FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wszystko w jej uśmiechu... (Alice & Jasper) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Tacyen
Dobry wampir



Dołączył: 14 Sie 2008
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 17:58, 06 Paź 2008 Powrót do góry

Natknęłam się na tego ff-a i jakoś tak skusiłam się, by go przetłumaczyć :)
Polecam wszystkim wielbicielom pary A&J.

Opowiadanie składa się (jak na razie) z dwóch rozdziałów, ja na razie przetłumaczyłam jeden ale drugi, jak podejrzewam ukarze się niedługo :)

Link do oryginału
[link widoczny dla zalogowanych]

Opowiadanie nie jest moje, moja skromna osoba podjęła się tylko przełożenia go na nasz piękny język ojczysty

Życzę miłego czytania :)


Wszystko w jej uśmiechu...

Deszcz miarowo uderzał o dach, spływając po szybach krystalicznymi rzekami wody. Wieczór był chłodny, rzadko przerywany podmuchami cieplejszego powietrza. Niejedna osoba na kolacji odwracała głowę w stronę okna. Ludzie wyglądający na nieobecnych z właściwym sobie rozmarzeniem na twarzach.
Pomimo, że zimny wiatr wdzierał się do środka za każdym razem, gdy ktoś otwierał drzwi, dwoje ludzi stało koło wejścia. Mężczyzna był wysoki a jego przystojna twarz była otoczona lśniącymi złotymi włosami. Kobieta była jak delikatna wróżka, ciemne włosy komponowały się z urzekającymi oczyma.
Tkwili w uscisku, a ona patrzyła na tego mężczyznę tak jakby tonęła a on posiadałby jakieś przydatne urządzenie ratownicze.
-On jest tutaj – Alice zdumiała się. Jej oczy patrzyły w twarz, która zniewoliła jej umysł na większą część ostatnich dwudziestu ośmiu lat.
Jasper spojrzał w dół na kobietę stojącą w jego ramionach i poczuł spokój po raz pierwszy od prawie wieku.
Alice poruszyła się pierwsza, tłumacząc, że już zapoznała się z zaistniałą sytuacją. Zrobiła krok w tył i uwolniła ręce, krzyżując je na klatce piersiowej jakby chciała ochronić się przed zimnem.
- Usiądziesz? – zapytała. Skinęła nieznacznie na miejsce naprzeciw siebie .
Oczy Jaspera były nieprzeniknione ale jego głos wydawał się być miły kiedy się odezwał.
- Tak – Odpowiedział, ale kiedy ona odwróciła się, położył delikatnie dłoń na ramieniu by ją powstrzymać . – Z tyłu- dodał ciszej – Zgaduję, że mamy sobie wiele rzeczy do powiedzenia i sądzę, że nie chcemy być podsłuchiwani.
Jeśli Alice miałaby chociaż odrobinę krwi w swoim ciele, zaczerwieniłaby się.
- Oczywiście – Zgodziła się. Wybrała wolny stolik na samym końcu restauracji w kącie i zaczęła z gracją podążać w tamtym kierunku. W roztargnieniu zauważyła kila ciekawskich spojrzeń patrzących w ich kierunku.
Gdy Jasper usiadł odwrócony do tłumu tyłem, kelnerka skierowała się w ich stronę, wygładzając swoje luźno rozpuszczone włosy. Alice potarła o siebie swoje ręce, gdy zobaczyła emocje malujące się na twarzy kobiety i zbeształa siebie by być miłą.
- Wybraliście już coś? – Zapytała kelnerka, żując gumę i bezcelowo maskując próby sprawdzenia czy Jasper jest tak samo dobry w dolnej połowie jak w górnej.
- Dwie kawy – Jasper odpowiedział cicho, a kobieta naskrobała coś w swoim notesiku, potrząsnęła głową i oddaliła się w stronę kuchni.
Jasper patrzył na Alice przez stół cały czas.
- Wiem, że to zabrzmi głupio, biorąc pod uwagę okoliczności – powiedział – Ale czy mogłabyś powiedzieć mi jak się nazywasz?
Przez sekundę Alice była niesamowicie zadowolona z niedoboru krwi w swoim organizmie.
- Alice – powiedziała i wyciągnęła przed siebie dłoń nad stolikiem.
Patrzył na nią przez moment a następnie uścisnął ją z szerokim uśmiechem.
- Jestem Jasper – powiedział, puszczając jej dłoń i wracając do poprzedniej pozycji. – Ale myślę, że już to wiesz.
Alice również uśmiechnęła się, atmosfera trochę się rozluźniła.
Kelnerka wróciła z dwoma białymi kubkami i parującą kawą. Położyła kubki na stole na małych spodeczkach a następnie położyła obok nich brązowy płyn.
- Dziękuje – Alice i Jasper odezwali się równocześnie. Ucichli na moment a kiedy ich oczy spotkały się.
Zaczęli się śmiać, będąc po prostu zadowolonym z wzajemnej obecności.
Kelnerka przypatrywała się przystojnemu blondynowi, myśląc, że mężczyzna wyglądający w ten sposób dla kobiety, działa na każdą bez wyjątku, ale dziewczyna z nim siedząca wyglądała tak samo pociągająco jak on.
Czekając na to aż kelnerka oddali się na tyle, by nie móc ich usłyszeć Alice pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Mówiłam ci, że czekałam na ciebie – powiedziała – I nie żartowałam, mówiąc, że szukałam cię przez dwadzieścia osiem lat.
Ogłupiony wyraz twarzy Jaspera sprawił, że pospieszyła z kontynuowaniem wypowiedzi.
- Widzę rzeczy – powiedziała, wewnętrznie przerażona jak to miała w zwyczaju z jej statusem dziwadła wśród już zdziwaczałego gatunku.
Patrzył na nią spokojnie a jego oczy nie wyrażały żadnych emocji.
- Widzę przyszłość, właściwie to większość czasu mogę widzieć przyszłość – wytłumaczyła – Ludzie czasami zmieniają swoje zamiary i większość rzeczy się zmienia. Ale ciebie widziałam od samego początku. Od pierwszego dnia kiedy wiedziałam, że jestem wampirem, wiedziałam, że jesteś, kiedy zmierzałam w swoim kierunku.
Jasper patrzył na nią wsłuchany, a ona uśmiechnęła się krzywo.
- Sadzisz już, że jestem szalona? – zapytała.
Śmiał się, dosadny śmiech spowodował lawinę spojrzeń w jego kierunku.
- Spędziłem pierwsze dwadzieścia lat swojego wampirzego życia grając w ekstrawaganckie szachy używając ludzi jako pionków. Będziesz musiała zrobić coś lepszego od spoglądania w przyszłość bym uznał cię za szaloną.
Alice prychnęła i oparła głowę na rękach.
- Na początku myślałam, że zwariowałam – zwierzyła się – Wszystko było takie ciemne na początku. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd jestem, nie miałam pojęcia dokąd miałam pójść.
Ocenił to wszystko w poważnymi oczyma.
- A teraz? – zapytał.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Teraz ty tutaj jesteś – powiedziała po prostu – I nareszcie czuję, że gdzieś przynależę.
Uśmiech pojawił się na jego ustach, a ona nie mając lepszego pomysłu odwzajemniła gest.
Siedzieli w ciszy przez moment i patrzyli w okno, jak deszcz malował wzory na szkle.
- Co miałaś na myśli mówiąc: „Wszystko było takie ciemne na początku”? – w końcu zapytał.
- Nie pamiętam nic z mojego życia zanim zostałam wampirem – wyznała – Zwyczajnie obudziłam się pewnego dnia tak jaka się stałam. Nie pamiętałam mojego imienia, nie wiedziałam do końca gdzie byłam, ale nie miałam pojecie dlaczego tam byłam albo dlaczego byłam tym czym byłam.
Jego oczy zmętniały, gdy kontynuowała.
- Byłam w parku w Biloxi w Mississippi. Obudziłam się i byłam spragniona. Nie mogłam sobie niczego przypomnieć a moje gardło piekło żywym ogniem.
Jasper kiwał się na krześle słuchając jej historii, spojrzała na niego delikatnie upewniając się czy może kontynuować.
- Wtedy zobaczyłam obraz – mówiła dalej – Najpierw zobaczyłam twoją twarz.
(trzeci raz dzisiejszego dnia ucieszyła się, że nie może się rumienić )
- Później zobaczyłam chłopców. Albo, konkretniej chłopca – twarz jej pociemniała – Chłopak grał w baseball. A ja chowałam się za drzewem, wołałam go.
Jej twarz zmarszczyła się, kiedy pomyślała o tym pierwszy raz od lat.
- Widziałam co się wydarzy – powiedziała a na tajemniczy ton jej głosu Jasper złapał jej dłoń przez stół i przytrzymał, pocierał kciukiem po jej miękkiej skórze.
- Tak jest z wszystkimi na początku – powiedział delikatnie – A ty nie miałaś nikogo, kto mógłby co to wytłumaczyć.
Ona odsunęła się powrotem i posłała mu nieśmiały uśmiech.
- Nie mam już chyba nic więcej do dodania – powiedziała – Mężczyzna nazywał się Jack, przygarnął mnie i nauczył się kontrolować. Zostałam z nim prawie przez dwa lata, a później porzuciłam wszystko w poszukiwaniu ciebie.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Byłeś trudniejszy do odnalezienia niż przypuszczałam. Zajęło mi dwadzieścia sześć lat i siedem państw zanim uświadomiłam sobie, że chciałabym znaleźć cie tutaj. Tak więc trzy dni temu opuściłam Columbus i … oto jestem.
Jasper potarł ręką wzdłuż linii szczęki.
- Więc… nie znasz swojej przeszłości – zamyślił się.
Przytaknęła.
- Mam raczej nieciekawa przeszłość, Alice- ostrzegł a jego oczy stały się poważne – Kiedyś ją usłyszysz i możesz zmienić swoje zdanie na temat mnie w swojej przyszłości.
Alice nadal trzymała jego dłoń na stole a teraz zaczęła jeździć swoim kciukiem po jego skórze.
- Nie dbam o to – powiedziała z szerokim uśmiechem – Potrzeba trochę więcej niż gra w szachy, żeby mnie wystraszyć.
Odwzajemnił uśmiech i ścisnął delikatnie jej dłoń.
- Urodziłem się w Houston w południowym Teksasie. Kiedy miałem szesnaście lat wstąpiłam do Armii Konfederatów. Byłem wystarczająco wysoki, żeby uwierzyli, że mam dwadzieścia.
- Szybko awansowałem, pokonując bardziej doświadczonych mężczyzn. Miałam dar. – Wymuszony uśmiech przebiegł po jego twarzy zanim zaczął kontynuować – Mój ojciec mawiał, że jestem charyzmatyczny. Teraz myślę, że byłem czymś więcej, nazwij to jak chcesz, ale ludzie zawsze mnie słuchali.
- Nasza pierwsza bitwa była pod Galveston, a ja byłem wtedy najmłodszym majorem w Teksasie. Byłem odpowiedzialny za ewakuacje kobiet i dzieci. Przygotowanie zajęły dzień i wyszedłem z pierwszą grupą by doprowadzić och do Houston.
Nie udało nam się dotrzeć tam przed zmrokiem i pragnąłem zawrócić do Galveston. Zostałbym tam tak długo aż wszyscy byliby bezpieczni, wtedy poczułbym się spełniony.
Nie przeszedłem więcej niż mila, kiedy napotkałem trzy najpiękniejsze kobiety jakie w życiu widziałem. Myślałem, że były spóźnionymi uchodźcami i moja pierwszą reakcja było zaoferowanie pomocy. Oczywiście, kiedy zobaczyłem ich twarze zdałem sobie sprawę, że nie są one kobietami z mojej grupy. Zapamiętał bym takie piękno.
- Jest oniemiały – powiedziała najwyższa, blondynka o cerze bladej jak owcza wełna.
- Druga blondynka powąchała mnie – powiedział ze śmiechem, a Alice uśmiechnęła się uprzejmie – Pochyliła się do przodu i wdychała mój „piękny” zapach krwi.
- Ostatnia kobieta, mała brunetka, położyła dłoń na ramieniu blondynki i powiedziała delikatnym głosem: „Skoncentruj się Natalie”
- Było wiadome, że ta mała ciemnowłosa rządzi w tej małej grupce.
- Wygląda dobrze – młody, silny, oficer – powiedziała zanim odchyliła głowę w jej stronę i ucichła.
- I jest coś jeszcze…. Czujesz to? On jest… zniewalając.
- Nettie zgodziła się natychmiast, próbując uwolnić ramię spod uścisku brunetki.
- Cierpliwości – powiedziała mała ostrożnie – Tego chce zatrzymać.
-Nettie rozejrzała się, zirytowana a druga blondynka powiedziała:
- Lepiej ty to zrób Mario – powiedziała – Jeśli jest dla ciebie ważny. Ja zabijam co drugiego”
- Maria zgodziła się i poprosiła wysoką blondynką, żeby zabrała Nettie. Włosy zjeżyły mi się na karku, nie wiedziałam co powiedziały. Mój instynkt zaalarmował mnie kiedy złotowłosa kobieta mówiła coś o zabijaniu, ale mój osąd kierował się w innym kierunku. Uczono mnie by chronić kobiety a nie bać się ich.
Alice nie spuszczała go z oczu a on na próżno starał się uśmiechnąć.
- Powinienem przestać? – zapytał.
Alice szybko potrząsnęła głową i pokazała ręką aby kontynuował.
- Dwie blondynki rozmawiały o polowaniu i o wyrwaniu się z miasta. Były takie wdzięczne i takie szybkie, że wyglądały prawie jakby frunęły. Mrugnąłem i już ich nie było.
- Blady jak smuga światła odbijająca się od ich sukni, z których już nic nie zostało, odwróciłem się w stronę Marii.
- Nigdy nie wierzyłem w duchy czy inne baśniowe stwory. Ale kiedy stałem w ciemnościach obok tej małej brunetki, zaczynałem mieć wątpliwości.
- Zapytała jak mam na imię. Odpowiedziałam grzecznie.
- Major Whitlock madame – Odpowiedziałem przez moje zmarznięte wargi.
- Mam prawdziwą nadzieję, że przeżyjesz – powiedziała, zbliżając się – Mam co do ciebie dobre przeczucie.
- Jej ręka powędrowała w moim kierunku, jakby chciała mnie pocałować. Nie mogłem się poruszyć, kiedy ugryzła mnie pierwszy raz. A trzy dni później, ujrzałem wszystkie trzy moimi nowymi oczyma.
Alice znowu ścisnęła jego dłoń a on popatrzył n a nią z wdzięcznością.
- Nigdy nie mówiłem o tym na głos – powiedział szczerze – Jesteś pewna, że chcesz usłyszeć całą resztę?
Spojrzeli na siebie. Oczy kobiety niemającej przeszłości napotkały parę pustych oczu mężczyzny posiadającego mroczne wspomnienia.
Odkrywali siebie, ich oczy pokazywały więcej niż usta były w stanie powiedzieć.
- Maria, Nettie i Lucy nie znały się zbyt długo i wszystkie były niedobitkami ocalałymi z wampirzych wojen. To Maria namówiła blondynki, aby do nie j dołączyły. Potrzebowała ich wsparcia, bo chciała się mścić, a przede wszystkim odzyskać stracone terytoria. Maria zamierzała stworzyć po kryjomu nową armię, armię wyjątkową składającą się z samych doborowych żołnierzy. Interesowali ja przede wszystkim śmiertelnicy wybitni, a po przemianie poświęcała im więcej uwagi niż ktokolwiek przed nią. Trenował nas w dzień i w nocy: uczyła jak walczyć, jak być niewidzialnym dla ludzkich oczu. Kiedy się dobrze spisywaliśmy czekały na nas nagrody.
Zaskoczony wyraz twarzy Alice spowodował, że Jasper chciał wycofać to ostatnie zdanie.
- Mam przestać? – zapytał ponownie.
Spojrzała na niego poważnie.
- Tylko jeśli chcesz – jej słodki głos przerwał napięty moment milczenia.
Jasper mówił dalej.
- W przeciągu dwóch tygodni Maria miała już armię dziesięciu żołnierzy. Byliśmy bardzo agresywni, więc pierwsze walki toczyliśmy między sobą. Szybko wyszło na jaw, że mam najlepszy refleks w oddziale. Maria była ze mnie zadowolona, chociaż drażniło ją, że musi cały czas szukać kogoś na miejsce tych, których zabiłem
- Maria była dobra w ocenianiu charakterów. Postanowiła, że to ja będę dowodzić oddziałem. Awansowałem, co zresztą bardzo mi odpowiadało. Dzięki moim zdolnościom, ż których nie do końca zdawałam sobie sprawę, doprowadziłem do tego, że stan oddziału zaczął utrzymywać się na poziomie dwudziestu osób.
-Zaczęliśmy pracować razem, ze zgraniem o jakim inne armie mogły tylko pomarzyć.
- Ja też mam dar, jak widzisz – powiedział oschle.
Alice spojrzała na niego zaskoczona.
- Mówiłem ci, że potrzeba więcej niż widzenie przyszłości, żeby mnie przestraszyć – powiedział złośliwie, a Alice machnęła dłonią, zanim zaczął kontynuować.
- Mówiłem również, że ludzie zawsze mnie słuchali, bo byłem charyzmatyczny. Ale gdy przeszedłem przemianę, te zdolności ewoluowały w coś znacznie bardziej potężniejszego. Mogłem poznawać emocje wszystkich na około mnie a następnie nauczyłem się jak je kontrolować.
Alice zalała nagle fala spokoju a jej brew powędrowała do góry.
Jasper uśmiechnął się szeroko.
- Widzisz? – zapytał.
Skinęła a on przystąpił do dalszego opowiadania.
- Moje zdolności do kontrolowania emocji były bardzo przydatne w dowodzeniu armią a Maria poświęcała mi coraz więcej czas. Chyba się w niej zakochałem, wierzyłem jej kiedy mówiła, że takie życie wiodą wszyscy i my nie stanowimy żadnego wyjątku.
- Nasza pierwsza walka była łatwa. Dowodziłem zespołem składającym się z dwudziestu trzech świetnie przygotowanych żołnierzy. Byliśmy lepiej zorganizowani i wyszkoleni niż jakakolwiek inna grupa i to zdecydowało, że zdobyliśmy Monterrey.
- Sukces uderzył Marii do głowy. Zaczęła szukać kolejnych miast, które można było podbić. Po upływie roku, zajęliśmy prawie cały Teksas i północna część Meksyku.
- Chciała być zbyt potężna, inne armie zaczęły jednoczyć się przeciwko niej.
Jasper uwolnił rękę od uścisku i podwinął rękaw. Dziesiątki blizn odcinały się na jego bladej skórze.
- Z tych dwudziestu trzech żołnierzy byłem jedynym, który przeżył. Nettie i Lucy odwróciły się od Marii a my opuściliśmy je na dobre.
Mieliśmy w posiadaniu Monterrey, a walki zaczęły wygasać. Mieliśmy w gotowości małą armię. Mówiłem ci, że grałem ludźmi w szachy i nie kłamałem. Ci nowonarodzeni byli dla równie małe znaczenie co pionki na szachownicy. Kiedy kończyli rok i stawali się bezużyteczni zabijaliśmy ich.
- Lata później natchnąłem się na mężczyznę imieniem Peter.
- Poznałam go – Alice powiedziała bezmyślnie a Jasper spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- w Nowym Orleanie – wyjaśniała – Spotkałam ich oboje. Jego i Charlotte. Opowiedzieli mi co nieco o swoim życiu razem. Wspomnieli też o tobie – uśmiechnęła się lekko zawstydzona – Dali mi pierwszy prawdziwy dowód na to, że istniejesz.
Jasper uśmiechnął się i ponownie złapał jej dłoń.
- Więc już wiesz, że byłem zmęczony moją egzystencją u boku Marii? – zapytał.
Widząc, że potwierdziła to skinieniem głowy zaczął dokańczać swoja opowieść.
- Nie było mi ciężko zostawić Marię po powrocie Peter’a . Rozmawiałem z nim, a on powiedział mi o wszystkim co widzieli razem z Charlotte: miejsca, gdzie panowało pokój i nikt ze sobą nie walczył. Odszedłem, nie oglądając się za siebie.
- Przez pierwsze parę lat wędrowałem z nimi, ale pomimo pokojowej koegzystencji z innymi wampirami wciąż odczuwałem przygnębienie.
- Za każdym razem gdy zabijałem człowieka i gdy czułem towarzyszące mu emocje, powracałem do tej pamiętnej nocy w Houston. W takich chwilach byłem nikim więcej tylko majorem Whitlock’iem, zamrożonym w miejscu, włosy na karku stawały mi dęba kiedy patrzyłam na moją śmierć powracającą do mnie na twarzy anioła.
- Byłem zmęczony szukaniem czegoś nowego – powiedział – I tak było do dziś. Wszedłem do tej restauracji tylko po to, żeby uciec przed deszczem, przewidywałem, że będę czekał na pusty stolik, na nietknięte jedzenie i ludzkie głosy naokoło mnie.
- Zamiast tego – kontynuował – Wszedłem a ty tu byłaś, uosobienie wszystkiego czego szukałem a ja się tego nie spodziewałem.
- Całe cztery kroki fortuny – spotkanie nieznajomych – powiedziała delikatnie.
Uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały poważne.
- Potrafię odczytywać emocje – przypomniał jej – Myślałem, że poznałem już wszystkie możliwe kombinacje uczuć, ale to co czułem gdy cie zobaczyłem było nieporównywalne do niczego innego co poznałem wcześniej.
Oczy Alice złagodniały.
- Sprawiłeś, że poczułem się jakby czekało mnie coś dobrego w przyszłości – powiedział w końcu - I mam nadzieje, że jest to słowo, które nie gościło w moim słowniku przez ostatnie osiemdziesiąt pięć lat.
Alice zaczęła mówić, ale przerwała jej żująca gumę kelnerka.
- Jeszcze jedna kawa? – zapytała pospiesznie, patrząc na nietknięte kubki, które jej podali.
- Nie, dziękujemy – powiedziała szybko Alice. Posłała kelnerce uśmiech, starsza kobieta odwróciła się i odeszła w stronę baru.
Kiedy odwróciła się w stronę Jaspera jej spojrzenie wystarczyło by obudziły się w nim uczucia, o których myślał, że umarły razem z jego ludzkim istnieniem.
- Nie wiem jak to powiedzieć, żeby nie wybiegać za bardzo do przodu – zaczęła, spokojnie obracając w dłoniach pusty kubek – Ale myślę, że powinniśmy przestać być tacy nieśmiali.
Jasper skinął głową.
- Chciałabym, żebyś poszedł ze mną – powiedziała nagle – Mówiłeś, że jesteś zmęczony zabijaniem ludzi?
Kolejne skinienie.
- Ja też- powiedziała spokojnie – I myślę, że znalazłam dla nas lepsze wyjście.



Za wszystkie błędy oraz niedociągnięcia przepraszam :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Tacyen dnia Pią 16:22, 30 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 7:43, 07 Paź 2008 Powrót do góry

Super Tacyen :D
Mi się trochę dłużyło, kiedy Jasper opowiadał Alice swoją historię, bo przecież już ją znam...
mam pytanie, czy wtedy, kiedy Alice odnalazła Jaspera, były już gumy do żucia?
Gość







PostWysłany: Wto 11:13, 07 Paź 2008 Powrót do góry

Uwielbiam Alice i Jaspera, mam wrażenie że w książce, zostało poświęcone im stanowczo za mało miejsca. Ten Fanfick, jest super i nie mogę doczekać sie kontynuacji...ale mam nadzieje, że S.M napisze o nich jakiś rozdzialik.
Doma
Dobry wampir



Dołączył: 18 Sie 2008
Posty: 771
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: home.

PostWysłany: Wto 15:06, 07 Paź 2008 Powrót do góry

Tacyen świetna robota .:D
Przy chwili wolnego czasu skuszę się chyba na ciąg dalszy po angielsku, ale do twojego tłumaczenia oczywiście wrócę, don't worry Wink
Strasznie żałuję, że to tylko 2 rozdziały, bo poczułam się tak lekko i przyjemnie. Doskonale mi się czytało, i tym bardziej ubolewam nad faktem, że Alice i Jaspera (których uwielbiam uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam :) ) jest w książce jak na lekarstwo. To opowiadanie to taka mała rekompensata :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Doma dnia Wto 15:07, 07 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
czzzzy
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Wto 21:58, 07 Paź 2008 Powrót do góry

boże no... czemu meyer tak mało napisała o miłości japera i alice!
kurna no!

ile ja bym dała właśnie za chocuiaz rozdzialik o nich!!

ach!

Tacyen tłumacz dalej bo to fajne było! :) Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tacyen
Dobry wampir



Dołączył: 14 Sie 2008
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 23:02, 11 Paź 2008 Powrót do góry

Ech... Misie pysie w moje :)
Następną część obiecałam dzisiaj ale niestety czasu brak i trzeźwości również....

W następnym tygodniu mnie nie ma w domku, więc jak podejrzewam kolejna część ukarze się jakoś w następną niedzielę przy dobrych wiatrach :)
Cieszę mnie to, że się wam podoba :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tacyen
Dobry wampir



Dołączył: 14 Sie 2008
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 14:30, 19 Paź 2008 Powrót do góry

Tadaaaaam :D

Troszkę spóźniona, ale to przywilej kobiet :)
Miłego czytania - Tekst jest nie betowany, więc błędy pewnie będą...

Część 2

W pewnym momencie rozmowy Alice przelotnie spojrzała na zegar wiszący nad kontuarem i przypomniała sobie, że wszyscy jedzący kolację w restauracji mogą czuć się zaniepokojeni, gdyż dla nich była normalną dziewczyną z normalnymi ludzkimi potrzebami.
Przesunęła się na krześle wygładzając swoją żółtą spódnice. Stukając obcasami w podłogę podeszła do Jaspera i delikatnie zbliżyła twarz do jego ucha:
- Wrócę za chwilkę – powiedziała delikatnie, a jej oddech połaskotał jego lśniące włosy za uchem. Subtelny dreszcz, który przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa sprawił, że kontynuowała dalej z uśmiechem: - Nie odchodź teraz beze mnie…
- Tak jest Madame – Jasper spojrzał nieznacznie w górę i powiedział trochę dokuczliwie z lekkim przeciąganiem.
Odwróciła się i skierowała swe kroki do łazienki znajdującej się z przodu restauracji.
Jasper chwycił jedną serwetkę leżącą opodal okna i zaczął wycierać zimną kawę, która od dłuższego czasu krzepła na stole.
Mówiąc, że to go trochę przerastało, było lekkim niedomówieniem.
Może ona jest szalona.
Natychmiast oddalił te myśli.
Jest wiele słów, które mogłyby ją opisać, ale „szalona” nie jest jednym z nich. Nawet wtedy, gdy mówiła, że ma dar widzenia przyszłości, mogłeś usłyszeć prawdę w jej głosie.
Wyjazd z Alice oznaczał również wyjazd z towarzyszącymi jej emocjami, które odczuwał. Mieszanka miłości, nadziei, optymizmu znikła obecnie a jej miejsce zajęły emocje pochodzące od ludzi znajdujących się w restauracji.
Mężczyzna siedzący przy stoliku sąsiedniej alejki cuchnie strachem i winą.
Młody chłopak i starsza kobieta rozmawiający siedząc przy drzwiach koło drzwi. Smak ich satysfakcji tak samo silny jak strach przed tym, że ktoś może ich nakryć.
Kilka kroków dalej kobieta przy stoliku siedząca naprzeciw małego chłopca wiercącego się na krześle. Podtrzymywała swoja głowę na rękach , patrząc na niego z lękiem. Chłopiec był skoncentrowany tylko na kreśleniu czerwona kredką po kartce papieru leżącej przed nim. Całkowicie nieświadomy, że rak niszczący jego ciało nie pozwoli mu przetrwać kolejnego roku. Zadowolenie przepłynęło przez jego ciało i z dumą pokazał ukończony obrazek matce.
Jasper patrzył na chłopca przez dłuższą chwilę, chłonąc płynące od niego uczucia. Z bólem smutku jego matki, młodzian wysyłał fale spokoju w jego kierunku, uśmiechnął się, gdy jego matka podniosła głowę. Jej przekrwione oczy nagle stały się spokojne.
-Wspaniały obrazek Noah- powiedziała głosem pełnym miłości, Jasper poczuł się jak intruz przeszkadzający w scenie, która odbywała się na jego oczach.
- To ty mamo – powiedział chłopczyk nie odrywając wzroku od jej twarzy. Odłożył czerwona kredkę, obok spoczywających na stoliku niebieskiej, zielonej i żółtej . Spojrzał na nią ponownie, upewniając się, że narysowany obrazek napawa ją dumą.
Zaczęła chwalić jego dzieło a on tylko powtarzał w powietrze, że to nic wielkiego. Podniósł do ust szklankę z mlekiem czekoladowym i upił łyk. Mały Picasso, który nie dożyje do tego, żeby zobaczyć swoje szóste urodziny.
Jasper odwrócił się nagle, jego oczy pociemniały jak tylko słodki smak krwi chłopca został przyniesiony przez ciepły przepływ powietrza, uderzając w jego nozdrza.
On i tak nie pożyje długo – jego umysł poinformował go o tym niezaprzeczalnym fakcie – To nie tak jakbym obrabował go z jego egzystencji.
Jasper zasłonił ręką oczy i walczył z ogniem, który palił jego gardło.

***
Kiedy otworzyła drzwi do łazienki, Alice stanęła przed interesującym dylematem.
Miała pójść do łazienki, żeby poprawić wygląd, ale nie sprawdziła czy to było bezpieczne. Dyskretnie przeklęła siebie za nie dopilnowanie jak była postrzegana przez kelnerkę myjącą właśnie ręce w zlewozmywaku.
Używając swej kreatywności znalazła wyjście z sytuacji. Uśmiechnęła się do kobiety w lustrze i kontynuowała granie na zwłokę.
Kobieta spojrzała na porcelanową strukturę przed sobą w taki sposób w jaki bokserzy patrzą na swojego przeciwnika przed walką.
Powinnam ją opluć?
Odrzuciła ten pomysł natychmiast.
Może jeśli zacznę śpiewać…
Nie, to głupie. Ona wciąż może tu stać i nic nie mówić…
Alice uchyliła drzwi łazienki i doszedł do niej odgłos plotkującego wnętrza restauracji. Głosy urwały się nagle gdy dziwi zamknęły się na ciężkich zawiasach.
Alice udała otarcie potu z czoła i podeszła do lustra. Kiedy przemywała ręce pod ciepłą wodą w jej głowie niespodziewanie ukazała się wizja nadchodzącej przyszłości.
Jasper wciąż siedzi przy ich stoliku, przez jego twarz przechodzą emocję związane z przyglądaniem się małemu chłopcu o jasnych włosach. Grzejniki włączyły się z lekkim kliknięcie, co spowodowało szybszą cyrkulacje powietrza, jego oczy pociemniał, gdy doszedł do nich zapach chłopca. Próbował wstać ale po chwili namysłu wrócił na swoje miejsce. Zakrył twarz w dłoniach, zamyślając się, następnie wstał od stolika i trzema szybkimi krokami przemierzył restaurację.
-Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział ukrywając zniecierpliwienie pod maską uprzejmości – Zauważyłem, że jesteście sami, więc czy mógłbym towarzyszyć wam do samochodu? Noc jest paskudna i podejrzewam, że na chodniku może być bardzo ślisko.
Marny pretekst, ale chyba najlepszy jaki mógł zawrzeć w swojej krótkiej wypowiedzi wspomógł jednak patrzeniem prosto w oczy kobiecie, która zgodziła się bez słowa skinieniem głowy. Powoli pomogła chłopcy ubrać się i zabrać wszystkie jego rzeczy a następnie cała trójka wyszła z restauracji i zniknęła w ciemnościach parkingu.
Alice zaczęła nabierać powietrze szybkimi wdechami, jej dłonie jakby przymarzły do umywalki. Miała tylko parę sekund, żeby dojść do siebie, otworzyć drzwi i zobaczyć co się dzieje.
Kobieta i jej dziecko byli zaledwie kilka kroków na lewo od niej. Chłopiec dopijał swoje mleko czekoladowe a kobieta wychwalała obrazek, który trzymała w prawej dłoni.
Jasper siedział przy stoliku w tyle restauracji, zasłaniając rękami oczy.
Alice znalazła się przy jego stoiku zanim kolejny oddech przeleciał przez jej usta, wślizgnęła się na krzesło i złapała jego dłoń w swoją.
- Musimy iść – powiedziała z mocą a ich ciemne oczy spotkały się nad stolikiem.
Jasper pokiwał głową nic nie mówiąc, a ona wyjęła z torebki pieniądze i położyła je na stole nie kłopocząc się nawet patrzeniem na rachunek. Położyła napiętą dłoń na jego ramieniu, kiedy przechodzili przez restaurację, a gdy wychodzili nad ich głowami zabrzęczał dzwonek przymocowany do frontowych drzwi.
Szli w milczeniu kilka chwil, zanim on doszedł do siebie na tyle, żeby coś powiedzieć.
- Co zobaczyłaś? – zapytał zakłopotany, wiedząc, że był przyczyną ich szybkiego opuszczenia lokalu.
Alice się zawahała.
- Co zobaczyłaś Alice? – zapytał ponownie a jego południowy akcent zabrzmiał bardziej wyraźnie w przypływie nagłego wzburzenia.
- Widziałam jak zabierasz tego chłopca i jego matkę na parking – wytłumaczyła ostrożnie – Musisz zapolować.
Jego ręce znowu powędrowały w kierunku twarzy, trąc oczy. Przeszli kilka przecznic zanim jego ramiona wróciły do dawnego położenia. Zatrzymał się, a Alice przeszła jeszcze kilka kroków sama zanim odwróciła się w jego stronę i przyglądała mu się spokojnie.
Uśmiechnął się, ale jego uśmiech nie obejmował oczu, pokazujących smutek. Alice powstrzymała się przed przytuleniem go, dawała mu tyle komfortu i swobody na ile była w stanie.
On kiedyś będzie cię kochał – przypomniała sobie – Będziesz miała dość czasu by pokazać mu do jakich wspaniałych rzeczy jest zdolny.
- Przepraszam Alice – powiedział a jego głos zmieszał się delikatnie z podmuchem chłodnego wiatru. – Moje zachowanie było niewybaczane i zmusiłam cię żebyś opuściła tamtą restaurację. Wybaczysz mi?
W tym momencie podmuchy wiatru ustały a delikatna mżawka ustąpiła miejsca płatkom śniegu.
Alice rzuciła okiem na niego okiem, gdy śnieg rozpadał się na dobre ale nie odpowiedziała od razu na jego pytanie.
-Oczywiście – powiedziała, złapała jego dłoń, gdy zaczęli znowu iść a Jasper dopasował swoje tępo do jej kroków.
Śnieg padał delikatnymi płatkami ale to wystarczyło, by tworzyć na jej włosach jasne pasma odbijające strumienie światła.
Jest urocza – pomyślał patrząc na nią, wspaniała postawa jej ciała zdawała się tańczyć w cieniu idącym za nim.
- Gdzie możemy zapolować? – zapytał w końcu, a jego niski baryton przerwał ciszę panującą w otaczających ich ciemnościach.
- W Fort Washington State Park – odpowiedziała. Jej sopran pięknie komponował się z unoszącym się jeszcze w powietrzu jego głosem.
- State Park? – zapytał – Turyści?
Alice uśmiechnęła się do niego w ciemności.
- Mówiłam ci, że znam lepsze wyjście – przypomniała mu.
Wrócił myślami do momentu tamtej rozmowy.
- Zwierzęta? – powiedział w końcu – Naprawdę możemy przetrwać żywiąc się zwierzętami?
- Tak – odparła szybko – To może nie jest tak satysfakcjonujące jak z ludźmi, ale wystarczy. Widziałam to.
Kontynuowała z nutką czułości w głosie.
- Gdzieś na zachód jest klan wampirów. Piątka zdaje mi się…
Jasper spojrzał w dół na jej twarz, a ona dostrzegła w jego oczach rozdrażnienie.
- Oni są mili Jasper – powiedziała delikatnie – To rodzina. Nie pija ludzkiej krwi, bo chronią życie, to daje im potencjał do wzajemnej miłości pomiędzy braćmi i siostrami albo między rodzicami i dziećmi. Nazywają się wegetarianami. – Zakończyła delikatnie rozbawiona.
- I chcesz ich znaleźć? – Jasper zgadnął.
- Oni będą naszą rodziną – wyjaśniła z przekonaniem w głosie.
- Dobrze więc… - powiedział – Jeśli tak mówisz, wierzę ci.
Złapała go za rękę i położyła głowę na jego ramieniu, kiedy szli dalej. Przemierzali spokojnie mile w padającym śniegu, który opadał na otaczającą ich przestrzeń. Nie minęła nawet godzina, gdy znaleźli się przy wejściu do parku we Flourtown.
Spojrzeli na drzewa w skupieniu i nic nie mówiąc wtopili się w cienie parku.
Alice zamknęła na chwilkę oczy, by zaraz wypatrywać przyszłej ofiary, która miała nadejść.
Jasper przemieszczał się za nią. Skakali po drzewach, a śnieg padał naokoło a oni rozwijali prędkość między gałęziami.
W końcu je zobaczyła. Trzy jelenie obwąch*jące grunt. Ich krótkie oddech zostawiały ślady na białym śniegu.
- Jelenie – wyszeptała a Jaser spojrzał na nią.
- Wskaż tylko drogę – poprosił a Alice złapała jego dłoń kiedy dalej poruszali się w gęstwinie drzew.
Znaleźli jelenie wystarczająco szybko, a Alice wykorzystała okazję by trochę się zabawić i złapać jednego z nich szybkim i wdzięcznym ruchem.
Jasper obserwował z delikatnym uśmiechem, by po chwili znaleźć się na dole.
Zabicie ich było wyjątkowo proste. Przygotowywali się do picia ciepłej krwi patrząc na siebie z obawą.
- Musimy najpierw przebrnąć przez gorzką wodę, nim dotrzemy do tego słodkiego – Jasper powiedział na wydechu.
Alice oderwała swoje usta od karku jelenia, czując napływające fale wesołości i nim zdążyła się powstrzymać jej śmiech rozdarł otaczającą ich nocna ciszę.
Jasper obserwował ją zwiniętą w pół i zataczającą się śmiechem. Troska o jej stan umysłowy zepchnęła jego pragnienie na dalszy plan.
-Alice? – zapytał, gdy jeszcze otaczało ich echo jej śmiechu.
- Czy ty… - starała się wydukać w przerwach brechtania* - Czy ty właśnie powiedziałeś cytat z Draculi?
Właśnie tak, humor sytuacji dotarł do niego i po chwili dołączył do Alice w wybuchu niekontrolowanego śmiechu.
- TO być może nie był najodpowiedniejszy wybór – przyznał parę minut później gdy ich śmiech przeszedł do lekkiej czkawki.
Uspokoiła się i położyła ręce na brzuchu.
- Jesteś gotowa? – zapytał a jego oczy wciąż były skupione na tarczy księżyca.
Potwierdziła skinieniem głowy.
Mrugnął do niej i oboje pili nowe doświadczenia.
Po kilku chwilach dołączyli do poruszających się na wietrze gałęzi drzew.
- To nie jest takie złe jak przewidywałem – Jasper przyznał – Trochę więcej niż spełniające doświadczenie…
- Kojące – Alice dodała brakujące słowo.
Odwrócił się do niej i w zakresie rozliczeń pocałował ją w czoło, a ona odzyskała oddech dopiero gdy odwrócił wzrok.
Jego szkarłatne oczy ukazane niczym wstęga z najczystszego złota.


CDN ...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:03, 19 Paź 2008 Powrót do góry

no nie, ja się nie zgadzam :D ledwo się wciągnęłam w opowiadanie a już byłam na końcu ostatniej strony, a nawet nie wiem, kiedy to przeczytałam.

JA CHCĘ WIĘCEJ I WIĘCEJ I TAK BEZ KOŃCA.

dodam jeszcze, że tekst "- Musimy najpierw przebrnąć przez gorzką wodę, nim dotrzemy do tego słodkiego" był rzeczywiście bardzo dobrze wplatany w opowiadanie.
Autor tekstu ma u mnie duży plus za dobrze skonstruowany wątek, ciekawą historię i to, że do końca mam nadzieje jeszcze daleko...

Czekam na resztę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tusia
Wilkołak



Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 18:30, 19 Paź 2008 Powrót do góry

jejkuu...
moja ulubiona para z całej sagi. ^^
i zgadzam się - zdecydowanie za mało było Alice i Jaspera!!
dobrze, ze chociaz mozna tak sobie o nich poczytać w ff.; ))

a ten mi sie b. podoba.;DD
czekam na ciąg dalszy.Wink)
dzięki Tacyen. ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Wto 15:12, 21 Paź 2008 Powrót do góry

ten ff jest świetny.
zdecydowanie Jasper i Alice są dla mnie najciekawszą parą o przepięknej historii.
z niecierpliwością czekam na kolejną część. tłumaczenie świetne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tacyen
Dobry wampir



Dołączył: 14 Sie 2008
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 16:54, 21 Paź 2008 Powrót do góry

Dziękuję i cieszy mnie to niezmiernie, że wam się podoba - to najlepsza nagroda za tłumaczenie :)

Następny rozdział kiedy będę miała trochę wolnego czasu, czyli nie wcześniej niż w weekend a i to nie jest pewne...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolcia
Zły wampir



Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 261
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:38, 23 Paź 2008 Powrót do góry

dziękuje, że to przetłumaczyłaś :) moja znajomość angielskiego jest bardzo słaba, więc dzięki dzięki dzięki. Opowiadanieświetne. Cieszę sie, że nareszcie jest coś więcej o Alice i Jasperze :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Giraffaaa
Człowiek



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc!

PostWysłany: Śro 17:09, 10 Gru 2008 Powrót do góry

Ja się właśnie tym zajmuję. Tłumaczę tak długi tekst dopiero po raz pierwszy, więc proszę nie krzyczeć, jeśli jakieś zdanie będzie niespójne czy coś Wink niedługo już przetłumaczę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kinietko
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: stąd i stamtąd

PostWysłany: Śro 19:17, 10 Gru 2008 Powrót do góry

No to mam nadzieję, że jak najszyciej przetłumaczysz. Alice i Jasper to moja ulubiona para z twilightu no ale to może dlatego, że wprost ubóstwiam Jaspera. Świetnie napisane takim Meyerowskim stylem. A jeżeli chodzi o tłumaczenie to nie rzucały mi się w oczy żadne błędy więc jeśli są to jakieś małe albo jestem ślepa. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Giraffaaa
Człowiek



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc!

PostWysłany: Śro 22:04, 10 Gru 2008 Powrót do góry

Tekst do połowy przetłumaczony Wink Jutro wstawię go na pewno, proszę o cierpliwość Wink

Natrafiłam na trochę trudnych słówek, ale postaram się wybrnąć. Jakby co to następne tłumaczenie może zrobić ktoś inny Wink

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
carolinca
Dobry wampir



Dołączył: 05 Wrz 2008
Posty: 2562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków.

PostWysłany: Śro 22:48, 10 Gru 2008 Powrót do góry

ej skoro tłumaczy ten teskt Tacyen i ona się zgłosiła do tłumaczenia to może wypada napisać do niej co? Może ona już np. to kończy? I co wtedy?

Jest tyle Fanficów, że możesz sobie wybierać i przebierać....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
natalia
Dobry wampir



Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 2747
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:52, 10 Gru 2008 Powrót do góry

Giraffaaa napisał:
Tekst do połowy przetłumaczony Wink Jutro wstawię go na pewno, proszę o cierpliwość Wink

Natrafiłam na trochę trudnych słówek, ale postaram się wybrnąć. Jakby co to następne tłumaczenie może zrobić ktoś inny Wink

Pozdrawiam



sory dziecko, może jesteś nowa na tym forum i nie znasz zasad
choć zasady kultury by się przydało
Tacyen zaczęła tłumaczyć ten ff, sama go wybrała i zaczęła publikować
a Ty wkraczasz ze swoimi stringami z napisem Team Taylor i bez pytania się wtrącasz
nie prościej byłoby zapytać czy twoja pomoc jest potrzebna?
pomoc nie proszona jest gorsza niż brak sudoku w rękach Oregano
mi nie byłoby miło gdyby ktoś wlazł i tłumaczył mi GUC'a który jest moim dzieciaczkiem
nie pomyślałaś( może masz z tym problemy),że można Tacjanka ma to już wytłumaczone? i co tyle godzin jej pracy na marnę?
proszę was nie odwalajcie takich numerów na poziomie wygibasów Shark Boya

Image


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez natalia dnia Śro 22:53, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
talia
Dobry wampir



Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:03, 10 Gru 2008 Powrót do góry

Panuje taki miły zwyczaj niepodbierania czyjś tekstów i odbierania innym roboty. A jeśli już chce się coś takiego zrobić, to grzecznie i z pokorą się pyta pierwotnego właścieciela czy można.
Nie po to inni poświęcają swój czas, by później zostało to zmarnowane.
Następnym razem, jeśli na takowy weźmie cię jeszcze ochota, polecam trochę więcej taktu i przeczytania tematu "Bank Tekstów"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Giraffaaa
Człowiek



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc!

PostWysłany: Czw 12:57, 11 Gru 2008 Powrót do góry

Przepraszam, nie wiedziałam, tłumaczyłam tekst przy okazji dla koleżanki, pomyślałam, że skoro już tłumaczę, to mogę go tu wstawić. Przepraszam jeszcze raz i zachowam tłumaczenie dla siebie.

Powodzenia Tacyen ! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alice1026
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: J-l

PostWysłany: Czw 17:42, 11 Gru 2008 Powrót do góry

ahh nieporozumienia ;]

Ładny tekst, tłumaczenie dobre, lekko się czyta.
Myślę, że wiele wnosi mimo to, że historię Jaspera znamy.
Zaskakujące jest dla mnie to, jak oni łatwo i szybko się do siebie zbliżyli. Troszkę inaczej to sobie wyobrażałam, co nie znaczy, że ta wizja mi się nie podoba. Wink
Czekam na dalszy ciąg. Życzę miłej pracy tłumaczce. Jednej i drugiej Wink hehe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin