FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Niemy świat Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
ann0018
Wilkołak



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 21:41, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Tak wzięłam się ostatnio do pisania i na boku wyszło takie coś, gdyż piszę coś większego. To co tu jest poniżej, to krótkie opowiadanie, odskocznia od tego co tworzę w zanadrzu. jest całkiem inne... ale przyjemnie mi było na chwilę np. zmienić narrację.
Tu w wersji blogowej:
koom.blog.onet.pl






~Niemy świat~







Teraz na wszystko patrzę z góry.



Chciałabym znów zobaczyć jego zatroskaną, życzliwą twarz. Chciałabym jeszcze czytać z jego warg, spijać z nich miód, poczuć jak delikatnie mnie smakują, jak potęgują swoja żarliwość.

Chciałabym na nowo tracić oddech w naszych uściskach, poczuć jak świat kręci się razem z nami, jak płonie mi skóra, kiedy dotyka mnie delikatnie opuszkami palców.

Jak lśnią mu oczy, kiedy na mnie patrzy... zawsze.



W ustach wiąż wyczuwam smak żelaza...



***



Był taki czas,kiedy straciłam dużo, nie mając zbyt wiele. Siedziałam w ciemnym pokoju izolując się od wszelkiej pomocy, jaką mi oferowano. Nie było już mojego świata, więc dlaczego miałabym coś od niego dostawać? Wszędzie było ciemno...widziałam... wszędzie było ciemno z powodu ciszy, którą już zawsze miałam słyszeć. Nie było mojego świata. Trafiłam do martwej przestrzeni, w której nie istniał żaden głos. Dlaczego miał istnieć i mój? Nie powiedziałam nic już nigdy. Byłam ja, ale nie było świata. Obserwowałam go gdzieś z boku. Miałam wtedy osiem lat.

Z czasem przyzwyczaiłam się do nicości, nie pogodziłam się z nią. Próbowano posyłać mnie do różnych szkół, pomimo nieciekawego stanu majątkowego. Chcieli mi pomóc, ja nie chciałam niczyjej pomocy. Nauczyłam się żyć.

Miałam już lat dziewiętnaście, kiedy w pełni zaczęłam czuć świat pozostałymi mi zmysłami.Spotęgowały się, jakby chciały zapełnić pustkę po stracie współbrata.

Wszystkie zapachy czułam wyraźnie, nawet te najsłabsze... najbardziej uwielbiałam zapach słońca... szczególnie po deszczu.

Czułam wszystko swoim ciałem, najdelikatniejszy podmuch wiosennego wiatru sprawiał mi przyjemność.

Uwielbiałam oglądać z dachu dwupiętrowego budynku najodleglejsze gwiazdy.

Najbardziej łaknęłam smaku orzeźwiającej mięty. Świeżych listków w szklance z lodem.

Wtedy tak było.



Teraz kocham zapach jego włosów, kiedy zabiera ze sobą słońce. Kiedy mówi do mnie, wokół pachnie miętą. Kiedy głaszcze moją dłoń zostawia zapach wilgotnej ziemi.

Kocham dotyk jego dłoni, kiedy kładzie mi je na policzkach i dotyka ust. Kiedy delikatnie dmucha mi na szyję... mówił, że fascynuje go moja reakcja, kiedy skóra zmienia się pod wpływem chłodnej temperatury jego czułości.

Kocham patrzeć jak błyszczą mu się oczy. Jak uśmiecha się ciepło. Jak mówi do mnie, widzę wtedy jego pełne wargi. Pamiętam każde załamanie na jego twarzy, każdą nierówność, każdy centymetr jego uśmiechu.

Kocham słodki smak jego warg, jego policzków, dłoni, torsu. Każdy jego kęs sprawia, że nic więcej nie ma smaku. Miłość w jego wydaniu jest najsłodsza.



Wtenczas nie zrobiłoby mi to różnicy, nie miałabym żalu do nikogo, jeśli zakończyłoby się to końcem. Było pochmurnie, szaro. Rozejrzałam się, zrobiłam kilka kroków, aby przejść na drugą stronę ulicy. Byłam pewna, że nic nie jedzie. Zapewne krzyczeli, ale nie mogłam ich przecież usłyszeć. Kiedy obróciłam się pod wpływem dziwnego niepokoju gdzieś pod sercem, ujrzałam oślepiające światła,poczułam jak coś napiera na mnie całą masą. Jak upadam z kimś na ziemię.Zachłysnęłam się kurzem z ulicy. Pojazd przejechał pewnie z piskiem, szofer pomachał gniewnie pięścią. Potem zobaczyłam już brązowe oczy. W powietrzu wyczułam słońce.. I miłą dłoń pomagającą mi wstać z ziemi. Czytałam z jego warg. Zapytał jak mam na imię. Już nie pamiętam dźwięku swojego głosu, na pewno nic ode mnie nie usłyszał, poruszyłam ustami, próbując przekazać podziękowania.Wydawało mi się, że zrozumiał. Spuściłam oczy, ponieważ zmarszczył brwi zaczynając się zastanawiać. Otrzepałam swoje ubrania z piasku. Spojrzałam jeszcze raz na niego, kiwnęłam głową ponownie dziękując. Odwracając się od niego zdążyłam zauważyć, że nie patrzył na mnie z politowaniem jak wszyscy dotąd.

Odtąd widywałam go już codziennie.



W kraju trwała wojna domowa. Mieliśmy po dwadzieścia dwa lata. Strach było wyjść gdziekolwiek.Wszystkiego brakowało. Mieliśmy małe mieszkanko. Pokój, kuchnia, łazienka,niewielki przedsionek. W kuchni, na głównej ścianie było największe okno wychodzące na wschód. Przyjemnie było oglądać świt w jego objęciach. Obok polewo był nasz skromny pokój, wystarczyło nam łóżko, resztę rzeczy sprzedaliśmy za chleb. Kuchnia była jeszcze umeblowana. Była największym pomieszczeniem, na środku leżał mały, wytarty,beżowy dywanik. Po prawo całą ścianę zajmowały szafki i niewielka kuchenka, po lewej stronie oprócz drzwi do pokoju był zlew. Pod oknem stał stół i dwa krzesła. Tylko tyle. Resztę miejsca wypełnialiśmy sobą.

Tego dnia było ciepło, lato w pełni. Zbliżał się wieczór, moje urodziny. Kiedy otworzyłam drzwi w rękach trzymał moje ulubione konwalie i szampana. Byłam tylko ciekawa jak udało mi się zdobyć alkohol. Większość sklepów w obawie przed rabunkiem zaprzestała importowania droższych towarów.

Za oknem niebo huczało od błysków i eksplozji. Władze brały sprawy w swoje ręce. Na dniach można było wypatrywać spokoju, końca rewolucji. Szampana wypiliśmy w szklankach.Smakował niecodziennością, wyczekiwaniem... Bąbelki delikatnie łaskotały podniebienie. Cieszyliśmy się ze wspólnie planowanej przyszłości. Dzięki jego wsparciu byłam gotowa pójść na studnia.



Tej nocy miałam na sobie białą, bawełnianą halkę sięgającą do kolan, na cieniutkich ramiączkach. Zamknęłam oczy. W końcu chciałam poczuć jego każdą cząstką swojego ciała.

Kiedy mnie dotykał czułam ciepłe mrowienie, serce od razu przyspieszyło. Czułam jego oddech na swojej szyi, czułam każde załamanie jego warg, kąciki ust były jeszcze przepełnione smakiem szampana. Zaczęło padać. Przez okno wpadał zapach słońca zmieszanego z wilgotną już glebą. Z czasem nasze oddechy przyspieszyły, moje serce łomotało porywczo uderzając o żebra. W jego ustach lepiłam wgłębienia dopasowując swoje wargi. Zrobiło się parno, nasze ciała przechodziły dreszcze odurzenia. Świat oszalał, zawirował, płonął...

...zwolnił,zatrzymał się.

Nie potrzeba było nam więcej nic prócz siebie wzajemnie. Spojrzałam mu w oczy, moje wargi mówiły mu, że go kocham, jego powiedziały, że niema na świecie niczego ważniejszego ode mnie. Zasnęłam na jego brzuchu, trzymał swoją rękę na moich plecach głaszcząc je.



Wschód był piękny. Obudziłam się wcześniej od niego. Postanowiłam zrobić mu śniadanie. Nie było chleba, na halkę założyłam tylko brązowy płaszczyk sięgający troszeczkę za kolana. Poszłam za róg, dookoła panował spokój. Czyżby to był ten dzień tryumfu? Wróciwszy zajrzałam do pokoju, chciałam sprawdzić, czy przypadkiem się nie obudził. Bał się puszczać mnie samą na ulice. Poranek był coraz gorętszy.Ściągnęłam z siebie płaszcz pozostając tylko w halce. Podeszłam do blatu kuchennej szafki z zamiarem przygotowania posiłku. Byłam strasznie roztargniona po wspólnej nocy.

Nagle pod sercem zrobiło mi się ciepło, towarzyszyło temu jakieś dziwne szarpnięcie, ale to chyba moje urojenia. Przyjemne uczucie... jakbym umierała szczęśliwa.Spojrzawszy na bochenek przypomniało mi się, że zapomniałam zakluczyć drzwi.Wzrok zauważył jednak coś jeszcze, poczułam ciepło na brzuchu, halka w tym miejscu zrobiła się soczyście czerwona, zawirowało mi w głowie. Trwało to wszystko zaledwie kilka sekund, zdążyłam się jeszcze obrócić, ujrzałam oprawcę w czarnym stroju, który uciekł pospiesznie.

Teraz wszystko było jak w filmie, tępo wydarzeń jakby zwolniło. Mój miły wybiegł przerażony z naszego pokoju, chwycił mnie w ramiona. Do moich ust dobiła krew z przepełnionego już żołądka. Cierpki smak żelaza powitał smak.

Smutek w jego oczach był nie do zniesienia.Krzyczał na całe gardło, oczy mu się zaszkliły, był taki ciepły.

Dlaczego znikał? Miał ręce we krwi...

Dlaczego mi go zabieracie? Jego usta nigdy jeszcze nie całowały tak czule. Nie przeszkadzały mi jego słone łzy, zawsze smakował jak całe moje życie. Przycisnął mnie do piersi, schował swoją głowę w zagłębieniu na szyi. Miałam jeszcze na tyle siły w rękach, aby przytulić go delikatnie. Bałam się, że rozsypie się z przejęcia.Podłoga była cała czerwona... ale będę miała sprzątania... Dlaczego przed oczami robi się mi ciemno?

-N i e !-usłyszałam... ja usłyszałam jego głos! – Nie Mario !- krzyczał.... Najwyraźniej to pomogło, naprawił mnie ten czarny pan. Wysuwałam się mu z ramion, traciłam siły, nawet nie mogłam całkiem otworzyć oczu.

-Dziękuję... –j a powiedziałam, skoro świat oddał mi słuch, to ja zwrócę swój głos.

-Nie !-przeraźliwy, długi wrzask, poczułam jeszcze tylko jak zatrzaskują się na mnie jego silne ramiona.

Straciłam go z oczu, nie usłyszałam go już więcej, nie czułam zapachu słońca, smak krwi zostaje na zawsze...



Nie bolało.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ann0018 dnia Sob 21:42, 06 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
madzia112221
Dobry wampir



Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 722
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: od Edwarda

PostWysłany: Nie 21:45, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Ten tekst jest bardzo dynamiczny i to mi się podoba. Czyta się lekko i przyjemnie. Duży plus dla ciebie, bo zazwyczaj opisy męczą, ale twoje nie. To opowiadanie jest o dziewczynie, która na początku żyła odgrodzona od całego świata, nie chciała od nikogo pomocy. Możliwe, że czuła się samotna. Potem odnalazła kogoś, w kim odnalazła spełnienie i ukojenie. Ta część właśnie bardzo mi się podobała, bo było trochę erotycznie, czyli to co lubię najbardziej. Namiętna noc, pełna pieszczot i pocałunków. Wydawało się, że jest tak dobrze, że nic nie jest wstanie zburzyć tego szczęścia. Jak to jednak w życiu bywa, nie jest nam dane długo trwać w radości, w końcu i tak coś zakłóci dotychczasowy spokój. Zrobiło mi się ich żal. Byli tacy szczęśliwi, w sobie zaspokajali wszystkie potrzeby, ale ich rozdzielono. Próbowali walczyć o siebie, o swoją miłość, jednak na nic się to zdało.
Ten utwór jest bardzo życiowy, ukazuje że zazwyczaj to, co dobre szybko się ulatnia. Wywnioskowałam z tego, że trzeba cieszyć się z tego, co się ma, bo nie wiadomo, kiedy trzeba będzie się z tym pożegnać. Podoba mi się. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ann0018
Wilkołak



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 20:08, 17 Mar 2010 Powrót do góry

Wow dziękuję za bardzo wyczerpującą i miłą wypowiedź :) wzięłam ją sobie bardzo do serca... i doskonale uchwyciłaś to co chciałam zawrzeć w tym opowiadaniu :) jeszcze raz dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin