FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szybki obrót spraw [NZ] [07.07] cz. 6! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Nie 21:14, 07 Cze 2009 Powrót do góry

Hahahahahahah. No nieźle. Jessica pokemonem? Też tak zawsze uważałam. :D Że też wampir może się upić i mieć kaca... Ciekawe, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. :) No i że śpi to w ogóle. Szybcy są, bardzo. :P Ale przynajmniej tytuł pasuje w tej sytuacji. :D Jestem ciekawa, jaki masz cel w pisaniu tego opowiadania. Nie wiem, jakie są scenariusze, sama też nic sensownego nie wymyśliłam. To tak, jakby opisywać w dzienniku każdy dzień za dniem. Nie dzieje się nic przełomowego i w ogóle. Do czasu... Mam nadzieję, że zaskoczysz, liczę na to. :P Co do strony technicznej. Dobrze, że masz betę, choć jest parę błędów. Jednak ja jestem leń i swojej pracy mam dużo, więc nie będę ich wypisywać. ^^
Weny, pozdrawiam. :*
PS. kiedy następna część? :D
PSS. to Edzio czyta w myślach Bells? A myślałam, że nie. Czy to jest tak, że ona mu "wysłała" tę wiadomość? Bo jakby zwróciła się bezpośrednio. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Nie 21:54, 07 Cze 2009 Powrót do góry

hehe tym razem nie będe wredna :D wybrnełaś z tego całkiem zgrabnie , o tak... wampirki pijące i do tego potrafiące się upić , co prawda kilkoma butelkami wódki to mi się podoba Wink zgadzam się z moją przedmówczynią iż teraz B&E zacznął bawić się w podchody , brak mi tu tylko trochę oporu ze strony Belli i..... może jakaś mała awantura z walką w tle? to by tu naprawdę pasowało :D poza tym jest trochę błędów językowych jak np ''robiłyśmy foty'' , ''klapnęli na kanapie'' wybacz ale mam wykształcenie polonistyczne-hahaha ( nieukończone, dopiero zaczęłam) napewno tak miało być , ale jakoś mi te słowa nie przypadły do gustu nie żebym znów się czepiała :D
WENY!
pozdrawiam sandrix^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swallow
Dobry wampir



Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 843
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 11:52, 08 Cze 2009 Powrót do góry

Całkiem niezłe. Trochę odrzuciło mnie to, że wampiry mogą się upić. Jakoś mi to do nich nie pasuje i jestem przyzwyczajona, że niczego nie piją. Ale to Twoja wizja i fikcja.
FF jest całkiem pocieszny, sympatycznie się czyta. Może rzeczywiście trochę za szybko to idzie. W trzecim rozdziale będą się bzykać ze sobą, w czwartym Jasper weźmie Alice w aucie, a w piątym Rosalie kupi test ciążowy. Mam jednak nadzieję, że się mylę.

Pozdrawiam, Swallow


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Pon 21:52, 08 Cze 2009 Powrót do góry

Swallow - Nie, na to w najbliższym czasie nie ma co liczyć. :P

Cieszę się, że wam się podoba :*
Niestety, z przyczyn obiektywnych, takich jak poprawianie ocen na koniec... ech. Więc. Kasiek ma dużo na głowie, więc part 3 jutro, pojutrze wieczorem najpóźniej. Ja też w szkole łatwo nie mam (xD), ale jutro nie idę, więc postaram się napisać jak najwięcej.
Powiem tylko tyle, że w moim FF, wszyscy będą wykonywali swoje hobby. Będzie parę problemów, a co z tego wyniknie to się okaże. I będzie coś, czego jeszcze NIGDY nie było. Przynajmniej nie czytałam takiego FF, a przyznam się, że wiele ich czytam. :P
Liczcie na szok, a czy wam się to spodoba czy nie, zobaczycie za kilka, kilkanaście odcinków.

Szybki obrót spraw, to dlatego, że nie chce robić z tego FF tasiemca. Szybko, aczkolwiek bez przesady, będę realizowała moje wizje twórcze i wplatała moje wymysły. A uwierzcie mi, pomysły przychodzą mi w dość dziwnych momentach (Przy robieniu kanapki, czesaniu, myciu się ^^).

W trzech słowach: Będzie się działo!

Bądźcie cierpliwi, a zobaczycie czy warto było.
Pozdrawiam, Malin malinowsko-malinowski.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 22:12, 08 Cze 2009 Powrót do góry

Jak mówiłam tuż przed pierwszą częścią, cechy Twilight'owych bohaterów zostały pozmieniane. Mnie się to podoba- dla każdego coś innego. Wampirki niezbyt perfekcyjne, posiadające trochę ludzkich cech. Może trochę za szybko zasunęłaś tą akcją, z tym uczuciem Edka "Czuje coś do niej, odkąd tylko ja zobaczyłem... ble, ble, ble" (jakież do słitaśne). Mam nadzieję, że nagle nie wylądują w swoich ramionach (mówię o Belli i Edwardzie) całując się namiętnie, a potem wyznają sobie miłość. Znaczy... tak możesz zrobić, ale nie na początku :), przydałoby się, abyś dopiero później zaszalała z tego typu repertuarem.
Co do samego opowiadanie. Historia mi się podoba. Bella i Alice- dwie samotne, niezależna wampirzyce. Zachowują się jak nastolatki, chcą płatać figle i bawić się, a nie snuć po lesie i gadać "O, jaka to ja bidna. Jestem potworem. Zabijam. A! Uciekajcie. Jam jamy!". Bella nie jest nieśmiałą sierotką, jest nawet bardziej nieśmiała niż słodka Alice.
Strasznie podoba mi się to, że zmieniłaś dar Belli. Niby umie powstrzymywać swoje myśli, jednak to w "zmianach osobowości" się specjalizuje. To była trafna idea.
Cóż. Więcej pochwał i krytyki, po następnych rozdziałam. xD

Pozdrawiam, Ver.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Śro 18:51, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Chcecie to macie. Tylko z góry mówię, na chap 4 troszkę poczekacie.

:PART3:

Beta: kasiek303

BPOV

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie był taki jak zawsze, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie wypiłam aż tyle. Leżałam wtulona w Edwarda, a on we mnie. Uśmiechał się, ale jeszcze spał. Wyglądał jakby był szczęśliwy. Rozejrzałam się po pokoju. Prosto, ale elegancko. Przestronnie, ściany w kolorze ciemnoniebieskim. Dużo płyt na półkach, kilkanaście nawet moich ulubionych. Pełno przeróżnych sprzętów muzycznych. Gitara, pianino, perkusja i mikrofon. Plus niezbędne nagłośnienie. Hm, więc jednak mamy coś wspólnego. Zamiłowanie do muzyki. Przycisnęłam głowę do jego torsu. Ciepłego torsu. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale mój wewnętrzny głos wręcz mnie do tego nakłaniał. Potrzebowałam tego po latach samotności. On też chyba nikogo nie miał, inaczej nie byłby tutaj teraz ze mną. Poczułam, że mocniej mnie do siebie przygarnia. Oderwałam głowę od jego klatki piersiowej i spojrzałam na jego twarz. Patrzał się na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać się przed rzuceniem się na niego. Zauważyłam, że cienie pod oczami zniknęły. Był jeszcze piękniejszy niż wcześniej. Jak to możliwe?!
- Więc już wstałaś... Zrobiliśmy sobie wagary. - mruknął mi do ucha, wdychając zapach moich włosów
- Tak, ale proszę, nie krzycz. - powiedziałam. Zachichotał cicho.
- Dobrze. - szeptał wprost do ucha - Jak się pani czuje?
- Bywało lepiej. - odparłam zgodnie z prawdą. Nadal leżeliśmy, nie zwalniając uścisków. Nasze twarze dzieliły centymetry. Spojrzałam na niego spod rzęs i przygryzłam wargę. Zupełnie nieświadomie. Jęknął.
- Nie kuś... - powiedział.
- Nie powstrzymuj s... - nie dokończyłam, bo zmiażdżył moje wargi swoimi. Całował coraz bardziej zachłannie. Odwzajemniłam pocałunek. Wplotłam swoją rękę w jego roztrzepane włosy. On głaskał mnie delikatnie po łopatce. Robił to, bo chciał, czy bo wyłapał z moich myśli, że ja tego chcę? Nie chciało mi się kontrolować ich. Alice już pewnie od dawna wiedziała, co jest grane. Skubana.
Oderwaliśmy się od siebie. Przytuliłam się do niego z uśmiechem. Poczułam, że wzdycha w moje włosy.
- Nie, Bello, też tego pragnąłem. - odpowiedział na moje nieme pytanie. - Chciałem tego już w pierwszej minucie, ale wiesz, Emmett i te sprawy... Wtedy się kontrolowałaś z myślami, więc nie wiedziałem, czy też tego chcesz. Jasper i Emmett śmialiby się, gdybyś mnie odepchnęła tak, że upadłbym na chodnik... Wiesz jesteś silniejsza.... - zamruczał.
- Nie będę już przy tobie się kontrolować - wyszeptałam i wystawiłam język - za dużo czasu mnie to kosztuje. - Zaśmialiśmy się oboje.
- Jesteś piękna. Wszystko bardzo szybko się dzieje. - szepnął. Poczułam, że wzdycha w moje włosy. Znowu. Wiesz, że mąci mi to w głowie? Zadałam pytanie w moim umyśle. Lubiłam jak to robił, choć dopiero dziś tak naprawdę tego doświadczyłam, już dodałam to do listy moich ulubionych rzeczy. Zaśmiał się.
- A ja dodam to do listy twoich ulubionych rzeczy. Jakieś inne propozycje? - zapytał, wyszczerzając zęby w uśmieszku. Złapałam go za twarz i pocałowałam. To był krótki pocałunek, ale bardzo namiętny. To. Potem zatopiłam moją rękę w jego włosach. To. Przytuliłam się do jego torsu.
- I to. - Powiedziałam już na głos.
- Zapamiętam - pocałował mnie w czoło - a teraz może chodźmy już na dół. Zobaczymy, w jakim stanie jest salon... - dodał. Nagle coś mi się przypomniało.
- Przepraszam za moje zachowanie wczoraj. Zmarnowałam ci noc - powiedziałam.
- Nie. Wolałbym leżeć tu z tobą niż tańczyć sam. Bez Ciebie. A teraz zbieraj swoją piękną dupę i chodź.
- Eeedward, ale mnie się nie chceeeee... - powiedziałam i poczułam, że się unoszę. Głupia. On cię podnosi. Zaczęłam wierzgać, tyle, że skurczybyk trzymał mnie mocno. Zrezygnowana opadłam, a on wyszczerzył się w triumfalnym uśmiechu.
Wszyscy stanęli jak wryci, kiedy zobaczyli, że on niesie mnie na rękach i się uśmiecha. Ja też się śmiałam, bo właśnie opowiedział najśmieszniejszy żart, jaki chyba kiedykolwiek słyszałam. Patrzyli na nas, jakbyśmy właśnie oznajmili, że jedziemy do Honolulu. O ironio... Tylko Alice się uśmiechała.
- Kto obstawiał jeden dzień? - krzyknął, Emmett. A więc tak, zakładali się... kiedy się zejdziemy?! - Alice, masz, twoje sto dolarów. Edward, obstawiłem na tydzień, a ty po pierwszym dniu?! - zaśmiał się. Wszyscy zaczęli się śmiać. Edward postawił mnie na nogi, ale nie zwalniał uścisku z mojej talii.
- Alice, ty też nie jesteś lepsza... - zaśmiał się Edward - kilka godzin. - dodał i spojrzał znacząco na Jaspera, który przed chwilą cmoknął ją w policzek. Alice wystawiła język do mnie i wampira stojącego przy mnie.
- To co dziś robimy? - spytałam wszystkich - sądzę, że... - wskazałam na puszki i butelki na dywanie, kanapie, stoliku - najpierw trzeba tu posprzątać. Pomogę wam.
- Bella, przecież nie jesteś naszą sprzątaczką. Mamy Rose! - powiedział Emmett, pokazując na dziewczynę i śmiejąc się jak z najlepszego żartu pod słońcem.
- Wiesz, Rose wcale nie musi sprzątać. Ale ty możesz. - powiedziałam, a po chwili Emmett stał już zmieniony przez mój dar. Miał kobiece ciało, tylko głowę swoją, trzymał szczotkę do kurzu w ręce i miał na sobie zieloną sukienkę i fartuszek. Edward i Jazz leżeli już na kanapie, śmiejąc się z biednego brata, a ja i Rose przybiłyśmy sobie piątki. Tylko Emmettowi nie było do śmiechu.
- Przy...Przynajmniej nogi masz ogolone. - wydusiła Alice z trudem hamując śmiech. Chłopcy zawyli z kanapy niczym wilkołaki. Blee.
- No dobra - powiedziałam, przywracając Emmetta do normalnej postaci - pytam się ostatni raz: co dziś robimy?
- My byliśmy u was, to wy możecie przyjść do nas. - pisnęła Alice podekscytowana swoim pomysłem.
- I będziemy pić? Niee, to ja dziękuję. Ciągle dzwoni mi w uszach. - poskarżył się Jasper.
- Nikt ci nie kazał pić. - powiedziałam. W odpowiedzi chłopak się wyszczerzył. - Możecie przyjść do nas. Wypożyczymy filmy.
- Ooo. Dobry pomysł! - krzyknęła Rose. - My zrobimy sobie babski wieczór, a oni obejrzą meczyk przy piwku - dodała z uśmiechem. Coraz bardziej ją lubiłam. Miałyśmy szansę na przyjaźń.
- Okej - powiedział Edward - na którą, do której? - wyszczerzył się. Rawr, pomyślałam. Przyciągnął mnie mocniej z łobuzerskim uśmiechem.
- Możecie choćby zaraz, a czasu mamy aż zanadto. Zero limitu. - powiedziała Alice, patrząc się jak Jasper schyla się by podnieść puszki.
Zabraliśmy się do sprzątania. W naszym tempie zajęło na to nie więcej niż pięć minut. Jazz, Rosalie, Emmett i Edward poszli się przebrać i na szybko coś zapolować, a ja z 'siostrą' ogarnęłyśmy nasz dom i pojechałyśmy po filmy. Wypożyczyłyśmy po parę płyt z każdego rodzaju. W sumie około trzydziestu filmów. Pewnie i tak nie obejrzymy wszystkich.
Poszłyśmy do naszej garderoby i przebrałyśmy się w wygodniejsze ciuchy. Alice miała dżinsowe szorty i zielony T-shirt, a ja założyłam miniówkę i czerwoną bluzkę z dekoltem. W salonie przesunęłyśmy do siebie dwie kanapy tak, aby się złączyły. Ta biała kontrastowała z czarną.
Co to dziś było? Wszystko tak szybko się dzieje... Czy ja się zakochałam? Czy on czuje do mnie to samo, co ja do niego, jeśli w ogóle coś do mnie czuje...? Rozmyślania przerwał mi dzwonek do drzwi. Kurde. Oby nie słyszał moich głupich, niedorzecznych myśli. Otworzyłam drzwi. Rose, Jasper i Emmett przywitali się cmoknięciem w policzek, a Edward ku mojemu zdumieniu (dobra, zadowoleniu też...) przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie w usta.
- Też. - wyszeptał.
- Yyy... Co też? - Przy nim nie umiałam myśleć trzeźwo.
- Też nie wiem jak to się stało, ale chyba się w tobie zakochałem. Choć znamy się od jakiś dwudziestu czterech godzin. - Przytulił mnie do siebie. Odetchnęłam z ulgą, że odwzajemnia moje uczucia. Zależało mu na mnie. I nawzajem.
- No, gołąbeczki, będziecie tak stać w deszczu? - śmiał się Emmett - Edward, zamoczysz dziewczynom dywan z niedźwiadka! - powiedział, skacząc po puchatej skórze - Ten dywan jest boski! - zachowywał się jak pięcioletnie dziecko, które się dowiedziało, że za chwilę jedzie do wesołego miasteczka. Wszyscy wybuchli śmiechem. Czyli wiadomo, na co lubi polować. "Niedźwiadki" Grizzly. Z tego wszystkiego zapomniałam, że stoimy na deszczu. Nie zauważyłam nawet, kiedy zaczął padać. Weszliśmy do środka. Emmett się uspokoił, stał oparty o futrynę drzwi. Przemieniłam się w niego i zaczęłam robić to, co on parę sekund temu.
- Ten dywan jest boski! Ten dywan jest boski! - zaczęłam go przedrzeźniać - Edward, nie zamocz go swoimi mokrymi, obłoconymi buciorami, bo cię zabiję! Misieeeeeek! Ten dywan jest boooski! Beeellla oddaaawaaaj mi nieeedźwiaadka! Wyyynocha z buciorami ! - Darłam japę na cały dom. Każdy już dawno leżał na podłodze i prawie krztusił się ze śmiechu. Emmett stał się moją ulubioną postacią do parodiowania.
- Ten twój dar to całkiem ciekawa sprawa... - powiedział Jasper, nie kryjąc rozbawienia. - Bardzo przydatny.
Zasiedliśmy na kanapy. Najpierw wybierały dziewczyny, potem płeć męska. Żadnego sprzeciwu. Szczerze nie chciało mi się oglądać jakiegoś romansu, horrory mnie bawiły, zamiast straszyć... Leżałam na kanapie, głowę miałam opartą o bok miedzianowłosego boga. Pomyślałam: Edward, Idę stąd. Przyjdź za parę minut. Edward delikatnie poruszył głową by przytaknąć.
- Nie chce mi się tego oglądać. Idę pograć na gitarze. - powiedziałam. Wstałam i skierowałam się w kierunku schodów. Po chwili poczułam, że czyjeś ręce oplatają mnie w biodrach. Wiedziałam, że to on. Uśmiechnął się, po czym pochwycił mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Nie wiem skąd wiedział, że mój pokój to ostatni po lewej. Zapomniałam, przecież może ci czytać w myślach, głupia. Edward zachichotał.
- Ciężko dziś łączymy fakty? - spytał, po czym wszedł do pokoju. Ściany w kolorze krwi, pełno instrumentów, biblioteczka, łóżko, biurko, laptop, drzwi do garderoby. Wszystko to, co było mi do szczęścia potrzebne. Plus Edward. Wyszczerzyłam się do niego.
- Taak, trzeba przyznać... - powiedziałam, gdy posadził mnie na skraju łóżka. Sam usiadł zaraz obok mnie. - Jak się podoba w nowej szkole? - zapytałam.
- Mmmm. Coraz bardziej. - odrzekł, gapiąc się na moje usta. Uprzedziłam go i po chwili leżał na łóżku przygnieciony przeze mnie.

- Więc grasz? - spytał się, gdy już odsunęliśmy się od siebie. - Ja też. - Wyszczerzył się.
- Zauważyłam. Będąc w twoim domu, w twoim pokoju, leżąc na twoim łóżku i wreszcie w twoich ramionach, miałam dużo czasu, by się porozglądać. - Pokazałam mu język.
- Wiesz co... - zaczął - w piątek ten bal... W sumie miałem nie iść, ale jakbyś się zgodziła, poszedłbym. A jeśli nie, możemy zostać w domu, u mnie lub u ciebie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
smileforme
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baranówka k/Lubartowa

PostWysłany: Śro 20:06, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Part 1

malin napisał:
Skoro miałam zgrabne ciało, byłam ładna, i nawet wtedy, kiedy miałam na sobie jakieś dresy, bo wyszłam na spacer po lesie, wszyscy mężczyźni między dwunastym a sześćdziesiątym rokiem życia odwracali się za mną, to dlaczego miałabym sobie tego odmówić?


Przed 'a' przecinek.

malin napisał:
- Czyżby kolejna wizja " Spójrz na tego w zielonym! " ? - Powiedziałam przybierając jej głos.


'Powiedziałam' powinno być z małej litery. Między znakami interpunkcyjnymi nie stawiamy spacji.

malin napisał:
Pewnie szukali w moich gestach jakiegoś znaku że za chwilę mogę rzucić im się do gardła, chociaż ich było czterech, a nas dwie.


Przed 'że' przecinek.

malin napisał:
Jasper, czyli chłopak do którego Alice wzdychała odkąd zobaczyła go w wizji, tak jak on, jest sam.


Może chodziło Ci, że tak jak ona?

malin napisał:
Jak na przykład żółte porsche - uśmiechnęłam się - ja mam nietypowy dar.


Po 'porche' powinna być kropka. 'Ja' - z dużej litery.

malin napisał:
- No dobra, wiemy że Stanley gustuje w miśkach - powiedziałam zerkając na największego wampira siedzącego przy naszym stoliku - a Mike?


Przed 'że' przecinek, po 'miśkach' kropka, a 'a' z dużej litery.

malin napisał:
- Aktualnie myśli jak poderwać Jessicę - mruknął.


Po 'Jessicę' kropka.

malin napisał:
- Dobra, Jasper, zrób tak by oboje poczuli się podnieceni - zaśmiałam się szyderczo - taka moja mała zemsta na nich - wystawiłam język.


Po 'podnieceni' kropka, 'taka' z dużej litery, a po 'nich' kropka.

malin napisał:
Uśmiechnęła się Rosalie - nie każ nam czekać na tą scenkę - powiedziała śmiejąc się przyjacielsko.


'Nie' z dużej litery, a po 'scenkę' powinna być kropka.

malin napisał:
- Tak, a za chwilę będziecie prosić żeby tego nie oglądać - wystawiłam język


Przed 'żeby' przecinek, a po 'oglądać' i 'język' kropka.

malin napisał:
- " O nie, Bella, ja nie chcę tego oglądać! " - zaczęłam mówić edwardowym głosem, robiąc przy tym identyczną minkę jak Edward parę minut wcześniej.


Między znakami interpunkcyjnymi nie stawiamy spacji.

malin napisał:
- No dobra, Jasper, spraw żeby Mike poczył się niedobrze. Naprawdę niedobrze. Pojdę do niego do toalety jako przylepa. Typowo Stanley'owskie. potem go opuszczę, przemienię się w Mike'a i podedę do Jess. Poproszę ją na chwilę na bok, a znając życie się zgodzi. O ile nie przeszła jej już miłość do tego chuchra - powiedziałam chichocząc do Emmetta.


Przed 'żeby' przecinek. Chyba 'poczuł', a nie 'poczył'. Chyba 'pójdę', a nie 'pojdę'. 'Potem' z dużej litery. Chyba 'podejdę', a nie 'podedę'. Po 'chuchra' kropka.

malin napisał:
- Dobry plan. A my przecież możemy stać się na kilka minut niewidzialni, chyba nie zauważą że nas przez chwilę nie ma -


Przed 'że' przecinek, a po 'ma' kropka.

malin napisał:
Rosalie i Alice opierały się o siebie, tak jakby nawzajem podtrzymywały się żeby nie upaść, a Emmett schował twarz w ręce.


Przed 'żeby' przecinek.

malin napisał:
Tyle że koksiarz jest niewprawionym aktorem, i po chwili parsknął śmiechem.
- No chodźcie już - rzuciłam chichocząc, i udałam się w stronę drzwi.


Przed 'że' przecinek, a po 'już' kropka.

+ to wszystko, co napisały iga_s i Lady Vampire

Part 2

malin napisał:
- Nic ci nie jest? Tak szybko wybiegłeś... Pomyślałam, że potrzebujesz pomocy


Po 'pomocy' kropka.

malin napisał:
- WF - jęknęła znudzona Alice - naprawdę nienawidzę udawać, że jestem słabsza...


'Naprawdę' z dużej litery.

malin napisał:
-, Jakie zagrożenie?! - warknęłam, obracając się w jego stronę.


Ten przecinek, to chyba przypadkiem, co?

malin napisał:
- Tyle, że jesteś silniejszy. - wystawiłam język - Boję się o siebie - zaczęłam szczękać zębami i wytrzeszczyłam oczy. Uśmiechnął się i weszliśmy do klasy. Usiadł obok mnie.


Po 'siebie' kropka.

malin napisał:
- Na pewno? - Spytała podejrzliwie


Po 'podejrzliwie' kropka.

Part 3

malin napisał:
- Więc już wstałaś... Zrobiliśmy sobie wagary. - mruknął mi do ucha, wdychając zapach moich włosów


Po 'włosów' kropka.

malin napisał:
Zmarnowałam ci noc - powiedziałam.


Po 'noc' kropka.

malin napisał:
Pomyślałam: Edward, Idę stąd.


'Idę' z małej literki.

Taak. Skończyłam już z błędami. Było ich kilka, ale z każdym rozdziałem coraz mniej. :)

A teraz treść: ten ff jest boski. Bardzo mi się podoba. :]

Stylistyka: Dobierasz słowa w bardzo fajny sposób. Sprawiasz, że chce się to dalej czytać.

Na razie tyle z mojej strony. Powiem więcej po kolejnym chapie.
Pozdrawiam i życzę weny.
smileforme.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Śro 20:49, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Cieszę się że wam przypadł do gustu xD
W 4 rozdziale, na chwilkę przeniesiemy się do czasów starożytnych :P
A co dalej to wam nie zdradzę :D


" "Jasper, czyli chłopak do którego Alice wzdychała odkąd zobaczyła go w wizji, tak jak on, jest sam."


Może chodziło Ci, że tak jak ona? "

Zdanie wyrwane z kontekstu :p Tu chodziło o Edwarda.
"Chłopak siedzący obok mnie, ma na imię Edward. Jasper, czyli chłopak do którego Alice wzdychała odkąd zobaczyła go w wizji, tak jak on, jest sam."
O, proszę. :P

Przepraszam, że będziecie czekać na następną część, ale wybaczcie - obowiązki wzywają, rodzice na karku... :P

pozdrawiam, malinowski.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kasiek303
Wilkołak



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3

PostWysłany: Śro 20:55, 10 Cze 2009 Powrót do góry

smileforme napisał:


malin napisał:
- Tyle, że jesteś silniejszy. - wystawiłam język - Boję się o siebie - zaczęłam szczękać zębami i wytrzeszczyłam oczy. Uśmiechnął się i weszliśmy do klasy. Usiadł obok mnie.


Po 'siebie' kropka.

Nie zgodzę się z Tobą.

Cytat:
malin napisał:
Zmarnowałam ci noc - powiedziałam.


Po 'noc' kropka.

I znów sie nie zgodzę.

Mój ty malinie, kochany, wiesz jakie mam zdanie o twoim FF.
Aż sobie dziękuję, że cię przymusiłam do pisania, bo by się taki talent zmarnował. Taaak, stanowczo, zabieram siebie na lody za to :P
Twój FF to jest taki na pocieszenie po ciężkim dniu. Ani nie trzeba za bardzo myśleć nad nim, a wszystko się zrozumie. Łatwy, lekki i przyjemny. :P:P
Uwielbiam betować Twoje teksty. I czekam na part następny.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Czw 18:27, 11 Cze 2009 Powrót do góry

Malin!!! To. Jest. Świetne xD
Po prostu spadłam z krzesła :P
Motyw z dywanem z niedźwiadka - geeenialny :D
Ogólnie ubóstwiam Cię za tą szybką akcję xD
Jedyna nagana: zmień datę aktualizacji w nazwie tematu! Ja codziennie sprawdzałam w Kąciku pisarza w nadziei, że możew dodasz coś nowego, ale wciąż pisało "cz. 2" i nie wchodziłam... Dzisiaj nie wytrzymałam, weszłam i było warto :D
Noo i znów muszę czekać na kolejną część
Dodaj ją szybko! (I zmień datę aktualizacji xD)
Duuuużo weny!


Pozdrawiam,
Swan :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Czw 18:27, 11 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Wto 14:17, 16 Cze 2009 Powrót do góry

:PART 4:

beta: oczywiście, niezastąpiony kasiek303
Z dedykacją dla marudy, bo uważa że zapomniałam ;>
I dla mojej "Tłajlajtowej" rodzinki. xD

- Możemy iść na ten bal, tylko nie proś mnie, bym założyła długą do kostek suknię... - wyjęczałam.
- Wczoraj właśnie zauważyłam, że nie gustujesz w zbyt długich kreacjach... - zachichotał. - Nie, żebym miał coś przeciwko, ale trudno się było skoncentrować przy tobie. - Tym razem zaśmiałam się razem z nim.
- I no wiesz... Jest jeszcze taka jedna sprawa. - Podrapał się po głowie, jakby zastanawiając się, jak to sformułować. - Czy... nie miałabyś nic przeciwko, gdybyśmy od tej pory byli oficjalnie parą? - Odsunął się troszkę ode mnie, by sprawdzić mój wyraz twarzy.
- Nie, głuptasku. Miałabym coś przeciwko, gdybyśmy nie byli. - Wystawiłam język. Odetchnął z ulgą i pocałował mnie.
- Pójdziesz dziś na zakupy z Rose i Alice? Słyszę, że się wybierają. Oho, jedna z nich właśnie tu idzie - stwierdził, czytając jej w myślach. Rzuciłam się na Edwarda i zaczęłam go całować, byleby moja siostrzyczka dała mi spokój. Zapukała. Nie wiem, po co, już od dawna wiedziała, że odpowiem:
- Zajęte! - krzyknęłam, odrywając się na moment od miedzianowłosego. Weszła.
- Wiem, co czynisz, podstępna dziewojo, ale jam jest księżna Aliszaja. Przybywam w pokoju, o pani! - Ukłoniła się. - Na ciuchobranie racz się wybrać, a ty, nikczemny rycerzu Edwardzie, zostaw tą oto niewiastę w spokoju na godzin parę, a nagroda w piątek będzie ci dana!
Po domu rozniósł się śmiech. Ci z dołu wszystko podsłuchali.
- Tylko godzin parę jestem gotów wytrzymać bez tej niewiasty. Księżno Aliszajo, czemuż pytaż Bellę niewinną o pozwolenie, skoro sama lepiej wiesz, o pani? - odrzekł "nikczemny rycerz Edward". Zachichotałam.
- Alice, znaczy księżno Aliszajo, pewnie zanim na to wpadłaś już znałaś moją odpowiedź... A teraz wypad stara, czyli po twojemu, odejdź w pokoju. Zajęta jestem. - Wywaliłam do niej język. Stała jeszcze w progu, ale jak zobaczyła, że już nic nie wskóra, wyszła.
- To było dobre - zaśmiał się Edward, robiąc minę coś jakby na kształt "XD" - księżna Aliszaja, phi. - parsknął.
- Słyszałam! - warknęła Alice z salonu. Zaraz po tym rozległ się głośny rechot Emmetta i Jaspera, a zaraz potem głośne "Aaaaaałłł!". Dostali po łbie.
Lubiłam zakupy, ale z nią nic nie dało się przewidzieć. To znaczy, ja nic nie mogłam przewidzieć. Nie daj Boże, będzie obniżka...
Poczłapałam się do gitary i zaczęłam grać. Po chwili dopasowałam słowa. Okazało się, że Edward jakimś cudem nie zna tej, bardzo popularnej piosenki, dlatego słuchał z uśmiechem jak śpiewam. Sprawiało to mi przyjemność. Wyczytał to z moich myśli i uśmiechnął się szerzej i jeszcze bardziej bosko, niż zwykle.
- Zapewne Alice już widzi, gdzie co kupimy... - jęknęłam, odkładając gitarę.
- Nie zaglądam w jej myśli, nie chcę zepsuć sobie niespodzianki - powiedział szczerze. - Dla mnie mogłabyś przyjść w worku na śmieci, a i tak twój "strój" lepiej leżałby na tobie, niż sukienka na przykład na Jessice. - Zachichotaliśmy.
- No właśnie, ciekawe jak tam trzyma się nasz pokemon. Jak myślisz, hasa po Port Angeles, czy już ktoś zdążył ją zamknąć w swoim Pokeball'u? - Zaśmiałam się głośno. To wcale nie takie głupie rozwiązanie, z tym zamknięciem jej. Wywrócił oczami, unosząc krzywo jeden kącik ust w uśmiechu. Poszliśmy do salonu. Z braku ciekawych rzeczy do robienia, pojechałam z dziewczynami do sklepów. Oczywiście mogłabym robić wiele ciekawsze rzeczy... yy... Na przykład, grać na gitarze. Ale Alice wręcz błagała mnie na kolanach. Takie życie z nią. Nie wystarczy poprosić, to mnie weźmie na swoje słodkie oczy a'la kot ze Shreka. Weszłyśmy do każdego sklepu. Podkreślam, każdego. I w każdym coś kupiłyśmy. Alice wypatrzyła od razu rzeczy ze swojej wizji. Postawiła na małą czarną, ozdabianą w pasie cyrkoniami, które imitowały kryształki. Rose zaś, asymetrycznie uszytą sukienkę za kolana w kolorach wrzosu i szarym. Dla mnie wybrały czerwoną, dopasowaną, ale przed kolano. To był mój jedyny warunek. A z resztą, ja tu nie miałam prawie nic do gadania. Czerwone szpilki idealnie dopełniały strój. Zapłaciłyśmy i pognałyśmy do domu, chcąc sprawdzić, co porabiają nasi chłopcy. Siedzieli na kanapie i oglądali mecz baseballu w telewizji. Cichutko, tak by nas nie usłyszeli, wniosłyśmy zakupy do garderoby. Rose podziwiała nasze kolekcje, a my zaoferowałyśmy się, że w każdej chwili może przyjść coś pożyczyć. Zeszłyśmy na dół równie cicho, i na trzy-cztery wskoczyłyśmy od tyłu na ich kolana. Na początku wydawali się trochę zaskoczeni, ale potem każda z nas oglądała już mecz w ramionach kochającego wampira.

Nazajutrz Cullenowie i Hale'owie wyszli na chwilę do domu się przebrać, my ogarnęłyśmy salon i zrobiłyśmy to samo. W sumie to byliśmy pierwsi w szkole, by pozmieniać plany tak, żebyśmy chodzili parami na lekcje. Tak ja chodziłam z Edwardem na wszystkie lekcje, tak samo Alice i Jasper. Emmett i Rose również, choć oni udawali starszych. Głównie nam to się udało dzięki Rose, która miała chyba jakiś dar przekonywania, gdyż pani Cope zrobiła wszystko, co chciała, nawet nie pytając się o powód.
- Masz chyba jakiś dar przekonywania. Wczoraj też namówiłaś mnie na sukienkę, a ja nawet się nie sprzeciwiłam. - Zaśmiałam się. Emmett się zamyślił.
- Tak, to by wyjaśniało moje dziwne zachowanie przed przeprowadzką. Skakałem wokół ciebie non stop - powiedział w końcu.
- Dokładnie - przytaknął Jasper. - To było dziwne.
- Czy wy insynuujecie, że mam jakiś dar? - zapytała. - Prawda, gdy byłam człowiekiem miałam, praktycznie rzecz biorąc wszystko to, czego zapragnęłam. Ale czy to możliwe? Żeby mieć dar i przez lata o nim nie wiedzieć? - dodała pytając.
- Może... - zaczęłam - może każdy ma dar, tylko po prostu musi go w sobie znaleźć. Jak domyśli się prawdy, będzie umiał go świadomie kontrolować.
- To ma sens - zamyśliła się Alice.
- Tak, ja na początku myślałem, że jestem upośledzony, gdy słyszałem głosy w głowie. Potem zrozumiałem, że mam dar. I z dnia na dzień coraz lepiej mi szło w kontrolowaniu tego wszystkiego - powiedział Edward.
- Dobra, chodźmy do klas, w domu zastanowimy się, co potrafi Emmett - rzekł Jazz.
- Tylko wkurzać. - Zachichotałam.
- Nie, nie odbiorę ci twojej ulubionej rozrywki - odgryzł się mi. Skubany. Poszliśmy do klas. Lekcje z Edwardem mijały mi nadzwyczaj szybko, był czwartek, jutro bal. Oglądaliśmy już końcówkę filmu. Siedząc w ostatniej ławce, gdzie nie dochodziło słabe światło rzucane przez ekran telewizora, mogliśmy bez przeszkód oddać się całowaniu. Muszę powiedzieć, że był nadzwyczaj dobry.
Przez cały dzień nie dało się nie zauważyć napięcia między Jess a Mikiem. On patrzał na nią czule, nie wiedząc, o co chodzi, a ona go unikała, zadzierając głowę niczym jakiś drapacz chmur. Też go kochała, ale była zbyt próżna, by się do tego przyznać. Hm, tak to jest, jak się myśli, że każdy chłopak się do ciebie ślini. A tu zonk.
W drodze do domu ścigaliśmy się naszymi autami. Wygrałam. Alice znowu zarobiła kilkanaście dolarów z zakładu.
Tym razem poszliśmy do nich. Było ciepło, ale słońce nie wychodziło zza chmur, więc postanowiliśmy popływać. Skakaliśmy do wody, chlapaliśmy się, pływaliśmy, śmiejąc się jak dzieci. Wpadłam na pewien pomysł, ale nie przekazałam go Edwardowi. Dałam Alice na chwilkę dar Edwarda. Powiedziałam w myślach: Poprzebieramy i pomalujemy chłopców. Trzeba ich zabrać do nas. Szybko. Lekko pokiwała głową. Potem przekazałam to samo Rose, a ona podniosła kącik ust w triumfalnym uśmiechu.
- Chłopcy, my idziemy do siebie, idziecie z nami? - powiedziała Alice, trzepotając rzęsami do Jaspera.
- No... no mo.. no możemy - wydukał.
Wchodząc do pokoju, skierowałam się automatycznie do lodówki, gdzie trzymałyśmy tylko alkohol. Sobie nalałyśmy wody. Chłopcy nie wiedzą, ale wampiry mogą jeść ludzkie jedzenie. Tyle, że potem mają czkawkę, a i tak później wszystko zwracają. Dlatego starsze wampiry odradzały tym młodszym spożywanie jedzenia dla człowieka. Oni sami przechodzili przez to, jakże traumatyczne i dziwne zjawisko. Jednak wymiotowanie wodą nie jest złe. Da się przeżyć.
Upiłyśmy chłopców. Spali już, my też musiałyśmy udawać pijane. Dostali swoje buziaki na dobranoc, i zasnęli na kanapie. Ułożyliśmy ich obok siebie. Teraz nic ich nie mogło obudzić. Ja zajęłam się paznokciami. Każdemu pomalowałam paznokcie na inny kolor. Emmettowi na czarny, bo Rose lubi ten kolor. Jasper miał mieć zielone, bo Alice uwielbia zielony. No a Edward miał czerwone pazurki, bo z kolei ja sobie tak zażyczyłam. Dziewczyny pomalowały chłopców więcej niż to było potrzebne. Pomarańczowy fluid, cienie do oczu pod kolor paznokci, Emmett miał też czarną kredkę pod oczami i każdy obowiązkowo różowa szminka. Jeszcze tylko dwie rzeczy - peruki, każdy inną i ciuchy. Jasper miał je od Alice, zieloną tunikę, szpilki i legginsy. Oby się nie zabił. Edwarda przebrałam w moje. Miniówka bardzo dobrze na nim leżała, tak samo jak czerwona bluzka kończąca się nad pępkiem. Z Emmettem był kłopot. Nie mogliśmy dopiąć mu stanika, w który poprzednim "modelom" włożyłyśmy watę, by mieli naturalne krągłości. To samo z resztą ubrań. Alice w 5 min zdążyła pojechać do pierwszego lepszego sklepu i zakupić potrzebne rzeczy. Nie miałyśmy serca przebierać ich w stringi, dlatego też spod spódniczki Edwarda wystawał kawałek materiału jego bokserek. Na koniec fotki. Zrobiliśmy parę naprawdę dobrych ujęć. Potem ustawiłyśmy mini kamerkę na stoliku, by z bezpiecznej odległości zobaczyć ich moment przebudzenia. Powinno to nastąpić za jakieś trzydzieści minut. Z naszym sprzętem poszliśmy do domu Cullenów i Hale'ów. Wolno zaczęłyśmy wszystko podłączać i kiedy już działało, zasiadłyśmy przed ekranem telewizorka. Po jakiś pięciu minutach Jasper zaczął się wiercić.
Przeciągnął się i podniósł powieki. Spojrzał na Emmetta, potem na Edwarda. Przetarł oczy, niedowierzając temu, co widzi.
- Tusz rozmażesz! - zachichotała Alice koło mnie.
Wstał, zapalił światło, ale jego omamy nie zniknęły. Stał tak przez pięć minut, nieco zdezorientowany, po czym wybuchnął baaaardzo głośnym śmiechem. Chłopcy wystraszyli się i szybko wyprostowali. Spojrzeli na Jazza, który stał tam tak w tych zielonych szpilkach i śmiał się z nich. Oni myśleli, że sam się przebrał i ryknęli śmiechem. Po jakiś 5 minutach ciągłego rechotu wstali z podłogi. Edward i Emmett zachwiali się i dostrzegli, że też są w szpilkach. Spojrzeli na siebie, na Jaspera, na siebie, na Jaspera... I teraz każdy śmiał się z każdego. Gdybyśmy umiały płakać ze śmiechu, tonęłybyśmy w pokoju łez.
- Jasper, ślicznotko, zobacz się w lustrze - powiedział Edward.
- Edward, jesteś przystojna - odgryzł się Jazz. Cała trójka znów leżała na dywanie. Z miśka, oczywiście. Podeszli do lustra. Dziewczynka w czerwonym poklepała Emmetta po tyłku. Zaczęli cmokać do swojego odbicia w lustrze.
- Niezłe melony, siostro - zacmokał Jasper do Emmetta. Poprawili swoje piersi i wyszli do domu naprzeciwko. Szli jak zawodowe modelki, odgarniając teatralnie włosy.
Wiem, to było głupie, ale schowałyśmy się. Siłą wepchnęłyśmy Alice do pralki i, o dziwo, zmieściła się. Założyła gogle pływackie, a my nastawiłyśmy program, po chwili Alice wirowała w pralce, śmiejąc się. To znaczy, puszczając bąbelki. Aż chciało się zacytować: "Mamo, tato, jestem w pralce!".* Rose weszła do lodówki, a ja schowałam się w wannie. Bardzo pomysłowo.
Trzask. Drzwi się zamknęły.
Chłopcy przeszukali dom. Weszli. Zastygłam w bezruchu, udając martwą. Nagle coś mnie przygniotło i nie byłam sama. Uparcie nie otwierałam oczu, ba, nawet nie poruszyłam się o milimetr. Słyszałam, że drzwi od lodówki też się otwarły, ale przekazałam Rose, dając jej znowu umiejętność czytania w myślach, żeby udawała martwą, po czym zablokowałam jej umysł tak by Edward go nie wyczuł. Z Alice postąpiłam tak samo. Usłyszałam śmiech chłopców, gdy spojrzeli, że ten mały chochlik jest w pralce, w goglach. Po chwili zobaczyli, że nie oddycha, Jasper nie wyczuł emocji z naszych stron, przez osłonę, a Edward nie słyszał myśli. Czułam, że zastygnęli.
- Bello, Bello! - Jego głos był pełen rozpaczy. Otworzyłam oczy. Powoli, udałam, że światło mnie razi. Edward leżał na mnie, tuląc mnie do siebie. Ktoś otworzył pralkę i na trzy-cztery wyszczerzyłyśmy się.
- Nigdy więcej tak nie róbcie! - krzyknął Emmett, tuląc wszystkie trzy do siebie. Edward i Jasper skrzywili się, ale po chwili dostali z powrotem mnie i Alice. Chłopcy spojrzeli na siebie.
- Wiecie, że nie ujdzie wam to na sucho? - spytał Jasper złośliwie.
- Tylko na mokrooo! - wrzasnął Emmett, odkręcając wszystkie kurki od wody, wrzucił Jaspera i Alice na mnie i Edwarda, po czym sam wskoczył z Rose. Dodali jakieś płyny do kąpieli, mydła, i po chwili wszyscy chlapaliśmy się w pianie. Fluid miedzianowłosego Cullena spływał wprost na moje ramię, bo oparł o nie głowę. Tak przytuleni patrzeliśmy na wygłupy reszty, nie zdając sobie sprawy, że nie długo nie będzie ku temu okazji...










* Cytat z serialu "Trzynasty posterunek", wciąż mam do niego słabość :D



Wen mnie na trochę opuścił, stąd ta beznadziejna końcówka. Mam nadzieję, że szybko wróci :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Wto 14:41, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Pomysły oczywiście z mojej główki, która mówiąc krótko jest trochę "nietererere" :D
Musiałam w końcu dać jakiś moment grozy, nie wszystkie FF kończą się szczęśliwie dla postaci, a czy moi będą mieli szczęście to zobaczymy. Jeszcze nie planuję nic na 100%. : P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seithr
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Cze 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 17:37, 16 Cze 2009 Powrót do góry

"Tak przytuleni patrzeliśmy na wygłupy reszty, nie zdając sobie sprawy, że nie długo nie będzie ku temu okazji..." co to jest? chcesz ich rozdzielić? co ty wykombinowałaś ? a tak po za tym twoje ff b. mi się podoba. akcja troche za szybko się toczy ale nie jest zle. co ja mówie jest genialnie. zwłaszcza Alice w pralce Laughing weny i jeszcze raz weny. czekam na kolejny rozdział Uwaga


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez seithr dnia Wto 17:38, 16 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 17:47, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Zauważyłam, że tytuł idealnie współgra z tym, co dzieje się w opowiadaniu. Ale jak mniemam, taki miałaś zamysł.
Pewnie czytając inny ff, wyraziłabym swoje zażalenie i uwagi w bardzo… ostry sposób, często uważany, jako atak na autora, (od kiedy szczera krytyka jest atakiem, to ja nie wiem…) ale na ta historia na swój sposób mnie urzekła.
Pomijając tradycyjne połączenie par - którego zresztą nie cierpię, ale, do którego tak czy siak się przyzwyczaiłam – podoba mi się i ich… dziecinność. Nareszcie wampirki, które nie użalają się nad własnym losem i cieszą się życiem.
Oczywiście zraziło mnie to maksymalnie przyśpieszone zakochanie, jednak jestem w dobrym humorze i nie mam ochoty psuć go innym.

Pozdrawiam, Verde :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Wto 19:31, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Verderben, zgadzam się, szczera krytyka nie jest atakiem na autora. : P
To tylko wyrażanie swoich poglądów. Jednym się to spodoba, innych odrzuci ten szybki obrót spraw, ale nie można dogodzić wszystkim i wcale nie liczyłam, że będzie tyle "stałych" czytelników - wnioskuję to po tym, że sami mi to piszecie, lub komentujecie pod każdą częścią.
Zdecydowałam się już co dalej zrobię. Tylko mnie nie zabijcie.
Czekajcie cierpliwie : *

Malin aka Edward Malinowski. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Esmeralda
Wilkołak



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Robertowej polówki ;d instrukcja polówki: max. 2 osoby ;P ewentualnie 3 miejsce w nogach ;]

PostWysłany: Wto 20:56, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Malino z Malin Najcnotliwsza,
Co Ci, do diabła, biedna Alice zrobiła, że ją bezwzględnie do pralki pakujesz? ;D
Nic to, porażający fragment jest z elokwentną rozmową a'la średniowiecze, czyli niegodziwiec Eduardo end inczuczuna Aliszja w akcji :D Istny kabareton!
Trochę zdziwiło mnie zachowanie dziewczyn co do swoich chłopków. Bardzo...mocny żart. Dobrze, że vampires-boys nie są obrażalscy! Wink
Inspiracji i Czasu ;***
Esmm. ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 16:29, 18 Cze 2009 Powrót do góry

Przeczytałam kolejny rozdzialik i ... zbyt to szybko się dzieje, znają się jeden dzień - a już zachowują się jak starzy przyjaciele, ale dobra, potem ten pocałunek Edwarda i Belli - to już stanowczo za szybko wg mnie. Zaciekawiłaś mnie motywem alkoholu spożywanego przez wampiry, w efekcie któego mogą oni spać. Mam nadzieję że później nie mają kaca giganta Wink
Będę czytać dalej, sledząc rozwój akcji :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Pon 13:30, 06 Lip 2009 Powrót do góry

No więc...
Dałam Kasi już dawno rozdział, ale ona z czego wiem, to się wzięła ze betowanie też innych FF... i się nie doczekałam sprawdzenia, a kasiek wyjechał.
Zamieściłam już ogłoszenie, że poszukuję zastępczej bety, więc jeśli będzie tak łaskawa to dziś będzie chap :D
Tym razem nieco poważniej, bo trzeba wyjaśnić nieco spraw, ale następny part... nie spoileruję xD
Cierpliwości :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Life_under_consciousness
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:42, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Hmm, ciekawe, naprawde ciekawe.
FF świetny, szczerze? poprawił mi sie nawet humor, i ja także leżałam ze śmiechu xP
Dobił mnie Emmett...On zresztą zawsze jest boszki Wink
Pomysł z malowaniem - extra ;D xD
Życzę veny i jeszce raz venyyy
Czekam na kolejne części, oby pojawiły się niebawem ;D
Pozdro Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Pon 22:41, 06 Lip 2009 Powrót do góry

:PART5:

beta: .wymyślona.



Tak minęła noc. Zabawy, wygłupy, pływanie, picie.

Rano poszłyśmy do siebie. Uczesałyśmy się, ubrałyśmy i – standardowo- musnęłyśmy wargi czerwoną szminką.
Wzięłyśmy ze sobą Rose. Każda założyła rurki, T-shirt i szpilki, tylko innego koloru.
Chłopcy jak zwykle mieli na sobie dżinsy i opinające bluzki. Edward zawsze ubierał się tak „na odwal się”. Pozorny nieład na głowie był jak najbardziej zaplanowany. Wyglądał bosko nawet wtedy, kiedy o to nie dbał. Naszymi srebrnymi autami dojechaliśmy do szkoły. Z tym, że my osobno, a oni osobno.
- Nie wierzę, że nam to zrobili... - powiedziała Rose - Męskie ciuchy, ble, fuj, ble!
- Hej, słonko, wyluzuj! Lepiej wyglądamy w spodniach niż oni w miniówkach - uspokoiła ją Alice wymachująca płytką.
- Co to? - odezwałam się.
- Nasze i ich zdjęcia. Po szkole pojedziemy do Express'a je szybko wywołać. Oni się tym zajmą, a my w tym czasie...
- Nie Allie, nie na zakupy! - przerwałam jej.
- Nie, kochanie, pojedziemy wszystkie trzy do fryzjera. Zrobimy sobie loczki, fale i inne badziewia. - Dokończyła stanowczym tonem. Co jak co, ale jej strach się sprzeciwić... Na parkingu byłyśmy pierwsze. Stało tam parę samochodów, ale niewiele jak na tą godzinę. No tak, dziś bal, większość dziewczyn od rana siedzi u kosmetyczek... Zwolnili nas prawie ze wszystkich lekcji, ponieważ było zaledwie parę osób na grupę. Pojechaliśmy zapolować niedaleko. Furorę zrobił Emmett, który powalił dwa niedźwiedzie naraz i Alice, która zrobiła to samo, tyle że to było dziwne, bo porównując ją do Emmetta... Rozdzieliliśmy się. Każdy poszedł w swoją stronę.
Na północ ode mnie stało dość duże stado mulaków. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść instynktowi. Biegłam przed siebie, kierując się w stronę zapachu. Coraz szybciej i szybciej... I nagle przybyli oni. Było ich więcej niż poprzednim razem, wtedy był tylko James i Laurent. Teraz dołączyły do nich trzy kobiety - ruda, brunetka i blondynka. Wszystkie miały wściekle czerwone oczy. Bez wątpienia nowonarodzone.
- Proszę, kogo my tu mamy... Bella, czyż tak? Gdzie twoja Alice? - zaśmiał się James. O nie.
- Zostaw ją w spokoju! - warknęłam - Weź mnie!
- No pięknie… ktoś tu się nauczył pyskować... Moja krew - roześmiał się ponownie. Warknęłam i ustawiłam się w pozycji obronnej, gotowa do skoku na tę dwójkę.
- Co za nieodpowiedzialność zostawiać malutką Bellę samą w takim ciemnym lesie... A gdyby coś jej się stało? - rzucił Laurent, a wtedy cała piątka napadła na mnie. Zostałam przygnieciona do ziemi i poczułam, że mnie rozczłonkowują... Niewyobrażalny ból, równający się jedynie z tym w trakcie przemiany. Krzyczałam na cały głos, który po paru minutach ucichł... Więc tak wygląda śmierć- coś, co nigdy nie powinno nastąpić...

*****
- Hej Alice, chodźmy tędy na skróty, Charlie się już pewnie niepokoi! - zawołałam do przyjaciółki. Szłyśmy ulicami Port Angeles po udanych zakupach. Musiałyśmy kupić sobie sukienki na zakończenie roku, które było pojutrze.
- Bello, to nie jest dobry pomysł... – odezwała się. Często miała trafne przeczucia, ale czasem były one bezpodstawne i bzdurne. Wzięłam ją za rękę i skręciłyśmy w zaciemnioną uliczkę, która była naszym skrótem. Po drugiej stronie był parking, na którym stał mój nowy pick-up - prezent od mamy i taty. Nagle zza kontenera na śmieci wyszło dwoje ludzi... Dopiero po chwili dostrzegłam, że byli bladzi i mieli czerwone oczy. Starałam się zachować zimną krew i przejść obok obojętnie, jednak blondyn zagrodził mi drogę. Alice mocniej ścisnęła moją rękę.
- Dokąd to? – zapytał z uśmiechem.
- Do samochodu. Wybaczcie, chcemy tylko tędy przejść... - odpowiedziałam łamiącym się głosem, próbując wyminąć mężczyznę. Bezskutecznie.
- A co jeśli my was nie puścimy? - zaśmiał się złowrogo drugi. Po chwili obnażyli zęby i zrozumiałam, kim są... Obraz się zamazał, widziałam tylko, że blondyn zbliża się do mnie...
Ocknęłyśmy się w jakimś opuszczonym domu. Obok mojego łóżka leżała duża kartka, cała zapisana starannym pismem. Zaczęłam czytać.

Drogie dziewczęta.

Nazywam się Carlisle Cullen i uchroniłem was od śmierci. Czytajcie dalej, ale bardzo możliwe, że po przeczytaniu tego listu mnie znienawidzicie...

W owym liście wyjawił nam, czym się stałyśmy. Nie było to dla nas zaskoczeniem. Napisał, że wracał właśnie z pracy i zobaczył, jak James wbija zęby w moje gardło. W tym czasie Laurent zajął się Alice. Doskoczył do nich, ale mógł tylko ich przegonić. Czym prędzej zaniósł nas do swojej kryjówki, zostawił nam wiadomość, a potem wyjechał. Opisał nam swoją filozofię życiową. Okazało się, że jest lekarzem i zobojętniał już na zapach ludzkiej krwi. Wytłumaczył, że żywi się wyłącznie posoką zwierząt i nam też to poleca. Wyjaśnił to, co było nam potrzebne do funkcjonowania w ludzkim świecie.
Próbowałyśmy go odszukać, by mu podziękować i powiedzieć, że wcale go nie znienawidziłyśmy, ale przepadł jak kamień w wodę.

*****
- To już. Słyszysz mnie, Bello? - zapytała Alice.
- Bello… Bello, kochanie... - szeptał smutny Edward, trzymając mnie przy tym za rękę - wybacz mi, nie przybyłem na czas. Bello, wybaczysz mi? - mówił dalej. Jego głos przepełniony był bólem. - Otwórz oczy, skarbie, wiem, że mnie słyszysz.- Spełniłam jego polecenie i powoli uniosłam powieki. Leżałam na łóżku w swoim pokoju, a obok mnie stali wszyscy: Alice i Rose patrzyły smutno, Emmett z Jasperem pocieszali je i tulili, a Edward siedział na skraju łóżka, gładząc mnie po ręce. Spróbowałam podnieść się wolno do pozycji siedzącej, ale zachwiałam się. Chłopak złapał mnie, obejmując lekko. Wtuliłam się w niego.
- Przepraszam - wyszeptał. Otworzyłam oczy ze zdziwienia i odsunęłam się, by na niego spojrzeć. Zwiesił głowę, nie chciał patrzeć mi w oczy. Wzięłam jego twarz w dłonie, zmuszając go, żeby na mnie popatrzył..
- Edward - zaczęłam cicho - za co ty mnie ciągle przepraszasz?! Jest dobrze, mogłam was przywołać, a nie rzucać się sama na piątkę wampirów... Jeśli ktoś tu jest winny to tylko ja! - krzyknęłam. Tym razem to mój ukochany spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Mówiłam mu, żeby nie brał tego na siebie, ale oczywiście mnie się nie słucha... - mówiła Alice z wyrzutem, a z jej spojrzenia można było wyczytać "Jak zwykle miałam racje..." - Też cię przepraszam, Bello. W sumie mogłam ich zobaczyć, jednakże oni tego nie planowali. Grali. Też byli zaskoczeni spotkaniem z tobą. Było minęło - dodała.
- Eeee? - jęknęłam.
- Już ich nie ma Bello, zginęli na stosie, który sami zrobili... - wytłumaczył Jasper, wyczuwając moje zdezorientowanie.
- To był taki traumatyczny widok... - Edward przytaknął smętnie. - Zdążyliśmy na czas. Już chcieli wrzucać twoje ciało do ognia... – dokończył, chowając twarz w moich włosach.
- Nikogo nie winię, jasne?! Czuję się dobrze, nikt z was nie jest winien, więc nie chcę widzieć tych ponurych min, okej? - warknęłam.
- Tak jest! - Emmett stanął na baczność, na co wybuchnęliśmy śmiechem. On wiedział, jak rozładować atmosferę. Wstałam z łóżka, zataczając się lekko, ale na moje szczęście Edward miał świetny refleks. Dałam mu buziaka w podziękowaniu, co sprawiło, że się rozpogodził. Spojrzałam na zegarek.
- Jeśli chcemy zdążyć na bal, powinniśmy już zacząć się szykować, czyż nie? Wszyscy Brandonowie, Hale'owie i Cullenowie wyno... - urwałam. Uświadomiłam sobie jedną, bardzo ważną rzecz. Carlisle CULLEN. Edward CULLEN. Emmett CULLEN. WTF?! Bella, ty idiotko, ciężko coś ostatnio myślisz... Edward spojrzał na mnie zdziwiony moimi myślami.
- Kim jest dla was Carlisle Cullen? - spytałam Emmetta i Edwarda. Ten pierwszy wydawał się być nieco zdziwiony moim pytaniem.
- Jest dla nas jak ojciec. Uratował Edwarda a potem mnie – wytłumaczył. - A co?
Alice walnęła się w głowę z głośnym plasknięciem.
- Jasne! Przecież to jasne! Jasne jak słońce! Jasne jak promyk na niebie! Jasne jak..
- Skończ już - przerwałam jej brutalnie. Edward wytłumaczył pozostałym tę sytuację. Emmett pokręcił głową.
- Czyli jesteśmy jak rodzina - zaśmiał się. - Tyle że to dość dziwny zbieg okoliczności - dodał.
Pozbyłam się prawie wszystkich z pokoju. Alice wychodząc rzucała mi dziwne spojrzenia. Co ona wiedziała, czego nie wiedziałam ja? Został tylko Edward.
- Nie jesteś tak jakby moją siostrą, no nie? - roześmiał się.
- Nie głuptasie - zachichotałam - sama nie wiem, kim jestem. - Wystawiłam język.
- Kobietą moich marzeń, najcudowniejszą istotą na świecie- Isabellą Swan. Mam nadzieję, że wkrótce Cullen - powiedział, całując mnie w usta. Był to pocałunek, który mówił "Tylko Twój".
- Wkrótce i już na wieczność – odparłam, wtulając się w niego. Siedzieliśmy tak już dobrych kilkanaście minut. - Wiesz, nie chcę cię wyganiać, kochany, ale na ciebie chyba czas... – Uśmiechnęłam się złośliwie. Podobny uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Chętnie zostanę - wystawił język.
- Oooo, co to, to nie! - Rzuciłam się na niego. Zaczęłam mierzwić jego, i tak już w nieładzie, włosy, całując jego policzki, szyję, czoło i skronie. On robił to samo, ale moje włosy były spryskane lakierem, więc było mu trudniej.
- No dobra, dobra, już idę. Widzimy się na dole. - Pocałował mnie i puścił oczko, po czym zniknął za drzwiami.
Zajęłam się właśnie zakładaniem sukienki, gdy do mojego pokoju wkroczyła Alice, a zaraz za nią Rose.
- Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa! Co prawda potrójny ślub w Vegas nie jest szczytem moich marzeń, ale... - szczebiotała, zanim jej gwałtownie przerwałam.
- Ślub? Potrójny? W Vegas? - zapytałam. Gdybym coś piła, choć to niemożliwe, wszystko pewnie wyplułabym w tym momencie na Alice.
- No tak! Jasper dał mi do zrozumienia dziś na polowaniu, że chce być ze mną do końca! Edward to samo powiedział tobie! A w wizji widzę naszą szóstkę w Vegas i mamy obrączki! Yeah! - zaczęła krzyczeć i wykonywać taniec radości, który składał się głównie ze skakania po mojej pościeli. W moich myślach była już cała dziurawa od tych sztyletów, które w nią wbijałam.
Razem z Rose zawołałyśmy Jaspera, który za naszą namową wyprowadził ją siłą z pokoju. Nie żeby się jakoś specjalnie sprzeciwiała... Rose wyszła z pokoju, uśmiechając się do mnie.
Dokończyłam zapinanie sukienki i zabrałam się do czesania. Stwierdziłam, że tu w Forks nie pokazywałam się jeszcze w moich naturalnych włosach - lekkich falach. Wklepałam w nie trochę odżywek i pianek, które uniosły moje włosy i sprawiły, że zaczęły błyszczeć. Dodałam do tego lekki makijaż i byłam już gotowa. Zeszłam na dół, gdzie wszyscy czekali. Edward uśmiechnął się na mój widok i objął mnie w talii.
- Już myśleliśmy, że go wystawiłaś... – wybuchnął śmiechem Emmett.
- Nie, ale dziwię się Rose, że jeszcze tego tobie nie zrobiła - wystawiłam do chłopaka język i puściłam oczko do Rosalie, która zachichotała.
Wsiedliśmy do samochodów. Ja, Edward, Alice i Jasper do jednego, Emmett z Rosalie do drugiego.
Edward prowadził, a ja cały czas pożerałam go wzrokiem, na co uśmiechał się do mnie tak szeroko, że chyba szerzej się nie dało.
Pomógł mi wysiąść z volvo, złapał w talii, a następnie poprowadził w stronę wejścia. Zapłaciliśmy i udaliśmy się do sali. A tam...


Spoiler:

- Jessica vs. Mike
- Bitwa.
- Ach te lata 80-te...


Mam wena, więc 6 będzie na dniach :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin