FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 The Seducer from Wallingford [ważna informacja - Sąsiedzi] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Śro 18:07, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Zdaje się że komentuje to opowiadanie po raz pierwszy Mój błąd. Na początku drażniły mnie te grzecznościowe zwroty. Jednak kiedy czyta się opowiadania, które są osadzone w naszych realiach to normalne. Później zaprzestałam czytania, bo nie było nowego rozdziału i zapomniałam. Jednak teraz muszę powiedzieć, że jestem zauroczona "Uwodzicielem". Fabuła taka grzeczna, a jednak rozpala. Dziękuje za rozdział i czekam na kolejny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:07, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Hmm...no to ja skomentuję ostatni rozdział. Co do tego, że sądzisz, że czyta to tylko kilka osób, które komentują, to w na pewno tak nie jest. Sama zresztą wiem jak to np. u mnie jest z komentowaniem, czasami mimo, iż coś mi się spodobało po przeczytaniu to nie zostawiam swojej opinii, to zależy: nie zawsze mogę wymyślić coś konstruktywnego oprócz pisania "Super, bomba i ekstra" i nie zawsze chce mi się wysilać moje szare komórki :D. Albo po prostu nie mam czasu, wchodzę czytam i wyłączam, robię coś innego itp., a czasami zwyczajnie mi się nie chcę i to tyle na moje usprawiedliwienie.

Co do rozdziału to bardzo mi się spodobał. Cieszy mnie fakt, że Bella nie będzie musiała się nudzić z Michaelem i myślę, że na pewno będzie miała co robić ^^. Kurczę...Jaki Edward się zrobił zazdrosny...szczególnie na przejażdżce :D i jaki romantyczny z niego typ ^^, no chyba, że to tylko pozory, ale i tak mi się podoba.
Znalazłam w tekście jedno niedomówienie, ale to nic takiego...chodzi mi o to, że imię Bells raz jest pisane Isabella, a raz Izabella i myślę, że dobrze byłoby jednak wszystko poprawić na Isabella :). Chociaż to może być też wina Word'a, jeżeli w nim piszesz, bo z tego co wiem to on chyba automatycznie to poprawia.

Ja też dziękuję za rozdział i ze zniecierpliwieniem oczekuję następnego :).
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 16:58, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Nie da się ukryć, że opowiadanie jest super.
Czekam na następny rozdział :)
Przepraszam, że tak krótko, ale solidaryzuje się z Autorką. Czyta Cię na pewno wiele osób!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Juliette22 dnia Pon 18:23, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 16:31, 11 Lis 2009 Powrót do góry

Dałam na siebie poczekać, co nie? W każdym bądź razie z pół miesięcznym spóźnieniem, specjalnie dla Was rozdział 8, w którym Bella w końcu jest bardziej Kciałabym niż Bojem siem. Z tej wypowiedzi można wydedukować, że ta niewinna jak dotąd znajomość wkroczy na inny poziom.
Jak zwykle mam nadzieję, że się Wam spodoba, i że wyrazicie to poprzez komentarze... Nie trułabym o to tyle, gdyby choć jedna Wasza wypowiedź nie była mi potrzebna do wstawienia następnego rozdziału.
Dzięki wielkie za te wszystkie pozytywne opinie, nawet nie wiecie jak mnie podnoszą na duchu (jeśli ktoś widział kiedyś temat Fanfiki Lekcyjne to wie dlaczego XD)


BETA: Wyjatkowa


Rozdział 8
~The Game of Polo~
(Gra w Polo)


Tego dnia Isabella obudziła się z uśmiechem na ustach.
Edward musiał ją opuścić stosunkowo szybko, ponieważ w miarę jak goście zaczęli udawać się do swych sypialni, ktoś mógł zorientować się o jego nieobecności.
Jednakże zostawił Bellę z przyjemnym uczuciem „motyli” w żołądku i dziewczyna była pewna, że po tym wieczorze będzie jej bardzo trudno udawać obojętną przed pozostałymi gośćmi, lecz Edward przyrzekł jej, że zrobi wszystko, by znaleźć chwilę, którą mogliby spędzić tylko we dwoje i, jeżeli będzie to możliwe, odwiedzi jej sypialnię także i tej nocy.
Jej pokojówka jak zwykle obudziła ją, by pomóc jej w kąpieli, ubieraniu i ułożeniu włosów.
Od razu zauważyła, że oczy pani święcą dziwnym blaskiem, lecz nie śmiała o nic pytać.
Dobrze znała pannę Swan i wiedziała, że gdyby ta chciała, opowiedziałaby jej o wszystkim. Postanowiła więc milczeć i cieszyć się dobrym humorem swojej pani.
Było już w pół do dziesiątej i po długich przygotowaniach (zdecydowała się na błękitną sukienkę zdobioną koronką) Isabella zamknęła za sobą drzwi i zauważyła na końcu korytarza drobną panią Alice Hale, która niecierpliwie czekała pod jakimiś drzwiami.
- Rose! Ruszaj się! – wykrzyknęła głosem przypominającym dźwięk milionów dzwoneczków. – Oh, dzień dobry, Isabello! – powiedziała, widząc jak dziewczyna zmierza w jej kierunku.
- Dzień dobry, Alice – odpowiedziała Isabella z lekkim ukłonem.
- Czekam tylko na moją szwagierkę. Jest trochę powolna, jeśli chodzi o przygotowania, lecz nie chcę, by przegapiła mecz polo.
- Mecz polo? – zapytała zagubiona Isabella.
Alice zaśmiała się
- Tak. Pamiętasz wczorajszą rozmowę z Michaelem, gdy powiedział, że ponad wszystko uwielbia grę w polo?
Isabella skinęła głową, uśmiechając się na wspomnienie tamtej rozmowy.
- No więc Edward rozmawiał o tym z naszym starszym bratem Emmettem, on jest, jakby to powiedzieć, bardzo lubi wszelkie konkurencje – zakończyła z chichotem.
- Już jestem, Alice, nie było potrzeby, żebyś tak mnie pospie… oh, dzień dobry, panno Swan – powiedziała lodowato.
Isabella zaczęła się zastanawiać, co takiego zrobiła, co mogłoby ją urazić.
- Dzień dobry, pani Cullen – odpowiedział Isabella, decydując się na równie oficjalny ton, w końcu nie była osobą, która daje sobie wchodzić na głowę!
- Świetnie! Jesteśmy już wszystkie, więc chodźmy, właśnie podają śniadanie przed domem – zainterweniowała Alice, czując chłodną i napiętą atmosferę.
Gdy doszli do ogrodu, Isabella poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.
Edward siedział w drewnianym fotelu pomalowanym na biało i uśmiechając się patrzył w jej kierunku.
Niemożliwe było opisać jego piękno. Nawet Da Vinci u szczytu swego talentu nie byłby w stanie skopiować tych boskich rysów.
Bardziej niż renesansowe piękno, przychodził jej na myśl bóg Apollo we wspaniałym kompleksie rzeźb Berniniego*.
Widziała go na własne oczy, podczas wakacji spędzonych w Rzymie wraz z rodziną.
Była pewna, że gdyby była na miejscu Dafne, z posągu miejsce Apolla zajmowałby Edward, zrobiłaby wszystko oprócz ucieczki z ramion swego boga.
- Witaj, Isabello. – Odwróciła się, przywołana do rzeczywistości przez głos swej matki.
Czyżby ją widziała i zauważyła, kto był obiektem jej obserwacji?
- Dzień dobry, matko – powiedziała drżącym głosem.
- Szybko, zajmij miejsce! Zaraz Michael będzie grał w polo! Mówiono mi, że jest wspaniały w tej grze.
- Oh, oczywiście, ja także wiele słyszałam o jego umiejętnościach! Właśnie miałam zająć sobie jakieś miejsce… - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Tak naprawdę, miała nadzieję, że zobaczy i Edwarda, jako gracza, miałaby wtedy powód, by śledzić przebieg gry.
- Wspaniale, wspaniale! Nadszedł czas, by podzielić drużyny! Oh, witaj, Bello! – powiedział Emmett Cullen swym donośnym głosem.
Isabella nie mogła się nie uśmiechnąć, najstarszy z Cullenów od razu zdobył jej sympatię swą spontanicznością i bijącą od niego radością.
Postanowiła zająć miejsce u boku Alice.
- My już mamy drużynę – powiedział pan Newton, wskazując na Michaela i jego dwóch kuzynów. – Przypuszczam, że wasza też już jest gotowa? Jesteście we czwórkę, nieprawdaż?
- Oh, nie, tak naprawdę brakuje nam jednego gracza, wydaje mi się, że mój brat Edward tym razem postanowił zrezygnować
- Może boi się porcji zdrowego poniżenia? – powiedział Michael, jego głos ociekał ewidentną jadowitością.
- Nie powiedziałbym… - odpowiedział spokojnie Edward, podnosząc się ze swego wcześniejszego miejsca spoczynku. – Po prostu nie mam dziś ochoty i uważam… że mam ciekawsze zajęcia… - powiedział z ukrytą ironią, zajmując miejsce po lewej stronie Isabelli.
Michael był wściekły.
- Dobrze, już dobrze… przenieście na później wasze spory. Nam wciąż brakuje jednego gracza! - ogłosił Emmett
- Charles? Co byś powiedział na tą propozycję? – wtrącił Doktor Cullen.
- Oh, Carlisle… nie gram już od jakiegoś czasu…
- Dalej, ojcze! Nie dajcie się prosić! Jesteście wspaniałym graczem! – zainterweniowała pełna entuzjazmu Isabella.
- Oh, no już dobrze, jeśli moja dziewczynka tak ładnie prosi! – zaśmiał się sir Charles.
Isabella była naprawdę zadowolona z przebiegu poranka.
Nie wiedziała czemu, lecz widok jej ojca, który świetnie bawi się w towarzystwie Cullenów, napełniał ją nieposkromioną radością.
Może w głębi serca miała nadzieję, że taki obrót spraw mógłby postawić Edwarda w lepszym świetle.
- Isabello… - odwróciła się na dźwięk swego imienia i ujrzała, że Michael się do niej zbliża. – Liczę na wasz doping dzisiejszego dnia, wiedz, że to dla was dedykuję moją grę… - powiedział, całując jej dłoń.
Isabella zarumieniła się zawstydzona zaistniała sytuacją.
Nie dlatego, że Michael pocałował jej dłoń, to zdarzało się już wiele razy, lecz dlatego, że wszystko działo się na oczach Edwarda, który nie był zbyt uszczęśliwiony rozwojem sytuacji.
Najprawdopodobniej była to lekka prowokacja ze strony Michaela, więc Isabella zdecydowała odpowiedzieć:
- Boję się, że nie będę mogła zawieść mego ukochanego ojca, to jednak nie zmienia faktu, że jestem niezwykle wdzięczna za waszą uprzejmość. Życzę wam udanej gry!
Michael wydawał się być zawiedziony taką odpowiedzią, lecz Isabella była pewna, że Edward uśmiechał się za jej plecami.
Gra się zaczęła i od samego początku można było wyczuć, że ani jedna, ani druga drużyna nie ma zamiaru przegrać.
Isabella była szczerze szczęśliwa, widząc, jak ojciec świetnie się bawi w towarzystwie Cullenów.
Wymieniła kilka uwag z Edwardem, ale jej największym marzeniem w tej chwili było zostanie z nim sam na sam.
Ich ciała były tak blisko, że fakt, że się nie dotykały, wydawał jej się marnotrawstwem. ** Kiedy cała publiczność zrozumiała, że gra będzie się znacznie przedłużać, Alice odwróciła się do Isabelli i po wymianie kilku wymownych spojrzeń z bratem powiedziała:
- Isabello, co byś powiedziała na spacer ze mną i mą szwagierką? Gra, choć tak interesująca, zaczyna się już znacznie dłużyć…
- Podzielam twe zdanie – odpowiedziała nieśmiało Isabella. – Chętnie się z wami przespaceruję.
Tak więc, choć z mniejszym entuzjazmem ze strony pani Rosalie, trzy kobiety udały się nad jezioro. Po kilku minutach, także i pan Edward zniknął z pola widzenia.

***

- Uwielbiam, gdy moja siostra ma takie pomysły – wyszeptał jej do ucha, gdy byli już sami.
Isabella bardzo ucieszyła się, gdy Edward się do nich przyłączył. Chwilę wcześniej Alice poczuła nieodpartą potrzebę, by zwierzyć się z czegoś swej szwagierce.
- Tak, jest naprawdę przemiłą osobą – odpowiedziała ze śmiechem. – Nie chcę nawet myśleć, co by pomyślała moja matka, gdyby zobaczyła, że oddalam się w twoim towarzystwie.
Edward wolał nie rozmawiać na ten temat, dobrze wiedział, jaką cieszył się reputacją, nie mógł więc za nic winić pani Swan.
Lecz on już podjął decyzję. Zdobędzie ją.
Gdy doszli do jeziora i usiedli na jego brzegu, uważając by się nie pomoczyć, bursztynowe oczy młodego Cullena ani na chwilę nie odrywały się od panny Swan.
- Mogę zadać ci jedno niedyskretne pytanie? – spytała Isabella, spuszczając wzrok do niedawna zatopione w oczach swego towarzysza.
- Isabello, ty możesz mnie pytać o co tylko chcesz… - odpowiedział, posyłając jej zapierający dech w piersiach uśmiech.
- No więc… zauważyłam, że ty i twoja rodzina nie jecie zbyt wiele podczas wspólnych posiłków…
Isabella wyczuła, że Edward spiął się natychmiast po usłyszeniu tego pytania, lecz pomyślała, że to tylko owoc jej wybujałej wyobraźni, ponieważ po kilku sekundach lekki uśmiech znów zawitał na jego twarzy.
- Oh, zauważyłaś to? Prawdę mówiąc to jesteśmy na dość specjalnej diecie… wszystko z powodu naszej podróży do Indii, moja matka zdecydowała się podjąć wyzwanie i od tego czasu wszyscy jesteśmy już na tej dziwnej diecie…
- Czasem zadziwia mnie, jak mocno wasza rodzina jest ze sobą związana. To naprawdę godne podziwu.
- Jestem szczęśliwy, że ci się to podoba.
- Mam wrażenie, że nikt nie może o was powiedzieć nic innego niż to, że jesteście wręcz czarujący!
Edward zdusił w sobie śmiech.
- Panicz Newton chyba by się z tobą nie zgodził…
Isabella uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Michael Newton jest zadufanym w sobie i dość niedojrzałym młodzieńcem. Nie takim go zapamiętałam.
- Twoi rodzice muszą na ciebie dość naciskać w sprawie zaślubin z wyżej wymienionym… muszę ci przypomnieć, że jest on dość majętnym młodym mężczyzną.
- To moja matka najbardziej na mnie naciska… lecz Edwardzie, powiedz mi, czy to naprawdę takie dziwne, że w tym momencie jesteś wszystkim tym, czego pragnę? Czuję się taka głupia…
Edward zbliżył się do niej i chwycił w dłonie jej delikatną twarz.
- Więc i ja jestem głupcem… musisz wiedzieć, że w tej chwili jesteś jedyną rzeczą, której pragnę…

***

Mecz się skończył, tak samo ich chwila samotności.
Isabella czuła, jak wzbiera w niej coraz większe przywiązanie do młodego Cullena i udawanie przez resztę dnia nie było dla niej łatwe.
Po kolacji i kolejnym tajemniczym poście rodziny, z którą najbardziej się sympatyzowała, do Isabelli podszedł ojciec, z którym niewiele rozmawiała w ciągu ostatnich dni.
Razem przechadzali się po dróżce wokół posiadłości, podziwiając jasne światło gwiazd nad ich głowami.
- Wydaje się, że niebo pojaśniało… Chyba jutro w końcu będziemy mogli liczyć na ładną pogodę – rzucił ojciec, zaczynając rozmowę.
- Oh, cieszy mnie to. Ładne dni poprawiają mi humor – odpowiedziała z radością.
- Wydaje mi się, że zmieniłaś zdanie, co do tych dni na wsi…
Isabella zawahała się przez chwilę, lecz w końcu odpowiedziała po prostu:
- Musiałam to przemyśleć… Mieliście rację, będę mogła odwiedzić moje przyjaciółki po powrocie, tu też się świetnie bawię…
Sir Charles Swan zaśmiał się pod swym pokaźnym, brunatnym wąsem, a jego córka zastanawiała się, co przed nią ukrywa.
- Co się stało? Czyżbym powiedziała coś, co według was jest zabawne?
- Oh, słodka Bello, nie… po prostu zacząłem myśleć, że twe dobre samopoczucie wynika z czegoś innego niż piękne krajobrazy i mnóstwo zajęć. Czy to przypadkiem nie jest raczej wina, jeśli oczywiście mogę się ośmielić na takie pytanie, jakiegoś młodzieńca? – zakończył z ciepłym uśmiechem.
- Ojcze! Proszę was, nie dołączajcie się do grona osób snujących takie domniemania! Moje zainteresowanie paniczem Newtonem to tylko i wyłącznie owoc wyobraźni matki!
- Oh, moja Isabello, może i mam już swoje lata, lecz na pewno nie jestem tak ślepy jak wasza droga matka… Zauważyłem wzajemną sympatię, jaką darzycie się z najmłodszym z Cullenów…
Twarz Isabelli natychmiast przybrał czerwony kolor.
Nie miała pojęcia, jak odpowiedzieć na tak ewidentny i precyzyjny przejaw ojcowskiej intuicji.
Co miała teraz zrobić? Na pewno będzie musiała zrezygnować ze swych uczuć, ponieważ jeśli ojciec wszystkiego się domyślił, zrobi wszystko, by ich rozdzielić…
- Isabello, głowa do góry! – głos ojca wyrwał ją z tych przykrych myśli. - Nie musisz się mnie bać! Muszę ci wyznać, że nie jestem zbyt przekonany, co do twego ewentualnego związku z młodym Newtonem. Wydaje mi się bardzo niedojrzały i nie widzę cię u jego boku – mówiąc to, zbliżył się do ukochanej córki i wziął jej drobne dłonie w swoje. – Bello, mogę się uważać za bardzo szczęśliwego ojca dwóch dobrze wydanych za mąż córek, ale dla ciebie… dla ciebie pragnę czegoś więcej niż małżeństwa z rozsądku, które cię unieszczęśliwi. Ty zasługujesz na coś więcej. Ty zasługujesz na to, by się zakochać i żyć szczęśliwie do końca waszych dni, słuchaj swego serca… nieważne, czy wyjdziesz za człowieka majętnego, czy nie, twe siostry mają wystarczający dochód, by utrzymywać cię, tak jak ja utrzymywałem cię do tej pory.
Bez słowa Isabella przytuliła się do ojca w ciepłym uścisku.
Jego słowa podniosły ją na duchu i uwolniły od wyrzutów sumienia.
Mogła spokojnie zakochać się w Edwardzie Cullenie i nie musiała się bać żadnych ograniczeń.

***

Kiedy Isabella wraz z ojcem wrócili do domu, większość gości udała się już na spoczynek, więc i ona postanowiła udać się do swej sypialni.
Zamknęła za sobą drzwi i pośpiesznie otworzyła okno.
Wydawało jej się trochę głupie, że gorąco wierzyła, że i tego wieczora ją odwiedzi, w końcu w ciągu dnia spędzili ze sobą sporo czasu, a Isabella nie chciała wyjść na płytką panienkę, do których Edward przywykł, lecz fakt, że jednak będzie miał jak wejść do jej sypialni ją uspokajał.
Postanowiła, że poczeka jeszcze chwilę zanim położy się do łóżka i zaczęła czytać rękopis, który dostała od Edwarda.
- Czekałaś na mnie? – usłyszała aksamitny głos, tuż przy swoim uchu.
Isabella poczuła, że dreszcze przechodzą jej po plecach.
- Gorąco wierzyłam, że i dziś mnie odwiedzisz – powiedziała z uśmiechem.
- Twe życzenie zostało spełnione – wyszeptał jej zmysłowo i złożył na jej policzku słodki pocałunek.
- Myślałam o czymś…
- Powiedz mi o tym…
- Pomyślałam, że tej nocy nie wystarczy mi życzenie ci dobrej nocy. Ja… chciałabym… żebyś został tu… na całą noc… chcę, żebyś zasnął w moich ramionach… oczywiście jeśli i ty tego pragniesz…
- Nie mógłbym marzyć o niczym innym…
- Więc powinnam się przebrać w nocną koszulę.
Edward skinął głową, nie odrywając od niej wzroku.
Isabella zawahała się i zarumieniła.
- Czy coś nie tak? – zapytał uprzejmie.
- No więc… ja musiałabym… czy mógłbyś się odwrócić?
- Oh, oczywiście, oczywiście. Wybacz mi – wyszeptał i natychmiast się odwrócił.
Choć czerwień spowodowana jego obecnością wciąż była widoczna na jej twarzy, Isabella rozpuściła włosy i zaczęła rozwiązywać gorset.
Edward, dzięki swym rozwiniętym zmysłom, wyczuwał znaczenie każdego dźwięku i stanie nieruchomo robiło się dla niego coraz trudniejsze.
Jego silna wola w takich wypadkach była wyjątkowo słaba, więc szybko się odwrócił, rezygnując ze swego poczucia przyzwoitości.
Przed oczami miał wręcz niebiański obraz.
Isabella miała na sobie tylko halkę i gorset, który obciskał ciało, ukazując wyraźną linię między białymi piersiami.
To było już stanowczo za wiele dla Edwarda i jego zszarganych nerwów.
W jednej chwili był już przy niej, trzymając w ramionach i gładząc swymi zimnymi palcami te części pleców, które pozostawały odkryte.
Jego wygłodniałe wargi natychmiast wzięły w posiadanie jej czerwone usta i zaczęły całować zapalczywie, w rytmie dyktowanym przez jego pragnienie.
- Wybacz mi… ja… - powiedział na jej ustach, gdy resztki rozsądku zaczęły przedzierać się przez chmurę zapomnienia.
Isabella nie odpowiedziała. Zdała sobie sprawę, że pragnie go zbyt mocno, by winić za takie zachowanie.
Bez zwracania uwagi na fakt, że była tylko w halce przed mężczyzną, który nie był ani jej ojcem, ani mężem, Isabella przyciągnęła go do siebie i posiadła w kolejnym pocałunku pełnym pasji i żądzy.
Lodowate dłonie Edwarda ześliznęły się po jej bokach i skończyły to, co ona zaczęła z gorsetem, podczas gdy Isabella była zajęta guzikami jego koszuli.
Wraz z ubraniami, które po kolei upadały w nieładzie na marmurowe posadzki, Isabella pozbywała się swego skrępowania, a jego miejsce zajmowało rosnące pożądanie.
Edward położył ją na miękkim łożu i delikatnymi, namiętnymi pocałunkami zaczął odkrywać jej kruche ciało***.
Gdy Isabella nie była już w stanie oprzeć się pragnieniu, Edward z ochotą spełnił jej życzenie.
Powoli i delikatnie wszedł w nią i pozwolił, by płonący w ciałach ogień strawił ich do reszty.

* [link widoczny dla zalogowanych]
**N.A. PANNO SWAN! ZAWSTYDZA MNIE PANI!
***N.A. Oh ironio losu, właśnie słucham „Z twarzą Marylin Monroe” Myslovitz [link widoczny dla zalogowanych]
[Fanfiction OST/The Seducer from Wallingford]
Crazy Lady
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy snów.....

PostWysłany: Sob 1:19, 14 Lis 2009 Powrót do góry

To może ja się wypowiem:
Po pierwsze jest to wspaniałe odpowiadanie, które tworzy wspaniałe postacie, czas akcji, pierwszy raz spotkałam się z czymś takim i jestem pod wrażeniem, pomysłu autorki tego FF, dziwi mnie to, iż nowy rozdział jest tu pół dnia a jeszcze nikt go nie skomentował.......

Po drugie jest wiele osób, które czyta ten FF i go nie komentuje, przykładem jestem o to ja, która skomentowała, dopiero po ósmym rozdziale:)

No to teraz rozdział:

Widać akcja się rozkręca, i to baaaaardzo, czego niezmiernie się cieszę, błędów nie wyłapałam, chociaż posiadam sokoli wzrok albo jestem zbyt śpiąca, aby je wyłapać:PP Jutro przeczytam jeszcze raz i jakby co napiszę Ci:))

Czekam z wytęsknieniem na kolejne chapy, proszę nie każ mi czekać znów tak długo!!

Pozdrawiam CL


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 10:14, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Dziękuje Crazy Lady! Jakże miło jest słuchać tak serdecznych słów! O mój Boże jak ja piszę, ale przed chwila skończyłam epilog Seducer'a, więc musisz mi wybaczyć. Wciąż jestem jeszcze w tamtych klimatach XD
Jak widzisz nie musisz (musicie?) martwić się, że napadnie mnie kryzys twórczy i nic nie pojawi się przez następne 2 miesiące. Opowiadanie jest skończone od czerwca a tłumaczenie od dzisiaj rano XD
Podenerwuję Was jeszcze troszkę zwrotami akcji, a także i tymi mendowatymi rozdziałami, których ja sama nienawidzę i mam ochotę krzyczeć, bo bohaterowie tylko bawią się w kotka i myszkę.
Obiecuję Wam, że wstawię nowy rozdział jak tylko Wyjatkowa (Buziak dla Ciebie Aduś, jak zawsze jesteś niezastąpiona!) Prześle mi rozdział 9.
W ramach rekompensaty za to długie czekanie mogę Wam powiedzieć 2 rzeczy:
!) Rozdział 9 tytułuje się "A Sunny Day"
2) Drżyjcie dziewczęta... już wkrótce nadejdzie JACOB!
Jeszcze raz wielkie dziękuję dla wszystkich, którzy mnie czytają.
Wasza wierna pisząca pierdoły
Agata
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:21, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Hej :)! Rozdział ósmy strasznie mi się spodobał ^^, wreszcie zaczyna się dziać coś więcej, co bardzo mnie cieszy Wink. Mike zaczyna mnie już trochę irytować swoimi zalotami i ogólnie lekko działa na nerwy, Alice mam ochotę ucałować za jej serdeczność i w ogóle za wszystko. Postawa ojca Belli też mi się spodobała, widać, że bardzo kocha swoją córkę i chce dla niej jak najlepiej, za to nie podoba mi się Renee, która usilnie chce zeswatać Bells z Mike'em. Już nie mogę się doczekać postaci Jacoba :), ciekawi mnie jaką on w tym wszystkim odegra rolę. Czekam ze zniecierpliwieniem na więcej i pozdrawiam :).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Shili dnia Sob 11:24, 14 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 11:43, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Mogłabym przysiąc, że napisałam komentarz do "Uwodziciela..." Ale że nie ma, więc napiszę znowu. Rozdział magiczny, namiętny i nic, tylko wzdychać nad nim, bo brakuje słów. Chociaż nie spodziewałam się, że sprawą posuną się tak daleko, głównie z powodu Belli, która jest dosyć..nieśmiałą (przynajmniej była) osobą.
Czekam na ciąg dalszy, czasu na tłumaczenie życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 17:42, 02 Gru 2009 Powrót do góry

BETA: Wyjatkowa


Rozdział 9
~A Sunny Day~
(Słoneczny Dzień)


W przeciwieństwie do poprzednich dni, następnego poranka Isabellę obudziły gorące promienie słoneczne, które od razu poprawiły jej samopoczucie.
Coś się w niej zmieniło, lecz wątpiła, by słowa mogły do końca opisać przeżycia ostatniej nocy.
Bo nie miała żadnych wątpliwości, że to właśnie one wpłynęły na te zmiany.
Dziwiła się, że zawsze potępiała akt seksualny, który uważała za przejaw bezwstydnej wulgarności, potrzebnej tylko i wyłącznie do prokreacji, lecz w tym momencie w końcu w pełni zdała sobie sprawę z jego znaczenia.
To, co zaszło między nią a Edwardem nie miało w sobie nic z wulgarności, było raczej strawą dla tych uczuć, które kierowały ich ciałami i duszami.
Nadal z zamkniętymi oczyma, wymruczała coś niezrozumiałego i po omacku poczęła szukać figury, która powinna spoczywać u jej boku, jednak bez powodzenia.
Na początku poczuła głęboki żal, spowodowany brakiem Edwarda, lecz po chwili zastanowienia, zrozumiała, jak była naiwna, wierząc, że znajdzie go u swego boku. Jej kochanek musiał przecież opuścić pokój przed pierwszym słonecznym światłem, ponieważ gdyby ktoś zastałby ich tam razem, tak jak leżeli z dłońmi i nogami splecionymi w słodkim uścisku, wywołałoby to na pewno długą dyskusję.
Jej pokojówka, Samanta, jak zwykle weszła do pokoju i zbudziła swą panią, by zdążyła na śniadanie.
Isabella wciąż miała trudności z okiełznaniem przepełniającego ją entuzjazmu i zapomniała o śladach swej utraconej cnoty widniejących niczym dowód przestępstwa na białych prześcieradłach, gdzie jeszcze przed kilkoma godzinami spoczywał jej ukochany.
Nie miała pojęcia jak wytłumaczyć się pokojówce, ta jednak wykazała się ogromną wyrozumiałością i nie zadawała jej niedyskretnych pytań, swą ciszą dała jej do zrozumienia, że zrozumiała.
Podczas gdy Isabella brała kąpiel, Samanta spierała z pościeli te kilka kropel krwi.
- Chciałabym tylko… żebyś nikomu nie mówiła o tym, co zrozumiałaś, Samanto – powiedziała, podczas gdy pokojówka układała jej włosy.
- Oczywiście panno Isabello – odpowiedziała wierna służąca.
- W szczególności mej matce… - dodała łamiącym się głosem.
- Oh, panno Swan, dzień, w którym wyjawię waszej matce podobny sekret, będzie dniem, w którym zacznę przejawiać skłonności samobójcze! - powiedziała Samanta, wywołując na twarzy ukochanej pani uśmiech, który wcześniej został zatarty przez wstyd. – Wystarczy mi wiedzieć, że czujecie się dobrze, i że spodobało wam się to nowe przeżycie.
- To było cudowne – odparła Isabella

***

Gdy znalazła się w jadalni, zauważyła dziwną nieobecność całej rodziny Cullenów, lecz aby nie wzbudzać podejrzeń, kontynuowała swe śniadanie w ciszy.
- Mój droga Isabello, spójrz, jaki piękny mamy dziś dzień! W końcu pogoda jest odpowiednia, by móc udać się na wycieczkę po książęcych posiadłościach znajdujących się w tych rejonach!
- Tak, matko, macie rację! Ten dzień jest stworzony dla większych przyjemności! Jestem pewna, że Alice będzie zachwycona pomysłem tej wycieczki, bardzo dobrze mi mówiła o posiadłościach książęcych… - powiedziała w nadziei, że ktoś wspomni jej coś o ich dziwnej nieobecności.
- Oh, kochana Isabello – wtrąciła pani Newton przesadnie zbolałym tonem – przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, lecz rodzinę Cullenów zaskoczyła dziś w nocy jakaś dziwna choroba… przypuszczam, że to przez tą dziwną indyjską dietę, którą stosują z takim uporem, jestem pewna, że nic by im się nie stało, gdyby spróbowali mojej kuchni!
- Czy to coś poważnego? – zapytała zaniepokojona Isabella, przerywając potok złośliwości wypływający z ust pani Newton.
- Raczej nie, lecz przezornie woleli przeczekać to w łóżkach, przynajmniej dzisiaj, z drugiej strony nie ma za co ich winić.
- Racja.. oh, zapomniałam o mojej parasolce… na pewno mi się dzisiaj przyda! Muszę was na chwilkę przeprosić – powiedziała, reszta gości skinęła tylko głową w geście zrozumienia.
Isabella pośpiesznie udała się do korytarza z pokojami gościnnymi, jej serce przepełniał niepokój.
Dotarłszy do pokoju, w którym wypoczywał Edward, ujrzała tam stojącą przed jego drzwiami służącą.
- Witaj… posłuchaj, ja chciałabym zobaczyć się z panem Cullenem, powiadomiono… powiadomiono mnie o stanie jego zdrowia i… i ja chciałabym zobaczyć jak się czuje… - ten potok słów jakby sam z siebie wypłynął z ust Isabelli.
- Przykro mi, panno Swan. Lecz mam wyraźne polecenie, by nie wpuszczać nikogo. Stan pana Cullena jest gorszy niż reszty jego rodziny.
- Ale gdybyś z nim porozmawiała i powiedziała, że to ja, to może…
- Panicz Cullen powiedział, żeby nie wpuszczać nawet was… boi się, że mógłby kogoś zarazić.
- Rozumiem – odpowiedziała drżącym głosem. Słowa pokojówki naprawdę ją przestraszyły, cóż mogło mu się stać?
Zmuszona do poddania, udała się do swego pokoju, by wziąć parasolkę i dołączyła do reszty kompanii.
Wycieczka po posiadłościach księcia była naprawdę interesująca, lecz Isabella nie mogła w pełni cieszyć się pięknem krajobrazów, które w innym wypadku z pewnością by podziwiała.
Wodospady, strumienie i nieskończone przestrzenie nie wywoływały w niej żadnych emocji.
Na jej twarzy była widoczna maska ciągłego zmartwienia.
Nie mogła się doczekać, kiedy słońce zacznie zachodzić i powozy zawiozą ich z powrotem do posiadłości Newtonów.
- Jestem pewien, że już jest z nim lepiej – wyszeptał jej do ucha ojciec, jak zwykle wyczuł powód jej zmartwień.
Isabella tylko posłała mu zgaszony uśmiech, wdzięczna za ojcowskie pocieszenie.
Tak naprawdę nie była pewna, czy ojciec miał rację, to, co rankiem powiedziała jej pokojówka, lekko mówiąc ją przestraszyło…
I to okropne przeczucie, że może to wszystko miało ukryć coś więcej, krążyło w jej myślach.
Czyżby zrobiła coś nieodpowiedniego?
Skąd miałaby to wiedzieć? W końcu był to jej pierwszy raz…
Może… może była zbyt śmiała… Edward mógł pomyśleć, że jest taka jak Jessica...
A może nie spełniła jego oczekiwań…
Na pewno coś było nie tak i to na pewno przez nią, on oczywiście nie popełnił żadnego błędu, przynajmniej tak jej się wydawało…
Pierwsze światła posiadłości Newtonów były widoczne kilkaset metrów przed nimi i serce Isabelli znów poczęło bić jak oszalałe.
Miała nadzieję, że wszystko, czym się tak zamartwiała, to tylko wytwory jej wyobraźni dyktowane niepewnością swych uwodzicielskich umiejętności, i że nadal będzie mogła podziwiać, jak uśmiech rozświetla twarz młodego Cullena.
Jak tylko powóz się zatrzymał, Isabella wysiadła w pośpiechu, nie korzystając z pomocy zaoferowanej przez służących.
To, co zobaczyła w salonie państwa Newton wywołało u niej nieposkromioną radość, a była to rodzina Cullenów, która zebrała się tam i była pogrążona w spokojnej rozmowie, żadne z nich nie wydawało się już być chore, jednak Edwarda z nimi nie było.
- Oh, Alice! Widzę, że wróciło ci już zdrowie! Tak się z tego cieszę! – powiedziała entuzjastycznie, wchodząc do salonu.
- Dobry wieczór, Isabello, tak czujemy się już trochę lepiej, aczkolwiek ten poranek nie należał do przyjemnych – odparła pani Hale dziwnie chłodnym i wypranym z emocji tonem, który nie pasował do jej sposobu bycia.
- Alice? – wyszeptała przerażona Isabella.
- Tak?
- Mogłabym porozmawiać z tobą na osobności? – spytała, czerwieniąc się pod obwiniającym spojrzeniem pani Rosalie.
Alice przytaknęła i obie panie udały się na patio.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytała Alice, ciągle utrzymując chłodny ton.
- Jak się czuje Edward, czy jeszcze mu coś dolega?
- Nie, on też czuje się już lepiej, tak jak ci mówiłam. Pomyślał, że spacer po lesie mógłby mu jakoś pomóc.
- Po lesie w nocy? – odparła drżącym z przerażenia głosem.
- Edward jest dorosłym mężczyzną, umie dać sobie sam radę – powiedziała pani Hale i Isabella postanowiła gorąco wierzyć w te słowa. – Teraz, jeśli nie macie mi już nic do powiedzenia, wolałabym wrócić do domu. Moja rodzina ma coś do przedyskutowania.
- Oczywiście, do zobaczenia na kolacji! – odparła i pożegnały się formalnym ukłonem.
Podczas gdy pani Alice wróciła do domu, Isabella została na patio i przyglądała się pierwszym wschodzącym gwiazdom tego wieczoru, który zajął miejsce zmierzchu.
Wszystkie myśli z drogi powrotnej znów zawitały w jej głowie…
Dlaczego nie zaczekał do jej powrotu?
I dlaczego jeszcze nie wrócił? Ile czasu już minęło? A jeżeli się zgubił…
Czuła się głupio, tak martwiąc się, pewnie niepotrzebnie, nieobecnością młodzieńca.
Może to wszystko był tylko okrutnym żartem jej młodzieńczego umysłu, może to, co zauważyła w zachowaniu Alice, było tylko zmęczeniem po chorobie, a ona wyolbrzymia wszystko zupełnie niepotrzebnie, może, może…
Same pytania zalegające w jej głowie.
Jedyne, czego była pewna, to to, że chciałaby iść go poszukać, zobaczyć jego twarz, porozmawiać z nim, upewnić się, że nic mu już nie dolega… ale wiedział, że nikt nie pozwoli jej iść do lasu o tej porze.
Był to już czas na kolację i Isabella udała się do stołu pełna zmartwień.
Kolacja była bardzo cicha, przynajmniej dla Isabelli, która po raz pierwszy nie siedziała w pobliżu żadnego z Cullenów. Była tak zdesperowana, że postanowiła zacząć przysłuchiwać się wypowiedziom Michaela, które pozwoliła sobie ignorować przez cały dzień.
Jej strach rósł. Czuła się okropnie, siedząc z założonymi rękoma.
Ale przecież nie musiała tego robić...
Gości i służby było tak wiele, że nikt by się nie zorientował, że uciekła do lasu.
Postanowiła więc pożyczyć reszcie dobrej nocy i udała się do swej sypialni.
Spojrzała na otwarte okno, tak jak je zostawiła tego ranka.
Ubrała wygodniejsze buty i zmieniła suknię, po czym wyskoczyła na dwór, dziękując, że pokoje gościnne znajdowały się na parterze.
Powoli coraz bardziej zagłębiała się w las, który robił się coraz gęstszy i ciemniejszy, nie pomyślałaby wziąć ze sobą latarnię, więc musiała kontynuować swe poszukiwania po omacku.
Odgłosy i zapach natury robiły się coraz intensywniejsze i Isabella zaczynała odczuwać coraz większy strach, lecz trwała w swym postanowieniu i nie zawracała. Jedynym pocieszeniem było dla niej słabe światło księżyca, prześwitujące spośród gęstych gałęzi.
W pewnej chwili jednak, coś przebiegło u jej boku z taką szybkością, że nie miała pojęcia, co to mogłaby być za bestia.
W przebłysku czystej desperacji, pomyślała, że Edward może znajdować się gdzieś w pobliżu i poczęła go wołać
- Edward! Edward!
Po chwili zauważyła, że w chaszczach znajdujących się przed nią coś się porusza. Isabella nie śmiała nawet oddychać, bojąc się, że może to jakaś nieludzka bestia, i tak naprawdę miała trochę racji, ponieważ z krzaków wyłonił się Edward, bledszy i piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Mimo, że jego ubranie było ubrudzone i wilgotne i tak wyglądał cudownie, jego blada skóra zdawała się świecić w blasku księżyca, a potargane włosy wydawały się prawie czarne.
- Edward – wyszeptała Izabella.
- Isabella – odpowiedział, ciągle nie dowierzając, że widzi ją tu o tak późnej godzinie.
- Ale cóż ci się stało, jesteś cały przemoczony i … - powiedziała i próbowała się przybliżyć.
Odwrócił od niej wzrok i powiedział:
- Potknąłem się o jakiś korzeń…
Dlaczego jego głos wydawał jej się tak odległy i fałszywy? Dlaczego wydawało jej się, że kłamie?*
Zbliżyła się do niego jeszcze w nadziei, że na powrót na nią spojrzy.
- Nie masz nawet pojęcia, co ja dziś przeżyłam! Tak bałam się o twe zdrowie! Boże… bałam się o twe życie! Tak się bałam, gdy nie zobaczyłam cię na kolacji… ja... po wczorajszej nocy... ja myślałam…
- Isabello – przerwał jej, po raz pierwszy patrząc jej w oczy. Isabella była zszokowana tym, co zobaczyła. Jego twarz była wykrzywiona bólem, lecz to, co najbardziej ją zdziwiło, to jego oczy…
Te złote oczy, w których tyle razy tonęła, teraz były czarne niczym smoła i zdziwiona zauważyła, że patrzy na nią inaczej, prawie się go bała…
- Co się z tobą dzieje… - zapytała go – proszę, muszę wiedzieć, co cię tak dręczy…- powiedziała, a jej ręka sama powędrowała w stronę jego twarzy, by pogłaskać go po marmurowym policzku.
Szybkim ruchem odsunął jej dłoń i łamiącym się tronem wyszeptał:
- Nie dotykajcie mnie.
Jego oficjalny ton zabolał ją bardziej niż to, że ją od siebie odsunął, gdy byli sami zawsze zwracał się do niej „na ty”…
- Co… - spróbowała zapytać, lecz Edward odskoczył od niej i powiedział:
- Proszę was, Isabello… musicie mnie unikać… proszę was… błagam! – Jego głos wypełnił się cierpieniem, Isabella wyczuła w nim nutę szaleństwa.
- Co ty mówisz? Błagam cię, przestań! – odparła gniewnie, czując jak łzy napływają jej do oczu.
- Mówię poważnie. Proszę już mnie więcej nie szukać, panno Swan – dobitnie zaakcentował słowa „panno Swan”.
Jeżeli naprawdę był tego taki pewien, skąd tyle cierpienia w jego głosie?
Wszystko było takie pogmatwane… Isabella poczuła, że prawie traci świadomość… znów się odezwał:
- Szukają was, będzie lepiej, jak odprowadzę was do domu panno, Isabello.
- S-słucham? – zapytała przez łzy. – Nikogo nie słyszę…
- Zaufajcie mi, szukają was…
Edward odeskortował ją z lasu, pod sam dom Newtonów, gdzie wszyscy zebrali się, by rozpocząć poszukiwania, lecz przez cały czas zdawał się ją ignorować.
Przed domem wszyscy byli zdziwieni ich nagłym pojawieniem się, i podczas gdy Edward tłumaczył państwu Swan i państwu Newton, że znalazł zagubioną i przerażoną Isabellę w trakcie swojej przechadzki, Cullenowie uważnie obserwowali cała tą scenę, ich twarze nie miały żadnego wyrazu.
Kiedy wszystko się skończyło i cała służba została odwołana do domu, pani Swan odciągnęła córkę na stronę i ze strachem w głosie spytała:
- Moja słodka Isabello, jak się czujesz? Edward zrobił ci krzywdę? Czy ten łotr cię dotknął?
- Bądźcie spokojna matko, nie dotknął mnie.

**N.A. ‘Cause he’s not a Hero, he's Bad Guy


I tak po kolejnej niewybaczalnie długiej przerwie, pojawiam się z nowym rozdziałem. Zapewne zastanawiacie się teraz: Ale gdzie do cholery jest nasz Jake? Mówiłam, że pojawi się wkrótce, nie w następnym rozdziale (muahahahahaha - złosliwy śmiech)
Jak zwykle przejawiam nadzieję, że Wam się podobało, i truję o komentarze.
Zapraszam Was też do poszukiwania mojego nowego ff, które powinno (szukam bety) pojawić się niedługo. Ale chyba już poznałyście się na moim "niedługo" ;p
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 12:37, 03 Gru 2009 Powrót do góry

Droga Kunko!
Dziękuje za kolejny rozdział, który okazał się trochę...smutny. Przyzwyczaiłam się do tego, że Edward ciągle chciał być blisko Belli, a teraz po protu ją zostawia. Jak sądzę, to z powodu jego czarnych oczu i głodu. Nie rozumiem jednak zachowania Alice. A może po miłosnych uniesieniach, Edward poczuł się źle? Czekam na kolejny rozdział i ma nadzieję, że coś się wyjaśni!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 15:34, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Cześć! Mogę Was zapewnić, że nie doczekacie się już więcej kontynuacji tego opowiadania, bo ta dziewczyna wstawia tu tylko plagiaty. Do tego posługuje się MOIM mailem, MOIM nr gg i nickiem stworzonym z MOJEGO przezwiska. "Zapożyczyła" sobie to wszystko bez mojej wiedzy, kiedy jakiś czas temu dowiedziała się, że wszystkie moje hasła są takie same. Potem poszło z górki. Narobiła mi wstydu na różnych forach i stronach internetowych, a teraz jak już wszystko się wydało możecie być pewne, że się już więcej nie pojawi. Podłość ludzka nie zna granic. Przykro mi, że tak potraktowano i Was i mnie. Pozdrowienia.



Piszę "dużym", żeby rzucało się w oczy.
Plagiat Sąsiadów. Około zeszłego tygodnia zapytałam się autorki, czy da mi pozwolenie na tłumaczenie tego ff. Potem zepsuł mi się komputer. Wczoraj go odbieram i koleżanka pyta mnie ja mi poszło z Sąsiadami, to jej odpowiedziałam, że jeszcze nie wiem. Ona mi na to, że jak nie wiem, jak kilka dni temu przesłała mi zbetowany 1 rozdział. Poszłam sprawdzić na EFP (strona włoskich ff) a tam opowiadania nie ma. Poszłam na blog autorki i tam przeczytałam, że choć się nie zgodziła, ktoś przetłumaczył Vicini na polski, i opublikował ich jako SWOJE opowiadanie. Od razu domyśliłam się kto to, tylko jedna osoba znała moje hasła i wiedziała, że mam zamiar zająć się tłumaczeniem tego opowiadania. Dla próby spróbowałam zalogować się tutaj tak jak mam w zwyczaju (jako kunka93) i voila'. Ktoś od prawie pół roku się pode mnie podszywał. Oczywiście, nikt na EFP mi nie wierzy, ale co ja mogę zrobić.... Dziewczyna usunęła to opowiadanie, nie ma zamiar go kontynuować. Także moją głupotą zraniłam kilkaset osób, a najbardziej biedną Alessię. Lecz ja też poczułam się zraniona. Dlaczego podszyła się pode mnie zamiast zarejestrować się jako ona sama? Bo tak jest o wiele wygodniej, widzicie, teraz nie ona ma problemy, tylko ja.
Żal mi Was, jeśli chodzi o Seducer'a, zapytam się autorki, czy pozwoli mi go dla Was przetłumaczyć.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 11:03, 08 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:58, 08 Gru 2009 Powrót do góry

Przykro, że to wszystko tak się potoczyło :-( co ta dziewczyna chciała tym osiągnąć? Mam szczerą nadzieję, że przetłumaczysz dla nas zarówno ten ff, jak i "Sąsiadów" (strasznie mi się spodobał!).
Mam rozumieć, że autorkami tych opowiadań są całkiem inne osoby i ta gadka o "pisaniu najpierw tego po włosku, a później tłumaczeniu" była zwykłą ściemą? Pięknie.
Tylko dlaczego wcześniej nie zmieniłaś haseł, jak tylko dowiedziałaś się o ich wykradzeniu? Być może uniknęłabyś wielu nieprzyjemnych sytuacji.
Mam nadzieję, że jednak pojawi się dalszy ciąg tego ff'a.
Pozdrawiam,
MissCullen


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin