FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nieśmiertelni [NZ] (28.01.2010) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:01, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Witajcie, zamieszczam tutaj moje nowe opowiadanie. Pomysł nawiedził mnie dość dawno, ale zrealizowanie go potrzebowało większej ilości czasu.
Większość postaci to ludzie, aczkolwiek nie wszystkie. Zwykle pisałam opowiadania w formie pierwszoosobowej, dlatego liczę na wasze szczere opinie i wytknięcie wszystkich błędów.
Pierwszy rozdział jest bardzo krótki, ale następne będą dłuższe. Wszystko będzie się działo w ciągu kilku miesięcy. Nie przewiduję scen +18, ale mogą pojawić się przekleństwa, więc z góry uprzedzam.

Rozdział 1.

Betowała: Lys.

Na moment oderwała wzrok od jezdni, by zmienić stację w radiu, gdy nagle coś niewyraźnego, ale sylwetką przypominającego człowieka, przebiegło przez drogę. Krzyknęła i szybko docisnęła stopą hamulec. Na mokrym asfalcie samochód obrócił się, piszcząc oponami. Następnie podskoczył, aż w końcu uderzył w pień drzewa. Kobieta trzęsła się, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Krople deszczu z mocą odbijały się od przedniej szyby. „O Boże” - pomyślała. Jeszcze nigdy nie spowodowała wypadku; nie brała nawet w żadnym udziału. Na dworze nie było bardzo ciemno, a światła samochodowe doskonale oświetlały drogę. To niemożliwe, aby przegapiła cokolwiek, a szczególnie człowieka biegnącego w poprzek drogi! Drżącą ręką odpięła pas, dotknęła klamki i otworzyła drzwiczki. Wyszła z pojazdu, ledwo stojąc na nogach. Karoseria samochodu była wgnieciona od zderzenia z drzewem. Teraz, gdy umilkł odgłos silnika, droga i otaczający ją las wydawały się dziwnie ciche i spokojne. Żadnych odgłosów zwierząt ani tym bardziej ludzi. Kobieta zadrżała i rozejrzała się wokół. Na drodze nie leżał człowiek; nie było na niej śladu obecności nikogo, poza samochodem. Żadnej części garderoby, żadnego przedmiotu, który mógłby pomóc jej odgadnąć kim, lub czym była istota przebiegająca przez jezdnię. Jeszcze raz przyjrzała się szosie, zamknęła wóz i ruszyła z powrotem przez błoto, usiłując nie pobrudzić swoich butów. Deszcz jeszcze nie zatarł do końca śladów opon, więc widać było dokładnie, w którym miejscu samochód wpadł w poślizg. Przykucnęła, by przyjrzeć się im lepiej. Nic nie wskazywało na to, że w kogoś uderzyła. Wstała i podeszła do pojazdu: nie było żadnych poważnych uszkodzeń, a przedni zderzak pozostał nienaruszony. „Może coś mi się przewidziało?” – pomyślała. Miała nadzieję, że nie otarła się o nikogo bokiem i nie odrzuciła w ten sposób w krzaki. Dużo słyszała o ofiarach piratów drogowych leżących na poboczu i umierających chociażby z zimna. Rozejrzała się jeszcze raz i zawołała:
- Halo? – jej głos brzmiał niepewnie, lecz niósł się po lesie. Poczekała chwilę, a nie uzyskawszy odpowiedzi zawołała jeszcze parę razy. Jedyną rzeczą, którą słyszała był deszcz. Serce powoli zwalniało tłuc w piersi, jednak zdenerwowanie pozostało. „Musiała to być sarna, prawda? Albo, jakieś inne zwierzę.” – pomyślała. A jednak niepokojące w tym wszystkim było to, że kobieta z całą pewnością widziała biegnące nogi i wymachujące ręce. Zdrowy rozsądek mówił jej, że musiało to być zwierzę, ale przed oczami miała dziecko w czarnym płaszczu przeciwdeszczowym. Powoli wróciła do samochodu. Tylne światła były rozbite; na zbutwiałych liściach leżały rozrzucone odłamki czerwonego plastiku. Przyszło jej na myśl, że mogło być gorzej. Mogła zderzyć się z drzewem czołowo i zranić się poważnie, nawet zabić.
Wsiadła do wozu i uruchomiła silnik. Miała nadzieję, że uda jej się dojechać nim do Port Angeles, albo chociażby do Forks - tam tez przecież musiał być jakiś mechanik. Już miała włączyć przednie wycieraczki, gdy coś dostrzegła przez srebrzystą mgiełkę kropel, pokrywającą szybę. Białawy błysk w lesie. Chciała przyjrzeć się ponownie, ale zjawisko znikło. Otworzyła drzwiczki i wychyliła się do połowy, by lepiej widzieć. I znowu leciutki ruch, ledwie widoczna szarobiała plama. Sięgnęła do tylnego siedzenia po płaszcz przeciwdeszczowy. Bez wątpienia był tam ktoś w głębi lasu; ktoś albo coś. Jeśli to zwierzę, nie będzie w stanie nic już zrobić, tylko o tym zameldować. Ale jeśli to dziecko, albo osoba dorosła… Chciała, do jasnej cholery, dowiedzieć się, co ono zamierza, biegając samotnie po lesie. Wysiadła i zatrzasnęła drzwiczki. Pod stopami miała warstwę mokrych liści, więc co drugi krok ześlizgiwała się w bok. Gdy już dotarła do bardziej płaskiego terenu, jej pantofle pociemniały od wilgoci. Zatrzymała się na moment, by odzyskać oddech.
- Świetnie - mruknęła pod nosem. Mogła sobie w tej chwili siedzieć w suchym i ciepłym samochodzie w drodze do domu, a zamiast tego włóczyła się po lesie, szukając dziecka, które prawdopodobnie nie było nawet człowiekiem, tylko zbłąkaną sarną. Przed nią teren nadal opadał w dół, teraz już w stronę ciemnego i zarośniętego jaru, pełnego jeżyn i ociekających wilgocią paproci. Usłyszała, że gdzieś płynie woda, strumyk. Ale tego mokrego popołudnia pod ciężko zwisającym szarym niebem szmer potoczku zamiast być wesoły, brzmiał głucho i przygnębiająco. Powinna zawrócić. Nawet, jeśli szarobiała postać jest dzieckiem, z całą pewnością go nie zabiła.
- Halo! - zawołała po raz ostatni. - Jest tam kto?
Znów ujrzała szarawobiałą postać, ledwie na sekundę, daleko w dole wąwozu, między drzewami.
- Hej! - zawołała. - Hej, ty! – Zaczęła się przedzierać w tamta stronę, cały czas krzycząc. Grunt pod jej stopami nagle zaczął opadać. Poślizgnęła się ze trzy razy, aż została zmuszony do pochwycenia paproci, by uchronić się od upadku. We wnętrzu dłoni rozcięła sobie skórę do krwi. Ześlizgnęła się w dół po naniesionych przez potok mokrych kamieniach, chwyciła za paprocie, by odzyskać równowagę, a potem padła ciężko na plecy. Z wysiłkiem stanęła na nogach. Spodnie miała z tyłu przemoczone i oblepione błotem. Jej nowe pantofle nadawały się tylko do wyrzucenia na śmieci. „No to koniec. Nie mam już sił, wracam do domu” – pomyślała. Rozpoczęła wspinaczkę po zboczu wąwozu, ale właśnie kątem oka dostrzegła na lewo od siebie szarobiałą postać. Nie poruszała się, nie biegła, po prostu stała z pochyloną głową wśród chwiejących się paproci. Zatrzymała się i patrzyła na nią, szczękając z zimna zębami. Tym razem nie miała ochoty wołać; zaczęła przedzierać się w tamtym kierunku. Pragnęła pomóc temu dziecku, jeśli w ogóle nim było. Kobieta pomyślała, ze to dziwne, że dziecko nie zaczęło znowu uciekać, lecz cieszyła się z tego. Już prawie dotarła do postaci, która nadal się nie poruszyła. Zdecydowanie było to dziecko, a nie zwierzę. I nagle, jak gdyby nigdy nic, zniknęło, a ją otaczała już tylko cisza i chlupot deszczu. Nie było tam niczego, a już tym bardziej żadnego dziecka. Żadnych zwodniczych przebłysków widoku szarobiałego płaszcza przeciwdeszczowego. Wciągnęła powietrze, otarła czoło wierzchem dłoni i zaczęła przygotowywać się do długiej i męczącej drogi do swego auta.
_____________________________________________
Jeśli macie jakieś pytania, to z chęcią na nie odpowiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seanice dnia Czw 21:02, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Sob 10:40, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Zaintrygowałas mnie,a to zdarza się stosunkowo rzadko, więc Ci gratuluję. Chłe, chłe. (:
Podoba mi się, tzn. fajny początek, taki inny, co prawda nie wiadomo, jak to wszystko potoczy się dalej, ale teraz jest naprawdę dobrze. Nie zmarnuj tego. :P Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wyjaśnisz powód jej wyjazdu gdzieś, dokąd zmierza, wiek, czym się zajmuje. :) Tekst jest wystarczająco poprawny, więc się nie czepiam.
Czekam na ciąg dlaszy, oby kolejny rozdziały pojawiały się szybciej niż w niektórych opowiadaniach. :D
Pozdrawiam, weny.
Wyjątkowa'


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Sob 23:40, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Kurczę, no mnie równierz bardzo zaciekawiłaś.
Qurde, w sumie to jestem zachwycona.
Ładnie, gładko napisane, lekko mi sie czytało :)
Ale kim do jasnej anielki była ta postać ? ale chwila..
dziecko ??
najpierw może i miałam jakieś przypuszczenia, ale teraz ?
Nic, zero, kompletnia pustka...
No i w sumie to nie wiem nic xD
Może jakiś którki opis albo jakieś wiesz wprowadzenie, w sumie to nawet nie wiem czy kobieta o której mowa jest w pierwszym rozdziale to Bella. chyba że czegoś nie doczytałam..
No okey, ogólenie podoba mi się, mam nadzieję nie długo ujrzeć kolejny przebłysk geniusza xD Będe zaglądać
Pozdrawiam serdecznie, Ave vena


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Sob 23:41, 21 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Madziorsko
Człowiek



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 1:29, 22 Lis 2009 Powrót do góry

Surprised
Jestem bardzo miło zaskoczona. Dawno tak szybko nie przeczytałam pierwszego rozdziału. Ostatnio bardzo lubię opowiadania z "dreszczykiem", więc chętnie sobie twoje poczytam. Mam nadzieję, że następne odcinki również będą tak trzymać w napięciu.
Nie będę się niczego czepiać jeśli chodzi o stylistykę, ponieważ czytało mi się to lekko i przyjemnie, a w takich sytuacjach strona techniczna za bardzo mnie nie interesuje. Jak mogłabym coś tylko doradzić, to moim zdaniem powinnaś trochę podzielić opowiadanie na krótsze akapity.
W takim razie mogę ci życzyć tylko powodzenia w dalszym pisaniu. Ja na pewno jeszcze tu zajrzę.
Pozdrowienia i weny,'
Madziorsko :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 12:33, 25 Lis 2009 Powrót do góry

tia... ja mam pytania, ale nauczona doświadczeniem ich nie zadam, bardzo ciekawy wstęp... naprawdę czułam to błoto pod stopami...twój opis był bardzo plastyczny Smile

tytuł podpowiada mi, że będzie interesująco i zaskakująco - jak i w Liczy się zemsta...

teraz koniec reklam twojego opowiadania... Smile

nic tak na prawdę nie wiemy po tym rozdziale... prócz tego, że buty trzeba będzie wyrzucić, ale nasza intuicja każe na m iść dalej w domysły... wyobraźnia pobudzona wcześniej nie chce dać spokoju...

nie podając żadnych informacji dałaś genialny popis talentu pisarskiego, który cenię bardzo wysoko (chyba stworzę ranking autorów i tłumaczy na potrzeby własne...)

do następnego - mam nadzieje, że przesyconego informacjami - rozdziału...

pozdrawia
S.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 17:44, 26 Lis 2009 Powrót do góry

Ejj. maasakra. w pewnym momencie zaczęłam się bać xP

Ogólnie - zaintrygowałas mnie. najlepsza rzecz jaką zrobiłaś to dokładne opisanie wszystkiego. w wielu opowiadaniach właśnie tego brakuje.

ale jak dla mnie, jesli przesadzisz z opisami, zanudzisz ludzi, a w szczególności mnie. nie to, żeby było to coś złego - ja poprostu wolę dialogi i jasno postawione sytuacje.

Lecz nie twierdzę, że trochę tajemnic by się mi w końcu przydało.

pozdrawiam i życzę weny;)
angel


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
love_jasper
Wilkołak



Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:32, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Hmm, krótki fragment, ale zdecydowanie intrygujący. Wspaniale się czyta, a twój las, błoto, pochmurną pogodę i strumyczek po prostu widziałam, słyszałam, czułam. opisy masz świetne jednym słowem.

Na dobrą sprawe nie wydarzyło się nic przerażającego, ale myślałam, że to dziecko rzuci się na dziewczyne, gdy ta się zraniła. Kurczątko w tym tekście jest coś niesamowitego. Nie mówisz o niczym wprost, można się po domyślać - lubie takie zabawy:)

Mam nadzieje, że zrozumiałaś cokolwiek z mojego bełkotu^^, i liczę, że kolejny rozdział będzie na równie wysokim poziomie i pojawi się szybciuteńko, no:)

Wszelkich wenów liczę i pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:51, 12 Gru 2009 Powrót do góry

Dziękuję wam za te wszystkie opinie, cieszę się, ze was zaciekawiłam.
Bardzo was przepraszam, że musieliście czekać aż tyle. Szczególnie, że rozdział jest dość krótki. Następny pojawi się za tydzień. :)

Betowały : Lys i Wyjątkowa


Rozdział 2

Kobieta nerwowo przechadzała się po gabinecie, przeczesując dłonią włosy. Usilnie starała się pozostać opanowaną i poważną; w końcu była w pracy. Mało tego, była założycielką tej potężnej firmy i nic nie powinno jej rozpraszać. Usiadła w masywnym, skórzanym fotelu, stojącym za biurkiem i obróciła się przodem do przeszklonej ściany. Widok za oknem przedstawiał ulicę pełną spieszących się ludzi, pędzących na spotkania biznesmenów; to było typowe dla Seattle. Jednak, jak to zwykle bywa, zawsze znalazł się ktoś różniący się od reszty. Tym razem to starszy mężczyzna o bujnych brązowych włosach. Był spokojny, niczym nie przypominał otaczającego go ze wszystkich stron tłumu. "Jest smutny" – pomyślała kobieta. Drzwi do pokoju uchyliły się, zmuszając ją tym samym do odwrócenia się.
- Przepraszam, przeszkadzam? – zapytała drobna, lecz piękna kobieta, stojąc w progu.
- Nie Esme, wejdź – nakazała szefowa, wskazując na wygodny fotel, stojący po drugiej stronie biurka. Pracownica weszła do środka, ściskając w dłoni jakąś kopertę.
- Dotarły już do nas zdjęcia tego budynku od pana Charlesa – powiedziała, kładąc plik fotografii na blacie. – Nie spodziewałam się, że będzie to tak duża inwestycja.
- Wiesz, że nie mamy prawa kłócić się z klientem. Skoro podoba mu się ten opuszczony budynek, to jego sprawa. – Kobieta siedząca za biurkiem otworzyła kopertę. - Możesz wywiesić tą listę w holu? Jest to spis osób potrzebnych mi przy realizacji projektu.
- Dobrze - powiedziała Esme, zabierając papier z biurka i przeglądając wypisane nazwiska. Znalazła tam również swoje. – A kiedy zaczynamy realizację?
- Jak najszybciej! Nie możemy stracić pana Charlesa; dla firmy dużo znaczy znajomość z nim. - Pracownica w zamyśleniu skinęła głową i wyszła z gabinetu, zostawiając szefową samą. Ta, zamiast przeglądać zdjęcia, podniosła z blatu fotografię małego chłopca, oprawioną w złotą ramkę. Nagle zadzwonił telefon, a ona czym prędzej podniosła słuchawkę. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, usłyszała głos:
- Witam, moja droga. Pamiętasz mnie jeszcze? – powiedział mężczyzna po drugiej stronie.
- Tak, oczywiście, że tak. Nie mogłabym ciebie zapomnieć – odparła kobieta cichym i słabym głosem. Dawno nie widziała nikogo z liceum, a przecież miała wtedy sporą ilość przyjaciół... także chłopaka. Starała się o nim zapomnieć, lecz słysząc znów jego głos, wieloletnie próby poszły na marne.
- To wspaniale. Charles wspomniał mi ostatnio o tym budynku, którym masz się zająć – Zaczął rozmówca, starając się trafnie dobrać słowa. Dobrze wiedział jak szybko wpadała w złość i wolał jej nie prowokować.
- Tak? I dzwonisz tylko po to, by mi o tym powiedzieć? – Odłożyła ramkę z fotografią na biurko, unosząc nieświadomie lewą brew.
- Ależ oczywiście, że nie. Dzwonię po to by przywitać się z moją nową współpracownicą. Zostałem zaangażowany w ten projekt – powiedział uprzejmym i radosnym tonem. – Musze kończyć, mam nadzieję, że jutro się zobaczymy.
Kobieta westchnęła, odkładając telefon. Dlaczego ja? – myślała. Wstała, narzucając na siebie biały płaszcz. Chwyciła torebkę i wyszła, zamykając pomieszczenie. Przeszła długim korytarzem, żegnając się z pracownikami. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Charlesem. Nie wierzyła, że mężczyzna zrobił jej coś takiego, dokładnie znając jej nastawienie. Wkroczyła w tłum ludzi, których wcześniej podziwiała z okna budynku. Wewnątrz była kłębkiem nerwów, dodatkowo naznaczonym bólem. Rozejrzała się, starając namierzyć najbliższą taksówkę. Znalazłszy wolny pojazd wsiadła do niego, podając kierowcy adres jednego z największych banków w mieście. Taksówkarz bez słowa ruszył, a kobieta zaczęła wpatrywać się niewidzącymi oczami w szklaną powierzchnię okna, w rzeczywistości znajdując się w świecie swoich myśli. Przed oczami, jak na złość, widziała twarz biało-szarego dziecka z lasu, pustą, bez wyrazu, jakby martwą. Nadal nie mogła uwierzyć w to, ze spowodowała wypadek. To było dla niej dziwne i nowe doświadczenie, pozostające niezrozumiałym. Taksówka właśnie mijała budynki, znajdujące się na Madison St., aż w końcu zatrzymała się przed jednym z wieżowców. Młoda projektantka wnętrz wręczyła kierowcy dwa banknoty i wyszła, wdeptując jednocześnie w kałużę. Mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego i zatrzasnęła drzwiczki. Do banku dostała się zaskakująco szybko. Wszyscy pracownicy już ją tam rozpoznawali, więc bez problemu dotarła do Charlesa.
- Mój drogi, myślałam, że wpadnę wcześniej, ale korki są okropne.
- Domyślam się. Sam jechałem tutaj przez pół godziny. A teraz powiedz mi, na czym polega twój problem.
- Chodzi mi o mojego byłego, dzwonił dzisiaj do mnie. Charles, co to ma znaczyć, że będę z nim pracowała?
- To znaczy, że go zatrudniłem. Jest dobrym i zachwalanym projektantem ogrodów i budynków. Ty byś zajęła się wnętrzem, a on całą resztą.
- No tak, ale w Seattle jest cała masa innych i równie dobrych projektantów – powiedziała, wiedząc już, że jest na straconej pozycji.
- Ustaliłem to już i nie będę zmieniał decyzji. Wyjeżdżacie jutro, więc spakuj wszystkie potrzebne rzeczy – powiedział Charles z uśmiechem.
Przez całą drogę do domu przepowiadała sobie w myśli dobrą stronę tej sytuacji, ale pomimo tego była ciągle wściekła. Jak on mógł mi zrobić coś takiego, myślała. Teraz, gdy stała przed dużą walizką leżącą na łóżku, nadal nie mogła się uspokoić. Zaczęła maszerować sześć kroków w jedną stronę, sześć z powrotem. Pół roku temu rzuciła palenie, bez ostrzeżenia. Z westchnieniem podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej ciepłe ubrania. Ułożyła je starannie w walizce, uważając, by niczego nie pognieść. Niespodziewanie zadzwonił telefon, w pierwszej chwili pomyślała, że to jej były, jednak odgoniła od siebie tę idiotyczną myśl. Podniosła telefon i przyłożyła go do ucha.
- Tak, słucham? - powiedziała, starając się brzmieć na pewną siebie. Nie padła żadna odpowiedź, wiec spróbowała po raz kolejny.
- Halo? – Ciągle cisza. To już pomału zaczynało ją denerwować, więc odłożyła telefon. Głupie żarty, dodała w myślach. A może to Jennie? – zapytała samą siebie.
Kobieta, o której pomyślała, była dwudziestoletnią, szczupłą szatynką, bardzo ładną, urodą przypominała jedną z laleczek typu Barbie, z pełnymi wargami i kilkoma parami sztucznych rzęs. Ubierała się zwykle w bluzeczki z bardzo głębokim dekoltem, do których nie wkładała stanika, i krótką spódniczkę. To przede wszystkim ona zniszczyła związek swojej szefowej z pewnym architektem. Jennie zaraz po tym złożyła wymówienie, by pracować u owego mężczyzny.
Walizka była już zapakowana, telefon nie rozdzwonił się więcej ani razu, a kobieta po odbyciu długiej kąpieli, położyła się do łóżka. Jednak nawet podczas snu nie mogła przestać się niepokoić. Dręczyły ją koszmary o dziecku w szaro-białym płaszczu, lesie, byłym narzeczonym, a nawet o tajemniczym budynku, w którym miała spędzić następne tygodnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 20:05, 12 Gru 2009 Powrót do góry

krótko i dalej tajemniczo...
ubóstwiam cię za to Smile
nie wiemy w sumie nic... a jednak to już wiele... pojawiła się Esme, a poza tym żadnych imion... sprawdzałam dwa razy Smile

ciekawi mnie bardzo, co to za kobieta... co to za 'halucynacja' na drodze... i właściwie o co chodzi? drugi rozdział a ja nie mam naprawdę zielonego pojęcia, która z moich wizji się sprawdzi... znowu mam ten słodki dreszczyk, a cudowna adrenalinka krąży w moim organizmie...

Seanice - dzięki także za imiesłowy ( *kirke myśli, drapiąc się po głowie* chyba nazywały się uprzednimi, w odróżnieniu od tych współczesnych) - za to obniżano mi oceny z języka polskiego w gimnazjum Smile

pozdrawiam serdecznie
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 11:57, 14 Gru 2009 Powrót do góry

Przeczytałam pierwszy rozdział - myślę sobie , fajnie się zapowiada , ciekawie , tajemniczo , nic jeszcze nie wiadomo . Przeczytałam drugi i wiem jeszcze mniej niż w pierwszym . Wprowadzać atmosferę dziewczyno to ty potrafisz ! Bardzo mi się podoba , nie wiadomo o co chodzi i o to chodzi !
Zaintrygowałaś mnie i napewno tu wrócę !
Tymczasem pozdrawiam i weny życzę Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 17:54, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Hmmm... Nadal tajemniczo;) a miałam nadzieję, że parę spraw się wyjaśni. A tu... NIC xd. niezła atmosfera - taka pełna grozy, huhu ;P
No nic, czekam dalej.
pozdrawiam;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TheColdOne
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:42, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Hm..xD Ej to będzie coś o wampirach ? xDDD
Bo ten chłopiec mnie zaintrygował xD i myślałam że to wampirek był xD
Ale teraz juz nie wiem xD bo II rozdzial sprawił , ze nic nie wiem xDD
Ale swieeetne.;d pisz dalej artystko.:DD
pozdrawiam.:***:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Pon 14:07, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Miałam skomentować ten rozdział już wieeeki temu, no ale niestety problemy osobiste, brak czasu i zmęczenie spowodowały opóźnienie, więc teraz coś napiszę. (:

Po pierwszym rozdziale spodziewałam się czegoś innego, a tutaj taka miła i przyjemna niespodzianka. Lubię, kiedy nie wiem, co będzie dalej, a u Ciebie Seanice, nie mam pojęcia co się wydarzy. ;e
Podoba mi się atmosfera Nieśmiertelnych, jest tajemniczo, twoja opowieść ma w sobie to 'coś'.
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny, dłuższy już rozdział.
życzę wielkiej weny, chęci i czasu,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:29, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Te dwa rozdziały nie dają czytającemu dużo informacji.
Do tej pory jeszcze nie wiem kim jest główna bohaterka oprócz tego, że jest szefem dużej firmy. Pojawiły się imiona ale nie za wiele.

Ciekawi mnie kim jest ta postać w lesie mam nadzieję,że to wampir. Najpierw myślałam, że to jakiś wampir bez koszulki, naprawdę. :-D
Może jestem dziwna, ale taka jestem.

Całe opowiadanie jest wielką tajemnicą i to mnie zachęca do czytania następnych rozdziałów, które -mam nadzieję- ze szybko się pojawią.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:59, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Strasznie was przepraszam, że to tak długo trwało. Beta także ma swoje życie, dlatego musieliście czekać tyle czasu. Bez zbędnych ceregieli wstawiam kolejny rozdział.

Betowała : Lys
Rozdział 3.


Padał gęsty deszcz, gdy dotarli do pochyłej drogi. Charles miał rację mówiąc, że nie dalibyśmy rady tutaj dojeżdżać; to takie pustkowie, łatwo to przegapić – pomyślała kobieta siedząca na siedzeniu pasażera.
- Spokojna okolica, prawda? Pomimo iż jest siódma rano, miasto wygląda, jakby spało – zauważył Charles, zerkając na swoją towarzyszkę.
- Wygląda raczej tak, jakby w ogóle nie istniało. Nie dziwne, że nikt jeszcze nie zechciał kupić tego budynku. A tak w ogóle to kiedy on został wybudowany? – zapytała, sprawiając wrażenie zainteresowanej.
- Mój wspólnik mówił, że na przełomie wieków. Dotychczasowy właściciel będzie czekał na nas przy budynku, więc z pewnością dowiemy się wtedy więcej. – Charles znów skupił się na drodze, uważnie wypatrując zjazdu. Zjazd natomiast okazał się ponurą i bardzo wąską drogą, prowadzącą w sam środek lasu. Projektantka wnętrz musiała ugryźć się w język, by nie wyrzucić z siebie jakiejś zgryźliwej uwagi. Skupiła się na sprawdzaniu czy drugi samochód, pełen jej najlepszych pracowników, na pewno jedzie tuż za nimi. Zaczęli powoli jechać wijącą się między drzewami drogą. Pod koronami robiło się od czasu do czasu tak ciemno, że samochód Charlesa automatycznie włączał światła. Trudno było uwierzyć, że jest dopiero siódma rano. Wystające gałęzie szorowały o boki obydwu aut. Droga zdawała się ciągnąć i ciągnąć przez kilkaset metrów. A potem ukazał się budynek jeszcze większy i bardziej imponujący, niż można by się spodziewać, i w jakiś niewytłumaczony sposób cierpki, jakby miał za złe, że ktokolwiek przyjechał, by go zobaczyć. Charles uważał, że jest fantastyczny, ale kobieta wyprostowana siedziała obok niego z szeroko otwartymi oczami, jakby ten widok zupełnie jej się nie podobał. Wreszcie droga zrobiła się nieco szersza i mogli już dojrzeć czarną, żelazną bramę. Była otwarta, a tuż za nią stał wysoki mężczyzna. Mokre blond włosy przykleiły mu się do twarzy. Kryło się w nim coś tajemniczego, a także niebezpiecznego. Był niczym postać z jakiegoś horroru, która samotnie stała w deszczu, czekając na swoje ofiary. Charles zatrzymał auto na podjeździe i wyszedł z wozu, zatrzaskując drzwiczki. Kobieta, z ponurą miną, zrobiła to samo. Przelotnie spojrzała na drugi samochód, z którego właśnie wysiadała grupka osób o różnym wieku i płci.
- Jakby trochę tu ponuro, co? - zauważyła Alice.
- Nie dbano o tę drogę od niepamiętnych czasów - odparł tajemniczy mężczyzna, doprowadzając młodą dziewczynę do strachu. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z jego obecności. Poczuła na sobie karcące spojrzenie szefowej, jednak nie przejęła się nim zbytnio. - Gdyby tylko te drzewa przyciąć, a trawę skosić... – wtrącił głosem pełnym pasji Charles. Nikt nie zwrócił na niego zbytniej uwagi, więc nie odezwał się więcej w tej sprawie.
- Witam pana, panie Hale. To jest właśnie panna jedna z na… – nie dokończył zdania, gdyż mężczyzna uciszył go gestem dłoni i niekulturalnie przerwał.
- Wiem kim oni są. Możemy już wejść do domu? – zapytał oschłym i zimnym tonem. Spowodował tym samym, że lekki dreszczyk przeszedł przez ciało kobiety, stojącej tuż obok niego.
- Dobrze, oczywiście – zgodził się ochoczo Charles. Blondyn wspiął się po schodach do drzwi i głośno zaczął przebierać w pęku kluczy.
- To cudowny budynek. Teraz już takich nie budują.
- Więc od jak dawna stoi pusty? – spytała Esme, uświadamiając wszystkim swoją obecność. Mężczyzna znalazł właściwy klucz i, ignorując zadane mu pytanie, przekręcił go w drzwiach, otwierając je. Nie zaskrzypiały ani nie zatrzęsły się. Obracały się na zawiasach tak bezdźwięcznie, jakby były nowe. Gdy weszli do środka Alice obejrzała ślepe twarze na płaskorzeźbach i półszeptem powiedziała:
- Wyglądają jak te maski… Wiecie, gdy ktoś umarł i robi się jakby odlew z jego twarzy.
- Maski pośmiertne – powiedział Charles.
- O, właśnie, maski pośmiertne. Skóra cierpnie, no nie? Mam na myśli: a co, jeśli one takie są? Cały budynek pokryty twarzami naprawdę kiedyś żyjących osób?
Weszli do ogromnego, odbijającego echem każdy dźwięk, holu, gdzie stały posągi koloru kości słoniowej. Jedynym słyszalnym odgłosem w kompletnie cichym budynku było szuranie ich obuwia po podłodze.
- No, przytulnie to tu nie jest – zauważyła młoda kobieta, która w tej chwili pragnęła jedynie wrócić do ciepłego pokoju, rozpakować tą głupią walizkę i raz na zawsze zapomnieć o byłym narzeczonym, który miał się zjawić lada chwila.
- Pani Chadner, sądząc z tego, co powiedział mi pan Charles przez telefon, ma pani zamiar przebudować ten dom na coś w rodzaju biura? Ośrodka wypoczynkowego? - zapytał mężczyzna, rozglądając się w koło.
- Zgadza się – odparła kobieta. Po śmierci ojca i rozstaniu z narzeczonym zmieniła nazwisko. Chciała w ten sposób zostawić za sobą swoje dawne oblicze, rozpoczynając nową ścieżkę życia. Teraz stała nieruchomo i nasłuchiwała. Co ja chcę usłyszeć? - zapytała samą siebie. – Szepty? Krzyki? Czy może ciche błagania?
- W takim wypadku ta posiadłość otwiera wszelkie potrzebne możliwości - oświadczył Hale. - Bardzo bogate pomieszczenia recepcyjne, doprawdy imponujące. Macie je państwo przed oczami, prawda? Światła, ludzie.
- Ja widzę tylko kurz i śmieci – wtrąciła Alice. Dotychczasowy właściciel budynku mruknął coś pod nosem, co brzmiało jak „ Ci nowocześni projektanci, grupa umiejąca posługiwać się ołówkami i projektami, zero wyobraźni.”
Charles rozejrzał się i odchrząknął. Kobieta nie zwróciła jednak na niego uwagi. Zamiast tego podeszła do rzeźby umieszczonej u stóp wschodnich schodów. Wysoka postać okryta fałdzistą szatą, z zamkniętymi oczami. Czego byłaś świadkiem? - pomyślała. - Co tutaj się takiego zdarzyło, że musiałaś na zawsze zamknąć oczy?
- Proszę się nie krępować. Ja tylko sprawdzę piwnicę. Zobaczę, w jakim stanie są tam urządzenia gospodarcze. – Przerwał jej rozmyślenia stanowczy głos. – Potem zostawiam to wszystko pod waszą opieką. – Zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć już go nie było. Kobieta wzruszyła ramionami i weszła po schodach na górę. Zajrzała do długich wyłożonych linoleum korytarzy, prowadzących od podestu do krańców gmachu na wschód i na zachód. Korytarze były ciemne, ale poczuła, że dziwnie ją kuszą, jakby wabią. Nigdy dotychczas nie nęciły jej ciemności. Zwykle uważała je za przerażające. Zbliżyła się do korytarza wschodniego i długo do niego zaglądała. A potem powiedziała pytająco:
- Halo?
Żadnej odpowiedzi. Ale także żadnego echa. Zawołała „Halo!” po raz drugi, nie wiedząc czemu spodziewając się, że ktoś jej odpowie. Brak odzewu w jakiś sposób ją rozczarował.
Właśnie odwracała się, by podążyć na dół do holu, gdy kątem oka dostrzegła małą, szarobiałą figurkę, uciekającą od niej w sam koniec korytarza. Odwróciła się wstrząśnięta, a serce biło tak głośno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Postać znikła. Ale to musiało być dziecko, musiało. Mały chłopiec w kapturze i szeleszczącej pelerynie przeciwdeszczowej. Ostrożnie zaczął posuwać się korytarzem, ciągnąc końcami palców po ścianach i drzwiach po obu stronach. Szarawobiała figurka zniknęła z pola widzenia, ale był w pełni przekonany, że jeszcze jest tutaj - czeka na niego gdzieś w ciemnościach i nie ma się czego bać.
- Chłopczyku? - zawołała. - Chłopcze?!
Przechodziła obok szeregu okien. Każde z nich ochraniała stalowa siatka. Wreszcie dotarła do końca korytarza i znalazł się na podeście. Kolejne schody wznosiły się na lewo od niego, słabo oświetlone przesłoniętym siatką oknem. Przed nią znajdowały się dwuskrzydłowe drzwi. Spróbowała je otworzyć, ale oczywiście były zamknięte na klucz. Chłopiec musiał pobiec schodami w górę. Szybko rzuciła okiem w głąb korytarza, a potem postanowiła podążyć za nim. Nie mógł zbyt się oddalić, a przecież mogła potrzebować jej pomocy. Kobieta w głębi duszy wiedziała, że źle robi, jednak pokusa była zbyt silna. Wręcz nie mogła wrócić na dół. Dotarł do następnego podestu. Tu także nie było nawet śladu dziecka. Szła korytarzem, słysząc tylko przeraźliwa cisze i stukot swoich własnych obcasów. Korytarz okazał się być ślepym; żadnych drzwi, to stawało się wręcz niemożliwe. Po co komuś piętro, skoro nie ma na nim ani jednego pokoju – pytała sam siebie. Nagle poczuła za sobą czyjąś obecność, strach sparaliżował ją tak bardzo, że aż bała się odwrócić. Jednak gdy obca, niezidentyfikowana postać położyła dłoń na jej ramieniu, natychmiast się obróciła. Najpierw nie widziała nic poza ironicznym uśmieszkiem, ale gdy już się otrząsnęła zrozumiała, że przed nią stoi pan Hale. Właściwie to był w jej wieku, jednak ciągle nie znała jego imienia. Świadomość tego trochę ją martwiła.
- Co pani tutaj robi? Myślałem, że jest pani z resztą, na dole?
- To samo pytanie mogłabym zadać panu, a jednak tego nie zrobiłam. Ponieważ ja, w odróżnieniu od niektórych nie wtykam nosa w nie swoje sprawy – rzuciła szybko i jak oparzona zeszła po schodach, aż na parter. Wręcz czuła, ze w tym domu dzieją, lub działy się bardzo dziwne rzeczy i z pewnością kolejne tygodnie nie będą najlepszymi w jej życiu. O ile w ogóle je przeżyję – pomyślała, nie wiedząc jeszcze, że przyjdzie jej żałować tej myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:05, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Pierwsza???!!!! Więc napiszę coś, ale nie zapewniam, że będzie to konstruktywne.
Tak dawno to czytałam, że już całkiem nie pamiętam o czym był ff ale jak przeczytałam ten rozdział to sobie przypomniałam.
podoba mi się tak ogólnie całe opowiadanie, bo jest zasłane jakimiś wciąż niewyjaśnionymi zdarzeniami. Ta tajemnicza postać w lesie, a później w tym domu. To nie przypadek.
Zyczę dużo weny.
B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin