FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 My Best Friends Kid [T] [NZ] R.18 18.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Nina=)
Wilkołak



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:04, 16 Maj 2010 Powrót do góry

A mi się nie podobało.
Nie podobało mi się twoje tłumaczenie. Starałam się brać pod uwagę to, że jest to twój pierwszy raz, ale mimo wszystko mogłaś zrobić to lepiej.
"- Pytasz mnie, czy będę z tobą uprawiał seks? – uśmiechnął się, patrząc na mnie lekkim niedowierzaniem.
Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, lekko skinęłam głową i założyłam włosy za ucho. "
- powtórzenie
"- Bells… - zaczął Edward, siadając – po prostu dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży – nie uważasz, że to tylko hormony działają, że w ogóle rozmawiamy o tym?"
- nie sądzisz, że to zdanie jest bez sensu? To ' po prostu' jest niepotrzebne... Pewnie w oryginale było to słowo ale czasem trzeba coś wyrzucić lub coś dodać żeby zdanie miało sens

Błędów tego typu było bardzo dużo.

Co do samej treści to jak zwykle jestem zachwycona. Co prawda czytałam już oryginał i wiedziałam czego się spodziewać, ale mimo wszystko rozdział zwala z nóg Wink

Mam nadzieję, droga Turtle, że mój komentarz nie zniechęci cię, a jedynie pokaże, że musiasz jeszcze trochę popracować Wink
Chętnie zobaczę jak Ci pójdzie następnym razem Wink

Pozdrawiam
Nina=)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Nie 19:38, 16 Maj 2010 Powrót do góry

Fakt, błędy są (patrz- interpunkcja), ale treść przysłoniła mi w znacznej części formę. Wink
Biedny Edward, pewnie teraz będzie czatował, czy przypadkiem Charlie nie przechadza się pod jego domem z bronią i ostrymi narzędziami. Laughing
Urna z prochami babci... bez komentarza. Very Happy
Życzę powodzenia i weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Śro 21:52, 19 Maj 2010 Powrót do góry

1)
Cytat:
Edward Anthony Cullen
1990 - 2009
Co za idiota


2)
Cytat:
Charlie nic nie powiedział. Nie ruszył się, ani nie mrugnął. Przez chwilę myślałem, że nie żyje.


3)
Cytat:
– Tato… Przepraszam. To był wypadek a wypadki się zdarzają. Mówiłeś mi tak!
- Mówiłem, Isabello, kiedy miałaś pięć lat i stłukłaś urnę, w której była babcia – powiedział.


Było całkiem przyjemnie nie powiem. Pomyślałam , że Charlie przyjmie tą informację o wiele gorzej, przypomniał mi się fragment Przed świtem jak Swan próbował wcisnąć trzy miesiące do dziewięciu, niestety w tym przypadku nie będzie nikt wstrzykiwał jej jadu do serca a dziecko nie połamie jej kręgosłupa.. więc: pełen odlot ;> Cóż mogę więcej rzecz, jestem zadowolona. Rozdział lekki i przyjemny, jestem ciekawa jak informacja wpłynie na całe otoczenie.. może być gorąco.

Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 12:47, 20 Maj 2010 Powrót do góry

hehehe... nie no - jakie bezstresowe dzieciaki - hurra - powiedzmy Charliemu, może nas nie zabije ^^
choć trochę mnie to rozwaliło - pewnie przez to, ze w Polsce to dalej trudny temat - no w moich czasach był... i jakoś unikano tematu i chyba nie był to najlepszy sposób... nieważne... ale przed rodzicami cykor i tak zostawał w pełni ;P

Cytat:
- Możesz schować broń? – zapytałem. - I może wszystkie śmiertelne narzędzia, jakie masz przy sobie.
no i to akurat mi się spodobało - szczerość tego ffa jest zabijająca :P ale to logiczne i w pełni akuratnie rozsądne podejście do tematu...

Cytat:
- Zapłodniłeś moją małą dziewczynkę!? – zapytał wściekle.
- Bardzo mi przykro! – powiedziałem w panice – Byliśmy na imprezie i byliśmy bardzo pijani…

- PIJANI? – Charlie prawie zagłuszył moje słowa. – Zapłodniłeś ją, kiedy była pijana!?
a to już nie było rozsądne... tia - punkt dla Belli ;P

Cytat:
- (..)To był wypadek a wypadki się zdarzają. Mówiłeś mi tak!

- Mówiłem, Isabello, kiedy miałaś pięć lat i stłukłaś urnę, w której była babcia – powiedział.

Jeśli nie byłaby to poważna rozmowa, prawdopodobnie roześmiałabym się z tego.
ale ponieważ ta rozmowa nie dotyczyła mnie - ja śmiałam się do rozpuku... ładny numer, ale też świetny tekst... nie wiem skąd dziewczyna bierze takie pomysły, ale kupuję je w całości :)

dziękuję tłumaczkom za dotychczasowe poświęcenie :) sponsorujecie moją radochę ::)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampiorka
Zły wampir



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z zza Ekranu

PostWysłany: Pon 12:24, 23 Sie 2010 Powrót do góry

No i super....
Czekam an kolejny rozdzialik
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
I_want_to_be_Vampire
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 19:52, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Kiedy następy rozdział ... ? Rolling Eyes Very Happy
Czekam i czekam i nie mogę się doczekać, wgl. świetnie tłumaczycie, nie zauważam błędów Mr. Green pzdr. dla SunshineTeam Cool
Życzę weny do tłumaczenia I_want... Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez I_want_to_be_Vampire dnia Sob 15:01, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pon 18:13, 10 Paź 2011 Powrót do góry

Na wstępie chciałam wam bardzo podziękować za miłe słowa i przede wszystkim wyrozumiałość. Teraz postaram się aby rozdziały były już regularnie. Co prawda nie mam jako-tako nikogo do pomocy i muszę sobie radzić sama, ale jakoś spróbuję. Tak nawiasem mówiąc, gdyby był ktoś do pomocy to śmiało. Po mojej długiej przerwie od tłumaczenia mogłam wyjść z wprawy także proszę o wyrozumiałość i wszelkiego rodzaju komentarze, bo bardzo jest mi teraz potrzebna wena.
Zapraszam do czytania!


Rozdział 17
T-shirt and Booties!

tłumaczenie: yeans-girl
beta: Goochaa_


PW Edwarda:

Zbliżaliśmy się do moich frontowych drzwi. Na szczęście Charlie przyjął widomość bardzo dobrze… jak na niego. Mam na myśli to, że nie sięgnął po broń! To musi coś znaczyć. Teraz jednak musieliśmy zmierzyć się z czymś gorszym… MOIMI rodzicami. Wiem co sobie myślicie. Przeżyłeś spotkanie z człowiekiem posiadającym strzelbę. To nie powinno być problemem. Ta, racja. Charlie był pestką w porównaniu do mojej matki. Poważnie, ona może wyglądać słodko i niewinnie. Idealna gospodyni domowa i matka, ale w głębi duszy jest demonem, który potrzebuje egzorcysty. Moja matka nie jest osobą, przeciwko której chciałbym stanąć. Jeśli kiedykolwiek doszłoby do walki między nią, a King Kongiem to ona wygra. Czapki z głów. Nawet Emmett się jej bał. Wiem… dziwne, prawda?
Mój tata nie był, aż taki straszny z drugiej strony. Nie przeszkadzało mu to, że uprawiałem seks przed ślubem. Moi rodzice zresztą postępowali tak samo. Miejmy nadzieję, że spojrzą w tył na ten mały szczegół i mama przestanie mnie walić na śmierć wałkiem do ciasta, to będę szczęśliwy. Moi rodzice nie byli dużo starsi od Belli, kiedy mnie poczęli. Mieli dwadzieścia dwa lata, byli małżeństwem od roku i postanowili, że sobie mnie zmajstrują. Przyszedłem na świat na czas. Wtedy poznałem Bellę, której rodzice byli jeszcze razem w tym czasie. Byłem wdzięczny, że tak samo nie skończyła się historia Esme i Carlisle'a. Charlie prawdopodobnie nie wierzył w Renee i Phila. Stanęliśmy na ganku i wzięliśmy głęboki oddech.
- Gotowy? – zapytała Bella uśmiechając się nerwowo.
- Tak mi się wydaje – powiedziałem trzymając jej rękę – zróbmy to.
Z lekkim skinieniem Bella zacisnęła uścisk na mojej ręce, a ja skierowałem nas do domu. Poczułem zapach pieczonych ciasteczek i stwierdziłem, że nadszedł czas. Moja mama zawsze miała dobry nastrój, gdy przebywała w kuchni. Gotowała o każdej porze dnia… i nocy. Dotarliśmy do kuchni, dodam, że było to miejsce, w którym dowiedziałem się, iż będę ojcem. Zobaczyliśmy moją mamę i tatę siedzących przy stole z filiżanką kawy. Grr, wszyscy znaleźli się w kuchni.
- O, hej dzieciaki – przywitała nas uśmiechem Esme – Jak leci?
Nie chciałem marnować czasu. Chciałem to zrobić szybko i bezboleśnie, jak raptownie zerwany plaster… chociaż te rzeczy mogą ranić jak ku***. Nawet nie spojrzałem na Bellę. Tylko ścisnąłem jej rękę jeszcze mocniej, a jej kłykcie prawdopodobnie zbielały. Zamknąłem oczy i nabrałem powietrza.
- Bella jest w ciąży! – Natychmiast schowałem się za moją dziewczyną. Wiem, co za bohater….!
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Carlisle'a z rozdziawionymi ustami i Esme, która trzymała swój kubek tak mocno, że mogę przysiąc, powinien pęknąć. Oto ona. Krzyczeć… ten krzyk…
- Jesteś w ciąży? – zapytała swoim normalnym głosem.
Kompletny spokój? To wszystko?
Bella skinęła głową, rumieniąc się lekko.
- Jak wy… Dziecko? – Carlisle jąkał się niedowierzając. – Hahaha, ludzie. Nieźle. Naprawdę mnie nabraliście.
Uśmiechnął się i upił spory łyk kawy.
- To prawda – zacząłem. – Bella właśnie dzisiaj się dowiedziała. Charlie wie.
- Mówisz prawdę? – Głos mojej matki podskoczył do góry.
- Tak! – zawołałem. – Czy musimy przynieść te siusiu testy, żeby wam to udowodnić?!
- Testy ciążowe, Edward – skorygowała szeptem Bella, aby uchronić mnie przed rodzicami. – Bardzo mi przykro. Ja… my nie chcieliśmy tego. To był pijacki błąd.
Patrzyłem jak Esme wstawała. Podeszła do nas, a następnie zrobiła coś, co nigdy nie przypuszczałbym, że zrobi. Zamknęła Bellę w uścisku.
- Nie martw się – powiedziała matczynym tonem. Odsunęła lekko moją dziewczynę, aby móc się jej przyjrzeć. – Będziecie wszyscy sprawni i zdrowi. Dam Ci dużo książek i pójdziemy do lekarza. Możemy iść na zakupy po wyprawkę dla dziecka i takie tam.
Jasna cholera! Czy to się naprawdę stało? Bella odetchnęła głęboko, uśmiechając się do Esme i ją przytuliła. Kiedy odsunęły się od siebie, Bella podeszła do Carlisle'a, który również przytulił ją z uśmiechem. W między czasie mama podeszła do mnie z rękami założonymi na piersi. Posłałem jej nerwowy uśmiech.
- Cześć mamo… - pisnąłem.
- O Edwardzie Anthony Cullen! – powiedziała chwytając mnie za ucho, wyprowadzając z kuchni do salonu. – Masz wiele do tłumaczenia.
- Ał, ała, ała, aaał – krzyczałem kiedy próbowałem przejąć kontrolę nad moim uchem.
Dlaczego to zawsze ojcu się dostaje?

PW Belli:

Zaskoczyło mnie, że Carlisle i Esme byli tak mili… dla mnie. Niemal słyszałam, jak Edward czołga się z kuchni. Jego rodzice mieli z nim trochę „porozmawiać”. Teraz, kiedy wszyscy wiedzieli o małym „pakiecie”, który jest we mnie poczułam ulgę. Wszyscy oprócz Emmetta i Jaspera wiedzą.
Kiedy następnego dnia nadszedł czas do szkoły, Edward i ja szliśmy ręka w rękę. Jak co dzień zresztą. Przeszliśmy przez hall do kawiarni, gdzie nasi najlepsi przyjaciele siedzieli przy stole śmiejąc się. Alice była trochę bliska histerii, ale trzymała w ręce filiżankę kawy tak, że nie było w tym nic niezwykłego. Wydawało mi się, że powiedziałam kiedyś Jasperowi, zero kofeiny dla Alice przed dziewiątą rano. Ugh. Mężczyźni. Wpada jednym uchem, a wypada drugim. Ustaliliśmy, że to ja powiem chłopcom, ponieważ Edward załatwił sprawę z trójką rodziców. Co za dzielny i odważny człowiek.
- Cześć ludzie – przywitałam się i zajęłam miejsce.
Edward usiadł blisko mnie i złączył nasze palce. Spojrzałam na Alice i Rosalie, które uśmiechały się do nas od ucha do ucha. Ich oczy błyszczały i mogę powiedzieć, iż były szczęśliwe, że Edward i ja byliśmy razem.
- Jak się czujesz? – zapytała Rose, której uśmiech nadal nie zniknął.
- Trochę zmęczona – odpowiedziałam. – Wymiotowałam całą noc i dziś rano. Poważnie, to dużo wysysa z człowieka.
- Wciąż czujesz się trochę szorstko? – zapytał Emmett biorąc łyk kawy.
Tylko się uśmiechnęłam i skierowałam wzrok na stół przed sobą, gdzie Alice szczerzyła się tym samym szerokim uśmiechem.
- Mam coś dla Ciebie! – krzyknęła, podając mi przez blat jakieś pudełko.
- I ja mam dla Ciebie ten – powiedziała Rosalie, podając mi identyczne opakowanie.
W tym czasie Emmett i Jasper wymienili zdezorientowane spojrzenia. Uśmiechnięta otworzyłam pudełko, zanim Alice by mnie wyprzedziła. Mój uśmiech powiększył się, kiedy zobaczyłam co to takiego było. Koszulka. Podniosłam ją i pokazałam Edwardowi, który również się uśmiechnął.
- O, Alice – zagruchałam trzymając ją przed sobą. – Nie trzeba było. Uwielbiam ją.
- Cholera! – usłyszałam jak powiedział Jasper.
Myślę, że widział, co było na koszulce. Na piersi było zdjęcie pokręteł piekarnika, a niżej był obrazek przedstawiający sam piec z babeczką w środku . Uśmiechnęłam się widząc jego reakcję. Miał szeroko otwarte oczy i wyglądał dokładnie jak złota rybka. Natomiast Emmett, Emmett nie zauważył nic istotnego. Jedynie zachichotał… taa, zachichotał.
- Mówiąc o pieczywie i bułeczkach – zaczął, masując żołądek – jestem głodny.
Wszyscy wywrócili oczami, wszyscy z wyjątkiem Jaspera, który wciąż próbował poukładać sobie wszystko w głowie. Był wstrząśnięty. Złożyłam koszulkę i wsadziłam ją do pudełka, zanim wyciągnęłam tę od Rose. I znów uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam prezent. Edward zarumienił się lekko. Wyciągając śmiałam się coraz bardziej. Pokazałam ją Jasperowi, który był niedaleki zwariowania.
- O MÓJ BOŻE! – zapłakał.
Odwróciłam koszulkę z powrotem twarzą do siebie, uśmiechając się z napisu, który na niej widniał. „On mi to zrobił!" z wielką strzałką w bok. Teraz miałam pewność, że Jasper zrozumiał co się dzieje, ale Emmett nadal nie miał pojęcia. Chłopcy.
- Nie rozumiem tego – powiedział duży niedźwiedź, drapiąc się w głowę.
- Może teraz to do Ciebie dotrze – powiedziała Rosalie, podając coś Edwardowi – Proszę Edward. Nie mogłyśmy o Tobie zapomnieć.
Uśmiechnęłam się, kiedy Edward wziął worek z jej ręki. Otworzył go i wyciągnął własny T-shirt. Była to niebiesko-biała baseball'ówka z napisem „Być ojcem 09” . Jak miło byłoby zobaczyć w tym Edwarda, a mnie w piecykowej bluzce. On trzymałby rękę na moim brzuchu, kiedy nasze dziecko kopnęłoby po raz pierwszy. Wszyscy spojrzeli na Emmetta, który miał szeroko otworzone oczy i dyszał. Wstał wskazując palcem na nas.
- Nie ma pierdolonej mowy! – zapłakał.
Zaśmiałam się.
- Jesteś… w ciąży? – szepnął.
- Tak… - powiedziałam, rumieniąc się lekko.
- J-jak? KIEDY! – zapytał nadal w szoku.
- Pamiętasz dwójkę ludzi, którzy przejęli Twój pokój na imprezie? – zapytał Edward. – Więc, to byliśmy my.
- Staaaaary! – skrzywił się. – Miałem remont.
Śmiałam się trochę ze wszystkimi, ale przestałam, kiedy poczułam, jak mój żołądek się kręci. Zaczął robić fikołki i wiedziałam, że jeśli szybko nie ucieknę to wszyscy zobaczą moje śniadanie ponownie.
- Fuj! – powiedziałam wstając i zakrywając ręką usta. Rosalie i Alice od razu domyśliły się , co było nie tak i cała nasza trójka pobiegła do łazienki.

PW Edwarda:

Miałem wstać, kiedy zobaczyłem, że Bella zaczęła biec do toalety, ale Alice i Rosalie powstrzymały mnie. Kiedy wszystkie trzy wyszły odwróciłem się twarzą do moich przyjaciół, Emmett nadal był w szoku, a Jasper… wyglądał niemal tak samo. Hej, przynajmniej ich reakcje były lepsze od mojej.
- Więc…- zacząłem posyłając im mały uśmiech – niespodzianka!
- Koleś - zaczął Jasper - Powiedziałeś nam, że byłeś przybity, ale zapomniałeś wspomnieć o takim małym szczególe, że ją puknąłeś!
- Dowiedziałem się wczoraj – broniłem się – Uwierzcie mi, powiedzielibyśmy wam wcześniej, gdybyśmy wiedzieli.
Jasper lekko skinął głową zanim uśmiech pojawił się na jego twarzy. Przeczesał ręką swoje złote loki.
- Wow… - zaczął. – Nie mogę uwierzyć, że będziesz ojcem, stary! To znaczy, nie zanosiło się na to, kiedy robiliśmy ten zasrany projekt. A teraz… Teraz wydajesz się niemal podekscytowany! Co się zmieniło?
- Nie wiem – przyznałem z małym uśmiechem. – Myślę, że kiedy zrobiłem to z Bellą wiedziałem, że chcę czegoś więcej niż zabawy. Chciałem poważnego związku, którego potrzeby nigdy nie odczuwałem. A kiedy powiedziała, że jest w ciąży… wydawałem się szczęśliwy… jak przestraszony gówniarz.
Emmett i Jazz zaśmiali się lekko.
- Nie uwierzyłem jej na początku – zaśmiałem się. – Myślałem, że chciała pośmiać się z mojej reakcji, ale według lekarza zdecydowanie jest w ciąży. Jestem podekscytowany, tak myślę. Chodzi mi o to, jak trudna może być opieka nad dzieckiem?
- Jeśli się nie mylę pytałeś o to samo przy jajku. – Jasper powiedział z uśmieszkiem. – Jest drobna różnica między dzieckiem, a jajkiem, Edwardzie. Na przykład, nie znajdziecie nowego dziecka w lodówce, jeśli coś pójdzie nie tak, no i nie sprzedają ich niestety. A przede wszystkim dziecko nie jest na tydzień, ale na całe życie. One uczą się mówić, a nawet gorzej, uczą się rozmawiać.
Emmet zaśmiał się.
- Zamknijcie się – powiedziałem. – Poczekamy do dnia, kiedy Alice i Rose przyjdą do was i powiedzą, że oczekują dziecka. Kto wtedy będzie się śmiać? Ja!
Zamknęli się w oka mgnieniu. Najlepiej zmienić temat. Wsunąłem T-shirt od dziewczyn z powrotem do worka, ale naprawdę chciałem go ubrać i przespacerować się korytarzem. Tak, aby wszyscy wiedzieli, co się wkrótce wydarzy w moim życiu. Ale gdyby Bella mnie przyłapała… myślę, że nie doczekałbym się mojego dziecka.
- Więc, co dajecie dziewczynom na walentynki? – zapytałem i przeczesałem ręką włosy z nadzieją, że ich odpowiedzi podsuną mi jakiś pomysł.
Byłem naprawdę zaniepokojony tym dniem. Nigdy nie miałem dziewczyny, dla której kupowałbym prezenty, więc nie miałem bladego pojęcia, co mógłbym jej dać. Róże? Nie, zbyt przewidywalne. Czekoladki? Bella, pomyślałaby, że jest stara i przytyje. Uff, dlaczego to nie może być prostsze? Nie mogę nawet dać jej biżuterii. Bella jest chłopczycą i jej naprawdę nie nosi.
- Cóż, zabieram Rose na kolację – powiedział Emmett z dumnym uśmiechem. – Potem zabieram ją do siebie, aby obejrzeć „Teksańską masakrę piłą mechaniczną”. Mam ją na DVD!
- Jak romantycznie. - Głos Jaspera ociekał sarkazmem. – Co do mnie, będę gotował obiad dla Alice… z niewielką pomocą książki telefonicznej. To brzmi całkowicie tandetnie, ale zamierzam też dać jej tyle róż, ile lat się znamy.
Roześmiałem się. Jasper potrafi zrobić tylko dwie rzeczy, miskę płatków zbożowych i zadzwonić do najbliższej pizzerii. Pomysł z różami brzmi trochę banalnie, ale Alice lubiła takie romantyczne pierdoły. Niestety, jeszcze nie zdecydowałem co dam Bells. Może powinienem wyciągnąć od niej jakieś wskazówki? Aktualnie bardzo nienawidzę Walentynek. Po co nam ten jeden dzień w roku, aby pokazać jak bardzo kochasz drugą osobę? Powinniśmy robić to codziennie. I taki właśnie miałem zamiar. Codziennie będę mówił Belli jak bardzo ją kocham i jak potrzebuję jej w swoim życiu. Już zawsze będziemy razem.

PW Belli:

Zwróciłam śniadanie do toalety. Lekko kaszlałam, jak Alice podała mi butelkę wody. Łaskawie wzięłam łyk i popłukałam trochę usta, przed wypluciem jej do muszli. Ugh. Jestem szczęśliwa, że zaszłam w ciążę, ale poczuję się lepiej, gdy to dziecko wyjdzie ze mnie. To nie jest miłe, aby robić mamusię chorą. Wstałam, udałam się do umywalki, myjąc ręce jednocześnie patrzyłam się na siebie w lustrze. Ugh. Wyglądałam jak gówno.
- Dlaczego? Dlaczego choroby dopadają Cię, gdy jesteś w ciąży? – jęknęłam, biorąc kolejny łyk wody. Wyplułam płyn ponownie. – I to nie tylko z rana. Przez całą noc też!
- No cóż Bello… dziecko naprawdę nie może wiedzieć, kiedy jest ranek. – Rosalie zaczęła z małym uśmiechem na ustach.
- Powinny przychodzić wraz z alarmem budzika! – powiedziałam nawilżając twarz wodą.
Miałam nadzieję, że choroba nie powróci, aż do końca dnia. Rose, Alice i ja wyszłyśmy z łazienki w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Szłyśmy korytarzem w kierunku klasy biologicznej. Przynajmniej Edward był ze mną w tym pierwszy okresie.
- Więc Bella – zaczęłam Alice – planujecie teraz nie mówić nikomu o ciąży?
- Prawdopodobnie nie. – rzuciłam, a moja ręka powędrowała na brzuch, kiedy zerknęłam w dół. – Nie chcę przyciągać na siebie zbyt wiele uwagi. Wiem, że nie ucieknę przed tym na długo. Kiedy ludzie zaczną gadać i zadawać pytania wtedy im powiemy.
- Super. – zaćwierkała Alice. – Musimy rozejść się do klas, ale zobaczymy się na lunchu, prawda?
- Ok. – Uśmiechnęłam się. – Do zobaczenia później.
Pomachałam im i udałam się do swojej klasy. Edward siedział już na swoim miejscu. Posłał mi uśmiech, gdy siadłam koło niego i oparłam głowę na biurku. Pogłaskał mnie delikatnie, wywołując uśmiech na moich ustach. Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo byłam szczęśliwa. Większość nastolatek, kiedy mówi swojemu chłopakowi, że jest w ciąży zostaje sama. Ale Edward wydawał się tak samo podekscytowany jak ja. Nie mogłam się doczekać, aż urodzę to dziecko. Potajemnie miałam nadzieję, że będzie to mały chłopiec, ale cieszyłabym się również z dziewczynki.
- Lepiej się teraz czujesz? – zapytał Edward.
- Jasne. – Uśmiechnęłam się, splatając nasze dłonie na ławce. – T-shirty były niesamowite.
Zaśmiał się, powodując, że mój uśmiech był jeszcze większy. Te dni wydawały się wspaniałe. No, oprócz tej całej rzyganiny… Coraz więcej ludzi napływało do klasy. Zaczęły się hałasy i szmerania. Nie mogłam nic na to pomóc, ale czułam się obserwowana. I w tym momencie „wspaniały dzień” się zakończył. W tym momencie Mike Newton podszedł do mnie z aroganckim uśmiechem.
- Czy to prawda? – zapytał, patrząc na mnie i Ed'a troszkę oszołomiony.
- Czy co prawda, Mike? – mój chłopak wydawał się trochę znudzony.
- Że Bella jest w ciąży!
Moje serce zamarło. Jak to, do cholery, rozeszło się tak szybko? Moje oczy o mało co nie wyskoczyły mi z orbity. Czułam, jak policzki mnie palą. To wystarczyło. Moja reakcja dała mu odpowiedź. Zadrwił trochę zanim udał się do swoich kumpli na tył klasy. „To prawda” – powiedział. Zerknęłam na Edwarda, który wydawał się tak samo zdezorientowany. Edwardowi, Emmettowi, Jasperowi, Alice i Rose nie przyszłoby do głowy, aby powiedzieć o tym komuś. I wtedy ją zobaczyłam. Plastikowa blondyna stała na środku klasy, szeptała coś do ucha kilku dziewczynom i wskazywała na mnie paluchem. Tanya Denali. Musiała podsłuchiwać moją rozmowę z przyjaciółkami w kiblu! Edward zauważył, gdzie powędrował mój wzrok.
- Bells… nie – powiedziałm usiłując mnie utrzymać w miejscu.
Ale było za późno. Wstałam i szłam w kierunku suki, dla której starałam się być miła. Kiedy do niej podeszłam jej towarzyszki oddaliły się i zostawiły nas same. Patrzyłam jak się uśmiecha krzyżując dłonie na piersi i nieznacznie zadzieraj głowę.
- Cóż… dzień dobry Bella – powiedziała radosnym głosem. – Gratulacje! Nic nie mogę na to poradzić, ale usłyszałam kawałek waszej rozmowy w toalecie, więc wzięłam to na siebie, żeby Ci pomóc poinformowałam o tym wszystkich.
- Nie sądziłam, że…
Ale jej przyłożyłam. Uderzyłam ją centralnie w nos. Ha! Nie zadzieraj z hormonalną kobietą w ciąży, suko! Patrzyłam jak upada na ziemię krzycząc z bólu. Zdecydowałam się na drugi cios, ale Edward wyciągnął mnie z klasy nim trafiła się ku temu okazja. Nadal wlókł mnie korytarzem, ale nie obchodziło mnie bardzo, dokąd mnie bierze.
- Powinnam zrównać jej głowę z ramionami – krzyknęłam. – Co dało jej prawo powiedzieć o tym każdemu?! Gdzie Ty, do cholery, mnie ciągniesz?
- Do domu – powiedział mi, wywlekając mnie ze szkoły i wpychając do Volvo. – Oczywiście, że czujesz się poirytowana. Powinnaś jednak kilka dni posiedzieć w domu i odpocząć. Ostatnią rzeczą, jakiej chcemy jest więcej stresu.
Westchnęłam i wsiadłam do samochodu. Nie chciałam się z nim spierać. Przecież to również jego dziecko.

PW Edwarda:

Bella zrobiła to, co powiedziałem bez żadnych sprzeciwów. Muszę dodać, że po raz pierwszy. Wziąłem sobie kilka dni wolnego, a dzisiaj był Dzień Świętego Walentego. Tak! Byłem szczęśliwy, że dowiedziałem się od Alice i Rosalie, jaki jest jej wymarzony prezent. Trochę się ze mną droczyły, ale byłem zadowolony, że mi pomogły. Wiedziałem, że go pokocha.
Po obiedzie poszedłem ją odwiedzić. Charlie był w La Push, oglądał mecz piłki nożnej z Billy'm Blackiem. Byłem szczęśliwy, że będziemy tylko we dwoje. Lekko zapukałem w drzwi i udałem się prosto na górę z małym pudełkiem w ręku.
- Bells! – zawołałem.
- Tutaj! – Dobiegł mnie głos z jej pokoju.
Popchnąłem lekko drzwi i znalazłem ją leżącą na łóżku z książką w ręce. Co za niespodzianka. Ale gdy mnie zobaczyła odłożyła czytaną powieść i się uśmiechnęła.
- Cześć – przywitała się , kiedy siadałem obok niej i ją całowałem. – Szczęśliwych walentynek, kochanie!
- Szczęśliwych walentynek! – powiedziałem obejmując ją mocno. – I… i tak naprawdę nie wiedziałem co ci dać, bo nigdy nie znajdowałem się w tym miejscu, ale myślę, że to Ci się spodoba.
Uśmiechnąłem się, podając jej małe pudełko. Zanim je otworzyła posłała mi zagadkowe spojrzenie. Kiedy obejrzała jego zawartość, krzyknęła. Oczy napełniły się łzami i uśmiech wkradł się na jej nieskazitelną twarz.
- O mój Boże! – rzuciła w szoku, zasłaniając dłonią usta. – Są piękne!
Powoli wyciągnąłem prezent z pudełka – małą parę bucików dziecięcych. Wiedziałem, że coś dla dziecka będzie idealnym prezentem dla Belli. Przeniosła spojrzenie z butów na mnie, mocno objęła rękami moją szyję i pocałowała mnie.
- Więc, podoba Ci się prezent? - zapytałem z uśmiechem.
- Cholera, tak! – Odwzajemniła uśmiech i wytarła łzy z jednej strony twarzy. – Jest idealny. Dziękuję.
Uśmiechnąłem się, pochylając, aby ponownie ją pocałować.


Koszulka Belli, którą dostała od Alice:
[link widoczny dla zalogowanych]
Koszulka Belli, którą dostała od Rosalie:
[link widoczny dla zalogowanych]
Koszulka Edwarda:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 18:45, 11 Paź 2011 Powrót do góry

jak ja się ciesze że wkońcu dodny został nowy rozdział, tyle miesięcy (nawet nie pamiętam kiedy ostatni zpostał dodany)
najlepsze w tym opowiadaniu jest to, że nawet jak zapomnimy co bylo wcześniej, to rozmowy sa tak napisane, że przypominamy sobie
i to kocham:D
co będzie dalej już się nie mogę doczekać, ale fajnie że pokazałaś jak działają hormony i to dowodzi tylko: "nie igraj z kobietą w ciąży"
pozdrawiam


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Klaudia95
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Kwi 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:59, 14 Paź 2011 Powrót do góry

Ciesze się że dodałaś nowy rozdział :*musze powiedziec że bardzo mi sie podoba ten ff ii strasznie jestem ciekawa co bedzie dalej :D

życze weny


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
ashash
Człowiek



Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 7:10, 15 Paź 2011 Powrót do góry

A ja wypowiem się tak - podoba mi się, chociaż, chociaż - faktycznie jest trochę "niedoróbek" - powtórzeń itp. Pomijając dialogi, niektóre opisy są jakieś takie ... mało dojrzałe, ale widać taki był zamysł autora. Przede wszystkim - fajne i zabawne wątki. I tak przy okazji - mam przeczucie, że Bella wcale nie jest w ciąży :))) nie wiem czemu, ale jakoś tak mnie ta myśl nawiedziła. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy tłumaczeń.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Wto 19:18, 18 Paź 2011 Powrót do góry

Rozdział 18
Pizza, Tomato Juice and Break In’s!

tłumaczenie: yeans-girl
beta: Goochaa_ i Bebe_

PW Edwarda:
Imię! Imię! Imię! Słyszę to cały czas od jakichś dwóch tygodni. „Edward, myślisz już o imieniu? Edward powinieneś zacząć myśleć o imieniu! Wymyślenie go leży w twoim interesie! Nie moim!” Z poważaniem dla wszystkich rzeczy świętych na tym świecie, ale to nie ja miałem urodzić to dziecko (nie, żebym z tego powodu narzekał…), ale dlaczego to MNIE Bella o to prosi? Ha… to było głupie pytanie. Od „Tanyowego” incydentu każdy miał się bać mojej Belli. Wiem, racja. Ale pierdolony Troskliwy Miś wyglądał straszniej od mojej dziewczyny. Ale muszę się przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie, wywijając ten cały numer z BBB (Tlenionej Blond Suki… Słowa Belli, nie moje). Kilka dni później ludzie mieli niezły ubaw. Zazwyczaj pewna siebie „Jestem taka gorąca” dziewczyna weszła do klasy biologicznej ze spuszczoną głową, jej wysuszone blond włosy tworzyły jasną zasłonę wokół twarzy. Kiedy zajęła miejsce śmiechy wybuchły.
Niebieskie oczy Tanyi były teraz czarno-błękitne (co, muszę przyznać, było poprawą), a na brzegach były zaś żółte. Górną wargę miała spuchniętą i lekko sterczącą, a to nadawało jej Sipmson'owy wygląd. Co samo w sobie było zabawne…, ale najśmieszniejsze było to, że musiała chodzić z szyną na nosie. Lepka taśma zaklejała pół jej twarzy. Kto by powiedział, że Bells zadała, aż taki cios. Przypomnijcie mi, żeby nigdy nie zadzierać z hormonalną kobietą w ciąży. Ręce opadają, nie mam żadnych argumentów. Z tym czymś na twarzy wyglądała jak Jason Voorhees (znowu słowa Belli). Musiałem się z tym zgodzić. To było zabawne. Bella stwierdziła, że była z siebie dumna. Stworzyła wygląd, którego mógłby się przestraszyć nawet ktoś ze Stephena Kinga.
Tanya postanowiła jednak zrobić dobrą rzecz i trzymać się z daleka od Belli. Trzymała się nawet z dala ode mnie! Alleluja! Wszystko co mogę powiedzieć to to, że chodzi o cholerny czas. Poważnie, dziewczyna musi przyjąć wskazówkę. Ale oczywiście kiedy jeden problem jest rozwiązany to pojawia się drugi. A w tej chwili jest nim to głupie imię!
Potwierdzone było, że Bella była w siódmym tygodniu. Po krótkiej rozmowie stwierdziliśmy, iż chcemy dowiedzieć się jakiej płci będzie dziecko. Na początku jednak nie byłem zachwycony. Bardzo chciałem, aby była to niespodzianka, ale moja dziewczyna była tą, która miała przejść przez te całe bóle, więc w końcu dałem jej wybór. Dyskutowaliśmy również o tym, jak to będzie, kiedy już zostaniemy rodzicami. Będziemy mieszkać razem? Weźmiemy ślub? Albo zostaniemy osobno i znajdziemy jakiś sposób na dzielenie się dzieckiem. To ostatnie wyjście nie podobało mi się. Inną sprawą, która zaprzątała moje myśli były studia. Jak sobie poradzimy z nauką i dzieckiem? Może nie powinienem wypływać myślami zbyt daleko. Spróbuje najpierw przeżyć najbliższe siedem miesięcy.
Tak jak powiedziałem, minęło dwa tygodnie odkąd Bella „stuknęła” w twarz Tanyi, a wszystko szło całkiem sprawnie. Bella i ja wraz z Jasperem, Emmettem, Alice i Rosalie siedzieliśmy w moim pokoju. W tle w telewizorze leciał film „Trawka”, ale nikt z nas nie zwracała na to uwagi. Emmett, Jasper i ja siedzieliśmy przed komputerem oglądając losowe filmiki na YouTube, a dziewczyny leżały na łóżku, rozmawiając i chichotając. Cieszyłem się, że nie było mnie tam z nimi.
- Hej chłopcy, chodźcie tu! – Zabrzmiał żywy głosik Alice.
Cholera, wykrakałem. Wszyscy westchnęliśmy zanim wstaliśmy i poszliśmy do dziewczyn. Przysięgam, że byłem bliski zawału, kiedy zobaczyłem co robią. Szukały imienia dla dziecka. Fuj! Może to był znak, że powinienem to zrobić teraz, a nie później.
- Okej, najpierw poszukajmy dla dziewczynki! – wykrzyknęła Rosalie z długopisem i notesem w ręce. – Podoba mi się Rachel!
- Nie wiem… - mruknąłem, rozmasowując kark. – To znaczy, nie ciągnie mnie jakoś do niego.
- Tak, nie lubię go. – Zawtórowała mi Bella. – Podoba mi się Hannah.
- Naprawdę? – zapytałem. – Zawsze wydawało mi się, że wolisz raczej tradycyjne imiona.
Posłała mi lekki uśmiech, a ja go odwzajemniłem.
- Mam najlepsze imię dla dziewczynki na świecie! – Dobiegł nas głos Emmetta, który skakał w górę i w dół z podniecenia.
- Jak ono brzmi, kochanie? – zapytała Rose z uśmiechem.
- Emmettina! – zawołał z wielkim bananem.
Emmettina! Jasna cholera… on nawet nie żartował. Przykro mi, ale za żadne skarby nie dam swojej córeczce na imię Emmettina! Spojrzałem na Bellę, która wyglądała trochę nerwowo. Były takie momenty, w których mogłem czytać z niej jak z otwartej książki. A teraz mówiła: ”Emmettina! Proszę, wolałabym popełnić samobójstwo niż nazywać tak moje dziecko.” Ale oczywiście Bella to Bella, miała trochę grzeczniejsze podejście niż ja. Powiedziała tylko „cholera, nie” w ośmiu różnych językach.
- Emmett… - zaczęła z uśmiechem – Myślę, że tak piękne… wyjątkowe… imię może wydawać się dla ludzi odrobinę… dziwne. Dlaczego nie wykorzystasz go dla swojej małej dziewczynki? W ten sposób będzie ono bardziej wyjątkowe i nabierze większego sensu.
Próbowałem powstrzymać śmiech. Bella wyjaśniała to Emmettowi, a Rosalie patrzyła na nią z przerażeniem. Bała się, iż Emmett mógłby nadać takie imię ich wspólnemu dziecku. Emmettina McCarty. Pięknie brzmi, nie sądzicie? Leżałem obok Belli, która wylegiwała się na łóżku i posłałem jej uśmiech.
- Dlaczego nie możemy pominąć imion dla dziewczyn i przenieść się do chłopięcych? – zapytała Alice. – Wiem, że to będzie chłopczyk. Czuję to…
- All, jest za wcześnie, żeby to stwierdzić – powiedziała Bella z uśmiechem. – A co sprawia, że jesteś taka pewna?
- Proszę – szydziła. – Czy ja się kiedykolwiek myliłam?
- Cóż... – zaczął Emmett. – Był raz, gdy myślałaś, że Jasper cię zdradza, kiedy pojechał na wakacje do Teksasu. Śledziłaś go, aż do jego rodzinnego rancza i doprowadziłaś jego kuzynkę do płaczu, bo zobaczyłaś, jak go przytula.
Alice zarumieniła się i posłała do nas wszystkich nerwowy uśmiech.
- Okej, więc ten jeden raz się myliłam – stwierdziła.
- Oh – zawołała Bella. – A wtedy, co postawiłaś na nogi całą szkolną załogę, bo stwierdziłaś, że widziałaś statek kosmiczny?
- Skąd do cholery miałam wiedzieć, że to Frisbee! – ryknęła.
Wszyscy śmialiśmy się z powagi dziewczyny.
- Myślę, że napis „Made in China” mógłby być podpowiedzią – powiedziałem ze śmiechem.
Wtedy dostałem olśnienia i zobaczyłem, jak All czai się na mnie z poduszką.
- Nie obchodzi mnie co mówisz! – Jej głos podskoczył o kilka tonów, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. – To chłopiec.
Uśmiechnąłem się tylko, pozwalając jej cieszyć się tą chwilą.


PW Belli:
O mój Boże! Kto by pomyślał, że wybranie imienia dla dziecka będzie tak cholernie trudne! Spędziłyśmy nad tym jakieś trzy godziny. A Alice i Rosalie wykrzykiwały nawet najdziwniejsze imiona, jakie kiedykolwiek słyszałam. Na przykład, gdy rozmawiałyśmy o imieniu dla chłopca Alice zaproponowała imię Lucious i Jomo! A Rose… cóż czuję się bardziej zawstydzona jej propozycjami. Powiedzmy, że słynny Disneyowski guziec był jej inspiracją. Szczerze mówiąc to całe poszukiwanie było lekko stresujące. Nie chciałam wybrać imienia od razu. I nawet nie wiem, czy Edward przypadkiem już tego nie zrobił. Byłam pewna tylko tego, że nazwisko dziecka będzie brzmiało Cullen. O do tego nie mam wątpliwości.
Kiedy wszyscy wyszli było już po jedenastej i nie mogłam zaprzeczyć, że byłam zrujnowana. Szybko wspięłam się na łóżko obok Edwarda, który skakał po kanałach w swoim ogromniastym telewizorze. Od powiedzenia rodzinom o dziecku wszystko było prostsze. Aby upewnić się, że wszystko będzie sprawiedliwe przez pozostałe siedem miesięcy Esme wymyśliła, iż powinnam zostać u nich przez pół tygodnia, a następnie wrócić z Edwardem na tyle samo czasu do siebie. W ten sposób zawsze bylibyśmy razem. Zaskakujące było też to, że Charliemu spodobał się pomysł! Wiem, dziwne. Mój ojciec był genialny! Nie krzyczał… kurde, nie wiem dlaczego nie zaszłam w tą ciążę szybciej! Doprawdy, nie wiem dlaczego kobiety tak narzekały na ciążę. Jak na razie była to dla mnie pestka… no może oprócz wymiotowania, incydentu z „BBB” i tego, że nie mogłam przestać sikać.
Przykryłam się kołdrą i rozkoszowałam ciepłem. Edward posłał mi uśmiech, kiedy przytuliłam się do jego boku i oparłam głowę na jego klatce piersiowej. To była najlepsza część nocy.
Było około pierwszej, kiedy obudził mnie huk pochodzący z mojego żołądka. Zerknęłam w lewą stronę i zobaczyłam, że mojemu chłopakowi było zimno. Lekko chrapał i ślinił się odrobinę. Bardzo atrakcyjnie. Siedząc, rozciągnęłam się lekko. Człowieku, byłam taka głodna. Potarłam żołądek, bo warknął ponownie. Spojrzałam ponownie na Edwarda, który przekręcił się na plecy.
- Edward – szepnęłam, przybliżając się do niego. – Nie śpisz?
Ale nie doczekałam się odpowiedzi. Ugh! Chłopak spał jak trup.
- Edward – powiedziałam już głośniej i potrząsnęłam nim lekko, ale w zamian dostałam tylko:
- Nie odchodź Homer! – wymamrotał. – Możemy podzielić się dmuchanym zamkiem!
Byłam szczęśliwa, bo mówił przez sen. Następnym razem, kiedy będzie się czepiał, że mamroczę coś podczas snu zamierzam wykorzystać ten drobny incydent. Zaśmiałam się lekko, oparłam o wezgłowie łóżka i założyłam ręce na piersi. Mały uśmiech zabłąkał mi się na twarzy, kiedy obmyśliłam swój tajny plan. Zeszłam na ziemię, chwyciłam trampek Edwarda i uderzyłam go nim w głowę, a następnie rzuciłam na podłogę.
- C- co się stało?! – wykrzyknął nieświadomy moich poczynań.
- O, cześć kochanie! – Grałam głupa. – Obudziłeś się. Nie możesz spać?
Popatrzył na mnie lekko oszołomiony i potarł miejsce z tyłu głowy, w które oberwał butem.
- Ugh… - jęknął. – Czuję się, jakby ktoś kopnął mnie w głowę… Która godzina?
- Trochę po pierwszej. Hej! Skoro jesteś już żywy porozmawiajmy!
Spojrzał na mnie jakby chciał zapytać czy zwariowałam. Ale ja się tylko uśmiechnęłam. Westchnął, przeczesał palcami włosy i ziewnął.
- Nie możemy tego odłożyć na później, Bells? – zapytał. – Pogadamy jak słońce będzie w górze.
- Właściwie… chciałam tylko powiedzieć, że jestem strasznie głodna – dąsałam się. – Chciałam tylko zapytać, czy to nie byłby za duży problem, aby pan dał mi coś do zjedzenia.
- Co byś chciała? – zapytał, zakładając na siebie T-shirt i dżinsy.
- Ja… ja właśnie nie wiem. I to jest problem. – rzekłam z żalem.
Mogłam powiedzieć, że wstał trochę niechętnie, ale naprawdę nie potrafiłam przestać czuć głodu. Usiadł na łóżku, aby ubrać buty.
- W porządku – zaczął. – Znajdę jakiś otwarty sklep. Myślę, że to typowe zachcianki kobiety w ciąży. Czego potrzebujesz?
- Pizza. Dodatkowy ser z masłem orzechowym i sosem czekoladowym – powiedziałam. – O, jeszcze sok pomidorowy. Byłoby super.
- Wiesz… Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak zniszczył pizzę. Wątpię, żeby gdzieś sprzedawali taką z polewą do lodów i dodatkami do kanapek. Nie wiem czy pizzerie będą czynne. Czy nie możesz być normalną kobietą w ciąży i pragnąć brudu i kredy?
Spojrzałam na niego i skrzyżowałam ręce. Stał i patrzył na mnie, ale szybko się poddał, kiedy zauważył, że się nie wycofam.
- Okej, w porządku. – powiedział, wywołując u mnie uśmiech.
- Dziękuję! – krzyknęłam i pociągnęłam go za koszulkę, aby go pocałować.
Zarzuciłam ręce na jego szyję i nie chciałam go puścić, ale mój żołądek znów ryknął. Zaśmiał się lekko, pocałował mnie w czoło i udał się do drzwi.
- Mam pizzę w zamrażarce, ale nie mamy masła orzechowego ani sosu czekoladowego – poinformował.
- U mnie jest trochę. Po prostu wśliźnij się, zabierz i wróć.
- Gdzie klucze? – zapytał.
Po tym jak zadał to pytanie skuliłam się lekko i nieśmiało uśmiechnęłam.
- Zapomniałaś klucza. Czy nie?
- Trochę… - przyznałam. – Wystarczy tylko wspiąć się przez okno sypialni. Jest otwarte. Będziesz z powrotem w ciągu dwóch minut. Wystarczy nie dać się złapać. Charlie jest trochę zrzędliwy, kiedy zostaje obudzony.
- Wiem. – powiedział. – Pamiętam moje szesnaste urodziny. Uważał, że muzyka była byt głośna, przyszedł do mnie i rzucił moim odtwarzaczem przez okno!
- Edward, z tego co pamiętam była dwunasta w południe- stwierdziłam. – Teraz już idź. Jestem bardzo głodna.
Westchnął, wywrócił oczami i poszedł.



PW Edwarda:
Ugh. Pizza z masłem orzechowym i sosem czekoladowym. Myślę, że mógłbym zwymiotować. No weź, Emmett nie dałby rady tego przełknąć! Widziałem raz faceta jedzącego jogurt z wanny! I do dzisiaj przechodzi mnie dreszcz, kiedy sobie o tym przypomnę. Wymknąłem się ze swojego pokoju i spokojnie poszedłem na drugi koniec korytarza w stronę schodów. Prawie potknąłem się na dole, ale na szczęście nie spowodowałem żadnego głośniejszego dźwięku. Nikogo nie obudziłem. Wyjąłem pizzę i wsadziłem ją do piekarnika zanim udałem się do domu Belli.
Było zimno i padało! Człowieku. Musiałem naprawdę kochać tą dziewczynę, jeśli robiłem dla niej takie rzeczy. Wszystko przez dodatki do pizzy. Cicho pełzałem po trawniku w ogrodzie Belli i porozglądałem się zanim zacząłem wspinaczkę po kracie. Poślizgnąłem się kilka razy, ale moje stopy nie zjechały całkowicie. Szybko wszedłem przez okno do ciepłego, SUCHEGO domu mojej dziewczyny. Spojrzałem w stronę swojego pokoju i zobaczyłem w szybie uśmiechniętą twarz Belli. Udałem się do drzwi, chcąc wejść i wyjść szybko. Chodzi mi o to, że praktycznie włamałem się, aby moja dziewczyna mogła zjeść śmieciowe jedzenie. Wow, wyobrażałem sobie mnie wyjaśniającego to zdarzenie rodzicom.
Znów wkradłem się do pokoju, rozglądając się dobrze, żeby upewnić się, iż Charliego nie było w pobliżu. Wyruszyłem na dół do kuchni. Upewniłem się, że ominąłem skrzypiący schodek i ruszyłem w poszukiwanie „dodatków” do pizzy. Moje małe włamanko szło dobrze do momentu, w którym straciłem równowagę, wpadłem do kuchni i z impetem przewróciłem jedno z krzeseł. Podniosłem goi ustawiłem w pozycji pionowej. Potem przyłożyłem palec do ust i powiedziałem „Szzz”. Tak wiem… jakby mogło mnie usłyszeć. Stałem nieruchomo i nasłuchiwałem jakiegoś dźwięku ze strony Charliego. Cisza. Wzdychając z ulgą, podszedłem do szafki i otworzyłem ją. Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem duży słoik z masłem orzechowym i butelkę sosu czekoladowego leżące na górnej półce.
Sięgnąłem i złapałem oba przysmaki. Było to łatwiejsze niż myślałem. Miałem właśnie szybko zamknąć szafkę i udać się z powrotem do domu, aby przygotować pizzę, gdy drzwi szafki odskoczyły i walnęły mnie w twarz. Jęknąłem z bólu i zsunąłem się na podłogę trzymając za twarz. Moje oczy zmrużyły się w reakcji na światło. Popatrzyłem w górę lekko oszołomiony i zobaczyłem Charliego z kijem basebollowym w ręku.
- Edward? – powiedział bardzo zmieszany.
- A myślałeś, że kto? – zapytałem wstając. – Britney Spears! Jezu, Panie S!
- Co miałem zrobić! – rzucił ojciec mojej dziewczyny, siadając na blacie stołu. – Zrobiłeś dość duży hałas. Myślałem, że jestem okradany!
- I wszystkim co kradłem było masło orzechowe i sos czekoladowy! – Skrzywiłem się dotykając oka, w które zostałem uderzony. - Będzie mały siniak.
Spojrzałem na Charliego, który bił się z myślami, więc zamiast stać jak prawdziwy idiota postanowiłem wytłumaczyć mu dlaczego przez jego córkę wkradłem się przez okno i zabrałem jedzenie.
- Bella miała szalone pragnienie – poinformowałem. – Miałem przyjść tutaj, wziąć to jedzenie i przygotować jej z tym pizzę.
- Mniam! – powiedział Charlie, a na jego twarzy było widać obrzydzenie. – Cóż, przykro mi dzieciaku z powodu oka. Ale przynajmniej będziesz miał wspaniałą historię do opowiadania dziecku!
Oboje zaśmialiśmy się lekko. Złapałem za słoik i butelkę.
- Chodź – powiedział z uśmiechem mężczyzna. – Wypuszczę cię.
Po bezpiecznym dotarciu do domu poszedłem do kuchni, aby zobaczyć spaloną pizzę, ale na szczęście dotarłem na czas. Wykrzywiłem twarz, kiedy zobaczyłem żółty ser z pęcherzykami powietrza, a na nim masło orzechowe i sos czekoladowy. Twarz bolała mnie jak cholera i radziłem Belli, aby doceniła moje poczynania. Gdy wszystko było gotowe, a jej sok pomidorowy stał w szklance zabrałem wszystko na górę. Tym razem udało mi się dotrzeć do celu bez potknięcia. Idąc korytarzem zauważyłem, że moi rodzice jeszcze spali, co przypadło mi do gustu.
Zatrzymałem się przed moim pokojem i popchnąłem nogą, ponieważ moje ręce były zajęte przez obrzydliwe jedzenie i ohydne picie.
- Bells, przysięgam, lepiej bądź głodna. Moja twarz miała bardzo bliskie spotkanie z drzwiczkami od szafki przez ta głupią pizzę!
Ale wszystko co dostałem w odpowiedzi to tylko płytki oddech Belli. Cholera nie! Idąc w stronę łóżka praktycznie wywaliłem całą żywność. Spała! Wstaję w nocy, aby zrobić jej jedzenie, wychodzę na deszcz, włamuję się do jej domu, zostaję zaatakowany przez jej ojca, a ona śpi! Hmm… może powinienem spróbować ponownie policzyć do dziesięciu? Co o tym sądzicie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ashash
Człowiek



Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:49, 19 Paź 2011 Powrót do góry

To było wredne ze strony Belli ... Faktycznie, obudziła go w środku nocy, kazała iść na włam, a on biedny bohater wraca z łupami ... a ona śpi !! Chyba pasowałby tu cytat "Ja Cię kocham, a Ty śpisz". ;/// Chociaż z drugiej strony... faceci są chyba bardziej marudni jak są tylko podziębieni, pomyślmy co by się działo gdyby oni mogli zachodzić w ciążę :D

Jedna rzecz która przeszkadza to zbyt dosłowne <?> tłumaczenia.
"Poślizgnąłem się kilka razy, ale moje stopy nie zjechały całkowicie."
"Prawie potknąłem się na dole, ale na szczęście nie spowodowałem żadnego głośniejszego dźwięku."
"Idąc korytarzem zauważyłem, że moi rodzice jeszcze spali, co przypadło mi do gustu. "


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin