FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W labiryncie uczuć [NZ] [+18] Rozdział 29 ostatni / 27.06 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
LadyJully
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:54, 07 Lut 2010 Powrót do góry

jupi! Hurra *skacze z innymi*
wspaniały początek dnia :)

Rozdział baaardzo mi się podobał. Tak jak poprzedniczkę, zaskoczyla mnie reakcja Belli na całe to zajście.
Zżera mnie ciekawość co wymyśliła Tanya. Wygląda na to, że mocno namiesza w ich życiu Twisted Evil
Zalany w trupa Edward był GENIALNY! No i ta jego reakcja na Jaspera Laughing

Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Powodzenia i weny życzę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 13:17, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Ależ mnie zaskoczyłaś! Rano, tak znienacka dodawać rozdział??? Super.
Co do treści:
Fantastyczneeeeee.
To słowo przychodzi mi pierwsze do głowy. Rozmowa Belli z Edwardem – świetna. Takie rozmowy są w życiu strasznie trudne. Opisanie tego w sposób, żeby było prawdziwie i nie schrzanić, to już mistrzostwo. Chylę czoła.
Wiesz czego najbardziej zazdroszczę twojej Belli? Oddanych przyjaciół. Taka Rosie i Emmett, jak oni by mi się przydali w życiu!
Pijany Edward był prześmieszny. Chichotałam się razem z Emmettem. Ale będzie miał kaca. Giganta. I do tego pewnie jeszcze moralniaka, jak mu wróci jasność umysłu.
Zresztą wcale mu się nie dziwię, że poszedł w takie tango. Miał chłopak solidny powód.
Mam nadzieję, że się dogadają, choć pewnie będzie przez jakiś czas ciężko. Będą musieli sobie wzajemnie ponownie zaufać i wybaczyć.
Oczywiście intryguje mnie niecny plan Tanyi. Co tym razem ta wredota wymyśli?
No i na koniec, pozwolisz, porozpływam się w zachwytach nad twoim Emmettem. Booooski. Ja też chcę takiego, może być ranny, o kulach, nieważne.
Acha i jeszcze jedno. Powaliła mnie długość tego rozdziału. Cudowna.
Jak to dobrze, że ty piszesz to opowiadanie.
Uff. To chyba będzie na tyle.
Pozdrawiam cieplutko, życząc ogromniastej weny. Żeby nigdy cię nie opuściła. BB.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 15:50, 07 Lut 2010 Powrót do góry

"- Zabieraj łapy zboczeńcu. - Pijany mężczyzna z oburzeniem odepchnął jego rękę..." omal nie spadłam z kanapy razem z moim lapkiem ze śmiechu Very Happy
" - Weź go walnij tą kulą, to może się uspokoi – żalił się, ledwo stojąc na nogach, gdy Emmett prawie pękał ze śmiechu" Very Happy jeśli Em pękał ze śmiechu to ja się popłakałam Very Happy mam chyba spaczone poczucie humoru ale ta scena przed mieszkaniem Edwarda poprostu mnie rozwaliła. Rogal z mojej twarzy jeszcze nie zszedł. Komizm tej sytuacji i reakcja Eda, ktory nie poznawał Jaspera spowodował niemal kolejny upadek z kanapy Very Happy Doskonała robota.
Hmm... przejdźmy do najważniejszego. Bella i Edward. Bardzo emocjonalne, realne, naturalne, dopracowane, rzeczywiste. Naprawde nie wiem jak mogłabym okreslic tę scenę. Może tak: DOSKONAŁA. Do niczego nie mogę się doczepić nawet jeśli bym się uparła. Piszesz tak jak bardzo lubię, obrazkami. Czytam a moja wyobraźnia już podopwiada mi jak to wygląda. Wszystko było takie płynne, nic na siłę, bardzo naturalnie, realnie. Nawet to, że Edaward po całej rozmowie postanowił zalać sie w trupa. Naprawdę piszesz cudownie. Nie mogę się doczekac kolejnej części bo tak bardzo wciągnęła mnie twoja opowieść.
Gdzieś w scenie z pijany Edem mignął mi wyraz "zeprzeć", w kontekście zdania chodziło chyba o "oprzeć"? Ale nie moge znaleść teraz na szybo tego fragmentu *zfrustrowana*. Jeśli wskazuję komus jakiś błąd nie lubię tego robić tak "mniej więcej w tym fragmencie". Zapodziało mi się :-/
Tanya... Jest PR-owcem, mam mnóstwo kontaktów w mediach. Może tu będzie chciała nabruździć Cullenowi? Może bardzo łatwo zrujnowac jego wizerunek. Jeśli wycieknie jakieś zdjęcie, informacja? Masz ogromne pole do popisu. A może zewrze szeregi z Jackobem?? Oj będzie się działo. Bo mam nadzieję, że mimo wyjaśnienia najważniejszej kwesti, czyli "Edawrd już wie"Very Happy, będziesz kontynuwac tę opowieść. Przecież Rose musi pojawić się w Londynie, wyjaśni się sprawa Alice, Tanya i Jackob pewnie tez jeszcze coś wymyślą Very Happy Wiesz, Rain jak sobie to przeanalizowałam... to masz jeszcze tak dużo rozpoczętych watków, że moge być spokojna, iż tak szybo tej histori nie zakończysz Very Happy co niezwykle mnie cieszy. Ja poprostu pokochałam twoje postacie.
Naprawdę doskonała robota:-D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Love, peace, Twilight Very Happy

EDIT: Znalazłam Very Happy
"Edward pochylił się właśnie do przodu i chciał zeprzeć łokcie na swoich kolanach, niestety nie trafił dobrze i jak długi zwalił się na podłogę." Wydaje mi sie, że oprzeć bardziej tu pasuje, jeśli oczywiście nie byłoby powtórzeniem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aurora Rosa dnia Nie 17:40, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
xKikax
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miasto cudów :)

PostWysłany: Nie 16:09, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Kobieto, Ty chyba spać nie możesz?Wink
Kolejny rozdział był wspaniały, a nawet lepiej niż wspaniałyWink
Kiedy Edward powiedział Belli, że go zdradziła to aż mój żołądek zrobił obrót o 360 stopni. Opisałaś tę scenę całkowicie jaky się działa naprawdę, wszystkie niepewności, wyznania, każdy detal. W niektóre FF-y nie umiem się 'wtopić', jednak z twoim nie mam żadnego problemu, bo tak doskonale to opisujesz;)
Na początku nie mogłam zrozumieć tego 'wycia' Belli, tylko dlatego, że mu powiedziała? Jednak później, kiedy zaczęła mówić, że to jego wina itd. zupełnie postąpiłabym tak jak ona.
Reakcja Rose była doskonała, dobry przykład prawdziwej przyjaźni, nie jest sztuczna i naprawde się martwiła- za to dla Ciebie wielkie brawa;)
Akcja z pijanym Edwardem doprowadziła mnie do śmiechu nie do opanowania :D
Cóż, kiedy zaczęłam czytać wątek z Tanyą, zaczęłam już sobie wyobrażać co się stanie: Edward do niej wróci, wylądują razem w łóżku, Edward jej wszystko powie, jednak kiedy to się nie zdarzyło: kamieć spadł mi z serca. Tanya to podsępna suka i już się boje co wymyśliła...
Tak jak zawsze,
czekam (nie)cierpliwie Wink
Pozdrawiam i życzę Veny,
K.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
0704magda
Człowiek



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:36, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Tanya-ciekawe co wymyśli,nie podoba mi się już to-pewnie planujesz jakąś podłą intrygę....przeczytałam jednym tchem....tyle napięcia,uczuć,ale chociaż sprawa ojcostwa juz wyjaśniona


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 21:01, 07 Lut 2010 Powrót do góry

no tak - dlaczego właśnie najgorszego się spodziewałam?
kiedyś powiedziałabym, że NN ma zawsze rację, ale staram się wyrosnąć z nawyków, więc rzeknę tyle, iż bardzo sie cieszę z nowego rozdziału, który toczy się po mojej myśli...
martwi mnie cała sytuacja zaistniała, ale jak kiedyś ktoś powiedział: Nie potrafisz sobie poradzić z czymś - zapij to... Jutro twój problem stanie się malutki, przy ogromnym kacu, który czekał na ciebie będzie na pewno.

Widać, ze Edward ma tych samych kolegów, co ja i z góry współczuję... mam dziwne wrażenie, że z Bellą po wypowiedzeniu tych kilku słów za dużo dojdą do ładu... jeśli nie - Emmett ich zabije... a jesli nie Em - to Rose przecież wraca do Londynu... :P
niezbyt podoba mi się cała ta Tanya... coś pokombinowała, a Cullen nie będzie pamiętał nawet co... czuję w powietrzu skandal ze zdjęciami w roli głównej - w koncu to specjalistka od pracy :P
może niezbyt konstruktywny komentarz, ale wiedz, że podziwiam... ten ff żyje włąsnym zyciem i doskonale zdaję sobie sprawę, że po zmianie imion to normalna książka z tego będzie - tym bardziej podziwiam Wink
trzymam kciuki za całokształt :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sarabi
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 14:29, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Znowu wbiłaś mnie w fotel i znowu skończyłaś tak nagle, za szybko i w zbyt ciekawym momencie. Jak zawsze nie mogę się doczekać kolejnej części.
Rose i Em, to będzie świetny duet plus dodatkowo wspaniali przyjaciele Belli i Edwarda. Teksty pijanego Edwarda to Jaspera (kolejna fajna postać, mniej groźna niż w książce) powaliły mnie. Oczami wyobraźni widziałam tę scenę i prychałam w monitor. Oj biedny Edward jak w końcu go obudzisz.
Ciekawie zapowiada się Tanya, to babsko (ale w sumie mOżna ja zrozumieć, niezłe ciacho uciekło z jej życia), ciEkwe co wymyśli.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Śro 14:57, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Zapraszam na kolejny rozdział i jak zawsze czekam z niecierpliwością na Wasze opinie i uwagi.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY


Potężny huk wyrwał Emmetta ze snu. Przez chwilę mrugał powiekami i rozglądał się po pokoju, usiłując rozpoznać miejsce, w którym się znajdował.
- Oooo Jezu… - Jęki dochodzące zza łóżka wróciły mu poczucie rzeczywistości i zmusiły do spojrzenia w tą stronę. Część łóżka za nim była pusta, więc domyślił się, że to upadek Edwarda go obudził. Przekręcił się na bok podkurczając ranną nogę.
- Żyjesz? – westchnął przeciągając się .
- Moja głowa… rany. – Mężczyzna nie podnosił się tylko nadal jęczał wyciągnięty na podłodze.
Blondyn zlitował się nad przyjacielem i wstał z łóżka, a potem z pomocą kul dokuśtykał do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. W końcu zajrzał do lodówki i znalazł tam butelkę wody mineralnej. Wziął ją do ręki i wspierając się na jednej z kul wrócił do sypialni. Cullen siedział już oparty plecami o łóżko. Nadal stękał i jęczał na przemian.
- Trzymaj, napij się – Emmett stanął nad nim i podał mu butelkę. Skacowany mężczyzna dorwał się do niej jak pijawka i nie odstawił, dopóki nie pochłonął jej całej zawartości. Dopiero wtedy wróciła mu świadomość i mrużąc oczy spojrzał uważniej na przyjaciela.
- Dzięki – westchnął ciężko.
- Gdzieś ty się wczoraj włóczył? – Kuzyn opadł ciężko na fotel i oparł ranną nogę na brzegu łóżka. - Całą noc straciłem jeżdżąc za tobą po Londynie…
Szatyn łypnął na niego jednym okiem.
- Kręci mi się w głowie – wyjęczał żałośnie.
- Ty, tylko mi tutaj nie rzygaj. – Blondyn prawie poderwał się na równe nogi i zaraz sam jęknął z bólu, lądując z powrotem w fotelu.
- A gdzie ja jestem? – Edward zajęczał znowu i złapał się za głowę.
- Jak to gdzie?... U siebie… Nie poznajesz? – Kontuzjowany przyjaciel miał już serdecznie dość bólu, który przeszywał go za każdym razem, gdy zapominał się i stawał na zranionej nodze.
- Oooo… to u siebie nie będę rzygał – Cullen westchnął głośno, usiłując się podnieść. W końcu uklęknął i opadł korpusem na łóżko.
- Pewnie, u mnie nie miałbyś takich skrupułów – kuzyn uśmiechnął się pod nosem. Nagle szatyn zupełnie nieoczekiwanie poderwał się i potykając o przyjaciela wybiegł w kierunku łazienki… Blondyn pozbierał się, podniósł kule i wolno doszedł do kuchni.
Kiedy Edward prawie wyczołgał się z łazienki, na stoliku w salonie czekała na niego szklanka z musującym płynem. Bez pytania o jej zawartość, opróżnił całą a potem opadł na sofę. Emmett przyglądał mu się bez słowa, bo z pewnością wyglądał tak samo okropnie jak musiał się czuć… Opuchnięte oczy, zmęczona twarz zroszona potem, niechlujny zarost, totalny nieład na głowie… Oddychał ciężko skrywając twarz w dłoniach. Wraz ze świadomością wracały do niego obrazy z minionej nocy. Przypomniał sobie szpital… Potem usłyszał własny krzyk… i zapłakaną twarz Belli … Wreszcie jak przez mgłę wrócił obraz Tanyi, która cynicznie się śmiała, siedząc obok niego przy barze… I na koniec… przypomniał sobie twarze Jaspera i Emmetta…
- Był tu Jazz? – spojrzał na przyjaciela z grymasem mrużąc oczy.
Ten tylko przytaknął ruchem głowy. Dopiero wtedy zielonooki dostrzegł, że kuzyn stoi podparty o kuli a jego lewa noga jest uniesiona nad podłogą. Cała stopa była grubo zabandażowana aż do kostki.
-Rany Emm, co ci się stało? – wybełkotał, głośno wydychając powietrze z płuc. - I co ty tutaj właściwie robisz?
- Dobre pytanie – zauważył przyjaciel i energicznie wybił się na zdrowej nodze, siadając na kuchennym blacie. Rana coraz bardziej mu dokuczała.
- Postawiłeś nas wszystkich na nogi… - zaczął spokojnie. – Przez całą noc jak idioci jeździliśmy z Jasperem od klubu do klubu szukając cię…
Szatyn patrzył na przyjaciela z niedowierzaniem.
- Ale po co…
- Bells prawie odchodziła od zmysłów. Bała się o ciebie, ale to Rose zadzwoniła do mnie…
- TA Rose? – Edward wybałuszył oczy ze zdziwienia.
- Narozrabiałeś chłopie. Nie da się ukryć…- Blondyn uśmiechnął się lekko pod nosem. Przyjaciel bezwładnie opadł na oparcie sofy i znowu schował twarz w dłoniach.
- Bella… - wyszeptał prawie. - Czy ona… - urwał ściszając głos.
- To silna dziewczyna, ale ten wypadek i rozmowa z tobą. Fatalnie to zniosła. Baliśmy się o nią. Musiałem wysłać do niej Esme.
- Powinienem był cię posłuchać – mężczyzna wyszeptał z poczuciem winy.
- Ważne, co zrobisz teraz, kiedy znasz już prawdę – dodał cicho blondyn.
- Ona nie chce mnie widzieć Emm… - Szatyn przetarł oczy i mrużąc je zapatrzył się w okno. Miał w głowie mętlik, a kac dodatkowo wzmagał jeszcze ból głowy. To wszystko razem pozbawiało go możliwości sensownego myślenia. Kuzyn dostrzegł jego bezradność.
- Idź, połóż się. Musisz wydobrzeć, a czas to najlepsze lekarstwo na wszystkie zmartwienia. - Zerknął na zegarek. - Jutro na pewno coś wymyślisz. - Uśmiechnął się lekko.
Zielonooki po raz kolejny bezwładnie wyciągnął się na sofie. Było mu niedobrze, tętniący ból głowy prawie wysadzał mu oczy a w ustach nadal czuł odrażający posmak kwasów żołądkowych i alkoholu, wymieszane ze sobą. Dodatkowo świadomość, że tak wiele osób zarwało przez niego noc, tylko po to, żeby jemu nic się nie stało sprawiała, że miał podwójne poczucie winy. Teraz nie był jeszcze w stanie racjonalnie myśleć. Resztki alkoholu, których nie zdołał z siebie zwrócić, nadal płynęły w jego krwi i z udanym skutkiem znieczulały jego świadomość…

***

Kiedy Emmett wysiadał z taksówki pod domem Belli, był niespokojny i dziwnie podekscytowany. Otworzyła mu drzwi i na widok jego zabandażowanej nogi prawie krzyknęła przerażona.
- Kurcze, Rosalie mówiła, że coś ci się stało, ale to… to wygląda strasznie – jęknęła.
- Nie jest tak źle. Trochę dokucza, ale da się wytrzymać – Posłał jej lekki uśmiech.
Zrobiła mu miejsce wpuszczając go do środka.
- Esme pojechała już do domu. – Dziewczyna trochę nerwowo bawiła się dłońmi. Przyjaciel wszedł do salonu i opadł ciężko na krótszy bok narożnej kanapy. Podsunęła bliżej stolik i pomogła mu wesprzeć na nim ranną nogę. Odetchnął, nie kryjąc ulgi.
- Nie wiem jak mam ci dziękować Emm. - Usiadła obok i patrzyła na niego w skupieniu. Chciała zasypać go pytaniami o Edwarda, ale bała się, że to, co mógłby jej powiedzieć zaboli. Wolała, więc omijać ten temat.
- Daj spokój, to także mój przyjaciel… - blondyn odparł łagodnie. - Jak Renesmee?
- Całkiem nieźle. Wydaje się, że już zapomina o wypadku. Louise zabrała ją na spacer.
- A ty? Jak się czujesz?
- Obolała. Leki przeciwbólowe przestały działać i nadwyrężone mięśnie dają o sobie znać. - Westchnęła ciężko.
- Podżyłaś trochę – dodał cicho i ujął ją za rękę. Uśmiechnęła się smutno.
- Po części na własne życzenie Emm - dodała z żalem. – Ale dobrze, że on już zna prawdę. Lepiej się z tym czuję, lżej.
Mężczyzna westchnął ciężko, a potem rozejrzał się po pokoju.
- Posłuchaj - zaczął spokojnie, nie spuszczając z niej wzorku. – On naprawdę żałuje, że tak to rozegrał. To był dla niego szok.
Patrzyła na niego z niepokojem w oczach.
- Ja niczego od niego nie oczekuję – odezwała się wreszcie cicho, po czym wstała z kanapy i trochę zdezorientowana rozglądała się po pokoju. Przyjaciel spokojnie przytaknął głową.
- Rozumiem cię, ale jego również. Gdybym sam znalazł się w takiej sytuacji, pewnie też czułbym się oszukany…
- On nie chciał dziecka Emmett. Nie miałam innego wyjścia.
- Tak ci powiedział? Nie wierzę – blondyn był zaszokowany jej słowami.
- Mnie nie. Chyba nie miał na tyle odwagi – odchrząknęła. – Słyszałam jego rozmowę przez telefon. To ona zaważyła o tym, że wyjechałam… Nie mogłam inaczej. – Westchnęła ciężko.
- Zaraz, zaraz, chcesz powiedzieć, że nie rozmawiałaś z nim, o tym, wtedy? Po prostu podsłuchałaś jakąś rozmowę i to wystarczyło, żebyś zniknęła z jego życia? – Mężczyzna, aż poprawił się na kanapie totalnie zaskoczony jej słowami. Nie odpowiedziała.
- Bello, przecież sama wiesz, jakie Edward potrafi wygadywać bzdury - kiwał głową z niedowierzaniem.
- To akurat było szczere. Szczere do bólu. Jestem pewna, że mnie nie potrafiłby powiedzieć tego w twarz – odezwała się wreszcie drżącym głosem. Nawet teraz po tak długim czasie wspomnienie jego słów sprawiało ból.
- Bo cię kochał i nadal kocha. Twój wyjazd zawalił cały jego świat. Wszystko, co było dla niego ważne prysło jak bańka mydlana. Po twoim wyjeździe działał jak robot. Wychodził na scenę, śpiewał swoje, nawet śmiał się, ale to wszystko było grą. Potem zamykał się w czterech ścianach i nikogo nie chciał oglądać. Najgorsze, w tym wszystkim było to, że zupełnie nie rozumiał, co się stało.
Dziewczyna mocno przygryzła wargi.
- Mnie też nie było łatwo. Uwierz, ale nie zniosłabym, gdyby był ze mną z litości. – W jej głosie było tyle żalu. - Nie planowałam tej ciąży, ale skoro los zadecydował za nas…
- Więc jemu też nie dałaś wyboru? – Przyjaciel westchnął ciężko.
- Wtedy uważałam, że to najlepsze wyjście. Dzisiaj już tak nie myślę, ale czasu nie cofnę. Muszę z tym żyć – odparła tylko.
- Dziewczyno, wszystko jeszcze przed wami. Szkoda zmarnować to, co między wami jest, bo nadal jest, prawda? – zapytał miękko i podniósł się z kanapy podpierając na kuli. Bells uciekła przed jego wzrokiem.
- Od jutra zamierzam zacząć poszukiwania mieszkania dla Rosie. Masz ochotę mi pomóc? – Sprytnie zmieniła temat. Przytrzymał ją spojrzeniem i uśmiechnął się.
- Jasne, ale z tą nogą będzie trochę kiepsko.
- Nie martw się. Ja nie mam samochodu.- Roześmiała się.
- Ok., zrozumiałem aluzję, ale obiecaj, że nie będziesz szaleć moim kochanym maleństwem. – Zrobił minę zbitego psa.
- Daj spokój. -Roześmiała się – A ile to twoje maleństwo wyciąga?
Przerażony wzrok mężczyzny rozbawił ją jak dziecko.


***

Przez cały tydzień Bella unikała Edwarda jak ognia. Dzwonił do niej wiele razy, ale widząc na wyświetlaczu jego numer, po prostu nie odbierała. Całymi dniami pracowała w domu a popołudniami spotykała się z Emmettem po próbach w jego studiu i stąd oboje wyruszali na rekonesans po mieszkaniach do wynajęcia. Jak dotąd jednak, nic nie przykuło ich uwagi na tyle, by chcieli wrócić tam raz jeszcze z Rosalie.
Przyjaciel kilka razy próbował zagadnąć ją o Cullena, ale kiedy zorientował się, że dziewczyna nie podejmuje tematu, po prostu przestał pytać. Dzisiaj umówił się z nią wcześniej niż zwykle i czekał na jej przyjazd już przed studiem.
- Wcześnie dzisiaj skończyliście – zauważyła, pomagając mu zapakować się do samochodu.
- Tak, Edward miał jakąś sprawę do załatwienia i zależało mu na czasie – rzucił od niechcenia, bacznie obserwując reakcję przyjaciółki. Na chwilę zamarła w bezruchu, ale i tak nie podjęła tematu.
- Co za uparta dziewczyna. – Roześmiał się w myślach
– To dokąd dzisiaj?- rzucił, zapinając pas bezpieczeństwa.
- Mam kilka adresów. Okolice City. Rose lubi takie szklane przestrzenie – odparła niezbita z tropu.
- Ok. Ty tu prowadzisz… jeszcze – zaakcentował. - Jutro zdejmują mi szwy - zaśmiał się szczęśliwy.
- No proszę, a mogłabym się przyzwyczaić do tego cacka - zawtórowała mu.
- Moje kochane maleństwo… Jutro tatuś się tobą zajmie – pogłaskał pieszczotliwie deskę rozdzielczą samochodu, na co Bella zmierzyła go przerażonym wzrokiem. Po chwili oboje śmiali się jak wariaci.

***

- Może chcesz pogadać? – Blondyn stał przy samochodzie z telefonem przy uchu, kiedy Bella kończyła rozmawiać z agentem od nieruchomości.
- Jakbyś zmienił zdanie, daj znać. Mam świetnego szofera, ale tylko dzisiaj – roześmiał się, kiedy kobieta do niego dołączyła. Patrzyła na niego pytająco.
- To Edward – rzucił, przystawiając dłonią mikrofon telefonu. Przyjaciółka natychmiast przecząco pokiwała głową i wycofała się do samochodu.
- Próbowałem, ale nic z tego – ściszył głos, mówiąc do mężczyzny po drugiej stronie słuchawki. – Daj jej jeszcze trochę czasu.
- No, to na razie – dodał głośniej i schował telefon do kieszeni wsiadając do samochodu.
- Przez weekend mamy wolne. Umówiłam się na poniedziałek. Kurcze musimy coś znaleźć – fuknęła rozdrażniona, włączając silnik.
- Na pewno chcesz prowadzić? – blondyn wyglądał na przejętego jej nastrojem. Obrzuciła go ironicznym spojrzeniem.
- Proszę cię, bo naprawdę uwierzę w to, co mówią o samochodach facetów, że są przedłużeniem ich…
- Dobra, nie kończ… - wszedł jej w słowa z nieukrywanym oburzeniem.
- No co, tak mówią – roześmiała się.
- Długo masz zamiar go unikać? – mężczyzna zmienił temat, ale ona nie odezwała się słowem udając, że szuka czegoś w kieszonce na drzwiach samochodu. – Daj mu szansę. Porozmawiaj z nim - przytrzymał ją wzrokiem.
Nie podjęła tematu i zrezygnowany przyjaciel po prostu zapiął pas.
- Dobrze, wracajmy już – odparł cicho.

***

Długo bił się z własnymi myślami, ale w końcu sięgnął po telefon i wystukał numer Rosalie. Usiadł na oparciu sofy i czekał.
- Emmett? – dziewczyna była mile zaskoczona jego telefonem. – Daj mi chwilę, muszę stąd wyjść…
- Witaj. Pewnie dzwonię nie w porę – zreflektował się.
- Coś ty, taka praca. Ciągle mam jakieś spotkania służbowe – odparła miękko. Odetchnął z ulgą.
- Co słychać? Jak tam nasi młodzi rodzice? – zrozumiał, że blondynka nie ma o niczym pojęcia. - No właśnie, chodzi o to, że nijak – odchrząknął cicho.
- Jak to? Cullen nie rozmawiał z nią jeszcze?
- No wiesz to trochę trudne, kiedy ona unika go jak ognia. Edward nie chce naciskać, żeby znowu jej nie spłoszyć. Mówię ci, błędne koło. – Westchnął ciężko.
- Och, to faktycznie kiepsko – przyznała mu rację. – Wiesz, jeszcze tydzień musimy wytrzymać, dopóki nie przyjadę. Spróbuję z nią porozmawiać, ale przez telefon to nie ma sensu – dodała.
- Masz rację. Będę próbował, ale też muszę uważać. Nie chcę mu zrobić niedźwiedziej przysługi – dodał miękko.
- Dokładnie. Dzięki że zadzwoniłeś. Nie pytałam jej, bo sądziłam, że już doszli do porozumienia, a poza tym uważałam, że potrzebują trochę samotności… we troje.
- Przylatujesz w sobotę za tydzień? – upewnił się.
-Mhm, jeśli nie będzie opóźnień, powinnam być około dziesiątej rano.
- Wyjechać po ciebie?
Uśmiechnęła się na jego słowa.
- Byłoby miło - odparła ciepło.
- To… do zobaczenia. – Uśmiechnął się pod nosem.
- Do zobaczenia Emm… Jeszcze raz dzięki za telefon. Postaram się coś wymyślić – dodała jeszcze i zakończyła połączenie. Mężczyzna rzucił telefon na sofę i podszedł do okna. Uliczne latarnie słabo oświetlały ulicę.
- Jeszcze tylko tydzień – powiedział jak zaklęcie i znowu uśmiechnął się do swoich myśli.

***

- Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej, ale naprawdę dopiero dzisiaj dowiedziałam się o tej wystawie - Bella odchrząknęła zapinając kolczyk. Trish, druga opiekunka Nessie, kończyła właśnie wrzucać zabawki dziewczynki do dużego wiklinowego koszyka.
- To żaden problem. Spokojnie jedź na ten wernisaż i nie martw się o nic. – Młoda kobieta uśmiechnęła się.
- To dobrze, bo… nie wiem, o której wrócę. – Dziewczyna była trochę rozkojarzona.
- Bez obaw, damy sobie z Nessie radę.
- Jak wyglądam? – Młoda matka była przejęta.
- Zabójczo - Trish przytaknęła ruchem głowy i uśmiechnęła się znacząco.
Bella roześmiała się, jeszcze raz zerkając do lusterka. Ubrana w czarną, krótką spódniczkę i bluzkę z efektownej satyny w zielonym kolorze, chciała dokładnie tak wyglądać, seksownie i kobieco.
- Wiesz, może się też okazać, że zaraz wrócę. Nie wiem czy ten wernisaż będzie udany. – Nie umiała ukryć podenerwowania.
- Na pewno będzie fajnie. Życzę dobrej zabawy – opiekunka zacisnęła kciuki na szczęście. - Chyba taksówka już podjechała – zauważyła jeszcze.
- Ok. To zbieram się. – Szatynka odetchnęła głośno.
Włożyła na nogi wysokie kozaki na szpilce i czarny ciepły płaszcz wiązany w pasie. Niespokojnie rozejrzała się jeszcze po holu.
- A może to twoja wystawa, tylko nie chciałaś zapeszać? – Kobieta przyglądała się trochę podejrzliwie.
- Nie, ale znam tego artystę. Pewnie, dlatego się przejmuję. – Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Ok. To ja też trzymam kciuki, żeby się udało. Powodzenia – dodała jeszcze Trish, zamykając za dziewczyną drzwi.
- Avenue Road proszę – Bella podała kierowcy adres, wsiadając do taksówki. Skinął tylko głową, na znak, że zrozumiał.
Przez całą drogę walczyła z własnymi myślami. Kłamstwo, które wymyśliła na poczekaniu dla Trish miało sens, ale nadal nie była pewna, czy dobrze robi jadąc do Edwarda. Nawet nie wiedziała, czy zastanie go w domu i czy będzie tam sam. Niepewność powoli zalewała jej serce. Drżała niespokojnie na samą myśl, że ma znowu stanąć z nim twarzą w twarz…
- Pod jaki numer mam podjechać? – Głos kierowcy zupełnie ją zaskoczył.
- Już jesteśmy? – Zupełnie straciła rachubę czasu.
- Właściwie tak, ale jeśli poda mi pani numer, to podjadę pod sam budynek – uspokoił ją.
- Dobrze, to numer osiem – dodała cicho.
Chwilę potem wchodziła już do budynku. Portier bez wahania otworzył jej drzwi.
- Do kogo pani sobie życzy? – zapytał uprzejmym głosem.
- Czy musi mnie pan anonsować? – Zawahała się. Starszy mężczyzna z zaciekawieniem jej się przyglądał.
- Chodzi o pana Cullena i to bardzo delikatna sprawa. Nazywam się Bella Swan. Pracujemy razem, ale wolałabym, żeby moje przyjście było dla niego niespodzianką. – Wiedziała, że jeśli Edward dostanie wiadomość o jej przyjściu, straci przewagę już na starcie i być może ucieknie stąd w popłochu. Portier delikatnie się uśmiechnął, jakby dostrzegł jej wahanie.
- Nie chciałabym jednak, żeby miał pan przeze mnie nieprzyjemności – dodała zaraz. – Nawet nie wiem czy on jest teraz w domu.
Mężczyzna chwilę mierzył ją łagodnym spojrzeniem.
- Wrócił kilka godzin temu i od tej pory nie wychodził nigdzie – odparł konspiracyjnie cicho. – Myślę też, że ten jeden raz nie będzie miał mi za złe, jeśli nie powiadomię go, że ktoś tak miły jak pani, zamierza go odwiedzić – uśmiechnął się do niej ciepło.
- Proszę wjechać windą na drugie piętro. Drzwi po prawej, numer dwanaście – dodał miękko, a młoda kobieta uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
- Bardzo dziękuję – szepnęła jeszcze i wcisnęła przycisk windy. Odprowadził ją wzrokiem. Kiedy metalowe drzwi zamknęły się za nią cicho, odetchnęła z ulgą. Teraz nerwy i niepewność znowu powróciły.
Wysiadała z windy z bijącym sercem. W głowie miała pustkę. Zatrzymała się przed drzwiami do jego mieszkania i nasłuchiwała. W środku było cicho. Podniosła dłoń do dzwonka, ale zawahała się i w końcu zapukała cicho. Żadnego ruchu. Jeszcze raz i znowu cisza. Chwilę niepewnie przebierała palcami i wreszcie powoli nacisnęła na klamkę. Drzwi od razu ustąpiły. W salonie paliło się światło, w jego sypialni też. Weszła do holu i tak samo cicho zamknęła za sobą drzwi. Stała chwilę nieruchomo. Żadnego dźwięku, żadnego ruchu. Poczuła jak zaczyna drżeć na całym ciele. Weszła do salonu, ale nikogo w nim nie było. Przeszła przez cały pokój i zatrzymała się w drzwiach do sypialni. Dopiero wtedy go dostrzegła. Siedział na łóżku zwrócony plecami do drzwi, ubrany tylko w jeansy, pochylony do przodu, opierał ramiona na kolanach i patrzył w dół. Pokój wypełniała nastrojowa, fortepianowa muzyka.
- Edward – odezwała się nieśmiało. Gwałtownie odwrócił głowę w stronę drzwi, zaskoczony czyjąś obecnością. Chwilę patrzył na nią z niedowierzaniem, by wreszcie bardzo delikatnie się uśmiechnąć. Szybko poderwał się i stanął przed nią. Drżała cała w oczekiwaniu na jego ruch… Spojrzenie jego zielonych oczu obezwładniało ją. Podniósł dłonie i ujął jej twarz, a potem powoli zbliżył usta do jej ust i najdelikatniej jak potrafił, nakrył je dotykiem. Objęła go i czule przesunęła dłonią po jego plecach. Wyczuła jak przeszywa go dreszcz. Lekko pociągnął ją w stronę łóżka, a potem usiadł na jego brzegu i kolanami objął jej nogi, ramionami oplótł jej biodra a głowę przytulił do jej brzucha. Oboje oddychali teraz ciężko i szybko...
- Musisz mi uwierzyć, że naprawdę żałuję tamtych głupich słów… Gdybym wiedział, że ty…
- Ciii, sama też nie jestem bez winy. Poddałam się bez walki.
- Jeśli dasz mi szansę… - Nakryła mu usta dłonią.
- Kocham cię… - wyszeptała wzruszona – i nigdzie nie zdołam przed tym uciec…
Podniósł na nią wzrok odchylając lekko głowę do tyłu. Jego oczy uśmiechały się do niej, promieniały z napływającego szczęścia…
Powoli zaczął rozpinać jej płaszcz, rozwiązał pasek, a kiedy już skończył zsunął całość z jej ramion i odrzucił do tyłu. Powoli wsunął dłonie pod jej krótką spódniczkę i leniwie zmierzał palcami w górę, do miejsca, w którym tak często zdarzało mu się zatracać bez pamięci. Ona nie była mu dłużna i drażniła dotykiem jego kark i plecy. Przymknęła oczy, kiedy przeszył ją dreszcz. Zsunął z niej spódniczkę i teraz rozpinał już guziki satynowej bluzki, by w końcu przywrzeć ustami do jej nagiego brzucha, a potem wsunąć język do jej małego pępka i powoli pocierać to miejsce, budząc w niej falę ciepła. Jęknęła cicho poddając się pieszczocie. Położyła mu dłonie na ramionach i zupełnie mocno nieoczekiwanie, mocno popchnęła go na łóżko. Opadł bezwładnie na plecy a jego pociemniałe pożądaniem zielone oczy śledziły każdy jej ruch. Zsunęła z ramion bluzkę a potem uwolniła się z wysokich butów. Cieszył teraz oczy jej widokiem, czarne skąpe majteczki były niczym misterna pajęczyna jedwabnych włókien okrywająca jej kobiecość, a stanik zgrabnie opinał jej kształtny, pełny biust. Jęknął cicho, kiedy wsunęła kolano między jego uda i przeniosła na nie ciężar ciała. Rozsunęła nim delikatnie jego nogi, jednocześnie opierając dłonie po obu stronach jego szyi i pochylając się nad nim. Uniósł się lekko na rękach i musnął pieszczotliwie jej wrażliwą skórę na szyi. Krótkie westchnienie wyrwało się z jej ust. Przylgnął do niej na chwilę i poczuł na sobie przyjemne łaskotanie jej drobnych dłoni. Zdawały się świadomie sunąć w poszukiwaniu tych najczulszych miejsc, by w końcu zacisnąć palce na jego spodniach. Podparta na jednej ręce, zgrabnym ruchem odpięła mu guzik a potem powoli rozsuwała suwak patrząc mu śmiało w oczy. Uśmiechnął się lekko, a potem przesunął ustami po jej nagim ramieniu. Czuł, jak jego własny oddech odbija się od jej ciała. Uniósł biodra do góry ułatwiając jej zdjęcie mu spodni… Teraz oboje, ubrani tylko w bieliznę, mieli większą swobodę ruchu. Zachęcająco przesunął czubkiem języka po miękkiej wypukłości jej ust. Rozchyliła je niecierpliwie i przywarła do jego warg z nagłym pośpiechem, by po chwili zastygnąć i wyprężyć się w jego ramionach niczym struna. Usiadła na jego biodrach, obejmując je szczupłymi kolanami. Westchnął głośno i mocno złapał ją za biodra, jednocześnie do siebie przyciskając. Sama coraz bardziej wilgotna czuła jego pęczniejącą między jej udami męskość. Ostrożnie pochyliła się nad jego twarzą zakrywając ją burzą długich kasztanowych włosów, po czym przesunęła dłoń na jego skroń i zagłębiła palce w gąszczu niesfornych, zmierzwionych jak zawsze brązowych włosów. Wolno sunęła ustami w dół, ku szyi i dalej – ku twardym brodawkom, co wywołało u ukochanego fale podniecających dreszczy. Była gotowa na przyjęcie go w siebie, ale mężczyzna świadomie oddalał ten moment. Skoro miał ją w ramionach, czuł ciepło jej skóry, drżenie ciała, zapragnął poczuć więcej… Przesunął dłonie na jej plecy i sprawnie rozpiął jej stanik, a potem wsunął dłonie pod jego zluzowane miseczki i wypełnił je słodkim ciężarem jej pełnych piersi. Delikatnie drażnił palcami nabrzmiałe sutki, by na koniec jednym sprawnym ruchem zsunąć wreszcie tę część garderoby z jej ramion. Wysunęła dłonie z ramiączek stanika i odrzuciła go za siebie. Patrzyła na niego z rosnącą czułością, a on mógł w pełni cieszyć oczy widokiem jej krągłości. Wyswobodzona uniosła ramiona by odrzucić z twarzy włosy, ale kochanek wykorzystał to, by umieścić ją pod sobą. Unosił się teraz nad nią na wspartych ramionach, by po chwili klęczeć już między jej udami i sunąć dłońmi po ich wewnętrznej, wrażliwej stronie. Widok jej ud w czarnych śliskich pończochach podziałał jak dodatkowy bodziec. Drżała pod nim chłonąc każdą czułą pieszczotę całą sobą… Przywarł ustami do jej piersi, znacząc je wilgotnymi śladami. Sunął niżej, po rytmicznie unoszącym się brzuchu, tymczasem ona, nadal zagłębiając palce w jego włosach, muskała pieszczotą jego czuły kark i plecy. Oboje płonęli teraz jednym żywym ogniem, którego nic poza nimi samymi nie było w stanie ugasić. Bella wydała z siebie cichy jęk, gdy mocno szarpnął za delikatny materiał i pozbawił ją ostatniej zasłony. Chłonął teraz wygłodniałym wzrokiem każde załamanie skóry, każdą różową wypukłość mocno już zroszoną pożądaniem… Powoli spoczął między jej udami, lekko obejmując je dłońmi i przybliżył do niej twarz, wdychając ten intymny, doprowadzający go do szaleństwa zapach. Wyprężona, z głową mocno odchyloną do tyłu i na wpół przymkniętymi z budzącej się rozkoszy oczami, przysunęła się do niego bliżej, by mógł wreszcie delikatnie wsunąć język w jej najczulsze miejsce. Z lubością smakował ją, całował i pieścił na przemian, podczas gdy ją zalała nagła fala gorąca a cudowne doznania wyginały jej ciało w łuk. Zacisnęła dłonie na miękkiej narzucie łóżka, by w końcu wypełnić echem słodkich jęków całe mieszkanie. Miał ją dla siebie całą – nie umiała już temu zaprzeczyć… Nie chciała…
Jego pocałunki odbierały jej kontrolę nad ciałem i pozbawiały świadomości. Była zdolna jedynie wzdychać cicho pod wpływem ogromu doznawanej rozkoszy. Kiedy więc ponownie ujrzała nad sobą jego twarz – miała oczy wilgotne od łez wzruszenia i pieszczot, którymi ożywił nie tylko jej ciało… Patrzył na nią niemal z uwielbieniem, co dodatkowo wzruszyło ją jeszcze bardziej. Nakryła mu usta pocałunkami a dłońmi zsunęła z bioder obcisłe spodenki. Uwolniona męskość zakołysała się dumnie tuż nad jej brzuchem. Natychmiast sprawnie objęła ją palcami i powoli z wyczuciem zaczynała pieścić delikatność skóry. Mężczyzna przygryzł lekko dolną wargę i spoglądał na nią spod wpółprzymkniętych powiek, by wreszcie przywrzeć do jej gładkiego brzucha swoim rozgrzanym ciałem. Teraz już nie chciał czekać, nie umiał… Wszedł w nią powoli, by poczuć każde drgnienie mięśni i ujrzeć rozkosz budzącą się w jej oczach, a potem zaczął poruszać się coraz szybciej, wpadając w znany rytm i bez opamiętania zagłębiając się w jej miękkości. Czuł, że z każdym jego ruchem, coraz mocniej zaczyna zaciskać się wokół niego i sam coraz mniej przestawał nad sobą panować. Jej oddech znacznie przyspieszył, a usta wydały cichy i przeciągły jęk spełnienia, gdy jej drobnym ciałem wstrząsnął ekstatyczny dreszcz. Doszedł zaraz za nią i wytrysnął ciepłym strumieniem w jej miękkim wnętrzu. Razem sięgnęli szczytu i w tym momencie każde z nich poczuło, że nic innego nie będzie już w stanie tego przyćmić… Edward niemal bezwładnie opadł plecami na miękką narzutę i natychmiast kurczowo przytulił ją do siebie, szczelnie oplatając ramionami i nogami, jakby z obawy, że znowu mu ucieknie… Nadal drżeli i z trudem łapali oddech, ale gdy tylko Bella lekko odchyliła głowę by spojrzeć ukochanemu w oczy, uśmiechnął się szczęśliwy i czule ją pocałował… Ogarnęło go cudowne, znajome uczucie, za którym tak bardzo tęsknił – poczuł jakby wrócił wreszcie do domu po bardzo długiej podróży…
- Kocham cię Bello Swan – wyszeptał i pocałował ją w czubek głowy, uśmiechając się na widok uroczego rumieńca na jej policzkach…

***

Emmett kolejny raz próbował dodzwonić się do kuzyna, ale bez rezultatu. W końcu wsiadł w zamówioną taksówkę i podjechał do niego. Portier od razu go rozpoznał i wpuścił do środka.
- Dobry wieczór – Blondyn przywitał się i jak zwykle zmierzał od razu do windy. Tym razem jednak portier wyszedł zza kontuaru i podszedł do niego.
- Coś się stało? – młody mężczyzna nie krył zdziwienia jego zachowaniem.
- Pan Cullen jest teraz bardzo zajęty – szepnął mu konspiracyjnie na ucho. Emmett zmrużył oczy zaskoczony.
- Zajęty? – Przełknął głośno ślinę.
- Ma u siebie gościa, wyjątkowego gościa – przysłonił usta dłonią, kiedy mówił do niego i nie ustępował, dając mu do zrozumienia, że jego wizyta jest nie na miejscu.
- Kurcze nic nie wspominał, inaczej siedziałbym w domu – odparł niezadowolony.
- To raczej niezapowiedziany gość – starszy mężczyzna wyraźnie wczuł się w rolę konspiratora, bo znowu szepnął mu na ucho. Blondyn zupełnie zgłupiał. Nadal stał przy windzie i zachodził w głowę, o co w tym wszystkim chodzi.
- Czyli lepiej, żebym do niego teraz nie szedł? – upewnił się jeszcze, czy dobrze zrozumiał jego intencje. Portier rozpromienił się i przytaknął ruchem głowy.
- No dobrze, a widział pan już kiedyś tego „gościa”? – teraz blondyn zniżył głos pochylając się do mężczyzny, ale przecząco pokiwał głową.
- Rozumiem. – Westchnął ciężko.
Portier porozumiewawczo odchrząknął.
- Niech zgadnę, drobna dziewczyna o długich kasztanowych włosach? – Emm nagle doznał olśnienia.
Zadowolony z siebie mężczyzna przytaknął, a potem pokazał mu zaciśniętą dłoń z kciukiem skierowanym do góry.
- Aha, rozumiem. No dobrze, to wobec tego faktycznie nie wskazane jest, żebym mu teraz przeszkadzał. – Uśmiechnął się ze zrozumieniem.
-Dobranoc panu – dodał wychodząc. - Mój kuzyn ma szczęście, że tacy bystrzy portierzy tu pracują – szepnął pod nosem.
Przed budynkiem wystukał numer domowy do Belli. Dla pewności zerknął na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia.
- Tak, słucham? – usłyszał w słuchawce kobiecy głos.
- Dobry wieczór, mówi Emmett Masen, czy zastałem Bellę?
- Dobry wieczór panie Masen. Niestety Belli nie ma. Pojechała na wernisaż do galerii. Proszę dzwonić do niej na komórkę – odparła spokojnie kobieta po drugiej stronie słuchawki.
- No tak, wspominała coś. Ależ ze mnie gapa – skłamał na poczekaniu i pożegnał się.
Zadzwonił po taksówkę. Nie było innego wyjścia. Musiał wracać do domu.
Nie przestawał się jednak uśmiechać do siebie, bo wszystko ładnie układało się w całość… Bardzo ładną całość, a to było najważniejsze…

***

- A ty, dokąd? – Edward leżał na łóżku z głową podpartą na ręce i przyglądał się Belli, która nadal naga, z rozbawieniem obracała w dłoniach porwane czarne majteczki. Zamierzała się właśnie ubrać, pewna, że ukochany śpi, kiedy uświadomiła sobie, że będzie musiała obejść się bez tej części swojej garderoby. Teraz, kiedy przyłapał ją na tym, uśmiechnęła się zawstydzona. Usiadła na łóżku, tuż przy nim i pochyliła, żeby go pocałować. Tylko na to czekał. Pociągnął ją z powrotem na łóżko i usiadł na niej okrakiem. Roześmiała się rozbawiona.
- Znowu? – Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się czując jego palce wędrujące po skórze…
W odpowiedzi zamruczał jej do ucha.
- Mam wiele do nadrobienia… - wyszeptał, zamykając jej usta pocałunkiem…
- Ale Nessie… – Próbowała przemówić mu do rozsądku…
- Nasza córeczka ma dobrą opiekę... A my… musimy uzgodnić jeszcze kilka spraw… - dodał i zmysłowo przesunął ustami po jej szyi…
- Tak? Niby jakich? - prowokowała go, drapiąc delikatnie jego plecy…
- Najważniejszych… - wyszeptał i przywarł ustami do jej brzucha. Westchnęła cicho i przymknęła oczy oddając się fali rosnącego w niej ciepła…


***

- Wiesz co, ten twój portier jest szalenie zabawny – Bella popijała kolejny łyk kawy siedząc przy blacie w kuchni. Edward kończył układać grzanki na talerzu.
- Dlaczego? – odezwał się, gryząc kolejny kawałek chrupiącego pieczywa, siadając na wprost dziewczyny.
- Nie wiem, jakich gości tu miewałeś wcześniej – spojrzała na niego mrużąc oczy. – Ale jestem pewna, że wziął mnie za panienkę lekkich obyczajów – dodała, parskając śmiechem.
Mężczyzna też się roześmiał.
- Nie, niemożliwe. Nie bywały u mnie takie panny – dodał od razu, pochłaniając kolejny kawałek chleba.
- Dobrze, niech będzie, że ci wierzę. – Dała mu pstryczka w nos. Złapał ją za rękę i delikatnie ugryzł w palec.
- Auuu, to boli – zapiszczała. Natychmiast obcałował obolałe miejsce, a potem wrócił do śniadania.
- Muszę zadzwonić po taksówkę - zreflektowała się.
- Chyba żartujesz. Nie sądzisz przecież, że pozwolę ci tak po prostu wyjść i odjechać. – Wypił kolejny łyk ciepłego, brązowego płynu.
- No, ale ja muszę wrócić do domu. Trish w końcu się wystraszy i zacznie mnie szukać. Wcisnęłam jej kit o wystawie, a przecież wiadomo, że wystawy nie kończą się przed południem następnego dnia. – Zerknęła na zegarek.
- Więc zadzwoń do niej i powiedz, że niedługo wrócisz. No, chyba przed nią nie musisz się spowiadać. – Uśmiechnął się. Wywróciła oczami i poszła po telefon. Chwilę później usłyszał jej głos dochodzący z sypialni. Kiedy wróciła zauważył, że coś nie dawało jej spokoju.
- Coś nie tak? – zapytał zbierając naczynia z blatu.
- Trish mówiła, że Emmett wczoraj dzwonił, ale ja nie mam żadnych nieodebranych połączeń od niego. Dziwne – skwitowała.
Edward poszedł po swój telefon.
- Za to ja mam ich całą masę – odezwał się z holu. – Ciekawe, czego chciał. Później do niego oddzwonię.
Dziewczyna nakładała na siebie płaszcz, a szatyn przyglądał się jej z rozmarzonym uśmiechem na ustach. Dostrzegła to, kiedy się do niego odwróciła. Sama też się uśmiechnęła. Zbliżył się do niej i zaciągnął głęboko jej zapachem, a potem przesunął dłonią po jej pośladku. Patrzył jej prosto w oczy z błądzącym w kącikach ust uśmiechem.
- Obiecasz mi coś? – przyciągnął ją do siebie i patrzył prosto w oczy.
- Mhm – przytaknęła głową.
- Rozmawiaj ze mną, zawsze i o wszystkim… Nie chcę już żadnych tajemnic między nami – wyszeptał tuż przy jej twarzy i pocałował ją czule. Jej odpowiedzią był uśmiech, delikatny, ciepły, szczery… i taki sam pocałunek.
Chwilę potem zjeżdżali już windą w dół, a Cullen nadal czule ją do siebie przyciskał. Kiedy już wysiedli, miły starszy pan w holu uśmiechnął się serdecznie na ich widok.
- Dzień dobry państwu – powitał ich. Odpowiedzieli i już chcieli wyjść z budynku, gdy portier szybkim krokiem do nich podszedł.
- Wczoraj wieczorem był tu pana przyjaciel – zwrócił się do Edwarda. - Ten, który ostatnio porusza się o kulach – dodał zaraz. – Ale powiedziałem mu, że ma pan wyjątkowego gościa. – Uśmiechnął się porozumiewawczo.
Szatyn nie mógł się powstrzymać i też się roześmiał.
- I? – Zawiesił głos ciekawy dalszego ciągu.
- Zrozumiał, że jego wizyta nie byłaby wskazana. Zamówił taksówkę i odjechał. – Starszy mężczyzna nie krył dumy z tak sprytnie załatwionej sprawy.
- No, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem pana taktu i wyczucia – przyznał Edward z rozbrajającą szczerością.
– Tak, nawiasem mówiąc, myślę że powinien pan poznać w końcu tę piękną kobietę u mojego boku, bo mam nadzieję, że będzie ją pan widywał znacznie częściej - uzupełnił zaraz i posłał do ukochanej rozbawione spojrzenie. Skarciła go spojrzeniem, ale zaraz odpowiedziała tym samym.
- Anthony Clarens, bardzo miło mi panią poznać panno Swan – odezwał się dumny jak paw. Dziewczyna wyciągnęła rękę do starszego mężczyzny zaskoczona jego dobrą pamięcią, a ten, staromodnym zwyczajem ucałował jej dłoń i ukłonił się.
– Miałem rację, że to wyjątkowy gość – dodał po chwili cicho, kiedy młodzi już wychodzili. Parsknęli śmiechem dopiero przy samochodzie, nie chcąc urazić uczuć starszego pana.
- A nie mówiłam ci, że jest zabawny – Bella nie mogła przestać się śmiać.
- No, kurcze, jestem pod wrażeniem. Skoro poradził sobie z Emmettem, ale dam sobie głowę uciąć, że nasz twardziel wszystkiego się już domyśla. Pewnie, dlatego cicho siedzi. - Edward otworzył jej wreszcie drzwi samochodu i jeszcze raz złożył gorący pocałunek na ustach.
- Wyjątkowy gość… Kurcze sam bym na to nie wpadł. – Uśmiechnął się pod nosem i wsiadł do auta...


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Rainwoman dnia Śro 16:18, 10 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 15:38, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
jednym sprawnym ruchem zsunąć wreszcie tę część garderoby z jej ramion. Sprawnie
a powtórzenie wyłapałam - muszę być niemiła na początku, bo potem jak zaczynam rozpamiętywać to tonę... a jak tonę to nie myślę...

Cytat:

- A ty, dokąd? –(...)
- Znowu? – (...)
- Mam wiele do nadrobienia…
w skrócie - dialog, który powalił mnie z nóg... bardzo mi się podoba, że dobrze wyważasz wszystko - nie jest zbyt tkliwe, ani załamujące... ani nawet zbyt powazne... humor tam gdzie powinien być... łzy też w zasadzie...
nie podoba mi się sposób w jaki ich pogodziłaś - za szybko, ale od biedy nie będę narzekać ;P
za to widmo Tanyi, które czuwa nad całym moim obrazem nie zapowiada nic dobrego...
nie mogę doczekać się przyjazdu Rose - wtedy zacznie się hardcore :)

pozdrawia
kirke,
fan tego ff'a :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xXBellaCullenXx
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bialystok

PostWysłany: Śro 16:27, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Wspaniały rozdział. Bosski po prostu Wink Muszę się zgodzić z Kirke w kwestii ich szybkiego pogodzenia ale to szczegół ;P Wszystko powoli się układa ale ja i tak wiem ze coś popsuje to ich szczęście ;( No cóż, tak to już w życiu bywa xd
Pzdr i Weny ;*
B.C


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Śro 16:42, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Nie ma to jak sprawne oko :D Dziękuję Kirke, naprawiłam :P
Każda uwaga jest ważna i każdą przyjmę z pokorą .
W temacie szybkości ich pojednania mogę dodać jedynie, że w moich odczuciu i tak masę czasu stracili bez siebie, więc nie miałam sumienia dłużej ich rozdzielać. Bella potrzebowała jednakże trochę czasu, żeby poukładać sobie i ustalić priorytety. Fakt, że sama przyszła do niego jest na to najlepszym dowodem.
A Rose? Tak, to gwarancja ożywienia akcji... zapewniam i już teraz uśmiecham się, bo choć Edward i Bella to pierwszoplanowe postaci, to Rose i Emmett stanowią moją ulubioną dwójkę bohaterów. A skoro Rose nadchodzi to... szykuje się wiele ciekawych sytuacji :) To tyle pary z ust :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 17:47, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Poprostu zaklaskałam uszami z radości, że jest już nowy rozdział Very Happy Dosłownie cały dzień chodziłam z myślą "dziś będzie nowy rozdział"" Very Happy
Popieram Rain - też uważam, że za dużo czasu już stracili i dalsze czekanie na tak miłe godzenie się byłoby przedłużaniem na siłę.
Rozdział słodki, uroczy, romantyczny, zmysłowy, chwilami bardzo śmieszny. Ale to wszystko było takie akurat. Żadnego przegięcia wszystko wyważone i super. Agonia porannego kaca Edwarda - śmiech do łez w moim wydaniu:-D
I portier Very Happy skojarzył mi się ze Świętmy Mikołajem Very Happy Czuwa nad "grzesznymi dziećmi" Very Happy
Rozdział rewelacja - czekam na więcej. Sobota? Niedziela? Ja chcę więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
0704magda
Człowiek



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:04, 10 Lut 2010 Powrót do góry

tak czułam,że dziś coś nam podasz i nie myliłam się.Cieszę się,że już jest ok...dla mnie to nie jest za szybko-zgadzam się z tobą,że i tak dużo stracili czasu. Spodziewam się rozwinięcia akcji i intrygi-dużej ze strony Tanyi-takie mam przeczucie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 21:51, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Rozbroiłaś mnie. Rozdział świetny, bardzo dobrze, że na chwilę akcja spowolniła i nie było żadnych niespodzianek ze strony Tanyi. Spowolniła, to nie znaczy, że nic się nie działo. Scenę erotyczną przeczytałam chyba ze dwa razy. Wymiękłam. Też tak chcę! Ta chemia między nimi, pożądanie, namiętność… Boskie. I wcale nie uważam, że długo nie mogli się ze sobą dogadać. Bella przecież z tydzień nie odbierała od niego telefonów. Bardzo fajnie wymyśliłaś to, że to ona jednak pierwsza przychodzi do Edwarda. Portier – nieziemski. Jestem pod wrażeniem jego taktu i rozumienia ludzi.
No i nie byłabym sobą gdybym na sam koniec nie pozachwycała się Emmettem. Kocham tego faceta w twoim opowiadaniu. Belka z Edkiem powinni chylić przed nim czoła. Prawdziwy przyjaciel. Przez duże „P”.
Piękna była scena, kiedy Edward z łomotem spadł z łóżka, a Emm – dobra dusza – przyniósł mu wodę na kaca. Świetne dialogi między Emmettem a Bellą na temat jego samochodu. A na koniec rozmowa Miśka z portierem, super.
Rozdział naprawdę fantastyczny. Jak zwykle czytało mi się „jednym tchem”, ale tego ci chyba nie muszę mówić.
Już z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy…
Pozdrawiam, BB


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sarabi
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 8:47, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Rozdział świetny. Mimo dość dramatycznych sytuacji pełen humoru, a to za sprawą Emmetta - chciałabym mieć takiego przyjaciela. Scena pobudki Edwarda na kacu - bezcenna, wiedziałam, że dasz mu popalić Smile
Portier przypomina mi postać Rowana Atkinsona z "to właśnie miłość" - opiekuńczy duch. Stworzyłaś bardzo fajnego bohatera dalszoplanowego.
Scena erotyczna była fantastyczna - delikatna, choć bardzo namiętna. Cudownie opisałaś odnajdywanie się ich ciał po latach rozłąki.
Na koniec, jak zawsze chylę czoło i czekam na więcej.
Pozdrawiam mayah


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:19, 11 Lut 2010 Powrót do góry

HURRRRRRAAAAAAAAAA:) nareszcie razem......tylko martwi mnie jedna rzecz. Ta blond harpia Tania chyba sobie nie odpuściła, coś mi mówi, że jeszcze niexle namiesza. Mam nadzieję, że jej sie to nie uda.

Co do pobudki Edzia....to było rewelacyjne:) ten upadek z łóżka i kac morderca:)
Rozdział jak zwykle niesamowity, czytałam na wdechu...ale to już u mnie normalka, Twoje opowiadanie sprawia, że przestaję oddychać:) Już się nie mogę doczekać następnego chapiku.....a więc z niecierpliwością czekam na niedzielę:)
Życzę ci weny i więcej czasu:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Allie
Zły wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Czw 12:21, 11 Lut 2010 Powrót do góry

* Po raz kolejny skacze z radości*
Wracam do domu z samego rana, i co widzę? Nową część!

Co do treści:
Trochę za szybko się pogodzili, mogliby jeszcze z raz się pokłócić Wink Ale no cóż, to twoja wyobraźnia i słowa spisane na jej podstawie :) Rozbroił mnie portier, a Em? Wyobrażenie biedaka biegającego ciągle o kulach, aż lekko ściskał serce, choć po chwili rozbawiał. Jestem ciekawa, jak rozwiąże sprawę, pt. Edward - Nessy, w sensie, w jaki sposób powiedzą jej, że jest jej tatą. I co do mieszkania Rose, coś mi się widzi, że zamieszka z niewiadomych przyczyn z Emmettem :P Nad tą całą sielanką, nadal wisi Tanya, co mnie niezmiernie intryguje. Co zrobi? Jaki będzie to miało skutek?

Czekam z niecierpliwością na kolejną część!

Weny i czasu życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:09, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli zacznę od kilku uwag.
1. czasem w opowiadaniu brak konsekwencji. Np. Bella raz jest opisywana jako dziewczyna o kasztanowych włosach, a za chwilę określana mianem "brunetka" czy też "szatynka". Są to 3 różne kolory.
2. wiem, że strasznie ciężko pisze się opowiadanie w osobie trzeciej, bo bardzo ciężko z synonimami i bardzo trzeba uważać na braki powtórzeń, jednak "powiedziała mamusia" czy też "powiedział brunet" nie brzmi zbyt dobrze. Czasem wystarczy tylko czasownik a czytelnik nadal nie pogubi się w treści.
3. To właściwie pierdoła i możesz pomyślec, że za bardzo się czepiam, ale w Anglii jest totalny zakaz palenia w miejscach publicznych, wiec mało prawdopodobne, żeby Edward mógł sobie fajczyć bez mandatu. No chyba, że to przez to, że jest gwiazdą.

i wracając do przyjemniejszej części- opowiadanie jest bardzo dobre. Widać, że jesteś dojrzałą kobietą i umiesz wczuć się w problemy bohaterów. Co więcej wielki plus za wątek Emmeta i Rose, przestali być postaciami tworzącymi tło:). Ach no i największy szacunek ode mnie za scenę erotyczną. Bez żadnych niesmacznych wstawek, wulgaryzmów, po prostu zmysłowa, erotyczna i pobudzająca.
Czekam niecierpliwie na dalsze losy bohaterów i mam nadzieję, że nie odbierzesz źle tych kilku uwag.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zoe.z dnia Czw 18:10, 11 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Czw 19:13, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Droga Zoe.z - bardzo cenię sobie uwagi, zwłaszcza mądre, słuszne, celne. Pewne rzeczy w trakcie pisania są w stanie umknąć, więc takie uwagi pomagają wychwycić niedociągnięcia i błędy.
Pod pojęciem szatynka rozumiem kobietę o brązowych włosach, a skoro odcień włosów Bell jest kasztanowy to bądź co bądź odcień brązu i stąd używane przez mnie określenie - zamiennik w kontekście jej osoby. Brunetką jest tylko li wyłącznie Alice i jeśli popełniłam jakiś błąd w tym zakresie to jeszcze raz uważnie przeczytam tekst, żeby go wychwycić i poprawić. Staram się również (razem z Tooffi) by unikać jak tylko się dać powtórzeń jej imienia (Belli) stąd uciekam się do różnych określeń zamiennych, aby czytelnik mógł się bez problemu domyślić, że to właśnie o nią mi chodzi.
W kwestii palenia, przyznaję się bez bicia, nie miałam pojęcia o istniejącym zakazie i tu jawnie przyznaję się do braku wiedzy w tym zakresie, ale zacznę na to zwracać uwagę.
Cenię sobie konstruktywne uwagi, zwłaszcza od uważnego czytelnika, zatem bez obaw, wysłucham każdej :) i za każdą dziękuję.
Pozdrawiam i zapraszam do dalszego śledzenia losów bohaterów mojego opowiadania, bo ciąg dalszy już w niedzielę :)
Buziaki
Deszczowa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 20:09, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Świetny rozdział!!! Cieszę się, że w końcu Bella pogodziła się z Edwardem i wszystko zaczyna się układać.

Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

Pozdrawiam i weny życze :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin