FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Pomiędzy [+18]rozdział 3 - 26.01.2011 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Wto 22:18, 10 Sie 2010 Powrót do góry

POMIĘDZY

Witam wszystkich z nowym tworem.


Trudne są wybory dorosłych kobiet. Wiek zobowiązuje... Ale czy zawsze wszystko jest tak proste jak się wydaje?

Betuje mi i wspomaga duchowo kochana Viv. ;*

Rozdział I

- Pan Denninson wspólnie z zarządem podjęli decyzję. - Szef patrzył mi prosto w oczy, gdy pod biurkiem nerwowo skubałam rąbek spódnicy. Siedziałam pół godziny pod biurem z pozostałymi kandydatami, oczekując na rozmowę, w czasie której mieliśmy poznać wyniki kwalifikacji. Wszyscy byli podenerwowani i mało, kto w ogóle się odzywał. Potem po kolei proszono nas do środka. W końcu przyszła moja kolei.
Przenosiłam wzrok z niego na Anglika i z powrotem, próbując zachować spokój. Oczywiście nie dawałam znać, że całe wnętrze tłucze się we mnie jak po maratonie. Uśmiechnęłam się delikatnie, dając do zrozumienia, że jestem gotowa na wysłuchanie werdyktu.
- Za dziesięć dni, wyjeżdża pani na roczne szkolenie do głównego oddziału naszej firmy w Londynie. - Podniósł się z fotela i obszedł stojący między nami stolik. Wstałam jeszcze szybciej niż on, podeszłam eleganckim, mam nadzieję, krokiem podając mu dłoń, którą uścisnął mocno. Widać było, że był zadowolony. Nic jednak nie mogło pobić mojej radości. Miałam ochotę wycałować ich obu, ale nie wypadało.
- Dziękuję, panie dyrektorze. - Obdarzyłam go serdecznym uśmiechem i zwróciłam się do obcokrajowca, by podziękować.
- Sądzę, że jest pani najbardziej odpowiednią osobą i będę zachwycony, mając możliwość współpracy w Londynie. - Blondyn trzymał moją rękę zdecydowanie dłużej niż to było konieczne. Jednak byłam zbyt podekscytowana, żeby to poddać dogłębnej analizie. Praktycznie eksplodowałam z radości.
- Jeszcze raz dziękuję i obiecuję, że zarząd nie będzie żałował swojej decyzji. - To powiedziawszy, otworzyłam drzwi i wyszłam z biura lekkim krokiem, odwracając się do rozmawiających w środku mężczyzn i żegnając się.
Na zewnątrz musiałam zetknąć się z oczekującymi hienami. Obskoczyli mnie ze wszystkich stron, zasypując wściekle gradem pytań.
- Muszę was zmartwić, moi drodzy – oznajmiłam spokojnie. - Jadę!
Nie oni jednak byli najgorszą rzeczą, z którą musiałam się zmierzyć tego dnia. Sebastian. Czekała mnie długa i trudna rozmowa z moim mężem. Znałam jego opinię na temat tego rocznego wyjazdu, a mimo to zgłosiłam swoją kandydaturę. Kłóciliśmy się o to przez dwa tygodnie. Wiedziałam, że to egoistyczne z mojej strony wybierać karierę przed małżeństwem, ale byłam pewna swych uczuć do męża. On jednak nie ufał mi nawet po dziesięciu latach pożycia. Wydawało mi się, że bardziej drażni go fakt, że odnoszę w pracy sukcesy, gdy jego firma chyliła się ku upadkowi. Jak każdy mężczyzna odbierał to bardzo osobiście, chociaż nie miał wpływu na to, co dzieje się na rynku. W końcu w każdej branży panował kryzys, no chyba, że chodziło o firmy zajmujące się pochówkiem. Na śmierci zawsze można było dobrze zarobić, zwłaszcza w dobie kultury analnej z całym tym wampiryzmem i emo.
Udałam się do swojego biura, by ochłonąć nieco, ale zanim zdążyłam wygodnie usiąść, już rozdzwonił się telefon. Wiadomość o moim wyjeździe rozniosła się po firmie lotem błyskawicy.
- Gratuluję kochana. - Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Lidka. Śliczna kumpela, z którą poznałyśmy się pierwszego dnia w pracy. Jej poczucie humoru przyćmiewało nawet urodę właścicielki. - Sebastian już wie?
Uderzyła w drażliwą nutę.
- Wiesz, co on myśli na temat tego wyjazdu. - Przewróciłam oczami, próbując uspokoić samą siebie. - Powiem mu osobiście po powrocie do domu.
- Tak chyba będzie najlepiej. - Poklepała mnie po ramieniu. - Nie martw się.
W tym momencie, zadzwonił telefon wzywający mnie do biura szefa. Omawialiśmy szczegóły wyjazdu, a Jason Dennison przedstawiał mi możliwości zakwaterowania. Po godzinie niezwykle produktywnych rozmów, opuściłam siedzibę firmy i ze ściśniętym gardłem udałam się do domu. Miałam jeszcze godzinę do powrotu Sebastiana. Postanowiłam przygotować jego ulubioną kolację i zaaranżować miły wieczór. Nie sądziłam, żeby to wiele pomogło, ale nie szkodziło spróbować. Spaghetti było mało wymagającym, szybkim daniem, tak że akurat zdążyłam wziąć prysznic, zastawić stół i włożyć na siebie coś seksownego, a jedzenie ciągle miało odpowiednią temperaturę.
Gdy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku, rozsiadłam się wygodnie na kanapie w salonie, poprawiając niewidzialne fałdki na jedwabnej koszulce sięgającej mi ledwie do końca pośladków. Ulubiony fatałaszek, roztapiający mojego męża w przedbiegach.
- Mmm – mruknął zadowolony, całując mnie w szyję. - Czemu zawdzięczam tę przyjemność?
- Mała uroczystość, kochanie - uśmiechnęłam się tajemniczo, odwzajemniając pieszczoty. Opadł na mnie, wdychając mój świeżo-po-prysznicu zapach i zabawiając się skrawkiem materiału, który akurat zakrywał piersi. - Zmęczony?
- Teraz już nie. Za to bardzo głodny – wyszeptał tuż przy moich ustach.
- Zrobiłam spaghetti – poinformowałam, gdy udało mi się zaczerpnąć powietrza.
- Nie o tym mówię - uśmiechnął się tryumfalnie, kiedy zadrżałam, jak zawsze zresztą, gdy mnie dotykał. - Co świętujemy?
Patrzył mi prosto w oczy, raz w jedną, raz w drugą źrenicę. Przełknęłam głośno ślinę. Raz kozie śmierć.
- Jadę do Londynu – wypaliłam tak szybko, jak mogłam, bacznie obserwując jego reakcję.
Momentalnie zesztywniał, twarz zmieniła się w kamienny posąg, a oczy ciskały gromy. Usta ścisnęły się w jedną wąską kreskę, podczas gdy szczęki poruszały nerwowo pod skórą.
- Sebastian. - Wyciągnęłam dłoń, żeby pogłaskać go po policzku. Było źle, niedobrze, dużo gorzej niż się spodziewałam. Wolałabym, żeby wybuchł, krzyczał na mnie, ale to milczenie to koszmar.
- Zostaw. - Odtrącił moją rękę brutalnie, podniósł się szybko i nie patrząc na mnie, wyszedł z domu, trzasnąwszy drzwiami.
Cholera! Przez moment nie wiedziałam, co mam zrobić. Nie mogłam go gonić w tej koszulce, a przebranie się zajęłoby zbyt dużo czasu. Podbiegłam do drzwi, otworzyłam je i zaczęłam wrzeszczeć, mając gdzieś sąsiadów i to, co sobie o mnie pomyślą:
- Sebastian! Kochanie!
Odpowiedział mi trzask drzwi na dole. Tysiąc myśli przebiegało mi przez głowę. No i co teraz? Gdzie on pójdzie? Może zrobi coś głupiego? A jak coś mu się stanie?
Wpadłam do domu i chwyciłam za telefon. Wybrałam jego numer. Całe szczęście nie wyłączył telefonu. Po pięciu sygnałach usłyszałam jego głos i zaczęłam paplać:
- Misiu... - Przestałam, gdy zrozumiałam, że to automatyczna sekretarka. Nie byłam w stanie rozmawiać z maszyną. Rozłączyłam się, nie czekając nawet na sygnał. Opadłam ciężko na kanapę, na której jeszcze przed chwilą z nim się zabawiałam. Jęknęłam cicho do siebie i złapałam leżącą obok poduszkę, zwijając się wokół niej w kłębek. Nie chciało mi się już nic. Zamiast cieszyć się z życiowej szansy, leżałam sama w pieprzonej koszulce, a na stole stygła nieruszona kolacja. Moje życie było w tym momencie do dupy. Oczy zaczęły mnie niebezpiecznie szczypać. Skończyło się na tym, że zasnęłam wyczerpana ryczeniem w poduszkę, a Sebastian się nie pojawił.
Obudził mnie chłód poranka, bo całą noc spędziłam bez kołdry i mimo lipcowej temperatury, zmarzłam. Nie miałam czasu na użalanie się nad sobą, czekała mnie papierkowa robota w pracy. Musiałam zakończyć wiele spraw przed wyjazdem. Oprócz tego, umówiona byłam w urzędach po dokumenty, wizę i inne papierzyska. Istny szał. Odsunęłam od siebie przykre wizje oraz obawy. Postanowiłam, jak zawsze, być dzielną dziewczynką i dać sobie ze wszystkim świetnie radę. Wiedziałam, że prędzej czy później mąż wróci do domu, a wtedy porozmawiamy.

***

- Niespodzianka!!! - wrzeszczeli wszyscy zgromadzeni w moim salonie ludzie. Nie wierzyłam, w to, co widzę przed sobą. Ktoś kompletnie zwariował i upchnął w niewielkim pokoju ze czterdzieści osób. Stanęłam jak wryta w progu i gapiłam się na nich ze zbaraniałym wyrazem twarzy. Tego się nie spodziewałam. Wiedziałam, że Lidka z Moniką coś szykują, ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sebastian musiał być również wtajemniczony, bo nie udałoby się im tego zrobić bez niego u nas w mieszkaniu. Obróciłam się do stojącego za mną męża i pytająco uniosłam brew.
Gdzie się podział jego gniew? Przecież od tygodnia walczyliśmy ze sobą, to znaczy od dnia, kiedy wreszcie pojawił się w domu.
- Kocham cię – stwierdził krótko ze znikomym uśmieszkiem, a potem cmoknął szybko w nos. - No chodź. Goście czekają.
Weszliśmy do środka i zostałam zasypana uściskami i całusami od wszystkich po kolei, po czym dostałam mnóstwo drobiazgów na szczęście, dla wygody i ku pamięci. Zastanawiałam się przez moment, w jaki sposób uda mi się to wszystko spakować. Musiałabym zamiast dwóch walizek, wziąć prywatną ciężarówkę.
Dziewczyny faktycznie zajęły się wszystkim, wynajęły catering z moim ulubionym chińskim żarciem, młodego, przystojnego dj'a, który grał niczego sobie, mimo że to była znienawidzona przeze mnie muzyka klubowa. Każdy zajął maleńki skrawek powierzchni na stojąco oraz siedząco i choć było niemiłosiernie ciasno, niektórzy nawet próbowali tańczyć. Starałam się porozmawiać ze wszystkimi, choć przez minutkę, ale znudziły mnie wciąż te same pytania. Jak ci się udało wygrać? Nie boisz się? Co z Sebastianem? Gdy dwudziesta osoba pod rząd przedstawiła ten sam zestaw problemów, zrobiło mi się słabo. Przeszukałam wzrokiem tłum w poszukiwaniu wybawcy, niestety nie dane mi było odnaleźć nikogo zainteresowanego. Postanowiłam ratować się standardowym wyjściem do toalety. W trakcie przepychania w wiadomym kierunku, ktoś złapał mnie za ramię.
- Hej, piękna. - Wojtek zawsze rozbawiał mnie do łez, jeszcze od czasów studiów.
- Cześć przystojniaku. Co robisz w tym wielkim tłumie? - szepnęłam konspiracyjnie, cmokając go w policzek.
- Szukam pewnej dziewczyny, która mi uciekła sprzed ołtarza. - Odwzajemnił cmoknięcie, trochę dłużej niż wypadało, ale nie umiałam się na niego gniewać. - Zatańczymy?
Po chwili kołysaliśmy się w rytmie jakiegoś klubowego badziewia, a partner tulił mnie mocno do siebie. Pachniał bardzo kusząco, jak kiedyś, gdy jeszcze we trójkę z Sebastianem, balowaliśmy co wieczór po całym Wrocławiu.
- Chciałam ci tylko przypomnieć, że to ty stchórzyłeś. Nie ja wyjechałam bez słowa do Anglii.
- Teraz wyjeżdżasz – dogryzł mi bardzo skutecznie. - Poza tym, Sebastian był szybszy. Choć nie chciałbym być obecnie na jego miejscu. Dzielnie to znosi.
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - próbowałam się zaśmiać, klepiąc go po ramieniu.
- Nic nie poradzę na to, że wciąż cię kocham – szepnął prawie czule do ucha i wtedy zauważyłam, że Sebastian bacznie nas obserwuje spod ściany, niby to rozmawiając z Lidką.
- Wojtek – skarciłam go, nie chcąc dolewać oliwy do ognia. Czekały mnie jeszcze dwie noce z mężem i chciałam je spędzić w miarę przyjemnie. A igraszki z innym mężczyzną, nawet jeśli to najlepszy kolega, a może właśnie dlatego, nie sprzyjały pozytywnemu końcowi.
- Już będę grzeczny. - Obiecał, podnosząc ręce do góry w geście poddania. - Gratuluję. Wiem, że zasłużyłaś na to i cieszę się razem z tobą. Wszystko, co cię spotyka, jest wynikiem twojej ciężkiej pracy. On prędzej czy później zrozumie, nie martw się.
Nieziemska umiejętność Wojtka do odczytywania moich najskrytszych myśli, zaskakiwała mnie za każdym razem. Byłam mu wdzięczna za te słowa. Nikt wcześniej ich nie powiedział, nawet mój małżonek, a właśnie on powinien. Najbardziej. Odetchnęłam głęboko, a potem bezwiednie wtuliłam się w jego szerokie ramiona.
- Odbijany. - Ręce Sebastiana otoczyły mnie władczo, odciągając od partnera.
- Kochanie – szepnęłam, zaskoczona gwałtownością. Objęłam go za szyję, wtulając twarz w jego koszulę. Zachowywał się dziwnie od samego początku. Dłonie zacisnął w pięści na mojej sukience. Przycisnął mnie mocno do siebie, całując zachłannie, czego nie robił nigdy w towarzystwie. Stałam jak sparaliżowana, ale w sumie podobała mi się taka ostentacja.
- Zostały nam dwa dni i nikomu już cię nie oddam. Muszę się tobą nacieszyć – wytłumaczył, gdy wreszcie dał mi odetchnąć. To było zrozumiałe i takie słodkie. Jednak widziałam, że cała ta sytuacja przerastała go. Ba, wszyscy byli w stanie to zauważyć. Tańczyliśmy w sumie dobre pół godziny, co również nie należało do standardów zachowania mojego partnera. Wreszcie stwierdziłam, że kolejna minuta ocierania się i pieszczenia w tańcu doprowadzi mnie do orgazmu. A nie chciałam wybuchnąć przy zgromadzonych gościach.
- Napijmy się – szepnęłam mu do ucha drżącym z emocji głosem, po czym musiałam odchrząknąć.
Przecisnęliśmy się do kuchni, gdzie znalazłam butelkę czerwonego półwytrawnego wina i wspięłam się na palce, żeby wyciągnąć kieliszki. Zanim udało mi się je dosięgnąć, jako że nie grzeszyłam wzrostem, Sebastian wyciągnął korek i wypił pół butelki jednym haustem.
- Zwariowałeś! - jęknęłam, próbując desperacko wyrwać mu resztę wina z rąk. - Upijesz się...
- I o to chodzi - puścił mi oczko, a po chwili wziął kolejny ogromny łyk. Wyglądał w tym momencie, jak małolat, który na złość mamie odmrozi sobie uszy.
No pięknie. Nie dość, że czekało mnie sprzątanie po imprezie, pakowanie do wyjazdu, to jeszcze miałam w perspektywie użeranie się z marudnym, nabzdyczonym Sebastianem. Czułam, jak ciśnienie podnosi mi się o kilka atmosfer. Zacisnęłam pięści i patrzyłam przez moment na męża połykającego ostatnią kropelkę wina, po czym wyszłam z kuchni, ostentacyjnie rzucając w jego kierunku stek przekleństw. Jeśli piłby w tym tempie, to istniała nadzieja, że wkrótce straci przytomność. To zdecydowanie była najlepsza opcja. Przynajmniej wtedy nie przeszkadzałby mi w pracy. Całe szczęście, że firma cateringowa zadbała o każdy szczegół, jak zwykle zresztą, więc nie musiałam stać przez pół nocy przy zmywarce.
- Kasiu! - Lidka machała do mnie z przeciwnego końca pokoju, próbując przepchnąć się w moją stronę. Gdy wreszcie dotarłyśmy do siebie, objęłam ją i wycałowałam.
- Jesteś kochana. Dzięki za imprezę. Nie wiem, jak przekonałaś Sebastiana, ale jesteś wielka.
- Na każdego jest sposób. Ale nie było łatwo. Ciężki z niego zawodnik – śmiała się, masując mnie po ramieniu.
- Mi to mówisz? - obróciłam się w stronę kuchni, by sprawdzić stan mojej połówki i napotkałam jego surowy wzrok wlepiony centralnie w moje źrenice. Aż przeszedł mnie dreszcz. Facet miał problem i to duży. A ja musiałam się z tym zmierzyć.
- Wiesz, podziwiam cię – wypaliła Lidka, odwracając moją uwagę od męża. - Ja bym się chyba nie zdecydowała na taki wyjazd.
- Bo? - Przyglądałam się jej uważnie. Wiedziałam, że podjęta przeze mnie decyzja była niezwykle odważna, ale w końcu przemyślałam ją milion razy. Rozważyłam wszystkie za i przeciw.
- Masz już swoje lata, ułożone życie, męża, mieszkanie i rzucasz to wszystko na jedną szalę. Bardzo to ryzykowne.
- Dlaczego? – Powoli, ta rozmowa stawała się nużąca. Zdawałam sobie sprawę z każdego aspektu, który wymieniła.
- A jeśli go stracisz? - No i tu mnie miała w garści. Tego najbardziej się obawiałam. To była jedyna rzecz, która spędzała mi wciąż sen z powiek.
- Ufam mu – skłamałam, nie będąc pewną nawet jego zachowania tego wieczoru. - On też nie ma się czego obawiać.
- Nie wątpię, Kasiu. Ale to tylko mężczyzna i ma swoje potrzeby – ostrzegła, zanim odeszła.
Jak zwykle miała rację, tylko że świadomość prawdy nie mogła zmienić mojej decyzji. Musiałam podjąć takie ryzyko, to było mi potrzebne jak powietrze do oddychania.
- Spadamy już kochana – poinformowała Monika. - Musisz się spakować, wyspać. A i tak widzę, że czeka cię ciężka noc. - Znacząco zerknęła w stronę kuchni.
Po chwili, prawie wszyscy goście ulotnili się po uprzednim wyściskaniu mnie i życzeniu wszystkiego najlepszego za granicą. Firma cateringowa też nie zabawiła długo. W efekcie, tuż przed północą, zamknęłam drzwi za ostatnią wychodzącą z naszego mieszkania osobą.
Gdy tylko przekręciłam zamek, poczułam na swojej szyi gorący oddech. Odwróciłam się, a wtedy zostałam przyciśnięta z całej siły do drzwi, aż zabrakło mi tchu.
- Jesteś moja – warknął mi prosto w usta, jak zdobywca do ofiary. Niemal brutalnie, złapał moje udo i podciągnął je do góry tak, że znalazło się na jego biodrze. Drugą ręką pieścił pierś, którą udało mu się natychmiast wydobyć spod sukienki.
- Sebastian - prosiłam, czując się niezręcznie wobec takiej nachalności oraz tak oczywistego w skutkach zachowania. - Proszę...
Jednak on nie zaprzestał swoich gwałtownych pieszczot, a nawet zaczął zdejmować spodnie. Nie miałam więcej siły się z nim szamotać, a nie chciałam, żeby tak to się skończyło. Gdyby zmusił mnie do seksu, wiedziałam, że znienawidziłabym go.
- Nie chcę tak – płakałam, próbując bezskutecznie go powstrzymać. - Nie w ten sposób, nie tutaj, nie...
Wreszcie popatrzył na mnie, jakby obudził się z jakiegoś transu.
- Przepraszam, kochanie. - Chwycił moją twarz w swoje duże dłonie i kciukami wycierał strugi zmieszanych z tuszem, rozmazanych łez. - Kocham cię, kocham... Rozdzierasz mi serce... Chciałem, żebyś też cierpiała, ale nie mogę...
Zakrztusił się słowami, a potem upadł przede mną na kolana, wtulając twarz w mój brzuch. Boże! To było tak wzruszające, że znowu zalała mnie fala łez.
- Myślisz, że mnie to nic nie kosztuje? - Nie dowierzałam. Uniosłam jego twarz do góry i szukałam odpowiedzi. Widziałam tam tylko ból, ogromną ilość bólu.
- Pozwól mi się kochać ten ostatni raz – brzmiał jak biedak żebrzący o jałmużnę. Co ja najlepszego zrobiłam?
- Sebastian. - Starałam się brzmieć stanowczo, choć głos mi drżał z nadmiaru emocji. - Ja nie umieram. Wrócę. Kocham cię.
Powoli, wciąż patrząc mi w oczy, wsunął prawą dłoń pod sukienkę, dopóki nie dotarł do bielizny. Owinął sobie moje jedwabne majtki wokół palców, po czym mocnym szarpnięciem zerwał je i rzucił na podłogę. To było niezwykle seksowne posunięcie. Zadrżałam w odpowiedzi na taki gest. Nie podnosząc się z kolan, chwycił stanowczo moje prawe udo, uniósł je do góry, dopóki nie znalazło się na jego ramieniu. Jedynie cieniutki materiał sukienki, oddzielał jego twarz od mojego nagiego brzucha. Czułam na sobie gorący oddech, a odczucie wzmocniło się, gdy tylko uniósł w górę okrywającą mnie bawełnę. Bez ostrzeżenia dotknął mnie tam swoimi mokrymi ustami i rozpoczął drażnienie w najbardziej czułym miejscu. Wrażenie było tak niesamowicie zmysłowe oraz kompletnie oszałamiające, że już po chwili byłam całkowicie mokra, błagająca o orgazm. Pieścił mnie językiem, wargami oraz palcami, wytrwale, mocno i subtelnie w zależności od potrzeby, dopóki nie wykrzyczałam swojej ekstazy, opadając bezsilnie na podłogę obok niego.
- Zostań – szeptał jak opętany, całując każdy fragment mojej twarzy wciąż mokrej od łez.
- Jedź ze mną – oddawałam pocałunki szaleńczo wręcz na oślep. Jak gdybym miała już się z nim nie zobaczyć. I wtedy wreszcie zrozumiałam, co zrobiłam. Byłam głupia, samolubna, po prostu durna... Z własnej nieprzymuszonej woli, rezygnowałam z mojego prywatnego Eldorado z powodu jakiś mrzonek na temat kariery. Chciałam ścigać własne marzenia, gdy wszystko, na czym tak naprawdę mi zależało, już posiadałam.
- Gdyby to było takie proste – westchnął smutno, odsuwając kosmyk, który przykleił mi się do twarzy. - Ty masz pracę tam, a ja tu. Nie możemy we dwoje zostawić wszystkiego na cały rok, ktoś musi się zajmować mieszkaniem, naszymi sprawami. Rozumiesz?
Spojrzał mi w oczy z nikłym uśmiechem, próbując chyba mi poprawić humor.
- Ale... - zaczęłam, jednak przerwał mi szybko, kładąc palec wskazujący na usta. Zaraz potem zakrył je swoimi, by nie przerywając pocałunku, podnieść mnie i zanieść do sypialni. Ułożyliśmy się wygodnie na łóżku, rozbierając nawzajem, jakby zapamiętując nasze ciała na długi czas rozłąki. Prawie nic nie widziałam, bo oczy wciąż miałam pełne łez.
- Już, już... - Starał się mnie uspokoić, zlizując, ścierając ustami mokre ścieżki z twarzy. Zmienił się w ciągu kilku minut z gniewnego męża w czułego kochanka.
- Kochaj mnie – poprosiłam głosem pełnym emocji, drżącym, ledwie słyszalnym, zachrypniętym od płaczu, głaszcząc palcami smutną twarz, chcąc wygładzić każdą zmarszczkę.
- Zawsze – obiecał cicho, tuląc do siebie i całując czule w czoło. Potem rozpoczął wędrówkę po całym moim ciele, zaczynając od twarzy, poprzez szyję, ramiona, piersi, brzuch, aż po biodra. Jego usta nie omijały żadnego fragmentu, zatrzymując się pieczołowicie na najbardziej wrażliwych miejscach. Płonęłam. Wplotłam mu palce we włosy i kierowałam nim, wzdychając głośno, gdy nie mogłam cicho znieść bardzo intensywnych pieszczot.
- Pragnę cię. Teraz – powiedziałam dobitnie, chwyciłam za biodra i przycisnęłam między rozchylone nogi tak, że poczułam go tam, gdzie najbardziej potrzebowałam w tym momencie. Wszedł we mnie powoli, patrząc mi prosto w oczy, a w tym spojrzeniu widziałam miłość, czułość oraz oddanie. Poruszał się najpierw spokojnie, wolno, a z każdym pchnięciem coraz mocniej i szybciej, pokazując mi wszystkie swoje uczucia, lęk, desperację, aż nie byłam w stanie dłużej się powstrzymać. Zamarłam w bezruchu, a wszechogarniające doznanie spełnienia ścisnęło moje wszystkie mięśnie. Szczytowaliśmy oboje, czule wpatrzeni w siebie, spijając rozkosz z ukochanej twarzy.



Et voila!
Zapraszam do wyrażania opinii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Sob 20:01, 05 Lut 2011, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
*lullaby*
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 7:18, 11 Sie 2010 Powrót do góry

k8ella wow... moim skromnym zdaniem to opowiadanie zapowiada się rewelacyjnie,
mnie ten rozdział niesamowicie się spodobał.
Główna bohaterka ma temperament nie powiem :)
Nie mogę się doczekać jej "przygód" w Londynie Wink
Zatem trzymam kciuki za kolejne, mam nadzieję równie dobre rozdziały co pierwszy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 15:55, 11 Sie 2010 Powrót do góry

Hej, k8ella
Postanowiłam nie dać się ogólnemu rozleniwieniu szerzącemu się na forum i skoro przeczytałam, to zostawić po sobie ślad.
Zaintrygowałaś mnie tym pierwszym rozdziałem, choć z reguły pierwsze rozdziały mnie albo nudzą (przez mozolne wprowadzenie czytelnika w akcję), albo drażnią – gdy autor „na łeb, na szyję” próbuje opowiedzieć o wszystkim na raz.
Tobie udało się uniknąć tych dwóch pułapek. Wprowadzasz nas w temat rozsądnie dawkując emocje i muszę przyznać, że mi się to bardzo spodobało.
Ciekawa jestem jak rozwiniesz postać głównej bohaterki. Kasia na razie wydaje się być dość silną osobowością, obdarzoną prawdziwymi ludzkimi cechami. Całe szczęście nie jest żadną papierową laleczką lub rozmemłaną łamagą, albo nadpobudliwą zakupoholiczką.
Fajna kobietka około trzydziestki z realnymi problemami codziennego, współczesnego życia. Ta postać ma w sobie ogromny potencjał i wierzę, że poprowadzisz ją dalej równie ciekawie jak w pierwszym rozdziale.
Ponadto świetnie opisałaś w zasadzie typowo męskie zachowanie Sebastiana. Gratuluję zmysłu obserwacji i umiejętności przelewania spostrzeżeń na papier (a raczej na klawiaturę).
Zatem chętnie wybiorę się w dalszych częściach z Twoją bohaterką do Londynu…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amiya
Dobry wampir



Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)

PostWysłany: Śro 17:08, 11 Sie 2010 Powrót do góry

Mimo iż do 18-nastki brakuje mi pełnych 10 miesięcy, postanowiłam jednak przeczytać co napisałaś. Myślę zresztą że to żaden grzech Very Happy
Wstęp wydawał mi się troche chaotyczny dlatego się zniechęciłam po przeczytaniu kilku pierwszych zdań, jednak stwierdzilam że doczytam do końca... i nie żałuje. Choć Kasia i Sebastian nie są jakimiś wyjątkowymi ludźmi, ze specyficzną osobowością i unikatowymi cechami charakteru, to polubiłam ich. Chociaż bardziej ją niż jego. Sebastian to typowy facet, których tak wielu jest na świecie... Poki co widze go tak: egoista, który chce mieć kobiete na własność, wymagający ale nie dający w zamian zbyt wiele. (i nie mam tu na myśli sfery fizycznej, bo w tym się sprawdza, jak widzimy8)). Może moja opinia na jego temat zmieni się z czasem, kiedy poznamy lepiej Twoich bohaterów.
Póki co życze weny i czekam na kolejny rozdział Wink
Amiya.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amiya dnia Śro 17:10, 11 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kajemi
Dobry wampir



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 6:06, 12 Sie 2010 Powrót do góry

Przeczytałam Very Happy

To jest super! Bardzo mnie zaciekawiła ta historia i to co się wydarzy w Londynie. Kogo pozna, z kim się zaprzyjaźni.
Nie umiem pisać górnolotnych komentarzy, więc powiem tylko - cholernie dobre to jest Smile
No i lemony, tak jak lubię Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 12:10, 31 Sie 2010 Powrót do góry

Spełniasz moje marzenia w końcu Katie!! Zakochana w anglojęzycznych lemonach nie mogłam się doczekać dobrego, polskiego odpowiednika i proszę!! Nasza bohaterka zaczyna ciekawy roozdział swojego zycia, mąż musi baczyć, aby czegoś nie przegapić... Pierwszy rozdział zapowiada goracy dalszy ciąg. Jestes wrażliwa, delikatna w opisie, więc wierzę, że to będzie dobre opowiadanie.
Weny kochana i czekam na więcej!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Czw 10:38, 09 Wrz 2010 Powrót do góry

Kochana, przywlokłam się w końcu. Wiem, wiem, nieładnie z mojej strony, że tak późno, ale to lenistwo mnie zabije kiedyś. Ogólnie na forum cisza panuje i to wcale nie pomaga. Podejrzewam, że większości autorom brakuje komentarzy, więc skruszona przydreptałam do ciebie i liczę na wybaczenie i szybkie ukończenie drugiego rozdziału. Tęsknimy tu wszystkie za dalszymi losami Kasi.

Mnie się pierwszy rozdział podobał z tego względu, że jest taki nasz, swojski. Życiowe problemy, kłopoty z facetem. Gratuluje Kasi odwagi, zostawia wszystko, męża, dom, rodzinę i jedzie w świat. Co prawda ja jestem bardzo ciekawa jej przygód w Londynie, bo to pewnie będzie bardzo ciekawa podróż i nowe przygody i to co ją tam czeka. Znając twoje możliwości i pisarskie i lemonkowe, będzie się działo. Wink

Dziewczyna jest szalona i namiętna i w sumie nie dziwie się Sebastianowi, że nie chce jej puścić. Każdy facet byłby zazdrosny. Z drugiej strony coś mało o nią walczył. Mógłby rzucić wszystko i jechać z nią albo bardziej się postarać żeby nie chciała od niego wyjeżdżać. Z tym, że mężczyźni zawsze za dużo myślą, a za mało działają. Odzywają się jak jest już za późno, a potem żałują. I cierpią.
No, ale myślę, że w tym będzie cała zabawa i sedno opowiadania, że Kaśka pojedzie sama.
Co lub, kto na nią czeka w tym Londynie? Szalona moja, Kejti, pisz, kochana pisz…..
Buziaki.
Very Happy


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Viv dnia Czw 10:38, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Śro 14:50, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

Witam wszystkich z nowym rozdziałem Wink

Dzięki za przychylne przyjęcie pierwszej części i wypowiedzi.

Betowała kochana Viv, której dziękuję za pomoc.

Zapraszam.


Rozdział II

Siedziałam na łóżku w naszej sypialni, gapiąc się bezmyślnie na zapełnioną po brzegi walizkę. Myśli wciąż wracały do wczorajszego wieczora, a właściwie nocy, kiedy to wreszcie byliśmy ze sobą tak blisko jak kiedyś. Bez zbędnych słów, bez złości i nerwów, oddani tylko sobie, tej chwili. Znów czułam w dole brzucha ten szaleńczy głód na więcej, przy każdym dotyku, znowu miałam ochotę go zjeść. Nie żeby nasze życie seksualne należało do nieudanych, absolutnie. Tylko, że w którymś momencie straciliśmy, a może tylko ja straciłam ten żar. W naszych gestach zabrakło nieokiełznanej zachłanności, odbierającego zmysły nienasycenia sobą. Tego, że mimo iż miałam ochotę błagać o orgazm, nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, czekając na wszystko, co chciał mi dać. Tego, że mimo iż powieki samoistnie chciały się zamknąć od nadmiaru wrażeń, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Od jego ciała na mnie, od rąk pieszczących mnie z namaszczeniem, od ust pochłaniających moje jęki, od języka prześlizgującego się namiętnie po każdym milimetrze skóry do momentu, gdy odbierał mi oddech. Zeszłej nocy odnalazłam wszystko. Odszukaliśmy się w splątanej pościeli, w ciemności, w szale... Na samo wspomnienie przeszedł mnie dreszcz.
Ironią był fakt, że muszę z tego zrezygnować właśnie teraz, odsunąć od siebie na cały rok. Zrobiło mi się ciężko, gdy popatrzyłam na puste półki w otwartej szafie. Właśnie dochodziło do mnie, co to znaczy. Jak inaczej będzie wyglądało nasze życie bez siebie. On odczuje moją nieobecność tutaj, ja jego tam. Westchnęłam cicho, kręcąc głową, jakby to miało pomóc w pozbyciu się przykrego wrażenia. Niestety, nie pomogło.
Zawlokłam swoje zmęczone ciało do łazienki, po resztę kosmetyków. Na początku nie chciałam brać ze sobą wszystkiego, ale wreszcie zrozumiałam, że przecież za rok to będzie nadawało się tylko do śmietnika. Zaczęłam zdejmować z półek różnej wielkości buteleczki, słoiczki oraz pudełeczka i układałam je w przepastnej kosmetyczce, która równie dobrze mogłaby służyć za małą walizeczkę. Gdy już została tylko szczoteczka do zębów i pasta, które miałam zamiar użyć następnego dnia rano, zasunęłam zamek i zgasiwszy światło, wyszłam, nie patrząc za siebie na zaiste przygnębiający widok. Jak gdyby mnie tu nigdy nie było. Poczułam zimny powiew na plecach i zadrżałam. Ech, głupia, sentymentalna jesteś. Uspokój się wreszcie.
- Kochanie? - Sebastian stał w drzwiach z bukietem moich ulubionych kremowych frezji.
- Gdzie byłeś tyle czasu? - jęknęłam z pretensją, że pozbawiał nas ostatnich minut razem. Podeszłam do niego szybko i wtuliłam mocno, wdychając jego zapach. Pachniał sobą, mną, domem, miłością. Mogłabym tak trwać godzinami. Wreszcie, gdy poczułam, że się uśmiecha przy moich ustach, spojrzałam mu w oczy.
- Poszedłem po kwiaty, wino i mały drobiazg ode mnie – powiedział tajemniczo.
- Niespodzianka? - ucieszyłam się, obłapiając go w pół i przyduszając do drzwi. - Co to takiego? Pokaż.
- Aleś ty niecierpliwa. - Śmiał się ze mnie, po czym cmoknął głośno w usta. - Zamknij oczy.
Zrobiłam, co kazał, ciesząc się jak wariatka. Dawno nie czułam się tak dobrze z żartującym, wesołym Sebastianem. Minęły wieki chyba, od kiedy byliśmy tacy beztroscy, mimo że wisiało nad nami nieuniknione rozstanie. Oboje doszliśmy jednak do wniosku, że lepiej miło spędzić wspólnie czas niż rozdrapywać niepotrzebnie rany, drążąc temat. Byłam mu za to wdzięczna. Wziął moją rękę i poczułam coś chłodnego oplatającego nadgarstek. Otworzyłam szybko powieki, by ujrzeć błyszczącą, delikatną bransoletkę ze zwisającym długim listkiem.
- Jest przepiękna – szepnęłam, całkowicie zaskoczona, podziwiając z bliska misterny łańcuszek, gdy spostrzegłam wygrawerowany napis: ”Mojej na zawsze Kasi”.
Teraz wiedziałam, dlaczego tak długo nie wracał. Łzy już torowały sobie drogę. Boże. W ciągu dwóch dni zamieniłam się w rozmemłaną beksę. I nic na to nie mogłam poradzić. A ten wyjazd był marzeniem mojego życia.
- Tylko mi tu nie płacz – zagroził. - Mieliśmy się dobrze bawić.
- Oczywiście. - Prędko wytarłam policzki wierzchem dłoni, starając się nie mazać.
- Zamówiłem pizzę. Zaraz powinna być – poinformował, spoglądając na zegarek. - To też dla ciebie.
Wręczył mi kwiaty wraz z całusem, a ich piękny zapach rozniósł się dookoła.
W tym momencie zadzwonił dzwonek i mąż otworzył drzwi. Rozmawiał z dostawcą, podczas gdy ja udałam się do kuchni po wazon. Zdjęłam z parapetu szklane naczynie, nalałam wody, wdychając słodki aromat bukietu. Odetchnęłam z ulgą. Zdecydowanie proste czynności uspokajały mnie.
- Otworzę wino – stwierdził mój mąż, wchodząc do pomieszczenia. Położył kartonowe pudełko na blacie kuchennym i zajął się butelką.
Gdy rozlewał alkohol do kieliszków, ja wyjęłam talerze oraz sztućce. Wtedy doszedł do mnie zapach pizzy – cudowny aromat bazylii, oregano, zmieszany z sosem pomidorowym. Coś mi się przypomniało, choć dokładnie nie wiedziałam, co. Migawka z przeszłości. Nagle zapragnęłam jeść palcami, pić piwo, kochać się na podłodze. Chwyciłam w jedną rękę karton z pizzą, w drugą Sebastiana, by zaciągnąć nas do salonu. Stał zdumiony, obserwując uważnie, gdy rozłożyłam się na dywanie i skinęłam na niego palcem, by dołączył do mnie. Wciąż nieco zdziwiony, dopiero po chwili położył się obok. Spontaniczność nigdy nie była jego mocną stroną, a z czasem i szalone pomysły przestały mu przychodzić do głowy. Wyciągnęłam kawałek pizzy z pudełka, choć parzyła nieco w palce, oblizałam się znacząco, po czym urwałam kęs z ciągnącym serem. Włożyłam mu go do ust, pozwalając, by delikatnie ugryzł opuszki. Musiałam przełknąć ślinę, która nagle przeszkadzała mi w oddychaniu. Mąż zrozumiał zasady gry i już po chwili karmiliśmy się nawzajem, śmiejąc się, gdy krople sosu lądowały na różnych częściach ciała. Przysunęłam się bliżej, żeby zlizać kawałek sera z jego brody.
- Kocham cię – wyznał nieco zdyszanym głosem, gdy odsunęłam się na chwilę.
- Ja ciebie też – szepnęłam, łącząc nasze usta. Całowaliśmy się przez chwilę, zapominając o trzymanym w rękach jedzeniu. Mój umysł podążał już dalej, bo w myślach rozpinałam mu koszulę, całowałam szyję, napięte mięśnie brzucha. Ręką bezwiednie sięgnęłam we włosy, a wtedy pizza plasnęła w głowę Sebastiana.
- Przepraszam – parsknęłam, nie mogąc powstrzymać się, kiedy zobaczyłam jego minę. - Przyniosę ci coś do wytarcia.
Pomknęłam do kuchni, żeby go bardziej nie zdenerwować, bo mimo że to było zabawne, nie wydawał się szczególnie zadowolony. Oczywiście czar chwili prysł. Chwyciłam papierowy ręcznik z drewnianego stojaka, zrobiłam szybki zwrot w tył i wpadłam na Sebastiana.
- Idę pod prysznic – stwierdził stanowczo, łapiąc mnie za ramiona, gdy się z nim zderzyłam. Spojrzał na to, co trzymałam w rękach. - Włosy będą się kleić, jeśli ich nie umyję.
Chciałam zaproponować, że dołączę do niego, ale wyraz jego twarzy mnie powstrzymał. Gdy zamknął drzwi łazienki, postanowiłam ostatni raz przejrzeć bagaże, żeby upewnić się, czy niczego nie zapomniałam. Poszłam do sypialni, gdzie leżały otwarte wciąż walizki, rzuciłam na nie okiem. W niebieskiej torbie miałam spakowane ubrania do pracy – eleganckie bluzki, kopertowe spódnice, kilka żakietów oraz spodni. Do drugiej części włożyłam kilka par pantofli, moje ulubione skórzane botki na niebotycznym obcasie plus klapki, w których miałam zamiar chodzić jak w kapciach. Nie wiedziałam, czy wziąć ze sobą płaszcz czy kurtkę, wreszcie zdecydowałam się na to pierwsze, jako że w Londynie temperatura nawet zimą była znacznie wyższa niż u nas. Drugą walizkę przeznaczyłam na rzeczy do noszenia, na co dzień. Moje ulubione T-shirty, rurki, bluzy, zabawne skarpetki, ręczniki, piżamy czy bieliznę. Oczywiście nie zapomniałam wziąć ukochanych błękitnych konwersów i najzwyklejszych czarnych trampek kupionych w zeszłe wakacje na Świebodzkim. Rozmyślałam, czy aby na pewno o wszystkim pamiętałam, gdy zaskoczył mnie Sebastian.
- Masz już wszystko? - spytał niby spokojnie, ale czułam, że wróciliśmy do punktu wyjścia. Znów był wściekły i nawet nie bardzo udawało mu się to maskować.
- Tak. Wydaje mi się, że o niczym nie zapomniałam.
Zacisnął szczęki, po czym odwrócił się do szafy, by wyjąć ubranie.
- Nie chcę, żebyś jechała – wyznał.
- Wiem. Mi też jest trudno.
Ni stąd ni zowąd, jego pięść uderzyła w ścianę tuż obok drzwi. Nie było to zbyt głośne, ale i tak podskoczyłam na łóżku. To zmierzało w bardzo złym kierunku. Nie chciałam się z nim kłócić, ale zastanawiała mnie jedna rzecz. Chciałam znać prawdę jeszcze przed wyjazdem. Nie wytrzymałam, więc patrząc mu prosto w oczy, spytałam:
- Jeśli nie chciałeś, dlaczego po prostu nie powiedziałeś tego, gdy zgłosiłam swoją kandydaturę. Wtedy był czas, żebym się wycofała. Ale ty byłeś taki spokojny. Wydawało mi się, że się z tym pogodziłeś, zrozumiałeś, dlaczego chcę jechać. Nie rozumiem.
- Byłem przekonany, że cię nie wybiorą – powiedział.
Słucham?! Patrzyłam na niego, jakbym go widziała pierwszy raz. Zaniemówiłam. Całkowicie. Czułam, jak gdyby ktoś walnął mnie prosto w brzuch. Nie mogłam uwierzyć, że mój własny mąż miał o mnie tak niskie zdanie. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia, co. Zamknęłam je i tak jeszcze kilka razy. Patrzyłam na niego niewidzącymi oczyma. Nagle stał mi się taki obcy. I zrozumiałam, że nie mogę zostać w tym miejscu ani sekundy dłużej. Nie chciałam teraz go widzieć, musiałam się najpierw uspokoić. Wstałam powoli z łóżka, minęłam go bez słowa, wychodząc z sypialni, by znaleźć mój telefon w salonie.
- Wrócę później. Nie czekaj – rzuciłam przez ramię, będąc już w przedpokoju, po czym sięgnęłam po wiszącą na wieszaku kurtkę i wyszłam. Gdy znalazłam się na dworze, zaczęłam się zastanawiać, co mam ze sobą zrobić. Zdecydowanie potrzebowałam z kimś pogadać czy czegoś się napić w towarzystwie. Lidka odpadała ze względu na wczorajszą wypowiedź. Zadzwoniłam do Moniki.
- Cześć kochanie. Masz ochotę na małe piwo? - spytałam głosem w miarę spokojnym, choć pełnym nadziei.
- Cześć Kejt. Przykro mi, ale jesteśmy z Markiem nad wodą. Mało ci było wczoraj?
Zaśmiałam się do słuchawki.
- Zdecydowanie muszę się czegoś napić – wyznałam zgodnie z prawdą.
- To zasługa Sebastiana czy boisz się latać i postanowiłaś już dziś zadbać o poziom alkoholu we krwi?
- Bardzo śmieszne. - Skrzywiłam się. Że też od razu musiała mnie rozszyfrować. - Prawdę mówiąc, to jedno i drugie.
- No wybacz, ale wracamy dopiero jutro.
- Nie. Daj spokój. Poradzę sobie. Miłej zabawy.
Rozłączyłam się i mój wybór padł na jedyną osobę, z którą wiedziałam, że mogę spokojnie porozmawiać bez wysłuchiwania zarzutów, że zostawiam Sebastiana. Teraz mi tego nie trzeba.
- Wojtek? - Nie dałam mu nawet dojść do słowa.
- Cześć Katiusza. W czym mogę pomóc?
- Potrzebuję się wypłakać na twoim silnym ramieniu – zażartowałam. - A tak na poważnie, to chciałam zapytać, czy znajdziesz dla mnie chwilę, taką dłuższą, żeby pogadać?
- Daj mi pięć minut i będę u was. - W jego głosie słyszalne było podekscytowanie.
- Mmm... - Nie chciałam wracać do mieszkania, do Sebastiana. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć, więc stwierdziłam tylko. - Będę czekać na ciebie na przystanku. I... Wolałabym, żebyśmy pojechali autobusem.
- Dokąd?
- Gdzieś na rynek, usiąść, pogadać, wypić piwo jak za dawnych lat.
- Brzmi rewelacyjnie. Nie ruszaj się stamtąd – powiedział i się rozłączył.
Naprawdę się nakręcił. W przeciwieństwie do Sebastiana. Wojtek był zupełnie inny niż mój mąż. Wiedziałam to od samego początku, jeszcze gdy studiowaliśmy. Uwielbiałam ich obu razem, tworzyli wówczas tandem, który dostarczał mi wszystkiego, czego potrzebowałam. Wariackie wyskoki, po zakończonej sesji, które zawsze kończyłam w swoim łóżku, bo obaj dbali, żebym cała i zdrowa wróciła do domu. Choć każdy myślał w inny sposób. Z Wojtkiem mogłam godzinami dyskutować o wyższości narracji nielinearnej nad prowadzoną w sposób normalny, a Sebastian prowadził mnie do Katedry i z pasją opisywał najdrobniejsze szczegóły architektury gotyckiej. Z pierwszym chodziłam do kina, drugi zabierał do teatru. Jeden kochał rocka, z drugim zachwycałam się pięknem muzyki klasycznej. Zawsze marzyłam o tym, żeby czas beztroskiego studiowania się nie skończył, bym mogła być z nimi bez presji wyboru któregoś z nich. A to wisiało nade mną od pierwszego dnia. Zdawałam sobie świetnie sprawę, że nie mogę mieć ich obu na zawsze, choć to byłoby idealne rozwiązanie.
Przymknęłam oczy, wracając do szczególnie miłego dnia, gdy z Wojtkiem wybrałam się na wycieczkę rowerową nad jezioro i złapał nas deszcz. Lało tak strasznie, że schowaliśmy się pod drzewami w lesie. Staliśmy kompletnie przemoczeni z ubraniami poprzyklejanymi do naszych ciał w sposób niepozostawiający nic do ukrycia, śmiejąc się jak wariaci, a potem ten pocałunek...
- Hej. - Ze wspomnień wyrwał mnie jego głos oraz ręka, która spoczęła na moim biodrze. Przytulił się, a potem cmoknął delikatnie w policzek. To było nasze powitanie, gdy tylko mój mąż nie widział. Nie wiem dlaczego, ale uważałam, że jest w tym geście coś tak intymnego aż niestosownego, by robić to na oczach Sebastiana. Z drugiej strony, wiedziałam, że łączy nas z Wojtkiem głęboka przyjaźń bez żadnych podtekstów erotycznych z mojej strony. Z jego też. Tak przynajmniej uważałam.
- Cześć – odpowiedziałam, przyciskając usta do świeżo ogolonego, gładkiego policzka. Zapach przyjemnie połaskotał w nos.
- Jak zwykle wyglądasz bosko – ocenił z uśmiechem, gdy już skończył oglądać.
- Nie żartuj sobie ze mnie. - Wystawiłam język, wiedząc, że wyglądam koszmarnie. Miałam rozczochrane włosy po pakowaniu i igraszkach z Sebastianem, podkrążone oczy wskutek nieprzespanej nocy i niezbyt wyjściowy ubiór, ale w sumie było mi wszystko jedno.
- Zaraz zrobimy coś z tym okropnym nastrojem – obiecał, wciągając mnie do autobusu jadącego w kierunku centrum.
- Tylko o tym marzę – szepnęłam wdzięczna za to, że nie wypytywał skąd podły humor.
- Na co masz ochotę? - spytał, gdy stanęliśmy na samym końcu pojazdu, opierając się o żółtą rurkę.
Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to papieros. Nie paliłam od roku, jednak miałam nieprzemożną ochotę na nikotynę.
- Zapalić – bąknęłam, wstydząc się własnej słabości.
- To akurat da się załatwić – zgodził się bez żadnego marudzenia, choć pamiętał, ile kosztowało mnie rzucenie wstrętnego nałogu. To był cały Wojtek i to w nim uwielbiałam.
Gdy wysiedliśmy na Pierwszego Maja, pierwsze co zrobiliśmy, to zatrzymanie się przy kiosku, by kupić paczkę zielonych Linków i zapalniczkę. Z lubością zaciągnęłam się gryzącym dymem, kiedy stanęliśmy pod Heliosem, żeby znaleźć popielniczkę.
- Lepiej? - spytał, wypuszczając w moją stronę siwą chmurę.
- Cudownie – odparłam, delektując się tym, jak kręci mi się w głowie po zaciągnięciu się. Po chwili dopiero zrozumiałam pewien fakt. - Wojtek, nie palisz przecież.
- Tkwimy w tym razem. Skoro ty grzeszysz, ja też. - Mrugnął z błyskiem niegodziwca w oku.
Nie mogłam powstrzymać głupiego chichotu, patrząc na jego marne aktorskie wyczyny.
Kiedy pochyliłam się nad kamiennym brzegiem śmietnika by zgnieść niedopałek, w kieszeni zawibrował telefon. Wyjęłam go, wiedząc doskonale, od kogo nadeszła wiadomość.

Przepraszam. Nie jestem sobą. Wybacz. S

Poczułam, jak klatka piersiowa zaciska się w niewytłumaczalny sposób. Jeszcze brakowało, żebym na siebie wzięła winę za to, że wyszłam. Ze złością wcisnęłam telefon do kieszonki spodni i nie patrząc na kolegę, ruszyłam w sobie znanym kierunku. Dobrze wiedziałam, gdzie prowadzi ta droga.
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz – obiecałam, chwytając go pod rękę. Głupio wyglądaliśmy, gdy ja mknęłam, jakby mnie, kto gonił, a on próbował dotrzymać kroku.
Gdy tylko wkroczyliśmy na Rynek, skręciłam w lewo, pewnym krokiem mijając fontannę. Po chwili weszliśmy do niegdyś naszego ulubionego pubu. Na szczęście, nie był jeszcze całkowicie zatłoczony i udało nam się usiąść w jednej z beczek. Zapaliłam kolejnego papierosa, a mój towarzysz udał się do baru. Nie musiał nawet pytać, co będę pić.
Kiedy postawił przede mną kufel ze złocistym napojem, chwyciłam zimną szklankę i spróbowałam. Chłodne piwo przyjemnie łaskotało w gardle.
- Siedziałaś przy barze. - Przerwał ciszę Wojtek.
- Słucham? - Spojrzałam na niego zdziwiona, niezbyt rozumiejąc, o czym mówi.
- Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Przyszedłem spóźniony na spotkanie i gdy tu wszedłem, zobaczyłem cię na stołku pochyloną nad piwem z papierosem w dłoni – mówił poważnie jakby z nutką podziwu.
- I co cię w tej scence rodzajowej tak ujęło? - spytałam radośnie, robiąc przy tym słodkie oczęta.
- Ty – odpowiedział szczerze, a ja musiałam ukryć twarz.
- Wyglądałeś wtedy jak ruski dekabrysta z tą brodą.
Zaśmiał się.
- Co w tym śmiesznego? - Popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- A jednak patrzyłaś. - Ucieszył się, klepiąc po kolanie. - Sądziłem, że nie miałaś ochoty, by choćby zerknąć. Wyglądałaś na zupełnie obojętną wobec mojej elokwencji.
- Trudno było cię zignorować – droczyłam się, choć pamiętałam, jak musiałam się powstrzymywać przed flirtowaniem z nim. Był tak uroczy i zabawny, a ja nie miałam wtedy głowy do zawierania znajomości. Czekałam na faceta, z którym chciałam się rozstać. Oczywiście tego wieczoru się nie pojawił.
- Skończyłoby się wszystko inaczej, gdybyś nie była w takim bojowym nastroju. Miałem w planie zabrać cię do Związków* potańczyć.
- Proszę. - Uśmiechnęłam się. - Trzeba było tak od razu mówić. Chyba dałabym się skusić.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu. Zrobiło mi się gorąco. Poczułam się jak dawniej, gdy Wojtek wzbudzał jeszcze inne, głębsze uczucia. Nie powinnam.
- Wiesz... – powiedzieliśmy równocześnie, a ja spuściłam wzrok jak nastolatka. To się robiło coraz bardziej nieodpowiednie.
- Kasiu. - Przysunął się bliżej, ale wtedy zadzwonił jego telefon.
Wojtek odebrał i po minie rozpoznałam, kto dzwonił, jeszcze zanim się odezwał.
- Cześć. Tak. Jest ze mną. - Spojrzał na mnie pytająco, więc potrząsnęłam głową. Za nic w świecie. W tym momencie nie mogłam rozmawiać z Sebastianem. - Nie. Nie przyjeżdżaj. Odprowadzę ją całą i zdrową do domu. Obiecuję. Przestań. Jasne.
Chwyciłam kufel i wzięłam ogromny łyk, starając się nie patrzeć na Wojtka. Jezu, to wszystko było jakieś chore. Następnego dnia miałam wyjechać na rok, zostawić całe swoje dotychczasowe życie, a ja siedziałam z moim niedoszłym facetem i chciałam się dowiedzieć, dlaczego nie jesteśmy razem. Musiałam go zapytać przed wyjazdem. W końcu, mógł mi chyba powiedzieć po dziesięciu latach.
- Dlaczego wtedy wyjechałeś? - wypaliłam, wlepiając wreszcie wzrok w jego twarz. Zmarszczył czoło przez moment, nie kojarząc, o co pytam. Dojście do odpowiednich wniosków nie zajęło mu dużo czasu.
- Dlaczego teraz wyjeżdżasz? - zripostował. Przechylił głowę na bok, wpatrując się we mnie z uwagą.
- Nie o to pytam. Nie odzywałeś się przed wyjazdem do mnie, jakbym ci coś zrobiła. Nie pożegnałeś się nawet – wyjaśniłam, choć z jego miny mogłam wywnioskować, że rozumiał wszystko.
- Nie ma o czym rozmawiać. - Wziął spory łyk ze swojej szklanki i sięgnął po papierosa. Chwyciłam go za nadgarstek.
- Chcę wiedzieć – upierałam się. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywał. Wciąż zastanawiałam się, jak to się stało, że wszystko poszło inaczej niż się spodziewałam.
- Kejt – ostrzegł. - To naprawdę jest teraz nieistotne.
- Coś się stało. - Myślałam na głos. - Tylko ja wciąż nie wiem, co. Nie chciałeś mnie?
- O co mnie pytasz? - zezłościł się. - Czy kochałem cię? Dlaczego chcesz to wiedzieć dopiero teraz? Dlaczego nie wtedy? Przecież sama wybrałaś Sebastiana.
Słuchałam go i nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Zrobiłam się czerwona. A więc o to chodziło cały czas.
- Ja? - wybuchłam, a kilka osób dookoła nas obejrzało się. - To ty mnie zostawiłeś.
- Spałaś z nim – powiedział cicho. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był zdruzgotany, wypowiadając te słowa.
- Nie – wyznałam i nagle miałam wszystkie elementy układanki. - On ci tak powiedział?
Kiwnął głową.
- Dlaczego ze mną nie porozmawiałeś? - Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo zrezygnował.
- Nie mogłem. Nie byłem w stanie patrzeć na...
- Masz rację. To nieważne – urwałam jego wypowiedź. Teraz byłam wściekła na nich obu. I na samą siebie, że doprowadziłam do takiej sytuacji. - Muszę się zbierać.
Dopiłam swoje piwo i zapaliłam papierosa. Głowę miałam pełną sprzecznych uczuć i myśli. Boże, jaki syf zrobiłam. A teraz zostawię to za sobą i nabiorę dystansu.

* nazwa klubu we Wrocławiu


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kajemi
Dobry wampir



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:49, 17 Wrz 2010 Powrót do góry

Będę pierwsza Very Happy

Przeczytałam na wdechu. Niesamowicie mnie zaciekawiła ta historia. Czuję, że jest ona bardzo osobista i napisało ja samo życie, więc na pewno będzie ciekawie.
Trzymasz nas w napięciu i przeciągasz dotarcie do Londynu ... Laughing
Ale to dobrze, dzięki temu mam większy apetyt na jeszcze.

Reasumując, historia bardzo mi się podoba. Fajny wątek intrygi w trójkącie Kasia-Wojtek-Sebastian (ciekawe co z tego wyniknie).
Ogólnie wielki plus, życzę Ci weny i czekam na jeszcze Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amiya
Dobry wampir



Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)

PostWysłany: Nie 13:50, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

A ja druga ;d I przeczytałam na dwóch wdechach. ;p
Drugi rozdział podoba mi się o wiele bardziej od poprzedniego. Być może dlatego że akcja się rozkręca ? hm, whatever.
Rzadko czytam opowiadania, czy inne twory, gdzie akcja rozgrywa się w Polsce. Dlatego ciężko jest mi przestawić się na te polskie imiona, na polskie, pospolite imiona. :D
Ale naprawdę mi się podoba.
Od początku nie lubię Sebastiana. Za to Wojtek jest taki uroczy. Myślę że jak poznamy go bliżej to może nawet i się zakocham. Very Happy
Aaa i jeszcze jedno o czym chciałam napisać: Bardzo podoba mi się początek tego rozdziału. To z jaką lekkością opisujesz sceny erotyczne. Świadczy to chyba o dojrzałości i doświadczeniu w sferze fizycznej. :P

No nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział.
A. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amiya dnia Nie 13:52, 26 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 19:56, 09 Paź 2010 Powrót do góry

Kejt,
Przeczytałam i jestem pod wrażeniem. Piszesz współczesną opowieść o zwykłych ludziach, uwikłanych w różne sytuacje i układy. Takich historii mamy na rynku księgarskim masę, a jednak Twoja jest inna, szczególna.
Zachłannie połknęłam drugi rozdział (gdybym wiedziała, że go dodałaś byłabym od razu przeczytała) i jestem pod niesamowitym wrażeniem. Operujesz słowem w taki sposób, że codzienne, zwykłe życie nabiera rumieńców i staje się świetnym materiałem na powieść.
Twoja imienniczka, główna bohaterka (już ją lubię) to świetnie skonstruowana postać. Prawdziwa dziewczyna, w zasadzie młoda kobieta, z krwi i kości. Żadna papierowa lalunia, której problemy są niczym wątki z serialu „Moda na sukces”. To konkretna, fajna babeczka, która troszkę się miota w swoim życiu, ale podjęła decyzję i twardo się jej trzyma.
Mąż Sebastian jest coraz bardziej niejednoznaczną postacią. Facet ma problem ze sobą. Nie wiem czy to jest kompleks Otella czy dochodzi do tego jeszcze nie do końca ujawniona przemoc wobec najbliższych, ale szykujesz nam niebanalny obraz zagubionego mężczyzny XXI wieku. I ten jego brak spontaniczności, eh… świetnie pomyślane. Brawo, Kejt!
Oddany przyjaciel, na którym zawsze możesz polegać – kolejna ciekawa postać. Mam nadzieję że unikniesz szablonu typowego „trójkąta” i poprowadzisz akcję w zupełnie innym kierunku. Nie żebym coś miała przeciwko takim trójkątom – są wspaniałym tematem literackim, ale dość oklepanym. Chociaż poznając Twoje możliwości zastanawiam się czy nie byłabyś z tego stworzyć istnej perełki.
I błagam Kejt, jak dodajesz nowy rozdział powiadamiaj o tym!
To opowiadanie ma niesamowity potencjał i wierzę, że go nie zmarnujesz. Ba! Jestem pewna. I do tego świetnie wplecone w akcję sceny erotyczne opisane w sposób taki, że chylę czoła. Normalnie miałam dreszcze po pierwszym akapicie drugiego rozdziału.
Buziaki.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
*lullaby*
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:12, 11 Paź 2010 Powrót do góry

Wreszcie znalazłam trochę czasu, aby przeczytać długo oczekiwany przeze mnie drugi rozdział.
No i jak zwykle kiedy czytam coś Twojego nie zawiodłam się. Piszesz naprawdę rewelacyjnie, przeczytałam wszystko w mgnieniu oka.
Pojawił się nieoczekiwanie trójkącik :) Nie wiem czemu, ale juz w pierwszym rozdziale wnerwiał mnie Sebastian,
jakoś mnie drażni, nie lubie go, za to Wojtek - hmm... jego darzę sympatią.
Biedna Kasia w tkwi między zaoborczym mężem, a oddanym przyjacielem.
Nie mogę się doczekać jej wyjazdu do Londynu i tego co ją tam czeka.
Także K8ella błagam, nie każ mi czekać na kolejny rozdział zbyt długo. Historia Kasi bardzo mnie wciąga, zapowiada się bardzo udane opowiadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 13:50, 11 Paź 2010 Powrót do góry

Kejti, należy mi się wielki kopniak za moje lenistwo.
Naprawdę wielki, a z drugiej strony tobie też, bo się ociągasz z pisaniem.
Laughing

Z reguły nie przepadam za opowiadaniami w polskich realiach. Zawsze wydają mi się jakieś smutne w tej naszej szarej rzeczywistości.
U ciebie jednak zaintrygowała mnie główna bohaterka. Kasia jest fajną babką, która na początku wydawała się być zwyczajną żoną, ze zwyczajnymi problemami, jakie ma każda z nas. Niespodziewany szansa na wyjazd, no może spodziewana dla niej, nie dla męża, wywraca jej poukładane życie do góry nogami. Zazdrosny mąż, który nie wierzył w sukces swojej żony, pokazuje swoją najgorszą stronę. Stara się w każdy możliwy sposób uprzykrzyć jej a sumie im, ostatnie wspólne chwile.
Faceci są niezrozumiali w swojej filozofii. Kocha ją, zależy mu na niej, a zupełnie nie umie tego okazać. Zamiast ja wspierać, pomóc sobie wszystko poukładać, przetrwać moment rozstania, potrafi tylko dokopać.
Wraca z kwiatami, z prezentem a potrafi taka piękną chwilę zepsuć, szczerym wyznaniem. Nie dziwie się jej, że uciekła wypłakać się na ramieniu najlepszego kumpla.

No i tu się okazuje, że z przyjacielem też ja łączy wspólna historia. Dawna niespełniona miłość. I tu też Sebastian namieszał. Ale widać, że miał chociaż dobre intencje, walczył o swoja dziewczynę, nieczysta może to była walka, ale wygrał miłość. Szkoda, że dopiero teraz się to wydało, a może dobrze, bo Kasia była chyba szczęśliwa ze swoim mężem.
Wyjazd tak daleko pozwoli jej odsapnąć od problemów, nabrać dystansu od wszystkiego. Powinno tak być, ale jak się domyślam, masz całkiem inne plany dla swojej bohaterki Wink

I w tym momencie droga koleżanko, należy ci się ten wspomniany kopniak. To juz prawie miesiąc bez aktualizacji.
Czekamy tutaj....
W każdym razie ja na pewno i to bardzo niecierpliwie. Kochana, pisz, pisz,
wykorzystaj dobrze to zwolnienie Wink
Buziaki i zdrówka życzę.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:44, 11 Paź 2010 Powrót do góry

kejtówa bardzo fajne, osmielam sie prorokowac, ze z tego powstanie w przyszlosci niezla ksiazka, wiec mamy to szczescie zapoznac sie z przedstawiana historia jako pierwsi, czuje sie zaszczycona Very Happy

drugi rozdzial jak dla mnie lepszy od pierwszego, stylistycznie lepszy, pierwszy jakby opowiadany na wydechu, pomimo, ze nie zarzucasz nas informacjami, ale czuje pewna niecierpliwosc, czasami brakuje mi dodatkowego zdania, aby zlapac rownowage emocji w sytuacji

odwaznie przedstawiasz nam historie, sceny doznan intymnych w pierwszej osobie, bardzo odwaznie, ale jakze naturalnie, brawo udalo Ci sie w sposob piekny opisac

ciekawi mnie historia, ciekawi mnie zycie w Londynie, Kejti wyglada na rozsadna kobietke, ale zmienilabym, ze sa 10 lat malzenstwem (czy razem ? ) to troche jak dla mnie za dlugi okres czasu, aby rozpamietywac, co sie wydarzylo i co by bylo gdyby

masz niewatpliwie talent do budowania nastroju, tak dobierasz i opisujesz emocje, ze prawie namacalnie je odczuwam

czekam z niecierpliwoscia na dalszy ciag, moze doczekam sie nieco pikantniejszej scenki np z kurczakiem i stolem Laughing Cool

weny kochana, weny!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 9:08, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Siedzę sobie w słoneczny, niedzielny poranek, z kubasem dobrej kawy i po raz pierwszy chyba od dwóch miesięcy czytam z ogromną przyjemnością kolejne TWOJE dziecko:)) Od początku spodobała mi się współczesna historia młodych, pełnych życia, a jednoczesnie uwikłanych w dawne historie ludzi. Tak jak kazdy z nas, chociaż o tym dowiadujemy się dopiero po kilku latach, jak bardzo czasem nasze życie przypomina telenowelę brazylijską. Pocieszam się tym, że mimo wszystko nasze życia nie sa tak tandetne Wink Tak jak i Twoja historia Kejt. Bohaterka miała dużo szczęcia mając przy sobie fajnych facetów, perspektywy, ciekawą pracę. A teraz staje na rozstaju i nie ma bladego pojęcia jak potoczy się jej los.
Wysokie noty masz u mnie jak zwykle za umiejętnośc budowania nastroju, zapamietywanie się w szczegółach. No i ten moemnt, kiedy akcja się rozwija i...musimy czekac na kolejny chap..... Oby jak najszybciej
Buziaki Kejti, mam nadzieję, że przyjmiesz mnie z powrotem love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Śro 22:37, 26 Sty 2011 Powrót do góry

Wiem, wiem. Należy się ogromne lanie. Pozwalam się bić, ale najpierw zapraszam do lektury. Nad rozdziałem pracowałam długo i całkiem długi wyszedł.

beta: niesamowita, szybka jak błyskawica, taktowna, ale wymagająca, jednym słowem cudowna migdałowa (buziaczki)

tadam...


Rozdział III

Powiedzieć, że wieczór po powrocie do domu był znośny, to małe niedomówienie. Nie dość, że Wojtek chciał się ze mną pożegnać nieco bardziej wymownie niż wypadało, to Sebastian zachowywał się co najmniej dziwnie. Najpierw stał przy drzwiach, jakby czekał, a gdy weszłam do przedpokoju, uciekł do łazienki. Nie wychodził dobre pół godziny, po czym bez słowa poszedł do łóżka. Dołączyłam do niego po niedługim czasie, bo zrobiło się już późno, a następnego dnia musiałam wcześnie wstać. Obrócił się plecami i wcale się nie ruszał, więc sądziłam, że śpi. Leżałam przez kilka minut, gapiąc się w sufit, po którym przesuwały się światła przejeżdżających ulicą samochodów. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się z uczuciem, że ktoś mi się przygląda. Otworzyłam oczy i zobaczyłam męża wpatrzonego we mnie. Gdy tylko zauważył, że patrzę, odwrócił się. I tak za każdym razem przez pół nocy oraz calutki ranek. Wreszcie nie mogłam tego znieść. Wstałam wściekła, wzięłam prysznic, umyłam włosy, tak na wszelki wypadek. Ubrałam za dużą koszulkę i z mokrymi włosami przylepionymi do pleców spożywałam jogurt. Czekałam, aż Sebastian odezwie się, ale na próżno. Milczał jak grób w trakcie, gdy przygotowywałam się do odlotu. Nie wiem, czy bardziej chciał ukarać mnie czy samego siebie. O jedenastej byłam gotowa do wyjścia. Spakowałam ostatnie drobiazgi, których używałam rano oraz notebooka, bez którego nie mogłam się nigdzie obejść.
Właśnie wybierałam numer po taksówkę, gdy poczułam na nadgarstku zimną dłoń.
- Nie. - Zacisnął mocno palce, dając znak, żebym odłożyła komórkę. Ręka zawisła w powietrzu. - Nie możemy się tak rozstać.
W jego głosie było tyle emocji, że ze wzruszenia ścisnęło mi gardło.
- Wiem.
Patrzyliśmy sobie w oczy, rozumiejąc się bez słów. Wzrokiem prosił, błagał o wszystko.
I dałam, cokolwiek mogłam w tym momencie. Już po chwili byliśmy nadzy, czerpiąc siłę z bliskości, okazując czułość, zrozumienie oraz oddanie. Tak jak być powinno.
- Podchodzimy do lądowania. Prosimy zająć miejsca i zapiąć pasy. - Głos stewardessy przerwał moje rozmyślania. - Linie Ryanair dziękują państwu za wspólny lot.
Przysadzisty blondyn siedzący obok obdarzył mnie bladym uśmiechem.
- Nareszcie – westchnął, po czym wytarł zroszone czoło chusteczką higieniczną. - Pani też leci pierwszy raz?
Zaprzeczyłam, starając się nie roześmiać na widok jego udręczonej miny. I tak zachowywał się w miarę normalnie. Jedyną oznaką lęku były jęki oraz straszne wiercenie się na siedzeniu. To dało się wytrzymać. Samo lądowanie nie jest nieprzyjemne. Najgorsze są szybkie zmiany wysokości, gdy zatykają się uszy i człowiek nie nadąża z przełykaniem śliny, żeby wyrównać różnicę ciśnienia. Przynajmniej tak to u mnie wygląda.
Tym razem los był łaskawy, obyło się bez turbulencji i po niecałym kwadransie stałam w holu terminalu, rozglądając się po niesamowitym lotnisku Londyn Stansted, które pod każdym względem górowało nad tym we Wrocławiu. Nie tylko architekturą, ale i wielkością. Czułam się kompletnie przytłoczona tłumem wokół mnie. Co prawda oba budynki stworzone zostały ze szkła i stali, ale rozmiary wybitnie różniły się od siebie. Przesuwałam się powolutku do stanowiska celnego, modląc się, by odprawa trwała jak najkrócej. Po jakimś czasie, mogłam wreszcie wziąć swoje bagaże i skierować się do wyjścia.
- Kate! - Wśród ludzi oczekujących na pasażerów udało mi się dojrzeć dorodną postać. Jason Denninson, który wybrał mnie do udziału w rocznym szkoleniu, stał w niezobowiązującym stroju, machając. W jakiś niezrozumiały sposób przeszliśmy na ty. Gdy podeszłam bliżej, uścisnął mi dłoń.
- Mam nadzieję, że lot nie był zbyt męczący. – Uśmiechnął się zaraźliwie.
- Nie zdążyłam się przyzwyczaić do wysokości, a pilot już zaczął lądować.
- To wszystkie bagaże? - zapytał, chwytając jedną z walizek.
Pokiwałam głową, a on wydał się zaskoczony.
- Tylko tyle?
- Cały mój dobytek. – Pochwaliłam się.
- Moja żona tyle bierze na tygodniowe wczasy. - Jeśli to miał być komplement, zadziałało. - Proponuję obiad i wycieczkę po stolicy.
Ruszyłam za nim z wielkim uśmiechem przylepionym do twarzy. Właśnie zaczynał się jeden z najbardziej ekscytujących rozdziałów w moim życiu.
- Pojedziemy taksówką, bo przebicie się w najbardziej newralgicznych miejscach prywatnym samochodem zajmuje zbyt wiele czasu – poinformował, kierując się do wyjścia.
Nie miałam nic przeciwko, a lot nie był na tyle męczący, żebym chciała od razu wylądować u siebie. Zapakowaliśmy się do jednej z eleganckich, londyńskich taksówek, którą Jason najwidoczniej zamówił już wcześniej, biorąc pod uwagę tłum oczekujących przed lotniskiem.
Rozsiadłam się wygodnie, rozkoszując się zapachem skórzanych siedzeń oraz dreszczykiem emocji. Mieliśmy do przebycia czterdzieści pięć mil, co stanowiło ponad godzinę jazdy.
- Gotowa na doznania?
- Oczywiście.
Samochód ruszył, a ja podziwiałam umiejętności taksówkarza do wybierania najmniej zatłoczonej trasy. Nie wiedziałam, na czym mam się skupić. Starałam się podziwiać widoki, a jednocześnie słuchać mojego przewodnika. Od czasu do czasu rzucałam na niego okiem, zastanawiając się, jak długo stał przed lustrem. Ubrał się z niewyszukaną nonszalancją, ale wprawnie oceniłam, że wszystko miał firmowe, dobrane fasonem i kolorem do najnowszej mody dla panów.
- Na co masz ochotę? - Jego pytanie brzmiało niejednoznacznie zwłaszcza, że nie skupiłam się w ogóle na naszej rozmowie. - Kuchnia chińska? Włoska?
- Zaskocz mnie – zaproponowałam.
- Świetnie. - Klasnął w dłonie. Z szelmowskim uśmiechem zwrócił się do taksówkarza. - Saint Botolphs Hall przy Spital Square.
I faktycznie byłam zachwycona. Restauracja znajdowała się w przerobionej kaplicy. Kamienne kolumny i wysoki sufit pięknie komponowały się z ciemnymi siedzeniami ze skóry oraz lustrami weneckimi.
Pojawił się elegancki kelner, który zajmował się nami z nienachalną dozą uwagi.
Zamówiłam lasagne z krabem i jagodowy suflet. Jason po mistrzowsku dobrał wino.
- A zatem powiedz mi, jak bardzo się cieszysz, że tu jesteś? - Zapytał z niewinną miną, krojąc soczysty kawałek dziczyzny.
- Nie widać? - Odparłam, bawiąc się widelcem. Dwoje mogło grać w tę grę.
- Hmmm... - Przechylił głowę, przypatrując mi się przymrużonymi oczyma. - Sam nie wiem.
- Trudno cokolwiek stwierdzić. Dopiero się aklimatyzuję. Na razie cieszę się smacznym posiłkiem w miłym towarzystwie. - Trafiłam w sedno. Jason rozkwitł niczym pączek w cieple słońca.
- Od początku podejrzewałem cię o dobry gust.
Uniosłam brwi w górę. Ciekawe, o co mu chodzi.
- I nie myliłem się – dokończył.
- Życzą sobie państwo coś jeszcze? - Nasz kelner pojawił się bezszelestnie.
- Co powiesz na tacę serów i wino?
- Brzmi świetnie – zgodziłam się skwapliwie, jako że od zawsze kochałam sery. W myślach przeliczałam kwotę, jaką trzeba będzie zapłacić za składający się z wielu dań posiłek. Całe szczęście byłam przygotowana na dodatkowe wydatki.
Nie rozczarowałam się, gdy zobaczyłam pokaźnych rozmiarów kawałki Brie i Camemeberta. Moja słabość. Łakomie nabierałam porcje na talerz, dorzucając soczyste hiszpańskie oliwki monstrualnych rozmiarów oraz kiść białych winogron. Aż ślinka nabiegła mi do ust przy pierwszym kęsie. Kiedy oderwałam wzrok od jedzenia, spojrzałam na Jasona. Wpatrywał się we mnie z takim wyrazem twarzy, jakby za chwilę miał zemdleć. Czułam, że sok z winogron cieknie po mojej brodzie.
- Przepraszam – wyszeptałam, gdy zdołałam przełknąć. - Zachowuję się...
- Daj spokój – przerwał. Jego ręka powędrowała w górę. - Widzę, że ci smakuje. To najważniejsze.
Kciukiem dotknął mojego podbródka i wytarł go do sucha. Nie żebym protestowała, ale zrozumiałam, że dla niego ten gest miał całkowicie inne znaczenie niż dla mnie. Zaśmiałam się nerwowo, zupełnie nie wiem dlaczego. To było dość intymne i nie na miejscu. Ja miałam męża, on miał żonę.
Nagle całkowicie straciłam apetyt. Pewnie wyglądałam na zdziwioną, bo Denninson się zreflektował.
- Przepraszam, to odruch bezwarunkowy. - Na potwierdzenie swoich słów zarumienił się. Przeniósł szybko wzrok na zbliżającego się kelnera i poprosił o rachunek.
Zapadła niezręczna cisza, ale tylko na moment, bo wtedy zadzwonił mój telefon. Cholera! Zapomniałam zadzwonić do Sebastiana. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła już szósta, więc czym prędzej odebrałam połączenie.
- Cześć kochanie. - Miałam nadzieję, że nie wyczuł w moim głosie zdenerwowania.
- Wszystko w porządku? Doleciałaś już? Gdzie jesteś? Dlaczego nie zadzwoniłaś? - Bombardował mnie pytaniami.
- Na które pytanie mam odpowiedzieć najpierw? - Uśmiechnęłam się, słysząc, jak się martwi. - Tak jestem już w Londynie. Lot mogę śmiało określić jako przyjemny. Nie dzwoniłam, bo wiesz, jak wszystko długo trwa na lotnisku. Właśnie skończyłam jeść i zaraz jedziemy do mieszkania.
- Jedziemy? - Jego głos zabrzmiał ostrzej, niż bym tego oczekiwała.
- Pan Denninson zdobył się na miły gest i przyjechał po mnie na lotnisko.
- Ach tak. - Nie wydawał się być zadowolony, ale powstrzymywał się od komentarza. Prawie słyszałam, jak krew mu buzuje w żyłach. - Nie będę ci przeszkadzał, ale zadzwoń wieczorem, jak się rozpakujesz, ok?
- Oczywiście, misiu. - Jason płacił rachunek, gdy kończyłam rozmowę.
- Gotowa?
Kiwnęłam głową, a on puścił mnie przodem, gdy wychodziliśmy z restauracji. Szedł tuż obok, prawie dotykaliśmy się, ale nic poza tym. Na zewnątrz zorientowałam się, że taksówki, którą tu przyjechaliśmy, już nie ma.
- Gdzie są moje bagaże? - Stanęłam jak wryta, a Denninson wpadł na mnie.
- Przepraszam. - Ustabilizował nas zanim zdążyłam się zachwiać. - Są już w hotelu.
- Hotelu? - Patrzyłam na niego, jakby zerwał się z choinki. Jaki hotel, do cholery? Miałam mieć małe, przytulne mieszkanko.
- Zaszły pewne komplikacje z twoim lokum. - Położył mi dłoń na plecach i poprowadził w stronę nadjeżdżającej znikąd taksówki.
- Jak to? - Oby zaserwował jakieś porządne wytłumaczenie, bo inaczej nie ręczę za siebie.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Tak naprawdę nic się złego nie dzieje. - Otworzył przed mną drzwi i spokojnym gestem zaprosił do środka.
Wsiadłam, a cały cudowny nastrój i podniecenie zniknęły bez śladu. Gdy Denninson podał kierowcy adres, samochód ruszył.
- Poprzedni lokator nie kwapił się do wyprowadzki, stąd całe opóźnienie. Jutro, no, góra za dwa dni będziesz u siebie.
- Naprawdę? - To dało się przeżyć, choć nie było w planie. - A ten hotel? Nie jestem przygotowana na duże wydatki.
Nachylił się nade mną, a po chwili poczułam, jak w pokrzepiającym geście klepie moją dłoń spoczywającą na kolanie.
- To apartament firmowy dla gości. Wszystko zostanie uregulowane z kosztów reprezentacyjnych.
- Oddam co do pensa po wypłacie – zapewniłam, zastanawiając się czy to zgodne z polityką firmy. Swoją drogą, Jason był uroczy, że o tym pomyślał.
- Nie ma problemu. To sytuacja podbramkowa.
Odetchnęłam z ulgą. Jechaliśmy przez chwilę w milczeniu.
- Mam nadzieję, że nie poślesz mnie z torbami – zaśmiałam się, choć wcale nie było mi wesoło.
- Nie musisz się tym martwić.
- Łatwo ci mówić. Nie jesteś w obcym kraju, bez dachu nad głową. - Próbowałam żartować, ale wyszło dość blado.
Pokręcił głową, krzywiąc się z niesmakiem.
- Kejt. Rozchmurz się i podziwiaj widoki. - Machnął ręką dookoła. - Właśnie wjeżdżamy do centrum.
Przede mną rozciągał się niesamowity widok budynków znanych jedynie z telewizji czy Internetu. Wyłączyłam więc analityczną część umysłu, by oddać się czystej przyjemności podziwiania. Zbyt długo to jednak nie trwało, bo po dziesięciu minutach stanęliśmy pod hotelem. Oczywiście nie był to jakiś podrzędny hotelik, a Park Plaza County Hall na południowym brzegu Tamizy z oknami skierowanymi wprost na London Eye.
W recepcji poinformowano nas, że mój bagaż został przeniesiony do pokoju, który okazał się niezwykle przyjemny, w pastelowych kolorach z mocnymi akcentami soczystego brązu. Okno sięgało od podłogi aż po sam sufit. Nie odczuwałam przygnębiającej frustracji, która zawsze napadała mnie w miejscach tego typu.
- Zadowolona? - spytał Jason, obserwując mnie uważnie spod ściany. Oparł się ramieniem o wnękę i bawił kołnierzykiem stalowoszarej koszuli. Kręciłam się po pokoju, zaglądając we wszystkie zakamarki.
- Całkiem przyjemne – przyznałam powściągliwie, zerkając w stronę łazienki. Marzyła mi się długa kąpiel w wannie pełnej gorącej wody.
Chyba wyczuł moje intencje, bo po chwili zerknął na zegarek.
- Ja już będę się zbierał. Musisz odpocząć. Widzimy się jutro rano o ósmej.
- W porządku. - Zamknęłam za nim drzwi i popędziłam do łazienki.
Wanna miała zaiste królewskie rozmiary. Odkręciłam kurki, nastawiłam odpowiednią temperaturę i pomknęłam do walizki z kosmetykami. Zabrałam ze sobą ulubione tabletki musujące o zapachu magnolii, więc musiałam je wykorzystać. Po chwili leżałam całkowicie odprężona, rozkoszując się delikatną wonią roznoszącą się dookoła z parującej tafli wody. Przymknęłam oczy, zastanawiając się nad kolejnym dniem. Czekała mnie duża dawka emocji. Nowi ludzie, obowiązki, wszystko całkowicie nieznane. Odgoniłam natrętne myśli, stwierdzając, że nie będę się nakręcać przed snem. Całe pół godziny spędziłam na pielęgnacji skóry oraz włosów. Gdy woda stała się chłodniejsza, wyszłam z niej, wytarłam się w wielki, miękki zielonkawy ręcznik. Zawinęłam włosy w inny i ubrawszy gruby szlafrok, udałam się do pokoju. Stanęłam przed ogromnym oknem, podziwiając rozciągający się przede mną obraz miasta mieniącego się milionami świateł. Wokół mnie panowała kompletna cisza, a że w pokoju było ciemno, widziałam wszystko jak na dłoni. Widok zapierał dech w piersiach. I wtedy zrobiło mi się smutno. Chciałam, żeby Sebastian tu był. Mimo że się na niego wściekłam, tęskniłam. Sięgnęłam po leżący na komodzie telefon.
- Cześć – szepnęłam cicho, kiedy odebrał.
- Co robisz? - Nie wydawał się zbyt szczęśliwy.
- Szykuję się do łóżka. A ty?
- Już w nim jestem. Pusto tu bez ciebie. - Westchnął. - Nie ma cię kilka godzin, a ja już wariuję.
- Sebastian...
- Przepraszam. Nie chciałem. Jak Londyn?
- Szkoda, że cię tu nie ma, kochanie. Jest zjawiskowo. Właśnie patrzę na London Eye.
- Masz okno na centrum?
Zapaliła mi się czerwona lampka. Mówić mu o hotelu, czy przemilczeć? Lepiej, żeby nie wiedział zbyt wiele. A już szczególnie, że w całą sprawę uwikłany był inny mężczyzna.
- Widać troszkę.
- Ładne to mieszkanie?
- Całkiem przyjemne. Jak się rozpakuję, to pokażę ci na Skype.
- Świetnie. To widzimy się jutro wieczorem.
- Jeśli nie dam rady, zadzwonię. Wiesz, pierwszy dzień w pracy...
- Rozumiem.
- Co robiłeś?
- Nic ciekawego. - Zapadła chwila ciszy. - Aaa. Była Lidka. Przyniosła pierogi.
Kochana. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Prosiłam, żeby zatroszczyła się o Sebastiana, a ona od razu z obiadem. Postanowiłam zadzwonić następnego dnia, by podziękować za troskę.
- Ruskie?
- Nie. Z kapustą i grzybami, ale zjadłem bez marudzenia. Nie chciałem robić jej przykrości.
No tak. Nie mogła wiedzieć, że mój mąż uwielbiał pierogi z serem.
- Kochanie. Idę spać, bo rano nie zwlokę się z łóżka – oznajmiłam. Głos nieco mi zadrżał. - Kocham cię.
- Tylko się nie maż – zagroził.
- Dobranoc.
Wsunęłam się pod kołdrę i niemal momentalnie zasnęłam. Wszyscy mówią, że sen na nowym miejscu się spełnia. Niestety ja swojego nie zapamiętałam. Wydawało się, że nie spałam nawet pół godziny, gdy rozdzwonił się telefon. Zerwałam się zdezorientowana. Dopiero po chwili dotarło do mnie, gdzie jestem. Gdy wyłączyłam alarm, udałam się do łazienki na szybką poranną toaletę. Kiedy wybiła ósma, stałam gotowa przed lustrem, poprawiając wymykające się z luźnego splotu włosy. Obrzuciłam się ostatnim krytycznym spojrzeniem, stwierdzając, że srebrzystoszara kopertowa spódnica idealnie prezentuje się ze śnieżną bielą mojej bluzki. Otworzyłam drzwi w momencie, gdy Jason zamierzał w nie zapukać.
- Dzień dobry – przywitał się z uśmiechem, a jego oczy samoistnie powędrowały na południe. Chyba był zadowolony z tego, co zobaczył. - Dobrze spałaś?
- Bosko.
- To świetnie, bo czeka cię ciężki dzień. Gotowa?
Kiwnęłam głową, nie będąc pewną, czy nie zadrży mi głos. Denninson zawiózł nas czarnym lamborgini do siedziby firmy, która mieściła się w Tower 42 przy Old Broad Street.

***
Gabinet dyrektora zrobił na mnie ogromne wrażenie, tak jak i całe biuro, które zajmowało dwa piętra wieżowca. Wystrój przywodził na myśl wnętrza wprost z doskonałych magazynów designerskich. Wszędzie były chłodne kamienne płyty, surowe bryły geometryczne mebli ożywione jaskrawymi futurystycznymi naczyniami i egzotycznymi roślinami doniczkowymi.
- Każdy kwartał spędzi pani w innym dziale firmy. Zaczniemy od polityki wewnętrznej zasobów ludzkich – powiedział Jeff Morris - przystojny, szpakowaty mężczyzna sprawujący władzę. Od godziny tłumaczył mi wszystkie zawiłości związane z pobytem w Londynie. - Potem przejdziemy do finansów, następnie do public relations, a skończymy na polityce długoterminowej produktów. Chodzi o to, by każdy oddział firmy działał prężnie i zgodnie z zasadami.
- Rozumiem. - Kiwnęłam głową.
- Mam nadzieję, że nie zanudziłem pani? - Uśmiechnął się uprzejmie jak prawdziwy angielski dżentelmen.
- Ależ skądże. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Czułam, że płoną mi policzki od nadmiaru informacji.
- Świetnie. Zatem zapraszam do biura Denninsona. Panna Firth zaprowadzi panią. - Podniósł się z fotela i podał rękę. - Dziękuję za przemiłą rozmowę. Po pracy zapraszam na powitalny poczęstunek.
O cholera! Zostałam potraktowana iście po królewsku. Poranna kawa oraz pogawędka z szefem, wycieczka z przewodnikiem po budynku, a w dodatku spotkanie firmowe po godzinach na moją cześć.
- Dziękuję. - Uścisnęłam jego dłoń jak tylko dało się najspokojniej, po czym wyszłam, zamykając za sobą mahoniowe drzwi.
Sekretarka w nieskazitelnym kremowym kostiumie podniosła głowę znad sterty kopert, które właśnie segregowała.
- Co robimy? - spytała grzecznie z minimalnym uśmiechem. Z pewnością nie była zachwycona, że odrywam ją od pracy.
- Zasoby ludzkie – poinformowałam szybko, mając nadzieję, że to niedaleko.
- Oczywiście. - Skinęła głową, wymijając mnie i kręcąc zmysłowo pupą, ruszyła ku wyjściu.
Biuro Jasona znajdowało się na drugim końcu korytarza, więc gdy tylko przekroczyłam próg działu, podziękowałam mojej przewodniczce. Zniknęła z pola widzenia szybciej, niż zdążyłam zamknąć drzwi.
- O, jesteś już. - Mój tymczasowy szef pochylał się nad biurkiem jednej z pań. Słyszałam ich zażartą dyskusję, zanim weszłam. Od razu ruszył w moim kierunku.
Przedstawił mi wszystkich pracowników po kolei w każdym z gabinetów, choć nie wiem po co, bo już po piątej osobie zapomniałam, kto kim był. Potem spędziliśmy kilka godzin w jego biurze, pobieżnie omawiając zadania, które miałam wykonywać w najbliższym czasie. Kiedy mój mózg praktycznie odmówił współpracy, Denninson zaskoczył mnie:
- Pora na lunch.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem taka głodna.
- To cudownie. Mam dość, mówiąc szczerze.
- Zatem pozwól się zaprosić na coś pysznego.
- Jason – upomniałam go. - Nie możesz codziennie płacić za mnie. Co na to twoja żona?
- Uwierz mi. Nie ma wglądu w moje finanse. - Nie mogłam uwierzyć, ale on mrugnął do mnie. Flirtował na całego.
- Nic z tego. - Pogroziłam palcem i czym prędzej ruszyłam do drzwi. Nie dam się karmić jak jakieś zwierzątko. Na dodatek własnemu szefowi. Niedoczekanie.
- Zaczekaj – poprosił. - Oczywiście będzie, jak zechcesz.
Przystanęłam zadowolona, że to on się odezwał pierwszy, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia, gdzie jest coś do zjedzenia.
Zjechaliśmy w milczeniu na sam dół wieżowca, by na parterze znaleźć kilka przyjemnych lokali. Weszliśmy do przytulnej kawiarni, gdzie zamówiłam mrożoną kawę i kanapkę z serem. Kiedy zajęliśmy stolik pod ścianą, zauważyłam znajomą twarz. W skupieniu wpatrywałam się w kobietę siedzącą naprzeciw, dopóki nie przypomniałam sobie, skąd ją znam. Spojrzała na mnie w tym samym momencie, a jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech, dzięki któremu upewniłam się, że mam rację.
- Jowita? - Zerwałam się z krzesełka, zostawiając za sobą zdumionego towarzysza.
- Kejt! - wykrzyknęła koleżanka. - Co ty tu robisz?
- Pracuję od dzisiaj – poinformowałam radośnie. - A ty?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pią 20:11, 28 Sty 2011 Powrót do góry

Cześć, Kejt
Przeczytałam jeszcze dziś (ukradkiem) w pracy kolejny rozdział, bo się już nie mogłam doczekać. Bardzo się cieszę, że kontynuujesz to opowiadanie. Jest takie normalne – w sensie braku istot nadprzyrodzonych, plączących się nagminnie po tym forum. I powiem Ci, że zdecydowanie mi to pasuje. Budowanie ciekawych postaci w oparciu tylko o świat rzeczywisty bywa trudniejsze niż wykorzystanie w swojej historii magicznych, obdarzonych różnymi, nieraz „dziwnymi” ale często intrygującymi i przyciągającymi czytelników cechami postaci rodem „nie z tego świata”.
Tobie udało się już w pierwszych trzech rozdziałach nakreślić ciekawe typy osobowości. Twoi bohaterowie to ludzie z krwi i kości, nie papierowe kukiełki mówiące drętwymi dialogami. Kasia, Sebastian, Wojtek i teraz angielski szef Kasi – to postacie, które intrygują, zapadają w pamięć. Wiem, bo sama przetestowałam to na sobie – jak wspomniałaś na gg, że kończysz trzeci rozdział „Pomiędzy” to od razu przypomniałam sobie Sebastiana i jego charyzmatyczną postać.
Podoba mi się Kasia. Ciekawa jestem w jakie sytuacje (związki?) wplącze się w Anglii. Sugerując się tytułem, można przypuszczać, że być może pojawi się ktoś, kto ją zafascynuje i Twoja bohaterka znajdzie się nomen omen pomiędzy mężem a tym drugim. Ale to są tylko moje luźne przypuszczenia, grzecznie czekam na ciąg dalszy i w razie czego zweryfikuję swoje przeczucia.
Kejt, nie raz pisałam Ci już o Twoim fajnym stylu. Jest bardzo płynny, świeży w swojej prostocie. Czyta się Twoje historie w sposób niezwykle przyjemny, często „na wdechu”. Opisujesz rzeczywistość w bardzo naturalny, swobodny sposób, tak, że zawsze mam wrażenie iż jestem w środku Twojego opowiadania razem z bohaterami. Niby taka zwykła scenka sytuacyjna, jaką opisałaś w samolocie, a jednak tego typu spostrzeżenia przelane na papier tworzą bardzo autentyczny klimat tego opowiadania.
W tym rozdziale zwróciłam również szczególną uwagę na opisy: lotniska, centrum Londynu, fantastycznej malowniczej, małej knajpki do której poszli na obiad Kasia ze swoim przełożonym. Bardzo mi się podobało. Lubię poznawać nowe miejsca, czytając o nich. To taka moja forma podróży, na które mnie nie stać.
Tak więc czekam na ten Londyn opisany przez Ciebie i dalszą historię Kasi w tym niezwykłym mieście.
Buziaki, Bajka.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 21:34, 01 Lut 2011 Powrót do góry

Jestem już po lekturze. :)
Wiesz, nawet nie wiem, co tak naprawdę mam napisać. Wołałabym się jeszcze bardziej zgłębić w historię, żeby osądzić, czy mi się podoba. Na razie obserwuję bieg wypadków.
Nie jestem zaskoczona fabułą, ale powiedzmy sobie szczerze, jak często zaskakują nas w obecnych czasach pisane historie? No nie często.
Domyślam się, że opowiadanie będzie skupiało się na perypetiach młodej mężatki robiącej wymarzoną karierę. Ma ona kochającego męża, ale i pewien nie do końca zamknięty rozdział z przeszłości (choć moim zdaniem nie powinna wchodzić do tej rzeki Twisted Evil ). Dodatkowo jej nowy szef flirtuje z nią - istna boginii. :)
Dokonała bardzo trudnego wyboru, wyjeżdżając i jestem ciekawa, do czego ją to doprowadzi.
Dziwię się, że zaufała Lidce, bo ja bym nie poleciła nawet najlepszej przyjaciółce opiekowania się moim mężem, co to, to nie! Wink
Kobietom do końca nie można ufać, na pewno o tym wiesz. No chyba, że miałabym przyjaciółkę lesbijkę, wtedy może bym się odważyła. Wink

Boję się, że to będzie taki właśnie standard, choć jeśli zaskoczysz mnie jakimiś wydarzeniami pomiędzy, to nawet jestem w stanie to przełknąć. Jest to taka historyjka na nudę, tak mi się wydaje. Chyba nie będzie grozy rodem z thrillera, a może?
Mam nadzieję, że Sebastian nie okażę się tym złym, który zdradza żonę z jej najlepszą koleżanką, a Kejt tą świętą, która przekracza granicę, dopiero po tym, jak pozna ciemne oblicze męża.

Co do samego stylu. Jest w porządku, czyta się dość gładko, ale czegoś mi w nim brakuje. Sama nie wiem czego, czy większych emocji, czy może swobodniejszych dialogów, a może mniej standardowych opisów... Poczekam na jeszcze na kolejne odsłony. Tylko nie daj długo czekać. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin