FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W labiryncie uczuć [NZ] [+18] Rozdział 29 ostatni / 27.06 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Śro 11:55, 17 Lut 2010 Powrót do góry

Allie, lubię krytykę, bo zmusza do działania na wyższych obrotach :) Dlatego naprawdę cenię sobie każde uwagi pod adresem mojego opowiadania, zdając sobie sprawę, że daleko mu do ideału, nie mniej nie piszę niczego na siłę. To dla mnie świetna zabawa i odskocznia a jeśli zwalniam tempo, to również moim zdaniem jest to potrzebne. Marudzenie mi nie przeszkadza :) Lubię znać opinie na temat tego co piszę, inaczej nie wstawiałabym tego tutaj :)
Pozdrawiam
Deszczowa :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 11:11, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Zabawnie wyglądała. przeciskając się przez spory tłum na lotnisku, z potężną walizką na kółkach.
nie wiem co z tą kropką, chyba nie powinno jej być :P
Cytat:
- Spokojnie. Byliśmy na dzisiaj umówieni. – U,śmiechnął się ciepło i od razu odebrał od niej walizkę.
uśmiechnął bez przecinka
Cytat:
podbiega do niego a mężczyzna
przed a przecinek
Cytat:
swoje głupie minki
a dziewczynka
przed a przecinek
Cytat:
Do pokoju wpadła poświata z holu a zaraz potem poczuła na biodrach dłonie Edwarda. Zajrzał do łóżeczka przez ramię ukochanej, a potem szczelniej otulił ją ramionami. Lekko przechyliła na bok głowę a on
jak powyżej
Cytat:
pasie ramieniem a potem zamknął usta pocałunkiem.
jak powyżej
hm, coś nie bardzo z tymi przecinkami... no ale pomijam :)

rozdział - bardzo spokojny i niemal czysto informacyjny... biorąc pod uwagę napięcie w każdym poprzednim - ten jest w bardzo dobrym miejsc u i temperaturze... to odprężenie po biegu i regeneracja przed następnym :)
zastanawia mnie kiedy Rose powie Edwardowi o tym mieszkaniu :P

pozdrawiam
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Czw 17:19, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Kirke dziękuję za wprawne oko :) Słusznie, umknęło nam obu tych kilka istotnych błędów interpunkcyjnych, ale poprawimy :D
To zwolnienie tempa było wskazane, więc tym bardziej mi miło, że też to dostrzegłaś :)
W niedzielę nowe emocje :) Będzie... ciekawie
Pozdrawiam :D
Deszczowa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 20:01, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Miałam drobną niemoc twórczą, objawiającą się również brakiem jakichkolwiek komentarzy, ale już jestem. Oczywiście, przeczytałam na jednym wdechu, teraz uff, uff, uff… oddycham głęboko.
Rozdział fajny. Tak. Po prostu fajny. Taki lekki, dobry na zimowe smuteczki. Cieszę się, że w końcu sprowadziłaś Rosie do Londynu (zapewne Emmett też podziela moje zdanie). Podoba mi się, jak powoli wprowadzasz sympatię i fascynację rodzącą się pomiędzy tą dwójką. Pewnie niedługo będzie gorąco, ciekawa jestem jego reakcji jak odkryje tatuaż Rosie!
Związek Belli i Edwarda ma się dobrze, coraz lepiej. Rodzi się między nimi intymność i zaangażowanie. Podoba mi się podejście Eda do Renesmee. Czuły, fajny, odpowiedzialny tatuś z niego. Tak trzymać. Oczywiście zaciekawiłaś mnie postacią Alice. Skąd znają się z Bellą, bo zapewne się znają, co okaże się już niebawem. Mam nadzieję, że dziewczyny się polubią. Będą mieli wtedy taką zgraną paczkę przyjaciół.
No, ale zapewne gdzieś na horyzoncie majaczy żądna zemsty Tanya.
Widzę, że dziewczyny znajdują ci jakieś błędy. Pewnie są, choć ja ich nie widzę, jak się zaczytam. Wystarczy poprawić i będzie cacy.
Masz we mnie stałą i wierną czytelniczkę, choć nie zawsze uda mi się skomentować każdy rozdział.
Pozdrawiam, BB.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tooffi
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:32, 18 Lut 2010 Powrót do góry

DZIĘKI wielkie za uwagi :) jakiś strasznie zakręcony ten tydzień, ze na szybko poprawiałam rozdział i po prostu uciekło :) naprawdę dziękujemy Kirke i wszystkim innym :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Nie 17:58, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Zapraszam na kolejny, 16 już rozdział i liczę na szczere komentarze i uwagi. Dzisiaj troszkę później niż zwykle, ale przeziębienie które mnie dopadło znacznie spowolniło moje procesy myślowe :D
Zapraszam do czytania i pozdrawiam

ROZDZIAŁ XVI


Nowa włoska restauracja „Lena”, w której Emmett i Rosalie zarezerwowali na dzisiaj stolik, prezentowała się naprawdę świetnie. W wystroju dominowała biel i soczysta zieleń, kontrastujące z podłogą wykonaną z ciemnych, dębowych desek oraz ze ścianami z surowej cegły. Białe i zielone skórzane kanapy oraz białe krzesła przy stołach z dębowymi blatami wyglądały bardzo świeżo. Białe zasłony zmarszczone po środku dużych, przestronnych okien, do tego lustra i halogeny zawieszone na ścianach i podświetlające ich nierówności, ponad to, nisko zawieszone nad stołami metalowe nierdzewne klosze lamp - to wszystko idealnie dopełniało całości. Umiejętnie wkomponowano w tą przestrzeń soczysto zielone kwiaty w kamiennych i szklanych donicach. Bella nie kryła swojego oczarowania tym miejscem. Usiadła przy stole, rozglądając się po lokalu jak dziecko w krainie czarów.
- Prawda, że pięknie? – Rose posłała przyjaciółce uśmiech.
- Bosko… Ta świeżość jest rozbrajająca – przytaknęła dziewczyna i znowu z niedowierzaniem pokiwała głową.
- Mam nadzieję, że jedzenie jest tutaj równie oszałamiające – wtrącił Edward, któremu zaczynało właśnie burczeć w brzuchu.
- Cullen, mógłbyś, choć raz nie myśleć o jedzeniu? – Skarciła go zaraz kuksańcem w ramię.
- No co, zgłodniałem – żachnął się, ale zaraz potem cmoknął ją w policzek. – Naprawdę fajne miejsce. Na mnie też zrobiło wrażenie – dodał, spoglądając na pozostałą dwójkę przyjaciół, którzy co rusz zerkali na siebie z zainteresowaniem.
- To był pomysł Emmetta. Jemu należy się pochwała – zauważyła Rosalie i delikatnie położyła dłoń na jego udzie. Kątem oka dostrzegła jak mężczyzna wyprężył się, zaskoczony jej ruchem. Już chciał coś odpowiedzieć, kiedy dostrzegł na schodach postać Jaspera.
- No, to jesteśmy w komplecie – rzucił tylko i wstał od stołu, machając w kierunku kolegi. Tamten zauważył go od razu i kiwnął porozumiewawczo głową, po czym odwrócił się i wyciągnął do kogoś rękę. Obok gustownie ubranego szatyna stanęła drobna brunetka, ubrana w elegancką zieloną sukienkę. Jej towarzysz pomagał jej zdjąć płaszcz.
- A niech mnie – Emmett niemal wykrzyknął na ten widok, budząc powszechne zaskoczenie. Bella i Edward natychmiast obrócili się przez ramię.
- To Alice. – Szatyn uśmiechał się od ucha do ucha i przeczesał dłonią swoje przydługie włosy, jak zawsze nieogarnięte, w artystycznym nieładzie.
- Brandy? – Bella i Rosalie niemal równocześnie wymówiły to obce imię, wprawiając obu mężczyzn w osłupienie.
- Jaka Brandy? – Cullen był zdezorientowany. - To Alice…
- Jaka znowu Alice? – blondynka patrzyła na niego z lekką kpiną. – To przecież Brandy… Brandy?... Brandy?
- Brandon – dokończyła Bella, nadal nie mogąc zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. - Oni mają rację. To Alice.
- Faktycznie, ona ma na imię Alice, Alice Brandon… - dodała Rose.- To my wołałyśmy na nią Brandy. – Uśmiechnęła się szeroko. Jasper i jego towarzyszka już zmierzali do stolika, przy którym aż wrzało od rozmów.
- Witam – pierwszy odezwał się Jasper, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo obie kobiety nagle głośno się śmiejąc, poderwały się od stołu i razem z nowo przybyłą brunetką ściskały się jak szalone przekrzykując nawzajem. Teraz nie tylko Edward i Emm niczego nie rozumieli. Jasper, stojąc zaledwie o krok od ściskających się kobiet, wyglądał tak samo idiotycznie jak pozostała dwójka.
- Rozumiecie coś z tego? - odważył się wreszcie odezwać. Cullen tylko bezradnie wzruszył ramionami, a jego kuzyn z wytrzeszczonymi oczami opadł bezwładnie na oparcie krzesła.
- Alice, ja nie wierzę, że to ty. – Bella oderwała się od brunetki pierwsza i teraz mierzyła ją uważnie spojrzeniem.
- A myślisz, że ja wierzę? - Alice z niedowierzaniem kręciła głową. – Uszczypnij mnie, bo chyba to wszystko mi się śni – śmiała się tak radośnie, że Jasper nie mógł oderwać od niej oczu. Jeszcze nigdy nie widział jej tak beztroskiej i szczęśliwej.
- Kochane panie – przemówił wreszcie Emmett. – Siadajcie wreszcie, bo każą nam opuścić ten uroczy lokal, jak nie przestaniecie tak rozrabiać – dokończył, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Ok. Masz rację Emm – zreflektowała się Rosalie, siadając jako pierwsza. Jazz odetchnął z ulgą.
- No, wszystko fajnie, ale jedną rzecz musisz nam wyjaśnić od razu – wtrącił się Edward. – Jak ty masz w końcu na imię Alice?
Brunetka roześmiała się rozbawiona.
- Alice, oczywiście, że Alice, ale te dwie szalone dziewczyny przez całe studia wołały na mnie Brandy – wyjaśniła ze spokojem.
- Ok, a teraz czekam na dalsze wyjaśnienia. – Cullen nie ustępował, przenosząc spojrzenie po kolei na każdą z rozbawionych dziewczyn.
- Ja już chyba załapałem – Jazz dostał olśnienia. – Studiowałyście razem, prawda? – spojrzał na Bellę, czekając na potwierdzenie swojej teorii. Ta tylko z uśmiechem przytaknęła głową.
- Wszystkie ukończyłyśmy Thames Valley University of Arts w Londynie – dodała. – Chociaż każda na innym wydziale. Przypominasz sobie naszą rozmowę, kiedy pokazywałeś taśmę z występem zespołu Alice? - Bella zwróciła się do Jaspera. Przytaknął skinieniem głowy.
- Już wtedy wydała mi się znajoma, ale to imię zupełnie zbiło mnie z tropu – dziewczyna nadal kręciła głową.
- Czegoś tu jednak nie rozumiem – wtrącił się Emm. – Jeśli Rose ukończyła studia artystyczne, to czemu nie pracuje w zawodzie?
Piękna blondynka siedząca obok niego uśmiechnęła się pod nosem.
- No cóż, zawsze miałam głowę do liczb, ale to nie przekreśla mojej artystycznej duszy. – Roześmiała się lekko mrużąc oczy. - Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz Emm – dodała z przekąsem. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. a on lekko uśmiechnął się pod nosem.
- To tylko kwestia czasu – odparł tak cicho, żeby tylko ona mogła to usłyszeć, a potem poprawiając się na krześle, niby przypadkiem musnął jej udo wierzchem dłoni, budząc poruszenie na jej twarzy.
- Nadal będziesz się na mnie gniewać, że wyciągnąłem cię na tą kolację? – Jasper spojrzał na swoją towarzyszkę, nie kryjąc uśmiechu. Oczy błyszczały jej jak dwie gwiazdki.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dałam ci się przekonać – zaszczebiotała radośnie.
- Za takie spotkanie koniecznie musimy wypić toast – wtrąciła się Rosalie.
- Pewnie, ale najpierw zamówmy coś do jedzenia, bo inaczej marsza w moich kiszkach będą słyszeć wszyscy w lokalu – błagalnym głosem wyjęczał Edward.
- Nie ma sprawy głodomorze, oddam ci nawet swoją porcję. – Roześmiała się jego ukochana i pogładziła go po policzku.
- No co, to nie moja wina, że tak szybko spalam – odciął się z rozbrajającą szczerością.
- Bells, ty uważaj lepiej na niego i często go karm, bo inaczej pewnego pięknego dnia ockniesz się na talerzu przed nim, jako danie dnia. – Roześmiała się Rose. Cullen przytrzymał ją spojrzeniem zmrużonych zielonych oczu.
- Nie igraj z ogniem. – Pogroził jej palcem i posłał złośliwy uśmieszek.
- Mam się bać? – Roześmiała się rozbawiona.
- To już sama musisz ocenić – dodał z niewinnym uśmieszkiem na ustach. Teraz blondynka lekko zmrużyła oczy i przytrzymała go spojrzeniem.
- Mam lepszy pomysł. Po kolacji chodźmy gdzieś potańczyć. – Alice w porę zmieniła temat.
- O, to świetny pomysł – podłapał Emmett. - Nie będziemy musieli daleko odchodzić. W podziemiach jest bar i miejsce do tańca – zauważył.
- No, po prostu świetnie – dołączyła się Bella. – Nie objadaj się za bardzo, bo potem kiepsko będzie ci się śmigało po parkiecie z takim pękatym brzuszkiem - dodała rozbawiona.
- I ty, Brutusie przeciwko mnie? – Udając rozczarowanie przemówił Edward, po czym znowu nachylił się do niej i cmoknął w policzek.
W porę zjawił się kelner i rozdał im karty dań. Zaraz też przyniósł do stolika szampana, o którego prosiła Bella i po krótkim, kontrolowanym wystrzale rozlał go do kieliszków. Kiedy wreszcie zamówili dania, wygłodniały szatyn wyraźnie się uspokoił.
- Cullen, żyjesz jeszcze? – Rosalie znowu zakpiła. Mężczyzna nie reagował jednak na jej zaczepki.
- Daj mu spokój kochana, on ma teraz fazę wegetatywną – roześmiała się przyjaciółka.
- Przyznaj się lepiej Jazz, skąd wytrzasnąłeś Alice? – zainteresował się Emmett.
- Zrządzenie losu… Przyleciała do Londynu i zadzwoniła do mnie - patrzył na nią z nieskrywaną radością.
- Gwarantuję wam, że długo musiał mnie namawiać, żebym tu z nim przyszła – dodała rozbawiona brunetka. Sama przed sobą musiała przyznać, że już dawno nie czuła się tak swobodnie i dobrze. - Ale gdybym wiedziała, że one tu będą – urwała nagle spoglądając na dawne przyjaciółki. - Nie zastanawiałabym się ani sekundy – dokończyła z uśmiechem.
- Widzicie, świat nie jest wcale taki duży, skoro udało nam się spotkać - dodała Bella i sięgnęła po kieliszek. Reszta przyjaciół poszła za jej przykładem.
- Cieszę się, że akurat w takim gronie możemy świętować… bo mamy co świętować – zaczęła miękko. – Przede wszystkim, chciałabym wam podziękować, że w chwili najtrudniejszej, mogłam na was liczyć… Oboje mogliśmy. – Spojrzała czule na Edwarda. Uśmiechnął się delikatnie i pocałował ją w usta.
- Mam także nadzieję, że ta odnowiona po latach przyjaźń nie zdoła się już zgubić – dodała ciepło i wyciągnęła kieliszek, stukając się z każdym z przyjaciół z osobna.
- Za przyjaźń – podkreśliła Rosalie, wznosząc kieliszek w górę.
- Za miłość – dodał miękko Edward i objął swoją ukochaną ramieniem.
- Za to, naprawdę warto wypić – z powagą odparł Emm.
- To prawda – bardzo cicho dodał Jasper i cała szóstka jeszcze raz stuknęła się kieliszkami, a potem wypiła do dna złocisty płyn z bąbelkami.
- Jest jeszcze jedna sprawa, o której większość z was już doskonale wie i to od jakiegoś czasu, ale nadal nie wszyscy – dość uroczyście dodał Edward. Bella natychmiast zrozumiała, co ukochanemu chodzi po głowie i w geście wsparcia przylgnęła do jego ramienia, opierając na nim policzek.
- Chcę zatem oficjalnie ogłosić, że… jestem tatą – dodał dumnie, obejmując swoją dziewczynę. Emmett wyciągnął nad stół dłoń zaciśniętą w pięść z kciukiem skierowanym do góry, a Rose przytaknęła głową, wpatrując się w Cullena z dziwnym rozczuleniem. Tylko Jazz i Alice spojrzeli na siebie lekko zdezorientowani.
- No kurcze Edd, ale masz tempo. Gratulacje chłopie, aż wierzyć się nie chce, że tak szybko się uwinąłeś – rzucił, nadal lekko zaskoczony. Teraz zielonooki zmarszczył brwi zachodząc w głowę, co przyjaciel miał na myśli, mówiąc o szybkim tempie.
- To, kiedy rozwiązanie? – Alice spojrzała radośnie na Bellę, przykuwając jej uwagę, ale ta parsknęła tylko głośno, rozbawiona jej tokiem myślenia. Edward też się w końcu połapał i głośno roześmiał, budząc zainteresowanie gości przy sąsiednich stolikach.
- Z czego rżysz? – obruszył się Jazz. – Gdzie tkwi haczyk?
- Nie powiedziałem, że będę tatą tylko, że nim jestem, a to chyba spora różnica – odparł nadal nieźle ubawiony pytaniem przyjaciela. – Oczywiście nie znaczy, że nie mam takiego zamiaru w niedalekiej przyszłości – puścił oczko do Belli. – Ale chodzi o to, że Renesmee jest moją córką. To cała tajemnica – dodał, mocniej przyciskając do siebie ukochaną. Jasper ściągnął brwi i w ciszy analizował słowa przyjaciela.
- Czyli co… twoja… to jego… o kurcze – załapał wreszcie i też się roześmiał.
- Tak Jazz, moje, jego, nasze – dodała rozbawiona Bella.
Alice prawie krztusiła się śmiechem, od kiedy także pojęła, w czym rzecz.
- Czyli wy dwoje macie już dziecko? – zapytała śmiało, kiedy nieco ochłonęła.
- Córeczkę, dla ścisłości i zapewniam, że to iście anielska istotka – ze wzruszeniem odpowiedział Cullen. Ukochana dała mu kuksańca w bok.
- Aniołka przypomina niestety tylko, kiedy śpi – dodała dziewczyna, odwracając głowę w kierunku zmierzającego do ich stolika kelnera.
- Cóż za wyczucie czasu – odetchnął rozradowany Cullen na widok parujących talerzy w dłoniach kelnera.
- Faktycznie w samą porę – roześmiała się jego dziewczyna i poklepała go czule po plecach.

***

Przyciemnione światła w barze i sącząca się z głośników romantyczna muzyka dopełniała nastroju, w jakim teraz znajdował się Emmett. Siedział rozparty na miękkiej skórzanej kanapie, przy niskim szklanym stoliku pełnym kieliszków i szklanek z grubego szkła, w różnym stopniu wypełnionych kolorowymi trunkami.
- Sączysz? – Usłyszał nad głową głos Belli, przekrzykujący głośne dźwięki muzyki, dochodzące z głośników z rogu sali. Spojrzał do góry trochę nieobecnym wzrokiem. Dosiadła się do niego, zapadając w miękkość kanapy.
- Obserwuję.– Westchnął cicho. Dziewczyna zmrużyła oczy, wpatrując się w tańczące pary. Edward ostro wywijał z Rosalie, nie zwracając w ogóle uwagi na spokojny klimat płynącej z głośników piosenki. Natomiast Jasper wyraźnie poddał się romantycznym dźwiękom, tuląc do siebie drobną Alice.
- I co wypatrzyłeś? - Sięgnęła po kieliszek i przechyliła go, wypijając jego zawartość.
Przyjaciel przyglądał się tańczącym, mrużąc oczy.
- Czy ona ma kogoś? – odezwał się nagle. Dziewczyna od razu zrozumiała, do czego zmierza.
- Nie wiem, czy jest już na to gotowa. – Poprawiła się wygodniej na kanapie. – Ale mogę się mylić.
Emm zmarszczył brwi i pytająco się w nią wpatrywał.
- Jakiś czas temu… - urwała nagle i zamyśliła się.
– Ona i Dean przez kilka lat byli razem – wyrzuciła z siebie potok słów i sięgnęła po drugi kieliszek z alkoholem. Mężczyzna prawie otworzył usta, zaskoczony słowami przyjaciółki. Chwilę dochodził do siebie.
- Ale przecież mówiłaś, że… to tylko wspólnik? – nie umiał ukryć emocji.
- Bo tak jest…Teraz… Poza tym, jest jej przyjacielem… - dodała ciszej. Blondyn poprawił się na kanapie i usiadł na jej brzegu, opierając łokcie na kolanach.
- Przyjacielem? Jak mam to rozumieć? – Z niedowierzaniem kręcił głową.
- To może brzmieć niedorzecznie, ale… nie wiesz wielu rzeczy o Rosalie. Gdybyś poznał Dean’a, zrozumiałbyś, dlaczego tak jest – dodała, patrząc mu w oczy. Zmrużył je i spoważniał.
- Bardzo chciałbym ją poznawać, ale wydaje się taka niedostępna, twarda… Buduje dystans, onieśmiela. Zbywa wszystko żartem – wyznał niespodziewanie.
- Musi taka być w męskim świecie. Nie dziw się temu. Kieruje dużą firmą, podejmuje ważne decyzje. Tam nie ma miejsca na słabości, ale niech to cię nie zmyli. – Uśmiechnęła się pod nosem. - Nauczyła się po prostu chronić swój miękki brzuch.
Przytaknął głową ze zrozumieniem. Bella przechyliła kieliszek i wypiła jego zawartość, by potem pusty odstawić na stolik. Przyjaciel wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Chodź, pokażemy im jak się tańczy. – Roześmiał się i objął ją w pasie, prowadząc na parkiet.
Zanim zdążyli dołączyć do tańczących, dziewczyna została przechwycona przez ukochanego i porwana w objęcia, a Rose, zamaszyście puszczona przez niego w obrót, wpadła na Emmetta plecami. Złapał ją w ramiona i delikatnie do siebie przyciągnął, opierając brodę na jej ramieniu.
- Dasz się porwać do tańca? – zapytał tuż nad jej uchem. Nie odezwała się słowem, ale delikatnie zakołysała całym ciałem w rytm płynącej muzyki. Zwolnił uchwyt ramion i pozwolił, aby odwróciła się do niego twarzą. Założyła mu ramiona na szyję i spojrzała na niego. Choć jej usta zdawały się uśmiechać, toj oczy były smutne i nieobecne. Przylgnęła do niego ciałem, jakby szukała schronienia. Zamknął ją w ramionach i powoli zaczął kołysać. Nie rozumiał, co się stało, ale czuł, że teraz bardzo go potrzebuje. Był na niej taki skupiony, że nawet nie zauważył, kiedy reszta przyjaciół przestała się bawić. Chwilę potem Edward klepnął go w ramię.
- Uciekacie już? – był zaskoczony, że oboje z Bellą ubrani są już w płaszcze. Kuzyn przytaknął. Blondyn przestał tańczyć i ostrożnie wypuścił Rosalie z objęć.
- Już chcecie iść? – ona też była zaskoczona takim obrotem zdarzeń.
- Na nas już czas, ale wy nie psujcie sobie zabawy… - Bella uśmiechnęła się lekko i podała coś Rose. Przyjaciółka chwilę wpatrywała się w trzymane w dłoni klucze.
- Zostawiamy cię w dobrych rękach – zażartował Cullen i pokiwał im na odchodne. Emmett przytaknął głową a potem wziął od dziewczyny klucze i wsunął do kieszeni spodni.
- Może też chcesz już iść? – zapytał, ale ona, nie patrząc mu w oczy, przecząco pokiwała głową i znowu splotła mu ręce na szyi. Kątem oka dostrzegł jeszcze jak jego kuzyn żegna się z Jasperem i Alice, a potem razem z ukochaną wchodzą po schodach na górę.

***

Kiedy we czwórkę stali przed restauracją, było już grubo po drugiej w nocy. Alice razem z Rosalie rozprawiały o czymś głośno, Jasper przysłuchiwał się temu z uwagą, a Emm zamawiał przez telefon dwie taksówki. Musiały być w pobliżu, bo obie podjechały niemal jednocześnie, w kilka minut po telefonie.
- Na pewno nie znajdziesz jutro czasu, żeby się jeszcze spotkać? – Blondynka próbowała wpłynąć na decyzję szkolnej przyjaciółki.
- Chciałabym, ale mam zobowiązania. Muszę jutro wrócić do Amsterdamu. – Alice szczerze żałowała, że nie może zmienić swoich planów. - Będę w Londynie zaraz po świętach. Może wtedy się umówimy – dodała na pocieszenie. Rose wyściskała ją mocno i ucałowała.
- Trzymaj się kochana. Jakoś się zgramy. Ty też Jazz. Miło było cię poznać – dodała i też go wyściskała.
- Ciebie również. Do zobaczenia – odparł i wsiadł do pierwszej taksówki zaraz za Alice.
Emmett otworzył drzwi drugiej taksówki i puścił ją przodem.
- Dokąd? – kierowca, nie odwracając się do nich, zapytał zmęczonym głosem. Blondyn już chciał podać adres Belli, kiedy Rosalie zupełnie niespodziewanie złapała go za rękę. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Nie chcę jeszcze wracać – poprosiła cicho. Chwilę się wahał, ale w końcu podał swój adres. Spojrzał na nią pytająco. W odpowiedzi przytuliła się do niego. Delikatnie objął ją ramieniem, a potem chuchnął kilka razy w zamarzniętą szybę i przetarł ją dłonią. Niczego nie rozumiał, ale nie chciał się nad tym teraz zastanawiać. Jeśli go potrzebowała, nieważny był tego powód. Liczyło się tylko to, że była obok i pragnęła jego obecności…

***

- My też już się nie spotkamy jutro? – Jasper zaglądał Alice w oczy. Stali na chodniku przed hotelem, w którym dziewczyna wynajmowała pokój.
- Obawiam się, że nie znajdę czasu. – Uśmiechnęła się smutno.
- W porządku. Za to, jak przyjedziesz na występy nie dam się tak łatwo spławić. – Roześmiał się.
- Wierzę. – Zrewanżowała się ze śmiechem.
- W takim razie życzę ci, żebyś jutro wszystko pomyślnie załatwiła – dodał. Zbliżyła się do niego i cmoknęła go w policzek. Uśmiechnął się lekko, marszcząc brwi z zaskoczenia.
- Dziękuję Jazz – odparła miękko. Tylko chwilę się wahał, ale w końcu przyciągnął ją do siebie i czule przytulił. Nic ponad to.
- Czym sobie na to zasłużyłem? – zapytał w końcu, zaglądając jej znowu w oczy.
- Dobrze wiesz – uśmiechnęła się lekko, a potem odwróciła się i po prostu odeszła. Oniemiały, nie zdążył zareagować. W drzwiach do hotelu odwróciła się jeszcze i pomachała mu na pożegnanie. Stał jeszcze chwilę i dochodził do siebie. Kiedy potem jechał w taksówce do domu, uśmiechał się pod nosem do własnych myśli. Zdawało mu się, że nadal czuje na policzku jej usta.

***

Otworzył drzwi i sięgnął ręką, żeby zapalić światło, po czym puścił dziewczynę przodem. Zrzuciła z siebie płaszcz prosto na podłogę, a potem zsunęła z nóg wysokie buty z miękkiego zamszu. Bosa poszła dalej, w głąb jego mieszkania. Emmett bez słowa podniósł ubranie i powiesił na wieszaku w holu. Dopiero po chwili ruszył za nią. Zastał ją, siedzącą na blacie kuchennej szafki. Przed samym sobą musiał przyznać, że był zaskoczony takim obrotem sprawy, ale starał się tego po sobie nie pokazać.
- Napijesz się czegoś? – zapytał, wchodząc do salonu.
- Szklaneczka whisky będzie bardzo na miejscu – odparła natychmiast. Schylił się do szafki, wyciągnął dwie szklanki i butelkę alkoholu, a potem obie do połowy napełnił ciemno-złocistym płynem.
- Proszę. – Podał jej szklankę. Wzięła ją i zachłannie wypiła całą jej zawartość, po czym znacząco zamachała mu przed nosem pustą szklanką.
- Na pewno chcesz jeszcze? – niepewnie zawiesił głos. Odchyliła do tyłu głowę
i roześmiała się.
- Co to za pytanie… Po prostu nalej – żachnęła się. Sięgnął po butelkę i znowu napełnił jej szklankę. Dostrzegł drżenie jej rąk. Była zdenerwowana, choć starała się to ukryć. Zamierzała znowu wychylić całą zawartość szklanki, kiedy ostrożnie, lecz stanowczo złapał ją w nadgarstku. Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego trochę nieprzytomnym wzrokiem, jednak nie odezwała się słowem. Powoli wyjął jej z dłoni szklankę i odstawił daleko od niej. Chciał się odsunąć, ale złapała go za ramię i rozsuwając uda przyciągnęła go do siebie. Siedząc na kuchennym blacie mogła patrzeć mu w twarz, bez zadzierania do góry głowy. Patrzył jej w oczy i czuł jak serce bije mu jak oszalałe. Wypity alkohol spowalniał jej reakcje i sprawiał, że zaczynało kręcić jej się w głowie, bo bezwiednie kilka razy niespokojnie poruszyła nią jakby opędzała się od czegoś niewidzialnego. Stał przed nią, tak blisko, że czuł ciepło jej oddechu na szyi. Ona także oddychała ciężko. Oparła mu obie dłonie na klatce piersiowej a ich ciepło obezwładniło go na chwilę. Resztkami sił powstrzymał się
i oparł swoje dłonie na blacie, po obu stronach jej ciała. Pochyliła ku niemu głowę i oparła czoło na jego klatce piersiowej a dłonie przesunęła na jego biodra i przyciągnęła go jeszcze bliżej, po czym oplotła swoimi nogami. Wtedy już nie wytrzymał. Zabrał dłonie z blatu i położył je na jej kolanach, po czym powoli sunął palcami w górę, delikatnie wsuwając je pod jej miękką, białą sukienkę. Mniej więcej w połowie jej ud zatrzymał się jednak, walcząc z sobą. Serce waliło mu jak młot, a ciężki oddech raz po raz wypełniał pierś. Wtedy odchyliła do tyłu głowę i patrząc na niego bezwstydnie, lekko zamroczonym wzrokiem, powoli rozpinała guziki jego fioletowej koszuli. Jej drobne, ciepłe dłonie błądzące po ciele, odbierały mu resztki rozsądku. Rozpięła wszystkie guziki, po czym mocnym szarpnięciem wyciągnęła mu koszulę ze spodni. Prawie westchnął, a kiedy poczuł na szyi jej usta, zachłysnął się powietrzem. Złapał ją za nadgarstki i odsunął ręce na boki, a potem powoli przesunął za jej plecy. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc jego zachowania. Znów odchyliła do tyłu głowę, odsłaniając szyję i dekolt. Nie umiał się powstrzymać. Zaczął delikatnie muskać ustami jej skórę. Natychmiast poddała się tym pieszczotom, jeszcze mocniej przechylając się do tyłu i opierając plecami o niski murek dzielący aneks kuchenny od salonu. Wypuścił jej ręce, które natychmiast przywarły do jego nagich pleców. Tymczasem on lekko zsunął jej z ramion górę sukienki w kształcie luźnego golfu i znaczył pocałunkami każdy najmniejszy skrawek ciała, który był teraz w jego zasięgu. Była tak spragniona pieszczot, że każdy jego pocałunek wzbudzał w niej dreszcz i wywoływał ciche westchnienie. Jego palce delikatnie pieściły skórę ud, a jej błądziły po jego plecach, by w końcu zacisnąć się na pasku spodni. Delikatny dotyk na podbrzuszu wywołał falę ciepła, która przeszyła go całego. Złapała go za pasek i sama mocniej natarła na niego swoimi biodrami. Poczuła jego nabrzmiałą pod spodniami męskość i to jeszcze bardziej ją pobudziło. Z jeszcze większą intensywnością objęła go nogami, a potem niespodziewanie dla niego, uniosła się i usiadła. Mocnym pociągnięciem zsunęła z ramion sukienkę, opuszczając ją aż do łokci i odsłaniając zgrabny, jędrny biust w białym atłasowym staniku. Mężczyzna zamruczał nisko i przyciągnął ją do siebie, kładąc od tyłu dłonie na jej ramionach. Jęknęła, kiedy zsunął z ramion najpierw jedno ramiączko a zaraz potem drugie i pocałował te lekkie wgłębienia na jej skórze. Jej drobne dłonie odpinały jego pasek i błądziły już przy zamku spodni. Wtedy odezwały się w nim resztki rozsądku. Powoli uświadomił sobie, że jeśli przekroczy tę granicę, wszystko między nimi się zmieni. Nawet w najśmielszych snach nie marzył, że ta chwila zdarzy się i to jeszcze tak szybko. Pragnął jej tak szaleńczo, że ostatnimi dniami nie mógł przestać o niej myśleć. Teraz, gdy miał ją w ramionach nagle uświadomił sobie, że nie to jest najważniejsze. Być może oboje pomylili potrzebę bliskości z seksem i jeśli ulegną tej iluzji może nie być już niczego potem. To otrzeźwiło go. Zatrzymał jej dłonie i ciężko oddychając resztkami silnej woli zamknął ją w ramionach głośno wzdychając. Dziewczyna niczego nie rozumiała i próbowała obrócić wszystko w erotyczną zabawę. Emm westchnął głośno i ujął jej twarz w dłonie. Wypity alkohol zamglił jej spojrzenie. Oczy dziewczyny były nieobecne i jakby nieprzytomne. Krzywiła usta niezadowolona, że mężczyzna, którego pragnęła, przerwał te cudowne pieszczoty.
- Dlaczego? Ja chcę… – żaliła się niskim, podnieconym głosem.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo… - wyszeptał. – Ale nie w ten sposób Rose…
- Jest dobrze… tak jest dobrze – snuła nadal nieprzytomnie, jakby pogrążona w amoku.
- Będzie o niebo lepiej Rosalie… obiecuję ci – wyszeptał i ucałował ją w czoło. – Ale nie teraz i nie tak… Zasługujesz na znacznie więcej.
Jego słowa wzbudziły jej złość. Próbowała wyswobodzić się z jego ramion i zeskoczyć z blatu, ale nie pozwolił jej na to. Wypity alkohol i tłumione w środku emocje sprawiły, że ze złości zaczęła okładać go dłońmi po plecach, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Nie reagował, dając jej możliwość wyładowania się. Bezwzględnie tulił ją do siebie, przyjmując każdy słaby cios jej drobnych dłoni. Wkrótce potem, jej pełne złości jęki przemieniły się w przejmujący szloch. Prawie zamarł, kiedy uświadomił sobie, że kobieta, którą tak kurczowo do siebie tuli, przejmująco płacze. Przełknął głośno ślinę i jeszcze bardziej schronił ją w swoich ramionach. Wtuliła się w niego jak dziecko i szlochała tak długo, aż w końcu zupełnie umilkła. Wydawała się dziwnie nieobecna, jakby wyprana z emocji, kiedy ostrożnie zaniósł ją do sypialni i ułożył na łóżku, a potem delikatnie nasunął sukienkę na jej ramiona i tułów. Przesunął ją na bok i nakrył kołdrą. Już zamierzał wyjść, kiedy żałośnie jęknęła i niespokojnie poruszyła się. Zawrócił i po chwili wahania ułożył się przy niej, tuż za jej plecami. Jedną rękę podłożył sobie pod głowę, a drugą czule ją przytulił. Jeszcze kilka razy poruszyła się niespokojnie, ale wtedy mocniej ją do siebie przytulił i to pomagało. Ciepło jej ciała nadal kusiło, ale zdołał nad tym zapanować. Wystarczyło mu to, że śpi w jego ramionach. Świtało już, kiedy w końcu sam zasnął…

***

Poruszyła się gwałtownie i niemal syknęła z bólu. Jej głowa pulsowała boleśnie, a jasne światło dnia prawie poraziło jej oczy. Ziewnęła przeciągle i uświadomiła sobie, że coś ją przygniata, a zaraz potem usłyszała głośne chrapnięcie. Mimo przemożnego kaca i rozsadzającego głowę bólu, zamarła w bezruchu. Powoli otwierała oczy i mrużąc je próbowała rozpoznać otoczenie, w którym się znalazła. Powoli odszukiwała w pamięci wspomnienia z minionego wieczoru. Kiedy uświadomiła sobie w końcu, gdzie jest i kim jest mężczyzna, który obok niej pochrapuje, zmroziło ją. Powoli wysunęła się spod ramienia Emmetta i usiadła na podłodze, próbując na chłodno ocenić sytuację. Uważnie rozejrzała się po pokoju, w którym była, a potem natrafiła na swoje lustrzane odbicie w szafie. Wydała z siebie przeciągły jęk przerażenia. Jej włosy nadal upięte w kucyka wyglądały jak skołtuniona sierść na chorym zwierzaku. Całości dopełniał rozmazany na całej twarzy czarny tusz do oczu. Postaci z najokropniejszych horrorów wyglądały o niebo lepiej od niej. Pocieszające było jedynie to, że była w ubraniu. Nagle coś, co ujrzała
w lustrze, zmroziło ją i jeszcze bardziej przeraziło. Powoli odwróciła głowę
i z przerażeniem wpatrywała się w ogromne czarno-białe zdjęcie w szklanej antyramie, wiszące na ścianie, na wprost łóżka. Na zdjęciu była naga, zwinięta w embrion kobieta z wyraźnie widocznym tatuażem kobry na biodrze. Jej usta szeroko się rozchyliły i wydała z siebie bezgłośny jęk. Zszokowana wpatrywała się w szalenie intymne zdjęcie, na którym znajdowała się nikt inny jak ona sama. Do tego wisiało ono wyeksponowane w centralnym miejscu ściany, w sypialni mężczyzny, którego zaledwie kilka godzin temu tak niezdarnie chciała uwieść… Przerażenie zupełnie odebrało jej zdolność ruchu i dopiero po dłuższej chwili była w stanie się poruszyć.
W końcu uniosła się nieco z podłogi i rzuciła okiem na śpiącego. Na szczęście też był ubrany, choć rozpięta koszula odsłaniała jego smukły, imponująco umięśniony brzuch i ramiona. Cicho, prawie na palcach wysunęła się z pokoju i próbowała zorientować w rozkładzie mieszkania. Kiedy znalazła łazienkę, głośno odetchnęła z ulgą. Zamknęła nie tylko drzwi, ale także zamek, a na domiar wszystkiego przystawiła jeszcze do drzwi niski fotel z białej skóry, zupełnie, jakby to właśnie on miał powstrzymać kogokolwiek przed wtargnięciem do pomieszczenia. Dopiero wtedy zdjęła z siebie ubranie i bieliznę, rozpuściła włosy i zniknęła w obszernej kabinie prysznicowej. Z prawdziwą przyjemnością oddawała się tej odprężającej czynności…


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Allie
Zły wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 18:37, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Hmmm... A więc tak... Spotkanie dawnych przyjaciółek - dla mnie bomba, aż mnie tym zaskoczyłaś :) W sumie najbardziej podobała mi się scena z Rose i Emmettem, nie wiem czy dlatego, że Em to 'moje ucieleśnienie boga seksu'* czy po prostu no... Była to kulminacyjna scena tej części. Była tak napisana, że aż wypieków dostałam na twarzy. Czytałam lepsze erotyki, a to mnie doprowadziło do zawstydzenia... Nie mówię, że to jest napisane źle, tylko wiesz... Chodzi mi o dokładne odzwierciedlenie szczegółów, żeby nie było :P Hm... Powiem ci tyle, chcę więcej Emmetta :D I kolejną część xD

* Um... Nie chcę by koleżanki z forum myślały, że jestem jakąś kobietą z zaburzeniami, ale po prostu Emmett, jest uosobieniem mojego wymarzonego faceta, to wszystko ;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
0704magda
Człowiek



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:50, 21 Lut 2010 Powrót do góry

ja jestem zachwycona-spotkanie przyjaciółek i Emmet-zachował się prawdziwie...nie po męsku?!Zrobiło to na mnie duże wrażenie jak odmówił jej tylko dlatego,że jest pijana,a przecież chiał ją.Szacunek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pinka15
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Legnica

PostWysłany: Nie 23:37, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Zastanawiam się teraz, czy żałować, czy się cieszyć, że wpadłam na Twoje FF tak późno.
Z jednej strony źle, bo jak można nie czytać tak fenomenalnego i genialnie napisanego opowiadania....
Ale z drugiej.... Mimo, że rozdziały ukazują się naprawdę często i regularnie z tego co wyczytałam, to te 3 lub 4 dni bez twojego FF to istna mordęga!
Więc (wiem, że zdania nie zaczyna się od "więc" :D) to że trafiłam tak późno na Twój FF wydaje mi się dobrą stroną, bo mogłam przeczytać te wszystkie wątki niemal od razu nie czekając tych kilku dni. To byłaby istna tortura, czekać aż napiszesz 11 rozdział, kiedy 10 się tak skończył :P
Ach... jak dobrze, że te tortury mnie ominęły :D

A co to samego ff...
Twoje opisy, dialogi są po prostu cudowne, boskie, niesamowite... i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność :)
Masz wielki talent i mam szczerą nadzieję, że nie poprzestaniesz tylko na tym opowiadaniu, ale może napiszesz coś swojego ? Z wielką chęcią bym przeczytała Wink
Akcja... Hmmm.. Idealna! Nie jest to opowiadanie gdzie wszystko rozwija się za szybko, czy wręcz przeciwnie - ślimaczy się. Idealne tępo fabuły ^.^

Nie lubię takich FF gdzie w ciągu kilku pierwszych rozdziałów wszystko jest podane jak na tacy, a potem gdy się czyta można wszystko przewidzieć... Jak kto zareaguje, co prawdopodobnie zrobi... Ech... no co tu dużo gadać, wszyscy chyba wiedzą o co mi chodzi ^^
A postacie? Bella - moja ulubiona, odważna, samodzielna, ale delikatna...
Edward - nie jest bad :D, ani playboyem szkolnym, po prostu normalny czuły facet. Z jajami :D
Emmett - również mój ulubiony, pełen życia, oczywiście zabawny, a kiedy trzeba przyjacielski, opiekuńczy i czuły Wink
Rosalie - troszeczkę próżna, ale nie do przesady, jak to bywa w innych ff, co mnie nieraz drażni. Jako przyjaciółka Belli spisuje się świetnie. No i jej kawałek Twojej historii jest po prostu genialny... Zwłaszcza ten fragment u Emm w domu... :)
Renesmee - lubię ją, ale troszkę dziwnie dla mnie, że tak mało mówi. Ale no dzieci nie rozwijają się jednakowo:P
Reszta postaci jest dla mnie na drugim planie i... lubię ich, ale... ale są po prostu na drugim planie i nie przywiązuje się do nich za bardzo :P

Jestem strasznie ciekawa, co będzie w święta. Kilka razy pisałaś, że się już niedługo do nich, więc się niecierpliwię :P

Życzę dużo czasu i veny!

pozdrawiam :D
pinka15^^

Ach! Możesz być pewna, że już się ode mnie nie uwolnisz. :D Zakochałam się w Twoim FF! :P



EDIT

Z powodu wolnego czasu...
Ale z góry przepraszam jeśli zaznaczyłam coś źle ... ;/
W nawiasach napisałam, żeby lepiej się szukało tego w tekście, bo przecież, nie możne spamiętać wszystkiego Wink

Cytat:

(...) poderwały się od stołu i razem z nowo przybyłą brunetką ściskały się jak szalone przekrzykując nawzajem.


przecinek przed "przekrzykując" :)

Cytat:

Jak ty masz w końcu na imię Alice?


przecinek przed "Alice"? nie jestem pewna :P Chyba zależy od tego w jakim sensie się to przeczyta Wink Ale pewnie się mylę ;P

Cytat:

- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz Emm – dodała z przekąsem. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. a on lekko uśmiechnął się pod nosem.


kropka się wkradła zamiast przecinka :P

Cytat:

- I ty, Brutusie przeciwko mnie?


przecinek przed i po "Brutusie"

Cytat:
Teraz zielonooki zmarszczył brwi zachodząc w głowę, co przyjaciel miał na myśli, mówiąc o szybkim tempie.

(to ten moment w restauracji, kiedy Jasper myśli, że Bella jest w ciąży)

przecinek przed "zachodząc"


Cytat:

Założyła mu ramiona na szyję i spojrzała na niego. Choć jej usta zdawały się uśmiechać, toj oczy były smutne i nieobecne.

(Rose tańczy z Emmettem w klubie)

literówka Wink "...to jej oczy..."



Cytat:
Emmett przytaknął głową a potem wziął od dziewczyny klucze i wsunął do kieszeni spodni.

(dalej klub, Bella dała Rose klucze)

przecinek przed "a"

Cytat:

- Na pewno chcesz jeszcze? – niepewnie zawiesił głos. Odchyliła do tyłu głowę
i roześmiała się.

(Rose i Emm w jego mieszkaniu, whisky ^^)

niepotrzebnie i pewnie omyłkowy wciśnięty enter :P

Cytat:

Oparła mu obie dłonie na klatce piersiowej a ich ciepło obezwładniło go na chwilę.

(Emm i Rose w mieszkaniu)

przecinek przed "a"

Cytat:

Resztkami sił powstrzymał się
i oparł swoje dłonie na blacie, po obu stronach jej ciała.


niepotrzebny enter ;p

Cytat:

Pochyliła ku niemu głowę i oparła czoło na jego klatce piersiowej a dłonie przesunęła na jego biodra i przyciągnęła go jeszcze bliżej, po czym oplotła swoimi nogami.


przecinek przed "a "

Cytat:

Jęknęła, kiedy zsunął z ramion najpierw jedno ramiączko a zaraz potem drugie i pocałował te lekkie wgłębienia na jej skórze.


przecinek przed "a "


Cytat:

Jej włosy nadal upięte w kucyka wyglądały jak skołtuniona sierść na chorym zwierzaku.


tu mam dużo wątpliwości, ale ostatecznie możesz po prostu nie poprawiać Wink ...przecinki przed "nadal" i po "kucyka"

Cytat:

Nagle coś, co ujrzała
w lustrze, zmroziło ją i jeszcze bardziej przeraziło.

(reakcja Rose na jej fotę na ścianie u Emma)

nie potrzebny enter ;p

Cytat:

Powoli odwróciła głowę
i z przerażeniem wpatrywała się w ogromne czarno-białe zdjęcie w szklanej antyramie, wiszące na ścianie, na wprost łóżka.


to samo :P enter



Jeśli z czymś się pomyliłam to bardzo przepraszam z góry :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pinka15 dnia Pon 17:37, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 23:50, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Allie, koleżanki z forum nie pomyślą nic zdrożnego. Dla mnie Emmett w tym opowiadaniu to najfajniejsza postać, a dzisiejszy rozdział jeszcze mnie w tym utwierdził. Kurcze, facet ma jaja, klasę i niezłe poczucie humoru. Zdecydowanie wolę jego niż Edwarda, choć ten też ostatnio zachowuje się w labiryncie bardzo przyzwoicie. Mam nadzieję, że Rosie nie wystraszyła się zbyt bardzo, widząc na ścianie Emm’a swój własny akt. Facet ma na jej punkcie świra i tyle, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Fajnie, że zakumplowali się wszyscy razem, Alice – Brandy i przypadkowe spotkanie po kilku latach przyjaciółek ze studiów mnie ujęło.
Oczywiście czekam na dalsze części, życząc autorce dużo zdrówka. Sorry, że tak nie składny ten komentarz, ale późno już, a ja mam jedno w głowie.
Dla mnie Emmett rządzi w tym labiryncie.
Pozdrawiam, BB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Nie 23:51, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nina=)
Wilkołak



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:08, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Przeczytałam.
I mimo całego mojego uwielbienia co do tego opowiadania są rzeczy które mi się nie podobają.
Przede wszystkim Edward.
Jest taki jakiś...ciągłe dopominanie się o jedzenie było troche dziwne.
Wszyscy potrafią o czymś normalnym rozmawiać a on co rusz yskakuje z informacją, że jest głodny.
Żart Rosalie "Bells, ty uważaj lepiej na niego i często go karm, bo inaczej pewnego pięknego dnia ockniesz się na talerzu przed nim, jako danie dnia." był dziwny. Taki sztuczny i sztywny. Ja się przy nim nie uśmiechnęłam.

A teraz plusy:
Genialnie opisujesz!
Byłam pod wrażeniem! Od razu wyobraziłam sobie to miejsce!

No i oczywiście zachowanie Emmeta.
Zakoczyłaś mnie. Ja po pierwszych zdaniach w jego domu byłam pewna jak to się skończy...a tu taka niespodzianka!
Widać bardzo mu zależy na Rosalie. Szczęściara Wink

Jak zawsze z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział,

Pozdrawiam
Nina=)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 22:43, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Choć jej usta zdawały się uśmiechać, toj oczy były smutne i nieobecne.
nie wiem co to toj :P
hehe widzę, że ktoś tez miał wolne...

no dobra - ogólnie rzecz biorąc sprawa ładnie się skomplikowała, podoba mi się, że przeplatasz tak wątki nie komplikując całego opowiadania na raz... nie robisz mętliku niemożliwego do opanowania, ale powoli jeden po drugim wyjaśniasz kolejne sytuacje, a resztę utrudniasz :P obecnie mamy do czynienia z całkiem ciekawym zestawem - Alice zdecydowała już jak widze i powoli przyzwyczaja się do samej myśli połączenia z kimś swojej linii życia, Bella i Edward ustabilizowali się (może E. kupi jej to mieszkanie - byłoby uroczo i wciąż czekam :P )
natomiast Rose zobaczyła swój akt w najmniej spodziewanym miejscu i o najmniej spodziewanym przeze mnie czasie... byłam pewna, że poprowadzisz to trochę inaczej i jestem bardzo zaskoczona takim obrotem sprawy... tym bardziej, że nie sygnalizowałaś wcześniej nic o skorupie Rose, a obecnie tak to mniej więcej wygląda...
jest bardzo ciekawie i wszystko się do siebie klei, za co chwała jak diabli :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rainwoman
Człowiek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski

PostWysłany: Śro 6:44, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Dzięki dziewczyny, dajemy z beta ostatnio ciała po całości :) Wszystkie błędy poprawię, obiecuję i dziękuję za tak wprawne oko. Bardzo pomocne :)

Pinka 15- miło, że moje opowiadanie przypadło ci do gustu i dzięki za wyłapanie błędów. Z pewnością lepiej się czyta tekst, kiedy jest wstawionych więcej rozdziałów, ale sądzę, że i tak dość często je wstawiam i co najważniejsze staram się to robić regularnie. Nie mniej podzielam twoje zdanie w tym zakresie, bo sama do zbyt cierpliwych osób nie należę :)

BajaBella - mam podobne odczucia jak Ty, też uwielbiam takiego Emmetta a w duecie z Rose facet jeszcze zyskuje :)

Nina=)
Edward maruda też jest ok. Ten motyw z jedzeniem nie był dla mnie jakoś specjalnie istotny, wyszedł przy okazji, ale w ten sposób chciałam pokazać, że to normalny facet, nie idealizuję go i taka luźna wstawka w trakcie kolacji wydaje mi się jak najbardziej ok.

Kirke
Może nie oddałam właściwie tego co zamierzałam, ale czasami tak bywa że alkohol+kobieta daje zaskakujący wynik. W tym przypadku Rose była zaskakująco refleksyjna i co nieco wyjaśni kolejny rozdział, a przynajmniej taką mam nadzieję. Postrzegam ją trochę jak kobietę, która przyzwyczajona do kierowania, rzadko wychodzi z roli, co nie znaczy, że nie ma na to ochoty... Czasami traci się wtedy pewność siebie, ale to już zupełnie luźna uwaga :)

Dziękuję za komentarze i szczere opinie, które naprawdę sobie cenię. Pozdrawiam :) i zapraszam na kolejny rozdział .


ROZDZIAŁ XVII


Bella siedziała przy stole i popijała kawę, nerwowo zerkając na zegarek.
- Cześć Jazz – Edward odezwał się do słuchawki – Nie, u nas w porządku – ciągnął dalej.
- Zapytaj go o Rosalie. – Stojąca niedaleko Bella, z przesadą poruszała ustami, wymawiając słowa. Mężczyzna tylko kiwnął głową na znak, że ją zrozumiał.
- No, tak… To super, ale słuchaj, mam pytanie – od razu przeszedł do rzeczy. – Czy Rose i Emmett wyszli razem z wami?
W skupieniu wysłuchiwał tego, co mówił przyjaciel i tylko przytakiwał głową, co zupełnie nie uspakajało podenerwowanej szatynki. Wpatrywała się w ukochanego pytająco, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
- No i co? – dopominała się.
- Aha… ok. Dobrze, to do zobaczenia w studio, po południu. Ok, przekażę – dodał i zakończył połączenie.
- No i co? – Bella nie odpuszczała.
- Wyszli razem, ale Emm i Rose pojechali inną taksówką. – Cullen sięgnął po kubek z kawą i wypił łyka, po czym przeciągnął palcami po lekko oklapniętych włosach.
- Widocznie są u niego – odparł. – A przynajmniej na to liczę, bo w przeciwnym razie nie wygląda to najlepiej.
- No tak, ale on nie odbiera telefonu, a Rose swój zostawiła w domu. – Dziewczyna też sięgnęła po kawę. Rzut oka na zegarek wystarczył, by szybko odstawiła kubek i wstała od stołu.
- Muszę gnać na zdjęcia. – Ucałowała go w przelocie i wybiegła z kuchni. Wziął swój kubek w dłoń i wyszedł za nią do holu. Oparty o framugę drzwi obserwował, jak zakłada buty.
- Jak się czegoś dowiem, dam ci znać. Nie martw się. – Jeszcze raz ją ucałował.
- Dobrze, dzwoń - przytaknęła i wyszła z domu. Już prawie wsiadała do samochodu, kiedy przed podjazdem zatrzymała się taksówka i wysiadła z niej zaginiona przyjaciółka. Bells od razu do niej podeszła.
- Rosie, co się stało? – zapytała z troską. – Odchodziliśmy od zmysłów.
Dziewczyna nie wygląda najlepiej i do tego nie odzywała się słowem.
- Ok. Ważne, że jesteś. Pogadamy, kiedy będziesz chciała. Ja uciekam na zdjęcia – rzuciła tylko i patrzyła jak przyjaciółka znika w drzwiach domu. Edward pytająco kiwnął głową do ukochanej, tuż przed zamknięciem drzwi, ale ta tylko bezradnie wzruszyła ramionami i przecząco pokręciła głową. Musiała jechać i nie mogła teraz dłużej zajmować się tą sprawą. Obiecała sobie jednak, że zaraz po zdjęciach złapie Emmett’a i wypyta o wszystko. Miała przeczucie, że tylko on będzie jej w stanie wyjaśnić, co się stało.

***

Dopiero po dłuższej chwili uświadomił sobie, że dźwięk, który tak usilnie wdziera mu się do uszu, to jego własny dzwonek do drzwi. Poderwał się i usiadł na łóżku. Był w nim sam. Chwilę rejestrował wszystko wokół siebie, ale zrozumiał, że Rosalie nie ma. W końcu poszedł do drzwi. Przez wizjer dostrzegł Jaspera, który z uporem maniaka wciskał przycisk dzwonka. Nie miał ochoty oglądać go teraz, ale najwidoczniej nie miał innego wyjścia. Nie wiedział, co stało się z piękną blondynką i czy jeszcze jest w jego mieszkaniu. Rzut oka na wieszak w holu upewnił go, że jednak jest sam. Zniknęły jej buty i płaszcz. Teraz całkiem spokojnie mógł wpuścić do środka Jazz’a.
- Człowieku, ale ty masz sen. – Przyjaciel, nie kryjąc oburzenia, wszedł do holu.
- Stało się coś? – rzucił przez ramię zaspany blondyn, wchodząc już do kuchni. Na blacie nie było już ani szklanek, ani alkoholu. Dziewczyna pozacierała przed wyjściem wszystkie ślady swojej bytności tutaj.
- Rose się zgubiła. Wiesz coś o tym? – Wyraźnie rozbawiony szatyn wszedł do salonu i rozsiadł się na sofie.
- Jestem przekonany, że już się znalazła – odparł z naciskiem Emm i przetarł dłonią zaspane oczy.
- Taaa… czyli mam nie pytać? – Kpiący głos Jaspera zaczął mu działać na nerwy. Nie odpowiedział, tylko zmierzył przyjaciela wymownym spojrzeniem.
- Mogliście tylko zadzwonić do Belli. Oboje z Edwardem martwili się, co się z wami stało – dodał, wstając z sofy.
- Jak Alice? – przyjaciel próbował zmienić temat.
- O trzynastej ma wylot. Gdyby nie próba…
- Olej próbę… – przerwał mu nagle blondyn i zaraz zamilkł. Jasper patrzył na niego chwilę, po czym podszedł i klepnął go po ramieniu. Nie odezwał się słowem. Nie musiał. Zrozumieli się doskonale i szatyn musiał przyznać, że sugestia Emmett’a wprawiła go w znakomity nastrój.

***

Edward bawił się z małą w salonie, kiedy Rosalie zeszła wreszcie na dół. Usiadła na kanapie i wykorzystując moment, że Nessie zajęła się zabawkami, pokazała Cullenowi zdjęcia z ich ostatniej sesji zdjęciowej, te same, które wczoraj pokazała jej Bella.
- No?... Fajne, nie? – uśmiechnął się, nie łapiąc, o co jej chodzi.
- Gdzie to było? – zapytała tylko.
- Chodzi ci o ten lokal? – upewnił się, czy właściwie ją zrozumiał. Przytaknęła głową.
- W Kensington… Słynna dzielnica drożyzny i blichtru – skwitował tylko zblazowanym tonem.
- To akurat nieistotne. Ważne jest tylko to, czy jest do wynajęcia - odparła, błądząc myślami daleko stąd.
- Tego nie wiem. Bella organizowała tę sesję, więc raczej z nią powinnaś porozmawiać.
- Tak, wiem. Zadzwonię do niej potem. – Wstała i poprawiła dłonią włosy. Nadal dość marnie się czuła, ale znowu wcieliła się w swoją najlepszą rolę - samodzielnej pani prezes i nie zamierzała teraz zbytnio roztkliwiać się nad sobą. Przyznanie się do błędu było ostatnią rzeczą, o jakiej teraz chciała myśleć.
Szatyn uważnie jej się przyglądał, mrużąc zielone oczy. Nie zamierzał wnikać w to, co stało się w nocy, ale widział, że dziewczyna zachowuje się inaczej. Była trochę nieobecna i wyraźnie błądziła myślami gdzie indziej.
- Wszystko w porządku? – zapytał tylko. Sprowadził ją tym na ziemię. Spojrzała na niego z uwagą i przytaknęła głową.
- Będę pod telefonem – rzuciła, podnosząc z podłogi pluszowego misia, który spadł z kanapy.
- Nie zaczekasz na Bells? Powinna niedługo wrócić. – Jeszcze bardziej zmrużył oczy.
- Najpierw sama się rozejrzę – odparła i wyszła do holu. Chwilę potem wsiadała już do czarnej taksówki, która zaparkowana na podjeździe czekała tam już od dłuższej chwili.

***

Cullen siedział w samochodzie przed zamkniętym studiem i próbował połączyć się z Emmett’em, ale z marnym skutkiem. W końcu wystukał numer Jaspera i czekał na połączenie.
- No hej, co się dzieje? – Głos przyjaciela brzmiał niespodziewanie radośnie. Edward jeszcze raz spojrzał na wyświetlacz telefonu, żeby upewnić się, czy dodzwonił się do właściwej osoby.
- A ty, coś taki w skowronkach? Czemu studio zamknięte? Gdzie wy się obaj podziewacie? – wyrzucił z siebie potok słów.
- Nie ma dzisiaj próby – odparł nie zbity z tropu Jasper.
- No świetnie, tylko, czemu ja o tym nie widziałem? Telefonów nie macie czy co? – fuknął oburzony lekkomyślnością przyjaciół. – Mogłem robić teraz o wiele przyjemniejsze rzeczy, niż ślęczeć jak idiota przed zamkniętym na cztery spusty studiem.
- Ej, moment. Nie do mnie te dąsy. To był pomysł Emmett’a, więc na nim się wyżywaj – odciął się Jasper. Siedzący w samochodzie mężczyzna tylko głośno westchnął.
- Chętnie bym tak zrobił, ale ma wyłączony telefon – dodał zrezygnowany i zaraz potem usłyszał w słuchawce śmiech przyjaciela.
- A ty gdzie jesteś? – zainteresował się jego nagłą przemianą.
- Na lotnisku. Odprowadzam Alice – odparł tamten. – Dobra kończę. Zdzwonimy się potem – dodał jeszcze i zwyczajnie się rozłączył, nie dając Cullenowi dojść do głosu.
- Haa, co tu się dzieje? – zirytowany mężczyzna mruczał do siebie pod nosem. – Ktoś się chyba mózgami pozamieniał – rzucił jeszcze i przekręcił kluczyk w stacyjce.

***

- Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć, że spotkałam te dwie, kochane wariatki… – Alice uśmiechała się promiennie, obracając w dłoniach łyżeczkę do herbaty.
- Tak, a co ja mam powiedzieć? – Jasper prawie parsknął śmiechem. – Żaden z nas nie miał pojęcia, że wasza trójka się zna, no, bo skąd…
- Oj, to stare dzieje, ale to był fantastyczny okres w moim życiu. – Uśmiechnęła się z rozmarzeniem.
- Czemu urwałyście ze sobą kontakt?
- No, tak wyszło. – Westchnęła ciężko – Zaraz po studiach musiałam wyjechać, moja mama ciężko zachorowała… Przeleciało mi wtedy przed nosem parę świetnych projektów, ale… rodzina była dla mnie najważniejsza – odchrząknęła, trochę zmieszana swoim wyznaniem.
- Rozumiem. – Uśmiechnął się ciepło.
- Dopiero po jej śmierci zaczęłam wszystko od nowa… Całkowicie poświęciłam się pracy… To był mój sposób… na rozpacz. – Przełknęła ślinę i odetchnęła głośno. Nawet teraz z perspektywy tych kilku lat nie mogła mówić o tym spokojnie.
Mężczyzna słuchał jej jak urzeczony. Otwierała się przed nim, a on bał się nawet poruszyć, żeby czar tej chwili nie prysł, bo choć bezpłciowa kawiarenka na lotnisku nie była wymarzonym miejscem dla takich rozmów, to jednak właśnie tutaj działała teraz magia.
- Możesz być z siebie dumna. Twoja ciężka praca przyniosła efekt – dodał miękko.
- Tak… szkoda, że ona tego nie doczekała – wyszeptała cicho. – Zawsze mi kibicowała, trzymała kciuki. To ona namówiła mnie na studia w Londynie…
- Była po prostu mądrą kobietą i z pewnością dobrą matką – dodał ciepło i bardzo delikatnie nakrył dłoń Alice swoją własną. Nie cofnęła ręki. Pozwoliła, aby ciepło jego skóry ogrzało jej ciało, lecz nie odważyła się spojrzeć mu w oczy.
- Właściwie miałam tylko ją, potem był jeszcze… ktoś, ale to już zamknięta historia… – odparła cicho, patrząc gdzieś przed siebie nieobecnym wzrokiem. Jasper zagryzł mocno zęby. Tak bardzo chciał ją teraz przytulić... Zamiast tego, ujął jej dłoń i delikatnie przesuwał palcami po jej wnętrzu.
- Nie jesteś sama – odparł pewnym, ale cichym głosem, żeby jej nie spłoszyć. Powoli przeniosła swoje spojrzenie. Jej smutne jasne oczy wpatrywały się w niego z uwagą.
- Masz Bellę, Rose… - snuł spokojnym głosem. – Masz mnie… - dodał miękko
i przytrzymał ją spojrzeniem. Wiedział, że postawił wszystko na jedną kartę, ale nie potrafił inaczej. Musiał to powiedzieć, a ona musiała mu uwierzyć.
Nie odezwała się słowem, ale po chwili odpowiedziała delikatnym uściskiem swojej dłoni. To mu wystarczyło. Pewniej ujął jej dłoń, a po chwili splótł jej palce ze swoimi. To samo zrobił z drugą dłonią.
- Potrzebuję jeszcze czasu. – Westchnęła cicho, lekko zaciskając usta. – Ktoś bardzo mnie skrzywdził… - Wspomnienie byłego partnera znowu ją przygnębiło.
- Wiesz, że jestem cierpliwy – uśmiechnął się delikatnie. – Będę czekał, ile będzie trzeba, ale pozwól mi tylko być obok…
- Muszę już iść na odprawę. – Alice westchnęła smutno, wstając od stolika i nałożyła na ramiona kurtkę. Mężczyzna ociągał się, ale też w końcu wstał i podniósł jej torbę przekładając sobie przez ramię.
- Zaczynam nie cierpieć tego lotniska – mruknął pod nosem.
- Może następnym razem, kiedy przylecę na występy, a ty będziesz akurat na miejscu i do tego miał czas, spotkamy się znowu? – Słowa dziewczyny wprawiły go w osłupienie, a zaraz potem wywołały nieśmiały uśmiech.
- Nie musisz o to pytać. – Roześmiał się.- To chyba oczywiste. Daj mi tylko znać.
- Przesłuchałam płytę i naprawdę jestem pod dużym wrażeniem – powiedziała cicho. – Czy twoja propozycja wspólnej pracy… nadal jest aktualna?- powiedziała to, chociaż nie była pewna, czy robi dobrze. Po prostu czuła jakąś nieodpartą siłę, która kazała jej działać, a nie biernie czekać na to co przyniesie los… Widocznie los zrobił już swoje i teraz była jej kolej na działanie…
Szok wywołany jej słowami sprawił, że nie był w stanie wymówić ani jednego sensowego zdania, jego szeroko otwarte usta mówiły same za siebie. Zaraz potem zagościł na nich promienny, szeroki uśmiech…


***

Bella zaparkowała samochód przed apartamentowcem Emmett’a i zadarła do góry głowę, patrząc przez szybę w jego okna. W końcu wysiadła i powoli szła
w kierunku wejścia, kiedy go dostrzegła. Opatulony w grubą puchową kurtkę wyszedł właśnie z budynku. Kiedy ją zobaczył przyspieszył kroku.
- Cześć – odezwał się pierwszy i sięgnął do kieszeni kurtki, a potem podał jej coś. Chwilę wpatrywała się w trzymane w dłoni klucze. Dwa błyszczące metalowe klucze, które wczoraj wieczorem podała Rosalie.
- Masz chwilę? – Westchnęła cicho. Przytaknął głową. Wsiedli do jej samochodu i dłuższą chwilę oboje milczeli, zbierając myśli.
- Co u Rose? – odezwał się pierwszy, spoglądając na przyjaciółkę zbolałym wzrokiem.
- Nie wiem. Nie rozmawiałam z nią – odparła chłodno.
- Ja też. Nie dała mi szansy. Wyszła, kiedy spałem – odparł ciężko.
- Czemu jej wczoraj nie odwiozłeś? – Spojrzała na niego z wyrzutem.
- Bo nie chciała – wyrzucił z siebie ze złością. Dziewczyna zmarszczyła brwi, zaskoczona jego słowami.
- Nie chciała? – z niedowierzaniem powtórzyła za nim.
- Co miałem robić? Przywiozłem ją do siebie. – Nadal był poruszony. – Niczego nie planowałem. Pomyślałem, że po prostu chce porozmawiać. Była jakaś niewyraźna, jakby smutna, a ja przecież mam gościnną sypialnię, więc to wszystko układało się w jakąś całość – snuł zmęczonym głosem.
- Przepraszam Emm. – Westchnęła tylko.
- Mnie? Za co?
- Wiesz, co sobie pomyślałam…
- Jasne, rozumiem. To takie typowe dla mnie, prawda? – rzucił ze złością. – Ale to naprawdę nie tak. Nie bawią mnie już historie na jedną noc. – Wzruszył bezradnie ramionami. - Rose wydawała się wczoraj trochę nieobecna – dodał, wprawiając przyjaciółkę w osłupienie. Nie odezwała się, ale patrzyła na niego z uwagą. - Niby była wesoła, bawiła się, ale było w niej coś … smutnego. Myślę, że bardzo rzadko dopuszcza do głosu tę część siebie, która potrzebuje czułości i ciepła. – Mężczyzna westchnął cicho. - Jeśli miałem jakieś szanse na starcie, to wczoraj z pewnością wszystkie straciłem – dokończył smutno.
Bella przygryzła lekko dolną wargę a potem oblizała ją językiem.
- A ja myślę, że… właśnie teraz twoje szanse wzrosły… Choć ona z pewnością się do tego nie przyzna… - mówiła cicho, patrząc gdzieś przed siebie.
- Kiepsko to widzę – westchnął.
- Nikt nie mówił, że będzie lekko. – Przyjaciółka pierwszy raz uśmiechnęła się,
a przygnębiony mężczyzna zmrużył oczy, wpatrując się w nią podejrzliwie.
- Co masz na myśli?
- Nic ponad to, że musisz jej udowodnić… że dobrze wybrała. – Znacząco poruszyła brwiami i znowu się uśmiechnęła.
- Wiesz co, kobiety są zaprzeczeniem wszelkiej logiki… To zupełnie nieogarnięta materia… Za wami trafić… - z niedowierzaniem kręcił głową, ale w końcu roześmiał się zrezygnowany.
- Przesadzasz Emm, dostarczamy wam tyle rozrywki – dodała i parsknęła śmiechem.
- Ooo, to z pewnością – przytaknął z przekonaniem i odchrząknął. Rozsiadł się wygodnie na fotelu pasażera i jeszcze raz analizował słowa Belli…

***

Dwupoziomowe, nowoczesne wnętrze urzekło Rosalie, kiedy tylko przekroczyła próg mieszkania. Na pierwszym poziomie mieściła się przestronna, nowocześnie urządzona kuchnia, w której dominowały biel, czerń i srebro. Duże, jasnopopielate kafle na podłodze, białe ściany i kuchenne szafki, których zwieńczeniem były czarne granitowe blaty, do tego szklane podwieszone pod sufitem półki wypełnione gustownym szkliwem – ta przestrzeń wyglądała dziewiczo i niemal sterylnie, ale spodobała jej się od razu. Co prawda wiedziała, że nie będzie tu spędzać zbyt wiele czasu, mimo to pomieszczenie naprawdę przypadło jej do gustu. Niedaleko kuchni mieściła się jeszcze łazienka, krótki hol z zabudowanymi szafami i sypialnia, którą od razu uznała za idealną dla ewentualnych gości. Piętro, na które prowadziły lekko złamane w połowie schody, było jeszcze bardziej przestronne, głównie ze względu na ogromne okna, które w niektórych miejscach przechodziły po prostu w jednolite, szklane ściany. Salon, posiadał aż dwie takie szklane ściany, co zupełnie ją uwiodło. Jedyne, czego brakowało jej w tym widoku, to słońce, którego brak zaczynała teraz bardzo dotkliwie odczuwać. Widok z wysokości siódmego piętra nie był z pewnością tak imponujący jak ten z jej biura w Los Angeles, ale mimo to, spodobał się jej. Z salonem sąsiadowała druga sypialnia i łazienka oraz nieduży pokój, w którym mieścił się długi szklany stół z dwoma rzędami krzeseł. Opadła łagodnie na jedną z trzech ciemnych, skórzanych kanap i wyciągnęła się na niej. Agent nieruchomości, który dzielnie towarzyszył jej w zwiedzaniu domu, krytycznym wzrokiem obrzucił jej postać, a zwłaszcza nogi w wysokich, skórzanych butach na szpilce, bezceremonialnie wyłożone na błyszczącej, czarnej skórze kanapy. Rose uśmiechnęła się pod nosem, ale w ostatniej chwili ugryzła w język, zachowując cyniczny komentarz dla siebie.
- Proszę przygotować dokumenty. Jutro podpiszemy umowę – powiedziała zdecydowanym tonem, nie ruszając się z miejsca ani na milimetr. Uśmiech, na twarzy przejętego tym faktem mężczyzny, nie wywołał w niej żadnej reakcji. Po chwili wstała jednak z kanapy i zbliżyła się do szklanej ściany. Na zewnątrz, za rzędem wysokich okien, niemal wokół całej powierzchni mieszkania, ciągnął się wąski balkon, który za drugą szklaną ścianą przechodził w dość spory taras. To wywołało u niej kolejny, rozmarzony uśmiech…

***

Mała, blondwłosa dziewczynka kolejny raz tupnęła z niezadowoleniem nóżką
i zmarszczyła brwi. Bella bardzo starała się nie śmiać i konsekwentnie egzekwować swoje polecenie, ale balansowała na cienkiej granicy. Widok buntującego się dziecka był tak zabawny, że walczyła resztką sił, żeby nie parsknąć i tym samym nie ponieść rodzicielskiej porażki w wychowaniu własnego dziecka, zapewne jednej z wielu…
- Sama do mnie przyjdź, jeśli czegoś chcesz – powiedziała wreszcie spokojnym tonem. Nessie znowu przecząco pokiwała głową i tupnęła. Edward schodzący właśnie po schodach, kucnął w ich połowie i z rozbawieniem przyglądał się całej scenie, ale nie odezwał słowem.
- Mam oć tu, oć do Nesi. – Dziewczynka nie zamierzała ustąpić. Bella konsekwentnie wyraziła swoją dezaprobatę, kręcąc głową.
- Próba sił? – ukochany zapytał cicho, nie odrywając wzroku od córeczki, która na dźwięk jego głosu, natychmiast zwróciła się w jego stronę z błagalną miną.
- O nie, kruszynko. Mnie do tego nie mieszaj. Nie mam zamiaru narażać się twojej mamie. – Roześmiał się rozbawiony.
- Mama nie cie tu iść, Nesi musi – żaliło się dziecko, wykrzywiając usta w podkówkę. Edward poczuł się jak w potrzasku, zmuszany do opowiedzenia się po którejś ze stron.
- Bells, błagam zrób coś - żebrał o pomoc, spoglądając w stronę dziewczyny, która niemal krztusiła się teraz śmiechem.
- To są uroki bycia rodzicem. Kochaj i wychowuj. – Roześmiała się w końcu na głos.
- Oć tu, wujek oć. – Dziewczynka wpatrywała się w niego z pochmurną miną. - Wujek oć do Nesi - przemówiła znowu, a Edward niemal wybałuszył oczy, zaskoczony jej słowami.
- No, dobrze moja panno. Chyba musimy sobie jednak coś wyjaśnić – powiedział miękko i wstał, po czym zszedł na dół i usiadł na dłuższym końcu narożnej kanapy.
- Chyba najwyższa pora wytłumaczyć tej małej istotce, kto jest, kim. – Znacząco spojrzał na ukochaną i wyciągnął ręce do córeczki. Dziecko zdało się zupełnie zapomnieć o swoim małym buncie i posłusznie przybiegło do mężczyzny, z czułością garnąc się w jego rozłożone ramiona. Pocałował ją w czubek jasnej główki, po czym posadził na kolanie i z uwagą wpatrywał się w jej niewinne, ufne oczka.
- Wiem, że nie było mnie przy tobie, kiedy powinienem być, ale… nieważne. To już zupełnie inna historia i na szczęście dobiegła końca. – Westchnął trochę zakłopotany, zerkając na matkę dziewczynki, która przyglądała mu się przejęta.
- Wracając do tematu – odchrząknął. – Bardzo cię kocham malutka i jestem ogromnym szczęściarzem, że cię mam. I nie jestem żaden wujek – wyrzucił z siebie jednym ciągiem i głośno odetchnął. – Jestem tata, twój tata – dodał, wolno wymawiając każde słowo, z czułością wpatrując się w trzymane na kolanach dziecko.
Dziewczynka nie spuszczała z niego oczu, niemal prześwietlając swoim uważnym spojrzeniem. Na dźwięk ostatnich słów mężczyzny jej oczka jeszcze bardziej rozbłysły, a usta rozchyliły się w rozbrajającym uśmiechu.
- Tata… - wyszeptała trochę niepewnie, jakby sprawdzała, jak na głos brzmi to słowo, po czym, jakby dla potwierdzenia, szybko powędrowała spojrzeniem na matkę, która powstrzymując wzruszenie, przytaknęła głową.
- Tata... tata… tata… - paplała teraz radośnie i mocniej przylgnęła do mężczyzny, jeśli to w ogóle było jeszcze możliwe, bo tonęła w jego objęciach od dobrej chwili. Edward westchnął ciężko, uświadamiając sobie, że to niewinne z pozoru wyznanie, wiele go jednak kosztowało. Czuł dławiące gardło wzruszenie i walczył z wilgotniejącymi oczami. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz zdarzyło mu się płakać, ale teraz, mimo iż bardzo tego nie lubił, nie wstydził się łez, które przepełniając jego oczy, coraz bardziej cisnęły się, szukając ujścia… Te słone krople po raz pierwszy od bardzo dawna niosły ze sobą dobre, pozytywne emocje i prawdziwą ulgę. Wypowiedziane na głos słowa były również pewnego rodzaju deklaracją, zarówno dla niego, jak i kobiety, którą od tak dawna i tak mocno kochał. Zależało mu, żeby ta kobieta, a właściwie one obie, wiedziały, że są dla niego najważniejsze. Kiedy ponownie spojrzał na matkę swojego dziecka, tuląc w ramionach owoc ich miłości, dostrzegł, że również była poruszona tym wyznaniem. Wyciągnął do niej rękę, a ona wstała i zbliżyła się do niego. Rozchylił uda i pociągnął ją ku sobie, sadzając na swoim drugim, wolnym kolanie. Z czułością objęła go za szyję i złożyła na ramieniu swoją głowę. Teraz był pewien, że jego świat, to te dwie istoty, zamknięte w jego ramionach… Jego własna, prawdziwa rodzina…

***

Kiedy Rosalie wysiadła z taksówki przed domem przyjaciółki, westchnęła ciężko, mając w perspektywie trudną rozmowę. Bądź, co bądź, była pewna, że dziewczynie należą się jednak jakieś wyjaśnienia dotyczące wczorajszej nocy. Wiedziała, że oboje z Edwardem zamartwiali się o nią i choćby z tego powodu, powinna była powiedzieć kilka słów. Nadal czuła potworny niesmak na wspomnienie swoich wczorajszych poczynań, ale była pewna, że Bella nie będzie jej oceniać. Ich przyjaźń przetrwała niejedną burzę i mimo wszystko zawsze mogły na sobie polegać. Wzięła kilka głębszych oddechów, wciągając w płuca zimne, wieczorne powietrze, po czym nacisnęła dzwonek. Za chwilę w drzwiach pojawiła się rozczochrana, brązowa czupryna Cullena. Uśmiechnął się lekko na widok wyraźnie zdenerwowanej dziewczyny, ale od razu usunął się na bok, robiąc dla niej miejsce w przejściu. Obrzucił spojrzeniem jej postać, kiedy zdejmowała płaszcz, po czym skierował się do salonu.
- Jeśli jesteś głodna, zapraszam do kuchni. Właśnie jemy kolację – rzucił niby niechcący przez ramię. Wahała się chwilę, ale w końcu podążyła za nim.
- Przecież nie będę się ukrywać- pomyślała poirytowana.
Przy stole w kuchni siedziała już Bella i Nessie, a teraz dołączył także Edward, który słysząc za sobą kroki, wysunął krzesło, żeby mogła się do nich dosiąść.
- Cześć – rzuciła krótko, zajmując wskazane miejsce i spojrzała wreszcie na przyjaciółkę. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, podając jej sztućce i talerzyk.
- Jak poszukiwania? – odezwała się, wkładając córeczce kawałek kanapki do buzi.
- Tata da Nesi… Tata daj – zaprotestowała dziewczynka, uderzając małą plastikową łyżeczką w swój talerzyk. Rosalie zaskoczona przeniosła teraz spojrzenie na dziecko, a potem znowu na Bellę i Edwarda.
- Widzę, że wreszcie jest tak jak powinno być – uśmiechnęła się ciepło, opierając na stole łokcie i wspierając brodę na dłoniach.
- Tata, to najpopularniejsze dzisiaj słowo. Wypowiedziała go niezliczoną ilość razy i nie zamierza przestać. – Roześmiała się przyjaciółka, podsuwając ukochanemu talerzyk z pokrojoną na małe kwadraciki kanapką. Ten delikatnie ujął jeden w palce i podsunął dziecku do buzi.
- Tylko nie gryź. – Roześmiał się. – Moje palce są mi bardzo potrzebne, całe – dodał rozbawiony, na co dziecko wyszczerzyło rządek małych, niekompletnych jeszcze ząbków i roześmiało się głośno, marszcząc przy tym nosek.
- Jutro podpisuję umowę. Wynajęłam to mieszkanie, w którym miałaś sesję
z zespołem – odparła Rosalie, spoglądając na przyjaciółkę.
- Cieszę się, że przypadło ci do gustu. Jest naprawdę niesamowite. Zwłaszcza te szklane ściany, dają poczucie przestrzeni – dodała dziewczyna, przystawiając do ust kubek z herbatą.
- Dokładnie, też tak uważam, dlatego nie zastanawiałam się długo. A jak zdjęcia?
- Nic specjalnego. Zwykły magazyn o modzie, czyli chleb powszedni – dodała Bella miękko i podsunęła przyjaciółce dzbanek z herbatą, po czym napełniła kubek.
- Czyli zostajesz? – Mężczyzna spojrzał na blondynkę uważniej. Wypiła kilka łyków ciepłego płynu, zanim przytaknęła w końcu głową.
- Cieszę się. Myślę, że to naprawdę dobry pomysł, no i wreszcie będziecie się mogły widywać do woli – dodał ciepło.
- Tata, daj, Nesi cie jeść – upomniało się dziecko, szeroko otwierając buzię
w oczekiwaniu na kolejny kęs kanapki.
Rosalie znowu przystawiła kubek do ust przyglądając się temu niecodziennemu obrazkowi, który jednak wywołał w niej przyjemne ciepło, poczucie błogości
i spokoju…

***

Siedziała na łóżku, przeglądając jakieś dokumenty porozkładane na pościeli, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Proszę – rzuciła krótko, domyślając się, kto składa jej tę wieczorną wizytę. Nie pomyliła się, bo w drzwiach sypialni pojawiła się przyjaciółka ubrana w krótki atłasowy szlafroczek.
- Nie przeszkadzam? – upewniła się.
- Czekałam na ciebie – odparła Rose, robiąc dla niej miejsce na łóżku. - Widziałaś się z Emmett’em?
- Tak, musiałam. Chyba rozumiesz? – Przyjaciółka pytająco spojrzała jej w oczy. Blondynka przytaknęła.
- Czuję się jak kompletna idiotka, jak prawdziwa blondynka z tych durnych, seksistowskich kawałów – westchnęła wreszcie.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego – uspokoiła ją przyjaciółka.
- Jak to, dlaczego? Zachowałam jak zdzira. Wprosiłam się do niego, a potem próbowałam uwieść. Czy jeszcze muszę ci tłumaczyć? – Rose była przygnębiona.
- Ty uwodząca Emmett’a? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. – Roześmiała się Bella, ale zaraz ucichła widząc minę przyjaciółki, przywodzącą jej na myśl gradową chmurę.
- To było poniżające, nawet, jak dla mnie – jęknęła.
- O rany, wielkie halo. Jesteście dorośli, a ty z pewnością nie robiłaś nic, na co normalny, zdrowy facet nie miałby ochoty – dodała uśmiechnięta szatynka.
- Chyba jednak nie rozumiesz, bo on… no on… - blondynka wyraźnie się plątała. Bella przyglądała się jej uważnie, czekając na ciąg dalszy zdania, ale najwyraźniej musiała jej pomóc.
- On… na to nie poszedł? – wydusiła wreszcie szatynka, wybałuszając oczy.
- Byłam pijana, to fakt, ale do tej pory facetom, z którymi lądowałam w łóżku, nie robiło to różnicy. On najwyraźniej był pierwszym, który… nie skorzystał – wyrzuciła z siebie Rose i opadła plecami na łóżko, wlepiając pusty wzrok w sufit. Przyjaciółka dołączyła do niej i również wyłożyła się obok.
- To chyba świadczy na jego korzyść, prawda? – zapytała nieśmiało szatynka.
- Na jego tak, ale na moją z pewnością nie – jęknęła blondynka. – Do tego, to zdjęcie?
Przyjaciółka z zaciekawieniem przekręciła głowę w jej stronę i zmrużyła oczy.
- Jakie zdjęcie?
- Jak to, jakie? Twoje zdjęcie… a właściwie moje. – Głośno wypuściła powietrze z ust. Szatynka aż usiadła z wrażenia.
- Chcesz powiedzieć, że on ma moje, właściwie twoje zdjęcie? – zapytała
z niedowierzaniem.
- Nie wiedziałaś? – Teraz blondynka podniosła się do pionu.
- No wybacz, ale nie bywam w sypialni Emmett’a. – Roześmiała się. – To, co prawda mój przyjaciel, ale nie łączą nas tak intymne stosunki jak mogłabyś przypuszczać. – Teraz śmiała się już na całego, nie zważając na późną porę.
- Przestań się śmiać, bo zaraz przyleci tu Cullen, a wtedy naprawdę nie zdzierżę. – Walnęła przyjaciółkę w nogę dla oprzytomnienia.
- Nie martw się. Edward śpi dzisiaj u siebie. Rano mają spotkanie w studio i jakiś umówiony wywiad, a poza tym wiedział, że i tak przegadamy pół nocy, więc poczuł się zbędny. – Bella posłała jej kuksańca.
Przyjaciółka wstała z łóżka i przespacerowała się po pokoju.
- W sypialni, rozumiesz? Na ścianie naprzeciwko łóżka, w jej pieprzonym centralnym punkcie wisi olbrzymie czarno-białe zdjęcie – wyrzuciła z siebie blondynka. – To, na którym jestem taka podkurczona i dokładnie widać mój tatuaż – odetchnęła, jakby zrzuciła z siebie straszny ciężar. Tymczasem oczy przyjaciółki zrobiły się duże i okrągłe, a na jej ustach pojawił się zabawny uśmieszek.
- Nie wiem, z czego tu się cieszyć. – Blondynka pokazała jej język.
- Och, Rose, przecież on nie wie, że to ty jesteś na tym zdjęciu… Chyba, że… - urwała nagle zjeżdżając wzrokiem na lewe biodro dziewczyny, w miejsce, gdzie niewidoczny przez ubranie, znajdował się tatuaż kobry.
- Przestań, tak daleko się nie posunęłam. Nie widział mnie nagiej – odgryzła się dziewczyna, instynktownie nakrywając niewidoczny teraz tatuaż dłonią.- Pamiętaj, dałaś słowo, że nie ujawnisz danych swojej modelki. Nawet nie próbuj go złamać, bo… zrobię ci krzywdę – zagroziła. Dziewczyna przyłożyła dłoń do ust i dziecinnym gestem pokazała, że jej usta są w tej kwestii zamknięte na klucz.
- Tylko, dlaczego to cię tak wkurzyło? Przecież zdjęcie jest naprawdę świetne i to, że on je kupił jest chyba najlepszym tego dowodem – odparła wreszcie przyjaciółka.
- Wiem, ale… po prostu mi głupio. – Westchnęła ciężko. – To naprawdę miły facet, i nawet przez moment pomyślałam…
- Czasami nie trzeba za dużo myśleć – dodała szatynka, wstając z łóżka. - Emm jest świetny i jestem pewna, że nie pomyślał o tobie niczego złego.
- Może masz rację, ale i tak zamierzam go unikać najdłużej jak to możliwe – dodała z przekonaniem Rose. Bella jedynie zabawnie przewróciła oczami.
- Jak znam życie, to raczej ci się nie uda. Nie mieszkamy na Marsie kochana. – Westchnęła przyjaciółka i klepnęła blondynkę w pośladek. Dziewczyna syknęła i oddała jej tym samym, głośno się przy tym śmiejąc…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 11:50, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
szklane ściany. Salon, posiadał aż dwie takie szklane ściany,
powtórzenie ...

mój komentarz nie będzie długi, bo dziś jest kipski dzień na pisanie, a wspaniały na czytanie... :P

część znów bardzo osobista... prawie się popłakałam, kiedy Cullen twłumaczył Nessie, że jest jej ojcem i zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie nim jest - po raz drugi... takie odniosłam wrażenie, mam nadzieję, że nie mylne.. roztkliwiło mnie to, bo jak zwykle przedstawiłaś to bardzo emocjonalnie...
zauważyłam wogóle, że im mniej komplikujesz całość - tym bardziej to do mnie przemawia - część autorów naprawdę musi się narobić, żeby cokolwiek ze swego pomysłu wykrzesać, a t robisz to tak jakby od niechcenia - na pewno jest to jakiś dar, a ja na pewno mam na niego radar... Wink
no dobra - czekam na wyjaśnienie sytuacji na linii Rose - Emmett, bo unikanie sie jest dziecinne - i tak pospolite i tak normalne, że aż boli :P
no i oczywiscie Alice - Jasper (czy ona musi tak często wyjeżdząć ? Wink )

pozdrawiam
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Śro 13:43, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Wróciłam po urlopie i czas nadrobić zaległości w czytaniu .
Czytałam opuszczone rozdziały z zapartym tchem i muszę przyznać, ze jestem pod ogromnym wrażeniem. Cały czas nie mogę się nadziwić , że to jest twój debiut . Masz chyba wielki dar ! Twoje postaci ,żyją własnym życiem , każda jest inna , ma osobowość , charakter , uczucia . Naprawdę nie mogę sie nadziwić jak płynnie przelewasz to na " papier "
Wracając do opowiadania , podoba mi się ta sielanka jaka zapanowała u Belli i Edwarda , jak świetnie się zgrali znowu , w końcu tworzą prawdziwą rodzinę . Pewnie niedługo wkroczy do akcji Tanya , ale narazie cieszę się ich szczęściem .
U Alice i Jaspera też cos drgnęło i sytuacja sie klaruje powoli . Dziewczyna się przełamuje po trochu i pewnie zaufa niedługo nowemu mężczyźnie w jej życiu.
Najbardziej podoba mi sie teraz wątek Emmeta i Rosali . Byłam prawie pewna ,ze coś się wydarzy u niego w domu i miło mnie zaskoczyłaś tym jak się akcja potoczyła ! Emm- napalniec u ciebie jest swietny i aż szkoda ,że on nie jest prawdziwy . Chciałabym zobaczyć jego minę jak ujrzy tatuaż u Rose i zda sobie sprawę ,że ona to "ona" .
Pozdrawiam

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Allie
Zły wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 15:07, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Huh, i hah. Padłam ;P Przychodzę padnięta ze szkoły, a tu co? Nowa część! Jestem smutna, że Rose odtrąca Emmetta Q.Q Em to super facet w twoim opowiadaniu nooo Q.Q Aż się zdziwiłam, że Nesse tak łatwo zrozumiała, że Edward jest jej ojcem, w sumie nie tyle co zrozumiała, co przyswoiła. Ale tak czy siak, napisałaś to fenomenalnie jak zwykle :D Chcę kolejny odcinek no xD :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pinka15
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Legnica

PostWysłany: Śro 16:17, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
- Jak to, dlaczego? Zachowałam jak zdzira. Wprosiłam się do niego, a potem próbowałam uwieść.


Zachowałam się jak zdzira Wink

Dalej nie mogę wyjść z podziwu dla twojego talentu ! To wszystko jest takie płynne, lekkie, że po prostu szok!
Pierwszy raz w twoim przypadku spotkałam się z polską fanką Zmierzchu, która tak świetnie pisze! Oczywiście nie ubliżając innym piszącym FF dziewczynom ^^ One też super piszą, ale jednak widać, że (w większości) to amatorki. U ciebie nie widać niczego :P piszesz jak zawodowca !Ech... ^.^ to się chyba nazywa wrodzony talent :P

Rozdzialik miodeczkowy :D Edward, jak tłumaczył Nessie, że jest jej tatą, po prostu mnie rozbroił ... Kolejny raz świetnie ujęłaś i opisałaś emocje targające bohaterami ... Bóstwo !

Emm'a mi trochę szkoda... Facet się nie lada wysilił w nocy... Rano wstaje, a tu a ni widu, ani słychu ^^ Ale też nie dziwię się Rose, też bym pewnie zwiała... Po takim czymś? :D Taaa... Zwiałabym na pewno ^^

Coś mnie się wydaje, że pomijając wątek Emm'a i Rose to jest teraz taka cisza przed burzą. Burzą "Tanya". Bo ostatnio to sielankowo troszkę jest :D Nie żeby mi to przeszkadzało - ja to wsprost uwielbiam :P
Mam nadzieję, że tasucz nie wyśle tego filmiku żadnym mediom...;/ Zniszczą Edka i cały jego zespół ! ;/ To byłaby teksańska masakra... ^^

Więc... czekam na kolejny rozdzialik i trochę się obawiam, że była Edka za dużo nie namiesza...
Że ty namieszasz :D Cool
Cokolwiek byś nie wymyśliła i takk pewnie zrobisz to po mistrzowsku :)

Mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś, a jeśli nie to przegnaj to choróbsko w cholerę i niech cię nie męczy :D
Dużo venyy i wolego czasu :)

pozdrawiam :)
pinka15^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pinka15 dnia Śro 16:19, 24 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 19:18, 24 Lut 2010 Powrót do góry

"- Czasami nie trzeba za dużo myśleć – dodała szatynka, wstając z łóżka. - Emm jest świetny i jestem pewna, że nie pomyślał o tobie niczego złego." Zgadzam się w 100%! Emmett jest moją ukochana postacią w tym opowiadaniu. Jest cudowny. Pod każdym możliwym względem Very Happy Rozdział super - jak zawsze. Rain masz taki niesamowity, wręcz magiczny sposób na poprawienie mojego podłego nastroju - nowy rozdział. To opowiadanie jest fantastyczne. Ciagle to powtarzam ale tak jest. Niesamowite relacje, wspaniałe więzi między bohaterami, klimat, atmosfera, drobiazgi, to wszystko tworzy to cudo. I ta scena z Edwardem i Ness - bardzo wzruszająca. Pięknie napisana.
Czyli znowu do niedzieli?? czekam niecierpliwie na dalszy ciąg


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Serima
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lis 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 21:46, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Właśnie zyskałaś kolejną fankę Very Happy
Wiesz TO JEST BOSKIE! Brak słów wszystko jest takie ah i oh Laughing
Edward jest ok <--- cieszy mnie to, że nie jest taki sztywny jak zawsze Rolling Eyes
Jasper taki słodki , a Bella... ah tą wersję Belli stanowczo POKOCHAŁAM :)
Teraz moja ulubiona parka:
Rose - jest ok ^^ poprawka tzn. JEST BOSKO xd podoba mi się :D
Emmett - jejku :D w ogóle ta wersja mi odpowiada przez Ciebie się zakochałam xD już sobie wyobrażam takiego boskiego blondyna z humorem
<--- SKARB xd... Istne cudo ! hah nawet miewam sny xD...mmmm stop oddychaj ...xD O i jeszcze się powstrzymał! normalny facet by takie coś wykorzystał. A więc SZACUN :P
Szkoda,że Rose wtedy uciekła i zamierza go unikać ... heh ale szczerze to się jej nie dziwię... taki szok :d
^^^
Ta para jest u mnie na pierwszym planie ^^ MOJA ULUBIONA :D


Więc tak : JESTEŚ NIESAMOWITA!!!
ŻYCZĘ WENY KOCHANA :))

Hmmm kiedy Rose się przekona do Emmetta ? :D czekam na coś więcej
Twisted Evil xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cicha
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:03, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Po raz kolejny komentuję twoje FF z pewnym opóźnieniem, ale lepiej późno, niż wcale.

Rozczuliła mnie rozmowa Edwarda z Nessie, w której wyjaśnia jej, że nie jest żadnym wujkiem. Większości opis tej sytuacji wyszedłby zbyt cukierkowo lub na odwrót - sucho bez najmniejszej domieszki uczuć, czyli w obu przypadkach wydawałoby się to zupełnie nierealne.
Ty jednak świetnie poradziłaś sobie z doborem słów, przedstawieniem sytuacji, opisem uczuć i co najważniejsze nie skupiłaś się jedynie na Edwardzie.
Podczas tej ważnej rozmowy gdzieś tam kręciła się Bella, by na sam koniec przytulić córeczkę oraz ukochanego, a całość zamknąć w ramach szczęśliwej rodziny.
Także powrót Rosalie na kolację był przemyślany - szczęka nie roztrzaskała jej się o podłogę, gdy usłyszała, jak Nessi zwraca się do Edwarda "tato".
Gdyby z wrażenie straciła przytomność nie byłoby to ani zabawne, ani wzruszające, a tym bardziej realne. :)

Ze szczęśliwej rodzinki przeskoczę na rozkwitający dopiero związek Emmetta i Rose.
Po incydencie w sypialni chłopaka i po tym jak Rosalie zobaczyła swoje zdjęcie na ścianie, byłam pewna, że blondynka spakuje manatki i ucieknie, gdzie pieprz rośnie.
Wiem, kojarzy się to z denną telenowelą, ale tak jakoś to sobie wyobraziłam.
Okazuje się jednak, że Rose jest twardą sztuką i nie zamierza chować się na Antarktydzie, aczkolwiek ma zamiar unikać Emmetta. Plus za odwagę i plus za zawstydzenie swoim zachowaniem.
Aż trudno uwierzyć, że Rosalie może być miła, piękna, popełniać błędy, a na dodatek się do nich przyznawać i to w jednym opowiadaniu!
Ogromne brawa dla autorki!

W swoich komentarzach skupiam się głównie na dobrych stronach "W labiryncie uczuć", jakoś ciężko wytykać mi jakiekolwiek niedociągnięcia zważywszy ta twój niesamowity kunszt pisarski.
Z natury jestem jednak zrzędliwa i ponarzekam nieco na Alice.
Jakoś nie chce mi się wierzyć w aż taki zbieg okoliczności (piszę o poprzednim rozdziale, którego nie miałam okazji skomentować). To, że Alice spotyka się z Jasperem, jednocześnie zna Bellę i Rosalie ze studiów, następnie urywa z nimi kontakt, a kilka lat później wszyscy spotykają się na wspólnej kolacji wydaje mi się odrobinę przesadzone, żeby nie powiedzieć wyrwane z telenoweli.
To jest jednak twoje opowiadanie, ty tu rządzisz, a przypadki zdarzają się między ludźmi - możemy więc założyć, że bohaterom FF przydarzają się one po prostu częściej niż przeciętnemu człowiekowi, bo to na przypadkach opierają się przecież powieści.

Na koniec jeszcze wyrażę podziw nad twoja wręcz niepoprawną szybkością pisania kolejnych rozdziałów i pogderam jeszcze chwilkę nad niezdecydowaniem Alice:
Dziewczyno, nad czym ty się jeszcze zastanawiasz? Jasper w wersji human to świetny facet, w dodatku zakochany po uszy - nie każ mu dłużej czekać, przeprowadzaj się do Londynu i stwórzcie szczęśliwą rodzinkę!

Żeby jednak nie było do końca tak różowo, próbuję zmobilizować do działania Jacoba albo chociażby Tanyę - do dzieła, to od Was zależy nieszczęśliwe zakończenie tego opowiadania!

pozdrawiam,
Cicha


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin