FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nieznany diament [NZ] 9.12.09 rozdział I Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
aleksandra006
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 19:34, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Jest to mój kolejny opowiadanie osadzone w realiach Twilight.

Tym razem jest to bardzo surrealistyczna wersja dalszych losów rodziny Cullenów.
Edward i Bella z wizji Alice dowiadują się, że Renesmee nie jest ich jedynym dzieckiem, gdzieś w USA żyje ich druga córka, będąca bliźniaczką Nessi. Z legend dowiadują się, że ze związku wampira z człowiekiem zawsze rodzą sie bliźniaki. Jednak jedno z nich automatycznie zostaje oddalone od rodziców, uznane przez naturę jako zbędne i skazane na śmierć. Jednak Bernadett żyje. I co dalej? Czy warto jej szukać?
FF będzie opowiadał o odnowieniu się więzi rodzinnych, o tym jak znaleźć się w miejscu do którego na pierwszy rzut oka się nie pasuje, oraz przede wszystkim o niezbyt łatwych stosunkach ojciec-córka. Jest to raczej nowość, w stosunku do mojego pierwszego ff ale mam nadzieje że przypadnie wam do gustu.

Opowiadanie pisane jest z punktu widzenia Bernadett ( aka Bernie ) i w trzeciej osobie.

Beta: mała_nessi

Opowiadanie można znaleźć również na moim chomiku
[link widoczny dla zalogowanych]

PROLOG

Seattle

- Jak to mam jeszcze jedno dziecko? To nie możliwe, wiedziałabym o tym, w końcu ciąża to nie katar, nie przechodzi niezauważona! – krzyk Belli przeszył wszystkich zebranych. Edward stał jak zamurowany, a Renesmee stała przytulona do Jake’a. Wszyscy byli w szoku.
- Po za tym, jestem wampirem od siedemnastu lat, nie mogę mieć dzieci! – krzyk Belli stawał się coraz bardziej głęboki i zdesperowany – A ty mi mówisz, że mam dziecko, którego nawet nie widziałam. Po tylu latach.
- Bella kochanie, ja też jestem w szoku, nie rozumiem jak to mogło się stać. Moje wizje są bardzo przewidywalne, naprawdę nie wiem co się we mnie zepsuło – głos Alice był cichy i zgnębiony – Ale teraz nie mogę pozbyć się tych obrazów, ja wiem że macie z Edwardem jeszcze jedną córkę.
- Ale jak Alice? – glos Edwarda był równie napięty jak siostry – Przecież to nie możliwe.
- Dlaczego niemożliwe, przecież macie Renesmee - Alice była naprawdę zdumiona pytaniem.
- Ale to była naprawdę wyjątkowa sytuacja, no i Bella była wtedy jeszcze człowiekiem – do rozmowy wtrącił się Carlise.
- A czy ja mówiłam, że to dziecko jest młodsze od Nessi? Ja…to dziecko jest jednym z bliźniaków – oczy Alice zamknęły się nagle, a ręce zaczęły lekko drżeć, miała właśnie bardzo silną wizję, Jej usta w ciągu sekundy rozszerzyły się w wielkim uśmiechu. Teraz jej ciało całe drżało, ale tym razem z ekscytacji.
- Chcesz powiedzieć, że mamy bliźniaki?! – Tym razem to Edward głośno krzyknął. Jego dar pozwalał mu bezwiednie słyszeć wszelkie myśli, które kłębiły się w mózgu czarnowłosego chochlika – To były dwie dziewczynki!!
- Ale jak?! Przecież byliście przy porodzie, jakim cudem nie zauważyliście, że było drugie dziecko ?– Bella była na skraju wyczerpania psychicznego, myśl że gdzieś jest dziecko, które może być jej i Edwarda, samo, bez rodziny, przyprawiało ją o dreszcze.
- Narodziny inkubentów są bardzo rzadkie. Nie znamy pewnych procesów jakie wtedy zachodzą, kiedyś mówiono, że ze związku kobiety z wampirem rodzą się tylko bliźniaki. Ale brałem to jak bajkę, wymysł, jak to, że wampiry śpią w trumnie - Carlise był naprawdę zainteresowany i zaintrygowany sytuacją. Stanowiło to zagadkę, którą chciał za wszelką cenę rozwiązać. Tym bardziej, że dotyczyło to jego rodziny, a przede wszystkim jego wnuczki, która gdzieś tam była.
- Dlaczego bliźniaki? Czy legendy mówią coś na ten temat? – Jasper jedyny był spokojny, jakby wiedział, że wszystko będzie dobrze.
- Nigdy się w to nie zagłębiałem – westchną Carlise – Teraz tego żałuje, ale z tego co pamiętam, to w dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy, że chodziło tu o geny. Jeden z bliźniaków, miał odziedziczyć te cechy, które uważane były za idealne, bądź jak kto woli te dobre cechy. Zaś drugi miał mu to umożliwić, poprzez odziedziczenie tych gorszych.
- Czyli co, Nessi jest śliczna, mądra i w ogóle, a ta druga jest jej brzydkim przeciwieństwem – Emmett jak zwykle nie grzeszył wyczuciem.
- Emmett, jak możesz - Esme była szczerze oburzona – dziecko nie jest niczemu winne i pamiętaj, że wygląd zewnętrzny o niczym nie świadczy.
- Czy to sprawiedliwe, że wy macie dwoje dzieci, a ja nie mogę mieć ani jednego? – Rose była smutna, dziecko było jej odwiecznym marzeniem, prawie obsesją. Mimo to cieszyła się, że gdzieś tam jest jeszcze jeden Cullen.
- Oh, kochanie…- Emmett chciał już coś powiedzieć, ale blondynka mu przerwała.
- No to gdzie mamy szukać, tego dzieciaka. Chyba nie zostawimy go samego? – zapytała.
- Oh, znajdziemy ją. Jeszcze mamy czas- Alice była bardzo pewna tego co dosłownie przed sekundą widziała w swoim umyśle.
- Ja tam się cieszę. Przynajmniej nie będę sama – W końcu odezwała się Renesmee – Mam dość dużą rodzinę, ale rodzeństwo to co innego.
- Jak to sobie wyobrażacie?? Podejdziecie do niej i co?? Hej, jesteśmy twoimi rodzicami. Nie przejmuj się tym, że wyglądamy na równolatków, jesteśmy tylko wampirami – wtrącił się Jake, jak zwykle z lekką ironią.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę zobaczyć swoje dziecko. – W Belli rodziła się agresja. Nadal uważana była za nowonarodzoną i czasami zdarzało jej się trącić nad sobą kontrolę.
- Spokojnie kochanie – Edward próbował uspokoić żonę – Jake ma rację, nie możemy tak wpaść i po prostu wszystko jej wyznać. Uzna nas w najlepszym razie za wariatów. Poza tym ona może mieć rodzinę, przyjaciół. Nie możemy po prostu tak wtargnąć.
- To nie problem – wtrąciła się Alice – Mieszka w sierocińcu.
- W sierocińcu?! – Bella wydała z siebie piskliwy jęk – W sierocińcu?! Moje dziecko!
- Alice, nie prowokuj jej!- warknął Edward.
- Nie prowokuje. Ale to daje nam szansę, w końcu oficjalnie Carlise i Esme mogą ją adoptować. Zresztą z tym nie będzie żadnych problemów. Myślę, że gorzej będzie z Bernie.
- Z Bernie??
- Z Bernadett. Bliźniaczką Nessi.


Bpov

Szare mury sierocińca zawsze mnie przygnębiały. Brudne smugi, kawałki tynku odpadające od ścian pogarszały tylko sprawę. Wprawdzie po tylu latach powinnam się do tego przyzwyczaić, ale nadal oglądanie tego budynku wprawiało mnie w parszywą melancholię. Pogoda była paskudna, deszcz lał jak z cebra, zimy wiatr dopełniał jeszcze parszywość tego dnia. A co jeszcze było parszywe? W moim życiu na pewno wszystko. Choćby szkoła, sierociniec, a przede wszystkim ja. A co we mnie złego? No cóż... jestem dziwna – cholernie dziwna i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nie rozmawiam z nikim, nie przyjaźnie się z nikim, nie toleruje nikogo. Robię to zupełnie świadomie. Wolę, aby nikt się do mnie nie zbliżał. Zarówno dla mojego jak i ich bezpieczeństwa. Osobiście uważam, iż podczas moich narodzin musiało pójść coś nie tak. Może moja biologiczna matka zaćpała się za mocno, lub sperma ojca była lekko wadliwa. To mogły być powody dlaczego moje DNA jest uszkodzone. Inaczej nie jestem w stanie zrozumieć tego, co się ze mną dzieje. Od zawsze czułam się inna, lecz z roku na rok jest ze mną coraz gorzej, to coś wzrasta we mnie i coraz trudniej mi z tym walczyć. Żądza krwi daje mi naprawdę w kość. Ludzie wręcz pachną dla mnie, każdy jest jakby indywidualną przekąską. I to mnie przeraża. Nie chcę tego i staram się jak mogę, aby to zwalczyć. Dzięki Bogu, los nie obdarzył mnie urodą i jakimkolwiek powabem. Pozwala mi to trzymać ludzi na dystans. Przez kilka lat walczyłam o własny pokój w ośrodku. Dzięki moim dziwnym zachowaniom i petycji kilkudziesięciu moich byłych współlokatorek, otrzymałam na własność małą kanciapę na samym końcu wyludnionego korytarza. Lepiej być nie mogło.
Szkoła była prawdziwym problemem, tam ludzki zapach nęcił mnie i zniewalał. Byłam jednak zdeterminowana skończyć liceum. Studia zawsze można zrobić korenspodencyjnie.
Wchodząc do pustego przedsionka cieszyłam się z nadchodzącego weekendu. Większość młodszych dzieciaków od piątku do niedzieli przebywała na tzw. Próbnych dniach z rodzinami adopcyjnymi. Ja nigdy nie miałam chętnych do zaopiekowania się moja marną osobą , z czego w zasadzie cholernie się cieszę. Wprawdzie posiadam jakieś tam uczucia – tak przynajmniej myślę – i czasami zdarzały się dni, kiedy marzyłam aby mieć mamę i tatę albo choćby babcię. Zdarzało mi się nawet płakać w poduszkę, ale jestem na tyle inteligentna, by wiedzieć, że adopcja w moim przypadku jest niemożliwa. Ludzie jednak są znani z tego, że pragną tego czego nie mogą mieć.
Jednak takie genetyczne dziwadło jak ja ma marzenia. Marzy mi się domek w lesie, z dala od miasta, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać z dala od ludzi. W dzisiejszym świecie nie jest problemem pracować w domu, mamy komputery, Internet, faksy. Mogłabym tam spokojnie żyć. Ale najpierw trzeba zarobić na to marzenie, a państwo nie daje takich bonów dla sierot. Musze sama na to zapracować, dlatego na razie moim jedynym celem jest kontrola samej siebie.
Nadal ustalam czym jestem. Przeczytałam chyba milion stron internetowych na temat chorób genetycznych, zaburzeń psychicznych i wrodzonych dewiacji. Na razie nie uzyskałam żadnej satysfakcjonującą odpowiedzi. W każdym razie nie zamierzam dać zamknąć się w psychiatryku.
- Down, czemu nie jesteś w szkole? – głos jednej z opiekunek - Amandy Pickberry zahuczał kolo mego ucha.
- Skończyłam wcześniej zajęcia – odparłam cicho, starając się przy tym nie oddychać. Nie lubię kiedy ktoś mnie zaskakuje. Wtedy moje instynkty dają o sobie znać.
- Nie włócz się po korytarzu. Idź do pokoju – jej skrzekliwy glos był bardzo nieprzyjemny.
- Tak jest. – odparłam zgodnie, chcąc jak najszybciej się z stamtąd ulotnić.
- Nie bądź protekcjonalna, za rok będziesz musiała opuścić to miejsce, wtedy nauczysz się życia – jej glos wprawiał mnie w prawdziwa furię. W głębi duszy chciałam zagryźć tą wredną hipokrytkę. Powtarzała mi to od przeszło dwóch lat, podkreślając moją niską względem jej pozycję.
- Tak jest – powtórzyłam i szybko skierowałam się do swojego pokoju. Jedynego miejsca, w którym czułam się dobrze i bezpiecznie.
Klapnęłam ciężko na fotel, który zajmował praktycznie jedną czwartą pokoju. To było na prawdę małe pomieszczenie. Kolejny dzień w budzie za mną. Dwa dni swobody przede mną.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, spędzę ten dzień spotykając znikomą ilość osobników. Z ust wymknęło mi się głośne westchnienie
- Dobrze by było mieć spokój choćby przez chwilę – szepnęłam sama do siebie wstając z fotela i kierując się do szafki z książkami. Moja noga zaczepiła się o wystający koc i z wielkim hukiem wylądowałam na podłodze, uderzając twarzą o podłogę. Skutkiem czego był stłuczony nos i pogięte okulary.
- Albo nie, dobrze by było mieć choćby trochę lepszą koordynację. Albo więcej szczęścia.
Z trudem podniosłam się z podłogi, nos bolał jak cholera ,a okulary były znacznie zdeformowane. Takie sytuacje dość często mi się zdarzały. Byłam przykładem osoby, która kompletnie nie posiadała zmysłu równowagi. Zwijając koc, próbowałam pocieszyć się słowami, że przynajmniej nikt mnie nie widział. I tak za często się ze mnie podśmiewują.


Seattle

- Więc nazywa się Bernadett, ładnie – Bella wtulała się w ramiona Edwarda. Leżeli właśnie w swoim łóżku, próbując razem uporać się z informacjami jakie zostały im przekazane.
- Nie mogę uwierzyć, że mamy jeszcze jedną córkę – Dla Edwarda ta wiadomość również była szokiem. W końcu niespełna kilka godzin temu dowiedział się, że gdzieś w świecie jest jego córka, która jest tak jak Nessi pół-wampirem, a co najgorsze musi z tym problemem walczyć sama. Prawdopodobnie nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jest to trudne.
- Ona wychowuje się w sierocińcu, rozumiesz? Jako sierota. Pewnie myśli, że rodzice jej nie chcieli, że ją zostawili…Boże, a przecież mogła wychować się tutaj, wśród rodziny. Wszyscy na pewno by ją kochali. Ja już ją kocham – gdyby Bella mogła płakać, na pewno w tym momencie cała jej twarz zalana by była łzami
- Słyszałaś co powiedział Carlise o bliźniakach. Kochanie, nie chcę abyś była rozczarowana, ale ona raczej nie będzie taka jak Renesmee…- Edward próbował spojrzeć na całą tą sprawę racjonalnie.
- Chcesz powiedzieć, że nie mogę jej kochać, bo nie będzie tak ładna jak Renesmee czy ty? – gniew był widoczny w miodowych oczach dziewczyny.
- Nie, nie o to chodzi – gwałtownie zaprzeczył Edward – Ale nie oczekuj, że podczas pierwszego spotkania będzie cię traktować jak matkę i że rzuci ci się w ramiona…Oh, kochanie, nie chciałem cię zasmucać ani złościć. To będzie trudne dla obu stron…ona będzie musiała poznać prawdę o nas i o sobie. P za tym, nie wiemy jak radzi sobie ze swoja wampirzą naturą.
- Wiem, że nie rzuci mi się od razu w ramiona. W końcu jest mniej więcej w tym samym wieku co my. Oczywiście wiesz o co mi chodzi. Alice mówiła, że Berni dorastała jak normalne dziecko, ale w jej wizjach jest tak samo nieśmiertelna jak my…Sama w końcu zauważyłaby że coś jest nie tak.
- Alice mówi, że nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas. Zdajmy się na nią – ramiona Edwarda oplotły Bellę jeszcze mocniej. Bardzo kochał swoją żonę i córkę. W ogóle kochał swoją rodzinę. Czuł się tak samo jak Bella, zawiedziony iż nie widział jak jego dziecko dorasta, że nie poznał jej. Te lata nigdy nie zostaną przywrócone.
- Jak to możliwe, że przez siedemnaście lat Alice nic nie widziała. Dlaczego? – to najbardziej dręczyło dziewczynę. Dlaczego wizje wcześniej nie nawiedziły czarnowłosej.
- Nie mam pojęcia aniołku, ale wyraźnie tak miało być.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aleksandra006 dnia Śro 21:36, 09 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 20:08, 06 Gru 2009 Powrót do góry

aleksandro masz bardzo fajny pomysł na kontynuację sagi Smile
czytałam już chyba jedno twoje opowiadanie z tego co sobie przypominam i skoro je pamiętam to raczej mam miłe wspomnienia :-P

bliźniaczki - pomysł fantastyczny :) ciekawi mnie już jak Bernie podejdzie do tej sytuacji... kiedy i jak poznają ją Bella & Edward... jaki będzie stosunek Nessie do Bernie... i zaczynaj się coraz bardziej bać, że Jake może wpoić się i w drugą połowę bliźniactwa...

bardzo dużo pytań - mam nadzieje, że w kolejnych rozdziałach odpowiesz na moje pytania :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jama
Wilkołak



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:36, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Zaciekawił mnie sam początek - zaginione dziecko Edwarda i Belli? Może byc ciekawie. Przeczytałam i póki co, opowiadanie mi się podoba. Chciałabym się dowiedziec, jak będzie wyglądało pierwsze spotkanie rodziców i Bernie, a także jej reakcja na siostrę bliźniaczkę.
Oprócz tego znalazłam trochę błędów:

Cytat:
- Ale jak Alice? – glos Edwarda był równie napięty jak siostry – Przecież to nie możliwe.

"głos"

Cytat:
miała właśnie bardzo silną wizję, Jej usta w ciągu sekundy rozszerzyły się w wielkim uśmiechu.

Po "wizję" powinna byc kropka.

Cytat:
- Nigdy się w to nie zagłębiałem – westchną Carlise

"westchnął"

Cytat:
- Jak to sobie wyobrażacie?? Podejdziecie do niej i co??

Jeden pytajnik po każdym zdaniu wystarczy Wink.

Cytat:
- Nie prowokuje. Ale to daje nam szansę, w końcu oficjalnie Carlise i Esme mogą ją adoptować.

"prowokuję"

Cytat:
Na razie nie uzyskałam żadnej satysfakcjonującą odpowiedzi.

Chyba "satysfakcjonującej".

Cytat:
- Down, czemu nie jesteś w szkole? – głos jednej z opiekunek - Amandy Pickberry zahuczał kolo mego ucha.

"koło"

Cytat:
Z trudem podniosłam się z podłogi, nos bolał jak cholera ,a okulary były znacznie zdeformowane.

Poprawnie przecinek powinien byc tuż za "cholera".

Cytat:
- Ona wychowuje się w sierocińcu, rozumiesz? Jako sierota. Pewnie myśli, że rodzice jej nie chcieli, że ją zostawili…Boże, a przecież mogła wychować się tutaj, wśród rodziny.

Odstęp przed "Boże".

Cytat:
Oh, kochanie, nie chciałem cię zasmucać ani złościć.

"Och", nie "oh".

Cytat:
To będzie trudne dla obu stron…ona będzie musiała poznać prawdę o nas i o sobie.

Odstęp przed "ona".

Cytat:
P za tym, nie wiemy jak radzi sobie ze swoja wampirzą naturą.

Chyba "Po".

Cytat:
- Alice mówi, że nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas. Zdajmy się na nią – ramiona Edwarda oplotły Bellę jeszcze mocniej.

Wyraz "ramiona" z dużej.

Ponadto zauważyłam, że za każdym razem piszesz "Carlise" a powinno byc "Carlisle" Wink.


Jak już powiedziałam, opowiadanie mnie zaintrygowało. Ciekawa jestem, jak dalej to wszystko się potoczy. Cieszy mnie, że jest to coś w stylu kontynuacji sagi, bo kolejnego odejścia od kanonu to chyba już nie zniosę ;P.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, J.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jama dnia Nie 20:38, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
cardmire
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 20:36, 06 Gru 2009 Powrót do góry

O kurczę. TEGO to jeszcze nie było. Serio, byłam przekonana, że o wszystkim tu już napisano: Bad Bella, Bad Edward, Bella jako samotna matka, Edward jako kleryk... itp, itd. Twój pomysł na pewno jest nowy, a co za tym idzie nieprzewidywalny. Podoba mi się sposób narracji - z nowego punktu widzenia. Czytałam twoje opowiadanie ("Jak zdobyć chłopaka w 10 dni") i wiem, że doskonale potrafisz wykreować postacie, Liczę no to, że Berni nie będzie miała w sobie nic z "ciapki" i, jak przystało na dziewczynę z sierocińca, będzie pewną siebie, odważną nastolatką, radzącą sobie ze swoim otoczeniem, jednak wiadomo, każdy ma swoje chwile słabości. Liczę też, że Callenowie i Berni za szybko się nie spotkają (i ja to mówię?!), bo na pewno w ten sposób będziesz trzymać nas w napięciu.

Tekst napisany ładnie i zgrabnie, żadnych potknięć nie zauważyłam. Jedyne co to nie pasuje mi do tego prolog - już bardziej jako rozdział pierwszy, ale to akurat nie ma większego znaczenia. Bardzo spodobał mi się opis w sierocińcu - tak sobie to miejsce wyobrażam.

Pytań mam wiele i mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach na nie odpowiesz. Na razie intryguje mnie to cz Nessi jest z Jakem (liczę, że nie), czy będzie happy end, a na koniec czy Charlie z Reni żyją.

Na koniec bez bicia się przyznam, że nie potrafię pisać konstruktywnych komentarzy, więc mogę Ci życzyć tylko: czasu - bo zawsze go brak, weny - na każde opowiadanie i czytelników - ich nigdy za wiele.

--
Pozdrawiam,
cardmire


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aleksandra006
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 21:35, 09 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział I


Bpov

Kiedyś myślałam, że jestem wampirem. Wydawało mi się to całkiem możliwe. W końcu mój organizm w jakiś sposób pragnął krwi – a to podstawowa cecha, która wyróżnia ten gatunek. Ale były to czasy, kiedy wierzyłam, że święty Mikołaj mieszka w Laponii i w jedną noc potrafi przywieść prezenty dla każdego dziecka, ten okres dawno już minął. Z czasem, kiedy stałam się starsza i zaczęłam studiować informację na temat tych stworzeń, odrzuciłam tą tezę. Dlaczego? W każdej legendzie czy podaniu, nie ważne czy pochodziło ono z Europy czy z Ameryki, wampiry były przedstawiane jako niezwykle silne, szybkie i zwrotne stworzenia. A o mnie można było powiedzieć wszystko, ale na pewno nie spełniałam tych kryteriów. A już na pewno nie byłam zwrotna, moje ciało zawsze przypominało raczej słonia w składzie porcelany. Nigdy nie brałam pod uwagę tej części legend, które mówiły o spaniu w trumnach, czy też o zabójczej mocy promieni słonecznych, brałam je raczej jako uwarunkowania wymyślone przez ludzi, tym bardziej, że charakteryzowały one tylko legendy pochodzące z Europy. Za to bardzo ciekawiło mnie, że praktycznie każdy mit mówił o niezwykłym uroku tych stworzeń. Podobno wampir-mężczyzna był w stanie oczarować każda kobietę, a jakby chciał to i mężczyznę. Ich uroda olśniewała i zachwycała, to miał być ich kolejny atut, który ułatwiał polowanie na ludzi. To był kolejny argument, przeczący mojemu powiązaniu z wampirami. Trudno było powiedzieć coś pozytywnego o moim wyglądzie. Nie żeby mnie to specjalnie bolało czy coś, ale trudno byłoby o mnie mówić w kategorii ładna. Byłam niska i…jakby to delikatnie mówić, masywna. Mój głód krwi od zawsze próbowałam złagodzić standardowym jedzeniem. Nie dało to spodziewanych efektów, a przyczyniło się jedynie do rozrośnięcia się mojej masy ciała. Nie byłam otyła, ale do szczupłych na pewno się nie zaliczałam. Moje włosy przypominały stóg siana, były sterczące, suche i nieznośnie się kręciły. Poza tym były czarne, co okropnie zestawiało się z moja ziemistą cerą. Ale była jedna rzecz, która mi się w sobie podobała. To były moje oczy. Miały naprawdę intensywny, zielony kolor, przecinany żółtymi plamkami. Lubiłam tę część mojego ciała, nie przeszkadzało mi nawet, że przysłonięte były drucianymi, wiecznie wykrzywionymi okularami. Mój wzrok był kolejnym argumentem, co do obalenia wcześniejszej tezy, bez okularów byłam ślepa jak kret – a wampiry podobno mają sokoli wzrok.

- Może panna Dawn przedstawi nam historię powstania Deklaracji Niepodległości? – głos mojego nauczyciela historii wybił mnie z ponurych myśli.
- Wszystko zaczęło się od… - cichym głosem odpowiedziałam na zadane mi pytanie. Lubiłam historię i znałam poprawną odpowiedź. Jednak nienawidziłam, kiedy nauczyciele wzywali mnie do tablicy. Zwracałam wtedy na siebie uwagę, a to nie było dla mnie ani łatwe ani przyjemne. Gdy tylko usłyszałam dzwonek, nie patrząc na nikogo wybiegłam z klasy. Ponieważ teraz zaczęła się przerwa na lunch, miałam czterdzieści minut dla siebie. W każdym razie nie planowałam znaleźć się w szkolnej stołówce.
Zwykle przerwy spędzałam w czytelni lub w składziku woźnego. Liczba osób w tych miejscach na metr kwadratowy zwykle wynosiła jeden i tą jedyną osobą byłam ja. Tym razem wybrałam składzik, bo zbliżał się koniec semestru i uczniowie zaczęli się uczyć w bibliotece.
Siedząc na zdezelowanym fotelu przy ledwo tlącej się żarówce i czytałam książkę. W ogóle pochłaniałam wiele literatury, nie ważny był gatunek. Lubiłam to i sprawiało mi to przyjemność.
- Chyba ktoś tam jest? – zza drzwi usłyszałam głosy grupki chłopaków
- Może jakaś para tam się obściskuje?? – jeden z nich był bardzo chętny, aby wparować do mojej samotni. I to był problem. Jakby odkryli, że tu przesiaduje, nie dali by mi spokoju.
- Drzwi są zamknięte, może tam nikogo nie ma?? – krzyknął jeden szarpiąc namiętnie klamkę od drzwi. Cholera, musze coś zrobić aby się ukryć.
- Durniu, przecież mogli zamknąć się od środka – widocznie tylko jeden z nich choć w małym stopniu świecił rozumem.
- To jak się tam dostaniemy?
- Stójcie tu, aby się nasze gołąbki nie wymknęły, a ja pójdę do woźnego i wymyśle jakiś sposób aby wyłudzić klucz – głośny chichot tych gnojków podniósł mi ciśnienie. Nie miałam jednak czasu aby myśleć teraz o nich, musiała się jakoś ukryć.
Składzik był niewielkich rozmiarów, ale był tak zagracony, że dawało mi to kilka możliwości. Wiedziałam, że na pewno w pewnym stopniu będą przyglądać się temu pomieszczeniu, więc moja kryjówka nie mogła być banalna. Starłam się poruszać w miarę cicho, w końcu po drugiej stronie drzwi znajdowało się kilku idiotów, którzy z nabożeństwem słuchaj każdego szelestu jaki wydobywa się stąd. Po kilku minach napiętych poszukiwań, wybrałam małą szczelinę między wewnętrznymi półkami. Wprawdzie nie byłam pewna czy się zmieszczę, ale nie szkodzi spróbować. Chodząc na czworaka z trudem wcisnęłam się pomiędzy regały a następnie w owa szczelinę.
- Chryste, jak ja się stąd wydostane. Trzeba przejść na dietę B – zabrzmiało mi w głowie.
- Ej, chłopaki mam klucz. Powiedziałem Fredowi, że pan Banner chciał, abyśmy wyjęli ze składzika stare mapy.
- Zaczyna się, losie, miej mnie w opiece, aby się udało – to była ostania myśl jaka przeszła mi przez umysł nim z głośnym hukiem otworzyły się drzwi. Wzięłam głęboki oddech i zatrzymałam powietrze w płucach.
- Tu nikogo nie ma – jeden z tych świrów był naprawdę rozczarowany
- To nie możliwe, może się ukryli – drugi z nich nie dawał za wygraną
- Tu nie ma gdzie się schować? Ale poszukać zawsze warto.
- Oto mój dzień Sądu Ostatecznego. – nerwowo zacisnęłam kciuki, starając się oddychać rzadko i płytko, w tym ciasnym pomieszczeniu ich zapach był bardziej intensywny i działał na mnie bardzo mocno. Ostatnimi czasy ludzie pachnęli dla mnie coraz bardziej nęcąco.
- Nikogo nie ma! A już się napaliłem na dobrą zabawę – grupka chłopaków była naprawdę rozczarowana.
- Wypierdalajcie stąd, jeżeli wam życie miłe – byłam na skraju wyczerpania, ich zapach mamił mój umysł. Jeżeli zaraz nie wyjdą, będzie źle.
- Dobra chłopaki, spadamy. Zaraz zaczną się lekcje – usłyszałam w końcu upragnione zdanie. Po minucie ci idioci opuścili mój były azyl. W końcu mogłam wziąć porządny, głęboki oddech. Teraz zostało mi tylko wydostanie się
- O ku***, chyba nie utknęłam? – wymknęło mi się dosyć głośno z ust.



Seattle

- Alice, powiedz że coś widziałaś – zapytała lekko nerwowo Bella. Od dobrych kilku dni zadręczała siostrę podobnymi pytaniami.
- Spokojnie, nie widziałam nic nowego – Alice nie opuszczał dobry humor. Całymi dniami chodziła podekscytowana.
- Opowiedz mi o niej jeszcze trochę? – poprosiła brązowowłosa. Bardzo chciała się dowiedzieć więcej o swojej zaginionej księżniczce, bo tak nazywała ja w myślach.
- Nie wiem za dużo, moje wizje nie dotyczą bezpośrednio natury człowieka, przecież wiesz. Widziałam tylko, że nie jest zbytnio szczęśliwa – odpowiedziała spokojnie Alice.
- Kiedy będzie można zrobić cokolwiek w kierunku sprowadzenia jej do nas?
- Dam ci znać, kochanie. Przestań się martwić. Wszystko będzie dobrze.



******

Carlisle razem z Edwardem studiowali stare księgi w gabinecie. Oboje chcieli wiedzieć dużo więcej na temat sytuacji jaka ich spotkała. Zbierając informacje na temat dzieci wampirów dowiedzieli się na przykład, że legendy brazylijskie mówią tylko o bliźniakach, a europejskie przedstawiają je jako dwa przeciwieństwa.
- Nie wiem co o tym myśleć, tato –odezwał się Edward przeglądając książki – To moje dziecko, ale obawiam się komplikacji. Bella chodzi podminowana od kilku dni, chciałaby ją już chociaż zobaczyć, Alice jest radosna jak skowronek i planuje już wystój pokoju, a Nessi nie daje mi spokoju.
- To trudna sytuacja dla nas wszystkich, synu. Ale ona jest częścią rodziny, a rodzina powinna trzymać się razem. Ja też mam obawy. Każdy z nas miał wsparcie, mógł liczyć na pomoc. Bernadett była z tym wszystkim sama. Alice mówi, że nie widzi, aby kiedykolwiek zrobiła komuś krzywdę, jednak na pewno walczy z tym każdego dnia.
- Wiem, ale nie to mnie męczy. Zastanawiam się jak my jej to wytłumaczymy – westchną Edward
- O to będziemy się martwic później – Carlise uśmiechnął się szeroko - Masz dwoje własnych dzieci. Nie znam żadnego innego przedstawiciela naszej rasy, który mogłoby się tym pochwalić.
- Trochę mnie to przytłacza. Ale nie mogę zaprzeczyć, że czuje z tego powodu niewysłowiona dumę – westchnął lekko zawstydzony Cullen
- Nie dziwię się – śmiech Carlise rozległ się po całym gabinecie.


******

- Kochanie o czym myślisz? – Emmett od kilku dni był zaniepokojony zachowaniem Rosalie. Nie krzyczała, nie wrzeszczała i nie gniewała się. Była po prostu smutna. Em zdawał sobie sprawę, że Rosalie najbardziej przeżywa całą tą dziwną historię. Bardzo pragnęła mieć dzieci, a tu nagle okazało się, że Edward i Bella mają jeszcze jedno. Jakby Renesmee im nie wystarczyła.
- O niczym szczególnym – w końcu odezwała się Rose.
- Wiem, że jesteś tym wszystkim przygnębiona, bardzo chciałbym dać ci to o czym marzysz – Emmett nienawidził bezczynności, a teraz tak się czuł.
- Wiem małpoludzie – na ustach Rosalie pojawił się tak upragniony przez niego uśmiech – Tak się zastanawiam, jaka ona jest? Jak myślisz, może nasze gołąbki zgodzą się nam ją pożyczyć?
- Widzę, że wrócił ci humor – tym razem na ustach Emmetta pojawił się uśmiech – myślę, że na razie są w zbyt ciężkim szoku, aby rozsądnie myśleć. Po prostu ją porwiemy! Tylko wiesz, że ona ma siedemnaście lat, nie jest niemowlęciem i prawdopodobnie nie będzie łatwa do współpracy.
- O to się nie martw. Ja nad tym popracuję. W końcu poradziłam sobie z wychowaniem ciebie – Rose już nie mogła powstrzymać chichotu.
- Wypraszam sobie.
- Bardzo cię kocham Emmett – powiedziała przez śmiech Rose i mocno przytuliła się do swojego męża.
- Ja ciebie też jędzo.


Bpov


Prawie godzinę zajęło mi wydostanie się z mojej kryjówki, Znacznie łatwiej było się tam wcisnąć, niż stamtąd wyjść. Nie pojawiłam się na dalszych lekcjach. Zresztą wątpię, aby ktokolwiek się tym zainteresował. Cała ta sytuacja zepsuła mi humor na cały dzień. Wracając do sierocińca byłam w stanie tylko wściekać się i użalać się nad własnym życiem. Zresztą takie sytuacje zdarzały mi się dosyć często. Powinnam dawno się już z tym pogodzić.
W połowie drogi znów zaskoczył mnie deszcz.W ciągu jednej minuty przemokłam do suchej nitki. Moje sprane do białości jeansy pod wpływem wody przybrały siwy kolor a bluza z kapturem przybrała na wadze przynajmniej dwa kilo. Przyśpieszyłam. Deszcz nigdy mi nie przeszkadzał ale nie lubiłam pogody bezpośrednio po deszczu. Wszelkie zapach wyostrzały się wtedy, przyprawiając mnie prawie o zawał. Wolałam dojść do budynku przed zakończeniem ulewy.
Stukot moich kroków odbijał się echem na dziwnie pustej o tej porze ulicy.
- Coś jest nie tak – pomyślałam – wprawdzie to małe miasto, ale o tej porze powinny przejeżdżać tędy chociaż samochody. Zapewne to wina pogody. Nikt bez potrzeby nie ruszy się z domu w taką ulewę.
Pomiędzy drzewami zaczął majaczyć zarys budynku sierocińca. Poczułam jak żołądek zaciska mi się gwałtownie. To miejsce zawsze tak na mnie działało, po tylu latach nie mogłam pozbyć się tego uczucia pustki, jaki ogarniał mnie na jego widok. Nie zważając na nic, zaczęłam przechodzić na drugą stronę ulicy. Nie rozglądnęłam się, nie spojrzałam czy cokolwiek nadjeżdża. Wolnym krokiem po prostu posuwałam się na przód. I to był mój błąd, zza zakrętu w błyskawicznym tempie pojawił się czarny van. Kierowca nie zdążył zahamować, a ja nie miałam czasu na jakąkolwiek ucieczkę. Poczułam ból i uderzenie, które odrzuciło moje ciało na pobocze. W tym momencie zalała mnie ciemność.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 22:18, 09 Gru 2009 Powrót do góry

no tak...
bardzo dobry obraz tego, co robią o czym myślą i jak całosć zdarzenia odbierają poszczególni Cullenowie... brakuje mi co prawda Esme, Jaspera i dokładniej Belli, no i oczywiście Nessie, ale jak dla mnie bomba Smile

no, wypadek... akurat w takim momencie musiałaś zakończyć ale bardzo 'przyjemnie' opisany...

nie wiem na co czeka Alice, ale Bella niedługo ją rozerwie na strzępy jeśli nie da jej znać, gdzie jest połowa bliźniactwa :)

do zobaczenia przy następnym rozdziale...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:08, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Podoba mi się to opowiadanie. Jestem ciekawa jak to jest z tymi bliźniakami. Naprawdę jest to jedna z bardziej interesujących historii na tym FF. Czekam co będzie dalej. Czy Bernadett odkryje w sobie jakiś talent? A może musi z siebie dopiero wyzwolić wampirzą urodę?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jama
Wilkołak



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:07, 10 Gru 2009 Powrót do góry

No tak, akcja się rozkręca. Ale mnie i tak ciągle drażni jedno - błędy. Czepiam się, ale to odwraca moją uwagę od tekstu. W takim razie zacznę od sprawy technicznej:
Cytat:
Ale były to czasy, kiedy wierzyłam, że święty Mikołaj mieszka w Laponii i w jedną noc potrafi przywieść prezenty dla każdego dziecka, ten okres dawno już minął.

"przywieźć"

Cytat:
Z czasem, kiedy stałam się starsza i zaczęłam studiować informację na temat tych stworzeń, odrzuciłam tezę.

"informacje" bo przez "ę" to tak, jakby jedną tylko studiowała i "tę tezę" nie "tą".

Cytat:
Nigdy nie brałam pod uwagę tej części legend, które mówiły o spaniu w trumnach, czy też o zabójczej mocy promieni słonecznych, brałam je raczej jako uwarunkowania wymyślone przez ludzi, tym bardziej, że charakteryzowały one tylko legendy pochodzące z Europy.

Lepiej prezentowałoby się tak: "Nigdy nie brałam pod uwagę legend, które mówiły o spaniu w trumnach, czy też zabójczej mocy promieni słonecznych. Brałam je jako uwarunkowania wymyślone przez ludzi, tym bardziej, że charakteryzowayły one opowieści tylko pochodzące z Europy."

Cytat:
Byłam niska i…jakby to delikatnie mówić, masywna.

Odstęp po wielokropku i wydaje mi się, że wyraz "jakby" powinien byc z dużej litery.

Cytat:
Poza tym były czarne, co okropnie zestawiało się z moja ziemistą cerą.

"moją"

Cytat:
Mój wzrok był kolejnym argumentem, co do obalenia wcześniejszej tezy, bez okularów byłam ślepa jak kret – a wampiry podobno mają sokoli wzrok.

Lepiej byłoby tak: "Mój wzrok był kolejnym argumentem, co do obalenia wcześniejszej tezy. Bez okularów byłam ślepa, jak kret, a wampiry podobno mają sokoli wzrok.

Cytat:
Zwracałam wtedy na siebie uwagę, a to nie było dla mnie ani łatwe ani przyjemne.


Przecinek przed "ani łatwe".

Cytat:
Siedząc na zdezelowanym fotelu przy ledwo tlącej się żarówce i czytałam książkę.

To "i" jest do wyrzucenia.

Cytat:
Cholera, musze coś zrobić aby się ukryć.

"muszę" i przecinek przed "aby".

Cytat:
- Stójcie tu, aby się nasze gołąbki nie wymknęły, a ja pójdę do woźnego i wymyśle jakiś sposób aby wyłudzić klucz

"wymyślę" i przecinek przed "aby".

Cytat:
- Tu nikogo nie ma – jeden z tych świrów był naprawdę rozczarowany
- To nie możliwe, może się ukryli – drugi z nich nie dawał za wygraną

Zapomniałaś o kropce na koniec zdań, tych po myślniku.

Cytat:
- Opowiedz mi o niej jeszcze trochę? – poprosiła brązowowłosa. Bardzo chciała się dowiedzieć więcej o swojej zaginionej księżniczce, bo tak nazywała ja w myślach.

Ten znak zapytania nie jest chyba potrzebny.

Cytat:
Carlisle razem z Edwardem studiowali stare księgi w gabinecie. Oboje chcieli wiedzieć dużo więcej na temat sytuacji jaka ich spotkała.

"Obaj" zamiast "oboje". No, chyba, że któryś z nich jest kobietą Laughing .

Cytat:
- Wiem, ale nie to mnie męczy. Zastanawiam się jak my jej to wytłumaczymy – westchną Edward

"westchnął"

Cytat:
- O to będziemy się martwic później – Carlise uśmiechnął się szeroko - Masz dwoje własnych dzieci. Nie znam żadnego innego przedstawiciela naszej rasy, który mogłoby się tym pochwalić.

"martwić" i "mógłby".

Cytat:
westchnął lekko zawstydzony Cullen

Brakuje kropki na końcu zdania.

Cytat:
- Bardzo cię kocham Emmett – powiedziała przez śmiech Rose i mocno przytuliła się do swojego męża.
- Ja ciebie też jędzo.

Przecinki przed "Emmett" i "jędzo".

Cytat:
Prawie godzinę zajęło mi wydostanie się z mojej kryjówki, Znacznie łatwiej było się tam wcisnąć, niż stamtąd wyjść.

Przed "Znacznie" powinna byc kropka.

Cytat:
Wracając do sierocińca byłam w stanie tylko wściekać się i użalać się nad własnym życiem.

Bez tego drugiego "się".

Cytat:
- Coś jest nie tak – pomyślałam – wprawdzie to małe miasto, ale o tej porze powinny przejeżdżać tędy chociaż samochody.

Raczej powinno byc tak: "Coś jest nie tak, pomyślałam. Wprawdzie to małe miasto, ale o tej porze powinny chociaż przejeżdżać tędy samochody.

Ponadto zauważyłam, że masz problem z pisaniem wypowiedzi po dialogu, czy jak to nazwac. Jeżeli ta kwestia po myślniku tyczy się bezpośrednio wypowiedzi, np. powiedział, szepnął, to wówczas zdanie zaczynamy z małej, a jeżeli jest to coś w stylu:
- Jestem głodny - Usłyszałam, jak zaburczało mu w brzuchu.
To wtedy zaczynamy z dużej. Mam nadzieję, że jakoś w miarę wytłumaczyłam.


Mam pytanie - czy ten rozdział był betowany? Jeśli tak, to polecam zmienic betę, bo jest sporo błędów. Mnie osobiście rażą po oczach. Fabuła jest ciekawa, ale właśnie przez te błędy trudno mi się skupic na czytaniu. Mam prośbę - popatrz na te poprawki, które ci napisałam, to może jakoś załapiesz o co chodzi, bo ja za bardzo tłumaczyc nie umiem. Broń Panie Boże nie mówię tego złośliwie - chodzi mi tylko o to, żeby tekst był lepiej odbierany.
Na koniec ponawiam mój apel - błagam z całego serca: "Carlisle", nie "Carlise".

Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, J.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jama dnia Czw 20:07, 10 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aleksandra006
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 20:23, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Dzięki za wskazanie błędów. Będę bardziej uważać. Mam nadzieje, że w następnym rozdziale będzie ich znacznie mniej. Pozdrawiam serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 17:37, 15 Sty 2010 Powrót do góry

Hmm..Jakby zacząć??...

Jest super bardzo mi się podoba i czekam na kolejne rozdziały.
Mam nadzieje że dodasz je szybko.

Pozdrawiam i weny życze

Za kolejny post takiej treści dostaniesz ostrzeżenie.
Nie powiedziałaś NIC o rozdziale - takie bez sensu kilka linijek można kopiować przy każdym utworze.
Dilena
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Pon 17:28, 18 Sty 2010 Powrót do góry

Bardzo ciekawy FF. Nie powiem, bardzo wciąga. Bardzo oryginalne imię bliźniaczki Renesme. Troszeczkę za mało jest Belli, Jake'a i mam nadzieję że to się jeszcze zmieni, w końcu to dopiero pierwszy rozdział. Zaintrygowało mnie potrącenie Bernadett, ciekawi mnie jak wszystko się rozwinie. Jak dziewczyna odbierze wiadomość, że ma rodzinę? Siostrę? Czy będzie mieć żal o to, że wychowywała się samotnie?
Jeju... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Oby szybko.
Życzę dużej weny Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Czw 17:35, 21 Sty 2010 Powrót do góry

Cóż, muszę powiedzieć, że to pierwszy tego typu ff, na jaki się natknęłam.
Co do samej historii to jest dla mnie nieco dziwna. Nie powiem, że mi się podoba, ale nie powiem też, że jest zła. Ciężko mi to ocenić, ponieważ z jednej strony podoba mi się jak to wszystko opisałaś i tekst, pomimo błędów, jest dobry i ciekawy. Z drugiej właśnie, chodzi o te bliźniaczki, które jakimś cudem się rozdzieliły (choć tej drugiej nikt nie widział).
Odczucia boheterów opisałaś ładnie, spodobał mi się również ten kawałek rozmowy Rose i Emmetta. To na pewno na plus.

Nie potrafię się w to wczuć, bo nie umiem sobie tego wyobrazić, jak mogło dojść do czegoś takiego, że tyle wampirów nie zobaczyło drugiego narodzonego dziecka, heh.
Mimo to, z samej ciekawości jak to wyjaśnisz, przeczytam ciąg dalszy na pewno.

Pozdrawiam, los.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez losamiiya dnia Czw 17:37, 21 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:45, 22 Sty 2010 Powrót do góry

Bardzo orginalny pomysł, bo aż się roi od ff pt. co było dalej. Tajemniczo ze względu sposobność narodzin Bernie i Nessie, bo nie mogę sobie wyobrazić jak to się stało. Przecież jedna się nie przeniosła gdzieś, ktoś musiał ją oddać do sierocińca, bo jak nie to przychodzi mi tylko na myśl, że znaleźli ją w śmietniku. Na pewno Bernie ma charakterek, bo nie łatwo wychowuje się w sierocińcu.
Jestem ciekawa jak zareaguje półwampirzyca na wieść kim jest, bo już odpuściła wizję, że jest wampirem. Teraz ma wypadek na pewno (tak myślę) zrozumie, że jest nieśmiertelna.
Trochę mało Belli, a prawie nic Jaspera i Jake(nawet że go nie lubię), ale uważam, że powinien mieć jakąś większą rolę, bo wpoił sobie Nessie, która ma siostrę i w dodatku bliźniaczkę. Jestem ciekawa co myśli o tej całej sytuacji Nessie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin