FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 ŚWIAT ludzi ZAPOMNIENIA Rozdział XXIV [NZ] - 21.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Lexie
Wilkołak



Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...

PostWysłany: Sob 21:26, 03 Lip 2010 Powrót do góry

Ok. Przeczytałam nowy rozdział i mam ochotę porządnie przywalić Edwardowi w tą śliczną buzkę. Ale do rzeczy rozdział długo oczekiwany, niebywale pełen uczuć, jaki i zarazem sprzeczności. Bella wyznała Edwardowi, że go kocha, zdobyła się na odwagę i możliwe, że po raz ostatni wyznała mu swoje uczucia. Edward z początku zaskoczony z czasem zmieszany dał dziewczynie pewnego rodzaju nadzieję, że wszystko się między nimi ułoży. Na koniec obdarł ją nawet i z tego złudzenia zostawiając ją samą. Mimo iż wiemy, że to sprawka Danieli (przebrzydłego, ohydnego demona) to i tak nie ulega wątpliwości, że gdyby Edward naprawdę kochał Bellą to może chociaż w minimalny sposób próbowałby walczyć o dawną miłość i by jej tak nie ranił. Zastanawiający jest sen Belli czyżby to były jej dzieci, czy to konsekwencja nocy spędzonej z wampirem? Doszłam do wniosku, że Edward rzucił się na Bellę, ponieważ ta zabiła Daniell, ten nie mógł znieść śmierci ukochanej i postanowił się zemścić. Wydaje się logiczne ale ile w tym prawdy.? Praktycznie cały czas, kiedy czytałam nowy rozdział zadawałam sobie pytanie, dlaczego Bella siedzi bezczynnie, jest przecież potężną królową, która z pewnością może więcej niż ten paskudny demon. Zamiast tego zachowuje się jak męczennik. Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Życzę weny i Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lexie dnia Sob 21:27, 03 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Starlet Night
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z piekła

PostWysłany: Śro 20:07, 04 Sie 2010 Powrót do góry

To było zaje***te.Nie jestem do końca pewne ale wydaje mi się że wiem o co chodzi z tym snem belli i z tymi dziećmi Very Happy Very Happy Nic nie powiem,okaże się w trakcie(nie chce wkurzyć autorki) Smile
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i sprawdzenia czy moje przepuszczenia z dziećmi i snem są prawdziwe Smile Very Happy Smile Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Catherine Swan
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:17, 21 Sie 2010 Powrót do góry

Rozdział XXIV

<i> Dla was wszystkich, którzy mnie zniszczyli…
Dla was wszystkich, którzy mnie zranili…
Dla was wszystkich, którzy rozerwali moje serce…
Od dziś jestem jak zombie.
Tylko ty sprawiasz, że chciałabym umrzeć i zmartwychwstać, by znów poczuć twoje usta… </i>


Życie jest do dupy…
Choćbyśmy nie wiem jak starali się żyć szczęśliwie, los i tak ma dla nas inne plany. Wstajemy każdego ranka z postanowieniem, że dzisiaj jest ten dzień, mój wielki dzień. A co zastajemy, gdy tylko przekroczymy próg naszego domu? W pobliskiej cukierni przed minutom sprzedano ostatniego pączka, od którego zaczynałeś zazwyczaj swój poranek. Spiesząc się do pracy, na spotkanie lub na uczelnie potykasz się o wystającą płytę w chodniku i lądujesz na ziemi z obtartymi kolanami lub łokciami. Kierowca samochodu, który cię mijał nie zauważył wielkiej kałuży i z dużą prędkością przejechał po niej oblewając ciebie brudną wodą… Albo w poszukiwaniu dzwoniącego telefonu w torebce, nie zauważasz mężczyzny z gorącym, papierowym kubkiem kawy w ręku i cała zawartość ląduje na twojej idealnej, czystej bluzce… To wszystko sprawia, że przeklinasz siebie i to, że w ogóle otworzyłeś oczy. A to przecież tylko początek dnia. A gdzie reszta?
Mój dzień zaczął się płaczem. Szlochem tak bardzo wyczerpującym, że zabrakło mi łez. Ostatni raz gdy tak właśnie płakałam, był dzień, w którym Edward zostawił mnie tam, w lesie. A czym różnią się te właśnie łzy? Czym? Tym, że teraz odszedł i zabrał coś więcej niż moje serce… Zabrał także moje ciało, jedyną rzecz którą mogłam mu zaoferować. I zaoferowałam, nawet się nad tym nie zastanawiając, tylko tak po prostu dałam… A on? Zrobił to co chciał i odszedł. Nawet nie został do czasu, aż otworzyłabym oczy, by powiedzieć mi, że ten… związek i tak nie miałby przyszłości. Tylko… zniknął. Jestem żałosną kobietą. A miałam być silna, miałam… być odporna na ból. Czasem chciałabym być niepoczytalną. Uciec od tylu spraw....
Ale kobieta jest jednak tą słabą płcią w otaczającym nas świecie. Wystarczy by ktoś taki spojrzał na nią inaczej niż wszyscy, powiedział coś niezwykłego a zarazem błahego, coś czego potrzebowała słyszeć każdego dnia… by ktoś ją przytulił tak jak potrafi to zrobić tylko mężczyzna, by mogła poczuć się bezpiecznie w czyichś ramionach, a ona… staje się wtedy bezbronna, słaba, naiwna niczym krucha zwierzyna wobec drapieżnika. Marzenia, nadzieje, pożądanie. Wszystko sprowadza się do posiadania. Nie, nie tylko rzeczy materialnych, ale też odrobiny ciepła i czułości. Czegoś nie realnego w dzisiejszym świecie.
I ten sen… On chciał mnie zabić, chciał zabrać moje życie! On, osoba, która powiedziała, że jestem mu bliska, że jestem ważną dla niego osobą…, że w ogóle bierze mnie pod uwagę w swoim istnieniu. Czuję, że moje życie się wali. Czuję, że ucieka ode mnie szczęście, radość z dni, miłości i istnienia. Nie mam jednak nawet tchnienia chęci by powstrzymać to co nieuniknione. Bo… z każdym dniem jestem słabsza, ale nie fizycznie tylko psychicznie. Słabnie mój rozum, serce i wola istnienia. Słabnie poczucie, ta pewność, że mam jeszcze o co walczyć.
A może to tylko sen… Kolejny koszmar, w który znowu jestem sama, a Edward zasiał w mym sercu nadzieję, a potem znowu odchodzi? Wystarczy tylko, że zamknę oczy, policzę do dziesięciu i…
- Cholera, kto wymyślił te pieprzone… coś! – Odgłos przewróconej lampy i rozbitego szkła, dochodzący z salonu wyrwał mnie z mojego odrętwienia. Czyżby ktoś tam był? Podniosłam się i chwyciłam pierwszą napotkaną koszulkę jaka była koło mnie i narzuciłam ją na siebie. Po drodze wzięłam kij baseballowy, który Jake kazał mi trzymać w sypialni w razie konieczności. Pamiętam, że na początku naszej znajomości trzymał go w swoim pokoju, ale z czasem uznał, że należy go oddać komuś takiemu jak mi, komuś kto nie posiada szponów, ostrych kłów i sierści by się bronić. Podeszłam do otwartych drzwi mojej sypialni i wyjrzałam ostrożnie za nie. Tuż przy oknie stał mężczyzna, sądząc po budowie ciała, z idealnymi, dużymi, białymi jak śnieg skrzydłami…
- O hej… Ja… - Odkładał na miejsce moja lampę. Nawet nie zauważyłam, jak urzeczona jego… widokiem wyszłam z ukrycia i bezwstydnie się na niego gapiłam. Nagle pod wpływem jego wzroku i gęsiej skórki tworzącej się na moim ciele oprzytomniałam…
- Kim jesteś! – warknęłam.
- Ja... Ty mnie widzisz? – Zrobił krok bliżej. – Cholera! – krzyknął.
- A co myślałeś, że nie? Wchodzisz do mojego mieszkania przez… No właśnie przez co tutaj wlazłeś? – Spojrzał za siebie…
- Przez to co wy ludzie nazywacie oknem. Zresztą, powinniście robić je większe, nie sądzisz? Wchodzenie przez nie boli… - Przejechał swoją ręką po jednym ze skrzydeł, wyciągając z jednego sporawy odłamek szkła. Tuż pod jego stopami było go więcej, dużo więcej…
- I dobrze ci tak, wszedłeś nie proszony! – Popatrzył na mnie, prostując się i przybierając maskę obojętności na twarzy, na której przed chwila widziałam zmieszanie.
- Jestem przyjacielem…
- Tak – prychnęłam. – Każdy kto tutaj wchodzi tak mówi, a później rozrywa moje serce na strzępy. Kim, do cholery jesteś?
- Jam jest Gabriel. – Ukłonił się lekko i aby zrobić na mnie jeszcze większe wrażenie rozłożył gwałtownie swoje skrzydła, co spowodowało jeszcze więcej szkód, niż tylko rozbite okno w salonie, przez które wszedł do środka… Przez chwile widziałam nawet iskry z rozbitego telewizora i rozsypaną ziemię z mojej ulubionej palmy, która aktualnie leżała w przeciwnym rogu pokoju niż zazwyczaj.
- Stój! – Uśmiechnął się zmieszany, próbował posprzątać bałagan, który był jego dziełem. - Po prostu stój tam gdzie jesteś! – O dziwo, posłuchał mnie… I co ja do cholery miałam na sobie? Przecież to nie możliwe, żebym ja miała na sobie podkoszulek Edwarda… - Zaraz wracam, a ty nie ruszaj się. – Pobiegłam do pokoju i zrzuciłam z siebie ten przeklęty T-shirt. Muszę mu go oddać, ponieważ nic co należy do niego, nie może być w tym mieszkaniu, nic co przypomina mi moją naiwność. Tylko on, będzie cię w stanie zabić, jeżeli oddasz mu wszystko… - ku***!
- Czy coś się stało? – zapytał anioł. Wybrał sobie moment na odwiedziny, akurat właśnie tę chwilę! – Mogę w czymś pomóc?
- Stój tam gdzie jesteś! – krzyknęłam. Nie może teraz wejść do mojej sypialni, kiedy jestem naga i w ręku trzymam ten zasrany podkoszulek - oznakę wszystkiego co zostało mi odebrane. Pospiesznie wskoczyłam pod prysznic, zmywając całe upokorzenie, wstyd i słabość do Edwarda. Moja nadzieja została starta na pył, wraz z uczuciem miłości, możliwością odczuwania przyjemności i szczęścia.
Gdy byłam mała często zastanawiałam się jak można złamać komuś serce. Przecież jest schowane, nie da się go pochwycić i zrobić czegoś takiego, tłumaczyłam sobie. Ale teraz już wiem jak to jest. Teraz już wiem, że Serce można zmiażdżyć, a Duszę złamać i wszystko za sprawą tych, którzy wcześniej dali nam Szczęście. Bo często ten, kto daje radość, odbiera ją z nadwyżką… Do tej pory myślałam, że gorzej już być nie może, że bardziej rozszarpać tego organu nie można. A jednak myliłam się, można go wyrwać, zostawiając po nim dziurę, której nie można zapełnić już niczym… niczym by mogło na nowo bić. W jednej chwili straciłam wszystko. Z czasem świat pokazuję swoje prawdziwe oblicze.
- Po co tutaj przyszedłeś? Po co się fatygowałeś? – zapytałam, wpadając do salonu z tą… rzeczą miedzianowłosego w poszukiwaniu jakiejś koperty, bym mogła ją później odesłać do ich domu. To wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem… jak na obecną chwilę. Zatrzymałam się w miejscu, gdy przez dłuższą chwile nie uzyskałam odpowiedzi. Stał tam, gdzie go zostawiłam, wyjątkiem było wyłącznie to, że jego ręce zaciśnięte były w pięści, tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie, oraz wpatrywał się w tą… szmatę w moim ręku, a jego nozdrza poruszały się w niebezpiecznych drganiach. – Co? – Nie odpowiedział, nawet się nie poruszył. W jego oczach widziałam narastającą złość i agresję. Czyżby wyczuwał zapach Edwarda? – Gabriel? – Podeszłam o krok bliżej, co spowodowało, że na chwilę się otrząsnął ze swojego stanu.
- Czy ty… Czy… - Zaczął się jąkać, albo nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa z powodu tych wszystkich emocji… Ciekawe.
- Wyduś to z siebie! – rozkazałam.
- Czy ty… - Odchrząknął. – Czy ty spałaś z krwiopijcą?
- Co?
- Czy ty uprawiałaś seks z… z… - Nie mógł się wysłowić, ale w końcu warknął - … pijawką?
- To nie twój zasrany interes! - Gdy chciałam powrócić do moich poszukiwań, poczułam rękę na moim nadgarstku. Chciałam ją wyrwać, ale trzymał bardzo mocno, jednocześnie wpatrując się prosto w moje oczy. – Puść mnie!
- Odpowiedz.
-Puszczaj! – Zaczęłam robić się coraz bardziej wkurzona…
- Odpowiedz!
- Zostaw mnie w spokoju! – Niech on mnie już lepiej puści, bo zaraz stracę kontrolę. A wtedy… Nie wiem do czego będę zdolna, co mogę zrobić jemu.
- ODPOWIEDZ!
- Co mam ci powiedzieć?! Że spałam z nim?! Że robiłam to w tamtym pokoju?! Co chcesz tak naprawdę wiedzieć? Że pieprzyłam się z nim? To chcesz wiedzieć! – Zaczęłam okładać go pięściami po klatce piersiowej, nawet nie zauważyłam jak z moich oczu zaczęły płynąć łzy. – Powiem ci! Zrobiłam to. Rozumiesz? Dotarło to do ciebie. Zrobiłam to, bo to… bo…- Przyciągnął mnie do siebie i tuląc moje ciało wciągane w czarną dziurę rozpaczy, osunął się na ziemię. Z mojego gardła na nowo wydobył się szloch…




<i> W międzyczasie…
…w domu Cullenów. </i>


Ludzie zrobią wszystko by zagłuszyć swoje sumienie, by ich czyny już nigdy nie ujrzały światła dziennego… by przeszłość już nigdy ich nie dogoniła. A co jeżeli tak się nie dzieje? Co jeżeli przeświadczenie, że im się upiekło okazuje się zwykłym kłamstwem, którym karmili się każdej wolnej chwili?
Edward z piskiem opon zaparkował przed domem. Chciał jak najszybciej uciec od niej, od całej tej sytuacji w którą się wplątał. Miał wyrzuty sumienia, ale nie w związku z brązowowłosą kobietą, którą zostawił nagą w łóżku bez jakichkolwiek wyjaśnień, zapewne ze złamanym sercem… ale z powodu kobiety w budynku przed nim. Jego wewnętrzny głosik powtarzał mu jeden wyraz, który zarazem mówił wszystko. Zdradziłeś…

Alice stała ze skrzyżowanym rękami, oplatającymi jej drobne ciało w geście obronnym, jakby to pomogło jej bronić się przed rzeczywistością, przed obrazami, które atakowały jej umysł od pewnego czasu. Stała tak patrząc przez okno, obserwując swojego brata siedzącego nadal w swoim samochodzie przed rezydencją, z głową opartą na kierownicy. Część niej chciała mu pomóc, chciała aby w końcu mógł wybrać dobrze i nie mieć wyrzutów sumienia, ale jej druga część ta bardziej rozsądniejsza, w tym momencie widziała go rozszarpanego na strzępy przez jej własne ręce…
Potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się tych okropnym wizji z własnego umysłu. Nie chciała o tym myśleć, nie w tej chwili. Miała teraz bardziej poważniejsze sprawy na głowie, niż sprawienie bólu swojemu bratu, tak samo silnego, jakiego on sprawił jej najlepszej przyjaciółce… Miała kilka wizji, które bardzo ją zaniepokoiły, w tym te, które wydarzyły się zaledwie kilka godzin temu, na drugim końcu miasta… Jej mąż próbował ją uspokoić od tego czasu, ale na nic zdały się jego sztuczki. Po kilku chwilach obrazy znów pokazywały się w jej głowie, na nowo pobudzając w niej gniew. Nic nie mogła na to poradzić, to był jej dar, z którym każdego dnia uczyła się żyć…
Edward czuł się obserwowany, odczuwał to w każdej komórce swojego ciała, zaczynając od czubków palców a kończąc na końcówkach swoich potarganych włosów. Podniósł głowę i zobaczył Alice stojącą w oknie - miała smutną minę. Czy to przeze mnie? Czy jestem aż takim potworem, który sięgając po własne szczęście, musi ranić tyle osób dookoła?
Nikt mu nie opowiedział. Wiedział, że jego młodsza siostra dokładnie widziała co się wydarzyło i jakie to konsekwencje przyniesie w przyszłości. Ona już zna każdy, pojedynczy szczegół… A on? Wiedział co musiał teraz zrobić… Wyszedł z samochodu i wszedł do domu. Gdy kierował się do swego celu, po drodze usłyszał tylko jedno pytanie…
- Czemu to zrobiłeś?
- Alice, to nie miejsce ani czas, by o tym rozmawiać…. – Kontynuował swoją wspinaczkę po schodach.
- Czemu do niej poszedłeś, skoro wiedziałeś jak bardzo cierpi?
- To nie twoja sprawa…
- Edwardzie, czy nie zdajesz sobie sprawy z tego jak to wpłynęło na nasze dalsze życie… na jej życie? Czy ty w ogóle wiesz, że ona w przeciwieństwie do ciebie ma serce i uczucia? Że ona cię kocha, bo widzi w tobie więcej niż ta… dz***a w twoim pokoju. - Edward na te słowa zmaterializował się tuż obok niej, ciskając gromy własnym spojrzeniem.
- Zamknij się. Jak w ogóle śmiesz się tak o niej wyrażać? Nawet jej nie znasz. Żaden z was nigdy nie chciał tego zrobić, odkąd się z nią spotykam! A po drugie, Bella jest dorosłą kobietą, poradzi sobie z tym wszystkim… Zresztą sama tego chciała.
Dziewczyna tego nie wytrzymała, uderzyła go w twarz, najmocniej jak umiała. Wiedziała, że to go nawet nie zaboli fizycznie, ale psychicznie to już inna historia…
- Czy ty w ogóle słyszysz co ty mówisz? Cholera, Edward! Zabiłeś ją! – Chłopak zamarł.
- Alice, co ty wygadujesz? – powiedział z sarkazmem w głosie. - Była całkowicie żywa kiedy ją zostawiałem śpiącą w jej mieszkaniu… Jej serce biło prawidłowo! – Potrząsnął nią kilka razy, nie widział żadnych obrazów, żadnych myśli płynących od jej osoby. Ta pustka zaczęła go irytować w tym momencie. – Alice! Czy…
- Ty nic nie rozumiesz, prawda? Ty… Egoistyczny draniu! Ty… Nie dotykaj mnie! – Wyrwała się z jego ramion, którymi ją otoczył, chcąc ja uspokoić. – Nigdy więcej nie waż się mnie dotykać, a nawet się odzywać! Ty dla mnie już nie istniejesz! Dla niej tak samo, bo ona… odejdzie.
- Alice…
- Edwardzie zostaw ją… Nie widzisz w jakim jest stanie! – Wtrącił się Jasper, przytulając ją do siebie.
- Ale ona powiedziała, że Bella umrze!
- Nie rozumiesz? Two… Dawna Isabella Swan już nie istnieje… - syknęła do niego czarnowłosa. – Nie żyje! Tylko dla tego, że nie mogłeś utrzymać swoich rąk przy sobie. Edwardzie przecież ty ją kochasz, dlaczego tak ją skrzywdziłeś?
- Nie kocham jej! – krzyknął, dla podkreślenia swojej pozycji w tej sprawie.
- Kochasz ją Edwardzie, sam przed sobą nie chcesz się do tego przyznać, ale taka jest prawda.
- Nie kocham jej… – syknął, lekko pochylając się w jej stronę. – Jedyną kobietą, którą darze uczuciem jest Danielle. Nic i nikt tego nie zmieni, a teraz pozwól, że zrobię to na co czekałem już zbyt długo… - Odwróciła się i nie zaważając na znajdujących się w pomieszczeniu wampirów, ruszył w kierunku schodów i zatrzymał się tuż przed drzwiami swojej sypialni, wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Jego wybranka leżała na łóżku oparta o zagłówek i czytała jeden z tych kolorowych pisemek dla kobiet… Podszedł do niej spokojnym krokiem, uklęknął i wyjął pudełeczko…
- Danielle czy zostaniesz moją żoną?
Wszyscy znajdujący się aktualnie w salonie wstrzymali oddech, gdy członek ich rodziny wypowiedział te słowa. Nikt oprócz Alice nie spodziewał się, że to kiedykolwiek nastąpi, że poprosi o rękę kogoś innego niż Belle…
- Edwardzie Anthony Cullen pożałujesz swoich czynów, w chwili kiedy stracisz tą, którą kochasz naprawdę… - wyszeptała żona Jaspera, wtulając się głębiej w jego ramiona…





<i> W tym samym czasie…
…u bram Volterry. </i>


- Myślisz, że twój plan wypali? – zapytał Matthew, przeciskając się przez tłum znajdujący się na głównym rynku miasta.
- Nie tylko wypali, ale i przyniesie zaskakująco dużo pozytywnych skutków…
- Na przykład? – Znów zadał pytanie, gdy wychodząc zza zasłony czerwonych płaszczów, u podnóża schodów do zamku spotkał się ze swoim mistrzem.
- Nie uważasz, że zadajesz zbyt dużo pytań?
- Wiesz, że jeżeli ona przedwcześnie dowie się prawdy to nigdy nam nie pomoże?
- Zapewne…
- I to, że może nas znienawidzić? A może nawet zabić?
- Możliwe… - Zaczęli kierować się w stronę drzwi wejściowych do pałacu królewskiej rodziny. – Za bardzo się przejmujesz. Widzisz tylko czarny scenariusz… ja zaś dalsze perspektywy. – Weszli do środka, podążając wzdłuż licznych korytarzy, mijając po drodze Giannę, jedną z niewielu członków rasy ludzkiej, znajdujących się w ich zamku i znających prawdę o ich istnieniu. – Nigdy ich nie zrozumiem, jak mogą trzymać ludzi tak blisko siebie i nawet ich nie skosztować… Z wieku na wiek, Aro robi się coraz bardziej sentymentalny…
Ruszyli dalej, by po chwili ich drogę zastąpiła trójka zakapturzonych osobników.
- Stać!
- Witajcie! – zawołał radośnie Joshua. – Alecu! Feliksie! – Ukłonił się teatralnie. – Jane!
- Kim jesteście! I co tutaj robicie! – wykrzyknęła, opuszczając kaptur swojego płaszcza. Mężczyźni nie przestawali poruszać się w ich stronę, nie bali się ani ich, ani ich mocy…
- Przyszliśmy odwiedzić naszego starego znajomego. Przepuście nas i wracajcie do swoich obowiązków, a nikomu nic się nie stanie...
Straż Volturii nigdy się nie wycofywała, w swoich umysłach mieli zakodowane aby strzec swego Pana mimo wszystko. Tak też było i tym razem. Nieustraszona i najniebezpieczniejsza z głównych ochroniarzy królewskiego rodzeństwa, próbowała bronić wejścia do jej domu przed dwójką przybyszów. Wystąpiła przed swoich towarzyszy i przywołała w swych myślach najstraszliwszy ból, który skierowała w stronę przybyszów. Postąpiła jednak nieroztropnie i lekkomyślnie. Nie wiedziała bowiem, kim tak naprawdę są Oni… Poczuła jak fala cierpienia zwalnia z każdą minutą, by po chwili zawrócić i uderzyć z podwójną mocą w twórcę… Runęła na ziemię, czując jak każdy kawałeczek jej nieśmiertelnego ciała płonie, kurczy się i rozciąga, jakby tysiące wampirów gryzło każdą martwą komórkę w jej ciele. Ból był tak silny, że nie mogła powstrzymać krzyku. Pozostali przerażeni odsunęli się jak najdalej, gdy przybysze przechodzili obok nich.
Joshua i Matthew nie mieli już więcej „problemów” w drodze do głównej sali. Otwierając drzwi, zastali tam większość wampirów z rodu Volturii. Właśnie trwał posiłek. Aro wraz ze swoimi braćmi oderwali się od jednej ze swych ofiar. Kobieta, gdyby nie to co ją spotkało, zapewne skończyłaby studia, znalazła pracę i założyła rodzinę z mężczyzną, którego by kochała…
Joshua pokiwał z dezaprobatą, w jednej chwili znalazł się przy środkowym pseudo tronie i rozsiadł się wygodnie na nim… Usłyszał głośne warknięcia sprzeciwy, niektórzy nawet próbowali dostać się do nich, by zetrzeć ich na pył, by rozerwać ich na strzępy… Tymczasem ich przywódca wyprostował się i ręką nakazał milczenie, po czym ukląkł wraz z braćmi na kolana…
- Wszystko gotowe, by ruszyć w drogę, mój Panie…


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Gum Yan De
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zamośc/Rzeszów

PostWysłany: Sob 21:26, 21 Sie 2010 Powrót do góry

tego to sie nie spodziewałam... Gabriel u Belli? Aro klękający przed Joshuą? coraz bardziej mnie wciąga to opowiadanie...
czekam na kolejną częśc z utęsknieniem Wink
pozdrawiam ^^ i buziole ;***
GUm Yan De
=^.^=


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady M.
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 8:30, 22 Sie 2010 Powrót do góry

Rozdział jak zwykle kapitalny!
Ależ Ty jesteś tajemnicza;) Gabriel w mieszkaniu Belli? To dziwne zachowanie Ara? Kurcze... musisz nam to wszystko wyjaśnićWink
Gdy jakiś czas temu nie dodawałaś rozdziałów, postanowiłam przeczytać to wspaniale FF od początku;D Teraz w opowiadaniu brakuje mi tych rzeczy, które działy się z Bellą. Np. z tą dziwną piosenką w jej umyśle. A przede wszystkim te niebieskie oczy, które się kiedyś już objawiły.(Przecież ona ogłuszyła wampira!)
Nasza główna bohaterka jest królową. Dlaczego nie użyje swoich mocy przeciwko Danielle?
A propos rozdziału:
Czy Alice nie mogłaby wyjaśnić bardziej szczegółowo sprawy na temat umarcia Belli?
Swan powinna być bardziej dociekliwa (moim zdaniem). Wchodzi do jej mieszkania Gabriel, a ona tylko pyta się co on tu robi i kim jest...
Zawszę znajdę w Twoim opowiadaniu taki fragment, który każe mi czekać z utęsknieniem na rozwiązanie;D
jest to jedno z moich ulubionych ff'ów. Będę do niego wracać z miłą chęcią;*
WENY I CZASU;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~Cjana~
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 18:26, 12 Wrz 2010 Powrót do góry

Rozdział cudowny..:)) Nie spodziewalam się że Edzio zachowa sie jak swinia i zostawi Belle sama po takiej nocy... i w dodatku oswiadczy sie Danielle... a ta czesc z Volturi?? cudna")) Czekam na natepna z uteskieniem i mam nadzieje ze sie pojawi:))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rosie Hale-McCarty-Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z Forks takiej małej dziury w stanie waszyngton

PostWysłany: Nie 20:51, 19 Wrz 2010 Powrót do góry

wow
odcinek boski
nie lubie dwarda
cham sie z niego zrobil
what???
aro kleka przed joshuą???
niezle
do bels przybyl gabriel
ale narozrabial u niej w domu
ciekawa jestem co dalej
czekam na nexta
dodaj w koncu:D:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin