FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Uzależniony [Z] [8/8] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:16, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Kolejny rozdział - mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Lilczur bardzo dziękuję, za komentarz, zawsze po przeczytaniu Twojej opinii czuję się bardzo dowartościowana Wink

Betowała wspaniała Pernix


Rozdział 6

Mój plan był z założenia bardzo prosty. Miałem zamiar odnaleźć dokumenty, które zabrał Matthew i oddać je Mary. Ona będzie mogła zrobić z nimi, co uzna za stosowne, udać się na policję albo je spalić. Choć uczucia, które nią targały były wystarczającym dowodem na to, że dziewczyna będzie chciała oddać się w ręce sprawiedliwości. Na jej miejscu może też bym tak postąpił…

W końcu kara jest pewnym rodzajem odkupienia win. A ona była dobrym człowiekiem, zagubionym owszem, ale nie popełniała tych zbrodni z chorą satysfakcją, którą czasem odczuwają mordercy. Robiła to z miłości. Choć sądzę, że bardziej z głupoty, ale cóż, podobno ludzie tracą zmysły z powodu tego uczucia, więc może to choć trochę usprawiedliwiało jej winę.

Była już prawie pierwsza w nocy. Ulice były niemal puste. Od kilku minut stałem przed kliniką, należącą do McGonery’ego. Bałem się, że mogę nie zapanować nad sobą, a w szpitalu, poza przytłaczającymi wręcz emocjami, było mnóstwo krwi. Otwarte rany, które nęciły mnie swym stęchłym zapachem. Drobne stłuczenia, które wydzielały nikłą, słodką woń. Potrząsnąłem głową. Wstrzymałem oddech i nie myśląc nad tym dłużej, wślizgnąłem się do budynku. W stróżówce siedział starszy mężczyzna. Był on zainteresowany wyłącznie pączkami, które pochłaniał. Przemknąłem obok niego tak szybko, że nie byłby w stanie nawet podnieść głowy, aby mnie zobaczyć. Doszedłem do korytarza, w którym znajdował się rząd wind. Wślizgnąłem się do pierwszej z brzegu. Na kracie powieszona była tablica, na której znajdowały się poszczególne miejsca i nazwy oddziałów. Na samym szczycie było biuro ordynatora. Nacisnąłem lekko przycisk i poczułem, jak winda zaczyna jechać w górę.
Zastanawiałem się, czy szukane przeze mnie dokumenty jeszcze istnieją. Może w przypływie zapobiegliwości Matthew je zniszczył, może ukrył w domu. Szansa, że je tutaj znajdę była niewielka, ale gdzieś trzeba było zacząć. W końcu usłyszałem sygnał oznaczający, że dojechałem na właściwy poziom. Powoli pchnąłem drzwi i wślizgnąłem się do ciemnego korytarza. Podążając znajomym już zapachem, szybko dotarłem do biura Matthew. Na ścianie wisiała złota tabliczka, na której było wypisane jego imię i nazwisko oraz stopień naukowy. Lekko nacisnąłem klamkę, ale drzwi nie otworzyły się. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zamek nie stanowił dla mnie największego problemu. Naparłem na drewnianą powierzchnię i po chwili wdarłem się do gabinetu. Drzwi umieściłem z powrotem na miejsce po czym zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Był to elegancki, schludnie urządzony pokój. Po środku znajdowało się mahoniowe biurko, a za nim skórzane krzesło. Z pomieszczenia roztaczał się wspaniały widok na panoramę miasta. Powoli podszedłem do biurka i zacząłem przeglądać szuflady. Było tam pełno dokumentów, pieczątek. Nic wartego większej uwagi. Obróciłem się i postanowiłem sprawdzić, czy coś znajduje się za obrazem, wiszącym naprzeciwko wyjścia. Lekko uchyliłem ramę, a moim oczom ukazał się metalowy sejf. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Ludzie byli tacy przewidywalni, jeśli chodzi o ukrywanie cennych dla siebie rzeczy.

Odłożyłem malowidło na podłogę i zdecydowanym ruchem pociągnąłem za uchwyt. Po chwili sejf stał przede mną otworem. Znajdowało się w nim dużo pieniędzy, kilka sztabek złota oraz gruba teczka. Szybko do niej sięgnąłem i zacząłem przeglądać zawartość. Były tam akty zgonu wielu ludzi, raporty z przeprowadzonych sekcji. To musiały być dokumenty, których potrzebowała Mary. Odłożyłem teczkę na biurko, po czym zamknąłem sejf i powiesiłem obraz na ścianie. Rozejrzałem się jeszcze raz po gabinecie. Na biurku znajdowała się fotografia, przedstawiająca Matthew z jakąś blondynką. To musiała być Anne, jego narzeczona. Nagle usłyszałem czyjeś kroki i sztuczny kobiecy śmiech. Do moich nozdrzy dobiegł znajomy zapach.

- Muszę tylko zabrać pewne dokumenty z biura, poczekaj Anne.

Błyskawicznie zabrałem teczkę z biurka. Miałem zamiar wyjść z pomieszczenia, gdy doszły do mnie uczucia mężczyzny. Panowała w nim chciwość, żądza zaspokojenia swoich potrzeb. Poczułem wzrastającą we mnie odrazę. Miałem ochotę go zaatakować. Wgryźć mu się w szyję. Słyszeć, jak błaga mnie o litość, jak chce wywołać we mnie współczucie, którego on sam nie okazywał swoim ofiarom. Niemal czułem jego smak na języku. Kuszącą woń krwi.

Mogłem go zabić. Zemścić się za wszystko, co zrobił Mary. Patrzeć, jak umiera. Czuć jego słabnący puls. Zacisnąłem mocno szczęki. Mogłem to zrobić w tej chwili. Dzieli mnie od niego kilka metrów, nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia. Bezbronny robak, którego mogę zdeptać. Jednak w jednym momencie pomyślałem o Mary. Gdybym zabił teraz Matthew, ona nigdy nie miałaby szansy dokonać swojej własnej vendetty. Nie mogłaby spojrzeć mu w oczy, odzyskać utraconej odwagi, i wreszcie, nie mogłaby go pogrążyć, oddając się słodkiej zemście. Nie powinienem jej tego odbierać. Zacisnąłem palce na teczce. Usłyszałem, jak uchylają się drzwi. Błyskawicznie podszedłem do wchodzącej pary, przykryłem dłonią włącznik światła. Gdy palce Matthew musnęły moją skórę, usłyszałem, jak jego tętno wzrasta i jednocześnie wyczułem odór strachu unoszący się od niego.

- Kto tu jest? – zapytał, cofając się.

- Matthew? Co się dzieje? – zapytała z paniką w głosie stojąca za nim kobieta.

- Jestem tu, abyś wreszcie zapłacił za wszystkie wyrządzone przez siebie krzywy – powiedziałem cicho, znajdując dziką przyjemność w każdym wypowiadanym słowie.

- Czego chcesz? Pieniędzy? Możesz je sobie wziąć…- Mimo, że jego głosy był opanowany, czułem kotłujący się w nim paniczny strach.

Roześmiałem się głośno.

- Nie chcę twoich pieniędzy.

- Chcesz mnie zabić?

Kobieta krzyknęła i osunęła się na ziemię.

- Uwierz, gdybym chciał cię zabić, już byłbyś martwy…

- Więc czego ode mnie chcesz? – Odczułem lekką zmianę w jego nastroju. Strach ustąpił miejsca ciekawości i rozluźnieniu.

Szybko znalazłem się tuż przed nim i zacisnąłem dłoń na jego gardle. Kobieta zaczęła krzyczeć i szlochać.
Uniosłem ciało mężczyzny do góry. Jego serce zaczęło pompować krew jeszcze szybciej, wydając przy tym kuszące dźwięki. Moje gardło zaczęło palić żywym ogniem.

- Nie zabiję cię tylko, dlatego, że śmierć to dla ciebie za mało.

Rzuciłem go na ścianę, doktor bezwładnie osunął się na podłogę.

- O czym ty mówisz? – zaczęła piszczeć kobieta – Matthew jest dobrym człowiekiem, nic nikomu nie zrobił!

Poczułem bijącą od niej miłość i strach, jednak nie o swój los, ale mężczyzny, który teraz żałośnie kulił się na podłodze.

- Zapytaj swojego przyszłego męża o kobietę o imieniu Mary. – Na dźwięk ostatniego słowa w Matthew zrodził się strach, jego oczy szeroko się rozwarły. – Zapytaj o wszystkie zabójstwa, jakie zlecił. – Mówiłem spokojnym głosem, ale miałem wrażenie, że to tylko zwiększa przerażenie osób, znajdujących się w pokoju. – Wtedy poznasz prawdziwego mężczyznę, który tutaj siedzi, a nie tylko twarz, którą, pokazuje ludziom. Zobaczysz, że nie jest wart uczuć, jakimi go darzysz.

Ostatni raz zbliżyłem się do Matthew i podsunąłem mu pod oczy teczkę.

- Jutro trafi to w ręce odpowiednich władz. Jeśli uda ci się, jakimś cudem uniknąć sprawiedliwości, możesz być pewny, że ja ją wymierzę. A to będzie o wiele boleśniejsze i dłuższe niż pobyt w więzieniu. Dobrze ci radzę, lepiej sam się przyznaj. A jeśli spróbujesz zrzucić całą winę na Mary… Pożałujesz, że się kiedykolwiek urodziłeś.

Wypowiedziawszy ostatnie słowa, szybko wyszedłem z pokoju i pognałem pustym korytarzem. Pragnienie zemsty było coraz silniejsze, nie mogłem stracić nad sobą panowania, musiałem szybko uciec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Czw 9:23, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 22:31, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Muszę skomentować, bo ostatnim razem się nie popisałam i przegapiłam rozdział Wink. Nie wiem, jak to w moim przypadku możliwe, skoro w jakimś tam sensie wpływam na datę/ czas publikacji kolejnej części. :)
Do rzeczy: W piątce bardzo podobało mi się, jak Jasper steruje uczuciami Mary i Petera. Jakby byli marionetkami w jego kukiełkowym teatrze. Czasami potrzebna jest taka nadprzyrodzona "pomoc".
Co do szóstki. Uważam, że Twój Jasper załatwił sprawę po mistrzowsku. Matthew powinien się smażyć w piekle. Twisted Evil
Pisanie o odczuciach, uczuciach i maniuplacji nimi jest trudne, a Ty całkiem nieźle sobie z tym radzisz.
Nawet nie wiesz, jak ciężko będzie mi się rozstawać z Uzależnionym. Między innymi dlatego nie betuję części hurtem. Choć mam na kompie dwa ostatnie rozdziały, zaglądam zawsze tylko do jednego, właśnie betowanego, dlatego nadal nie wiem, jak zakończysz historię i czy nawiążesz do tytułu. Domyślam się, co on znaczy, lecz oczekiwałabym wyjaśnienia w tekście. :)
Myśl już kochana nad czymś nowym. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Pon 11:25, 13 Lip 2009 Powrót do góry

Po raz kolejny żałuję, że nie trafiłam na ten ff wcześniej, ponieważ strasznie mi się on podoba. Wszystko tak pięknie opisałaś, wszystkie uczucia bijące od Mary i od Jaspera.
Twój styl pisania jest ciekawy, intrygujący i odrobinkę tajemniczy i aż chcę się czytać :P
Błędów nie zauważyłam, oprócz jednego, który nie dawał mi spokoju, chyba, że taki miało być, nie wiem.

Cytat:
Siedziałem sztywno ma ławce było już bardzo późno, dlatego nie starałem się nawet stwarzać pozorów człowieczeństwa.


Powinno być chyba ''na ławce''

Poza tym powtórze się i powiem, że starsznie mi się podoba i ubolewam nad tym, że zostały tylko jeszcze 2 rozdziały do końca.
Wstawiaj szybko :P
Pozdrawiam,
MonsterCookie.
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 0:39, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Oddaję w Wasze ręce już przedostatni rozdział Wink i ładnie proszę o komentarze Wink

Rozdział 7

Minęło już kilkanaście godzin od czasu, gdy wybiegłem z gabinetu Matthew. Stałem teraz w ciemnym rogu bocznej ulicy miasta, czekając na Mary.
Gdy wyszła rano z mieszkania, podrzuciłem jej kartkę pod drzwi z informacją o miejscu i godzinie spotkania oraz dopiskiem, że posiadam dokumenty, których potrzebuje. Chciałem się z nią spotkać. Mimo to dałem jej wolny wybór, nie ingerowałem w jej uczucia. Zostawiłem notatkę i schowałem się na resztę dnia. Teraz nadchodziła moja godzina prawdy. Jeśli się nie zjawi, dostarczę teczkę do jej domu. Miałem jednak nadzieję na spotkanie z nią. Na przynajmniej chwilowe uczestniczenie w jej życiu, a nie tylko bierne przypatrywanie się.

Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęła się moja fascynacja jej osobą. Czy w momencie, gdy poczułem pierwszy raz jej uczucia, a może, kiedy uspokajałem ją po spotkaniu z Matthew? Wiedziałem natomiast, co muszę zrobić teraz. Nie mogłem oglądać już dłużej jej życia. I tak byłem już zbyt do niej przywiązany. Do mojego uzależnienia. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Właśnie tym dla mnie była. Moją chorobą. Moim wybawieniem. Stała się przyczyną przebudzenia mojej ludzkiej strony. Przypomniała mi o uczuciach, o których zapomniałem. Mogłem się jej odpłacić właśnie przez oddanie tych dokumentów. Ona, mimo że nieświadomie, pomogła mi poradzić sobie z moimi koszmarami, więc przynajmniej mogłem się odwdzięczyć w taki sposób.

To, co do niej czułem, nie było miłością. Nie pragnąłem jej. Chciałem dla niej szczęścia. Może nawet podświadomie myślałem, że jeśli ona jest go godna, to ja tym samym także?

Z rozmyślań wyrwał mnie zapach Mary. Była jeszcze dość daleko, ale na pewno zmierzała w moją stronę. Poczułem rodzącą się we mnie radość. Słyszałem dokładnie każdy jej krok, każdy oddech, który brała do płuc. Już tylko sekundy dzieliły ją od wejścia w uliczkę. Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem, jak idzie w moją stronę. Miała niepewny wyraz twarzy. Gdy podeszła bliżej, pomogłem jej się uspokoić.

- To ty zostawiłeś mi tą informację?

Wyciągnęła przed siebie karteczkę, którą rano pozostawiłem pod drzwiami jej mieszkania. Uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową.
Upajałem się każdą sekunda naszego spotkania. Każdym nieśmiałym spojrzeniem, które kierowała w moją stronę, każdą falą jej uczuć, jaka do mnie dochodziła.

- Witaj Mary – powiedziałem w końcu. Była zaskoczona, słysząc, że znam jej imię. Odczuła lekkie zdenerwowanie. Wyciągnąłem przed siebie teczkę z dokumentami. – Liczę, że ci to pomoże.

Obserwowałem, jak jej usta się rozsunęły, a na twarzy pojawiło się zdziwienie. Z pewnym wahaniem, wzięła ode mnie dokumenty i zaczęła przerzucać kartki. Przez kilkadziesiąt sekund nie słyszałem nic innego poza biciem jej serca oraz szelestem przeglądanych dokumentów.

- To niemożliwe – wyszeptała, po czym spojrzała na mnie uważnie. – Jak udało ci się to wszystko zdobyć?

Uśmiechnąłem się do niej radośnie.

- Matthew nie był na tyle roztropny, aby zniszczyć te dokumenty.

Jej serce gwałtownie przyspieszyło:

- Kim jesteś? Dlaczego mi pomagasz?

Westchnąłem głośno. Co miałem jej powiedzieć? Że od ponad tygodnia śledzę każdy jej ruch i jestem wampirem, który teraz czuję przemożną chęć zakosztowania jej krwi? Z pewnym wahaniem zrobiłem krok do przodu, żeby mogła mnie zobaczyć. Na jej policzkach pojawiły się drobne rumieńce.

- Uznałem, że możesz potrzebować mojej pomocy. Jesteś dobrym człowiekiem, zasługujesz na wsparcie.

Mary kiwnęła przecząco głową.

- Nie jestem… dobra

Uśmiechnąłem się do niej zachęcająco.

- To że odczuwasz wyrzuty sumienia jest dowodem, że się mylisz. Każdy z nas błądzi, ważne byśmy w porę potrafili zawrócić…

Uderzyła mnie prawdziwość moich słów. Wypowiadając je, miałem nadzieję, że Mary poczuje się lepiej, ale skoro te słowa były prawdziwe dla niej, to dla mnie także. Może ja także zawróciłem w porę i mam jeszcze szansę na zmianę swojego losu?

- Dziękuję – wyszeptała w końcu dziewczyna. – Dziękuję z całego serca. – Uśmiechnęła się lekko w moją stronę. – Gdybym mogła ci się jakoś odwdzięczyć…

Zrobiłem krok w jej stronę, jej zapach uderzył intensywnie moje nozdrza. Węgiel i trawa po deszczu. Moje gardło zaczęło palić, zbyt długo nie polowałem.

- Mogłabyś coś dla mnie zrobić… - Kobieta popatrzyła na mnie ufnie. – Powinnaś dać szansę Peterowi. On bardzo cię kocha, a ty na pewno go uszczęśliwisz.

Na twarzy kobiety odmalowało się zdziwienie.

- Skąd wiesz…?

- Zaufaj mi wiem, co mówię.

Odwróciłem się do niej tyłem gotowy, żeby odejść, jednak usłyszałem jak za mną idzie. Po chwili złapała mnie za ramię. Nie wiem czy przez chłód mojej skóry, czy może pchana instynktem samozachowawczym, ale momentalnie cofnęła rękę.

- Poczekaj. Nie znam nawet twojego imienia…

Odwróciłem się w stronę Mary, aby rzucić ostatnie spojrzenie. Ostatni raz poczuć jej uczucia. Jej zapach. Moja wampirza pamięć była doskonała, więc nie musiałem się specjalnie skupiać, żeby zapamiętać ten moment, ale byłem pewny, że będę go przywoływał do końca mojej egzystencji.

- Mam na imię Jasper.

Po czym odwróciłem się od niej i szybkim krokiem odszedłem. Zostawiając ją. Już na zawsze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 14:21, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Do tej pory moim faworytem był rozdział szósty i nadal jest moim ulubionym, jednak w tej części nie zabrakło emocji.
Pozornie spokojny, rozluźniający akcję, a jednak bardzo potrzebny chap.
Przecież na to czekaliśmy, na spotkanie Jaspera z Mary.
Najbardziej ujęło mnie to, że dzięki dziewczynie, Jazz odnalazł w sobie człowieczeństwo.
Jeszcze nie wiem, jak zakończysz opowiadanie (zaraz się dowiem, jak będę betowała), ale wiem, czego jeszcze bym od Ciebie oczekiwała (no chyba, że moje oczekiwania zostaną spełnione w ostatnim rozdziale :p). Fajnie byłoby przeczytać scenę spotkania głównych bohaterów z perspektywy Mary. Chciałabym wiedzieć, jak ona go odbiera, co o nim myśli itd.
Jeśli nie ma tego w ósemce, to dobry pomysł na dopisanie bonusiku.
Zrobię wszystko, żebyś pisała więcej, i żebym ja miała pracę. :D
Żal będzie mi się rozstawać z Uzależnionym. :(


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 15:54, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:39, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Ładne.
Jasper jest postacią charyzmatyczną, uczuciową, a w sadze tego aż tak bardzo nie widać. Ty wczułaś się w jego charakter. Ciekawa jest też cała historia. Dosyć przewidywalna (nie wiem, w którym rozdziale zorientowałam się, jaki sekret skrywa Mary, ale na długo przed wyjaśnieniem zagadki), ale dobrze dopracowana i świetnie przedstawiona.
Masz też dobry styl, a opowiadanie jest napisane płynnym, przystępnym językiem.
Czekam z niecierpliwością na ostatni rozdział.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 20:18, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Z wielką przyjemnością przedstawiam Wam ostatni rozdział :)
Biorąc pod uwagę, że to już koniec chciałam zadedykować tą część Pernix, która betowała całe opowiadanie.
Dziękuję bardzo;*
Chciałam podziękować też wszystkim osobą, które wiernie czytały i komentowały Wink Kończąc te sentymenty zapraszam do czytania ^^





Rozdział 8


Minął już ponad tydzień od mojego spotkania z Mary. Od tego czasu zdążyła złożyć zeznania oraz dokumenty na policji. Matthew przyznał się do wszystkiego. Ogłosił, że namawiał Mary do popełnionych zabójstw, a ona nie jest winna w takim stopniu, jak on. Zdziwiłem się jego deklaracją. Choć może naprawdę potrafię być przerażający…

Oczywiście dotrzymałem słowa danego sobie i nie odwiedziłem już więcej Mary. O przebiegu procesu dowiadywałem się z gazet. Ta sprawa była bardzo głośna. Widziałem zdjęcia Petera i Mary przed sądem. Czytałem wzruszające reportaże o historii dziewczyny zakochanej w mordercy. Prasa była po jej stronie. Cieszyłem się, może to był wystarczający powód, aby uniknęła kary w więzieniu. W skorumpowanym sądzie wszystko było możliwe…

Wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję, zostawiając Mary. Miała już swoje życie. Posiadała kogoś, kto był gotów się nią zaopiekować i dać jej szczęście. Tym samym byłem już pozbawiony wymówek, by ciągle przebywać w jej towarzystwie. I tak na za wiele sobie pozwoliłem, rozmawiając z nią. Nie powinienem. Mimo że to spotkanie napawało mnie wtedy radością, to teraz czułem tylko gorycz. Zacząłem dokładniej widzieć różnice między nami. Może odczuwałem nadzieję, że też uda mi się jakoś odkupić swoje winy, ale malała ona z każdym dniem. Poza tym wiedziałem, iż zbliża się moje kolejne polowanie. Zanim bezwiednie rzucę się na jakiegoś człowieka, wolałem wybrać kogoś, kto bardziej, w moim mniemaniu, zasługiwał na śmierć.

Trudno było mi przyznać się do tego, ale niesamowicie brakowało mi Mary. Czułem niemal palący ból w okolicach serca. Chciałem być w jej pobliżu, ale wiedziałem, że jak nie skończę z tym teraz, to nie będę miał wystarczająco siły, aby porzucić ją potem. I tak już oglądałem się za każdą kobietą, która ją choć odrobinę przypominała. To było złe. Wszystkie moje myśli zdominowała jej osoba. Byłem zagubiony w czasie, który spędziłem z nią, i który już nie wróci. Cały czas słyszałem jej lekko zachrypnięty głos w głowie, odbijający się leniwie od mojej czaszki. Nie dawał mi spokoju. Czułem się jak narkoman, którego umieszczono na przymusowym odwyku. Byłem głodny jej obecności. Ten ból stawał się nie do zniesienia. Starałem się skupić na czymkolwiek, co by mnie od niej uwolniło, ale każda sekunda była moją wielką przegraną.
Czułem, jak wielkie krople deszczu opadają na moją głowę. Nie przeszkadzało mi to, ale nie chciałem wzbudzać zbyt wielkiego zainteresowania, i tak ludzie przechodzący obok rzucali mi ukradkowe spojrzenia. Westchnąłem cicho. Zacząłem rozglądać się za ewentualnym miejscem do przeczekania deszczu. Mój wzrok padł na pobliską jadłodajnię. Zawahałem się. Tam na pewno będzie dużo ludzi. A wilgoć sprawiała, że ich zapach był jeszcze intensywniejszy, bardziej kuszący. Deszcz zaczął padać coraz mocniej, więc z westchnieniem poszedłem w kierunku karczmy, otworzyłem drzwi i wsunąłem się do środka. W pomieszczeniu było bardzo dużo ludzi. Zacisnąłem powieki, gdy dotarła do mnie mieszanka ich zapachów. Po chwili poczułem coś jeszcze. Wampira. Gwałtownie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Czy to ktoś, kogo wysłała po mnie Maria? Kolejny wróg? Czy to może być przypadkowy nieznajomy?

Nagle ją zobaczyłem. Zeskoczyła zgrabnie ze stołka stojącego przy kontuarze. Zaczęła iść w moim kierunku. Bardziej unosiła się w powietrzu, niż chodziła. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że powinienem się bronić. Może chce mnie zaatakować? Czy powinienem zrobić to pierwszy? Spojrzałem w jej oczy. Miały barwę płynnego złota. Stałem oczarowany. Gdy podeszła bliżej, wyczułem jej uczucia. Były… niesamowite. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z czymś takim. Kobieta była wręcz przesycona radością i satysfakcją. Uśmiechała się do mnie szeroko. Nagle doszło do mnie kolejne uczucie. Miłość. Ona mnie kochała.

- Kazałeś mi na siebie długo czekać – powiedziała śpiewnym głosem.

Byłem oszołomiony. Odurzony jej pięknem, bijącymi od niej uczuciami. Jej spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym miłości.
Ruszyłem się delikatnie, skłoniłem głowę i powiedziałem:

- Przykro mi to słyszeć.

Uniosła dłoń i przesunęła ją w moim kierunku. Może powinienem mieć jakieś wątpliwości. Węszyć w tym podstęp. W końcu tego mnie nauczyło ponad stuletnie życie wampira. Ale nie miałem żadnych. Bez wahania ująłem jej rękę. Poczułem ulgę kobiety. Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Miałem wrażenie, że w tym momencie zatrzymał się czas. Nie istniało nic innego, tylko ona i ja. Nie liczyła się moja przeszłość. Wszystkie zabójstwa przeze mnie popełnione nie miały znaczenia. Tak samo zapomniałem w jednej chwili o minionym tygodniu, gdy w moje życie wkradła się Mary. Potrzeba, która przed chwilą odczuwałem, aby z nią być, zblakła wobec konieczności towarzyszenia tej kobiecie. Nie wiedziałem nawet, jak ma na imię. Ani skąd wiedziała, że tu będę. Jednak to też nie miało teraz znaczenia. Gdy nasze spojrzenia spotkały się, odczułem przemożną potrzebę, aby trwać tak już zawsze.
Nigdy nie liczyłem na szczęście, ale ono niespodziewanie pojawiło się na mojej drodze. Miałem wątpliwości, czy zasługuję na taką przychylność losu, ale gdy poczułem delikatną skórę wampirzycy na mojej, wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby uczynić tą kobietę szczęśliwą. W jednej chwili przestałem być wampirem uzależnionym od odczuwania uczuć innych, pasożytem żerującym na ludziach. Poczułem się znowu człowiekiem.



Koniec


Całość umieszczam na chomiku, jakby ktoś miał ochotę na przeczytanie w ładnej wersji :)

[link widoczny dla zalogowanych]

I korzystając z okazji zapraszam też do czytania mojego nowego ff ^^Doskonały kawałek wieczności?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pią 20:52, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Pią 20:29, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Prześliczne. Bardzo ładnie zakończone i napisane. Jak zwykle powiem, że mi się bardzo podobało i nie zauważyłam żadnych błędów.
Szczęśliwy koniec, to co lubię najbardziej ;3

Teraz zamierzam czytać twój kolejny ff.
Pozdrawiam.
MonsterCookie. :P

Edit. Przypomniało mi się co miałam napisać :D

Najbardziej właśnie spodobał mi się koniec, a szczególnie ostatnie dwa zdania. Naprawdę bardzo łądnie ujęte i napisane.


Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Pią 20:32, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:36, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Szkoda, że już koniec. No, i krótko.
Ale jest happy end, a to się chwali :)
Dobrze, że Jasper spotkał Alice. Martwiłam się, że nie dodasz tej sceny, a wprost ją uwielbiam... No, pod warunkiem, że ktoś dobrze ją opisze. A Ty opisałaś lepiej niż dobrze.
I cóż więcej mówić? :) Życzę weny na kolejne opowiadania.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 20:40, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Wszystko pięknie i ładnie. Jedno małe przeoczenie wdarło się do ostatecznej wersji:

Cytat:
A wilgoć sprawiała, że ich zapał był jeszcze intensywniejszy, bardziej kuszący.

zamiast zapał, zapach
Bardzo dziękuję za dedykację. Mam żal, okropny żal! Że opowiadanie już się skończyło i że mój etat u Ciebie dobiegł końca! cry
Wiem, że nie byłam szybką betą i może zbyt dużo się narzucałam ze swoimi pomysłami, ale chciałam Ci podrzucić jakieś inne rozwiązania. Z części skorzystałaś, co mnie cieszy i mam nadzieję, było z pożytkiem dla tekstu.
Odnosząc się do Uzależnionego jako całości, myślę, że to nadzwyczaj udana łatka! Okazuje się, że to nie tylko Alice miała dobry wpływ na Jazza, ale też grzesząca dla miłości kobieta, zwykła, ludzka niewiasta Mary. Obudziła w nim nadzieję na odzyskanie człowieczeństwa, a nadzieja ta została podsycona przez mała, pełną uczucia wampirzycę.
Ładnie to sobie wszystko wymyśliłaś.
Niezmiernie miło było mi z Toba współpracować. Mam nadzieję, że pomyślisz o mnie w przyszłości. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:44, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Po pierwsze warto byłoby ustosunkować się do proponowanych przez czytelników poprawek, bo część zgrzytów została i nieładnie to wygląda.

Tekst mi się spodobał, chociaż nie powalił. Ładnie opowiedział alternatywną historię Jaspera, wpisując się w kanon ciekawie i nie do końca przewidywalnie. Przyznam, że ucieszyłam się, widząc drugie dno prostej opowieści o rozstaniu. Gdyby Mary czuła się tak źle tylko z powodu porzucenia, zniechęciłabym się i rozczarowała, a tak mogłam się przez chwilę pozachwycać wygraną tych dobrych, której tak mało w mojej własnej twóczości. Przyznam również, że z lekturą czekałam do momentu, kiedy Uzależniony będzie tekstem zakończonym - przy tak niewielkiej ilości rozdziałów, mogłam sobie na to pozwolić - mam nadzieję, że wybaczysz. Generalnie po zakończeniu Nienasycenia czuję pewien niedosyt i szukam możliwości, żeby to uczucie zniknęło, a lektura ciekawych ff-ów pomaga, więc dziś padło na to opowiadanie. Umiliło mi wieczór, chociaż nie jest to mój typ tekstu. Narracja przede wszystkim zawiniła, ale w świecie Zmierzchu chyba nie sposób do niej nie przywyknąć, więc nie narzekam na to dłużej, ale zaznaczam, że wolę inne przedstawienie historii. Szczególnie, że tu było duże pole do popisu na ukierunkowanie narracji na poszczególnych bohaterów. Może pobaw się następnym razem bardziej, co?

Życzę weny i dobrej nocy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Śro 20:43, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Dobre opowiadanie, może nie powala na kolana, ale ma w sobie to coś. Ciekawa i intrygująca łatka nie powiem, zwłaszcza sam pomysł na historię Mary. Potrafisz budować napięcie to wielki plus, zwłaszcza jeśli piszesz opowiadanie z dozą kryminału i dreszczyku. Sama tajemnica oraz sprawa z papierami ciekawie, aż chciałam wiedzieć co będzie dalej, dlaczego te papiery są takie ważne, co się w nich znajduje.
Zszokowała mnie reakcja Jasper'a, kiedy dowiedział się, że Mary jest "morderczynią", kiedy zdał sobie sprawę jak wiele wspólnych cech posiada z tą zwykła dziewczyną, która zgubiła na pewien czas właściwą drogę życia. Chodzi mi głównie o to oparcie się o mur i nagłą utratę panowania nad własnymi emocjami. Strasznie spodobała mi się definicja dobrego człowieka w wykonaniu blondyna. Było to coś dobitnego i jakże niekiedy prawdziwego.
Dużym plusem w tym opowiadaniu były opisy, do których masz talent. Wszystko zostało napisane w taki sposób, aby czytelnik mógł sobie wyobrazić całą scenerię, opisywany moment. Przynajmniej ja miałam taką możliwość, że dzięki twoim zdaniom moja wyobraźnia się obudziła i w trakcie czytania czułam się, jakbym stała gdzieś tam w pobliżu.
Ładnie i oby tak dalej.
O.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 20:23, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Zaczęłam to opowiadanie czytać, ponieważ Pernix gorąco polecała Uzależnionego, kiedy zachwycałam się Alicją. Tak jak jej obiecałam, nie zwracałam uwagi na błędy i z racji tego, że opowiadanie ma już dobre pół roku, nie będę się długo rozwodzić.
Całość jest bardzo nierówna – widać, że w międzyczasie Twój styl dojrzewał. Kiedy porówna się pierwszy rozdział i ostatni, czytelnik przeżywa szok. Cieszę się z Twoich postępów.
To, co miało mnie rzekomo zachwycić to fabuła. Ale akurat z tym miałam pewien problem – wchodzenie przez okno boleśnie kojarzyło mi się z Edwardem, a kiedy dodałam do tego obsesyjne nazywanie się potworem, te dwie postaci zaczęły się ze sobą za bardzo zlewać. I to jest właśnie największą wadą tego tekstu – niby piszesz o Jasperze, ale jedyny obraz wampira, jaki wydaje się przesłaniać Twój umysł (mówię w czasie teraźniejszym, ale po opinii, jaką wygłosiłam na temat Alicji, powinnaś wiedzieć, że odnosi się to do przeszłości) to wersja Edward-cierpiętnik. Brakowało mi tego pazura, który jednoznacznie skojarzyłby się z Jasperem – jakiegoś zagubienia i przytłoczenia emocjami ludzi. Bo pomimo tego, że Meyer nie uchwyciła w swojej sadze kwestii nie radzenia sobie z darami, osoby piszące fan fiction powinny o tym pamiętać. Coś, co tak pięknie wyszło Ci z (jeszcze ludzką) Alice. Wiem, że pewnie irytują Cię te ciągłe porównania, ale wciąż jestem pod wrażeniem tamtego opowiadania, dlatego nie potrafię się ich wyzbyć. Sama postać Mary wydaje mi się raczej mdła. Jest obok Jaspera główną bohaterką, a czuję, że pomimo niekoniecznie wzruszającej historii kawałka jej życia, nie wiem o niej nic.
I jak obiecywałam, krótko – urzekło mnie, że przygotowałaś Jaspera na Alice. Ona na niego czekała, a on nie wiedząc o tym, robił dla niej miejsce w swoim życiu. I za to Ci gratuluję.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin