FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zupełnie inna bajka [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 22:36, 09 Lut 2009 Powrót do góry

Jest to moje pierwsze dzieło, więc nie bić. xD
Aa. I niektóre opisy w szkole są z Twilight bo chciałam by były takie same jak w książce.

Prolog

Ostatnie chwile mojego ludzkiego życia pamiętam jak przez mgłę. Szłam wtedy wąską, opuszczoną uliczką. Dotychczas nie bałam się tamtędy chodzić, ale wtedy czułam zagrożenie. Z każdym następnym krokiem ogarniał mnie coraz większy strach. Nikogo w pobliżu nie widziałam. Po paru metrach, koło mnie pojawiła się ciemna postać. Zastygłam w bezruchu. Nieznajomy przybliżając się wszedł w krąg światła. Ze zdziwienia wstrzymałam oddech. Przed mną stał młody bóg z przerażającymi czerwonymi oczyma. Czułam słodkawą, kuszącą woń. Chciałam się przybliżyć, ale on był szybszy. I wtedy ogromny ból zapanował nad moim ciałem. Miałam wrażenie, że ręka płonie mi żywym ogniem. Nie zwróciłam uwagi nawet na przybycie kogoś innego.


1.
Od mojej przemiany minęło już ponad dwadzieścia lat, lecz nadal pamiętałam pierwsze tygodnie nieśmiertelności. Ulice były wtedy porozwieszane plakatami na których widniała moja uśmiechnięta twarz. Rodzice i mój ojczym dopiero po długim czasie zaprzestali poszukiwania mnie. Pragnęłam stanąć przed nimi i powiedzieć by się nie martwili, ale było to tylko marzenie. Byłam teraz silną i niebezpieczną istotą, która mogła ich przypadkowo zabić. Musiałam wymazać ich z pamięci, by w pełni cieszyć się chwilami z moją nową rodziną. To dzięki niej nadal żyłam. Pamiętnego dnia gdy napadł na mnie obcy, spragniony krwi wampir, odciągnęli go od mnie. Jednak było już za późno na wyssanie jadu z mojej krwi, ponieważ rozprzestrzenił się po zbyt dużym obszarze mojego ciała. Byłam wdzięczna im, że nie zostawili mnie wtedy na pastwę losu i przygarnęli mnie do swego domu. Różniliśmy się od innych z naszego gatunku bo nie polowaliśmy na ludzi. Wystarczała nam krew zwierząt, ale nigdy nie byliśmy w pełni usatysfakcjonowani. Próbowaliśmy jak najbardziej wmieszać się w tłum. Chodziliśmy do liceum, pracowaliśmy. Jednak, gdy jakiś człowiek nabierał podejrzeń znikaliśmy, zanim sprawa posunęłaby się dalej. Z dołu nagle usłyszałam kroki świadczące, że reszta rodziny wróciła do domu. Bezszelestnie zeszłam po schodach. Na dole Natanael i Naomi, którzy według oficjalnej wersji adoptowali mnie, Leę i Ethana, kłócili się z starym sąsiadem. Ze strzępków rozmowy zrozumiałam, że znów chodzi o moje rodzeństwo. W całym miasteczku zgorszenie budziło to iż byli razem, chociaż wszyscy wiedzieli, że nie są spokrewnieni. Po wyjściu mężczyzny, w ułamek sekundy znalazłam się przy zdenerwowanych rodzicach.
- Chyba nie przejęliście się tym co mówił, prawda? - zapytałam, nie rozumiejąc ich min.
- Nie. Ethan wyczuł, że zbliżają się nieznajome wampiry. - wymamrotała Naomi - Sądzimy, że nie są pokojowo nastawione. Prawdopodobnie chcą zająć na jakiś czas tą okolice.
- Będziemy musieli walczyć?
- Nie sądzę. I tak planowaliśmy się wyprowadzić niedługo. Sąsiedzi zauważą w końcu, że zupełnie się nie zestarzeliśmy po tych pięciu latach. - powiedział Natanael.
- Lepiej żebyśmy uciekli? Niedługo inne wampiry będą uważały, że łatwo się nas pozbyć – warknął Ethan. - Jest ich prawdopodobnie tylko dwoje. Musimy się im przeciwstawić.
- Za bardzo ufasz swojemu darowi Ethan. Raz się już pomyliłeś – rzekłam. Wszyscy pamiętaliśmy jak tragiczne to było w skutkach. Spodziewaliśmy się czterech nomadów, a przybyło ich siedmiu. Musieliśmy uciekać i ledwo uszliśmy z życiem. - Musimy uciekać.
- Bella ma rację – powiedziała Lea pierwszy raz zabierając głos w tej sprawie.
Wszyscy poczuliśmy, że zapał Ethana momentalnie ostygł. Nigdy nie kłócił się z Leą. Szanował jej zdanie i nigdy nie podważał.
Trzy dni później byliśmy już prawie gotowi do opuszczenia domu. Natanael złożył wymówienie do pracy, a my wysłaliśmy dokumenty do szkoły w Forks. Było tam tak rzadko słonecznie, że częściej moglibyśmy wychodzić w dzień. Było to pocieszające bo chcieliśmy żyć jak najbardziej po ludzku. Ethan nie wyczuwał tam żadnego zagrożenia więc nie było obawy, że spotkamy tam innych przedstawicieli naszego gatunku.
**

Zniknęliśmy z naszego domu dwa dni przed pojawieniem się wrogich wampirów. Wsiadając do samolotu czułam dziwne zdenerwowanie. Wiedziałam, że właśnie w Forks mieszka mój prawdziwy ojciec. Marzyłam by znowu go zobaczyć, ale byłoby to zbyt niebezpieczne. Zmieniłam się po przemianie, ale wciąż była możliwość, że mnie rozpozna. Około drugiej wylądowaliśmy w Seattle. Oczywiście nie byliśmy zmęczeni, ale musieliśmy czekać na samochód zakupiony dla nas przez przyjaciela Natanaela. Gdy w końcu dojechaliśmy była już piąta. Dom w którym mieliśmy mieszkać był przynajmniej pięć razy większy od poprzedniego. Nigdy nie lubiłam za dużych posiadłości, ale ta przypadła mi do gustu. Wszystko było już przygotowane na nasz przyjazd, więc tylko się rozpakowaliśmy ubrania i inne osobiste rzeczy. Zapolowaliśmy jeszcze koło domu i ruszyliśmy nowym autem w stronę szkoły.
**
Liceum składało się z kilkunastu zbudowanych w podobnym stylu pawilonów z czerwonej cegły. Nie wyglądało ono tak jak te do którego chodziłam kiedyś w Phoenix. Zaparkowałam na parkingu koło szkoły. Wszystkie auta były dosyć sędziwe oprócz jednego srebrnego volvo, więc nie byliśmy wyjątkiem. Doszliśmy do pierwszego budynku z napisem „dyrekcja” . W środku było cieplej i jaśniej, niż się spodziewałam. Podłogę pokrywała wytrzymała wykładzina w pomarańczowe ciapki z boku stało kilka składanych krzesełek dla oczekujących interesantów, a ściany upstrzone były trofeami i ogłoszeniami. Pomieszczenie przedzielał długi kontuar zastawiony przepełnionymi drucianymi koszyczkami na dokumenty, a każdy każdy koszyczek był oznaczony jaskrawymi naklejką. Za jednym z trzech znajdujących się za ladą biurek siedziała rudowłosa okularnica w fioletowym podkoszulku.
- W czym mogę pomóc? - powiedziała, podnosząc wzrok. W jednej sekundzie zamarła wpatrzona w naszą trójkę. No tak... byliśmy dla ludzi ideałami.
- Nazywam się Isabella Geller– oświadczyłam perlistym głosem. - A to moje rodzeństwo. Lea i Ethan.
- Oczywiście, Oczywiście – Kobieta zaczęła grzebać w przeraźliwie wysokiej stercie papierzysk na swoim biurku, aż wreszcie znalazła to czego szukała. – Mam tutaj wasze plany lekcji i mapkę szkoły. Podziękowaliśmy i rozeszliśmy się, każdy w inną stronę. I wtedy poczułam tą słodkawą woń świadczącą, że gdzieś w pobliżu znajdował się inny wampir. Zastygłam w bezruchu, przygotowana na atak, ale nic takiego się nie wydarzyło. Rozejrzałam się . Otaczali mnie tylko ludzie, którzy przyglądali mi się nie ukrywając fascynacji. Powoli robiło mi się niezręcznie. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Umknęłam przed ciekawskimi spojrzeniami, wchodząc do budynku nr 3, gdzie miałam mieć pierwszą lekcje. Klasa nie była duża. Podeszłam do nauczyciela, nijakiego Masona, który jak wszyscy inni był oszołomiony moją urodą. Nie to żebym się chwaliła, ale po przemianie każdy z mojego gatunku przyciąga swoje ofiary atrakcyjnym wyglądem. Usiadłam na samym końcu sali, szczęśliwa, że inni mieli teraz problem z patrzeniem na mnie. Po chwili nie zwracałam już uwagi co się dzieje dookoła. Gdy wreszcie rozległ się dzwonek, spakowałam się i doszłam do drzwi w ludzkim(ślimaczym) tempie. Reszta lekcji upłynęła szybko. Wchodząc do stołówki, zajęłam stół w najbardziej oddalony od reszty. Po chwili pojawiło się moje rodzeństwo. I wtedy ich zobaczyłam. Siedzieli w kącie na przeciwległym krańcu sali. Było ich pięcioro. Nie rozmawiali, nie jedli, tak samo jak my. Z trzech chłopców jeden, brunet z loczkami, był naprawdę wielki – umięśniony jak zawodowy ciężarowiec. Drugi, wyższy i szczuplejszy, ale też dość napakowany, miał włosy koloru złocistego miodu. Trzeci, z rozczochraną, kasztanową czupryną, wyglądał na najmłodszego z trójki. Dziewczyny były swoimi przeciwieństwami. Ta wyższa miała posągową figurę modelki i długie do połowy pleców, delikatnie falujące blond włosy. Była niezaprzeczalnie najpiękniejsza. Ta niższa, chudziutka i słodka, urodą przypominała chochlika. Miała krótką, kruczoczarną fryzurkę. Momentalnie się do nas odwrócili. Bladzi, piękni z złotymi oczyma. Wampiry. W tej zatłoczonej stołówce zapachy trudniej się rozchodziły, ale teraz poczułam ową słodkawą woń. Cała nasza trójka wpatrywała się w nich z szokiem, ale oni wydawali się być tylko lekko zdziwieni. Z naszych gardeł wydarły się chiche warknięcia.
***

To była ta cześć dnia, którą najchętniej bym przespał.
Liceum.
Ale chyba lepszym określeniem tego miejsca byłby czyściec. Jeśli był jakikolwiek sposób, bym odpokutował swoje grzechy, to co miało nadejść było pewną miarą pokuty. Ta nuda nie była czymś, do czego mógłbym kiedykolwiek przywyknąć. Każdy dzień stawał się bardziej niewyobrażalnie monotonny niż poprzedni. Przypuszczałem, ze to była forma snu, jeśli sen można definiować jako
bezładny stan między okresami aktywności. Szybko przeszedłem przez pomieszczenie do najbardziej oddalonego kąta kafeterii, wyobrażając sobie wzory na ścianach których tak naprawdę tam nie było. Był to jedyny sposób, by zagłuszyć głosy, które gaworzyły niczym szum rzeki w mojej głowie.
Setki tych głosów ignorowałem ze znudzenia.
Kiedy jakaś myśl przychodziła do ludzkiego umysłu, mimowolnie ją słyszałem. Dzisiaj wszystko kręciło się wokół błahego 'dramatu’ wszystkich uczniów. To śmieszne. Do miasta przyjechała nowa rodzina. Ta ekscytacja, towarzysząca ich przybyciu była łatwa do przewidzenia. To tak, jakby podarować błyszczący przedmiot dziecku. I wtedy usłyszałem wyjątkowo zawiłe myśli, które nie mogły należeć ani do mojej rodziny, ani do otaczających mnie ludzi. Momentalnie podniosłem wzrok, a za mną moje rodzeństwo. Na drugim końcu stołówki, siedziały trzy przerażone wampiry. Chłopak, wysoki i szczupły szatyn, górował nad dwiema dziewczynami. Pierwsza, blondynka z krótką fryzurką była równie piękna co Rosalie, ale mnie zainteresowała drobna, długowłosa brunetka. Otaczała ją jakaś tajemniczość. Próbowałem przebić się do jej myśli, ale nic nie słyszałem, mimo, że rozmyślania jej towarzyszy były tak wyraźne, a ona siedziała tak blisko. Wszystko przeradzało się w szum. Tak, jakby nikt nie siedział koło nich. Jakie to osobliwe… Właściwie to co oni tu robili? Dzięki wizji Alice, wiedzieliśmy od czterech dni, że przybędzie do Forks pięcioosobowa, wampirza rodzina, ale byłem zaskoczony, że część z nich pojawiła się w szkole. W tym momencie do naszych uszu dobiegły przytłumione warknięcia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anykone dnia Wto 20:05, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
safie
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 23:09, 09 Lut 2009 Powrót do góry

dobreee :)
i nie mam zamiaru cie bić no chyba, ze teraz uznasz, ze nie piszesz dalej :P

ciekawe chociaż opisy wycięte z ksiązki troszeczke mi przeszkadzały, ale to twoje opowiadanie wiec :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:09, 09 Lut 2009 Powrót do góry

Oj, Będziemy bić.
A wiesz za co?
Za to, że tak szybko to skończyłaś! Laughing

A tak na serio - podobało mi się, jednak za bardzo bazujesz na treści książki [opisy] Np. opis Cullenów żywcem przepisany z książki i EPOV, z tym samym problemem [sam początek- Midnight Sun]. Wiem, że w opisach miejsc, które pojawiły się w "Zmierzchu" trudno wykazać się inwencją twórczą, ale zawsze można pominąć niektóre rzeczy, pozmieniać budowe zdań itp. a nie przepisywać słowo w słowo. To mi najbardziej zgrzytało.
Mimo to czekam na kolejne części Wink
Uwielbiam gdy wszyscy się wampirami.

Ave Vena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cacadu
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 23:12, 09 Lut 2009 Powrót do góry

no i coś Ty narobiła?
wszystko niby świetnie, tylko teksty żywcem wycięte ze "Zmierzchu" i "Midnight sun"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_
Wilkołak



Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 23:17, 09 Lut 2009 Powrót do góry

Anykone napisał:

Dotychczas nie bałam się tamtędy chodzić, ale tamtego dnia czułam zagrożenie.

powtórzenie :)

Anykone napisał:

Ulice były wtedy wywieszone plakatami na których widniała moja uśmiechnięta twarz.

przepraszam, ale dla mnie to troszkę dziwnie brzmi, może na każdej ulicy były porozwieszane plakaty, ...


Anykone napisał:

Jednak gdy jakiś człowiek nabierał podejrzeń znikaliśmy zanim sprawa posunęłaby się dalej.

przecinki : Jednak, gdy jakiś człowiek nabierał podejrzeń znikaliśmy, zanim sprawa posunęłaby się dalej - tak mi się wydaję


Anykone napisał:

Ze strzępków rozmowy zrozumiałam, że znów się chodzi o moje rodzeństwo.

miało być chyba: że znów chodzi o ..., albo że znów rozchodzi się o ...


Anykone napisał:

- Chyba nie przejęliście się tym co mówił, prawda? - nie rozumiejąc ich min.

powinno być chyba
- Chyba nie przejęliście się tym co mówił, prawda? - zapytałam, nie rozumiejąc ich min.

Anykone napisał:

Dom w którym mieliśmy mieszkać był przynajmniej pięć razy większy od poprzedniego. Nigdy nie lubiłam za dużych posiadłości, ale ten przypadł mi do gustu.

odnosząc się do posiadłości powinnaś napisać: ale ta przypadła mi do gustu :P

Anykone napisał:

Oczywiście, Oczywiście – Kobieta zaczęła grzebać w przeraźliwie wysokiej stercie papierzysk na swoim biurku, aż wreszcie znalazła to co szukała.


zdecydowanie to czego szukała :)


przepraszam, że się tak czepiam(chociaż nie mam do tego żadnych uprawnień :P), ale tych kilka rzeczy rzuciło mi się w oczy :)
Ale ogólnie opowiadanie podobało mi się i zaciekawiła mnie ta jeszcze jedna wersja zmierzchu :) Na pewno będę czytać kolejne części :D
Tylko te fragmenty ze Zmierzchu i początek MS mogłaś opisać bardziej swoimi słowami :)
Życzę VENY


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alice_ dnia Pon 23:20, 09 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:24, 09 Lut 2009 Powrót do góry

Gdzież tam od razu bić... Aż takich (chyba) sadystów tu nie ma. xD
Pomysł ciekawy, chodź te fragmenty żywcem ze Zmierzchu i MS...
Ech, popieram poprzedniczki. Można było to ominąć i dodać coś od siebie.

Ale ogólnie to mi się bardzo podoba :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pon 23:56, 09 Lut 2009 Powrót do góry

Rozumiem, że chcesz bazować na opisach niektórych miejsc i sytuacji, ale nie trzeba ich od razu przepisywać żywcem z książki. Mogłaś chociaż pozmieniać konstrukcję zdań.

No cóż, narazie niewiele mi to mówi o Twoim opowiadaniu, choć przyznam szczerze, że Bella jako członek innej wampirzej rodziny, bardzo mi się podoba.
Zobaczymy, co Ci z tego wyjdzie :)

Weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 9:05, 10 Lut 2009 Powrót do góry

O jej... dzięki. :)
Błędy już poprawiam.
Co do opisów wyciętych z książki to zrobiłam tak tylko w tym rozdziale.
Więcej już tak nie robiłam. ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 16:40, 10 Lut 2009 Powrót do góry

2.
Wstałam, przerażona obrotem sprawy. Ethan nie wyczuł zagrożenia bo nie były nim wampiry polujące na zwierzęta, ale mimo wszystko mogło dojść do walki. Wyskoczyliśmy ze stołówki jak najszybciej się dało w ludzkim tempie. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam gdy tylko reszta znalazła się w środku. Pędziłam ulicami miasta w stronę naszego domu. Spojrzałam jeszcze raz na to co miało być naszym azylem. W ułamku sekundy byłam już przy Noemi.
- Nie jesteśmy tu bezpieczni – powiedziałam markotnie. Tak bardzo chciałam tu zostać, mogliśmy wychodzić tu w dzień o wiele częściej niż w innych miastach i nie wiadomo czemu, fascynowała mnie obca rodzina wampirów.
Naomi przyjrzała się naszym twarzą – Czy coś się stało?
- Są tu już wampiry. Jest ich pięcioro...
- Nie. Siedmioro – przerwał mi Natanael pojawiając się tuż obok swojej żony. - Był tu dziś ich przywódca. Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę.
Byłam totalnie zdziwiona. Wybiegliśmy ze szkoły jak szaleni. Gotowi w kilka minut zniknąć z miasta, a okazuje się, że było to bezsensowne. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Miałam ochotę jak najszybciej wrócić do liceum. Nie zważając na zdziwione spojrzenia reszty, podbiegłam do samochodu i wsiadłam. Nie czekałam nawet na rodzeństwo, wiedziałam, że pojadą swoim autem. Wcisnęłam gaz do dechy i po paru minutach byłam w szkole. Podbiegłam do budynku w którym miałam mieć teraz biologię. Wszyscy siedzieli już w ławkach. Było tylko jedno wolne miejsce koło kasztanowłosego wampira. Podeszłam do niego uśmiechając się promiennie.
- Hej. Wolne? - zagadnęłam.
- Tak – odpowiedział odwzajemniając uśmiech.
- Przepraszam, że tak karygodnie zachowaliśmy się na stołówce – powiedziałam już ściszonym głosem. - Nie spodziewaliśmy się was tutaj.
- Właściwie my was też. Choć wiedzieliśmy, że będziecie w mieście – powiedział przyjemnym barytonem wyciągając rękę. – Nazywam się Edward Cullen.
- Izabella Geller – gdy podałam mu rękę przeszył mnie przyjemny dreszcz.
Właśnie w tej chwili przerwał nam nauczyciel, rozpoczynając lekcje. Dziwnie się czułam siedząc koło ledwie znanego chłopaka. Musieliśmy zawsze trzymać się z daleka, więc przeważnie nie rozmawiałam z nikim oprócz mojej rodziny. Kątem oka przyglądałam się jemu i widziałam coraz więcej szczegółów. Był bardzo przystojny, nawet jak na wampira. Spotykałam już takich, mimo wszystko jak tylko na mnie zerknął, byłam wdzięczna losowi, że nie mogę się rumienić. Było to do mnie niepodobne i takie... chore? Rozmawiałam z nim pierwszy raz, ale zdawało mi się, że go znam. Teraz już nawet nie ukrywałam, że mu się przyglądam. Spojrzał się na mnie z pytającym wzrokiem. Wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam głowę. Co miałam mu powiedzieć? W tej chwili rozległ się dzwonek, pożegnałam się i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej. Nigdy nie lubiłam WF. Jako człowiek miałam problemy koordynacją ruchową i z tego powodu nie tylko ja doznawałam obrażeń, ale także osoby znajdujące się w pobliżu. Jako wampir nie miałam tego problemu, ale nie mogłam porządnie się wykazać. Musiałam poruszać się w ślimaczym tempie. Ucieszyłam się gdy wreszcie lekcja dobiegła końca. Na dworze padał śnieg. Uwielbiałam patrzeć na płatki spadające z nieba. Zapomniałam o tym, by zachowywać się jak człowiek i zesztywniałam, wpatrzona w górę. Oprzytomniałam dopiero gdy śnieżka wycelowana przez Ethana świsnęła mi koło ucha. Ruszyłam w jego stronę z mściwym uśmiechem, ale zatrzymałam się bo zobaczyłam, że stoi z Cullenami. No tak... i znów Edward. Gdyby moje serce dalej biło z pewnością teraz by się zatrzymało. Uniosłam wysoko głowę i ruszyłam z gracją w ich stronę. Zbierało mi się na śmiech gdy mijałam oszołomionych ludzkich chłopców. Widziałam też, że po twarzy Edwarda przemknęło coś w rodzaju fascynacji. Przeszłam koło niego jak gdyby nigdy nic i przedstawiłam się jego rodzeństwu. Dopiero wtedy odwróciłam się do mojego braciszka.
- Myślisz, że to było śmieszne? - zapytałam podchodząc coraz bliżej.
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. Gdy dzieliło mnie od niego parę centymetrów, szybkim ruchem, który nie był zauważalny dla żadnego człowieka, cisnęłam w niego śnieżką. Miał taki zdziwiony wyraz twarzy, że wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Musisz chyba poćwiczyć swój refleks – zaszydziłam.
Widziałam jak jego wyraz twarzy zmienia się na wściekły, a po chwili zmienił się w promienisty uśmiech. - Myślisz siostrzyczko, że się nie zrewanżuję? – zapytał słodko.
Co do tego byłam pewna. Czekała mnie wielka „niespodzianka”.
- Ach! Braciszku czy myślisz, że łatwo się poddam? - cała ta rozmowa po prostu mnie śmieszyła. Co nie uszło uwadze Ethana.
- To cię śmieszy? - warknął.
- A ciebie? - dalej grałam niewiniątko.
Zignorował mnie i wsiadł do samochodu. Co wywołało u mnie jeszcze większy uśmiech.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 19:41, 10 Lut 2009 Powrót do góry

Ale to faaajne :D :D :D
daj kolejna część jak najszybciej, błagam
zaczyna się cudownie więc chce już czytać daaalej
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 20:39, 10 Lut 2009 Powrót do góry

Ahh. Spróbuje napisać coś jak najszybciej, ale dziś przychodzą mi do głowy same sarkastyczne teksty. Mam nadzieje, że mi minie do jutra. xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
new life
Zły wampir



Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 20:49, 10 Lut 2009 Powrót do góry

podoba mi sie :D naprawde mi sie podoba haha
to bylo smieszne jak dla mnie ta cala sytuacja :D i jest Edward wiec jest jeszcze lepiej
czekam na wiecej :D pisz i wrzucaj rozdzialy Wink
mam nadzieje ze jestes zwolenniczka happy endu.... :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Loona
Wilkołak



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko

PostWysłany: Wto 21:41, 10 Lut 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba. :)
Lubię ff, w których Bella jest wampirem.
Wena życzę i czekam na ciąg dalszy.
pzdr.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Wto 21:51, 10 Lut 2009 Powrót do góry

Lekkie i przyjemne.
Takie ff aż miło się czyta, wręcz z uśmiechem na twarzy.
Ja również lubię te ff, gdzie Bella jest wampirkiem ^^
Mam nadzieję, że dobrze wszystko rozwiniesz i dalej będzie tak interesująco.
Ave Wena Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Saphira
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 22:24, 10 Lut 2009 Powrót do góry

Kurde kolejne ff, które mi się podoba. Jeżeli są jakieś błędy to ich nie widzę, czyli dla mnie bomba i czekam na ciąg dalszy. Tylko szybko proszę. :)
I wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Śro 19:20, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Super. Całkiem inne. Wszyscy są wampirami ( wolę jak wszyscy są ludźmi ale to też mi bardzo odpowiada). Ciekawe, lekkie, przyjemne. Na razie to tyle czekam na więcej wtedy będę mogła napisać coś jeszcze.
Veny!

Edit: 2 rozdział jest krótki, stanowczo za krótki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:22, 11 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 21:44, 12 Lut 2009 Powrót do góry

No i następny rozdział.
Jakoś mi nie wyszło, więc się nie przeraźcie. ;d

3.
Ethan oczywiście próbował się na mnie zemścić, ale zawsze niweczyłam jego plany, za co był jeszcze bardziej wściekły. Z kolei ja dziękowałam niebiosom, że nie mogę się rumienić gdy w pobliżu znajdował się Edward. Momentami przyłapywałam siebie, że myślę o nim jak o moim chłopaku. Czasami nasze spojrzenia się krzyżowały i z trudem panowałam nad tym by się do niego przybliżyć. Dopiero wtedy zrozumiałam, że się zakochałam. Próbowałam zignorować to uczucie, ale było silniejsze od mnie. Pogrążałam się w nim coraz bardziej. Jak głupia zaglądałam do jakiś tandetnych romansów, ale żadna miłość nie była nawet namiastką tego co wypełniało moje serce na myśl o Edwardzie. Siedziałam spokojnie, totalnie ignorując to co działo się wokoło, dopóki Lea nie wpadła z hukiem do mojego pokoju.
- Ach! Tu jesteś! Ledwo cię wyczuwałam – powiedziała radośnie, podbiegając do mnie.
- Szukałaś mnie? - żałowałam, że mnie znalazła. Teraz pewnie zacznie mi tu trajkotać.
- A tak. Zgadnij co się stało!? – zawołała entuzjastycznie.
No tak...
- Nie wiem. Co? - próbowałam by mój głos wydał się choć bardziej zainteresowany, ale nie do końca mi się to udało.
- Przyjeżdża Tanya i reszta!
Teraz po prostu czułam się jakby ktoś dał mi w policzek. Była u nas rok temu i z tego co wiem kochała Edwarda...
- Ci z Denali? - zapytałam, próbując nie pokazywać emocji.
- Tak! To po prostu wspaniale!
Zależy dla kogo.
- Tak... nie mogę się doczekać – powiedziałam.
Nie mogłabym patrzeć jak będzie go podrywać. Musiałam odjechać. Nie miałam tylko pojęcia gdzie. Przed oczami stanął mi na chwile obraz rodziny mieszkającej w Billings w Montanie. Tak... do nich się udam.
- Wiesz co? Muszę na chwile wyjść – powiedziałam szybko i w ułamku sekundy byłam już w pobliskim lesie.
Przez chwile zastanawiałam się czy nie pożegnać się z rodziną, ale doszłam do wniosku, że będą próbowali mnie zatrzymać. Ja jednak nie miałam dość siły by ich nie posłuchać, więc zostawała mi ucieczka. Pędziłam tak szybko, że nawet mi – wampirowi, obraz lekko się zamazał. Dotarłszy wreszcie do lotniska, uspokoiłam się i zaczęłam racjonalnie myśleć. Wiedziałam, że nie powinnam tak znikać. Teraz zapewne mnie szukają. Nawet nie jestem pewna jak mnie tamci przyjmą. Byliśmy w dosyć przyjacielskich stosunkach, ale nigdy nic nie wiadomo. Równie dobrze mogli mnie zaatakować. Postanowiłam jednak się tam udać, wolałam wszystko od Tanyi i jej „Big love”. Gdy wsiadłam do samolotu, miałam wrażenie, że nogi uginają się pode mną (Co oczywiście było niemożliwe). Usiadłam na miejsce. Nie musiałam się nawet rozglądać by wiedzieć, że wszyscy nie mogą ode mnie oderwać wzroku. Wlepiłam wzrok w jakąś osobę na lotnisku, próbując uspokoić rozbiegane myśli. I wtedy dotarło do mnie na kogo patrzę. Był to Edward. Drgnęłam, chciałam się poderwać i wybiec z samolotu, jednak ten zaczął kołować. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na sens mojego życia. Przez krótką chwile mignęła mi twarz wykrzywiona bólem, ale uznałam, że tylko mi się zdawało. Nie wierzyłam już swojemu wzroku. Tak... Edward nie mógł tak szybko się tu znaleźć. 'Masz zwidy kochanie' zaśmiał się szyderczo głos w mojej głowie. Głos!? Co jest ze mną nie tak!?
- Przepraszam? Czy my się znamy? - zapytał się ktoś po mojej lewej stronie.
Odwróciłam się szybko i zobaczyłam młodego boga z złocistymi oczyma. Ach tak... coś ze mnie wyraźnie kpiło. Uciekam przed wszystkimi, nie chcąc widzieć przez te kilka godzin nikogo z mojego gatunku, a tu siedzi sobie jak niby nigdy nic wampir. Och tak... przy moim pechu wszystko jest możliwe.
- Nie. Nie sądzę – powiedziałam siląc się na spokój.
- W takim razie musimy się poznać. Jestem Joshua – rzekł pogodnym tonem.
Jak dla mnie to zbyt wesołym.
- Isabella.
- Powiedz mi, jak to możliwe, że się dopiero teraz spotykamy?
A tak. Bo to wręcz karygodne. Tyle na świecie wampirów, a my dopiero teraz się poznajemy.
- Prawdopodobnie nigdy by do tego nie doszło, gdybym zdążyła przed chwilą wysiąść z tego przeklętego samolotu – już nawet nie mogłam kryć swojego zirytowania.
No, ale to co zrobił teraz ten padalec, przekraczało ludzkie pojęcie. Po prostu się uśmiechnął, szeroko.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ci się nie udało.
Już miałam oderwać mu łeb, gdy nagle zrozumiałam kto koło mnie siedzi. Spotkałam go już dwadzieścia lat temu, pewnej nocy, która zmieniła całe moje życie. Na to wspomnienie, aż się skuliłam. Co nie uszło uwadze mojego stworzyciela.
- Widzę, że mnie wreszcie poznałaś – powiedział. - Wiesz, mam taki dar, dzięki któremu zazwyczaj nie mam problemu z znalezieniem tych, których zmieniłem. Jednak ciebie nie znalazłem przez całe dwadzieścia lat, co wydawało mi się niewiarygodne. Na początku myślałem, że to dlatego bo stałaś się wampirem przez przypadek, ale teraz jak zrządzeniem losu siedzę koło ciebie, wyczuwam coś takiego tajemniczego. Jakąś tarczę?
Nic nie odpowiedziałam. Nadal byłam w ogromnym szoku. No cóż... myślałam, że on nie żyje.
- Tak, to musi być tarcza. Nie ma innego wytłumaczenia... - ciągnął. – Oczywiście widzę, że nic mi nie powiesz. Żałuję, że wtedy uciekłem.
- Nie tego powinieneś żałować – syknęłam. - Pozbawiłeś mnie życia.
- Tak... Ale czy nie uważasz, że dobrze się stało? - zapytał.
Warknęłam cicho.
- No cóż... najwyraźniej nie - powiedział, śmiejąc się cicho. - Wiesz, nie poluję już na ludzi. Uważam to za marnotrawstwo. Tyle talentów, które mogą mi się przydać. Chętnie widziałbym cię u mojego boku.
Zignorowałam go zupełnie i przez resztę podróży, siedzieliśmy w ciszy. Skupiłam się całkowicie na nie myśleniu nad jego „propozycją”. Gdy wylądowaliśmy, poderwałam się szybko i skierowałam do wyjścia. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać i ku mojej radości, zostawił mnie w spokoju. W bezpiecznej odległości od ludzi, ruszyłam biegiem w stronę domu, w którym miałam nadzieje uzyskać pomoc. Jednak stanęłam po kilkuset metrach, ktoś mnie śledził. Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam złote oczy wpatrzone we mnie. No tak... Joshua. Jak mogłam myśleć, że mnie zostawi.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Wiesz przecież – powiedział, mrugając do mnie.
Ogarnęła mnie nie wyobrażalna wściekłość.
- Zostaw mnie w spokoju! Myślisz, że do ciebie dołączę?! - krzyknęłam. - Jesteś w błędzie! Po tym wszystkim co mi zrobiłeś, mam ci pomagać? Nie rozśmieszaj mnie proszę. Straciłam rodziców, przyjaciół i wszystko co kochałam. Stałam się potworem, który mógł ich zabić. Więc przestań mnie śledzić bo nic nie wskórasz!
Stał przez chwile z zszokowaną miną, a potem ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się.
- Pełna temperamentu – rzekł cicho. - Sądzę jednak, że niedługo zmienisz zdanie.
Spojrzałam na niego spode łba i ruszyłam jak najszybciej w głąb lasu.
- Jak zmienisz zdanie, mam nadzieje, że uda ci się do mnie trafić – usłyszałam jeszcze.
Włosy potargały mi się od niewyobrażalnej szybkości, a ubrania gdzieniegdzie się podarły. Można było teraz uznać, że jestem jedną z nomadów. Nawet nie wiem, jak długo biegłam. Słońce już dawno zaszło, gdy stanęłam przed wielkim domem moich przyjaciół. Drzwi otworzyły się nagle z hukiem, myślałam już, że wypadną z zawiasów, ale zostały na swoim miejscu. Na progu stała Carla. Po jej minie mogłam zauważyć, że jest bardzo zadowolona. Teraz poczułam jak bardzo się zżyłyśmy i jak bardzo za nią tęskniłam. Za moją kochaną, wybuchową przyjaciółką.
- Bella! - wykrzyknęła z entuzjazmem i już stała przy mnie, mocno ściskając.
- Carla... Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało – szepnęłam.
- Założę się, że dopiero teraz to zauważyłaś – powiedziała z wyrzutem.
Jak mogłam zapomnieć, że tak dobrze mnie zna? Jak mogłam pomyśleć, że nie jestem tu mile widziana?
- Głuptasku! Wiesz, że cię kocham – zawołałam z przesadną słodyczą, a jej oczy momentalnie pociemniały.
Oj...
- Pewnie nawet o mnie nie pomyślałaś – syknęła.
Dobra... mam przekichane. Wiedziałam przecież, że szybko się denerwuje. Myślałam o niej i to dużo. Na samym początku, ale jednak...
- Nieprawda – powiedziałam z udawanym oburzeniem.
- Nie kłamiesz?
- Oczywiście!
Jak jakaś scena z tandetnego serialu. Najważniejsze jednak było, że się uspokoiła. Widziałam już kiedyś, co się działo jak traciła panowanie nad sobą.
- Wejdź wreszcie do środka – powiedziała. - Słyszeliśmy, że biegniesz. Ryan i Alexis czekają.
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu. Wszystko było prawie takie same. Zmieniły się tylko meble w salonie. Były teraz łososiowe. Spojrzałam pytająco na Carle.
- A... Rok temu miałam mały napad wściekłości – powiedziała z wyraźnym zawstydzeniem.
- Taa... Bardzo mały – zaśmiał się ktoś za moimi plecami.
Odwróciłam się szybko. Przede mną stał Alexis.
- Witaj Isabello – zwrócił się do mnie.
- Hej.
No tak, zawsze taki oficjalny.
- Niech zgadnę, wściekłaś się na Ryana i używając nieświadomie swojego daru podpaliłaś salon? - strzeliłam, odwracając się znów do Carli.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała zdziwiona.
Typowe.
- Powiedzmy, że cię dobrze znam – powiedziałam, uśmiechając się na widok jej miny.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anykone dnia Pią 9:31, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 0:29, 13 Lut 2009 Powrót do góry

O wiele bardziej mi się podoba :D
Nie zaglądałam tu przez dłuższy czas [szkoła te sprawy], a tu się taka niezła historia zrobiła. Ciekawi mnie jak to wszystko się dalej potoczy.
Ave Vena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 22:23, 14 Lut 2009 Powrót do góry

4.
Spędziłam u nich cały tydzień. Każdy dzień był dla mnie nie wyobrażalną męką. Nie miałam pojęcia co się dzieje w domu, równie dobrze Tanya mogła być już dziewczyną Edwarda. Czułam się naprawdę jak bohaterka głupiego romansu. W końcu postanowiłam wrócić do domu. Gdy podzieliłam się wiadomością z wszystkimi, Carla spojrzała na mnie z wyrzutem. Wiedziałam, że nie nacieszyłyśmy się sobą dostatecznie, ale musiałam znaleźć się jak najszybciej w Forks. Ostatnie godziny w Billings spędziłam na zakupach. Moja przyjaciółka nie darowałaby mi gdybym została w tych ubraniach, w których przybiegłam do nich. Była z tej strony bardzo podobna do Alice. Błagałam opatrzność by nigdy się nie spotkały, bo skończyłabym jak lalka. Oczywiście Carla wybrała mi tyle ubrań, że aż musiałam kupić 2 wielkie walizki. Normalnie bym się sprzeciwiała, ale wolałam nie narażać się na jej złość. Biegnąc na lotnisko, obładowana nowymi rzeczami, wymyślałam różne sposoby na to by się ich pozbyć. W końcu postanowiłam po prostu zostawić je na lotnisku. Na miejscu, weszłam do samolotu i usadowiłam się wygodnie, zapominając o pozbyciu się zbędnych bagaży. Myślami byłam już w swoim domu. Domyśliłam się, że wiedzą o moim powrocie. Alice na pewno miała wizję. Ogarnęła mnie nagła tęsknota za wszystkimi. Po wylądowaniu, wzięłam swoje walizki (?) i w bezpiecznej odległości od ludzi zaczęłam biec do domu.

***

Przez parę dni nie zwracałem na nic uwagi. Czułem się okropnie. Alice widziała, że Bella pojechała do jakieś rodziny w Billings, ale jak zobaczyłem ją w tym samolocie z obcym wampirem, ogarnął mnie potworny ból. Dopiero później czytając w jego myślach zrozumiałem, że nie jest z nim. Na razie. Wydała się totalnie zaskoczona i zirytowana, a potem przerażona. Nie wiedziałem czemu jego obecność wywołała u niej strach, ale za sam fakt miałem go ochotę rozszarpać. Bałem się o nią. Była teraz całym moim życiem. Do tego przyjechała Tanya i świergotała mi cały czas nad uchem. Siliłem się na spokój, ale w końcu nie wytrzymałem i wyszedłem, trzaskając głośno drzwiami. Usiadłem na schodach i patrzyłem w las, mając nadzieje, że wyjdzie zaraz za niego moja Isabella. Nic jednak się takiego nie stało. Zamiast tego u mojego boku pojawiła się Alice.
'Zobaczyłam ją, wraca do domu' powiedziała w myślach i pokazała odpowiednią wizje.
- Martwię się o nią – rzekłem cicho.
Nic mi nie przekazała. Jej myśli były teraz dziwnie rozbiegane.
- Wiesz już kim był ten wampir koło niej? Stanowi jakieś zagrożenie? - zapytałem.
'Możliwe, nie jestem do końca pewna. W wizji widziałam jak Bella postanawia, że do niego nie dołączy, ale w każdej chwili może zmienić zdanie'
Trwaliśmy w ciszy przez kilkanaście minut. W końcu wstałem i wszedłem do domu. Tanya jakby tylko czekała jak znajdę się wewnątrz, zarzuciła mi ręce na szyję. Wtedy zobaczyłem obraz, który pojawił się w głowie mojej siostry, ale było już za późno. Do pomieszczenia weszła Bella z dwiema ogromnymi walizkami. Wyglądała olśniewająco w zwiewnej, niebieskiej sukience. Spojrzałem w jej twarz i zobaczyłem taki potworny ból, że na sam widok czułem się tak jak ona. Wiedziałem teraz co nastąpi, ale nie zdążyłem zareagować. Tanya rzuciła się w stronę mojej miłości i przytuliła ją mocno do siebie.
- Bella! Jak ja cię dawno nie widziałam – wykrzyknęła radośnie.
- Tak.. - szepnęła ta.
Stała sztywno, a jej twarz była teraz pozbawiona wyrazu. Odsunęła się od swojej napastniczki, postawiła walizki i zaczęła się cofać. Rzuciłem się by ją zatrzymać, ale ta zatrzasnęła drzwi, skutecznie mnie opóźniając. Była w za dużej odległości, a do tego biegła prawie tak szybko jak ja. Powoli znikała mi z oczu. Pędziłem jak najszybciej mogłem, ale jak tylko znalazła się przy ulicy, wsiadła do swojego samochodu i odjechała. Nie miałem już szansy by ją dogonić. Straciłem ją znowu, przez moją nierozwagę. Pogrążyłem się w cierpieniu.

***


Wpadłam do domu szczęśliwa, że znów ich zobaczę. Jednak to co tam zastałam, wytrąciło mnie z równowagi. Ogarnął mnie potworny ból. Edward stał z Tanyą uwieszoną jego szyi. Byłam zła na siebie. W głębi duszy miałam nadzieję, że odwzajemni moje uczucie. Wampirzyca podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Bella! Jak ja cię dawno nie widziałam – zawołała.
- Tak... - wykrztusiłam cicho.
Próbowałam z całej siły nie pokazać co czułam. Postawiłam walizki i zaczęłam się odsuwać. Wiedziałam, że zaraz nie będę miała szansy na ucieczkę, bo rodzina wiedziała już, że jestem. Rzuciłam się do drzwi i mocno nimi trzasnęłam, mając nadzieję, że to opóźni Edwarda. Na szczęście dystans między nami coraz bardziej się zwiększał. Biegłam szybciej niż kiedykolwiek, na przód popychał mnie mój ból i strach, przed spojrzeniem w jego oczy. Wiedziałam, że wtedy bym została. Będąc na ulicy otworzyłam drzwiczki od mojego samochodu, wsiadłam i odpaliłam. W lusterku bocznym patrzałam jak stoi na środku drogi nieruchomo. Pragnęłam zawrócić, ale jest za wcześnie. Złamane serce dalej krwawiło. Jechałam bez celu. Wiedziałam, że będą mnie szukali w Billings. Nie mogę tam znów pojechać. Postanowiłam, że zatrzymam się w jakimś hotelu. Nie zdecydowałam się jeszcze w jakim, wiedziałam, że Alice by od razu to zobaczyła. Na wspomnienie mojej przyjaciółki, bo mogłam już tak powiedzieć, ogarniała mnie nagła tęsknota, ale próbowałam ją stłumić. Nie mogłam wrócić. Po dwóch godzinach natrafiłam na jakiś hotel. Był wystarczająco daleko od domu, a poza tym nie podjęłam żadnej decyzji. Po prostu wysiadłam i wynajęłam pokój. Nic nie wzbudziło moich podejrzeń, aż nie znalazłam się na ostatnie piętro. Czuć było tu wyraźnie pełno obcych wampirów, ale jeden zapach był znajomy. Rozpoznałam go od razu. Był to Joshua. Chciałam się wycofać, ale nagle zrozumiałam, że może nie przypadkiem tu trafiłam. Mogło to być przeznaczenie? Postanowiłam spotkać mojego stworzyciela jeszcze raz. No i cóż... przyłączyć się do niego. Ruszyłam szybko, ale drogę zagrodził mi rosły wampir. Był nawet większy od Emmetta. Zaparło mi dech w piersiach. Przybrałam pozycję obronną, ale ten mnie nie zaatakował. Przyglądał mi się tylko z szyderczym uśmiechem, od którego miałam ochotę się na niego rzucić z zębami. Po chwili wskazał mi pokój obok. Uniosłam wysoko głowę i wmaszerowałam do niego. Na kanapie siedział oczywiście Joshua, który uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- Bella! - zawołał wesoło.
- Joshua... widzę, że się mnie spodziewałeś – powiedziałam.
- Tak... wiedziałem, że w końcu przybędziesz – rzekł cicho. - Jednak długo kazałaś mi czekać.
Spojrzałam na niego sceptycznie.
- Minął tydzień.
- Wiem, ale spodziewałem się ciebie trochę szybciej – powiedział mrugając do mnie.
- Doprawdy? Ja dopiero przed chwilą postanowiłam jednak rozważyć twoją propozycję.
Może podświadomie tu przyjechałam? No tak... naprawdę z moją głową nie do końca w porządku.
- Jak pewnie pamiętasz doskonale, moją propozycją było dołączenie do mnie. Mógłbym oczywiście nauczyć cię wielu rzeczy, a ty służyłabyś mi pomocą.
Właściwie nie miałam nic do stracenia, a pogłębienie np. moich zdolności było bardzo kuszące.
- Zgoda – szepnęłam.
Na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Nadal za nim nie przepadałam, ale miałam zapewnione jakieś towarzystwo.
- Będę ci pomagała. W zamian chcę, żebyś nauczył mnie lepiej się posługiwać moim darem.
- Dobrze. Teraz możesz już odejść, zaczniemy od jutra – powiedział.
Wyszłam z dumnie uniesioną głową, co spowodowało śmiech u Joshuy Weszłam do pokoju, w którym miałam spędzić Bóg wie ile czasu. Dominowała w nim intensywna zieleń. Podłogę pokrywały jasne panele. Na środku stało ogromne, wodne łóżko. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Było tu wspaniale. Uśmiechnęłam się szeroko. Może nie będzie tak źle.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anykone dnia Sob 22:23, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 23:03, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Podobało mi się xD
Jak zwyke.
Bella trochę co prawda przesadziła z tą swoją reakcją, ale wybaczam :D
Niech tylko Edward ją uratuje ze szponów tego Josha, czy jak mu tam było.
A EPOV?
Mogę powiedzieć tylko jedno, oczywiste i zupełnie debilne zdanie:
Kocham Edwarda! Laughing
Zgrzytało mi trochę to że ledwo co się znają a już big love, trochę jak w jakiejś telenoweli, czy coś.
Czekam na dalszą część Wink

Ave Vena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin