FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 PROMIEŃ W CIEMNOŚCI (Z) --> 27.09.09r. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Wybierz coś, co Ci najbardziej odpowiada. ( O co chodzi dowiciecie się w pewnym momencie :P)

Piraci
15%
 15%  [ 38 ]
Kosmici
12%
 12%  [ 30 ]
Elfy
69%
 69%  [ 170 ]
Krasnale
2%
 2%  [ 6 ]
Wszystkich Głosów : 244


Autor Wiadomość
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:32, 14 Lut 2009 Powrót do góry

AU/OOC



1.

Komnata pogrążona była w ciemności. Czerń spowiła każdy zakamarek tego pomieszczenia, przeszyła go na wskroś złem w najczystszej postaci. Nie było to jednak coś niezwykłego, nie tu, w Krainie Wiecznego Mroku, gdzie zło miało swój początek. Po środku sali, stał władca. Władca myślał. Jego myśli nie były błahe, zwykły śmiertelnik mogąc je poznać, posiadłby ogromną wiedze. Mądrość bezcennej wagi. Głęboko ukryte wspomnienie początku dało o sobie znać. Początek tego króla i jego świata był doskonały. Stwórca oddzielił ciemność od jasności, dokładnie określając ich granice. Z ciemności wyłonił się demon, z jasności anioł. Pierwszy demon został królem ciemności, tym królem był Zanu.


Zanu przez tysiąclecia budował królestwo, jednocześnie umacniając swoją władze. Teraz Zanu miał wielu poddanych, rzesze popleczników popierających i przestrzegających jego praw, nad którymi sam czuwał. Król musiał pilnować porządku dając przykład, aby w jego państwie nie zapanował chaos, który mógł zniszczyć wszystko. Zanu czując, że ma kontrole nad własnym istnieniem zapragnął mieć potomka. Oczywiście nigdy nie zamierzał oddać swej władzy, był przecież nieśmiertelny, stworzył go sam Pan. Zanu chciał zostać ojcem i nauczycielem, przekazując swą wiedzę dziecku, nauczając je wszystkiego, co sam potrafił. To dziecko miało być doskonałe i równie niezwykłe jak jego ojciec, dlatego Zanu musiał znaleźć odpowiednią matkę. I znalazł. Nie była ona dla niego ważna, potrzebował ją tylko do jednego, określonego celu, potem musiała zginąć. Spełniła prawie wszystkie pożądane kryteria, prawie, bo przecież nikt, kto nie był równy jemu, nie mógł być idealny, a tylko Pan był lepszy niż Zanu.

W końcu Zanu posiadł to, czego tak pragnął, miał córkę. Ofiarował jej wieczną młodość, już na zawsze dziewczyna miała mieć 17 lat. Bella była spełnieniem jego marzeń, była dokładnie taka jak zaplanował. Posiadała idealne ciało, duszę i umysł. Blada cera, czekoladowe czy, brązowe włosy i charakter. Doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej pozycji i potrafiła ją umiejętnie wykorzystać. Zanu nie spodziewał się tych uczuć, które wywołała w nim córka. Gotowy był spełnić niemal każdą jej zachciankę, a ona dostarczała mu niemałej rozrywki wcielając w życie najciekawsze ze swych pomysłów, wywołując na twarzy ojca radość i nierzadko dumę. Jednak, jako ojciec pamiętał również, że musi ją uczyć, a czasem także karać, kiedy pozwalała sobie na zbyt śmiałe uczynki. Tak było i tym razem, chociaż czuł dumę, ogromną dumę ( bo to jego Bella, jego córka zabiła anioła!) zmuszony był poczynić odpowiednie kroki. Zastanawiał się nad odpowiednią karą, dla swego jakże młodego dziecka, Bella skończyła niedawno 50 lat. Po mimo tak krótkiego istnienia, o Bellę starało się już wielu kandydatów, na których Zanu spoglądał nieprzychylnym okiem. Bella nie robiła sobie nic z zabiegów swoich adoratorów, pełna życia pragnęła wolności i nowych doświadczeń, a tych ojciec zapewniał jej jak najwięcej. Zanu uśmiechnął się, pomysł, który wymyślił był odpowiedni.





Bella z zaciekawienie patrzyła na piórko. Jedyny symbol, który został po zabitym przez nią aniele. Delikatnie dotykała mały, śnieżnobiały puszek. W sumie nie chciała zabić anioła, po prostu znalazł się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Na ogół nie zabijała prawie wcale, jedynie podczas polowań z ojcem. Jednak anioł posunął się za daleko, nikomu niepozwalana na obrażanie Zanu. Tak naprawdę to nikt tego nie robił, anioł był wyjątkiem.

- Głupiec- prychnęła z zadowoleniem przypominając sobie jak łatwo go pokonała, wszyscy obecni byli pod wrażeniem jej techniki. Szkoda, ze ojciec nie widział tego widowiska. To na niego teraz czekała. Pojawił się w sali. Uwielbiała jego artystyczne wejścia, czasami próbowała je powtórzyć, jeśli nieokazały się zbyt trudne. Zanu pocałował ją w czoło na powitanie.
- Ach Bello- zaśmiał się lekko- twój temperament sprowadzi na nas zagładę.
Dziewczyna usiadła ufnie u nóg ojca, to miejsce było zarezerwowane wyłącznie dale niej, pytająco spoglądała w czarne oczy Zanu.
-Wiesz, ze muszę cię ukarać- tak, Bella wiedziała o tym dobrze, fakt kary były czasami nieprzyjemnie i nudne, ale zdarzały się również całkiem ciekawe, dlatego nie obawiała się ich w ogóle, była ciekawa, co ojciec wymyślił dla niej tym razem.
- Zważywszy, iż twoje wykrocznie jest raczej poważne- mówił Zanu- wymyśliłem dla ciebie coś specjalnego.
-Słucham ojcze- teraz Bella była naprawdę zaintrygowana. Zanu widocznie rozkoszował się zainteresowaniem córki.
-Bello, wyśle cię na ziemie.
-Na ziemie?- dziewczyna była ogromnie zdziwiona, zdezorientowana rozszerzyła lekko oczy- po co na ziemie?
-Uważam, ze przez jakiś czas powinnaś poznawać to miejsce- uśmiechnął się ciepło- będziesz żyć jak człowiek, w miarę możliwości. Będziesz chodzić do szkoły, uczyć się, poznawać ludzi,- Zanu był zachwycony swoim pomysłem- nie mogę ci niestety towarzyszyć, ale sama dobrze sobie z pewnością poradzisz.
-Jak długo ma trwać mój pobyt na ziemi?- zapytała Bella.
-Do odwołania.
To mogło oznaczać lata, wieki, a nawet tysiąclecia. Ta perspektywa przeraziła ją. Zanu żył już miliardy lat, sam nie wiedział jak długo, ona zaledwie 50, dla niej póki co, czas płynął inaczej.
-Jeśli taka jest twoja wola- powiedziała tylko.
-Taka jest- zapewnił ją Zanu- wyruszasz natychmiast, wszystko już przygotowano, sam wybrałem ci lokum, z pewnością ci się spodoba.
-Dziękuje- Bella uśmiechnęła się zadowolona, ojciec chciał, by pobyt upłynął jej jak najprzyjemniej, wstała i pocałowała Zanu w policzek- w takim razie dowidzenia ojcze- obróciła się i wyszła sali.




Zabrzmiał dzwonek. Edward zebrał książki, wyszedł z klasy i wolnym krokiem ruszył w stronę stołówki. Zewsząd otaczały go myśli nastolatków. Zrezygnowany i znudzony usiadł przy stole, czekając na swoje rodzeństwo. Usłyszał chaotyczne, acz niezwykle radosne myśli Alice, właśnie usiadła przy stole.
-Witaj Edwardzie- zaświergotała, wtedy uderzyła go jej najnowsza wizja. Zobaczył siostrę ściskającą jakąś dziewczynę, niezwykle piękną dziewczynę, czyżby wampira?
-Alice, co to do cholery ma być?- zapytał zdezorientowany.
-Edwardzie nie mam zielonego pojęcia- powiedziała szczęśliwa- nie wiem kim jest, ale wiem, że mnie pokocha i będzie tu już jutro.
Do stolika dołączyli właśnie Emmett, Rozalie i Jasper. Ten ostatni pocałował Alice i usiadł obok niej.
-Stało się coś?- zapytał patrząc uważnie na Edwarda.
-Niech Alice wam wyjaśni- odpowiedział.
-No, więc miałam wizję- zaczęła.
-Jakież to niezwykłe- zaśmiała się Rozalie- co widziałaś?
-Dziewczynę, śliczną, przytulałam ją, ona mnie kochała- Alice prawie podskakiwała z wrażenia.
-Co o niej wiesz?- zapytał Emmett.
-Przyjedzie tu jutro.
-Alice, czy ona jest wampirem?- Edward był naprawdę ciekaw.
-Hm…- Alice zamyśliła się- chyba nie, nie jestem pewna.
-Kochanie nie widzisz?- dopytywał się Jasper- na ogół wiesz czy osoba z twoich wizji jest człowiekiem czy wampirem.
-Tak…-zaczęła niepewnie- ale ona jest jakaś inna, niezwykła.
-Dobra wampirzyska- Emmett wyszczerzył żęby w uśmiechu- kto idzie dziś na polowanie?


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Nie 22:28, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 16 razy
Zobacz profil autora
Anykone
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 20:48, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Hmm.
Zapowiada się bardzo ciekawie i jest zupełnie inne.
Czekam na więcej.

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 23:19, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Taa... Ślicznie. Bella jest taką jakby córką ciemności??? Zawsze jak byłam mała chciałam być kimś w tym stylu.
Mam nadzieję, że niedługo dodasz następną część.

Duuużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:22, 15 Lut 2009 Powrót do góry

2.

Zrezygnowana usiadłam na skraju łóżka. Tego było za dużo nawet jak dla mnie- córki demona. Ojciec przemyślał to lepiej niż przypuszczałam, a ja nie miałam zielonego pojęcia co robić, do cholery po raz pierwszy przebywałam w świecie ludzi, skąd miałam wiedzieć? Westchnęłam, najważniejsze to trzymać się wskazówek, które dostałam, a i tych nie było zbyt wiele. Chodzić do szkoły, upodobnić się do ludzi i nie mówić o swoim prawdziwym pochodzeniu. Zaśmiałam się, dzieciaki, które miałam wkrótce poznać, byłyby przerażone wiedząc, że będą chodzić do szkoły z wcieleniem zła. Nie mogłam się wyróżniać, ubiór był rzeczą bardzo ważną, gdybym jeszcze wiedziała do lich ciężkiego, co włożyć. Po dzisiejszym dniu miałam być w tej dziedzinie chodź trochę obeznana, na razie zdecydowałam się na pierwszą lepszą sukienkę. Wyszłam przed apartament, Zanu dopilnował, aby dostosowano go do moich potrzeb. Na podjeździe stało czerwone porsche, westchnęłam z ulgą, w końcu znalazłam coś, o czym miałam jakiekolwiek pojęcie. Rzadko jeździłam samochodami, w moim świecie, transport nie sprawiał takich problemów jak tu. Jednak kiedy nadarzała się okazja chętnie ją wykorzystywałam. Wsiadłam do auta, opuściłam szyby i ruszyłam dociskając gaz. O tak! To było zdecydowanie to, czego potrzebowałam. Zmrużyłam oczy z zadowolenia, taka chwila odprężenia była mi niezmiernie potrzebna. W końcu podjechałam pod budynek szkoły. Cóż był ogromny. I gdzie ja do licha miałam pójść? Zaparkowałam wśród innych samochodów. Wysiadałam i skierowałam się ku wejściu. Coś było nie tak. Chyba zwracano na mnie zbyt dużą uwagę. A może to było normalne? Szłam już lekko skrępowana. No tak! W końcu zauważyłam- mój strój. Naprawdę bardzo się wyróżniał, wokół wszyscy mieli na sobie zwykłe t-shirty i jeansy. Zapewne dlatego tak na mnie patrzyli. Weszłam do szkoły. Patrzyłam zdezorientowana wokoło, kiedy usłyszałam:
-Hej, jestem Alice- obróciłam się, obok mnie stała śliczna brunetka z rozbrajającym uśmiechem.
-Witaj- przywitałam się- mów mi Bella.
-Jasne- zaśmiała się radośnie- pomóc ci?- zapytała.
-Byłabym wdzięczna- ta dziewczyna była fantastyczna- uratujesz mi życie.
Roześmiała się tylko w odpowiedzi i pociągła mnie w stronę jakiegoś pomieszczenia. W środku Alcie zwróciła się do jakiejś kobiety:
-Pani Mash, to nowa uczennica.
-Ach- pani Mash zlustrowała mnie wzrokiem- Bella Swan?
-Tak.
Podała mi jakąś kartkę mówiąc:
-To twój plan lekcji, codziennie na 8 rano.
-Dziękuje- odpowiedziałam i wyszłam za Alice. Ta spojrzała mi przez ramię:
-Trzy pierwsze lekcje mamy razem.
-Jak miło- powiedziałam zadowolona- przynajmniej na nie dotrę.
Zachichotała.
-Wszystko będzie OK.
Pierwszą miałyśmy biologię, usiadłam na krześle obok mojej nowej znajomej. Uczniowie patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Próbowałam to zignorować. W końcu wściekle syknęłam:
-Alice, proszę powiedz mi, czy ci ludzie gapią się na mnie, ponieważ jestem nowa, czy dlatego, że jestem inaczej ubrana?
Dziewczyna ryknęła śmiechem:
-Bello, hm jak myślę, po części, bo jesteś nowa, twój strój tez nie pomaga, jest dosyć…wyzywający, a po za tym, cóż…jesteś piekielnie ładna.
Piekielnie- to określenie przypadło mi do gustu.
-Jestem ładna?- zapytałam.
-Tylko mi nie mów, że nie wiesz- Alice świetnie się bawiła tą sytuacją, za to ja kompletnie sobie nie radziłam.
-Na ogół hm, nie mówiono mi tego.
Alice patrzyła zdziwiona:
-Żartujesz?
-Nie, raczej nie.
-W takim razie, tu na pewno się to szybko zmieni.
-Nie jestem pewna czy mam na to ochotę.
Dalszej rozmowy nie mogłyśmy kontynuować z powodu nauczyciele, który właśnie wszedł do klasy. Pozostałe dwie lekcje minęły dosyć szybko, razem z moją nową koleżanką ruszyłyśmy do stołówki.
-Pozwolisz, że przedstawię cię mojej rodzinie?
-Z chęcią- uśmiechnęłam się.
Podeszłyśmy do stołu, przy którym siedziały już cztery osoby.
-Poznajcie Bellę- przedstawiła mnie Alice- Bello to jest Jasper, Emmett, Rozalie i Edward.
-Miło mi was poznać- usiadłam obok Alice- jesteście wszyscy rodzeństwem?
-Można tak powiedzieć- wyjaśniła Alice- wszyscy jesteśmy adoptowani.
Ale moje zdolności pozwoliły mi dostrzec coś jeszcze.
-Ty i Jasper jesteście parą prawda?- zapytałam- Rozalie i Emmett również.
-Skąd wiesz?- zapytał Emmett wyraźnie zdziwiony.
-Intuicja- zaśmiałam się ciepło.
-A niech cię wszyscy diabli- ryknął śmiechem.
-Znam kilku- mruknęłam.
-Co?- spojrzał zdezorientowany.
-Nie, nic- skrzywiłam się lekko, ktoś próbował dostać się do mojej głowy, wyraźnie to czułam.
-Alice, mogłabym mieć do ciebie prośbę?- zmrużyłam oczy z wściekłości.
-Oczywiście.
-Więc poproś swojego brata, aby dał spokój mojej głowie.
Całą piątka patrzyła na mnie zaszokowana.
-Edwardzie- zwróciłam się do chłopaka z gniewem- to naprawdę nic nie da, wiec bądź łaskaw przestać.
-Jak…ty…jak ty…- próbował sklecić zdanie, co wyraźnie mu nie szło.
Dopiero wtedy dotarł do mnie fakt, kim są moi przyjaciele. Ryknęłam śmiechem, oni byli przerażeni.
-Jesteście wampirami- oznajmiłam z zadowoleniem, no tak, w sumie mogłam się tego spodziewać, wcześniej tylko raz miałam do czynienia z wampirem.
-Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam- wyjąkała Alice.
-Alice- powiedział Jasper- zajmij się wszystkim, dobrze kochanie?
Kiwnęła głową i znikła.
-A my wraz z Bellą udamy się o Carlisla- zarządził.
-Nie jestem pewna czy mam ochotę- wciąż się śmiałam.
-Nie masz wyboru- rzucił ostro Emmett.
Ja?! Ja nie miałam wyboru, ten przerośnięty, podrzędny wampirem miał szczęście, że nie wiedział, z kim ma do czynienia, ale z drugiej strony coraz bardziej ciekawił mnie rozwój tej sytuacji, w sumie to zawsze jakaś rozrywka. Może na ziemi wcale nie jest tak nudno jak z początku mi się wydawało? Może nawet polubię to miejsce. Wstałam od stołu.
-W takim razie chodźmy.
Wyszliśmy na parking. Emmett pociągnął mnie za rękaw w stronę srebrnego volvo. Wyrwałam mu rękę cicho prychając.
-Ręce przy sobie kolego- rzuciłam- po za tym jestem swoim samochodem.
Emmett patrzył na mnie dzikim wzrokiem. Coraz lepiej szło mi rozumienie tych dziwnych istot, chodź zdecydowanie byli trudniejsi, niż ludzie.
-Edward, daj mi kluczyki i jedź z nią- zaproponował Emmett.
-Nie ufacie mi?- patrzyłam uważnie po twarzach moich towarzyszy. Dlaczego mieliby mi ufać? Czasami potrafiłam palnąć coś naprawdę głupiego bez zastanowienia.
-Nie- jęknął Jasper.
-Dobra- Edward rzucił kluczyki Emmettowi i spojrzał na mnie wyczekująco.
-Chodź- kiwnęłam głową i ruszyłam w kierunku mojego porsche.
-Niezłe- powiedział z aprobatą, spojrzałam na niego z sympatią.
-Dzięki- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Zatrzymał na mnie dłużej wzrok. Hmm, musiałam przyznać, był przystojny, bardzo przystojny. Wsiedliśmy do samochodu, opuściłam szyby i docisnęłam gazu. Rozkoszowałam się prędkością, z jaką mijaliśmy domy i drzewa.
-Bello?- zwrócił się do mnie Edward- czy ty mnie chcesz uprowadzić?
-Nie- nie zrozumiałam o co chodzi.
-Jedziesz niewiarygodnie szybko.
-Tak niewolno?- no nie, myślałam ze zgrozą, tu nawet nie można normalnie jeździć.
-Wiesz, jeśli będziesz w miejscu ruchliwym to nie przekraczaj 120.
-Co?- byłam naprawdę poirytowana- mam jeździć z połowę mniejszą prędkością?
-Powiedz, skąd jesteś?- zapytał.
Zaśmiałam się w duchu, oj nie chciałbyś wiedzieć.
-Z miejsca, w którym nie mam ograniczeń- rzuciłam przerywając rozmowę.
Czułam, że wciąż na mnie patrzy, te wampirki zaczynały przyprawiać mnie o mdłości, może powinnam się ich pozbyć?
-Skręć w lewo- rzucił w pewnym momencie.
Wjechałam w uliczkę. Po chwili staliśmy przed dużym domem, rodzeństwo Edwarda właśnie do nas dołączyło, jednak wciąż bez Alice. Weszliśmy do środka, gdzie czekał na nas wysoki blondyn.
-Jestem Carlisle- podał mi rękę.
-Bella- uścisnęłam jego dłoń.
-Usiądźmy w salonie- zaproponował.
Na miejscu zwrócił się do swoich dzieci:
-Wyjaśnijcie mi, co się stało.
-Ta dziw…-zaczęła Rozalie, ale jej przerwałam z uśmiechem.
-Rozalie, dobrze ci radze, nie obrażaj mnie, bo przyrzekam ci, ze gorzko tego pożałujesz.
-Nie waż się jej grozić- syknął Emmett.
Sytuacja robiła się coraz bardziej komiczna, spojrzałam na niego z politowaniem.
-Edwardzie- westchnął Carlisle- może ty mi wyjaśnisz.
-Bella w jakiś sposób odgadła kim jesteśmy, wyczuła, kiedy próbowałem przeczytaj jej myśli, ale mi się to nie udało.
Carlisle patrzył na mnie z zainteresowaniem.
-Bello, możesz nam to wytłumaczyć?
Wzruszyłam ramionami.
-Cóż, po za wami tylko raz spotkałam wampira, natomiast trochę o nich słyszałam.
-A więc miałaś już do czynienia z wampirami, jednak nadal nie jestem wstanie powiedzieć czy nam zagrażasz.
-Carlisle- uśmiechnęłam się ufnie- nie lubię zabijać, jeśli jednak któreś z was mnie zaatakuje, to nie zawaham się użyć tego środku, a wierz mi na słowo, nie macie ze mną najmniejszych szans, póki co jestem nastawiona przyjaźnie.
-Ty mówisz serio?- Emmett był zdezorientowany.
-Emmecie, powiedz mi – poprosiłam już znudzona, on naprawdę zaczynała działać mi na nerwy- czy wyglądam jakbym żartowała?
-Zostajesz na stałe w Forks?- przerwał Carlisle.
-Co odwołania.
-A to znaczy?
-Niestety sama nie wiem, to taki rodzaj kary- i ta opcja dalej mi nieodpowiadana- a teraz myślę, że na dziś wystarczy wyjaśnień- wstałam chcąc opuścić pokój, byłam naprawdę znudzona tą sytuacją.
-Bello- Carlisle zwrócił się do mnie po raz kolejny- pozwolisz, że jeszcze dziś któreś z nas cię odwiedzi, w celu określenia zasad?
Do licha, jakich zasad? Nie mogli mi dać już spokoju? Chociaż dobrze, czemu nie?
-Oczywiście- zgodziłam się i wyszłam.






Anabells ^^ tak coś w tym stylu, po za tym fajne masz upodobania hihi ;P --> przy okazji chciałabym się przywitać, ponieważ jestem nowa na tym forum =] tak wiec ehm, ehm : WITAJCIE ^^


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:24, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
LoveWithCullens
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Nie 12:36, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Illiss jesteś niemożliwa!Nie moge się doczekać , dodaj kolejny rozdział jak najszybciej(może jeszcze dziś ? ) xD ! Kurde ale sie nasze Wampirki zdziwiły :D hią hią

Czekam na nexta !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LoveWithCullens dnia Nie 12:37, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 14:43, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Baaardzo ciekawe i niezwykle wciagające^^
Styl masz bardzo dobry a jakbym musiała się do czegoś przyczepić to ewentualnie nad dialogami mogłabyś trochę popracować Wink
Czekam z niecirpliwością na więcej ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 14:48, 15 Lut 2009 Powrót do góry

niobe ma rację, wciąga, i to niesamowicie. ^^
wyczekuję na dalsze części, wstrzymując oddech Wink

niech wena będzie z Tobą Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:24, 15 Lut 2009 Powrót do góry

3.

Bella wyszła z pokoju stanowczym krokiem, po chwili usłyszeliśmy jej odjeżdżający samochód, my nadal trwaliśmy w tych samych pozycjach. Ta dziewczyna… miała w sobie coś dziwnego, złowieszczego. Coś, co mnie do niej przyciągało. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, nie chciałem przestać na nią patrzeć. Była zjawiskowo piękna, nasz śliczna Rose przy niej wyglądała po prostu nijak, zastanawiałem się czy to możliwe, żeby była, aż tak doskonała, doskonalsza niż każde z nas, nieskazitelna, wręcz idealna. Ten błysk w jej oku, czułem, iż była bardzo niebezpieczna, a nie rozumiejąc tego chciałem wiedzieć o niej wszystko.
-Carlisle- powiedziała Jasper- nie uważasz, że najrozsądniej będzie się jej pozbyć?
Carlisle nie mówił nic przez długi moment, jego myśli były tak chaotyczne, że nie mogłem nic zrozumieć, w końcu odezwał się spokojnym, bezbarwnym głosem:
-Zbyt mało o niej wiemy, po za tym ona jest bardzo niezwykła.
Patrzyliśmy na niego wyczekująco, aż rozwinie swoją myśl.
-Jej serce nie biło- oznajmił powoli.
Nabrałem powietrza, więc jednak była wampirem? Ale jej oczy, jej krew…
-Nie mam pojęcia, czym ona jest, jej krew nie jest ludzka, przynajmniej nie w całości, nie czuliście przecież pragnienia w jej obecności.
To była prawda, czułem jej krew lub to coś zamiast niej, ale nie pragnienie.
-Ona nie jest człowiekiem- mówił dalej ojciec- ale z pewnością nie jest też wampirem.
-Wiec czym?- syknęła Rose- czym jest ta larwa?
Odpowiedziała jej cisza.
-Musimy być ostrożni- szepnąłem- była taka pewna siebie.
Wtedy do pokoju wpadła Alice, pocałowała delikatnie Jaspera i zwróciła się do nas:
- Wyjaśniłam naszą i Belli nieobecność na reszcie lekcji, gdzie ona jest?
-Wyszła- rzucił Emmett.
- Nie możemy jej zrobić krzywdy- oznajmiła Alice, usłyszałem jej myśli.
-ALICE!- krzyknąłem.
Reszta patrzyła na nas przerażona.
-Co się dzieje?- dopytywał się Jasper.
Alice zaśmiała się perliście.
-Proszę państwa- oznajmiła uroczyście- Edward się zakocha.
-Alice czy ty dobrze się czujesz?- zapytała Rose- EDWARD się zakocha? W kim?
-W Belli oczywiście.
-NIE!- krzyknąłem- nigdy do tego nie dojdzie.
-Edwardzie, uspokój się- szepnęła Alice kojąco- to się nie zmieni, żadnej z mojej wizji nie byłam tak pewna.
Mówiła prawdę, wyczułem to w jej myślach, ukryłem twarz w dłoniach. Poczułem na plecach rękę Carlisla.
- Mimo wszystko będziemy ostrożni, chodź to trochę komplikuje sprawę. Edwardzie pójdziesz do niej dokończyć rozmowę?
-W żadnym wypadku- ryknąłem z furią.
-Ja pójdę- powiedziała Alice- w końcu mnie też pokocha.



Dojeżdżałam do swojego apartamentu. Cholera, beształam się w myślach, powiedziałam im zbyt dużo, chociaż pewnie i tak już wiedzieli, że nie jestem człowiekiem. Czy Zanu specjalnie wybrał to miejsce? Czy wiedział o wampirach? Sądził, że je zabiję? Tyle pytań i żadnych odpowiedzi. Wysiadłam samochodu wyraźnie sfrustrowana. Doskonale pamiętałam jedynego wampira, którego poznałam wcześniej. Skończył bardzo marnie. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Tak wykończyłam go bez najmniejszego wysiłku. Sam był sobie winien. Nie prowokuje się kogoś takiego jak ja. A to, co go spotkało później…Ach, teraz będzie żałował całą wieczność. Weszłam do domu zastanawiając się, co zrobić z reszta dnia. Zadanie pomyślałam. Wyjęłam książki z plecaka, wzdychając, jak lekcje mogły mi sprawić najmniejszą trudność? Nie byłam przecież człowiekiem. Doskonała pamięć i szybki refleks pozwolił mi uporać się z tym wyjątkowo nudnym zajęciem w przeciągu niespełna 10 minut. Oho, wyczułam czyjąś obecność, za mną stał nie kto inny jak Dam, czyli najnudniejszy, najbardziej nachalny, przez co wyjątkowo wkurzający, podrzędny demon. Który niestety był jednym z moich nieodżałowanych adoratorów. Naprawdę traciłam cierpliwość i tylko resztki samokontroli pozwoliły mi nie wyrządzić mu żadnej krzywdy.
-Bello, jakże miło cię znów widzieć- był niepojęcie szczęśliwy.
Skinęłam głową.
-Co cię tutaj sprowadza?- zapytałam- nie wiedziałam, że lubisz ziemię.
-Ach, nie- wyraźnie się zgorszył- oczywiście, ze nie lubię jest taka …nieporządna.
Słuchałam zniecierpliwiona.
-W takim razie, o co chodzi?- zmarszczyłam brwi.
-Było mi cię niezmiernie żal, gdy się dowiedziałem, że zesłano cie do tego okropnego miejsca i postanowiłem wesprzeć cię moją obecnością.
No super. Jeszcze tego mi brakowało, może od razu niech założy zastęp ślicznych aniołków wspomagających biedną Bellę. Prychnęłam ironicznie.
-Dam, nie sądzę by mój ojciec popierał twoją obecność na ziemi.
Wyraźnie się przeraził.
-Tak sadzisz? Ja nigdy nie śmiałbym robić coś wbrew woli Wielkiego Zanu.
Roześmiałam się w myślach, udając powagę.
-Dam wiesz jak bardzo jesteś mi drogi, a nie chcąc cię narazić na gniew ojca uważam, że powinieneś jak najszybciej wrócić do domu. Mimo wszystko to moja kara.
Spojrzał na mnie z bólem w oczach. Co za idiota! Boże jak bardzo chciałam mu przywalić.
-Oh Bello, jesteś taka urocza.
Zesztywniałam, urocza do cholery?! Jestem urocza?! O nie przyjacielu, teraz przesadziłeś. W jednej chwili stanęłam u jego boku, wykonując skomplikowany rzut, po chwili ów cyniczny dureń leżał na plecach z przerażonym wyrazem twarzy. Kolanem przycisnęłam jego pierś, a ręką ścisnęłam gardło. Nie mogłam nadziwić się jego głupocie. Naprawdę mu się podobałam. Trzeba to było jednak skończyć raz na zawsze. Zbliżyłam swoje usta do jego ucha. Zadrżał z emocji. Zaśmiałam się pogardliwie, po czym wyszeptałam słodkim głosem:
-A teraz zmykaj stąd kochanie, jeśli nie chcesz by ucierpiało coś jeszcze po za twoim ego.
Znikł momentalnie, wyprostowałam się i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Doprawdy ten gość był niesamowity. Jeśli tak miał wyglądać każdy dzień mojego pobytu na ziemi, to równie dobrze mogłam tu zamieszkać na stałe. Od bardzo dawna nie miałam tak wyśmienitego humoru. W tej samej chwili coś przykuło moją uwagę. Stanęłam w oknie i spojrzałam w niebo. To, co ujrzałam było niesamowite. Błękit czystego nieba powoli zaczął zmieniać kolor, najpierw na lekko złocisty, przechodząc następnie w róż z lekkim pomarańczem stając się krwawą czerwienią, by na koniec zostać jasnym granatem. To zjawisko było niesamowite, zostało spowodowane zapewne znikającym słońcem. Byłam zachwycona, jeszcze nigdy nie widziałam czegoś równie cudownego, ale to nie był koniec. Na niebie zaczęły pojawiać się pojedyncze iskierki, w końcu pojawił się on- księżyc. Westchnęłam z ulgą, już wiedziałam, ze znalazłam zajęcie na kolejne noce. To, czego doświadczyłam teraz, wynagradzało każda zmarnowaną sekundę mojego istnienia. Mogłam patrzeć bez końca. Słowa nie były konieczne. I właśnie w tej chwili najwyższego uniesienia ktoś śmiał przerwać czynność, w której zatraciłam się bez pamięci. Próbowałam ukryć rozgoryczenie, nabrałam powietrza, za mną stała Alice.
-Witaj- przywitałam ją z uśmiechem, byłam dobra aktorką.
Dziewczyna podbiegła do mnie podskokach i ucałowała mnie w oba policzki. Jej zachowanie było dla mnie niezrozumiale, aczkolwiek bardzo przyjemne i dlatego wybaczyłam jej wcześniejszy nietakt, z którego nie zdawała sobie sprawy.
-Bello, tak się cieszę, że cię widzę.
Zachichotała. Patrzyłam na nią spod przymrużonych powiek, naprawdę nie rozumiałam jej zachowania, widocznie ludzkie, bądź wampirze obyczaje były mi zbyt słabo znane. Pociągnęła mnie za rękę. Obie usiadłyśmy na moim, gigantycznym łożu.
-Bello- patrzyła na mnie błagalnie- mam nadzieję, że wybaczysz mojej rodzinie dzisiejsze zachowanie, to wszystko było dla nich zbyt dużym zaskoczenie.
-Naturalnie- powiedziałam kojąco- wszystko rozumiem.
To ostatnie mijało się z prawdą, ale co mi tam. Dziewczyna uściskała mnie i wybuchła perlistym śmiechem.
-Zobaczysz zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami.
-Wiem o tym- ścisnęłam jej dłoń, tak tego byłam pewna, ta dziewczyna, mała wampirzyca miała się dla mnie stać kimś ważnym. Jednak nie byłam pewna, czy tego pragnę. Na razie postanowiłam zostawić wszystko własnemu biegowi.
-Pewnie domyślasz się, że jestem tu trochę w roli negocjatora.
-Tak- wyszczerzyłam zęby- powiedz, czego oczekujecie.
-Moja rodzina nie ma złych zamiarów, musisz wiedzieć, że my Cullenowie różnimy się od reszty wampirów, nie atakujemy ludzi, żywimy się wyłącznie krwią zwierząt.
Kiwnęłam głowa.
-Nie mam zamiaru atakować ani zwierząt, ani ludzi, możecie być spokojni.
-Dziękuję ci- powiedziała poważnie- nie chcemy też, aby ludzie dowiedzieli się kim naprawdę jesteśmy.
-Nie ma żadnej przyczyny, dla której miałabym zdradzić wasze prawdziwe pochodzenie, jeśli takie jest wasze życzenie.
-Tak właśnie jest- zapewniła Alice- dobrze, że to wyjaśniłyśmy.
-Zapewniam cię, że nie musicie się martwić moją obecnością- obiecałam- nie stanowię dla was żadnego zagrożenia, chyba, ze któreś z was obrazi mnie lub zaatakuje.
-Nigdy do tego niedojdzie- przyrzekła wampirzyca.
-Alice, mogę mieć do ciebie prośbę?
-Oczywiście, co tylko zechcesz- uśmiechnęła się zachęcająco.
-Opowiedz mi trochę o waszej rodzinie, ciekawi mnie wasza historia.
-Jest nas siedmioro: ja, Jasper, Rozalie, Emmett, Edward, Carlisle i Esme, tylko jej jeszcze nie poznałaś. Pierwszy został zmieniony Carlisle…
-Zaczekaj, wy byliście kiedyś ludźmi?
-Tak.
- To bardzo niezwykłe, mów dalej.
- Później zmienił Edwarda, Esme, Rozalie i Emmetta. Ja i Jasper dołączyliśmy do nich później z własnej woli.
-Zmienił was ktoś inny?
-Tak, ja niestety nie znam swojego stwórcy, w ogóle nie pamiętam swojego ludzkiego życia. A Jasper…hm, wiesz myślę, że najlepiej, jeśli każdy opowie ci dobrowolnie swoją historię, kiedy zechce.
Uśmiechnęłam się.
-Oczywiście, masz rację.
-Na początku swojego nowego, wampirzego życia miałam dwie wizje, pierwsza jak poznaje Jaspera, a druga, gdy dołańczamy do Cullenów.
-Wizje? To twoja zdolność?
-Owszem, widzę to, co może się stać, ale niekoniecznie do tego dojdzie, przyszłość ciągle się zmienia.
Przyglądałam się jej zaintrygowana, była bardzo niezwykłą istotą, bardziej złożoną niż przypuszczałam.
-Obie wizje się spełniły, od tego czasu wszyscy razem mieszkamy. Carlisle mówi ludziom, że on i Esme, to jego żona, adoptowali nas, to jedyne wytłumaczenie ich młodego wyglądu. Oficjalnie ja, Edward i Emmett jesteśmy biologicznym rodzeństwem, a Jasper i Rose to bliźniaki. Dlatego ludzie nie robią problemów, co do naszych związków, chodź nie bardzo im się to podoba.
-Powiedz, jakie macie inne zdolności.
-Emmett jest silny, Rose uparta, Jasper manipuluje uczuciami, Edward czyta w myślach, ale to już wiesz- zachichotała- a Esme, Esme ma po prostu wielkie serce. Wiesz, Carlisle pracuje jako lekarz.
-Jesteście bardzo niezwykli, nie sądziłam, że wampiry to tak złożone osobowości.
-Ej, nie obrażaj nas- Alice mnie szturchnęła- ale powiedz coś o sobie.
Tego pytania się obawiałam, i co miałam powiedzieć? Napięłam wszystkie mięśnie, nie chciałam okłamywać tej dziewczyny, ale nie mogłam powiedzieć prawdy. Zauważyła targające mną emocje. Dotknęła mojej reki.
-Powiedz tyle ile chcesz, nie wymagam, że będziesz mi się zwierzać z całego swojego życia. Westchnęłam i wypuściłam powoli powietrze z płuc.
-Nie znałam mojej matki- zastanawiałam się jak jej wyjaśnić moje pochodzenie nie wzbudzając podejrzeń- zmarła po porodzie- gratulowałam sobie w duchu, w sumie nie mijałam się z prawdą- dlatego mieszkam tylko z ojcem, wysłał mnie tu u ramach kary za…-przecież nie powiem jej, ze zabiłam anioła- za pewne wykroczenie, jak już mówiłam na czas nieokreślony, co mogę ci jeszcze powiedzieć, oto jestem.
-Bardzo to ogólnikowe- uśmiechnęła się ufnie- powiedzmy, ze na razie zadowolę się tymi informacjami. Odpowiesz na parę moich pytań?
-W miarę możliwości- zgodziłam się.
-Nie jesteś człowiekiem- oznajmiła.
-To nie pytanie- spojrzała na mnie z frustracją.
-No dobra- uśmiechnęłam się się- nie jestem człowiekiem, nie jestem też wampirem, ale mam w sobie małą część śmiertelnika, moja matka była człowiekiem, tyle mogę powiedzieć.
Rozszerzyła oczy.
-Jesteś nieśmiertelna?
-Ee, tak, ale wy też.
-Oczywiście, tylko nie sądziłam, że są inne gatunki po za wampirami, które nie muszą obawiać się śmierci.
-Jest kilka.
-To znaczy jeszcze więcej?
-Alice, naprawdę nie mogę…- jęknęłam- nie dużo, tylko kilka.
-Dobra, już dobra- przyjrzała mi się uważnie – jeśli twoja matka była człowiekiem, to twój ojciec musiał być hm…bardziej niezwykły.
-Można to tak określić- przyznałam.
-Nic więcej mi o nim zapewne nie powiesz?- zapytała z rezygnacją.
-Zgadłaś- wywróciła oczami.
-Sypiasz?
-Nie.
-Co jesz?
-Nic.
-Nic?
-Nic, chyba, że mam ochotę ale nie lubię.
-Masz jakieś specjalnie zdolności?
-I co ci powiedzieć, pozwól, ze na razie zachowam to dla siebie.
-Ej no!- udała obrażoną.
Zaśmiałam się.
-Może kiedyś się dowiesz.
-Z pewnością- powiedziała zdecydowanym głosem, ja nie byłam tego tak pewna, już zaczynałam żałować, że ujawniła jej tak dużo.
-Alice, oczywiście nikt po za twoją rodziną niczego się o mnie nie dowie? W przeciwnym razie byłabym zmuszona użyć odpowiednich środków, a nie chcę tego robić.
-Oczywiście- zapewniła Alice- tylko Cullenowie, jesteś pewna, że dałabyś sobie radę z siedmioma wampirami.
Westchnęłam.
-Bez wątpienia, nie mielibyście ze mną najmniejszych szans.
-Och- wysapała- mówiłaś, że znałaś jednego wampira, czy to na nim…?
-Tak- powiedziałam beznamiętnie- zabiłam go.
-Żałujesz tego?
Spojrzałam zdziwiona.
-Dlaczego miałabym żałować? Zasłużył na to, co otrzymał.
Takiej odpowiedzi się zdecydowanie nie spodziewała, chyba w końcu zrozumiała jak wielkie mogę stanowić dla niej zagrożenie.
-Czy ty…zabiłaś kogoś jeszcze, po za tym wampirem?
Sapnęłam ze złością.
-Alice! Żadnego człowieka, zwierzęcia czy wampira, niech to ci wystarczy.
-Czyli jednak?
-Owszem- wstałam wściekła.
Chyba się przestraszyła.
-Przepraszam, jestem za bardzo wścibska.
Nie skomentowałam jej wypowiedzi, chodź w duchu przyznałam jej rację.
-Wybacz, że zabrałam ci tyle czasu, pozwolę ci teraz odpocząć.
Pocałowała mnie w policzek i znikła. Spojrzałam na zegarek, miałam jeszcze kilka godzin dla siebie. Westchnęłam z ulgą, w końcu trochę czasu w samotności. Wyszłam za dom, położyłam się na zimnej trawie, by móc oglądać nadchodzący wschód słońca i pogrążyć się w tej czynności bez pamięci.




niobe oczywiście postaram się nad tym popracować :) jeśli ktoś będzie miał jeszcze jakieś zastrzeżenia, bądź rady piszcie śmiało :P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:26, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lexie
Wilkołak



Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...

PostWysłany: Nie 21:09, 15 Lut 2009 Powrót do góry

napisze tak to jest absolutnie genialne zupełnie inne od tego co czytalam wcześniej, miałaś świetny pomysł, do tego masz fajny styl pisania (jest kilka błędów interpunkcyjnych ale ogólnie dobrze napisane)chcóż moge więcej dodać :D życze weny i czekam na dalsze rozdziały :D
(masz bete zauważyłam kilkanaście błedów.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lexie dnia Pon 8:56, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 21:13, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Matko Tereso !. Dziekuję XD.

Czekałam az ktoś wyskoczy z takim FanFikiem ^^. Buhahaha. I sie doczekałam .

Błędy . ? Niezałwazyłam, moze to dlatego ze za bardzo sie zaczytałam.

Proszę Cięę !. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz. :* . Oczywiscie weny zyczę i mam nadzieje ze długo na nastepny rozdział czekać niebedę.
Amel
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 21:13, 15 Lut 2009 Powrót do góry

I co ja mam tutaj powiedzieć?
Zaciekawiłaś mnie dziewczyno.
Naprawdę twój ff bardzo mi się podoba i robi wrażenie.
Ciekawa jest czy powie kim jest Cullenom.
Zauważyłam parę literówek ale ogólnie jest ok.

Vena życzę i pisz tak dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Saphira
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 21:24, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Kurde, podoba mi się to ff. Mroczna Bella i zaskoczone wampirki... Super pomysł. Jestem pod dużym wrażeniem, masz talent. Błędów nie widziałam.:) Pomysł świetny i czekam na dalsze części.:)
Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 0:04, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Mhmm, podoba mi się. Wink
Very Bad Girl-Bella, stanowiąca zagrożenie dla zwykłych, szarych wampirków. ^^
Coś zupełnie innego. Czekam na kolejną częśc. :)
Buziaa :*
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:41, 16 Lut 2009 Powrót do góry

4.

Było nieźle po północy, kiedy Alice weszła wreszcie do domu z uśmiechem na twarzy, jej myśli były radosne, więc wszystko musiało pójść zgodnie z planem. Westchnąłem w ulgą, reszta widząc moją reakcję wyraźnie się rozluźniła. Alice stanęła u boku Jaspera patrząc na niego z czułością, po chwili spojrzała na nas.
-Wszystko załatwione- powiedziała zadowolona z siebie.
-Alice- Rose syczała z wściekłości- nie po to czekamy tu tyle czasu, aby na koniec usłyszeć jedno zdanie, swoją drogą to trochę to trwało, a teraz opowiadaj.
-Rose, uspokój się- polecił Emmett posyłając jej ciepły uśmiech, który po chwili wahania odwzajemniła.
-Tak, więc- zaczęła nasz siostra- Bella zaakceptowała nasze obyczaje, nie ma zamiaru polować zarówno na ludzi i na zwierzęta, obiecała, że nie zdradzi naszej tożsamości.
-Dowiedziałaś się czegoś o niej?- zapytał Carlisle.
-Owszem- odpowiedziała- ale wszystko po kolei. Zaznaczyła, że jeśli któreś z nas ją obrazi, zaatakuje, albo zdradzi komuś z po za rodziny, to, czego się od niej dowiedziałam, chodź nie ma tego za wiele to nie zawaha się nas skrzywdzić.
Emmett prychnął.
-Ona jest tylko jedna, nas jest siedmioro, co ona może?
-I tu trafiłeś w sedno, otóż Bella w ogóle się nas nie obawia, ba jest pewna, że w razie czego pozbędzie się nas bez najmniejszego wysiłku, jestem skłonna jej w to uwierzyć.
-Nie będzie musiała tego udowadniać- rzekł Carlisle- nie mamy żadnego powodu by ją krzywdzić.
-Nie chciała o sobie mówić, zdradziła mi bardzo niewiele, aby ją zachęcić opowiedziałam jej trochę o nas, Rose możesz być spokojna, nie zdradziłam jej historii nikogo po za swoją, rozumiała, że pozna je, jeśli sami zechcecie jej o nich opowiedzieć, podałam jej tylko ogólne informacje, była bardzo zaintrygowana, w ogóle to trochę się zdziwiła, że jesteśmy tak hm, rozwinięci.
Parsknąłem.
-Co powiedziała o sobie?- zapytałem.
-Przyznała, że nie jest człowiekiem, nie jest też wampirem. Wiem tylko, że jej matka była śmiertelniczką, o ojcu nie chciała mówić. Cóż nie je, nie śpi. Jest nieśmiertelna, dała mi do zrozumienia, że po za naszą rasą istnieją inne, wprawdzie tylko kilka, które posiadają dar nieśmiertelności. Prawdopodobnie posada specjalne zdolności, tak jak my, nie dowiedziałam się niestety jakie. Przyznała, że przebywa tu w formie kary, na czas nieokreślony, za jakieś wykroczenie.
-Niezwykłe- szepnął Carlisle zamyślony- twoje informacje są bardzo skąpe, acz interesujące. Coś jeszcze?
-Zapytałam ją o tego wampira, o którym wam wcześniej wspominała- kontynuowała Alice- zabiła go, więc wie jak się nas pozbyć i uważała, że zasłużył na śmierć.
-Czy po za tym jednym wampirem zabiła kogoś jeszcze?- zapytałem.
-Cóż, żadnego człowieka, żadne zwierzę i innego wampira, z jej zachowania wywnioskowałam, że była to jedną lub więcej istot nieznanych nam gatunków. Póki, co ma przyjacielskie zamiary, dlatego myślę, że możemy się czuć bezpiecznie, a biorąc pod uwagę moje wizje- tu posłała mi złośliwy uśmiech- uważam, że nasze kontakty będą się zmieniać…na lepsze.
Jęknąłem.
-Edwardzie- znów na mnie spojrzała- przyrzekam ci, że nic się nie zmieni, nie ma najmniejszego sensu abyś ją unikał.
Wezbrała we mnie złość, Alice potrafiła być naprawdę irytująca.
-Postaramy się z nią zaprzyjaźnić- zarządził Carlisle- myślę, że to tyle na teraz.
Nie czekałem na dalsze słowa, chciałem tylko jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Wyszedłem przed dom, chwilowo bardzo pragnąłem zapomnieć o wszystkim, czego się właśnie dowiedziałem.


Wstałam z trawy wciąż mając przed oczami niesamowity widok wschodu słońca. Weszłam do domu stając przed garderobą. Ubiór na szczęście nie stanowił już dla mnie problemu. Włożyłam jeansy i t-shirt. Zaśmiałam się do swoich myśli przypominając sobie wczorajsze słowa Alice, byłam piekielnie ładna. Wychodząc z domu chwyciłam torbę i zasiadłam przed kierownicą mojego czerwonego porsche. Ziemskie życie coraz bardziej mi się podobało, najmniejsze czynności potrafiły wywołać we mnie tyle radości. Jechałam 100. Spojrzałam na ulicę, szosa była pusty, a co mi tam pomyślałam i docisnęłam gaz. Wskazówka przekroczyła 200, musiałam zwolnić, koniec jazdy zbliżał się nieubłaganie. W końcu zaparkowałam przed szkołą. Z żalem opuściłam mój pojazd. Na parkingu zauważyłam Alice, Jaspera i Edwarda. Właśnie wysiedli ze srebrnego volvo. Alice ruszyła w moim kierunku dziarskim krokiem, czekałam na nią z uśmiechem, ta dziewczyna była niesamowita, energia, aż z niej kipiała.
-Bella!- pocałowała mnie na powitanie w policzek- jak miło cię widzieć.
Zaśmiałam się.
-Ciebie również Alice- jej towarzystwo zdecydowanie mi odpowiadało.
-Chodź- chwyciła mnie za rękę- myślę, że ty i moja rodzina w końcu przypadniecie sobie do gustu.
Nie byłam tego taka pewna, ale pozwoliłam jej poprowadzić się w stronę Jaspera i Edwarda.
-Jaką masz pierwszą lekcję?- zapytała mnie.
-Chemię- odpowiedziałam.
Uśmiechnęła się figlarnie.
-Edward również- oznajmiła- ja i Jasper idziemy na historię- obróciła się i pociągnęła Jaspera za rękę.
Spojrzałam na Edwarda pytająco, zaśmiał się lekko.
-Nie zwracają na nią uwagi- powiedział.
Jego głos był niebywale delikatny, acz bardzo stanowczy. Uśmiechnęłam się.
-Idziemy?- zapytałam.
Skinął głową, patrząc na mnie uważnie. Weszliśmy razem do klasy, była prawie pełna, została już tylko jedna wolna ławka, oboje kierowaliśmy się w jej stronę. Chwilę później do klasy wszedł nauczyciel, rozłożył na naszych ławkach różne przyrządy i substancje, tłumacząc jednocześnie, na czym będzie polegać przeprowadzane doświadczenie. Wszyscy zabrali się do roboty, my również. Na ogół wykonywałam polecenia Edwarda. W pewnym momencie Edward przypadkowo dotknął swoją dłonią mojej. Oboje zastygliśmy w bezruchu, poczułam dziwny dreszcz, który przebiegł mi po plecach. Uniosłam lekko głowę, napotkałam spojrzenie Edwarda. Dosłownie mnie pożerał. Zdecydowanie działo się coś, co nie powinno, momentalnie się odsunęłam. Przez całą lekcję unikaliśmy jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Wiedziałam, że jeśli jego skóra znów dotknie mojej, to nic nie zdoła mnie od niego oderwać. Moje ciało cierpiało z udręki. Nie mogłam pozwolić sobie chodźmy na małą chwilę słabości. Cholera, co się ze mną działo?! Nie miałam pojęcia, jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Podjęłam już decyzję, cokolwiek to było, musiało się skończyć tak szybko jak się zaczęło. W napięciu oczekiwałam końca lekcji, zadzwonił dzwonek, oboje zerwaliśmy się z krzeseł jak szaleni, klasa zamarła patrząc na nas zaskoczona. Wypadliśmy na korytarz, musiałam jak najszybciej znaleźć się po za szkołą, nie zdawałam sobie sprawy, że Edward mi towarzyszy, on również był jakby nieświadomy mojej obecności. Zatrzymałam się na parkingu czując na karku jego oddech, odwróciłam się do niego. I to był najgłupszy pomysł a jaki kiedykolwiek wpadłam. Był zbyt blisko mnie. Przywarliśmy do siebie. Wciągnęłam powietrze, natychmiast oszołomił mnie jego zapach, zamknęłam oczy z rozkoszy, nie byłam już w stanie logicznie myśleć, całkowicie zatraciłam się w tym niesamowitym uczuciu. Na szyi czułam usta Edwarda, przygryzłam wargę, zadrżałam ze szczęścia, ręce Edwarda oplotły mnie w tali silno przyciskając do jego torsu. Powoli kontynuował ścieżkę na mojej szyi przesuwając po niej delikatnie swoje usta. Wplotłam swoje dłonie w jego włosy wzdychając, zaśmiał się triumfalnie. Wtedy jego usta dotknęły moich, zdecydowanie nie byłam na to przygotowana. Natychmiast musiałam przerwać to, co nie miało prawa się dziać. Odepchnęłam go brutalnie, cofnął się o kilka kroków w tył, rzuciłam mu miażdżące spojrzenie i wolnym krokiem skierowałam się do szkoły, próbując stłumić w sobie gorące uczucie. Byłam na siebie wściekła. Jak mogłam pozwolić mu się dotknąć?! To nie miało prawa się powtórzyć. Uśmiechnęłam się, znowu miałam kontrolę, panowałam nad swoim ciałem, następnym razem będę przygotowana, nie pozwolę jakiemuś tam wampirowi mieć nade mną chodźmy cienia władzy, w żadnej postaci. Z wysoko podniesioną głową poszłam na kolejną lekcję, gdy przyszła pora lunchu skierowałam się do stołówki. Przy stole Cullenów siedzieli Jasper i Alice, przyłączyłam się do nich. Alice patrzyła na mnie z uwagą.
-Jak tam lekcje?- zapytała.
-Ujdzie- rzuciłam, czyżby czegoś się domyślała? Nie, niby skąd? Jej spojrzenie nadal mnie dręczyło. Do stołu podeszli Rozalie, Emmett i Edward. Temu ostatniemu rzuciłam mordercze spojrzenie, odwzajemnił się równie ostrym, po czym odwrócił twarz. Dobra, możemy udawać, że do niczego nie doszło, mi to odpowiada.
-Bello, masz jakieś plany na dziś?- zapytała Alice.
-Chciałam pojechać do Post Angels, poznać okolicę.
-Miałabyś coś przeciwko, abym pojechała z tobą?- patrzyła na mnie przymilnie.
Zachichotałam, była niemożliwa.
-Nie, oczywiście, że nie, wręcz przeciwnie, będzie mi bardzo przyjemnie.
Emmett zaśmiał się złowrogo.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Bello, nie masz pojęcia, co cię czeka, to będzie piekło.
-Dlaczego?- nic nie rozumiałam.
-Dowiesz się w swoim czasie- mówił Emmett szczerząc do mnie zęby. Czyżby wypad do miasta z Alice miał być, aż tak straszny? Miałam się wkrótce przekonać.


Masakra! Po prostu masakra! To chyba jedyne trafne określenie tego, co wyrabiała ze mną Alice. Chodziłyśmy po sklepach przez ponad 5 godzin przymierzając na zmianę tony ciuchów, z tym, że ja zostałam do tego zmuszona. Nigdy nie sądziłam, że będę robić coś wbrew swojej woli, nikt po za Zanu nie posiadał nade mną takiej władzy. Jednak temu okropnemu chochlikowi w jakiś sposób się to udało, aż nie mogłam uwierzyć, ze tak szybko jej uległam. Coś było nie tak. Czyżby to ziemskie życie wpłynęło na moją osobowość. Zaledwie parę dni wcześniej, Alice straciłaby życie próbując mnie do czegoś zmusić. Aktualnie wydawało mi się to bardzo zabawne. Zaczęło zmierzchać, kiedy oznajmiłam jej, że nie przetrząsnę już ani jednego całodobowego sklepu. Trochę urażona zgodziła się na powrót, całe szczęście, że każda z nas przyjechała swoim samochodem. Z setkami najróżniejszych toreb, których zawartości kupno moja nowa przyjaciółka wymusiła na mnie, próbowałam załadować się do auta, co nie było rzeczą łatwą. Westchnęłam z ulgą, kiedy wreszcie mi się udało. A wtedy wyczułam niebywale słodką woń. Nie potrafiłam rozróżnić zapachu ludzi i wampirów, ale ten był mi tak dobrze znany, iż nie mogłam go pomylić z niczym innym. To, tak? Śledzili mnie? Chcieli walczyć? Uśmiechnęłam się lekko, nie mogła przepuścić okazji, w końcu to przez parszywego anioła teraz tutaj tkwiłam.Pieszo ruszyłam w stronę jakiegoś ciemnego zaułka. Nie mogłam już dłużej czekać, nie chciałam, pragnęłam tylko ich śmierci. Zemsty. Były dwa. Jak te żałosne istoty chciały mnie pokonać? Były zbyt słabe. Żądza mordu przyćmiła wszystko. Pragnęłam ich bólu do granic możliwości. Śmierć aniołów nie była rzeczą łatwą, nigdy nie można było tak do końca pozbawić ich jestestwa. Należało precyzyjnie zniszczyć serce, dusz potrzebowała wielu tysiącleci i energii by odzyskać ciało. Mimo wszystko, trochę wysiłku to, nic w porównaniu z tym jak długo będą się odradzać. Stanęłam pod ścianą nieznanego mi budynku, oczekując na rozwój wydarzeń. Pojawiły się. Były tak marnie słabe. Niezmiernie bawiły mnie ich stereotypowe poglądy i zachowania. Zawsze ukazywały się w białych szatach. Kontrast między nami był uderzający. Nie ukrywałam już dłużej uśmiechu. Rozlał się na całej szerokości mojej twarzy. Westchnęłam z udawanym bólem.
-Moje biedne aniołki i co ja mam z wami zrobić?
-Zapłacisz za śmierć naszego brata- wysyczał jeden.
Oczywiście byli świadomi, że jestem nieśmiertelna, aczkolwiek istniało coś, co mogli mi odebrać, zapewniając sobie nade mną władzę. Nie mogłam do tego dopuścić. Roześmiałam się szyderczo. Zaatakowali. Ich ruchy były czyste, szybkie i płynne, nie można ich było jednak porównać ze mną, ja byłam perfekcyjna. Szybko dopadałam pierwszego. Przebiłam dłonią jego klatkę piersiową, by wyrwać serce. Tego się nie spodziewał, jego twarz zastygła w przerażeniu. Nie był wstanie wykonać chodźmy najmniejszego ruchu. Po chwili trzymałam w dłoni jego serce, ścisnęłam je, anioł znikł. No, jednego miałam już z głowy. To, było takie proste. Natarłam na drugiego. Nie miał najmniejszych szans ucieczki, ale wtedy coś rozproszyło moją uwagę. Odwróciłam głowę i ujrzałam Edwarda. Patrzył z niedowierzaniem. Anioł wykorzystał to i uciekł. Syknęłam z wściekłości. Byłam tak blisko celu. Odwróciłam się w stronę Cullena, co ten idiota tu do cholery robił?! Patrzyłam na niego z furią, powoli zmniejszając odległość, która nas dzieliła.
-Co tu robisz?- zapytałam z rozdrażnieniem.
-Alice miała wizje- szepnął cicho- byłem w pobliżu, sądziliśmy, że masz kłopoty.
Sapnęłam, miałam ochotę go zamordować. Staliśmy już bardzo blisko siebie.
-Mam nadzieję, że teraz rozumiesz, iż nie potrzebuję waszego wsparcia- wysyczałam przez zaciśnięte zęby- nigdy więcej nie mieszajcie się do moich spraw.
Ręką dotknęłam jego szyi.
-Mogłabym tak łatwo cię zniszczyć- zamruczałam mu do ucha- nie prowokuj mnie nigdy więcej, nie wyobrażasz sobie jak mało brakowało, abym cię…
Nie dokończyłam umyślnie, aby spotęgować wrażenie, które miały wywołać moje słowa. Przyparłam go do ściany i spojrzałam mu w oczy. Cholera! Pragnął mnie. Pożądał. Kochał całym sobą. Wyraźnie to widziałam. Co za głupiec śmiałam się w duchu. Ja chciałam tylko jego ciała, nic więcej nie czułam, tylko pożądanie. Czy mogłam go wykorzystać? Zaspokoić swoje potrzeby, a potem najzwyczajniej odrzucić? Nie sprzeciwiłby się, wiedziałam to na pewno. Nie byłam, aż tak zła, nie mogłabym go zranić tak mocno, nie był niczemu winien. Przyciągnął mnie bliżej oplatając mocno ramionami. Drżał z ekscytacji. Musiałam to przerwać, chodź nie przeczę, sprawiało mi to niejaką przyjemność. Ze względu na Alice pomyślałam, nie wybaczyłaby mi. Odepchnęłam go, po raz drugi. Uśmiechnęłam się ciepło i szepnęłam:
-Nie chcę cię Edwardzie, nie tak jak ty mnie.
Cierpiał. Gdyby było to możliwe ból by go zabił. Nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia, może trochę było mi go żal.
-Zrozum- kontynuowałam- nie mogę ci ofiarować niczego po za przyjaźnią.
-Nie chcę twojej przyjaźni- ryknął z pasją- pragnę twojej miłości.
Roześmiałam się. Byłam okrutna, cóż poradzić, taki mój los.
-Edwardzie- dotknęłam jego policzka- nie miej mi tego za złe, ja nie potrafię kochać, moje serce nie zostało obudzone, czuję wszystkie emocje po za tą jedną, najważniejszą.
-Nie ma sposobu by to zmienić?- jego uczucia w stosunku do mnie były zbyt gorące, nie spodziewałam się, aż tak wiele.
-Nie znam odpowiedzi na twoje pytanie, nie chcę znać, jest mi dobrze tak jak jest, nie chcę czuć twojego bólu, dobrowolnie się na coś takiego nie narażę.
Czułam jak jego dusza zwija się w agonii.
-Zapomni o mnie- powiedziałam- nie jestem kimś odpowiednim dla ciebie.
-Nie potrafię, już zapóźno- jęknął zbliżając się do mnie.
Cofnęłam się ponownie wyznaczając dystans między nami.
-Postaraj się- posłałam mu uśmiech- cóż ja ci nie pomogę, to nie mój problem.
Odwróciłam się i odeszłam zostawiając go samotnie cierpiącego w mroku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:28, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pon 14:58, 16 Lut 2009 Powrót do góry

O.M.G. Tego się nie spodziewałam. Edward kocha Bellę, a ona jego nie...
Ciekawe kiedy powie Cullenom kim jest.
Ff bardzo mnie wciągnął. Daj jak najszybciej nową część.

Duuużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lexie
Wilkołak



Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...

PostWysłany: Pon 15:16, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Zgadzam się z Anabells w 100% miałaś niesamowity pomysł.
Błedów było dużo mniej doszukałam się kilku literówek ale nie przejmuj się mam taką obsesję. czekam a raczej czekamy na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lexie dnia Pon 15:39, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:21, 16 Lut 2009 Powrót do góry

bety nie mam, za błędy przepraszam staram się ich popełniać jak najmniej, ale niestety jestem dyscośtam i mam z tym małe problemy mam nadzieje, że zrozumiecie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 16:44, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Moim zdaniem piszesz na prawde swietnie! Wiecej, wiecej, wiecej....!!!!
Gratuluje pomyslu wykorzystania mysli Edwarda, kiedy przypuszczal, ze Bella moze byc demon, poniewaz nie mogl czytac jej mysli.
Ty stworzylas Belle demonem!
Bardzo mi sie podoba!
xxxx
Silvia_sb
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 17:06, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Noooo, zupełnie coś nowego. Świeże.... niestypowe. Ładnie napisane. Choć pod koniec ostatniego rozdziału wydaje mi się, że wszystko za szybko się wydażyło. Nagle ni z gruszki ni z pietruszki Edward był śmiertelnie zakochany... ale ogólnie całe opowiadanie in plus. Czekam na kontynuację i życzę weny, weny i jeszcze raz weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:42, 17 Lut 2009 Powrót do góry

5.

Jasna cholera. To najwłaściwsze określenie minionego dnia. Przebywałam na ziemi bardzo krótko, a popełniłam już masę najróżniejszych błędów. Zdradziłam Cullenom zbyt dużo szczegółów, polubiłam Alice, pożądałam Edwarda i zabiłam kolejnego anioła. Szkoda, że tylko jednego. Drugi z pewnością nie wróci, anioły są zbyt tchórzliwe. Ciekawe, że większość moich problemów wiązała się z wampirzą rodziną. Westchnęłam. Zanu już wkrótce dowie się o kolejnym zabójstwie, co wtedy? Da mi następną karę? Przedłuży mój pobyt na ziemi? Może wymyśli coś nowego? Nie miałam humoru, ani ochoty się nad tym zastanawiać. Myślami wróciłam do Cullenów, musiałam coś postanowić. Znajomość z Alice, na dłuższą metę nie była odpowiedzialna, póki co pozwolę sobie jeszcze na jej towarzystwo, jednak lepiej utrzymywać dystans. Język za zębami. Nie mogli się o mnie dowiedzieć więcej. Wszystko komplikowała sprawa z Edwardem, jak mogłam być tak lekkomyślna? Edward zdecydowanie zobaczył zbyt dużo. Czy domyślał się, że spotkał anioły? Czy widział jak zabijam jednego z nich? Zauważyłam go zbyt późno, dlatego wiedziałam, że muszę to wyciągnąć z niego w inny sposób. Odepchnęłam od siebie problemy, nabrałam powietrza, polubiłam je, po mimo, że nie było mi potrzebne, to, że mogłam je do woli wdychać sprawiało mi dziwną frajdę. Spojrzałam w niebo, gasły ostatnie gwiazdy, za chwilę musiałam pojechać do szkoły. Ta beznadziejna rutyna robiła się coraz nudniejsza, niektóre lekcje, owszem były ciekawe, ale ile można? Że też ludzie to znosili, ja chodziłam do szkoły zaledwie parę dni, oni byli zmuszani do tego latami. Uśmiechnęłam się. A może uprowadzić Edwarda i w spokoju wyciągnąć z niego informacje, których potrzebowałam? Ta perspektywa była niezmiernie kusząca. Przebrałam się, wsiadłam do samochodu i skierowałam w stronę szkoły. Rozbawiana zastanawiałam się nad władzą, którą posiadłam nad Edwardem. Byłam wstanie zmusić go do niemal wszystkiego. Zaparkowałam. Na moje szczęście cała piątka stała już przed szkołą. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam w ich stronę.
-Bells- przywitała mnie Alice- co tam?
-Jeszcze żyjesz?- zdziwił się Emmett.
-Em- fuknęła Alice- daj spokój, nie jestem taka zła.
-O, jesteś- mruknęłam przypominając sobie wczorajsze zakupy- czy mielibyście coś przeciwko, żebym ukradła wam Edwarda na jakiś czas?
Jego twarze nie wyrażała emocji. Byłam pewna, że nic nie powiedział swojej rodzinie o rozmowie, którą przeprowadziliśmy a temat naszych uczuć. Był dobry aktorem, jednak nadal cierpiał.
-Nie, jasne, że nie- zaśmiał się Emmett.
-Edwardzie- zwróciłam się do niego- mogę cię na trochę uprowadzić?
Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem, kiwną głową. Chwyciłam go za rękę.
-Do zobaczenia- pożegnałam resztę i pociągnęłam go w stronę mojego samochodu.
Kiedy ruszyliśmy zapytał:
-Dokąd jedziemy?
Wzruszyłam ramionami.
-Najpierw do mnie, zostawić samochód, a potem możemy pospacerować po lesie, w każdym razie chcę z tobą porozmawiać.
Po chwili zaparkowałam przed domem, wysiedliśmy.
-Zostaw plecak- zaproponowałam- w lesie nie będzie ci potrzebny.
Ruszyliśmy w stronę puszczy, przez jakiś czas przedzieraliśmy się między drzewami bez słowa. W końcu usiadłam na trawie opierając się o zwalony pień, Edward usiadł obok mnie, tak, że stykaliśmy się ramionami. Chciał być jak najbliżej.
-Jeśli odpowiem na twoje pytanie, czy ty odpowiesz na moje?- zapytał.
-Hm, postaram się - obiecałam- jeśli będziesz ze mną szczery.
-Dobra- kiwną głową- co chcesz wiedzieć?
-Wyjaśnij mi dokładnie, co zobaczyła Alice w wizji i ty później na własne oczy.
Westchnął.
-Alice, widziała, że atakują cię jakieś dwie istoty, domyśliliśmy się, że nie są ludźmi, powiedz czy wy pochodzicie z tej samej rasy?
Zaśmiałam się kręcąc przecząco głową.
-Nie, oni są całkowitym przeciwieństwem mnie, ale na razie kontynuuj.
-Byłem w okolicy, martwiliśmy się, że grozi ci niebezpieczeństwo, dlatego odnalazłem cię, właśnie nacierałaś na tego osobnika.
-Nie widziałeś, co się stało z tym drugim?
-Nie.
To dobrze, to bardzo dobrze.
-Edwardzie, domyślacie się, czym są te istoty, które widzieliście?
-Nie, nie mamy pojęcia.
-Dziękuję- dotknęłam jego ręki- tyle mi wystarczy.
Uścisnął moją dłoń.
-Teraz moja kolej.
-Pytaj.
-Czy możesz mi powiedzieć coś o tej sytuacji, w której cię zastałem?
-Nie, w żadnym wypadku, tego ci nie wyjawię.
Westchnął.
-Rozumiem. Czy…czy moje towarzystwo cię irytuje?
Zachichotałam.
-Nie, wręcz przeciwnie, intrygujesz mnie.
-W jaki sposób?
-Jesteś niezwykły, nie znam jeszcze twojej historii.
-Chcesz ją poznać?
-Bardzo- zapewniłam go gorąco.
-Jeśli ci ją wyjawię, zdradzisz mi chodź trochę osobie?
-Powiedzmy, że w miarę możliwości odpowiem na twoje pytania.
-Liczyłem na coś więcej- przyznał szczerze- ale na razie się tym zadowolę.
-Opowiadaj- ponagliłam.
-Urodziłem się w Chicago w 1901 roku, w 1918 zachorowałem na hiszpankę, umierałem w szpitalu, to właśnie tam poznałem Carlisla, jakiś czas później Carlisle mnie zmienił.
-Jak dokonuje się takiej przemiany?- zapytałam.
-Mamy jad- wyjaśnił- do przemiany dochodzi, kiedy wampir wprowadzi go do ciała człowieka.
-Ciekawe- szepnęłam- miałeś jakąś rodzinę?
-Rodziców- uśmiechnął się się- zmarli tego samego roku, w którym stałem się wampirem, również na hiszpankę.
-Od tego czasu jesteś z Cullenami?
-Tak, przez większość czasu, trochę podróżowałem, uczyłem się, ale na ogół przebywam ze swoją rodziną.
-Jak długo mieszkacie w Forks?
-Będzie ze dwa lata, wcześniej przebywaliśmy na Alasce. Teraz moja kolej.
Kiwnęłam głową na znak zgody.
-Ile masz lat?- patrzył na mnie uważnie.
-Skończyłam 50.
Zaśmiał się.
-O co chodzi? –spytałam.
-Jesteś młodsza- posłał mi szelmowski uśmiech.
-Ach, to- zachichotałam.
-Wiesz- szepnął- miałem dziwne wrażenie, że od początku znałaś moje…uczucia względem ciebie.
Spodziewałam się, że rozmowa zejdzie w końcu na te tory.
-Mam taki dar- powiedziałam- że wyczuwam emocje, jestem ich pewniejsza, kiedy kogoś lepiej znam, twoje tak na prawdę stały się dla mnie jasne dopiero wczoraj, ale wcześniej już coś wyczuwałam.
-Nie do końca zrozumiałem, co miałaś na myśli mówiąc, że nie potrafisz kochać.
-Ach- zaśmiałam się lekko- jak by ci to wytłumaczyć. Kiedy się narodziłam mój ojciec dopilnował, aby moje serce się nie obudziło. Właśnie dlatego czuję wszystkie emocje, zwłaszcza te gorsze, po za miłością. Żeby móc kochać, twoje serce musi żyć, najłatwiej mają ludzie, wy wampiry też kochacie, co prawda wasze serca nie biją, ale zostały rozbudzone, to wystarcza. Jest bardzo niewiele istot, takich jak ja, których serca są wiecznie martwe, dlatego nigdy się nie zakocham.
-Nie żałujesz tego?- zraniłam go, było mu bardzo przykro.
-Kiedyś owszem, chciałam się zakochać, ale miłość sprawia zbyt dużo bólu, dlatego nie, nie żałuję.
-Naprawdę nie ma sposobu by twoje serce się obudziło?- zapytał patrząc na mnie intensywnie.
-Nigdy o nich nie słyszałam, wychodzę jednak z założenia, że jeśli będzie mi dane kogoś pokochać, to moje serce zabije.
-Nie możesz być tego pewna- jęknął.
-Nie mogę- przyznałam mu rację- ale co da roztrząsanie tego?
Nie odpowiedział, pochylił głowę.
-A twoi rodzice? Ich również nie kochasz?
-Matki nie znałam- wyjaśniłam- a ojciec, cóż jestem do niego bardzo przywiązana, ale tak, nie kocham go.
-Bello- jego głos zrobił się dziwnie niski- proszę, wyjaw mi, jakie są twoje uczucia wobec mnie.
-Jesteś pewny, że chcesz je poznać?
Zmarszczyłam brwi.
-Jestem pewny- odrzekł z mocą w głosie.
Westchnęłam, opierając głowę o jego ramię.
-Intrygujesz mnie, lubię twoje towarzystwo, bardzo mi się podobasz, jako mężczyzna.
Nie byłam pewna czy dobrze robię mówiąc mu o tym, ale co się stało, to się nie odstanie. Objął mnie delikatnie, nie oponowałam.
-Czy gdyby twoje serce biło- dobierał słowa bardzo powoli- jak myślisz, czy w tedy mogłabyś się we mnie zakochać?
Spojrzałam mu w oczy.
-Nie mogę być pewna, ale myślę, że tak, jesteś pierwszym mężczyzną, którego mogłabym pokochać w ten sposób.
Uśmiech rozlał się na jego twarzy, chciałabym go widzieć takim zawsze.
-To nic nie zmienia- powiedział- ale bardzo dużo dla mnie znaczy.
Roześmiałam się.
-Jeszcze nigdy nikomu, nie udało się do mnie zbliżyć, tak jak tobie w tej chwili.
-Zapewne wielu próbowało- powiedział markotnie.
Nie odpowiedziałam, wciąż się śmiejąc. Wtedy zrobił coś, czego się nie spodziewałam, pociągnął mnie za nadgarstki i przytulił do swojego torsu. Sapnęłam zdezorientowana. Nachylił się nade mną i zaczął szeptać do ucha:
-Bello, wiesz, co do ciebie czuję, jeśli podobam ci się tak jak mówisz…
Czułam mrowienia na skórze w miejscach, w których zetknęła się z jego. Odepchnęłam go lekko.
-Edwardzie, moje serce nie bije- powiedziałam- ale mam inne emocje, nie zamierzam cię wykorzystywać tylko dla tego, że mi się podobasz.
-Ja również tego pragnę- zapewnił żarliwie.
-Nie- mój głos był zdecydowany- to by było nie fair, nie pozwolę na takie zbliżenie między nami, nawet nie wiem jak długo tu zostanę, mogę odejść w każdej chwili.
Patrzył na mnie przerażony.
-Bello, obiecaj mi- prosił gorąco- że dasz mi znać, jeśli…zechcesz albo będziesz zmuszona odejść, pożegnasz się ze mną.
Patrzyłam na niego łagodnie.
-Przyrzekam.
Wypuścił powoli powietrze, patrząc na mnie niepewnie.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Czy masz coś przeciwko naszym spotkaniom? Przez ten okres, kiedy tu jesteś…chciałbym przebywać z tobą jak najdłużej.
-Edwardzie, nie mam nic przeciwko, ale myślę, że powinieneś o mnie zapomnieć jak najszybciej. Ja nie jestem dobra, uczucia innych na ogół mnie nie obchodzą, biorę to, co chcę, dlatego musisz zadbać o siebie sam.
Jego emocje coraz bardziej mnie przytłaczały, jak długo miałam się jeszcze powstrzymywać? Pragnęłam go, ale nie chciałam skrzywdzić. Dotkną mojej ręki nieśmiało. Czułam, że zaraz oszaleję. Był taki delikatny.
-Wiesz, że dam ci, co zechcesz.
Wiedziałam i wcale mi to nie pomagało.
-Pragę twojego towarzystwa- kontynuował- chcę być z tobą jak długo to będzie możliwe. Możesz mi ofiarować chodź tyle?
Skinęłam głową.
-Jeśli będziesz cierpiał, to wyłącznie twoja wina, ostrzegłam cię- mówiłam- nie oczekuj też niczego, nie mam zamiaru zmieniać dla ciebie przyzwyczajeń.
Był bardzo szczęśliwy, radość pulsowała w jego duszy gorącym wulkanem, który przyćmiewała tylko miłość…do mnie.

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Podziwiałem jej kształty, kolor oczu, lśniące włosy, bladą skórę. Gdyby nie krew i oczy mogłaby uchodzić za wampira. Fakt, że nie potrafiła kochać wciąż był dla mnie szokiem. A może się myliła? Może tak jak ja potrzebowała czasu, by to w sobie odnaleźć? Może to właśnie ja mogłem być tym, który rozbudzi w niej to uczucie? Oszukiwałem się. Jednak to, co do niej czułem, tak nieprawdopodobnie szybko mną zawładnęło, że nie potrafiłem już logicznie myśleć. Dlaczego, to wszystko było tak skomplikowane? Czy ona mogła mieć racje? Może faktycznie, ta miłość nie była nam dana? Dosyć już! Zaczynałem czuć się jak Romeo z podrzędnej telenoweli. Przyglądałem się jej w uwielbieniu. Jaka ona była? Tak mało wciąż o niej wiedziałem. Starałem się odrzucić natrętną myśl, że zniknie z mojego życia tak szybko jak się w nim pojawiła. Szlag! Czy naprawdę nie mogła ze mną być?! To, co mówiła było niepojęte. Kim ona do lich była? Wszystkie jej odpowiedzi razem wzięte nie zbliżały mnie chodź by o krok do rozwiązania tej zagadki. Czy kiedykolwiek się tego dowiem? Prawdopodobnie nie. Po stu latach swojego życia w końcu znalazłem cel swojego istnienia, znalazłem ją. Była niezwykła, czułem się wręcz niegodny do przebywania w jej towarzystwie. Na duch podtrzymywała mnie tylko jedna myśl. Pociągałem ją. Nie było, aż tak źle. Rozpaczliwie pragnąłem czegoś więcej, musiałem się opanować by nie odrzuciłam mnie zbyt szybko, kiedyś miała to zrobić, z pewnością. Czy po jej odejściu będę wstanie dalej egzystować? Całe moje życie obracało się teraz wokół niej, dobrze, że była tego świadoma.
-Bello?- zapytałem czy masz coś przeciwko, abym jutro zabrał cię do szkoły swoim samochodem?
-W sumie, czemu nie- odpowiedziała i zamilkła pogrążając się w swoich myślach.
Obojętność w jej głosie doprowadzała mnie do agonii. Czy ona zdawał sobie prawe jak cierpię? Może umyślnie zadawała mi ból? Chciałem dotknąć jej twarzy, poczuć sam jej ust. Ostatkami kontroli próbowałem nie rzucić się na nią. Świadomość, że nigdy nie usłyszę jej myśli pogrążała mnie do końca. Niczyich myśli nie pragnąłem poznać jak jej w tym momencie.
-O czym myślisz?- zapytałem siląc się na spokój.
-O niczym szczególnym- odpowiedziała wymijająco.
Nie miałem kompletnie pojęcia jak zwrócić na siebie jej uwagę, w moich marzeniach, tych chorych iluzjach bez przyszłości, zajmowała się mną bez ustanku, byłem dla niej najważniejszy.
-Gdzie się urodziłaś?
-Daleko stąd- zaśmiała się.
-Tylko mi nie mów, że tego też nie mogę wiedzieć- jęknąłem.
-Niestety.
-Czy jest więcej takich istot jak ty?
-Hm- zastanawiała się na odpowiedzią- takich jak ja nie, jestem wyjątkowa.
-Dlatego, że twoja matką była śmiertelniczką?
-Po części, większą rolę odegrał tu mój ojciec.
-Jaką?- zapytałem, chodź wiedziałem, że nie odpowie.
Zmrużyła oczy, uwielbiałem, kiedy to robiła.
-Nie powiem.
-Wyjaśnij mi, dlaczego nie mogę czytać w twoich myślach?- byłem niezmiernie ciekaw.
Wzruszyła ramionami.
-Po prostu potrafię się obronić, mam silną osobowość oraz władzę nad umysłem i ciałem, większą niż człowiek czy wampir.
-A gdybyś chciała, możliwe by było, abym zajrzał do twojego umysłu?
-Gdybym zechciała, owszem- wypowiedziała, to zdanie dając mi do zrozumienia, że nie ma takiej opcji i raczej w najbliższej przyszłości się to nie zmieni.
Niezwykle podniecająca była świadomość, że mimo jej tajemniczości z każdą chwilą przekazywała mi na swój temat coraz to nowsze informacje. Detale jej obrazu w mej wyobraźni zaczęły się wyostrzać. Puzzle ogromnej rozsypani pomału się ze sobą łączyły, jednak ogólny obraz wciąż był zamazany. Z każdą sekundą kochałem ją coraz bardziej. Nie obawiałem się już tych słów, ale przerażała mnie myśl o tym, jaką ta dziewczyna ma nade mną władzę, podczas gdy ja nie miałem na nią najmniejszego wpływu. Mogła ze mną zrobić do słownie wszystko, nie potrafiłem odmówić jej niczego. Przypomniałem sobie wizje Alice, po raz kolejny widząc ją w całej okazałości, zrozumiałem jej ukryty sens. To nie Bella nas w niej kochała. To my kochaliśmy ją, do szaleństwa. Alice nie zdawała sobie z tego sprawy, już niedługo musiałem ją uświadomić. Będzie bardzo nieszczęśliwa, prawie tak bardzo jak ja, gdy zrozumie, że Bella jednak nigdy jej nie pokocha. Siedzieliśmy w milczeniu zapominając o czasie, który biegł nieubłaganie. Te kilka godzin równie dobrze mogło być dla mnie całą wiecznością, byle by mieć u swego boku ją, po kres mego istnienia. Ale ona wydawała się jakby ponad to, jej czas nie dotyczył, nie miał dla niej znaczenia. Tak bardzo się różniliśmy. Co raz wyraźniej dostrzegałem przepaść, która nas dzieliła. Czy był jakiś sposób by ją przeskoczyć? Chciałem stanąć po jej stronie, tam gdzie powinno być moje miejsce.
-Chyba powinniśmy wracać- powiedziała wstając z trawy.
Na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Boże, jaką rozkoszą byłoby móc spędzić noc u jej boku, być chodź patrzeć na jej oszałamiające piękno. Kiwnąłem głową. Ruszyliśmy w stronę jej domu. Musiałem odejść, ona nie pragnęłam moje obecności, tak jak ja jej. Czułem jakby niewidzialna ręka wbijała mi sztylet w od dawna niebijące serce. Chwyciłem plecak, nie potrzebowaliśmy słów. Rzuciłem w jej stronę ostatnie, tęskne spojrzenie. Zrozumiała wszystko. Biegłem do domu nie oglądając się za siebie. Usłyszałem myśli swojej rodziny, martwili się o mnie, minęło sporo czasu. Wolnym krokiem przekroczyłem próg domu kierując się do salonu, wiedziałem, że kolejna rozmowa i tak mnie nie minie. Lepiej to było załatwić od razu. Esme posłała mi ciepły uśmiech. Westchnąłem. Naprawdę niemiałem na nic siły. Usiadłem w fotelu.
-Dowiedziałeś się czegoś nowego?- zapytał Jasper.
-Zależy, co masz na myśli- mruknąłem.
-Powiedziała ci o czymś, co pomogłoby nam dowiedzieć się czym jest?- zapytała znudzona Rozalie.
-Ma 50 lat, potrafi wyczuwać emocje- rzuciłem nie mając ochoty się rozgadywać.
-Emocje- wymruczał Carlisle- ciekawe, może empatia.
-Co się stało Edwardzie?- szepnęła cicho Alice.
Rzuciłem jej wściekłe spojrzenie.
-Twoja wizja, źle ją zinterpretowałaś.
-Nie rozumiem.
-Ona nas nigdy nie pokocha- powiedziałem łamiącym się głosem.
-Oczywiście, że pokocha- Alice patrzyła na mnie z pewnością.
-Nie, Alice- zaprzeczyłem ponownie.
-Wyjaśnij to- zażądała.
Wypuściłem powoli powietrze z ust, próbując się opanować.
-Jej serce nie zostało obudzone, odczuwa wszystkie emocje po za miłością- traciłem nad sobą kontrolę- nigdy się nie zakocha- jęknąłem w agonii- nigdy nie zdoła odwzajemnić moich uczuć.
Potwór we mnie ryknął z bólem. Umierałem.
-Jak to możliwe?- syknęła Alice.
Ukryłem twarz w dłoniach.
-Powiedziała, że jej ojciec dopilnował, aby jej serce nie biło, dlatego nie jest zdolna do tego uczucia.
Cierpienie rozlało się w moim ciele, każdy skrawek ciała był jakby zatruty jadowitą trucizną. Szaleństwo sięgnęło zenitu.
-Bello…-jęknąłem, a potem widziałem już tylko ciemność.





Czy nie uważacie, że oni za dużo wzdychają o.O ? Zastanawiam się czy ktoś z was domyśla się już co się stało Edziowi i co zrobi teraz Bella ^^ ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:29, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin