FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nieśmiertelne róże/W malinowym afekcie (bella0 i Pernix) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Wto 15:07, 27 Kwi 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: bella0 i Pernix
Forma: miniaturka
Długość: 3-5 stron, TNR 12
Tytuł: dowolny
Chcemy: dowolnej postaci żeńskiej z sagi, zbrodni, zemsty, rozmyślań nad przeszłością(wspomnień) , AH
Nie chcemy: parodii, Renesmee, przesłodzonych miłosnych uniesień
Termin: dwa tygodnie // 26 kwietnia
Beta: bez


DATA ZAKOŃCZENIA: 11 maja

Pojedynki oceniamy według schematu:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania. Te parę minut nikogo nie zbawi, a mi ułatwi pracę.





Tekst A


Nieśmiertelne róże

Zaledwie gdy słoneczne promienie zgasną i nadejdzie mroźna zima, wiatr urywa jej piękne płatki, które szybują wraz z bryzą. Różana woń unosi się w powietrzu. Cichy świst opowiada historię o tym, co było i umarło. Nim zdąży na powrót rozwinąć swe pączki, fala dewastacji i zniszczenia przesiewa jej gałęzie. Połamane kolce, ranią pomocne ręce. Cudowny kwiat marnieje w oczach. Ile jeszcze będziesz czekać z utęsknieniem na następną wiosnę, moje dziecię, nim uchylisz rąbka tajemnicy, otwierając powieki na świat. Żniwa śmierci zbierają plony, a ty wciąż trzymasz się na krawędzi życia. Na pograniczu dwóch światów, jedno potknięcie i niekończąca się przepaść. Wysuszona ziemia, okryta chłodem. Splugawione liście, pobrudzone błotem. Gdzieś tam na rozstaju dróg woła o pomoc. O kroplę deszczu, o poranną rosę. Szkodniki wygryzły jej zieleń, głęboka czerwień wyblakła z koloru. Mimo to jej soki życiowe nadal pulsują przez system korzenny i ostatnią deską ratunku, patrzy jak kolejne części organów gasną. Ile jeszcze?
***
Sześć lat minęło odkąd ktoś wyrwał z jej życia szczęście. Przedtem wszystko było prostsze i takie barwne. Teraz świat pokrywały wyłącznie odcienie szarości. Próbowała wszystko sobie poukładać. Znaleźć porządnego faceta, który troszczyłby się o nią i opiekował. Za każdym jednak razem, gdy spoglądała w ich oczy, pojawiały się przebłyski okrutnych wspomnień. Tych, o których wolała zapomnieć i wymazać z pamięci. Nic jednak nie mogło pomóc. Swego czasu bywała nawet u psychologa. Zdaje się, że nawet specjalista jej nie rozumiał. Na domiar złego dochodziła jeszcze jej uroda. To nie tak, że nikt jej nie chciał. Było wręcz przeciwnie. Była tak piękna, że płeć przeciwna wręcz do niej lgnęła, a sytuacja robiła niekomfortowa. Inne kobiety nazywały ją szmatą i mówiły, że się puszcza, ale nie znały prawdy. W rzeczy samej Rosalie czuła do siebie wstręt i obrzydzenie. Dlatego odtrącała wszystkich. Dlatego stała się opryskliwa i niemiła w stosunku do ludzi. Nawet rodzina odwróciła się do niej plecami. Jej matka uważała, że to tylko i wyłącznie z winy jej córki zaręczyny zostały zerwane. Któż jednak mógł się domyślić prawdy o przyszłym zięciu. Jej najbliżsi nie mogli zauważyć tak prostej rzeczy. Nawet jeśli ich własna potomkini z krwi i kości była bliska śmierci. Wciąż ją za to obwiniali. Nie mogła w to uwierzyć. Po tych wszystkich latach nadal nie miała z nimi kontaktu. Stała się osobą zamkniętą w sobie i w zasadzie to z nikim nie rozmawiała. A tak bardzo chciała komuś o tym powiedzieć. Tak mocno wołała o pomoc. Kiedy siedziała wtedy w pokoju psychologa tuż po zdarzeniu próbowała wydusić z siebie słowa prawdy ,ale uwięzły w jej gardle. Wiedziała, co rodzice powiedzą na tą sytuację. Sprowokowała sprawcę i nie powinna była się tak zachowywać. Puszczalska, puszczalska, puszczalska…- Słowa krążyły po jej umyśle. Milczała i znów poczuła się winna. Po kilku miesiącach wyglądało na to, że jej ciało doszło w pełni do siebie , lecz psychika została naruszona bezpowrotnie. Gdy wyszła ze szpitala postanowiła, iż musi się stąd wynieść. Jak najdalej. Nie chciała widzieć znajomych twarzy, a zwłaszcza tej jednej. To tylko jeszcze bardziej by bolało. Dlatego wyjechała bez słowa w kierunku nieznanego. Jednak minęło sześć lat i zdaje się, że wszystko pozostało bez zmian. Nadal budziła się w nocy oblana potem, gdy przed oczami stawał ten sam koszmar. Nadal bała się zaufać komukolwiek, a co najważniejsze, wciąż obarczała siebie winą. Postanowiła z tym skończyć. To nie moja wina – powiedziała sobie pewnego dnia, spoglądając na kwiaty w wazonie. Czerwone róże- symbol piękna i miłości. Ja kocham siebie! Skoro on mi to zabrał, to zapłaci za to srogo!. W tej jednej, ulotnej chwili zadecydowała o swoim losie. Nie obchodziło ją nawet to, że może trafić do więzienia. Kusiła ją wizja zemsty i nagrody, jaka czekała za to wszystko, co przytrafiło się w jej życiu. Za wszystkie wyzwiska, za ślepą miłość i ufność oraz za ból po utracie kawałka serca. Kawałka jej samej. Postanowiła zabić jedyną osobę, która spowodowała falę zniszczeń. To był Royce, nie ona.
***
- Royce, Royce, Royce… znów się widzimy – powiedziała widocznie poirytowana Rosalie. Na jej krwistoczerwonych ustach zagościł szyderczy uśmiech. Puściła parę papierosowego dymu z ust i nachyliła się w jego stronę . – Ahh nie ładnie – skarciła mężczyznę, gdy spojrzał na jej klatkę piersiową. – To już nie twoje. A szkoda – powiedziała, przypalając jego policzek papierosem. Rozejrzała się z zainteresowaniem naokoło pomieszczenia. – Ładnie się tu urządziłeś – napomknęła.
Siedzieli teraz w jego apartamencie. Był kolosalnych rozmiarów. Widocznie tak się żyło, kiedy tatuś zarządzał bankiem. Piękne, mahoniowe drewno zdobiło podłogi, a ściany kontrastowały z jego ciemnym odcieniem swoją nieskazitelną bielą. Gdzieniegdzie łyse ściany pokrywały obrazy. Hmm zdaje mi się, czy to naprawdę są oryginały? Z wielkich, francuskich okien padały popołudniowe promienie słońca, a tuż przy ich białych framugach stały dwie donice pstrokatych fikusów. Mieszkanie było perfekcyjnie czyste i nie było widać ani śladu kurzu. Na szklanym stoliku, tuż przed nią stała metalowa misa z winogronami, a koło niej, jakby zupełnie nienowoczesna, stara i wyświechtana popielniczka Rosalie. Trochę brudu nie zaszkodzi – pomyślała kobieta, strzepując popiół z ostrej krawędzi szkła prosto na perski dywan. Rozłożyła się wygodnie w skórzanej kanapie, zakładając nogę na nogę i bacznie obserwowała jej niepokornego baranka. Siedział tam taki niewinny i spoglądał na nią wielkimi oczyma. Twarz miał wyraźnie spoconą, żyły napięte z nerwów, a włosy, które niegdyś tak bardzo lubiła przeczesywać palcami pod wpływem wilgoci zlepiły się w jeden, wielki, ulizany pejs. Już nie były takie piękne. Zaśmiała się z powodu ironii sytuacji. Co ona w nim w ogóle widziała? Teraz nie czuła do niego nic poza obrzydzeniem. Podeszła do mężczyzny i poklepała go po brzuchu.
- Ćwiczyłeś - stwierdziła, krążąc dłonią po płaskich mięśniach. Po chwili uniosła jedną nogę i umieściła ją na kolanie mężczyzny, wbijając ostry obcas buta w skórę. Złapała go rękoma za podbródek zapytała czy będzie grzeczny. Niezdolny do wymowy Royce pokiwał desperacko głową i Rosalie postanowiła zdjąć mu uciskającą opaskę z ust.
- Zmieniłaś się Rosie – powiedział mężczyzna, przybierając uwodzicielski ton głosu. Pomimo tego, co zrobił dla niej kiedyś wciąż pogrywał w tą samą gierkę. Tym razem to jednak ona rozdawała karty.
- Zamilcz! Co ci mówiłam?! – krzyknęła, wbijając mocniej szpilkę w kolano. – Miałeś być grzeczny. Niegrzeczni chłopcy dostają kary. Nie pamiętasz już? Karma to niezła dz***a, zawsze ci się odwdzięczy pięknem za nadobne… co prawda ja już ją dawno w tym przebiłam. – powiedziała odchodząc od krzesła, do którego był przywiązany grubymi linami. Ciężkie sznury oplatały nadgarstki do granic niemożliwości. Niestety palce Royca były dość wyćwiczone, a sama Rosalie zdaje się ,że zbagatelizowała jego szachrajskie umiejętności. Mocne pęta powoli, bardzo powoli ulegały sile jego mięśni.
- Więc może wyrazisz chęć wyjaśnienia mi tego wszystkiego - powiedziała Rosalie, posyłając w jego stronę wściekłe spojrzenie.
- Ale czego skarbie?- odpowiedział słodkim głosem niewiniątka. Dobrze wiedział o co jej chodzi, ale tak było o wiele ciekawiej.
- Czy przypadkiem noc, która miała miejsce tuż po mojej imprezie urodzinowej sześć lat temu w jakiś specjalny sposób nie utkwiła ci w pamięci? – spytała go szorstkim głosem.
- A tak moja droga wygrałem wtedy kilka dobrych baniek w karty z Jimmy`im. – odpowiedział rozbawiony. W rzeczywistości jednak był wielce zdenerwowany i pocił się, jak mysz w połogu. Mimo to jego odwieczna pokerowa twarz pozostawała niezmiennie na swoim miejscu.
- Krew… - mruknęła zamyślona Rosalie. – Dużo krwi… Może to pamiętasz! – krzyknęła rozżalona. Przysięgła sobie, że nie będzie się łamać nie ważne co, ale na powrót, podobnie jak wtedy poddawała się jego urokowi. Przed oczami stanęło jej te same, ciemne, bezgwiezdne niebo, a nozdrza wyczuły znajomy zapach. To ten sam facet przypalał ją wtedy papierosem. Ten sam, który pobił ją do granic niemożliwości. Ten sam, który wraz z kolegami postanowił się zabawić. Ten sam zdarł z niej sukienkę i ten sam dobrał się do majtek. Dotykał tam, gdzie nie powinien.
Słony płyn napłynął do oczu pod wpływem brutalnych wspomnień, a potem była już tylko nicość. Chłód nocy, okalający posiniaczone ciało i drobna poświata księżyca, która podświetlała lekko ślady zbrodni. Tam leżała ona we krwi kałuży roztrzęsiona i umierająca. Tam jedną nogą stała w grobie, na pograniczu dwóch światów. A mimo to przetrwała. Wzięła głęboki wdech, zacisnęła mocno pięści i gdy już miała się do niego odwrócić, poczuła ów zapach. Zwietrzały alkohol i mięta. Royce. Chciała coś zrobić, ale było za późno, bo jego ręce już oplatały jej talię.
- Rosalie nie mów, że nie tęskniłaś – szeptał jej do ucha, oblizując usta.
Nie, nie, nie! Nie tym razem! Wysyłała bezgłośne prośby do nieba. Ale nikt nie przychodził z pomocą. Nikt jej nie słuchał. Byli sami. Szarpała się bezsilnie i próbowała uciec. To miała być moja zemsta! To ja miałam być usatysfakcjonowana! Runęli na ziemię pod wpływem nacisku jego mięśni. To nie może być prawda! To tylko głupi koszmar – uspokajała swój umysł, który nadal wysyłał sygnały o niebezpieczeństwie.
To nie był sen. Szorstkie dłonie mężczyzny krążyły bezlitośnie po jej udach, a ona dławiła się we własnych łzach. Nie mogła uwierzyć, że los tak okrutnie ją potraktował. ¬No tak, w końcu karma to niezła dz***a… Chciała się śmiać na własne słowa, ale nie potrafiła. Przecież niczym sobie nie zasłużyła na to. W życiu nie miała za dużo szczęścia, więc o kwestię zrównoważenia przybytku nie mogło chodzić. Więc dlaczego?! – chciała krzyczeć. – Co takiego zrobiłam?! Zamknęła oczy. Im szybciej, tym lepiej. Z transu wyrwał ją jednak cichy dźwięk rozpinanego paska. Nie – powiedziała sobie. Tak nie będzie. Nikt nie zabierze mi tego, co moje. Nigdy więcej. Ale co mogła zrobić, kiedy przygniatało ją ciężkie ciało. Rozgorączkowana uchyliła lekko powieki i rozejrzała się po podłodze. Po jej lewej stronie leżał jej zgubiony but.. Wyciągnęła dłoń by po niego sięgnąć. Niestety Royce wziął to za mylny sygnał.
- Widzę, że chcesz się zabawić Rosalie – powiedział podnieconym głosem i złapał ją za ręce. – Lubisz, jak nad tobą dominuję, nieprawdaż? – Zrobiło się jej niedobrze, a żołądek podszedł do gardła, mimo to nadal musiała z nim pogrywać. Bo przecież życie to jedna wielka gra Rosalie. Raz nad wozem, a raz pod – powiedziała sobie i uśmiechnęła się słodko do Royca.
- Właściwie to… skarbie chciałabym spróbować czegoś nowego – odparła, przewracając go całą swoją siłą na plecy. Siedziała teraz na nim okrakiem i patrzyła w te zwycięskie oczy. Czuł, że wygrywa, ale tak naprawdę nie wiedział z kim zadziera. Kobieta zaczęła całować jego szyję, macając podłogę w poszukiwaniu za szpilką. Gdy palce natknęły się na śliską lakierowaną powierzchnię szybko złapały za obcas i jednym, zwinnym ruchem uderzyły mężczyznę o głowę. Jego zadowolony wyraz twarzy widniał jeszcze przez chwilę, a potem rozszerzone w zdziwieniu źrenice okrył płaszcz zapomnienia. Zemdlał , ale nie na długo. Mogła zauważyć na jego czole olbrzymiego guza, jakiego mu nabiła. Wstała, otrzepując w obrzydzeniu ręce. Była zdenerwowana. Odetchnęła z ulgą. Spojrzała jeszcze raz na zakrwawioną głowę i na wszelki wypadek związała mu ręce, tym razem mocniej. Odwróciła się, podnosząc karnister benzyny ze stolika, zapaliła papierosa i powoli zaczęła rozlewać płyn po całym pomieszczeniu. Ponownie zatrzymała się przy jego ciele. Ciche pomrukiwania dochodziły z jego gardła.
- Żegnaj- szepnęła, składając pocałunek na jego drętwych ustach.
- Żegnaj – powiedziała jeszcze raz w bezgłośną ciszę, wychodząc. Rzuciła za sobą nadal tlącego się peta. Ogień buchnął natychmiastowo, a ona znikła gdzieś za jego tańczącymi językami. Dym papierosowy ponownie otoczył swoją nikotynową woalką jej czerwone usta, które uniosły się w mokrym uśmiechu. Mokrym od łez. Łez, które łączyły się ze szczęściem w smutku. Widocznie nie zawsze zemsta musi być słodka. Jej na pewno była gorzko- słodka.
***
Każda róża ma kolce, nawet ta najwrażliwsza i najdelikatniejsza. Również ta po przejściach. Nikt jednak nie wie, kiedy przyjdzie pora, aby ich użyć.





Tekst B


W malinowym afekcie

Deszcz siąpił, dzwonił kroplami po szybach, a ona stała nieruchomo, patrząc w dal przez okno. Skupiona na konkretnym punkcie w przestrzeni, choć nie potrafiłaby powiedzieć, co widzi przed sobą. Wszystko straciło sens w jednej chwili, rozmazało się, rozmyło. Była jak ta pogoda - szara, nijaka, ani zimna, ani ciepła, przygnębiająca. Dlaczego wcześniej nic nie zauważyła? Czy mogła nie spostrzec, że nie jest tak cudnie i słodko?
Matka próbowała nawiązać z nią kontakt, ale zamknięte drzwi do pokoju i zero odpowiedzi na monologi przez ścianę nie pomagały rozwiązać problemu. Martwiła się, bo dziewczyna nie jadła. Talerze z posiłkami, które zostawiała przy drzwiach, pozostawały nietknięte. Znikało tylko picie. O tyle dobrze, że dziecko się nie odwodni.
Beatrice nie wiedziała, co było przyczyną stanu córki. Mogła się jedynie domyślać, że to nieszczęśliwe zakochanie lub złamane serce. Jane jeszcze niespełna tydzień temu była taka szczęśliwa. Promieniała i zarażała wszystkich swoim optymizmem.

Betty chciała dla niej wszystkiego co najlepsze. Pracowała na dwóch etatach, by zapewnić bliźniakom dobry start w życie. Taki, jakiego ona sama nie miała. Do czternastej ślęczała nad fakturami w biurze rachunkowym, potem zajmowała się domem i jako przykładna matka gotowała obiady oraz woziła dzieci na dodatkowe zajęcia. Jane miała lekcje baletu, nauki gry na fortepianie i treningi z cheerleaderkami, natomiast Alec szkolił się w opanowywaniu tajników gitary basowej, grał w szkolnej drużynie koszykówki, a wieczorami miał garażowe próby ze swoim zespołem rockowym. Mimo że kobieta starała się wygospodarować jak najwięcej czasu dla dzieci, gdzieś umykały jej ich problemy. Nie byli już skłonni do zwierzeń. Ciągle zabiegani, woleli się spotykać z przyjaciółmi, niż oglądać z matką filmy na wysłużonej kanapie w małym saloniku czy tak po prostu od serca pogadać. O dwudziestej drugiej była godzina policyjna. Szesnastolatkowie buntowali się przeciw sztywnym zasadom, które obowiązywały w domu, ale Betty chciała mieć pewność, że będą bezpieczni, kiedy ona wychodziła do pracy w lokalnym kasynie. Krupierstwo przynosiło więcej pieniędzy niż praca biurowa, ale kobieta wiedziała, że to zawód na kilka lat. Musi być młoda i piękna, a tempo, w jakim żyła, nie ułatwiało dbania o własną powierzchowność.

***

- Jane, za szybko. Po co ten pośpiech, skarbie? Wczuj w muzykę. - Była zdenerwowana, nie potrafiła skupić się na grze, ponieważ chciała zrobić lepsze wrażenie na nauczycielu.
- Źle, jeszcze raz źle. Posuń się. - Mężczyzna usiadł obok dziewczyny i położył swoje zgrabne, zimne ręce na jej dłoniach. Jego długie palce idealnie pokrywały smukłe, lecz o wiele krótsze palce uczennicy. Przyciskał nimi białe klawisze instrumentu. - Widzisz, musisz płynąć z muzyką. Tu nuty są bardziej dynamiczne, natomiast w tym momencie odrywasz dłonie na krótką chwilę, by potem lekko musnęły przyciski, a dalej mocno i zdecydowanie. - Zaczerwieniła się, czując dotyk jego skóry. On musiał to spostrzec, bo natychmiast wstał i podszedł do okna. - Ćwicz tak, jak ci pokazałem – mruknął tylko i do końca lekcji nie poczynił żadnej uwagi.

Profesor Aro Volturi robił wrażenie na każdej uczennicy. Kruczoczarne włosy, gładko zaczesane do tyłu i związane w niewielki kucyk, jednodniowy zarost, ciemnoniebieskie oczy i jasna, niemal biała karnacja. Do tego cudowne palce, które znały każdy sekret fortepianu. Gdy grał, wszystko wokół nikło. Dźwięki, jakie wydobywał z instrumentu, były najlepszą karmą dla duszy. Obojętnie czy interpretował dynamiczną etiudę Chopina, czy liryczny menuet Beethovena, wyczuwało się ekstatyczną atmosferę wśród wszystkich słuchaczy w przyszkolnym audytorium. Jako nauczyciel był surowy, ale ceniono go za celne uwagi i dar przekazywania wiedzy. Renoma Aro Volturi sprawiała, że drzwi do szkoły się nie zamykały, a zajęcia u niego cieszyły się największym powodzeniem.

Egzamin kończący rok w szkole muzycznej zbliżał się wielkimi krokami. Jane radziła sobie coraz lepiej, ale największe problemy sprawiała jej właśnie etiuda. Mama zgodziła się wykupić prywatne lekcje w czasie wiosennej przerwy, aby kontynuować naukę. Korepetycje odbywały się u profesora w mieszkaniu. Mężczyzna wykazywał się wielką cierpliwością dla uroczej, utalentowanej, ale zbyt porywczej blondynki. Często ćwiczyli razem ponad wykupiony czas, niekiedy nawet do późnego wieczoru. Choć próbował zachować dystans, zdawał sobie sprawę, że szesnastolatka się w nim podkochuje. Ze stoicką pozą ignorował wdzięki małej kobietki, która subtelnie potrafiła eksponować i podkreślać swoją urodę, ale tego dnia... Tego feralnego dnia nie mógł się jej oprzeć.

Musnęła jego palce, gdy grali utwór na cztery ręce.

Nie cofnął dłoni, choć już w tym momencie zdawał sobie sprawę, że popełnił największy błąd.

Patrzyła na niego odważnie, pożądliwe, a jednocześnie niewinnie.

Zdawał sobie sprawę, jak cienka jest granica przyzwoitości. Powinien ją skarcić, ale nie umiał wydobyć z siebie dźwięku.

Powoli oblizała dolną wargę malinowych ust.

Kuszenie niewiniątka przyniosło pożądany efekt. Przegrał.

Bez zastanowienia wpił się w słodkie, zwilżone usteczka, po czym oprzytomniawszy, od razu odsunął głowę, pragnąc jak najszybciej wyjść z pomieszczenia, ale ona chwyciła go za ramię, niwecząc próbę zaprzestania niewłaściwego postępowania i odwzajemniła pieszczotę.

Nie potrafił dłużej walczyć, kiedy przed oczami miał jej młode, pragnące dotyku, ciało. Zdjął bladoróżowy, rozpinany kardigan, a następnie zsunął powoli ramiączko bawełnianej, lekko przezroczystej bluzki, która uwydatniała krągłość piersi i musnął nagą szyję. Składał drobne pocałunki na obojczyku, ramieniu, dotknął ustami dłoni i zachęcił dziewczynę do powstania, a potem pokierował w stronę sypialni.

- Kocham cię, wiesz – powiedziała radośnie, gdy obudzili się wcześnie rano. - Jesteś cudownym mężczyzną. Moim pierwszym i jedynym.
- Jane, proszę cię. Chyba za wcześnie, żeby składać takie deklaracje. Pamiętaj, że jesteś moją uczennicą, niepełnoletnią uczennicą – odpowiedział zamroczony moralnym kacem. Jeszcze wczoraj był przykładnym mężem i szanowanym nauczycielem. A teraz? Zrujnował sobie karierę, a dziewczynie odebrał pierwszy raz. Przez te wszystkie lata w zawodzie nie pozwolił sobie nawet na niewinne, nieprzyzwoite myśli o swoich podopiecznych, a w jednym momencie zniszczył to, co osiągnął. - Jane, proszę, ubierz się i pójdź do domu. To był błąd. Wszystko, co miało tu miejsce wczorajszego wieczoru było jedną wielką pomyłką. - Usiadł na łóżku, zwiesił głowę i wplótł we włosy dłonie. Nie chciał na nią patrzeć. Teraz była tylko dzieckiem, a on zwyrodnialcem.

Nie mogła w to uwierzyć. Liczyła na to, że odwzajemniał jej uczucie, że przez następne dwa lata będą ukrywać swój romans lub wyjadą gdzieś na południe Italii i zaszyją się w małej wiosce na stromych wzgórzach usłanych w oliwne gaje. Będą mieszkać w niewielkiej chatce, a on będzie grał jej na fortepianie.
Ubrała się w pośpiechu – łzy cały czas ściekały po jej policzkach. Już miała wychodzić, ale, zawahawszy się, podbiegła do łóżka. Uklęknęła przed mężczyzną i chwyciła za obie ręce.
- Proszę, daj nam szansę. Poczekam na ciebie, to tylko dwa lata.
- Panno Johns, ja mam żonę i kocham ją. Nie wiedziała, panna? - odparł sztucznym, beznamiętnym głosem. - Wezmę odpowiedzialność na siebie, zniknę, a panna niech lepiej natychmiast stąd pójdzie. - Odskoczyła od niego jak poparzona. Kujący ból przeszywał jej klatkę piersiową tak, że nie potrafiła złapać oddechu. Czuła się zdradzona i oszukana, choć w rzeczywistości nigdy nie zapytała. Była przekonana, że odnalazła pokrewną duszę. Nie zaprzątała sobie głowy przyziemnymi sprawami. Umarła, choć oddychała. Czuła się pusta i niepotrzebna.

***

Betty nie mogła znieść tego dłużej. Nie widziała się z córką od tygodnia. O tym, że żyła, świadczyły tylko znikające rano croissanty, co i tak było poprawą w stosunku do pierwszych dni, oraz napoje, które przynosiła do każdego posiłku pod drzwi zamkniętego pokoju. Alec wyjechał z drużyną na rozgrywki stanowe do stolicy. Miała nadzieję, że ten czas uda się wykorzystać na odnowienie relacji z Jane.
- Córeczko, proszę cię, wyjdź. Nie możesz się bezustannie ukrywać. Cokolwiek się stało, poradzimy sobie – wyszeptała spokojnie i zachęcająco do drzwi jak co dzień.
Już miała odejść, nie wierząc w skuteczność próby, ale drzwi otworzyły się szeroko. Zapłakana Jane rzuciła się jej na szyję. Szlochała w rękaw koszulki.
- Co ci jest, maleńka? - zapytała z troską.
- Mamo, ja go zabiłam. Zabiłam! On nie żyje! - Zanosiła się płaczem.
- Jane, uspokój się. Kto nie żyje?
- On. Profesor.

***

Kiedyś zabiłam. - Anna spojrzała ze zdziwieniem na matkę. - To było jeszcze w szkole średniej. Byłam zakochana w moim nauczycielu od gry na fortepianie...
Wiesz, córeczko, różne rzeczy robi się z miłości - ja oszalałam. Dziesięć lat spędziłam w zamknięciu - przez dwa lata w zakładzie poprawczym dla nieletnich i kolejne osiem w więzieniu dla kobiet. Ciężka praca, trudne warunki, problemy z akceptacją u współwięźniarek – to mała kara za to, czego się dopuściłam. Do końca życia będę dźwigała piętno tej zbrodni. Do ostatnich dni będę nosiła w sobie obraz jego zdziwionych oczu. Nie zdążył powiedzieć ani słowa. Czułam, że muszę się zemścić, ale po chwili zrozumiałam, że to ja byłam potworem. To ja go uwiodłam, a gdy zostałam odrzucona, zabiłam z zimną krwią. Pewnie się teraz mnie brzydzisz. Nie dziwię się. - Spojrzała pytająco na zaskoczoną wyznaniem szesnastoletnią córkę. - Chciałam, żebyś wiedziała, że decyzje, jakie podejmujemy – obojętnie czy z rozmysłem, czy w afekcie, mają skutek na całe życie. I choćbyśmy przez resztę naszych dni próbowali się zrehabilitować, to, co najczarniejsze, zawsze będzie na naszym koncie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Śro 14:22, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Śro 13:58, 28 Kwi 2010 Powrót do góry

Jak to tak można? Czemu to jeszcze nikt nie ocenił? Perniś siedzie i płacze, że nikt się pojedynkiem nie interesuje Crying or Very sad
Okej, to zaczynamy. Powiem na wstępie, że oba teksty bardzo mi się podobały, choć dziwne były Laughing

Pomysł: 5 pkt.

A: 2,5
B: 2,5
Pomysł z rozwinięciem wątku Rosalie z przed przemiany był bardzo ciekawy. Myślę, że to całkiem prawdopodobne, że jakby nie została wampirem, to by się i tak zemściła. Rose taka jest. Jednak jakoś nie wydało mi się to zbytnio pomysłowe. W tekście B, Jane jako uczennica, a Aro jako nauczyciel. Skojarzyło mi się z "Lolitą". Pomysł świetny, ale za mało rozwinięty, jak dla mnie. Dlatego ogólnie po równo.

Styl: 7 pkt.

A: 3
B: 4
Oba teksty są dobrze napisane, jednak tekst B lepiej mi się czytało. Przepłynęłam przez niego łatwo. W tekście A były dłużyzny i trochę chaotyczności. Tekst B jest lżejszy, ma lepiej zbudowane zdania i jest bardziej przejrzysty.

Spełnienie warunków: 3 pkt.

A: 1,5
B: 1,5
Są spełnione.

Postacie: 5 pkt.

A: 3
B: 2
O Rosalie o wiele więcej dowiedziałam się, niż o Jane. Rose jest głęboko skrzywdzoną kobietą, która przez swoją urodę bardzo cierpi. Wszyscy się od niej odsunęli, nawet rodzina. Nie może nikomu powiedzieć o gwałcie, bo by obwiniali ją. Jej postać jest wiarygodna. Chce się zemścił, bo nie może tak żyć i odkrywa, że zemsta nie jest niczym dobrym. Nie przyniosła jej ukojenia. Myślę, że taka by była Rosalie, gdyby nie zmieniono ją w wampira. I to mi się podoba.
A o Jane zbyt wiele nie mogę powiedzieć. To jeszcze dziecko, rozkapryszone dziecko, które nie myśli nad konsekwencją swoich czynów. Jest naiwna i głupiutka. Aro jest taki nijaki. Możemy się tylko domyśleć, że nie jest złym człowiekiem. Nie chciał tego, ale po prostu tak wyszło. Kochał swoją żonę i nie chciał, żeby cierpiała.
O wiele lepiej wypada tu Rosalie.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.

A: 2
B: 3

Mimo tego wszystkiego, co mówiłam powyżej, to jednak bardziej przypadł mi do gustu tekst B. Tekst A trochę mnie męczył, ciężko się go czytało. Choć podoba mi się Rose, to ogólnie, jako całość lepszy jest tekst B. Ładniej napisany, lepsza historia, choć moim zdaniem, sam moment zabójstwa powinien się pojawić. Trochę za krótki jest tekst. Ale podoba mi się para Jane - Aro. Takie mi się to grzeszne wydaje :P Miłość do starszego mężczyzny i zbrodnia z powodu odrzucenia, bardziej do mnie przemawia.

Razem:

A: 12
B: 13

Niewielka różnica, bo oba teksty były dobre :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 19:57, 29 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Tekst B w tej kategorii wygrywa przede wszystkim ze względu na oryginalność pomysłu. I choć ta miniatura opiera się w pewien sposób na znanej wszystkim historii niejakiej Lolity, lub też przywodzi mi czasami na myśl Pigmaliona, to postacie, które wybrała autorka i przypisanie im tych konkretnych ról są rzeczywiście ciekawie dobrane.
Tekst A w tej kategorii mnie w zasadzie nie zaskoczył, choć samo poprowadzenie dalszej historii Rosalie jako człowieka (a nie wampira) było interesujące. Zresztą bardzo realnie autorka opisała zmagania głównej bohaterki z „duchami przeszłości”.

Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5

W zasadzie obydwa opowiadania czytałam z dużą przyjemnością, nie potykając się o błędy, kulawe zdania, czy jakieś inne zgrzyty. Zarówno tekst A, jak i B mnie wciągnął. Przykro mi, ale sama jestem przecinkową katastrofą, więc interpunkcji oceniać nie będę, ale w tekście A zauważyłam w kilku miejscach niepotrzebną spację przed przecinkiem.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 4
Tekst B: 1

W tej kategorii zdecydowanie wygrywa tekst A. Rosalie jest przedstawiona w sposób bardzo realny. Autorka wykreowała tę postać w taki sposób, że zapadła w moją pamięć dzięki swoim zmaganiom z prześladującym ją demonem z przeszłości. To postać niezwykle szczera, odarta ze wszystkich intymnych uczuć, próbująca walczyć jeszcze o swoje ja, uchronić je za wszelką cenę. I znajduje cenę. Jest nią zemsta, która niestety nie przynosi ukojenia. Na samym początku może i smakuje słodko, ale na zawsze pozostawia po sobie bardzo gorzki ślad. Autorka tekstu A przedstawiła nam niezwykle rozbudowany portret psychologiczny Rosie, przepięknie zbudowany, oddający w pełni istotę ludzkiego cierpienia i typowych dla człowieka ułomności.
W tekście B postacie Aro i Jane są ciekawie przedstawione, ale jak już wspomniałam wcześniej zbyt przypominają mi znanych z literatury bohaterów.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2

Pomimo dość schematycznego pomysłu w tekście A, ta mini zrobiła na mnie większe wrażenie. Przede wszystkim przez konstrukcję głównej bohaterki. Taka Rosalie zmusza do głębszych przemyśleń, do tego by przez chwilę zastanowić się nad sobą, spojrzeć w głąb siebie. Tekst B uważam za dobrą miniaturę, fajnie poprowadzoną, z ciekawym motywem zemsty, ale to jednak A wygrywa u mnie w tak zwanym ogólnym wrażeniu.

Podsumowanie:
Tekst A: 14
Tekst B: 11

Gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Czw 20:03, 29 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A:2
B:3

Tak jak wspomniała rani pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu tekstu drugiego to książka i ekranizacja z J.Ironsem "Lolita". Mam chyba jakieś skrzywienie ale takie historie pomiędzy dojrzałymi facetami a nastolatkami które bardzo dobrze wykorzystują swoje atuty są całkiem fajne. Jest w nich pewna perwersja która mimo ogólnego oburzenia przyciąga. Ja nie lubię postaci Rosalie, jej zemsta na ukochanym w książce Meyer wydała mi się taka wydumana i teatralna. On jest całkiem wydumana i teatralna i nie darzę jej sympatią. Natomiast tutaj poczułam żal do tej postaci, w jakiś sposób opisano jej uczucia które urzekają. To co postanowiła zrobić było pewnego rodzaju lekiem na ten cały koszmar. W ogólnym zarysie jednak wybieram lolitkowatą Jane.

Styl: 7 pkt.
A:3
B:4


A: Dla mnie było trochę za długo i ociężale. Nie mówię że nie lubię długich tekstów ale równie dobrze można napisać coś używając krótkich zdań. Trochę męczyłam się z tym tekstem. I to zaważyło na takiej ocenie. B: Tekst drugi był pewnego rodzaju masłem bo poruszałam się po nim z prędkością błyskawicy, głodna kolejny wydarzeń. Znając warunki tego tekstu byłam ciekawa czy zbrodnia będzie ukazana dosłownie czy nie. No i okazało się że mamy ładne połączenie warunków: zemsty i zbrodni ukazanej jako rozmyślania o przeszłości.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A/B:1,5

Standardowo zostały spełnione i nie mam się do czego przyczepić.
Szkoda... ;>

Postacie: 5 pkt.
A:2
B:3


Jak już widać, od samego początku skłaniam się w stronę tekstu drugiego. Po prostu autorka wpadła wprost w mój gust i cokolwiek by próbowano przedstawić i sprzedać ananasy, ja i tak wolę to co przyciąga moje oko. Subiektywność w każdym calu. Rosalie jest skrzywdzona i pragnie zemsty ale w jakiś sposób nastolatka działająca pod wpływem hormonów i pierwszego "zauroczenia" wzbudza we mnie więcej emocji. Nie została przecież skrzywdzona ale jakoś bardziej mnie przyciągnęła. Omamiła, wykorzystała , zniszczyła czyjeś życie i w ostateczności zabiła. Chodząca zbrodnia pod maską anioła.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:2
B:3

Bardzo sympatyczny pojedynek. Ogólne wrażenia, jakie mogą być ogólne wrażenia. No jasne, że są bardzo pozytywne. Uważam , że wszystko wyszło całkiem ładnie i plastycznie ale trzeba wybierać. Skłaniam się rzecz jasna w stronę autorki tekstu drugiego. Świetny pomysł. A urażona kobieta pragnąca zemsty jest dosyć oklepana .. no co ja na to poradzę , że jestem taką okropną marudą! Będę marudzić ale i tak życzę udanego pojedynku. Szkoda, że tak mało ocen bo jest bardzo przyzwoicie.

Razem:
A:10,5
B:14,5


Uskrzydlona (:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Sob 9:28, 01 Maj 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A – 2
Tekst B – 3
Pomysł na tekst A był ciekawy i przewrotny – Rose i zemsta to może temat wtórny, ale i tak fajny i z pewną dozą świeżości: najpierw Rosalie chce się mścić, ona jest góra, potem Royce zdobywa przewagę i już już czytelnik myśli, że to on wygra, a tu kolejny zwrot akcji, już ostateczny tym razem. A zatem koncepcja, szkielet pomysłu jest na plus, ale już jego wykonanie, na zdecydowany minus. Jeśli chodzi o tekst B, to obsada Jane była dla mnie totalnym zaskoczeniem, zupełnie się jej nie spodziewałam. Drugim zaskoczeniem był romans z nauczycielem, też się tegonie spodziewałam, ale to nie znaczy, że mi się nie podobało – wręcz przeciwnie.

Styl: 7 pkt.
Tekst A – 2
Tekst B – 5
W tekście A w kilku zdaniach poważnie mi zgrzytało, moją uwagę zwróciły także błędy interpunkcyjne, a „nie” z przymiotnikami pisze się razem. Poza tym słownictwo było bogate i zróżnicowane, ale pomimo tego całość stylu mi nie grała, brak było w tym konsekwencji. Mam wrażenie, że autorka chwilami na siłę chciała stworzyć jakieś głębokie, wielowarstwowe zdania, a potem sobie odpuszczała, i reszta zdań była bardzo prosta, chwilami wręcz banalna.
Tekst B także miał bogate słownictwo, ale już sama budowa zdań była tu poprawna, bardziej płynna i lekka – tekst trzymał się jednego, wyważonego stylu od początku do końca. Co do błędów, to zauważyłam tylko jeden:
Wczuj w muzykę. - raczej powinno być wczuj się w muzykę.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A – 1
Tekst B – 4
Postacie w A są dla mnie zupełnie niezrozumiałe i niewiarygodnie zbudowane. Rose po przejściach szukająca zemsty, to brzmi ciekawie, ale rzeczywistość jest okrutna. Jej osobowość i odczucia są potraktowane po macoszemu, nie widzę żadnej głębi w tej postaci. Rose, główna postać wypada źle, a Royce jeszcze gorzej. Czy on nie ma wogóle odczuć? Nie czuje bólu (paieros) strachu (ogarnieta zemstą eks go związała, torturuje go a on nic)?
Za to w tekście B postacie bardzo mi się podobały, autorka buduje w tekście ich życie, problemy, odczucia. Wszystko wydaje się tam być prawdziwe, przekonywujące – matka samotnie wychowująca dzieci, starająca się dać im to, co najlepsze i niedoceniające tego dzieci, które powoli przestają być jej kochanymi maleństwami. Ale i tak najlepiej zbudowane postacie to te główne, tzn. Aro i Jane. Jane, wchodząca w burzliwy okres dojrzewania, odczuwająca pierwsze, naiwne uczucie do starszego mężczyzny – to jej: Kocham cię, wiesz – było po prostu urzekające. A z drugiej strony Aro, który się zapomniał i dla paru chwil przyjemnośco złamał sobie życie. Krótko mówiąc: bardzo, bardzo dobrze stworzone postacie.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 3,5
Tekst A jest zupełnie nieprzekonywujący, przynajmniej dla mnie, tu jeden z przykładów: Rose torturuje faceta przypalając go papierosem, a po nim to spływa jak po kaczce? Ani się nie skrzywi, ani nie próbuje krzyknąć, a potem próbuje Rose jeszcze uwodzić? Absolutnie mnie to nie przekonuje. Do tego styl nieco kwiczy, ale o tym pisałam szerzej powyżej. Właściwie widziałam dwie pozytywne strony tego tekstu: po pierwsze pomysł (ale z wykonaniem było dużo gorzej) a po drugie, ostatnie zdanie o różach i kolcach, to było bardzo bardzo ładne – i za to dodałam jeszcze to 0,5 punktu.
Tekst B – wszystko było tam na miejscu, zarówno postacie, jak i styl i ogólna koncepcja. Nie mogłam opanować uśmiechu, jak Jane uczyła się gry na fortepianie – jak tylko doszłam do momentu, gdzie nauczyciel kładzie na jej rękach swoje zimne dłonie, to po prostu wiedziałam, że to będzie Aro – i tadaaam, faktycznie Smile

Podsumowując:
Tekst A - 8
Tekst B - 17


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rikki
Dobry wampir



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Ezoteryczny Poznań

PostWysłany: Sob 12:46, 01 Maj 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Zgadzam się z wcześniejszymi opiniami, że tekst 2 rzeczywiście trochę przypomina "Lolitę". Nawet podobała mi się ta opowieść o dorosłych mężczyznach i pewnych siebie nastolatkach, jest w nich coś kontrowersyjnego, ale jednocześnie coś co tak mnie do tego przyciąga ;p Rosalie, która jest tutaj opisana bardzo różni się od Rose w książce Meyer, uczucia tej postaci są opisane w łapiący za serce i użekający sposób. Jednak patrząc szerzej wybieram Jane.

Styl: 7 pkt.

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Tekst A strasznie mi się dłużył, ogólnie lubie długie teksty ten jednak szedł mi bardzo ciężko, według mnie przydałoby się trochę krótszych zdań. Natomiast tekst B jest kompletnym przeciwieństwem przez niego prześlizgnęłam się jak na skórce od banana ;p Mega szybko sie czytało i rosła ciekawość co do kolejnych zdarzeń.

Spełnienie warunków: 3 pkt.

Teskt A: 1,5
Tekst B: 1,5

Spełnione.

Postacie: 5 pkt.

Teskt A: 2
Teskt B: 3

Bardzo podoba mi się opisanie skrzywdzonej przez los Rose, która pragnie zemsty i nie działa logicznie tylko rządzą nią hormony ;p Zniszczyła cudze życia i dokonała morderstwa cud miód a do tego ten jej niewinny wygląd ;p Natomiast w B Jane i jej okres dojrzewania bardzo burzliwy, jest bardzo rozkapryszona i nie rozumie konsekwencji swoich czynów.


Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Pojedynek bardzo mi się podobał i wrażenia mam pozytywne. W obu tekstach wszystko jest dopracowane i współgrające ze sobą :D Jak widać na pierwszy rzut oka bardziej zachwycił mnie tekst B, bardzo fajny pomysł. W tekście A troszeczkę to było oklepane kobieta+ zemsta jak w każdej telenoweli czy romansie.

Podsumowanie

Tekst A: 10,5
Tekst B: 14,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Wto 9:20, 04 Maj 2010 Powrót do góry

Wow. Shocked

Pomysł:
A: Tak, to było dobre. A już myślałam, że tym mężczyzną bedzie Emmett albo Edward albo nawet James, ale o Royce'ie ( kurde, jak to się odmienia) nawet nie pomyślałam.
B: Hmm. Tutaj to juz w ogóle była inna historia. Autorka poszła bardzo daleko, odbiegając od głównych bohaterów sagi. Ale trzeba przyznać, że za taki pomysł coś się należy.

A-2
B-3

Styl:
A: fantastyczne opisy, barwne. Całośc była napisana tak, ze te emocje się czuło i to bardzo mocno. A tekst był na tyle przyjemny, że mogłabym go czytać i czytać.
B: W zasadzie tekst jest dobry, ładnie napisany, ale nie było w nim nic, co by się mocno wyróżniało. Tekst zyskuje fabułą, ale w stylu sie nie wyróżnia.
A-5
B-2

Spełnienie warunków:
A-1,5
B-1,5
nie mam nic do zarzucenia.

Postacie:
A: jednak mimo wszystko Rose. Ta podstępna kusicielka. To co jej zrobił Royce, sprawiło, ze stała się twarda i zimna. Ale interesująca. Droga autorko, stworzyłaś bardzo mocną postać.
B: Tutaj też wyszło bardzo dobrze. Jane, taka zakochana nastolatka. W zasadzie to ten tekst spokojnie mógłby nadawać się jako fabuła jakiegoś filmu. Tyle już tego było. Ale za każdym razem ma się świadomość, ze tak może być. Ona nie myslała, jak będzie później. Miała nadzieję, że Aro też ją kocha. To taka ślepa miłośc. I ta postać dobrze to oddała.
Matko, i jak teraz przydzielić punkty?
Jednak Rosalie wywarła na mnie większe wrażenie.
A-3
B-2

Ogólne wrażenie:
A: Pierwszy tekst ma siłę przebicia. Trafia do czytelnika, a przy tym jest lekki do czytania.
B: To taka typowa historia. Tylko ma jeszcze jakiś tam bonus. Tez mi się podobała.
A-3
B-2

Razem:
A-14,5
B-10,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Wto 10:28, 11 Maj 2010 Powrót do góry

*offca właśnie zakończyła tę istotniejszą część matur i akurat udało się zdążyć z oceną*
Cóż drogie panie. Ciekawe teksty, spodobały mi się. Bardzo różne, a to dobrze. tylko będę miała problem ze schemacikiem, ale jak tak zawsze...
Pomysł:
warunki były dość luźne toteż oba pomysł są interesującą ich interpretacją. I choć drugi jest bardzo świeży, niewyeksploatowany przez fandom, to jednak wydaje mi się, że jakoś się od twilighta oderwał. Miało być AH, owszem, ale jakby zmienić imiona to związek byłby żaden. Za to pierwszy, czyli zemsta Rose jest o tyle fajny, że autorka zastanowiła się jakby to morderstwo wyglądało gdyby Rosalie nie dysponowała wampirzą siłą i nietykalnością. Może ciut przesadziła z efekciarstwem, ale ciary były.
A: 3
B: 2

Styl:
Tu już inna relacja. Zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu drugi tekst, płynniej się go czytało, dobór słów był uważniejszy, trafniejszy. W pierwszym słowo puszczalska było jak ból zęba. I parę innych zgrzytów...
A: 2
B: 5

Warunki:
spełniono, nie ma się co czepiać.
A/B: 1,5/1,5

Postacie:
Ha! I tu mam problem. Wyrazista Rose z krwistą szminką na zaciśniętych z gniewu ustach, cudownie patetycznym gestem podpalająca swoją przeszłość, czy Aro w którym się zakochałam... No dobra, sentymenty do brunetów z kitką odłóżmy na bok - wspinam się na wyżyny obiektywizmu
A: 3
B: 2

Ogólne wrażenie:
o, tu sobie mogę subiektywnie. No kurcze, naprawdę jest coś w tym Aro, w tym graniu na fortepianie na cztery ręce (he, Przedwiośnie mi się przypomniało...), w tej relacji nauczyciela, mistrza i uczennicy, niewinnej i młodziutkiej... coś co mnie intryguje. Coś co brzmi przyjemnie znajomo, odległym echem jednej z moich ulubionych książek i powiewem klasycznej Lolity. I choć destrukcyjnej Rose niby nic nie brakuje, to nie przekonała mnie tak jak bym chciała zostać przekonana. A tekst B wziął mnie pod włos i już.
A: 1,5
B: 3,5

Suma:
A: 11
B: 14

Gratuluję obu paniom interesującego pojedynku :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampire_lover
Dobry wampir



Dołączył: 16 Lut 2008
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 13:05, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Moja pierwsza ocena pojedynku, mam nadzieję, że niczego nie schrzanię Razz

Pomysł:
A: 1 pkt.
B: 4pkt.
Pomysł autorki tekstu B jest oryginalniejszy i bardziej prawdopodobny. Gdyby Rosalie rzeczywiście chciała się zemścić to raczej nie szłaby sama, bezbronna do domu oprawcy. Nie widzę jej wchodzącej do strzeżonej rezydencji i związującej zdecydowanie silniejszego mężczyzny.

Styl:
A: 3 pkt.
B: 4 pkt.
Oba teksty pisane niezłym stylem, ale tekst B czytało się zdecydowanie lepiej, A trochę się dłuży. Pod względem poprawności ortograficznej i interpunkcyjnej teksty są do siebie zbliżone.

Spełnienie warunków:
A: 2 pkt.
B: 1 pkt.
W tekście A lepiej ukazany był motyw zemsty, więcej jest rozmyślań nad przeszłością i Rosalie bardziej przypomina swoją odpowiedniczkę z sagi niż Jane, która w zasadzie podobna jest tylko imieniem.

Postacie:
A: 2,5 pkt.
B: 2,5 pkt.
Rosalie z tekstu A ma bogatą osobowość, z kolei w tekście B Jane budzi w czytelniku ciepłe uczucia,a Aro intryguje, chociaż tak niewiele o nim wiemy. Dałam po równo, bo nie mogłam się zdecydować Wink

Ogólne wrażenie:
A: 1,5 pkt.
B: 3,5 pkt.
Tekst A wydaje się być bardziej dojrzały w swojej wymowie, jednak przyciąga jedynie jego wstęp i zakończenie, resztę czyta się dość ciężko. Tekst B czyta się szybko i przyjemnie, jest szokujący, wzbudza w czytelniku współczucie dla głównej bohaterki. Po prostu bardziej do mnie przemawia.

Razem:
A: 10 pkt.
B: 15 pkt.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 17:38, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Zdążyłam, zdążyłam? Trochę zdyszana jestem...

Pomysł:

A: 2
B: 3

Tekst B mnie zaskoczył. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Interesująca koncepcja. Co do pomysłu A - fajny, ale jest to w zasadzie przekształcenie zemsty Rose z Sagi na AH.

Styl:

A: 2
B: 5

Tekst A: Bardzo dużo błędów. Od groma interpunkcyjnych. Dwa ortograficzne - ach piszemy właśnie tak, a nie ahh czy też ah, nieładnie piszemy razem. Gramatyczne - biernik od "ta" to "tę", a więc "tę sytuację" a nie "tą sytuację", nie mówimy "te same niebo", lecz "to samo niebo". Trochę też błędów logicznych.
Podobał mi się refleksyjny wstęp, jak również końcowe zdanie. Ładna klamra.

Tekst B: Tu mogę powiedzieć, że jestem oczarowana. Pięknie napisane, przepiękny, melancholijny, "deszczowy" wstęp, świetnie prowadzona narracja, znakomite dialogi, tekst taki, od którego nie można się oderwać. Wspaniałe jest to, że w zasadzie do końca nie spodziewałam się tragedii, jako że nie zerknęłam przed czytaniem na warunki pojedynku. Urzekło mnie delikatne erotyczne napięcie w części środkowej. Niemal poczułam tę fascynację. Tak, ten tekst to "karma dla duszy", że tak pozwolę sobie użyć słów autorki.
Kilka zaledwie błędów interpunkcyjnych. Niemniej, żeby nie było tak słodko. Warto wiedzieć, że liczba mnoga rzeczownika szesnastolatek to szesnastolatki, a nie, jak twierdzi autorka "szesnastolatkowie".

Spełnienie warunków:

A: 1,5
B: 1,5

Wszystko jak należy.

Postacie:

A: 2
B: 3

Moi faworyci to Aro i Jane. Po prostu ciekawiej nakreśleni. Również matka - spowodowała moją refleksję. Bo to bardzo "życiowe" - niepoświęcanie dzieciom czasu i uwagi, na korzyść zapewnienia bytu, całkowite odwrócenie priorytetów. Autorka doskonale to ukazała. Rose z tekstu A zawiera w sobie odrobinę naiwności, która mnie nie urzekła. Już bardziej tutaj podoba mi się zły, bezwzględny Royce.

Ogólne wrażenie:

A: 2
B: 3

Mój faworyt to tekst B. Tekst A podobał mi się (oprócz błędów), jest napisany ciekawie, ale tekst B zapiera dech w piersiach.
Nie podoba mi się tylko jego koniec. Uważam, że te zwierzenia matki są niepotrzebne. Wystarczyło skończyć na wyznaniu Jane - mocnpo, oszałamiająco. Ten dodatek... jakiś taki nieudany dla mnie.
Dlatego przewaga tekstu B w tej kategorii nie jest ogromna. Ach i jeszcze taki drobiazg, który mnie przeszkadza - fortepian nie ma przycisków. Ma klawisze. Tylko i wyłącznie. Akordeon ma przyciski. I nawet unikając powtórzenia nie możemy dorabiać czegoś, czego ten instrument nie ma.

Suma:

A: 9,5
B: 15,5


Gratuluję, pozdrawiam

Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 14:22, 12 Maj 2010 Powrót do góry

Głosowało 9 osób, co daje 225 punktów do podziału, a ten wygląda następująco:

Tekst A: 100 pkt.

Tekst B: 125 pkt.

Zwycięzcą zostaje
Pernix!


Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin