FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Promise (Obietnica) [T][Z] r. 6 + epilog - 5.08.09 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 20:23, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Zamieszam swoje pierwsze tłumaczenie. Daję z góry dwa rozdziały z siedmiu. Pierwszy jest oczami Jacoba, a drugi Leah. Oboje są wilkołakami. Choć nie przepadam za tymi postaciami, postanowiłam spróbować.
Drugi rozdział może wydać się trochę niezrozumiały, ale nagłe zmiany np. miejsca wiążą się z tym, że Leah po prostu śni Wink

Od razu mówię, że, tłumacząc, nieco pozmieniałam, ale tylko dlatego, aby było to zapisane bardziej po polsku. Omijałam też w ten sposób powtórek i mam nadzieję, że ułatwiłam też zrozumienie treści.
Jeżeli ktoś chce to sprawdzić, powinien przeczytać najpierw oryginał, później tłumaczenie. Wink
Nie skończyłam anglistyki, więc niektóre zwroty mogą być źle przetłumaczone, więc jeżeli ktoś ma jakieś propozycje/sugestie, proszę pisać Wink.

Zgoda: jest.
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Gatunek: Romans/Hurt/Comfort


Enjoy! :D

Rozdział 1.

Kiedy wracałem do miasta, słyszałem przypadkowe krzyki „Powodzenia!” i „Bądź odważny, Jake!”. Cała paczka przypuszczała, że mamy zebranie do przedyskutowania „wszystkiego”. Nie wiedziałem, co Sam chce na nim rozważać, ale i tak na nie poszedłem. Prawdziwe pytanie powinno brzmieć, dlaczego byłem zmuszany do pełnienia roli budzika i towarzysza Leah.
Wiedziała o spotkaniu, nawet Seth się pojawił. Spóźnił się, ale pojawił.

Kiedy Sam spytał się, gdzie jest Leah, mamrotał „zbyt niebezpieczna o poranku”. Przypuszczałem, że miał na myśli Leah i Sam też to wiedział, bo miał dziwny wyraz twarzy.
- Idź po nią – powiedział, przez co znalazłem się w aktualnej sytuacji.

***
Sue otworzyła przede mną drzwi. Wszedłem do środka.
- Leah jest na górze, kochany. – Uśmiechnęła się do mnie i skierowała ku schodom. Zapach jej córki uderzył mnie, kiedy dotarłem do ostatnich stopni. Pachniała dokładnie jak ogrodowe kwiaty. Poszedłem za wonią do jej pokoju.
Pchnąłem drzwi, które uchyliły się powoli, co utrwaliło się w mojej pamięci. Ściany były jasne, bladożółte z powieszonymi na nich wypchanymi zwierzętami, znajdującymi się zbyt blisko drzwi do łazienki.

Leah spała, więc okrążyłem łóżko, żeby zobaczyć jej twarz. To, co ujrzałem, zaskoczyło mnie. Ona się uśmiechała! Nikt nie przypuszczałby, aby było to możliwe. Nikt z nas nigdy nie widział jej uśmiechniętej. Z wyjątkiem Sama. Cała paczka myślała o niej jak o opryskliwej, upartej suce… ale teraz ktoś mógłby pomylić ją z aniołem. Co?! Czy właśnie tak myślałem? Nie.
- Jake? – mruknęła Leah, a jej uśmiech zrobił się większy. Kły w jej ustach były wyraźnie widoczne.
- Tak? – spytałem. Ojciec powiedział kiedyś, że można rozmawiać z kimś, kto śpi, więc mogłem równie dobrze spróbować. W odpowiedzi na mój głos zaczęła chichotać. Zastanawiałem się, o czym śni. Powiedziała moje imię, więc może o mnie?
- Przestań! To łaskocze! – Leah zaśmiała się ponownie. Więc co, do diabła, było w jej śnie? Nagle przestała chichotać.
- Leah, co jest? – spytałem ją słabym szeptem.
- Nie! Znowu… Nie odchodź! Jake, wróć! – Łzy pociekły po jej twarzy. Oczy wciąż miała zamknięte.
- Leah, nigdzie nie idę. Jestem tu. – Wytarłem kilka spływających kropel.
- Dlaczego każdy mnie zostawia? – Tego było dla mnie za wiele. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem. Poczułem oplatanie ramion Leah wokół mojego torsu i jej głowę chowającą się w mojej koszuli.
- Leah?
- Obiecaj mi…
- Co mam ci obiecać?
- Że nigdy mnie nie opuścisz.
- Obiecuję, Leah. – Spróbowałem popatrzeć na jej twarz, ale nadal była ukryta. Jej oddech był powolny, więc wiedziałem, że wciąż śpi. Położyłem ją przodem do mnie, kompletnie zapominając o spotkaniu paczki, które oboje opuściliśmy.


Rozdział 2.

Usłyszałam, że drzwi do mojego pokoju otwierają się wolno. Bez patrzenia wiedziałam, że to mój młodszy brat. Domyśliłam się też, czego chce. Obiecałam sobie, że nie obudzę się aż do późnego południa.
Seth przyszedł o siódmej i próbował ściągnąć mnie z łóżka.
- Leah, proszę. Powinniśmy iść na zebranie – błagał mnie, ale wtulałam się tylko w moją narzutę. Ponownie spytał mnie czy wstaję. Wytrwały, mały szkodnik… Posłałam mu zaspanymi oczami piorunujące spojrzenie.
- Wynoś się! – warknęłam. Pokazał mi smutne oczy. Te smutne oczy… Jego spojrzenie mogło zrobić wszystko, co Seth chciał, ale na szczęście byłam odporna na jego „specjalną” siłę manipulacji.
- Seth, powiedziałam ci, że nie idę, więc wyjdź. – Schowałam głowę pod jedną z poduszek i czekałam, aż drzwi się zamkną. Kiedy tak się stało, ułożyłam się wygodnie, żeby zasnąć ponownie.

Usłyszałam dźwięki dobiegające z telewizora. Widziałam ten film wiele razy. Nigdy nie oglądałam scen, które znałam i w których wiedziałam, o co chodzi. Poczułam ciepło otaczające moje dłonie. Zazwyczaj ciepłem tym były ręce Sama. Przeważnie miałam te same sny, w których byliśmy ja oraz on i oglądaliśmy ten film razem. Wolałam się obudzić zanim zaczniemy się całować. Odczuwałam to różnie. Było to ciepło, które promieniowało z człowieka obok mnie.

Otworzyłam oczy i popatrzyłam spod nich. Zamiast Sama był Jake. Ściskał moje ręce i delikatnie się uśmiechał. Kąciki moich ust także powędrowały ku górze, ale po chwili wróciły na swoje miejsce, gdyż zdezorientowałam się, bo Jake puścił moje dłonie i pochylił się w moim kierunku.
- Jake? – Nie wiedziałam dlaczego, ale mój uśmiech znów się pojawił, choć teraz był większy. Byłam pewna, że chce mnie pocałować i ekscytowałam się tym. Jake potarł swoim nosem o mój, na kształt słodkiego, eskimoskiego pocałunku.
- Tak? – Jego głos zadzwonił mi w uszach. Był niesamowity i brzmiał zbyt dobrze, przez co zaczęłam śmiać się jak mała dziewczynka. Jego palce znajdowały się na moim boku, dokładnie gdzie miałam łaskotki.
- Przestań! To łaskocze! – powiedziałam mu w przerwie między moim chichotem, ale jego uśmiech stawał się coraz większy, aż nagle go nie było.

Wpatrywałam się w pustą poduszkę obok siebie. Dokąd on poszedł? Wstałam, a kanapa i telewizor znikły. Ścieżka rozpoczęła się z miejsca, gdzie stałam, około trzech metrów* od drzwi. Sam wydawał się być przy mnie. Pocałował moje czoło, uśmiechając się przedtem. Zszedł w dół ścieżki i wyszedł przez drzwi. Następnie ukazał się mój tata, który zmierzał do mnie przodem.
- Tęsknię za tobą – oznajmił. – Zaopiekuj się swoją matką i bratem, dziecko. – Schował kosmyk wystających włosów za moje ucho i pomaszerował ścieżką do drzwi. Kiedy zobaczyłam odchodzącego go ode mnie, zaczęłam płakać.
- Co jest, Leah? – Obróciłam się i on tam był. Jake. Złapał moją twarz w swoje dłonie i musnął wargami moje usta. Bez ostrzeżenia ciepło z jego rąk znikło, a on razem z nim.
- Nie! Znowu… Nie odchodź! Jake, wróć! – Poczułam, że łzy spływają ponownie. – Dlaczego każdy mnie opuszcza? – spytałam. Najpierw Sam, później mój tata, a teraz Jake. Poczułam parę silnych ramion, oplatających moje ciało. Objęłam kogoś, kto przytulał mnie ciasno i usłyszałam swoje imię.
- Leah? – To był znów Jake. Wrócił. Kochał mnie.
- Obiecaj mi – powiedziałam.
- Co mam ci obiecać.
- Że mnie nigdy nie opuścisz.
- Obiecuję, Leah. – Głos Jake był zbyt szczery, a moje ramiona nie chciały go wypuszczać.

Obudziłam się, ponieważ poczułam czyjś oddech na mojej twarzy. Otworzyłam oczy i, tak jak w moim śnie, twarz Jake była blisko mnie. Aby upewnić się, że wciąż nie śnię, ugryzłam się w język, tak mocno jak potrafiłam, ale niestety poczułam ból.
- Aaaa! - krzyknęłam, przez co Jake spadł z łóżka, ciągnąc za sobą połowę pościeli i chwytając mnie.
- Co? Co? – Rozejrzał się wściekle dookoła, aby sprawdzić, co jest nie tak.
- Wynoś się! – krzyknęłam mu w twarz. Zaczął się cofać, jakbym była szalona, ale przed tym posłał mi piękny uśmiech. Obrócił się, aby powiedzieć ostatnią rzecz:
- Może powtórzymy to kiedyś… Co powiesz na jutro?
Rzuciłam mu w głowę poduszką, na szczęście dla niego, ominął ją i wyszedł dumnie z pokoju jakby był królem świata.
Wyglądałam ze swojego okna, jak wchodzi do lasu. Towarzyszył mi uśmiech na twarzy.

* w oryginale jest dziesięć stóp, ale pomyślałam, że zamienię na bardziej znaną jednostkę :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Śro 20:39, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 11 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 21:02, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Na początek wytknę mały błąd:
Rathole napisał:

Kiedy wracałem do miasta, słyszałem przypadkowe krzyki „Powodzenia!” i „Bądź odważny, Jake!”. Cała paczka przypuszczała, że mamy zebranie do przedyskutowania „wszystkiego”. Nie wiedziałem, co Sam chce w nim rozważać, ale i tak na nie poszedłem.


w oryginale:
The whole pack was supposed to have a meeting to discuss “everything.” I don’t know what Sam considers “everything” but I went along anyway.
tłumaczenie:
Cała paczka powinna się spotkać, żeby przeduskutować "wszystko". Nie wiem, co Sam ma na myśli pod hasłem "wszystko", ale i tak poszedłem na nie.

A jeśli już ma być:
Nie wiedziałem, co Sam chce w nim rozważać....
to musi być na nim , czyli na spotkaniu, a nie w spotkaniu Wink

Dalej nie chciało mi się sprawdzać, bo nie czytałam oryginału w całości, po prostu początek mi zazgrzytał i nie omieszkałam zajrzeć do źródła. :)
Historia podoba mi się, bo mam słabość do Lei. Wink Paring Jacob&Leah jest moim faworytem. Cieszę się, że zabrałaś się za ten fick. Życzę powodzenia w tłumaczeniu i radzę znaleźć betę, coby spojrzała na tekst chłodnym okiem i wyszukała niejasności w tłumaczeniu. :)
Na pewno przeczytam cd.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Nie 21:04, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Rath, kocham Cię wiesz? Uwielbiam opowiadania o wilkołakach! A szczególnie takie, w których Jake jest tym dobrym love Podoba mi się Twoje tłumaczenie, ale żałuję tylko, że to tak krótko. Czekam na kolejne z niecierpliwością. Mam nadzieję, że zaspokoisz moją ciekawość.
Kocham, całuję, pozdrawiam,
M.
A.B.
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 21:25, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Ale ciekawe! Pomysł na opowiadanie nierealistyczny, ale słodki. Więcej proszę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Pon 6:41, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Obiecałam, że skomentuję, to ale wczoraj już nie dałam rady.
Tak w ogóle, to już wszystko wiesz, ale dobrze napiszę to jeszcze raz.
Nigdy wcześniej nie czytałam żadnego ff'a z Leah i nie przeczytałabym, gdyby nie to, że akurat TY zdecydowałaś się tłumaczyć coś takiego. Tekst jest dosyć krótki, nie wiem co się zdąży wydarzyć na tych kilkunastu stronach, ale początek mi się podobał. Może Leah nie jest taka zła? Jako do postaci w książce nic do niej nie miałam, ale jakoś nie mogłam się przekonać do przeczytania czegoś z jej POV. Rozdziały były krótkie, nie wiem co jeszcze napisać... Może co do tłumaczenia. Dlaczego tylko ja się ciebie czepiałam? Wszystkim się podoba i tylko ja ciągle miałam jakieś 'ale'... Jako całość było ok, zmieniłabym może pojedyncze zdania, ale i tak jest w porządku. A 'towarzysz Leah' już mi się bardzo podoba Wink Nie no, teraz muszę jakoś się wytłumaczyć, bo wyszłam na wredną i przemądrzałą zołzę, która myśli, że jeśli chodzi o angielski to pozjadała wszystkie rozumy... Pogadamy później... Naprawdę szkoda, że to jest takie krótkie, bo nie zdążysz się rozkręcić, a tu już będzie koniec. Może weźmiesz się wtedy za coś nowego...? :)
Póki co, to pamiętaj o swoim postanowieniu... Tylko spokojnie i bez żadnych szaleństw w euforii :D
Pozdrawiam :* :*
mTwil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella.S
Gość






PostWysłany: Pon 12:19, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Ooo tak! Jak ja kocham opowiadania z perspektywy Jacoba. Rathole, jesteś boska ; ). Czytając wiele fanficków rzadko trafiałam na opowiadania o Jake'u, a jeszcze rzadziej o Leah. Dlatego jestem cholernie zadowolona, że ktoś pomyślał o tym, żeby takie napisać. A to:
"<i>- Leah? ? To był znów Jake. Wrócił. Kochał mnie.
- Obiecaj mi ? powiedziałam.
- Co mam ci obiecać.
- Że mnie nigdy nie opuścisz.
- Obiecuję, Leah.</i>"
To jak rozumiem jest podstawa tego ff? Ale fajnie Laughing Zresztą ja zawsze jakoś lubiłam tę dziewczynę. Miała w sobie coś takiego, co wzbudzało zainteresowanie. Ma taki ciężki charakter, ale przecież sporo przeżyła, więc nie ma się co dziwić. Ogólnie to nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam, weny życzę,
B.
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Pon 14:28, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Ja piórkuję! Super!
Rzadko kiedy spotyka się Jacoba. Leę jeszcze rzadziej. A połączenie Leah i Jake nie widziałam jeszcze w ogóle. Dlatego gratuluję autorce.
Rathole, Tobie też gratuluję. (;
Wspaniałe tłumaczenie, błędów poza tym wytkniętym nie widziałam żadnych.
Cytat:
Rzuciłam mu w głowę poduszką, na szczęście dla niego, ominął ją i wyszedł dumnie z pokoju jakby był królem świata.
Wyglądałam ze swojego okna, jak wchodzi do lasu. Towarzyszył mi uśmiech na twarzy.

Po tym fragmencie zakładam, że coś z tego będzie. Wink

powodzenia w tłumaczeniu,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pon 18:50, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Chyba sobie powiesze Wasze komentarze nad łóżkiem.

mTwil : Tak, pamiętam, bez zadnych szaleństw :D Hm, myślę, że za nic innego się nie wezmę. Wink Tzn. nic więcej nie przetłumaczę. Skończę Zagubionych , opublikuję swój drugi FF i zajmę się pomysłem nad trzecim... i na tym chyba skończę Wink

Rozdział 3. z dedykacją dla wspaniałem mTwil , która pomogła mi z kilkoma zdaniami. Wiesz, że Cię uwielbiam ? Zginęłabym bez Twoich umiejętności :)

Przypominam - jeżeli chcesz sprawdzić tłumaczenie - najpierw oryginał, później ten tekst Wink .

Enjoy! :D

Muzyka wypływała z odtwarzacza w moim garażu. Wczorajsze wydarzenia wciąż migały w mojej głowie. Byłem tym wszystkim zmieszany. Wpoiłem się w nią, czy nie…? To wydawało się być jedynym wiarygodnym wyjaśnieniem na to, co poczułem. Jeżeli nie wpoiłem się w Leah, ona musiała wpoić się we mnie. Przez te wszystkie pytania bolała mnie głowa, a heavy metalowe brzmienia nie pomagały mi wcale na tą dolegliwość. Wyciągnąłem wtyczkę od odtwarzacza i wróciłem do domu.
- Hej, dziecko. Co jest? – spytał mój ojciec, przerzucając kanały w telewizji.
- Nic… Myślę, że powinienem iść do Sama. Wrócę w południe. – Drzwi zatrzasnęły się za mną, zanim usłyszałem „do zobaczenia”. Idąc do przyjaciela, wydawało mi się, że na tą chwilę jest to najlepsza rzecz, jaką mogłem zrobić.
Zmierzając drogą do domu Emily, spotkała mnie niespodzianka. Sam siedział na werandzie ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Hej. – Stanąłem na stopniach, patrząc na niego.
- Hej.
- Czemu jesteś na zewnątrz?
- Emily powiedziała, że będzie lepiej, jeżeli zaczerpnę trochę świeżego powietrza… Leah jest w środku. – Co?! Po co przyszła?! Spróbowałem zrobić chłodny wyraz twarzy, ale nie wiedziałem, czy potrafię.
- Co ona tam robi? – spytałem.
- Rozmawia z Emily. Myślę, że znów się zaprzyjaźnią. – Kąciki jego ust powędrowały ku górze. Sam zawsze chciał, aby się pogodziły.
- To świetnie. – Znów się uśmiechnąłem. Kiedy, do diabła, będę mógł zacząć tę rozmowę? Wyjdę na idiotę, jeśli się zapytam.
Leah jest w środku... Może chce mnie teraz zobaczyć?
Bzdura!
- Jake? – Głos Sama dotarł do mnie. Ponownie na niego popatrzyłem. – Po co przyszedłeś?
- Ja… chciałem z tobą porozmawiać. – Słowa, które wypowiadałem, wydawały się być coraz cichsze.
- O czym?
- Wpojenie.
- Czy ty…?
- Może, nie wiem. – Sam wstał, zerknął na drzwi i z powrotem usiadł.
- Jak, do diabła, możesz nie wiedzieć?! – krzyknął szeptem.
- Nie wiem…
- Kiedy?
- Wczoraj.
- Masz na myśli wczoraj… czyli dzień, w którym miałeś przyprowadzić Leah na spotkanie… – Zamiast cokolwiek powiedzieć, ogłupiały wyszczerzyłem do niego zęby. Sam westchnął i spytał „w kim”. Nagle oniemiałem i nie mogłem tego powiedzieć. Wpoiłem się w Leah Clearwater… Przynajmniej tak myślałem. Mogłem powiedzieć to w mojej głowie, ale gdy otwierałem usta, żadne słowa się z nich nie wydobywały.
- Cholera, tak! Porozmawiam z toba później. – Drzwi otworzyły się i wyszła Leah. Kiedy szła dróżką, odprowadziłem ją wzrokiem. Rzuciłem jej znaczące spojrzenie i powoli spojrzałem na Sama. Gapił się na mnie z otwartą buzią.
Wiedział, w kogo się wpoiłem.
- Nie ma mocnych… - To było wszystko, co powiedział. Później kąciki jego ust powędrowały ku górze i oznajmił, że już nic go nie zaskoczy. Śmiał się ze mnie, ale nie tylko, gdyż bawiło go też to, że ja i Leah moglibyśmy być parą. Drań! Czułem ogromną wściekłość w swoich żyłach. Wstając, walnęliśmy się głowami z Samem. Wymamrotałem przeprosiny dla Emily, która poganiała swojego narzeczonego i poszedłem tą samą ścieżką, którą Leah.
Wiedziałem, że Sam zrozumiał, może nawet pomógłby mi, ale tego nie chciałem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 19:02, 25 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Pon 21:01, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Dedykacja dla mnie...? Dziękuję bardzo :* Cieszę się, że mogłam w czymś pomóc.
Dziś naprawdę mi się podobało. Zmieniłabym może kilka zdań, widziałam brak jednego ogonka, ale dokładniej o co mi chodzi napiszę na gg.
Szkoda, że te rozdziały są takie krótkie, nie zdążę się wczytać, a tu już koniec... Tak jak już pisałam, nigdy nie mówiłam, że nie lubię Leah, nic do niej nie mam, ale była mi obojętna. Ta historia wydaje się rzeczywiście ciekawa i cieszę się, że wybrałaś coś innego niż big love B&E.
Co ja się będę rozpisywać, wszystko i tak już wiesz.
Szkoda, że nie planujesz nowego tłumaczenia, ale kto wie...może jeszcze kiedyś cię namówię :)
Pozdrawiam i życzę weny i w tłumaczeniu i pisaniu
mTwil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Wto 13:55, 26 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 15:11, 31 Maj 2009 Powrót do góry

Znalazłam chwilę, żeby przetłumaczyć IV rozdział. Aż się zdziwiłam. Wyszedł nawet długi :D


Enjoy! :D

Rozdział 4

Głupi Jacob Black. Nienawidzę go. Popatrzyłam gniewnie na sufit. Potrzebowałam czegoś, aby wyładować na tym swoją złość. Może Jacob pojawiłby się magicznie i mogłabym wydzierać się na niego, a on mógłby tylko… uśmiechnąć się tym pięknym uśmiechem… Wzięłam głęboki oddech, żeby napełnić płuca świeżym tlenem i chwyciłam poduszkę zza głowy. Umieszczając ją na mojej twarzy, pozwoliłam wypłynąć całemu powietrzu z mrożącym krew w żyłach świstem.
- Wow. – Seth, całkowicie wyluzowany, opierał się o framugę drzwi.
- Spędzasz każdą wolną chwilę ze sforą, Seth. – Podarowałam mu delikatny uśmieszek.
- A ty nie poświęcasz im wystarczająco dużo czasu. – Rzuciłam w jego stronę piorunujące spojrzenie. Co on sugerował?
- O czym ty mówisz?
- Leah… Jeśli spędzałaś z nimi więcej czasu, to w końcu mogliby zdać sobie sprawę, że nie jesteś dziwką, ale przecież nadal myślą, że jesteś.
- A co, jeżeli mają rację?
- Nie mają!
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Ponieważ jestem twoim młodszym braciszkiem! Znam cię! Znam cię lepiej niż ktokolwiek! – Popatrzyłam w jego oczy, które praktycznie krzyczały: „Leah jesteś moją starszą siostrą. Kocham cię! Dlaczego to sobie robisz?” Nie wiem. Naprawdę nie wiedziałam, z jakiego powodu siebie raniłam.
Czy mogłabym zapomnieć o wszystkim, przez co płakałam lub o tym, co powodowało, że czułam się jak gówno? Świat mi w tym nie pomagał.
Przed tym, kiedy poczułam ciepłe, słone łzy z moich oczy, Seth objął mnie ramionami wokół barków. Głupi młodszy brat, nigdy nie możesz udowodnić mu kłamstwa.
Nie wiedziałam, jak długo tak staliśmy. Seth wypuścił mnie, kiedy weszła mama.
- Coś nie tak, kochanie?
Potrząsnęłam nerwowo głową.
– Nic – wymamrotałam.
- Nie wierzę ci.
- W porządku, przysięgam. Możesz obwiniać za to Setha.
- Proszę bardzo – zaszydził mój brat i oboje obróciliśmy się, aby uśmiechnąć się do siebie nawzajem.
- Wasza dwójka jest bezcenna – powiedziała, poprzednio chichocząc.
- Rzeczywiście, jestem…. Mam cenę. – Seth uśmiechnął się pogodnie.
- Dałam ci twoje kieszonkowe dwa dni temu. – Cholera! Głupie wybryki mojego brata już raz zostały udaremnione przez mamę.
Przytrzymałam mój uśmiech na twarzy dopóki Seth nie poszedł tupiąc do swojego pokoju. Seth, gdy tylko chciał, mógł być taki dziecinny…
- Więc, co się stało wczoraj? – Obawiałam się, że nie będzie mówić o tym, o czym myślałam, że będzie mówić.
- Kiedy wczoraj? – spytałam zdezorientowana.
- Z Jake. – Jake? Jake? Kto? Nigdy o nim nie słyszałam.
- Jake? – spytałam, wciąż udając, że nie wiem o kogo chodzi.
- Jacob.
- O, ten Jake! Nie, nic, naprawdę. – Podarowałam jej najmniej sztuczny uśmiech jaki potrafiłam. Patrząc na jej wyraz twarzy, wiedziałam, że nie uwierzyła mi. – Nie chcę o tym rozmawiać, mamo – powiedziałam uczciwie.
- Poczekam aż będziesz gotowa, ale kiedy będę czekać, możesz porozmawiać ze swoją kuzynką?

Mama napełniła koszyk specjalnymi czekoladowymi babeczkami.
Zawiesiłam go luźno na moim ramieniu, kiedy pukałam w drzwi domu Emily i Sama. Wpatrywałam się pustym wzrokiem w las po stronie domu, do czasu aż usłyszałam zatrzymujące się czyjeś kroki. Odwróciłam swoją głowę. Emily stała przy mnie z namalowanym zaskoczeniem na twarzy. Patrzyłam na nią przez jakiś czas. Przejrzałam wszystko, od jej pięknych oczu, po okropne blizny.

- Emily, tak mi przykro – powiedziałam bez zastanowienia moje przeprosiny. Szybciej niż światło, Emily poderwała się z progu drzwi i złapała mnie w wielki niedźwiedzi uścisk. Niestety przez niego upuściłam babeczki domowej roboty. Na szczęście nie znalazły się daleko od nas.
Nasza przyjaźń rozpoczęła się ponownie, dzięki pięciu słowom, które powiedziałam. Uwolniła mnie z uścisku i zaprowadziła do kuchni, gdzie siedział Sam.
Otworzyła lodówkę i podczas nalewania lemoniady powiedziała:
- Sam, idź pozmywać po babeczkach na zewnątrz i zostań tam. Ja i Leah musimy porozmawiać. – Uśmiechnęła się do mnie znów i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim, co wydarzyło się w przeciągu tych paru lat. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nią tęskniłam, aż do teraz. Następną godzinę także plotkowałyśmy i chichotałyśmy z wszystkiego. Przez śmiech zaczęła boleć mnie twarz.
- Wiesz, że pierwsza druhna… - Emily zaczęła kręcić słomką w lemoniadzie.
- Nie przejmuj się, będę najlepszą pierwszą druhną, obiecuję. – Błysnęłam dodającym otuchy uśmiechem.
- To nie tak. – Co? Coś nie tak? Co zrobiłam? Wszystkie te pytania przepłynęły przez moją głowę. – Nie ty… najlepszy mężczyzna na świecie – kontynuowała, jakby czytała w moich myślach.
- Dlaczego? Kim on jest?
- Jake – powiedziała. Spróbowała się uśmieknąć. Wiedziała, że nienawidzę Jake, dobrze, nienawidziłam Jake. Tylko nie to, znowu to robiłam! Potrzebuję poduszki, żeby w nią krzyknąć.
- Ugh… w porządku. Tak naprawdę nienawidzę go na tyle bardzo, jak bym chciała. – Wahałam się, jakich użyć słów, ale myślę, że wybrałam właściwe.
- Od kiedy? – Nie kryła się z antypatią. Czasami była taką plotkarą...
- Wczoraj. Miałam sen i obudziłam się obok niego, i rzuciłam w niego poduszką.
- Kochasz go, czyż nie? – Co? Emily, ile raz mam mówić, ze go nie kocham! Zniosę go, ale jestem pewna, że, do diabła, nie lubię go ani tym bardziej nie kocham!
- Wpoiłam się w niego, to wszystko.
- Leah, myślę, że ty…
- Do diabła, tak! – Podarowałam jej pożegnalny uśmiech, mówiąc: - Porozmawiamy później, Em.

- Denial nie jest rzeką w Egipcie, wiesz. – To było ostatnią rzeczą, którą usłyszałam przed otwarciem drzwi i wyjściem z domu. Zobaczyłam Jake, który siedział na werandzie z Samem, ale zignorowałam go. Słowa Emily krążyły w mojej głowie, gdy szłam ścieżką do lasu. Kiedy byłam dość blisko drzew, ściągnęłam ubranie i przetransformowałam się. Musiałam pomyśleć.
Wzięłam sobie wolne, jedyne, co mogłam czuć, był wiatr przebiegający przez moje futro.

________
Wiecie, że jeszcze tylko trzy rozdziały Cool ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Nie 15:23, 31 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
glowka
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Środa

PostWysłany: Nie 16:11, 31 Maj 2009 Powrót do góry

Ciekawy FF
Oboje wpoili się w siebie nawzajem... Ciekawe o z tego wyjdzie, bo jak narazie widzę, że oboje są zbyt dumni, aby to sobie powiedziec. Cieszy mnie, że Leah pogodziła się z Emily :). Mam nadzieję,że pozostaną w tej zgodzie jak najdłuzej .
Co do tłumaczenia: Zostałam twoją czytelniczką. BARDZO MI SIĘ PODOBA :)
Pozdrawiam
Główka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Wto 12:29, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Rathole jest smutno, że tak mało osób czyta to, co tłumaczy cry Nie lubicie Jacoba? Hm, też go nie lubię :P
Ale Rathole to skończy, bo jeszcze ten rozdział i kolejny + epilog (dwa ostatnie dam w jednym poście jak najszybciej. Chcę mieć już te tłumaczenie z głowy )

Kolejna część... długa, co do autorki jest niepodobne :D, a szósty jest jeszcze dłuższy Cool Przeczytałam trzy razy i więcej mi się nie chce :D Błędy, hm. Pewnie są.


______
Rozdział 5

Usiadłem na polanie w środku lasu. Była spokojna i piękna jak twarz Leah, gdy spała. Żeby być całkowicie uczciwy, nie zamierzałem chodzić do niej każdego ranka. Nigdy, jeśli miałoby to przyczynić się do rzucania przez nią poduszką w moją twarz. Uśmiechnąłem się delikatnie na wspomnienie wczorajszego dnia. Popatrzyłem wzdłuż polany i zauważyłem coś, czego nie dostrzegłem wcześniej. Ubrania. Czy mogły znaleźć się przypadkiem w środku lasu? Podszedłem do nich i podniosłem jedną z leżących części garderoby. To należało do Leah. Poznałbym ten zapach wszędzie. Zapewne przetransformowała się i uciekła gdzieś. Kąciki moich ust powędrowały niechętnie ku górze; ona jest teraz moim żywiołem.

Jako wilk zamknąłem swoje oczy, żeby ją usłyszeć, ale nie doszły mnie żadne głosy. Musiała znajdować się zbyt daleko ode mnie lub nic nie myśleć. Żałosne było to, że miałem nadzieję, iż mogłaby myśleć o mnie. Ale mój osąd mógłby wydawać się później niesprawiedliwy. Sam… Czułem złość biegnącą w moich żyłach. Zignorowałem ją. Podniosłem ubrania i podążyłem w ślad za zapachem Leah.

Dotarłem do brzegi klifu, gdzie Leah i ja rozmawialiśmy o… moich uczuciach do Belli. Siedziała na kamieniu w swojej nieosłoniętej, ludzkiej formie. Usiadłem na tej samej skale, co ona. Ramiona Leah oplatały jej nogi, a podbródek opierała wygodnie na kolanach. Wyglądała zbyt drobno i niewinnie.

- Cześć, Jake – szepnęła. Nie odwróciła się, żeby na mnie popatrzeć. Jej oczy dalej gapiły się na klif. Podsunąłem się do niej wolno, obawiając, że odejdzie, jeżeli zbliżę się za szybko. Przez parę minut siedziałem obok niej w formie wilka, patrząc w ten sam kierunek, co ona. To mnie pochłonęło. Wszystko, co chciałem zrobić, było wzięcie Leah w swoje ramiona, trzymanie i traktowanie jej tak, aby ją zaskoczyć i uszczęśliwić. Podniosłem się i musnąłem pyskiem, na znak pożegnania, jej udo. Zmieniłem się w człowieka, podniosłem swoje krótkie dżinsy. Popatrzyłem w stronę Leah i podałem jej swoją koszulę.

Gdy jeszcze raz odwróciłem się do niej, była w tej samej pozycji co przedtem, ale z jedną zmianą. Podniosła moją część garderoby, którą jej dałem. Koszulka była na nią za duża, wyglądała jakby w niej płynęła. Usłyszałem swój własny śmiech w powietrzu. Leah gwałtownie na mnie popatrzyła, ale nie mogłem przestać chichotać. Spojrzała na moją koszulkę i melodyczny śmiech wydobył się z jej ust. Nie miała pojęcia, jad pięknie brzmiał.

Niebo było pomarańczowe, a zachodzące słońce przybrało krwistą barwę. Kiedy przestaliśmy chichotać, usiedliśmy obok siebie w milczeniu. Tak było do czasu, aż Leah coś powiedziała.
- Jutro będzie gorąco – oświadczyła zbyt prosto.
- Będziesz teraz synoptykiem? – podarowałem jej sztuczny uśmiech.
- Nie, po prostu stwierdzam obserwacje. – Zazwyczaj moja podstawa powodowała jej złość, ale teraz jej głos brzmiał bardziej słodko niż wściekle. – Kiedy słońce zachodzi i jest czerwone, podobno oznacza to, że następny dzień będzie miał wysoką temperaturę powietrza.
- O! – To było wszystko, co mogłem powiedzieć. Nie wiedziałem, że jest tak bystra. Kąciki moich ust powędrowały ku górze. Prawdopodobnie był to jeden głupich uśmiechów jakbym coś wygrał. No, i dowiedziałem się czegoś o dziewczynie, w którą się wpoiłem.
- Co? – Odwróciła twarz w moją stronę. Nasze nosy dzieliły milimetry. Wszystko, co musiałem zrobić, to nieznacznie przysunąć się do niej i moglibyśmy zacząć się całować.
- Nic. – Skierowałem swój wzrok ku słońcu. Leah zaczęła trochę się mną rozgrzewać, ale ja nie chciałem naciskać. Żeby to skończyć, z powodzeniem, moje odczucia mogłyby ukazać się na mojej twarzy. Popatrzyłem na nią bokiem, żeby zobaczyć jej reakcję. W jej oczach była złość. O kurde! Proszę, Leah, nie rób tego dla mnie. Dziewczyna stanęła na nogach i zaczęła odchodzić ode mnie.
- Leah, czekaj. Gdzie idziesz? – Także wstałem.
- Ta koszulka jest okropna. – Posłała mi kpiący uśmiech. Co zamierzała robić?
- Aktualnie ta koszulka jest moją ulubioną. – Zawsze była dla mnie najlepsza, zwłaszcza wtedy, gdy pracowałem przy samochodach.
- Naprawdę? Cóż, to świetnie. – Jej głos… przepełniony był udawaną radością. Jestem w nią zbyt wpatrzony! – Do zobaczenia, Jacob. – Znów nazwała mnie Jacobem. Jej cholerny uśmiech, gdy się przetransformowała, zmienił się w grymas. Bum! Kawałki mojej koszuli zaśmiecały brzeg klifu, a ona właśnie odchodziła. Co zamierzałem teraz zrobić?

Moje kłykcie uderzały we frontowe drzwi domu Clearwaterów. Jakiś cień przemieszczał się za oknem, ale nie mogłem dostrzec do kogo należał. Parę minut później Sue otworzyła drzwi.
- Witaj, Jake. – Uśmiechnęła się do mnie z politowaniem. – Co cię tutaj sprowadza?
- Leah.
- Wejdź. Jest w pokoju dziennym. – Sue wyminęła mnie, kierując się do kuchni, a ja odwróciłem się w kierunku salonu. Leah miała napuszone włosy, upięte w niedbałą kitkę. Kiedy obok niej usiadłem, wciąż mnie ignorowała.
- Wiem dlaczego jesteś wściekła – powiedziałem powoli. Powinienem ją pocałować. Naprawdę powinienem ją pocałować.
- Serio? Wiesz? – Uśmiechnęła się przy tym fałszywie.
- Leah, powinienem…
- Ta, powinieneś, ale tego nie robisz. – Czy miała na myśli to, że chce, żebym ją pocałował?
- Dobrze, przepraszam, że nie jestem Samem! – Ups. Jak to się wydostało z moich ust? Po tym, co powiedziałem, Leah zaczęła się śmiać.
- Nie mówię o Samie. Oczywiście to wciąż boli, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Kiedykolwiek go widziałam, starałam się zamiast niego widzieć ciebie, ale raniłam siebie tym bardziej! – Czy ona chciała powiedzieć, że też mnie kocha? Nie zamierzałem zmarnować teraz kolejnej szansy. Owinąłem ramiona wokół jej tali i przycisnąłem ją do siebie. Bez namysłu wbiłem swoje usta w te, które należały do Leah. Z początku wyrywała mi się, ale trzymałem ją coraz mocniej. W końcu zarzuciła swoje ramiona wokół mojego torsu, przyciskając się do mnie mocniej.
- Hej! – Leah i ja rozdzieliliśmy się i spojrzeliśmy w kierunku, z którego dochodził czyjś głos.
Seth.
- Co się, do diabła, tutaj dzieje?
- Seth – zacząłem, ale mi przerwał.
- Nie! – Nie był już tym wesołym małym Sethem, którego znaliśmy. – Mamo! Wiesz, co twoja córka robi? – zawołał.
- Nie, kochanie? Co ona robi? – krzyknęła Sue z kuchni.
- Całuje się z Jake'iem na kanapie!
- To miłe, skarbie. Chodź i pomóż mi z obiadem – rozkazała.
- Ale… - Odwrócił się do mnie. – Podziwiałem cię kiedyś i nadal to robię, ale jeżeli ją skrzywdzisz, ja skrzywdzę ciebie. – Dźgnął moje ramie swoim wskazującym palcem i wyszedł do pomieszczenia, w którym znajdowała się jego matka.
- Jacob, nie chciałbyś zostać na obiad? – spytała Sue.
- Jasne – odpowiedziałem, gapiąc się na Leah, która patrzyła na mnie z małym, malutkim uśmiechem i jasnymi rumieńcami na policzkach.

___________________
Hm, romantically :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Wto 12:49, 16 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Wto 12:48, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Cytat:
Podszedłem do nich i podniosłem jedną z leżących części garderoby. To należało do Leah. Poznałbym ten zapach wszędzie.

Jaka ta wypowiedź jest dwuznaczna! Ciekawa jestem co było tą częścią garderoby devil

Cytat:
Ramiona Leah oplatały jej nogi

Wiem, że to zdanie jest poprawne, ale można je dwojako zrozumieć. Nie wiem czy Leah oplotła nogami swoje ramiona, czy ramionami nogi? Laughing

Cytat:
- Całuje się z Jake na kanapie!

Jake'iem Wink

Podobała mi się reakcja Sue na wiadomość o pocałunku :D
Lubię to opowiadanie. Miłe, lekkie i przyjemne. Takie do odstresowania się. Niektóre zdania po przetłumaczeniu brzmią nieco sztucznie, ale to kwestia wprawy i widzę, że jest z tym u Ciebie coraz lepiej Wink
Czekam na kolejne rozdziały i buziam Wink
M.


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Wto 12:48, 16 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Wto 17:41, 16 Cze 2009 Powrót do góry

Masquerade napisał:
Cytat:
Podszedłem do nich i podniosłem jedną z leżących części garderoby. To należało do Leah. Poznałbym ten zapach wszędzie.

Jaka ta wypowiedź jest dwuznaczna! Ciekawa jestem co było tą częścią garderoby devil

Dwuznaczna? Gdzie tam, to Ty się doszukujesz dwuznaczności Laughing xD. Chociaż, może ... Hm, nie zastanawiałam się.

Masquerade napisał:
Cytat:
Ramiona Leah oplatały jej nogi

Wiem, że to zdanie jest poprawne, ale można je dwojako zrozumieć. Nie wiem czy Leah oplotła nogami swoje ramiona, czy ramionami nogi? Laughing

Przypuszczam, że Ramiona jej nogi, w końcu siedziała, a nie ćwiczyła gimnastykę :D


Dziękuję za to, ze zauważyłaś, że zdania brzmią mniej sztuczniej :D. Staram się Cool .

I, jak już pisałam, możesz czekać tylko na jeden rozdział, a nie na rozdziały :D .
No, i dzięki za mile słowa.

Pozdrawiam,
rth Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaRolCia_512
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sanok

PostWysłany: Sob 15:25, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Swietny ff ,uwielbiam Jacoba ,a Leah już też zaczynam może to twoja zasługa nie wiem ,z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdział;P

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 20:31, 05 Sie 2009 Powrót do góry

No, więc zakończyłam przygodę z tym FF Wink Od początku było jasne, jak to wszystko się skończy Wink
Epilog tłumaczyła kochana, wspaniała, cudowna, niezastąpiona mTwil. Brawa dla niej Wink

Rozdział 6
Tłumaczyła: Rathole

Moje łapy uderzały w szybkim tempie o ziemię. Nie wiedziałam, dokąd biegnę, ale nadal biegłam. Zimne i orzeźwiające powietrze przelatywało przez moją sierść, gdy tylko zwiększałam prędkość. Zdolność do biegania i czucia wiatru podobnego do tego, były jedynymi rzeczami, które kochałam w byciu wilkiem. To tak, jakbyś latał bez konieczności opuszczania gruntu.

W jakiś sposób odnalazłam siebie na klifie. To był ‘ten klif’. Tutaj odbyłam głupią walkę z Jake’m. Właśnie tutaj. Myślałam o tym, co powiedziałam w przeszłości i przyznałam się sobie, tylko sobie, że to było dla mnie trudne. Nie potrzebowałby mnie, aby powiedzieć mi takie słowa, ale ja potrzebowałam jego .

Wróciłam do ludzkiej formy i usiadłam na głazie, który znajdował się najbliżej. Wcześniej byłam zbyt zamyślona i nie zanotowałam, że będę potrzebować swoich ubrań. Teraz było za późno. Oparłam podbródek na kolanach, aby się zasłonić. Kiedy usadowiłam się wygodnie, zaczęłam gapić się w przestrzeń przede mną. Miałam pustkę w głowie.

Usłyszałam jeden lub dwa szelesty. Wiedziałam, kto to był. Nie wiedziałam skąd o tym wiedziałam, ale wiedziałam.
- Hello, Jake! – szepnęłam. Moje oczy wciąż patrzyły w przestrzeń przede mną. Byłam zbyt dumna, aby na niego zerknąć, nawet myślałam, że chcę popatrzeć na niego, przytulić go, pocałować… Dlaczego o tym myślałam? Emily nie miała racji! Ona nie mogła mieć racji, nie kocham go! Po prostu się w niego wpoiłam. To wszystko.

Wciąż pod postacią wilka podszedł do mnie i usiadł obok. Nie robił nic przez chwilę, jedynie siedział obok. O czym myślał? Dlaczego za mną tu przyszedł? Czego chciał? Poczułam, że jego pysk znowu dotyka mojego uda. Jego nos był mokry i zimny. Ukryłam swoją uśmiechającą się twarz w kolanach, mając nadzieję, że Jacob tego nie dostrzegł. Kąciki moich oczu obserwowały, jak wraca do ludzkiej formy i nakłada jeansy. Następnie rzucił mi swoją koszulę, patrząc przed siebie, która nim pachniała. Było mi miło, gdy ją nakładałam. Stała się jakby pamiątką po Jake’u.

Zerknęłam na niego. Zauważyłam, że odwrócił w moją stronę, uśmiechając się. O co mu chodziło? Kto, do diabła, powiedział, że uśmiecha się do mnie? Jaki on miał problem?! Moje oczy posłały mu piorunujące spojrzenie, ale on wciąż się śmiał. Nie wywarłam na nim żadnego wrażenia. Zaklęłam po cichu, gapiąc się na jego koszulkę. Moja szczupła sylwetka tonęła w niej. Nigdy nie zauważyłam tego, jak mniejsza byłam od Jake’a. Zachichotałam na myśl o tym.

Po tym cudownym wydarzeniu siedzieliśmy w milczeniu przez godzinę lub dwie. Chciałam coś powiedzieć, aby zacząć rozmowę, ale nie wiedziałam co. Nigdy nie miałam z Jake’m wspólnych tematów. Powinnam coś powiedzieć. Słońce chowało się za horyzontem. Było czerwone. Czekaj, było czerwone!
- Jutro będzie gorąco.
- Będziesz teraz synoptykiem? – Jake przysunął się bliżej mnie. Próbował flirtować. To było… urocze.
- Nie, po prostu stwierdzam obserwacje. – Domyśliłam się, że powinnam wytłumaczyć, co mam na myśli, ponieważ ten słodki idiota nie wiedział, o co chodzi. – Kiedy słońce zachodzi i jest czerwone, podobno oznacza to, że następny dzień będzie miał wysoką temperaturę powietrza.
- O! – Miał głupkowaty uśmiech na swojej twarzy. Ten sam piękny uśmiech, który posłał mi kilka dni temu.
- Co? – Odwróciłam swoją głowę w jego kierunku. O mój Boże! Kolejna rzecz, której nie zauważyłam! Byliśmy blisko, naprawdę blisko. Nie myślałam. Jedynie czekałam. Czekałam, aż znajdzie się bliżej, aby mnie pocałować.
- Nic – powiedział, odwracając swoją głowę ode mnie. Ja… Nie. Mój mózg prawie eksplodował. Nie mogę uwierzyć! Drań! Jak on mógł… Wstałam szybko, chcąc znaleźć się jak najdalej od niego. Teraz.
- Leah! Czekaj! Dokąd idziesz? – Wstał, aby iść za mną. Zrobię wszystko, żeby mi za to zapłacił! Odwróciłam się do niego z kpiącym uśmiechem.
- Ta koszula jest okropna – powiedziałam, łapiąc ją za kołnierz.
- Aktualnie ta koszula jest moją ulubioną – odpowiedział bojaźliwie. Miałam nadzieję, że będzie tego żałował. Świetnie, gorzej dla niego!
- Naprawdę? Cóż, to świetnie – odpowiedziałam szybko. - Do zobaczenia, Jacob. – Przetransportowałam się, rwąc jego koszulę na kawałki. Pozbyłam się tego zapachu, zwycięstwo.

Zatrzymałam się w miejscu, gdzie zostawiłam ubrania i nałożyłam je, zanim powędrowałam do domu. Przez chwilę stałam na zewnątrz, czując, że moja matka patrzy na mnie. – Cześć, mamo.
- Powiedz mi, co się stało. – Przytuliła mnie ciasno. Zawsze czułam odrobinę miłości, kiedy mnie tuliła do siebie. Przeniosłyśmy rozmowę do pokoju dziennego.
- Jake – wymamrotałam, siadając na kanapie. – Myślę… że… go kocham.
- To nie tłumaczy, jaki masz problem, kochanie.
- To jest problemem! – Zaczęłam opowiadać jej wszystko, co działo się na klifie. Co jakiś czas robiłam przerwę, aby nabrać powietrza albo przerywała mi mama, aby dać jedną ze swoich „maminych rad”. Kiedy skończyłam, przytuliła mnie i poszła do kuchni, aby przyrządzić coś, co nazywała „pocieszającym daniem”.
- Za każdym razem, kiedy twój tata wykręcał się od randki ze mną, moja mama robiła mi te jedzenie – powiedziała, na co się uśmiechnęłam.

- Wszystko gotowe, kochanie – zawołała mnie. Leżałam na kanapie, skacząc po kanałach w telewizji. Nie było nic ciekawego. Ktoś zapukał do drzwi. Leniwie wstałam i popatrzyłam przez firankę za okno. To był Jake!
- Mamo! – jęknęłam szeptem.
- Kto to? – Weszła do korytarza.
- To on! Co powinnam zrobić?
- Idź do pokoju dziennego. – Zrobiłam, jak powiedziała, mając nadzieję, że może powie mu, żeby sobie poszedł. Ale nie! Jake przyszedł do mnie w ciszy i usiadł obok na sofie.
- Wiem, dlaczego jesteś wściekła.
– Serio? Wiesz?
- Leah, powinienem…
- Ta, powinieneś, ale tego nie robisz. – Byłbyś zaskoczony, gdyby mnie pocałował. Jake, czekam na to!
- Dobrze, przepraszam, że nie jestem Samem! – Porównał siebie do Sama! W niczym nie przypomina Sama! To jest za głupie! Śmiech, który wydostał się z moich ust brzmiał ostro i surowo.
- Nie mówię o Samie. Oczywiście to wciąż boli, ale nie tak bardzo, jak wcześniej. Kiedykolwiek go widziałam, starałam się zamiast niego widzieć ciebie, ale raniłam siebie tym bardziej! – Odczucia, przez które się w nim zakochałam, w tym nienawiść, spowodowały, że to wszystko stało się niesmaczne. Nienawidziłam go przez to, co do niego czułam. I nadal go kochałam, a on mnie nie! To nie tak, jakbym chciała… Jego ramiona owinęły moją talię i poczułam, że do niego przywieram. Wbił swoje usta w moje. Pchnęłam jego tors, ale jego ramiona oplatały mnie zbyt mocno. Był zbyt silny, zbyt ciepły i uśmiechał się zbyt miło. Także zaczęłam go całować, aż w końcu owinęłam swoje ręce wokół jego szyi.
- Hej! – dobiegł nas czyjś głos. Seth! Jake odsunął się ode mnie i spojrzał na niego. - Co się, do diabła, tutaj dzieje?
- Seth… - zaczął Jake, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Nie! – Oczy Setha gotowały się ze wściekłości. Nigdy nie myślałam, że mógłby tak zareagować. – Mamo! Wiesz, co twoja córka teraz robi? – krzyknął w stronę kuchni. Zamierzał jej to wszystko streścić?! Ach, ten młodszy brat!
- Nie, kochanie? Co ona robi?
- Całuje się z Jake'iem na kanapie!
- To miłe, skarbie. Chodź i pomóż mi z obiadem. – Seth był oniemiały. Powinien zdać sobie teraz sprawę z tego, że mama zawsze będzie stać po mojej stronie. Odwrócił się z powrotem do Jake’a, patrząc na mnie jedynie przez sekundę.
- Ale… Podziwiałem cię kiedyś i nadal to robię, ale jeżeli ją skrzywdzisz, ja skrzywdzę ciebie. – Dźgnął ramię Jake’a wskazującym palcem i udał się do kuchni.
- Jacob, nie chciałbyś zostać na obiad? – Popatrzyłam na niego. Proszę, Jake, zostań. Dla mnie?
- Jasne. – Patrzył na mnie. Intensywność jego spojrzenia spowodowały, że zaczerwieniłam się. Prawdopodobnie mógłbyś usmażyć jajka na moich policzkach, tak bardzo były gorące. Uśmiechnęłam się. Czy to wszystko zmierzało do naszego szczęśliwego zakończenia?

Epilog
Tłumaczyła: mTwil
W La Push jest pogodny, słoneczny dzień. Wszystko układa się idealnie, bo to szczególna data. Ślub Sama i Emily. Ja, jako druhna, biegam dookoła zupełnie jak jakiś szalony kurczak z odrąbaną głową.
- Rachel, przestań już poprawiać tę wstążkę, jest dobrze – krzyknęłam do niej, wpinając kwiaty we włosy dziewczyny. – Przysięgam, że jesteś jeszcze gorsza od swojego chłopaka. – Przewróciła oczami, zerkając na Paula. Tak, powiedziałam Paula. Znacie go, ten mający problemy z opanowaniem swojej złości. Odkąd wpoił się w Rachel, jego porywczość się zredukowała i wydaje się być teraz bardziej na luzie. Powiedzmy, że bardziej niż zazwyczaj.
- Gdzie jest ksiądz?! – krzyknęłam, nie kierując swoich słów do jakiejś konkretnej osoby.
- Wdaje mi się, że w łazience. – Ciepły podmuch uderzył w moje ucho, po czym poczułam, jak wokół mojej talii oplata się para silnych ramion.
- Pognieciesz mi sukienkę. – Zmarszczyłam brwi.
- No i? – Jake pochylił się i pocałował delikatnie moją szję.
- Będę musiała ją wtedy zdjąć i jeszcze raz uprasować. – Czasami wydawał się taki głupi.
- Chyba będę mógł ci z tym pomóc – powiedział w przerwie pomiędzy pocałunkami, które zawędrowały już trochę dalej od mojej szyi.
- Ty umiesz prasować? – Zachichotałam. Wyobraziłam go sobie, w podkoszulku, prasującego swój strój na dzisiejszy dzień.
- Nie. – Odwróciłam się, żeby zobaczyć jego twarz. – Chodziło mi o ściągnięcie tej sukienki.
- Teraz nie mamy na to czasu… Później. – Westchnęłam, wyswobadzając się z gorących, silnych... seksownych ramion i ruszając naprzód. Jednym szybkim, płynnym ruchem Jacob przyciągnął mnie do siebie z powrotem i zaczął całować. Kiedy w końcu mnie odepchnął, byłam zupełnie zdezorientowana i pozbawiona tchu. Co miałam robić?
- Zobaczymy się później. - Jego głos był chrapliwy, taki słodki. Skinęłam bez słowa i patrzyłam jak dumnie podchodzi do miejsca, gdzie stała reszta sfory. A teraz... To gdzie ja szłam, zanim mi przeszkodził...? Emily! Zaczepiając o różowy brzeg sukienki, tak szybko, jak mogłam, pobiegłam do namiotu, w którym przebierała się panna młoda.
Kiedy weszłam do środka, jej i moja mama układały tren na dole sukni i wpinały go w jej włosy..
- Leah, jak tam ze wszystkim na zewnątrz? Widziałaś Sama? – zapytała mnie. Wszystko było idealne, jej włosy, sukienka, makijaż.
- Wszystko idzie gładko, ale nie, nie widziałam Sama. Ale nie przejmuj się, zły wilk Sam nie zwieje w ostatniej chwili. Kocha cię. – Oczy Emily zaszły łzami, prawie tak, jakby miała sie rozpłakać. – Tylko spróbuj się poryczeć! – krzyknęłam na nią.
- ....Leah. – Uśmiechnęłam się lekko i objęłam ją. Wypuszczając, uśmiechnęłam się do niej jeszcze raz i zaraz potem wyszłyśmy na zewnątrz, żeby zająć swoje miejsca.
Clarie stała w pierwszym rzędzie, razem z inną dziewczynką, trzymając koszyk pełen białych róż. Następna była Kim. Pięknie wyglądała w swojej różowej sukience. Chociaż nawet nie trzeba było jej widzieć, żeby to stwierdzić. Wystarczyło spojrzeć na twarz Jereda. Patrzył na nią jakby sunęła pomiędzy ławkami. Ach, młodzieńcza miłość! Paul zareagował podobnie, kiedy następna weszła Rachel. W końcu nadeszła moja kolej. Odwróciłam się do Emily, żeby ostatni raz na nią spojrzeć i uśmiechnąć się. Prominiejąc, odwzajemniła gest. Jej ręce lekko się trzęsły, kiedy trzymała bukiet kwiatów. Była zdenerwowana. Z powrotem skupiłam się na moim zadaniu i zaczęłam swój pochód zaraz przed czerwieniejącą panna młodą. W mojej głowie zaczęły gromadzić się dziwne myśli. Od kiedy razem z Jake’iem jesteśmy w takich stosunkach, nawiedzają mnie dosyć często. Czy, kiedy będę brała ślub, też będę tak drżała? Będę się chociaż trochę denerwować? Pomimo moich zmartwień, uśmiechałam się szeroko.Dosyć szybko odnalazłam wzrokiem Jake’a. Wyglądał tak, jakby wiedział o czym myślę, że się martwię. A wyraz jego oczu sprawił jedynie, że do mojej głowy napłynęło więcej myśli. My też weźmiemy ślub? Będziemy razem szczęśliwi? Ile będziemy mieć dzieci? Gdzie zamieszkamy? Tyle pytań!
Stanęłam w wyznaczonym miejscu, gdzie kończyły się ławki. Muzyka zaczęła grać coraz głośniej nadeszła kolej Emily. Szła z gracją przez nawę główną. Mimo że jej oczy były zasłonięte welonem, to wiedziałam, że razem z Samem na siebie patrzyli. Była najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek widziałam i pewnie jaką kiedykolwiek zobaczę.
Jej ojciec doprowadził ją do Sama i podał mu jej dłoń.

Na przyjęciu było pełno szczęśliwych ludzi. Wszyscy tańczyli, rozmawiali, krzyczeli i jedli. Zobaczyłam, jak Seth wpycha sobie głęboko do gardła kawałek ciasta, co było, prawdę mówiąc, trochę obrzydzające. A gdzie był Jake? Nie widziałam go od kiedy wszyscy przenieśli się na namiotu na przyjęcie. Orkiestra zaczęła grać jakąś wolną piosenkę. Wszystkie pary oczywiście były już na parkiecie. Wpojeni członkowie sfory tańczyli już ze swoimi dziewczynami... poza Jake’iem.
- Leah, mogę prosić się do tańca? – Usłyszałam za sobą jego głos. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Jak zwykle się uśmiechał.
- Tak sądzę. – Włożyłam swoją dłoń w jego i poprowadził mnie na parkiet. Kiedy doszliśmy na miejsce, owinęłam ramiona wokół jego szyi, a on przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- Chcę cię o coś zapytać. – Wyczułam lekkie wahanie w jego głosie.
- Tak? – zapytałam, lekko się od niego odpychając. Puścił mnie i ukląkł na jedno kolano. NIE! NIE! ON TEGO NIE ROBIŁ! Wyjął małe, czarne pudełeczko. Potrząsnęłam głową i mocno zacisnęłam powieki. Zaraz zaczęłabym płakać, wiedziałam o tym. Jake delikatnie ujął moją dłoń.
- Leo Clearwater, wyjdziesz za mnie? – W końcu otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Tak jak myślałam, łzy spłynęły po moich policzkach. Wzięłam płytki oddech.
- Tak – powiedziałam cicho. Usta Jake’a wgięły się w wielkim uśmiechu, po czym wsunął pierścionek na mój palec. Obejmując go ramionami, złożyłam na jego ustach najbardziej namiętny pocałunek, na jaki było mnie stać. To był ogromny wyczyn zważywszy na to, że płakałam.
Wszystkie moje wcześniejsze pytania zniknęły. Nieważne było, kiedy się pobierzemy, ile będziemy mieli dzieci, gdzie zamieszkamy, ponieważ liczyło się tylko to, że będziemy szczęśliwi. Nasza miłość będzie wieczna.

_____
I jednocześnie proszę Moderatorów o przeniesienie tłumaczenia do biblioteki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Just Maggie x3
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:54, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Kocham Cię za to ; *
Szkoda, że tak szybko skończyło się --.--
Przeczytałam je kilka dni temu, ale teraz jakoś wzięłam się za napisane tego komentarza xd
Ehh....
Po prostu... Dzięki ; * x3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 18:22, 14 Maj 2010 Powrót do góry

Fajne tłumaczenie! Krótkie ale ok.
Kilka cytatów które mi nie pasują:
„Następnie rzucił mi swoją koszulę, patrząc przed siebie, która nim pachniała.” Następnie rzucił swoją koszulę, która nim [...]
„Czekałam, aż znajdzie się bliżej, aby mnie pocałować.” Myśli że go nie kocha, a się wścieka bo nie sprawdzają się jej fantazje.
„Byłbyś zaskoczony, gdyby mnie pocałował. Jake, czekam na to!” Albo byłby, albo gdybyś. Nie używa się tak różnych form w zdaniu, do jednej osoby.
„Patrzył na nią jakby sunęła pomiędzy ławkami.” To chyba źle przetłumaczone.
Tekst jest fajny, i dziwne że tak mało komentów.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin