FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wampir Kajusz - początek/Wejrzenie (Rudaa i Dilena) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Czw 16:46, 07 Sty 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się:
Rudaa i Dilena

Forma: miniaturka
Długość: minimum 2 strony w Wordzie TNR 12 (interlinia pojedyncza), chociaż lepiej trochę dłużej, aczkolwiek bez epopei poproszę
Tytuł: dowolny
Temat: pierwsze wampirze wspomnienie (interpretacja tematu jest dowolna, może to być pierwsze wspomnienie po przemianie albo pierwszej chwili, w której postać poczuła się prawdziwym wampirem, albo […], albo […], albo […])
Chcemy: Aro, Marka lub Kajusza (musi to być wspomnienie któregoś z nich), wyraźnego zarysowania czasu akcji poprzez rozbudowany opis (głównie otoczenia – budowle/stroje/sposób zachowania ludzi charakterystyczny dla okresu historycznego), krwi, wprowadzenia osoby trzeciej, niezwiązanej z kanonem, patosu
Nie chcemy: współczesnych odniesień, dominacji dialogów, Carlisle’a, wilkołaków i innych postaci fantastycznych, banalnego metaforyzowania (sprytny jak lis, mądry jak sowa, mokry jak woda et cetera)
Termin: dwa tygodnie oczywiście
Beta: brak (dla obu stron)
W nagrodę Rude piecze ciasteczka. :D

Termin zakończenia: 21 stycznia.

UWAGA! Przypominam, że oceniamy pojedynki wg nowego schematu!
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Punkty przyznawane wg starego schematu nie będą uznawane.


TEKST A

Wampir Kajusz – Początek


Dostojny jegomość w długiej, czarnej pelerynie stał przodem do okna i wpatrzony w niezgłębioną ciemność cudownej krainy Toskanii, wspominał z utęsknieniem swojego dawnego rywala. Tak, rywala. Robił to ilekroć zmęczony wieczną egzystencją, dochodził do wniosku, że już nigdy nie będzie walczył.
Mógł zabijać. Mógł nienawidzić. Mógł się znęcać.
Jednak do końca świata, o ile ten nastąpi, nie stanie twarzą w twarz z godnym siebie przeciwnikiem.

Walcz w pierwszej bitwie, wygraj pierwszą wojnę.*

Mężczyzna zaklął szpetnie pod nosem i szybkim, zamaszystym ruchem odrzucił za siebie pelerynę, co w efekcie sprawiło, iż wyglądał przez chwilę jak legendarny hrabia Drakula. Czerwone oczy, trupio-biała, prawie kredowa cera, dostojny ubiór i wyraz najwyższej pogardy goszczący na jego nieśmiertelnej twarzy.
Zbiegł po kamiennych schodach, mijając stare zbroje rycerskie, otworzył drzwi do głównej sali bankietowej, nawet nie oglądając się na pozostałych.
Z niezauważalną dla ludzkiego oka prędkością, Kajusz opuścił zamek i udał się tam, gdzie niegdyś dokonał swojej egzystencji.

Dzisiaj wszystko wyglądało inaczej; po Forum Romanum zostały tylko gruzy, fontanna Di Trevi odnowiona zmieniła się i przez ludzką rękę nie odcisnął się na niej ząb czasu, Koloseum – wielkie Koloseum, które Kajusz zapamiętał jako siedzibę potężnych w owych czasach i swoim mniemaniu papieży, niczym nie przypominało dawnej świetności. To stąd niegdyś sprawowano władzę nad wielkim Imperium, które wielu ludzi uważało za wymarłe wraz z zakończeniem starożytności. Wampir zaśmiał się pod nosem. Gdyby tylko wiedzieli to wszystko, co on. Nie wypisywali by w podręcznikach do historii, że wzgórza Palatynu i Kapitolu były tylko osłoną dla antycznych wojsk, czy tego, że wraz z nadejściem nowożytności centrum Rzymu stało się jedynie zabytkiem.
Kajusz przystanął na chwilę i w zadumie westchnął ciężko, po czym wyjął z kieszeni peleryny kawałek pergaminu i choć znał treść wypisanego na nim zgrabnie czy wręcz kaligraficznie czysto tekstu, spojrzał na pożółkły materiał jeszcze raz:

Bierz łagodność od kobiet.
Bierz bezpośredniość od mężczyzn.
Bierz słodycz od dzieci.
Bierz uwagę od zwierząt.
Od Spokrewnionych, udział.

Na Bestiach Księżycowych, ucztuj.


Wolny krokiem udał się na plac widokowy przed Forum Romanum.

Zapadł zmierzch. Artyści, władcy i bogacze jak co nocy, świętowali udany dzień; oszukali biednych i nieświadomych swojej naiwności ludzi, namalowali obraz, który zostanie ogłoszony arcydziełem, tylko dlatego, że komuś za to zapłacili, wydali pieniądze zarobione ciężką pracą innych. Łatwo było rozpoznać, który z mężczyzn przynależy do danej grupy społecznej. Bogacze zawsze ubierali się w sposób emanujący nadmiernym przepychem: krwistoczerwone robe, odsłonięte rękawy, zawsze workowe, doublety. Artyście z pozoru wydawali się skromniejsi, natomiast Kajusz wiedział, że ich nogawice robione były z drogiego, czarnego sukna, a przylegające do ciała bawełniane koszule, importowane z sąsiednich państw. Władcy Rzymu odznaczali się z tłumu śmietanki towarzyskiej najbardziej; odziani w bogato udekorowane złotem sajany męskie i półkoliste płaszcze, mieli z zwyczaju krzyczeć, a jeśli niedostatecznie było słychać, stawali na stoły, żeby każdy mógł ich podziwiać. Czasem w tej części miasta na ucztach można było spotkać kobiety; żony. Najczęściej towarzyszyły w milczeniu swoim mężom, ale nie sposób było ich nie zauważyć. Każda piękna; zazwyczaj ubrana w typowo włoską, taftową suknię i przyozdobiona importowaną biżuterią. Widok tych dostojnych pań, to jednak rzadkość; przeważnie suto zakrapiane winem wieczory, były dodatkowo urozmaicanie występami bezwstydnych tancerek- cudzołożnic.
Kajusz obserwował to samo towarzystwo każdego wieczora. Przeważnie na pożywienie wybierał jedną z młodych rozpustnych panien. Czasem atakował z ukrycia, przeważnie jednak udawał amanta. Wabił młode prostytutki swoim wampirzym wdziękiem, zanurzał twarz w ich miękkie ciała, blisko szyi i pozbawiał ciepłej jeszcze krwi.
Kajusz był niezwykle sprytny, absolutnie występny i zły, a do tego wyrachowany.
Jedyną rzeczą, nad którą mógł się zastanawiać była sprawa Lantosa.

Wampir otrząsnął się z jakże żywych wspomnień, goszczących w jego głowie i udał się kilkadziesiąt metrów dalej na zachód – do Koloseum.

Kolejna noc. Pragnienie już zaspokojone. Z aptekarsko czystą, na pozór nie skalaną ludzkimi wydzielinami, twarzą, pewny siebie szedł dalej. Przystanął, bo jego oczom ukazał się świeżo wyryty w skale napis:
Ujarzmij Bestię, nie pozwól by to ona cię ujarzmiła.
Był zaskoczony, ale w duchu śmiał się z młodego, we własnym mniemaniu pogromcy.
Obserwował parę zakochanych, wchodzących do budynku po drugiej stornie ulicy od Piazza San Pietro – ogromnej świątyni, budowanej na cześć władz kościelnych, a szczególnie zachłannego i rządnego przepychu papieża. Gdyby tylko Kajusz chciał, mógłby przerwać prace na placu z największą łatwością, ale miał ubaw z gorącego entuzjazmu prostego ludu, który wierzył, że jeśli pomoże postawić budynek większy od wszystkich ich domów razem wziętych, na rzekomą chwałę Boga, prędzej dostaną się do raju.
Chłopak wziął dziewczynę na ręce i podniósł wysoko, na co ta zareagowała nazbyt histerycznym śmiechem, a ten drażnił uszy wampira. Młodzian szepnął do swojej ukochanej:
- Jesteś najpiękniejsza.
Kajusz swawolnie zaczął skakać po kolejnych półkach Koloseum. Pod osłoną nocy nikt nie był w stanie go dojrzeć, chyba że on sam by tego zapragnął. Skała, na której postawiono centrum dowodzenia Imperium odznaczała się bardzo solidną konstrukcją. Nawet komuś takiemu jak potężne dziecko nocy, trudno by było naruszyć jej fundamenty, dlatego to miejsce nadawało się idealnie na fizyczne wyładowywanie emocji.
W oddali dziewczyna złożyła pocałunek na ustach swojego adoratora. Wampir zareagował instynktownie; po minucie przy Piazza San Pietro nie było już nikogo.
Tylko gdzieś dalej, w nieodkrytych przez nikogo zakamarkach Starożytnego Rzymu, na swoją kolejkę do wieczności czekał młody Lantos.

Kajusz doszedł do wąskich, wybrukowanych kamieniami uliczek, wśród których stała niepozorna jeszcze wtedy fontanna Di Trevi.

Wampir usadowił się między potężnym Neptunem, a trytonem po lewej stronie swojego pana. Nie lubił sługi z prawej – był dla niego zbyt statyczny, zbyt spokojny.
- Co słychać u twojej Trevi, władco morza? U twojej dziewicy? – zadrwił Kajusz.
Oparł się o chłodną fasadę budowli i wyczuł kawałek nazbyt ciepły i niepasujący kształtem do fontanny. Sięgnął dalej, rozpoznał kolejny zwitek pergaminu.
Nie bądź znany. Szukaj cieni
- Lantos, Lantos, głupcze – szepnął do siebie.
Szukaj cieni.
Kajusz odwrócił głowę ledwo zauważalnie, po czym z najniższej półki Di Trevi wyciągnął ostatnią wskazówkę:
Nie zmawiaj się z ciemnością; w swoim czasie weźmiesz wszystko
Wstał i pomaszerował przed siebie, do miejsca, w którym prawdziwie zaakceptował swoją naturę.
Most Michała Anioła. Z obu stron spoglądały na niego kamienne posągi. Szedł powoli, tak, by móc się delektować każdą chwilą strachu, na jaką skaże przeciwnika. Niemal czuł w powietrzu napięcie, wywołane paniką. Do tej pory nigdy nie był tak bardzo podniecony możliwością zadania bólu; dotychczas tylko egzystował poza czasem i przestrzenią, teraz dopiero wszystkie wampirze zmysły obudziły się w jego nieśmiertelnym ciele.
- Wiem o tobie wszystko – usłyszał.
- Czyżby? – zaśmiał się pod nosem, ale jednocześnie zadrżał. Nigdy nie czuł tak intensywnej, dzikiej radości.
Z cienia wysokiego posągu, przy głównych drzwiach dostojnego, okrągłego zamku, wyszedł młody mężczyzna. Nie odezwał się ani słowem, tylko powolnym krokiem zaczął zmierzać do wnętrza komnat. Gdy zamknął za sobą drzwi, przyspieszył, a jego chód w chwilę potem zmienił się w bieg. Wampir bez trudu rozpoznał, w którym kierunku udał się człowiek. Podążał za nim.
Po chwili obaj znaleźli się w zimnych, wilgotnych podziemiach. Kajusz pomyślał, że to bardzo odważne za strony mężczyzny wybrać się z wampirem, w miejsce, do którego prawie nikt nie zagląda. Jakkolwiek uważał ten występek za głupi, nie mógł odmówić Lantosowi wyobraźni. Młodzieniec stanął naprzeciwko i wpatrywał się z zachwytem w czerwone oczy Kajusza.
- Żadnych kołków, wody święconej? – zadrwił. – A może w kieszeni skrywasz krucyfiks?
- Nie chcę cię zabić.
- Doprawdy? Dziękuję – odparł wampir z nutką goryczy w głosie.
- Chcę być taki jak ty.
- Nie chcesz.
- Ależ chcę! Pomyśl tylko! Mógłbym być twoim sługą, nauczyłbyś mnie jak polować, jak się skradać, jak zabijać!
Entuzjazm Lantosa wzbudzał w Kajuszu obrzydzenie, ale pozwolił mu kontynuować.
- Razem stworzymy genialny duet, nikt nas nigdy nie pokona!
Wampir nie reagował przez kilka długich chwil aż w końcu rzekł zdecydowanie, ale smutno:
- Są ludzie, którzy pragną wieczności, a nie wiedzą co zrobić z deszczowym popołudniem.
- To nie ja! Ja taki nie jestem, Kajuszu!
- Za późno, Lantosie. Pożegnaj się ze swoim Bogiem. Zginiesz w tych podziemiach.
Wampir nie chciał towarzysza. Był samowystarczalny, inteligentny i błyskotliwy, a ludzie doprowadzali go swoją naiwnością do furii. Nie chciał się przyznać, ale tak naprawdę nie miał też pojęcia, w jaki sposób zamienić człowieka w wampira.
Był sam. Istniał, bo musiał – do tej pory nie znalazł sposobu, na unicestwienie potwora, jakim się stał.
Powoli podszedł do Lantosa i chwycił go w swoje żelazne ramiona.
- Dobrze, zrobię to – rzekł. Skłamał, ale ten człowiek zaimponował mu tak bardzo, iż postanowił dać mu zginąć w błogiej nieświadomości swojej sytuacji.
Lantos trząsł się i pocił. Strach ogarniał jego zapał i chęć nieśmiertelności.
Kajusz delektował się każdą kroplą krwi wyssaną z młodzieńca; smakowała inaczej, miała w sobie więcej życia. Trans, w który wprowadził go ten posiłek napełniał wampira ekstazą i podnieceniem, a jęki wydawane przez człowieka dodawały wszystkiemu smaku.

Zimne, martwe ciało jedynego godnego przeciwnika, jakiego Kajusz miał, opadło na wilgotną podłogę. Oczy chłopca były jeszcze otwarte, a twarz zastygła w uśmiechu. Z ręki wystawał mu kawałek pergaminu:

Bierz łagodność od kobiet.
Bierz bezpośredniość od mężczyzn.
Bierz słodycz od dzieci.
Bierz uwagę od zwierząt.
Od Spokrewnionych, udział.

Na Bestiach Księżycowych, ucztuj.


Lantos był jedynym godnym rywalem Kajusza przez całe wieki. Nie miał w sobie siły fizycznej, ale posiadał nadludzką odwagę. Nie był piękny, ale jego inteligencja wprowadziłaby niejednego uczonego w zakłopotanie. Nie stałby się godny towarzyszem w wieczności, ale spontaniczność, którą dysponował potrafiła uzdrawiać umysły ludzi.

Tego wieczora wampir Kajusz zrozumiał, jaki jest sens jego istnienia.
Dzięki temu człowiekowi zaakceptował swoje przeznaczenie.
W tym zamku zaczęło się jego, prawdziwe, wieczne życie.




*cytaty pochodzą z Księgi NOD



TEKST B

Wejrzenie

Dwa cynowe pierścienie zaciskały się wokół słońca. Jeden z nich, zbudowany z delikatnych kuleczek metalu otoczonych półksiężycami, zamykał się wokół najeżonej kolcami obręczy. Wygładzona ku górze powierzchnia drugiego z nich kończyła się niespodziewanie, jakby ręka, która podjęła się wykonania go, straciła pewność w procesie twórczym. Poniekąd przecząc doskonałej symbolice kształtu, druga obręcz rozrywała się na wysokości zapięcia. Jeden z promieni słońca został brutalnie nadgryziony zębem czasu, komponując się ze śladami nowopowstałej rdzy. Prostota formy nie śmiała stanąć ponad treścią i przeznaczeniem przedmiotu. Solidnie wykonana przez germańskich osadników ozdoba spełniała swoją funkcję bardzo krótko – ledwie raz doświadczyła dotyku powiewającego na skrzydłach oceanicznej bryzy płaszcza. Resztę swojego żywota spędziła zamknięta w drewnianej szkatułce wysadzanej szafirami i wykończonej złotymi ornamentami. Niegdyś pielęgnowana z takim pietyzmem brosza poddawała się upływowi chwil – każda z nich zamieniała się w złotoskrzydłego motyla odlatującego samotnie w przestworza.
Motyle wieków żyją krótko, podczas gdy ich matki przędą krystaliczną nić losu. Na cząsteczkach powietrza odpływają ku niebu – niewypowiedziane słowa, niewykonane gesty i nieukazane emocje kłębią się i łączą w obłoki. Wyciągają skrzydła i oplatają się nawzajem, tworząc wokół siebie kokon i nie dopuszczając choćby kropli wody między ściśnięte ciała. Kiedy dzielą się swoimi wspomnieniami, łzy ulgi spływają po ich bezpostaciowych twarzach i spadają na ziemię z zawrotną prędkością. Rozbryzgują się i zmiękczają grunt, w który wbijają się obcasy dam.

- Leżała na zwłokach. Tylko pożyczyłam.

Marek zacisnął blade palce wokół broszy i poczuł jak ból rozrywa jego martwe trzewia. W serce ktoś wbijał dopiero co naostrzone, rozżarzone do czerwoności sztylety. Każdy z nich przeszywał je na wskroś i przepoławiał, żeby po chwili znów podzielić części na dwoje. Miliony kawałeczków zaczęły krążyć w napełnionych jeszcze gorącą krwią żyłach. Rozpływały się na całe ciało, paliły tkanki i gryzły skórę od wewnątrz, sprawiając, że najmniejszy oddech był nie do zniesienia. Dokładnie mógł poczuć wszystkie pęcherzyki płucne – kielichy wypełnione po same brzegi cierpieniem z dodatkiem goryczy. W głowie wciąż szumiały mu słowa, które nie znalazły ujścia i nigdy nie zostały wyartykułowane z należytym im szacunkiem. Kroczyły dumnie między myślami, błyszcząc swym majestatem pomimo stadialnie gasnącego blasku. Dławił się suchym szlochem, czując, jak kolejna, silniejsza fala bólu zbliża się nieubłaganie. Nie miał sił ani możliwości, żeby się bronić. Jedynie szukał po omacku wyjścia, lecz ono oddalało się z każdym postawionym w ciemności krokiem. Upadł na kolana, opuszczając rękę, tak żeby nie musieć patrzeć na przedmiot dzierżony w dłoni. Podniósł drżące palce i przyłożył je kolejno do czoła, klatki piersiowej, ramion i ust.

- Nie wierzę w Boga, bo on nie wierzy we mnie.

Kamienne podłoże współgrało ze skórą wampira, którego dygocące kolana tuliły się do niego w poszukiwaniu ukojenia. Nieśmiało podniósł głowę w pogoni za Siłą Wyższą. Zastygłe w niemym półsłowie twarze świętych z prawego portalu świeżo ukończonego Pórtico de Gloria obserwowały każdy oddech desperacji narastający w jego wnętrzu. Niemal można było wyczuć zapach ciosanej skały i pył unoszący się na wysokości transeptu. Mężczyzna uciekając przed karcącym wzrokiem, bez podnoszenia się, zaczął pełznąć w stronę węzłowej części architektonicznego arcydzieła. Dwudziestu czterech Starców Apokalipsy wygrywało melodię ku czci dnia Sądu Ostatecznego, zasiadając na czołowej części arkady zamykającej portal. Opływali w bezgłośne dźwięki i wysyłali głuche brzmienie wprost do serc słuchaczy. Zainspirowani przez Najwyższego, kusili niewiernych, napływających z piekielnej strony, żeby wytężyli słuch podczas wygłaszania finalnego werdyktu. Marek już z daleka mógł poczuć moc promieniującą od świętego Jakuba targanego sprzecznościami, który ze współczuciem spoglądał na klęczącego cierpiętnika, rozwijając przed nim zwój z łacińską inskrypcją Misit me Dominus. A Pan stanął tuż nad jego głową w zamieszaniu splątanych ze sobą w melodii członków, ukazując rany, jakie zadały mu własne dzieci. Z każdej buchał żar zawodu i smutek, które kontrastowały z zadowoleniem malującym się na twarzy dumnego ze swojego dzieła architekta – Mistrza Mateo. Czterej ewangeliści, symbolicznie umiejscowieni w towarzystwie swojego duchowego przewodnika, pochylali się nad katuszami wampira. Skulony Marek, zgodnie z tradycją, położył dłoń na lewej stopie patrona świątyni i ułożywszy głowę na kamiennej posadzce, zaczął szeptać prośby o wiarę.

- Przed tobą nie było nic, z tobą jest człowieczeństwo.

Bogobojne włościanki kuliły się w bocznej nawie kościoła, tam gdzie wyższe stany raczyły przydzielić im miejsce. Zbierały poły skromnych sukni, najlepszych jakie posiadały, w kolorach dojrzałego burgunda i wiosennych liści dębu, żeby ustawić się w kolejce do konfesjonału. Ich spodnie koszule, odcięte skórzanymi pasami podkreślającymi talię i zakryte przez rozłożyste spódnice, wyglądały mizernie w zestawieniu z bogato zdobionymi strojami kobiet zajmujących miejsce na przedzie środkowej nawy. Niektóre wieśniaczki trzymały w dłoniach pożyczone od mężów kaletki. Skórzane torebki z mnóstwem kieszonek pozwalały na noszenie zapasu dziurawych chustek, które przydawały się nieraz przy słuchaniu kazania nowego księdza. Ten właśnie wyszedł z zakrystii, poprawiając sutannę. Wciąż zabiegany z powodu nowopowstałego zakonu rycerskiego, który miał stać na straży pielgrzymów przybywających do grobu patrona świętych – Jakuba, spóźniał się na cotygodniową spowiedź. Wyszeptawszy słowa przeprosin, gestem zaprosił pierwszą w kolejce i zatrzasnął drzwiczki konfesjonału.

- W odosobnieniu nie ma miejsca na samotność.

Echo odezwało się w kościele pełnią kamiennej piersi. Odgłos nieopisanego bólu zjeżył włosy na karkach dam pruderyjnie ukrywających wdzięki pod szalami, żeby nie obrazić oblicza Boga. Ten spoglądał na nie z najwyższego punktu prezbiterium, oddzielonego od transeptu absydą. Niewzruszony, obserwował pobożne zachowania kobiet, nie zwracając uwagi na Marka zwiniętego u stóp Pórtico de Gloria. Jedna z niewiast była na tyle odważna, żeby patrzeć Najwyższemu prosto w oczy. Widziała w nich enigmatyczny smutek – żal po zburzeniu świątyni w roku śmierci świętego Wojciecha oraz przesłaniającą go radość, będącą wynikiem odbudowania katedry po niespełna wieku. Jednak mimo skrajnych uczuć był to wzrok pusty, szukający zrozumienia, lecz sam nie próbujący zgłębić przyczyny.

- Jestem gotowa na wieczność tylko z tobą.

Marek wciąż pamiętał szeptane w tajemnicy przed światem słowa, które wypływały z przeklętych wiecznością ust. Splatały się razem w uścisku, sprawiając, że wargi pochylały się ku sobie. Blade ciała skąpane w świetle pochodni, rozłożone na nagich posadzkach pałacowych lochów przylegały do siebie setki lat. Za każdym razem odkrywane na nowo, błądziły w zgięciach nadgarstków i tętniących życiem arteriach. Wydawać by się mogło, że w somatycznym chaosie martwe ciała nabrały rumieńców. Być może tylko gra świateł sprawiała figle przesłoniętym mgłą oczom, lecz Marek i Didyme chcieli wierzyć, że w każdym z nich jest jeszcze człowiek.
Ale ona odeszła…
Miał wrażenie, że duch ukochanej cały czas stoi obok i wyciąga niewidzialną dłoń, żeby go dotknąć. Szukał ukojenia w kamiennym wizerunku Boga, wiedząc, że nigdy nie będzie miał szansy, by przekonać się, czy ten naprawdę istnieje. Skazany na własną wieczność w bólu i tęsknocie, uświadamiał sobie, że w tej niekończącej się egzystencji nie ma już celu – jedynie bezmierna istność może służyć za towarzyszkę samotności. Zazdrościł każdej z kobiet ustawionych w kolejce do spowiedzi – pożądał ich życia, kruchości, zacieranej przez kurz czasu pamięci, ich ślepej wiary w życie wieczne u boku Najwyższego. Drzwiczki konfesjonału otworzyły się po raz drugi, wypuszczając z wnętrza młodą dziewczynę ukradkiem ocierającą łzę. Szybko się przeżegnała i nawet nie odwróciwszy się w stronę ołtarza, wybiegła z kościoła. Drobne stopy okalane w misternie wykonane trzewiki ze starej skóry nie wydawały żadnego dźwięku w zetknięciu z kamiennym podłożem. Zielona spódnica podtrzymywana przez zniszczone dłonie nie plątała się pod nogami i nie ocierała o ziemię, więc jedynie wampir mógł dosłyszeć kroki dziewczyny poruszającej się między klęcznikami rozstawionymi w bocznej nawie. Równie bezszelestnie uchyliła drzwi, przechodząc przez niebiańską część Pórtico de Gloria i nawet nie zauważając Marka podnoszącego się z ziemi.
Rozkoszował się widokiem rumianych plam pojawiających się na alabastrowej cerze. Nieskazitelna skóra ukryta pod skromnym, ale schludnym strojem traciła na swej doskonałości z każdym pąsem. Jasne włosy albinoski uwalniały się spod niewoli ciasno upiętego koka. Zbiegała ze wzgórza, co i rusz potykając się na nierównym podłożu. Każda jej wada w niesamowity sposób działała na podążającego jej śladami wampira. Obserwował dziewczynę z różnych perspektyw, zapędzając drobne ciało w pułapkę. Pomimo pożądania, które go ogarniało, czuł, że wciąż rozpada się pod ciężarem bólu i żyjącej w nim Didyme.

- Krew nie jest pokusą – jest przeznaczeniem, a ja kiedyś uciekłam z jego objęć.

Biegła, czując wiatr drażniący zapłakane spojówki. Chciała znaleźć się w znajomych ramionach, myśląc o chwili, w której pozwoliła sobie na całkowite zapomnienie. Wciąż czuła smak mięsistych warg, które całowały tylko po to, żeby po chwili kluczyć po całym ciele. Obojczyki i biodra zarysowywane delikatnymi palcami paliły żywym ogniem, jakby opuszki nieprzerwanie do nich przylegały. Chciała trzymać dłonie w kręconych włosach kaskadami opadających na złączone w jedno ciała. Próbowała pozbyć się każdej grzesznej myśli, ale serce postanowiło się zbuntować i nie pozwalało umysłowi myśleć racjonalnie. Niesiona przed dwa motyle – zaprzeczenie i akceptację – prosiła Boga o wybaczenie i szukała ukojenia w smutnych oczach wizerunku Ojca z katedry Santiago de Compostela. Jej bezgraniczna wiara prowadziła wojnę z przepełnionym miłością do kobiety sercem. Przyspieszyła, kiedy zobaczyła ją siedzącą w zieleni wysokiej trawy. Dusza wyrwała się w ciepłe objęcia i kierowała trzewikami unoszącymi się ponad podłożem.
Marek obserwował całą scenę, skupiając się na biodrach albinoski. Pamiętał, że suknie układały się tak samo na krągłościach Didyme. Na pamięć znał każdą wypukłość ciała ukochanej i odnajdywał cechy wspólne w niewielu przedstawicielkach płci pięknej. Niebanalność nierówno układającego się materiału w okolicach ramion i pośladów przyciągała go, jak mistyczny szept z wnętrza jaskini ciągnął ku sobie zagubionych żeglarzy. Zaciskał dłonie w pięści, kiedy wyczuwał przywiązanie, które zaciskało więzy wokół kobiet spoczywających w swoich objęciach. Sekundy mijały, skracając chwilę, jaką miały dla siebie, nie wiedząc, jak blisko stoi istota, która mogłaby obdarować czasem każdego, kto zdecydowałby się na wieczny spazmatyczny krzyk, unoszący się we wnętrzu umysłu. Wystarczyła jedna myśl krwiopijcy, żeby dwie panny rozluźniły uścisk i odeszły bez słowa. Ta, która wybiegła z kościoła sama przyszła do Marka, poddając swoje szklane oczy jego władzy. Drżała, podświadomie wyczuwając niebezpieczeństwo, ale nie mogła oprzeć się mocy wiekowego wampira. Stała w oczekiwaniu na ostateczny cios. Poczuła jego dłonie na swoich biodrach, wygładzające niesforny materiał. Westchnęła głosem Didyme, a kły zatopiły się w tętnicy szyjnej.
Marek, przepełniony krwią spijaną z ust kobiet, rozkoszował się obecnością części ukochanej znajdującej się w tej niewinnej istocie, której jedyną zbrodnią było posiadanie niespotykanego ułożenia miednicy. Wbijał kły, desperacko zatapiając się w szyi dziewczyny. Czerwona ciesz zaczęła spływać po jasnej skórze na trawę. W rozpaczy zlizywał każdą kroplę życia udającego postać ukochanej. Bezcześcił wysuszone z oddechu ciało, gryząc miejsca, w których szkarłat zostawił swój ślad. Rozdrapywał skórę w poszukiwaniu kolejnych dawek energii ukrytej pod postacią śmierci. Po raz pierwszy zabijał, krzywdząc. Po raz pierwszy zabijał, posilając się czymś więcej niż istnieniem zawartym w gorącej jusze.

- Jeżeli ciebie zabraknie, to wampir we mnie zwycięży.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Pią 16:45, 22 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Czw 19:46, 07 Sty 2010 Powrót do góry

co tu taka cisza? leniwce nie komentują...
chyba domyślam się kto co napisał, ale to mi daje tyle, że dopasowałam nicki do tekstów, bo autorek w zasadzie nie znam (czy ja czytałam coś waszego? chyba nie...)
Absolutnie zachwycił mnie temat tego pojedynku i wyczekiwałam go niecierpliwie. Bardzo liczyłam na te historyczne, rzymskie odniesienia. Toteż przybywam i oceniam, choć będę miała z tym problem, bo wciskanie sie w kategorie nie bardzo mi leży.

Pomysł.
Hm. hmm... Choć całościowo urzekł mnie tekst B, to tekstowi A tutaj przyznam więcej punktów. Za kreatywność. Pomysł o żonie Marka jest stylowy, ale w tekście A zostałam zaskoczona. Tylko tak myślę, gdzie się przyczepię do tekstu o Kajuszu w kwestii która mi bardzo przeszkadzała. Może w ogólnym wrażeniu, albo warunkach... A tymczasem:
A: 3
B: 2

Styl.
No tu będzie miażdżąca przewaga tekstu B. Absolutnie urzekł mnie piękny, bogaty, wyrafinowany styl Wejrzenia. Koronkowa robota po prostu. Tekst A - przyzwoity, ale przeciwniczka nie dała mu szansy i tyle.
A: 2
B: 5

Spełnienie warunków.
cóż.
w tekście A zarysowanie czasu akcji poszło się ciąć. Serio pytam - kiedy to się działo? Mam przyjąć po ostatnim epokowo obiekcie? czyli fontanna di Trevi, tylko nie wiem czy jej pierwsza, XV wieczna wersja, czy ta aktualna, z XVIIIw? Czy budowana przez 120 lat Bazylika San Pietro, która przeszła zresztą co najmniej dwa stadia architektoniczne? dajmy na to, że ukończona w XVIIw. Fontannę mamy odnowioną czyli jest później niż druga połowa XVIII w (bo zakładam, że mówimy o przebudowie jej przez pana Nicolo Salvi). Czyli San Pietro stoi już od ponad stu lat, ukończone, a wspominasz o placu budowy. Przepraszam, naprawdę przepraszam, że się czepiam, ale moją pasją (jeśli nie obsesją) jest historia sztuki oraz historia starożytna (z naciskiem na tę pierwszą) i mam alergię na takie błędy i nieścisłości. Potrafię to wytykać autorom wszelkich powieści z rysem historycznym. Po prostu zawsze ktoś coś pokiełbasi i strasznie mnie to drażni. A tu warunkiem był ten zarys historyczny. Do tego - gdzie Koloseum, gdzie Plac św Piotra? Toż to spory kawałek jest, a tu jakoś się wszystko poplątało ze sobą. Czyli żadnej precyzji.
W tekście B? Portico de Gloria? Wow. Czyli jesteśmy w... XII wieku, zgadza się? W Hiszpanii. Świetnie, od razu wiem na czym stoję. I opis kobiet mi się podoba.
Reszta warunków jest, wobec tego:
A: 1
B: 2

Postacie:
Znowu nie wiem jak się do tego odnieść. Z uwagi na barwniejszy styl autorki jakoś bardziej mi podszedł Marek, ale w tekście A postaci były ciekawe i wyraziste, co mi się spodobało. Ciekawy watek w końcówce tekstu B bardzo mnie zaskoczył, ale chyba jednak tutaj dam przewagę A.
A: 3
B: 2

Ogólne wrażenie:
Tekst B tutaj będzie królował. Po prostu zrobił na mnie wrażenie i to jest miejsce, żeby to wyrazić. To o czym mówiłam przy okazji spełnienia warunków podziałało na niekorzyść tekstu A, ale to tylko moje zboczenie wiec proszę się nie przejmować. Tak samo zresztą jak uwielbienie dla bogatego stylu, który potrafi mnie zaczarować jak nic innego. Chociaż tak szczerze to kilka drobiazgów w B bardzo mnie irytowało, ale jakoś to zdzierżę (o, ta 'jucha' na samym końcu - jakby nagle paznokciem po tablicy przejechał, akurat na zakończenie pięknej symfonii).

A: 1
B: 4

Suma:
A: 10
B: 15

To nie jest tak, że A był zły. To tylko ja i moje paranoje Wink No i ten styl Wejrzenia...
Gratuluję obu autorkom - well done! :)

EDIT:
autorko tekstu A - skarbie ty mój - masz ty wikipedię? Właśnie o mózg mi się obiło jedno zdanie, dosłownie dopiero teraz do mnie dotarło -
Cytat:
Koloseum – wielkie Koloseum, które Kajusz zapamiętał jako siedzibę potężnych w owych czasach i swoim mniemaniu papieży, niczym nie przypominało dawnej świetności. To stąd niegdyś sprawowano władzę nad wielkim Imperium, które wielu ludzi uważało za wymarłe wraz z zakończeniem starożytności
- czyś ty na łepek upadła? Czy ja już zgłupiałam i o czymś naprawdę nie wiem? Już daruję kolejne punkty, bo nie ma kategorii Logika, ale weź no ty doczytaj... Wybacz mój ton, ale to woła o pomstę do nieba.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez offca dnia Czw 20:06, 07 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Czw 19:52, 07 Sty 2010 Powrót do góry

Na początku zaznaczę, że przepraszam za zwłokę - miało być szybciej - ale to nie moja wina, lecz mojej siostry, która aby wyprowadzić mnie z równowagi, w połowie pisania tego komentarza nacisnęła kluczowy przycisk w prawym rogu komputera... Przepraszam też za pominięcie (chociaż starać się będę nie pominąć) szczegółów i szczególików.

Suszaczek przypominać chce i dlatego napisał:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.



Dobrze, to zaczynamy od nowa.
Na początku chciałabym oznajmić, że obie autorki spisały się nieźle - coś pomiędzy dobrze, a świetnie - co prawda jedna z miniatur zdecydowanie góruje nad drugą, ale o tym później. Najważniejsze natomiast jest to, że nie spodziewałam się czegoś tak dobrego po Dilenie - tak, uważałam, że nie jesteś jedną z lepszych autorek tego forum. Taka opinia utarła się po przeczytaniu kilku rozdziałów Moonlight Night - fabuła i bohaterowie leżeli, a nad stylem czasami można było zapłakać. Sądziłam, że się skompromitujesz, a tutaj bardzo, baaardzo pozytywne zaskoczenie. Dlatego dziękuję ci, Rudzie, że rzuciłaś rękawicę prosto w Dil. Dzięki temu pojedynkowi doceniłam jej umiejętności, o których nie miałam wcześniej pojęcia (ale i tak dostaniesz, phi).

Pomysł

Na początku pomyślałam, że pomysł znajdujący się w tekście A jest łatwiejszy. Po dłuższym, obiektywnym zastanowieniu stwierdziłam, że pomyliłam rubryczkę pomysłu ze stylem. Oryginalność to oryginalność, malowanie słowem to malowanie słowem. Trzeba odróżniać te cechy, inaczej pominiemy wiele szczegółów.
Głównym wątkiem przewijającym się w tekście B jest coś w rodzaju romantycznych uniesień wspominanych przez Marka, a to zdecydowanie oryginalne - same w sobie - moim zdaniem nie jest.

Tekst A: 3
Tekst B: 2

Styl

Tutaj nie trzeba się właściwie rozwodzić, uzasadnić można w jednym zdaniu, jednakże wela pragnie tutaj się troszeczkę rozpisać.
Na początku pomyliłam tekst Dileny z Rudzielca (wiem, że niemoralne i nieetyczne z mojej strony, że taka przepewna swoich racji jestem, ale po prostu inaczej nie umiem), a to stało się, ponieważ nie miałam porównania. Po przeczytaniu jednego tekstu stwierdziłam, że Dileny poziom jest na tamten za niski. Przysięgam, że tak pomyślałam. Przepraszam cię, Dileno, za to, że tak szybko zwątpiłam, ale tak było i nie będę tego ukrywać. Chciałam ci w tym momencie złożyć gratulacje, że poprawiłaś się, naprawdę postarałaś i zdecydowanie włożyłaś w ten tekst serce.
***
Styl tekstu B podoba mi się bardziej - jest dojrzalszy i dokładniejszy, autorka tekstu B pędzlem maluje nam wspaniałe opisy, w które co prawda najłatwiej się wczuć nie jest, jednakże gdy już się uda, nie można z transu wypaść.

Tekst A: 2,5 (wiem, że to mało, zastanawiałam się, czy to sprawiedliwe, bo tekst zasługuje zdecydowanie na więcej, jednakże nie mogę skrzywdzić autorki, która i tekst dłuższy spociła, i dojrzalszy, i zdecydowanie lepszy)
Tekst B: 4,5

Spełnienie warunków

Niby wszystko w porządku, jednakże w tekście A tych dialogów troszeczkę jest za dużo.

Tekst A: 1
Tekst B: 2

Postacie:

Nie kupiłam tych w tekście B, możliwe dlatego, że za głupia ze mnie dziewka, a może dlatego, że te z tekstu A bardzo się mi spodobały - szczególnie naiwny Lantos, który swoją głupotą (można też nazwać odwagą) sprawił, że stracił krótkie i nietrwałe życie w pogoni za nieśmiertelnością. Nierozważny i szalony, ale bardzo, bardzo uroczy. Pokiślowałabym nad nim więcej, jednakże czas goni - wybaczcie/wybacz.

Tekst A: 3
Tekst B: 2

Ogólne wrażenie:

Tutaj wela sama nie wie, jak postąpić ma. Z jednej strony ma przed sobą ciągle ćwiczącą autorkę, która naprawdę radzi sobie wspaniale. Posiada dobre pomysły i bardzo dobrze przelewa je na papier. Jednakowoż mam też przed sobą tekst o tysiąckroć lepszy, zdecydowanie z górnej półki, dominujący nad swoim przeciwnikiem. Dobra... wela skończyła swój wywód, zastanowiła się i zremisowała ogólne wrażenie, bo rzeczywiście ogólne wrażenie jest równomiernie rozłożone po obydwóch tekstach.

Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Reasumując:

Tekst A: 12
Tekst B: 13

wela pozdrawia, wela się kłania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wela dnia Czw 20:03, 07 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 10:38, 08 Sty 2010 Powrót do góry

ekhm, no tak... zabrano mnie w piękną podróż i nim zdążyłam otrząsnąć się z pierwszego wrażenia - jestem z powrotem, w nudnym XXI wieku... to faktycznie boli...

no, ale do roboty

Pomysł 5 pkt
Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Oba pomysły mnie zaskoczyły i oczarowały... całkiem inaczej wyobrażałam sobie teksty do pojedynku, czytając jego warunki... o wykonaniu potem, ale miło mi było bardzo przeczytać coś o Kajuszu i Marku, bo do tej pory jest to temat raczej omijany...

Styl 7 pkt
Tekst A: 2,5
Tekst B: 4,5

Tu zaczynają się schody... pomimo tego, że ciut lepiej czytało mi się tekst A, to tekst B góruje ewidentnie... zasobem słownictwa, przygotowaniem... w tekście A miałam wrażenie, że spotkałam się powtórzeniami (miałam wrażenie z tego względu, że mogło ich nie być, ale używanie jednego słowa do opisu postaci w pewnym momencie jest tak odbierane przez czytelnika), w tekście B mogłabym się doczepić być może do jednego słowa...

Spełnienie warunków 3 pkt
Tekst A: 1
Tekst B: 2

Cóż... w tekście A przez to zdanie miałam skojarzenia typowe ze współczesnością i zabiło to trochę atmosferę
Cytat:
Nie wypisywali by w podręcznikach do historii(...)

stąd różnica w punktacji

Postacie 5 pkt
Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Było trudno... zrobiłam analizę SWAT (żart - rzecz jasna) i wyszło, co wyszło... podoba mi się Kajusz, osamotniony, który nie potrafi stworzyć sobie partnera wieczności, ale też go nie potrzebuje... ciekawy pomysł z przeciwnikiem, ale nie do końca wykorzystany w miniaturze (może pokusisz się o coś dłuższego autorko)
w tekście B obsesja Marka jest taka namacalna (chyba mogę nazwać to obsesją)... jego ból... i poszukiwania... jakoś utonęłam w tym, a kiedy uchwyciłam pierwszy haust powietrza - chciałam wrócić...

Ogólne wrażenie 5 pkt
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Ta punktacja jest oczywiście niesprawiedliwa - miałam nawet ochotę pokombinowac na remis... ale pomimo tego, że pomysł A mnie pochwycił i trzymał, to tekst B pozwolił mi w sobie spłonąć... poczuć wszystko i dotknąć... (niestety im więcej zmysłów zaangażujesz tym bardziej mnie masz)
obie autorki znam i podziwiam równo... żeby było jasne Smile

Tekst A: 10,5
Tekst B: 14,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 15:05, 08 Sty 2010 Powrót do góry

Mam taki plan – ocenić wszystkie pojedynki, które mogę, ale nie wiem, czy dam radę. Dlaczego oceniam ten, który jeszcze dłużej powisi? Po pierwsze świetny temat, po drugie ciekawe starcie dwóch różnych osobowości i gwarancja, że moje oczy pozostaną na swoim miejscu, a nie wyskoczą z orbit. Zresztą w sumie o to się nie martwię – dotąd każdy pojedynek, który miałam przyjemność oceniać był na poziomie.
Do rzeczy!

Pomysł

Dość interesujący pomysł przedstawia tekst pierwszy, wplatając bardzo pasujące do akcji cytaty. Sama postać Kajusza jest bardzo intrygująca, a Lantos – no cóż - nie nazwałabym go godnym przeciwnikiem. To, że nie bał się wampira nie oznacza, że jest odważny i wyjątkowy. Ślepe uwielbienie i chęć stania się nieśmiertelnym zgubiły go. Znacznie ciekawsza byłaby wersja z przeciwstawieniem się wampirowi. Próba walki, która i tak skazana byłaby na przegraną. W drugim tekście : wampir w Bożej świątyni i grzesznica. Emocje targane postaciami, dobór miejsca akcji – zazdroszczę pomysłowości.

A: 2
B: 3

Styl


A: Zawsze staram się dać w tej kategorii jakiś konkret, bo to, czy mi się przyjemnie czytało, czy nie jest chyba bardziej zasadnym ocenić w ogólnym wrażeniu. Jednakże muszę tu napomknąć, że strasznie ciężko czytało mi się pierwszą miniaturkę. Zaczynałam kilka razy i nie mogłam się przebrnąć przez warstwę opisową, choć sama w sobie nie była zła. Po prostu czułam się, jakbym czytała przewodnik po Rzymie i trudno mi było zobaczyć to miasto oczami autorki. Nie wspominając już o zasadniczym błędzie logicznym, który wypatrzyła offca. Trudno mi było odnaleźć się w czasie – oprócz opisu strojów, które po dość pobieżnych poszukiwaniach naprowadziły mnie na XIII bądź XIV wiek – może troszkę później (mam rację, autorko) to jednak brakowało mi epokowej stylizacji – przede wszystkim języka, choć nie było to warunkiem pojedynku. Znalazło się trochę błędów różnej natury, jednakże ich wystąpienie nie utrudniło odbioru. Ciekawe wplecenie cytatów.
B: Niebanalne opisy, szczegółowość i precyzja, zero błędów (no pewnie nie takie zero – pewnie coś ktoś może wynaleźć, ale dla mnie ten tekst jest bezbłędny), kompletność, mistyczność. Naprawdę płynęłam, czytając tę miniaturkę i przede wszystkim mogłam sobie wszystko obejrzeć w wyobraźni, nie potrzebowałam nazw (choć paść musiały). Po prostu pięknie. Dysproporcja w punktacji jest efektem kontrastu, jaki mi się ujawnił. Poprawność vs. Precyzja i dbałość o każdy szczegół.

A: 2,5
B: 4,5

Spełnienie warunków

Jak już wcześniej napisałam, nie bardzo mogłam się zorientować, w jakim czasie dzieje się akcja pierwszej miniaturki. Niby czasy papieży – ale to zbyt ogólne, a poszczególne części ubrania były w sporej rozpiętości czasowej „modne”, natomiast w tekście B znalazłam informację, której wklepanie do wujka Google dało mi od razy dokładny czas – ukończenie Portico de Gloria – XII wiek. To był ten warunek, który nie był wyraźnie określony, a zatem nie do końca spełniony przez autorkę tekstu A. W drugim tekście znalazłam też nieco więcej patosu.

A: 1
B: 2

Postacie

Kajusz w tekście A był dość ciekawym obserwatorem otoczenia, natomiast postać spoza kanonu była, jak dla mnie, mało wyrazista. Podobała mi się gra tych postaci między sobą. W tekście B Marek – świetny. Jego rozterki i emocje, jakie nim targały, a później ukojenie po posileniu się kobietami. Naprawdę świetna robota. W obu tekstach postaci spoza kanonu stały na drugim planie, ale znów lepiej wypadła bezimienna kobieta z drugiej miniaturki i jej wewnętrzna walka, a może ból, że nie może pogodzić wiary z miłością.

A: 2
B: 3

Ogólne wrażenie:

Tekst B urzekł mnie opisem portalu, zawarciem w opisie sentencji łacińskiej. Uwaga! Każdy kupi mnie łaciną! Mitto, ere, misi, misum – wysyłać, posyłać, ale też uwalniać, Trzecia forma to cz. przeszły dokonany (indicativus perfecti activi), a zatem: Wysłał mnie Pan (raczej to <--- jakby posłał mnie z misją) lub Uwolnił mnie Pan <--- uwolnił mnie sobą? Hmm, nie wiem, jaka jest interpretacja, ale i tak podobało mi się, że mogę sobie podywagować. Och, tak. Poproszę o więcej zagadek dla mnie. Wink Podobał mi się cały opis katedry. Czułam, że jestem tam w środku i widzę te bogobojne kobiety, Marka, który łka – prosi Boga, jakby o objawienie, dziewczynę targaną emocjami. Po prostu piękny obrazek, malowniczy, plastyczny, dopracowany.
Tekst A, choć ma w sobie pewien urok, nie może w tej kategorii zwyciężyć. To kategoria subiektywnych odczuć i wrażeń, a wszystkie uczucie kieruję do drugiego tekstu. Uwielbiam miasto, opis architektury, dzieje miasta, dzieje budowli, życie w mieście. Tu było wszytko tak jak lubię.

A: 1
B: 4

To był zdecydowanie najbardziej wyczerpujący dla mnie pojedynek do oceniania. Dużo czasu zajęło mi czytanie, analizowanie, ocenianie. Nie jestem z siebie dumna, bo gdybym chciała popełnić recenzję, ocenę, która dogłębnie wartościuje każdy aspekt, musiałabym siedzieć nad tym jeszcze ze dwa dni. Dlatego wybaczcie mi, że jest jak jest. Mimo iż z mojej oceny wynika, że zwycięzca jest jeden i zdecydowany muszę pogratulować autorce drugiego tekstu, bo pomysł miała ciekawy i dobrze zrealizowany. Zabrakło mi jednak jakiegoś smaczku.

Podsumowanie:

A: 8,5
B: 16,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:48, 08 Sty 2010 Powrót do góry

Byłam bardzo ciekawa tego pojedynku. Czekałam na niego z niecierpliwością. Widziałam już wczoraj, że się pojawił, ale niestety nie mogłam zebrać sił by się zabrać za przeczytanie. Dziś zapoznałam się z tekstami i teraz oceniam Smile


Pomysł: 5 pkt.
A - 3
B - 2
O wiele bardziej spodobało mi się wprowadzenie Kajusza, jako głównego bohatera. Marek jakoś nie przypadł mi do gustu. Tekst A ujął mnie tym, że autorka pokazała nam jak bohatera już jako wampira. Na dodatek pomysł z Lantosem i jego prośba o przemianę o wiele bardziej mnie zainteresowała.

Styl: 7 pkt.
A - 4
B - 3
Podoba mi się styl obu autorek. Jest on całkiem inny. Pierwszy jest przyjemny, lekki i łatwy w odbiorze. Drugi jest skomplikowany, ciężki i trudny. Niestety tekst B mnie przytłoczył. Nic nie poradzę, że czytało mi się tą miniaturkę ciężko. Podobała mi się, ale natrudziłam się by przez nią przebrnąć. Dlatego też wybieram tekst, przez który przepłynęłam z łatwością.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Warunki spełnione i w A i w B.

Postacie: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Postać Kajusza bardziej przypadła mi do gustu. Jego postawa względem świata, Lantosa i reszty bardziej mnie ujęła. Sam Lantos też mi się spodobał. Chciał być wampirem, choć nie do końca wiedział na co się rzuca. Kajusz dał mu nadzieję, ale niestety go nie zmienił. Marek też mi się podobał, jego przemyślenia, lecz Kajusz wzbudził u mnie większe emocje.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Naprawdę uważam, że zarówno A jak i B są dobrymi tekstami. Jak już wspomniałam miniaturka B mnie przytłoczyła, namęczyłam się by ją przyswoić. Zapomniałam wspomnieć, że wielkim plusem tekstu A były według mnie cytaty. Bardzo mi się podobały. Dobra robota Smile Zarówno Marek jak Kajusz mi się spodobali, jednak do Kajusza mam sentyment, a w tej miniaturce po prostu go pokochałam.

Podsumowanie:
A - 14.5
B - 10.5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 21:49, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.


Pomysł: 5 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Zdecydowanie tekst B jest mi treściowo bliższy, jakbym nagle wróciła do pisania Nienasycenia i tego szczególnego rozdziału z gorsetem i pląsaniem w strumyku. Pierwsza miniatura miała potencjał, ale parę detali trochę zgrzytało.

Styl: 7 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Tekst B jest bardziej dopracowany, chociaż dla mnie męczący i może jednak zbyt patetyczny, ale literówki i zgrzyty pierwszego spowodowały takie właśnie rozłożenie punktów.

Spełnienie warunków: 3 pkt.

Tekst A: 1
Tekst B: 2

Część przedpiszczyń już o tym pisała, jak zdążyłam zerknąć, ale i mi przeszkadzała historyczna niespójność. Zdecydowanie pierwsza miniatura poległa na detalach.

Postacie: 5 pkt.

Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Tutaj po równo, ponieważ w obu tekstach znajduję ciekawego bohatera, który ma jakiś wymiar i myśli. Trudno byłoby mi orzec, który z wampirów jest lepszy, jeśli chodzi o tę kategorię.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Mimo swoich usterek, pierwszy tekst ma spory potencjał, ale drugie opowiadanie zostało dopieszczone i mam wrażenie, że również bardziej przemyślane. Gratuluję tego pojedynku obu autorkom.

Suma:

Tekst A: 9,5
Tekst B: 15,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:11, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Słowem wstępu: już po przeczytaniu tytułów wiedziałam, która z was napisała który tekst, a nawet jeśli bym się wahała, utwierdziłyby mnie w tym pierwsze słowa. Teraz wy już wiecie, że ja wiem i chociaż nie mogę zapomnieć o względach formalnych, które nie pozwalają zwracać mi się do was per imię czy login, daruję sobie chociaż zbędną kurtuazję. Mam nadzieję, że nie będziecie miały mi za złe zwracania się do was per A/B w zastępstwie przesadnie długiego droga autorko tekstu A/B.

POMYSŁ
A — 1,5
B — 3,5

Nie da się ukryć, że sam temat oraz warunki pojedynku do najłatwiejszych nie należą, dlatego też żeby móc ocenić wasze prace, przeczytałam je dwukrotnie. Całe szczęście, bo przy ponownej lekturze obie zyskały.
W pracy A spodobała mi się próba ukazania momentu, od którego rozpoczęło się kształtowanie charakteru Kajusza zmierzające w kierunku osoby, jaką poznaliśmy w sadze. Autorka podjęła próbę zgłębienia motywów jego późniejszego postępowania, znalezienia źródła zrodzonego w nim cynizmu i chłodu. Motyw spotkania z jedynym godnym Kajusza przeciwnikiem – mający stanowić usprawiedliwienie dla niuansów osobowości wampira – mógł być dobry w samym swoim zamyśle, ale obawiam się, że poszedł w złą stronę. Odnoszę nieodparte wrażenie, jakoby autorka najpierw napisała bez większego zastanowienia wstęp, a później dopiero musiała naszkicować postać faktycznego przeciwnika – i na to zabrakło jej już bądź pomysłu, bądź umiejętności. Jedyną rzeczą, która mnie w kwestii Lantosa zaintrygowała, jest źródło jego wiedzy na temat Kajusza, co akurat nie zostało wytłumaczone. Późniejsze spotkanie, słowa butnego chłopaka nie świadczą ani o jego odwadze, ani inteligencji, ani żadnym innym przymiocie, wskazują tylko na bezbrzeżną głupotę doprawioną szczyptą arogancji i ślepoty. Byłabym nawet skłonna poprosić autorkę o wskazanie mi, gdzie dopatruje się ona tych wielkich cnót Lantosa, bo choć tekst powinien bronić się sam, w tym przypadku praca A nawet nie ma na to szans. Jak powiedziałam – zamysł jest dobry, ale zdecydowanie wymagający dopracowania. Tutaj natomiast nie mogę oprzeć się wrażeniu, że całość tekstu podpięto pod kilka zdań wstępu, co nie wypadło niestety wiarygodnie.
Tekst B podejmuje temat bliższy kanonowi, jednak nie spieszyłabym się z opinią, że przez to łatwiejszy. Autorka w każdym z akapitów przemyca jakiś pomniejszy pomysł – od niezwykle kunsztownego, wycyzelowanego opisu broszy przez pamiętny opis Pórtico de Gloria, który sam w sobie stanowi mały majstersztyk aż po Markowe spotkanie z młodą grzesznicą. Tutaj każde zdanie zdaje się przemyślane, bo i każde odgrywa istotną rolę. Autorka zupełnie inaczej od swojej poprzedniczki zrealizowała warunek dotyczący zarysowania czasu akcji i sposób, w jaki opisuje architekturę czy ówczesny ubiór, stanowi nie tyle wpisanie się w założenia pojedynku, ile okazję do ukazania emocji – to w przypadku opisu portalu, a nawet próbę zarysowania mentalności ludzkiej, co widać chociażby w akapicie dotyczącym siedzących w kościele kobiet. W tekście A z kolei mamy garść historycznych informacji, jednak nie korespondują one z tekstem, nie łączą się z nim w integralną całość. Zamiast emocji – dostajemy suche opisy; a jak widać na przykładzie pracy B, można połączyć ze sobą zarówno aspekt historyczny, jak i płaszczyznę emocjonalną.
W tekście A znalazłoby się kilka zdań dotyczących przemyśleń Kajusza, które mi się spodobały. Sam pomysł może i trąci potencjałem, ale jest to potencjał zupełnie niewykorzystany. I o ile tekst B nie urzekł mnie od pierwszego przeczytania, musiałam posiedzieć nad nim dłużej, to gdy czytałam go po raz drugi, wybuchł mi pod powiekami feerią kształtów i barw – emocji, a wszystko za sprawą niezwykłych opisów. Pomysł, nawet jeśli pozornie niewyszukany, opleciony jest gęstą siecią tych właśnie opisów, które robią całą resztę.

STYL
A — 1
B — 6

Ostatnio użalałam się nad tym, jak ciężko przychodzi mi w przypadku pojedynków zdobyć się na ostrzejszą krytykę i że już prędzej coś przemilczę, niż wygarnę wszystko, co mi na wątrobie leży. Nie wiem, czy to kwestia osób, które się teraz pojedynkują i mojego do nich stosunku, czy może po prostu na was padło albo przelała się czara stylistycznej goryczy – nie mogłabym rozdzielić tych punktów inaczej. Wiecie, że obie was naprawdę lubię (co za niedomówienie), prawda?
Wiesz, droga A, co bym teraz najchętniej z Tobą zrobiła? Niestety, jak na razie nie wpadłam jeszcze na żadną wymyślną torturę, która równałaby się z tym, co Ty wyrządziłaś przecinkom, więc na dobry początek sprezentowałabym Ci może repetytorium z interpunkcji rodzimego języka. Potknięcia interpunkcyjne wszelkiej maści, wątpliwe stosowanie średników, powracające wrażenie, że Ty i ja całkiem odmiennie rozumiemy funkcję przecinka w zdaniu – gdybym bardzo zacisnęła zęby, to bym to zdzierżyła. Jednak nie ma mowy, żebym spojrzała przez palce na stosowanie przez Ciebie, moja droga A, przecinków przed i po imiesłowach przymiotnikowych. Błagam, A, błagam, zrób coś z tym. Albo zapoznaj się na tę okoliczność z zapisami słownika i poradni językowej PWN, albo następnym razem nie wstawiaj tekstu bez kompetentnej w tej kwestii bety. Do spraw interpunkcyjnych dochodzi kulejąca dwa czy trzy razy składnia, drobne potknięcia gramatyczne oraz literówki. I nie, nie bawi mnie to. Jeśli chodzi o sam, postrzegany bez pryzmatu poprawności, styl, nie jest on zły, a miejscami (wspomniane przemyślenia Kajusza) nawet przyjemny, jednak nadal daleki od tego, by choćby mi się spodobać. Gdybym konfrontowała tę pracę z innym tekstem, może punktacja przedstawiałaby się inaczej, jednak w porównaniu z tym, co reprezentuje sobą praca B, nie mogę o tekście A powiedzieć nic więcej. Miejscami wydawał mi się naiwny, operujący nieadekwatnym do treści słownictwem, chcę jednak wierzyć, że autorkę stać na więcej. Zdania, które mnie bezsprzecznie kupiły: Są ludzie, którzy pragną wieczności, a nie wiedzą, co zrobić z deszczowym popołudniem oraz sławetne Kajusz swawolnie zaczął skakać po kolejnych półkach Koloseum. Z czego pierwsze naprawdę mi się spodobało, drugie zaś – do tej pory, gdy je czytam, sprawia, że chcę się roześmiać. Słowa swawolnie i Kajusz w jednym zdaniu, doprawdy, oksymoron jak się patrzy.
Praca B jest tekstem przemyślanym od początku do końca, gdzie każde zdanie ma swoje miejsce i przeznaczenie, a wszystko w oprawie naprawdę dobrego stylu. Nie wiem, jak wyglądałaby moja ocena, gdybym patrzyła na tę miniaturkę jako na samodzielnie funkcjonujący tekst, bez porównywania do pracy przeciwniczki, jednak faktem jest, że Wejrzenie wypada świetnie nie tylko na tle tekstu A, ale również w oderwaniu od niego. Nie jestem wielką entuzjastką patosu, uważam, że – tak jak wszystko – jest dobry w odpowiednich proporcjach i mam wrażenie, że tutaj B wykorzystała okazję, by pofolgować swojemu upodobaniu do takiej stylistyki. Z ulgą stwierdzam jednak, że wychodzi jej to dobrze, chociaż oczywiście pojawiają się w tekście zdania czy zwroty, które uważam za przesadne i na wyrost, ale są to nieliczne wypadki. Przeważnie brałam wszystko takim, jakim zaprezentowała autorka, ufając, że doskonale wiedziała, co robi. W istocie – cała ta układanka skomplikowanych opisów, malowanych wzniosłym stylem kształtów i kilkakrotnie podkreślanych emocji jest bardzo spójna i gdy ogarnąć spojrzeniem wszystkie tworzące ją elementy, zauważyć można, jak szczególnego wydźwięku nabierają: czy to opisy uczuć, czy budowli lub ubrań. Obserwujemy w tym tekście gradację napięcia budowanego poprzez umiejętne rozplanowanie poszczególnych fragmentów pracy – jego zawiązanie następuje wraz z opisem klęczącego pod Portalem Chwały Marka, następnie narasta, by znaleźć ujście w ostatnich zdaniach, w których to wampir upaja się przepływającym przez krew nieszczęsnej kobiety wspomnieniem ukochanej. Można rozgraniczyć w tej pracy dwie zazębiające się płaszczyzny – tę czysto opisową, piękną, bardzo dokładną, która jednak pokrywa się i nierozerwalnie łączy z wymiarem emocjonalnym. A ten prawdziwie mnie poruszył. Dodatkowym walorem są przeplatające się z akapitami wypowiedzi. W tekście A potknięcia interpunkcyjne zremisowały z literówkami w proporcji dwa do dwóch, poza tym nie zauważyłam żadnych innych uchybień.
Nie chcę deprecjonować strony stylistycznej pracy autorki A, jednak powyższa wypowiedź nie pozostawia chyba wątpliwości co do mojej na jej temat opinii. W dodatku ta wołająca o pomstę do nieba interpunkcja. W pracy B, jakkolwiek momentami czułam się przytłoczona przez nadmiar patosu czy zdań, które musiałam czytać po trzy razy, żeby dotarło do mnie, co autorka chce przekazać, odnalazłam wiele urzekających elementów, które – razem z tymi nie do końca udanymi – stworzyły bardzo dobry tekst. Tylko sinusoidy w nim zabrakło.

SPEŁNIANIE WARUNKÓW
A — 1
B — 2

Na nieszczęście autorki A przejrzałam pobieżnie komentarze przedmówczyń, które jedynie utwierdziły mnie w historycznej niespójności. W rzeczywistości autorka sama wbiła sobie gwóźdź do tej trumny, chcąc zasypać czytelnika jak największą ilością historycznych wiadomości. Zauważmy, w pracy B aspekt historyczny jest dość mocno podkreślony i to bez uciekania się do dużej ilości faktów. Mam też pewne obiekcje dotyczące patosu – tak jakbym ja i autorka A miały nieco inne wyobrażenie utrzymanego w takiej konwencji tekstu.

POSTACIE
A — 2
B — 3

Swoją opinię na temat Lantosa już wyraziłam, a praca A nie straciła na punktacji ze względu na głupotę i butę tej postaci, ale za to, że jej cechy nie zostały dobrze naszkicowane. Postać jak najbardziej może być głupia czy butna, istotne jest jednak to, by te zachowania pokazać, by choćby pokusić się o próbę wykreowania bohatera. Natomiast Kajusz jest dość interesującą jednostką, szkoda tylko, że nie dano mu więcej przestrzeni i możliwości zabrania głosu – myślę, że cała praca by na tym skorzystała. A tak, niestety, obciążona piętnem jedynego godnego rywala, nie zdołała nawet dostatecznie nisko pochylić się nad głównym bohaterem.
Bałam się, że Marek zagubi się wśród kunsztownych opisów, misternej konstrukcji zbudowanej ze środków stylistycznych, ten jednak zachował się – i to w doskonałym stanie. Jego emocje zostały opisane w prawdziwie przejmujący, wiarygodny spokój, a akt, jakiego dopuścił się w finale tekstu, stanowi tylko potwierdzenie i ukoronowanie spalających go do tej pory lęków, tęsknot i pragnień. Wspaniale ukazano zwyciężającego w nim wampira. Służące za tło rozmodlone kobiety oraz młoda, przypominająca Markowi Didyme dziewczyna stanowią wspaniałe uzupełnienie tej silnie zarysowanej postaci.

OGÓLNE WRAŻENIE
A — 1
B — 4

Ten podpunkt stanowi tylko potwierdzenie moich dotychczasowych słów. Być może tekst A naprawdę jest dobry – zły z pewnością nie jest – jednak do mnie nie przemówił, nie znalazłam w nim niczego, co kazałoby mi się na dłużej zatrzymać, przystanąć, pochylić. Niczego, co by mnie urzekło. Na jego niekorzyść zadziałał panujący w pracy chaos – ze strony tak treściowej, jak technicznej – a także nieprzemyślany, niedopracowany wątek Lantosa. Nie wspominając o krzywdzie wyrządzonej imiesłowom przymiotnikowym.
Praca B to tekst bardzo wycyzelowany, przemyślany, rozplanowany. Napisany z dużą świadomością własnego warsztatu i dostępnych środków. Autorka, owszem, ma skłonności do przesady, warunek użycia patosu w tym pojedynku wykorzystała do granic swoich i czytelniczych możliwości i mam jej to nieco za złe, bo wydawało mi się, że doszłyśmy do porozumienia w kwestii pisania tekstu na kształt sinusoidy. Nie wszystko musi być z najwyższą precyzją doszlifowane i wypolerowane, pozwolenie sobie na zostawienie gdzieniegdzie prostoty odartej z wyszukanych środków stylistycznych nie jest niczym złym. Banał nie niesie za sobą ładunku ujemnego, jeśli wie się, jak ten banał poprowadzić – wcale nie trzeba go upiększać dziesiątkami wzniosłych słów. Gdyby idące momentami w stronę grandilokwencji opisy zastąpić czymś lżejszym i prostszym, tekst bez wątpienia by zyskał – wyzuty ze swojej barokowości. Jednak także teraz, w takiej formie, w jakiej podała go autorka, jest pracą bardzo dobrą, więcej – jest pracą świetną, urzekającą kunsztownością opisów, niesamowicie oddaną atmosferą wnętrza katedry, przepięknie i wiarygodnie przedstawioną warstwą emocjonalną. I myślę, że gdyby spróbować zabrać tej pracy część patosu, nie byłaby już tą samą pracą. A tak, nawet przy swojej nieidealności i napuszeniu, do którego chwilami się ucieka, jest tekstem, nad którym warto się pochylić. Z cudownie wykreowaną postacią Marka.

PUNKTACJA
A — 6,5
B — 18,5

Obu paniom – satysfakcji ze swojej pracy.

robal


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Wto 21:12, 12 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Pią 16:38, 22 Sty 2010 Powrót do góry

Tekst A: 71,5 pkt.
Tekst B: 103,5 pkt.


Oficjalnie ogłaszam, że zwycięzcą pojedynku zostaje... RUDAA! Gratuluje obu autorkom i przepraszam za opóźnienia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Sob 13:13, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin