FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wybory/Ślad (AngelsDream i Rudaa) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Czw 20:07, 22 Kwi 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: Rudaa i AngelsDream

Forma: Miniatura
Długość: Do 5 stron Worda, TNR 12, interlinia pojedyncza.
Tytuł: Dowolny
Chcemy: Obrazka z życia postaci drugoplanowej. Może to być wspomnienie - łatka. Alternatywa, byle nie AH, bo na to Angels ma wielką alergię. Niech będzie w tym czuć życie. Może być to komedia, może dramat - dowolnie. Narracja dowolna.
Nie chcemy: Belli, Edwarda, pamiętnika ani listów;
Termin: Dwa tygodnie od zaklepania (do 21.04)
Beta: brak
Oceniamy do: 6.05

Oceniamy według schematu:

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.

Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami.  klik!


TEKST A:

Wybory

- Relacja! Relacja! Kolejny cykl dziwnych morderstw na ulicach Strasburga! Kto za to odpowie?! Relacja! – krzyk gazeciarza niósł się na placu przed Katedrą Najświętszej Maryi Panny. Chłopiec wymachiwał dziennikiem przed oczami przechodniów, ale nie potrafił zwrócić niczyjej uwagi. Ginął wśród zgiełku miasta ze swoją drobną posturą i cienkim głosem. W pewnym momencie przysiadł na schodku katedry, wpatrując się w trzymaną w ręku gazetę. Żałował, że nie potrafi czytać, ale po kilku miesiącach zajmowania się kolportażem powoli zaczynał rozpoznawać liczby. W rogu strony tytułowej wydrukowano datę 16 października 1639 roku.
Chłodne jesienne poranki zawsze dawały mu się we znaki, a w momencie, kiedy poszedł do pracy, mógł stwierdzić, że je znienawidził. Jedyną rozrywką stało się oglądanie ludzi mijających się na ulicy. Każdy z nich anonimowy, każdy oddalony od reszty, chociaż pozornie tak bliski. Wystarczyło wyciągnąć rękę i zwrócić się do kogoś uprzejmie, ale nikt nie interesował się takimi rzeczami. Damy zadzierały wysoko suknie, nie chcą ich zamoczyć w kałużach, a panowie trzymali ręce za plecami i wyprostowani udawali, że nie wyczekują chwili, kiedy ukaże się subtelny zarys koronkowych pończoch. Tylko jeden z nich wydawał się inny. Szedł ze spuszczoną głową, studiując grubą książkę oprawioną w skórę. Pomimo tego, że na ulicy było dużo ludzi, instynktownie wymijał ich i szedł naprzód, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje wokół. W pewnym momencie stanął przed nim chłopiec i zamachał mu gazetą przed oczami.
- Relacja! Może jedną dla szanownego pana?!
Mężczyzna zatrzymał się gwałtownie. Zmierzywszy dziecko wzrokiem, podziękował i kontynuował swoje zajęcie, jakby nikt mu nie przerwał. Chłopiec odprowadził go wzrokiem do gotyckiego wejścia Katedry Najświętszej Maryi Panny i ze zdziwieniem obserwował jak ptaki siedzące na schodach, odlatują na widok nieznajomego.

* * *

Mężczyzna pochylał się nad książkami, skupiając na nich wszystkie swoje myśli. Przerzucał kartki z niezwykłą dokładnością, jakby trzymał w rękach relikwie. Po przewróceniu strony za każdym razem wygładzał papier zewnętrzną częścią dłoni i sprawdzał, czy nie ma na nim żadnych zagnieceń, po czym wracał do lektury. Litery odbijały się w jego złotych tęczówkach, a rozchylone usta niemo wypowiadały czytane słowa. Od klatki piersiowej w dół pozostawał nieruchomy – nogi odziane zgodnie z najnowszymi trendami w beżowe pludry* wyciągnął skrzyżowane pod stołem, a wams** zarzucił za krawędź krzesła, żeby się nie pogniótł. Blond włosy opadały kosmykami na czoło, ale mężczyzna wydawał się tego nie zauważać, zbyt pochłonięty lekturą. W pewnym momencie drgnął, a jego oczy powędrowały w stronę lustra zawieszonego naprzeciw. Zobaczył w nim uśmiechniętą dziewczynę z koszem w ręku. Jej suknia zasłaniała całe wejście, a wyeksponowany dekolt jaśniał, kontrastując z czarnymi włosami.
- Witaj, Fabienne.
- Dzień dobry, doktorze Cullen. Przyniosłam podwieczorek.
Blondyn wstał i zaprosił kobietę do środka, zamykając drzwi na klucz, jakby się już nikogo nie spodziewał. Z zadowoleniem malującym się na twarzy zajrzał do koszyka, który przed chwilą postawiła na stole.
- Hmmm… – mruknął. – Nie trzeba było. Jestem tylko skromnym humanistą, nie muszę tyle jeść.
- Ależ panie Cullen, pan chyba nie wyobraża sobie, że teraz zasiądzie do posiłku. To nie czas na uciechy podniebienia. – Podeszła bliżej, tak że mogła poczuć jego oddech na swojej twarzy. – Warto również nadmienić, że w środku znajduje się butelka whisky, a jak powszechnie wiadomo, dżentelmenowi nie wypada pić przed godziną osiemnastą.
- Droga panno Fabienne, nie uchybiając w żaden sposób twej godności, muszę zauważyć, iż to nie była godzina osiemnasta a południe, które minęło już godzinę temu.
- Zatem nie wypada czekać na przyjemności cielesne aż zapadnie zmrok.
- Krycie się pod osłoną nocy w tak deszczowym okresie nie należałoby do zbyt rozsądnych.
Fabienne odwróciła się w stronę koszyka i wyjęła z niego butelkę alkoholu. Stała tyłem, ale Cullen cały czas widział, co robi, obserwując jej odbicie w lustrze. W momencie, w którym pochyliła się nad stołem, pociągnęła za rzemyk przyczepiony do dekoltu sukni. Znów zwróciła się w stronę swojego towarzysza, pokazując zarys koronkowego gorsetu wyglądający zza materiału stroju. Przygryzła kokieteryjnie wargę i spojrzała na Cullena spod półprzymkniętych powiek. Wyraźnie cieszyła się z reakcji, którą zobaczyła – mężczyzna otworzył usta i ostentacyjnie zaczerpnął powietrza.
- Droga Fabienne, nie można pozwolić, żeby takie smakołyki się marnowały.
- Byłabym skłonna przystać na twą niemą prośbę, lecz nie wiem, czy nie uwłacza to damie z dobrego domu. Takie schadzki w progach obcego mężczyzny… to nie przystoi. – Kobieta zrobiła krok w stronę Cullena.
- Owszem uwłacza. Zostanie ona bez wątpienia potępiona wraz z zacnym mężem. – Tym razem to on zbliżył się do niej.
- Gdyby była sama, tęskniłaby w piekle do swego męża. – Położyła dłonie na jego ramionach. Zapadła chwilowa cisza, a uśmiechy zniknęły z twarzy obojga. Wpatrywali się w siebie, ciesząc się chwilą, w której ich dłonie są splecione, a oddechy mieszają się w jeden.
- Ja też tęskniłem, ale nie mogłem nic na to poradzić. Przepraszam. Obiecuję, że teraz ci to wszystko wynagrodzę.
- Carlisle, ja nie chcę wynagrodzenia. Mam tylko jedno marzenie i wiesz, jakie ono jest. Nie lubię się tobą dzielić.
- Ale ja jeszcze nie wiem, jak to rozwiązać. Proszę cię, potrzebuję trochę więcej czasu. – Przesunął się do przodu, próbując pocałować Fabienne, ale ona się odsunęła.
- Nie.
- Tak bardzo muszę cię mieć przy sobie – szepnął, opierając swoje czoło o jej.
- Wiesz, co powinieneś zrobić. – Złożyła pocałunek na policzku Cullena i zasznurowawszy rzemyk w sukni, wyszła z pokoju.

* * *

Podszedł do fontanny stojącej na placu przed katedrą i przemył twarz, próbując spłukać poczucie winy i rozsądek, który z każdą chwilą krzyczał coraz głośniej, że w końcu będzie musiał wybrać, kto jest dla niego ważniejszy. Wytarł się pospiesznie i ruszył dalej. Na ulicy szedł zdecydowanie szybciej niż powinien, ale w tym momencie całkowicie zapomniał o zachowywaniu pozorów. Wiedział, że musi spojrzeć jej w oczy, bo inaczej nie będzie w stanie jasno myśleć. Chmury znów kłębiły się nad Strasburgiem i każdy człowiek mógł wyczuć w powietrzu zapach zbliżającej się ulewy. Podświadomie Carlisle uśmiechał się na ten fakt, bo wiedział, że dzięki temu jego tajemnica jest bezpieczna.
- Relację dla pana? – zapytał nieśmiało chłopiec.
Tym razem Carlisle tylko spojrzał na niego, co wystarczyło, żeby pozbyć się dziecka. Czerwień tęczówek mężczyzny zaatakowała gazeciarza i sprawiła, że strach przykuł go do ziemi.
- Przepraszam – wymamrotał i odszedł. Usiadł na schodku katedry, próbując dojść do siebie i jego wzrok powędrował na stronę tytułową gazety. Z racji bycia analfabetą nie mógł mieć pewności, ale wnioskując z tego, co powiedział mu wydawca, litery układały się w słowa Wampir ze Strasburga.

* * *

Wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi. Od razu usłyszał odgłos zbliżających się kroków. Po chwili klamka poruszyła się i zobaczył starszą kobietę spoglądającą na niego pytająco.
- Kim pan jest?
- Nazywam się Carlisle Cullen, jestem lekarzem Roselle.
Zmarszczki na twarzy staruszki pogłębiły się, jakby nad czymś intensywnie myślała, ale po chwili powróciła wcześniejsza niechęć.
- Nie wzywaliśmy doktora – odparła.
- Ja i Roselle jesteśmy przyjaciółmi. Przychodzę sprawdzić co u niej z własnej woli, nie musi mnie nikt wzywać. – Powoli zaczął się irytować podejrzliwością kobiety. Naprawdę musiał zobaczyć pannę Charpentier i nie oczekiwał, że napotka jakieś trudności.
- Nie mogę pana wpuścić. Jej matka wydała wyraźne instrukcje: Roselle musi mieć spokój i odpoczywać. Poza tym…
- Marie… Możesz wpuścić pana Cullena – przerwała jej Roselle, która właśnie wyszła z pokoju, przytrzymując się ściany.
- Ależ panienko, panienki matka wyraźnie mówiła…
- Proszę. Porozmawiamy o tym później. Doktorze, zapraszam.
Carlisle wyminął zdezorientowaną staruszkę i ruszył w stronę przed chwilą otworzonych drzwi. Złapał pannę Charpentier pod ramię i pomógł jej dotrzeć z powrotem do łóżka. Przekręcił klucz w zamku i usłyszał, jak Marie podchodzi z drugiej strony i przykłada ucho do klamki.
- Ona tak zawsze? – zapytał szeptem, wskazując na drzwi.
Odpowiedziało mu kiwnięcie głowy. Roselle wyglądała, jakby nawet oddychanie sprawiało jej ból. Po chwili dodała: - Przepraszam cię za nią. Została zatrudniona dopiero kilka dni temu, kiedy moja matka stwierdziła, że już sobie sama nie radzę. Boi się o swoją pracę. Może ją stracić, jeżeli zlekceważy jakieś zalecenia swojej pani. A w tym wypadku to nie ja nią jestem.
- Może to i lepiej. Nie wyglądasz zbyt dobrze.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Wspaniały komplement, doktorze Cullen. Zna się pan na kobietach.
Carlisle usiadł na brzegu łóżka i nachyliwszy się nad nią, złożył pocałunek na wpół otwartych ustach.
- Przepraszam, nie to miałem na myśli.
- Panienka nie czuje się urażona a zmęczona. Połóż się koło mnie. – Przesunęła się na skraj łóżka i pozwoliła mężczyźnie zająć miejsce obok siebie. Wtulił się w nią, pilnując, żeby gruby koc leżał między spoconym od gorączki ciałem Roselle a jego lodowatym. Przyłożył jedynie dłoń do czoła kobiety, chcąc choć trochę pomóc w pozbyciu się temperatury.
- Zawsze masz takie zimne ręce – szepnęła, po czym zamknęła oczy i usnęła.
Słuchał zbyt spokojnego bicia serca kobiety i nierównego oddechu. Każdy mięsień w jego ciele był napięty do granic możliwości przez strach, który ogarniał Carlisle’a od chwili, kiedy dowiedział się o chorobie Roselle. Muskał ustami rude włosy rozrzucone na poduszce bez właściwego im niegdyś połysku. Czuł wątłe ramię pod kocem, to samo, które jeszcze kilka tygodni wcześniej było idealnie zaokrąglone i wyćwiczone od gry na wiolonczeli. W pewnym momencie dziewczyną wstrząsnęły drgawki, więc Cullen odsunął się i ułożył między nimi kolejny koc, po czym wtulił się w owinięte w kokon ciało.

* * *

Przez lekko uchylone drzwi wpadała do pomieszczenia smuga światła, sprawiając, że ramię mężczyzny opartego o framugę rozjaśniło się tysiącem diamentów. Na zmianę przyglądał się lśnieniu i ulicy tonącej w blasku poranka. Nigdy by nie przypuszczał, że po tygodniach zachmurzeń i burz słońce pojawi się w mieście tak szybko. Po chwili dostrzegł blondyna wyskakującego zza rogu i rozglądającego się wokół. Carlisle naparł na drzwi i w mgnieniu oka znalazł się w pomieszczeniu, wypuszczając powietrze z płuc.
- Nigdy więcej spacerów w słoneczny dzień – powiedział, próbując się rozluźnić.
- Przesadzasz. Jak zwykle. To tylko ludzie.
- Aro, rozmawialiśmy już na ten temat.
- Tak, tak… tak… Aż do znudzenia. Oczywiście będę mieć szacunek do tych maleńkich istot. A tak poza tym to widzę, że przyjechała nowa dostawa krwi do szpitala. Naprawdę do twarzy ci z czerwienią w oku. To takie… diaboliczne. Niedługo będziesz prawie tak przystojny jak ja.
- Do rzeczy.
Aro westchnął i zrezygnował z próby przebicia się przez powagę doktora Cullena. Wyciągnął rękę w jego stronę. Ten natychmiast ją chwycił, chcąc mieć rytuał za sobą. Przez umysł wampira przeszła fala emocji i wspomnień. Każda komórka martwego ciała została poruszona przez intensywne uczucia. Aro wziął głęboki oddech, nie radząc sobie z falą doznań – w ciągu swojego przeszło tysiącletniego życia nie spotkał wampira płonącego takimi emocjami bez kontaktu z zabijaniem. Czuł wewnętrzne rozdarcie Carlisle’a i wciąż widział twarze Fabienne i Roselle. Każdą z nich kochał – nie potrafił jednoznacznie zdecydować, którą bardziej. Odnosił wrażenie, że wybór wiązałby się z pozbyciem cząstki samego siebie. Bardzo ważnej cząstki, bez której żadna układanka nie ma prawa zostać ułożona. Z jednej strony namiętność i zabawa, a z drugiej rozsądny spokój – marzył o złączeniu tych dwóch kobiet w jedno, ale nie mógł tego zrobić. Obie miały ogromne serca przepełnione dobrocią i szczerością, obie działały na niego jak ambrozja. Wyrzuty sumienia męczyły Cullena każdego dnia – był świadom krzywd i smutku, na jakie naraził dwie ukochane przez siebie istoty, ale czuł, że sam stoi pośrodku tego, czekając aż jakaś siła wyższa popchnie go w odpowiednią stronę. Miał czas. Miał wieczność. Ale one nią nie dysponowały i to sprawiało, że cierpiał z powodu każdej utraconej sekundy ich kruchych żyć.
- Jesteś zabawny – szepnął Aro, kiedy tylko rozluźnił uścisk.
- Wiedziałem, że tego nie zrozumiesz.
- Twój problem jest już przeszłością.
- O czym ty mówisz?
- Roselle umarła dziś w nocy.

* * *

- Relacja! Relacja! Wampir ze Strasburga znów atakuje! Młoda dziewczyna kolejną ofiarą! Relacja! – Chłopiec przerwał nawoływania w momencie, w którym znów zobaczył idącego przez plac blondyna. Po raz pierwszy nie trzymał w dłoniach książki. Przemierzał ulicę szybkim krokiem, wpadając na wszystkich po drodze, co było dziwne, zważywszy na to, że zawsze wymijał każdego. Gazeciarz bogatszy o wspomnienie szkarłatnego spojrzenia mężczyzny, przysunął się bliżej ściany Katedry Najświętszej Maryi Panny i pozwolił nieznajomemu przejść.
- Poproszę jedną. – Usłyszał za plecami.
- Ach, tak… Proszę… - odparł, odbierając od wysokiego bruneta monetę.
- Znasz go? - Wskazał na Carlisle’a.
- Nie, proszę pana. Ale często tędy przechodzi. Wydaje się jakiś podenerwowany.
- Bo stracił dzisiaj siebie.
Aro rozłożył gazetę i spojrzał w oczy chłopca, błyskając swoimi czerwonymi tęczówkami. Od razu usłyszał przyspieszone bicie serca. Przerażenie, które ogarnęło dziecko, wzmagało w nim pożądanie, jednak ze zdziwieniem musiał przyznać, że niewinność widoczna na jego twarzy, obligowała wampira do zmiany planów. Zdarzało mu się negować postępowania Carlisle’a, ale cenił jego wiedzę i obycie. W głębi martwej duszy musiał przyznać, że przemawia przez niego zazdrość.
- 17 października 1639. Wampir ze Strasburga znów atakuje – szepnął, biorąc chłopca za rękę.



* pludry – krótkie, bufiaste spodnie z pionowymi rozciągnięciami ukazującymi podszewkę, sięgające do połowy ud lub do kolan, stanowiące część dawnego stroju dworskiego albo żołnierskiego
** wams – rodzaj usztywnianego, podwatowanego kaftana z ozdobnym nacinaniem, haftem lub pasmanterią, na ogół atłasowego, noszonego przez mężczyzn




TEKST B:

ŚLAD

Ręce ludzkie są kruche, żyją krótko, ale zostawiają po sobie ślady, które trwają całe lata, a nawet wieki.
Zofia Kucówna, Zatrzymać czas


Chłopiec wpatrywał się z zafascynowaniem w zawartość naczynia, które stało na niskiej ławie w kącie pomieszczenia. Owocowy zapach unosił się w powietrzu, ale nie to przyciągnęło uwagę ciekawskiego trzylatka. Żywa, czerwona barwa napoju była powodem złamania zakazu matki. Zajęta praniem kobieta nie usłyszała, że jej najmłodszy syn obudził się z popołudniowej drzemki i na czworakach, żeby nikt nie zauważył, dostał się do kuchni. Blondynek wytarł ręce o materiał spodenek i stanął na palcach, by dokładniej zajrzeć w głąb misy. Świeżo wyciśnięty sok pozostał niezmącony, dopóki nie zanurzył w nim dłoni. Poruszał nadgarstkami delikatnie, starając się nie rozlać ani kropli. Wiedział, że mama, gdy tylko się dowie, będzie krzyczeć, a być może nawet każe mu iść spać bez kolacji, ale właśnie ten kolor najbardziej przypominał Garrettowi sen, w którym zewsząd otaczała go czerwień. Wołała coś, szepcząc, ale nie rozumiał pojedynczych słów. Zaczął jej szukać na jawie i w końcu odnalazł. Sok przepływał między drobnymi palcami i nieznacznie barwił jasną skórę. Kiedy dziecko podniosło wzrok, ujrzało przed sobą białą, kuszącą ścianę. Nie zastanawiając się długo, chłopiec przedreptał ostrożnie dwa kroki w bok, wyciągnął ręce nad miską, a potem gwałtownie przyłożył je do chłodnej powierzchni. Krople zaplamiły jasną koszulę, rozchlapały się po podłodze, ale to dwa rozmazane ślady niewielkich dłoni były najważniejsze. Trzylatek pokiwał głową z aprobatą, zlizując kwaśny smak żurawiny ze skóry. Czerwień zamruczała zadowolona.

Kiedy wrócił pokonany do domu, matka rozpłakała się na jego widok. Skulił ramiona w oczekiwaniu na krzyk i pretensje. Gdy kobieta mocno przygarnęła syna do siebie, wzdrygnął się zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
- Coś ty najlepszego narobił? – szepnęła.
- Musiałem – odparł.
- To nie jest rozwiązanie – stwierdziła. - Jesteś wciąż małym chłopcem... – dodała.
- Gruby John i Mike nie mają prawa nas obrażać! – krzyknął łamiącym się głosem.
Matka zabrała kojące ból ramiona i wyprostowała się powoli. W jej oczach wyraźnie widział smutek i coś jeszcze. Uczucie, którego ośmioletni urwis nie umiał zrozumieć. Przez chwilę trwali w ciszy, aż wdowa potrzasnęła głową, jakby budząc się ze snu.
- Musimy opatrzyć twoją wargę. – Wyjęła z szafki czysty ręcznik, zmoczyła go w wodzie z dzbanka i podała Garrettowi, by mógł obetrzeć twarz. - Powinieneś umyć się cały – dodała, a chłopak skrzywił się z niesmakiem. Matka roześmiała się cicho i pochyliła w jego stronę.
- Chyba za wiele czasu spędzasz z kotami w stodole, mały brudasie. – Cmoknęła go w czoło, ale zanim zdążyła się cofnąć, oparł brudną dłoń na jej twarzy. Zamarła w bezruchu, zmęczone szare oczy zaszkliły się wzruszeniem.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek mówił o tobie takie rzeczy, mamo – powiedział z przekonaniem i hardą pewnością.
Pokiwała głową w sposób, który nie oznaczał ani potwierdzenia, ani zaprzeczenia, po czym zrobiła krok do tyłu. Z jasną cerą kobiety wyraźnie kontrastował niepełny, krwisto-ziemisty ślad dziecięcej dłoni.

Samuel Gray(1) upadł na bostoński bruk tuż pod stopy przyjaciela, który natychmiast odciągnął go na bok i klęknął obok rannego, bezskutecznie usiłując zatamować krwotok z jamy brzusznej.
- Sam! – krzyczał blondyn, z przerażeniem obserwując, jak powroźnik blednie. Nie zwracał uwagi na kolejne wystrzały, histeryczne wrzaski kobiet i pośpiesznie wydawane Brytyjczykom rozkazy. Krew zdawała się być wszędzie wokół. Wypływała pomiędzy palcami Garretta, który ze wszystkich sił uciskał okolice rany.
- Samuel! – powtarzał raz po raz, łudząc się, że to cokolwiek zmieni, ale brązowe oczy mężczyzny zmętniały, a po chwili przestał oddychać. Umarł szybką, niespodziewaną śmiercią, która nie powinna się wydarzyć. Przyszli tam, tak jak inni, po to, by zaprotestować przeciw niesprawiedliwości, walczyć o swoje prawa. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli, w stronę żołnierzy poleciały śnieżki, śmiecie i kamienie. Huk wystrzałów zmusił ludzi do ucieczki. Kilkanaście kul trafiło w cele. Garrett miał wrażenie, że znów jest dzieckiem i śni najgorszy koszmar. Patrzył na uwalane posoką dłonie, nie poznając ich. Nagle wszystkie zmysły blondyna zostały zbombardowane ogromem bodźców, a on sam zerwał się do biegu. Pędził bocznymi uliczkami miasta, oddychając z trudem. Za wszelką cenę pragnął uwolnić się od niedawnych wydarzeń. Nie wiedział, ile dokładnie minęło czasu, gdy schronił się za progiem opuszczonej rudery. Jęknąwszy, oparł się plecami o jedną ze ścian w głębi budynku i opadł na podłogę. Charczał i kaszlał kompletnie wycieńczony. Zakrwawione ręce przytknął do brudnej podłogi, zostawiając na zbutwiałych deskach ledwie widoczne ślady. Zmęczony biegiem, obolały i spragniony, próbował uspokoić myśli i zrozumieć to, czego doświadczył. Nie zdążył. Usłyszał dziwny świst, a potem było już tylko wlewające się w niego cierpienie, które promieniowało od rozszarpanego gardła na całe ciało. Zanim zdołał dostrzec oprawcę, stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, czerwień śpiewała.

Siedem lat później, ukryty pomiędzy drzewami, obserwował armię, w której zwycięstwo wierzył z całego serca. To była wojna o wolność, tożsamość i zjednoczenie. Nie mógł stanąć w jednym szeregu z żołnierzami, ale to, kim się stał, nie zmieniło jego przekonań. Nie stracił nadziei, że kolonie razem wyzwolą się spod brytyjskiej tyranii, tworząc nowe, silne państwo. Podążał śladem bitew, nierzadko nocami dobijając porzuconych rannych. Pogodził się ze swoją przemianą, choć dokładne jej okoliczności nie były mu znane. Nie rozpamiętywał tamtego dnia, słusznie uznawszy, że to bezcelowe. Po bólu narodzin, nadszedł palący głód, który zaspokoił dzięki dwóm marynarzom. Gdy wrócił mu rozsądek, a świeżo wypita krew ukoiła pragnienie, uciekł z miasta, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to nie miejsce dla takich jak on. Nie szukał innych wampirów, tak jak nie odwiedzał rodzinnych stron. Żył z dnia na dzień, przyglądając się trwającej rewolucji. Był wszędzie tam, gdzie awantura goniła przygodę. Unikając słońca, mieszkał w lasach, jaskiniach i opuszczonych domach na uboczu. W trudnych czasach zmian nie brakowało mu ani przestrzeni, ani pożywienia. A jednak za czymś tęsknił, nie mogąc tego dookreślić. Gdy patrzył na maszerujących żołnierzy, miał ochotę krzyczeć, biec – po prostu działać. Wiedział, że w tym pozornie anonimowym tłumie znajduje się osoba, którą podziwiał, gdy tylko usłyszał o umiejętnościach i osiągnięciach przybysza zza granicy. Jego dziwnie brzmiące nazwisko łamało Garrettowi język, ale fortyfikacje wzbudzały szacunek.(2) Blondyn warknął przeciągle, opierając dłoń o potężne, stare drzewo. Powinien iść razem z nimi, a mógł tylko stać i patrzeć, jak się oddalają. Gdy wiatr przywiał zmieszane ze sobą zapachy – potu, krwi i koni – zaskowyczał, wbijając palce w pełną bruzd korę. Spłoszone ptaki zerwały się do lotu, a mężczyzna uciekł w głąb lasu. Na pniu orzecha wampir odcisnął upiorny kształt zakończonej szponami dłoni.

Karibu upadł na śnieg, kwicząc głośno. Blondyn popatrzył na zwierzę z wyraźnym wahaniem. W końcu jednak wbił zęby w szyję starego renifera, pozwalając ciepłej krwi spływać wprost do gardła. Wybrał drogę wyrzeczeń dla kobiety, która zdołała go zaintrygować. Była wyzwaniem, a Garrett, mimo ponad dwustuletniego życia, wciąż poszukiwał sensu. Przez chwilę – mgnienie w wampirze egzystencji – łudził się, że oto odszukał właściwie rozwiązanie, ale takim jak on nie jest pisana rodzina ani spokój. To ciągłe zmiany zawsze napędzały go do działania. Blondyna przyciągała inność, wszystko to, co zdawało się nieosiągalne. Uważał za niemożliwe oswojenie urodzonego w dziczy wilka. O pusty śmiech przyprawiało nomada oczekiwanie, że pełna miska i miękkie posłanie zagłuszą instynkty drapieżnika. Złoty kolor tęczówek, który któregoś dnia dostrzegł w lustrze, pozwolił mężczyźnie oszukać własne popędy. Jednak w niemal każdej sekundzie spodziewał się, że z nimi przegra, jak wiele razy wcześniej. Skończył posiłek i ukrył truchło karibu pod śniegiem. Takie obowiązywały tu zasady, więc ich przestrzegał. Na razie. Zanim odszedł dalej w śnieżną pustkę, przycisnął dłoń do puchu – kiedyś drobiny wydawałyby mu się przeraźliwie zimne. Idealny, wyraźny ślad męskiej, choć szczupłej dłoni był jak pożegnanie, gdy czerwień znów zaczęła go wzywać.

(1) – Samuel Gray – powroźnik zabity podczas Masakry bostońskiej 5 marca 1770 roku.

(2) – Tadeusz Kościuszko - [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Sob 20:10, 08 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mirona
Wilkołak



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żory

PostWysłany: Czw 21:31, 22 Kwi 2010 Powrót do góry

Jakoś tak tutaj zajrzałam i postanowiłam zostawić mały ślad po sobie...

Ocena:
Pomysł:
Tekst A: 3/5p.
Tekst B: 2/5p.

Obydwa teksty są bardzo ciekawe, lecz pierwszy tekst w tej kategorii był dla mnie lepszy. Bardzo podobało mi się zestawienie Carlisle'a i Ara. Rozterki miłosne oraz to, że główne postacie w tym tekście były przedstawione prawie tak samo, jak ich pierwowzory w Sadze. Chociaż pokazanie Garretta w drugiej miniaturce było równie ciekawe, lecz, moim zdaniem brakowało czegoś, czego dokładnie nie potrafię określić

Styl:

Tekst A: 3/7p.
Tekst B: 4/7p.

Jeśli chodzi o styl, to tekst B wygrywa. Podobała mi się ta nutka tajemniczości, której trochę brakowało w tekście pierwszym.

Spełnienie warunków:

Tekst A: 2/3p.
Tekst B: 1/3p.

Połowę punktu odjęłam pierwszemu tekstowi z powodu przedstawienia Garretta na początku jako człowieka, a pisało, że nie chcemy AH.

Postacie:

Tekst A: 2/5p.
Tekst B: 3/5p.

Jak już pisałam wcześniej, podobało mi się zestawienie Carlisle'a i Ara w tym utworze, lecz w tekście drugim w ogóle nie spodziewałam się, że zostanie użyta taka postać drugoplanowa. Było to dla mnie miłym zaskoczeniem.

Ogólne wrażenie:

Tekst A: 2,5/5p.
Tekst B: 2,5/5p.

Tutaj stawiam na remis. Oba teksty, według mnie, są bardzo fajnie napisane.

Wyniki:
Tekst A: 12,5p.
Tekst B: 12,5p.


ED: Opiekunem pojedynku jest Suhak, ale pozwolę sobie zwrócić, że Twoja punktacja jest błędna i nie będzie brana pod uwagę!
A Susz pisała:
Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami. ← klik!
Rolling Eyes
D.


Edit: Przepraszam! Już poprawiłam... Następnym razem będę czytać uważniej Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mirona dnia Pią 14:47, 23 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Seth_Clearwater
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jakaś wiocha

PostWysłany: Pią 23:51, 23 Kwi 2010 Powrót do góry

Ocena:
Pomysł:
Tekst A: 3/5p.
Tekst B: 2/5p.

Obie miniatury mi się spodobał, chociaż tekst A jest moim faworytem z tego względu, że wolę Carlisla i Ara. Lecz nie można powiedzieć, że tekst B nie pochłania uwagi czytającego.

Styl:

Tekst A: 4/7p.
Tekst B: 3/7p.

W tekście A podobało mi się to, że akcja została poszerzona o dwie kobiety nad którymi Carlisle zastanawia się, którą wybrać.

Spełnienie warunków:

Tekst A: 2/3p.
Tekst B: 1/3p.

Jedyne do czego mogę się przyczepić to to że w tekście B Garrett jest człowiekiem

Postacie:

Tekst A: 3/5p.
Tekst B: 2/5p.

W obu przypadkach postacie są rozwinięte, przeżywają trudne emocje i ciężkie do podjęcia decyzję.

Ogólne wrażenie:

Tekst A: 2,5/5p.
Tekst B: 2,5/5p.

Oba teksty podobają mi się dlatego przyznaję po tyle samo punktów.

Wyniki:
Tekst A: 14,5p.
Tekst B: 10,5p.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rikki
Dobry wampir



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Ezoteryczny Poznań

PostWysłany: Nie 13:34, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Tym razem na czas ;d

Pomysł 5 pkt:
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Oba teksty bardzo mi sie pododobały, pomysły były oryginalne i różne, ale za serce bardziej chwycił mnie pomysł autorki tekstu B.

Styl 7 pkt.

Tekst A: 3
Tekst B: 4

W tekście A było bardzo dużo dialogów, czasem wydawało mi się, że składa się on tylko z dialogów, pojedyńcze zdania można byłoby czymś zamienić, tekst B utrzymywał fajny klimacik, było dużo opisów i dialogów, które dobrze ze sobą współgrały.

Spełnienie warunków 3 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 1

W tekście B Garrett jako człowiek.

Postacie 5 pkt.

Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Obie autroki opisały bohaterów bardzo wyraziście. Targają nimi silne emocje, podejmują ważne decyzje, mają osobowość dlatego nie moge się zdecydować, której postacie sa lepsze.

Ogólne wrażenie 5 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Oba teksty czytało mi się przyjemnie i szybko, jednak w tekście A było jak dla mnie za dużo dialogów a wolę opowiadania bardziej opisowanie takie jak w tekście B.

Podsumowanie:

Tekst A: 11,5
Tekst B: 13,5

Gratuluje obu autorkom :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 22:56, 26 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3
W pojedynkach cenię przede wszystkim pomysły świeże, nowatorskie, niebanalne. Takich też oczekiwałam po starciu takich tytanów pisarskich tego forum, jakimi są obydwie autorki. Drogie Panie, nie zawiodłam się, ale dość kadzenia, czas na ocenę.
Tekst B ma ode mnie jeden punkt więcej z bardzo prostego powodu. Za cudowną łatkę w postaci kilku chwil z wieczności Garreta. Ten wampir to ciekawa postać, której Meyer nie poświęciła zbyt wiele uwagi, ale pozostawiła fantastyczną furtkę, dla twórców różnych ff-ów i miniatur. Jako jedyny (obok Jaspera) ma jakąkolwiek przeszłość opartą w realiach historycznych. I za to, że autorka tekstu B wykorzystała bezbłędnie tę lukę, ma ode mnie plusik. Po pierwsze: za rzetelne przygotowanie i zebranie materiału do tego opowiadania, po drugie: za ciekawie i autentycznie ujęty rys historyczny; po trzecie: za wykorzystanie w swojej mini bohatera o którym jeszcze w pojedynkach nie czytałam.
Pomysł w tekście A jest intrygujący. Carlisle uwikłany w związek z dwoma kobietami, śmiertelniczkami. Miotający się w swoich uczuciach, nie potrafiący dokonać wyboru. Hmm… Zaiste dobrze się czyta takie historie, ale w literaturze mamy tyle przepięknych opowieści o miłosnych trójkątach, że niestety dla mnie sam pomysł nie był zbyt twórczy. Choć przyznam szczerze, fakt, iż to idealny doktor Cullen zmagał się z takimi rozterkami dodawało temu opowiadaniu wyjątkowy smaczek.


Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5

W tym kryterium oceny nie będę się zbyt długo rozwodzić. Obydwa teksty są napisane według mnie na tym samym, niedoścignionym, poziomie.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5

Uważam, że obydwie autorki spełniły warunki. Pomimo tego, że w tekście B na początku Garret jest człowiekiem, nie czepiam się.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

W kategorii postacie nie mam zdecydowanego faworyta. Dlatego taka sama ilość punktów. W tekście A autorka zaprezentowała nam bohatera ponadczasowego. Carlisle zmagający się ze swoją ułomnością (bo niestety tak muszę nazwać nieumiejętność dokonania wyboru pomiędzy dwoma kobietami) jest postacią budzącą z jednej strony współczucie (dzięki, umiejętnemu opisowi targających nim emocji przez autorkę) a z drugiej strony we mnie budzi zdecydowaną niechęć (co też jest jakimś uczuciem!). Zdecydowanie to postać kontrowersyjna, choć na pierwszy „rzut oka” wzbudzająca sympatię i empatię. Przepraszam, że to powiem, ale nasuwa mi się pierwsza myśl: bo on taki biedny i nieszczęśliwy, kocha je obydwie i nic nie może na to poradzić. Nic tylko współczuć chłopinie, że jest taki nieszczęśliwy. Brawa dla autorki, że potrafiła w ten sposób zagrać na emocjach czytelników. Brawa również za to, że słowami wypowiadanymi przez Aro, zwraca nam uwagę na bezsens takiego emocjonalnego trójkąta. I na to, że Carlisle, jak wielu przed nim i niejeden po nim mężczyzna (nie ważne wampir, wilkołak, człowiek czy nawet elf) jest po prostu niezdecydowanym chłopczykiem.
W tekście B natomiast postać Garretta mnie ujęła. Poznajemy go od wczesnego (ludzkiego) dzieciństwa, gdzie już taki malec ma swoją ciekawą osobowość, a potem śledzimy jego losy jako młodego żołnierza, który zbyt szybko traci swoje życie i staje się wampirem. Szczerze, bardziej do mnie dociera ból tego faceta, że nie odszedł razem z innymi, a pozostał tak jakby w zawieszeniu. Garrett jest typem wojownika, który bez walki traci w pewien sposób sens swojego istnienia. Zdecydowanie najbardziej wzruszającym momentem w tej miniaturze dla mnie była scena, kiedy pojawiał się na polach bitew (już po wszystkim) i kończył dzieło, spijając krew rannych. No bo cóż mu innego pozostało? Ta postać, wykreowana w taki sposób przez autorkę, budzi mój wielki szacunek.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Długo zastanawiałam się nad moimi własnymi odczuciami na temat tego pojedynku. Czytałam wasze teksty kilka razy, żeby być jak najbardziej obiektywną i sprawiedliwą, głównie ze swoim własnym ja. Każda z was zaniepokoiła mnie w pewien sposób takim podejściem do tematu, zaintrygowała i zmusiła do myślenia ponad przeciętną w ocenianiu pojedynkowych prac. Za co dziękuję. Było warto.
Tekst B ponownie ma ode mnie o jeden punkt więcej niż A za samo ujęcie tematu, pełen skrajnych emocji obraz z życia głównego bohatera, od pełnego ciepła i beztroski dzieciństwa po chwiejną i niejednoznaczną dorosłość w postaci wampira. Tekst ten jest jedną z najlepszych „łatek” jakie czytałam. Niebanalną, ale i przepięknie prostą opowieścią o tak niby idealnym świecie i życiu nieśmiertelnych.
Tekst A jest równie dobry, co zresztą opisałam już wyżej, ale w tym przypadku doceniam bardziej Garretta, jako niespełnionego żołnierza niż Carlisle, jako niewiernego kochanka.

Podsumowanie:
Tekst A: 11,5
Tekst B: 13,5

Gratuluję obydwu autorkom.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 12:25, 28 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł:

Oba pomysły są ciekawe i zaskakujące, nie w swoim rozwiązaniu, a właśnie w ogólnym zamyśle na miniaturę do zadanego tematu. Jednak mimo wszystko mam faworyta. Wink

A: Nie podobał mi się tytuł i czyłam się lekko uprzedzona, bo nie był zanadto wyszukany. Można wręcz powiedzieć, że sztampowy, ale na szczęście tak było tylko z tytułem. Przede wszystkim autorka realizuje temat bardzo obarazowo na tle życia miasta. Już przy jednym z pojedynków mówiłam, jak wielką sympatią darzę opisy miasta i książki, gdzie miasto gra jedną z ról. Tutaj Strasburg nie wybija się na pierwsze miejsce, ale z pewnością jest ważny. Spięcie klamrą nie jest co prawda czymś nowym, ale w tym wypadku działa świetnie. Postać małego gazeciarza - kawałek lokalnego życia, koloryt epokowy w postaci opisu ludzi przechadzających się i ignorujących chłopca, tytuły z gazet. To się czuje. Dalej bohater główny - Carlisle. Trochę zdziwiło mnie, że już jest dokotorkiem, bo przecież do swobodnego konatktu z ludzką krwią musiał się przystosować jakiś czas, ale to nieistotny słaby punkt. Podobał mi się ten Carlisle! Nie był stetryczałym ojczulkiem i wujkiem Dobra Rada, nie był głową rodziny, był prawdziwym mężczyzną na rozstajach miłości. ^^

B: Pomysł z Garrettem jest jak najbardziej trafiony! Bo o tej postaci chyba jeszcze nie czytałam, a już na pewno nie czytałam pracy, która jest mu całkowicie poświęcona. Autorka również zawarła pewien koloryt epokowy. Przeprowadziła nas przez całe życia postaci. Pokazała, że już w dzieciństwie miał pewne nadzywczajne zdolności. I wszystko pięknie, ładnie, choć moim zdaniem zbyt szablonowo. Chronologia wydarzeń jest generalnie wskazana, ale choć bohater w zasadzie obcy, mogłam się spodziewać, co będzie dalej. Końcówka moim zdaniem wszystko zabiła. Szczerze mówiąc nie chciałabym ujrzeć takiego zakończenia - jego przemiany w wegetarianina, bo jak na tak krótką formę za dużo było wydarzeń i stały się one przez to przyćmione i mdłe.

A: 3
B: 2

Styl:

Będzie mi ciężko rozgraniczać styl. Obie autorki piszą świetnie, lepiej ode mnie, więc - co ja - maluczka pisarzynka mam krytykować. Jeśli miałabym oceniać w ogólności to pewnie dałabym remis, ale jednak coś nad czymś góruje i w tej kategorii wartoby oddać prym osobie, która w starciu wypadła lepiej. A, chciałam jeszcze, póki mnie uważnie czytacie, dodać, że teraz mam pewność, że beta jest zawsze potrzebna, bo każdemu z nas zdarzają się wpadki. U Was też jej znalazłam, ale postanowiłam przestać być zołzą w ocenianiu pojedynków, przynajmniej tak dobrych i spuszczę na to zasłonę milczenia. Twisted Evil
Powiem dość enigmatycznie, nie wgłębiając się w szczegóły: Bardziej obrazowo i przemawiająco zadziałała na mnie pierwsza praca. Szczególnie dzięki opowiadzianym detalom.
Na pewno na dłużej zapadnie mi ona w pamięci, dlatego nieznacznie lepiej oceniam jej styl.

A: 4
B: 3

Spełnienie warunków:

Moja ulubiona kategoria, bo mogę przynać remisik i w ogóle się nie tłumaczyć. Wink A tak na serio. Obie włożyłyście sporo pracy w swoje miniaturki. Obie są na dobrym poziomie, więc chcę po równo docenić Waszą pracę.

A: 1,5
B: 1,5

Postacie: 5 pkt.

A: Postać gówna: Carlisle - mogłabym się w nim zakochać. Jest taki męski, szarmancki. A kobiety, które wykreowałaś, ja odebrałam jako symbole różnej miłości. Fabienne to pożądanie, miłość zmysłowa, fizyczna, przyciąganie. A Roselle miłość duchowa, wzniosła, niewinna, wyższa jakby. Ciekawą postacia poboczną był chłopczyk obserwujący życie miasta i choć niewykształcony, potrafiący wyciągać wnioski. Kurczę, wszyystkie postaci były miodzio, a Aro na dokładkę - mniam, nie mogło być lepiej.

B: Postać główna: Garrett - to właśnie na nim skupiała się cała opowieść i on jest najbardziej wyrazisty. Ale takie życie w pigułce: dzieciństwo, młodość i bunt, przemiana w wampira, samotność wampirzego życia i przemiana w "wegetarianina" w jednej, malutkiem miniaturze to dla mnie za dużo. W zasadzie nie do końca. To byłoby możliwe do zrealizowania, gdyby przyjąć jakiś inny porządek, uwypuklić tylko pewne z poruszonych aspektów, a inne potraktować hasłowo. Dobitnie, ale hasłowo. A co do pozostałych postaci, to one się w zasadzie w żaden sposób nie wybijają. Oczywiście nie traktuję tego jako minus pracy, bo zamysł był zapewne, żeby się skoncetrować na tym rzadko podejmowanym temacie, jaka była przeszłość Garretta.

A: 3
B: 2

Ogólne wrażenie:

Sukcesywnie w swojej ocenie zarysowuję, która miniaturka wiedzie według mnie prym. Zwycięża w ogólnym rozrachunku praca pierwsza za: miasto, koloryt epoki, męską i intrygującą postać Carlisle, idealne zakończenie. Wielki plus na konto przeciwniczki za zajęcie się postacią, która była dla mnie do tej pory tylko imieniem. Oby takich więcej. Wink offtopik: Ja zajmuję się Vladimirem, więc go zostawcie w spokoju Wink

A: 3
B: 2


TOTAL:

A: 14,5
B: 10,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Śro 20:37, 28 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A – 3
Tekst B – 2
Pomysł w tekście A był zdecydowanie ciekawy i starannie skonstruowany. Tekst B miał swój potencjał poprzez wprowadzenie postaci Garretta, ale moim zdaniem nie został on wykorzystany.

Styl: 7 pkt.
Tekst A – 4
Tekst B – 3
Tekst A był napisany poprawnie i starannie; słownictwo było bogate i dobrze dopasowane, nie zauważyłam też żadnych błędów. Czytało mi się go lekko i przyjemnie. Co do tekstu B, to samo słownictwo też mi się podobało, natomiast wyłapałam kilka błędów, poza tym ciężko mi się go czytało, był zbyt chaotycznie skonstruowany.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A – 2,5
Tekst B – 2,5
Tutaj daję po równo, ponieważ w obu tekstach postacie miały starannie i dobrze zarysowaną osobowość; tekst A pokazuje osobowość Carlise z ciekawego ujęcia (tzn. pokazane jest jak targają nim wątpliwości, trudno mu wybrać pomiędzy dwoma kobietami, kanoniczny Carlise nie miał tego typu problemów), natomiast w tekście B Garrett przedstawiony jest przekrojowo, tzn. trochę wiadomo jaki był będąc dzieckiem i jaki był będąc dorosłym, to też fajne zagranie.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 3
Tekst B – 2
Już od pierwszych zdań tekst A budował świetną atmosferę, bardzo podobał mi się ten przeplatany wątek z Carlisem i chłopcem roznoszącym gazety. Fabuła była interesująca,
W tekście B podobał mi się w sumie tylko motyw czerwieni i fascynacja nią – bardzo fajne zagranie, ale poza tym tekst w niczym mnie nie oczarował.

Podsumowując:
Tekst A - 14
Tekst B - 11


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:49, 05 Maj 2010 Powrót do góry

Pomysł:

A: 2,5
B: 2,5

Oba pomysły są równie godne uwagi i nie mogę powiedzieć, że któryś jest gorszy. Nie spotkałam się jeszcze z takim ukazaniem Carlisle'a w fandomie, Carlisle'a nieco... frywolnego i ze słabościami, on zawsze jest taki... doskonały. Garrett jest z kolei postacią, której nikt nie poświęca uwagi, a na pewno jest to postać intrygująca. No i motyw krwi - czerwieni, śladu, znaku prześladującego go przez całe życie jest dość ciekawym pomysłem.


Styl:

A: 4
B: 3

O jeden punkt więcej dla A, gdyż po prostu lepiej mi się go czytało, płynęłam przez ten tekst. Najbardziej podobały mi się sceny przed katedrą - bardzo plastyczne, wizualne opisy. Są drobne błędy i tu i tu, więc tego nie biorę pod uwagę.


Spełnienie warunków:

A: 1,5
B: 1,5

Nie rozumiem zastrzeżenia, że Garrett jest człowiekiem. W warunkach było, że nie ma być AH czyli świat bez wampirów, a Garret przechodzi w tekście przemianę w wampira, więc warunek jest spełniony.

Postacie:

A: 3
B: 2

Obie postacie pierwszoplanowe Carlisle i Garret, są znakomicie wykreowane. Garret próbuje uciec od swojego fatum, tocząc wewnętrzną walkę, szukając czegoś, jakiegoś punktu zaczepienia w tym wszystkim, sensu. Taki bohater romantyczny...
Carlisle toczy dwa dylematy - jeden miłosny, drugi - wydaje się analogiczny. Nie mogąc się zdecydować pomiędzy spożywaniem krwi zwierząt, a ludzkiej (choć z banku) nie potrafi wybrać pomiędzy rozsądkiem a popędem. Podoba mi się ta zbieżność. I to nie potrafię wybrać. Decyduje więc drugi plan. A tutaj - Aro, Aro i jeszcze raz Aro. fantastyczny, nawet jakby z cieniem ludzkich uczuć. W ogóle postacie drugoplanowe w tekście A są wspaniałe - chłopiec, Fabienne. Na tym tle matka Garretta wypada słabiej.


Ogólne wrażenie:

A: 2,5
B: 2,5

Tu po równo, bo oba teksty są fascynujące. W B bardzo podobało mi się zakończenie. Zawsze zastanawiałam się, czy Garrettowi uda się ten wegetarianizm, gdy zauroczony Kate postanowił zamieszkać w Denali i spróbować. Tutaj bardzo podoba mi się ta łatka. Ale i tekst A ma świetne. Spacer pod rączkę Aro i chłopca - znakomite!

Suma:

A: 13,5
B: 11,5

Gratuluję wyrównanego pojedynku!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:29, 06 Maj 2010 Powrót do góry

Dziewczęta, mam nadzieję, że mi wybaczycie – stwierdziłam ostatnio, że czas zacząć pisać zwięźlejsze, nieco bardziej lakoniczne oceny pojedynków, w nadziei, że dzięki temu będę bardziej wydajna. Wy przypadłyście na pierwszy ogień.

POMYSŁ
A — 2
B — 3

Warunkiem tego pojedynku był obrazek z życia postaci drugoplanowej; o ile autorka tekstu A sięgnęła po pomysł ciekawy, o tyle autorka pracy B zmierzyła się z pomysłem fascynującym. Interesujące w Wyborach jest to, że akcję osadzono w XVII w., przedstawiono Carlisle’a w obliczu rozterek, które, mogłoby się zdawać, znajdowały się od zawsze poza jego zasięgiem. Podoba mi się ukazanie nieznanego oblicza Cullena, mam jednak kilka zastrzeżeń co do samego tekstu. Przechodząc zaś do pracy B, Śladu, muszę przyznać, że tę koncepcję, razem z jej całą warstwą opisową i narracyjną, kupuję od pierwszego do ostatniego zdania. Ten pomysł po prostu mnie oczarował, podczas gdy idea autorki pracy A wydaje mi się, owszem, przemyślaną, konsekwentnie zrealizowaną, co więcej – dobrą, ale pozbawioną pewnego pazura.

STYL
A — 3
B — 4

Wprost uwielbiam klamry kompozycyjne, więc tekst A ma u mnie dużego plusa. Podoba mi się wkomponowanie w całość postaci młodego gazeciarza jako tego, który wprowadza nas do akcji utworu. Autorka swobodnie posługuje się piórem, z pewnością siebie porusza się wśród tworzonych opisów, wprowadzając nimi odpowiednią atmosferę. Lubię, gdy autor dba o oddanie realiów opisywanej epoki i taką dbałość odnajdujemy w pracy A. Opisy są przyjemne, zgrabne, nieco gorzej rzecz ma się, w moim subiektywnym odczuciu, z dialogami, co do których jestem pewna, znając jej umiejętności, że autorka mogła poradzić sobie lepiej. Niemniej jednak – całość jest przyjemna, klamra kompozycyjna naprawdę wysoko punktuje, widać poza tym w tekście konsekwentną realizację zamysłu. Ale praca B… Przez pracę B płynęłam, łapczywie łykając serwowaną przez autorkę dawkę tej cudownej rozmaitości smaków. Ślad, dzięki plastycznym, umiejętnie poprowadzonym opisom, tętni życiem, barwami, emocjami. Moje zmysły zostały, parafrazując, wprost zbombardowane ogromem bodźców. Podoba mi się to. Zakochałam się w czerwieni mruczącej, czerwieni śpiewającej, czerwieni wzywającej. Czytając, czułam, jak wlewa się w moje gardło i gasi moje pragnienie. To bardzo obrazowa miniaturka, a ja takich obrazów łaknę. Świetne metafory, wspaniałe opisy; jestem pod wrażeniem. Co się tyczy błędów – w tekście A natknęłam się na jedną literówkę, jakieś siedem błędów interpunkcyjnych, poza tym mam obiekcje co do zwrotu z racji bycia analfabetą; w tekście B nie wychwyciłam żadnych błędów, ale i nie rozglądałam się za nimi, trudno mi więc powiedzieć, czy takowe się znalazły.

SPEŁNIANIE WARUNKÓW
A — 1,5
B — 1,5

W wymogach mówiono o postaci drugoplanowej. Carlisle jest taką z pewnością, ale Garrett? Muszę przyznać, że Przed Świtem było częścią, którą czytałam z najmniejszym zainteresowaniem z całej sagi, jednak nie na tyle małym, by umykały mi postacie drugoplanowe. Drugi plan jest jednak dość bliski pierwszemu. Nie mogłam sobie przypomnieć, kim był Garrett, musiałam aż posłużyć się Twilight Saga Wiki. To z pewnością nie postać drugoplanowa, raczej trzecioplanowa. W tekście B odczuwałam życie intensywniej niż w pracy przeciwniczki, ale jako że tekst A ma coś, czego tekstowi B, w moim odczuciu, zabrakło – ową postać faktycznie drugoplanową – punkty rozdzielam pół na pół. Widziałam w komentarzach poprzedniczek zastrzeżenia co do faktu, że Garrett był początkowo człowiekiem. Na litość, ludzie, błagam, zanim zwrócicie na coś uwagę, dowiedzcie się może, czego dotyczą wasze obiekcje… Gdyby któraś z autorek pisała o Charliem jako człowieku, też odejmowalibyście punkty?

POSTACIE
A — 2,5
B — 2,5

Alternatywa, jak ujęto w wymogach. Teraz rozumiem, skąd zaskakująca odmienność charakteru Carlisle’a. Cullen został zarysowany tak przez sytuacje, w jakich go osadzono, jak i przez swoje przemyślenia, mogę więc śmiało powiedzieć, że jego kreacja jest, jak na miniaturkę, pełna. Choć konfrontując tekst A z tekstem B, czuję w niej pewien niedosyt, ale jako samodzielna praca – wybrania się. O szerszej kreacji Aro mowy być raczej nie może, bo został tutaj wprowadzony jako dodatek, ale ten lekki zarys jego krajobrazu wewnętrznego spodobał mi się. Co się tyczy pozostałych czterech postaci – leciutko zarysowane, dobrze. W pracy B za kreację wszystkich bohaterów wystarczy mi jeden Garrett, którego naszkicowano z niezwykłą precyzją, pozostawiając jednocześnie odpowiednio szeroki margines dla przemyśleń i domysłów czytelnika. Matka wampira nie miała tu zbyt wiele do powiedzenia, ale ten cień kreacji, z jakim się zmierzyliśmy, został również wyważony. Dużym plusem jest w tym przypadku poza tym wprowadzenie postaci historycznych.

OGÓLNE WRAŻENIE
A — 1,5
B — 3,5

Mam nadzieję, że nie zostanę źle zrozumiana. Tekst A uważam za dobry, przyjemny, podobają mi się stworzone przez autorkę opisy, ale jestem zdania, że mógłby być lepszy. Podoba mi się zastosowana tam klamra kompozycyjna, nie mogę jednak powiedzieć, by wprowadzony do tekstu trójkącik z Cullenem w roli głównej był szczytem umiejętności czy pomysłowości autorki. Zabrakło mi poza tym czegoś w dialogach. I o ile tekst A jest dobry, o tyle tekst B oczarował mnie plastycznością opisów. Przewijająca się przez niego czerwień stała się moją śpiewaczką. Lektura pobudziła moje zmysły. Mimo że uważam, iż wykorzystanie postaci Garretta jest naciągnięciem warunków pojedynku, to cieszę się, że miałam okazję przeczytać łatkę akurat o nim. Ta śpiewająca czerwień… Sok żurawinowy, biel ściany, jasna koszula, ślad brudnej dziecięcej dłoni, palce wbijające się w korę, czerwień na śniegu – to wszystko mnie oczarowało.

PUNKTACJA
A — 10,5
B — 14,5

Gratuluję naprawdę udanego pojedynku i dziękuję za możliwość przeczytania takich tekstów.

Pozdrawiam,
robak


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 14:24, 06 Maj 2010 Powrót do góry

Kurczę... powiem szczerze, że będę miała nie lada kłopot z tym, żeby ocenić ten pojedynek...

pomysł:
A/B:2,5/2,5

nie mogę inaczej, bo oba są świetne i tchną takim życiem... cóż - jestem po wrażeniem zarówno pierwszego jak i drugiego... ucieszyło mnie, ze ktoś w końcu zająć się Garrettem :) z przyjemnością czytałam całość i nawiazanie do Kościuszki też mnie jakoś roztkliwiło...
sprawa z Carlislem miała się z goła całkiem inaczej... ale jak tylko pojawił się Aro poczułam się o wiele lepiej Wink chłopiec z gazetami nadał całości autentyczności...

styl:
A: 4
B: 3

z teraz powiem dlaczego tak:
A - było niemal namacalnie... czułam kazdy kamień i widziałam tego chłopca, który próbował przeczytać kilka słów z gazety, którą czytał... przepłynęłam śpiewajaco...
B - choć było świetnie, miałam pewne problemy ze złapaniem w calość tego... te przeskoki nie całkiem były czytelne dla mnie i chwilami zastanawiałam sie gdzie jestem... ale genralnie - nie mam nic ponad to do zarzucenia...

spełnienie warunków:
A/B: 1,5/1,5

nie mam się do czego doczepić :)

postacie:
A: 2
B: 3

Odrobinkę decyduje tu też fakt, że rzadko mam okazję czytać cokolwiek o Garrecie... spodobał mi się sposób ukazania go na przestrzeni lat... i nawet potem bardziej w formie krótkiej łatki, gdy poznaje Kate (mam nadzieje, że nie pomyliłam imienia)
Carlisle przyznam, ze mi się trochę oczytał i trudno jest wnieść coś nowego do tej postaci... czy uwypuklić stare... ale i tak jest bardzo dobrze :) wybór przed jakim postawiła go autorka czyni go chyba trochę bardziej ludzkim... i te spacery, które pokazują nam jak się czuje danego dnia... rozmarzylam się Wink

ogólne wrażenie:
pomęczę i powiem, że niecierpię tego pojedunku... w ogóle nie lubię takich pojedynków... dwie świetne autorki i żadna nie popuści... o wiele łatwiej byłoby ocenić coś świetnego i beznadziejnego... a nie dwa bardzo dobre kawałki tekstu...
postanowiłam jednak dzielnie dokonać wyboru... Carlisle nie potrafił - ja też mam problem... ocena będzie czysto subiektywna i podyktowana instynktem, a nie jakimiś wyraźnymi przesłankami...

A: 3
B: 2

ogólnie:
A: 13
B: 12

muszę pogratulować Wam obu, choć tak rzadko to robię :) dobra robota dziewczyny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Sob 20:09, 08 Maj 2010 Powrót do góry

9 x 25 = 225
Tekst A: 115,5
Tekst B: 109,5

Zwycięża tekst A, którego autorką jest Rudaa! Gratulacje! Hurra


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin