FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nocą i gwiazdy zasypiają (Susan i kirke) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 19:32, 03 Kwi 2011 Powrót do góry

Kochani! Dotarł do mnie tylko jeden tekst z tematu Nocą i gwiazdy zasypiają. Ponieważ termin przesłania prac i tak był wydłużony o dwa dni, nie chcę dalej przedłużać wstawienia ostatniego pojedynku w Bitwie na Pióra.
Z tego, co wiem, przyczyny osobiste uniemożliwiły całkowicie jednej z uczestniczek przesłanie miniatury w wyznaczonym terminie, dlatego też ogłaszam, że mamy pierwszą uczestniczkę, która przechodzi automatycznie (wygrana walkowerem) do II rundy.

Mam również nadzieję, że ten tekst doczeka się wielu komentarzy w Kawiarence, jeśli oczywiście jego autorka go tam zamieści.


RUNDA PIERWSZA: FANTASY

Pojedynkują się: Susan i kirke

Temat do wplecenia w tekst: Nocą i gwiazdy zasypiają

Image



Oto tekst, który dotarł na czas:

Wiara

Dla Dzwoneczka.


Dawno, dawno temu, w odległej krainie, mieszkało dwóch braci. Starszy uwielbiał przygody i pragnął zostać rycerzem. Drugi, młodszy, wolał przebywać na łonie natury i analizować stare księgi. Pomimo różnic charakterów, kochali się i dogadywali ze sobą bez większych problemów.
Niestety podczas jednej z wypraw po wysokich górach, starszy brat napotkał na swej drodze ziejącego ogniem smoka. Był ogromny, cały pokryty lśniącymi łuskami, z ostrymi pazurami i wielkimi skrzydłami. Chłopak próbował się bronić, ale na nic się to nie zdało. Podczas walki spadł ze skał w przepaść. Gdy towarzysze przynieśli go do wioski, był w opłakanym stanie. Medyk powiedział, że nie ma dla niego ratunku, gdyż jest na granicy życia i śmierci.
Zrozpaczony brat postanowił wypróbować sposób opisany w jednej ze znanych mu ksiąg. Gdy zapadł zmierzch, wspiął się na najwyższe drzewo w okolicy. Gdy znalazł się na samym czubku, wzniósł ręce ku nocnemu niebu i poprosił gwiazdy, by uzdrowiły jego brata. Wtedy zerwała się ogromna wichura, ale trwała zaledwie parę minut. Gdy ustała, chłopak spojrzał w górę i zauważył, że wszystkie gwiazdy zniknęły, choć na niebie nie widać było ani jednej chmury. Stare legendy mówiły bowiem, że gwiazdy potrafią spełniać życzenia wypowiedziane w pogodną noc. Po wypowiedzeniu na głos swojej prośby, gwiazdy znikają, gdyż oddają całą swoją energię, by pomóc człowiekowi. Dlatego tej właśnie nocy i gwiazdy zasypiają, gdyż muszą odbudować swoją moc. Trzeba jednak dokładnie przemyśleć swoją decyzję, bo w ciągu życia, człowiek może tylko raz skorzystać z tego przywileju. Nie każdy również ma szansę na wysłuchanie swoich modłów, gdyż tylko człowiek o szlachetnym sercu i dobrych intencjach może dostąpić tego zaszczytu.
Gdy chłopak wrócił do domu, okazało się, że jego prośby zostały wysłuchane. Jego brat wyzdrowiał. Dożyli późnej starości w zdrowiu i spokoju.
Kilkanaście lat później pewna dziewczyna również poprosiła gwiazdy o pomoc. Jej mama pracowała od rana do nocy i praktycznie się nie widywały. Pragnęła dla nich obu bogactwa tak wielkiego, że starczyłoby im do końca życia i rodzicielka nie musiałaby pracować. Po powrocie do domu okazało się, że mama znalazła na ganku wiadro monet. Tak samo było przez kolejne trzy dni. Córka opowiedziała matce o swoim życzeniu do gwiazd, lecz rodzicielka stwierdziła, że sobie to wymyśliła i na pewno dostają pieniądze od kogoś życzliwego. Czwartego dnia nic nie znalazła na ganku.
Legenda głosiła bowiem, że gwiazdy spełniają jedno życzenie, ale nigdy nie należy wątpić w to, że to one to uczyniły. Jeśli traci się wiarę, traci się również ich przychylność i tym samym cofają swoją moc.




Chłopczyk wpatrywał się sennym wzrokiem w pooraną zmarszczkami twarz babci. Uśmiechnęła się łagodnie, głaszcząc wnuczka po głowie.
- To już koniec? – zapytał słabym głosikiem.
- Mówiłam, że dziś jest za późno na długie opowieści. Już godzinę temu powinieneś grzecznie spać – odparła spokojnie, podciągając kołdrę pod szyję chłopca.
- To i tak za krótko.
Staruszka zaśmiała się, patrząc jak chłopiec próbuje wymusić na niej kolejną bajkę, choć ledwo patrzy na oczy i co chwilę ziewa. Przerabiali taką sytuację parę razy w tygodniu i zazwyczaj dawała się przekonać i na poczekaniu wymyślała krótką opowiastkę. Niestety dziś faktycznie było już bardzo późno i maluch musiał iść spać.
- Jutro, kochanie. Musisz wcześnie wstać do szkoły. Obiecuję, że wymyślę dla ciebie coś specjalnego.
Wnuczek zrobił naburmuszoną minę, ale po chwili nadstawił policzek, babcia złożyła na nim całusa, zgasiła lampkę i wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.


***


Od pół godziny bezmyślnie wpatrywał się w pusty plik Worda na monitorze komputera. Jutro miał oddać artykuł o coraz częstszych uzależnieniach wśród młodzieży. Zaczynał parę razy, jednak po ponownym przeczytaniu uznawał tekst za chaotyczny bełkot i go usuwał. Nie potrafił skupić się na temacie. Jego myśli uciekały do wydarzenia, które miało odbyć się za tydzień. Po ośmiu latach związku, on i Anne, zamierzali powiedzieć sobie „tak” na ślubnym kobiercu. Wszystko było już praktycznie dopięte na ostatni guzik, co okazało się zasługą nie tylko ich samych, ale też bliskich. Przyjaciele i jego rodzina pomogli w wyborze miejsca zaślubin i wesela, strojów, kwiatów, muzyki i menu. Gdyby nie oni, pobraliby się zapewne za kolejne osiem lat.
Zaśmiał się cicho, wyobraziwszy sobie samotne przygotowania, po czym wyłączył komputer i poszedł do kuchni. Okno było otwarte na oścież, więc spojrzał na zachodzące nad miastem słońce. Dzięki wieczornej porze upał zdążył już zelżeć i dało się w końcu oddychać. Lato w tym roku nie dawało im wytchnienia. Duchota, bezchmurne niebo i bardzo wysokie temperatury zdawały się nigdy nie minąć. W ciągu dnia nie można było normalnie funkcjonować. Dopiero wieczory i noce przynosiły ukojenie.
Wyjął z lodówki butelkę wody i usiadł na szerokim parapecie. Ostatnie promienie słońca pięknie odbijały się w szybach budynków oraz wodzie stawu w pobliskim parku. Ludzie, którzy cały dzień ukrywali się w domach przed upałami, teraz wychodzili zrobić zakupy lub po prostu się przejść.
Upił porządny łyk, zastanawiając się, co zrobić, by dokończyć, a właściwie napisać, artykuł. Nie mógł nakierować myśli na ten temat, wena całkowicie go opuściła i raczej nie zamierzała prędko wrócić. Zmierzwił posklejane od potu włosy i westchnął ciężko.
- Męczy cię coś?
Głos Anne wyrwał go z zamyślenia. Szła wolnym krokiem w jego stronę, a gdy znalazła się tuż obok, uśmiechnęła się promiennie. Przyciągnął do siebie ukochaną i ucałował jej czoło, a następnie pogładził po lśniących, blond lokach, związanych w koński ogon. Zachichotała i znów się odezwała.
- Bradley?
- Nie mogę napisać artykułu. Muszę go jutro oddać, a nic nie mam. Prędzej mózg mi eksploduje, niż coś wymyślę – odparł smutno.
- Mogę ci jakoś pomóc?
Usłyszał w głosie Anne szczerość i wiedział, że naprawdę chciałaby mu pomóc. Nie były to słowa rzucone na wiatr. Ona naprawdę potrafiłaby przesiedzieć z nim całą noc nad tekstem, żeby go skończyć. Za to właśnie, między innymi, ją pokochał.
- Nie, kochanie. Poradzę sobie. Ty musisz odpoczywać. Niedługo nasz ślub i nie możesz zarywać nocy, bo będziesz wyglądać jak zombie. Wtedy nawet ta piękna suknia nie pomoże.
Oboje się roześmiali, lecz po chwili Bradley zauważył, że narzeczona spoważniała. Wtuliła się w jego ramiona i głośno wypuściła powietrze z płuc.
- Szkoda, że nie zobaczę ani mojej sukienki, ani twojego smokingu, ani kwiatów, prezentów i gości – szepnęła ledwo słyszalnie.
Wziął ją pod brodę i spojrzał w zielone, niewidzące oczy. Anne była niewidoma od urodzenia. Poznali się w liceum, zakochali w sobie od pierwszego wejrzenia, lecz dopiero po roku związali się ze sobą. Powodem takiego opóźnienia były obawy. Pewnie każdy pomyślałby, że to on się bał związku z niewidomą dziewczyną. W rzeczywistości okazało się na odwrót. Anne uważała, że nie powinien marnować się z kimś ułomnym, kto nigdy do końca nie będzie potrafił normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Bradley odkąd ją poznał, widział, że dziewczyna jest bardziej zaradna, silniejsza i odważniejsza od większości znanych mu ludzi. Radziła sobie lepiej niż niejeden z nich. Ona tego nie rozumiała. Przez bity rok traktował ją na równi z resztą osób, z którymi miał do czynienia. W niczym nie pomagał, nie litował się nad nią. Robił dosłownie wszystko, by nie poczuła się inaczej. Przez ten czas starał się również pokazać, jak bardzo ją kocha. Od samego początku ich znajomości wiedział, że to właśnie z Anne chce spędzić resztę życia. Oczywiście, często rozmyślał o przyszłości, próbował wyobrazić sobie ich razem za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat. Ani przez chwilę się nie zawahał. Żadne wątpliwości nawet nie przemknęły mu przez myśl. Walczył o nią, aż w końcu zostali parą. Trzy lata później się oświadczył. Odmówiła, tłumacząc, że wolałaby najpierw pożyć z nim bez małżeństwa, by sprawdzić, jak sobie poradzą i czy on czasem się nie rozmyśli. Zgodził się. Zamieszkali razem, uczyli się i pracowali. Ich relacje nie przedstawiały się, rzecz jasna, sielankowo. Kłócili się równie mocno, jak się kochali. Po pięciu latach od poprzednich oświadczyn, Bradley znów poprosił Anne o rękę. Tym razem się zgodziła.
Nigdy nie przeszkadzało mu to, że jego przyszła żona jest niewidoma. Musiał jednak przyznać, że w momentach takich jak te, serce mu pękało. Rzadko narzekała na swój stan, ale raz na jakiś czas pozwalała sobie na słabość. Najchętniej oddałby jej swój wzrok, by tylko ją uszczęśliwić. Żałował, że to niemożliwe.
- Kocham cię – rzekł, obejmując ją mocniej.
Wiedział, że nie ma sensu mówić cokolwiek innego. Nie było szans na to, by kiedyś mogła widzieć. Dlatego wypowiadanie formułek typu „wszystko będzie dobrze”, „może znajdą na to lekarstwo” i tym podobne, mógł od razu sobie odpuścić.
- Ja ciebie też kocham – odparła raźniej, wspięła się na czubki palców i cmoknęła go w policzek. – I co z tym artykułem?
- Nie mam pojęcia. Muszę zebrać myśli. Może się przejdziemy?
- Jestem zmęczona. Ale ty idź. Dobrze ci to zrobi.
- Na pewno?
- Jasne.
Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę sypialni. Bradley odłożył butelkę z resztą wody do lodówki, założył buty, włożył portfel oraz klucze do kieszeni i wyszedł.


Kręcił się bez celu po pobliskich ulicach, przyglądając się mijanym ludziom i wystawom sklepów. Po jakimś czasie zapadł zmierzch, lecz Bradley nadal miał mętlik w głowie. Wiedział, że musi wziąć się w garść i oczyścić umysł. Nogi same poniosły go do cichszej części parku, który widoczny był z okien ich mieszkania. Zboczył z oświetlonej przez latarnie alejki, wspiął się na niewielki pagórek, a gdy dotarł na jego szczyt, położył się na ziemi. Podłożył ręce pod głowę i skupił się na łaskotaniu źdźbeł trawy na szyi, odkrytych przedramionach i łydkach. Niebo nad nim przybrało czarno-granatowy odcień. Migotały na nim radośnie gwiazdy. Były ich setki, a może nawet tysiące. Niektóre błyszczały mocnym i widocznym światłem, a inne bladym i nikłym. Dźwięki rozmów i przejeżdżających kilkadziesiąt metrów dalej samochodów prawie nie dochodziły do Bradley’a. Lubił przychodzić w to miejsce. Zarówno sam, jak i z Anne.
Westchnął, starając się odsunąć od siebie wszystkie myśli, które nie dotyczyły zadania, które miał wykonać na jutro. Zamknął oczy, wdychając i wydychając równomiernie powietrze. Powoli w głowie formował mu się zarys artykułu. Wszystko w jego zamyśle zaczynało mieć ręce i nogi, gdy nagle przypomniała mu się babcia i bajki, które zawsze opowiadała mu na dobranoc, gdy był dzieckiem. Bardzo za nią tęsknił. Odeszła trzy lata temu we śnie. Nie chorowała, więc jej śmierć wstrząsnęła całą rodziną.
Otworzył oczy i ponownie spojrzawszy w niebo, przypomniał sobie, jak babcia kiedyś opowiedziała mu historyjkę o gwiazdach. Nie pamiętał dokładnie, o co w niej chodziło, gdyż minione lata zatarły to wspomnienie. Świtało mu tylko, że babcia mówiła o tym, że gwiazdy spełniają życzenia. Czego to ludzie nie wymyślą, żeby zainteresować i zabawić dziecko. Kiedyś bajki niezwykle go ekscytowały, a teraz chciało mu się z tego śmiać. Niemniej jednak zaczął zastanawiać się, czysto hipotetycznie, o co poprosiłby gwiazdy, gdyby to była prawda. Normalnie ludzie myśleliby o tym, co mogliby wymyślić dla siebie. On od razu pomyślał o...
- Chciałbym, żeby Anne widziała – szepnął mimowolnie.
On niczego nie potrzebował. Odkąd miał ją, czuł, że wszystkie inne sprawy i przyjemności straciły na znaczeniu. Gdyby mógł jakimś cudem spełnić jedno marzenie, to właśnie to.
Znów przymknął powieki, próbując wrócić myślami do artykułu, gdy poczuł delikatny powiew wiatru. Wzdrygnął się, czując jak włoski na przedramionach stają mu dęba. Wszyscy już dawno stracili nadzieję, że doznają w najbliższym czasie choćby lekkiego ruchu powietrza, które wydawało się zatrzymać w miejscu. Bradley leżał tak jeszcze przez parę długich minut, rozkoszując się kojącym smaganiem na twarzy, lecz wiedział, że musi powoli wracać do domu i zabrać się do pracy. Otworzył oczy i zdziwił się, zauważając, że zrobiło się jakoś ciemniej. Dopiero po chwili zrozumiał, że gwiazdy zniknęły. Pewnie wiatr przygnał chmury. Chłopak z obawy, że zaraz zacznie padać deszcz albo rozpęta się burza, podniósł się, otrzepał spodnie i koszulkę i wolnym krokiem ruszył w stronę oświetlonej blaskiem latarni alejki.


Zanim dotarł do domu. Zahaczył jeszcze o całodobowy sklep i kupił dwie butelki ulubionego piwa. Miał zamiar wypić je podczas tworzenia artykułu. Gdy nareszcie zamknął za sobą drzwi mieszkania, zdjął buty i poszedł do sypialni. Już na korytarzu zauważył, że pali się w niej światło. Anne pewnie szykowała się do snu. Jednak kiedy stanął w progu, spotkało go zaskoczenie. Dziewczyna stała zwrócona do niego tyłem, przed łóżkiem, na którym leżała suknia ślubna. Biała, z dopasowaną górą, bez ramiączek i lekko poszerzanym dołem. Niezwykle mocno kontrastowała z ciemną pościelą.
Zrobił parę kroków do przodu, odłożył butelki na biurko i spytał odrobinę zaniepokojony:
- Co robisz?
Nie poruszyła się nawet o milimetr. Tylko klatka piersiowa unosiła się i opadała z dużą częstotliwością. Podszedł do narzeczonej i dotknął delikatnie jej przedramienia. Wzdrygnęła się, zupełnie jak wyrwana z głębokiego snu. Zwróciła ku niemu twarz. Była zapłakana.
- Anne, co się stało? – zapytał z nutką paniki w głosie.
Nic nie odpowiedziała, tylko podciągnęła nosem i wyciągnęła dłonie w stronę jego twarzy. Opuszkami palców przejechała po czole, policzkach i ustach Bradley’a. On wpatrywał się w nią całkowicie skołowany. Stała przed nim w długiej, męskiej koszuli, w której miała w zwyczaju spać, z rozpuszczonymi włosami opadającymi na wąskie ramiona, i lekko rozchylonymi ustami.
- Widzę cię – szepnęła, wplatając palce w jego włosy.
- Co? – wydusił z siebie z trudem. – Jak możesz tak sobie żartować?!
- Ja nie żartuję!
Przez dłuższą chwilę trawił wypowiedziane przez Anne słowa, więc nie zwrócił od razu uwagi na jej twarz. Nie wbijała wzroku, tak jak zwykle, gdzieś w przestrzeń. Jej dotąd niewidzące oczy wpatrywały się bezpośrednio w niego. Blada zieleń tęczówek została zastąpiona przez intensywną i nasyconą.
Stał się cud. Naprawdę widziała.
- O mój Boże! – powiedział z uśmiechem, biorąc ją w ramiona.
Płakała i śmiała się naraz, nie potrafiąc opanować emocji. Dławiła się łzami, a zaraz potem chichotała ochryple. Gładził jej plecy i włosy, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Nikt nigdy nie dawał nawet cienia szansy, by mogła widzieć. A tutaj, tak nagle...
Poluźnił uścisk, a gdy Anne odsunęła się od niego, podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Niebo pozostawało czarne, ale nadal nie dało się dostrzec gwiazd. Nigdzie również nie było ani jednej chmurki.

Po wypowiedzeniu na głos swojej prośby, gwiazdy znikają, gdyż oddają całą swoją energię, by pomóc człowiekowi. Dlatego tej właśnie nocy i gwiazdy zasypiają, gdyż muszą odbudować swoją moc.

- Chyba oszalałem – powiedział bardziej do siebie niż do dziewczyny. – To tylko bajka...
Teraz to Anne spoglądała na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi. On sam kompletnie nie ogarniał całej tej sytuacji. Wbrew zdrowemu rozsądkowi wszystko wskazywało na prawdziwy cud lub na to, że babcia wcale nie zmyślała. Przychyliłby się w stronę tego pierwszego, ale musiałby to być niezwykły zbieg okoliczności ze zniknięciem gwiazd i spełnieniem jego życzenia.
- Kiedy to się stało? – zapytał.
- Niedawno. Myłam zęby i nagle zaczęło kręcić mi się w głowie, więc oblałam twarz zimną wodą, wytarłam ręcznikiem, otworzyłam oczy i...
Urwała, przełykając głośno ślinę. Po policzkach znów spłynęły łzy. Bradley szybko poszedł do kuchni i przyniósł butelkę wody, z której Anne duszkiem wypiła chyba połowę. Otarła wilgotną twarz wierzchem dłoni i kontynuowała.
- Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam światło. Jaskrawe i silne. Raziło mnie i pragnęłam, by zniknęło. Po chwili jednak zaczęło przygasać, a zamiast niego pojawiły się początkowo niewyraźne kształty. Obraz stawał się coraz ostrzejszy, aż nagle wszystko ustało. Widziałam dokładnie i normalnie. Wiem, że nie mam porównania, ale, Bradley, widzę! Rozumiesz?
Zaśmiała się głośno. Chłopak nigdy nie widział jej tak radosnej. Rozglądała się po pokoju, dotykała różnych przedmiotów, zupełnie jakby chciała przypasować je do swoich wcześniejszych wyobrażeń. Bradley jednak nie mógł pozbyć się ogarniającego go niepokoju. Nie chciał psuć tego momentu, ale obawiał się tak wielu rzeczy, o których Anne również powinna pomyśleć.
- A jeśli to chwilowe? – zapytał cicho.
Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiech zniknął z jej warg. Westchnęła i podeszła do narzeczonego. Dotknęła jego pokrytego delikatnym zarostem policzka i oznajmiła:
- Wolę mieć nadzieję, że tak zostanie. A jeśli jednak to... i tak będę się cieszyć, że mogłam zobaczyć ciebie i parę innych rzeczy.
Zarzuciła mu ręce na szyję i złożyła na jego ustach słony od łez pocałunek. Przyciągnął ją do siebie i nie puszczał przez wiele długich minut.


Zegar wskazywał trzecią w nocy, gdy przenieśli się do kuchni i jedząc kanapki, przeglądali zdjęcia. Anne oglądała bardzo długo każdą fotografię, pytając o ludzi, którzy na niej byli. Płakała, widząc swoich zmarłych rodziców i śmiała się z fotek z przyjaciółkami. Bradley patrzył to na nią, to na czarne, bezgwiezdne niebo, które wciąż nie dawało mu cieszyć się z tego wspaniałego wydarzenia.
- Może powiesz mi, co cię martwi? – spytała, odkładając album na stół. – Uciekasz ode mnie.
Zawahał się przez moment, lecz w końcu postanowił wyznać, co siedzi mu w głowie.
- Pewnie zabrzmi to jak wymysły szaleńca, ale...
Opowiedział o tym, jak babcia wymyślała bajki na dobranoc, o życzeniu, które dziś wypowiedział, o dziwnym niebie i tym, że żałuje, iż nie pamięta dokładnie tej historyjki. Anne słuchała go uważnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a gdy skończył, wyjrzała przez okno. Wpatrywała się w nieboskłon przez jakiś czas, po czym zapytała:
- Wierzysz w to?
- Nie wiem, ale byłby to niesamowity zbieg okoliczności, prawda? – odparł, krzyżując ręce na piersi.
- Chyba ostatnio naoglądałeś się zbyt dużo fantastycznych filmów.
- Anne, a jak to inaczej wytłumaczysz? Urodziłaś się z wrodzoną wadą. Lekarze mówili, że nigdy nie będziesz widzieć. Przecież cuda się nie istnieją!
- Za to gwiazdy, które spełniają marzenia tak?
Bradley wiedział, że tak to się skończy. Nie uwierzyła w tę historię. On sam zaczynał się zastanawiać, czy to w ogóle ma jakikolwiek sens. Nigdy wcześniej taka myśl nie przeszłaby mu przez głowę, ale dzisiaj wszystko idealnie do siebie pasowało.
- Jutro rano pojedziemy do lekarza. Niech cię zbada i wtedy wszystko się wyjaśni, dobrze? – zaproponował.
Skinęła głową, wracając do przeglądania zdjęć. Obawiał się, że dziś już nie naprawią ponurej atmosfery, którą przed chwilą stworzyli i nie miał zamiaru nawet próbować, gdy do głowy przyszło mu pewne pytanie.
- Czemu suknia?
Podniosła wzrok znad albumu, a on szybko poprawnie sformułował pytanie.
- Dlaczego, gdy wróciłem, patrzyłaś na suknię?
- Najpierw zadzwoniłam do ciebie, ale zostawiłeś telefon. Miałam mętlik w głowie i wtedy przypomniałam sobie naszą rozmowę przed twoim wyjściem. Musiałam ją zobaczyć.
Zarumieniła się lekko i znów zaczęła przeglądać zdjęcia. Bradley dostrzegł jednak, że uśmiecha się pod nosem. Ten mały szczegół sprawił, że zakiełkowała w nim nadzieja, że może wcale nie położą się do łóżka w złych humorach, zwróceni do siebie plecami.


Anne usnęła bardzo szybko i bez najmniejszych problemów. Ledwo zgasili światło, ułożyli się wygodnie i już spała. Chłopaka jednak coś męczyło. Nie mógł uspokoić wewnętrznego niepokoju, który wykręcał mu żołądek i nie pozwalał odpocząć. Wpatrywał się w sufit i wsłuchiwał w cichy oddech ukochanej, która leżała do niego przytulona, z głową opartą na jego klatce piersiowej. Zastanawiał się, czy o czymś śni. Spała spokojnie, więc na pewno nie miała koszmarów. Jemu za to wydawało się, że jeśli uda mu się w końcu usnąć, będzie je miał. Czekał go ciężki dzień. Z rana musiał zabrać Anne do lekarza, a potem wytłumaczyć w pracy, dlaczego nie napisał artykułu. Już potrafił wyobrazić sobie minę przełożonego, gdy oznajmi, że obcina mu z tego powodu pensję.
Zerknął w stronę okna. Niebo pojaśniało. Zbliżał się wschód słońca.


Dziwny stukot wyrwał go ze snu. Z trudem otworzył oczy, lecz dopiero po chwili skojarzył, co to za dźwięk. Padał deszcz. Przeciągnął się, po czym zerknął na budzik. Dochodziła dziesiąta. Zdziwił się, że Anne go nie obudziła. Już dawno powinni pojechać do lekarza. Na dodatek za dwie godziny miał stawić się w pracy. Podniósł się i wciągnął na siebie koszulkę. Cisza panująca w mieszkaniu trochę go zaniepokoiła. Anne lubiła mieć włączone radio lub telewizor, a teraz nie dało się usłyszeć nic poza stukotem kropel o szyby i parapety. Nieprzyjemne uczucie nadal ściskało mu żołądek. Zupełnie jakby ktoś założył na niego metalową obręcz.
Zajrzał do łazienki, ale Anne tam nie znalazł, więc podreptał do kuchni. Siedziała na parapecie, tak jak on wczoraj. Patrzyła przez okno. Nie zdążyła się jeszcze przebrać. Nadal miała na sobie tylko długą i obszerną koszulkę.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś? – spytał Bradley, upijając łyk wody z lodówki.
Nie odpowiedziała. Chłopak odłożył butelkę i podszedł do niej. Oparł brodę na ramieniu ukochanej i spojrzał na okolicę ukrytą za ścianą deszczu. Dzień zapowiadał się ponuro.
- Dawno wstałaś? – odezwał się ponownie.
- Nie wiem – odparła smutno. – Jakiś czas temu.
- W takim razie nie ma co tracić czasu. Zbierajmy się i jedźmy do doktora Summersa.
- Nie ma potrzeby do niego jechać.
- Co ty znów opowiadasz?
Chwycił ją za rękę i pogładził kciukiem wierzch drobnej dłoni. Splotła jego palce ze swoimi, a on rzekł:
- To oczywiste, że się denerwujesz, ale naprawdę powinien zbadać cię lekarz. Będę przy tobie.
Dziewczyna zaśmiała się gorzko, po czym odgarnęła z czoła zbłąkane, blond kosmyki i zwróciła twarz w jego stronę.
Zamarł. Usta Anne rozciągały się w delikatnym uśmiechu, lecz po prawym policzku spływała właśnie pojedyncza łza. Jej zielone oczy o bladym odcieniu, patrzyły gdzieś w przestrzeń. Właściwie to nie widziały. Nie musiała nic mówić. Pierwsze niewidzące spojrzenie sprawiło, że wszystko zrozumiał. Ściągnął ją z parapetu tak, że trafiła prosto w jego ramiona. W tej chwili nie mógł zrobić nic więcej.
Tylko być przy niej.


Legenda głosiła bowiem, że gwiazdy spełniają jedno życzenie, ale nigdy nie należy wątpić w to, że to one to uczyniły. Jeśli traci się wiarę, traci się również ich przychylność i tym samym cofają swoją moc.


Autorką tekstu jest Susan. Witamy pierwszą uczestniczkę Bitwy na Pióra, która znalazła się w II etapie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 18:21, 18 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:14, 08 Kwi 2011 Powrót do góry

Mam nadzieję, że nie dostanę przez łeb. W sumie mogłabym poczekać, aż ewentualnie tekst pojawi się w dziale z miniaturkami, ale cóż komuś szkodzi, że ocenię go zgodnie z kluczem, do porównania używając ogółu wrażeń z reszty pojedynków?

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 3,5
Tekst B:

Uzasadnienie: Wplecenie zadanego tematu zgrabne, ale mnie nie porwało. Oczywiście, jest jak najbardziej fantastyczne, wręcz baśniowe, ale odkąd dowiedziałam się, że bohaterka nie widzi, reszta była dość przewidywalna, a to raczej nigdy nie wpływa korzystnie na odbiór jakiegokolwiek utworu. W każdym razie - w moim odczuciu tekst ten plasuje się raczej w środku stawki, wyprzedza kilka słabszych, ale nie dostaje do tych najmocniejszych.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B:

Uzasadnienie: Tu się wahałam, jak ocenić przedstawioną przez Ciebie relację między dziennikarzem, tak pewnym swojej miłości, a dziewczyną, która przez swoje kalectwo te uczucia podkopuje. Nie mogę odmówić temu wszystkiemu magii, ale - choć na swój sposób świadczyć to będzie o moim cynizmie - nie kupuję tego. Po prostu nie wierzę, że ktoś wytrzymałby rok walki o czyjeś uczucia, a potem cierpliwie, spokojnie wciąż podbudowywał tę samą zaburzoną samoocenę. Mężczyźni odchodzą od dużo mniej problematycznych kobiet... Nie wiem, może on był cudownym wyjątkiem. I powiem Ci, że akcja spokojnie mogła dziać się w Polsce. Swojskie imiona i nazwiska pomogłyby identyfikować się z postaciami, zwłaszcza z tytułu babci opowiadającej piękne bajki na dobranoc. To takie, hmm, nasze?

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 4,5
Tekst B:

Uzasadnienie: Styl wstępu urzekający, prawidłowy dla tego typu opowieści. Ładna budowa klamry, drobne potknięcia, nie przeszkadzały w odbiorze, także tu krótko.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A:
Tekst B:

Uzasadnienie:

Razem: 11

Tekst na czwórkę, ale to nie oznacza, że jest zły. Kwestia gustu.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Pią 10:15, 08 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin