FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zapiski podróżnika [NZ] [OOC] [ AU] zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Monrazeta
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:36, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Czasami gdy czytam jakieś opowiadanie nie jestem wstanie dojść nawet do połowy rozdziału i je pożucam w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Od początku czytanie mnie bardzo wciągnęło i już niecierpliwię się na nastepną część. Podoba mi się twój styl pisania i w ogóle pomysł na ten ff, jestem pewna, że tu wróce. Co do nieścisłości rzucił mi sie w oczy sposób w jaki zginęli rodzice Heidi ( chodzi mi o wypadek samochodowy , bo przecież chyba jeszcze wtedy samochodów nie było) co do innych błędów to nie wiem, gdyż nie jestem dobra w ich wyłapywaniu. Coś mi się zdaje, że to bedzie mój ulubiony ff oby tak dalej =)
Troszkę pocukrowałam ale należy się!
Pozdrowienia i życzę weny!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 11:12, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Ucieszyła mnie niezmiernie twoja informacja o tym że zamierzasz kontynuować pisanie tego ff. Bardz, ale to bardzo podabi mi się on, ze względu na swoją oryginalność. Pierwszy raz spotkałam się z takim stylem ff, który balansuje na granicy parodii. Twój Edward jest świetny, taki pokręcony, pecowaty ze swoim specyficznym poczuciem humoru, jego sprawozdania są rewelacyjne. Trochę się smucę że skończyłaś już pierwszą część, ale zyję nadzieją że nie każesz nam długo czekać na swoje kolejne ff - kontynuację. Zaintrygowałaś mnie swoimi spojlerkami kolejnych częsci!
Życzę weny i czasu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:54, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Więc wreszcie pojawi się Isabella? Wreszcie :) Zaczęłam myśleć, że ją pominiesz.
Historia Heidi... Z pewnością oryginalna. Nawet, jeśli została spisana tylko przez Edwarda. Trochę go mało w tym fragmencie- to źle. No cóż, mam nadzieję, że w trzeciej części nie będzie opisywał on kogoś innego, tylko zajmie się sobą :)
Czekam na BPOV :)
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:36, 19 Lip 2009 Powrót do góry

CZĘŚĆ II
Informacyjnie zacznę:
Mamy tu punkt widzenia Belli. Edward pojawi się dopiero w części trzeciej. Ta część będzie zdecydowanie dłuższa niż pierwsza.

Beta: Frill, Dilena - dziękuję :)

CZĘŚĆ II – FORKS


30 sierpnia 1960 roku, Phoenix

Nazywam się Isabella Swan. Mam osiemnaście lat, duże, czekoladowe oczy i niesforne, brązowe włosy. Jestem szczupłą, średniego wzrostu nastolatką i córką rozwiedzionych rodziców. Moja matka, Renee, uciekła przed prozą życia oraz deszczowym, zabitym dechami Forks, kiedy jeszcze nie rozumiałam zbyt wiele. Oczywiście zabrała mnie ze sobą i zamieszkałyśmy w Phoenix, w Arizonie. Odkąd skończyłam dziesięć lat, odnosiłam wrażenie, że to ja przejęłam rolę odpowiedzialnego opiekuna, gdyż rodzicielka była osobą nieprzystosowaną do życia w społeczeństwie. Pech chciał, że zawsze trafiała na imitację prawdziwych mężczyzn. Nie wyróżniała się odwagą ani łatwością w nawiązywaniu nowych znajomości. Nie posiadała jakichkolwiek zdolności kulinarnych. Mimo wszystko kochałam ją najbardziej na świecie. Nasze charaktery idealnie ze sobą współpracowały, dzięki czemu stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.

Rok temu poznała miłość swojego życia i od tamtej pory wydawała się naprawdę szczęśliwa. Związała się z baseballistą, Philem. Niedługo wyjeżdżają do Jacksonville, gdzie zawodnik podpisze umowę z drugoligowym klubem. Będzie teraz często podróżował, więc zgodziłam się pojechać do ojca, do owej zabitej dechami dziury, gdzie nawet wrony zawracają. Właściwie sama to zaproponowałam, bo nie chciałam zmuszać Renee do zostawania ze mną, podczas wyjazdów jej ukochanego. Wiedziałam, że bardzo przeżywa rozłąki z partnerem, mimo że starała się ukryć smutek i tęsknotę. Tego samego dnia postanowiłam zacząć prowadzić dziennik. Nie, to złe określenie. Raczej pamiętnik, bo znając mój słomiany zapał, nie znajdę w sobie cierpliwości, aby wywiązywać się z pisania codziennie.

Tu zostawiłam miejsce, żeby za kilka lat poinformować, czy pamiętnik poległ. Ku swojej radości, piszę do chwili obecnej. Notatki staram się zamieszczać każdego dnia, jednakże na pewno zdarza się, że wpis pojawia się jedynie raz w miesiącu.


Z lotniska odebrał mnie ojciec, Charlie Swan – komendant policji w Forks, w stanie Waszyngton. To miejsce jest absolutnie okropne. Pada tutaj niemal non stop, a dodatkowo panuje potworne zimno. Słoneczne, ciepłe dni zdarzają się niezmiernie rzadko i mieszkańcy traktują je niemal jak święto narodowe. Nie zostałam przyzwyczajona do takich warunków pogodowych. W Arizonie temperatura nie spadała poniżej trzydziestu stopni, a deszcz uznano za okazjonalny przypadek. Domyśliłam się, czemu mama stąd uciekła. Okropnie niski wskaźnik słupka rtęci mógł spowodować wieczne niezadowolenie z życia, które po jakimś czasie stawało się przyczyną depresji. Dziwiło mnie zachowanie ojca, który kochał tę ciągle zachmurzoną miejscowość i nigdy nie podjąłby decyzji o przeprowadzce. Obiecałam sobie, że wytrzymam i zamierzałam dotrzymać słowa.

Wsiedliśmy do radiowozu i ruszyliśmy do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się w barze na obiad, gdyż zapewne lodówka Charliego świeciła pustkami. Zamówiliśmy spaghetti, które zjedliśmy w milczeniu. Usłyszałam od ojca, że się zmieniłam. To krótkie stwierdzenie stanowiło jednocześnie początek i koniec uroczej konwersacji, co jednak nie przeszkadzało mi za bardzo. Od naszego ostatniego spotkania minęły dwa lata, poza tym oboje byliśmy skryci i niezbyt wylewni, co dodatkowo utrudniało nawiązanie kontaktu. Wiedziałam, że bardzo przeżył odejście Renee. Całość pogarszał fakt, że zabrała mu również córkę. Na pewno bardzo mnie kochał, mimo mojej nieobecności, podobnie jak ja jego. Liczyłam, że uda nam się ponownie stworzyć rodzinę.
Rozmyślania przerwała Martha, przynosząc kartę deserów i uśmiechając się słodko. Powiedziała, że bardzo za mną tęsknili. Szczerze mówiąc, nawet jej nie pamiętałam. Skąd wiedziałam, że nazywa się Martha? To proste. Na lewej piersi widniała prostokątna tabliczka z imieniem. Odwzajemniłam uśmiech i odwdzięczyłam się takim samym wyznaniem. Zamówiłam szarlotkę na ciepło z gałkami lodów waniliowych. Zazwyczaj nie przepadałam za słodyczami, ale ciasto z jabłkami było absolutnym wyjątkiem. Kelnerka spojrzała na mnie dziwnie i przepraszająco zarazem. Niestety nie serwowali tutaj takich cudów. Na szczęście, zwykłym kawałkiem szarlotki też nie gardziłam. Szybko uporałam się ze swoją porcją i ruszyliśmy w dalszą drogę. Charlie trochę się ożywił i oznajmił, że jutro poznam jego przyjaciela, który przyjedzie z rezerwatu La Push z synem. Ucieszyłam się, że będę miała, do kogo się odezwać w szkole. Wspomniał też o imprezie na pożegnanie lata, odbywającej się tradycyjnie na plaży. Poświęcając całą uwagę rozmowie, nie zauważyłam, że dojechaliśmy na miejsce.

Na podjeździe stał już jeden samochód - wielka, czerwona ciężarówka. Okazało się, że to prezent dla mnie. Od razu przypadła mi do gustu, chociaż była zupełnie nie w moim stylu. Wsiadłam do środka, żeby ocenić jej wnętrze. Wszystkie części prezentowały się świetnie. Poprzedni właściciel musiał o niego dbać albo niedawno oddano auto do renowacji. W ramach podziękowania, ucałowałam tatę w policzek. Wydawało mi się, że oczy mu się zaszkliły.

Charlie przygotował dom na mój przyjazd. Wszędzie panował porządek, lodówka pękała w szwach. Gospodarz postawił na dania gotowe, konserwy i mrożonki. Kupił mi nowe meble i przemalował pokój na najlepszy kolor pod słońcem - turkusowy. Sypialnia przeznaczona dla mnie nie grzeszyła rozmiarami, jednakże po ustawieniu sprzętów nabrała bardziej zachęcającego widoku. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie z pamiętnikiem w dłoni. Nadszedł czas, aby opisać wydarzenia dnia dzisiejszego. Miejsce nadawało się do tego idealnie. Podłożyłam pod plecy kilka poduszek, żeby się wygodnie oprzeć.

Za dwa dni zaczynała się szkoła. Ciekawość wzięła górę nad strachem i w sumie nie mogłam się doczekać. Pierwsza doba w nowym mieście minęła głównie na rozpakowywaniu rzeczy, które przywiozłam. Ojciec zaproponował pomoc, ale potrzebowałam trochę samotności, aby zastanowić się nad wszystkim raz jeszcze. Wieczorem zrobiłam kanapki na kolację. Nie miałam zbyt dużego pola manewru, ale, jak to się mówi, lepszy rydz niż nic. Pokroiłam kajzerki i ułożyłam na nich plastry wędliny z puszki oraz ogórki. Sporządziłam również szczegółową listę zakupów. Po posiłku obejrzeliśmy razem film w telewizji, co jakiś czas wtrącając po dwa, trzy zdania. Zawsze mieliśmy problem z komunikacją, ale bardzo go kochałam i obiecałam sobie, że to zmienię. Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, pożegnałam się z rodzicem i pobiegłam na górę spać, gdyż padałam ze zmęczenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Nie 13:39, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:10, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo ucieszyłam się widząc nową część Twojego opowiadania Wink
Podoba mi się, że widać różnicę między sposobem myślenia Edwarda i Belli :) mają inny sposób postrzegania świata, inne podejście do niego, no i w ogóle - są zupełnie inni :)
Mam nadzieję, że się spotkają... To chyba oczywiste, prawda? :P
Muszę również przyznać, że brakuje mi trochę Edwarda, jego śmiesznych tekstów i w ogóle Wink ale przyzwyczaję się szybko do Belli Wink jak na razie nie ma zbyt wielkich różnic w porównaniu ze Zmierzchem... Bells przyjechała do Forks, pozna Jake'a, pójdzie do szkoły...
Nie zauważyłam błędów, czyta się miło, łatwo i przyjemnie :)
Bardzo mi się podobało i nie mogę się doczekać kolejnej części :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 10:59, 21 Lip 2009 Powrót do góry

Też się bardzo ucieszyłam że dodałam kolejny rozdział swojego ff. Rzeczywiście styl Belli jest odmienny w porównaniu do Edwarda i to bardzo. Widać że Bella jest taka "zmierzchowa" czyli znowu się poświęca dla mamy i jedzie do Forks itd. Bardzo dobrze to pokazałaś. MAm nadzieję, tak jak moja przedmówczyni że doprowadzisz do spotkaniach tych dwojga, i do wiekiego uczucia pomiędzy nimi. Aż nie mogę siędoczekać jak to będzie wyglądało zderzenie dwóch takich charakterów!
Życzę weny i dużo czasu na stworzenie kolejnego rozdziału!
Edit
Zauwazyłam że jest duża różnica czasu pomiędzy zapiskami Edwarda - 2006 a zapiskami Belli - 1960???? I co teraz - czy Bella zostanie wieczną nastolatką? I teraz jeszcze bardziej zaintrygowana tą różnicą czasową czekam na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Wto 11:02, 21 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dropout
Wilkołak



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:10, 22 Lip 2009 Powrót do góry

Okay, skomentuję Bellę, bo nie pisałam nic o ostatnim odcinku I części, bo była dość krótka.
Czasami lepsze są opisy niż dialogi i właśnie to czasami wypada w II części. Zauważyłam również dużą rozbieżność między datami. Edward 2003, Bella 1960 :D
Cóż. Coś mi się wydaje, że Bella będzie z Cullenami, albo będzie starą kobietą z Jacobem u boku. Które wydajemisię jest prawdą? Krótkie jednak masz te wpisy i... Zanim się nacieszę "Hura, nowy wpis!" jest koniec. Ubolewam nad tym.
Bardzo podobają mi się twoje ficki.
1960 rok... Jednak z tych opisów wydaje mi się, że jest 2000-2009 rok. Tak po prostu sobie wyobrażam.
Cytat:
Widać że Bella jest taka "zmierzchowa"

Racja, jest "zmierzchowa" :)
Ciekawa jestem jak potoczy się wszystko z Jacobem... Skoro II będzie dłuższe od I co będzie się tu działo? Cullenowie? Wilkołaki? Jacob?
Och, czekam na dalsze wpisy i... Cóż, mnóstwa czasu na pisanie życzę Wink
P.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Sob 15:04, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Nie całe 2 dni temu dopadłam do kompa i musiałam nadrobić zaległości, dzisiaj weszłam aby przeczytać dalsze przygody Edwarda i co się okazało także i Belli :) Ostatnie 2 rozdziały części I nawet ciekawe, jak dla mnie najlepszy był wpis o życiu Heidi. Bardzo mi się on spodobał :) Co do Belli to jak ktoś wcześniej zauważył jest taka "zmierzchowa" <- oczywiście zgadzam się z tym w 100% :) Co do różnicy między datami Bella - 1960, Edward - 2009, to jestem przekonana, że może jakiś mały romansik będzie z Jacobem ale i tak Bella stanie się wampirzycą... A później połączy się w wielkiej miłości z Edwardem.. xD Uwielbiam HE :) Ale jeśli się mylę to proszę nie wyprowadzaj mnie z błędu wcześniej niż to będzie potrzebne.. :) Pisz dalej swoje wymyślone wcześniej perypetie Belli i Edwarda a ja z wielką chęcią będę je czytała :) Oczywiście czkam na następne rozdzialiki losów Belli

Serdecznie pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Sob 15:05, 25 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:39, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Dostałam już zbetowany tekst, więc wrzucam :)
Dziękuję za betowanie Dilenie i Frill
Pięknie dziękuję za komentarze i proszę o więcej.

31 sierpnia 1960 roku Forks

Rano wstałam całkiem wypoczęta. Charlie zawołał mnie na śniadanie – przyszykował jajecznicę. Było to jedyne danie, nie z puszki, jakie potrafił przygotować. Posiłek zjedliśmy w ciszy. Tata nie przepadał za rozmowami w trakcie konsumpcji. Wyszedł do pracy chwilę później, życząc mi miłego dnia. Dziś zaplanował wrócić szybko, bo umówił się z kolegą. Wykorzystałam wolny czas na uzupełnieniu wpisów w pamiętniku i poukładaniu w pokoju pozostałych rzeczy. Posprzątałam także kuchnię i zrobiłam pranie. Kiedy wszystkie konieczne do wykonania czynności domowe były zakończone, złapałam listę zakupów, którą przyszykowałam ubiegłego dnia i poszłam do samochodu.

Sklep „U Newtonów” mijaliśmy po drodze, więc nie miałam najmniejszego problemu z dotarciem na miejsce. Zaparkowałam tuż przy wejściu i ruszyłam na polowanie. Po dziesięciu minutach w koszyku znajdowały się wszystkie produkty z kartki, więc udałam się do kasy. Za ladą stała kobieta koło czterdziestki i uśmiechała się do mnie. Zupełnie nie wiedziałam, o co jej chodzi. Może byłam brudna? Wówczas przemówiła. Trajkotała coś o tym, że muszę być Isabella, córka komendanta Swana i że, o zgrozo, także za mną tęskniła. Domyślałam się jedynie, że to pani Newton. Na jej wyznania uśmiechnęłam się głupkowato, po czym szybko zapłaciłam i niemal wybiegłam ze sklepu.

Wróciłam do domu i zabrałam się za przygotowanie obiadu. Postanowiłam, że codziennie po powrocie z pracy ojca powita ciepły posiłek. Myślę, że w ten sposób chciałam zrekompensować nam obojgu stracony czas. Poza tym, przyzwyczajona do niańczenia Renee, potrzebowałam nowego obiektu troski. Całe szczęście, moi rodzice byli do siebie bardzo podobni w kwestii niezaradności życiowej. Powoli wypakowywałam zakupy. Dziś spodziewaliśmy się gości, więc kupiłam też ciasto. Niestety piec nie potrafiłam, ale od tego są cukiernie. Ogarnęłam jeszcze z grubsza dom i poszłam się przebrać. Wybrałam brązowe spodnie z cienkiego materiału i niebieski sweterek.

Znajomi taty przybyli punktualnie o czternastej. Wreszcie poznałam przyjaciela mojego staruszka – Billa i jego syna – Jacoba. Indianie. Mieszkali w rezerwacie La Push. Jake, młodszy ode mnie o trzy lata, to bardzo sympatyczny i całkiem niezły chłopak. Wzrostem już mi dorównywał. No może był ciut wyższy, ale nie więcej niż dwa centymetry. Zabrał mnie do rezerwatu i oprowadził po okolicy. Cóż mogę powiedzieć – bez rewelacji, ale zaskoczył mnie widok drewnianego domku, gdyż z początku spodziewałam się tipi. Kanalizacji oczywiście nie posiadali, ale w końcu nawet w miastach uważano to nadal za luksus. Nie miałam pojęcia o ich kulturze, więc zadawałam mu pytanie za pytaniem, a on cierpliwie na każde odpowiadał. Opowiedział mi historię ich rodu – ponoć pochodzą od wilków. Zabawna opowiastka. Koło ich domu stała szopa. Jake pasjonował się mechaniką wszelkich pojazdów, od skuterów po ciężarówki. Dowiedziałam się, że to jego samochód otrzymałam i że przyszykował mi go bardzo dokładnie, aby mieć pewność, że nic się nagle nie zepsuje. Podziękowałam pięknie i nawet ucałowałam go w policzek, na co zaczerwienił się słodko. Wiedziałam, że na pewno zostaniemy przyjaciółmi. Raczej nikim więcej, bo nie gustowałam w młodszych chłopakach. Zdecydowanie wolałam starszych osobników.

Wieczorem na plaży w La Push, tradycyjnie, jak co roku odbywała się impreza na pożegnanie lata. Tata i Bill stwierdzili, że to idealny sposób, abym poznała ludzi, z którymi będę chodzić do szkoły. Ucieszył mnie taki obrót sprawy. Lubiłam się bawić. Umówiłam się z Jacobem na osiemnastą trzydzieści. Szykowałam się dość długo, co chwila zmieniając koncepcję ubioru. Wreszcie ubrałam dżinsy i rozpinany, ażurowy, czekoladowy sweter z kapturem, który sięgał do samej ziemi. Na nogi założyłam zwykłe, brązowe adidasy. W końcu w Forks panuje chłód, a nie chciałam marznąć. Delikatnie umalowałam rzęsy i złapałam torbę. Gdy zeszłam na dół, mój indiański kumpel już czekał. Gapił się, ba, pożerał mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się na jego widok i znów ucałowałam w policzek, a on ponownie się zaczerwienił. Zachichotałam i podałam mu dłoń. Natychmiast ją chwycił i wyszliśmy na dwór. Charlie pracował tego wieczoru i dzięki Bogu, bo gdyby zobaczył, czym Jake zamierza mnie zawieźć na imprezę, padłby na zawał. Otóż przed domem stał przepiękny, czarny Harley. Piszcząc z podniecenia, wdrapałam się na siedzenie, założyłam kask i wtuliłam w plecy Jacoba. Chłopak jechał bardzo ostrożnie, co zwiększało moją irytację. Mogliśmy na takim sprzęcie pokonać tę trasę w pięć minut, a jechaliśmy piętnaście. Żenada.

Kiedy dotarliśmy nad morze, mym oczom ukazał się niecodzienny widok. Na plaży płonęły ogniska. Paliły się też pochodnie powbijane w piasek. Wokół było mnóstwo ludzi w wieku od piętnastu do dziewiętnastu lat – uczniowie szkoły w Forks oraz tej w rezerwacie La Push. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że wszyscy są ubrani normalnie. Jacob podał mi ramię. Chwyciłam je z wdzięcznością i ruszyliśmy przed siebie. Muzyka grała, wszyscy sprawiali wrażenie bardzo zadowolonych. Z boku znajdował się olbrzymi grill, na którym jakiś koleś przygotowywał jedzenie. Leżały tam szaszłyki, sznycle, befsztyki oraz warzywa, między innymi moja najukochańsza cukinia. Obok znajdował się stolik z napojami i alkoholem. Poczułam się głodna od samego patrzenia.
Jake poznał mnie ze swoimi przyjaciółmi – Sethem, Quilem i Leą. Seth był bardzo przystojny. Dużo bardziej niż Jake, ale wyraźnie interesował się Leą. Dałam sobie spokój. Nie będę przecież się panoszyć na obcym terytorium już pierwszego dnia, wybaczcie – drugiego. Quil natomiast prezentował się koszmarnie. Nie dość, że miał denerwujący sposób bycia i był brzydki jak noc listopadowa, to w dodatku właśnie przechodził mutację i piszczał jak kastrat. Leah wyglądała na snobkę, ale urody jej nie poskąpiono. Przeprosiłam na moment towarzyszy i ruszyłam w kierunku grilla – strasznie burczało mi w brzuchu. Złapałam za szaszłyka.

- Ty jesteś córką komendanta Swana? – usłyszałam za sobą melodyjny głos.
Odwróciłam się szybko i ujrzałam całkiem niezłego kolesia. Zorientowałam się, że to ten sam, który wcześniej zajmował się szykowaniem jedzenia. Miał czarne włosy i niebieskie oczy. Założył dżinsy i zwykły t-shirt, a mimo to przedstawiał się naprawdę rewelacyjnie. Życie w tym miejscu zaczynało mi się coraz bardziej podobać. Przytaknęłam i podając dłoń brunetowi, usłyszałam, że nazywa się Eric. Usiedliśmy razem na kocu i jedząc nasze szaszłyki, gadaliśmy o szkole, o moim przyjeździe i tysiącu innych rzeczy. Kiedy zaczynało robić się całkiem miło, Jacob wszystko zepsuł. Wparował między mnie a Erica i usadowił się na pledzie. W tym momencie odechciało mi się imprezowania. Poczułam także ogromną niechęć do Jake’a.

Nienawidziłam zazdrosnych facetów. Chodziłam z takim w Phoenix. Laurent był niesamowicie upierdliwy, dlatego szybko go pogoniłam gdzie pieprz rośnie. Jacob chyba zrozumiał swój błąd, bo posłał mi przepraszający uśmiech. Odwzajemniłam gest, bo zrobił to w tak słodki sposób, że nie miałam sumienia go zignorować. Podałam mu rękę, aby pomógł mi wstać. Pożegnałam się z nowym kolegą i ruszyłam z Indianinem w kierunku jego motoru. Wracaliśmy w takim samym żółwim tempie. Pod domem pożegnałam się z chłopakiem, tym razem bez żadnego całowania, bo nadal byłam na niego trochę zła i udałam się do środka. Szybko wykonałam wieczorną toaletę i położyłam się do łóżka. Chwilę później spałam jak zabita.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Czw 21:26, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Czw 19:02, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Trochę króciutko... :( Oczywiście mi się podobało, nawet bardzo ale mam nadzieję, że Bella w końcu pozna Cullenów, bo jak mniemam za niedługo się pojawią :) i pod koniec II księgi Bells już będzie wampirzycą... xD Tylko ciekawi mnie to czy mam racje, a jeśli tak. To w jaki sposób tego dokonasz... W jakich okolicznościach Bella zostanie przemieniona... Może będzie miała jakiś wypadek i ją przemienią... albo jeszcze coś innego wymyślisz... Czekam oczywiście na następny zapis w pamiętniku Belli :)

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:12, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Cytat:
Posiłek zjedliśmy w ciszy. Tata nie przepadał za rozmowami w trakcie posiłku.

Chyba mamy powtórzenie Wink


Cytat:
którą przyszykowałam ubiegłego dnia i pojechałam do samochodu.

pojechała? A nie poszła?

Cytat:
Zaparkowałam tuż przy wejściu i udałam się na polowanie. Po dziesięciu minutach w koszyku znajdowały się wszystkie produkty z kartki, więc udałam się do kasy.

Powtórzenie?

No więc... Podobało mi się :) szkoda, że tak krótko, ale nie będę narzekać :D
Fajnie, że pojawił się Jacob, Seth, Leah i w ogóle..
Zdziwiło mnie, że pojawił się Eric. I to, że go tak fajnie opisałaś :D nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim czymś :)
Czytało się miło i przyjemnie :) podoba mi się sposób w jaki wszystko opisuje Bella. Ale nadal brakuje mi sarkazmu i humoru Edwarda :P jestem ciekawa jak i czy w ogóle połączysz ich historie :) mam nadzieję, że tak :)
Bella jest jak na razie bardzo zmierzchowa. Jestem ciekawa, czy coś zmieni się w jej zachowaniu :)
Nie mogę się doczekać kolejnej części Twojego ff :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 10:42, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałam rozdzialik i to bardzo szybko, bo był dość krótki... Ale dobre i to. Widać różnicę pomiędzy narracją Edwarda i Belli, zdecydowanie chyba wolę Edwarda :) Ale Bella też ma charakterek! Mam nadzieję że Bella z Edwardem się spotkają tylko jesli tak to Bella powinna zostać wapmirkiem :) Bo jak dozyje do tego 2006 to bedzie już stara... Czekam na kolejny rozdział, życząs weny i duzo czasu na pisanie jego :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:37, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Po wakacjach mam kolejną część.
Tym razem betowała frill, dzięki wielkie.



1 września 1960 roku, Forks

Obudziły mnie wrzaski ojca, które brzmiały mniej więcej tak: „Wstawaj leniu, to twój pierwszy dzień! Chyba nie chcesz się spóźnić?”.
Miał rację – nie chciałam. Umyłam się, ubrałam i umalowałam w dziesięć minut – jak nigdy. Śniadanie odpuściłam sobie całkowicie i wystrzeliłam z domu jak z procy, wsiadłam do mojej ciężarówki i pojechałam do szkoły. Znalezienie budynku nie stanowiło większego problemu. W końcu to malutka mieścina, a poza tym Charlie całkiem nieźle wytłumaczył, jak powinnam jechać.

Na parkingu znajdowało się mnóstwo samochodów, już zaczynałam się obawiać, że nie zlokalizuję wolnego miejsca do parkowania, ale na szczęście, ostało się kilka po drugiej stronie. Uczniowie spokojnie rozmawiali, w ogóle nie przejmując się tym, że za dosłownie moment zaczynały się zajęcia. Odnalazłam wzrokiem Erica, który stał przy schodach z grupką innych osób i śmiał się głośno. Podeszłam do nich raźnym krokiem, by się przywitać. Złapał mnie za rękę i zaczął przedstawiać wszystkim po kolei – Mike, Tayler, Jessica, Lauren, Angela. Nareszcie powiększyłam grono swoich znajomych w tej szkole. Okazało się, że większość lekcji mam z Lauren, bardzo miłą dziewczyną. Czułam, że zostaniemy świetnymi przyjaciółkami. Jej ulubionym przedmiotem był angielski. Tu nieco się różniłyśmy, bo moja pasja to od zawsze sztuka – w przyszłości zamierzałam wykładać ją na jakimś uniwersytecie oraz sama tworzyć. Malowałam zawsze głównie dla siebie, ale kiedyś nauczycielka w Phoenix zauważyła niektóre prace i stwierdziła, że są naprawdę dobre. Pomagała mi rozwijać talent i właśnie dzięki niej zdecydowałam, że tym chcę się zajmować w przyszłości. Lubiłam także w-f, zwłaszcza siatkówkę i lekkoatletykę. Nienawidziłam biologii i matematyki, podobnie jak nowa koleżanka. Ku naszej rozpaczy, kolejną lekcją była właśnie matematyka. Lauren na tych zajęciach siedziała z Jessicą, a ta za nic nie chciała się przesiąść, więc wylądowałam w pierwszej ławce, sama. Nauczyciel sprawdził listę i okazało się, że jednak będę miała towarzysza. Po prostu dziś niejaki Cullen nie pojawił się w szkole.

Na lunch poszliśmy całą „paczką”. Zajęliśmy miejsce strategiczne – na środku. Doskonale widziałam, kto wchodzi, a kto wychodzi ze stołówki. Moją uwagę przykuła dziwnie wyglądająca, czteroosobowa grupka siedząca w samym rogu. Nic nie jedli, tylko rozmawiali i gapili się na wszystkich z wyższością. Byli niesamowicie piękni i biali jak śnieg. Zapytałam Mike’a o nich. Prychnął i powiedział, że nikim. Nie dałam jednak za wygraną i zwróciłam się z tym samym pytaniem do Lauren.
Od niej dowiedziałam się, że to Cullenowie, adoptowane dzieci doktora Carlisle’a Cullena i jego żony Esme. Od prawej siedziała Rosalie, Alice, Emmett i Jasper. Brakowało tylko jednego przystojniaka, tego, z którym wyznaczono mi dzielić ławkę na matematyce.

Tyle zapamiętałam z jej wypowiedzi. Później Jessica wpadła dziewczynie w słowo, mówiła, że to „banda pomyleńców, że są dziwni i z nikim nigdy nie gadają. W dodatku, mimo że są rodzeństwem to SĄ ze sobą w pełnym tego słowa znaczeniu. Niby adoptowani, ale to i tak niesmaczne.” Mnie to specjalnie nie obchodziło. Ciekawa byłam „przystojniaka”, jak określiła go Lauren. Niestety do końca dnia się nie pojawił. Nieco zawiedziona, pożegnałam się z „przyjaciółmi” i ruszyłam w stronę wozu. Wsiadłam do ciężarówki i włączyłam silnik. Jechałam powoli, bo pogoda, jak zwykle, była tragiczna. Padało dość mocno i wiał silny wiatr. Wchodząc w zakręt, nie zauważyłam przebiegającego w popłochu jelenia. Wyglądał, jakby uciekał przed ścigającym go drapieżnikiem. Zaczęłam gwałtownie skręcać, jednocześnie przyciskając hamulec. Ostatnie, co zapamiętałam, to twarz bladego chłopaka, który zatrzymał moje auto gołymi rękami. Chyba musiałam mocno się walnąć w łeb.
Ocknęłam się w szpitalu. Przy łóżku siedział tata, cały zapłakany. Mocno ściskał mnie za dłoń. Gdy zobaczył, że otworzyłam oczy, pocałował oba me policzki i wybiegł, wołając niejakiego Carlisle’a. Wydawało mi się, że już gdzieś słyszałam to imię, ale nie mogłam skojarzyć. Dopiero, jak go zobaczyłam, doznałam olśnienia – to ojciec tej tajemniczej rodziny ze stołówki. Podszedł i przedstawił się. Był nieziemsko przystojny. Zbadał mnie i stwierdził, że to tylko lekki wstrząs mózgu i że, na szczęście, to jego syn tak szybko spostrzegł wypadek. Oczywiście miałam też zwichnięta dłoń, skręconą kostkę i tysiąc siniaków, ale obrażenia nie wydawały się groźne. Syn, syn… Czyli koleś mi się nie śnił. To dobrze, bo wyglądał nieźle. Nie tak, jak tatuś, ale całkiem do rzeczy. Zapytałam, czy mogłabym mu podziękować, na co lekarz przytaknął, odrobinę zszokowany tą prośbą i jakby zasmucony. Dziwne, ale nie przejęłam się tym specjalnie. Po chwili Cullen wyszedł i gestem dłoni przywołał kogoś z korytarza. Wówczas pojawił się ON. Nie miałam wcześniej racji – prezentował się fantastycznie. To Carlisle’a był całkiem do rzeczy, a jego przybrany syn - boski. Podszedł bliżej i po chwili cofnął się, jakby go coś uderzyło. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się dziwnie. Podziękowałam mu za pomoc i przedstawiłam się, żeby poznać jego imię, gdyż nikt mi go w dniu dzisiejszym nie zdradził. W końcu odparł, że nie muszę dziękować i wyjawił swoje imię. James Cullen. Kiedy skończył zdanie, wyszedł pospiesznie. Zostawiając mnie, pełną życiowych rozterek. Pozwolono mi udać się do domu chwilę później. Dostałam jednak silne środki przeciwbólowe na stłuczenia i tydzień zwolnienia. Tydzień bez seksownego, bladego blondyna Jamesa Cullena. Stwierdziłam, że życie jest do dupy i poszłam spać.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 12:55, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział, na początku się przeraziłam, że jest piąty Cullen. I nie wiedziałam co o tym myśleć. A później przedstawił się jako James... Zatkało mnie. James i Cullenowie? Coś nowego. Tak samo jak Lauren i bardzo miła dziewczyna, dobra przyjaciółka. Tego też się nie spodziewałam. Zazwyczaj oni odgrywają takie czarne charakterki w ff. Nie wiem jak u Ciebie będzie, ale na razie są po dobrej stronie mocy xD Strasznie się ucieszyłam widząc kolejny rozdział i naprawdę jest świetny!!

Czekam na kolejny

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monrazeta
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:05, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdzialik krótki, ale do rzeczy. Ogólnie bardzo sie podobało. Strasznie namieszałaś zmiana charakteru Belli, zamiana Edka na James'a, Lauren koleżeńska wobec Bels etc. Bardzo przyjemnie się tutaj powraca, tekst lekki i przyjemny. Mi osobiście punkt widzenia Belli bardzo się podoba, nie mniej jednak przemyślenia Edwarda są bardzo ciekawe. Chyba się domyślam jak się to potoczy, ale możliwe, że zaskoczysz.


Wydaje mi się, że to mały błąd stylistyczny

aramgad napisał:
Zapytałam Mike’a o nich. Prychnął i powiedział, że nikim.


Nie powinno być czasem:
Zapytałam Mike'a o to kim są. Prychnął i powiedział, że nikim.

Chyba tak lepiej brzmi, tak mi się wydaję. Jeżeli źle mówie to mnie poprawcie.
Pozdrowienia i dużo weny. :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 16:51, 13 Sie 2009 Powrót do góry

OMG Ty to umiesz zaskakiwać!!!
Jak mogłaś rozdzielić super romantycznych kochanków Edwarda i Bellę???!!!
Ponadto nieźle namieszałaś tymi pozostałymi zmianami - LAuren jako dobra przyjaciółka? Bella jako osoba lubiąca wf???
Rozdzialik trochę krótki, ale bardzo obfitujący w zaskakujące zwroty akcji. Czekam teraz jak na szpilkach na kolejny rozdział zaintrygowana jak potoczą się dalsze ich losy? Bo mam nadzieję że połączysz Bellę z tym seksownym, bladym blondynem - James Cullen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:26, 13 Sie 2009 Powrót do góry

Nawet nie wiesz jak wyczekiwałam nowej części Twojego ff :)

Cytat:
Okazało się, że większość lekcji mam z Lauren, bardzo miłą dziewczyną. Czułam, że zostaniemy świetnymi przyjaciółkami.

Tutaj mnie bardzo zdziwiłaś :D Bella i Lauren przyjaciółkami? Wow :D chcę zobaczyć, czy tak naprawdę będzie :P

Cytat:
Nauczyciel sprawdził listę i okazało się, że jednak będę miała towarzysza. Po prostu dziś niejaki Cullen nie pojawił się w szkole.

No to moja ciekawość zaczyna sięgać zenitu. Bardzo mnie zastanawia jak to się rozwinie Wink

Cytat:
Wchodząc w zakręt, nie zauważyłam przebiegającego w popłochu jelenia. Wyglądał, jakby uciekał przed ścigającym go drapieżnikiem. Zaczęłam gwałtownie skręcać, jednocześnie przyciskając hamulec. Ostatnie, co zapamiętałam, to twarz bladego chłopaka, który zatrzymał moje auto gołymi rękami. Chyba musiałam mocno się walnąć w łeb.

O mój Edwardzie przenajświętszy! Dziewczyno, Ty chcesz mnie chyba zabić xD taki krótki fragment opowiadania, a tutaj tyle się dzieje :P

Cytat:
James Cullen

... i znów prawie padłam :P


Naprawdę, bardzo lubię Twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwością na każdy nowy rozdział :) masz naprawdę bardzo ciekawe pomysły i jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa co się będzie działo dalej.
Pisz szybciutko i wstawiaj kolejne części na forum :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 13:20, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Dziewczyno! Uwielbiam Twoje ff.
Zabijasz mnie totalnie zwrotami akcji i tym w jaki sposób to opowiadasz. A co sie tyczy "Zapisków podróżnika" jestem pod gigantycznym wrażeniem pomysłu.
Styl bycia Edwarda- bezcenny.
Bella- na początku taka" Zmierzchowa" aleeeee, jak przeczytałam, ze lubi w-f to szybko porzuciłam takie myslenie Laughing
No i James Cullen- w tym momencie umarłam Wink

Z wielka niecierpliwościa czekam na dalszy rozwój sytuacji.

WENY!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LewMasochista dnia Pon 13:21, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:04, 20 Sie 2009 Powrót do góry

Ponownie dziękuję za komentarze, cieszę się, że tym, którzy czytają opowiadanie się podoba. Proszę ładnie o więcej.
Beta:Frill - dziękuję :)


5 września 1960 roku, Forks

Dziś mija czwarta doba, który spędzam sama w domu. Ojciec ciągle pracuje, nikt mnie nie odwiedza. Kilka razy telefonował Jake, ale akurat wtedy spałam, a Charlie nie chciał mi przeszkadzać. Nudziłam się potwornie. Nie miałam siły czytać książek ani oglądać telewizji. Wciąż bolała mnie głowa – musiałam faktycznie nieźle przywalić w kierownicę. Oczywiście zrezygnowałam również z pisania w pamiętniku.

Zaaplikowałam sobie poranną porcję leków i zwlekłam się z łóżka. Dzisiejszy dzień zapowiadał się nieco lepiej. Pomijając wciąż pulsującą czaszkę, czułam się naprawdę dobrze i nie byłam już taka zmęczona. Ruszyłam powoli do łazienki. Wzięłam prysznic i założyłam normalne ciuchy, bo w końcu, ile można siedzieć w piżamie? Zeszłam do kuchni, by przygotować śniadanie. Niestety nie miałam zbyt wielkiego wyboru, gdyż liczba produktów zdatnych do spożycia była w naszym domu niezwykle ograniczona. Podczas zwolnienia nigdzie nie wychodziłam, a Charlie unikał robienia zakupów. Wyjęłam mleko z lodówki, sprawdzając, czy się nie popsuło. Na szczęście nie. Nalałam sobie do miski odpowiednią ilość i zasypałam ukochanymi płatkami. Usiadłam przy stole i ponieważ byłam głodna jak wilk, pochłonęłam całą porcję niemal w minutę. Wrzuciłam naczynia do zlewu i ułożyłam się wygodnie na kanapie przed telewizorem. Wówczas zadzwonił telefon. Podbiegłam do niego z nadzieją, że to ktoś z moich znajomych i nie pomyliłam się. Jacob zapytał, jak się czuję i co słychać. Kiedy udzieliłam mu odpowiedzi, zaoferował, że może przyjechać i dotrzymać mi towarzystwa. Oczywiście się zgodziłam. Gdyby nie zaproponował tego sam, wymusiłabym na nim konieczność odwiedzin. Odłożyłam słuchawkę i wróciłam do kuchni, aby pozmywać naczynia. Po piętnastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Dzwonek zepsuł się kilka dni temu i do tej pory tata nie znalazł czasu na naprawę. Szarpnęłam niecierpliwie za klamkę, spodziewając się ujrzeć Jacoba przed progiem. Jakież zdziwienie malowało się na mej twarzy, gdy zobaczyłam, że na ganku stoi Lauren i Eric. Ucieszyłam się, bo bałam się, że o mnie zapomnieli albo, co gorsza, przestali lubić. Zaprosiłam gości do środka, poczęstowałam zimnymi napojami i razem zamówiliśmy pizzę. Długo nie mogliśmy się zdecydować na jeden smak, ale w końcu doszliśmy do porozumienia. Na jedną połówkę wybraliśmy szynkę, cebulę i pieczarki, a na drugą wieprzowinę, czosnek, podwójny ser oraz moje ukochane oliwki. Zawsze uważano mnie za dziwaka, bo oliwki przynosiłam do szkoły na lunch. Codziennie nowy słoiczek. Wszystko może zniknąć z powierzchni ziemi poza szarlotką, zielonymi oliwkami bez pestek, rodzicami, sztuką i… Jamesem Cullenem.

Przyjaciele opowiadali, co się działo w szkole podczas mojej nieobecności, a także dyskretnie wypytywali o wypadek. Przynajmniej tak im się zdawało. Mnie to nie przeszkadzało, bo w końcu nie stało się nic, czego mogłabym się wstydzić czy bać opowiedzieć. Z wyjątkiem tego, iż wydawało mi się, że James zatrzymał mój samochód ręką. Jednakże o tym nie zamierzałam mówić nikomu. Nie chciałam wyjść na wariatkę. W szkole niewiele mnie ominęło. Przynieśli mi ksera notatek, za co okazałam ogromną wdzięczność. Dzięki temu, będę na bieżąco z materiałem. Po godzinie ponownie rozległ się dzwonek. Tym razem dałabym sobie rękę uciąć, że to Jake. Pobiegłam go przywitać. Wszedł z wielkim uśmiechem na twarzy i pięknym bukietem kwiatów za plecami. Zdziwił się, że nie jestem sama i nawet odniosłam wrażenie, że fakt ten popsuł mu humor, ale nie miałam siły tego analizować, a tym bardziej roztrząsać. Zaczęliśmy grać w Scrabble. Eric wygrał z nami olbrzymią przewagą punktów. W Phoenix uwielbiałam literaki, ale tutaj zamierzałam kupić Monopol, aby nie przegrywać za każdym razem. Lauren i Eric wyszli około szesnastej, zostawiając mnie z Jacobem. Długo rozmawialiśmy. Przeważnie o jakichś głupotach, więc nie pamiętam żadnej konkretnej rozmowy. Starał się ze mną flirtować, ale myślami uparcie krążyłam wokół pewnego bladego blondyna. Wspomniałam Jake’owi, komu zawdzięczam uratowanie życia, na co on obruszył się i prychnął z pogardą. Wobec takiego zachowania nie pragnęłam kontynuować tematu. Miałam na dziś dość odwiedzin, więc o osiemnastej trzydzieści zasugerowałam, że chciałabym się już położyć. Na szczęście zrozumiał aluzję, pocałował mnie w policzek i wyszedł.

Pobiegłam na górę po kolejną porcję leków i rzuciłam się na łóżko. Przymknęłam powieki, zmęczenie wzięło górę. Nagle usłyszałam dosyć głośne pukanie. Otworzyłam szeroko oczy i wściekła zeszłam na dół. Psiocząc pod nosem na zapominalskiego Indianina, otworzyłam drzwi i zamarłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie zasnęłam, bo to wyglądało na marzenie senne. W drzwiach stał James ze swoim firmowym uśmieszkiem na ustach i … zeszytami w dłoni. Czar prysnął jak bańka mydlana w zaledwie sekundę. Zrezygnowana zaprosiłam go do środka. Okazało się, że przyniósł mi jedyny brakujący notes – od matematyki. Zaproponowałam mu coś do picia, ale odmówił. Podziękował również za ciasto. Wzięłam kajet i wypowiedziałam kilka słów uznania za jego fatygę. Ponownie obdarzył mnie uśmiechem, przez który kolana zmiękły mi w jednej chwili. Zdziwiłam się, gdy usiadł na kanapie i zaczął oglądać telewizję, ale okazje trzeba wykorzystywać, więc szybko przysiadłam się do niego. Chciałam zadać blondynowi milion pytań oraz całować go do utraty tchu. Coś, czego nie potrafiłam zdefiniować, pociągało mnie w nim niesamowicie. James pierwszy zabrał głos i tak, mniej więcej, wyglądała nasza rozmowa:
- Jak się czujesz, Bello? Mam nadzieję, że wszystko w porządku? – Zapytał z dziwną troską w głosie.
-Tak, dzięki tobie – odparłam prędko.
- Jak to? Po prostu byłem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
- James… Zanim straciłam przytomność, widziałam… coś – wyjąkałam.
- Cóż takiego, Bello?
- Widziałam, jak zatrzymujesz mój samochód… rękami.
- Musiało ci się wydawać, przecież to niemożliwe. – Zaczął się śmiać.
- Tak, wiem – przytaknęłam i zaraz dodałam – w każdym razie, dziękuję.
- Nie ma za co, Bells. Do zobaczenia w poniedziałek na szkolnej wycieczce.
- Cześć.

I wyszedł. A ja nadal siedziałam z sercem wyrywającym się z piersi. Darowałam sobie kolację, bo i tak nic bym nie przełknęła. Podejrzewam, że nawet płynne jedzenie stanęłoby mi w gardle. Złapałam zeszyty z kserówkami i poszłam do siebie. Usiadłam przy biurku. Przejrzałam wszystkie notatki, zostawiając sobie na koniec matematykę. Gdy otworzyłam zeszyt Jamesa, zaparło mi dech w piersiach. Pierwszy raz w życiu widziałam tak piękny charakter pisma. On kaligrafował! Było to dość dziwne, bo już od dawna szkoły nie uczyły tej techniki.

Zachwycałam się jego pismem dobre pół godziny, co jakiś czas dotykając liter. Przepisałam notatki do zeszytu i udałam się do łazienki. Założyłam czystą piżamę i wróciłam do pokoju, aby uzupełnić dzisiejszy wpis. W końcu sporo się wydarzyło. Właściwie to nadal nie miałam pojęcia, dlaczego James mnie odwiedził. Liczyłam, że zeszyt do matematyki stanowił tylko wymówkę. Co prawda, nic na to nie wskazywało. A może chciał być zwyczajnie miły albo ojciec mu kazał sprawdzić, jak się miewam? Ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie sygnalizowało, że nie zobaczymy się przed poniedziałkową wycieczką. Szkoda. Na szczęście dziś już piątek, zatem przede mną tylko nudny weekend i znów będę mogła utonąć w jego mrocznym spojrzeniu.







6/7 września 1960 roku, Forks

Rano obudził mnie zapach kawy. Znaczyło to nie mniej, nie więcej, że Charlie był już w domu. Szybko umyłam się i ubrałam. Zbiegłam na dół, jakby się co najmniej paliło. Tata powitał mnie z uśmiechem i stwierdzeniem, że chyba czuję się lepiej. Przytaknęłam. Czyżby to wizyta przystojnego blondyna tak na mnie podziałała? Potrząsnęłam niezauważalnie głową i usiadłam przy stole. Dostałam kawę i jajka na miękko z czerstwą bułką. Nie grymasiłam z dwóch powodów – po pierwsze, tata bardzo się starał, a po drugie, byłam bardzo głodna. Po śniadaniu jechaliśmy do doktora Cullena na kontrolę. Dziś miał dyżur w szpitalu i zgodził się mnie przyjąć wyjątkowo, bo ojciec dzisiaj nie pracował. Charlie obiecał, że w powrotnej drodze podjedziemy do sklepu Newtonów i zaopatrzymy lodówkę w niezbędne produkty. Założyłam buty i kurtkę, bo pogoda nie przedstawiała się najlepiej. Wsiedliśmy do radiowozu i ruszyliśmy do kliniki, w której, jak się okazało, nie było zbytniego ruchu. W poczekalni siedziało raptem kilka osób. Podeszliśmy do rejestracji. Pielęgniarka ukłoniła się i powiedziała, że doktor Cullen już nas oczekuje w gabinecie. Tata złapał mnie ostrożnie pod rękę i poprowadził korytarzem w kierunku wind. Wjechaliśmy na trzecie piętro i skierowaliśmy się do pokoju lekarskiego. Zapukałam. Drzwi otworzył jakiś asystent, ale, jak zauważył Charliego, od razu poprosił Carlisle’a. Wyszedł do nas uśmiechnięty, jakby mu ktoś obiecał cukierka za dobre zachowanie. Trzeba jednak przyznać, że uśmiechał się nieziemsko.

Wskazał mi palcem krzesło, na którym klapnęłam i rozpoczął badanie. Po chwili stwierdził, że wszystko jest już w porządku i że nie ma żadnych przeciwwskazań, abym uczestniczyła w poniedziałkowej wycieczce. Ucieszyłam się bardzo, bo chciałam zobaczyć się z jego synem. Czyżbym zwariowała? Moja fascynacja zaczynała niebezpiecznie balansować na granicy z obsesją. Jeszcze trochę i zacznę mu pomniki stawiać, a przecież nawet go nie znam. Wiedziałam jedynie, że jest przystojny, odważny i mało towarzyski. Z rozmyślań wyrwał mnie głos taty, żegnającego się z doktorkiem. Ja także uścisnęłam mu dłoń, ponownie dziękując za pomoc, a on obdarzył mnie kolejnym Cullenowskim uśmiechem. Zaczerwieniłam się i szybko odwróciłam w stronę drzwi.
W drodze powrotnej podjechaliśmy do sklepu, tak, jak wcześniej ustaliliśmy. Kupiłam niezbędne produkty. Na obiad zaplanowałam spaghetti, ale nigdzie nie mogłam znaleźć makaronu. Z pomocą przyszedł mi Mike, kolega z klasy, syn państwa Newtonów. Pogadaliśmy chwilę, bo był ciekawy, jak się czuję, co nie było chyba trudne do odgadnięcia - w końcu robiłam zakupy, a nie leżałam w szpitalu. Faceci! Gdy już doprowadził swoje małe śledztwo do końca, zaczął wypytywać mnie o Lauren. Kurcze, no pięknie! Koleś podkochiwał się w mojej przyjaciółce. Lauren padnie, jak jej o tym powiem. Chociaż ciekawsza by była mina Jess, która z kolei wielbiła Mike’a. Oczywiście kobieca solidarność zabrania mi obgadywać koleżankę, więc wydukałam coś wymijająco i ruszyłam do kasy, gdzie czekał tata. Wyciągnął portfel i patrzył z przerażeniem na ilość wykładanych przeze mnie rzeczy. Posłałam mu spojrzenie mówiące: „To same niezbędne produkty!” i dalej wyciągałam zakupy z koszyka. Zapłacił, wzdychając, a ja z Mikiem zaniosłam wszystko do samochodu. Charlie przybiegł z ostatnią torbą i ruszyliśmy do domu.

Na obiad tak, jak ustaliłam, przygotowałam spaghetti. Rodzic ubrudził się cały i przypominał wówczas małego chłopca. Zaczęłam się śmiać. Ojciec w odpowiedzi na moje zachowanie, chwycił pulpecika i rzucił go we mnie. Zapowiedział tym samym wojnę. Bawiliśmy się jak dzieci. Cała jadalnia była w resztkach obiadowych. Bitwę przerwało pukanie do drzwi. Tata otworzył. Okazało się, że to najbardziej żenujący dzień w moim życiu. Stałam brudna i spocona na wprost wejścia i przyglądałam się z niezbyt mądrą miną Jamesowi, który patrzył na mnie z rozbawieniem. Masakra.

Zapytał, czy może już odebrać zeszyt, bo chciał się pouczyć do wtorkowego sprawdzianu. Przytaknęłam i pobiegłam na górę. Wróciłam i szybko podałam mu kajet. Podziękował i wyszedł, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Humor opuścił mnie na resztę dnia. Posprzątałam pobojowisko, umyłam się i poszłam do siebie uzupełnić dzisiejszy wpis.
W niedzielę rano Charlie pojechał ze swoim kumplem Harrym na ryby. Ja nie miałam ochoty na nic, wciąż rozpamiętując wczorajszy incydent. Nie mogłam jednak spędzić kolejnego dnia w domu, bo to groziło wariactwem. Złapałam telefon i wykręciłam numer Lauren. W końcu musiałam jej opowiedzieć o Mike’u. Będzie chciała, to wykona pierwszy krok. Umówiłyśmy się w parku. Założyłam dżinsy i bluzę z kapturem i pojechałam na miejsce. Przyjaciółka już na mnie czekała. Siedziałyśmy i plotkowałyśmy przez kilka godzin. Wiadomość o jej cichym adoratorze rozśmieszyła ją bardzo, ale przegrała z moim wczorajszym poniżeniem. Lauren tarzała się ze śmiechu. Mnie nie było za wesoło. Poszłyśmy później na kawę.

Do domu wróciłam koło osiemnastej. Nie cieszyłam się, myśląc o wycieczce. Bałam się spojrzeć Jamesowi w twarz. Nie zniosłabym, gdyby się naśmiewał z wczorajszego incydentu. Wolałabym już, żeby mnie ignorował, chociaż to też mogłoby zaboleć. Zapakowałam plecak na jutrzejsze wyjście i poszłam spać. Zdecydowałam, że umyję się rano.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Czw 19:08, 20 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:29, 20 Sie 2009 Powrót do góry

Muszę przyznać, że Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych :) niecierpliwie czekam na każdy nowy rozdział Wink czyta się naprawdę znakomicie :) podoba mi się sposób zapisania ff, jako dziennika/pamiętnika.
Muszę przyznać, że rozśmieszyła mnie jedzeniowa bitwa Belli i Charliego. No i wyobraziłam sobie minę Jamesa, który zobaczył upaćkaną Bells - niezwykłe :D
Spodobało mi się też, że przyniósł jej zeszyt od matematyki - to urocze :)
No i Jacob ładnie postąpił przynosząc Belli kwiatki. Wiem, że go nie cierpisz, więc wątpię, że spotka go coś dobrego w Twoim ff Wink a może mnie jednak zaskoczysz? :P
Jestem bardzo ciekawa co się będzie działo na wycieczce. Mam nadzieję, że nie będziemy musiały długo czekać na ciąg dalszy Twojego opowiadania.
Oczywiście po przeczytaniu fragmentu, gdzie bohaterowie zamówili pizzę - zachciało mi się ją zjeść :P no wiesz Ty co? :D teraz będę głodna chodzić :D
Zastanawia mnie dlaczego zrobiłaś z Lauren pozytywną postać :P a może coś szykujesz? Coś co zmieni tę całą sytuację? :P może dziewczyna po pewnym czasie zmieni swoje zachowanie? Zobaczymy :D czas pokaże :)
Czekam niecierpliwie na kolejną część "Zapisków" :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin