FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Powrót do Portsmouth [Cz. II, Roz. 3] 3.02 - ZAWIESZONE Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Czy chcecie spoilery kolejnych rozdziałów?

nie
23%
 23%  [ 17 ]
tak
76%
 76%  [ 54 ]
Wszystkich Głosów : 71


Autor Wiadomość
Mrs.Batman
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk

PostWysłany: Pon 21:01, 30 Sie 2010 Powrót do góry

Meeega. xd ale i tak czuje niedosyt, ciegle mi mało. ;/ ;P
Troche wkurzył mnie Phil, ale z drugiej strony to co ma gosciu być na każde skinienie palca, bez przesady. Sama nie wiem . xd
Jcoba z tego opowiadania nie lubię i koniec, dlatego tez nie mogę doczekać się powrotu Edwarda, czy czegoś w tym stylu. Wink
Zastanawiam się jak będzie, kiedy Bella się dowie, że jej cOrka zna prawde, o kurde, kurde, kurde. xDxDxDxD
Rozwaliła mnie bójka, ostatnio co czytam ff to Bella się bije, nu może tu bije sięlizzy, ale chodzi mi o główną bohaterkę. Wink To jakieś modne jest, czy co.? ;P Potraktuj to jak pytanie retoryczne. ;>
Czyli życzę wszystkiego, uściski ode mnie i czekam na kolejne rozdziały. ;***
milaa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aquarius
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:17, 30 Sie 2010 Powrót do góry

Ah, Lizzy będzie wściekła. Wiem, co mówię Wink.

To tak już jest, że akurat wtedy, kiedy najbardziej kogoś potrzebujemy, ten ktoś nie może, bo nie. Ale najgorzej, jak nawet się nie odezwie i nie wiemy, na czym stoimy.

Zresztą, ona oczekiwała, że Phil po prostu wyjdzie z lekcji i nie wróci?

Nie wiem, czy już to pisałam. Wiem, że rozłożenie czytania listów było potrzebne dla opowiadania, ale ja na miejscu Lizzy przeczytałabym je od razu, szczególnie, że było ich tylko siedem. Zresztą, kto by ich od razu nie przeczytał? Wink

A z ciekawości: kojarzy ktoś tłumaczenie, gdzie też Bella ukryła prawdę o ciąży przed Edwardem? Muszę wiedzieć, bo nie da mi to spokoju. :)

Głaskam wena i czekam, aż obrodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs.Batman
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk

PostWysłany: Pon 23:51, 30 Sie 2010 Powrót do góry

Aquarius, wydaje mi się, że znalazło by się pare takich opowiadań, w których to Bella nie mówi Edwardowi, że jest w ciązy, ale najbardziej mi się kojarzy takie, którego tytułu nie mogę sobie za nic przypomnieć i wydaje mi się, że to opo nie było dokończone. Coś o tym, że Bella była dziennikarką albo robiła make-up w Tv (coś takiego) i Edward nagle przeprowadza się spowrotem do Forks i zaczyna prace w TV tam gdzie pracuje Bella, bo jest dziennikarzem . Wink więc tylke. Na pewno Jake był tam gejem. ;P
milaa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
I_want_to_be_Vampire
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 15:14, 31 Sie 2010 Powrót do góry

Mr. Green
Cytat:
Droga Bello.
Pamiętaj, że zawsze będę Twój.
Kocham Cię. Żegnaj.

Edward.

aj, Edek romantyk tylko Bell, jakaś taka zamiast powiedzieć, że w ciąży, to taka skryta, wychowała Lizzy z Jacobem ... Rose rozstała się z Emmem przez Bellę ...
Cytat:
- Byli szczęśliwą parą, ale wtedy wybuchła wielka kłótnia. Rosalie uważała, że powinniśmy uszanować wolę Belli, Emmett, że Edward powinien się dowiedzieć. Padło wiele słów. Wtedy odkryli, że bardzo się od siebie różnią i postanowili się rozstać.

Oj, dużo, dużo, ale baaardzo fajnie Cool Very Happy Mr. Green

Życzę WENY I_want_to_be_Vampire ... Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olguśka
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:05, 31 Sie 2010 Powrót do góry

Podobał mi się ten rozdział.
Sekret trzech ciotek /fajna nazwa
Emmet chciał powiedzieć Edwardowi prawde wiadomo dlaczego przecież to był jego przyjaciel.
Czekam na kolejny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Czw 14:30, 02 Wrz 2010 Powrót do góry

Pięknie nam tu Lovee zakręciłaś sytuacją. Byłam przekonana, że Bella przed przyjaciółkami nic nie będzie ukrywać. A one były przekonane że to Edward zostawił Bellę. O rany!!! Masz talent do fajnego gmatwania sytuacji Very Happy. Podziwiam i chylę czoła. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że foch Phila szybko mu przejdzie.
Do zobaczenia przy następnym rozdziale


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nina Spektor
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Kwi 2010
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:13, 04 Wrz 2010 Powrót do góry

W końcu zebrałam się, by napisać komentarz. Moje sumienie już nie dawało mi żyć. Zwłaszcza, że rozdział jest już prawie od tygodnia. Oczywiście był jak zawsze dobry, ale to za chwilę. Przed wszystkim wielkie dzięki za The Fratellis. To chyba jedyny zespół, którego piosenki za każdym razem wprawiają mnie w dobry nastrój. No a teraz tradycyjnie przejdę do wnikliwej analizy rozdziału.

Na początek oczywiście przemyślenia naszych bohaterów. Szczerze mówiąc, trochę mnie one zaskoczyły, gdyż zazwyczaj przechodziłaś od razu do konkretnej akcji. Ale było to bardzo miłe zaskoczenie. Idealnie pokazałaś, jak tak naprawdę siebie postrzegamy. I że kobiety i mężczyźni to dwa tak bardzo różne światy, które łączy jedno – odwaga.
Rozmowę Lizzy z ciotkami zostawię sobie na koniec, a teraz przejdę do Mery. Naprawdę fajnie ją wykreowałaś. Przede wszystkim podoba mi się je pewność siebie i dość ciekawe postrzeganie świata. Szczególnie, jeśli chodzi o Setha. Zastanawia mnie, czy masz zamiar zrobić z nich parę. Z jednej strony byłoby to dość ciekawe połączenie, ale z drugiej... No cóż, lubię Mery, ale chyba nie chciałabym, by Seth, również mój ulubieniec, wpadł w jej sidła. Czuję, że dziewczyna dość szybko by go skrzywdziła, mówiąc coś złośliwego. No ale decyzja należy oczywiście do Ciebie. Wracając do samej Mery, bardzo mi szkoda, jak została potraktowana, ale imponuje mi jej zimna krew. I tu nasuwa się kolejne pytanie(pewnie już kiedyś przez mnie zadane): Czy Carlisle jest jej ojcem? Liczę, że szybko to wyjaśnisz. No i postawa Lizzy... Miło mieć taką przyjaciółkę. Ach, prawie zapomniałam. Czy te zielone plamy „Moja melodia” to ten edwardowy obraz? Może to mało istotne, ale jakoś zwróciłam na to uwagę.

Dobrze, teraz czas na chłopaków. Z wiadomych względów pominę Phila i od razu przejdę do Colina. Wprawdzie to klasyczny przykład wrażliwego BadBoya, ale idealnie uzupełnia całą historię. Wprowadza dużą, bardzo dużą dawkę humoru. Szczególnie podobała mi scena z żabami. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego w FF na biologii zawsze kroi się żaby. Tak samo jest w piciem tequili;) No ale wracając do Colina, to liczę na więcej scen z jego udziałem i niekoniecznie w towarzystwie Phila;)

No a teraz czas na punkt kulminacyjny. Nie spodziewałam się, że Bella oszuka swoich przyjaciół. Nie wiem, po co to zrobiła. Liczę, że jakoś sensownie to wyjaśnisz. I tu brawa dla Emmetta za to, że chciał się poświęcić. Szkoda tylko, że za taką cenę. Swoją drogą, to musiała być naprawdę wielka afera, skoro każdy tak się zaangażował. I tak naprawdę szkoda mi wszystkich, ale nie Belli. Jestem ciekawa, jak zareaguje, gdy dowie się, że prawda wyszła na jaw. Oby już niczego nie komplikowała. A list Edwarda... Po prostu piękny.

Myślę, że na dziś to tyle. Powodzenia w pisaniu, czasu i weny. Czekam na kolejny rozdział.

Pozdrawiam, Nina Spektor.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nina Spektor dnia Sob 15:29, 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 11:41, 11 Wrz 2010 Powrót do góry

Droga Nino- nie ukrywam, ze Twoje komentarze sprawiają mi nie małą przyjemność. Więc postanowiłam w minimalnym stopniu odpowiedzieć na część Twoim pytań.

Bardzo się cieszę, że zauważyłaś to małe nawiązanie do pierwszej części Portsmouth.
Jeśli chodzi o Mery- ta postać wciąż jest dla mnie samej nieco zagadkowa, więc nie będę ukrywać, że sama nie wiem co z nią jeszcze zrobię. Napewno jej wątek troszeczkę się rozwinie :)
Colin jest osobą, która sporo namiesza jeszcze w naszym opowiadaniu :) No ale wszystko w swoim czasie.
I nie przekreślaj tak od razu Phila. Mam nadzieję, że kiedyś jednak przypadnie Ci do gustu. A uwierz- będzie taka okazja ;p

Aquarius
Wiem, że każdy normalny człowiek od razu przeczytałby wszystkie listy. Ale przeciez my same nie wiemy czy Lizzy nie przeczytała ich od razu, prawda? Ludzie często powracają do jakiś liścików i karteczek- tak samo jak nasza bohaterka. Przytoczone listy nie musiały być przeczytane po raz pierwszy. Mogła do niego powrócić, bo np. sytuacja z jej życia przypominała tą sprzed laty. Tego nie wiemy i specjalnie tak zrobiłam, żebyśmy nie wiedziały ;p dzięki temu nasza wyobraźnia może działać i robić swoje. :)


Mrs.Batman

Bella dowie się, że Lizzy o wszystkim już wie, ale w bardzo dziwnych okolicznościach i nie całkowicie. narazie tylko tyle mogę zdradzić ;p




SPOILER


Można powiedzieć że prawie się nie zawiodłam. Zarówno Mery jak i Seth przychodzili codziennie, mijając się jedynie w drzwiach (do tej pory nie wiem czy ustalali godziny odwiedzin, tak by przypadkiem na siebie nie wpaść). Jedynie Phil nie dawał znaku życia od kilku dni co mnie głęboko niepokoiło. Nie mając połączenia ze światem zewnętrznym mogłam jedynie czekać, aż przyjaciel da jakikolwiek znak.

Jakby było wszystkiego mało, cioci Polly kończył się urlop i teraz już powoli pakowała wszystkie swoje manatki, których (ku niczyjemu zaskoczeniu) było multum. Wiedziałam, że będzie mi jej bardzo brakowało, zwłaszcza że widzimy się tak żadko.

~*~

- Cześć Edward! – przywitałam malca, który otworzył mi drzwi. – zastałam Phila?
- Kazał mi powiedzieć, że go nie ma. – tu braciszek ściszył głos. – Ale on jest. U siebie w pokoju.
- Wielkie dzięki. – uśmiechnęłam się do chłopca, który w ręku ściskał ze zdenerwowania swojego ulubionego wielkiego misia. – Złaź tu Phil, bo jak nie to sama wyciągne Cię z pokoju! – krzyknęłam w stronę holu jego domu. Po chwili w drzwiach pokazała się sylwetka wysokiego chłopaka.

~*~

no i dorzucam jeszcze jedną z piosenek (bo jest ich wiele), która ściśle nawiązuje do treści :

http://www.youtube.com/watch?v=wh_-IoHD6oM&ob=av2e




_______________________________________________________
rozdział pojawi się najpóźniej 25 września. obecnie znajduje się już u bety. mam nadzieję, że będziecie na tyle cierpliwi, żeby zajrzeć tu jeszcze nie raz :) .

pozdrawiam cieplutko
lovee


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 11:53, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Me plus One
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:13, 18 Wrz 2010 Powrót do góry

Phil to głupek! skoro się uważa za jej przyjaciela, to powinien chociaż dowiedzieć się, czy nie stało się coś poważnego! co by było, gdyby np. miałą wypadek? albo ja porwano?! miałby ją na sumieniu, i dobrze by mu było! nie olewa się swoich przyjaciół dla głupiego hamburgera!

zasmuciła mnie historia Emmetta i Rosalie. i na miejscu Lizzy miałabym wielkie wyrzuty sumienia- bo przecież tyle się wydarzyło poniekad z jej winy. bardzo mi siępodobały reakcje Setha na niektóre słowa. nieświadomy niczego dodawał smaczku "sekrecie trzech ciotek".

bójka jak bójka. świetnie opisana. przypomniała mi się ta bójka z Portsmouth, kiedy Mike bił się z Edwardem. w tych opisach masz wprawę dziewczyno! i oczywiście Kate się należało! jak mogła powiedzieć coś takiego do mojej ulubionej bohaterki- Mery!

zazwyczaj Twoje spoilery mówiły więcej, czyżbyś chciała coś przed nami utaić ;>?

czekam do tego 25 września, ale wiedz, że z wielką niecierpliwością :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 8:06, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Rozdział 9
„Dzień dobry”


beta:farbowana!
http://www.youtube.com/watch?v=9Ht5RZpzPqw&ob=av2e

Zostałam zawieszona. Tak po prostu zawiesili mnie. Kiedy inni ludzie, biją się na szkolnym korytarzu - tak „dla rozrywki”, dostają jedynie naganę u dyrektora. Ale ja muszę być najwidoczniej wyjątkowa. Zorganizowano szkolny apel na temat przemocy wśród młodzieży, oficjalnie, przed całą szkołą dyrektor wstawił mi naganę i oczywiście zawiesił mnie na dwa tygodnie, trzy tygodnie przed końcem roku szkolnego.

Tak… Świetnie liczycie! Mam tylko tydzień na podniesienie swoich ocen. Tydzień, żeby nadrobić materiał. No i w końcu tydzień, na poprawienie swojej opinii wśród nauczycieli. Bo w szkole stałam się ulubienicą „mniejszości uczniowskiej”.

Całkiem miło poczuć się lubianą. Zanim wykopali mnie ze szkoły, na korytarzu spotykałam się z uśmiechami ludzi, których widziałam pierwszy raz w życiu. Do naszego stolika przysiadły się dwie śniadoskóre dziewczyny, Emily i Leah, którym najwidoczniej Katherine też wlazła za skórę, bo jakby nigdy nic zagadały i były przy tym bardzo miłe. Nawet spotkałyśmy się po lekcjach, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły.

Tak czy inaczej, tydzień swojej kary już odbyłam. Pranie, sprzątanie, mycie naczyń, gotowanie, wyrzucanie śmieci, czyli jak to powszechnie nazwano „pełnoetatowa kura domowa” to ja. Niestety nawet to nie ujarzmiło mojej rozjuszonej matki, która zabrała wszystko, co ma jakąkolwiek wartość elektroniczną w moim pokoju. Nie tracąc jednak nadziei w swoich przyjaciół, oczekiwałam zniecierpliwiona, aż przyjdą odwiedzić więźnia własnego domu.

Można powiedzieć, że prawie się nie zawiodłam. Zarówno Mery, jak i Seth przychodzili codziennie, mijając się jedynie w drzwiach (do tej pory nie wiem, czy ustalali godziny odwiedzin, tak by przypadkiem na siebie nie wpaść). Jedynie Phil nie dawał znaku życia od kilku dni, co mnie głęboko niepokoiło. Nie mając połączenia ze światem zewnętrznym, mogłam jedynie czekać, aż przyjaciel da jakikolwiek znak.

Jakby było wszystkiego mało, cioci Polly kończył się urlop i teraz już powoli pakowała wszystkie swoje manatki, których (ku niczyjemu zaskoczeniu) było multum. Wiedziałam, że będzie mi jej bardzo brakowało, zwłaszcza, że widzimy się tak rzadko.
I właśnie dlatego, pewnego popołudnia, kiedy ciocia szukała swojej czerwonej szpilki w szafkach kuchennych, w mojej głowie narodził się diabelski pomysł. Wiedziałam, że mam mało czasu, tak więc nie przebierając w słowach, pod wieczór podczas kolacji zapytałam:

- Co ty na to, żebym pojechała do cioci na wakacje?
Mama podniosła swój obrażony wzrok znad talerza.
- Nie – tylko tyle. Żadnego wyjaśnienia dlaczego. Nie i tyle. Póki co, ciocia nic się nie odzywała.
- Czy nie uważasz, że zmiana środowiska dobrze mi zrobi?
- To nie jest głupi pomysł Bello – zaczęła niepewnie ciocia. – Lizzy nigdy nie była za granicą. Taki wyjazd dobrze jej zrobi. A ty sobie odpoczniesz.
- Czy ja wiem… - zwątpiła we własne siły mama. Odłożyła widelec, który do tej pory cały czas był przygotowany do ataku na moją osobę.
- Zgódź się mamo – prosiłam. – Potrzebuję wyjechać stąd na trochę.
- Zastanowię się – zakończyła mama temat, a ja nie oponowałam, żeby go na siłę przedłużać.
Uśmiechnęłam się tylko po kryjomu do cioci i z cichą satysfakcją odliczałam dni do wyjazdu.


~*~

Przecież to oczywiste, że kiedy mama mówi „zastanowię się”, znaczy to: „Tak, ale nie chcę, żebyś od razu to wiedziała”. Gdy informowałam Mery o moim wyjeździe, jedyną jej reakcją było: „Ale ja cię pakuję”.

Tak więc teraz piękna, blond włosa dziewczyna, wyrzucała wszystkie moje ciuchy z szafy, próbując znaleźć coś odpowiedniego do Miasta Aniołów.

- Nigdy w życiu – mówiła sama do siebie. – To ewentualnie ujdzie – rzuciła jakąś starą bluzkę na tą mniejszą kupkę ciuchów. – O mój Boże! – krzyknęła i ze wzgardą rzuciła na tą kupkę, którą miała zamiar później zostawić w koszu. Przed domem.
- Nie przesadzaj. Nie jest tak źle – niepewnie zaczęłam się buntować, ale widząc wzrok przyjaciółki, szybko zakryłam się poduszką.
- Lizzy. – Odwróciła się do mnie i władczym tonem rozpoczęła wykład. – Kocham cię z całego serca. Nawet swojego szczura tak nie kochałam.
- On zdechł z głodu – wtrąciłam.
- No widzisz – przyznała mi rację. – Ja rozumiem tą twoją duszę artysty. Naprawdę. Ale za bardzo cię kocham, abym pozwoliła ci lecieć do Ameryki z twoją garderobą. Ja! - tu podniosła rękę – Przyszła ikona mody, przed którą Clain i Prada będą się płaszczyć. – Tu już wróciła do swojej normalnej pozy i z jedną ręką opartą na biodrze zapytała. – Wiesz, co jest w tej reklamówce?
- Jeżeli to nie jest ochraniacz na głowę, który odeprze twoje ciosy, to nie chcę wiedzieć.
Przyjaciółka rzuciła worek w moją stronę. Zaczęłam wyjmować tkaniny, jedna po drugiej nie bardzo rozumiejąc.
- Co to jest? – zapytałam.
- Kiedy tylko dowiedziałam się, że gdzieś wyjeżdżasz, zaczęłam szyć. To mój prezent wakacyjny. Ty w zamian przywieź mi coś z L.A.
- Mery… O Boże! – krzyknęłam, kiedy podnoszone przeze mnie tkaniny, powoli zaczęły przyjmować fason. – Nie wiem jak ci dziękować.
- Zawsze do usług. A teraz piękna muszę uciekać. Kariera na mnie czeka. – Wychodząc z mojego pokoju rzuciła na odchodne. – Jakby cię ktoś tam pytał jaka to marka, wiesz co masz powiedzieć?
- The Masen’s Rag – mając wszystko wyryte na pamięć, odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Dobra. Spadam na dobre. Podwieźć cię gdzieś? – zapytała widząc, że chwytam torbę.
- No może
w jedno miejsce… - odparłam uśmiechając się do przyjaciółki.
http://www.youtube.com/watch?v=NgrRRNwj7mU

- Cześć Edward! – przywitałam malca, który otworzył mi drzwi. – Zastałam Phila?
- Kazał mi powiedzieć, że go nie ma – tu braciszek ściszył głos. – Ale on jest. U siebie w pokoju.
- Wielkie dzięki – uśmiechnęłam się do chłopca, który w ręku ściskał ze zdenerwowania swojego ulubionego wielkiego misia. – Złaź tu Phil, bo jak nie, to sama wyciągnę cię z pokoju! – krzyknęłam w stronę holu jego domu. Po chwili w drzwiach pokazała się sylwetka wysokiego chłopaka.
- Ty żyjesz! Nie wierzę! – zakpiłam.
- A kiedykolwiek w to wątpiłaś? Jestem niezniszczalny. – Odparł, trochę pesząc się na dzień dobry.
- No cóż. Jestem jak niewierny Tomasz. Nie uwierzę, dopóki nie dotknę – to mówiąc, rzuciłam się na szyję przyjacielowi. Phil na początku zaskoczony zdrętwiał i chyba nawet nie oddychał, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
Kiedy odsunął się ode mnie, zauważyłam coś dziwnego w jego oczach. Coś co mnie przeraziło. Chłopak zamknął drzwi za sobą, bo Edzio skrywał się za nimi i wszystko podsłuchiwał. Zeszliśmy niżej, żeby usiąść na krawężniku.
- Co się z tobą działo? Dlaczego nie odbierałeś telefonów? Potrzebowałam cię! – zaczęłam szybko wyrzucać przyjacielowi winy.
- Tak, słyszałem. Dałaś jej popalić.
- Nie zmieniaj tematu! – krzyknęłam. – Serio? – dodałam po chwili.
- Serio serio. – uśmiechnął się, i spoglądał na mnie z ukosa. Przez chwilę milczeliśmy, a ponieważ ja nie miałam zamiaru rozpoczynać tematu, a on wiedział, że się nie wymiga, kontynuował. – Musiałem przemyśleć kilka spraw.
- A ja bym ci w tym przeszkadzała?
- Musiałem przemyśleć kilka spraw związanych z tobą – wyrzucił z końcem oddechu. Serce mocniej mi zabiło. – Lizzy… Muszę ci o czymś powiedzieć.

O mój Boże. Tylko nie to. Ten wzrok. Te uśmiechy. To jak mnie przytulał. To w jaki sposób na mnie patrzył. To jak chwytał moją dłoń. Te wszystkie rozmowy, zmierzenia. To jak zawsze był na każde moje zawołanie. To jak mnie chronił. Boże. To nie były przyjacielskie gesty. Nie, nie, nie, NIE!

- Nic nie mów – szybko przerwałam mu drżącym głosem. – Lepiej nic nie mów. Nie niszcz tej chwili – błagałam go wzrokiem.
Jego oczy nagle ściemniały. Głośno przełknął ślinę, a po chwili już nawet na mnie nie patrzył.
- Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to po co przyjechałaś? – czułam jak między nami tworzy się szczelina. Ciężkie powietrze utrudniało mi oddychanie. Miałam ochotę się rozpłakać, ale przecież nie mogłam. Nie przy nim. Zresztą miałam teraz ważniejsze problemy na głowie. Wyjeżdżam do L.A. I to bynajmniej nie na wakacje.
- Przyjechałam powiedzieć ci, że wyjeżdżam – szepnęłam. – Do Los Angeles – mój głos był cichszy niż wiatr.
- Za karę? – zapytał obojętnie.
- Nie. Dla siebie – spojrzałam w jego kierunku. Odwzajemnił wzrok. Był zimny i nieprzyjemny. Zraniony. Resztkami sił powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć. Jednak było ich coraz mniej.

*P

http://www.youtube.com/watch?v=wh_-IoHD6oM&ob=av2e

- Po co chcesz tam jechać?
- Czy ty nic nie rozumiesz?! – krzyknęła wymachując chudymi rączkami. W tym momencie była wojowniczo śmieszna. – Może się czegoś o nim dowiem!
- O nim? – zapytałem zdezorientowany.
- O moim ojcu!
- Lizzy – starałem się mówić spokojnie, walcząc z samym sobą, żeby jej nie przytulić. – Przecież nawet nie wiesz, czy on dalej żyje. I czy mieszka w L.A.
- Ale wiem, że tam mieszkał! A to już jakieś wskazówki! – chodziła w kółko podenerwowana. Powoli zaczynałem się obawiać, że wykopie pod sobą wielki dołek, do którego później wpadnie mój brat. – Mogę iść do archiwum. Wiem gdzie się uczył. Wiem co nie co z listów. Nie jadę tam, żeby go odnaleźć, tylko żeby dowiedzieć się czegoś o nim.
- I po co ci to? Masz już tatę.
- Ale nieprawdziwego – odparła ze smutkiem w głosie. – Od dawna czuję, że coś ze mną nie tak. Jakby mnie brakowało. Jakbym była niekompletna. Wiedząc coś o nim, może poznam samą siebie – spuściła bezradnie głowę czekając.

Ale ja sam nie wiedziałem co mam w tej chwili zrobić. Nie mogę jej przytulić. Nie mogę zniszczyć tej przepaści między nami, którą z trudem budowałem przez ostatnich kilka dni. Przyjaciele i nic więcej. Żadnego przytulania i wtulania się w jej włosy. Ona nie chce niczego ode mnie. Nie chce poznać prawdy. Nie chce mnie wysłuchać. A ja nie będę tak po prostu siedzieć i wpatrywać się w nią jak w obrazek, bo to przecież nic nie da. Nie sprawię tym, że ona spojrzy na mnie jak na kogoś innego.

- Wyślij mi kartkę – wstałem z krawężnika i zacząłem się wycofywać do domu.
- Nie pożegnasz się? – zapytała z nadzieją w głosie.
- Wrócisz – uśmiechnąłem się do niej zawadiacko. – Więc nie musimy się żegnać.
Posłała mi delikatny uśmiech z serii tych, co roztapiają serce jak słońce czekoladę. Przez chwilę moje nogi zadrżały, walcząc o to, czy iść do przodu, czy do tyłu. W końcu obróciłem się szybko i jak tchórz uciekłem do domu.

*L

~*~
http://www.youtube.com/watch?v=DUggK29BjwA
Wchodząc na pokład po raz pięćdziesiąty zaczęłam się zastanawiać co ja do jasnej cholery zamierzam zrobić. Szybko znalazłam nasze miejsca i usiadłam wygodnie w fotelu. Czy aby na pewno jestem na tyle odważna, żeby wypełnić wszystkie swoje postanowienia? I co tak naprawdę jest moim postanowieniem?

Przecież jestem przeciętną nastolatką, mieszkającą w przeciętnym miasteczku, chodzącą do przeciętnego liceum i żyjącą w przeciętnej rodzinie.
Ta… Chciałoby się.
Zapinając pasy, zamknęłam oczy. Zawsze zastanawiałam się, jak będzie to wyglądało. Mój pierwszy raz. Mój pierwszy raz, gdy będę z daleka od domu. Mój pierwszy raz, gdy okłamię mamę. Aż w końcu, pierwszy raz gdy zrobię coś, czego ja pragnę, a nie to, czego wymagają ode mnie inni.

Pomyśleć, że wszystko zaczęło się 4 miesiące temu. W moje szesnaste urodziny. Zdmuchując świeczki, chciałam stać się dorosła.
Jednak dopiero później dowiedziałam się, że aby dorosnąć, trzeba wiedzieć kim się jest.
Ja jedynie tkwiłam w kłamstwie. Od samego początku swojego istnienia.
A teraz jedyne czego pragnę, to dotrzeć bezpiecznie do swojego celu. Odnalezienia prawdy i siebie samej.

Czy bałam się? Oczywiście, że się bałam. Przecież obok mnie siedziała moja matka chrzestna, która wierzyła, że jadę do niej na wakacje. Wątpię, żeby domyśliła się moich planów. Któż mógł je przewidzieć? Ja sama nie wiem, co tak naprawdę chcę osiągnąć.

Poczułam szarpnięcie w dole brzucha. Startujemy. Jakaś stewardessa podchodzi i pyta się cioci, czy czegoś nam nie potrzeba. Zgodnie odpowiadamy, że nie, po czym dajemy delikatnie znać, żeby już sobie poszła.

Ciocia chyba boi się latać. Zasłoniła oczy czarną przepaską, włożyła słuchawki do uszu i nie jestem pewna, ale możliwe, że teraz powoli zasypia. Cóż więc mogłam zrobić? Przymknęłam oczy i czekałam, aż moje wakacje naprawdę się zaczną.


~*~*~

Lampka z napisem „zapiąć pasy” zaświeciła się na jaskrowo - czerwony kolor. Czym prędzej wykonałam polecenie, budząc przy okazji ciotkę. Poprawiłam się na siedzeniu i chwyciłam się fotela. Poczułam mrowienie w żołądku. Za chwilę mieliśmy lądować.

Woda w butelce, stojąca na moim stoliczku zaczęła dziwnie pulsować. Z przerażeniem patrzyłam na coraz szybsze powstawanie kręgów, a już po chwili świat zawirował. Turbulencje.

Wbijając paznokcie w fotel, zastanawiałam się co będzie dalej. Spojrzałam z przerażeniem na ciocię. Na jej twarzy malował się spokój ogarnięty paniką… Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli liczyć. Pod powiekami zauważyłam twarze najbliższych mi ludzi. Mamy, taty, Mery, Setha, Phila, Palety, Alice, Rosalie, Emmetta, Jaspera, a na koniec starą, zmiętą fotografię z uśmiechniętym zielonookim chłopakiem. Z Edwardem.

Koła samolotu z trudem dosięgły asfaltu wołającego do mnie: „Halo! Tu ziemia!”. Szybko otworzyłam oczy. Ruda stewardessa uśmiechała się, wskazując nam wyjście. Witaj Los Angeles.

Wychodząc z odprawy zauważałam uśmiechającego się do mnie pana, który trzymał przy sobie karteczkę „Witaj Polly!”, a pod napisem widniał dopisany długopisem na szybko „I Lizzy”. No tak. Przecież ciocia Polly postanowiła poinformować wujka, o fakcie, że przyjeżdżam dopiero wczoraj.

Obok niego stał mały chłopiec, trzymający w ręku koło dziesięciu wielkich balonów. Na oko miał może 6-7 lat.

- Mamo! – krzyknął, kiedy tuż za mną pojawiła się ciocia.
- Franke! - ze łzami w oczach podbiegła do malca i mocno go uścisnęła. Wujek Johnny dołączył do tej dwójki, i teraz oto cała trójka stała na środku lotniska przytulając się i nie widząc świata poza sobą.
- No chodź tu do nas! Niech cię uścisnę! Ale wyrosłaś! – krzyknął wujek i po chwili stałam już razem z nimi.

Kiedy wyszliśmy z lotniska, poczułam jak wielkie, prawdziwe słońce muska moją skórę. Pospiesznie zdjęłam sweter i nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Byłam wyjątkowo nieprzystosowana do tego klimatu. Grube, opinające uda jeansy, parzyły w skórę, a koszula w kratę tworzyła saunę dla brzucha.

- No Lizzy! – zaczęła ciocia. – Jesteśmy w L.A. Powiedz mi moja droga, czy masz jakieś plany co do dzisiejszego dnia?

Spojrzałam niepewnie na ciotkę. Obok nas usłyszałam piski jakiś dziewczyn. Po chwili z limuzyny wysiadł jakiś facet w czarnych okularach, a za nim pięciu ochroniarzy. Boże. Jestem w Hollywood.

- Tak sobie pomyślałam… – spojrzałam na malca, trzymającego ciocię za rękę. – Zaprowadzisz mnie do Edwarda?

http://www.youtube.com/watch?v=ibE7IqEjni4

- Nie obchodzi mnie, że nie ma czasu! – krzyknęła ciocia do sekretarki, która właśnie rozmawiała ze swoim szefem. – Daj mi go!

Kobieta, w szarym żakiecie, spojrzała niepewnie na ciotkę. Musiała najwidoczniej zauważyć, że nie ma z nią szans, bo zaraz później oddała słuchawkę w ręce cioci.

- Siema burżuju – krzyknęła ciocia, niezbyt przyjaznym tonem. Najwidoczniej była trochę podenerwowana. – Właśnie wróciłam z Portsmouth – spojrzała na mnie i blednąc w oczach dodała – i przywiozłam ci prezent. Znajdziesz pięć minut?

Odpowiedź w słuchawce najwyraźniej ją usatysfakcjonowała, bo oddała słuchawkę sekretarce i zwróciła się w moją stronę.

- Słuchaj młoda. Twoja mama jak się o tym dowie, to mnie zabije. Rozumiesz? – kiwnęłam głową, patrząc z przerażeniem na ciocię. – No – kontynuowała. – On nie gryzie, wiec się nie bój. Jego gabinet łatwo znaleźć, ale tak na wszelki wypadek, to numer 245.

Obróciła mnie w stronę windy i kopnęła na szczęście. Teraz musiałam już iść sama. Wsiadłam do windy, a pan za mną zapytał, które piętro. Nie bardzo wiedziałam, więc po prostu podałam numer pokoju, a on sam wcisnął guziczek z liczbą 16.

Kiedy wysiadłam, moje serce postanowiło wywarzyć dziurę w klatce piersiowej. Powolnym krokiem mijałam kolejne drzwi, na których pisało 240, 241, 242…
Stanęłam przed wielkimi dębowymi drzwiami. Na tabliczce obok widniał napis „Edward Cullen”. Zapukałam cicho, a kiedy usłyszałam ciche „proszę”, otworzyłam lekko drzwi.

Przede mną ukazał się wysoki mężczyzna, podpierający się o wielkie okno w swoim gabinecie. Jeszcze młodą twarz, przyozdabiały pojedyncze, niewidoczne zmarszczki, informujące o przeżytych latach i troskach. Powoli obracając się w moją stronę, przybierał coraz bardziej zaciekawiony wyraz twarzy.

- Dzień dobry – to pierwsze słowa jakie wypowiedział patrząc zielonymi, znajomymi mi tak dobrze oczami w moje. – Czy mogę w czymś pomóc?

- Nie wiem – zaczęłam się jąkać. – To znaczy tak… Może pan. Możesz – zaczęłam bełkotać. Podeszłam bliżej. I wyciągnęłam dłoń do przywitania. Miał bardzo delikatną i miękką skórę. – Dzień dobry. Chyba jest pan moim ojcem.




Koniec Części I


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Sob 12:46, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

OMG! Shocked Shocked Shocked
Ostatnie zdanie mnie powaliło.
Ja już chcę przeczytać kolejny rozdział! Ciekawe, co będzie miał do powiedzenia Edward...
Mam nadzieję, że dowiemy się czegoś o jego przeszłości. Co robił przez te wszystkie lata bez Belli? Czy ułożył sobie życie? Ma rodzinę? Żonę? Inne dzieci?
Nie trzymaj nas zbyt długo w niepewności!
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nikki_944
Zły wampir



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WRZ

PostWysłany: Sob 15:12, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Matko jedyna, dlaczego to się skończyło w takim momencie.
Kiedy będzie druga część? Jeju, no tego to się nie spodziewałam.
Ale dopiero teraz zacznie się akcja. Ja już chce nowy rozdział.
Ja chcę już coś wiedzieć o Edwardzie, o i jego reakcję, w ogóle ja poproszę o nowy rozdział jak najszybciej.

Ten rozdział był wspaniały, ale ta końcówka mnie zaszokowała i już nie pamiętam co miałam napisać.
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę weny, czasu i czego ci tam jeszcze potrzeba.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nina Spektor
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Kwi 2010
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:28, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Droga Lovee!

Na początku chciałabym bardzo Ci podziękować za dzisiejszy rozdział. No i oczywiście bardzo się cieszę, że moje komentarze sprawiają Ci taką przyjemność. Nie ukrywam, że przykładam do ich pisania dużą wagę, pragnąc się podzielić z Tobą moimi przemyśleniami, a także trochę pomarudzić. No więc przechodzę do rzeczy.

Bardzo fajny wstęp. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że Lizzy zostanie zawieszona. No ale... No i „pełnoetatowa kura domowa” – nieźle to wymyśliłaś. Swoją drogą, to nie sądziłam, że Bella jest aż tak surowa w stosunku do Lizzy. Czyżby nie chciała, by jej córka w jakiś sposób powtórzyła jej historię. A w ogóle to strasznie brakuje mi tej starej Belli. Mam nadzieję, że w drugiej części będzie jakiś rozdział z jej punktu widzenia. Co jeszcze? Ach tak, Polly, czerwone szpilki i jej bagaż. Na każdą wzmiankę o jej ciuchowych obsesjach uśmiecham się, bo to brzmi trochę nieprawdopodobnie. Pewnie już to poruszałam, ale co się stało ze starą Polly? Szczerze, to bardzo mi jej brakuje.

No to teraz przejdę do Mery. Kiedy napisałaś, że jeszcze nie masz co do niej konkretnych planów, ucieszyłam się, bo akurat w tym przypadku takie spontaniczne pisanie najlepiej wyjdzie. W ogóle Mery jest chyba najciekawszą postacią. A to wspomnienie o szczurku... Biedne zwierzątko. Podoba mi się także to, że dziewczyna realizuje swoje marzenia. Postawiła sobie cel i uparcie do niego dąży. No a przy tym jest oddaną przyjaciółką, choć z dość niewyparzonym językiem. Ale tak trzymaj, a będzie dobrze.

Co dalej? Phil... Dzisiaj to był pokaz ciapowatości z jego strony. Najpierw ukrywa się przed Lizzy, potem prawie się rozkleja. Nie kupuję tego. Ale dobrze, że dziewczyna od razu nie wpadła w jego ramiona i nie szukała w nim cudownego pocieszyciela. Wprawdzie widzę, że zaczyna się łamać, ale niech zostanie na razie tak, jak jest. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o małym Edwardzie. Wprawdzie miał dziś małą rolę, ale za to jaką. Jego szczerość była powalająca, ale w końcu czego można się spodziewać po małych dzieciach.

No to doszłam do najważniejszej części. Los Angeles. Miłym zaskoczeniem było dla mnie powitanie Polly na lotnisku. No karteczka z dopiskiem „I Lizzy”. Nie wiem, czy już o tym wspominałam, ale właśnie takie małe szczegóły sprawiają, że z chęcią czytam Twoje opowiadanie. Ok., teraz przechodzę do najważniejszego. Do Edwarda. W biurze powiało starą Polly, ale dla mnie to jeszcze za mało. Chociaż ten „burżuj” był całkiem niezły... No a samo spotkanie... Fajnie, że dałaś opis Edwarda. I jego zielone oczy. No i tu zacznę pisać bez ładu i składu, bo końcówka była absolutnie niesamowita. Ostatnie zdanie... Idealne, aczkolwiek brutalne dla czytelnika zakończenie.

No to dobrnęłam do końca. Wprawdzie chyba jeszcze nie zadałam tego pytania, ale dziś to zrobię. Więc kiedy mogę spodziewać się kolejnego rozdziału? I jak zwykle jeszcze trochę popytam. Kiedy Bella dowie się o wszystkim? Jak ułożył sobie życie Edward? No i kiedy pojawi się Emmett?

Jeszcze raz dzięki za rozdział. Powodzenia w pisaniu, weny i czasu. Jak zawsze niecierpliwie czekam.

Pozdrawiam, NS.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 18:52, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

"Dzień dobry. Chyba jest pan moim ojcem" a Edkowi pewnie szczęka opadła do podłogi albo wyleciała za okno ;-) Lovee odwaliłaś kawał doskonałej roboty.
Polly była wspaniała w pierwszej części i bardzo sie cieszę, iż mimo że jest już dojrzałą osobą ma w sobie nadal to coś, ten błysk za który tak ja lubiłam. Może to tylko niewyparzony jęzor ale zawsze na plus ;-)
Bardzo mnie cieszy perspektywa kolejnego rozdziału i reakcja Edwarda. Jestem pewna, że nas zaskoczysz.
Tak wiec czekam niecierpliwie i pięknie proszę, proszę, proszę o kolejny rozdział
Weeeeeeeeeeeeeeeeny mnostwo
Aurora


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Me plus One
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:54, 02 Paź 2010 Powrót do góry

Jak ja się cieszę, że powiedziała to prosto z mostu :) bardzo się bałam, że historia będzie się toczyć wokół kłamstwa i dylematu powiedzieć nie powiedzieć jak w meksykańskim serialu ale jak zwykle mnie nie zawiodłaś. Bardzo, bardzo mam nadzieję, że E i L się polubią ale mam też dziwne przeczucie, że dowiemy się tego albo pod koniec części drugiej lub na początku trzeciej co mnie trochę martwi... nie mogę się doczekać by poznać dorosłego E czekam na część drugą i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Sob 23:18, 02 Paź 2010 Powrót do góry

Ja od dłuższego czasu śledzę akcję tego opowiadania, ale oczywiście po ostatnim zdaniu ostatniego rodziału, już nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem komentarza.

Nie wyłapałam żadnych błędów, może takowych w ogóle nie ma a może moja przesadność w stosunku do poprawnej polszcyzny przycimiło zafascynowanie teoim tworem.Uważam, że piszesz w sposób bardzo zwarty, ciekawy,treściwy dzięki temu ten tekst jest tak... CUDOWNY...

Od dziś jeszce pilniej będę śledziła akcję twojego tekstu...

Życzę weny przy pisaniu następnych rozdziałów, na które czekam z niecierpliwością...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna Awangardowa_02 dnia Sob 23:18, 02 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 19:40, 11 Paź 2010 Powrót do góry

Spoiler

Oparłem się o okno w moim gabinecie, żeby ochłodzić pulsujące czoło. Coś mi „jeździło pod kopułą” jak zwykł mawiać mój agent.
- To dobrze – szepnąłem do siebie. – To pewnie myśli. Nic szkodliwego.
W gabinecie panowała cisza. Słyszałem kroki na korytarzu. Niepene, lekkie, tak charakterystyczne dla Portsmouth. Uleciałem w otchłań. Zniknąłem na te kilka sekund pomiędzy stukaniem, a pukaniem.


~*~

- Tak. Wylądowałam już. – cisza. – przepraszam, ale tyle się dzieje. – przerwa. – Nie, wujek Johny w ogóle się nie postarzał. – śmiech. – Co robię? – spojrzała na mnie. – Zwiedzam okolicę.- skupienie – No, no Bello Black! – zaśmiała się. I właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że Elizabeth rozmawia z Bellą. Z moją Bellą. – Tylko nie szalejcie za bardzo. Tak. Ja też cię kocham i już tęsknie. – cisza. – Mamo…. Mam już szesnaście lat! – usłyszałem podniesiony głos w słuchawce. Jej głos. – nie zgwałcą mnie tutaj! Dobrze, dobrze nie będę nic pić. Imprezować też nie będę. – cisza. – a na to, to nawet bym nie wpadła! Dobre! Oj mamuś nie przesadzaj już. Kończ. Bo zapłacisz majątek. Tak. Do zobaczenia za miesiąc. Pozdrów Alice i Rosalie. I Setha koniecznie! No. Pa mamuś.

~*~

Poczułam się, jakbyśmy znów byli nastolatkami. Tak się zresztą zachowywalismy. Tęskniłam za tymi paroma chwilami naszej młodości, ale jeszcze bardziej tęskniłam za moją córeczką. I może zachowujemy się tak tylko wtedy kiedy jej nie ma, ale z chęcią poświęciłabym całą ta moją „młodość” byleby tylko była przy mnie.


rozdział pojawi się (mam nadzieję) w przeciągu dwóch tygodni. pozdrawiam ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 8:22, 12 Paź 2010 Powrót do góry

Jejku, od dłuższego czasu nic nie piałam, jakoś tak nie miałam weny na komentarz. Jestem typem raczej cichej czytelniczki, tak więc nie zawsze i nie wszędzie coś bazgrnę. Wiesz, muszę Ci powiedzieć, że mnie dobiłaś, po prostu mnie dobiłaś tym jak zakończyłaś cześć pierwszą. Ja tu przez dobre parę minut nie mogłam dojść do siebie, siedziałam i gapiłam się na monitor jak pozbawiona rozumu, błagając aby to wszystko okazało się żartem. Żeby skończyć w takim momencie? Ja po prostu nie wierzę. Ale jakoś wytrwałam przez ten czas i doczekałam się choć spoilera! Jupi! Musze też szczerze przyznać, że spodziewałam się iż na część drugą troszkę zaczekamy, znaczy myślałam, że masz zamiar zrobić sobie przerwę czy coś podobnego, a tu taka wspinała niespodzianka! Jejku jaka ja jestem happy! Jest to jeden z moich ulubionych Ficków i zasługuje na miano "cudu" jesteś jedną z nielicznych osób, której FF'y mnie urzekły. Wpadłaś na bardzo oryginalny pomysł, ale co ważniejsze udało Ci się przelać go na papier (znaczy chyba mnie rozumiesz ;-)) gdy przeczytałam pierwszą część " Portsmouth" Byłam w niebo wzięta, wiesz, że w ostatnim rozdziale ryczałam, naprawdę! I jaka miła niespodzianka, pewnego dnia wchodzę na forum, a tu Ty ze swoim "Powrotem do Portsmouth" jak ja wtedy szalałam. ;-) Dobrze, ale już dość, bo nie ma co się rozpisywać, do puki ja rozdziału nie zobaczę!
Życzę Veny
Ave Vena *Chyli czoło*
Pozdrawiam;
Kali.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 8:48, 23 Paź 2010 Powrót do góry

Beta: farbowana!

Część II



PROLOG

Zakładamy, że najpoważniejsze zmiany w naszym życiu zachodzą powoli... Z czasem. Jednak to nieprawda. Wielkie rzeczy dzieją się natychmiast. Stawanie się dorosłym, stawanie się rodzicem... W jednej minucie nim nie jesteś, a w drugiej.. Już jesteś. Poproś kogoś, żeby wskazał ci moment, w którym stał się innym człowiekiem. To zazwyczaj nie jest dzień ukończenia szkoły. Kiedykolwiek to jest, nikt go nie zapomina. Czasem nawet nie wiesz, że cokolwiek się zmieniło. Myślisz, że nadal jesteś sobą, a twoje życie wciąż jest twoim życiem. Pewnego dnia budzisz się, rozglądasz i stwierdzasz, że nic nie poznajesz. Nic a nic.









Rozdział 1
Ostrożnosci nigdy za wiele.


http://www.youtube.com/watch?v=rZLbUIa7exE

*E
Portsmouth. To słowo jest jak sen. Jak topos. Pewien etap, który każdy w swoim życiu musi przejść. Portsmouth to cierpienie. Rodzi się ono w momencie, w którym oczekujemy, że inni będą nas kochać tak jak sobie to wymyśliliśmy, a nie tak jak powinna objawiać się miłość.

Może właśnie dlatego, poczułem się jakby ktoś właśnie usiadł mi na klatce piersiowej. Polly przywiozła mi prezent z Portsmouth. To jak puszka Pandory zesłana od bogów. Czy to może list, który przywróci na światło dzienne wszystkie te wspomnienia? A może to zwykły breloczek, przypominający mi, jak bardzo pragnąłem jeszcze raz odwiedzić to miasto?

Oparłem się o okno w moim gabinecie, aby ochłodzić pulsujące czoło. Coś mi „jeździło pod kopułą” jak zwykł mawiać mój agent.

- To dobrze – szepnąłem do siebie. – To pewnie myśli. Nic szkodliwego. - W gabinecie panowała cisza. Słyszałem kroki na korytarzu. Niepewne, lekkie, tak charakterystyczne dla Portsmouth. Uleciałem w otchłań. Zniknąłem na te kilka sekund pomiędzy stukaniem, a pukaniem.

A przede mną stała ona. Moja Portsmouth. Czas ją zmienił, jej rysy były lekko zmienione, lżejsze. Poczułem się jakbym znów był tym młodym chłopakiem, ale to przecież nie było możliwe. Coś się w tym wszystkim nie zgadzało. Przyjrzałem się dziewczynie, która pomimo, że była bardzo podobna do Belli, miała gesty zupełnie niepodobne do pierwowzoru.

Zapytałem czy mogę w czymś pomóc. Dziewczyna na początku była bardzo nieśmiała, mocno się jąkała, by po chwili podnieść tkwiący, jak do tej pory wzrok.

Miała niesamowicie zielone oczy. Moje oczy. Poczułem się, jakbym stanął przed lustrem i wpatrywał się w ich odbicie.

Do uszu doleciała końcówka zdania
- … jest pan moim ojcem.

Spojrzałem na wyciągniętą ku mnie dłoń. Na nadgarstku wisiała nutka zaczepiona na rzemyku. Nutka, którą podarowałem Belli w jednym z listów. Przypomniałem sobie, że napisałem jej „nuta dla naszych wspomnień. Niech ci o mnie przypomina”.
-Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!! – krzyczałem w myślach. Nie wiedziałem co to wszystko miało znaczyć. Nagle puzzel mojej przeszłości został dopasowany.

- Nie wierzysz mi. – To nie było pytanie, lecz stwierdzenie. W zielonych oczach pojawiły się łzy. Ręka cofnęła się.
- Przepraszam panie Cullen, – w tym momencie weszła Angela i wybudziła mnie z transu – za pół godziny ma pan spotkanie. I przypominam o wieczornej gali.
- Dziękuję Angelo – sekretarka wpatrywała się w dziewczynę. – Chciałbym ci przedstawić moją… córkę …. – zatrzymałem się, nagle uświadamiając sobie, że nie znam imienia tego dziecka.
- Elizabeth – wyciągnęła rękę do przywitania. – Po babci – tu już spojrzała na mnie znacząco. Przewróciło mi się w żołądku. Nie tylko odziedziczyła po mnie oczy, ale jeszcze imię mojej mamy.
- Tak. Właśnie. Elizabeth – poprawiłem głos, po czym spojrzałem surowo na Angelę. – Proszę, odwołaj spotkanie. W zamian umów mnie na wizytę do mojego ojca. Powiedz mu, że będę u niego za godzinę.
- Tak jest – Angela ukłoniła się i uśmiechnęła przelotnie do Elizabeth, po czym wyszła z biura.
Dziewczyna wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem.
- Wierzę ci – oznajmiłem po chwili. Przed oczami widziałem obrazy przeszłości. Próbowałem sobie poukładać to wszystko po kolei. Jak to możliwe. – Ale musze mieć pewność.
- A więc jadę do dziadka? – zapytała niepewnie.
- Jest lekarzem. Zrobi nam testy. O ile nie masz nic przeciwko?
- Ja? – uśmiechnęła się. Miała uśmiech swojej matki. – Mnie to nie przeszkadza. I tak jestem pełna podziwu, że nie zbierasz szczęki z podłogi.
- Obawiam się, że jeszcze do mnie nie dotarły wszystkie informacje. Dlatego jedziemy do taty.
- Dziadka – dodała.
Nie bardzo wiedziałem co odpowiedzieć, więc wskazałem na drzwi. Czekała nas długa droga.

Ojciec mnie zabije.

http://www.youtube.com/watch?v=Xm_tSqFbW0A

- TO jest Twój samochód?! (1) – zapytała z niedowierzaniem, kiedy wskazałem jej czarnego cadillaca.
- Jeden z sześciu – odparłem z dumą. – Mam do nich słabość.
- Ahaa… - pochyliła się trochę. - Ale felgi to cieniutkie masz.
Moje ego zmalało o dwie pozycje. Najwidoczniej była wychowywana wśród swych ciotek, które zawsze wszystko szybko potrafiły zepsuć. Wsiedliśmy do samochodu.
Będąc tak blisko niej, poczułem się bardzo nieswojo. Nie wiedziałem o niej nic, co bardzo mnie frustrowało. Tyler, mój szofer, zapytał czy czegoś nam potrzeba, ale oboje szybko odmówiliśmy.
- Czy dziadek daleko mieszka? – zapytała. Najwidoczniej już staliśmy się częścią jej świata, skoro tak bezpośrednio o tym mówiła.
- Nie, nie daleko, ale to Los Angeles. 2 km przejedziesz w dwadzieścia minut. Korki. – Elizabeth kiwnęła głową. – Powiedz mi Elizabeth…
- Lizzy.
- Dobrze. Więc Lizzy, powiedz mi coś o sobie. Chciałbym cokolwiek wiedzieć.
Dziewczyna zamyśliła się.
- Nazywam się Elizabeth Black – a więc miała jakiegoś ojca! – Kocham sztukę. Profesor Paleta przygotowuje mnie do egzaminów na Akademię Sztuki. Czytałam kiedyś o tobie, ale wtedy nie wiedziałam, że ty to ty.
- Paleta wciąż uczy? I jak ci idzie? Na jaki kierunek? – pytania wysypywały się z moich ust.
- To moja opiekunka odkąd tylko pamiętam – uśmiechnęła się. – Idzie mi nie najgorzej, gdyby pominąć fakt, że robie wszystko tylko nie to co potrzebne. Myślę albo o malarstwie, albo o krytyce. Pasjonowała mnie muzyka, ale mama nigdy nie aprobowała tego pomysłu. Więc gram tylko u Palety, i to tak by się mama nie dowiedziała.
Klatka piersiowa zrobiła się cięższa.
- A na czym grasz?
- Na czarnym fortepianie u Palety, albo w szkole. Jest taki stary fortepian w sali muzycznej. Uwielbiam tam przebywać. Nigdy nie wiedziałam czemu, ale ciągnie mnie w tamto miejsce.
To chyba zbyt grząski temat.
- Twoja mama wyszła za mąż?
- Tak. Za tatę – nagle spochmurniała. – Cztery miesiące temu wzięli rozwód. Tak się o tobie dowiedziałam.
- Mama powiedziała ci o mnie?
- Nie. Nigdy. Szukałam czegoś na pocieszenie dla niej, i wtedy w starych kufrach odnalazłam wasze zdjęcia i listy. Mama nawet się nie domyśla, że cokolwiek wiem o twoim istnieniu.
- Zaraz! To twoja mama nie wie, że u mnie jesteś?
- Przyjechałam na wakacje do cioci Polly. Mama twierdzi, że dobrze mi to zrobi po zawieszeniu w szkole.
- Jesteś zawieszona! – krzyknąłem, nieświadomie rzecz jasna. Lizzy spojrzała na mnie ze zdziwieniem, po czym wzruszyła tylko ramionami.
- No za pobicie. Ale należało jej się.
- No to mnie pocieszyłaś – oparłem się bezradnie o siedzenie. Za dużo informacji naraz. Usłyszałem „I love rock’n’ roll”. Telefon Elizabeth zadzwonił.

Spojrzała na wyświetlacz, po czym jej twarz przybrała kolor biały a następnie zielony.

- Mama – szepnęła, a następnie nacisnęła zielony guzik. – Tak? – zapytała niewinnie.
- Tak. Wylądowałam już – cisza. – Przepraszam, ale tyle się dzieje – przerwa. – Nie, wujek Johny w ogóle się nie postarzał. – Śmiech. – Co robię? – spojrzała na mnie. – Zwiedzam okolicę. – Skupienie – No, no Bello Black! – zaśmiała się. I właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że Elizabeth rozmawia z Bellą. Z moją Bellą. – Tylko nie szalejcie za bardzo. Tak. Ja też cię kocham i już tęsknie – cisza. – Mamo…. Mam już szesnaście lat! – usłyszałem podniesiony głos w słuchawce. Jej głos. – Nie zgwałcą mnie tutaj! Dobrze, dobrze nie będę nic pić. Imprezować też nie będę – cisza – a na to, to nawet bym nie wpadła! Dobre! Oj mamuś nie przesadzaj już. Kończ. Bo zapłacisz majątek. Tak. Do zobaczenia za miesiąc. Pozdrów Alice i Rosalie. I koniecznie Setha! No. Pa mamuś.

Rozłączyła się. A ja po raz pierwszy od dwóch minut zaczerpnąłem powietrza. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Dojechaliśmy! – Tylor krzyknął, wpatrując się w przednie lusterko. – Wysiadka!
Elizabeth, otworzyła drzwi, z wielkimi oczami i niecierpliwością wymalowaną na twarzy.
A ja? A ja wciąż próbowałem łapać powietrze.

http://www.youtube.com/watch?v=G2o5W--LhhA

*L

To było zbyt surrealistyczne. Limuzyny, sekretarki, wille z basenem przed domem. Jeszcze chwila, a zacznę szukać Chucka Bassa za rogiem. Ludzie, gdzie ja jestem!?
Nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować. Co Mery zrobiłaby w takiej sytuacji?
Udawałaby obojętną. Nie będę udawała obojętnej, bo to może wydać się niegrzeczne. Więc będę opanowana i pewna siebie.

Wysiadłam z samochodu, nie bardzo wiedząc gdzie mam się kierować. Po chwili obok mnie stanął Edward. Tata. Tata Edward. Już sama nie wiem jak się mam zwracać, więc walę do niego na „ty”.

- Gotowa? – zapytał. Był taki opanowany!
- Nie, ale z chęcią poznam dziadziusia – odparłam spokojnym głosem. W rzeczywistości serce mi waliło jak młot.

Weszliśmy do wielkiego białego korytarza. Przywitał nas lokajo-recepcjonista. Nie bardzo wiedziałam jak go nazwać, bo wydawało mi się, że jestem w domu i szpitalu równocześnie. Klinika w domu? Czemu nie.

Nie zwracałam uwagi na krótką rozmowę Edwarda z lokajo-recepcjonistą. I w zasadzie na nic co się wokół mnie działo. Przechodziłam przez kolejne korytarze, a po głowie chodziły mi tylko „testy na ojcostwo”. Za jakieś dziesięć minut, jakiś obcy facet/pielęgniarka/dziadek wciśnie mi igłę do żyły, a później powie „sorry panienko, zaszła pomyłka, nara”.

Minęliśmy jakieś drzwi, co oznaczało, że znaleźliśmy się u celu podróży. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Gabinet lekarski.
- Usiądź i zrelaksuj się. – Edward uścisnął mi ramię. Po raz pierwszy mnie dotknął. A ja poczułam jakby to był dotyk wiatru. Ciepły, przyjemny, ale orzeźwiający. Dziwna energia przepłynęła przez nasze ciała. Jakby dwie magie wyczekujące na siebie nawzajem. Edward najwidoczniej poczuł się dziwnie, bo szybko zabrał rękę.

Do pokoju wszedł wysoki, blond włosy mężczyzna z delikatnymi pasmami siwizny na głowie. „A oto i dziadek.” - Chciałoby się rzec. Porozglądał się dookoła, a kiedy jego wzrok dotarł do mnie, spojrzał ze zdziwieniem na Edwarda, a później z powrotem na mnie.

- Nie bardzo rozumiem? – zapytał syna.
- Tato… - Edward nieco zmieszany, podszedł do mnie bliżej. – Przedstawiam ci Elizabeth. Chciałbym, abyś zrobił nam testy na pokrewieństwo.

Carlisle podszedł do najbliższego krzesła i szybko na nie opadł.

- Nadal nie rozumiem.
- Tato – powiedział stanowczym głosem, patrząc na swojego ojca. – Elizabeth przyjechała z Portsmouth. I najprawdopodobniej jest moją córką, ale chcielibyśmy mieć pewność. Czy możesz zrobić testy?
- Tak, oczywiście – popatrzył na mnie. – Podejdź bliżej dziecko.
Wstałam i podeszłam bliżej. Carlisle chwycił mnie za policzki i spojrzał głęboko w oczy.
Przez chwile bałam się mrugnąć, więc oczy zaczęły mi lekko łzawić. A może to przez emocje związane z całym dzisiejszym dniem?

- Ma oczy twojej matki – spojrzał na Edwarda, a ja szybko mrugnęłam. – Tu nie trzeba testów. Ma oczy Elizabeth. Jest Elizabeth.
- Niemniej jednak chciałbym mieć pewność… - uśmiechnął się do mnie, a ja podeszłam bliżej niego. – O której będą wyniki?
- Daj mi krew, a ja ci dam odpowiedź w 15 minut.

http://www.youtube.com/watch?v=0UXjNeR7omo

Jechaliśmy gdzieś taksówką. Edward trzymając zwitek papieru, rozmawiał przez telefon. Wciąż nic nie wiedziałam. Ta niewiedza mnie zabijała. Ale przecież nie mogłam wydrzeć tej cholernej kartki z jego ręki, więc cierpliwie czekałam, aż skończy rozmawiać z Angelą.

- Tak. Tak. I umów nas do Erica. Koniecznie. Dobrze. Do zobaczenia – rozłączył się.
- I? – zapytałam niepewnie.
- Chciałbym się zapytać, czy zechcesz towarzyszyć mi na dzisiejszej gali? Jakoś miło zakończyć ten dzień?
- Nie powiesz mi?
- A czy tak bardzo ważna jest odpowiedź? – spochmurniał na chwilę. – Tak dobrze nam się przebywa ze sobą – odparł i uśmiechnął się do mnie tym uśmiechem ze zdjęcia, tylko z dodatkiem kurzych łapek przy oczach. – Więc jak?
- Z przyjemnością – odpowiedziałam. – A teraz dokąd jedziemy?
- Do Erica. Wizażysty.
http://www.youtube.com/watch?v=UrDOWatyUSc

*B
- Więcej popcornu! – krzyknęłam w stronę kuchni, w której właśnie krzątała się Rosalie.
- Czekamy na Jaspera. Gdzie on jest! – krzyknęła Alice.
- Pewnie razem z Emmettem. Za ile oni się zjawią?
- Już jesteśmy – krzyknął Emmett, który właśnie trzasnął głównymi drzwiami. – Tęskniłaś Dziubku? – usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Błagam cię! Gustuję w mężczyznach! – krzyknęłam, po czym dałam buziaka przyjacielowi i wstałam, żeby pomóc w kuchni.
- Zaraz się zacznie – Jasper już niecierpliwie wyczekiwał na transmisję Oscarów.

Poczułam się, jakbyśmy znów byli nastolatkami. Tak się zresztą zachowywaliśmy. Tęskniłam za tymi paroma chwilami naszej młodości, ale jeszcze bardziej tęskniłam za moją córeczką. I mimo, że zachowujemy się tak tylko wtedy, kiedy jej nie ma, z chęcią poświęciłabym całą ta moją „młodość”, byleby tylko była przy mnie.

Z kuchni słyszałam pierwsze słowa prowadzącego. Nagroda dla scenarzysty. Nagroda dla reżysera. Załadowałam popcorn do szklanego półmisku i stanęłam w drzwiach, aby nie przerywać reszcie w połowie. Zwłaszcza Jasperowi.
Nagroda dla najlepszego kompozytora. No tak. Edward znów jest nominowany. No i Zimmer. Jestem za Zimmerem.

Jakaś blond gwiazda Disneya otwiera kopertę.
- A nagroda wędruje do….. – podnosi wzrok. Jej usta powoli układają się w słowo „Edward Cullen”
Cała czwórka spogląda na mnie niepewnie.
- W porządku! – zapewniam, a nawet wysilam się na uśmiech. – Przecież to ostatnio normalne. Jest na topie.
Kamera powędrowała w jego stronę. Ucałował jakąś piękną młodą brunetkę, która mogłaby być jego córką…

- Naprawdę nie spodziewałem się – mówił. To takie banalne. – Nie wiem co mam powiedzieć. Dzisiejszy dzień jest pełen wielkich niespodzianek – spojrzał na statuetkę. – Chciałbym podziękować mojej asystentce Angeli. To ona wybrała ten garnitur – śmiech na sali. A więc ta mała kukła to jego asystentka? Przecież to ledwo ze żłobka wyszło! – ale nagrodę chciałbym dedykować mojej córce, Elizabeth.

Kamera powędrowała na brunetkę. Spięte włosy. Zielona suknia, odpowiednio pasująca do koloru oczu, makijaż…(2)
Jej twarz wyrażała zdziwienie, a po policzku płynęła łza. Uśmiechała się do Edwarda, lecz oczy miała pełne nadziei i… spełnienia? W tym momencie stała się szczęśliwą kobietą.
Usłyszałam huk szkła. Czy to pęknięte serce? Spojrzałam w dół. Nie, to tylko miska z popcornem.

Przyjaciele spojrzeli na mnie z przerażeniem. Dziewczyny nie bardzo wiedziały czy spojrzeć mi w oczy, czy lepiej spuścić wzrok.

- Lizzy… - szepnęłam.

1) http://www.vancouverlimo.pro/files/4012/8211/7546/Black-Cadillac-Limousine-Exterior_2.jpg
2) http://i52.tinypic.com/mr5weu.jpg


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 8:54, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
capricorn
Człowiek



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 11:09, 23 Paź 2010 Powrót do góry

Nie powiem akcja bardzo szybko się potoczyła, myślałam, że trochę to potrwa zanim Lizzie z Edwardem się hmm "pokochają" (?)
Tak czy siak bardzo rozdział mi się podobał, teraz można sobie wyobrażać co Bella przeżywa, może nawet odważy się tam pojechać..
Carlisle, wydawało mi się, że będzie zły, że Edward ma córkę a okazało się że nawet nie..

Dziękuję za rozdział i pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin