FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Oczami Rosalie [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Ginger!
Zły wampir



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 0:15, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Cytat:
Bo jak ja cię przytulę, to może się to dla ciebie źle skończyć.


Ja wiem, że to Rose jest główna bohaterką, ale ja mam taką słabość do Emmetta, że nie mogę się powstrzymać :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ariana
Wilkołak



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:21, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Takie to się dziwne wydaje. Jakieś takie za proste. Rosewspomogłą nastolatkę w ciąży i bum - znajduje niemowlaka na progu. Jak w jakiejś bajce. Ale o ile to jeszcze by uszło jako tako, tak reakcja Cullenów? Jakoś za łątwo się to wszystko potoczyło. Dziwię się, że cała rodzinka <oprócz Edka> zaakceptowała dzieciaka bez zastrzeżeń. Wyjaśnienie znalazłam jedno - to wszystko się musi źle skończyć. Nie wiem, ktoś zeżre dzieciaka czy coś. Ale może to takie moje pesymistycne nastawienie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alalaa
Wilkołak



Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 7:00, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Oczywiscie pięknie, ładnie...
Ale czegos nie rozumiem za cholere xD
JAk powstają FF o EDziu czy Bellli to Rose jest w nich opisywana jako straszna zołza i najgorsza na swiecie
JAk powstają FF o Rose to Edzio odgrywa tam czarny charakter... xDD Co za wariactwo.
Poza tym nigdy w ksiazce nie było napisane ze EmmeTT sie co chwile bije z Edwardem o Rose! xDD No ale rozumiem ze na potrzeby FF tak ta sprawa wygląda. Poprostu mnie to zaciekawiło :)
Zyczę wena.
ZEby jak wroce za tydzien było milion nowych odcinkow :P
:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 9:49, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Bardzo fajne, czekam na dalsze częsci. Emmett- tatuś niedzwiadek.
Cud, miód... i Clarisse ;-)
kee
Zły wampir



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:57, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Fajne, fajne.
Moźe rzeczywiście jest zbyt za proste. Rosalie, jej marzenie o dziecku. Dobra, moźe teź jestem pesymistką :D Ale i tak mi się podoba.
I standardowo, czekam na dalsze części :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pią 11:19, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Clarisse jest taaaka słodka!!!
Nie mogę wyobrazić sobie Rose z dzieckiem. Nie wiem dlaczego, ale to mi jakoś nie pasuje.
Duużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 16:25, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Odcinek 16, Voila! Mam dziwne przeczucie, że wam się spodoba. :D
Miłego czytu - czytu.

***
BETA: ScaryMary


- Mogę? - usłyszałam ciche pytanie Edwarda stojącego pod drzwiami.

Zmarszczyłam brwi. A ten czego tu szukał?

- Wejdź. - powiedziałam, wstając z fotela. - Po co przyszedłeś?

- Esme wysłała mnie z mlekiem dla Clarisse. - powiedział, wymachując butelką. - Mogę spróbować? - spytał.

Czy ktoś go walnął w łeb?

- A nie zgnieciesz jej ? - spytałam.

Uśmiechnął się tylko kącikiem ust.

- Nie mam tego w planach. Zresztą, skoro i tak nikt mnie nie słucha, to chyba czas, żebym spróbował się z nią polubić. - podszedł do łóżeczka. - Mogę?

Przytaknęłam, wciąż patrząc na niego ze zdziwieniem. Ostrożnie wyjął Clarisse z łóżeczka, ułożył ją w ramionach i zaczął karmić. Obserwowałam każdy jego ruch, jakoś mu nie ufałam. Wydawało się jednak, że faktycznie ma pokojowe zamiary.

- Kiedy wyjeżdżacie? - spytał, delikatnie kołysząc Clarisse.

- Zaraz ją położę, a jak rano się obudzi, wrócimy do domu. Jasper jedzie z nami, te wszystkie zakupy Alice, nie zmieściłyby się do jednego samochodu. Poza tym, Carlisle stwierdził, że potrzebujemy pomocy przy negocjacjach z Katherine. Nie mam pojęcia, co tu negocjować, ale niech im będzie.

Edward westchnął tylko i wzniósł oczy ku niebu.

- Przecież ty się nie boisz tej rozmowy, negocjacji, ani niczego. Ty się boisz, że ona zmieni zdanie. Że zabierze ci Clarisse. Dlatego nie chcesz się z nią spotkać.
Niesamowite, nareszcie coś do niego dotarło. Czyżby umiał mnie zrozumieć, tylko zapierał się przed tym rękami i nogami?

- Rosalie, ja cię nie chcę rozumieć. Od tego może się zakręcić w głowie. Ale w tym przypadku to co innego. Tu nie za bardzo jest co rozumieć. Jeśli chodzi o dzieci, nie kierujesz się rozumem, tylko uczuciami. Jako, że jeśli chodzi o Bellę, u mnie też emocje biorą górę, w tej materii jestem w stanie cię zrozumieć.

Jego wywód był dość zagmatwany, ale zrozumiałam. Nawet nie miałam mu tego wszystkiego za złe, ja też nigdy nie szczędziłam mu ostrych słów. Rzadko otrzymywałam od niego choćby kilka słów wsparcia, ale też rzadko na te słowa wsparcia zasługiwałam.

- Daj ją już. Najadła się. - powiedziałam tylko i wyciągnęłam ręce. Oddał mi ją ostrożnie i usiadł w fotelu, obserwując, jak oparłam ją o ramię, żeby jej się odbiło. - Nie umiem być rozsądna, gdy mam ją obok siebie. Jestem zbyt samolubna, żeby ją oddać, zbyt długo tego pragnęłam.

- Ja nic nie mówię. Ja chciałem tylko, żeby ta mała miała jak najlepiej w życiu. Jakoś trudno byłoby mi przyznać, że tym najlepszym jesteś ty jako matka.

- Reszta rodziny jakoś się nie sprzeciwiała.

- No pewnie, że nie. Bo wiedzieli, że nie przyjechałaś tu pytać o zgodę. I tak byś zatrzymała Clarisse, cokolwiek by ci powiedzieli. Emmett by przypilnował, żebyś dostała, czego chcesz, to straszny pantoflarz. Ty przyjechałaś tutaj po akceptację. Wszyscy o tym wiedzieli. I, jak widać, stwierdzili, że lepiej dla naszej rodziny będzie, jeśli zaakceptują Claire jako jej członka. - wstał z fotela. - Trzymaj się, siostrzyczko. - cmoknął mnie w policzek, pogłaskał Clarisse po malutkiej główce i wyszedł.



5 lat później...

- W domu dokończcie tę stronę w ćwiczeniach. - poinstruowałam swoją klasę. - Sprawdzę to w poniedziałek. I na poniedziałek macie przynieść zasuszone liście, będziemy robić jesienny obrazek. Życzę wam miłego weekendu. - powiedziałam. Schowałam wszystkie książki do torebki i złożyłam dziennik. Dzieci w tym czasie wybiegły z sali, została w niej tylko Clarisse.

- Ciocia Alice chyba wyrzuciła moje liście. - powiedziała. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami. W ciemnych włosach miała szeroką, satynową opaskę w kratkę, na plecach nieduży plecaczek, również w kratkę, a w rączce trzymała teczkę na rysunki z Myszką Minnie.

- Sprawdzimy. - obiecałam. - A jeśli wyrzuciła, to jakoś to z nią załatwimy, ok? - obiecałam. - A teraz musimy pojechać po tatusia. Tylko zaniesiemy dziennik i pożegnamy się z Lizzy, dobrze?

Przytaknęła i wzięła mnie za rękę. Patrzyłam na nią, jak dumnie stawia małe kroczki. Pięć lat temu zostałam matką. Najpiękniejsze lata mojego życia. Pełne radości i dziecięcego śmiechu. Przez te pięć lat przeżywaliśmy z Emmettem rodzicielskie sukcesy i porażki, ale w gruncie rzeczy udało nam się doprowadzić do tego, że Claire stała się bardzo rozpieszczoną, ale też bardzo mądrą dziewczynkę. Był oczkiem w głowie całej naszej rodziny, w tym Isabelli, która już oficjalnie stała się jej członkinią, biorąc ślub z Edwardem. Mało tego, wbrew moim gorącym protestom, przemienili ją. Nie przepadałyśmy za sobą szczególnie, ale byłyśmy w dużo lepszych stosunkach, niż niegdyś. Do tolerowania jej skłaniało mnie chyba głównie to, że moja córeczka bardzo ją lubiła. A dla Clarisse byłabym skłonna zrobić wszystko.

- Pa, Lizzy. - powiedziałam do przyjaciółki i cmoknęłam ją w policzek. - Pamiętasz, że jesteśmy w niedzielę umówione na zakupy? - spytałam.

- Jasne, Rose. - przytaknęła i uśmiechnęła się. - Ty też idziesz, Clairy?

Mała pokręciła energicznie główką.

- Tata obiecał, że nauczy mnie grać w pokera, jak mamy nie będzie. - szepnęła do Elizabeth. Czasem zapominała, że słyszę lepiej od niej.

Elizabeth parsknęła śmiechem.

- No, to nie chciałabym być teraz w skórze Emmetta. - wykrztusiłam, wciąż się śmiejąc.

- Oj, ja też... - mruknęłam. - No, to pa, pa. Skarbie, pożegnaj się z ciocią.

- Pa, ciociu. - pomachała rączką.

- Pa, Claire. Pozdrówcie ode mnie Ema.

Machnęłam tylko ręką i razem z Claire wyszłyśmy ze szkoły. Pomogłam jej zapiąć pasy w Hummerze, a sama usiadłam za kierownicą. Z piskiem opon ruszyłam ze szkolnego parkingu i jechałam w stronę banku. Emmett wrócił do pracy, gdy tylko Clarisse poszła do szkoły, wtedy ja z kolei stałam się mamą na pełen etat, gdyż będąc jej wychowawczynią, miała córeczkę cały czas blisko siebie.

Jakimś sposobem ominęłam korki i po kilku minutach zaparkowałam pod zabytkowym budynkiem, w którym mieścił się Columbia Bank. Razem z Claire weszłyśmy od razu na piętro, a potem prosto do gabinetu Emmetta. Weszłyśmy bez pukania. Em akurat rozmawiał przez telefon. Na nasz widok rozpromienił się.

- Tak, skontaktuję się z panem w przyszłym tygodniu. Tak, wszystko się zgadza. Yhm. Yhm. Do widzenia. - zakończył i odłożył słuchawkę. - Moje dziewczynki... Chodź tu, córeczko. - wziął Clarisse na ręce i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Uśmiechnęłam się na ich widok. - Mama za bardzo was nie przemęczała? - spytał, obejmując mnie ramieniem.

- Mama nas nie przemęcza. I tak to wszystko umiem.

Emmett wybuchnął śmiechem.

- Moja zdolna księżniczka. - powiedział, cmokając ją w policzek. Wspięłam się na palce i szepnęłam mu do ucha:

- Mam z tobą do pogadania.

Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Dam ci podpowiedź: ma to coś wspólnego z pokerem i moimi zakupami.

- Cholera. - powiedział, na tyle głośno, że Claire musiała to usłyszeć.

- Emmett! - warknęłam.

- Nie lubię, jak rozmawiacie tak, żebym nie słyszała. - obruszyła się Clarisse.

- Przepraszam, córeczko. - powiedziałam, głaszcząc ją po włosach. - Musiałam powiedzieć coś niemiłego tatusiowi. - mrugnęłam do niej porozumiewawczo, uśmiechnęła się. - To jak, idziemy do domu?

- Natychmiast. Mam ochotę pograć w kosza. - powiedział Emmett.

Wzniosłam tylko oczy ku niebu.

- No, już, nie złość się, skarbie. Do domciu. - uśmiechnął się do mnie i poprowadził do drzwi.


Clarisse i Emmett grali w chińczyka, a ja czytałam jeden z kryminałów Cobena, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie miałam ochoty odrywać się od rozmowy Myrona i Wina, ale poszłam, żeby otworzyć niespodziewanemu gościowi. Był to człowiek, ale byłam pewna, że go nie znam.

Na progu zobaczyłam wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę. Był dobrze zbudowany, ale nie aż tak, jak Emmett, miał duże, brązowe oczy i nieco krzywy uśmiech. Ubrany był tak, że Alice niechybnie rozpłakałaby się na jego widok.

- O co chodzi? - spytałam szorstko i przymknęłam nieco drzwi.

- Nazywa się pani Rosalie Cullen?

- Hale - Cullen. - skorygowałam. - Ma pan do mnie jakąś sprawę?

- W pewnym sensie tak. Mogę wejść? - nie dość, że wygląda jak bezdomny, to jeszcze usiłuje mi się wpakować do domu?!

Przeszyłam go wzrokiem.

- Ja wiem, że jestem blondynką, ale nie jestem głupia. Czego pan ode mnie chce? I kto panu dał mój adres?

- Katherine Lloyd. Chyba zna pani to nazwisko. - uśmiechnął się złośliwie.
Gdybym mogła, dostałabym gęsiej skórki.

- Znam. I co z tego? - powiedziałam, udając spokój. Wszystko bym teraz oddała za obecność Jaspera.

- Chyba jednak jest pani głupia. Jestem ojcem pani córki. - zabrzmiało to tak absurdalnie, że w innej sytuacji zapewne parsknęłabym śmiechem. - To jak, możemy porozmawiać?

- Proszę to chwilę poczekać. Radzę się panu nie ruszać. - warknęłam i wbiegłam do domu. Wprost rzuciłam się na Emmetta i zaczęłam mówić najszybciej i najciszej jak się tylko dało:

- Zadzwoń do Elizabeth i zawieź do niej Clarisse. Dopilnuj, żeby nigdzie nie wychodziła. Powiedz, że to sprawa życia i śmierci. Potem zadzwoń do Alice, żeby przywiozła tu Carlisle'a i Jasper'a, a Clarisse zabrała jak najdalej stąd. Najlepiej niech ją wywiezie z kraju. Albo w ogóle na inny kontynent. Zrozumiałeś?

Przytaknął tylko, patrząc na mnie przerażonym wzrokiem. Cała trzęsłam się ze strachu.

- Rose, co się dzieje?

- Nie czas na pytania. Jedźcie. - pochyliłam się nad Claire i mocno ją przytuliłam. - Bardzo cię kocham, córeczko. Tatuś zawiezie cię teraz do Elizabeth, dobrze? A potem ciocia Alice zabierze cię w jakieś fajne miejsce na wakacje.

- Mamusiu, czy coś się stało? - spytała, dotykając mojego policzka. - Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze.

- Już się nie denerwuję. - zmusiłam swoje usta do uśmiechu. - Będziesz grzeczna?

- Będę.

- Trzymam cię za słowo. No, jedźcie już. Emmett, wróć szybko. I oddaj Claire swój telefon, chcę mieć z nią kontakt. I wyjdźcie od razu do garażu.

Emmett wziął Clarisse na ręce i pobiegł do garażu. Ja wróciłam do drzwi.

- Niech pan wejdzie. Nie radzę niczego dotykać. - warknęłam, widząc, że sięga ręką w stronę mojego ulubionego obrazu, "Kobiet w ogrodzie" Moneta. - Czego pan tak konkretniej chce?

- Odzyskać dziecko. Jest w końcu moje, nie pani.

Spojrzałam na niego i przełknęłam sporą ilość jadu, który nagromadził się w moich ustach. Miałam nadzieję, że Claire miała rację. Że wszystko będzie dobrze. Bo bałam się jak jasna cholera.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Pią 16:30, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Dobre miałaś przeczucie. Było boskie. Czekałam, po prostu czekałam, na ten punkt zwrotny w ich szczęściu. I dałaś mi go. Mam nadzieję, że ciekawie rozwiniesz akcję, która będzie zaskakująca Wink

PS Musisz częściej mieć gorączkę : P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Pią 16:57, 30 Sty 2009 Powrót do góry

No tak z początku mi się nie podobał zwrot akcji "5 lat później..." ale jak przeczytałam do końca, to musiało to tak wyglądać.
Miałam nadzieję, że zasiejesz jakiś zamęt, albo ogólnie zakręcisz ich szczęściem trochę w przeciwną stronę i nie pomyliłam się.
Za dużo słodyczy szkodzi :D
Hmm... trochę nie umiałam się przyzwyczaić do tego, że Rose i Emmett zostali rodzicami...
[SPOILER]
przypominało mi to sytuację z BD z Nessie.[KONIEC SPOILERU]
xD
A, że nie podobało mi się to, mam niemiłe skojarzenia.
Uczucie to jednak chyba mija, bo to moja kochana Rose Wink
Tak więc pisz, pisz.

A.Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ginger!
Zły wampir



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 17:34, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Nooo, coś się zaczyna dziać :D:D

Twisted Evil Twisted Evil

Już widzę jak Rose oddaje biologicznemu tatusiowi jego córeczkę Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Pią 18:51, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Bosh! kobieto!! Jak ty to robisz?

Tylko nie rozumiem po co od razu ta akcja rarunkowa i w ogole... no tak Rosalie i jej miłość do dziecka... piękne!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pruuu
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Olkusz

PostWysłany: Pią 19:08, 30 Sty 2009 Powrót do góry

czekam na ciąg dalszy:):):)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ankuś14
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Ostrołęka

PostWysłany: Pią 19:09, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Więcej, więcej, więcej jeśli już podjełaś taki temat i niechcesz iść do więzienia za morderstwo to pisz szybko!!!:D Weny życzę:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaNoova
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głębia Twych Oczu

PostWysłany: Pią 20:10, 30 Sty 2009 Powrót do góry

OoOo... akcja się rozwija xD
Więcej... więcej!
To jest boskie !
Akcja się rozwija :)

Wielkiej Weny !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 20:48, 30 Sty 2009 Powrót do góry

O.MÓJ.BOŻE!!!! Kobieto, czy ty masz jakąś łączność ze SM czy co??!! Może ona za Ciebie pisze, co??WIĘCEJ WIECEJ WIECEJ!!!!
Napisz nowy chapik szybko i dodaj go jak najprędzej!!
Jesteś bezkonkurencyjna!!
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pią 21:49, 30 Sty 2009 Powrót do góry

O cholera!!!
Nie lubię Rose, ale błagam, nie odbieraj jej dziecka!!!
Duuużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella_15
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Sob 0:40, 31 Sty 2009 Powrót do góry

oj. Genialne. !! Nie lubiłam Rose, ale zmieniłam zdanie, gdy poszła za Bellą do szkoły tańca. Bardzo fajnie, że ma tą córeczkę. ;D Moja ciekawość rośnie z każdym odcinkiem. ;]
Życzę dużo weny ;*
PS. Erotyk był niesamowity !! ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zosiunia
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:06, 31 Sty 2009 Powrót do góry

To jest genialne! Świetnie potrafisz wczuć się w postać Rose. Choć nigdy nie lubiłam jej i w tych fragmentach, kiedy dopada ją niesamowita złośliwość w stosunku do Edwarda, nadal jej nie lubię, ale zaczynam ją rozumieć. Nie chcę jej lubić, ale chyba mi się to nie uda. Szkoda mi jej teraz. Życzę wena i pozdrawiam zosiunia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Sob 16:53, 31 Sty 2009 Powrót do góry

Odcinek 17, a innymi słowy - przedostatni. Z pewnością odcinkiem ostatnim będzie odcinek 18, nie wiem jeszcze, czy będzie epilog.
No, to tyle informacji. Teraz: miłego czytu-czytu.

***
BETA: obolała ScaryMary


- Proszę usiąść. - powiedziałam, wskazując mu kanapę.

- Nie zaproponuje mi pani niczego do picia? - spytał bezczelnie. Miałam ochotę mu powiedzieć, że zaraz się napije mojego jadu, i że będzie to ostatni napój w jego życiu, ale pohamowałam się.

- Napoje są tylko dla gości. Pan się wprosił. - usiadłam naprzeciwko niego, uśmiechając się. Bree Hodge z "Gotowych na wszystko" byłaby ze mnie dumna. - Czego pan chce?

- Już powiedziałem, ale, jak widać, nie dotarło do pani. Chcę odzyskać córkę. Jestem jej ojcem, mam do tego prawo.

- Jej ojcem jest Emmett Cullen. - wysyczałam. - Nagle się pan ocknął? Po pięciu latach?

- Ważne chyba, że się ocknąłem, prawda? Dzieci powinny być z rodzicami. A tymi jesteśmy ja i Kathy. Każdy lekarz sądowy to pani powie.

- Może pan przeszukać wszystkie dokumenty, a nie znajdzie pan żadnego powiązania między Clarisse Cullen a Katherine Lloyd. Każdy sąd panu powie, że to ja jestem matką Clarisse.

- Droga pani Cullen, doskonale pani wie, że wystarczy badanie DNA, żeby to zweryfikować. Chciałbym to załatwić szybko i sprawnie, żeby oszczędzić pani bólu. Gdzie jest moja córka?

- Jeszcze czego! - wykrzyknęłam, zaciskając pięści. - Nie pozwolę się panu z nią spotkać. Swoją drogą, jak się pan nazywa?

- Christopher Durer. Jeszcze raz pytam: gdzie jest moje dziecko?

- Na wakacjach.

- W październiku?

- Owszem. Nic panu do tego, kiedy wysyłam swoje dziecko na wakacje.

- Zgłoszę to na policję!

Zgłupiał, czy jak? Do jasnej cholery, gdzie ten Emmett? Dlaczego on się nie może pospieszyć?

- Tak? I co im pan powie? Że wysłałam swoją córkę na wycieczkę? Z tego, co wiem, to to nie jest karalne.

- Powiem im, że pani uprowadziła moje dziecko. I to będzie prawda.

- Niech się pan tak nie nakręca. - mruknęłam. Nareszcie usłyszałam, jak Emmett podjeżdża pod dom. Wszedł do niego bardzo szybko.

- Rosalie, co tu się dzieje? - spytał, patrząc to na mnie, to na ogłupiałego Durera. No tak, nagłe wtargnięcie do domu niemal dwumetrowego mężczyzny o posturze niedźwiedzia mogło przerażać.

- Ten pan nazywa się Christopher Durer i miał niegdyś przyjemność przespać się Katherine Lloyd. W wyniku tego wydarzenia na świecie pojawiła się mała istotka zwana Clarisse Cullen. Pan się o nią upomina, a ja mam ochotę skręcić mu kark. - powiedziałam to wszystko na głos, z uśmiechem na twarzy, trzymając Ema za rękę.

- Co proszę?! - warknął Emmett, wyszarpując dłoń z mojej i nachylając się nad Durerem. Mężczyzna odsunął się najdalej jak mógł, na krótkiej kanapie.

- Przyszedłem do państwa w nadziei, że załatwimy wszystko jak dobrze wychowani ludzie. - rzekł, wstając. - Jednak, jak widzę, nie da się z wami normalnie rozmawiać. Dobrze, załatwimy to więc inaczej. Do widzenia. - ukłonił się i ruszył w stronę drzwi, ale Emmett zastąpił mu drogę.

- Nigdzie pan nie pójdzie. - powiedział. - Niech pan wraca na kanapę. Poczeka tu pan na naszych prawników.

- Chcę się tylko widzieć z moją córką. - odparł, napinając mięśnie.

- To jest moja córka. I mój dom - tutaj ja stawiam warunki.

- Nie będziesz taki ważny, jak udowodnię wam fałszowanie dokumentów i handel dziećmi.

- Handel dziećmi? - spytałam z niedowierzaniem. Co ten kretyn wygadywał? Skąd u ludzi taka chora wyobraźnia?

- No tak, myśleliście, że nie wiem? Kupiliście moją córkę od Kathy. Dobrze wiem, że opłacacie jej studia na Yale i mieszkanie. Powiedziała mi.

- To tylko stypendium. Dotacja na rzecz uzdolnionej dziewczyny. To nie jest zakazane. - nie dałam się wyprowadzić z równowagi. - Zresztą, to nie pańska sprawa, co robimy ze swoimi pieniędzmi. Nie mamy już o czym rozmawiać, poczeka pan tu teraz na naszych prawników. - zarządziłam.

- Nic wam nie pomogą prawnicy. - powiedział i wzruszył ramionami. - Ale mogę poczekać, co mi tam.

- Emmett, mogę cię prosić? - spytałam i poszłam do kuchni. Podążył za mną. - Za ile będą Carlisle i Jasper?

- Myślę, że za pół godziny, albo coś koło tego. Kiedy zadzwoniłem do Alice, byli już w drodze. Edward też jedzie.

- Edward? A ten tu po co? - zdziwiłam się.

- Przynajmniej będziemy wiedzieli, czego ten świr tak naprawdę chce. Może wystarczy mu dać trochę pieniędzy, żeby się odczepił.

- A może by tak zrobić z niego obiad? - zaproponowałam. - Mielibyśmy spokój raz na zawsze.

- Carlisle się nie zgodzi, wiesz o tym przecież.

- Wiem. Ale mogłabym powiedzieć, że zrobiłam to w afekcie. A zresztą... Poczekajmy, może Carlisle, Jasper i Edward coś wymyślą. Najważniejsze, że Alice zabierze stąd Clarisse, będę miała przynajmniej pewność, że on się z nią nie spotka. Wiesz już, gdzie jadą?

- Do Grecji. Podobno Alice już wcześniej obiecała Claire taką wycieczkę, to teraz ma okazję wypełnić obietnicę. Byle dalej od tego świra. Matko, nie mieści mi się w głowie, jak taki idiota może mieć tak rozumną córkę?

- Rozum ma po nas. - stwierdziłam i przytuliłam się do niego. - Nie pozwolimy mu zabrać Clarisse, prawda?

- Choćbym musiał go zabić. - odparł z zaciętą miną i pogłaskał mnie po głowie. - Będzie dobrze, Rose, zobaczysz. O, nasza familia już jedzie.

Istotnie, w oddali słychać już było przyjemne mruczenie silnika sportowego Ferrari. Chwilę potem do domu weszli Carlisle, Edward i Jasper. Ten ostatni od razu sprawił, że zaczęłam oddychać spokojniej.

- On chyba naprawdę chce odzyskać tą małą. - powiedział Edward. - Tylko nie wiem, dlaczego. - spojrzał na moją przerażoną minę. - Uspokój się, Rose.

- Wejdźmy może do środka. - zaproponował Carlisle. W salonie wciąż siedział Durer. Na widok trzech wysokich mężczyzn, zdziwiony uniósł jedną brew.

- Potrzebujecie aż trzech prawników? - powiedział ironicznie. - Tacy są głupi, że musi ich być aż trzech?

- Dzień dobry panu, nazywam się Carlisle Cullen. To jest mój syn, Edward. - Edward nie poruszył się, nie ukłonił, wpatrywał się tylko swoimi ciemnomiodowymi oczami w Christophera. - A to brat Rosalie, Jasper Hale. - Jazz ledwie zauważalnie skłonił głowę. Wszyscy trzej usiedli na kanapie, ja w fotelu, a Emmett na jego oparciu. Byłam dużo spokojniejsza. Po pierwsze, nie byliśmy już z naszym problemem sami, po drugie, Clarisse i Alice były już zapewne w drodze na lotnisko w Seattle, a po trzecie wreszcie, Jasper cały czas dbał o to, żebym nie wybuchnęła gniewem.

- Przyjechaliśmy z panem porozmawiać. - oświadczył Carlisle.

- Już mówiłem: tu nie ma o czym rozmawiać. Oddacie mi dziecko, a ja dam wam spokój. Proste.

- Przykro mi, że rozwieję pana nadzieje, ale taka opcja nie wchodzi w grę. Musimy pomyśleć nad innym rozwiązaniem tego problemu. Swoją drogą, sytuacja jest dość dziwna. Zjawia się pan nagle i chce pan odebrać rodzicom swoją pięcioletnią córkę. Nie sądzi pan, że czas na otrząśnięcie skończył się panu już dawno temu? Swoją drogą, jak pan to sobie wyobrażał? Że przyjedzie pan tu, a mój syn i jego żona tak po prostu oddadzą panu Claire?

- No, tak. To moja córka, powinna być ze mną.

Edward wzniósł oczy ku niebu.

- Drogi panie, ja bym panu kwiatków nie powierzył, a już na pewno nie dziecka. - powiedział. - Zresztą, wątpię, żeby moja bratanica wyraziła chęć stania się pana córką.

- To tylko dziecko. Dorośli powinni za nią decydować.

- Dlatego decydujemy. - Edward uśmiechnął się do niego z politowaniem.

- Spytam wprost: Ile pan chce? - zapytał Jasper. - Nie jesteśmy idiotami: nagle pojawia się pan znikąd i chce pan odzyskać córkę, która nigdy nie była pańska. Wytłumaczenia jest jedno: spotkał się pan z Katherine, zobaczył, jak żyje i też się panu zachciało. Od początku wiedział pan, że nikt panu nie odda dziecka. Udawał pan Greka, żeby wyciągnąc od nas pieniądze. Pytam: ile? - wzrokiem świdrował Durera, którego prawdopodobnie zatkało, bo przez kilka minut się nie odzywał.

- Bardzo jest pan kreatywny, panie Hale, ale mi nie chodzi pieniądze, tylko o dziecko.

- Widzę, że pan nie zrozumiał. W związku z tym, wyrażę się jaśniej: albo weźmie pan pieniądze, które panu zaoferuję i zniknie pan na zawsze, zapominając, że kiedykolwiek miał pan dziecko, albo porozmawiamy inaczej. Ta druga opcja nie skończy się jednak dla pana zbyt szczęśliwie. Radzę dobrze się zastanowić.

Jasper nie wyglądał zbyt groźnie, był wprawdzie wysoki, ale przy Emmettcie wydawał się być wątły. Jednakże każdy wielbiciel Cobena wiedział, że nie należy lekceważyć blondynów z arystokratycznymi rysami. Nie należy też lekceważyć wampirów, ale o tym Durer nie wiedział.

- Ile mu damy? - zwrócił się do mnie Jasper.

- Dwa? Trzy? - zaproponowałam.

- Mógłbym się nawet szarpnąć na pięć. Co pan na to?

- Pięć co?

- Milionów. - odpowiedział z pobłażliwym uśmiechem Edward.

Z przerażeniem obserwowałam twarz Christophera Durera, mojego sennego koszmaru. Zastanawiał się długo, doprowadzając mnie niemal do szaleństwa. Mocno zacisnęłam pięści, żeby się uspokoić stukałam obcasami w drewnianą posadzkę. Po chwili zorientowałam się, że obcasy się połamały, a w podłodze jest spore wgłębienie. Nie przejęłam się tym zbytnio, wciąż wpatrywałam się w twarz Durera. Nie mogąc nic z niej wyczytać, przeniosłam wzrok na Edwarda. Gdy zorientował się, że na niego patrzę, wzruszył tylko ramionami. Najwidoczniej w myślach mężczyzny był taki chaos, że nie dało się go ogarnąć. Przeniosłam więc wzrok z powrotem na Christophera. W tym samym momencie otworzył usta, żeby przemówić. Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Magdolińska dnia Sob 17:32, 31 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Melody__
Człowiek



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 17:26, 31 Sty 2009 Powrót do góry

I.....?

Takie zakończenia rozdziałów powinny być karalne!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin