pogroziła palcem córeczce chowającej się za jej nogami.
- Ty mały chochliku…
Kobieta nie kryła radości ze spotkania z Bellą, ale chyba jeszcze bardziej cieszyła ją ta mała istotka, która tak sprytnie się za nią schowała.
- To twój szkrab Bello? – kobieta nie kryła zaskoczenia.
- Mhm – mogła jedynie przytaknąć, na co Esme z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Kiedy ja się od ciebie takiego aniołka doczekam? – Popatrzyła na syna z udawanym wyrzutem.
- No nie… - jęknął zrezygnowany. – Mało ci? Bliźniaki Jessici ci nie wystarczą? – Na myśl o dzieciach własnej siostry wzdrygnął się.
- Oni to szarańcza, a nie dzieci – Esme zniżyła głos. - Wstyd tak mówić o własnych wnukach, ale… to prawda – parsknęła śmiechem.
- Moja nie jest lepsza. – Dziewczyna pokiwała głową z rezygnacją. – Prawdziwy z niej ancymon. Nie wiem, po kim to ma, chyba po ojcu – skwitowała z uśmiechem.
Esme poklepała ją po ramieniu w przyjacielskim geście, a potem przyciągnęła do siebie ramieniem i mocno wyściskała.
Bella nie kryła wzruszenia. Wzięła głębszy oddech i ucałowała kobietę w policzek.
- Bello, w czym mam ci pomóc? – Emmett zagadnął rzeczowo.
- No właśnie – ocknęła się, a potem zmarszczyła nos i zwróciła się do Esme. – Myślę, że twoja pomoc również się przyda - dodała tajemniczo. Kobieta pytająco na nią spojrzała. - Potrzebuję opieki nad Renesmee przez kilka godzin dzisiaj wieczorem – wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem. – To wyjątkowa sytuacja, a ja niestety nie zorganizowałam sobie jeszcze żadnej pomocy i nie mam jej z kim zostawić – westchnęła.
Emmett wyglądał na lekko przerażonego wizją zostania z małym dzieckiem sam na sam, za to Esme wręcz przeciwnie – nie umiała ukryć radości.
- Ja nie widzę żadnego problemu. Chętnie zostanę z takim aniołeczkiem. – Uśmiechnęła się i podniosła małą na ręce. Dziecko przyglądało się kobiecie nieśmiało, ściskając w rączkach zabawkę.
- Esme, pozory mylą. – Roześmiała się Bella. – Nie ty pierwsza dajesz się nabrać na jej niewinną minkę.
- Dziecko musi się wyszaleć, to normalne – odparła kobieta, spoglądając na dziewczynkę. - Nic się nie martw. Możesz spokojnie załatwiać swoje sprawy. - Przytaknęła głową.
Bella odetchnęła z prawdziwą ulgą i uśmiechnęła się szczęśliwa.
- Zaraz zaraz, to podobno ja miałem ci pomóc. – Emmett poczuł się pominięty.
- Wiem, ale… - przerwał jej.
- Żadnego ale. Chyba nie wątpisz w to, że mógłbym sobie poradzić? – Przyjaciel sprawiał wrażenie urażonego.
- Oczywiście, że nie. - Bella dała mu pstryczka w nos. - Po prostu doświadczenie twojej mamy jest bezcenne – poprawiła się zaraz. Przyjaciel spojrzał na nią wymownie, ale nie nalegał już. - Dobrze, to może ja… - Bella snuła niepewnie.
- Zostaw ją tutaj i jedź do siebie. Pewnie masz trochę przygotowań, a ja wszystko co potrzebne mam w domu – zapewniła ją Esme.
- Zjadę tylko na dół i przyniosę z samochodu jej torbę. Mam tam kilka ubranek na zmianę, pieluszki, zabawki… - wyliczyła szybko i wyszła.
Emmett wykorzystał to i wyciągnął do Nessie ramiona. Chwilę mu się przyglądała, ale bez oporów pozwoliła mu się wziąć na ręce i przytulić. Uśmiechnął się natychmiast dumny z pierwszego udanego kontaktu z dzieckiem.
Kiedy Bella wróciła z torbą, Emmett stał przy dziewczynce siedzącej w kuchni na blacie przy zlewie i delikatnie płukał jej rączkę pod bieżącą wodą.
- Coś się stało? – zaniepokoiła się.
- Nie, tylko wsadziła rączkę do doniczki ze storczykiem. Ubrudziła się ziemią – odparł, ani na moment nie odwracając głowy w stronię Belli. Przytaknęła głową z uśmiechem.
- Uprzedzałam, że nie jest aniołkiem – dodała z uśmiechem.
- Damy radę – pokiwał głową Emm i w końcu postawił dziecko znowu na podłodze. – Baw się dobrze.
Bella uśmiechnęła się ciepło i kucnęła przy córeczce. Ucałowała małą w policzek i poprosiła, żeby była grzeczna, kiedy mamy nie będzie. Dziewczynka zrobiła natychmiast smutną minkę.
- Usia pa…? - Wydała szloch.
- Ale niedługo wrócę, a na dobranoc opowiem ci twoją ulubioną bajkę o zajączku… - zapewniła córeczkę miękkim głosem.
- Papa. – Bella zaczęła oddalać się w kierunku drzwi.
- Zabiorę ją do sypialni, żeby odwrócić jej uwagę – zaproponował Emm, a Bella od razu przytaknęła ruchem głowy.
Sięgnęła do torebki po kawałek kartki i próbowała coś na niej napisać, ale Esme powstrzymała ją, zapewniając, że Emmett ma jej numer telefonu i gdyby działo się coś z Renesmee, od razu da jej znać.
- Bardzo ci dziękuję, Esme – Bella nie kryła wdzięczności.
- Nie ma o czym mówić. Dla mnie to prawdziwa przyjemność. Chciałabym znowu bawić takiego malucha, ale mój syn opornie się do tego zabiera. – Uśmiechnęła się smutno.
- Nie martw się. Jak trafi na swoja drugą połówkę, to na pewno doczekasz się wnucząt. – Bella pogładziła ją po ramieniu.
- Tylko kiedy to nastąpi… - Westchnęła, odprowadzając Bellę do drzwi.
- Przyjadę po nią, jak tylko skończy się bankiet. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się nad ranem – odparła z wymowną miną.
- Możesz przyjechać po nią nawet rano – zapewniła ją Esme.
- Nie, nie, przyjadę po bankiecie – zakończyła dziewczyna i pokiwała Esme z korytarza, czekając na windę.
- Do zobaczenia. – Odmachała jej uśmiechnięta kobieta.

***

- Potrzebujesz pomocy? – odezwała się Esme z lekką kpiną w głosie, zaglądając do sypialni. Nadal była pod wrażeniem uroku mieszkania syna. Połączenie nowoczesnego wystroju z surową cegłą jednej ze ścian robiło piorunujące wrażenie.
- Na razie nie. Nessie wymyśliła sobie zabawę – odpowiedział, nie spuszczając wzroku z bawiącego się dziecka, które z uporem wspinało się na łóżko i ustawiało na narzucie kolorowe etui po płytach CD, po czym zsuwało się z powrotem na podłogę po to, by z nowym etui w rączce znowu zaczynać wspinaczkę.
Kobieta oparła się o ciemną drewnianą futrynę i z czułością przyglądała się zajętej zabawą dziewczynce.
- Wiesz, nie mogę się napatrzeć na to dziecko – powiedziała cicho, a Emmett uśmiechnął się pod nosem.
- Nie dziwię się. Sam nie mogę uwierzyć, że to córka Belli. – Westchnął.
- A Edward? – Esme zawiesiła nagle głos. Emmett wzruszył bezradnie ramionami.
- Edward… Edward na pewno nie ma o niczym pojęcia. Nie wie nawet, że Bella wróciła. Jestem tego pewien. Wczasuje się z tą długonogą Tanyą z firmy fonograficznej.
- Wiesz, nie ma się mu co dziwić. Tak długo był sam, każdy ma prawo do szczęścia – dodała Esme.
- Mamo… Jestem pewien, że kiedy dowie się o Belli, to ta cała Tanya zostanie tylko mglistym wspomnieniem – zapewnił Emmett. – Może wszystkim ściemniać, że już się wyleczył z tego uczucia, ja wiem swoje. - Pokiwał głową. – A jak jeszcze się dowie, że Bella wróciła z dzieckiem, ale bez faceta… - zawiesił głos. - Wszystko się może zdarzyć – zakończył miękko.




***

Było grubo po północy, kiedy zaparkowała samochód przed apartamentowcem Emmetta. Na mokrej od deszczu ulicy odbijały się światła ulicznych latarni. Wjechała windą na drugie piętro i zapukała. Esme prawie natychmiast zjawiła się przy drzwiach i chwilę potem Bella stała już w wąskim holu mieszkania przyjaciela.
- Coś ci pokażę – cichym głosem powiedziała Esme i zaczęła iść w kierunku sypialni syna. Bella ruszyła za nią. Powoli przyzwyczajała wzrok do słabo oświetlonego pomieszczenia. Esme uchyliła drzwi i uśmiechnęła się. Bella musiała podejść bliżej, żeby zobaczyć co tak usilnie starała się jej pokazać matka przyjaciela. Widok, który ujrzała, całkowicie ją rozbroił.
W poprzek obszernego podwójnego łóżka w objęciach skulonego jak embrion Emmetta, pod różowym dziecięcym kocykiem spała Renesmee.
Bella nie mogła oderwać od nich oczu. Tysiące myśli tłoczyło się teraz w jej zmęczonej i sennej już głowie. Patrząc na Emmetta, oczami wyobraźni ujrzała Edwarda. Jego pogodną twarz, długie gęste rzęsy, drgające snem powieki, usta lekko rozchylone w oddechu…
Bezsilna – poddała się wzruszeniu, choć wiedziała, że za jej plecami niedaleko stoi Esme. Kobieta jednak zdała się wyczuć zmianę w jej nastroju, bo położyła jej na ramieniu ciepłą dłoń.
- Chodź, pościeliłam ci w drugiej sypialni. – Przechyliła głowę w zapraszającym geście.
- Dziękuję – wyszeptała, a potem ostrożnie wydobyła śpiące dziecko z ramion przyjaciela i przytuliła do siebie. Szła powoli tonącym w półmroku korytarzem wpatrzona w uśpioną twarz córeczki…

***

Prawie świtało, kiedy zbudził ją dziwny głuchy dźwięk – jakby gdzieś obok, coś ciężkiego spadło na podłogę. Zaniepokojona wstała i wychyliła się z pokoju. Hol był ciemny i cichy. Usłyszała jednak jakieś dźwięki dochodzące z pokoju obok. Zapukała cicho, ale nie słysząc odzewu, uchyliła lekko drzwi i zobaczyła Emmetta podnoszącego się właśnie z podłogi i mruczącego coś cicho pod nosem.
- Co się stało? – zapytała, poprawiając włosy.
Mężczyzna szybko spojrzał w jej stronę jak na zjawę, a kiedy ją rozpoznał, głośno westchnął.
- Nic, nic. Tak się wierciłem, że spadłem z łóżka – próbował żartować, rozcierając obolałe ramię.
- Jak mała? – zainteresował się natychmiast.
- Śpi obok – uspokoiła go. – Płakała?
- Tylko przez chwilę. Uśpiłem ją na rękach i ułożyłem na łóżku, a potem chyba sam zasnąłem – dodał trochę zawstydzony. Uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję, Emm. – Jej głos był pełen ciepła.
- Daj spokój. Nie ma za co.
Zbliżyła się i pocałowała go w policzek.
- Brakowało mi ciebie – dodała cicho. – Prawdziwy przyjaciel jest na wagę złota .
Emmett przeciągnął się i szeroko ziewnął.
- Nie uciekaj już więcej, dobrze? – Przygarnął ją ramieniem i mocno przytulił. Nie odpowiedziała.

_________________
Przeszłość jest historią...
Przyszłość tajemnicą...
Każda chwila jest prezentem


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Rainbowtail
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:23, 02 Sty 2010 Powrót do góry

To opowiadanie jest cudowne. Cieszęsię, że na nie natrafiłam. Rzadko się teraz spotyka tak dobre FF'y. Większość teraz to tłumaczenia, a jeśli się już natrafi na dzieła napisane przez użytkowników forum, większość jest nudna, nieskładnie zapisana i mnóstwo w nich błędów. A tutaj? Nie skupiałam się na błędach, bo treść tak mnie wciągnęła, że nie zauważyłam. Albo po prostu ich nie było ;) Czytałam już kilka opowiadań o ucieczce Belli z powodu ciąży, ale ŻADNE nie było tak ciekawie napisane. Nie śpieszysz się z rozwojem wydarzeń, ale mimo tego, to jest cholernie wciągające. Myślę, że to zasługa dobrze zbudowanych charakterów, boskiego Emmetta i wątku. W większości takich powieści Edward pojawia się już w drugim rozdziale, albo nawet pierwszym. Myślę tylko, że mogłabyś trochę bardziej rozbudować wątek zespołu Edwarda. Wiem o tym tyle, że ten zespół istnieje, jest w nim Emmett, Edward, Seth i Jasper (o ile pamiętam :p). Napisz po prostu więcej o nim. Rodzaj muzyki, instrumenty. Nie musisz oczywiście od razu pisać co tam się u nich dzieje. Tylko podstawowe informacje :)
Mam nadzieję też, że uczucia Edwarda będą jeszcze przez dłuuugi czas ukryte. Wtedy opowiadanie jest ciekawsze ;)
Pisz szybko dalej!
Nie mogę się doczekać!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 2:04, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Mimo, iż jestem totalnie wykończona, jednak po dokończeniu rozdziału 2 postanowiłam skomentować. Normalnie, aż nie mogę powstrzymać paluszków przed uderzaniem w klawisze klawiatury.

Na razie nie mogę zbyt dużo stwierdzić, jednak...

Na początku obawiałam się, że będzie takie kolejne kiczowate opowiadanie o Belli cierpiętnicy, która cały czas użala się nad sobą, że jest samotną matką. No i bardzo jej źle, gdy patrzy na swoje dziecko ponieważ ono za bardzo przypomina ojca, ale mimo to bardzo je kocha. Aż za dużo takich opowiadań się przede mną przewinęło, ale cóż poradzić. Jednak to opowiadanie, nie przypomina tamtych ff. No, prócz oczywiście Belli, która sama wychowuje córkę. Podoba mi się, jak przedstawiony jest stosunek B. do córki. Nie jest sztuczny, nie robi z córki tajemnicy, chodź nie mówi o tym kto jest jej ojcem. Prawdopodobnie dlatego, że nikt jej na razie o to nie pytał. :)
Hm... Och, no i póki co uwielbiam tego Emmetta. :D
Zabawny, wrażliwy, a jednocześnie uparty i opiekuńczy. Aż wyobraziłam sobie, muskularny facet stoi w pokoju i z rozczuleniem patrzy na małą dziewczynkę, która wdrapuje się na wielkie łóżko. To był naprawdę uroczy widok. ;D

Pozostaje mi tylko życzyć weny.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ponieważ to opowiadanie zapowiada się naprawdę dobrze.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 2:25, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Wiem, że już późno i mogę mieć troszkę niespójne myśli, ale postaram się.
Na Twoje opowiadanie natrafiłam zaraz potem, jak wstawiłaś pierwszy rozdział. Wtedy mnie zaintrygowało, choć nie przepadam za ff gdzie wszyscy są tylko ludźmi. Nie skomentowałam wówczas, za co przepraszam, ale pomyślałam sobie że poczekam na ciąg dalszy.
Drugi rozdział mnie jeszcze bardziej "wciągnął". Czyta się przyjemnie, postacie są fajnie naszkicowane. Cieszę się, że nie ma lukrowanej, sztucznej miłości i górnolotnych uniesień. Bohaterowie są bardzo ludzcy, tacy "z krwi i kości" jak w niezłym opowiadaniu obyczajowym. Twój Emmett juz zaskarbił sobie moje serce.
Chętnie będę czytać dalej. Weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Nie 8:54, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Bardzo dziękuję za szczere opinie i wrażenia na gorąco, po przeczytaniu drugiego rozdziału.

Rainbowtail - słuszna sugestia, ten temat jakoś tak trochę potraktowałam po macoszemu, ale naprawiłam to właśnie, trochę późno, ale mam nadzieję, że
nie za późno :)

Cieszy mnie, że mój ff, mimo niezbyt oryginalnego tematu, jednak zdołał skupić Waszą uwagę i trochę wciągnąć. Mam również nadzięję, że wybory Belli i jej decyzje uda mi się przedstawić w taki sposób, aby były zrozumiałe i aby mogły się obronić. Uczucia z pewnością będą stanowić tu wątek główny, ale ... nie pozbawiłam swoich bohaterów pasji. Pozostaje mi tylko życzyć Wam, aby ciąg dalszy wciągnął Was jeszcze bardziej a sobie - właśnie takich wiernych czytelników jak Wy. Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rainwoman dnia Nie 8:58, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin