FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Oniemiała [T] [NZ] 5.08 (Rozdział 21) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:21, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Podoba mi się. B. i E. się przyjaźnią, jest elektryzowanie i ogólnie wszystko na swoim miejscu.
Brawo za Emmetta. Jezu, jak ja go uwielbiam :D
Rosalie też jest przyjemniejsza niż w sadze.
A przetłumaczone jak zwykle świetnie, lekko się czyta.
Ellentari, toś mnie zaciekawiła. Gdybym nie była takim leniem, sama bym zajrzała do oryginału, ale że nim jestem, to.. :D

Tłumacz szybko :)
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Wto 19:23, 07 Lip 2009 Powrót do góry

Zaintrygował mnie te ten ff od początku :) Nie żałuję, że to zrobiłam :) Bardzo podoba mi się tak historia B&E :) Przypomina mi ff "A world without sound", tam Edward jest niesłyszący...
Bells na początku nieufna ale teraz coraz bardziej ufa Edwardowi i pomału zaczyna zdawał sobie sprawę z tego, że staje się On jej przyjacielem. Stąd już tylko kilka kroków do miłości :)
Czytałam kilka rozdziałów w oryginale i chciałam powiedzieć, że to tłumaczenie jest naprawdę świetne :) Ukłon w Twoja stronę Jakubie i oby tak dalej :)

Pozdrawiam :) i czekam na kolejny rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika W
Wilkołak



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 14:52, 09 Lip 2009 Powrót do góry

Tłumaczenie bardzo dobre, bardzo przyjemnie się czyta. Zainteresował mnie ten ff.
Żal mi Belli, jestem ciekawa co też jej się przydarzyło... Hm... Czy James miał z tym coś wspólnego ? Ale jestem pewna, że Edward uleczy ją ze wszystkich ran :)

Czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nelennie.
Zły wampir



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław

PostWysłany: Sob 16:58, 01 Sie 2009 Powrót do góry

Ok. Postaram się naskrobać coś na kształt KK.
Zaciekawił mnie tytuł.
Bardzo fajnie tłumaczysz, Jakub !
Tekst połknęłam 'na raz'
Lekko i przyjemnie się czyta:)
Błędów żadnych nie widziałam (nie żebym kiedykolwiek widziała - ale to inna sprawa)
Intryguje mnie (z pewnością nie jestem jedyna ;D) co się stało, że Bells nie chce mówić...

Okej, chyba napisałam niby-Konstruktywny-Komentarz, teraz tylko mogę życzyć Veeeny w tłumaczeniu i czasu

Pozdrawiam, N.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Czw 13:12, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Dzięki za wszystkie komentarze. Cieszę się, że komuś się to podoba Wink
Na razie nie wiem co z dalszym ciągiem, bo autorka miała poprawiać błędy w rozdziałach i się... zatrzymała. Więc musicie jeszcze trochę poczekać :P

PS. Pozdrowienia dla Paoli i Rathole Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 15:17, 25 Sie 2009 Powrót do góry

Świetne po prostu cudowne...=)
mam nadzieję że się autorka streszczy , =)
A tobie mogę jedynie podziękować za cierpliwośc do tego tłumaczenia i życzyć Veny..1
Ave Vena...! ( chyli czoło)...=)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 18:17, 25 Sie 2009 Powrót do góry

Ja raczej tak po cichu czekałam, no i myslę, że się doczekałam.. :D

Oto krótka część informacji od autorki, którą podała na stronie z fanfickiem;
Cytat:
I've decided not to edit Speechless anymore. It was my first big fic, and I was bound to make a few mistakes. It'll be okay. So...it's officially complete!!!


Mam nadzieję, że następny chap pojawi się szybko, bo ta historia intryguje i zachwyca.
be_a88
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Wto 18:28, 25 Sie 2009 Powrót do góry

Opowiadanie naprawdę fajne, ciekawe i wciągające - już po pierwszym chapie, lekko i przyjemnie się czyta (również zasługa tłumaczenia:)), co tu dużo pisać - czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :D
Życzę wytrwałości a przede wszystkim VENY jak najwięcej :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Wto 22:01, 25 Sie 2009 Powrót do góry

Historia ciekawa, aczkolwiek smutna... szkoda mi Belli, została skrzywdzona, z tego powodu nie mówi ma problemy z kasą i do tego czuje się czasem jak 5koło u wozu.
Długo się zastanawiałam co napisać, i nadal do końca nie wiem co z tego wyjdzie.

Hmm. . .no nie na serio nie wiem co napisać. To może tak, jestem wręcz pewna że po bliższym poznaniu Edzia Bella się otworzy i dzięki niemu przemówi.
Postać Edwarda jak prawie w każdym ff jest wręcz idealna, nie zraziło go to, że dziewczyna nie mówi, a to tylko plusuje dla niego(:
Belle ktoś bardzo, bardzo skrzywdził, imię jego to znając życie i ff James bądź Mike;D

Tłumaczenie bardzo dobre, nie ma zgrzytów, czyta się łatwo i przyjemnie
Życzę więc czasu, chęci i weny w tłumaczeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Violet
Wilkołak



Dołączył: 02 Cze 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 9:56, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Po 1. Swietne opowiadanie. dodaje je do listy moich ulubionych :)
Juz po 1 rozdziale wciagnełam sie i nawet mojemu synkowi ciezko bylo mnie oderwac :) A nie zdarza sie to czesto
po 2. Naprawde swietnie tlumaczysz. Wszystko jest płynnej i przejrzyste i nie rzuciły mi sie w oczy jakies większe zgrzyty :)
Gratuluje no i z niecierpliwoscia czekam na reszte :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Śro 10:13, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Dzięki za wasze komentarze, które naprawdę podnoszą na duchu Wink
Tak więc po długiej przerwie, spowodowanej wyjazdem i moją głupotą(bo tylko ja nie zauważyłam notki autorki, o której wcześniej wspominała hadiya :D), zamieszczam kolejny rozdział. Miłej lektury! :)

Rozdział 5

Tłumaczenie: Ja :P
Beta: xxpaolaxx - dziękuję, dziękuję, dziękuję Wink

Bella

- Psst. Bella. - Ktoś szeptał mi do ucha. Poczułam chłodny wietrzyk na plecach i aż krzyknęłam, uderzając przy tym nieznajomego w twarz. Szybko wstałam. Kiedy otworzyłam oczy, byłam w stanie tylko zakryć buzię dłońmi. Emmett klęczał obok mojego łóżka z odchyloną głową, a krew z jego nosa tryskała we wszystkie strony.

- Jezu, Bella! Przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że możesz skorzystać z naszego prysznica, ale teraz już nie jestem tego taki pewien… - Wyskoczyłam z łóżka i podałam mu kilka papierowych ręczników. Czułam się bardzo głupio. Po prostu przywaliłam mojemu bratu. Patrzyłam, jak ściska swój nos; gdy mówił, brzmiało to tak, jakby ktoś go szczypał. Zachowanie powagi przyszło mi dosyć ciężko.

- Gdyby Rose pytała to potknąłem się i uderzyłem nosem w szafkę. - Wyglądał na lekko upokorzonego; jego mała siostrzyczka rozwaliła mu nosek. Roześmiałam się i pokazałam:

„To brzmi trochę bardziej jak ja, Emmett. Nie sądzę, żeby Rose to kupiła.”

Westchnął i pokręcił głową, godząc się z przegraną. Uśmiechnęłam się, kiedy zniknął w kuchni; przebrałam się i poszłam do jego mieszkania.

-------------------------------------------------------------------------------------

- Bella! - usłyszałam dobrze znany głos, gdy otwierałam drzwi. Jakiś chochlik przed nimi właśnie tańczył.

- Isabello Swan, jest niedzielny poranek. Zróbmy… coś! - Alice, jak zwykle podekscytowana, klapnęła na kanapę. Musiałam się uśmiechnąć, nawet, jeżeli myślałam, że nie mam ochoty robić niczego, poza siedzeniem na sofie i czytaniem. Jasper usiadł obok Alice i objął jej małe ciałko ramieniem, uśmiechając się do mnie przepraszająco. Wiedziałam, że tak naprawdę on też nie chce być wciągnięty w zakupy, czy co tam jeszcze wymyśliła w tej małej główce. Ale kochał ją, a najważniejszą rzeczą było zapewnić Alice bezpieczeństwo, i szczęście. Zazwyczaj mówił jej to zanim wydawała wszystko ze swojej karty kredytowej. Westchnęłam i usiadłam na łóżku.

„Co dokładnie masz na myśli, Alice?” - pokazałam, mając nadzieję, że wyglądam na zainteresowaną. Już miała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk „Piano Man” pochodzący z kieszeni. Pokręciła się trochę, zanim znalazła telefon.

- Co? - Zabrzmiało jak rżenie. Zastanawiałam się, kto to był. Alice wyglądała na bardzo nieszczęśliwą, że osoba wybrała akurat ten moment na pogawędkę. Naburmuszona słuchała głosu po drugiej stronie. Później spojrzała na mnie i jej twarz momentalnie się rozpromieniła. Chyba, właśnie w tej chwili, powinnam zacząć uciekać.

- Pewnie. Będziemy tam za parę minut. Cześć - powiedziała szybko. Jasper i ja patrzyliśmy na nią pytająco. Ona jednak tylko się uśmiechnęła, za to ja poczułam lekką złość i szybko pokazałam:

„Nie obchodzi mnie, gdzie pójdziemy ani kto to był - nie pobawisz się dzisiaj Bellą Barbie.” - Próbowałam wyglądać na nieugiętą. Musiało zadziałać, bo westchnęła i pokazała mi język.

- Dobrze, mój kuzyn potrzebuje pomocy przy paru rzeczach w jego mieszkaniu, więc pójdziemy tam na chwilę, okej? - I wszystko jasne. Chciała mnie z kimś zeswatać. Znowu. Westchnęłam i zdecydowałam, że zachowam się w miarę przyzwoicie i nie wywołam żadnej bójki; umalowałam się lekko i założyłam stare dżinsy oraz ulubioną koszulkę. Wzięłam też starą bluzę Emmetta. Wciąż była na mnie za duża, ale lubiłam ją. Kiedy wyszłam z łazienki, Alice i Jasper całowali się. Oczywiście, od razu w mojej głowie pojawiło się mnóstwo obrazów - taki mały pokaz slajdów. Odruchowo chrząknęłam i natychmiast przerwali.

- Przepraszam. Chodźmy… - powiedział Jazz ze swoim południowym akcentem, nieco zawstydzony. Żadne z nich nie wiedziało… myśleli, że chrząknęłam, żeby złapać ich na gorącym uczynku, a nie z powodu bólu. Potrząsnęłam głową, chcąc odeprzeć złe myśli; włożyłam do kieszeni portfel, telefon i klucze podążając za nimi wzdłuż schodów.

W drodze do kuzyna, Alice trajkotała z zadowoleniem; Jasper, jak zwykle, słuchał wszystkiego, co opowiadała i trzymał ją za rękę. Moje ramię było przewieszone przez jej. Tak naprawdę wcale jej nie słuchałam - przytakiwałam tylko, gdy zaszła taka potrzeba, upewniając się, że mi wierzy. Obserwowałam chodzących dookoła ludzi i tworzyłam w głowie różne historie. Właśnie próbowałam wyobrazić sobie jedną z kobiet mającą na sobie żółtą, odblaskową bluzeczkę, kiedy zauważyłam, że Jasper przytrzymuje mi drzwi do kompleksu bardzo ładnych mieszkań. Bezgłośnie powiedziałam „przepraszam” i „dziękuję”, zanim podążyłam za Alice. Rozglądałam się z podziwem. To była jedna z tych ładnych lokacji, które powodowały, że czułam się bardzo zawstydzona miejscem, które ja nazywam domem.

- Chodź, Bella! - krzyczała Alice z windy, przytrzymując dla mnie drzwi. Pobiegłam truchtem i poczułam, jak unoszę się nad szczeliną między podłogą klatki schodowej i windy. Jasper roześmiał się, kiedy postawił mnie z powrotem na nogi; był dumny, że udało mi się nie zrobić sobie krzywdy. Próbowałam ukryć rumieniec, kiedy Alice kiwała się w przód i w tył czekając, aż dojedziemy na dwunaste piętro. Przytrzymałam się poręczy; nie przepadałam za windami, poza tym trochę mdliło mnie na myśl, że ten mały skrzat chce mnie zapoznać z kolejnym facetem. Kiedy dotarliśmy na górę, westchnęłam lekko. Alice nie usłyszała, ale jej chłopak - owszem. Wyszedł powoli z windy, dotrzymując mi kroku, dopóki nie oddaliła się od nas w podskokach.

- Przepraszam, Bello. Próbowałem wybić jej to z głowy, wiem, jak bardzo nienawidzisz, gdy znowu to robi… - powiedział wystarczająco cicho, aby Alice go nie usłyszała. Uśmiechnęłam się do niego, okazując wdzięczność, i przyspieszyłam. Zapukała do drzwi numer tysiąc dwieście siedemnaście w momencie, gdy oboje znaleźliśmy się przy niej. Kiedy się otwierały, patrzyłam na buty, pozwalając włosom opaść na twarz. Nie wiedziałam, kto otworzył. I wtedy usłyszałam ostatnią rzecz, jakiej się spodziewałam.

- Bella?

Edward

Mój dzień właśnie stał się lepszy. Chciałem ją dzisiaj zobaczyć, choć wiedziałem, że księgarnia jest zamknięta. Wyglądała, jakby nie miała ochoty tu przebywać, ale podniosła głowę, gdy usłyszała swoje imię. Jej wielkie brązowe oczy otworzyły się szeroko, a wyraz jej twarzy natychmiast się zmienił - uroczo się zarumieniła i jęknęła cicho.

- Czekajcie, to wy się znacie? - odparła zszokowana i zazdrosna Alice.

- No… tak, znamy. Czemu pytasz? - spytałem podejrzanie, stojąc z boku, aby mogli wejść. Moja kuzynka weszła pierwsza, tanecznym krokiem, za nią Jasper, a na końcu Bella. Alice uścisnęła mnie, a ja zachichotałem. Była bardzo malutka - jej głowa sięgała mojej piersi. Kiedy skończyła, rozłożyłem ramiona i uśmiechnąłem się do Belli. Miałem nadzieję, że nie opuści mnie szczęście; prawie przestałem oddychać, kiedy podeszła i uścisnęła moją dłoń. Objąłem ją lekko, ukradkiem wąchając jej włosy. Pachniała cudownie… jak wanilia i frezja. Pamiętałem ten zapach, ale o wiele lepiej było móc go poczuć po raz kolejny.

- Zastanawiałam się tylko, czemu nie powiedziała mi, że poznała chłopaka… - oznajmiła Alice, obdarzając Bellę groźnym spojrzeniem. Ta schowała się za mną, a ja się roześmiałem.

Bella

Po uspokojeniu Alice i przeproszeniu milion razy, wreszcie miałam szansę rozejrzeć się po mieszkaniu Edwarda. Było ono bardzo duże… miało nawet piętro, gdzie - jak przypuszczam - znajdowały się sypialnie. Teraz siedziałam w salonie na bardzo wygodnej, niebieskiej kanapie stojącej naprzeciwko ogromnego telewizora. Pomieszczenie było prosto udekorowane, biorąc pod uwagę to, że nigdy nie mieszkała z nim żadna dziewczyna lub to, że zostawiła wszystko w takim stanie.

Miałam nadzieję, że była to pierwsza opcja.

Czekaj chwilę. Dlaczego tak się zachowujesz? Nigdy nie dopuszczałaś do siebie facetów takich jak on. To moja głowa. Druga część natychmiast odpowiedziała: Pieprzyć to. Lubię Edwarda Masena i chcę, żeby on też mnie polubił. Mrugnęłam i rozejrzałam się nerwowo dookoła, mając nadzieję, że nie powiedziałam tego na głos. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Dobrze. Westchnęłam z ulgą.

- Okej… Więc ja pójdę pomalować jedną z wolnych sypialni, ale będę potrzebował pomocy… Na pewno pomożesz mi wybrać kolor, prawda, Alice? - Zanim Edward skończył, można było usłyszeć pisk, a sama zainteresowana wskoczyła na swojego kuzyna. Jasper stał przy ścianie i śmiał się, gdy Edward objął ją rękami, chroniąc przed upadkiem.

- Po co w ogóle pytasz? Przecież znasz odpowiedź - powiedział jej chłopak, podchodząc i biorąc ją w swoje ramiona. Uśmiechnęła się i cmoknęła go w usta. Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam wzrok. Poczułam, jak moje oczy powoli się obracają, prosząc, żeby uznali, że to nie najodpowiedniejsze miejsce do całowania. Niestety. Wciąż tam byli, połączeni ustami, nieświadomi otaczającego ich świata.

„Isabello Marie Swan!” - ryknął Charlie. Szybko przestałam, z zaskoczenia prawie spadając z łóżka. Ciepła dłoń przytrzymała mnie za nadgarstek. Spojrzałam w te zimne, niebieskie oczy, które tak kochałam, i uśmiechnęłam się, zapominając o ojcu stojącym przed drzwiami.

„Czas już na ciebie, Brandon „ - powiedział groźnie. Chłopak wstał, a ja poprawiłam bluzkę.

„Oczywiście, szeryfie Swan” - obrócił się do mnie i pocałował. - Do zobaczenia jutro, kochanie. Kocham cię.” - Charlie warknął, a Brandon, rozprostowując kości, wyszedł z pokoju.

„Porozmawiamy później” - powiedział mój tata, podążając za nim.


Jęknęłam i ścisnęłam głowę, kiedy wspomnienia się skończyły. Zapomniałam, że nie byłam sama i podskoczyłam, gdy usłyszałam anielski głos.

- Bella… Bella, wszystko w porządku? - spytał Edward, przyglądając mi się badawczo, tymi olśniewająco zielonymi oczami; były takie inne od tych Brandona - zimnych i niebieskich. Spojrzałam na niego tępo.

Widzisz? Przyjaźń z nim to zły pomysł. Nie możesz nawet patrzeć na inną parę bez przywoływania tych wspomnień, więc jak mogłabyś stworzyć związek? Mój umysł pytał moje serce. Po raz pierwszy się zgadzały. Nie mogłam tego zrobić.

Ale jak miałam to przerwać? Przecież już wpadłam po uszy…

Edward

Nie byłem pewien, czy jej wierzyć, ale nie chciałem naciskać. Wyglądało na to, że Jasper i Alice spowodowali niezręczną dla niej sytuację. Podszedłem do nich i odciągnąłem chłopaka.

- Nie chcę patrzeć, jak robisz to mojej ukochanej kuzynce - powiedziałem, patrząc na niego. Lubiłem Jaspera, ale Alice była jak młodsza siostra. Przewróciła oczami, ale pobiegła w stronę schodów.

- Który to pokój, Eddie? - wspinała się po schodach z wesołymi iskierkami w niebieskich oczach.

- Edward - mruknąłem. Wiedziała, że nienawidzę tego zdrobnienia. Zachichotała i westchnęła.

- Ten na końcu korytarza - krzyknąłem, patrząc jak Jasper za nią podąża. Miałem przeczucie, że będą kontynuować to, co im przerwałem, więc zostałem na dole. Może jakaś przekąska?

- Pewnie nie będziesz chciała tam teraz iść, Bello. Chodź, poszukamy czegoś do jedzenia. - Podałem jej rękę. Skinęła głową i ruszyła w moją stronę, potykając się o kabel od lampy. Rzuciłem się, żeby ją złapać, ale nie upadła. Zachichotałem widząc, jak się rumieni. Spojrzała na mnie, słuchając, jak się śmieję; natychmiast przestałem, ale uśmiech nie zniknął z mojej twarzy. Wyglądała słodko, kiedy się złościła.

- Przepraszam, Bells. - Podałem jej ponownie rękę. Nie wiem, czemu byłem taki pewny siebie, ale nie mogłem się teraz wycofać. Spojrzała na moją dłoń i pomyślała chwilę; przygryzła wargę i lekko odrzuciła moją pomoc. Moje ramiona opadły, ale starałem się nie pokazywać, jak bardzo mnie to zabolało.

- Tędy - powiedziałem, idąc kilka kroków przed nią.

Bella

Od razu poczułam się winna, ale musiałam to zrobić! Nie mogłam pogłębiać tej znajomości. Po prostu nie mogłam. Nie ważne, jak bardzo tego chciałam. Westchnęłam, idąc za nim do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia, szczęka mi opadła. Było ogromne. Nawet był tam stół. Edward podszedł do lodówki i otworzył ją, przeglądając zawartość.

- Hmm… Mam resztki lazanii - powiedział cicho, jakby chciał coś ukryć. Czułam się dziwnie patrząc na wszystko, z szeroko otwartymi oczami. Nagle usłyszałam jego piękny śmiech. Przekręciłam głowę tak, aby na niego spojrzeć; stał przy blacie kuchennym, obserwując mnie.

- Podoba ci się moja kuchnia? - spytał, zanim odwrócił się i przełożył przepysznie wyglądającą lazanię na dwa czarne talerze; jeden z nich włożył do mikrofalówki. Przytaknęłam i powoli zaczęłam mu wszystko pokazywać. Jego oczy się zwęziły, gdy koncentrował się na moich dłoniach.

„Masz stół. I mikrofalówkę!” - zaczął się śmiać, kiedy zabrzęczała. Wyjął talerz i podał mi go wraz z widelcem; tym razem jego porcja wylądowała w urządzeniu. Usiadłam przy stole i ugryzłam kawałek. Właściwie smakowało całkiem nieźle. Westchnęłam i połknęłam kolejny kęs; Edward usiadł po przeciwnej stronie.

„Niezłe! Dzięki.”

- To ja dziękuję - uśmiechnął się, ale nie tak, jak zwykle; oczy nie zmieniły wyrazu. Westchnęłam. Nie mogłam tu zostać, gdy Edward tak się zachowywał. Nagryzmoliłam parę słów w powietrzu pokazując mu, że potrzebuję czegoś do pisania. Skinął głową i wstał, wychodząc z pokoju.

Edward

Przekopywałem sterty papierów na moim biurku, aby znaleźć czystą kartkę. W końcu trafiłem na małą tablicę. Powinna się nadawać. Teraz coś do pisania… Rozejrzałem się po zagraconym biurze. Przydałoby się tu posprzątać. Pogrzebałem w szufladzie i natknąłem się na długopis, czując jednocześnie ostry ból w palcu. Wyciągnąłem dłoń ze skrytki i zakląłem widząc, że krwawi. Musiałem dotknąć nożyczek lub innej ostrej rzeczy. Ostrożnie włożyłem rękę z powrotem do szuflady i wyjąłem pisak mając nadzieję, że działa; wróciłem do kuchni.

- Przepraszam, że trwało to tak długo… moje biuro to wrak - powiedziałem, wręczając jej bloczek. Zacząłem szukać apteczki. Zesztywniałem, gdy małe, ciepłe dłonie złapały moją, owijając skaleczenie kawałkiem papierowego ręcznika. Bella stała na palcach, szukając opatrunków - w końcu znajdowała się na poziomie mojej twarzy. Ja tylko przypatrywałem się temu wszystkiemu: zaprowadziła mnie pod kran, oczyściła ranę, osuszyła i delikatnie nakleiła plaster. Taki opiekuńczy gest, nieco matczyny. Sam bym sobie poradził, ale nie potrafiłem jej odmówić. Kiedy skończyła, usłyszałem swój głos:

- Powinniśmy sprawdzić, co robią Alice i Jasper - spojrzałem w jej czekoladowe oczy. Skinęła głową i wyszliśmy z kuchni, kierując się w stronę schodów. Poszedłbym za nią wszędzie.

-------------------------------------------------------------------------------------

Tego dnia pomalowaliśmy połowę pokoju. Wyszedł ładny brąz, nieco ciemniejszy od opalenizny, ale nie za mocny. Bella go wybrała. Wieczorem zaprosiliśmy Emmetta i Rosalie, zamówiliśmy pizzę i oglądaliśmy film „The Princess Bride”. Pod koniec, Bella spała na kanapie z głową na moich kolanach. Byłem pewien, że gdy się obudzi, od razu odsunie się ode mnie, więc korzystałem z okazji. Głaskałem ją po włosach, próbując jej nie obudzić. Naprawdę nie miałem zamiaru niczego tłumaczyć. Emmett gapił się na mnie, zapewne sprawdzając, czy potrafię się kontrolować. Sprawiał wrażenie dobrego przyjaciela, ale jego wyraz twarzy mówił: „Skrzywdź ją, a umrzesz w męczarniach.”. Westchnąłem. Ponownie przejechałem palcami wzdłuż jej aksamitnych włosów, kiedy włączono światła, oślepiając mnie. Jasper przeklął, a Alice schowała twarz w jego ramię.

- Za jasno! - powiedziała przytłumionym głosem. Rose wstała i trzepnęła Emmetta. Mocno, sądząc po jego reakcji.

- Ałł, Rosie! - krzyknął, masując ramię. Bella mruknęła i przekręciła się, przyciskając twarz do mojego uda.

- Możecie się zamknąć? Obudzicie ją - syknąłem. Cztery głowy obróciły się w moją stronę. Alice wyszczerzyła się i klasnęła, posyłając Jasperowi spojrzenie w stylu „a nie mówiłam”. On tylko przewrócił oczami i objął ją. Emmett znów na mnie patrzył, a Rosalie podniosła brwi. Przez chwilę było cicho, ale Jasper się odezwał:

- Myślę, że ja i Alice pójdziemy już do domu. Zobaczymy się za jakiś czas. - Wstał i pomógł swojej dziewczynie.

- Możecie wziąć ze sobą Rose? Chciałbym pogadać z Edwardem - Emmett popatrzył przepraszająco na Rosalie. Jasper tylko przytaknął i podał jej swoją rękę. Pocałowała go, drocząc się z nim, zanim wyszli. Emmett usiadł obok mnie.

- Zobaczmy. Jeśli skrzywdzę Bellę, nawet nieumyślnie, zginę. Jeśli zrobię coś, czego nie będzie chciała, zginę. Jeśli kiedykolwiek doprowadzę ją do płaczu, zginę. Dobrze zrozumiałem? - spytałem. Pamiętałem, jak nastraszyłem Jaspera, kiedy zaczął umawiać się z Alice. Emmett zaśmiał się cicho, tak, aby Bella się nie obudziła.

- Mniej więcej. Ale jeśli sprawy zajdą za daleko… ostrzegam cię, łatwiej ją zranić, niż jakąkolwiek inną dziewczynę. Jeśli dotkniesz ją tam, gdzie nie powinieneś, albo powąchasz w pewien sposób… - Pokręcił głową, patrząc na nią ze smutkiem w oczach. Miałem złe przeczucia.

- Nie… dotknę jej, jeśli nie będzie chciała. Nie jestem taki - powiedziałem uparcie, spoglądając na Bellę. Potrząsnął głową.

- Nieważne, w jaki sposób myślisz, Edwardzie. Po prostu… uważaj na nią - posłał mi kolejne znaczące spojrzenie. Przytaknąłem.

- Co się jej stało? - spytałem, próbując pozbyć się złości. Emmett pokiwał przecząco głową.

- Nie ja powinienem o tym mówić - wstał. - Czy mogłaby zostać u ciebie na noc? Nie chcę jej budzić… - zamilkł, gdy się zgodziłem.

- Pewnie, żaden problem. - Znów skierowałem na nią swój wzrok. Westchnęła i mruknęła coś niezrozumiale. Emmett uklęknął, pocałował ją w czoło i wyszedł. Ostrożnie wstałem i podniosłem Bellę; przytuliłem ją do piersi i zaniosłem na górę do mojego pokoju. Tam stało najlepsze łóżko. Położyłem ją ostrożnie, starając się jej nie zbudzić i przykryłem kocem. Wstałem i patrzyłem na nią przez dłuższy czas. Wyszedłem szybko z pomieszczenia zostawiając otwarte drzwi i położyłem się w jednym z pokoi gościnnych; założyłem ręce za głowę. Nie byłem pewien, czy zasnę z nią w jednym domu.

-------------------------------------------------------------------------------------

Nie wiem, co mnie obudziło. Wciąż było ciemno, a zegar wskazywał 3:27 rano. W pewnej chwili coś usłyszałem. Z mojego pokoju dochodziło ciche jęczenie. Bella. Wstałem i poszedłem zobaczyć, co się stało. Zatrzymałem się obok niej.

- Bella? - Brak odpowiedzi. Musiała wciąż spać. W ciemności mogłem zauważyć wyraz bólu na jej twarzy. Poczułem się tak, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Musiała mieć koszmar.

- Nie. Kocham cię, proszę, nie… - zamarłem. Ona mówiła… nieważne, że przez sen. Dziwne uczucie. Miała piękny głos… anielski.

- Nie, to boli… - szepnęła przytłumionym głosem. Błagała kogoś. Poczułem, jak serce pęka mi na kawałki.

- Bella… obudź się. To tylko sen - dotknąłem jej policzka, ocierając łzy.

Bella

Próbowałam wyrwać się z koszmaru, który pojawił się po dwóch latach. Edward… Edward był tutaj, więc byłam szczęśliwa. Stał obok mnie wycierając łzy z moich policzków.

- To tylko sen, Bello - uspokajał mnie. Przez chwilę się zastanawiał, po czym podszedł z drugiej strony i wczołgał się na łóżko, przyciągając mnie do siebie. Powinnam była go odepchnąć, krzyczeć, cokolwiek, ale nie zrobiłam nic z tych rzeczy. Po prostu czułam się… dobrze. Bezpiecznie. Schowałam twarz w jego klatkę piersiową i zapłakałam.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
xxpaolaxx
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Śro 10:27, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Ten ff czyta się tak cudownie, że mogłabym spędzić przy nim resztę dnia. Z chęcią zaglądnęłabym to orginału, ale wstrzymuję się, bo to nie to samo, co po polsku Wink (dość, że dostaję rozdział jako pierwsza, to jeszcze narzekam wrrr). Tłumaczysz świetnie. Edward jest tak idealny, że nie można go nie polubić, jestem ciekawa jaki sekret skrywa Bella. Czekam z niecierpliwością, aż kolejny rozdział pojawi się na moim e-mailu Wink
Czasu i weny do tłumaczenia! :*
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Violet
Wilkołak



Dołączył: 02 Cze 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:52, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Na koncowce az przeszly mnie dreszcze. Wole sobie nie wyobrazac co naprawde przytrafilo sie Belli...

Naprawde piekny jest ten FF i mam nadzieje ze bedziesz mieć czas i wene zeby szybko tlumaczyc kolejne rozdziały. Długo bez nich nie wytrzymam! To pewne!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Śro 13:05, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Cudo(:
Ten ff jest trochę smutny, wzruszający ale też ma perspektywę szczęśliwego zakończenia.
Mam nadzieję, że Bella zaufa Edwardowi i nie będzie bała się zaangażować, wiadomo, że na to potrzeba jej czasu, ale skoro ujrzawszy go w nocy przy sobie nie uciekła to wszystko idzie w dobrym kierunku.
Strasznie przykro mi się zrobiło gdy zachwycała się kuchnią, tym że ma stół i mikrofalówkę. . .szkoda mi jej:(

Pozostaje mi czekać na następny rozdział i życzyć weny, chęci i czasu w tłumaczeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
be_a88
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 14:43, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Super rozdział !
Smutny i zabawny zarazem. Smutny - bo szkoda mi Belli, ciekawe co takiego przeżyła w przeszłości ;/ Może się wreszcie przełamie i da szanse Edwardowi :) Zabawny - bo Alice, kochany chochlik - to wszystko wyjaśnia :)

No nic pozostaje zacierać rączki i cierpliwie czekać na kolejny chapik :)
Czasu cierpliwości i jak zawsze VENY
POZDRAWIAM :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AlicjaC
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów

PostWysłany: Śro 16:06, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Wow, końcówka najlepsza.
Ciekawe dlaczego Bella nie chce mówić, no chyba że nie świadomi przez sen.
Wydarzenie po którym się "zablokowała" musiało być dla niej straszne.
Mam nadzieję, że będzie z Edwardem i dzięki temu się "odblokuje".
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 17:33, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Cudo. Niezaprzeczalne cudo.
Tajemnica Belli coraz bardziej mnie intryguje, chętnie zaglądnęłabym do oryginału, ale ja z angielskim w dobrej komitywie nie jestem i czasem on odwraca się do mnie tyłem. Głupi język :)
Strasznie się cieszę, że wznowiłaś to tłumaczenie. Męczyło mnie to, że nie znam rozwoju sytuacji, teraz sobie to będę odbijać. Wyobrażam sobie, jak musiał się czuć Edward słysząc głos Belli. Coś dziwnego. I domyslam się, że ten sen dotyczył przeszłości dziewczyny, sytuacji, po której przestała mówić. Ale to tylko takie moje przypuszczenia.

Życzę czasu i chęci do tłumaczenia.
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:32, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Och, jestem pod ogromnym wrażeniem. Będę nadal śledzić wątek :)

Nie wiem czemu, ale ten FF kojarzy mi się z Across the ocean. Oba są urocze, w pewien sposób łączy je podobna sytuacja - nic nie dzieje się szybko, akcja toczy się w miarę powoli. Jednocześnie zażyłość pomiędzy bohaterami staje się coraz większa.

Na pewno (no dobra, ja tak teraz sobie twierdzę Wink) w przeszłości Bella przeżyła straszne chwile z Brandonem (to był jej chłopak, tak?) - może usiłował lub zgwałcił ją? Stąd blokada na mówienie.
FF daje nadzieję na ocalenie Belli przed pogrążaniem się w świecie ciszy, Edward ma już zielone światełko od dwóch ważnych dla niej osób - Alice i Emmetta :) Można więc oczekiwać, że Bella i Edward będą razem. Choć spodziewam się też kolejnych przeszkód na ich drodze, bo Bella przecież nie wpadnie tak po prostu w ramiona Edwarda Wink

Bardzo jestem ciekawa kolejnego poranka, mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy rozdział :)

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Pią 16:58, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

Nawet nie wiecie, jak Wasze komentarze mnie motywują do dalszego tłumaczenia Wink Zapraszam na kolejny rozdział.

Rozdział 6

Tłumaczenie: Ja
Beta: niezastąpiona xxpaolaxx Wink

Edward

Kiedy ponownie się obudziłem, czerwone cyfry na zegarku wskazywały 6:12. Przez okno zaczęło wdzierać się słońce, a na ulicy pod domem można było usłyszeć hałas towarzyszący porannym godzinom szczytu. Popatrzyłem na anioła śpiącego w moich ramionach. Długie, mahoniowe włosy Belli były dziwnie poskręcane, a na jej policzkach wciąż było widać ślady łez. Jednak nadal była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. Westchnąłem i ostrożnie odgarnąłem kosmyki z jej twarzy tak, aby jej nie obudzić, po czym wyślizgnąłem się z łóżka. Coś mówiło mi, że obudzenie się z nią na jednym posłaniu, ubranego jedynie we wczorajsze dżinsy nie było dobrym pomysłem. Na palcach podszedłem do szafy i wyciągnąłem ubrania; wziąłem je ze sobą do pokoju, w którym wczoraj próbowałem zasnąć. Zastanawiałem się, o czym był ten koszmar… serce mi pękało, gdy patrzyłem na taką Bellę. Myślałem też trochę o tym, co Emmett powiedział mi zeszłego wieczoru - jak łatwo ją zranić. Kiedy skończyłem się ubierać, pokręciłem głową i wyszedłem z pomieszczenia. Zerknąłem w stronę mojej sypialni, aby sprawdzić, co z Bellą. Wyglądało na to, że ciągle śpi; zszedłem na dół do zaśmieconego biura. Rozejrzałem się dookoła - wszędzie leżało mnóstwo papierów, głównie strzępki moich kompozycji, które zacząłem, a później w przypływie frustracji zgniotłem. Przez ostatnie kilka tygodni usiłowałem coś wymyślić, ale nadaremnie. Papiery walały się zarówno wokół, jak i na moim ukochanym fortepianie. Podszedłem do niego, po drodze zabierając śmietnik z biurka. Najpierw pozgarniałem kartki z samego instrumentu, później te leżące pod nim. Kiedy biały pojemnik był już pełny, ugniotłem jego zawartość, aby zmieściło się jeszcze więcej śmieci; niestety, miałem już dość sprzątania na dziś. Usiadłem na ławeczce i przeciągnąłem palcami po klawiszach z kości słoniowej, zamykając oczy. Przypomniałem sobie nuty i dotknąłem jeden klawisz; otworzyłem oczy i zacząłem grać gamy, aby rozgrzać palce. Po kilku kolejkach ponownie zamknąłem oczy, a z fortepianu wydobyły się dźwięki starej, dobrze znanej piosenki.

Bella

Obudziły mnie delikatne dźwięki fortepianu dochodzące zza drzwi sypialni… czekaj. Sypialni? Gdzie ja jestem? Usiadłam i rozejrzałam się powoli. Ciemnoniebieskie ściany… czarne meble… cudownie wygodne łóżko… Przerzuciłam nogi na drugą stronę łóżka i zeskoczyłam na podłogę. Wciąż miałam na sobie wczorajsze ubrania - wyblakłe, niebieskie dżinsy i zieloną bluzę z kapturem. Zatrzymałam się przed toaletką i spojrzałam w lustro. Włosy wyglądały jak siano, ale nie mogłam nic na to poradzić. Bose stopy… ktoś musiał mi zdjąć buty. Ale kto? To nie była sypialnia Alice i Jaspera, Rosalie i Emmetta również. Czyżby Edward? To miało sens; wyszłam na dobrze znany korytarz. Byłam u niego… to pokój, który zaczęliśmy wczoraj malować. Powoli zeszłam po schodach mając nadzieję, że się nie przewrócę. Podążałam za dźwiękami instrumentu do pokoju na tyłach mieszkania. Otworzyłam drzwi do pokoju, którego wcześniej nie widziałam, i zamarłam.

Widok był niesamowity.

Przy fortepianie siedział Edward z zamkniętymi oczami. Rękawy zielonej koszuli miał podwinięte aż po łokcie, a jego brązowe włosy były rozczochrane bardziej niż moje. Miał na sobie luźne, ciemne dżinsy. Był tak pochłonięty grą, że nawet nie zauważył, kiedy weszłam. Nie wiedziałam, co to za piosenka, ale była piękna… delikatna i słodka, ale z nutką goryczy. Poczułam, że zaraz się rozpłaczę, a przy okazji zastanawiałam się, co zainspirowało go do napisania tego kawałka. Nie mogłam sobie tego wyobrazić i zamknęłam oczy; wtedy Edward się odezwał.

- Dzień dobry, Bello - powiedział aksamitnym tonem. Powoli podniosłam powieki, chcąc usłyszeć ponownie piosenkę.

„Jaki tytuł miało to, co grałeś?” - pokazałam, wciąż bardzo powoli. Cieszyłam się, że Edward tak szybko się uczy - ciężko było tak wolno „mówić”. Wstał i przeciągnął się; usłyszałam, jak coś chrupnęło mu w plecach.

- Esme - odpowiedział. Byłam zaskoczona. Przecież to imię matki Alice, jego ciotki.

- Jesteś głodna? Mogę zrobić śniadanie… - zaoferował, przytrzymując mi drzwi. Przeszłam wzdłuż korytarza do kuchni z Edwardem za plecami.

„Ty to napisałeś?” - spytałam, siadając przy ladzie, kiedy on otworzył lodówkę.

- Tak - potwierdził. - To ja. Pomogła mi w tym historia mojej ciotki. - Jego oczy patrzyły gdzieś daleko przed siebie.

„Chcesz mi o tym opowiedzieć?” - spytałam, wymachując rękoma. Byłam ciekawa. Edward skinął głową i oparł się o szafkę.

- Kiedy Esme miała dwadzieścia lat dowiedziała się, że jest w ciąży - zaczął cichym głosem. Pochyliłam się do przodu i oparłam łokcie na blacie słuchając.

- Jej chłopak nie chciał być jeszcze ojcem. Zerwał z Esme i zniknął z jej życia. Była załamana, ale tego nie okazywała. - Teraz w jego głosie można było usłyszeć złość; ściskał mocno róg szafki. - Nigdy nie zapomnę nocy, kiedy płakała na moim ramieniu. Wiedziałaś, że jest tylko pięć lat starsza ode mnie? - Pokręciłam głową, ale tego nie zauważył. - Zawsze traktowałem ją bardziej jak siostrę. Mieszkała ze mną, bo dziadkowie nie byli z nią za bardzo szczęśliwi. - Westchnął i popatrzył na mnie. - Dziecko urodziło się cztery miesiące później. - Wydałam z siebie stłumiony okrzyk, zakrywając usta dłońmi; łzy zaczęły napływać mi do oczu… przypomniały mi się moje obawy. Sięgnął po jedną z moich dłoni chowając ją w swojej, nieco większej.

- Wiem. To było straszne dla wszystkich, ale najbardziej dla Esme. Kiedy w końcu wyszła ze szpitala, nie mogła jeść, pić, nawet mówić… - Edward popatrzył na nasze dłonie i przez kilka sekund na moją twarz. - Pewnego dnia, kiedy wróciłem ze szkoły, znalazłem ją zamkniętą w łazience. Razem z ojcem wyważyliśmy drzwi. Miała pocięte nadgarstki; była bliska śmierci, bo straciła dużo krwi. - Zamknął oczy, ściszył głos jeszcze bardziej i mocniej ścisnął moją rękę. Przez chwilę przypomniałam sobie, jak inne dłonie ściskały moje, ale teraz wspomnienia nie miały znaczenia. Byłam całkowicie skupiona na Edwardzie.

- Zabraliśmy Esme do szpitala - uśmiechnął się lekko. - Carlisle był jej lekarzem. Zajęli się tym i po kilku miesiącach rozmów zaprosił ją na randkę. Przestała miewać takie myśli. Parę lat później wzięli ślub i zaadoptowali piętnastoletnią wówczas Alice. Właściwie napisałem tę piosenkę na ich wesele - skończył. Nadal się uśmiechał, ale jego oczy pozostawały bez wyrazu. Lekko ścisnęłam jego dłoń nie mogąc się nadziwić, że nie boję się tego dotyku, a wspomnienia się nie pojawiają. Edward odwzajemnił gest, delikatnie głaszcząc kciukiem moją rękę.

Po kilku minutach obydwoje spojrzeliśmy na siebie i zaczerwieniliśmy się, oczywiście ja bardziej niż Edward; szybko rozplótł nasze dłonie.

- Ekhem - odkaszlnął i ścisnął koniuszek swojego nosa. - Co chcesz na śniadanie? Mam jajka, płatki… - powiedział, zajmując się wyciąganiem rzeczy z drewnianych szafek. Wyglądało na to, że zjemy płatki. Wskazałam pudełko tych jabłkowych. Skinął głową i nasypał mi trochę do białej miseczki, dolał mleka i podał razem z łyżką. Rozglądałam się przez chwilę zanim spostrzegłam kawałek papieru i długopis. Podniosłam je i napisałam:

„Dziękuję. A teraz chcę wiedzieć - dlaczego tu jestem?” - spytałam, wkładając do ust małą porcję. Edward usiadł na stole naprzeciwko mnie. Zanim odpowiedział, zjadł kilka większych kęsów.

- Zasnęłaś podczas filmu, a Emmett nie chciał cię budzić i ciągnąć do domu, dlatego spytał, czy mogłabyś tu zostać. Powiedziałem, że to żaden problem, i to chyba wszystko - wzruszył ramionami i powrócił do jedzenia. Przytaknęłam, patrząc na moją miskę. Przez chwilę jedliśmy w ciszy, ale nie była ona niekomfortowa.

- Mogę ci zadać pytanie? - zapytał, patrząc na mnie. Jego zielone oczy wyrażały ciekawość, o czym świadczyły złote punkciki błyszczące w słońcu. Skinęłam głową nie zdając sobie sprawy, że przecież już je zadał.

- Co ci się śniło zeszłej nocy? - Skamieniałam. Wszystko, tylko nie to. Już prawie zapomniałam o koszmarze - aż do tego momentu. Powróciła fala wspomnień, a ja próbowałam ją odepchnąć.

Edward

Nie powinienem zadawać tego pytania. Bella zesztywniała zanim wyszło z moich ust. Podniosła długopis i zaczęła coś pisać; po minucie podała mi kartkę. Pismo było rozmazane, ale czytelne.

„Nie chcę o tym rozmawiać. Proszę, nie pytaj znowu, Edwardzie.” Szybko skinąłem głową. Jeśli nie chciała mi powiedzieć, to w porządku; z jej oczu zniknął ból, a pojawił się blask.

- Nie będę, obiecuję - odparłem szczerze, odkładając kawałek papieru na szafkę na wypadek, gdyby znów jej potrzebowała.

„Dziękuję” - pokazała mi lewą ręką, patrząc w miskę. Nie miałem pojęcia, o czym z nią rozmawiać.

Bella

Krępująca cisza jest najgorsza. Myślę, że wszyscy się z tym zgodzą. Nie wiedziałam, co po tym wszystkim powiedzieć, czy w ogóle powinnam coś mówić. I oczywiście, kiedy najmniej tego potrzebowałam, zaczęłam się czerwienić.

I to było to.

Edward zaśmiał się delikatnie swoim melodyjnym głosem, a ja ukryłam twarz w ramieniu. Żeby mieć jakieś zajęcie wstałam i umyłam swoją miskę, wyciągając rękę do Edwarda, aby podał swoje naczynie. Podniósł się, postawił ją na granitowym blacie, objął mnie dłońmi w pasie i podniósł, odsuwając od zlewu. Wciągałam gwałtownie powietrze i trzęsłam się, ale on tylko się śmiał.

„Brandon, NIE! Pozwól mi odejść.” Krzyczałam, próbując się od niego uwolnić.

Jedyną odpowiedzią był zimny śmiech.


Znów wciągnęłam powietrze, tym razem głośniej i zakryłam z jękiem uszy. To Edward, nie Brandon… Postawił mnie na ziemi i odsunął się.

- Przepraszam, Bello! Wszystko w porządku? Skrzywdziłem cię? - Muszę przyznać, że naprawdę się przejął, co było słodkie. Niepewnie przytaknęłam.

- Na pewno? - uśmiechnęłam się i ponownie skinęłam głową. Podniosłam palec wskazujący każąc mu chwilę poczekać; obróciłam się, zrobiłam groźną minę i spojrzałam w jego stronę.

„Czemu to zrobiłeś?!” - pokazałam. Wzruszył ramionami i zajął moje miejsce, opłukując miskę.

- Nie musiałaś tego robić. Jesteś gościem - wyjaśnił.

Czyż on nie jest idealny? Zastanawiałam się opierając się o szafkę, patrząc na drzwi lodówki. Były pokryte zdjęciami. Jedno z nim i Alice, na plaży. Przytulał ją i oboje się śmiali. Kolejne przedstawiało Jaspera i Alice; zdjęłam je. Nie wiedzieli o tym, ale było to jedno z moich ulubionych. Siedzieli na ławce pod drzewem w Central Parku, objęci, stykając się czołami. Uśmiechali się do siebie, zapominając o wszystkim innym dookoła.

Alice i Jasper. Nie znałam ich od dawna, ledwie rok, ale kochałam ich bardziej niż Rose i Emmetta. To właśnie Rosalie przedstawiła mi Alice, kiedy spotkałyśmy ją na zakupach.

Dostrzegłam też jedno ze ślubnych zdjęć Esme i Carlisle’a oraz innej starszej pary - to musieli być rodzice Edwarda.

- Teraz potrzebuję tylko twojego - jego głos przerwał ciszę. Podskoczyłam i obróciłam się w jego stronę. Potrząsnęłam głową. Nie byłam największym fanem fotografii.

- Bells! Proszę? - zrobił minkę słodkiego szczeniaczka. Otworzyłam szeroko oczy i chwyciłam kartkę oraz długopis.

„O nie! Alice cię tego nauczyła?” - podałam tekst Edwardowi. Przeczytał go szybko, a potem odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.

- Oczywiście, że tak. Bella, proszę? Tylko jedno zdjęcie - odpowiedział. Westchnęłam wiedząc, że i tak nie wygram z tym olśniewającym spojrzeniem. Przytaknęłam, przyznając się do porażki, a Edward wyszczerzył się tak, jak Emmett, gdy dostaje całe pudełko pizzy. Pomacał dłonią górną powierzchnię lodówki i odwrócił się, trzymając aparat. Jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi.

- Bella, przecież już się zgodziłaś - powiedział przekonującym głosem. Westchnęłam i zabrałam ręce. Czekał, aż się uśmiechnę. Nie zrobiłam tego, wydymając wargi jak Alice, co - muszę przyznać - nie wypadło zbyt dobrze. Edward roześmiał się i zrobił zdjęcie.

- Ślicznie - skomentował rozbawionym tonem, ale jego błyszczące oczy stały się poważne, gdy spojrzał na aparat. Próbowałam mu go zabrać, ale szybko schował go do kieszeni.

- Nic z tego. Boję się, że je skasujesz.

„Aż tak źle?”

- Nie, jest słodkie, ale nie pokażę ci go, dopóki nie wydrukuję kopii i nie schowam ich w miejsca, gdzie nie będziesz mogła ich znaleźć i zniszczyć - powiedział, wyraźnie zadowolony ze swojego planu. Popatrzyłam na niego próbując wyglądać na tak groźną, jak to tylko możliwe.

Widząc, jak się śmieje, nie sądzę, żeby zadziałało.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:15, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

Lubię to tłumaczenie. Chociaż niewiele ma wspólnego z samym Zmierzchem i jest pisane z tą nieszczęsną narracją pierwszosobową z dwóch perspetyw, to jednak ma swój własny urok. Może nie jest oblegane przez tłum fanek i pod każdym rozdziałem nie leje się kisiel, ale moim zdaniem to wysoki poziom średniej półki. Coś idealnego na wieczór, co nie odmóżdża, ale też nie męczy. Jest jakaś tajemnica, mało lukru, a dużo życiowego uroku - zwykłego, codziennego. Przy tym samo tłumaczenie jest po polsku, poprawne i lekkie. Mogę tylko podziękować i czekać na następny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin