FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Graviora manent [NZ] 09.05 R4 ZAWIESZONE Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Rosie Hale-McCarty-Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z Forks takiej małej dziury w stanie waszyngton

PostWysłany: Czw 19:37, 29 Kwi 2010 Powrót do góry

twoje opko jest świetne
podoba mi się fabuła
jest intrygująca :D:D:D
poza tym świetnie piszesz
czekam zn nieceirpliwością na nexta :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Nie 21:46, 09 Maj 2010 Powrót do góry

No teraz to pojechałam po bandzie, wiem i przepraszam. Może to poniekąd wina pojedynków, w których brałam udział, a które mnie kompletnie zdekoncentrowały. W najbliższym czasie nie mam zamiaru nic przyjmować ani rzucać, prócz TPP, ale mam nadzieję, że to nie zaburzy rytmu, który chcę stworzyć. Mam nowy sposób na mobilizację, choć przyznam, że Wasze komentarze są najlepszym.
Choć nie powinnam, to obiecuję, że od teraz rozdziały będą pojawiały się dość regularnie. Chyba przez te dwa miesiące coś się we mnie przełamało i będzie lepiej Wink
Jeszcze raz przepraszam, że tak długo to trwało.
Tekst niebetowany - nie jestem w stanie czekać, aż ktoś to poprawi, już i tak długo zwlekałam.


ROZDZIAŁ CZWARTY

- Wyruszamy jutro rano - szeptał Emmett - nie jesteśmy już tutaj bezpieczni. Nie zaznamy spokoju. Nigdy.

Mężczyzna fanatycznie wrzucał kolejno napotykane rzeczy do torby i coraz bardziej uświadamiał sobie sprawę z ich niekorzystnego położenia. Brutalna prawda, wdzierając się do umysłu mężczyzny, sprawiła, że wpadł w niewytłumaczalny trans. Patrzył nieobecnym wzrokiem w ciemną szparę między drewnianymi panelami, zauważając jedynie przepaść między jednym a drugim brzegiem. Wiedział, że mogłoby to symbolizować sytuację, w której obecnie się znajdował, bezpowrotne oddzielenie się od zwykłego świata, zwykłego życia... Jego twarz przedstawiała tysiące emocji, które niebezpiecznie kumulowały się w jednym ciele. W tamtej chwili obce mu było szczęście zaprzepaszczone własną głupotą. Jak mogłem wierzyć, że uratuję świat? Przecież nie potrafię nawet porządnie naprawić kranu. Utwierdzał się w przekonaniu, że nie sprosta powierzonemu zadaniu, lecz jednocześnie musiał próbować i walczyć. Podobno nadzieja zawsze umiera ostatnia i obiecał sobie, że tak będzie w jego przypadku. Zdawało mu się, że dębowa powłoka hipnotyzuje swoim kolorem, dając upragnione ukojenie wśród rozpaczy. Nagle ni stąd ni z owąd odwrócił się, ujął talerz stojący na drewnianym stołku i rzucił nim, rozbijając na tysiące kawałeczków. Jeszcze poprzedniego dnia tak błahe sprawy miałyby całkowicie inny oddźwięk, ale teraz wszystko kojarzyło mu się z przeznaczeniem. Jeszcze poprzedniego dnia przykląkłby i zaczął zbierać większe kawałki porcelany, zostawiając narzeczonej drobniejsze do zmiecenia. Teraz jednak zastanawiał się nad podobieństwem jego losu do tych wyszczerbanych drobinek szkła. Jego dotychczas spokojne i monotonne życie skończyło się wraz z przeczytaniem listu, tak jak zwykły talerz przemienił się w drobne okruchy.

Tajemniczy sygnet coraz bardziej dawał się Emmettowi we znaki, zmniejszając powolnie swoją średnicę. Mężczyzna wiedział, że Rosalie i Miriell coś mówiły, ale nie potrafił skupić się na kolejno artykułowanych głoskach. Przeszedł na drugą stronę pokoju, nie zważając na ostre odłamki pod stopami, i przysiadł na brzegu twardego łóżka. Pierścień przestał się zaciskać, ale zaczął emanować ciepło. Fala gorąca uderzała kolejno palce, dłoń i rękę, aż rozbiegła się po całym ciele. Nagle sygnet rozbłysnął się wściekle zielonym blaskiem, który drażnił wrażliwe, ludzkie oczy. Ból wezbrał na sile, gdy poświata została zastąpiona ogniem. Mężczyzna przyglądał się, jak jego dłoń ogarniały płomienie. Zatrzymały się, nie wychodząc za nadgarstek. Palony żywcem...

+++

Ogień jest żywiołem,
siłą, mocą pradawną.

Ogień jest aniołem,
aż dzwony grać zaczną.

Ogień jest twym życiem
oraz wyzwoleniem.

Ogień jest ukryciem
i ludzkim wspomnieniem.


+++

Emmett wydał z siebie donośny, przeciągły krzyk. Nagle przestał czuć cokolwiek, jego mózg nie odbierał żadnych bodźców. Zniknęły dwie kobiety, pokój, ból, a pojawiła się jedynie głębia ciemności. Obłędnym wzrokiem lustrował nicość oświetloną przez blask płonącej ręki. Nagle ogień zgasnął, a zielona poświata wyryła na sygnecie literę A. Średnica pierścienia powiększyła się, dając ulgę skurczonym naczyniom krwionośnym.

- Jutro - wyszeptał, odzyskując przytomność.

Poczuł, że z jego dłoni cieknie woda, a na podłodze zauważył bezkształtną kałużę. Rosalie trzymała w ręku pustą szklankę, a na jej twarzy malowało się przerażenie. Nigdy nie widział narzeczonej w takiej sytuacji i tylko utwierdził się w przekonaniu, że jest zbyt delikatna, żeby z nim podróżować. Choć nie wyobrażał sobie, że miałby opuścić ją na długi czas, nie widzieć, nie rozmawiać... Rosalie była piękna, a on musiał to przyznać. Przez tę chwilę przyglądał się, jak księżyc blado odbijał się w zapiętej na koszulce broszce w kształcie róży. Długie blond włosy okalały twarz ukochanej, smagając delikatnie jej smukłą szyję. Zapragnął dotknąć jej zarumienione policzki i musnąć wiśniowe wargi, lecz zdawał sobie sprawę z tego, że nie są sami. Miriell nadal wpatrywała się w syna, ściskając w pięści skrawek brązowej bluzki i zaciskając zęby.

- Już dobrze... Jutro wyruszamy.

Miriell wyszła bez słowa, a Emmett został sam na sam z ukochaną.

- Myślisz, że to przeżyje? - zapytała szeptem.
- Mam taką nadzieję.

***

Dziewczynę wypchnięto na środek dużego pomieszczenia o wysokim, strzelistym dachu. Próbowała stawiać opór, odpychając się od podłogi, lecz dwóch potężnych mężczyzn skutecznie uspokajało jej zapędy. Czuła ucisk na ramieniu, w głowie kłębiło się od myśli. Co chcieli z nią zrobić? To było jedno z czołowych pytań, na które chciała znać odpowiedź, a jednocześnie bała się tej wiedzy.

- Jane, nie bój się - zaczął mężczyzna siedzący za długim stołem.

Przeraźliwie blady człowiek wstał i zaczął powolnie iść w jej kierunku, a każdy jego krok wywoływał nieprzyjemne echo. Długa, czarna szata sunęła po śliskiej podłodze, delikatnie zahaczając o białe płytki. W powietrzu nie unosił się żaden pyłek, jakby przed chwilą zatrudniono do czyszczenia kilka sprzątaczek, ale nawet to by nie zrobiło tak dobrego efektu. Postać nieustannie zbliżała się do przestraszonej dziewczyny, lecz ta chwila oczekiwania nie trwała zbyt długo, gdyż mężczyzna ustał nieco dalej, na podwyższeniu, i ręką przywołał Jane. Ubezwłasnowolniona dziewczyna musiała spełnić rozkaz wampira, ciągle czując na plecach dłonie osiłków. Dotarło do niej, że lepiej będzie, jeśli nie będzie stawiała oporu.

- Pokłoń mi się - powiedział miedzianowłosy, mrużąc zaciekle oczy.
- Czego chcecie?
- Zrób to! - jego ton bynajmniej nie był oznajmujący.

Jane nieznacznie schyliła głowę, zapewniając się w duchu, że to nic nie znaczy i nie będzie powodu, aby nazywała się zdrajczynią. Została zmuszona, pokłoniła się nie z własnej woli. Wina miała swoje wytłumaczenie. Usłyszała dziwne, niezrozumiałe słowa wypowiadane najwyraźniej przez brunetkę siedzącą za stołem, choć nie była tego taka pewna. Podniosła głowę i zobaczyła przed sobą człowieka o twarzy anioła. Zbeształa się za wstręt, który jeszcze przed chwilą czuła i za niechęć, jaką żywiła. Jej ciało machinalnie opuścił strach, pozostawiając tylko pewność siebie. Edward zauważył pożądany czerwony błysk w oczach Jane i uśmiechnął się z satysfakcją, gdyż przeprowadzony właśnie zabieg nie zawsze się udawał, a już na pewno nigdy nie zadziałał tak szybko. W samym zachowaniu dziewczyny można było zauważyć zmianę - przestała się opierać straży i opuścił ją ten charakterystyczny grymas. Wiśniowe usta zamieniły się w płaską, cienką linię, uniosła głowę i szepnęła:

- Tak, panie?
- Mamy dla ciebie wyjątkowe zadanie. - Edward podszedł do niej i złożył na czole pocałunek. - Jesteś nam potrzebna.


***

- Mamo, wiem, że sobie poradzisz. - Emmett przytulił wątłe ciało Miriell. - Pilnuj się, a wszystko będzie dobrze.
- Nie, synku, to ty się pilnuj.

Ustała na palcach, a mężczyzna również dostosował swoją wysokość, gdy pocałowała jego czoło. Miała wrażenie, że więcej go nie zobaczy, ale nie chciała tego okazywać. Jego przerażenie było już wystarczające. Emmett czuł się podle wedle potrzeby zostawienia matki, ale nadzieja, że cienie zostawią ich dom, kiedy ten wyjedzie, nie umarła. Absurdalnym byłoby zabranie jej ze sobą. Przykro mu to przyznawać, lecz w podróży do Northon musieli się szybko poruszać, a stara kobieta opóźniałaby drogę.

Kiedy słońce nieśmiało wyłaniało się zza horyzontu, Emmett przyniósł dwie torby, w które spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, i postawił je przy drzwiach. Dotąd nie myślał o właściwym rozstaniu z matką, ostatnim słowie i spojrzeniu. Zdawał sobie sprawę, że niezależnie od tego, co się stanie, zapamięta Miriell taką, jaka była w tej chwili. W pamięci na zawsze pozostaną jej krótko obcięte, platynowe włosy i zielone, niesłychanie głębokie oczy. Dotyk delikatnej dłoni na jego policzku i muśnięcie warg na rozpalonym czole. Wiele jej zawdzięczał, a teraz zamierzał tak po prostu odejść. Dla jej dobra, dla dobra ich wszystkich - przynajmniej to sobie wmawiał.

Rosalie spojrzała na ukochanego i pojęła wagę jego decyzji, której realizacja będzie wymagała dużo determinacji i pewności. Wyznaczony czas stał się niemal namacalny, gdy przez okno wpadły pierwsze promyki i oświetliły jej dłoń na jego ramieniu. Podeszła do szyby i spojrzała na świat, w którym cienie znikały jeden po drugim, aby wrócić później o zachodzie. Kiedyś znikną na zawsze, pomyślała, jednocześnie wykrzywiając usta w bladym uśmiechu. Oparła się dłońmi o parapet i krzyknęła:

- Już czas!

Emmett spojrzał na narzeczoną, która przyniosła przykrą nowinę. Długie blond włosy opadały na subtelne ramiona, które przykrywał zielony sweterek - jedyna pozostałość po jej matce. Przyjrzał się znajomym krągłościom z żalem, że nigdy już nie będzie cieszył się z tak błahych rzeczy. Podszedł do Rose i objął ją, szeptając do ucha wyznania miłości.

- Ruszamy? - zapytała w końcu, przerywając tę mistyczną chwilę. - Musimy zdążyć przed zachodem...

Emmett przyznał jej rację i po chwili Miriell próbowała już opanować łzy, nie chciała jeszcze bardziej przygnębiać syna. Nie lubiła rozstań, jak pewnie każdy, ale to było dla niej wyjątkowo bolesne. Kiedy z okna widziała oddalające się dwie sylwetki, szepnęła pełna przejęcia, jakby przekonując samą siebie, że wszystko będzie dobrze:

- Do zobaczenia, synku.

Odwróciła się i przeszła do sypialni. Zdjęła z nóg kapcie i położyła się na zasłanym łóżku Emmetta. Zwinęła się w kłębek i zasnęła.

***

W odciętej od słońca komnacie Bella przeglądała pradawne księgi, słowo po słowie szukała sposobu, aby uniemożliwić Obrońcy działanie jeszcze w nadchodzącym dniu - pomimo bariery. Zdawała sobie sprawę, jak cenny będzie dla jego poczynań ten dzień. Poirytowana zamknęła księgę z trzaskiem i odetchnęła głośno. Obrzuciła spojrzeniem komnatę. Zgniła podłoga wręcz przerażała swoim opłakanym stanem, szpary w niektórych miejscach miały grubość centymetra. Niska biblioteczka stała przy północnym oknie, niby mało pojemna, ale mieściły się w niej wszystkie potrzebne pozycje. Jasnobrązowa farba na ścianach niemal w całości przykryta była bordowymi zasłonami z falbaniastymi zakończeniami. Bella nie przepadała swoją komnatą, której mroczność uprzykrzała pobyt we własnym zakątku. Nie miała nawet pojęcia, kto przykrył materiałem jej ulubioną barwę. Skarciła się w duchu za pragnienie zerwania zasłon, gdyż doskonale pamiętała słowa brata, który to zawsze powtarzał, że nie powinni ingerować w istnienie Archeliosu, a tym bardziej samych komnat. Po objęciu tronów nic nie zmieniali, nie przebudowywali - pierwotność była najlepszą odsłoną tego miejsca. Czarodziejka nie miała pojęcia, dlaczego, ale czuła wzmożoną chęć odsłonięcia materiału. Przecież nic się nie stanie, jeśli za chwilę przywrócę zasłonę na miejsce, pomyślała i od razu zaczęła wprowadzać swój plan w życie. Stąpała delikatnie po twardej podłodze, unosząc lekko szatę, aby nie przeszkadzała w wędrówce. Kiedy doszła do celu, przejechała dłonią po bordowym aksamicie, aż po chropowaty brzeg. Zaczęła unosić delikatnie materiał i napawać się widokiem jasnego brązu. Ręka była już niemal całkowicie uniesiona, gdy jej oczom ukazała się w niewielkich ilościach czerwona barwa, która najwyraźniej składała się w litery. Tajemnicza transkrypcja ciągnęła się dalej w górę, poza zasięg niskiej kobiety. Zaintrygowana Bella wyciągnęła ręce wzdłuż tułowia i szeptając magiczne słowa, stopniowo unosiła je ku górze. Czarodziejka zaczęła lewitować coraz wyżej. Kiedy osiągnęła upragnione położenie, podniosła dłoń i odchyliła zasłonę. Widziała kolejno pojawiające się litery, lecz ujrzawszy cały wyraz, niespodziewanie spadła z wysokości ponad dwóch metrów. Nie podnosząc się z podłogi, spojrzała na ścianę, która wywołała w jej myślach niemałe zamieszanie. Wstała i szarpnęła zasłonę, która jednak nie chciała się zerwać. Bella ponownie wyszeptała słowa zaklęcia i materiał niemal „odskoczył” z trzaskiem. Jej oddech stał się nierównomierny, a dłonie zaczęły drżeć. Wypowiedziawszy zaklęcie lewitacji, dotknęła opuszkiem palców dziwnego barwnika. Widoczne były zacieki, jakby ktoś pryskał cieczą po ścianach. Bella zdrapała kawałek farby, po czym przystawiła do nosa. Pod tym względem nie mogła się mylić - krew - to nią wymalowano na ścianie bluźnierstwa. Czarodziejka przemieściła się trochę w lewo i magicznym słowem zerwała kolejną zasłonę, która również skrywała za sobą zakazane teksty. Bella opadła na podłogę i ruszyła do drzwi, musiała znaleźć Jacoba.

- Bracie - powiedziała, otwierając bez ostrzeżenia drzwi do komnaty we wschodnim skrzydle. - Musimy porozmawiać.
- Co ważnego się stało, że bezcześcisz mój cenny czas?

Bella podeszła do ściany, na której wisiały ciężkie zasłony i wypowiedziała zaklęcie sprawiające, że materiał opadł. Ku wielkiemu zdziwieniu, jej oczom ukazała się tylko brązowa farba – nic więcej, nic podejrzanego. W mgnieniu oka wszystko zrozumiała - bluźnierstwa znajdowały się tylko w jej komnacie. Spojrzała na brata, który otworzył szeroko ze zdziwienia oczy i zaczął wzburzonym głosem:

- Czy nie mówiłem, żebyś dała spokój przerabianiu komnat? Archelios rządzi się swoimi pra...
- Chodź za mną.

Jacob poszedł, mając nadzieję, że nie zobaczy tego, o czym myślał, a o czym nie mogło dowiedzieć się jego rodzeństwo. Były sprawy, które nie powinny nigdy wyjść na jaw, nie powinny opuścić jego głowy. Z pełną wiedzą Bella by sobie nie poradziła - jak na czarodziejkę, była bardzo delikatna, może nawet zbyt delikatna. Jego siostra weszła już do swojej komnaty i stanęła, wpatrując się w ścianę.

- Ale przecież... tu było...
- Nie mam czasu na twoje głupie żarty - powiedział Jacob oskarżającym tonem i wyszedł na korytarz.

Odetchnął z ulgą.

Bella jeszcze długo wpatrywała się z nieskalanie brązową ścianę, utwierdzając się w przekonaniu, że ujrzane słowa nie były snem - a tam działo się coś dziwnego. Nagle jej ciałem wstrząsnął dreszcz przerażenia, a przed oczami pojawiła się wizja. Gdy doszła już do siebie, czym prędzej wstała i poszła do Jacoba.

- Co się znowu stało?! - krzyknął poirytowany ciemnowładca.
- On ucieka - szepnęła w odpowiedzi.

+++

Śmierć czeka każdego,
kto przyłączy się
do ludów tego rodu.

Śmierć, śmierć wszystkim!

Nieuchronna
cicha
śmierć!
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Sob 21:15, 15 Maj 2010 Powrót do góry

Nawołuję do komentowania. Ludzie, komentujcie! Wiecie, jak się czuje pisarz, który nie dostaje przez tak długi czas żadnej opinii na temat swojego dzieła?
Z góry uprzedzam, że mój komentarz będzie dziś krótki i nieskładny, gdyż jestem rozchwiana emocjonalnie. A to wszystko przez ciebie, tak!

Dawno nie czytałam Graviory, więc trochę trudno mi było się odnaleźć w wydarzeniach, ale podołałam. W tym rozdziale nie działo się wiele, żadnych odwiedzin potwora czy coś w tym stylu Laughing No ale pierścień zaczyna dawać się we znaki. Ciekawi mnie jego działanie, bo dzisiaj póki co pokazał nam "tylko" kilka swoich... um... funkcji. Podoba mi się wprowadzenie Jane - zazwyczaj jest pewna siebie, a tu jest ubezwłasnowolniona. No i zakładam, że jej postać też wprowadziłaś nie bez powodu. Przechodzimy do Belli. Napisy na ścianie też tajemniczo wyglądają. I to, że pojawiają się i znikają... Jacob... zastanowiło mnie to zdanie:
Cytat:
Jacob poszedł, mając nadzieję, że nie zobaczy tego, o czym myślał, a o czym nie mogło dowiedzieć się jego rodzeństwo.

No ale ze względu na późną porę nie przychodzą mi do głowy żadne sensowne hipotezy. No i końcówka zastanawiająca. (Swoją drogą, nie wiedzieć czemu rozbawiło mnie wyobrażenie Belli latającej do Jacoba co pięć minut w jakiejś sprawie. Laughing )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:02, 26 Maj 2010 Powrót do góry

Cytat:
Pierścień przestał się zaciskać, ale zaczął emanować ciepło.
ciepłem emanować ;P

Cytat:
Zdjęła z nóg kapcie i położyła się na zasłanym łóżku Emmetta.
lepiej stóp ;P

Cytat:
Bella nie przepadała swoją komnatą, której mroczność uprzykrzała pobyt we własnym zakątku.
za swoją...

hm, za bardzo patetycznie na samym początku... no dobra - są w niebezpieczeństwie, ale to facet - niech mi nie dramatyzuje tak, bo się pogryziemy z Emmettem :)

hm, pomysł z napisem na ścianie - jestem za :) generalnie podobają mi się twoje pomysły dotyczące tego opowiadania Wink tylko, zeby nie było znowu tak wzniośle ;P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
` Coco chanel .
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33

PostWysłany: Sob 19:28, 05 Cze 2010 Powrót do góry

Freszolku... Ups, aż boję się tu pokazywać. Już tak dawno obiecałam Ci komentarz, że aż wstyd mi jest, że zjawiam się dopiero teraz. Z podkulonym ogonkiem i wielką nadzieją na wybaczenie postanowiłam wreszcie zostawić Ci komentarz.

Cały ff można by określić jednym słowem: Tajemniczość. Bo, prawdą jest, że każde zdanie jest nią przesiąknięte. Całkowicie zaskakujesz, a czytelnik nie wie, co może się wydarzyć dalej - to zdecydowanie jest na plus.

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się Twój styl. Piszesz trzecioosobówką (chwała Ci za to), tworzysz piękne plastycznie zdania, powodując, że chcemy jeszcze i jeszcze. Masz bardzo bogate słownictwo, wszystkie słowa są na swoim miejscu, odpowiednie i jakby stworzone dla Twojego opowiadania.

Zaczynając od prologu, spowodował on, że po moich plecach przebiegły ciarki. A to zdanie:
Cytat:
- Jak mogę? Po prostu musisz zginąć, to twoje przeznaczenie… Braciszku.

Dopełniło tylko całości.

Głównym bohaterem jest Emmett, trzy tysiące i dwustuletnim wampirem, który dopiero co się dowiedział, że jego rodzice w rzeczywistości nimi nie są. I ten list z pierścieniem... Nie wiem, naprawdę nie wiem, czego się spodziewać.

Bardzo się cieszę, że Rose również odgrywa ważną rolę. Jest moją ulubioną postacią sagową. U Ciebie jest bystrą i modrą kobietą, która potrafi zachować trzeźwość umysłu w każdej sytuacji - przynajmniej ja to tak odebrałam.

Następnie mamy Bellę. Władczą czarownicę, która dokłądnie wie czego chce. Tym zaskoczyłaś mnie całkowicie. Nie przypominam sobie, bym czytała ff, w którym jest ona czarownicą. ;D

Mam nadzieję, że wybaczysz mi, iż dopiero dzisiaj piszę komentarz, który, nawiasem mówiąc, nawet konstruktywny nie jest... Ale ważne, że wiesz, iż czytam i mi się podoba. Wink

Do następnego,

Coco


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 1:13, 06 Cze 2010 Powrót do góry

Freszu,
Przeczytałam dopiero dwa pierwsze rozdziały (jutro pewnie ze zrozumieniem, którego o tej porze mi już brak postaram się przeczytać resztę), ale już się cieszę, że trafiłam na ten Twój ff. To coś zupełnie innego, historia, zupełnie autorska, tylko imiona głównych bohaterów są mi nieco znajome.
W każdym razie pierwsze dwa rozdziały świetnie mi się czytało. Absolutnie jestem zaintrygowana i padam do Twych stóp nad potencjałem Twojej wyobraźni.
Opowiadanie dopiero się rozkręca, a już widać, że będzie napisane z niespotykaną charyzmą i mnóstwem zwrotów akcji.
Podoba mi się, że na głównego bohatera obrałaś sobie Emmetta. To świetny gość, którego Meyer potraktowała po macoszemu, niczym wyrodna matka mniej zdolne dziecko. A to dziecko u Ciebie rozkwita i staje się fajnym, ciekawym facetem ze skomplikowanym nieco życiorysem.
Uwielbiam wszelka magię i różne fantastyczne stworzenia, także cztery potężne klany, wraz ze swoimi władcami już zyskały moja sympatię. Oczywiście ciemnowładca Jacob (z racji mojej osobistej sympatii do tego bohatera) zainteresował mnie najbardziej, aczkolwiek zaskoczyłaś mnie zupełnie kreacją Belli jako czarownicy, w dodatku z lekka wyuzdanej i nieco nieposłusznej. Łow! To było coś.
Padam już ze zmęczenia, ale skusiłam się na ten komentarz… bo opowiadanie naprawdę mi się spodobało przez swoją oryginalność i całkowite zaskoczenie w opisie głównych bohaterów.
Pozdrawiam, BB.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Sob 19:07, 03 Lip 2010 Powrót do góry

Przychodzę tutaj z ciężkim sercem i pewną informacją.
Z powodu problemów rodzinnych zawieszam Graviorę. Miałam nadzieję, że sytuacja jakoś się ustosunkuje, lecz najwyraźniej się przeliczyłam :( Teoretycznie wieczory będę miała wolne, ale z zszarganymi nerwami trudno wykrzesać z siebie chociaż krztę weny. Mam nadzieję, że i tak uda mi się powoli pisać i w niedalekiej przyszłości powrócę z nowym rozdziałem.
Wiem, że zawieszanie po czwartym rozdziale jest po prostu niepoważne, ale nie widzę innego wyjścia.
Na pewno wrócę do pisania, a tymczasem przepraszam.
Pozdrawiam, Fresh-zszargane nerwy.
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin