FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Echo przeszłości/Fascynacja (VampiresStory i Courtney) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 10:44, 16 Paź 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: VampiresStory i Courtney
Forma: Miniatura
Długość: od 2 stron worda, TNR 12/Ariel 11.5
Tytuł: związek. Albo miłość, wedle rozumienia
Chcemy: tajemnicy, wspomnienia z przeszłości, Rosalie Hale, Emmetta Cullena, soundtracku
Nie chcemy: wilkołaków, Volturi, soundtracku ze Zmierzchu
Termin: Dwa tygodnie do 15.10
Beta: Bez.

Koniec oceniania: 30.10.

Oceniamy według schematu:

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.

Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami.

UWAGA! Przypominam, iż zgodnie ze zmianami w regulaminie nie można przyznawać remisów w podsumowaniu oceny. Takie oceny nie będą brane pod uwagę w liczeniu punktów.

Zapraszam do oceniania!

TEKST A

Echo przeszłości

And just like that – Abel Korzeniowski

Las tego dnia wydawał się być jeszcze bardziej żywy, niż zazwyczaj. Ptaki śpiewały dziesiątki różnych melodii, razem tworząc jedną, wielką symfonię, a zieleń powtarzała się wokoło niczym refren dobrze znanej piosenki. Edward Cullen ukrył się pośród gałęzi drzew, zastygł nieruchomo, stając się częścią naturalnego krajobrazu. Przyglądał się dziewczynie, która właśnie wyłoniła się z głębi gąszczu i wolno spacerowała na pobliskiej polanie, co jakiś czas przystając i patrząc w niebo. Każdy szczegół jej twarzy znał na pamięć, jednak lubił odkrywać ją na nowo. Znał ją od dawna, ale wciąż go zadziwiała i pomimo że przez cały czas siedział w jej głowie, wciąż była dla niego tajemnicą, zagadką nie do rozwiązania. Patrzył na jej lekko rozchylone usta i jasne, rozwiewane przez wiatr włosy. Mijały lata, a ją, tak jak i jego, omijał ząb czasu, nie widziała ich ani choroba, ani też śmierć. Byli bardziej niezwykli, niż świat gotów był uwierzyć. Spoglądając tak na Rose, Edward zdał sobie sprawę, jak bardzo czuł się zaszczycony, znając całą prawdę o niej. Wiedział wszystko o życiu i kłamstwach Rosalie Hale, a przynajmniej znał tak wiele jej sekretów, że z pewnością mógł powiedzieć, że znał ją samą, pomimo jej naturalnie skomplikowanej osobowości. Wbrew pozorom łączyło ich bardzo wiele, co przez lata starali się skrzętnie ukrywać. Powodem całego trudu, jaki sobie zadali, była przeszłość, a raczej jej echo. Są bowiem wspomnienia, które nigdy nie odchodzą i o których nie da się zapomnieć, sekrety, których ujawnienie zmienia absolutnie wszystko i sprawia, że nic nie wydaje się takie, jak wcześniej i które sprawiają, że przestajemy wierzyć w prawdę. Natomiast, gdy rany zaczynają się zasklepiać i pojawia się szansa na powrót do tego, co pewne i bezpieczne, zawsze coś otwiera je na nowo.
Rozmyślania Edwarda zostały nagle przerwane, gdy na polanie pojawił się ktoś jeszcze. Był to wysoki, barczysty wampir o ciemnych, kręconych włosach. Emmett oparł się o pień drzewa i czule spojrzał na przybyłą wcześniej blondynkę. Najwyraźniej wiedziała, że się pojawi, gdyż słysząc za sobą kroki, uśmiechnęła się do siebie. Pochyliła lekko głowę, czekając na rozwój sytuacji. Podszedł do niej, po czym objął ją w talii i wtulając twarz w jej włosy, wymruczał:
- Rose …
Wspięła się na palce i pocałowała go namiętnie, na co odpowiedział z takim entuzjazmem, że jej stopy oderwały się od ziemi i zawisły kilkanaście centymetrów nad ziemią. Gładziła dłonią jego umięśniony tors i plecy.
- Jeśli uważasz, że znasz Rosalie, to oznacza, że nie wiesz o niej nic – pomyślał rudowłosy wampir, odnosząc wrażenie, że ktoś wbił w jego martwe serce wyjątkowo ostry kolec.

- Wiem, że gdzieś tutaj jesteś, Edwardzie. Czuję, jak ranią cię jego dłonie na mojej skórze i jak palą cię jego usta na moich ustach – rozległy się jej myśli w jego głowie.

Emmett chwycił dłoń Rosalie i poprowadził ją w kierunku ścieżki, którą przyszli. Kiedy Edward patrzył na ich oddalające się sylwetki, dopadł go niezwykle przygnębiający nastrój. Co właściwie się zmieniło? Największy ból sprawiało mu to, że właściwie nie wiedział, dlaczego Rose postępuje tak, a nie inaczej, celowo go raniąc. Jej niezwykła osobowość działała jak magnes nie tylko na niego, lecz także na innych mężczyzn. Nie miał żalu do brata, zwłaszcza, że ten nie miał o niczym pojęcia. Oboje zawsze występowali solo, nigdy nie widywano ich razem, więc kto mógłby cokolwiek podejrzewać? Rudowłosy westchnął, zdając sobie sprawę, że najwyraźniej przyszedł czas na rozmowę.
Gdy tylko para znalazła się wystarczająco daleko, aby go nie słyszeć, Edward zeskoczył z drzewa i pognał w przeciwną stronę. Biegł w zaskakującym tempie, odbijał się od drzew, szybował nad rzekami i strumieniami. Chciał jakoś ominąć ten problem, przeskoczyć nad odpowiedzialnością. W końcu jednak zatrzymał się nad niewielkim źródełkiem i spojrzał na swoje rozmyte odbicie w tafli wody. W tym momencie uświadomił sobie, że to nic nie da i albo zdobędzie się na to i porozmawia z nią teraz, albo straci ją na zawsze. Zawrócił więc i popędził w kierunku rezydencji Cullenów. Stojąc przed drzwiami, wahał się przez chwilę, w końcu jednak przekroczył próg. Starał się zachowywać względny spokój, pomimo targających nim emocji. Powoli wszedł do salonu, w którym stała Rosalie. Patrzyła mu w oczy wyczekująco. Wyczuwał jej napięcie i bijący od niej natłok myśli i sprzecznych uczuć, które tworzyły zadziwiającą konstrukcję przeciwieństw, tak przytłaczającą, że Edward nie był w stanie normalnie myśleć, mając głowę wypełnioną tą nierozszyfrowaną pajęczyną.
- Jest ktoś w domu? – zapytał, siląc się na obojętny ton.
- Nie, tylko my – odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok.
Nie wiedział, co ma powiedzieć. Stali chwilę w ciszy, zanim się odezwał.
- Dlaczego? – wyszeptał.
- Nie dam rady dłużej czekać, aż dorośniesz, Edwardzie. Mam dosyć samotności, brakuje mi siły na ukrywanie tak wielu tajemnic. Dzisiaj mija sto lat od tamtego pamiętnego dnia i tutaj też kończy się granica mojej wytrzymałości.
- Rosie, daj mi jeszcze trochę czasu … zaledwie dzień albo dwa …
- To skończy się dzisiaj. Tu i teraz. Musisz wybrać. Zresztą, czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, że Alice już i tak wie, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje? Kiedyś i tak będziesz musiał powiedzieć.
- Przecież wiesz, że gdyby o tym wiedzieli, patrzyliby na mnie w zupełnie inny sposób … nie potrafię im tego zrobić.
- Ja ci wybaczyłam. Skoro ja to zrobiłam, to dlaczego reszta rodziny nie miałaby tego zrobić? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? To sprawa pomiędzy mną a tobą. Jeśli ktokolwiek mógłby spojrzeć na ciebie źle po tym, co się stało, to tylko ja, a skoro ja tego nie robię, to nikt nie ma prawa, rozumiesz?
- Zostawisz mnie?
- Tylko, jeśli mnie do tego zmusisz – powiedziała stanowczo.
- Nie jestem pewien, czy dam radę …
- Czyli to koniec? W takim razie miło było się kochać, Edwardzie …
- W porządku, nie opuszczę cię. Bez względu na to, co powiedzą, będziesz ze mną?
- TAK. Przecież wiesz – powiedziała, ześlizgując się wzrokiem na jego usta.
Powoli zbliżyli się do siebie, ich twarze dzieliły milimetry. Objął ją nieśmiało i z utęsknieniem padli sobie w ramiona, kiedy ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

* * *

Retrospekcja:
Rochester, 1933

Jack Savoretti – Harder Than Easy

Na niebie dawno pojawił się już księżyc z aureolą gwiazd, kiedy Edward Cullen rozpoczął spacer po ponurych zaułkach miasta. Czasem zdarzało się, że potrzebował chwili samotności, aby móc chociaż przez chwilę, w ciszy, zastanowić się nad własną egzystencją. Ta noc również miała być spokojna, jednak stała się tą, która na zawsze odmieniła życie wampira. Miał właśnie pokonać ostatni zakręt i wrócić do domu, kiedy nagle usłyszał krzyk:
- No proszę, Royce! Mocniej! Pokaż jej, czym jest ręka prawdziwego faceta z jajami!
Edward natychmiast ukrył się za rogiem i stamtąd postanowił obserwować sytuację. Człowiek nie był w stanie zobaczyć niczego z takiej odległości, ale on dostrzegał każdy detal. Młodą kobietę otaczała grupa eleganckich mężczyzn, jednak z daleka można było od nich wyczuć odór alkoholu. Szarpnęli ją mocno tak, że upadła, wokół leżały skrawki jej porozrywanego ubrania. Cullen od razu ją rozpoznał, była to Rosalie Hale we własnej osobie. Obserwował ją czasem, jednak nigdy nie czuł do niej zbyt dużej sympatii, wręcz przeciwnie, nienawidził jej dumy i próżności. Zauważył, że dziewczyna była na skraju wyczerpania, miała liczne sińce i stłuczenia, które sprawiły, że nie dała rady wstać, a jej oddech stawał się coraz płytszy, wygasał powoli. Mężczyźni widząc, że nie będą z niej mieli już żadnej uciechy, odeszli, znikając pod osłoną nocy. Edward wyszedł z ukrycia i ruszył w tamtą stronę. Kiedy był już blisko, Rose zauważyła go i wyciągnęła do niego rękę w niemym wołaniu o pomoc. Nagle jego martwe serce ogarnął nieznany mu chłód. Chciał coś zrobić, ale nic już nie mogło jej uratować. Dopadł do jej drobnego ciałka, przytulił je do siebie. Zdał sobie sprawę, że pomimo jej wad, kochał ją i dlatego tak często na nią patrzył, dlatego niby przypadkowo zawsze kręcił się w pobliżu. Kochał naprawdę i szczerze. A teraz pozwolił jej zginąć, tak po prostu, jej oddech był już prawie niewyczuwalny. Mógłby spróbować ją zmienić w podobnego sobie, lecz wiedział, że był wampirem zbyt krótko, aby oprzeć się pragnieniu, ale nie był też w stanie powiedzieć Carlisle’owi, że pozwolił jej umrzeć. Z cierpieniem w sercu odszedł więc, tracąc jakikolwiek sens. Gdyby pojawił się wcześniej … zaledwie chwilę wcześniej, żyłaby.
Ruszył wąską uliczką, ciszę przeszywało tylko postukiwanie jego butów uderzających o bruk. Jak cienka jest granica pomiędzy miłością a nienawiścią? Cieńsza, niż można by przypuszczać. Są to dwa najbardziej podważalne uczucia, tak skrajne, a jednak tak do siebie zbliżone. Jak żyć z tą wiedzą? Jak żyć, kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, że ci, za których oddałbyś życie, być może staną się tymi, którym wbiłbyś nóż w plecy, a ci, których nienawidzisz ze wszystkich sił, będą tymi, którym oddasz swoje serce i duszę. Możesz się bać, jednak pamiętaj, że jeśli się czegoś boisz, to cokolwiek byś nie zrobił, by się przed tym ochronić, dopadnie cię to nawet na końcu świata.
Minęło jeszcze trochę czasu, zanim Edward zdecydował się wrócić do domu. Nie wiedział, jak się pozbiera, ale był pewien, że da radę, w końcu zawsze jakoś sobie radził. Powoli stawiał kroki dzielące go od drzwi frontowych. Wszedł do środka i wstrzymał oddech. Przed nim stał Carlisle, trzymając bezwładne ciało Rose.
- Tylko nie Rosalie Hale … - wyszeptał.

* * *
The Who - Baba O'riley

Niewiele rozmawiali, kiedy obudziła się już jako nowonarodzona. Edward czuł jednak, że musi coś zrobić, w jakikolwiek sposób zadośćuczynić za to, co zrobił, a raczej za to, czego nie zrobił. Znalazł na to dość szczególny sposób. Wystarczyła jedna noc, aby z jego ręki zginęło siedem osób, czyli wszyscy oprawcy Rosalie, a wśród nich także Royce King, jej narzeczony. Spotkało go jednak spore zaskoczenie, gdy po wszystkim na jego drodze stanęła Rose. Pojawiła się znikąd i wyzywająco spojrzała mu w oczy:
- Nie winię cię. Stało się, jak się stało i to nie twoja wina. Mimo tego, dziękuję. Wiem, co zrobiłeś przed chwilą.
- Skąd?
- Podobno w Rochester takie rzeczy rozchodzą się z prędkością światła.
- Rozumiem. Więc … wybaczasz mi?
- Tak.
- Nikomu nie powiedz, prawda? To będzie nasza tajemnica.
- Dopóki nie będziesz gotowy, jednak pamiętaj, że kiedyś będziesz musiał im powiedzieć. Na razie pozwólmy im wierzyć, że to ja ich zabiłam. Miałam powód, zrozumieją.
- Czemu mamy im o tym mówić? Jaki miałoby to sens?
- Ponieważ cię pragnę, Edwardzie. Nie zrobiłbyś tego, czego dokonałeś tej nocy, gdybyś …
- Gdybym cię nie kochał. Poczekasz więc na mnie?
- Poczekam.


TEKST B

[b]Fascynacja[b]

soundtrack

Zawsze była ona, ty i cała twoja rodzina. Spokojni i hałaśliwi – rozsądni i roztrzepani, każdy inny. Pełnia przeciwieństw. Nigdy nie męczyliście się swoją obecnością – naturalną koleją rzeczy było to, że prędzej czy później rodzina połączyła się w pary. W końcu nie łączyły was więzy krwi.
Nienawidziłeś jej od początku, od chwili, kiedy pojawiła się umierająca w waszym domu. Kiedy zaczęła narzekać na swój wampiryzm, wypominać wszystko Carlisle’owi, mówić, że chce umrzeć. Wiedziałeś, że namiesza, że zmieni wasze uporządkowane życie.

(Powiedziałeś jej to, kiedy myślałeś, że nikt nie słyszy. Zapamiętała.)

Była piękna. Miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że wszyscy szaleli na jej widok. Nigdy jednak nie zwracała na to uwagi – najpierw zaślepiło ją pragnienie zemsty na człowieku, który spowodował, że stała się „tą kreaturą”, a potem niechęć do wszystkich ludzi. Zazdrościła im – życia, przemijania, dzieci – a oni jej – urody, inteligencji, gracji, wdzięku. Koło napędzało się samo.

(Warknęła kiedyś, że nienawidzi tego, że wygląda jak typowa, głupia blondynka.)

Trzymała dystans. Nawet z własną rodziną, której zwierzała się rzadko lub wcale. Przeważnie prowadziła długie dysputy z Carlislem, pomagała Esme – i jej jednej od czasu do czasu wyjawiała, jak źle się czuje. Tobie tylko dokuczała – wiedziała, co o niej myślisz. Nie bez powodu nazywano ją „Królową Śniegów”, czy „Bryłą Lodową”, albo „Lodowatą Księżniczką”. Słuchała tego wszystkiego z politowaniem – może wcale nie zwracała na to uwagi. Nie chciała. Wolała wierzyć, że ludzie jej nie obchodzą.

(I nie obchodzili.)

Krzyknąłeś do niej pewnego dnia, żeby przestała się nad sobą użalać. Nie spodziewałeś się, że zareaguje tak ostro. Rzuciła się na ciebie z pazurami, które co prawda nie mogły ci nic zrobić, ale bolała sama świadomość. Słyszałeś jej myśli, pełne wściekłości. Czułeś jej ciało blisko ciebie, jednocześnie tak nieprzyjazne i w dziwny sposób kuszące. Nie umiałeś walczyć tak, jak zawsze.

(Stłukliście parę wazonów, ale zawód i gniew w oczach Esme, kiedy patrzyła na waszą kolejną walkę, był jeszcze gorszy.)

Wyjechaliście do Denali. Rosalie nareszcie znalazła swój spokój, pośród śniegu i tej kojącej monotematyczności. Jednolitych kolorów. Potrafiła cały dzień siedzieć na dworze, po prostu patrząc w dal. Ty, chociaż czasem chciałeś do niej dołączyć, nie bardzo miałeś na to czas. Bez przerwy kręciła się koło ciebie Tanya, chcąca być kusząca, jednak nie umiałeś dla niej zdobyć wiele przyjaznych uczuć. Nie w tamtej chwili.

(To był pierwszy raz, kiedy Rose spojrzała na ciebie bez niechęci.)

Już zaczynałeś się przyzwyczajać – już chciałeś ją rozgryźć, może nawet zaproponować rozejm. Wyjechaliście do Tennessee i pewnego dnia wszystko diametralnie się zmieniło.
Siedziałeś przy fortepianie – jak dobrze to pamiętasz! – i czekałeś, aż Rosalie wróci z polowania.
Nie przyszła sama. Na rękach trzymała umierającego człowieka. Na twój okrzyk zareagowała dzikim charkotem. Powiedziała, że zaatakował go niedźwiedź. Błagała Carlisle’a, by przemienił chłopaka, padła na kolana. Gotowa była zrobić wszystko, żeby go uratować, nawet za cenę tak marnej egzystencji, jaką wiodła ona sama.
Zrozumiałeś. Zakochała się.

(Choć nigdy nie wierzyłeś, że to będzie możliwe.)

Emmett i Rosalie byli razem szczęśliwi. Nawet bardziej. Przez pierwszą dekadę tego „szczęścia” Esme dokładała wszelkich starań, by wzmocnić i pogrubić ściany w domu, co zresztą na niewiele się zdało. Wychodziłeś z domu. Komponowałeś. Nie chciałeś się do tego przyznać, ale czułeś rozczarowanie, a może nawet złość. Patrzenie na Rosalie, tę zgryźliwą, złośliwą Rosalie, szczęśliwą w ramionach Emmetta, sprawiało ci ból. Skłaniało do zastanowienia, dlaczego ona, a nie ty.

(I dlaczego ona z nim, a nie z tobą, choć ciężko ci było się do tego przyznać.)

Pewnego dnia Emmett poszedł na polowanie. Ty siedziałeś przy fortepianie, jak zawsze, Rosalie bawiła się włosami. Patrzyła na twoje palce, dotykające kolejnych klawiszy, kiedy powtarzałeś ten sam fragment utworu. W końcu podeszła, niemal bezszelestnie. Dotknęła twojej ręki, zdjęła ją z klawiatury i sama, wolną dłonią, z uśmiechem zaprezentowała poprawną grę. Patrzyłeś na to zdumiony.

(Po raz pierwszy nie zaatakowała.)

Zacząłeś ją bacznie obserwować. Zmieniała się z biegiem lat. Nie starzała się, oczywiście, ale zmieniała swój styl, sposób ubierania… zwłaszcza, kiedy dołączyła do was Alice. Obojętnie, czy nosiła czerń, biel, czy jasny róż, zawsze umiała wyglądać olśniewająco. Musiałeś to przyznać – należało jej się. Zaczęła cię coraz bardziej fascynować. Wzięła ślub z Emmettem – to była skromna uroczystość. Promieniała szczęściem, choć było ono nieco przytłamszone. Zastanawiałeś się, dlaczego.

(Robiłeś wszystko, by nie czytać w jej myślach.)

Po kilku latach zaproponowałeś, byście przestali się kłócić. Rozważała to przez moment. Niepewnie podała ci dłoń – ująłeś ją i schowałeś w swojej własnej. Przyszło ci to łatwo, zastanowiłeś się, jak to możliwe, że wasze ciała tak do siebie pasują. Odruchowo przyciągnąłeś ją bliżej. Opierała się, ale to nie był stanowczy opór. Ta sytuacja była dla niej nowa. Skorzystałeś.

(Skończyliście na podłodze, w otoczeniu ubrań.)

Stała się stanowcza. Nie chciała być z tobą blisko, nawet jak brat z siostrą. „To była chwila zapomnienia. Nic się nie stało. Nic, rozumiesz?” pytała, chcąc na nim wymusić, by zapomniał o wszystkim, co się między wami stało. Nie powiedziała Emmettowi, prosiła, zaklinała na wszystkie świętości, byś ty też tego nie mówił. Mogłeś być złośliwy, zniszczyć ją, jej szczęście. Nie zrobiłeś tego.

(Dlaczego?)

W milczeniu patrzyłeś, jak bierze Emmetta za rękę i odchodzi, puszczając ci przez ramię jedno, groźne spojrzenie. Nie chciała, żeby ktokolwiek się dowiedział.
Możesz sobie dopowiadać, nadinterpretować – ale widziałeś w jej oczach również nutę żalu, goryczy i smutku.

Teraz, stojąc przy Belli na ślubnym kobiercu, w otoczeniu rodziny, słysząc delikatne dźwięki fortepianu z głębi domu – czujesz, że jesteś szczęśliwy. Kochasz Bellę, na pewno… ale jest coś, co nie daje ci spokoju.
Całujesz żonę powoli, niemal odbierając jej oddech, śmiejąc się pod nosem z tego „ludzkiego” odruchu. Bierzesz ją pod ramię i prowadzisz na parkiet, podziwiając jej piękne oczy, twarz, ramiona.
Ostrożnie ją obejmujesz i zaczynacie tańczyć – powoli, razem. Opierasz brodę na jej ramieniu, patrząc gdzieś w dal, wdychając zapach jej skóry i włosów.
W pewnym momencie dostrzegasz Rosalie, wymykającą się gdzieś na ogród, zasłaniającą dłonią twarz. Skrada się. Nie chce, by ją dostrzeżono.
Przez wiele lat zastanawiałeś się, dlaczego właściwie była dla ciebie wtedy taka kusząca. Nie znalazłeś odpowiedzi. Czasem pragnąłeś, by była przy tobie, po prostu była. By bawiła się włosami, uśmiechając pod nosem, zakładając nogę na nogę.
Teraz wiesz, że to niemożliwe. Że tak nie zachowuje się ta „prawdziwa” Rosalie.
Że nie byłoby warto nawet próbować.
Mimowolnie uśmiechasz się pod nosem, zatapiając nos we włosach Belli i wiesz, że podjąłeś dobrą decyzję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Nie 18:43, 28 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Wto 16:42, 19 Paź 2010 Powrót do góry

Pomysł:
A: 1
B: 4


Pomysł... naprawdę odnoszę wrażenie, iż autorka tekstu A nie do końca była pewna swojego pomysłu. Tak jakby wyszedł jej w praniu, bez wcześniejszego przemyślenia. Cóż, no tak właśnie to wygląda. Zdecydowałaś się na przemianę Rosalie, okej, to jest w porządku i mi osobiście nigdy się nie znudzi, ale jeśli mam oceniać pomysł całego tekstu - to on leży. W przeciwieństwie do miniaturki B, która jest ciekawa, zachęca, by czytać dalej, a pomysł, może jest choć trochę płytki, mimo to autorka pewnie na niego postawiła i opłaciło jej się, mnie się bardzo podobał.

Styl:
A: 3,5
B: 3,5


Tu naprawdę miałabym problem z wytypowaniem gorszego i lepszego tekstu. Oba były napisane ładnie, schludnie i czytało się stylistycznie bez problemu, stąd przyznam remis w tej kategorii.

Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5


Ha! i oto pojawia się pierwsza taka sytuacja, dla mnie, odkąd oceniam pojedynki, że najchętniej to przyznałabym po zero punktów dla każdej z autorek.
Miał być Emmett, no i był, to fakt, zarówno w jednym jak i drugim tekście, jednakże równie dobrze mogłoby go po prostu nie być. Szczególnie w tekście A. Poza tym te warunki były w waszych tekstach jakby niewidzialne dla mnie. Dlatego też daję po połowie, gdyż nie wiem po prostu co mam zrobić z tą kategorią tutaj...

Postacie:
A: 1
B: 4


Nie wiem, czy jakoś umówiłyście się na tego Edwarda razem, bo nie widnieje on w warunkach, ale kurcze, jest w obu tekstach. I do tego spełnia jakby główną rolę!
W mini A - bohaterzy są nijacy, pogmatwani, ja tak naprawdę niewiele w nich dostrzegam, niby to jakieś uczucia są, niby nie ma, nie wiem, nie czuję ich.
W tekście B - podoba mi się mimo wszystko takie ujęcie Edwarda, nieco lepsze. I Rosalie wydaje mi się być bardziej lepsza. Te postacie w jakiś sposób żyją i podobają mi się o wiele bardziej.

Ogólne wrażenie:
A: 1
B: 4


Po przeczytaniu tekstu A nasunęła mi się tylko jedna myśl - o co chodzi?
Nie zrozumiałam tego tekstu, nie wiem, co autorka chciała przekazać i na czym ten tekst ostatecznie się skończył. Wydaje mi się, że autorka chciała skupić się za wszelką cenę na tym, aby dobrze go napisać, aby wyglądał ładnie i niby miał być tajemniczy, ale chyba przesadziła z tą 'tajemniczością', efektem czego jest to, że ja kompletnie nie rozumiem sensu tego tekstu.
Mini B jest ładna, tajemnicza, ciekawa i oryginalna w jakiś sposób.
Czytało mi się ją bardzo przyjemnie, a te wstawki, pomiędzy jakby kolejnymi zdaniami, bardzo mi przypasowały.

Podsumowując:
A: 8
B: 17


btw, chciałam zachęcić ludzi do oceniania pojedynków jednak, wiadomo, że może macie mało czasu, ale tych pojedynków w ostatnim czasie nie jest wiele... nie ma ich prawie wcale, więc można poświęcić te 10 minutek i docenić czyjąś pracę. Wink
Pozdrawiam obie autorki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Czw 19:34, 21 Paź 2010 Powrót do góry

Pomysł:
A-2
B-3

Co do A, to nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, czy coś takiego. Wręcz przeciwnie podobało mi się, bardzo, tylko pod innymi aspektami. Tutaj przewaga dla tekstu B, za stworzenie takiej a nie innej fabuły. Nawiązującej do kanonu, ale od niego odległej.

Styl:
A-5
B-2
A: Pieknie napisane. Wciągająco. Tekst wprawiał w niesamowity nastrój, a pierwszy utwór był wręcz hipnotyzujący.
Całość spójna, ładna kompozycja.
B: Oryginalny styl. Ciekawie napisane,ładny soundtrack, jwednak nie podziałało to wszystko na mnie juz tak mocno, jak przy pierwszym tekście. I nie piszę tu o muzyce, a o samym tekście przede wszystkim.

Spełnienie warunków:
A-1,5
B-1,5
Bo nie wiem, jak inaczej.

Postacie:
A-1
B-4
A: Intrygująca postać Rose. Trudna do rozgryzienia. Na ogół niegdy nie skupiałam się na tej postaci jakoś dokładnie, ale w tym tekście przedstawiona bardzo pozytywnie.
B: A tutaj to juz mozna pławic się w psychologicznej rozkmince charakterów postaci. Jej, tak głębokiego tekstu dawno nie czytałam. Głębokiego, a zarazem tak prostego. Ci bohaterowie, nie tylko Rose, ale i Edward to naprawdę niesamowita złożoność charakterów. Plus ciekawa fabuła, fajny styl= mieszanka wybuchowa.

Ogólne wrażenie:
A-3,5
B-1,5
A dostał więcej za fantastycznie dopasowane soundtracki. Przede wszystkim za pierwszy, ktory idealnie wpasował się w tekst. Pod wielkim wrażeniem jestem tego, jak autorka dobrała muzykę do tekstu.
I cała historia też mi sie podoba.
B: Tutaj wyszło o tyle fajnie, ze skończyłam czytać równo z zakończeniem piosenki. Nie wiem, czy było to zamierzone czy nie, ale wyszło świetnie. A trochę mniej, bo jednak nadal jestem pod wrażeniem pierwszego soundtracku w tekście A.

Razem:
A-13
B-12


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Pon 15:20, 25 Paź 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A - 4
Tekst B – 1
Pomysł na tekst A dość mocno mnie zaskoczył, głównie wątek z Edwardem, który był świadkiem napaści na Rosalie – bardzo fajne wytłumaczenie jego niechętnego zachowania, kiedy Carlise zdecydował się ją przemienić. Co do tekstu B, to jak go czytałam, to nie byłam wręcz pewna warunków pojedynku, musiałam je jeszcze raz przeczytać (ponieważ w obu tekstach było dużo Edwarda, to już nie byłam pewna, czy miał być Emmett i Rose czy Rose i Edward). W tekście B pomysł mnie nie zachwycił, nie wydał mi się interesujący.

Styl: 7 pkt.
Tekst A – 2,5
Tekst B – 4,5
W tekście A zauważyłam parę powtórzeń, co mi zgrzytało, było też kilka pomyłek np. literówka albo czasownik odmieniony nie w tej osobie co trzeba. Poza tym nie mam zastrzeżeń, natomiast bardzo spodobał mi się sam sposób pisania w tekście B – narracja była dość niekonwencjonalna i fajnie mi się czytało, błędów nie zauważyłam, poza pewnym poplątaniem zdania chyba w trzecim akapicie od końca, ale i tak styl tekstu B wypada lepiej od tekstu A.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 3,5
Postacie z tekstu A nie bardzo do mnie przemawiają, wydają się być bardzo suche i płytkie, w ich uczuciach i budowie nie ma głębi, a przynajmniej ja jej nie odczuwam. A Edward jest zupełnie nieedwardowy, a jego postępowanie przez cały tekst jest co najmniej dziwaczne i strasznie zmienne – jakby był gimnazjalistką z syndromem napięć przedmenstruacyjnych. Na tym tle bardziej podobają mi się postacie z tekstu B, widać w nich wielopoziomowość, odkrywanie drugiej osoby.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 3,5
Poza pomysłem nie widzę niczego wyjątkowego w tekście A, natomiast w tekście B podobał mi się sposób napisania miniaturki, budowa postaci, przedstawiona historia była spójna i miała przysłowione ręce i nogi, co nie bardzo można powiedzieć o tekście A, zwłaszcza jeśli chodzi o wahania nastrojów. No i tak by the way jestem mimo wszystko zdziwiona, czemu obie autorki uparły się zrobić z Edwarda głównego bohatera zważywszy na warunki pojedynku...

Podsumowując:
Tekst A - 11
Tekst B – 14


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 18:14, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Zagłosowały 3 osoby (czemu tak mało???), co daje nam do podziału 75 punktów.

Tekst A uzyskał 32 punkty
Tekst B pozostałe 43 punkty

Zwycięzcą tego pojedynku zostaje…

VampiresStory Hurra

Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Nie 18:20, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin