FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zapiski podróżnika [NZ] [OOC] [ AU] zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 11:24, 14 Gru 2009 Powrót do góry

Dzięki za nowy rozdział ! Kochana jesteś !!
A więc jednak Bella , będzie wampirem . Nie byłam do końca pewna , czy nim zostanie ,chociaż miałam taką nadzieję , no bo przecież pózniej będzie Edward i nie wyobrazam sobie żeby się nie poznali . Cullenowie chcą wyjechać , więc pewnie zabiorą ją ze sobą . Ciekawi mnie jeszcze co zrobisz z Jamesem , bo podejrzewam że jeszcze się pojawi ?
Pięknie piszesz , to jedno z moich ulubionych opowiadań i dziękuje Ci bardzo za nie . Very Happy
Czekam na Edwarda , ale pamiętnik Belli jest pasjonujący i ciekawie się go czyta .
Pozdrawiam Cię i czekam na dalsze rozdziały .
Viviaan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Pon 18:35, 14 Gru 2009 Powrót do góry

oemgie.Czyżby część Belli się skończyła i wracamy do porąbanego [w dobrym sensie] Edwarda? ;e

Strasznie podobał mi się rozdział, byłam strasznie ciekawa jak i w jakich okolicznościach Bells będzie zamieniona w wampira. No i to jak przedstawiłaś całą sytuację jest świetne. ;d Dobrze, że James się odwalił, zaczynał mnie irytować. Oczywiście na początku lubiłam go, ale potem już coraz mniej.

Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko, bo jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów. (;

życzę weny,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:01, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Przepraszam bardzo za wielkie opóźnienie! Kurcze, trudno mi to wszystko ogarnąć. Mam tyle zaległości w czytaniu, że nie wiem za co się brać normalnie. Ale jak widać już jestem i komentuję Wink

Opis tego co działo się z Bellą podczas studiów, wakacji itd. podobał mi się. Zdziwiło mnie trochę, że ten jej "związek" z Martinem był taki powiedzmy wolny. Nie spodziewałam się tego po Belli. Choć z drugiej strony po tym jak James ją zranił... sama nie wiem...
Muszę powiedzieć, że spodobały mi się to rysowanie Belli do książki Carlisle'a Wink mam jakoś słabość do bohaterów, którzy rysują Laughing
Potem taka długa przerwa w pisaniu, rozstanie z Martinem i w ogóle. Hm..
I to nagłe pojawienie się Jamesa. Bella ucieszyła się jak nie wiem co, a tutaj taka "niespodzianka". James oszalał. No pięknie...
Potem kolejne spotkanie z Jamesem, wypadek. I wtedy już wiedziałam co stanie się dalej. Carlisle zamienił Bellę w wampira! Ha! Laughing No ładnie...

Podobały mi się oba rozdziały, które opuściłam. Ciekawa jestem co się stanie dalej. No i zapowiedziałaś powrót Edwarda! A to niezwykle mnie cieszy Smile
Świetna robota! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 13:55, 24 Gru 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział, wprawdzie przeczytałam go wcześniej ale porzadki świateczne nie pozwoliły mi na skomentowanie. Muszę się przyznać że jest to jedno z niewielu ff które nadal czytam. Czytam dlatego że jest świetne, potrafisz budować napięcie, mimo specyficznego stylu pisania, przez to jest bardzo orygnalnie i to mnie urzeka. A dodatkow uwielbiam twoich głównych bohaterów, twoją Bellę, której zafundowałaś szaleńczą miłość z Jamsem - psychopatą :), twojego Edwarda, który jest trochę zagubiony, szukający swojego miejsca na świecie i przede wszystkim uwielbiam ten ff za odwrócenie ról - Rosali jako najlepsza przyjaciółka, itd...
Z wielką ciekawością oczekuję kolejnych rozdziałów bo wiem że będą świetne i napewno dostarcza mi kolejną porcję zaskakujących zwrotów akcji!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kelli_Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów Wlkp.

PostWysłany: Nie 20:08, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Ojojojoj!!!!!! Kiedy bedzie nowy rozdzial??? I miss you Edzio-Zramolaly-Masen mam nadzieje ,ze nastepny rozdzial bedzie o nim bo jak nie to bede plakac xD A wiec pisz pisz i jeszcze raz pisz....czekamy!

Ave Vena!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:11, 28 Gru 2009 Powrót do góry

I oto nadszedł koniec części II. Żegnamy się tutaj z Bellą na czas jakiś. Czyli kolejna wstawka będzie już Edwardowa :)
Na chomika wrzucę może jutro całą II w jednym pliku.
Beta - niezastąpiona Frill
Jeszcze raz dziękuję za komentarze :)

ALASKA
Lipiec 1966 – Styczeń 1988
Jeśli tak ma wyglądać moje nowe życie, to ja podziękuję. Ciągły, palący głód nie dawał mi spokoju. W takim stanie nie potrafiłam się na niczym skupić, chociaż próbowałam. Droga ze szpitala do apartamentu Cullenów dłużyła mi się koszmarnie. Kiedy dotarliśmy na miejsce, reszta rodziny już czekała spakowana. Z Chicago wyjechaliśmy w pośpiechu. Męska część wampirzej familii pilnowała mnie jak oczka w głowie, zdecydowanie nie bez powodu. Każdy przechodzący obok człowiek sprawiał, że pragnienie rosło i stawało się nie do wytrzymania. Miałam wrażenie, że ludzka krew mnie woła. Starałam się zwalczyć ten zwierzęcy głód i jednocześnie marzyłam, aby skosztować czerwonej substancji o tym wspaniałym, kuszącym zapachu. Wiedziałam, że towarzysze mi na to nie pozwolą i gdzieś głęboko w środku wierzyłam, że kiedyś będę im wdzięczna.

Nikt się nie odzywał przez dłuższy czas. Cisza bardzo mnie męczyła, ale sama także nie wymyśliłam, jak rozpocząć konwersację. Tysiące pytań kotłowało się w mojej głowie. Wreszcie milczenie przerwał Carlisle, mówiąc:

- Bello, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Długo zastanawialiśmy się, co powinniśmy uczynić. W końcu odbyło się głosowanie i…
- Rozumiem – odpowiedziałam. – Nie odczuwam złości, cieszę się, że zostanę z wami.

Tak brzmiała prawda, połowicznie. Byłam rozdarta. Z jednej strony radowałam się, że wciąż istnieję w jakiejkolwiek postaci, z drugiej - nie chciałam egzystować przez wieczność jako najniebezpieczniejszy drapieżnik. W tym momencie czułam się potworem, żądną krwi kreaturą.

Ponownie nastało milczenie. Emmettowi prawdopodobnie cisza przeszkadzała równie mocno, dlatego zaczął gwizdać pod nosem. Kątem oka spojrzałam na Rose i delikatnie się uśmiechnęłam. Tak, zdecydowanie, gdyby Rosalie potrafiła zabijać wzrokiem, jej partner padłby jak mucha. Po chwili Alice wcisnęła mi coś do ręki – lusterko. Podniosłam je do góry i zerknęłam niepewnie. Patrzyła na mnie piękna, blada brunetka o obrzydliwych, czerwonych tęczówkach. Nieświadomie zacisnęłam palce w przypływie gniewu, a mały przedmiot szybko uległ pod naciskiem zwierzęcej siły. Podobnie przedstawiała się sytuacja z moim dawnym życiem - w przeciągu kilku chwil stałam się Bellą Cullen, wampirzycą. Zamyśliłam się.

Jechaliśmy kilkanaście godzin bez przerwy, zatrzymując się tylko na stacjach benzynowych w celu uzupełnienia paliwa. Żadne z nas nie opuściło samochodu przez całą podróż. Wreszcie ukazała się tabliczka z napisem:

ALASKA

Rozpoczęły się polowania na łosie i niedźwiadki – cudnie. Gardło mnie paliło praktycznie non stop, więc ucieszyłam się na myśl, że już niedługo będę mogła zaspokoić pragnienie.

Zaparkowaliśmy auto przed olbrzymią rezydencją należącą do naszej rodziny. Rose szybko oprowadziła mnie po domu i wskazała pokój, który wcześniej mi przeznaczono. Jednakże od samego początku czekałam na coś innego. Jakby czytając w moich myślach, Emmett złapał mnie za rękę i pociągnął na zewnątrz. Jego słowa były jak miód dla moich uszu: – Zapolujmy, mała!

Biegliśmy szybciej niż można to sobie wyobrazić. Nie wiem, jaką prędkość osiągają wampiry, ale ich szybkość przedstawiała się imponująco. Już po chwili poczułam dość kuszący zapach. Emm powiedział, że to niedźwiedzie. Wytłumaczył mi technikę polowania i puścił mnie przodem. Pluszak nie miał żadnych szans. Nowonarodzona Bella Cullen była nie do pokonania!

Dziesięć lat – tyle czasu zajęło mi opanowanie głodu i całkowite zaakceptowanie wegetariańskiej diety. Przez ten okres uczyłam się bardzo pilnie, słuchałam wszelkich rad starszyzny i grzecznie siedziałam z Cullenami na Alasce. Udało nam się także dokończyć książkę i wydać ją w niewielkim nakładzie - dosłownie kilkadziesiąt sztuk. Zastanawiałam się, czy Carlisle nie boi się zdemaskowania, ale twierdził, że, jego zdaniem, większość potraktuje treść jak bajkę. A jeśli ktoś odważy się pójść za wskazówkami opisanymi w książce, to raczej nie dotrze za daleko. Liczyłam, że się nie myli, gdyż wiele rzeczy zobrazował naprawdę bardzo szczegółowo. Wreszcie, po dekadzie, Carlisle pozwolił mi opuścić Alaskę na trochę. Pragnęłam zobaczyć, co się dzieje z rodzicami i Jacobem, a jeszcze bardziej marzyłam, aby zlokalizować Jamesa.

Miałam już także serdecznie dość, mieszkającej w sąsiedztwie, słodkiej idiotki imieniem Tanya. Ta dziewczyna sprawiała, że ledwo trzymałam nerwy na wodzy. Jej idiotyczne, nieśmieszne żarty powodowały, iż w mej głowie pojawiały się wizje, jak zabić rudą wampirzycę na sto różnych sposobów. Musiałam odejść, odpocząć od tej wariatki i nabrać dystansu do samej siebie.

W podróż wyruszyłam na początku siedemdziesiątego siódmego roku. Rose chciała mi towarzyszyć, ale potrzebowałam chwili samotności, co w zupełności rozumiała. Forks znajdowało się najbliżej i właśnie tam skierowałam się najpierw. Na odchodne Carlisle sprezentował mi całkiem sympatyczne BMW i wyposażył w sporą sumę pieniędzy. Jechałam do Charliego, nie wiedząc, co powinnam uczynić. Czy mogę mu się pokazać? Czy ze spokojem przyjmie prawdę? Czy nie zrobię mu krzywdy?

Kiedy zajechałam pod dom taty, zegarek wskazywał już dwudziestą pierwszą. W salonie paliło się światło. Zaparkowałam kilka metrów dalej, aby nie wzbudzić za szybko zainteresowania szeryfa. Bezszelestnie przedostałam się na ganek i spojrzałam przez okno. Ojciec wyglądał okropnie, posiwiał znacznie i schudł. Siedział na kanapie i gapił się w przestrzeń, a w ręku trzymał fotografię. Nie musiałam wykorzystywać swojego super wzroku, bo wiedziałam, czułam, że to moje zdjęcie.

Dziesięć lat już się zadręczał. Jeśli po tak długim okresie nadal nie pogodził się ze stratą córki, to zapewne już nie zdoła. Zdecydowałam zapukać. Gdybym posiadała bijące serce, w tym momencie, jak sądzę, przemieściłoby się do gardła. Usłyszałam, jak Charlie podnosi się z sofy i zmierza w kierunku drzwi. Miałam szansę, aby zrezygnować i uciec, ale stałam twardo, zupełnie, jakby ktoś przykleił mi nogi do wycieraczki. Drzwi uchyliły się delikatnie, a stojący za nimi mężczyzna upadł na podłogę. Podniosłam go szybko i umieściłam na kanapie, modląc się, aby to nie był zawał. Na szczęście po chwili tata odzyskał przytomność.

Patrzył na mnie, a jego oczy wyrażały tysiąc uczuć na raz. Począwszy od szczęścia, przez przerażenie, ciekawość, niedowierzanie, a skończywszy na gniewie. Wreszcie się odezwał:
- Bells, córeczko, jak to możliwe?
Odpowiedziałam, niczego przed nim nie ukrywałam, czekając na potępienie. Zamiast tego otrzymałam buziaka w policzek, na którym poczułam łzy. Tata płakał długo, tuląc mnie do siebie. Wciąż powtarzał, że liczy się wyłącznie fakt, że nadal żyję. Dziwiłam się, że chłód wampirzego ciała mu nie przeszkadza, ale cieszyłam się jak dziecko, mogąc być przy nim. Spędziłam w Forks pięć lat. Dbałam o ojca i trenowałam samokontrolę. Pojawiłam się nawet na ślubie Jacoba, ale członkowie plemienia nie wyglądali na zbytnio uradowanych, widząc, kim się stałam. Jednak pozwolono mi wyjątkowo pojawić się w La Push na uroczystości. Byłam zadowolona, że Jacob odnalazł swoją drugą połowę. Veronica - piękna Indianka, z którą tworzyli naprawdę cudowną parę. Jake wydawał się trochę zawiedziony, gdyż jego uczucie nie rozpoczęło się poprzez wpojenie. Obawiał się, że kiedyś dozna olśnienia i skrzywdzi teraźniejszą wybrankę serca. Rozmawialiśmy często podczas mojego pobytu. Nie odzyskałam przyjaciela, ale na pewno mogłam go teraz nazywać bliskim kolegą, a to, zważywszy na mą obecną naturę, było niewątpliwym sukcesem. Tato niemal odzyskał utracone siły, więc zdecydowałam, że czas ruszyć dalej. Obiecałam mamie, której oczywiście wszystko wyjaśnił Charlie, że odwiedzę ją w Jacksonville. Na miejscu zamierzałam pojawić się wieczorem, aby zachować komfort podróżowania. Wszystko poszło zgodnie z planem. U Renee spędziłam tylko rok, bo klimat był dla mnie dość męczący. Wychodzić mogłam tylko po zmroku, a to na dłuższą metę stawało się kłopotliwe. Pod koniec osiemdziesiątego trzeciego roku rozpoczęłam próbę odnalezienia Jamesa. Przez cztery lata starałam się go dorwać, niestety bez powodzenia. Poddałam się w osiemdziesiątym siódmym i wróciłam do Cullenów. Na miejscu zastałam tylko Carlisle’a i Esme, którzy nie kryli radości, widząc mnie z powrotem. Rose i Emmett polowali gdzieś w okolicy i planowali wrócić za tydzień, natomiast Alice i Jasper wyjechali do Kanady. Po roku przebywania w nieciekawym towarzystwie Tanyi, wyprosiłam Esme, abyśmy zmienili miejsce zamieszkania. Dołączyliśmy do Jaspera oraz Alice i tam osiedliśmy na dłużej.

Marzec 1990 rok, Forks
Zaraz po walentynkach otrzymałam wiadomość od Renee – tata zmarł. Dostał zawału, jadąc radiowozem i wpadł w poślizg. Nie miał szans z olbrzymim drzewem, zginął na miejscu. Żałowałam strasznie, że nie mogę się rozpłakać, a bardzo tego potrzebowałam. Pogrzeb wyznaczono na trzeci dzień po tragedii. Musiałam jechać, nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym go nie pożegnała. Zebraliśmy się całą rodziną i poinformowałam resztę, co postanowiłam.

- Charlie miał wypadek, umarł – zaczęłam. – Jadę na pochówek do Forks, a później do mamy. Spędzę z nią trochę czasu, a następnie chciałabym pójść swoją drogą. Kocham was bardzo, jesteście dla mnie bliscy, ale śmierć taty przypomniała mi, że kiedyś obiecałam mu, że coś w życiu osiągnę. Pragnę uczyć, wykładać sztukę, malować. Nie mogę jednak wymagać od was, abyście się tułali za mną po świecie. Oczywiście wyrażam nadzieję, iż będziemy się odwiedzać.

Skończyłam swój monolog. Nikt mi nie przerwał, a kiedy umilkłam, nikt się nie odezwał. Sześć par złotobrązowych oczu wpatrywało się we mnie z niedowierzaniem. Powoli podeszłam do każdego z nich i przytuliłam na pożegnanie, po czym pobiegłam się spakować. Schodząc, zauważyłam, że nadal siedzą w salonie. Alice dopadła mnie u podnóża schodów. Zarzuciła mi ręce na szyję, wyznając mi do ucha miłość i wieczne oddanie oraz zapowiadając rychłą wizytę. Zaraz za nią podobne deklaracje złożyła reszta Cullenów. Carlisle podszedł ostatni i wręczył mi niewielki pakunek. Wiedziałam, że to pierwsze wydanie jego książki. Podziękowałam mu serdecznie i odeszłam.

Do Forks dojechałam następnego dnia. Ubrana w długi płaszcz z obszernym kapturem, z ciemnymi okularami na nosie ruszyłam do domu, gdzie mama czekała na mój przyjazd. Rzuciłyśmy się sobie w objęcia, a łzy płynęły kobiecie ciurkiem w takiej ilości, że spokojnie starczyło za nas dwie.

Na pogrzebie pojawiło się mnóstwo osób, praktycznie całe miasteczko. Do czarnego płaszcza i okularów dołączył jedwabny szal zakrywający mą, wciąż taką samą, twarz. Jacob przyszedł z żoną i synkiem, zauważyłam większość osób ze szkoły. Uroczystość była przepiękna. Urna spoczęła w rodzinnym grobie. Nigdy nie zapytałam rodziców, czy na mój pogrzeb przybyło dużo ludzi, bo wiedziałam, że ten temat przypominał bolesne chwile. W końcu pochowali mnie, nie wiedząc, że nadal istnieję – Carlisle doskonale zabezpieczył ślady i zadbał o szczegóły. Po stypie, którą spędziłam w całości w dawnym pokoju, pomogłam Renee zapakować niezbędne rzeczy. Resztę mama przeznaczyła dla biednych, a dom sprzedałyśmy. Kupił go Mike Newton. Wyjechałyśmy po tygodniu.

Styczeń 1991 - Wrzesień 2003, USA
Zaraz po Nowym Roku oznajmiłam rodzicielce, że wyjeżdżam. Wiedziałam, że już się otrząsnęła i da sobie świetnie radę. Poza tym miała Phila. Oczywiście obiecałam, że będę ją odwiedzać w każde wakacje. Z początku marudziła, ale w końcu pogodziła się z tą decyzją. Podążając za marzeniami, zaczęłam uczyć. Najpierw w szkołach podstawowych i przedszkolach pracowałam jako nauczycielka plastyki. Rzecz jasna, wybierałam miejsca, w których słońce gościło na tyle rzadko, abym mogła swobodnie uczęszczać na zajęcia. Myślę, że Charlie pękałby z dumny. Cieszyłby się, że uparcie dążyłam do celu, jakim było nauczanie na wyższej uczelni. Zbliżałam się ku temu małymi kroczkami, co mnie nigdy nie zniechęciło. Wakacje spędzałam z Renee i Cullenami. Alice i Rose odwiedzały mnie także w ciągu roku. Zaczęłam ponownie współpracować z Carlislem, który wymarzył sobie napisanie kolejnej książki. W przeciągu dwunastu lat zmieniałam szkoły bardzo często, w żadnej nie pracowałam dłużej niż dwa lata. Zaufani ludzie korygowali dane w moich papierach, aby nie pojawiały się żadne problemy z władzami. Kompletnie zapomniałam o Jamesie, jednakże wciąż tęskniłam za czymś nieokreślonym.

Niedługo moje sześćdziesiąte pierwsze urodziny. Dziś, dwunastego maja dwa tysiące trzeciego roku, przyszło zawiadomienie z Cambridge, że od października czeka na mnie etat. Oszalałam z radości. Skakałam i tańczyłam w kółko jak małe dziecko, które dostało worek cukierków. Szybko złapałam za komórkę i zadzwoniłam do mamy. Mama jak na swój wiek, czuła się wyśmienicie. Cieszyłam się, że nadal jest ze mną, chociaż wiedziałam, że to nie potrwa już długo. Phil odszedł dwa lata temu.
Nie zdążyłam wybrać numeru Cullenów, bo na wyświetlaczu pojawiło się imię Esme. No tak, Alice i jej wizje. Uśmiechnęłam się do siebie i odebrałam. Usłyszałam chór krzyczący: niespodzianka! I chwilę później otwierałam im drzwi.

Rosalie, Alice i Esme postanowiły urządzić dla mnie przyjęcie gratulacyjno – pożegnalne. Planowały i szykowały się przez cały tydzień, ale muszę przyznać, że wyszło naprawdę fajnie. Zaproszono kilka osób z naszego kręgu. Imprezy wampirów były naprawdę ciekawym przeżyciem. Nie ma mowy o żadnej zbiorowej, krwawej orgii, bawimy się jak zwykli ludzie, tyle że na zwiększonych obrotach.

Na szczęście Tanya nie przyjechała; ta nowina poprawiła jeszcze bardziej mój nastrój i Jasper nie musiał przy nim majstrować.
Lipiec i sierpień spędziliśmy na Alasce, polując i ucztując w gronie rodzinnym. Carlisle szykował mnie do pracy. Opisywał różne sytuacje, które mogą się zdarzyć. Pomimo lęków, wierzyłam, że dam sobie radę. Byłam świadoma zagrożeń, co nie zmniejszało mojego podekscytowania. Wyjeżdżałam z ogromną nadzieją na przyszłość, mimo świadomości, że przede mną jedynie kilka lat w tym wspaniałym miejscu, oczywiście z odpowiednio postarzającym makijażem.
W dniu wyjazdu dotarło do mnie, za czym tak tęsknię i czego mi brakuje do szczęścia – partnera i prawdziwej miłości.
Koniec części II


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:33, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Nie ma żadnych komentarzy? Ludzie, co z Wami?! Brać się do roboty!


Ja przeczytałam tego samego dnia co wstawiłaś, ale nie miałam weny na komentowanie. Ale już jestem i piszę ;)

Najpierw przyznam, że bardzo się cieszę, że kolejna część będzie z perspektywy Edwarda. Stęskniłam się za nim i już nie mogę się doczekać :)

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się to, że Bella po przemianie czuła wielki głód, miała ochotę rzucić się na ludzi, wyssać z nich krew. Wkurzyło mnie, że w Przed Świtem Bells była taka idealna jako wampir. Głód za bardzo ją nie męczył i w ogóle. Tutaj miała odczucia takie jakie powinna mieć. Kolejna sprawa, która przypadła mi do gustu to to, że miała wątpliwości czy dobrze się stało, że Carlisle ją przemienił. Niby cieszyła się, że będzie z Cullenami i że jako tako "żyje", ale nie chciała być nieśmiertelnym potworem. Brawa dla Ciebie za to :)
Muszę przyznać, że podoba mi się wątek z tą książką. Bo to jest ta, którą kieruje się Edward, prawda? Niby taki mały nakład, a w ręce Edka trafiła :lol:
Zdziwiło mnie, że Cullenowie puścili Bellę do ojca. Biedny Charlie nie mógł się pogodzić ze stratą córki. Miałam go przed oczami - samotnego, zdołowanego, wychudzonego, zmęczonego. I wtedy pojawiła się ona, niczym duch. Zdziwiła mnie reakcja Charliego. Zupełnie odmienna niż w sadze. Ucieszył się. Nie miał pretensji, nie stroił fochów, wysłuchał tego co się stało itd. Kanoniczny Charlie nie chciał niczego wiedzieć. Tylko tyle ile musi. Na dodatek nie pogodził się z tym co się stało. Ale to może i dobrze, że u Ciebie jest inaczej :)
Zdziwiło mnie też, że Bella mogła się pojawić w La Push na ślubie Jacoba.
No i ciekawe, że Renee nie histeryzowała, gdy dowiedziała się, że jej córka jest wampirem :lol: Nie dziwię się też, że Bella nie mogła tam wytrzymać. Klimat w tamtym miejscu musiał być dla niej naprawdę okropny :roll:
Zasmuciła mnie śmierć Charliego i zdziwiła decyzja Belli o tym, że chce odejść od Cullenów. Fajnie, że chciała coś osiągnąć, że zaczęła uczyć i w ogóle.
Muszę przyznać, że ten rozdział bardzo mi się podobał. Ale i tak nie mogę się doczekać tego co będzie dalej i tego, że kolejna część będzie z perspektywy Edwarda. Mam nadzieję, że nie będziemy musiały czekać na kolejny rozdział jakoś długo ;) A jeśli nawet to trudno. Poczekamy cierpliwie :)
Brawo :* Super rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Śro 11:19, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Nie było mnie pare dni i mam wiele zaległości w czytaniu , ale oczywiście zaczęłam od mojego ulubionego .
Jak zawsze super rozdział. Podobało mi się jak przedstawiłas Belle , jak prawdziwą nowonarodzona . Nie jest super idealna jak w sadze , z tym całym opanowaniem , musi walczyć ze sobą żeby opanować głód na ludzką krew . Fajnie , że mogła rodzicom powiedzieć że jest wampirem i że dobrze to przyjęli . U Mayer było to trochę naciągane , niby Charli coś wiedział , ale nie chciał wiedzieć itd .
Ciekawa jestem jak opiszesz spotkanie Belli z Edwardem ( bo chyba się spotkają ?). Napisałaś , że brakuje jej miłości , partnera , czy to będzie Edward ? , czy zostanie z nią na zawsze ?
Ach , nie mogę sie już doczekać dalszego ciągu .
Pozdrawiam !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collette
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:50, 26 Sty 2010 Powrót do góry

skoro juz tu jestem to skomentuje..komentarz nedzny bo nędzny ale bd...
opowiadanie jest bardzo fajne tylko już prawie minął miesiac od ostatniej notki....prawde mowiac taka czestotliwosc mnie trochę zniechęca...

mam nadzieje ze bd pisac dalej i częściej...szkoda by było zmarnowac te 2 części i niedoprowadzić do spotkania belli i edzia..

Collie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Wto 20:32, 26 Sty 2010 Powrót do góry

Kurcze, jak to się stało, że do tej pory nie skomentowałam tego rozdziału? ;o

Podoba mi się to, że Bella nareszcie jest prawdziwym wampirem. Prawdziwym w tym sensie, że odczuwa głód i stara się jakoś go powstrzymać, ale jest jej ciężko. Nie tak jak u SMeyer, gdzie od razu potrafiła zapanować nad swoim pragnieniem. Podoba mi się też to, że Bella wróciła do Forks, do Charliego. Biedny musiał strasznie cierpieć. ;c A to, że B. była na ślubie Jake'a jest świetne. (:
Bella i wykładanie na uniwersytecie wydaje się być dobrym pomysłem. (:

Nie mogę doczekać się kolejnej części, która -mam nadzieję- pojawi się niedługo. (:
życzę weny,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:45, 26 Sty 2010 Powrót do góry

Dzięki za komentarze. Rozdział jest u bety już od prawie miesiąca.
Wiem, że to długo, ale wolałabym bety nie zmieniać.
Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Wto 21:46, 26 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collette
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:35, 27 Sty 2010 Powrót do góry

pogon swoja bete albo jej z pensji potrąc :P

ale tak naprawde to co ja biedna moge zrobic? pozostaje mi tylko czekanie...

no ale jesli to betowanie bd sie przeciagac to mysle ze na serio powinnas rozejrzec sie za inna bętą..albo przynajmniej znaleźć jakas druga aby odciązyc te obecną...

C.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:56, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Jeszcze raz przepraszam, że tak długo, ale w końcu jest część III.
Beta:Frill
Pięknie o komentarze proszę :)

17 maja 2003 rok, Chicago
Z samolotu wysiadłem nieźle wstawiony, ale przynajmniej się rozluźniłem, zgodnie z zamierzeniem. Idąc w stronę wyjścia, zastanawiałem się, czy bardziej chce mi się jeść czy spać. Niestety nie potrafiłem rozszyfrować, w chwili obecnej, piramidy swoich potrzeb. Kiedy minąłem kiosk na końcu hali, zorientowałem się, że zapomniałem bagażu. Naprawdę jestem ostro porąbany - to nie ulega wątpliwości. Szybko zawróciłem po rzeczy. Dobrze, że nie spotkała mnie kolejna niemiła przygoda i walizka leżała na taśmie, gdyż z moim szczęściem różnie bywa. Złapałem za rączkę tego dziadostwa, obiecując sobie po cichu, że w końcu wymienię ją na plecak i ruszyłem ponownie w kierunku wyjścia. We łbie mi wirowało strasznie, zupełnie, jakbym odbywał właśnie przejażdżkę tym dziwnym londyńskim urządzeniem, na którym o mało nie zarzygałem większości turystów.

Z podręcznej torby wyjąłem książkę. Literki od razu zlały się w wielką plamę. Westchnąłem głośno, chyba nawet za głośno, bo ludzie odwrócili się i spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, po czym schowałem dzieło Carlisle’a z powrotem. Przy postoju taksówek znajdował się bar z kebabem. Kupiłem sobie jednego na cienkim cieście i pochłonąłem go w kilku gryzach, a następnie wsiadłem do żółtego samochodu, prosząc o zawiezienie do najdroższego hotelu w mieście. Stwierdziłem, że należy mi się wypoczęcie w wygodnym łożu i kąpiel w wannie z jacuzzi. Kierowca uśmiechnął się szeroko, pokazując przy tym szereg pięknych, złotych zębów. Wzdrygnąłem się, ale na szczęście jechaliśmy krótko. Samochód zatrzymał się pod Hotelem Amalfi, w dzielnicy River North. W recepcji otrzymałem klucz od apartamentu numer dwieście dwa. Dziewczę za ladą mało nie padło na zawał - ech, ten mój urok osobisty. Nie byłbym oczywiście sobą, gdybym nie sprawił, że zaczęła się ślinić jak bokser posadzony naprzeciwko talerza ze stekami i uśmiechnąłem się do niej zalotnie, jednocześnie puszczając oczko. Wydukała z siebie „miłego pobytu, Panie Masen”, a ja zadowolony z siebie, podążyłem w kierunku windy. Kiedyś spłonę za to w piekle. Wysiadłem na dwudziestym piątym piętrze. Natychmiast wszedłem do apartamentu i zamknąłem za sobą drzwi. Na łóżko rzuciłem się w ciuchach i momentalnie zasnąłem. Obudził mnie wściekle warczący telefon osiem godzin później. Odebrałem, ziewając w słuchawkę. Po drugiej stronie usłyszałem głos recepcjonistki. Pytała, czy chciałbym coś zjeść albo skorzystać z usług ponadstandardowych. Ponieważ nastąpiła pora obiadu, zamówiłem wysokokaloryczny posiłek z deserem oraz masaż. Żarcie z Ravello Lounge smakowało wyśmienicie. Co prawda inspirowane kuchnią włoską, co z początku wywołało u mnie dreszcze, ale takiej rozkoszy podniebienia nie odczułem już dawno. Zaraz po spożytym posiłku wpakowałem się do wanny. Popijając szampana, moczyłem się dobre pół godziny.

Masażystka zapukała do mojego apartamentu godzinę później. Świadomie jej otworzyłem przepasany tylko ręcznikiem. Przedstawiła się jako Kristen Stuart. Była dość zabawna, ładna, chuda jak szkapa i miała ciągle otwarte usta. Kojarzyła mi się trochę z filmem „Ratunku, jestem rybką”, ale nie ukrywałem przed sobą, że chętnie bym się z nią zabawił. Po Heidie potrzebowałem odmiany, kogoś zwykłego i kruchego.

Położyłem się na przenośnym stole przytarganym przez dziewczynę i ściągnąłem ręcznik. Z jej ust wyrwało się ciche „och”, a ja ledwo stłumiłem chichot. Na pewno jako hotelowa masażystka widziała już niejeden tyłek, ale widocznie ten zrobił na niej większe wrażenie. Edwardzie Anthony Masen – zganiłem się w myślach – nie strasz tego dziewczęcia. Jednak Kristen szybko przywołała się do porządku i rozpoczęła wcieranie olejków w moje zmęczone i obolałe plecy. Robiła to z takim zaangażowaniem, że natychmiast odpłynąłem. Tak, tak – wstyd przyznać, ale zasnąłem i nie poczułem jej kruchych paluszków na dupie. Obudziła mnie po zakończonej pracy. Nawet sobie nie wyobrażacie, jaki byłem wściekły i zażenowany. Dałem jej wysoki napiwek i obiecałem sobie, że jutro także skorzystam z tej jakże przyjemnej usługi ponadstandardowej. Dziewczyna wyszła pospiesznie, a ja poszedłem się ubrać. Ponieważ zegar wskazywał późną popołudniową godzinę, zdecydowałem, że podążanie śladami Cullenów zostawię na jutro, a dziś pozwiedzam miasto i trochę się rozerwę.

Początkowo skierowałem swoje kroki do Planetarium i Muzeum Astronomii imienia Adlera. Mimo ogromnych rozmiarów tego obiektu, dość szybko zobaczyłem to, co mnie interesowało, omijając resztę. Chciałem, co prawda, obejrzeć w tutejszym kinie IMAX jakiś film o tematyce astronomicznej, ale najbliższy seans odbywał się za sześćdziesiąt minut, a ja nie zamierzałem marnować czasu. Prosto stamtąd udałem się do John G. Shedd Aquarium - potężnego kompleksu edukacyjno – rozrywkowego, gdzie można poznać morską faunę i florę umieszczoną w ultranowoczesnych akwariach, a także podziwiać wspaniałe pokazy delfinów. Pomyśleli również o zgłodniałych turystach, a dla miłośników przygód istniała możliwość popływania. Bogata oferta kompleksu zawierała interaktywne wystawy i multimedialne pokazy tematyczne. Nie odczuwałem głodu ani nie miałem ochoty na pływanie, jednak z ogromną chęcią udałem się na pokaz delfinów. Najbliższy rozpoczynał się za trzy minuty, więc większość pozycji już zajęto. Na szczęście udało mi się zasiąść w całkiem dogodnej lokalizacji, a obok mnie pozostało miejsce wolne. Nie musiałem długo czekać na jego zajęcie, już po niespełna minucie zaczęła się ku niemu przeciskać… moja masażystka. Wyszczerzyłem się do niej, a ona natychmiast spłonęła rumieńcem. Poklepałem wolne siedzenie, zachęcając ją do przyspieszenia kroku. Uczyniła to i po chwili siedziała koło mnie. Przywitałem się grzecznie i co by odrobinę uśpić jej czujność, skupiłem się na występie. Pół godziny minęło rekordowo szybko. Pokaz był naprawdę niesamowity. Sąsiadka także oglądała go z wypiekami na twarzy, chociaż nie do końca wiedziałem, czym zostały one spowodowane w rzeczywistości. Ludzie zaczęli się podnosić, a Kristen - na moje szczęście - musiała poczekać aż ja się ruszę lub ją przepuszczę, czego nie zamierzałem uczynić. Powoli przemieszczałem się w kierunku wyjścia, by tuż przed końcem drogi zaproponować jej drinka i zobaczyć jej pewne kiwnięcie głowy. Zamówiłem taksówkę i pozwoliłem masażystce wybrać kierunek podróży. Wylądowaliśmy w Chicago Rock Cafe, gdzie piliśmy piwo i rozmawialiśmy. W pewnym momencie Kristen zdjęła bluzę i ukazał mi się niewielki tatuaż na lewej łopatce. Nie prezentował się super wypasiono, ale wyglądał całkiem niebrzydko – jakieś krzaki chyba.

Wówczas w moim zakutym, podpitym łbie zaświtał jakże durny pomysł zrobienia i sobie skórnego malowidła. Poprosiłem towarzyszkę o wskazanie mi studio, gdzie moglibyśmy załatwić sprawę od ręki. Uśmiechnęła się delikatnie i już po chwili biegliśmy ulicami Chicago. Miejsce, do którego wepchnęła mnie dziewczyna nie było obskurne, wręcz przeciwnie, schludne i jasne pomieszczenie z fotelem, kozetką i skórzaną kanapą. Przy stoliku siedział postawny chłopak i rysował na kartce różne wzory. Powitał nas z uśmiechem, nie odrywając wzroku od swojej pracy. Kristen wyjaśniła kolesiowi o ksywce Noir, kim jesteśmy i czego chcemy. Facet podniósł się w końcu i powoli zbliżył ku mojej osobie, pytając:
„To co robimy?”
Wziąłem od niego ołówek i szybko narysowałem z pamięci znak Cullenów, który wielokrotnie pojawiał się w książce. Tatuaż powstał w godzinę i od tej chwili zdobił moje lewe ramię. Byłem szczęśliwym i lekko obolałym kretynem. Moja masażystka podała mi kartkę z informacją, jak mam dbać o nowy nabytek. Zaśmiałem się nieco przy wazelinie – tej na szczęście miałem pod dostatkiem. Wychodząc, spojrzałem na zegarek - dochodziła północ. Zawołałem taksówkę, gdyż zamierzaliśmy wracać. Jako pracownik hotelu nie mogła spotykać się z gośćmi, dlatego umówiliśmy się już u mnie. Przyszła po piętnastu minutach, a resztę sobie dopowiedzcie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Pią 20:57, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:19, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Nowy rozdział, nowy rozdział <skacze do góry, uderzając o głową o szafkę>

Tęskniłam za Edwardem, bardzo mi go brakowało Laughing
Pomimo tego, że tak naprawdę nic zaskakującego, ani niesamowitego nie działo się w tej części - podobała mi się. Lubię sposób rozumowania Edwarda, to jak postrzega świat i ludzi. Jest taki w tym błyskotliwy i zabawny Laughing
Nie dziwię mu się, że był wykończony i że na wspomnienie o Heidi i Włoszech przechodziły go ciarki Laughing dość dużo tam przeżył Wink
Tutaj mieliśmy opis tego jak Edward odpoczywał i zabawiał się w ramach oderwania się od poszukiwania Cullenów. Drogi hotel, spanie, kąpiele, masaże. No ładnie. Najbardziej rozwaliło mnie zachowanie Edka podczas tego masażu, jak się rozebrał do rosołu i jeszcze był z tego powodu taki dumny Laughing A potem zasnął Laughing
No i potem przechadzka po mieście i ten tatuaż Laughing I do tego jeszcze znak Cullenów Laughing Co za łeb z niego. Nie no fajnie Wink
Trochę wkurzył mnie fragment:

Cytat:
Przedstawiła się jako Kristen Stuart. Była dość zabawna, ładna, chuda jak szkapa i miała ciągle otwarte usta. Kojarzyła mi się trochę z filmem „Ratunku, jestem rybką”


Pewnie miała to być aluzja do Kristen Stewart i jej ciągle otwartej buzi Wink Ja nigdy jakoś nie zwróciłam na to uwagi i irytuje mnie za każdym razem, gdy ktoś o tym wspomina, ale cóż Laughing Twoje opowiadanie Wink

Rozdział mi się bardzo podobał. Mam nadzieję, że na kolejny nie będziemy musiały tak długo czekać :* Smile
Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka oraz weny :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pią 21:20, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Pią 21:40, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Łiiiiii, nowy rozdział! : D Bardzo brakowało mi Zapisków podróżnika, a dzisiaj patrzę i tadaam, jest!

Cytat:
Przedstawiła się jako Kristen Stuart. Była dość zabawna, ładna, chuda jak szkapa i miała ciągle otwarte usta. Kojarzyła mi się trochę z filmem „Ratunku, jestem rybką”


podobnie jak Susan, tutaj wszystko skojarzyło mi się z Kristen. Ładna aluzja. ^^

Podobało mi się to, że Edward zrobił sobie ten tatuaż. ;E to takie porąbanoedwardowe było. No i bardzo się cieszę, że jest teraz część z jego punktu widzenia. Brakowało mi go. ; )


życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pią 21:53, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
a resztę sobie dopowiedzcie.


Zabiło mnie to zdanie xD Laughing Ale serio, wymiękłam na nim. Najlepsze zdanie w całym rozdziale, muszę przyznać.

A teraz do rzeczy, wiem, że dawno tutaj nie zaglądałam, tzn. zaglądałam i czytała, ale nie komentowałam. Chcę więc nadrobić braki i postanowiłam pod nowym rozdziale coś napisać Wink

Część Belli była bardzo fajna. Ta cała akcja z psychopatycznym Jamesem i przemianą - świetna. I mam taką głęboką nadzieję, że jak już Edward dotrze do Cullenów, by James coś namieszał. Jak już Bella zakocha się w Edwardzie i na odwrót, by pojawił się James i coś namieszał albo Volturi niech namiesza.
Teraz rozdział z perspektywy Edwarda wydał mi się taki... śmiały. Wpierw się upił, później flirtował z recepcjonistką, masażystką. Taki odbiegający od kanonu zupełnie, ale mi się to podoba, nawet bardzo.

Weny,
nz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pią 21:55, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kelli_Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów Wlkp.

PostWysłany: Sob 12:32, 30 Sty 2010 Powrót do góry

Kobieto jesteś genialna i nic więcej już chyba nie muszę mówić!!! Mialam ochote cie zabic za to ,ze tak dlugo czekalam na ten rozdzial ale wynagradza on moje czekanie w 100% normalnie cie kocham
AVE VENA!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 21:27, 13 Lut 2010 Powrót do góry

przyznam, że jestem pod wrażeniem i żałuję, że pomimo kilkunastu prób dopiero teraz doczytałam całość do końca...
nie będę się skupiać na mieszaniu postaci i charakterów, bo to jest oczywiste...
powiem jednak, że marzy mi się wyprawa z tobą pod namiot - w mojej grupie zawsze brakowało gawędziarzy, a ten styl prezentujesz... czytając kolejne częsci opowiadania wyobrażałam sobie jezioro - łunę ogniska... las... delikatne powiewy powietrza i oczywiście spokojny głos streszczający z przejęciem, co według niego zdarzyło się lub zdarzyć się mogło...
czytało mi się niezwykle lekko i łatwo... bardzo sprawnie zapada się w pewnego rodzaju letarg, gdzie twój mózg reaguje tylko na jednotorowe bodźce... jak dla mnie bomba i fajerwerki jak na chiński Nowy Rok :)

do zobaczenia przy następnym rozdziale, bo nie mogę już się doczekać, a co zrobisz z tym opowiadaniem nie da się przewidzieć Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:52, 28 Lut 2010 Powrót do góry

I znów przepraszam za tak długie oczekiwanie.
Beta: Frill

18 maja 2003 rok, Chicago
Obudziłem się skacowany i obolały. Skóra wokół tatuażu była delikatnie zaczerwieniona, opuchnięta, a rana bolała jak cholera. Spod mojego prześcieradła wystawał jakiś chudy tyłek. Natychmiast przypomniałem sobie o Kristen. Zakryłem blade dupsko dziewczyny i zwlokłem się z łóżka, powoli podążając w stronę łazienki. Obejrzałem w lustrze swój nowy nabytek, po czym nasmarowałem go wazeliną i wszedłem pod prysznic. Czysty i pachnący wróciłem do pokoju, gdzie zobaczyłem, że masażystka już nie śpi. Ba, nawet zdążyła się ubrać. Pogadaliśmy chwilę. Poprosiła, abym w razie czego powiedział, że zamówiłem kolejne masaże. Obiecałem, chociaż wątpiłem, że jej przełożeni to bezmózgowcy, którzy wierzą w takie bzdury jak kilkugodzinne masowanie. Nie chciałem oczywiście narobić jej kłopotów. Miałem nadzieję, że sprawa zwyczajnie się nie wyda - ja nie będę musiał kłamać, a ona szukać nowej pracy. Po wyjściu brunetki zamówiłem śniadanie, gdyż byłem głodny jak wilk, a na cały dzień zaplanowałem poszukiwania. Kiedy kelner przyniósł zamówienie, zjadłem tyle, ile na raz udało mi się wcisnąć. Zrobiłem sobie też dwie kanapki na drogę, żeby nie tracić czasu na postoje w kebabach czy innych mięsodajniach. Wiem, jestem żałosny. Zapakowałem podręczny bagaż i ruszyłem do wyjścia. Pogoda tego dnia była naprawdę bardzo przyjemna. Słońce delikatnie grzało, termometr wskazywał dwadzieścia stopni – wymarzona aura na przygody. Czy to zabrzmiało gejowsko? Nieważne. Książka przestawiała pierwszą wizytę Carlisle’a w Chicago. Pracował w tutejszym szpitalu Northwestern, na chirurgii ogólnej. Gwizdnąłem na taksówkę, która przejeżdżała obok. Kierowca zatrzymał się z piskiem opon. Wsiadłem, podałem adres i odjechaliśmy.

Trafiłem, na szczęście, na doskonałą porę do podróżowania po mieście - nie staliśmy ani razu w korku, dlatego szybko dotarliśmy na miejsce. Mężczyzna zaparkował niemal przy samym wejściu do kliniki. Podałem mu banknot i życzyłem miłego dnia. Wszedłem do budynku, zastanawiając się, czego właściwie chciałbym się dowiedzieć. Czas na przemyślenia minął, gdy dotarłem do biurka rejestracji. Starsza pani w ogromnych okularach uśmiechnęła się do mnie i zapytała, w czym może pomóc. Zacząłem się jąkać i wymyśliłem na poczekaniu historyjkę, że odbywam podróż śladami przodków i że pracował tu mój krewny Carlisle Cullen w czasie epidemii hiszpanki, w tysiąc dziewięćset osiemnastym roku. Pani irytująco potakiwała na każde wypowiedziane słowo, po czym jej pomarszczona twarz pogrążyła się w zadumie. Chwilę trwało aż ponownie zabrała głos. Wstała i nakazała iść za sobą. Zjechaliśmy windą towarową do piwnicy. Prowadziła mnie krętymi korytarzami, do momentu aż moim oczom ukazał się napis: ARCHIWUM.

Gestem drobnej dłoni zaprosiła do środka. Tu, przy małym, bukowym biurku, siedziała kobieta w średnim wieku i klikała zawzięcie myszką. Kątem oka zerknąłem na monitor – no tak, pasjans, a czego ja się spodziewałem. Pani rejestratorka przedstawiła mnie archiwistce i opowiedziała moją wymyśloną historię. Następnie podeszliśmy do materiałów z czasu pobytu Cullena w tym miejscu. Podekscytowany, zabrałem się za poszukiwania odpowiedniej teczki. Jednak nie było to wcale takie proste i suma summarum zajęło mi godzinę. Gdy wreszcie odnalazłem odpowiednie dokumenty, odetchnąłem ze spokojem. Nie wiem, czego oczekiwałem, ale liczyłem na jakieś kolejne wielkie odkrycie. Niestety rozczarowałem się tym razem. Podano dane osobowe Carlisle’a, informacje o jego pacjentach i na tym koniec. Nie, rozczarowanie to mało powiedziane – byłem wściekły. Co prawda, sam mogłem być sobie winien, bo mocno się nakręcałem na fakt, że znajdę tu coś ciekawego, ale mimo wszystko cały kipiałem ze złości. Nagle przypomniało mi się, że Cullenowie Chicago odwiedzali dwukrotnie, wiec szybko przekartkowałem książkę. Przeniosłem się do innego działu i odnalazłem tam kolejną teczkę. Czytałem w skupieniu papiery, kiedy poczułem czyjś oddech na karku. Pisnąłem jak mała dziewczynka, podrzucając akta w górę, które malowniczo rozsypały się na klepce podłogowej. Odwróciłem się w stronę zjawy – recepcjonistka.

Odetchnąłem z ulgą. Przyszła powiedzieć, że już czas, abym opuścił archiwum. Podziękowałem za szansę poszperania i podniosłem się z podłogi. Uprzątnąłem bałagan i udałem się do wyjścia. Gdy tylko znalazłem się na zewnątrz, ponownie sięgnąłem do książki. Zacząłem czytać o niejakiej Belli, która zmarła w tym szpitalu i odrodziła się jako córka Cullena. W aktach o pacjentach też o niej wspominano. Trafiła tu w wyniku wypadku - została potrącona przez samochód. Carlisle w swojej publikacji wypowiadał się o niej bardzo ciepło. Na końcu rozdziału ujrzałem kolejną mapkę, która wskazywała miejsce pobytu Cullenów w Chicago, w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym roku. Nadzieja wypełniła moje serce na powodzenie misji. Gwizdnąłem na taksówkę i podałem adres. Dotarliśmy do celu w dziesięć minut. Kamienica nadal stała – odetchnąłem z ulgą. Szybkim krokiem udałem się do środka. Mieszkanie zajmowane przez wampiry mieściło się na strychu i na moje szczęście było opuszczoną ruderą. Tak, wiem to głupie, ale chyba wiadomo, czemu się ucieszyłem?! Mogłem spokojnie wejść i przeszperać wszystkie kąty, a przy tym nie musiałem się nikomu tłumaczyć. W mieszkaniu pozostało już tylko kilka zdezelowanych mebli, między innymi fotel, łóżko i biblioteczka. Po podłodze walały się stare gazety i jakieś szmaty. Pamiętając, gdzie znalazłem pierwszy skarb, najpierw bardzo dokładnie obejrzałem deski podłogowe, następnie opukałem ściany. Zawód.

Szybkim krokiem podszedłem do biblioteczki – była całkowicie pusta. Kolejny zawód. Obejrzałem fotel – to samo. Już bez cienia nadziei zbliżyłem się do łóżka. Zrzuciłem materac na ziemię i w tym momencie ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Na dnie leżała teczka. W środku znajdywały się szkice, każdy podpisany. I w ten oto sposób znalazłem coś, czego nie zawarto w książce – portrety całej rodziny Cullenów. Ostatnia praca została podpisana jako „JA”. Nie potrafiłem oderwać wzroku od kobiety z kartki. Była nieprzeciętnie piękna i bardzo smutna. Oczywiście, gdy w końcu otrząsnąłem się, schowałem znalezisko do torby. Zbiegłem na dół i udałem się do hotelu. Stamtąd zarezerwowałem lot do Columbus w Ohio, na następny dzień. Do wylotu pozostało mi dwanaście godzin. Spakowałem się, wykąpałem i zamówiłem pożegnalny masaż. Jednak tym razem skończyło się tylko na rozmowie, gdyż w pamięci wciąż miałem dziewczynę z obrazka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 21:53, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Orzeszku!!! Ty to umiesz wprowadzić napięcie! Już myślałam że zafundujesz nam totalne zawiedzenie Edwarda jego poszukiwaniami pamiątek po Cullenach a tu zaskoczenie, zaserwowałaś nam portrety rodziny i Bellę... A to już wystarczyło aby uczcie zaczęło kiełkować!!! I teraz nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, zaciekawiona dalszym rozwojem akcji :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin