FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Powrót [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 0:06, 31 Gru 2008 Powrót do góry

Jestem pierwsza:D!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jedyne co przychodzi mi w tej chwili do głowy to O BOŻE TO JEST ŚWIETNE,
więc pisz dalej i to jak najszybciej bo mnie ciekawość zabije.
new life
Zły wampir



Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 2:02, 31 Gru 2008 Powrót do góry

to jest boskie !!!!!!
czytam i czytam i przestac nie moge normalnie sie wkrecilam
a tekst
PaulinaK napisał:

- Miałaś jakiegoś gościa?
-Nie, a co?
- Nic. – wzruszył ramionami. - Po prostu zastanawiam się, jak inaczej wytłumaczysz mi fakt, że śmierdzi tu jak w psiarni a od twojej skóry bije taki zapach, jakbyś właśnie walczyła w zapasach z całą sforą kundli.

poprostu zwalil mnie z nog :D :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Agnes_scorpio
Zły wampir



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 88 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 8:54, 31 Gru 2008 Powrót do góry

Również przychylę się do pozytywnych komentarzy. Bardzo fajne opowiadania, czyta się tak jak książkę Meyer, Edward-cały on, Bella też, jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej akcja, która doprowadzi do sytuacji z 1 rpzdziału, który przedstawiłaś. Liczę na dużo emocji ale i happy end:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells
Wilkołak



Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 9:15, 31 Gru 2008 Powrót do góry

Buhahah! Śweitne - Edward pzykleciał na miotle :D I jeszcze to grono pedagogiczne, żartujące obie z Belli. I ona sama - jak mogła pomyśleć, że Edward nie wyczuje zapachu Jacoba? :D Przecież to wampir, a tenm drugi to wilkołak :D :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cath
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 10:06, 31 Gru 2008 Powrót do góry

"Po prostu zastanawiam się, jak inaczej wytłumaczysz mi fakt, że śmierdzi tu jak w psiarni a od twojej skóry bije taki zapach, jakbyś właśnie walczyła w zapasach z całą sforą kundli." <- i jak tu nie kochać Edwarda? :D
Świetne opowiadanie. Bardzo podobne do Meyer, a przy tym takie nowe :).

Edward na miotle? - Bella sobie go takim wyobraża? - mi jakoś trudno..
i już czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Śro 11:26, 31 Gru 2008 Powrót do góry

To jest boskie!!!
A ostatnie zdanie napawa mnie przerażeniem ..Shocked
Ponieważ Edward teraz zapewne straci nas dobą panowanie..
Czekam z niecierpliwością na część kolejną. ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PaulinaK
Człowiek



Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 12:56, 31 Gru 2008 Powrót do góry

Hehe, dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że się podoba. :)
No cóż, "moja" Bella wygaduje różne rzeczy, gdy jest zdenerwowana. Najczęściej jest to, i będzie, próba odciągnięcia od siebie uwagi jakąś ciętą ripostą lub ironicznym żartem. Stąd Edek na miotle. Laughing
Co do tego, że Bella powinna wiedzieć, że wampiry i wilkołaki doskonale wyczuwają siebie nawzajem - no tak, wiedziała. Niestety, zapomniała, poza tym nic nie wskazywało na to, że Edward wyczuł Jake'a. No a teraz Bella musi się wytłumaczyć z kłamstwa przed wściekłym wampirem. Wink

Nie wiem, kiedy kolejna część. Co prawda ciągnie mnie do pisania, ponieważ czekam, aż będę mogła opisać kluczowe wydarzenia mojego opowiadania, z drugiej strony nie jestem pewna, kiedy znajdę dostateczną ilość czasu. Rolling Eyes Chciałabym wrzucić Wam ciąg dalszy jeszcze przed poniedziałkiem, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marie-Antoinette
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 13:56, 31 Gru 2008 Powrót do góry

Ogólnie ma kilka oznak ekscytacji:
1. Lekkie drżenie piersi.
2. Zaburzenie oddechu.
3. Łzy w oczach.
4. Rozszezone żrenice.
5. Okropne rumieńce na twarzy.
6. Kręcenie w głowie.

Zaliczyłaś swoim opowiadaniem wszystkie, prócz ostaniego, ale to dlatego, że leze w łóżku Wink
To. Jest. Przewspaniałe. Zaspokajasz mój głód na nowe powieści SM!
Dziękuję Ci za to!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dahna
Dobry wampir



Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:46, 31 Gru 2008 Powrót do góry

Twoje opowiadanie jest po prostu niesamowite!!!!
Takie w stylu Meyer. Pisz dalej, z niecierpliwością czekam jak to się wszystko potoczy :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hopsz
Człowiek



Dołączył: 28 Wrz 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 21:45, 16 Sty 2009 Powrót do góry

PaulinaK napisał:
Hehe, dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że się podoba. :)
No cóż, "moja" Bella wygaduje różne rzeczy, gdy jest zdenerwowana. Najczęściej jest to, i będzie, próba odciągnięcia od siebie uwagi jakąś ciętą ripostą lub ironicznym żartem. Stąd Edek na miotle. Laughing
Co do tego, że Bella powinna wiedzieć, że wampiry i wilkołaki doskonale wyczuwają siebie nawzajem - no tak, wiedziała. Niestety, zapomniała, poza tym nic nie wskazywało na to, że Edward wyczuł Jake'a. No a teraz Bella musi się wytłumaczyć z kłamstwa przed wściekłym wampirem. Wink

Nie wiem, kiedy kolejna część. Co prawda ciągnie mnie do pisania, ponieważ czekam, aż będę mogła opisać kluczowe wydarzenia mojego opowiadania, z drugiej strony nie jestem pewna, kiedy znajdę dostateczną ilość czasu. Rolling Eyes Chciałabym wrzucić Wam ciąg dalszy jeszcze przed poniedziałkiem, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. :)


no i co? kiedy kolejna część? ja tu czekam niecieprliwie na nastepną część tego jakże wspaniałego opowiadania a tu nie ma nic ;<

ranisz moje serduszko


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PaulinaK
Człowiek



Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 14:15, 17 Sty 2009 Powrót do góry

Czas, czas, czas. A raczej jego brak. Wink Przyznam szczerze, że od jakiegoś czasu mam napisany kawałek kolejnej części, wczoraj też trochę dopisałam, ale w dalszym ciągu jest to za mało, by Wam wrzucić. Miałam plan zająć się tym właśnie w ten weekend. :) Nie chcę obiecywać, ale dzisiaj może coś już się pojawi.


edit

No i proszę, część piąta. Wink

5. Niepokój

- Miałaś jakiegoś gościa? – zapytał, ale sprawiał wrażenie, że mało go to obchodzi. Czyli jednak nie wpadł na Jacoba, uff. Inaczej nie zachowywałby się tak spokojnie.
- Nie, a co? – skłamałam. Zobaczyłam, że powoli kiwa głową, po czym wbił we mnie swoje świdrujące spojrzenie. Już się nie uśmiechał. Przełknęłam głośno ślinę.
- Nic. – wzruszył ramionami. - Po prostu zastanawiam się, jak inaczej wytłumaczysz mi fakt, że śmierdzi tu jak w psiarni a od twojej skóry bije taki zapach, jakbyś właśnie walczyła w zapasach z całą sforą kundli.


Szkoda, że nie przyznają nagród w kategorii „Najbardziej porażająca głupota roku” albo coś w tym stylu. Dostałabym w niej najwyższe wyróżnienie, kasując po drodze wszystkich kandydatów. Co ja sobie myślałam? Że Edward nie wyczuje obecności Jacoba w niecałe pięć minut po jego wyjściu?
O nie, nie myślałam. Taką miałam nadzieję. A może po prostu zapomniałam, że wampiry i wilkołaki mają tak rozwinięty węch, że wyczuwają siebie nawzajem przy odległościach dużo większych niż te kilka metrów kwadratowych mojego pokoju. I znów poprawka – miałam taką nadzieję.
A teraz stoję twarzą w twarz nie tylko z niewiarygodnie silnym stworzeniem o ostrych zębach i nadzwyczaj rozwiniętym instynktem zabójcy. Muszę stawić czoło również chłopakowi, w pełni ludzkiej osobie jeśli chodzi o emocje i uczucia, którą właśnie okłamałam z całą premedytacją. Śmieszne, sama nie wiedziałam, co gorsze.
Edward stał przede mną cały ten czas, kiedy w myślach analizowałam swoje wyjątkowo mądre zachowanie. Nie ruszał się, chyba nawet nie oddychał. Po prostu stał, oparty o ścianę, i wyczekiwał mojej odpowiedzi. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, choć sama nie wiedziałam, co by to miało być. Postanowiłam, że najlepiej zacząć rozmowę od zwykłego „przepraszam”. Zobaczymy, jak to się potoczy dalej. Zrobiłam mały krok w jego stronę.
- Ja… - przerwałam, gdy zdałam sobie sprawę, że stanęłam akurat w ostrym świetle popołudniowego słońca wpadającego przez okno. Zmrużyłam boleśnie oczy, rzucając mimochodem krótkie spojrzenie ku bezchmurnemu niebu i nagle zamarłam. Spojrzałam znowu na Edwarda, stojącego przy ścianie tuż obok okna ale jednocześnie tak, że cały czas pozostawał w cieniu. – Jak się tu dostałeś? – wykrztusiłam. – Przecież jest upał.
- Mam w aucie klimatyzację.
- Wiesz dobrze, o co mi chodzi. – Podeszłam do niego bliżej. Teraz dzieliły nas jakieś dwa metry. – Jest gorąco, świeci słońce. Są tłumy na ulicach, nie ma mowy, żebyś dostał się tutaj niezauważony.
W odpowiedzi parsknął śmiechem, jednak jego brzmienie przyprawiło mnie o gęsią skórkę.
- Niewiarygodne – pokręcił głową niedowierzaniem. - Może poczekałem, aż nikt mnie nie zobaczy, może akurat cień padł na wasz dom, może po prostu przeszedłem na piechotę pół miasta. Co to ma za znaczenie? Mam wrażenie, że mieliśmy rozmawiać nie o tym, jak się tu dostałem a o tym, dlaczego tak tu śmierdzi. – Przechylił lekko głowę, mrużąc oczy. – Nowy odświeżacz powietrza o zapachu spoconego kundla?
- Dosyć tego! – krzyknęłam. Byłam tak wzburzona a przy tym przerażona, że nie mogłam myśleć o niczym poza faktem, że zaraz wybuchnę płaczem. Znowu. – Tak, był tu Jake i doskonale o tym wiesz. Nie musisz do tego… - zrobiłam nieokreślony ruch ręką, nie wiedząc, jak nazwać jego zachowanie. Poniżał mnie, obrażał? Może wyśmiewał? Nieważne, nie było to miłe. – Nie wiem, o co ci chodzi. Skłamałam i przepraszam. Ale zrobiłam to dlatego, że wiem, jak działa na ciebie jego osoba. Chcesz prawdy? Dobrze, powiem ci. Sama byłam zaskoczona, że przyszedł po tylu miesiącach milczenia.
- Dwóch, o ile mnie pamięć nie myli. – dodał cicho, ale go zignorowałam.
- Powiedział, że przyszedł mnie odwiedzić, bo za mną tęsknił. Ja też za nim tęskniłam, bo dla mnie nadal jesteśmy przyjaciółmi. – Mówiłam zdecydowanie, choć starałam się nie podnosić głosu w obawie, że Charlie przyjdzie sprawdzić, na kogo – albo raczej na co – tak zażarcie wrzeszczę. Edward stał w tym samym miejscu a jedynie jego oczy oraz przyzwyczajone do mrugania powieki zdradzały, że nie jest nieruchomym posągiem. Więcej mi nie przerwał, słuchał w milczeniu i czekał aż skończę.
A ja rozkręcałam się coraz bardziej. Mówiłam, jak mi było źle, kiedy Jacob nie podnosił słuchawki, jego ojciec nie wpuszczał mnie do ich domu, jaką miałam nadzieję, że za godzinę, dwie, może jutro w końcu się do mnie odezwie. Zupełnie nie panowałam nad potokiem słów wypływającym z moich ust, nie zauważyłam też, że ze zdania na zdanie mój głos staje się coraz cichszy, ale mimo to nie traci na swojej mocy. W pewnym momencie wysyczałam, że Jake był przy mnie kiedy on, Edward, zwiał sobie na drugi koniec świata bo tak mu się akurat podobało, bo miał takie widzimisię, podczas gdy tutaj, w Forks, o mało nie zginęłam z rąk jego chorych pobratymców. Zdałam sobie sprawę, co powiedziałam dopiero wtedy, gdy mój ukochany najpierw wciągnął ze świstem powietrze a potem odwrócił głowę, zaciskając zęby.
Wykończona, cofnęłam się parę kroków i usiadłam na brzegu łóżka. Przesadziłam. Wiem, że przesadziłam. Nie powinnam była wypominać mu tej sprawy, tym bardziej, że nie miała ona nic wspólnego z tym, o czym teraz rozmawialiśmy. Schowałam twarz w dłonie, łokcie opierając o kolana.
- Przepraszam za to ostatnie – jęknęłam niewyraźnie. – To nie ma nic do rzeczy.
- Czyżby? – usłyszałam jego miękki głos i z wrażenia aż zaparło mi dech. Czy on… On się uśmiechał?! Uniosłam głowę i rzeczywiście, na jego twarzy dostrzegłam nikły uśmiech. Po chwili podszedł do mnie bardzo wolno – jak na wampira – i usiadł obok mnie. Patrzyłam na niego oniemiała, z szeroko otwartymi oczami.
- To ja powinienem przeprosić, zareagowałem zbyt gwałtownie. Po prostu kiedy zapytałem, czy ktoś tu był a ty odpowiedziałaś, że nie, podczas gdy robiło mi się niedobrze od zapachu wilkołaka, nie mogłem się powstrzymać. – westchnął ciężko, tak jak ja, opierając łokcie na twardych udach.
Czy on mnie przepraszał za to, że go okłamałam?
- Więc nie jesteś zły? – zapytałam dla pewności. Zacisnął szczękę.
- Oczywiście, że jestem. Powinienem złamać mu tę jego włochatą łapę a najlepiej wszystkie cztery.
Boże, daj mi siłę.
- Czy nie jesteś zły na mnie – uściśliłam.
- Nie – westchnął. – Wiem doskonale, co się z tobą… jak było ci ciężko. Przepraszam, ta ironia nie była potrzebna. Jacob może tu przychodzić bez względu na to, co o nim myślę. Ale na przyszłość – znów na mnie spojrzał tymi swoimi przenikliwymi oczami koloru płynnego złota, które były teraz śmiertelnie poważne – nie okłamuj mnie, bo po pierwsze ci to nie wychodzi a po drugie nawet nie wiesz… - przerwał, jakby w ostatniej chwili powstrzymał się przed powiedzeniem mi czegoś, czego nie chciał mi mówić. – Po prostu tak będzie najlepiej – dokończył, już spokojniej.
- Czego nie wiem? – zapytałam, zaciekawiona, ale on tylko machnął ręką.
- Nieważne, tak tylko powiedziałem. Bello… - zaczął, ale w następnej chwili zamarł, mrużąc oczy. Spojrzał na mnie i widząc moje pytające spojrzenie, powiedział:
- Charlie.
Rzeczywiście, po kilku sekundach usłyszałam skrzypienie drewnianych schodów.
- Cholera.
Niewiele myśląc, poderwałam się z łóżka i, ciągnąć za sobą Edwarda, podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wepchnęłam go między wieszaki. Nie zważając na pełną zaskoczenia minę ukochanego, zatrzasnęłam drzwiczki, sama znowu sadowiąc się na łóżku.
- Bello, proszę… - dobiegł mnie urywany szept Edwarda, który, najpewniej skręcając się ze śmiechu, zdążył już lekko rozkołysać szafę.
- Cicho bądź i nie ruszaj się. – syknęłam w tym samym momencie, w którym ojciec stanął w drzwiach pokoju.
- Co tu się dzieje? Z kim ty rozmawiasz, Bello? – zapytał podejrzliwie, rozglądając się po pomieszczeniu. Spojrzałam ukradkiem na mebel, do którego upchałam Edwarda, ale nie kiwał się już na wszystkie strony. Odetchnęłam w duchu.
- Z nikim, po prostu… uczę się roli. – odparłam wesoło. – Wiesz, mamy przedstawienie w szkole, zgłosiłam się do jednej z głównych ról.
Charlie patrzył na mnie zdezorientowany. Doskonale wiedział, że sama nigdy nie zgłosiłabym się do żadnego przedsięwzięcia, które wymagałoby stanięcia przed grupą większą niż trzy osoby i wygłoszenia nawet jednego krótkiego zdania. Cóż, miał rację. Sama zaśmiewałam się w myślach ze swojego pomysłu, ale lepsze to niż przyznanie, że odwiedził mnie mój chłopak, którego, delikatnie mówiąc, nie darzył zbytnią sympatią.
- Przedstawienie, mówisz? To świetnie. – uśmiechnął się w końcu. – Jakie? Pewnie jakiś dramat Szekspira, sądząc po twoim żywym, podniesionym głosie.
Przełknęłam ślinę, nie wiedząc, czy śmiać się czy płakać. Nagle usłyszałam stukot i oboje, ja i ojciec, spojrzeliśmy na szafę, która delikatnie się zachwiała. Ratujcie mnie!
- Co to było? – zapytał Charlie, chcąc do niej podejść, ale ja już stałam przed nim i wypychałam go stanowczo na korytarz.
- Co? Nic nie słyszałam. Muszę się teraz pouczyć, za jakąś godzinę zrobię obiad, dobrze?
Zamknęłam za nim drzwi i odetchnęłam głęboko. Boże, co za wariactwo, pomyślałam, przymykając na chwilę oczy. Dlaczego to Edward nie może wchodzić sobie, tak jak Jake, przez frontowe drzwi, nie bojąc się, że w każdej chwili możemy zostać przyłapani? Dlaczego za każdym razem musi się chować a ja wymyślać nowe wymówki na odgłosy dobiegające z pokoju? Dlaczego ojciec nie zaakceptuje go po prostu i nie polubi, tak jak lubi Jacoba?
Dlaczego Edward nie może być po prostu zwykłym chłopakiem, człowiekiem?
Zmroziła mnie ta nagła myśl. Nie. To nie byłby mój Edward. A ja nie byłabym taka, jak jestem teraz. A jednak…
Podszedł, wiedziałam to. Poczułam na policzku dotyk delikatniejszy niż muśnięcie skrzydłem motyla. Uniosłam powieki, na wysokości moich oczu dostrzegając guziki jego koszuli. Był tak blisko, że nie mogłam złapać tchu. Uniosłam rękę i drżącą dłonią dotknęłam miękkiego materiału, przez który wyczuć mogłam twardość mięsni oraz chłód wampirzego ciała. To jest mój Edward, pomyślałam z westchnieniem. Nie chcę innego.
- Bello… - bardziej poczułam, niż usłyszałam czuły szept tuż przy swoim uchu. – Mam nadzieję, że powiesz mi, kiedy wystawiacie ten szekspirowski dramat. Chciałbym przyjść na premierę.
Oboje roześmieliśmy się cicho, po czym oplotłam go rękami i przytuliłam głowę do marmurowego torsu. Edward głaskał mnie leniwie po plecach.
- Bello… - powiedział znowu, lecz tym razem innym głosem. Uniosłam głowę, zerkając na niego pytająco. – Nie chciałbym być niegrzeczny, ale czy… Czy mogłabyś się umyć? – wyszeptał, lekko wykrzywiając usta. – Naprawdę śmierdzisz spoconym psem.
Znów przytuliłam twarz do jego ciała, próbując zapanować nad drżeniem mojego, wywołanym zduszonym śmiechem.

Wiedziałam, że coś jest nie tak. Wiedziałam to od pierwszej chwili, gdy zobaczyłam samochód Alice na podjeździe. Był koniec tygodnia a ja wracałam właśnie z zakupów, które miały uzupełnić zapas jedzenia w świecącej już pustkami lodówce.
Alice? Czego tu szuka Alice? Dlaczego jest samochodem? Przyjechała z Edwardem? Może coś zobaczyła? Coś…
Najszybciej jak mogłam, wygramoliłam się z dopiero co odebranej z warsztatu furgonetki i z zakupami w obydwu rękach, weszłam do domu, otwierając przy tym drzwi łokciem. Od razu usłyszałam dźwięczny śmiech przyjaciółki i niższy, męski, czyli mojego ojca. Siedzieli w kuchni przy stole.
- O, Bello, nareszcie jesteś. – Dziewczyna zauważyła mnie i poderwała się z miejsca, by pomóc mi położyć siatki na blacie kuchennym.
- Co ty tu robisz? – zapytałam ze szczerym zdziwieniem, przenosząc wzrok z niej na Charliego i odwrotnie.
- Twoja przyjaciółka przyjechała zapytać, czy puszczę cię do niej na weekend. – odparł wesoło, uśmiechając się do Alice. Cholera, gość wpadł po uszy.
- Na weekend? – spojrzałam na nią wyczekująco, mając nadzieję, że powie mi coś więcej.
- Oh, wiesz, w szkole zapomniałam ci powiedzieć. – trajkotała, wyjmując produkty z toreb. – Urządzam w ten weekend małe pidżama party. Same dziewczyny, zero chłopaków. Chciałabym, żebyś przyszła.
- Same dziewczyny? – zadziwiłam się. – A co z Jasperem, Emmettem, Edwardem…
- Wyjechali z Carlislem, wracają dopiero w niedzielę. Rose też nie ma, pojechała z nimi. – Odpowiedziała na moje nieme pytanie. – Przyjdzie kilka dziewczyn z naszej szkoły. Już kupiłam jedzenie, popcorn, pożyczyłam parę filmów. No, nie daj się prosić. Twój tato się zgodził – uśmiechnęła się z wdzięcznością do Charliego. No tak, pomyślałam, nic dziwnego, przecież Alice owinęła sobie mojego ojca wokół małego palca.
Ale chwileczkę. Edward wyjechał? Gdzie? Na polowanie? Czemu mi o tym nie powiedział? Przecież wczoraj obiecywał, że przyjdzie dzisiaj wieczorem. No i to jedzenie, popcorn, filmy, a do tego Alice zapraszająca którąkolwiek z dziewczyn do swojego domu. Nie, żeby nie mogła lub nie chciała, po prostu nie sądzę, by chociaż jedna z nich odważyłaby się to zrobić.
Dziwne.
- Gdzie pojechali? – zapytałam po chwili milczenia.
- No wiesz, jakieś głupie łażenie po górach czy coś takiego. Zupełnie nie da mnie dlatego pomyślałam o tej weekendowej imprezie.
I dlaczego rozmawia w obecności Charliego, zamiast wyjaśnić mi wszystko w moim pokoju? Co ukrywa?
Jakby czytając mi w myślach, ojciec przeprosił i powiedział, że będzie w salonie. Gdy wyszedł z kuchni, spojrzałam poważnie na dziewczynę.
- Alice, posłuchaj…
- Proszę cię, przyjedź – szepnęła, chwytając mnie za rękę. Czy mi się wydawało, czy jej dłoń lekko drżała? Przeniosłam wzrok na jej palce dotykające mojej dłoni, ale zanim zdążyłam nabrać pewności, ona już je zabrała. – Po prostu przyjedź.

Pół godziny później jechałam już z nią w stronę domu Cullenów. Ze swojego zabrałam wszystko, co mogło mi się przydać na ten weekendowy wypad do wampirzego miejsca. Ze zdumieniem przyjęłam fakt, że Alice rzeczywiście kazała mi wziąć ubranie na zmianę, bieliznę, szczotkę, szczoteczkę do zębów, ręcznik, pidżamę! Co ona knuła?
- O co tu chodzi, Alice? Czego nie chcesz mi powiedzieć? – zapytałam, gdy wyjechałyśmy na drogę.
- Nie wiem, o co ci chodzi. – odparła tylko, uważnie wpatrując się w jezdnię.
- Pidżama party? Przecież wy nie macie łóżek, nie śpicie, skąd ten pomysł? No i gdzie jest Edward?
- W domu, Bello. Porozmawiamy w domu.
- Do cholery, chcę wiedzieć. Powinnam wiedzieć.
- Niekoniecznie. – mruknęła do siebie, ale ja i tak ją usłyszałam.
- Co? Dlaczego niekoniecznie?
- Oh, Bello, nieważne, tak tylko powiedziałam. Siedź spokojnie i daj mi prowadzić, bo nie mogę się skupić.
Zamilkłam, opadając ciężko na fotel pasażera. Nie podobało mi się to. Bardzo mi się nie podobało. Przypomniałam sobie rozmowę z Edwardem sprzed kilku dni, kiedy zbył mnie podobnymi słowami, gdy chciałam się czegoś dowiedzieć. Czegoś, co w moim mniemaniu wyraźnie go poruszyło. Bello, nieważne, tak tylko powiedziałem…
Nie pozostawało mi nic innego jak siedzieć i czekać aż sprawy same się wyjaśnią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PaulinaK dnia Sob 20:32, 17 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
weam
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:53, 19 Sty 2009 Powrót do góry

Rewelacyjnie się czyta. Nie mogę się doczekać kolejnej części:)
Strasznie podoba mi się moment wpychania Edwarda do szafy. Jego podejście do sytuacji jest genialne- niepohamowany śmiech ! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Pon 12:40, 19 Sty 2009 Powrót do góry

Proszę, tak byłam zajęta pisaniem swoich ff, że teraz muszę nadrabiać zaległości Rolling Eyes

Kochana, nie wiem czemu tu jest tak mało komentarzy...
Ja po prostu chwalę Twoją jakość i styl pisania Uwaga Jest niesamowity Uwaga Całość czyta się lekko i przyjemnie, zdarzenia są przeprowadzane z wyczuciem, a dialogi niesamowicie realistyczne tak jak same opisy.... Uwaga Uwaga Uwaga
BOSKIE Uwaga Uwaga Uwaga
Zastanawiam się jak by wyglądało Twoje miziu-miziu <wybacz, ja tylko o jednym Rolling Eyes >, bo odnoszę wrażenie, że byłoby niesamowite Twisted Evil Twisted Evil Twisted Evil

AVE VENA
devil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nesska
Człowiek



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 15:01, 19 Sty 2009 Powrót do góry

wiecej wiecej błagam wiecej:P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Snopy
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |

PostWysłany: Pon 15:19, 19 Sty 2009 Powrót do góry

Rany, straszliwie wciąga.
Edward jest tu genialny, g e n i a l n y!
Serio, serio.

Czekamy, Paulina! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:05, 19 Sty 2009 Powrót do góry

oj mnie ostatnio dziwne myśli przchodzą na myśl, ale wybaczcie mając taką mamę i taką siostrę Mr. Green i tak mi się to skojarzyło z "porwaniem" Belli przez Alice a raczej przez Edwarda, no i te zaręczyny no i tam było ...

no ale tu raczej zapowiada się wojna co?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cath
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 18:11, 19 Sty 2009 Powrót do góry

Zacieram już rączki na kolejny rozdział..
Ja już sobie wyobrażam tą tańczącą szafę. I frustrację Charliego.
Co tam knujesz, co? Bitwa, latające samochody? Więcej pomysłów nie mam. Ale jak bitwa to z kim?
Błędów chyba nie ma. Dobrze się czyta. Tylko pytanie - co Ty tam nam szykujesz? Bo jak masz zamiar kogoś uśmiercić.. Tylko głównych mi już zostaw w spokoju. Dobrze?
Weny. Duużo weny. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PaulinaK
Człowiek



Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 18:33, 19 Sty 2009 Powrót do góry

Anna Scott, co do miziu-miziu, to uhgm, co powiedzieć, żeby nie powiedzieć zbyt dużo? I planuję i w sumie nie do końca :P Ale będziesz mogła spokojnie zobaczyć, co mi wyjdzie i czy w ogóle, przynajmniej po części.
Na resztę pytań spuszczam zasłonę milczenia. Laughing

Dzięki serdeczne za opinie. Co do kolejnego rozdziału, to jest w fazie tworzenia. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mells
Zły wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:30, 20 Sty 2009 Powrót do góry

Bardzo bardzo fajne:)
Szkoda, że zrobiłaś taką przerwę wcześniej bo zapomniałam o czym ten FF był Wink
Podoba mi się Twój styl pisanie i z niecierpliwością czekam na next :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PaulinaK
Człowiek



Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 19:25, 20 Sty 2009 Powrót do góry

Miałam czas, więc proszę, oto kolejny rozdział. Wink


6. Weekendowa przeprowadzka

Jazda dłużyła mi się niemiłosiernie. Nie dość, że nie zdołałam wyciągnąć z Alice absolutnie niczego, to ta jeszcze postanowiła akurat dzisiaj pokonać trasę, stosując się do wszystkich możliwych na tym odcinku ograniczeń. Jechała tak wolno, że jeszcze chwila, pomyślałam, a będziemy się cofać. Westchnęłam i z głową na zagłówku, zamknęłam oczy. Byłam wyjątkowo zmęczona. Najpierw szkoła, potem zakupy z Angelą w Port Angeles (musiała kupić parę książek) a na koniec sklep spożywczy i kosmicznie długa kolejka, w której musiałam stać. Zajęło mi to wszystko prawie całe popołudnie i do domu dojechałam dopiero, gdy zegarek wskazywał grubo po osiemnastej. I wtedy zdałam sobie sprawę, że czeka w nim Alice.
Po co, po co? Dlaczego? Co prawda odwiedziny nie były już tak nieoczekiwane jak Edwarda, kiedy pojawił się w moim pokoju zaraz po wyjściu Jake’a i podczas gdy za oknem świeciło słońce. Dzisiaj koło południa pogoda w Forks zdała się ustabilizować, co znaczy mniej więcej tyle, że szare chmury i chłodny wiatr znów zawitały do miasteczka.
Jednak nie była to wizyta, na którą czekałam i której się spodziewałam. No bo po co Alice miałaby do mnie przyjeżdżać? Szczególnie, że nie znalazła się od razu w moim pokoju, niezauważona przez Charliego. Widziałam za to, że musiała go czarować przez dłuższy czas, w oczekiwaniu na mój powrót.
No i gdzie jest Edward? Obiecał mi wczoraj, że odwiedzi mnie ale dopiero wieczorem, bo rano, z tego co mówiła Alice, słońce będzie jeszcze zbyt duże, by mogli pojawić się w szkole. A może coś z Edwardem…?
Nie, inaczej nie byłby aż tak spokojna, nie żartowałaby w najlepsze z moim ojcem, nie wlokłaby się trzydzieści kilometrów na godzinę po niemalże pustej drodze.
Jak nie to, to co?
- Alice, proszę cię, powiedz mi, o co tutaj chodzi. – odezwałam się po dłuższej chwili milczenia. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jej nic mi nie mówiącą twarz. Nadal ze stoickim spokojem wpatrywała się w przednią szybę, kierując swoim superszybkim - chyba tylko z definicji - autkiem.
- Nie męcz mnie tak, przecież ci powiedziałam u ciebie w domu.
- Pidżama party? Żartujesz, prawda? Jeśli myślisz, że to kupię…
- O, już jesteśmy. – Alice uśmiechnęła się szeroko, wjeżdżając na podjazd swojego domu. Rzeczywiście, po chwili wysiadłam z samochodu i znalazłam się przed dużym, jasnym budynkiem. Z torbą na ramieniu skierowałam się ku frontowym drzwiom, ciągnięta przez przyjaciółkę. Światło odbijające się w oknach salonu, czyli największego chyba w ich domu pomieszczeniu, paliło się jasno.
- Zaczęli imprezkę bez gospodyni? – zapytałam ironicznie, wskazując na okna. Alice nie powiedziała nic, wepchnęła mnie tylko do środka.
W salonie byli wszyscy. Carlisle, Esme, Emmett, Rosalie, Jasper i Edward. Głowa rodziny oraz jego żona siedzieli na kanapie, Rosalie stała, trzymana ramionami od tyłu przez Emmetta, Jasper zajął fotel a Edward miejsce przy oknie. Opierał się o ścianę. Gdy weszłam, wszyscy – no dobrze, oprócz Rose, ona nigdy nie darzyła mnie zbytnią sympatią – uśmiechnęli się do mnie.
To tak wygląda chodzenie po górach?
- Witaj, Bello – odezwał się Carlisle miękkim, kojącym głosem. Esme kiwnęła głową, bracia Edwarda pomachali do mnie a on sam podszedł bliżej. Mrugnęłam parę razy.
- Hej – przywitał się z uśmiechem, biorąc mnie za rękę. Drugą wykorzystał, by zdjąć mi z ramienia torbę i położyć na ziemi. Sama byłam tak oniemiała, że bez jego pomocy prawdopodobnie nie potrafiłabym tego zrobić. Odszukałam wzrokiem Alice, która w tym czasie usiadła Jasperowi na kolanach, i spojrzeniem wypowiedziałam nieme pytanie. Ona jednak znowu zignorowała moją próbę zrozumienia czegokolwiek, westchnęła tylko cicho i czekała, omijając mnie wzrokiem.
- Czy może mi ktoś wyjaśnić łaskawie, co tu się dzieje? – zapytałam w końcu, pokonując paraliżujące uczucie strachu, jakie ogarnęło całe moje ciało.
Musiałam zadać odpowiednie pytanie, ponieważ wszyscy odruchowo jakby się spięli. Edward mocniej ścisnął mnie za rękę. Powód nagle sam wpadł mi do głowy.
- Alice miała wizję, tak? Związaną ze mną?
- Trudno to nazwać wizją – westchnął mój ukochany. Wydawało mi się, że w jego głosie usłyszałam tłumiony wyrzut. Mało z tego rozumiałam.
Carlisle wstał.
- Na początek, Bello, obiecaj nam, że zachowasz spokój. – powiedział. – I dasz nam dokończyć.
- I nie będziesz na nas wściekła – dodał Emmett prosząco.
Szczerze? Zgłupiałam. Pustka w mojej głowie powiększyła się do rozmiarów Wielkiego Kanionu.
- Obiecuję – szepnęłam, łapiąc dłoń Edwarda w moje obie. Lekko drżały. Oto, co zostało z mojego obiecanego spokoju.
- Alice miała wizję, to prawda. – Carlisle, jako przedstawiciel rodziny, postanowił zacząć. – Właściwie nie wizję, tylko… - spojrzał ukradkiem na dziewczynę i ruszył głową na znak, by to ona opowiedziała mi o tym, co zobaczyła.
- Zdarzyło się to po raz pierwszy parę dni temu. – Alice siedziała skulona na kolanach Jaspera, który uspokajającym gestem gładził ją po plecach. – Na polowaniu, właściwie tuż po nim. Siedziałam na kamieniu, w lesie, czekałam na Jaspera i Edwarda. Nagle poczułam się bardzo… nieswojo. – Rozejrzała się ze zdenerwowaniem po pokoju. – To była chwila, zbyt krótka nawet jak na wampira, żebym mogła cokolwiek zarejestrować. Coś jak błysk, uderzenie pioruna. Pojawiło się i równie szybko zniknęło. Pomyślałam, że to nic takiego, nic, czym trzeba by było się martwić. Opowiedziałam jednak o tym chłopakom, gdy wrócili. Jasper myślał podobnie, Edward jednak bardziej się przejął, pomyślał, że być może to z tobą coś… Że może coś się stało. Kiedy powiedziałam mu zaniepokojona, że nie mogę cię zobaczyć, od razu pognał do Forks, mimo tego, że świeciło słońce.
- Na szczęście, jedynym powodem dla którego Alice cię nie widziała, był Jacob. – dodał z westchnieniem.
Rosalie syknęła.
- Tak, bardzo mądrze, braciszku. Szkoda, że nie przeszedłeś się spacerkiem po Forks, wstępując po drodze do sklepu.
- Zamknij się, Rose. – warknął Edward w odpowiedzi.
No tak, to dlatego przyszedł do mnie w upalny dzień, pomyślałam. Bał się, że coś się stało. Z lekkim uśmiechem ścisnęłam jego rękę, jednak on nie odpowiedział mi tym samym. Z zaciętym wyrazem twarzy wpatrywał się w podłogę przed nami.
- Dosyć – Carlisle jak zwykle starał się zachować ogólny spokój. – To nie czas ani miejsce na wasze kolejne przepychanki słowne. Alice, kontynuuj.
- No więc te wizje, a raczej przebłyski zdarzały mi się jeszcze parę razy w ciągu tych kilku dni ale nikomu nic nie mówiłam. Bo po co, pomyślałam, przecież one nic nie znaczą. Nie dotyczą ani nas ani ciebie.
- Więc dlaczego tu jestem? – zapytałam, czując jednocześnie, że najgorsze dopiero przede mną.
- Dzisiaj… - Alice westchnęła ciężko. – Dzisiaj znowu się to powtórzyło, tylko, że zaczęłam widzieć twoją twarz, Bello. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Bez żadnego powiązania z tym, co się dzieje, żadnej wizji przyszłości. Tylko twoją twarz.
Spojrzała na mnie przepraszająco, zła i smutna z powodu tego, że nie może nic więcej zobaczyć. A ja stałam na środku ogromnego salonu, próbując ogarnąć wszystko moim niezbyt dużym, na dodatek niezbyt szybkim mózgiem. Gdzieś z tyłu głowy słyszałam powtarzające się słowa „Nie, tylko nie to, nie znowu”. Byłam jednak względnie spokojna, myślałam, że stało się coś poważniejszego niż jakieś przebłyski u Alice, nie mające dodatkowo większego sensu.
- Uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli przyjedziesz do nas na weekend a my postaramy się wyjaśnić te dziwne wizje, które nawiedzają Alice. Po prostu chcemy mieć cię blisko, na wypadek, gdyby… sprawa była poważniejsza niż sądzimy. – Carlisle przeczesał włosy, co było chyba jedynym gestem zdradzającym jego zdenerwowanie.
- Czekajcie, nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Mam zostać tutaj, bo Alice dopada jakaś wizja, która nawet nie wiecie, co znaczy? A jeśli nie wyjaśnicie tego przez ten weekend? Jeśli tego nie da się wyjaśnić? Mam z wami zamieszkać?
Mimowolnie spojrzałam na Rosalie, która z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Miała chyba podobne zdanie do mojego. Niemożliwe, żeby tu zamieszkała, niemożliwe, żeby ta ludzka dziewczyna mieszkała ze mną pod jednym dachem.
Poczułam, jak Edward otula mnie ramieniem i całuje we włosy.
- Nie martw się, będzie dobrze. – szepnął. – Wszystko wyjaśnimy a ty będziesz mogła wrócić do Charliego. Po prostu niepokoimy się, to wszystko. Być może jest to bez znaczenia, ale chcemy się upewnić.
- Właśnie – odezwał się Emmett wesoło, szczerząc białe zęby. – Będzie fajnie, zobaczysz. Edward kupił już dla ciebie ogromne łóżko. Co prawda mówiłem mu, żeby wziął zwykłe, pojedyncze, ale widać nasz mały braciszek ma wobec ciebie zamiary inne niż początkowo może się wydawać.
- Emmett, nie bądź niemądry. – Esme skarciła chłopaka z uśmiechem, widząc jak moje policzki przybierają kolor krwistej czerwieni. – Naprawdę sądzimy, że powinnaś spędzić z nami te dwa dni. Będziemy spokojniejsi.
Świetnie, po prostu świetnie. Mam mieszkać przez weekend w domu pełnym wampirów tylko po to, żeby ich uspokoić. Dobrze, może te przebłyski Alice nie są normalne, ale żeby od razu wszczynać alarm? Od powrotu z Włoch nie działo się nic, zupełnie nic, co mogłoby zakłócić moje spokojne, wręcz nudne życie. Swoich koszmarów nie liczę, wiadomo, że po prostu jestem przewrażliwiona. Ale bez przesady! A co, jeśli nie ma to ze mną nic wspólnego? Może po prostu dar Alice płata jej figle? Ona nie byłaby z tego powodu zadowolona, ale ja, niestety dla niej, wręcz przeciwnie.
Ale z drugiej strony może rzeczywiście coś się dzieje. Może naprawdę nie jestem bezpieczna.
- A co z Charliem? – zapytałam po chwili, uświadamiając sobie, że w razie jakichkolwiek kłopotów, zostawiłam go samego na calutki weekend. – A jeśli jemu coś się stanie?
- Nie sądzę – odpowiedział mi Carlisle. – Jeśli by tak było, Alice nie mogłaby widzieć tylko twojej twarzy. A jeśli nawet, to nie martw się, Jacob Black obiecał mieć na niego oko.
- Jacob? – wykrzyknęłam zdumiona. – Rozmawialiście z Jacobem? Kiedy?
- Ja rozmawiałem. Dzisiaj, wróciłem zaraz przed tobą i Alice. – Edward skrzywił się, jakby samo wspominanie o Jake’u było dla niego nieprzyjemnym doświadczeniem. – Wyjaśniłem, co się dzieje i, kiedy w końcu przestał wymachiwać łapami, wypowiadając swoje niezbyt pochlebne opinie na temat mnie i mojej rodziny, zgodził się pomóc, ale podkreślił, że nie robi tego dla nas a na pewno nie dla mnie. Jedynie ze względu na ciebie.
Westchnęłam. Oczyma wyobraźni widziałam tę rozmowę. Spokojny, zrównoważony Edward-wampir a naprzeciwko Jacob-wilkołak, mający żal do Cullenów i obwiniający ich za wszystkie złe rzeczy, które dotąd mnie spotkały. Miałam tylko nadzieję, że mój przyjaciel nie wykorzystał tej przewagi, jaką miał nad Edwardem po to tylko, żeby go męczyć. Ostatnim razem, kiedy się spotkali twarzą w twarz, z satysfakcją dzielił się z moim ukochanym swoimi myślami, chcąc jeszcze bardziej go dobić.
Jakby było to w ogóle możliwe.
Od tamtego czasu Edward robił wszystko, dosłownie wszystko, bym zapomniała o tych strasznych wydarzeniach, jednak z drugiej strony wiedziałam doskonale, że on sam pielęgnuje w sobie ten ból, nie pozwala mu odejść. Ile razy słyszałam w nocy, kiedy myślał, że już dawno śpię, jego prawie bezgłośny szept pełen cierpienia?
Jak ja mogłam cię zostawić, moja Bello? Co za potwór zranił jedyną osobę, którą kocha nad życie dla samolubnego przeświadczenia, że robi dobrze? Kim jest osoba, która zamiast dbać o twoje życie i serce, porzuciła cię bo tak było dla niej wygodniej? Bello, moja miłości…
Wtedy udawałam, że rzeczywiście jestem pogrążona w głębokim śnie, choć ponad wszystko miałam ochotę ukoić jego bezsensowne cierpienie. Wiem, że nie mogłam. Że słowami nic nie osiągnę. Jedyne, co mi pozostało, to pokazać mu, że nie pamiętam o tym co było kiedyś i przekonać go o moim bezgranicznym szczęściu, które mnie rozpierało, będąc z nim. Pragnęłam, żeby zobaczył, ile daje mi radości, ile miłości w nadziei, że kiedyś i on będzie zdolny cieszyć się tym tak samo jak ja, bez cienia bólu albo wątpliwości co do tego, czy zrobił dobrze, odchodząc, wracając. Zakochując się we mnie i pozwalając mnie zakochać się w nim. Wciąż trwając przy mnie.
Gdyby Edward był człowiekiem, wszystko byłoby takie proste…
Nie, znowu ta przerażająca myśl. Przerażająca, bo jaka cząstka mnie krzyczała, że to prawda. Oczywiście, że prawda, przyznałam się sama sobie. Ale nie mogłabym mu tego powiedzieć, załamałby się do końca.
Pokręciłam głową, chcąc odpędzić przytłaczające myśli.
- Dobrze się czujesz, Bello? – zapytał cicho, wpatrując się w moją twarz. Pewnie były wypisane na niej wszystkie emocje, jakich teraz doświadczałam. Przygarnął mnie bliżej siebie, tak, że przez nasze ubrania czułam kojący chłód wampirzej skóry. Jedną ręką objął mnie w pasie, druga powędrowała do rozgrzanego policzka.
- Jestem tylko zmęczona. – odparłam, nie bardzo mijając się z prawdą. Dzisiejszy wieczór mnie wykończył. Pragnęłam walnąć się na łóżko i zasnąć. Obudzić się dopiero, gdy wszystko się wyjaśni.
- Edwardzie, zaprowadź Bellę do pokoju, pokaż jej, gdzie jest łazienka. Chyba jeszcze nie miała okazji z niej skorzystać. – Esme wstała, uśmiechając się do mnie serdecznie. Zupełnie jakbym przyjechała tutaj w celach rekreacyjnych a nie z przymusu, bo niepokoją ich wizje Alice mnie dotyczące. – Na pewno jesteś głodna, zrobię ci coś dobrego do jedzenia.
- Nie, dziękuję, nie rób sobie kłopotu – zaprotestowałam. – Nie jestem głodna, jadłam przed wyjściem, kiedy robiłam ojcu kolację. Ale z łazienki rzeczywiście chciałabym skorzystać.
- To chodź, zaprowadzę cię. – Mój ukochany posłał mi szeroki uśmiech. Nie zdejmując ręki z mojej talii, schylił się lekko po torbę leżącą na ziemi i pociągnął za sobą. Kiedy wchodziliśmy za schody, dobiegł nas jeszcze głos Emmetta:
- Nie zapomnij podziękować swojemu chłopakowi za to wiktoriańskie łoże, które dla ciebie wziął. Mam nadzieję, że zrobicie z niego dobry użytek. Jego pokój ma dźwiękoszczelne ściany, więc nie musisz… Auć, mamo, Edward rzucił we mnie twoim pięknym wazonem!
- Nie dziwię mu się. Gdybym była na jego miejscu nie skończyłoby się na wazonie, który, swoją drogą ty odkupisz, nie on.
- Ale mamo!
Przytuliłam się do Edwarda, próbując powstrzymać chichot, ale przede wszystkim jednak chcąc ukryć rumieniec, który po komentarzu Emmetta wykwitł na mojej twarzy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PaulinaK dnia Wto 21:10, 20 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin