FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Runda druga: Suhak i mistletoe Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 23:00, 02 Maj 2011 Powrót do góry

RUNDA DRUGA: ROMANS HISTORYCZNY

Pojedynkują się: Suhak i mistletoe

Temat do wplecenia w tekst: O nieposkromionych namiętnościach i złych decyzjach w zakazanym związku.


KONIEC GŁOSOWANIA: 17 maja 2011, godzina 23:59:59

Uprasza się o dokładną lekturę zasad oceniania (UWAGA! To nie jest ten sam schemat, którego używamy w normalnym pojedynkach ani ten, którego używaliśmy w pierwszej lub drugiej edycji TPP!) oraz Regulaminu Bitwy na Pióra.


TEKST A:

Ślub

Pierwszego ciepłego dnia wiosny zapowiedziano, że przed wieczorem w domu pojawią się goście. Od rana panował wielki chaos, pani domu ze swoją nastoletnią córką godzinami wybierały wstążki i przymierzały suknie podawane im przez roztrzęsione służące. Z kuchni wydobywały się apetyczne zapachy, kiedy kucharki w pośpiechu piekły smakołyki, którymi zamierzano ugościć przyjezdnych. Pan domu siedział w fotelu przy oknie i pogrążony w zadumie przysłuchiwał się odgłosom zamieszania. Wszędzie panowała atmosfera radosnego podniecenia, a sąsiedzi przychodzili pogratulować gospodarzom zaszczytu, jaki im przypadł. Gośćmi byli bowiem zamożni państwo wraz ze swoim synem, który lat miał niewiele ponad dwadzieścia. Młodzieniec ten rozglądał się za kandydatką na żonę, co dla młodej Anny było idealną okazją na zaprezentowanie swoich wdzięków. Zainteresowanie ze strony tak wysoko postawionych osób przysporzyłoby jej popularności, nie mówiąc o tym, co działoby się, gdyby ten młody mężczyzna postanowił wziąć Annę za żonę, na co skrycie wszyscy w domu liczyli.
Jedyną osobą nie biorącą udziału w ogólnym zamieszaniu była ubrana w różową sukienkę, kilkuletnia dziewczynka, siedząca w jednym z pokoi. Na kolanach trzymała lalkę, która wyglądała identycznie, jak ona - te same złote pukle, pełne usta i jasnobrązowe oczy. Ciocia często powtarzała, że lalka wygląda źle, jest zbyt stara i zniszczona, by mogła się nią bawić mała dziewczynka, jednak Ada kochała ją ponad życie - była to jedyna pamiątka po rodzicach, którzy zachorowali i zmarli niedługo po jej narodzinach. Wychowywała ją więc ciotka, niezbyt zadowolona z dodatkowego obowiązku, jednak zbyt przywiązana do swojej siostry, by pozostawić siostrzenicę bez opieki. Mała Ada widocznie różniła się od swojej przybranej rodziny - cechował ją spokój, niemal flegmatyczność, co widać było wyraźnie w porównaniu z wybuchowymi charakterami domowników. Nie interesowała się kolorowymi wstążkami, sukienkami ani w ogóle swoim wyglądem, co u dziewczynek w jej wieku było raczej niespotykane i pozwalało pani domu z bezbrzeżnym zdziwieniem powtarzać kilka razy dziennie, że „to dziecko nie jest normalne”. Poza charakterem, również wygląd odróżniał ją od najbliższej rodziny - rumianymi policzkami, jasnymi włosami i wątłą budowa ciała wyraźnie wyróżniała się w otoczeniu ciemnowłosych i niemal posągowych piękności, jakimi były jej przybrane siostry. Jednak niemal wszystkie założyły już własne rodziny, wychodząc za mąż raczej opłacalnie. Teraz nadeszła kolej Anny, a niedługo później Ady, choć rodzice raczej z niepokojem oczekiwali czasu, kiedy mała osiągnie wiek odpowiedni do zamążpójścia. Zdawali sobie sprawę z tego, iż dla tej mniej urodziwej od ich córek dziewczynki może nie znaleźć się zbyt wielu adoratorów. Jednak perspektywa wydania ostatniej córki za tak dobrze urodzonego młodzieńca chwilowo znacznie umniejszała skalę problemu.
Goście nadjechali późnym popołudniem. Ada stanęła przy matce i nieznacznie dygnęła, gdy państwo weszli do pomieszczenia, po czym pozwolono jej odejść i pobawić się. Wychodząc, przelotnie zerknęła na kobietę rozglądającą się z zainteresowaniem po małym saloniku. Jej złota suknia tknęła swoją ozdobnością dziewczynkę, która przystanęła w pół kroku, przyglądając się z podziwem wyhaftowanym na jaskrawym materiale kwiatom. Potrzasnęła głową i spostrzegła, że przygląda jej się wysoki, jasnowłosy młodzieniec. Dygnęła nieśmiało i szybko uciekła z pomieszczenia.
Zabrała swoją lalkę na podwórko, gdzie usiadła pod drzewem, podziwiając długie pnie sosen i powoli zachodzące słońce. Przeczesywała włosy lalki, zastanawiając się, co powiedziałaby ciocia, gdyby Ada oświadczyła, że nie chce nigdy wyjść za mąż. Pewnie zmusiłaby ją do tego, kiedy tylko znalazłaby odpowiedniego kandydata. Ciocia miała istną obsesję na punkcie zamążpójścia. Uważała, że stara panna to kobieta wybrakowana i cofnięta w rozwoju, którą z całej siły należy pogardzać. A przecież ślub to nic dobrego.
Usłyszała kroki i podniosła głowę. W jej stronę szedł jasnowłosy mężczyzna, którego widziała w salonie. Teraz, kiedy spojrzała z bliska na jego uśmiechniętą twarz, wydał jej się młodszy, niż sądziła na początku. Stanął niedaleko i ukłonił się.
- Czy mógłbym pannie potowarzyszyć w rozmyślaniach?
Dziewczynka zamrugała i przytaknęła, zginając nogi i układając je tak, jak zawsze uczyła ją ciocia. „Tak siadają damy”, powtarzała. „Nie możesz zachowywać się jak pierwsza lepsza służąca, bo nigdy nikt nie weźmie cię za żonę”. Bzdura. Walczyła chwilę z pokusą ponownego rozprostowania nóg, ale doszła do wniosku, że ciocia nie byłaby zadowolona, gdyby przypadkiem zobaczyła ją w takiej pozycji. Poza tym poczuła wstyd na myśl, że miałaby zrobić coś, co mogłoby nie spodobać się towarzyszącemu jej młodzieńcowi.
Uśmiechnął się i przysiadł obok niej na trawie.
- Jak mają panny na imię? - zapytał, wskazując na trzymaną przez dziewczynkę lalkę.
- Ja jestem Ada, to jest Emma. - odpowiedziała, poprawiając zabawce skołtunione włosy.
- Ja mam na imię Wiktor.
- Przyjechałeś oświadczyć się mojej siostrze? - zapytała, po czym ugryzła się w język i szybko przeniosła wzrok na własne kolana. Wiktor spojrzał na nią z zaskoczeniem, po czym roześmiał się.
- Nie miałem takiego zamiaru, choć jest to dość kusząca perspektywa. Masz bardzo inteligentną siostrę.
- I jest bardzo ładna. - Dziewczynka w zamyśleniu pogłaskała trawę, po czym powiedziała:
- To właściwie nie jest moja siostra, tylko kuzynka. Widać, prawda? Ma takie ładne, czarne włosy. Ciocia mówi, że nigdy nie będę taka ładna, jak jej córki, bo nie mam czarnych włosów.
Młodzieniec uśmiechnął się lekko.
- Wiesz, moim zdaniem masz bardzo ładne włosy. Przypominają złoto i cudownie się kręcą. Wcale nie jesteś brzydsza od swojej siostry, Ado. Popatrz na moje włosy, one tez są jasne. Jesteśmy wyjątkowi.
Dziewczynka spojrzała na Wiktora i odwzajemniła jego uśmiech. Mamy coś wspólnego, pomyślała. Mamy naszą wyjątkowość. To takie miłe.


***


Ada zakończyła utwór kilkoma delikatnymi nutami, po czym odwróciła się w stronę swojego jedynego słuchacza. Wiktor siedział w fotelu zwykle zajmowanym przez jej ojca i głośno klaskał. Zarumieniła się i lekko ukłoniła, po czym przysiadła obok niego na podobnym fotelu i wróciła do pisania przerwanego kilka minut wcześniej listu.
- Teraz ty zagraj dla mnie. - powiedziała z uśmiechem, dopisując kilka zdań i składając na dole strony podpis.
- Ja? Grałem stanowczo zbyt wiele razy.
- O wiele mniej ode mnie! Nie wypada odmawiać, gdy dama prosi.
Wiktor westchnął i podszedł do jasnego pianina, które kilka miesięcy wcześniej zostało sprezentowane Adzie przez jego młodszą siostrę. Ada i Laura poznały się kilka lat wcześniej i szybko wzrosła między nimi przyjaźń pełna zrozumienia i ciepła. Młoda dama przywykła do dawania swojej przyjaciółce nieco kosztownych podarunków, do których należało także naręcze sukien, wiele kompletów biżuterii i obrazy namalowane przez nią samodzielnie. Z racji chorowitości Laury, dziewczęta komunikowały się zazwyczaj przez jej brata, prosząc go o dostarczenie listów. Dziewczyna złożyła kartkę kilkakrotnie i z trudem zmieściła ją w kopercie, którą następnie zapieczętowała woskowym stemplem. Oparła głowę na dłoniach i wpatrzyła się w mężczyznę, który grał właśnie jeden z jej ulubionych utworów. Palce delikatnie muskały klawisze. Blond włosy, związane w koński ogon opadały łagodnie na plecy i myśląc o nich mimowolnie zarumieniła się. Tak naprawdę grał o wiele częściej od niej, po prostu uwielbiała patrzeć, gdy to robi. Wstała, stanęła za nim, tak jak zwykle stawała, i położyła mu dłonie na ramionach. Pod jej dotykiem niemal niezauważalnie się rozluźnił, a muzyka nabrała więcej emocji. Było to coś, czego nikt oprócz nich nie mógł zauważyć. Zawsze, gdy spoglądał jej głęboko w oczy, jej płuca pobierały więcej powietrza, serce przyspieszało nieznacznie. Czuła puls w niemal każdym najmniejszym skrawku swojego ciała.
Gdy skończył grać, pochyliła się i przytuliła do jego policzka. Pogłaskał ją po włosach i westchnął, patrząc na białe klawisze. Odsunęła się i wróciła na swoje miejsce przy fotelu, zerkając za okno.
- Wybacz mojej siostrze, nie mam pojęcia, co ją zatrzymało, powinna już dawno tutaj być.
- Dobrze wiesz, że nie na towarzystwie twojej siostry mi zależy.
Uśmiechnęła się i zabrała się za kończenie kwiatowego haftu. Po chwili zapytała:
- Co zamierzasz zrobić z tą sytuacją?
- Co masz na myśli?
Wbiła igłę kanwę i rzuciła mu przeciągłe spojrzenie.
- Dobrze wiesz, o co chodzi. Wszyscy spodziewają się, że ty i Anna weźmiecie niedługo ślub. Mama jest w skowronkach, choć nieco irytuje ją, że to wszystko się tak przeciąga, siostra jest zaniepokojona. Boi się, że ostatecznie się jej nie oświadczysz.
Przeczesał dłonią włosy, niszcząc gładką fryzurę, a Ada poczuła ogromną chęć, by ją poprawić, po prostu dotknąć jego jasnych kosmyków, jednak opanowała się i wróciła do robótki z wielką zawziętością.
- To jest dla mnie trudna sytuacja, ponieważ rodzice chcą, bym spełnił ich oczekiwania. Liczą na ten związek nie mniej, niż twoja rodzina. Nie wiem, jak mogę im odmówić. Na pewno nie pozwolą mi… nam… zrobić tego, co chcielibyśmy zrobić.
Dziewczyna spojrzała na swoje dłonie w zadumie. Ze strony jej rodziny ślub z Wiktorem był niemożliwy, najprawdopodobniej jej ciotce nie przeszło to nawet przez myśl, chyba, że w najgorszym śnie. To nie tak, że jej nie kochali - troszczyli się o nią i chcieli jak najlepiej, jednak ich rodzone córki miały zawsze pierwszeństwo i nie wyraziliby zgody na podobny związek uważając, że w ten sposób Ada odbiera Annie możliwość dostatniej przyszłości. Choć dziewczyna miała w mieście wielu adoratorów, zdawała się tego nie zauważać. Całkiem zauroczona młodym blondynem była pewna rychłych zaręczyn, mimo jawnej niechęci, jaką Wiktor obdarzał ciotkę i Annę. Z wujem starał się zaprzyjaźnić przez wzgląd na Adę, ale wypowiedzenie swoich uczuć byłoby całkowitym zerwaniem ich przyjaznych kontaktów. Zdaniem wujostwa nie zasługiwała na ślub z kimś takim.
- Moglibyśmy uciec. - powiedział, uśmiechając się zadziornie. Odpowiedziała tym samym.
- To nie jest taki zły pomysł.
- Więc…
Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Anna. Była jeszcze w płaszczu, na dłoniach miała rękawiczki, rozwichrzone włosy lekko się splatały. Mimo przyspieszonego oddechu, który pozostał jej po biegu do domu i lekko zaróżowionych policzków wyglądała niezwykle ładnie. Ja zwykle. Z gardła Ady wyrwało się ciche westchnienie.
- Proszę o wybaczenie, kompletnie straciłam poczucie czasu!
Przywitała się z Wiktorem, po czym podeszła do siostry i objęła ją i ruchem głowy wskazała, by wyszła. Ada z uśmiechem to zignorowała. Zajęła się haftowaniem, nie dołączając do rozmowy. Wieczorem Wiktor pożegnał się z domownikami, a Ada odprowadziła go do drzwi.
- Przekaz ten list siostrze wraz z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. - Podała mu kopertę, zerkając na korytarz.
- Chciałam ci podziękować. Uwielbiam, gdy mnie odwiedzasz. Będziesz mógł jeszcze raz przyjechać? W tym miesiącu?
- Ja również nie mogę się doczekać.
Uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz, trzymając jej dłoń. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Ada ze zdumieniem stwierdziła, iż niebo wygląda identycznie jak siedem lat temu, gdy pierwszy raz się spotkali. Odpowiedział na to śmiechem i przy bramie, tam, gdzie każdy mógł ich zobaczyć, gdzie byli całkiem na widoku, w jednej, szalonej chwili pocałował ją.


***


Wróciła do domu zmęczona po kilkugodzinnej podróży. Spędziła kilka dni, bawiąc się u dobrych przyjaciół z miasta. Poznała wielu nowych ludzi, przetańczyła cały wieczór i zagrała tak wiele utworów, że jej palce wciąż były lekko obolałe. Jedyne, o czym marzyła teraz, był odpoczynek i dużo ciszy.
Przywitał ją krzyk, a po chwili Anna zarzuciła dłonie na jej kark i z całej siły ją przytuliła.
- Nie myślałam, że tak się za mną stęskniłaś. - powiedziała Ada, przytulając do siebie ciemnowłosą.
- Och, nie, nie! - odpowiedziała Anna i uniosła rozpromienioną twarz, patrząc w oczy siostry. Odsunęła się i klasnęła dłońmi, powstrzymując się od podskakiwania.
- Oświadczył się! Oświadczył!
Ada spojrzała na nią lekko oszołomiona i z zaskoczeniem odparła:
- Kto?
- Jak to, kto? Wiktor! Oczywiście, że on, głuptasie! Wczoraj, przyszedł porozmawiać o mnie z tatą…Och, Boże, nie mogę w to uwierzyć!
Wybiegła na podwórze, śmiejąc się i tańcząc. Jasnowłosa osunęła się na jeden z foteli. To niemożliwe. Przecież mówił, że mnie kocha, tyle razy mówił mi, że zostanę jego żoną, obiecywał…
Ledwie zauważyła, że ciotka weszła do pomieszczenia i z radosnym uśmiechem powiedziała:
- To cudowne, prawda? Można się było tego spodziewać, to niezwykła chwila, gdy córka wkracza w nowe życie. Jeszcze tylko ty zostałaś, słonko.
Ada spróbowała się uśmiechnąć, co wystarczyło ciotce, która już odwróciła się, by odejść, jednak zatrzymała się, widocznie coś sobie przypominając.
- Ach, skarbie, narzeczony mojej córki zostawił dla ciebie list od swojej siostry, położyłam go u ciebie w sypialni. Słyszysz, jak to pięknie brzmi? Narzeczony mojej córki… Aż się cała trzęsę!
Dziewczyna chwiejnym krokiem ruszyła do pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i usiadła na łóżku, sięgając po kopertę. Pismo, którymi wykaligrafowane zostało jej nazwisko, nie należało do Laury. Należało do Wiktora. Drżącymi palcami rozerwała kopertę i rozprostowała szaroniebieską papeterię.

Droga Ado
Wiem, że nienawidzisz mnie w tym momencie. Wiem, bo wybrałem najgorsze dla nas wyjście.
Wybacz mi. Zbyt wiele ciążyło na mnie presji. Za niecałe kilka godzin oświadczę się Twojej siostrze. Kiedy przeczytasz ten list, będzie już po wszystkim.
Wiem, jak wielkim błędem jest to, co robię, ale jeszcze większym błędem jest niezrobienie tego. Jesteś jeszcze młoda i znajdziesz kogoś, z kim będziesz szczęśliwa, kto sprawi, że spędzone ze mną lata pójdą w niepamięć. Liczę na to z całego serca.
Nie mogę z Tobą uciec. Nie mogę z Tobą być. Odpowiedzialność za moją rodzinę zbyt mnie przytłacza. Nie chcę również niszczyć Twoich relacji z wujostwem i siostrą - już moją narzeczoną.
Wbrew pozorom, kocham Cię.

Wiktor



Złożyła list starannie i włożyła go do szuflady, w której trzymała mnóstwo innych, w większości otrzymanych od niego. Zawsze wysyłał jej tak wiele zapisanych kartek, że ich odczytanie zabierało jej cały wieczór. Ten list był tak lakoniczny, że mogła niemal uwierzyć, że to nie Wiktor go wysłał, jednak zbyt dobrze znała jego pismo. To takie dziwne, pomyślała. Nierealne. Wszystko pęka w ciągu zaledwie kilku sekund, jak bańka mydlana. I to takie idiotyczne, że to, co w dzieciństwie niesłusznie uważała za najgorsze - małżeństwo, teraz wydało jej się być spełnieniem marzeń.


TEKST B:

37 — 41 — 45

    1937 KWESTIA ŻYDOWSKA

Tadeusz Skowroński nie miał matki, która nauczyłaby go kochać. Zmarła, wydawszy chłopca na świat. To była pierwsza i ostatnia lekcja, jaką mu dała na temat tego pięknego uczucia: jak umrzeć za drugiego człowieka. Tadeusz jednak nie widział w jej odejściu nic pięknego ani wzniosłego. Dla niego była jedynie ofiarą jego pragnienia życia.
Mieszkał sam z ojcem, Franciszkiem. Był on człowiekiem zgorzkniałym, radykalnym i nieprzyjemnym: i w aparycji, i w sposobie bycia. Jedyne, co był w stanie nauczyć syna, to jak godnie nienawidzić – a i z tych lekcji skorzystać miał później młody mężczyzna, lecz nienawiść skierowana była w zupełnie innym kierunku, niż chciałby pan Skowroński.
Tadeusz dopiero co skończył szkołę. Nieco przerażony wizją samodzielności i samowystarczalności, tułał się wieczorami po parkach, restauracjach i skwerach ulicznych. Choć od zawsze był raczej samotnikiem, to ostatnimi laty zaczęło mu to wybitnie doskwierać. Nie chciał skończyć jak ojciec, nie chciał tak samo nienawidzić świata oraz samego siebie – a był świadom, że miał ku temu odpowiednie zdolności.
Zakochał się. Dziewczyna miała na imię Irena i była w jego oczach najpiękniejszym stworzeniem Bożym, jakie kiedykolwiek widział. Poznał ją przez swojego przyjaciela, Władka. Irena była jego daleką kuzynką, która przyjechała na czas wakacji do Warszawy. Miała siedemnaście lat i długie, czarne włosy, które lubiła fantazyjnie spinać lub wiązać, i – co sprawiało, że Tadeusz szalał z zachwytu – n i e m i a ł a p o j ę c i a, jak ogromne robiła wrażenie. Podziwiał każdy cal jej twarzy: prosty nosek, ładne, ciemne oczka, różane usta. Podobała mu się do szaleństwa jej mimika i gesty – to, jakie miny robiła, gdy czuła się niepewnie, sposób, w jaki się śmiała, ściągnięty w skupieniu wyraz twarzy, gdy przekomarzała się z bratem. Lubił obserwować refleksy światła w jej włosach, podobało mu się, jak się ubierała, jak chodziła, a jej głos był dla niego najpiękniejszą melodią na świecie. Słowem: miłość. Chociaż młodzieńcza i powierzchowna, to bardzo gwałtowna, a już z pewnością na swój sposób namacalna.
Rozmawiał o niej jeden jedyny raz z Władkiem, na początku lipca.
– Nigdy o niej nie mówiłeś – mruknął, gdy siedzieli na murku wewnątrz jego kamienicy i palili papierosy. Robili to ostatnio bardzo często, oszołomieni faktem, że mają do tego pełne prawo, i o ile u Władka dochodziła jeszcze kwestia Matki Troskliwej, o tyle Tadeusz nie musiał się przejmować żadną opiekunką.
– O kim?
– O Irenie.
– Niewiele mam z nią kontaktu. Jej rodzice są bardzo… No, wiesz… – Władek zmieszał się.
– Nie, nie wiem.
– No… dziwni… Ona w ogóle jest Żydówką, a jej rodzice są ortodoksyjni.
– Żydówką?
– To dla ciebie problem? – warknął zaczepnie Władek.
– Nie, po prostu nie wiedziałem, że masz Żydów w rodzinie, tyle lat cię znam.
– Bo nie mam – uciął.
Władek w ogóle nie lubił ani o Irenie mówić, ani do Ireny się zwracać. Większość czasu spędzała, siedząc samotnie w swoim pokoju i Bóg jeden wie, co tam robiła. Tadeusz próbował ją zaczepić, lecz nie należała do rozmownych. Bardzo pragnął poznać ją bliżej, lecz nie miał okazji. Pierwszy raz, gdy rozmawiał z Ireną sam na sam, bez obecności jego przyjaciela, wydarzył się niedługo po tej rozmowie. Zaszedł któregoś popołudnia do Władka, lecz otworzyła mu jego kuzynka.
– Włodzia nie ma – poinformowała uprzejmie, uchylając drzwi. Serce Tadeusza załopotało w piersi, a żołądek skręcał się bezlitośnie z nerwów.
– A kiedy będzie?
– Nie wiem, niedługo raczej, bo nic nie mówił, gdy wychodził.
– Mógłbym na niego poczekać tutaj? – zapytał, wyczuwając okazję.
– Tak, oczywiście – odrzekła, chociaż zmieszała się. – Proszę wejść.
– Nigdy się pani nie przedstawiałem – zaczął uprzejmie, wszedłszy. – Tadeusz Skowroński.
Ukłonił się.
– Irena Szpilman.
Nie wyciągnęła dłoni ani do uścisku, ani pocałunku. Spoglądała na niego nieufnie, ściskając w lewej ręce jakąś książkę.
– Lubi pani czytać? – zapytał, chcąc nawiązać rozmowę.
– Tak – odrzekła.
– Nie jest pani zbyt rozmowna.
– Pójdę do siebie – oświadczyła. Przekręciła zamek w drzwiach i przemknęła przez korytarz, by koniec końców zamknąć się w pokoju. Gosposia wychynęła z kuchni i uśmiechnęła się dobrodusznie.
– Tadziu, wejdź, upiekłam pyszne ciasto – zachęciła go. – Nie przejmuj się Irką, jest nieco zamknięta w sobie, ale nie ma złych intencji.
– Nie, dziękuję, muszę iść… – mruknął. Otworzył drzwi i wyszedł, zapominając o Władku i sprawach, które go do niego przywiodły.
Do domu wrócił piechotą. Zastanawiał się nad przyczyną niechęci dziewczyny wobec jego osoby, lecz żadne logiczne wyjaśnienie nie przychodziło mu do głowy, ale jako że on nigdy nie miał do czynienia z dziewczętami, to nie zdziwiła go własna bezradność ani trochę. Wbiegł na trzecie piętro, omijając co drugi schodek, otworzył drzwi i przeszedł prawie na palcach do swojego pokoju. Pomachał gosposi, małej, wątłej kobiecinie pani Anieli, a gdy mijał pokój gościnny, usłyszał radio. Zatrzymał się i wsłuchał, a to, co usłyszał, wprawiło go w osłupienie.
– Dzień dobry, ojcze – przywitał się, wchodząc do salonu. Pan Skowroński siedział przy odbiorniku, pijąc kawę i ściągając twarz w skupieniu.
– Dzień dobry – odrzekł, unosząc rękę w geście, którym mówił, by mu nie przeszkadzać.
– Ojcze, czego ty słuchasz?
– Hitlera – odparł spokojnie.
– Przecież to nazista.
Ojciec nie odpowiadał, słuchając radia.
– Słuchasz nazistów – oświadczył Tadeusz, nie mogąc uwierzyć.
– Muszę przyznać, że gadają całkiem mądrze – mruknął ojciec.
– Słucham?
– Tak, synu. Powinieneś rozszerzyć horyzonty, nie daj się przekabacić tej hołocie.
– Jakiej hołocie?
– Już ja wiem jakiej. Szerzą się jak jakaś zaraza. A zarazę należy zwalczać.
– Mówisz o Żydach?
– Nie tylko. Jest wiele kwestii, w których naziści mają rację.
Tadeusz przełknął ślinę, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Nigdy nie zastanawiał się głębiej nad tym, co działo się na zachodzie, ponieważ nie sądził, aby kiedykolwiek miało to jakkolwiek wpłynąć na jego życie. Wpatrywał się w własnego tak bardzo znienawidzonego ojca, czując, jak gotuje się w nim krew. Hitler wykrzykiwał swoje obrzydliwe hasła w radiu, co chwilę popierany gromkimi oklaskami. Chłopak spuścił głowę i wyszedł z pokoju.
– Synu – rzekł ojciec. Tadeusz zatrzymał się, czekając. – Mam znajomego w Falandze*. Nie zastanawiałeś się czasami nad wstąpieniem do Partii?
– Nie, nie czuję się dobrze w polityce – odparł, zaciskając pięści.
– Szkoda. Poczekaj jeszcze, chodź tutaj – polecił ojciec. Chłopak wrócił do salonu. – Pamiętaj o naszych korzeniach, synu, nie ważne, co się by działo.
– Jakich korzeniach, ojcze?
– A r y j s k i c h, synu. Twoja babcia, pamiętaj.
Hitler wykrzykiwał swoje obrzydliwe hasła, popierany gromkimi brawami.

Zbliżał się koniec wakacji. Pewnego wieczoru wyszedł na spacer, podejrzewając, że prędzej czy później i tak nogi same doprowadzą go do Władka. Za każdym razem, gdy natykał się w domu swojego przyjaciela na Irenę, widział, że go unikała. Nie patrzyła mu w oczy, odpowiadała półsłówkami, a w jej głosie czaiła się niechęć. Był świadom, że niedługo wróci do swojej rodzinnej miejscowości, więc pozostało mu niewiele czasu na działanie. Zauważył, że była bardzo inteligentna i oczytana. Słuchał często, jak rozmawiała z gosposią, i uświadomił sobie, że należała też do niezwykle wesołych, pogodnych osób, tym bardziej więc dziwiła go jej niechęć względem niego.
Zatrzymał się, usłyszawszy jakieś krzyki. Męskie, niskie głosy, pijacki bełkot, nic groźnego. Spojrzał przed siebie. W przeciwnym kierunku szła grupa starszych od niego mężczyzn oraz paru rówieśników, a wszyscy mieli w rękach butelkę wódki, wiadro, szeroki pędzel lub zwinięty w rolkę plakat. Śmiali się rubasznie, krzyczeli przekleństwa i nawoływali idące szybkim krokiem kobiety. Wycofał się nieco, nie chcąc wchodzić takim osobnikom w drogę. Nagle zatrzymali się przy jednym ze słupów i zaczęli nalepiać plakaty. Tadeusz z daleka nie widział, co na nich było, a bardzo go to ciekawiło. Po chwili grupka pijaków poszła dalej, wciąż śpiewając, przeklinając i śmiejąc się. Nie zauważyli go. Podszedł szybko do słupa, na którym przykleili plakaty, a im lepiej je widział, tym większe obrzydzenie odczuwał.
Żyd to zwierzę, Żyd to buc. Widzisz Żyda – to go tłucz!
Nad napisem narysowana była skarykaturowana twarz mężczyzny w pejsach i wysokim meloniku, wykrzywiona w nienawiści. Świeży klej przesiąkał przez papier i ściekał po słupie na bruk. Tadeusz czuł jego ostrą woń, lecz nie dlatego zbierało mu się na wymioty. Wyciągnął rękę i przejechał dłonią po wypisanym czerwoną czcionką haśle.
Słyszał za sobą zbliżające się kroki, stukanie damskich obcasów. Odwrócił głowę i ujrzał Irenę obwieszoną siatkami z zakupami. Gdy była już całkiem blisko, podniosła na niego spojrzenie, które w ciągu kilku chwil stało się chłodne i nieufne.
– Dzień dobry – przywitał się, odwracając się. Zamierzała mu odpowiedzieć, lecz ujrzała nad jego ramieniem ów plakat. Zamknęła usta, które wykrzywiła w grymasie obrzydzenia. – To nie ja – powiedział szybko, lecz minęła go bez słowa. Uświadomił sobie, że prawą rękę ma umazaną klejem. – To nieporozumienie, proszę poczekać!
Pobiegł za nią, lecz ona nie chciała na niego patrzeć. Po jej policzkach spływały łzy goryczy. Złapał dziewczynę za nadgarstek, lecz wyrwała rękę z jego uścisku, upuszczając zakupy na ziemię. Schyliła się i zaczęła wkładać je w pośpiechu do siatek.
– To nieporozumienie, proszę mnie wysłuchać, to nie tak, ja nic nie mam przeciwko…
– Nie musi się pan tłumaczyć. Nie warto. Ale skoro ma pan odwagę głosić takie świństwa, to czemu nie powie pan mi ich w twarz, co?
Dyszała ciężko, pierwszy raz tak wyzywająco patrząc mu w oczy. Otwierał i zamykał usta, zastanawiając się, co powiedzieć, by ją przekonać.
– Bo to po prostu… nieprawda… Ja panią bardzo lubię!
– Już mi Władzio opowiadał o wszystkim! O tym, że pan jest taki niechętny względem niego, odkąd się pan dowiedział, że ma Żydów w rodzinie! O pańskim ojcu też mówił! I o tym, że chce pan wstąpić do tej partii… A teraz widzę na własne oczy!
– To bzdura, ja nie mam nic przeciwko… – tłumaczył się gorączkowo. – To nieporozumienie, to wszystko nieporozumienie, Władek wszystko poprzekręcał!
– Tak? Ciągle mnie pan zaczepia, a ja widzę, jak pan na mnie patrzy. Tak… dziko…
Tadeusz zarumienił się.
– Bo pani mi się bardzo podoba – wybąkał niepewnie. Zamrugała wielokrotnie, a na jej twarzy widniało głupawe zaskoczenie. – Nie wiem, co pani mówił Władek, ale to jakieś nieporozumienie. Dlaczego miałbym panią teraz oszukiwać? Nie rozwieszałem plakatów, ja ich po prostu dotknąłem, tam szli jacyś pijacy, co je przyklejali. A mój ojciec… Ja… nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
– Włodzio mówił co innego – burknęła butnie, lecz mniej pewnie.
– Więc albo nazmyślał, albo ma poważne problemy ze słuchem. Jak mógłbym nienawidzić narodu, który wydał takiego anioła jak pani?
Spoglądała na niego równie zdezorientowana, co sceptyczna. Pomógł jej wkładać zakupy z powrotem do siatki. Miała ładne, smukłe dłonie. Zerkał na nią niepewnie co chwila, czekając, aż cokolwiek powie. Przygryzała wargi, marszcząc delikatnie brwi.
– Przepraszam, że pana tak parszywo oceniłam.
– W porządku. Władek oberwie za tę całą sytuację, już ja tego dopilnuję!
Roześmiała się i wstała, a on odebrał od niej ciężkie siatki. Patrzyła na niego pierwszy raz tak zwyczajnie, że wprawiło go to w absolutny zachwyt.
– To okropne, co czasami słyszę w radiu lub na ulicy. Pan sobie nie wyobraża, co czuję.
– Proszę się nie przejmować – pocieszył ją. Spuściła smutno wzrok, który wcześniej spoczywał na oddalonym od nich słupie informacyjnym.
– Pan mi się też podoba – przyznała się cicho. – I przykro mi było, jak słuchałam tego, co mówił Władek. Trochę mi nie pasowało to wszystko. Pan był dla mnie zawsze miły.
Uśmiechnął się szeroko i zaproponował dziewczynie ramię, które z chęcią ujęła.

    1941 POLSKA WCIĄŻ JESZCZE WALCZĄCA

Najukochańsza Irenko,
Nie ma dnia, bym za Tobą nie tęsknił. Nie ma nocy, bym nie wspominał Twych dłoni, oczu, włosów. Nie ma chwili, bym ni martwił się o Ciebie. Nie ma wieczoru, bym się za Ciebie nie modlił. Nie ma oddechu, który nie byłby dla Ciebie, tak jak i nie ma uderzenia serca, które nie byłoby dedykowane Tobie.
Najukochańsza Irenko, bez Ciebie nie ma świata. Bez Ciebie nie ma dnia i nie ma nocy, nie ma chwili i nie ma wieczoru, nie ma oddechu ani bicia serca. Jest tylko pustka. Lecz muszę być dzielny – kiedyś to się skończy. Przetrwamy wojnę i spotkamy się ponownie. I wtedy przypomnisz mi swoje dłonie, oczy i włosy, za którymi tęsknię tak bardzo…
Ojciec chyba się domyśla. Wciąż o Tobie nie wie, lecz nie jest głupcem, widzi, że coś jest nie tak. Lecz nie mogę mu powiedzieć. Nie dlatego, że boję się wydziedziczenia – bo niewątpliwie by mnie to czekało – lecz dlatego, że jest on niebezpiecznym człowiekiem, a ja pragnę, byś była bezpieczna – a jesteś tak długo, jak nikt nie ma pojęcia o Twym istnieniu. Pamiętaj o tym, co Ci pisałem. Uważaj na siebie.
Twój Tadeusz.

Moja Irenko,
Bardzo chciałbym wiedzieć, co u Ciebie, a nieprędko się dowiem! Byłem bliski poproszenia Cię o odpowiedź, lecz gdyby ojciec ujrzał list od Ciebie (a bywa, że sprawdza moją korespondencję) lub wpadłby on w niepowołane ręce, mój cały plan wziąłby w łeb. Nie masz pojęcia, jak za Tobą tęsknię. Nie masz pojęcia!
Śniłaś mi się dzisiaj, moja ukochana. Wyobraź sobie mój zawód, gdy się obudziłem. Wyobraź sobie mój ból, gdy uświadomiłem sobie, że to tylko sen, a Ty jesteś daleko, daleko… A ja mogę do Ciebie jedynie wzdychać lub listy pisać! Kochana Irenko, czemu Bóg dał nam tylko te kilka dni w sierpniu ’37? Co podkusiło mnie, by zostać na wakacje rok później w Rzeszy? Gdybym wiedział, gdybym tylko wiedział, jak to się dalej potoczy…! Och, Irenko!
Myśl o mnie, patrząc w niebo – jeśli i ja wtedy pomyślę o Tobie, także patrząc w gwiazdy, być może się usłyszymy? Tak wiele bym za to dał! Tak wiele… Ba! Wszystko, co mam.
Szalejący z miłości Tadeusz.

Najukochańsza Irenko,
Dostałem podwójny awans – i tu, i tu! Wybacz, że piszę niejasno, lecz boję się, że list ów wpadnie w niepowołane ręce. Ty jednak wiesz, o co chodzi.
Wybacz, że tak dawno nie pisałem, lecz chyba ktoś ma mnie na oku. Bardzo się spieszę, więc muszę kończyć. Twój na zawsze,
Tadeusz.

Najukochańsza Irenko,
Dostałem wiadomość od pani Zofii o Twojej chorobie oraz o tym, co wydarzyło się w zeszły wtorek (16 czerwca). Mało brakowało, lecz najwyraźniej Bóg ma Cię w swojej opiece. Dziękuję Mu za to każdego dnia.
Irenko, jest mi bez Ciebie bardzo ciężko. Moje zadanie jest coraz trudniejsze do wykonania. Niedługo będę pisał częściej i jaśniej, ponieważ prawdopodobnie znajdę pewniejszy sposób na dostarczanie Ci listów. Lecz wciąż zabraniam Ci na nie odpowiadać – nie mogę pozwolić, by ojciec lub ktokolwiek jego pokroju dowiedział się o Tobie.
Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, Irenko! Nie mam nawet Twojego zdjęcia – nie dałaś mi go! Ach, coraz trudniej mi spamiętać Twoje rysy – a były takie piękne… To pewnie dlatego tak szybko wspomnienie Twojej twarzy blednie w mej pamięci. Ach, a nawet gdybyś mi dała jakąś fotografię – nie mógłbym jej ze sobą nosić… Irenko, och, Irenko!
Tadeusz.

Kochana Irenko,
Wraz z listem przesyłam Ci paczkę. Jeśli jej jeszcze nie otworzyłaś, zrób to natychmiast – jej zawartość z pewnością sprawi Ci ogromną przyjemność! Wiem, że na wsi mięsa pod dostatkiem, jednak tak pysznej kiełbasy nie ma nawet w Prosiakowie. Oprócz tego dołączam PRAWDZIWĄ czekoladę (co prawda niemiecką, jednak kradzioną, więc możesz spokojnie zjeść – nie zapłaciłem za nią ani grosza, chociaż mogłem!) i parę drobiazgów dla mojej anielicy. Wszystko, naturalnie, z Rzeszy – mówię to z ciężkim sercem.
Ojciec wie, że pisuję listy do jakiejś kobiety, więc skłamałem, że do tej Niemki, Ingi, co ją poznałem w ’38 w Berlinie. Teraz już nie muszę się kryć z moim uczuciem – jedynie z ich obiektem. Lecz to niewielkie pocieszenie, ponieważ tak bardzo do Ciebie tęsknię!
Mogę już nieco swobodniej pisać, więc powiem Ci, że Niemcy nie są głupi. O, co to, to nie! Ileż ja się musiałem napracować, by przestali być podejrzliwi, a wciąż haruję jak wół, by owego zaufania nie stracić. Chyba wyczuwają podskórnie, co jest na rzeczy.
Ostatnio musiałem dać się zaciągnąć na jedną z ich ulubionych zabaw – wycieczkę do getta warszawskiego. Kochana Irenko, jak tam strasznie – trupy leżą na ulicach, a ludzie to sama skóra i kości – dosłownie! Coś strasznego… A oni tam zdjęcia robią i swoim rodzinom wysyłają, jak pamiątki z zoo.
Cierpię bardzo w mojej pracy. Każdy by cierpiał. Chociaż kocham Cię jak nic innego na świecie, jest druga ważna Kobieta w moim życiu – Ojczyzna. A i do Niej tęsknie wzdycham, bo i Jej kochać mi nie wolno. Bogu dziękuję, że jesteś bezpieczna. Bóg nad Tobą czuwa.
Miłujący Cię Tadeusz.

Irenko moja najdroższa,
NIECH ŻYJE POLSKA WALCZĄCA! Nawet nie masz pojęcia, jakim szczęśliwy. Patrząc na okupowaną Warszawę, zaczynałem powoli tracić nadzieję, że kiedykolwiek odzyskamy wolność, lecz ostatnio wstąpił we mnie nowy duch! Pierwszy raz od bardzo dawna czuję, że mamy szansę, że kiedyś Cię naprawdę ujrzę, przytulę, ucałuję i… sama wiesz, co jeszcze! Irenko, och, Irenko!!!
Na co dzień nie mogę okazywać radości – boję się to robić nawet w samotności, bo ktoś mnie może obserwować. To straszne! Żyję w wiecznym strachu, że ktoś na mnie patrzy. Lecz myśl o Tobie podtrzymuje mnie na duchu. Wyobraź sobie – już niedługo się zobaczymy. Jak połączymy siły polskie z radzieckimi, rozgromimy Szwabów w trymiga! Zobaczysz, kochana, nie minie rok, a będziemy spacerować po Ogrodzie Saskim, jako małżeństwo najprawdziwsze, a wtedy już nigdy nie wypuszczę Cię z ramion! Kochana, och, kochana!
Uradowany Tadeusz.

Irenko,
Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię najmocniej na świecie!!!
Twój Tadeusz.

PS SMACZNEGO
PPS Na wypadek, gdybyś go nie zauważyła – w kopercie jest jeszcze rysunek.

Irenko moja…
Obudziłem się rano i przypomniałem sobie Twój zapach… A wraz z nim przyszło wszystko: Twoje oczy, piękne, ciemne oczy, pachnące, długie włosy (nawet nie masz pojęcia, jak je uwielbiałem! I uwielbiam wciąż, nigdy nie pozwolę Ci ich ściąć), Twoje drobne, szczupłe dłonie… Pamiętam, jak mnie dotykałaś, pamiętam smak Twych cudownych ust… Mieszały mi się wtedy wszystkie zmysły, kochana, i mieszają mi się teraz, lecz pragnę Cię jak nigdy!!!
Jeśli i Ty za mną tęsknisz i kochasz mnie tak mocno, i tak bardzo mnie pragniesz, i tak bardzo czekasz – to zadzwoń, jeśli możesz (pani Zofia zna numer), lecz nie mów nic, bo ktoś może słyszeć lub ktoś nieodpowiedni odebrać. Zadzwoń i nie szepnij słówka – będę wiedział, że to Ty! Zrozumiem jednak, jeśli Twe uczucie wygasło… Nie rób więc tego z litości.
Rozgorączkowany Tadeusz.

Kochana Irenko,
Błagam Cię chociaż o jedno słówko. Napisz do mnie, kochana, tak bardzo tęsknię! Dziękuję Ci za ten telefon – jeśli się nie domyśliłaś, to ja go odebrałem. Dziękuję Ci, kochana, dałaś mi nadzieję, że moje uczucie ma sens…
Przyjdzie do Ciebie pani Frania z tym listem, co go właśnie piszę, a wtedy (jeśli oczywiście zechcesz do mnie pisać) ona poda Ci wszelakie instrukcje, co masz zrobić. Kochana, sprawiłabyś mi tym taką ogromną przyjemność!!!
Tadeusz.

Irenko moja najdroższa,
Spieszę się, więc krótko. Nie mogę więcej do Ciebie pisać. Pani Frania wpadła, nie wiem więc, czy i co pisałaś. Podejrzewają mnie. Są kłopoty. To mój ostatni list na razie. Boję się, że się domyślą. Muszę na nowo zdobyć zaufanie. Ojciec wie o Tobie. Wpadł w szał. Nie pisnąłem słówka. Pani Zofia wie, co robić.
Muszę zrobić coś wielkiego, by się uwiarygodnić. Mam plan, lecz jest straszny. I tak mam już krew na rękach, lecz krew rodaka to co innego. Nie mam jednak wyboru.
Ku chwale Ojczyzny.
Tadeusz.


    1945 INNEGO KOŃCA ŚWIATA NIE BĘDZIE**

Patrzę w Twoje oczy. Inaczej je zapamiętałam… Inne były na fotografiach, które mi po Tobie pozostały. Teraz czuję się, jakbym spoglądała w oczy umarłego – i wiem, że to w dużej mierze prawda. Ujmujesz moją dłoń w swoją i składasz na niej pocałunek. Przez Twą pokiereszowaną twarz przebiega cień; uśmiechasz się do mnie, lecz jakoś pół-martwo.
Patrzę na Twoje dłonie. Są duże i szorstkie, tak jak pamiętałam, lecz teraz także bardzo zdeformowane: masz na nich ślady przypaleń, brakuje dwóch całych palców prawej ręki, a na lewej nie masz paznokci. Podnoszę niepewnie wzrok. Pozwalasz mi patrzeć, jakbyś czekał na werdykt. Dopiero zauważyłam, że lewe oko nie widzi. Kto Ci to zrobił? Kto zdeformował Twoje rysy? Kto odciął kawałek ucha?
Masz krótko ścięte włosy, więc dostrzegam blizny na Twej głowie. Mniejsze, większe, dłuższe, krótsze, głębsze, płytsze, świeższe i dawno zagojone. Ty też milczysz – p o w i e d z c o ś, bo zapomniałam, jak brzmi Twój głos.

– Irenko…
– Tadeuszku…

Widzę Cię i dotykam po ośmiu latach od rozstania. Chociaż wspomnienie Twojego siedemnastoletniego ciała mocno zblakło w mej głowie, to widzę różnice. Jesteś teraz kobietą. Włosy masz takie, jakie były – lecz dłuższe. Sięgam dłonią w ich kierunku. Są piękne.
Twoje ciało jest pełniejsze, a buzia dojrzalsza. I znów to we mnie uderza: jesteś już kobietą.
Masz drobne zmarszczki wokół oczu i ust, chociaż nieco poszarzałą skórę – jakbyś rzadko widywała słońce. Może tak nawet było – siedziałaś w ukryciu. I oto jesteś.
Przeraża mnie to, lecz czuję rozczarowanie. Do innej Irenki wzdychałem, do innej Irenki pisałem listy. Młodszej, słodkiej i nieświadomej życia. Chciałem Ci pokazać świat, lecz nie zdążyłem. Straciłem osiem lat Twej młodości, lecz chyba egoistycznie pragnąłem, byś na zawsze pozostała taka, jaka byłaś w lecie 1937 roku.

Miałeś być inny. Miałeś wrócić dumny i podrzucać mnie do góry z radości. Miałam rzucić Ci się w ramiona. Mieliśmy skakać, piszczeć, płakać, całować, bez opamiętania krzyczeć i śmiać się – jak dzieci. Lecz ani ja, ani Ty nie jesteśmy już dziećmi.

– Żegnaliśmy się w wolnej Polsce, a witamy w Polsce umarłej, Irenko…
– Nie, kochany… Poznaliśmy się w wolnej Polsce i w niej umarliśmy.

Patrzę w Twoje oczy i już wiem, że nic nie będzie takie, jak dawniej. Musimy z tym żyć, kochana. Ty też to rozumiesz. Nachylam się i całuję Cię w szyję. W ułamku sekundy oplatasz ręce wokół mojego karku i przyciskasz swoje ciało do mojego. Czuję Twoje wargi na policzku, szczęce, skroni… Biorę Cię na ręce i zanoszę gdzieś przed siebie, gdzieś po schodach, gdzieś na łóżko. Moment – i nie mam na sobie koszuli.

Nad lewym obojczykiem ślad po kuli. Przyciskasz mnie do siebie, całujesz i pieścisz, lecz kolejne rany i ślady wojny nie pozwalają mi o sobie zapomnieć. Są wszędzie: na twarzy, szyi, ramionach, brzuchu i nogach. Jak Tyś to zniósł? Czy to z miłości to wszystko przetrwałeś? Czy dlatego, bo trzeba? A jak z miłości – to do której z nas?
Tak, pamiętam. Powiedziałeś mi kiedyś, że masz inną kobietę. Dla Niej dałeś się poćwiartować, a dla mnie to przeżyłeś. Teraz już to wiem – i obydwie czujemy się zdradzone. Ona by chciała, byś dla Niej zginął – ja pragnę, byś za Nią nigdy walczyć nie zaczął.
I tak umarła – więc po co to było?
Ale przecież ja też już umarłam.

Jest już późna noc, a Ty szepczesz coś do mnie. To bełkot, nie rozumiem go, zwyczajne historyjki o niczym. Nie potrafię Cię słuchać, bo ogarnia mnie pustka rozczarowania i lęku – lęku przed tym, że nic już nie będzie takie, jak w marzeniach.

– Irenko… Odpisałaś Ty coś do mnie wtedy? Wiesz, gdy łączniczka wpadła. Pisałaś?
– Pisałam…

Wstałam i zaczęłam grzebać w szufladzie biurka. Mam tam wszystkie Twoje listy. Nie muszę ich zresztą trzymać – znam każdy na pamięć. Były dla mnie największym ukojeniem w te zimne, okupowane noce. O, to ten.
Prostuję kartkę i patrzę na nakreślone na szybko słowa – brudnopis. Plamy z atramentu, ślady łez, rozedrgana ręka autorki – to wszystko przypomina mi, jak bardzo za Tobą tęskniłam i jak bardzo pragnęłam Twego powrotu, który okazał się rozczarowaniem.
Czytam Ci na głos.
    Tadeuszu ukochany,
    Jakże mogłabym o Tobie zapomnieć? Jakże mogłabym przestać Cię kochać? Musiałabym wtedy i przestać oddychać. Jakże mogłeś posądzić mnie o coś takiego – czyżem nie dała Ci prawdziwego dowodu miłości cztery lata temu?
    Tadeuszku mój kochany, z podziwem czytam listy Twoje o tym, co robisz. Jestem z Ciebie dumna. Która kobieta nie chciałaby mężczyzny tak dzielnego, sprytnego i jednocześnie tak odważnie śmiejącego się wrogowi w twarz? Podziwiam też, jak znosisz wszystko, co się wokół dzieje, presję oraz niebezpieczeństwo Twej pracy. (Tak, pani Zofia, jak widać, wyjaśniła mi zasady i podała instrukcje).
    Jest mi tu dobrze. Pani Zofia jest kochana, że się tak dla mnie naraża. Raz przecież, w czerwcu, wydarzyło się, że mogła przypłacić to życiem, lecz Bóg nad nami czuwa. Jestem wdzięczna Mu za każdy nowy dzień.
    Dziękuję Ci za podarunki. Szczerze mówiąc, mało mnie obchodzi ich pochodzenie – wbrew pozorom, mimo że wieś, to nie żyje się tu najlepiej. Każdy każdemu na ręce patrzy, a żeby wyżyć, to wszystko prawie sprzedać trzeba.
    Tadeuszku mój, tęsknię za Tobą tak bardzo, że nie jestem w stanie wyrazić tego słowami, a kocham tak mocno, że nie ukażą tej siły nawet czyny. Myślę o Tobie każdego dnia i każdej nocy, a pani Zofia się śmieje, że wszystkie okna zachuchałam od wzdychania. (To tak pół-żartem, coby nie wpaść w zbyt poważny nastrój – bo wiem, że w pracy nieczęsto masz powody do śmiechu).
    Kończę, bo pani Zofia krzyczy, że jak tak dalej pójdzie, to nasz „listonosz” będzie musiał list na raty donosić, bo taki obszerny. Jak się wreszcie spotkamy, to chyba mi się buzia nie zamknie – mam Ci tyle do powiedzenia! Kocham Cię najmocniej na świecie!!!
    Miłująca Cię Irena.

Podnoszę niepewnie wzrok i patrzę Ci w oczy. Są zaszklone łzami. Mój Boże, Ty płaczesz…! Podchodzę do łóżka, na którym leżysz, i dotykam Twojego policzka. Jest poraniony lecz zabliźniony, a teraz spływa po nim łza, samotna i brutalna, bo ryjąca nowe bruzdy na pooranej przez wojnę twarzy. Policzek masz szorstki od wyrastającego na nowo, twardego zarostu. Gdy go dotykam, sięgasz po moją dłoń swoją okaleczoną ręką, podnosisz ją do ust i całujesz, a kolejne łzy spływają z Twych oczu.
Przyciskam Twoją głowę do piersi – w nich chowasz twarz i płaczesz. Niewiele rozumiem z tego, co mówisz, to jakieś niepojęte dla mnie historie, są brutalne i bolesne. Nie mogę ich słuchać, lecz pozwalam Ci mówić. Opowiadasz mi wreszcie, co było dalej – jak Cię zdemaskowali i torturowali, lecz to nie Niemcy Cię tak urządzili. Nie, ich robota to tylko kilka blizn na twarzy, lecz głównie siniaki, potworne obrzęki na całym ciele, po których nie ma już śladu – jest tylko bolesne wspomnienie.
Opowiadasz mi o czerwonych zwierzętach, które Cię potem pojmały i głodziły, zmuszały do ciężkich robót, a za nieposłuszeństwa lub milczenie tak obrzydliwie karały. Nie mogę tego słuchać, nie potrafię. Lecz nie mam serca, by Ci przerwać.
Gdy zrzuciłeś ten ciężar i na moje barki, gdy skończyłeś swą opowieść, podniosłeś głowę, a na Twej twarzy nie było łez, jedynie ból. Spoglądam w Twoje oczy i czuję wreszcie, że żyjesz, jesteś tu, kochasz mnie i pragniesz, a ja Cię tak brutalnie rozczarowałam.

Dlaczego płaczesz, kochana? Zasłaniasz usta dłonią, a policzki masz we łzach. Przestań, głupia, to już przeszłość, pozostały po niej już tylko wspomnienia oraz demony, które czasami nam będzie wysyłać. Jeśli mnie zechcesz, to razem je pokonamy. Musimy być dzielni. Uśmiecham się, a Ty odwzajemniasz uśmiech – dopiero teraz czuję, że żyjesz, że jesteś tu, kochasz mnie i pragniesz, a ja Cię tak brutalnie rozczarowałem.



Nie chcieliśmy jutra. Wymagało życia; wymagało tego, by się zmierzyć z rzeczywistością. Jutro trzeba wstać i żyć… Nie, już nie żyć, bośmy pomarli; jutro j a k o ś t o b ę d z i e. Więc jutro trzeba nam wstać i j a k o ś b y ć. Mamy na to siłę? Tak, mamy – na bylejakość zawsze się znajdzie. Pochowałam chłopca osiem lat temu. Pochowałem dziewczynę gdzieś w ’37. Nosimy te dwa groby przy sobie. Niezauważalnie nadszedł mały koniec świata, lecz nasz Sąd Ostateczny trwać będzie jeszcze wiele, wiele lat.
Niech czas będzie więc naszą pokutą.

    Przystojniej byłoby nie żyć. A żyć nie jest przystojnie,
    Powiada ten, kto wrócił po bardzo wielu latach
    Do miasta swojej młodości. Nie było nikogo
    Z tych, którzy kiedyś chodzili tymi ulicami,
    I teraz nic nie mieli oprócz jego oczu.[…]

    — Czesław Miłosz Miasto młodości


* Obóz Narodowo-Radykalny „Falanga” – polska organizacja faszystowska, powstała wiosną 1935. Więcej na [link widoczny dla zalogowanych] .
** Czesław Miłosz Piosenka o końcu świata [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Wto 11:11, 03 Maj 2011 Powrót do góry

Inauguruję ocenianie.

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
Zacznę może od krzyku - tekst A nie jest zupełnie zły czy pozbawiony pomysłu!!!
Dobra, powrzeszczałam. To teraz czas się wytłumaczyć (i to gęsto). Tekst A odrzucił mnie najpierw tytułem. Aczkolwiek pozytywnie przyjęłam zestawienie tytułu z treścią właściwą. Bo po tytule "Ślub" bałam się, że będzie coś jakby transmisja ze ślubu Kate i Williama. Na szczęście nie. Podoba mi się w sumie ten cały, prosty w gruncie rzeczy pomysł o miłości na boku, a obowiązku w głównej linii. Aczkolwiek uważam, że tekst jest niedopracowany. Jest mi go za mało. Brakowało mi jakiegoś silnego parcia na ten ślub Wiktora z Anną, wtedy nie dziwiłabym się tak temu lakonicznemu listowi na koniec historii i nie miałabym ochoty wrzasnąć na Wiktora: "I co, chłopie? Nawet nie powalczysz?!"
Natomiast tekst B... O rany. Ściska mnie w gardle po jego lekturze. Druga wojna światowa to ogólny czas rozpaczy, ale autorka rozpoczęła historię wcześniej, nie zapominając, że wojna nie wzięła się znikąd, nie wyskoczyła jak zając z kapusty, że wcześniej się coś już niedobrego działo. Pomysł rozbudowywała, acz historia pozostaje historią znaną. Ten romans też jest w zasadzie prostą historią (w głównej mierze), komplikują ją dopiero tzw. okoliczności przyrody. Wciągnęłam się do bólu.
Jeśli chodzi o wplecenie tematu - zakazany romans jest, zła decyzja - bardziej w A.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
W A Wiktor mnie irytował swoją słabością, swoim brakiem walki, swoim słodkim gadaniem o miłości i tym usprawiedliwianiem się obowiązkiem wobec rodziny - i to przez list! Czemu nie patrzył Adzie w oczy, kiedy jej klepał frazes, że znajdzie sobie innego, z kim będzie szczęśliwa? Chciałam go trzasnąć w twarz za to wszystko.
I wbrew pozorom to nie jest złe - nie wszyscy, którzy kochają, są ludźmi, że tak powiem, z jajami. Niektórzy są właśnie tacy, co nie umniejsza ich budowy jako pełnoprawnej postaci. Ada w tym wszystkim wydaje się zupełnie bezwolna. Anna poniekąd sprawia wrażenie kolejnej naiwnej. Ewentualnie wszystko jedno jej, czy Wiktor faktycznie ją kocha. What's love got to do with it?, jak śpiewała Tina Turner.
Ale i tu tekst B przebił A. Bohaterowie coś sobą uosabiają. Irena słodycz zakochania, prawdziwy obiekt westchnień, dobrą dziewczynę, do której rwie się serce. Tadek to bunt, młodość i chęć walki. I to cholernie niebezpiecznej.
Do tego dochodzi Włodek - fałsz. A także ojciec Tadka - niebezpieczeństwo. Relacji jest więcej niż tylko bohater i bohaterka, są wątki poboczne, jest to zakochanie, które utrzymuje bohaterów przy jako takim życiu (a odkąd przeczytałam Dzieci Stalina wiem, że to JEST możliwe), ale jest i cała reszta, która wszystko psuje. Napięta relacja z ojcem, zarysowany kilkoma kreskami, ale wyraźny Władek. No i gorzki, nie do końca happy end. Świetne.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
Mogłabym odfajkować to krótko - ciekawsze i bogatsze słownictwo w B (co, pragnę podkreślić, nie sprawia, że tekst A jest źle napisany i prymitywny, nie, nie, ale ma po prostu silnego przeciwnika). Ale dorzucę tu jeszcze coś - budowa tekstu bardziej mi odpowiadała. Trzy scenki z konkretnymi datami i konkretnymi wydarzeniami. W pełni zarysowana historia (jasne, można by ją jeszcze rozbudowywać do 500 stron, nie ma problemu, ale na warunki pojedynkowego gorsetu czyta się fantastycznie).
W A brakowało mi choćby jednej, naprawdę zapadającej w pamięć sceny. W B taka jest - scena, w której Tadek rozmawia z ojcem słuchającym przemówienia Hitlera. Rama ze zdania: "Hitler wykrzykiwał swoje obrzydliwe hasła, popierany gromkimi brawami." Palce lizać!

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Uzasadnienie:
Niewiele to zmieni w punktacji, ale i tak rozdam punkty za klimat. Tekst A ma w sobie coś ze starego romansu. Jane Austen mogłaby coś takiego napisać (acz ona napisałaby to zupełnie inaczej). Jednak ma w sobie coś.
Tekst B - potrafi ścisnąć w dołku, aż człowiek naprawdę nienawidzi tej całej wojny. Choć też sprawia, że się zastanowiłam (podobnie jak przy lekturze Dzieci Stalina) - gdyby nie wojna, jak by ta historia wyglądała?. Klimat ciężki i nieprzyjemny - idealny dla tej historii.

PODSUMOWANIE:
A - 9
B - 17

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam!
jędza thin


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:49, 05 Maj 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 2.5
Tekst B: 4.5

Uzasadnienie:
Kurcze, mam straszny dylemat. Tekst A jest naprawdę dobry. Bardzo mi się spodobał. Tekst B jest świetny. I co zrobić w takiej sytuacji? Nie chcę skrzywdzić tekstu A, bo jest naprawdę fajny, ale chcę też docenić tekst B. Mam problem i nie wiem, jak z niego wybrnąć.
Myślałam, że w tekście A autorka zaprezentuje nam opis ślubu, przygotowania, uroczystość itd. A tutaj mała niespodzianka. Dostaliśmy uczucie między Adą i Wiktorem, który zadecydował się poślubić Annę. Pomimo tego, że kochał Adę, wolał ją, jednak bał się konsekwencji tego związku. Zrobiło mi się żal Ady, gdyż ona naprawdę go kochała, początek ich znajomości był niby niewinny, ale już wtedy wyczuwało się pewne napięcie, przynajmniej w moim odczuciu. Jednak chciałam się tutaj zgodzić z thin, że przydałoby się rozszerzenie wątku parcia na ślub, wtedy może bardziej poczulibyśmy tą presję, zrozumielibyśmy Wiktora i bardziej by na nas to podziałało. Jednak naprawdę podoba mi się, że autorka ciekawie wybrnęła z jednoznacznego tematu.
Dałabym więcej punktów tej miniaturce, gdyby nie znalazła się w parze z tekstem B, który ociera się o geniusz. Jest w nim tyle emocji, że czytelnik wsiąka w historię chcąc tego, czy też nie chcąc. Historia miłości Ireny i Tadeusza zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Osadzenie tego w realiach II Wojny Światowej tylko podkreśliło całą sytuację. Zawsze poruszały mnie opowieści osadzone w tych czasach, na dodatek autorka stworzyła coś niezwykle smutnego, ale zarazem prawdziwego i pięknego. Zastanawiałam się, co dostaniemy na koniec. Czy któreś z dwójki bohaterów zginie. Jak widać w pewnym sensie coś w nich umarło. Coś więcej niż ciało. Coś się w nich odmieniło. Coś umarło za cenę nowego życia, które mieli razem zacząć. Coś wspaniałego.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 2.5
Tekst B: 4.5

Uzasadnienie:
Tutaj też tekst A otrzymałby więcej punktów, gdyby nie tekst B.
Podoba mi się zarys postaci Wiktora i Ady. Rozwijające się przez lata uczucie między nimi. To jak Ada dojrzewała, jak uczucie się w niej rozwijało. Szkoda tylko, że autorka nie pokusiła się o napisanie dłuższego tekstu, pokazaniu, jak ta dwójka cierpi z powodu tej presji odnośnie ślubu itd. Myślę, że tekst bardzo by na tym zyskał. I tak mi się podobało.
Za to tekst B to po prostu coś niezwykłego. Autorka idealnie pokazała, jak uczucie między Ireną i Tadeuszem powoli się rodziło, przeistaczało i na końcu pokazała, że pomimo wielu lat rozłąki, oczekiwania na coś zupełnie innego, rozczarowania itd., para ta potrafiła nadal się kochać. Inną miłością, ale równie mocną. Wojna zmienia ludzi, ich wygląd, charakter, człowiek, który przeżył wojnę, nigdy nie będzie taki sam. Tym bardziej tutaj, gdzie mieliśmy związek chłopaka z żydówką - związek wtedy zakazany. Ich listy, spotkanie po latach, a zupełnie na początku lawina nieporozumień - coś wspaniałego.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
W tekście A wyłapałam błędy, choć nie starałam się, by je odnaleźć. Poza tym czasami niektóre zdania mi zgrzytały. Błędy w zapisie dialogów też się pojawiły.
Przed tekst B przepłynęłam. Autorka operuje bardzo dużym zasobem słownictwa, lekko i z wdziękiem operuje słowem, przelewa w nie swoje uczucia, co naprawdę czuć podczas lektury. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik i dopracowane w każdym calu.

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 1
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
Punkcik dla tekstu A za to, że miał trudnego przeciwnika i przez co nie mogłam dać mu nigdzie więcej punktów, niż powinnam.
Cztery punkty dla B za przeniesienie mnie w straszne czasy wojny, pokazanie ludzkiej przemiany, uczuć, oczekiwań i wywołanie u mnie wielu emocji. Ponury i straszny obraz wojny zawsze robi na mnie ogromne wrażenie.

Podsumowanie:
A - 8
B - 18


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
lidziat
Dobry wampir



Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 100 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)

PostWysłany: Śro 14:07, 11 Maj 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

No to mam dylemat. Czemu akurat te dwa opowiadania są razem?! Przeczytałam miniaturę pierwszą i pomyślałam sobie, że nie ma sprawy - jest naprawdę dobra, więc pewnie nie będzie problemu z oceną. Tak, tylko że potem przeczytałam drugie opowiadanie. I mnie, mówiąc kolokwialnie - powaliło. Jest naprawdę - świetne. Poruszające do tego stopnia, że mi ciarki po plecach przelatywały jak je czytałam. A o to chyba chodzi w literaturze - żeby poruszała. A autorka drugiej miniatury zagrała na najczulszych strunach.
Dwa zupełnie inne spojrzenia na temat. Dwie zupełnie różne epoki. Dwa całkiem odmienne światy. Czuję się nie w porządku wobec autorki pierwszego opowiadania, bo od początku mi się spodobało. Byłabym jednak nie w porządku ze swoim sumieniem, gdybym nie wybrała drugiego opowiadania. Pierwsze jest bardzo dobre, ale drugie - to majstersztyk. Nie mogę inaczej. W innym zestawieniu pewnie by wygrało A, ale tak ...

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Miłość Ireny i Tadeusza z wojną, rozstaniem, z całą tą traumą żydowskiego losu - czytałam jakby to były prawdziwe , rodzinne wspomnienia, przypadkiem odkryte przez kogoś z rodziny, może wnuczkę - i przepięknie przelane - chciałoby się powiedzieć - na papier. Poruszająca opowieść o dwojgu ludziach, którzy mogliby być szczęśliwi, gdyby nie te podłe czasy, w których przyszło im żyć. I tu punkt więcej, niż dla A.
W opowiadaniu A natomiast - trochę mnie raził ten przedział czasowy. Bardzo zdesperowana i jednocześnie bardzo cierpliwa musiała być i Anna, i jej matka, skoro tyle lat czekały na oświadczyny. Wkurzał mnie też Wiktor - taki rozmamłany i nie potrafiący zawalczyć o prawdziwą miłość - ale to nie jest zarzut do tekstu, bo taki miał być zgodnie z pomysłem autorki.
III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
I tutaj miniatura B dostaje więcej. Zebrawszy wszystko, co do tej pory napisałam - opowiadanie to czyta się naprawdę z zapartym tchem. Jest bardziej dojrzałe jeśli weźmiemy pod uwagę styl, a bogatsza i pełniejsza, jeśli chodzi o słownictwo.
W opowiadaniu A wyłapałam kilka drobnych błędów stylistycznych, ale nie będę ich tu przytaczała, bo w zasadzie nie mają większego znaczenia dla ogólnego odbioru tekstu. Jednak z tego też względu wyżej oceniam drugą miniaturę.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Uzasadnienie:

Jak już napisałam - drugie opowiadanie bardzo mnie poruszyło. Doskonale oddany klimat wojny i całego zła , jakie niesie ona ze sobą.
W pierwszym za to - świetnie oddany klimat epoki, ale , niestety - B jest i tu lepszy.

Podsumowanie :

A: 10
B: 16


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Czw 18:56, 12 Maj 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
Choć Autorka tekstu pierwszego miała jakiś pomysł i niewątpliwie próbowała jak najlepiej go zrealizować, nie przypadł mi on do gustu. Historia jest dla mnie zbyt płytka, prosta. W całym opowiadaniu brakowało mi emocji, które niby miały tam wystąpić, jednak zagubiły się w tłumie przesadnie patetycznych słów. Temat oczywiście został zrealizowany, jednak nie w sposób, jaki zdołałby mnie zadowolić.
Tekst drugi dużo zyskuje dzięki swojej różnorodności. Dzięki temu zwyczajnie nie zanudza czytelnika, a wręcz przeciwnie – przedstawiając mu kilka różnych narracji (trzecioosobówka, list, pierwszoosobówka), zachęca do dalszego czytania. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Historia jest jeszcze bardziej przybliżona przez dominację zwrotu bezpośredniego w ostatniej części „ty”, jakby bohaterowie, mówiąc do siebie, mówili do nas samych. Pomysł jest wyszukany, tak samo treść, ale najważniejsze – zakończenie.


II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
Postaci w tekście A są dla mnie nienamacalne, całkowicie odległe – i to wcale nie przez wielką otchłań czasową – w końcu mowa tu o miłości, która raczej nie jest wartością zmienną (przynajmniej jeśli mamy zamiar przedstawić ją w czystej postaci). Już na początku zdziwił mnie wiek Ady zestawiony z jej zachowaniem. Kilka lat? Ile dokładnie? Pięć, sześć, dziewięć? Czy to czas na to, aby dziewczynka myślała o wyjątkowości starszego chłopaka? Podobnie Wiktor. Co to za miłość, kiedy mężczyzna porzuca rzekomą ukochaną, troszcząc się tylko i wyłącznie o rodzinę? Liczyłam na głębszy romans. Relacja pomiędzy nimi padła.
W drugim tekście, jeśli mowa o postaciach, najbardziej trafiły do mnie listy. Tadeusz, uzewnętrzniając w nich samego siebie, stawał się żywą postacią, mającą uczucia, tęskniącą do bliskiej osoby, odczuwającą strach. Aż mi się cieplutko zrobiło… i się rozmarzyłam. Podobnie zresztą dzieje się przy reakcjach chłopaka na postawy ojca, a potem Ireny, podczas ich przypadkowego spotkania. Wiemy, że żadne z tych zdarzeń nie są dla niego obojętne. Irenę tak naprawdę poznajemy dopiero w ostatniej części, w pierwszej, gdzie się pojawia, jest jedynie zagadką. Jest dojrzałą, pełną mieszanych uczuć kobietą. Z jednej strony ból, złość i zazdrość – a z drugiej opiekuńczość, żal, współczucie, a na koniec wielka, szczera i nieustająca miłość. I mogłabym tak dalej, pomijając nawet pozostałych bohaterów, bo dawno już nie spotkałam się z tak złożonymi, ale naturalnymi i bliskimi postaciami.


III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
Między wersami wspomniałam już wcześniej, że tekst A ocieka dla mnie patosem. Chociaż myślę, że mogłabym uważać siebie za miłośniczkę takiego stylu, nie w tym przypadku, nie – odnosząc się do całości. Wzniosłe, wymyślne, mądre słówka nie zawsze pasują, a czasami nawet psują zamierzony efekt. Szczególnie tutaj, gdzie główną bohaterką, wokół której toczyła się cała historia, była mała dziewczynka, potem młoda dziewczyna, chwilami nie pasowała do niej cała treść. Trzeba jednak przyznać Autorce, że ma bogaty zasób słownictwa.
Miniaturę drugą wychwaliłam już od góry do dołu, że nie wiem nawet, czy powinnam pisać coś jeszcze… Wrócę do tego, co mówiłam o narracji. Muszę powiedzieć, że gdyby tekst w całości byłby napisany jak pierwsza część, nie byłoby w nim całej nadzwyczajności. Najbardziej właśnie podobała mi się pełna trudnych wyznań końcówka, nadająca smaku całokształtowi.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA

Tekst A: 1
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
W pierwszym opowiadaniu klimat innej epoki można było poczuć jedynie na początku. Potem już się zagubiłam i nie wiedziałam dokładnie, gdzie jestem, myślę, że podobnie zagubiona była Autorka. Nie odnalazłam nic więcej, nic, co zasługiwałoby na dodatkową pochwałę. Za to tekst drugi, jak można wywnioskować z przedstawionych wyżej ochów i achów wywarł na mnie ogromne wrażenie, umożliwiając nie tylko poznanie wnętrza bohatera, ale też tamtejszego okrutnego i złego świata. Brawo!


RAZEM:


Tekst A: 8
Tekst B: 18


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 11:46, 16 Maj 2011 Powrót do góry

I ostatnia para do oceny, chyba najtrudniejsza. Teksty zupełnie różne, oba dobre, więc decydują szczegóły, niuanse i gust.

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie: Pierwszy tekst z początku mnie odrzucił. Wstążki, ślub, zamieszanie i biedna sierota, która zajęła się ciotka. Niezbyt szczęśliwa miłość, jakaś taka nijaka. Wpleceni tematu zadanego prawidłowe, naturalne, ale sam pomysł wydawał się poszarpany, jakby oryginalnie miał być czymś większym, ale z jakiegoś powodu zmieniono go tylko w miniaturę bez wyrazistej konstrukcji. Za to tekst B uważam za niewielkie arcydzieło. Uzasadnione wprowadzenie tematu, choć nie tak wyraźne jak w pierwszym tekście. Przemyślany dobór nie tylko słów, ale przede wszystkim pokazanych wycinków.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie: Postacie w pierwszej miniaturze doprowadzały mnie do szału - wszystkie bez wyjątku. Naiwna główna bohaterka, obrzydliwa w swym źle pojmowanym macierzyństwie matka i romantyczny kochanek, którego to wszystko przytłoczyło. Może nawet powiesiłby się na gałęzi, ale do tego trzeba odwagi i przydaje się umiejętność podejmowania decyzji. Nie wiem do końca, co miało mnie poruszyć? Czy właśnie ta niemożność znalezienia dobrego wyjścia z tej sytuacji? Jeśli tak, to można powiedzieć, że autorka tekstu A miała pecha, że trafiła na tekst B do porównania.

Jakże miałabym nie docenić pary, która odnajduje się tyle razy w ciągu trwania miniatury? Jak miałabym przejść obojętnie nie tyle nad tragedią własnego kraju, co nad tragedią, gdy ktoś umiera za życia i ma tego pełną świadomość. Tekst B jest chwytem poniżej pasa, ale wybitnym i umiejętnym.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie: Nie chodzi o to, by tekst A miażdżyć. Jest dobry, ale tylko dobry. Tekst B to coś więcej i mam nadzieję na kolejne takie w tym turnieju. Takie chce czytać i oceniać. Jest dobrze, gdy czuć, że obie autorki znają swoje możliwości i korzystają świadomie ze wszelkich środków, by czytelnika przyciągnąć, utrzymać.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 1
Tekst B: 4

Uzasadnienie: Jeden mały punkt dla tekstu A za lalkę, scenę gry na fortepianie i pocałunek pod bramą. I cztery dla tekstu B za to, że mnie poruszył. Za to, że zmusił do myślenia i odczuwania.

Razem:

Tekst A: 8
Tekst B: 18


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:17, 16 Maj 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Jestem w miarę na świeżo po tekstach. Zdaje się, moje drogie, że żadna z was nie zrozumiała warunków uczestnictwa w Bitwie na Pióra. Cytaty-tematy należało wpleść w tekst. Patrzcie:

Bajka napisał:
Temat do wplecenia w tekst: O nieposkromionych namiętnościach i złych decyzjach w zakazanym związku.


Trochę jestem rozczarowana faktem, że nie dotarłam do miejsca, w którym mogłabym ocenić w jakim stylu wykorzystałyście narzucone zdanie.
Nie do końca wiem jaki wątek historyczny mamy w tekście numer jeden. Na pewno nie dzieje się on we współczesności, ale jakoś mam problem z umiejscowieniem go w czasie. Nic też nie wiem o postaciach, nie mam pojęcia czy chodzi o jakiś muzyków na przykład czy bohaterowie są zupełnie fikcyjni. Brakuje mi jakiegoś "*". Powiedziałabym, że 90% romans, a 10% historyczny - czyli trąci kiczem.
Tekst B ma pomysł. Albo i nie. Kwestia żydowska to temat ciężki, bo prawdziwy. Zastanawiałam się w trakcie czytania czy nie wpadłam wcześniej na podobną historię i odpowiedź brzmi - oczywiście, że tak. Sprawa za to ma się tak, że nie mogę powiedzieć, iż to akurat jest kiczowate, bo podczas okupacji naprawdę tragedię przeżywały zakochane w sobie pary. Za odwagę, aby umiejscowić akcję w takim momencie historycznym punkt więcej od tekstu A.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 4
Tekst B: 3

Uzasadnienie:

Pisałam na początku, ze jestem świeżo po tekście, ale to już jakby nieaktualne... Wink Wkleiłam ocenę do Worda i dopiero dzisiaj mam chwilę, bo ją kontynuować. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jest to istotne, moje drogie - na pierwszy rzut generalnie, całościowo bardziej podobał mi się
tekst A, ale już dzisiaj nie. Powód jest prosty - pamiętam Irenkę i Tadeusza o wiele wyraźniej, niż bohaterów tekstu A. Wiem, że po mojej ocenie nie spodziewacie się takiego uzasadanienia, a motam się niczym Czesław Mozil w X Factor. Sprawa jest taka u mnie, a obie mnie trochę znacie, to moze wiecie, że muszę czuć to coś podczas lektury tekstu. Takie coś i to nie byle jakie, a bardzo mocne poczułam w momencie gdy Wiktor oświadczył się siostrze Ady. Po prostu wow ( a muszę zaznaczyć, że oglądam od początku Prison Break - nie łatwo mnie teraz zaskoczyć czy zmusić do intensywnego odczuwania fikcji). Postawiałam się na miejscu Ady albo inaczej - poczułam, że jestem nią.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:

Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego, że tutaj nie będę wiele pisać, ale nie chcę znowu dzielić wypowiedzi do Worda, boję się, że jutro nie zdążę. Tekst B jest napisany zawodowo - bardzo ładnie kontrastuje narracja z listami, nie mam zastzreżeń. A - też dobrze, ale w konfrontacji przegrywa.

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 4
Tekst B:

Uzasadnienie:

Taka już jestem, że myślę sercem i duszą Wink


Dziewczyny gratuluję! Wasz pojedynek nie ustępuje poziomem pojedynkowi faworytek czyli thin i Susan. Jestem zadowolona, że mogłam przeczytać Wasze teksty.


RAZEM:

A - 13
B - 12


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 21:06, 17 Maj 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Bardziej podobał mi się delikatny pomysł o niekonkretnej historii w czasach oddalonych, więc naciągany romans historyczny, kupuję. Nieco mniej spodobała mi się realizacja.
Pomysł na TE czasy pojawił się już w turnieju, Autorko tekstu B. Podobał mi się bardziej, ten jest świetnie poprowadzony, gdy dochodzimy do listów i spotkania - bardzo emocjonalny, ale ja tego nie kupuję. Jest narysowany, ale jakoś tak sztucznie, jakby odkalkowany. Nie podejrzewam wszakże o ściąganie, broń boru. Po prostu z takim osądem trzeba się liczyć, jeśli pisze się tekst tak bardzo w historii osadzony. Niemniej jednak na tle przeciwniczki jest to praca lepsza.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Oddając sprawdliwość, muszę docenić bardziej tekst drugi, ponieważ technicznie postaci są ciekawsze, wymiarowe, dopieszczone.
Jednak nie mogę obdarzyć ich stworzycielkę większą ilością punktów niż na to zasługuje wedle techniczności, gdyż najzwyczajniej w świecie nie podobały mi się. Powinnam drżeć o ich losy, płakać i cieszyć się z nimi, a mimo takiego ładunku emocji o osadzeniu fabyuły w tak okrutnych czasach przeczytałam to wszystko "na zimno".
W pierwszym tekście podoba mi się pomysł na postaci, ale brakuje mi jego rozwinięcia. Mam wrażenie, że autorka sama sobie przycieła skrzydła i napisała poniżej swojego poziomu. Niemniej jednak moją sympatię bohaterowie zyskali, tylko tak strasznie było mi przykro, że nie zostali należycie dopieszczeni. Że ten tragizm Ady był taki płytki pod koniec, bo tak szybko się wszystko skończyło, chciałoby się powiedzieć, zanim się jeszcze rozkręciło.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:

No niestety, musi tak być. Każdy widzi, jak prace wyglądają. Czarno na białym, a raczej w przypadku layoutu naszego forum, biało na czarnym widać, że autorka tekstu B odwaliła kawał dobrej roboty zarówno jeśli idzie o jakość, jak i piękną stylizację. W A jest poprawnie, ale to za mało w tej bitwie. Trzeba oddać sprawidliwość.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 3
Tekst B:

Uzasadnienie:

Wytłumaczę się z tej punktacji. Nie zmienia ona wyników w mojej ocenie, nie wpłynie, z tego co widzę, na ogólny rezultat, dlatego w tej kategorii dopieszczam klimat, który zdecydowanie bardziej mi leży. Miłość w lekkim wydaniu, z dość tragicznymi skutkami, ale jednak nikomu się krzywda nie dzieje. Można powiedzieć, idealne zamiennik dla łzawego i przesłodzonego happy endu. Bardzo bym chciała, żeby ta historia była bardziej dopracowana, szkoda, że nie mogłam docenić jej, bo sercem byłam za czymś takim.
Dla tekstu B nie mam punktów, choć klimatu nie można mu odmówić. Jest, jest frapujący - obiektywnie, ale niestety już nie subiektywnie, a tak właśnie potraktowałam tę kategorię.

RAZEM:

A: 11
B: 13


Chyba już nie zdążę ocenić żadnego pojedynku, wybaczcie. Spróbuję, ale pewnie się nie uda z moim tempem... Sad


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Wto 23:22, 17 Maj 2011 Powrót do góry

Pojedynek oceniło 7 osób, którym bardzo dziękujemy za poświęcony czas. Wyniki wyglądają następująco:

Tekst A: 67 pkt.
Tekst B: 111 pkt.

Zwycięzcą tego pojedynku zostaje i do finału Bitwy na Pióra przechodzi… Suhak! Gratulujemy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Wto 23:23, 17 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin