FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Dno Piekelne [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Sob 14:01, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Tak mi do głowy coś strzeliło. I o to jest. Odbiega nieco od sagi Meyer, skupiam się na razie tylko na postaci Carlisle'a.
Nie wiem też, czy pojawią się inni Cullen’owie.

Carlisle jest dużo, dużo starszy niż w książce. Nie ma także Volturi.
Nie wiem, ile planuję odcinków, ale opowiadanie nie byłoby długie.

Rzecz dzieje się po przemianie bohatera, nie określam dokładnie, ile czasu od niej minęło. Opisuję wszystko z własnej perspektywy, żywię się swoją wyobraźnią. Niektóre wątki mogą w ogóle nie zgadzać się z tymi Meyerowymi.

Opowiadanie będzie raczej poważne, mroczne, z dużą ilością fantastyki.
Wprowadzam nowe postacie, postaram się wykreować swój własny świat.
Występują różne gatunki wampirów, wszelakiego rodzaju inne stwory. Nowe kultury, obyczaje.

Oczekuję konstruktywnych komentarzy! Potrzebuję szczypty krytyki i porządnego kopniaka w tyłek. Nie przepadam za nieuzasadnionym słodzeniem.


Beta znaleziona xD



Dno Piekelne


Prolog

Zło. Chęć morderstwa. Napiętnowanie wściekłością i chęcią zemsty. Iskierka szatańskiej radości, która już nigdy nie zgaśnie. Błysnęły zakrzywione szpony, chcące wydrapać moje oczy.
Zguba. Strach. Słabiutki głosik w mojej głowie, przekonujący mnie do ucieczki.
Nie. Ucieczka jest pogrzebana. Wpadłem w szpony samego Diabła.
Poszarpane usta rozchyliły się, a z głębi gardła zwierzęcia dopadł mnie śmierdzący odór.
Moich uszu dobiegł najstraszliwszy dźwięk, paraliżujący moje ciało i obezwładniający moje zmysły i psychikę.
Byłem zaklęty.
Moja przyszłość zależała od stwora ze śmiercionośnych głębin Piekła.


Rozdział I

„Zza bladych warg błysnęły białe, kończyste kły. Wampirzyca poderwała się, wygięła grzbiet jak lampart i wrzasnęła. Fala dźwięku uderzyła w wiedźmina jak taran, pozbawiając oddechu, miażdżąc żebra, przeszywając uszy i mózg cierniami bólu”.
Ostatnie życzenie, Wiedźmin

Stąpając bezszelestnie, kierował się w kierunku maleńkiego jeziora, chcąc oczyścić twarz. Rozglądając się na boki bystrym wzrokiem, nie zauważał niczego, oprócz niezagrażających jego życiu, nocnych stworzeń. Słuchając pohukiwań białej sowy, nabrał powietrza w płuca, ciesząc się otaczającą go płachtą czarnej nocy.
Przyklęknął na brzegu jeziora, wpatrując się w przejrzystą i niezmąconą taflę wody, która odzwierciedlała nocne niebo i skrzywioną cierpieniem twarz młodego człowieka.
Nagle jego uszu dobiegł cichy szelest i drganie gałęzi otaczających go drzew.
Przyjrzawszy się dokładniej odbiciu w jeziorze, z przerażeniem zauważył nad sobą parę dużych, krwistoczerwonych oczu i białych, ostrych jak sztylety zębów.
Poderwał się, przybierając postawę obronną. Ukazał równie imponujące kły, nie będąc jednak skorym do walki z przybyszem.
Istota zgrabnie zeskoczyła z gałęzi, stając w smudze bladego księżyca.
Carlisle ze zdziwieniem patrzył na stojącego przed nim stwora, rozpoznając w nim...
Wampirzycę.
Jego martwe serce ogarnęła trwoga, a w umyśle wciąż kłębiła się ta sama myśl: „Masz szczęście. Ktoś inny sprzątnie cię z tego świata. Istota rodem z piekła odbierze ci to nędzne życie”.
„Istota rodem z piekła”, „diabelski pomiot”, „szatańska ręka”. Nic innego nie przychodziło mu do głowy.
Zwierzę było wysokie, miało smukłą sylwetkę i było nagie. Długie do kostek, skłębione, czarne włosy okalały zniszczoną wieloletnim życiem, mordami i złem twarz wampirzycy, a oczy łypały na niego groźnie, łaknąc śmierci. Sine usta obnażały zęby, zapadnięte policzki i wąska twarz tylko dodawały stworowi brzydoty. Ostre pazury tylko upewniły go w swoich racjach;
Stał przed nim najprawdziwszy wampir, nienawidzący dnia, a żywiący się nocą.
- Nie obawiaj się – szepnęła kobieta szorstkim głosem. Słysząc ten dźwięk, wampira przechodziły ciarki po plecach.
- Wszyscy obawiają się waszego gatunku. Ja naprawdę nie biorę udziału w tej wojnie, jestem państwem neutralnym! – broniąc się przerażonym głosem, pragnął nawiązać nitkę paktu pomiędzy nim, a istotą.
Ratował swoje nowe życie.
Wampirzyca zaśmiała się gardłowo, wiercąc mu dziury w brzuchu swoim zimnym spojrzeniem.
- Jesteś bardzo szlachetny. Jesteś godzien, by ze mną rozmawiać. Nie zamierzam cię zabijać. Na to przyjdzie czas, nie teraz jednak – wyciągnęła w jego stronę szponiastą rękę w przyjaznym geście, wykrzywiając swoje blade usta na coś w kształcie uśmiechu.
- Będziesz tym, który pozna tajemnicę mojego rodu. Będziesz początkiem i końcem. Będziesz legendą, przekazującą historię. Poznasz moje wnętrze – szepnęła, dotykając policzka młodego wampira.
Poczuł, jak pod wpływem jej dotyku, jego ciało robi się coraz to bardziej chłodne, a policzek, którego dotykała, rozpalał swoją strukturę. Pod jej dłonią prężyły się żyły, w których od niedawna przestała kotłować się krew.
Mężczyzna krzyknął krótko, w myślach błagając o litość i zgadzając się na wszystkie warunki.
Dopadła go królowa Rodu Potępionych.


Na razie tyle, nie wiem, czy się wam spodoba. Jeśli tak, popracuję nad dalszym wątkiem.

Pozdrawiam,
A.Rose


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Sob 22:01, 14 Mar 2009, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
Melody__
Człowiek



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 14:27, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Hmmm...fajnie.
Ale chyba trochę za mało żeby stwierdzić cokolwiek. Wink
Napisz coś jak najszybciej bo jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy.


I Vena życze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Melody__ dnia Sob 14:29, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
SparkleXD
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wonderland<3

PostWysłany: Sob 14:56, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Ciekawy pomysł Wink Po przeczytaniu opisu wampirzycy, aż mnie trochę dreszcze przeszły^^" Nie mogę się doczekać co będzie dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Sob 16:09, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Aby wam było łatwiej ocenić, dodaję kolejny rozdział. W głowie mam niby około pięć, sześć rozdziałów. Dlatego, że nie mam wytrwałości do pisania dłuższych opowiadań. No a na końcu epilog, oczywiście.
Miłego czytania życzę.


Beta: ScaryMary ; *

Rozdział II

„Przyjąć raczej trzeba, że władza nie od Boga, ale od szatana pochodzi”
Antoni Kępiński — Lęk

Moja nowa towarzyszka westchnęła cicho. Znajdowaliśmy się w ogromnej jaskini, wysoko w górach. Spojrzałem na wampirzycę kątem oka. Oświetlona blaskiem świecy, już nie wydawała mi się tak brzydka, jak wcześniej.
Wciąż jednak była przerażająca.
Włosy w dalszym ciągu były potargane, policzki żółte i zapadnięte, a oczy krwistoczerwone o przerażającym złudzeniu głodu, kłębiącym się wewnątrz.
Jednak coś w wyrazie jej twarzy budziło moje współczucie i chęć pomocy.
- Jesteś z rodu moich przeciwników, największych wrogów. Należysz do wampirów kochających dzień, a nienawidzących nocy, prawda? –szepnęła, bacznie mi się przyglądając.
Spojrzałem na jej kościste palce trzymające stary świecznik. Dotknąłem dłonią cienia na ścianie, rzucanego przez blask ognia.
- Chodzę za dnia, poluję za dnia, spotykam sobie podobnych... Ale nie biorę udziału w waszej bitwie, nie stoję po żadnej stronie, przysięgam! – dotknąłem dłonią miejsca, gdzie powinno znajdować się moje serce i odwróciwszy dłoń, ukazując kobiecie jej wnętrze, spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
Uśmiechnęła się lekko.
- Chcesz poznać moją historię? Ona ukaże ci prawdę o nas. Naprawdę nie jesteśmy źli z wyboru... – szepnęła.
- Co mam ci dać w zamian? – zapytałem chłodno, wyczuwając intrygę.
Wampirzyca zaśmiała się piskliwie. Wzdrygnąłem się.
- Absolutnie nic! Jedyne, co musisz zrobić, to zgubić po drodze swoje milczenie. – rzekła tajemniczo, a ja leciutko uniosłem do góry kąciki ust.
Chciała, by świat poznał inną stronę tej historii, a ja miałem zostać źródłem.
Wzruszyłem ramionami. Ciekawość wzięła nade mną górę.
Vereena upiła łyk ludzkiej krwi z bukłaku zrobionego ze skóry niedźwiedzia i oblizała ze smakiem usta.
- Częstuj się... – usłyszałem jej głos, ale dobiegał do mnie jakby z oddali. Z obrzydzeniem spojrzałem na bukłak i pokręciłem przecząco głową.
- Mój gatunek, a twój największy wróg, żywi się tylko krwią zwierząt. – powiedziałem z godnością, przestając oddychać.
Wampirzyca wzruszyła ramionami, pociągając zdrowo jeszcze jeden łyk napoju, po czym jej usta rozchyliły się i zaczęła mówić.
- To było dawno, dawno temu, gdy na ziemi istniała już roślinność, płynęły rzeki, powietrze było czyste, a różne, żywe istoty stąpały po świecie. Jak wiesz, na początku istniał tylko Bóg, nie było Szatana i zła, a wszystko to było sielanką. – wampirzyca podniosła na mnie swój przekrwiony wzrok.
- Mów dalej. – zachęciłem cichym głosem.
- Na początku Bóg stworzył tylko duchy czyste i obdarzył ich darami, jakie tylko przyszły mu na myśl. Dał im także wolną wolę, ale jako że Anioły te nie posiadały ciał materialnych, dar ten zyskiwał dla nich całkowicie inne znaczenie. Nie podlegały one upływowi czasu, a więc cała wolna wola mogła odnieść się do jednej, ostatecznej decyzji... – przerwała swoją opowieść i wstała z kamienia, na którym siedziała. Wpatrywałem się w jej cień na skalnej ścianie, wyobrażając sobie jej słowa...
- Bóg objawił wszystko duchom, które stworzył, również plan cielesnej istoty swojego Syna. Wielu tym stworzeniom, plan ten po prostu nie przypadł do gustu, pycha tychże istot nie odsuwała ich od natrętnej myśli, że to one są najdoskonalszym dziełem Stworzyciela. Plan Boży, zakładający usynowienie ludzi, traktowanie ich po przyjacielsku, stał się solą w oku i zarzewiem ich nienawiści. – ostatnie zdanie wyszeptała już bardzo cicho, ale kontynuowała swą opowieść.
- Tego ciężaru nie mógł wytrzymać najdoskonalszy z duchów - Lucyfer, uważający się za niemal równego Stworzycielowi. Bóg więc, odkrywając niechęć Lucyfera, zesłał go pod ziemię, czyniąc go upadłym. – wyjaśniła tonem pełnym czci. Musiała bardzo często myśleć o takich początkach świata.
- Tak powstał Szatan, ale z pewnością znasz tę historię. Musiałam jednak od czegoś zacząć. Chodźmy dalej. Bóg stworzył więc kolejną istotę – człowieka, który miał być jego podobieństwem. Szatan bardzo się rozzłościł na tę wieść i pozazdrościł dzieła Bogu. Postanowił więc, że zasieje także swoje własne zło. I stworzył wampira – kobieta, której się bałem, właśnie posmutniała. Dojrzałem smutek na jej pokiereszowanej twarzy!
Nie wiedziałem, skąd ma takie informacje, ale wsłuchiwałem się w jej głos jak oczarowany.
- Plan, który sobie ułożył, przebiegał bardzo pomyślnie: Człowiek stworzony przez Boga - mężczyzna, zakochał się w wampirzycy, którą stworzył Szatan na zgubę Stworzyciela. Z połączenia miłości mężczyzny i kobiety, powstał kolejny gatunek: dhampir. Pół człowiek, pół wampir. Wampirzyca nie kochała ludzkiego mężczyzny, była z nim, bo tak nakazywała jej chęć zemsty Szatana. Po krótkim czasie zdołała wyrwać się z pętli władzy swojego stworzyciela, zyskując swoją własną, wolną wolę. Bardzo rozzłościła się na nową istotę, którą spłodziła razem z ludzkim mężczyzną, a Stworzyciel, rozgniewany na Lucyfera, stworzył dla swojego ludzkiego mężczyzny ludzką kobietę. Szatan jednak tylko cicho się śmiał, wiedząc, że jego dzieło pełne jest zła, intryg, zemsty i brak w jej jestestwie cieplejszych uczuć. Jako że mężczyzna zapomniał o swej kochance, ponieważ miał nową, przestał interesować się wampirzycą. Zraniona i zła istota Szatana, zaczęła przybliżać się do dhampira, którego stworzyła. Między obiema istotami zrodziła się nierozerwalna nić sympatii, połowa dhampira bowiem była tak samo zła, jak wampirzyca. Z ich związku zrodził się natomiast kolejny wampir, który był dużo bardziej wściekły od dhampira, bardziej więc przypadł wampirzycy do gustu – Vereena westchnęła, zapalając kolejną świecę.
Zamrugałem oczami, wracając do rzeczywistości. Wciąż widziałem przed oczyma wampirzycę stworzoną przez Szatana i jej kazirodczy związek z własnym dzieckiem.
- Tak właśnie powstały dwa rody, które teraz nieustannie ze sobą walczą – mruknęła.
- Wampiry Dnia i Wampiry Nocy. Wy i My. A teraz, po wysłuchaniu tej historii, proszę cię, abyś ją rozgłaszał. Nie jesteśmy źli z wyboru, takich nas stworzono! – krzyknęła, a ja podskoczyłem, przełykając jad.
Po chwili jednak uspokoiła się i ponownie usiadła.
- Zostaliśmy zepchnięci na margines, nie wolno nam pokazywać się za dnia. Zbyt długo przebywaliśmy w ciemnościach, teraz słońce po prostu nas spala. Wy, jako że od początku istniejecie w zgodzie ze światłem, nie robi wam ono krzywdy. Chcemy sprawiedliwości. To dlatego walczymy. – wyjaśniła.
- To rzeczywiście jest niesprawiedliwe... – mruknąłem. Nagle usłyszałem łoskot i odwróciłem się na pięcie.
Stał przede mną człowieczo-podobna istota. Z ramion mężczyzny wyrastały łopoczące na wietrze skrzydła, przewleczone cienką warstwą szarej skóry. Krótkie włosy miał rozczochrane, a ciemna bródka dodawała wrogości rysom jego twarzy. Był wysoki i posiadał muskularne ciało. Przyglądał mi się badawczo, ukłoniwszy się Vereenie.
- Witaj, Nivellen. – skłoniła się moja towarzyszka.
- Niedługo Bitwa ujrzy swój początek i koniec. – rzekł tubalnym głosem do mojej towarzyszki, która przymknęła oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Zanieś to do przywódcy Rodu Słońca, proszę. – podała mu pergamin – I oznajmij, że na polu bitwy będziemy o świcie. – mruknęła złowieszczo.
Przybysz przytaknął i wzbił się w powietrze, łopocząc olbrzymimi skrzydłami.
- Staniesz po mojej prawicy – rzekła.
Zakręciło mi się w głowie od natłoku myśli i historii, którą usłyszałem. Podjąłem jednak decyzję.
Stanę przeciwko własnej rasie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Sob 21:26, 14 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
lesiu.
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 20:28, 07 Mar 2009 Powrót do góry

to jest świetne.Te uczucia bohaterów i czynności które wykonują, są tak lekko opisane,że łatwo je sobie wyobrazić.i te dialogi,ta historia mrożąca krew w żyłach.naprawdę świetne :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Sob 20:40, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Podoba mi się =D Tak, jak wspominała lesiu, bardzo dobrze opisujesz uczucia bohaterów, jednocześnie wtapiając w to opis zwykłych czynności =D

Powodzenia.
Mary =*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Nie 12:30, 08 Mar 2009 Powrót do góry

Wiem, jaki będzie koniec, nie wiem natomiast, co będzie pomiędzy Shocked
Ale raczej nie dodam prędko rozdziału IV. Zbliża się dla mnie ciężki tydzień, ale zobaczymy, co przyszłość przyniesie.

Miłego Wink

betowała: ScaryMary ; *

Rozdział III

Avenarze,
Zbyt długo moje serce rozpaczało po Twoim odejściu. Zadana rana zbyt długo kaleczyła moją duszę... Oczy wylały zbyt wiele łez, a szpony zabijały zbyt wiele moich niewinnych braci, ponieważ skalałeś moje serce gniewem, smutkiem i rozpaczą.
Dość tego! Wreszcie odnalazłam w sobie wystarczająco dużo siły, by stanąć przeciw Tobie. Razem z moją armią, stawimy się o świcie w Wielkim Wąwozie*.
Vereena


Zniszczyłem list w swoich muskularnych i pokrytych krwią niewinnych rękach z zaciętym wyrazem twarzy i wyrzuciłem za siebie.
- Czy armia jest gotowa? – zwróciłem się do Aldhelm’a, mojego przyjaciela i zastępcy jednocześnie.
- Tak jest, panie. – smukły, wysoki elf uśmiechnął się i dumnie wypiął okalaną zbroją pierś do przodu. Jego skóra przybierała odcień różu. Byłem niesamowicie zadowolony, że elfia krew jest zbyt gorzka, jak na moje walory smakowe. Nie pociągała mnie, więc Aldhelm mógł czuć się bezpieczny.
- To dobrze. Bardzo dobrze. – mruknąłem z pełnym zadowoleniem.
- Skieruj ich do Wąwozu. – wydałem rozkaz.
- O świcie wszyscy mają być gotowi na zwycięstwo! – zakrzyknąłem, unosząc w górę miecz, a żołnierze z okrzykiem poszli za moim przykładem.
Odetchnąłem głęboko, pewny swego zwycięstwa nad kochanką…

~~~~

- Czy w walce mogą brać udział tylko wampiry? – zapytałem ciekaw.
Żwawo przechodziliśmy przez pustynie, tu i ówdzie porośnięte suchą trawą. Nie mogliśmy zapolować, a głód doskwierał coraz bardziej. Po pierwsze, na tej głuchej dziczy nie ma ani jednego zwierzęcia, którym mógłbym się pożywić. Po drugie, ludzie także się tutaj nie zapuszczają. Po trzecie, Vereena uważała, że o głodzie jej armia będzie łaknąć krwi, a więc ma większą szansę nad odniesieniem sukcesu z walką z Rodem Światłości**.
- Ależ nie. – parsknęła ostrym śmiechem. Wzdrygnąłem się, słysząc ten skrzek.
- Moja armia składa się wyłącznie z nocnych wampirów. Tylko ty jesteś wyjątkiem. W walce po mojej stronie uczestniczy także Tamar, człowiek-jaszczur, którego widziałeś w jaskini. Jest gońcem, przenosi między mną a Avenarem wiadomości. Jego pazury mogą zadawać rany o stokroć bardziej śmiertelne od moich, a rogi na głowie i szpikulce na grzbiecie dają mu całkowitą ochronę i śmiercionośne narzędzie zbrodni. W armii naszych przeciwników natomiast, przywódca połączył dzienne wampiry z elfami i urgalami*** – mruknęła.
Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem, ale to wszystko było dla mnie naprawdę niedorzeczne…
Tysiące stworzeń miało zginąć, ponieważ dwa olbrzymie rody wampirów łakną swojej krwi.
W dodatku walczą o coraz to silniejszych sprzymierzeńców. W duchu modliłem się, aby Vereena nie zrobiła mi niespodzianki i nie dołączy do nas dużo gorszych stworów…
- Czy możesz opowiedzieć mi coś o waszej kulturze? – zapytałem cicho, wpatrując się w jej pokrytą bliznami twarz. Zamrugała, zwracając na mnie swój przekrwiony wzrok.
Myślałem, że ma ochotę mnie zaatakować, ale ona tylko westchnęła głęboko i potarła skroń.
- Pijemy tylko krew ludzi. Nie jest ona jednak obojętna. Wybieramy dokładnie wyselekcjonowane osobniki. Człowiek, który ma posłużyć nam za pożywienie, musi być czysty. Czy jest bogaty, czy biedny, jest nam obojętne, nie może jednak mieć czystej duszy. Taka odwrotność. Czyste ciało, lecz zepsuta dusza. – wyjaśniła.
- Więc atakujecie tylko zbrodniarzy? – uściśliłem, na co przywódczyni kiwnęła głową.
- To swojego rodzaju odpokutowanie. Mówić dalej? – mrugnęła do mnie. Potwierdziłem. Zaczynałem ją na swój sposób lubić, była bardzo mądra, jak na życie w ciągłej ciemności.
- Witając się, obie strony muszą się ukłonić. To oddanie szacunku i znak, że nie zrobimy sobie nawzajem krzywdy. Żegnając się, dotykamy otwartą dłonią skroni, a drugą zamkniętych ust. Pierwszy znak oznacza mądrość i zrozumienie, drugim obiecujesz dochować milczenia. – poprawiła swoje włosy i odchrząknęła.
- Nasz strój to chyba, jak zauważyłeś, nic specjalnego. Ja chodzę nago, ponieważ jestem przywódczynią, tak można rozpoznać we mnie pozycję w zespole. Zakryć mogę się tylko swoimi włosami, co rzadko czynię. Natomiast moi poddani noszą zwykłe chustki przepasane na biodrach i zbroję. Nic więcej raczej nas nie wyróżnia. – mruknęła.
- A wasze ciała? – zapytałem ostrożnie.
- Cóż… w naszych żyłach płynie krew, którą wypijamy. Zabić można nas, podając nam martwą krew, wystudzoną, bądź krew pochodzącą od zmarłego. Gdy przez długi czas nie polujemy, krew w naszych żyłach szybciej się spala i robimy się coraz bardziej słabi. Mamy jednak tak twardą skórę, że nawet wasze zęby mają z nią nie lada problem.
- Czy istnieją tylko dwa gatunki wampirów? Wampiry dzienne i nocne? – zapytałem, zżerany ciekawością.
Wędrowałem na wojnę z chodzącą encyklopedią historii i otaczającego mnie świata, o którym dotychczas nie miałem zielonego pojęcia.
- Nie, oczywiście, że nie. Istnieją także oddzielne osobniki, które współegzystują ze sobą w czystej zgodzie i pokoju. Wyglądają podobnie jak my, ale równie podobnie, niektórzy z nich wychodzą tylko w dzień, a niektórzy tylko w nocy. Są i tacy, którzy przekupili i Dzień i Noc, więc cała doba należy do nich... – oblizała spierzchnięte usta.
Głód zaczynał doskwierać coraz bardziej. Niepokoiłem się tym. Nocne wampiry pod wpływem silnego głodu, były w stanie zamordować nawet własnych pobratymców.
- Czy te wampiry także mają jakieś zdolności? – zapytałem, chcąc wiedzieć jak najwięcej.
- Tak, w dużej mierze tak. Niektóre z nich to po prostu zjawy, które potrafią się materializować w dowolnym miejscu. Niektóre są całkowicie puste, a żywią się jedynie gorzką krwią. Jeszcze inne to potwory z samego dna piekła, żywiące się martwą krwią, a zabijają z czystej przyjemności, wymyślając coraz to wymyślniejsze tortury. Niektóre są bardziej cywilizowane, posiadają dary czytania w myślach, manipulowania umysłami, opętania cię bólem, zabijania wzrokiem, czy plucia śmiertelnym jadem. Jest nas tak dużo, że nawet ja nie wiem, jakie jeszcze mogą istnieć „dary” wśród danego gatunku. – wyjaśniła, a ja się wzdrygnąłem.
Nie chciałbym zostać opluty przez jad, który wyżera oczy istocie nieśmiertelnej.
- A u was? – zapytała nagle. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Mój Ród poluje tylko na zwierzęta, chcą bowiem ukazać swoje podobieństwo do człowieka. Przywódca jest ubrany najbardziej bogato i wyróżniająco się, jego poddani już trochę skromniej, ale i tak legendy głoszą, że całą armię można zauważyć z bardzo daleka, ponieważ słońce rozsiewa ich dumę i godność na wszystkie cztery strony świata – zaśmiałem się cicho i kontynuowałem.
- Witając się, dotykamy otwartą dłonią serca, jej wierzchem do naszego towarzysza, okazując w ten sposób szacunek i znak, że można nam zaufać. Żegnając się, klękamy i skłaniamy nisko głowę, na znak, że nie shańbimy się zdradą. To raczej najważniejsze szczegóły – mruknąłem.
- A jak u was jest z… - zapytałem, ale Vereena uciszyła mnie gestem dłoni, nasłuchując.
- Co się dzieje? – szepnąłem. Dochodziliśmy do Wielkiego Wąwozu, za niedługo miała rozpocząć się bitwa wszechczasów.
- Chyba… - nie dokończyła, gdy z przeraźliwym rykiem rzuciły się na nas obrzydliwie śmierdzące stwory.
Urgale.
Było ich sześcioro, zaatakowali jednak tylko mnie i Vereenę, jako że nasza armia szła za nami w odstępie paru kilometrów.
Rzuciłem się na najbliższego z potworów, przegryzając mu gardło. Gorzka i gęsta, zielonkawa krew spłynęła w głąb mojego gardła i wzdrygnąłem się z obrzydzeniem, krztusząc się. To samo zrobiłem z drugim i trzecim urgalem, powalając ich na ziemię jednym ugryzieniem, pilnując się, by ich krew nie przedostała się do mojego krwiobiegu.
Nawet ich bycze skóry były dla mnie łatwością.
Dwoma pozostałymi zajęła się Vereena, rozszarpując ich swoimi szponami.
Kolejny i ostatni, z gardłowym rykiem byka rzucił się na moją towarzyszkę. Chciałem ją obronić, rzucić się do ataku, ale w tej samej chwili z głębi gardła przywódczyni wydobył się najostrzejszy i najohydniejszy dźwięk, jaki słyszałem. Skuliłem się na ziemi, osłaniając uszy i wykrzywiając wstrętem i bólem twarz. Dźwięk ten wprost rozrywał moje bębenki!
Czułem, jakby ktoś walił mi młotem o wewnętrzną część czaszki, a kości kruszyły się na drobny mak. W mojej głowie pojawiały się jak zepsuty film przerażające obrazy, mające na celu otępić mój umysł, a mięśnie rwały tak, iż myślałem, że są rozgryzane na drobne paski.
W tej samej chwili, gdy chciałem już umrzeć, Vereena umilkła i wpatrywała się w leżącego u jej stóp Urgala.
A ja wciąż słyszałem głuche echo jej głosu.
- Przepraszam. – pochyliła się ku mnie, podnosząc moje ciało z zaschniętej ziemi.
- Co to było? – jęknąłem, pocierając czoło i potrząsając głową w otępieniu.
- Częstotliwość natężenia mojego głosu potrafi zabijać. Jeszcze raz przepraszam, rzadko używam tego „daru”, ale na urgale działa niezawodnie. Masz szczęście, że jesteś wampirem, żeby cię zabić, musiałabym cię katować dużo dłużej... – mruknęła.
- Idźmy dalej, to już niedaleko. – rzekła i przekroczyła martwe ciało potwora.

~~~~

Wpatrywałem się w istoty idące pode mną i zerknąłem na małe punkciki w oddali.
Armia Vereeny.
Uśmiechnąłem się leciutko. Urgale nie dały rady, ale ja dam – pomyślałem.
Cicho przemieściłem się na drugie drzewo. Zacisnąłem szczękę i spiąłem wszystkie mięśnie,
Gotowy do skoku.
Słyszałem cichy szmer ich rozmowy i ogarnęła mnie niewyjaśniona zazdrość.
Z mojego gardła dobył się cichy warkot, a w moim umyśle wciąż kotłowała się ta sama myśl:
Zabić.

~~

- Wiesz, Carlisle…- zaczęła Vereena. Podniosłem głowę, wpatrując się w jej oblicze.
Było bardzo poważne i zadumane.
- Gdybym zginęła przed walką… Gdyby coś mi się stało… Obejmiesz moje dowództwo. Wysłuchałeś mojej historii, powierzyłam ci tajemnicę naszego rodu. Wziąłeś więc na siebie to brzmię. – rzekła.
Nie buntowałem się i nie sprzeciwiałem. To zaszczyt.
Czy się bałem?
Nie miałem czasu, żeby pomyśleć o lęku…
- Zawróć proszę, do naszych żołnierzy i przekaż im, że mogą odpocząć. Zostań tam przez parę minut i wróć – mówiąc to, odwróciła się za siebie z wyprostowaną ręką, wskazując mi małe, szare punkciki na linii pustyni, będące naszymi żołnierzami.
- Nie zostawię cię! – oburzyłem się, ale spiorunowała mnie wzrokiem.
- To rozkaz, żołnierzu! – zrezygnowany, spojrzałem na nią ostrym wzrokiem, ale zawróciłem raźnym krokiem w stronę naszej armii.
Będąc trochę obrażonym takim potraktowaniem, nie odwróciłem się za siebie.
I to był mój błąd.



* -Wąwóz z góry otaczały olbrzymie, stare drzewa, więc słońce w samo południe nie miało prawa skrzywdzić Rodu Potępionych.
** - jak zwał, tak zwał, Ród Światła, Światłości, Jasności, Słońca. Drugi ród nazywany jest Rodem Ciemności, Rodem Cienia, Czy Rodem Potępionych
*** - olbrzymie stwory o tułowiu człowieka, lecz głowie byka. Zaczerpnięte z Eragona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Nie 12:41, 08 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 12:33, 08 Mar 2009 Powrót do góry

Powiem Ci, że masz niezwykle dojrzały styl pisania =D
Z pewnością nie jest to... Hmmm... Lekka lektura. Co nie znaczy, że nie da się jej czytać, wręcz przeciwnie - piszesz coś, co zadowala odrobinę ambitniejszych czytelników =)
Bardzo mi się podoba. Czekam na ciąg dalszy =*
Mary =)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Śro 21:05, 11 Mar 2009 Powrót do góry

Przedstawiam państwu kolejną część ; ). Mimo, że padam na twarz ze zmęczenia, to po prostu musiałam napisać chociaż tyle ; D.
Szkoda, że tak mało osobom podoba się to moje "tworzenie" ; ).



Rozdział IV


beta: ScaryMary ; *


W poprzednim rozdziale:

- Zawróć proszę, do naszych żołnierzy i przekaż im, że mogą odpocząć. Zostań tam przez parę minut i wróć – mówiąc to, odwróciła się za siebie z wyprostowaną ręką, wskazując mi małe, szare punkciki na linii pustyni, będące naszymi żołnierzami.
- Nie zostawię cię! – oburzyłem się, ale spiorunowała mnie wzrokiem.
- To rozkaz, żołnierzu! – zrezygnowany, spojrzałem na nią ostrym wzrokiem, ale zawróciłem raźnym krokiem w stronę naszej armii.
Będąc trochę obrażonym takim potraktowaniem, nie odwróciłem się za siebie.
I to był mój błąd.



"Na okrutnej ziemi, gdzie kochankowie umierają czasem rozdzieleni, a rodzą się zawsze z dala od siebie, absolutna komunia na cały czas życia jest niemożliwym żądaniem".
Albert Camus


Odetchnęłam, prostując plecy. Nie powinien tego oglądać. Zbyt dużo zaczął dla mnie znaczyć.
Nie, to nie miłość. Moja raniąca mnie miłość wisi nade mną…
Rzuciłam się w bok, przybierając postawę obronną. Przede mną stała istota, która pozwoliła poznać mi smak miłości a później jej bólu.
Jęknęłam cicho. Zmrużyłam oczy, słysząc bulgoczącą w moich żyłach krew. Odsłoniłam rząd ostrych jak brzytwa zębów. Z głębi mojego gardła wydobył się ostrzegający warkot.
Avenar jednak uśmiechał się lekko, z wyciągniętą ku mnie w zapraszającym geście dłonią.
W okolicach mojego martwego serca poczułam tępy ból, jaki sprawiał mi widok jego twarzy.
Sama jego obecność i zapach działały na mnie obezwładniająco. Jego oblicze, nawet w cieniu, zdawało się jaśnieć.
Tak straszliwe zazdrościłam mu paktu zawartego ze słońcem! Tak bardzo tęskniłam za jego ciepłem…
Będąc skazaną na wieczną ciemność, moja skóra przybierała szarawy odcień, a słońce z rozkoszą spaliłoby moje ciało.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam na swoim okaleczonym policzku jego dłoń, pokrytą bliznami.
Nasze spotkanie odbywało się bez słów. Władzę nad nami przejęły nasze ciała. Poczułam jego wargi na swoich wargach i wprost eksplodowałam w środku. Moja ręka bez mojej zgody powędrowała do jego twarzy, by zbadać jej strukturę, a druga ręka błądziła po jego plecach. Z ledwością rejestrowałam jego dłonie na moim ciele.
Podświadomie czułam, że to, co robię, jest złe, że właśnie łamię swoje zasady ustanowione tysiące lat temu…
Usłyszałam niski, głęboki warkot, a następnie poczułam, jak Avenar powala mnie na ziemię…
Czując jego ciało na swoim, nie panowałam już nad swoimi odruchami. Czułam, jak drapie ostrymi pazurami moją twardą skórę, a jego pragnący krwi potwór z głębi ciała, zaczyna budzić się do życia…
Przeturlaliśmy się po ziemi, czułam, jak ciągnie moje włosy, a mimo to, nie wydawałam z siebie ani jednego pisku…
Po prostu cieszyłam się jego obecnością.
Poczułam, jak sunie czubkiem nosa po mojej szyi, aż do obojczyka i powrotem…
Moje ciało zadrżało pod wpływem niewinnej pieszczoty.
A potem przeszył je elektryzujący prąd, pod którego wpływem wygięłam się w łuk. Krzyknęłam głucho, czując, jak jego ostre zęby wtapiają się w moją skórę. Zaczęłam się wić i wyrywać, próbując go ukąsić.
Powoli czułam, jak dławię się własną krwią. Gorąca ciecz wypełniała moje gardło, płuca, uszy, oczy i mózg. Krztusząc się, wpatrywałam się w przerażeniem w oblicze mojej „miłości”. Krew w moich oczach zaczęła tryskać pod wysokim ciśnieniem. Poczułam, jak ucisk w szyi się pogłębił.
Głuche dźwięki jego cichego śmiechu będą towarzyszyć mi po kres wieczności.
Po kres wieczności mojego nowego życia po drugiej stronie.
Gdy cię spotkam, odpowiem na twoje pytanie: Czy wampir może dostać drugie, wieczne życie?
A potem była już tylko ciemność i cisza.
Cisza…

***

Kierowałem się w stronę wąwozu razem z naszymi żołnierzami. Już z daleka czułem metaliczny zapach krwi i zaniepokoiłem się. Czyżby Vereena znalazła dla nas pożywienie…?
Wszedłem w Wąwóz, przyśpieszając kroku.
- Vereena?! – krzyknąłem i podbiegłem do leżącego na ziemi ciała. Uklęknąłem i zamknąłem oczy, wykrzywiając twarz w grymasie cierpienia.
Już wiedziałem, dlaczego tak szybko mianowała mnie swoim zastępcą…
Wiedziała, że zginie. I nie pozwoliła mi na zmianę jej losu.
Jej ciało było koszmarne. Wygięte pod dziwnymi kątami, sine i zakrwawione… z pustych oczu wciąż sączyła się ciemna, gęsta krew. Spróbowałem zapłakać.
Na próżno.
Przypomniałem sobie, co mówiła mi Vereena:
„Krew wampira naszego rodu po śmierci nigdy nie krzepnie. Nie wiadomo, czy to prawda. Nigdy nie wpatrujemy się godzinami w naszych zmarłych. Wiemy tylko, że śmierć jest bardzo bolesna…”
Moja dusza załkała na wspomnienie tych słów. Wstałem, zaciskając zęby.
Śmierć bywa okrutna, a jeszcze okrutniejsze bywają istoty żywe.

***

- Bardzo mi przykro, moi bracia. Vereenę zabili nasi wrogowie – wpatrywałem się z bólem w swoich żołnierzy, na których obliczach jaśniało zdziwienie.
- Vereenie bardzo zależało na tym, abym to ja objął dowództwo po jej śmierci. Zgadzacie się z jej ostatnią wolą? – zadałem ostateczne pytanie z lękiem w głosie.
Po paru dłużących się minutach, żołnierze krzyknęli, wznosząc ku niebu miecze.
Odetchnąłem.
- Ruszajmy do ataku! – krzyknąłem, unosząc swój miecz i wpatrując się w niebo, przysłonięte kurtyną nocy.
- Za Vereenę! – usłyszałem okrzyk i zamknąłem oczy.

***

Dwie armie stały przed sobą, wpatrując się w swoje oblicza. Ogromne, sędziwe drzewa i ściany Wielkiego Wąwozu dodawały miejscu półmroku.
Wszechobecny cień sunął po naszych ciałach, łaskocząc nas, a drapiąc naszych wrogów.
Nasz jedyny sprzymierzeniec w tej walce.
Wyszedłem naprzeciw Avenara. Zmrużyłem oczy, wpatrując się w niego. Liczni żołnierze za jego plecami, spokojnie stojący na swoich miejscach.
Spokojnie czekający na rozlew krwi.
I moi żołnierze, warczący, orający pazurami ziemię, niecierpliwiący się…
Nie mogący doczekać się zemsty.
Dwie misje do spełnienia, to nie lada wyczyn. Chcąc odzyskać słońce i pokonać Ród Światłości, muszą wygrać tę bitwę, podczas której przegryzionych będzie wiele gardeł.
To samo muszą zrobić, chcąc pomścić swoją władczynię.
A ja miałem im pomóc w tej misji.
Uniosłem swój miecz w górę z bojowym okrzykiem.
Za moim przykładem poszedł Ród Potępionych.
Ruszyłem do przodu, nacierając na Ród Światłości.
Przeszłość i Przyszłość zderzą się ze sobą, walcząc o czas.[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Śro 21:10, 11 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Śro 21:08, 11 Mar 2009 Powrót do góry

Tak niewielu osobom podoba się Twoje tworzenie, bo to tworzenie nie dla wszystkich jest =D Takie dzieci neo tu nie przyjdą, nawet nie licz =D Ja w takich tekstach gustuję i kocham, ubóstwiam. Mrau. Laughing
Tak więc powiem tyle - podoba się ludziom, którzy mają choć trochę oleju w głowie =P

Mary =*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Czw 17:04, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Cóż, prawdę mówiąc, Mary, to właśnie tego się spodziewałam.
W moim opowiadaniu nie ma boskiego Edzia czy Belli, a występuje tylko nudny Carlisle ze szczyptą zbzikowanych postaci, które wyskoczyły wprost z mojej chorej głowy, a główny wątek dzieje się w stworzonym przeze mnie, dziwnym świecie ; ] XD
Szkoda, ale doprowadzę to do końca, ponieważ uważam to za swój osobisty sukces.
Dzięki Mary, za twoją opinię i pomoc w betowaniu ; ] ; **
I wszystkim innym, którzy może chociaż zamiast wyrażania swoich opinii, poświęcają swoje trzy minuty na przeczytanie tego.

A.Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nel
Człowiek



Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 19:13, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Nie smuć się Anno, przybywam z komentarzem

Przykładowe błędy:

Cytat:
Moja przyszłość zależała od stwora z śmiercionośnych głębin Piekła.

wydaje mi się, że powinno być "ze śmiercionośnych"

Cytat:
nie zauważał niczego, oprócz nie zagrażających jego życiu, nocnych stworzeń

niezagrażających

Cytat:
jestem na państwie neutralnym

I jak mu tam jest? Bo o ile nie stoi na mapie, albo na planszy do gry "stań na państwie", to obawiam się, że zwrot nietrafiony niestety.

Cytat:
Dał im także wolną wolą

wolę

Cytat:
pycha tychże istot nie odsuwała ich do natrętnej myśli

od

Cytat:
a szpony zabijały zbyt wiele moich niewinnych braci

wielu

Cytat:
W duchu modliłem się, aby Vereena nie zrobiła mi niespodzianki i nie dołączy do nas dużo gorszych stworów…

albo "nie zrobi mi niespodzianki i nie dołączy" albo "nie zrobiła mi niespodzianki i nie dołączyła"

Przykłady mojego niezrozumienia:
Cytat:
Na początku Bóg stworzył tylko duchy czyste i obdarzył ich darami, jakie tylko przyszły mu na myśl. Dał im także wolną wolą, ale jako że Anioły te nie posiadały ciał materialnych, dar ten zyskiwał dla nich całkowicie inne znaczenie. Nie podlegały one upływowi czasu, a więc cała wolna wola mogła odnieść się do jednej, ostatecznej decyzji...

Nie rozumiem. Nie podlegają upływowi czasu, nie są materialne, ale co to ma wspólnego z wykorzystywaniem wolnej woli i ograniczania jej do jednej, ostatecznej decyzji?

Cytat:
Zostaliśmy zepchnięci na margines, nie wolno nam pokazywać się za dnia. Zbyt długo przebywaliśmy w ciemnościach, teraz słońce po prostu nas spala. Wy, jako że od początku istniejecie w zgodzie ze światłem, nie robi wam ono krzywdy. Chcemy sprawiedliwości. To dlatego walczymy

Tutaj też nie rozumiem. Co ona rozumie przez sprawiedliwość? W dzień po zakupy i tak nie wyjdzie bo ją spali, może spacerować tylko w nocy. Jak ich pozabija to coś się zmieni?

Cytat:
Człowiek, który ma posłużyć nam za pożywienie, musi być czysty. Czy jest bogaty, czy biedny, jest nam obojętne, nie może jednak mieć czystej duszy. Taka odwrotność. Czyste ciało, lecz zepsuta dusza. – wyjaśniła.

A tu z ciekawości chciałam spytać, czystość ciała polega na tym, że muszą być umyci, czy powinni być np. jako kobiety - dziewicami? W przypadku pierwszego - dlaczego? :D W przypadku drugiego - trudno chyba było im znaleźć złoczyńcę, który czeka romantycznie ze swoim pierwszym razem do ślubu ;>

Cytat:
Zabić można nas, podając nam martwą krew, wystudzoną, bądź krew pochodzącą od zmarłego
czym się różni martwa krew od krwi pochodzącej od zmarłego? I czy bukłak wampirzycy (ten z niedźwiedziej skóry) miał właściwości termoizolacyjne?

Cytat:
Częstotliwość natężenia mojego głosu potrafi zabijać

Długo się uczę fizyki, ale o częstotliwości natężenia to ja jeszcze nigdy nie słyszałam. Chodziło Ci może o poziom natężenia dźwięku? (ten wyrażany w decybelach)

Cytat:

I moi żołnierze, warczący, orający pazurami ziemię, niecierpliwiący się

Pazurami u stóp? Czy może odłożyli miecze, kucnęli i zaczęli orać? Pytam, bo nie potrafię sobie wyobrazić.
No i po drugie, nie ma słowa "orający", jest słowo "orzący". Tak, potwierdzone przez słownik języka polskiego.

Przykład cudaków
Cytat:
Ucieczka jest pogrzebana

Cytat:
ciesząc się otaczającą go płachtą czarnej nocy

Cytat:
„szatańska ręka

Cytat:
policzek którego dotykała, rozpalał swoją strukturę


Stosujesz czasami dziwne ni to związki frazeologiczne, ni to przenośnie, które wcale nie wzbogacają opisów tylko potęgują wrażenie, że piszesz na siłę.

Przykład powtórzeń
Cytat:
Cicho przemieściłem się na drugie drzewo. Zacisnąłem szczękę i spiąłem wszystkie mięśnie,
Gotowy do skoku.
Słyszałem cichy szmer ich rozmowy i ogarnęła mnie niewyjaśniona zazdrość.
Z mojego gardła dobył się cichy warkot,


Generalnie, miło jest przeczytać coś innego niż taniec godowy Belli i Edwarda. Fajnie też, że porwałaś się na opowiadanie dosłownie własne. Chciałam tylko zauważyć, że nazywanie głównego bohatera Carlislem jest bez sensu, kiedy poza imieniem ów bohater nie ma w sobie nic z Cullena. Fakt, zaznaczyłaś, że opowiadanie daleko odbiega od tworu Meyer, ale ja łudziłam się, że Carlisle będzie choć trochę carlislowaty (niech nawet wyciągnie z kieszeni cholerny bandaż, albo zacznie reanimować swoją wampirzą towarzyszkę). Szybko rozwijasz akcję, ale Twoi bohaterowie są jakby pozbawieni osobowości (a narracja pierwszoosobowa daje przecież duże pole do popisu).

Życzę weny Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nel dnia Czw 19:17, 12 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Czw 21:52, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Dzięki za wyłapanie błędów, chociaż moja beta nie miała zastrzeżeń Wink.

Co do twoich odczuć, że to nie ten Carlisle, którego znamy - wiem, że tak jest i taki był mój zamiar. Miałam ochotę napisać takie coś, więc to zrobiłam. W epilogu dowiesz się, dlaczego.
To całkowicie inna historia. Jeśli ktoś przedstawia Bad Edwarda, czy ćpającą - puszczającą się Bellę, to także oprócz imienia nie ma to nic wspólnego z książkową Bellą.
Co do rozwinięcia bohaterów, wiem, zawaliłam, ale teraz już nic z tym nie zrobię. Ewentualnie mam zamiar napisać ostatni rozdział, wstawić razem z epilogiem i dopracować wszystko razem, rozbudować każdy rozdział.
I wstawić do Biblioteki ; ).

Co do wielu cytatów, gdzie czegoś nie rozumiałaś - powołuję się na twoją wyobraźnię, ponieważ nie jestem w stanie teraz przedstawić tego jaśniej.

Zabić można nas, podając nam martwą krew, wystudzoną, bądź krew pochodzącą od zmarłego


Może i masz rację, jest nieścisłość. Powtórzyłam dwa razy to samo + sytuacja z bukłakiem.
Skoro ci pasuje termoizolacja - czemu nie xD
Musiałabym się nad tym dłużej zastanowić, co mi tutaj chodziło po głowie, a jestem zamroczona i zmęczona, może jutro wyedytuję i wyjaśnię.

Co do cudaków - nic mi w nich nie zgrzyta. Dlaczego cudaki?

Trochę szkoda, że przy czytaniu odczuwasz, jakbym pisała to na siłę (czyli inni pewnie też mają takie odczucia), ponieważ tak nie jest.

Kolejny raz dzięki za opinię Wink

A.Rose


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Czw 21:53, 12 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Sob 11:31, 14 Mar 2009 Powrót do góry

Y-y. Co do literówek się zgadzam - i błagam Annę o wybaczenie.
Co do wyrazu "orający" (=P) Owszem, jest taki wyraz. Jest, ale nie uwzględniono go w słowniku. Ten sam problem jest z odmianą czasownika. Tryb rozkazujący od orać? Orz? Oraj? Do wyboru, do koloru. Tu się można naprawdę wykłócać, ale niektóre wyrazy trafiają do słowników tylko i wyłącznie przez to, że ludzie ich używają, robiąc z nich poprawne formy =D =D Obejrzyj = Oglądnij.
"Szokujące, ale poprawne."
Nie będę dyskutować na ten temat, może dlatego, że to temat rzeka =D Ale podziwiam Nel za wytknięcie błędów.
Co do cudaków - zgadzam się z Anną. Dlaczego ucieczka nie może być pogrzebana? Poza tym, moim zdaniem - ona w ogóle nie pisze na siłę. Tekst dla mnie czyta się "miękko i gładko" : )
Mary.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Sob 21:59, 14 Mar 2009 Powrót do góry

Przestając was zamęczać swoją tffórczością, dodaję coś, co miało być rozdziałem xD
Daję wam jednak wolną rękę, niech wasza wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach ; ) i sama wykreuje sobie przebieg wojny...

Także żegnam się z niewidzialnym państwem, czytającym tego ff, oraz zaszczytnym państwem pod postacią ScaryMary i Nel - Mary, za pokrzepiające słowa i betę, oraz Nel - za wytknięcie niewybaczalnych błędów (chociaż nie z każdym twoim wytknięciem się zgadzam ; D).

Do zobaczenia ; ) (Być może).


Wpatrywałem się, przerażony i przygnębiony, w zgliszcza tego, co do niedawna stanowiło istoty żywe. Słowa, które określiłyby ten potworny obraz?
Krwawa miazga. Dosłownie.
Na samo wspomnienie, czuję, że żołądek podchodzi mi do gardła. Czy wampir może wymiotować?
Wpatrując się w płonący martwymi ciałami wąwóz – a raczej w krwawe papki, które tak naprawdę były trupami, czułem narastające przerażenie.
Cóż uczyniłem? Jakiż to błąd popełniłem, doprowadzając się do takiego stanu?
Ba! Cóż takiego zrobiłem, prowadząc tyle niewinnych żyć na pewną śmierć…
Ja, Carlisle! Wampir, który nigdy żadnej, żywej duszy nie tknął. Żadnego ciała z bijącym sercem nie dotknąłem nawet kijem.
Wstając z gorącej ziemi, wyszedłem na słońce. Rozejrzałem się wokoło.
Żadnej żywej istoty.
Paru ocalałych czmychało jak najdalej z tego miejsca. A było nas naprawdę niewielu.
Przybity i ledwo żywy, zacząłem iść przed siebie.


Epilog


Śmierć. Zło. Strach.
Wszystkie trzy uczucia, dominujące w okresie przeszłości, który mamy już za sobą, zostały pogrzebane. Ziemia pochłonęła ich swoimi szerokimi ustami tak samo, jak połknęła Ród Słońca i Ród Nocy.
Ród Potępionych zemścił się na Rodzie Dnia za wieczne zesłanie na samo dno piekła.
Dwa rody powybijały się nawzajem, zostawiając nielicznych, którzy pochowali się po kątach.
Została także trójka najsilniejszych, która wciąż sprawuje władzę.
Osadzili się we Włoszech.
Swoje nowe miejsce nazwali Vollterą, a samych siebie zwą „Volturi”.
I złości stanie się zadość, a sprawiedliwość wyjdzie na światło dzienne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Czw 14:29, 10 Wrz 2009 Powrót do góry

Szkoda, że dobra twórczość jest tak rzadko doceniania Wink Nawet nie zerknęłam na komentarze ani na ilość rozdziałów. Jak tylko zobaczyłam, że autorem jest A.Rose od razu weszłam. I pochłonęłam wszystko za jednym razem. Masz bardzo dobry styl i szkoda, że tak mało osób wyraziło swoją opinię o tym FF.

Mnie się te opowiadanie bardzo podobało. Stworzenie całej koncepcji na to, jak powstały wampiry, było bardzo pomysłowe. Czytałam kroniki wampirów A.Rice i, oczywiście, Zmierzch E.Meyer. Może moje spostrzeżenia nie są aż tak bardzo trafne, ale to trochę wygląda, jakby walczyły ze sobą wampiry Rice i wampiry SMeyer. Cóż, nie czytałam innych książek o wampirach, nie licząc wyżej wymienionych, i ogólnie większość wampirów i tak jest taka jak u Rice, ale tak mi się jakoś skojarzyło Wink

Hm, do tego ja nie uważam, że Carlisle jest nudny. Aha, i epilog też mi się bardzo podobał. Teraz wiadomo, skąd się naprawdę Volturi wzięli Laughing

Pozdrawiam,
Rathole.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Pon 21:55, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Zostaje mi tylko do końca świata przeklinać własną ślepotę, gdyż pierwszy rozdział wstawiłaś w marcu - jest wrzesień, czyli pół roku minęło, a ja dopiero dzisiaj zobaczyłam Twoje opowiadanie. Cóż, jak sądzę, zbędne jest zapewnianie, że Twą twórczość uwielbiam i jestem oburzona ilością komentarzy. Bardzo mi przykro, że brak czytelników zniechęciła Cię do opisania akcji, wojny, bo ja tak bardzo chciałam więcej. Pomysł dobry, nad wykonaniem można by było trochę popracować, szczególnie zapisy dialogów raziły. Gdybyś tylko kiedyś zechciała rozbudować i poprawić pewne elementy, masz we mnie czytelniczkę, bo opowiadanie, mimo pewnych zastrzeżeń co do strony technicznej, jest naprawdę genialne. Szczerze przyznam, że nie lubię dużej ilości fantastycznych stworów, ale tutaj cieszyłam się taką mieszanką wybuchową. Bardzo się zdenerwowałam faktem, iż nieznośny dowódca Rodu Jasnych z zimną krwią zabił swoją kochankę, która darzyła go tak gorącym uczuciem. O wiele bardziej cieszyłabym się gdyby sytuacja wyglądała odwrotnie, gdyż to samcze zachowanie jest takie codzienne. Kobieta kocha i cierpi przez lata a on korzysta i wykorzystuje ją do uciech cielesnych a później, gdy ma powód - zabija biedaczkę z zimną krwią bez cienia wyrzutów sumienia, odczuwając jedynie satysfakcję i wyższość nad tym jakże, ich zdaniem, marnym gatunkiem. Ciekawi mnie dalszy los Carlisla i tych, którzy przeżyli. Byłabym za tym, żeby jednak Ciemność zwyciężyła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Wto 14:09, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Bardzo się zdziwiłam, widząc tutaj kolejne dwa komentarze - szczerze mówiąc, wtydzę się... nie, to złe określenie. Ja nie wstydzę się swoich pomysłów. Nie lubię tego opowiadania. Trzeba przyznać, że pomysł miałam, ale już nie posiedziałam nad tym, żeby go dobrze wykorzystać. Porównajcie sobie to opowiadanie, z np Danse - kolosalna różnica!
"Dno piekielne" jest takim planem, ćwiczeniem mojego pisania. Nie jestem do niego przywiązana, to pierwsze opowiadanie, jakie stworzyłam, w dodatku zakończyłam po paru dniach, a wcześniej były miniaturki.
I jak patrzę na to z perspektywy czasu - mało wcześniej wiedziałam. I o betowaniu i o pomysłach, teraz zrobiłabym z kochanki morderczynię i na pewno zwyciężyłoby zło.

Dziękuję jednak za opinie Wink może kiedyś do tego pomysłu wrócę i napiszę to od nowa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 6:44, 01 Paź 2009 Powrót do góry

hm, a ja powiem tak : A_R nie masz się czego wstydzić...
opowiadanie choć krótkie pisane jest dobrym językiem... świetne opisy , o samej tylko interesującej fabule nie wspomnę...
do tego wydawało się niezwiązane z bohaterami Zmierzchu, a tu proszę... na koniec jeszcze niespodzianka...

czego chcieć więcej ?
jak dla mnie, jeśli masz jakiś pomysł to kontynuacji :)

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin