FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Iskierka Nadziei [NZ] 4 rozdział grudzień Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pią 21:09, 05 Lis 2010 Powrót do góry

Witam i zapraszam na nowy wytwór mojej chorej wyobraźni Wink
Wracam z czymś nowym całkiem innym niż "Kings of the streets", a dlaczego to podkreślam: bo moim zdaniem jest to ff całkiem inny, dziwny, ale także wzruszający ff, a dla mnie ma szczególne znaczenie i nie ukrywam, ze jestem z niego troszeczkę dumna, ponieważ (moim zdaniem) przelałam w niego wszystkie ważne uczucia, które pomogą wam sie odnaleźć w sytuacji głównej bohaterki.

Te osoby, które czytają mój pierwszy ff, na pewno wiedza, co lubie najbardziej szybkie samochody, akcje itp, dlatego to opowiadanie może wszystkich zaskoczyć, bo pokazuję także drugą stronę tego jak pisze i może docenicie, to jak dużo daje "siebie" w tym ff :D

tak wiec zapraszam :D

Image

beta Wspaniała truska93 :*
oznaczenie:
[OOC] - charaktery postaci są całkiem zmienione, niektóre będą dodane na potrzeby ff,
bedą także postacie ze zdolnościami nadprzyrodzonymi Wink

Opis:
Isabella Swan jest 17 - letnią dziewczyną,mieszkającą w Forks.
Bella to niepoprawna marzycielka, a zarazem twardo stąpająca po ziemi dziewczyna, która mimo słabości i wrażliwości znajduje w sobie siłę, by pokazać innym, że nie da sobą pomiatać ( poza jednym wyjątkiem).
Gdy jednak znajduje tą silę by przeciwstawić się wszystkim swoim problemom, zaczyna dziać się z nią coś dziwnego. W odnalezieniu nowej siebie pomaga jej nieznajomy chłopak, którego widzi tylko w snach.
I kto pomiata Bella? Co stanie się, gdy znajdzie w sobie dość siły? Kim będzie chłopak z jej snów? Dowiedzie się tego wszystkiego czytając mój ff.



Wprowadzenie Wink

Bella mieszka w Forks z rodzicami oraz dwojgiem młodszego rodzeństwa. Rene pracuje w sklepie z „pamiątkami turystycznymi” , zaś Charlie pracuje jako kierowca w pobliskiej hurtowni. Jej młodsza siostra Rose ma 15 lat i jest rozpuszczoną nastolatką, a 9 - letni Alec to chłopak z humorami. Zarówno Rose jak i Alec to oczka w głowie rodziców. Bella jest niechcianą córką, co odczuwa zwłaszcza ze strony ojca.
Alice jest jej jedyną przyjaciółką, która pomaga uporać się Belli z problemami rodzinnymi. Wcześniej Bella miała dużo przyjaciół lecz z czasem wszystko się zmieniło.
Bella - niepoprawna marzycielka, a zarazem twardo stąpająca po ziemi dziewczyna, która mimo słabości i wrażliwości znajduje w sobie siłę, by pokazać innym, że nie da sobą pomiatać ( poza jednym wyjątkiem). Jakim? Dowiecie się czytając dalej.

Prolog
„Anioł podkręca wiarę w siebie...”



Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jak świat wyglądałby bez miłości? Jak by to było pozbawić go barw, a samemu zamienić się w zimny głaz? Nie mieć nadziei na lepszy czas i żyć tylko snami, które daje ci noc?
Mój świat tak właśnie wygląda. Może poza jednym wyjątkiem: nie jestem zimnym głazem, czego żałuje jak niczego bardziej w życiu. Taka jest prawda. Wolałabym być bezduszna i silna. A jestem „ miękka” i wrażliwa na każde złe słowo. Każde cierpienie, które wyrządzają mi inni, zostawiają trwały ślad na mojej duszy, sercu, sama nie wiem gdzie, lecz zostawiają. Poza tym, że należę do tych beznadziejnie słabych osób, mój świat jest pasmem cierpień i niepowodzeń. I nie ma się co oszukiwać: jestem nikim. Małą dziewczyną, która nawet nie umie być osobą, od której oczekuje się odpowiedzialności. Nienawidzę siebie za to, że wszyscy wokoło mają racje, wszyscy Ci, którzy powinni mnie kochać odwrócili się ode mnie. Każdy dzień jest ciemnością, pełną płaczu i bólu – mojego cierpienia, lecz w każdej ciemności jest mała iskierka, którą trzeba rozniecić. Moją iskierką nadziei jest świat snu i marzeń, których nikt nie może mi odebrać. Tej iskierki bronie jak najważniejszej rzeczy na świecie. To ona daje mi nadzieje i siłę na przetrwanie jutra. I zrobię wszystko, żeby nigdy nie wygasła.

_________________
[link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział I

Stoję na klifie i patrzę jak powoli zachodzi słońce. Wiatr rozwiewa moje długie włosy, tworząc z nich artystyczny nieład, który jednak mi nie przeszkadza.
Myślę o tym jak tarcza słońca odbija się od tafli wody, tworząc śliczny obraz, który ma w sobie coś delikatnego i przyjemnego. Mogłabym tak stać i patrzeć godzinami, lecz w tej części Waszyngtonu zdarza się to bardzo rzadko, dlatego gdy tylko zaświeci tu słońce, siedzę na plaży lub stoję na klifie, z którego mam tak piękne widoki. I gdy słyszę ciche kroki za sobą, nie odwracam się, żeby sprawdzić, do kogo należą. O tym, że tu jestem wie tylko jedna osoba, która wie o mnie wszystko – Alice. Drobna dziewczyna o długich ciemnych włosach i spojrzeniu, które przewierca na wylot. Jest moją jedyną przyjaciółka, traktuję ją jak siostrę. Tą lepszą, która zawsze pomoże, i tą, na której zawsze można polegać. Dobrą i bezinteresowną.
- Wiedziałam, że cie tu znajdę – powiedziała, przytulając się do mnie.
- A ja wiedziałam, że do mnie przyjdziesz - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Co się stało? – zapytała, patrząc mi w oczy tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
- To, co zawsze, czyli wszystko i nic - odpowiedziałam wymijająco.
- Znowu to zrobił? - zapytała gniewnie. Jej spokój ulotnił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Nie, nie Alice – przerwałam, nie wiedząc, co jej właściwie powiedzieć. Nie, Charlie mnie nie uderzył, bo mu się nie dam? Przecież to kłamstwo. - Nie uderzył mnie – powiedziałam w końcu.
- To co się stało? - ponowiła pytanie.
- Nienawidzę go! - krzyknęłam i zaczęłam płakać. Nie cierpię się za to, że zawsze płaczę. Jestem tak śmiesznie słaba...
Alice przytula mnie do siebie i zaczyna pocieszać.
- Jeszcze tylko rok kochanie, wytrzymasz. Jesteś silna - powtarza ciągle, nie wypuszczając mnie z objęć.
- Patrz jaka jestem silna! - wyrywam się jej i staje przed nią. - Jedno głupie słowo, a ja płaczę. I gdzie ta cholerna siła? - pytam coraz bardziej zdenerwowana, chociaż wiem, że to nie jej wina, ale nie mogę sie opanować.
- Spokojnie – mówi, żebym się uspokoiła. Takie wybuchy są coraz częstsze, lecz zawsze „wybucham” nie w tych sytuacjach, w których najbardziej tego pragnę. - Opowiedz mi co się stało - prosi łagodnie.
Dziękuje Bogu za to, że mi ją zesłał. Za to, że zawsze wie jak ze mną postępować, tak, żebym czuła się lepiej.
- Wrócił do domu pijany – zaczęłam opowiadać, uspokajając się. – Najpierw kłócił się z Renee. Siedziałam jak zawsze w swoim pokoju, nie chcąc na niego wpaść na korytarzu. - Wiedziałam jak kończą się takie kłótnie z Rene. Potem przychodzi kolej na mnie i czepianie się z byle powodu. Jego monolog o tym, jaką nieudacznicą jestem i że przynoszę mu wstyd. - Jednak on zawołał mnie do kuchni, gdzie stała już zapłakana mama. Alice ja się naprawdę starałam i nie chciałam płakać, ale ja nie potrafię. - Ponownie przytuliła mnie do siebie. A ja zaczęłam dalej mówić. - Zapytał gdzie się szlajałam wczoraj wieczorem, bo jakiś jego kumpel mnie widział z jakimś chłopakiem, ale przecież to nie prawda Alice, bo byłyśmy razem. Powiedział, że jestem nic nie wartą gówniarą, która lada dzień wróci z brzuchem. - Patrzę na nią moimi wielkimi brązowymi oczami, szukając znaku, który powie mi, że ona tak nie uważa. Jej usta zaciskają się w cienką linię, próbuje wysłuchać mnie spokojnie do końca. Widzę, jak dużo ją to kosztuje. - Nie wiem, po co on mi to robi... – I nagle przypomina mi się popołudnie u nas w domu:
Renee siedzi z Laurą, swoja przyjaciółką w naszej kuchni i opowiada jej jak traktuje mnie ojciec. W rozmowie pada:
„Zachowuje się tak jakby Bella nie była jego córką. Jakby była kimś zupełnie obcym, gorszym od innych. Rose i Alec mają swobodę, są jego oczkami w głowie, pozwala im na wszystko. A Bella nawet na ognisko w La Push nie mogła iść, bo jej zabronił. Siedzi w domu zamknięta w swoim pokoju lub chodzi na plaże, gdy Charliego nie ma w domu lub śpi. Boli mnie to i martwię się o nią. Ja nie mam nic do powiedzenia w tym domu, staram się jak mogę ułatwić jej życie , lecz moje starania idą na marne gdy w drzwiach staje pijany Charlie. Przecież ona jest taka dobra, owszem czasami zdarza się, że i mnie ma dosyć i kłócimy się, ale ja nie mam jej tego za złe. I tak jest silna....”.
Dalszej rozmowy już nie chce słuchać, wracam z powrotem do mojego pokoju. Pomimo tego, że obiecuje sobie nie płakać, łzy same cisną mi się do oczu. Włączam muzykę w mp3, aby zagłuszyć wszystkie swoje troski. - Z zamyślenia wyrywa mnie, zaniepokojona Alice.
- Właśnie sobie coś uświadomiłam – powiedziałam zaskoczona tym, że wcześniej na to nie wpadłam. - Skoro Charlie tak się zachowuje, to znaczy, że powinnam go traktować tak samo jak on mnie. - Z jakiegoś powodu poczułam się lepiej, dużo lepiej.
- Olej go - doradza mi przyjaciółka. – Pokaż mu, że on jest Ci tak samo obojętny jak ty jemu. Pokaż mu, że nic dla ciebie nie znaczy - mówi Al z mocą.
- Dziękuje ci za to, że jesteś przy mnie - powiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
- Zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj, że jestem przy tobie – powiedziała, patrząc na mnie.
Spoglądam na niebo, patrząc jak słońce chowa się za horyzontem, a ja uspokajam się, czując jedynie wewnętrzny spokój.


***************************************
Kolejna kłótnia w domu ze mną w roli głównej. Ojciec krzyczy na mnie, za to, że poszłam na klif bez jego wiedzy. Matka stoi, patrząc na to wszystko ze smutkiem w oczach i czymś jeszcze, czego nie mogę rozpoznać. A ja stoję obojętnie, patrząc w okno i nie odzywając się. Ojciec jak zawsze wytyka wszystkie moje błędy, wszystko to czego nie robie, czego nie umiem zrobić i to że jestem nikim. Gdy mam już wszystkiego dosyć, wychodzę z kuchni, kierując się do mojego pokoju.
Kładę się na łóżko, ale nie czuje żadnej satysfakcji z tego, co zrobiłam. Powinnam być z siebie dumna, że się nie rozpłakałam, nie odezwałam, przyznając się do tych obelg. Nie czuje tego, bo chwile po tym dociera do mnie sens tych wszystkich słów, znowu się załamuje i płaczę w poduszkę. Przecież jestem głupia i nic sama nie umiem zrobić, jestem tak okropna, że nie mam wcale przyjaciół. Jestem nikim.
To wszystko jest prawdą, wszyscy moi znajomi odwrócili się ode mnie, została mi tylko Alice i wiem, że ona mnie kocha i we mnie wierzy.

Nadeszła noc. To pora dnia, którą najbardziej lubię, bo w nocy widać wszystkie gwiazdy oraz księżyc. Noc jest moją iskierką, która rozświetla mrok mojego życia. Dzięki snom i marzeniom uwalniam się od rzeczywistości i przenoszę się do świata, który jest tak piękny, że aż bolą oczy od samego patrzenia. Jestem w nim silna, pełnoletnia i nareszcie bez ojca, który znęca się nade mną. Wiele razy marze o tym, że podczas kłótni z ojcem mówię mu, co o nim myślę, że go nienawidzę i że wszystko, co mnie najlepszego w życiu nastolatki ominęło, to wyłącznie jego wina. Lecz to są tylko marzenia. W rzeczywistości nie powiem mu tego, bo zwyczajnie się go boje, jego gniewnego spojrzenia, zaciętego wyrazu twarzy i władzy, jaką ma nade mną.
Ze łzami na policzkach zasypiam, wiedząc, że zaraz przyjdzie ukojenie, kolejny sen. Piękny i niewinny…
Stoję znowu na tym klifie, na którym rozmawiałam z Alice, niebo jest tak samo różowe, a słońce chowa się właśnie za horyzont. Siedzę zapłakana i bezradna. Nagle koło mnie pojawia się wysoki chłopak, o brązowo - rudych włosach i bursztynowych oczach. Jego usta wykrzywione są w przyjacielskim, promiennym uśmiechu.
- Kim jesteś? - pytam, zaskoczona jego widokiem.
- Przyjacielem – opowiada, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Przyszedłem Ci pomóc - dodaje, widząc moje pytające spojrzenie.
- Nie możesz mi pomóc – odpowiadam, patrząc mu w oczy, w których iskrzy się mały płomyczek.
- To nie prawda – odpowiada, a jego twarz smutnieje. - Musisz tylko być silna, już niedługo to się skończy. Szybciej niż myślisz. - Jego słowa dodają mi otuchy. Uśmiecham się do niego, bo wiem, że ma racje. Może nie do końca, ale już niedługo uwolnię się od ojca. Odwzajemnia uśmiech, a jego oczy znowu mają ten blask, którym się zachwycam i przypatruje, doszukując się czegoś magicznego. - Nie wierzysz mi? - pyta poważnie, tak jakby mi czytał w myślach. Nie odpowiadam, bo nie wiem co.
Nagle stoimy na plaży, a moje stopy zanurzone są w przyjemnie ciepłej wodzie. Za mną stoi mój przyjaciel, jak to określił.
- Jak się nazywasz? - pytam niespodziewanie. Chłopak patrzy na mnie z rozbawieniem i pyta:
- A czy to ważne? - jego uśmiech ciągle nie gaśnie. - Jestem po to żeby Ci pomóc, więcej nie musisz wiedzieć. Jeśli nie uwierzysz w siebie, nie uwolnisz się od tego. Może nie wierzysz w to, ale jesteś silniejsza niż ci się wydaje. Uwierz w siebie! - Posłał mi szeroki uśmiech i nagle się rozpłynął.
Obudziłam się tak nagle… Nie wiedziałam, co o tym myśleć, czemu akurat dzisiaj przyśnił mi się ten nieznajomy. Nigdy wcześniej nie miałam takiego snu.
Rozejrzałam się po pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na zegarku, który wskazywał szóstą rano. Czas wstać do szkoły. Niedługo miała po mnie przyjechać Alice, tak jak zawsze. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic, ciągle rozmyślając o śnie, co mógł znaczyć. Czemu przyśnił mi się ten chłopak? Nigdy wcześniej go nie widziałam, ani nie spotkałam. Musiałam odłożyć te rozmyślania na potem, bo nie zdążyłabym do szkoły. Wysuszyłam włosy, przeczesałam je kilka razy i zostawiłam rozpuszczone. Włożyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania i zeszłam na dół do kuchni. Renee stała przy kuchence i parzyła herbatę.
- Cześć! – powiedziała, odwracając się do mnie z delikatnym uśmiechem.
- Cześć! - odpowiedziałam bez większego entuzjazmu. Zawsze taka jestem, przygasła i smutna.
- Jak się spało? - zapytała.
- Dobrze. - Tylko na tyle było mnie stać.
- Rose i Alec już wstali?
- Nie wiem, nie zaglądałam do nich - odpowiedziałam obojętnie. Wiedziałam, co teraz powie.
- A mogłabyś iść sprawdzić? - Zawsze mnie o to prosi.
- Już idę. - Wstaje od stołu i wchodzę na schody. - Rose! Alec! Zamierzacie dzisiaj iść do szkoły? – pytam, wchodząc najpierw do pokoju Rose, ślicznej zielonookiej piętnastolatki o brązowych włosach.
- Już wstaje - słyszę spod kołdry.
- Alec! - zaglądam do pokoju obok. Mój młodszy brat ma dziewięć lat i jest rozpuszczonym gówniarzem.
- Daj mi spokój! - krzyczy, lecz wiem, że zaraz i tak wstanie.
Weszłam do kuchni, gdzie czekają na stole trzy gorące herbaty i kanapki do szkoły. Biorę plecak i wychodzę z domu, bo słyszę już nadjeżdżający samochód mojej przyjaciółki. Lecz gdy jestem już na zewnątrz okazuje się, że podjazd jest pusty. Co się dzieje? Przecież słyszałam jej samochód. Nie mogłam się pomylić. Stoję tak jakiś czas, a głos silnika jest coraz bardziej słyszalny. Na podjazd wjeżdża uśmiechnięta Alice i macha mi.
- Hej! - witam się, wsiadając do samochodu.
- Cześć! Jak tam noc? - pyta swobodnie.
- Dobrze – odpowiadam, wpatrując się w przednią szybę.
Ja zatapiam się we własnych myślach, a Alice jedzie prosto do szkoły.
Zaparkowała na naszym stałym miejscu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie. Poszłam na angielski, na którym siedziałam z Alice. Po drodze do naszej ławki musiałyśmy minąć stolik Lauren – dziewczyny, która mnie nie znosiła i vice versa. Odkąd tylko pamiętam, nie lubiłyśmy się. Ona próbowała mnie ośmieszyć na każdym kroku, a ja skutecznie ją ignorowałam. Lecz czasami miałam już tak dość, że wyładowywałam się na niej i odpłacała mi ( chociaż częściowo) za to, że mi dokuczała. Tym razem rzuciła mi pod nogi książkę, którą podniosłam zanim jeszcze dotknęła ziemi i walnęłam nią Lauren. Cała klasa wybuchła śmiechem, a ja stałam zaskoczona tym, co zrobiłam.
Alice pchnęła mnie w stronę naszej ławki. Gdy tylko usiadłyśmy, zaczęła mi zadawać pytania.
- Jak to zrobiłaś? - dopytywała.
- Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Zrobiłaś to tak szybko.... - lecz w tej chwili już jej nie słuchałam.

__________________
czekam na wasze szczere komentarze Wink
pozdrawiam I. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Śro 12:16, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Sob 18:08, 06 Lis 2010 Powrót do góry

No to chyba jestem pierwsza.
Temat przemocy? Stąpasz po cienkim gruncie. Jest trudny, trzeba się skupić na uczuciach i umiejętnie o tym opowiedzieć. Połączenie to z mocami, o których Bella nie wie, jest jeszcze trudniejsze.
Nigdy nie pasowało mi połączenie nadnaturalnych zdolności z przemocą, bo te rzeczy ze sobą kolidują i ciężko je połączyć w całość, żeby wyszło z tego coś dobrego, do czego warto powrócić.
Zmieniłaś styl, rozwijasz się. W twoim poprzednim ff było dużo akcji, co sama powiedziałaś, a teraz serwujesz coś innego. Diametralna różnica, którą od razu widać.
Bella to osoba, która nie walczy o siebie. Dlaczego nie zgłosi tego na policję? Ojciec ją bije, a zakładam się, że są ślady, które mogą być dowodem. Może powodem jest jej mama oraz rodzeństwo? Nie wiem. Nie chce zniszczyć im życia lub coś takiego? A jej sny. Uuu. Obstawiam, po opisie, że tajemniczy chłopak to Edward. I jest bardzo ciekawy, że tak powiem.
Alice jako przyjaciółka powinna martwić się o Bellę. Chodzi mi o to, że Charlie ją bije, a ona nic nie robi, tylko ją wysłuchuje.

Wrócę, bo jestem ciekawa, kim jest Bella. I troszkę szybko wprowadzasz początek jej nowych zdolności. Rób to powoli, a nie od razu, że pierwszego dnia ma lepszy słuch i szybkość. Najlepiej jakby była to jedna rzecz.

Pozdrawiam.

xxx.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:12, 06 Lis 2010 Powrót do góry

Hmm...
Ty jesteś autorką tego FF Królowie ulic Prawda ?
Dobra ale to nie na temat !!
Dwa razy brałam się za czytanie twojego FF, i żałuję, że wcześniej się za niego nie wzięłam.Zauważyłam, że w opowiadaniach twojego autorstwa ojciec Belli, Charlie zawsze ją nienawidzi.He he ale to znowu nie na temat.
Opowiadanie jest bardzo fajne, zgadzam się z moją poprzedniczką, że stąpasz po bardzo cienkim lodzie.Lecz na razie idziesz po nim bezpiecznie i nic nie zapowiada na to, że lód pęknie ale nigdy nic nie wiadomo.Nienawidzę Rosalie.Trochę mnie zdziwiło, że Renee zwracała się tak dobrze do Belli no bo przecież ona jest niechcianą córką a ona zwracał się do niej tak słodko.A może chodziło tylko o to, żeby Bella coś dla niej zrobiła.Tego nie wiem.Akcja dzieje się trochę za szybko to muszę przyznać ja bym tu wstawiła to, że Bella lepiej słyszy ale dopiero w drugim rozdziale, ale i tak bardzo podoba mi się twój FF.Na sam koniec życzę dużo, dużo, dużo i jeszcze więcej weny abyś się rozwijała w tym opowiadanie i pisała coraz lepsze rozdziały.
No dobra koniec mojej paplaniny chociaż mogłabym napisać tego jeszcze więcej ale po co się męczyć???Skoro ty i tak wiesz, że twój FF jest Superowski.
Pozdrawiam
i życzę wszystkiego dobrego
w pisanie tego opowiadania
Bloody Night.
___________________________________________________________
♥,,♥-ღ SERDUSZKA ANIOŁKA I DIABEŁKA ღ-♥,,♥ ♥ღ
Aniołek mnie kocha
Diabełek mnie kocha
Kogo wybrać ??
Tego nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Nie 0:29, 07 Lis 2010 Powrót do góry

Hej...

Ja zawsze czytam tylko FF-y nowe, bo przecierz trzeba pomóc tym autorom, którym ciężko jest rozwinąć swój twór, a jak się go ma rozkręcić jak nie ma czytelników...więc będę czytać... Rolling Eyes ?

Cytat:
Temat przemocy? Stąpasz po cienkim gruncie. Jest trudny, trzeba się skupić na uczuciach i umiejętnie o tym opowiedzieć. Połączenie to z mocami, o których Bella nie wie, jest jeszcze trudniejsze.
Nigdy nie pasowało mi połączenie nadnaturalnych zdolności z przemocą, bo te rzeczy ze sobą kolidują i ciężko je połączyć w całość, żeby wyszło z tego coś dobrego, do czego warto powrócić.


Pozwoliłam sobie zacytować, ponieważ koleżanka, bardzo ważne słowa tutaj napisała. Zgadzam się z tym w 100% i jeszcze więcej Uwaga

Chodzi o tą trudność w opisach, trzeba wniknąć w to opowiadanie, w tą postać i jeszcze trzebba ubrać to w słowa w odpowiedni sposób... no ale tu już będę powtarzać słowa koleżanki Embarassed

Tobie jak narazie wychodzi na 4 z dwoma +, bo jest ładnie, a potem będziemy się martwić resztą...

Wróce na pewno, tak jak napisałam w moim chaotycznym przelaniu myśli i będę się starała budować bardziej konstruktywne komentarze...

Jak narazie weny,weneczki,wenusi, której musimy wystawić ołarzyki, bo bez niej świat byłby szary... znów się rozgadałam... powodzenia...

Od dziś zawsze z tobą
AWANGARDOWA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna Awangardowa_02 dnia Nie 0:39, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pią 20:09, 12 Lis 2010 Powrót do góry

Kochane strasznie sie ciesze, ze po mimo wszystko podoba sie wam to co pisze Wink
bo nie ukrywam, że ten ff jest moją odskocznia w te trudne dni i ciężkie chwile.

a teraz wyjaśnienia Wink
xxxvampirexxx - racja Bella jest słaba a wszystko dlatego, ze najzwyczajniej w świecie boi sie konsekwencji postawienia sie ojcu, co do policji to rozwinęłam to w kolejnym rozdziale, albo jeszcze późniejszym Wink
co do tajemniczego nieznajomego, to raczej nie będzie Edward :P
a co do przyjaźni z Alice to mam nadzieje, ze także docenisz jej role w następnych rozdziałach, bo Alice jako przyjaciółka jest niesamowita biorąc pod uwagę trudna sytuacje Belli
Wink


Bloody Night tak jestem tez autorka Królowie ulic, ale to nie na temat Wink

to nie jest tak, że dla Rene Bella jest niechcianą córką, dla Charliego tak owszem bo on sie nie zachowuje jak ojciec i powiedzmy sobie szczerze nie kocha córki uważa ja za wyrzutka społeczeństwa, ofiare losu, która nie da sobie rady i jest z tych nieudaczników, ale co do Rene to ona bardzo kocha Belle czego możne nie okazuje, ale stara sie w jakimś stopniu przekazać Wink

Panna Awangardowa_02 zgadzam sie trzeba wspierać nowych pisarzy :D
mimo tego ze stąpam po tak cieniutkim lodzie mam nadzieje, że dam rade i będziecie ze mnie zadowolone Wink
strasznie sie staram przekazać jak najlepiej emocje Belli, nie ukrywam momentami jest ciężko, ale czasami nie mam z tym problemu Wink

dziękuje, za to że przeczytałyście i że skomentowałyście, bo właśnie tego trzeba mi było Wink
kolejny rozdział postaram sie wstawić w następnym tygodniu Wink
a do tego czasu mam nadzieje, że przybędzie czytelników :D
pozdrawiam cieplutko Imm ;*



Rozdział II

beta: truska93 :*


piosenka do rozdziału: http://www.youtube.com/watch?v=x2jc_D0RYgA&feature=related

Dzień w szkole minął szybko. Ciągle zastanawiałam się co, ze mną się dzieje. Bałam się tego. Alice nie odstępowała mnie na krok, lecz gdy musiałyśmy rozstać się na trzy godziny lekcyjne, co chwile dostawałam od niej esy.
Najpierw w jej oczach widziałam fascynacje, chciała wyciągnąć ode mnie jak podniosłam ten cholerny długopis tak szybko, lecz ja sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. W szkole tylko przez pierwsze dwie godziny było głośno o tym zdarzeniu, lecz potem każdy o tym zapomniał, a ja miałam święty spokój. Oczywiście nikt poza Alice i Lauren nie wiedział co się tak naprawdę zdarzyło, ale ta druga była tak przestraszona, że trzymała gębę na kłódkę. Alice z każdą kolejną minutą przyglądała mi się z troską, martwiła się o mnie. Ciągle spoglądała na mnie, jakby oczekiwała, że coś jeszcze może się wydarzyć.
Gdy odwiozła mnie do domu, poczułam ulgę, bo już nikt mnie nie obserwował tak nieprzeniknionym spojrzeniem. Znowu miałam spokój przynajmniej na jakiś czas. Zostawiłam plecak u siebie w pokoju i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę oraz jakąś kanapkę. Gdy już zjadłam, postanowiłam posprzątać w salonie i u siebie w pokoju. Ze wszystkim wyrobiłam się w godzinę. Właśnie kończyłam, gdy wróciła Renee. Od razu zabrała się za przygotowywanie obiadu.
- Hej! - przywitała się.
- Cześć! – odpowiedziałam.
- Pomożesz mi przy obiedzie? - zapytała.
- Jasne, co mam robić? – spytałam.
- Zrób sałatkę. Składniki leżą na stole w reklamówce - powiedziała Renee, wracając do swoich obowiązków.
Zaczęłam wszystko kroić. Po 5 minutach wszystkie warzywa leżały już w misce, a ja stałam z szeroko otwartymi oczami, patrząc na przemian, to na nóż, to na warzywa.
Matko, jakim cudem zrobiłam to tak szybko? - zastanawiałam się.
- Co się stało? - zapytała Renee wyraźnie zaniepokojona.
- N... nic – wydukałam, otrząsając się z szoku. Musiałam się uspokoić i to szybko.
- Blado wyglądasz, skarbie – powiedziała mama.
- Nie najlepiej się czuje – skłamałam, odkładając deskę do krojenia i nóż do zlewu. - Pójdę się położyć – dodałam, wychodząc z kuchni.
- Dobrze – odpowiedziała Renee, odprowadzając mnie wzrokiem do schodów.
W tym czasie do domu wrócili Rose i Alec.
- Rose, nakryj do stołu – powiedziała Renee.
Zamknęłam się w swoim pokoju, włączyłam odtwarzacz i ściszyłam go tak, by słychać było tylko melodię. Położyłam się na łóżku z zamiarem przemyślenia wszystkiego.
Nagle zorientowałam się, że słyszę rozmowy z dołu: Rose kłóciła się z Alec'em, a Renee dokańczała obiad. Słyszałam bardzo wyraźnie słowa piosenki, która właśnie leciała w odtwarzaczu, pomimo tego, że był ściszony.
Co się ze mną dzieje? To pytanie nie dawało mi spokoju.
Ustalmy, co się zmieniło – mam lepszy słuch, refleks i potrafię się szybko przemieszczać.
Może to skutek tych leków, które biorę na częste bóle głowy? Szybko poszłam do łazienki (2 razy szybciej niż robiłam to dotychczas), wróciłam do pokoju z lekarstwem i rzuciłam się na łóżko, czytając ulotkę.
Skutki uboczne: przy pierwszych zastosowaniach leku mogą wystąpić zawroty głowy.
Tego objawu nie miałam ani wcześniej, ani teraz.
- Bella, obiad! - usłyszałam wyraźnie głos Renee z dołu.
- Już idę – odpowiedziałam. Co teraz mam zrobić? Jeśli zacznę się tak szybko poruszać przy rodzeństwie i matce, nie wspominając już o ojcu, zacznie się przesłuchanie.
Nie, przesłuchanie to niedopowiedzenie, rozpętałoby się „piekło”.
Muszę zacząć panować nad swoimi odruchami. Przeszłam się kilka razy po pokoju, to zmniejszając prędkość, to ją przyspieszając. Gdy byłam już pewna, że panuje nad sobą, zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni. Renee uważnie mi się przyjrzała.
- Lepiej już wyglądasz - powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Lepiej się już czuje - odpowiedziałam, siadając do stołu.
- A co? Nasza Bella się źle czuje? - zapytała Rose.
- Nie twój interes – odpowiedziałam, wkurzona jej tonem głosu. - I jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to lepiej się zamknij, dla swojego własnego dobra! – powiedziałam, nie wytrzymując napięcia.
- Sama się zamknij – odszczekała się.
- Przestańcie – powiedziała mama.
- Ona zaczęła – wyszeptałam.
Nikt nie zabrał głosu do końca posiłku. Szybko zjadłam, a Rose miała pozmywać naczynia. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, jak zawsze.
- Ja mam lekcje do odrobienia - powiedziałam. - A poza tym posprzątałam salon jak ty się szlajałaś niewiadomo gdzie - zakończyłam kłótnie, wychodząc z kuchni. Wróciłam do swojego pokoju i rozłożyłam się na łóżku. Na około leżały porozrzucane książki i zeszyty. Z angielskim poradziłam sobie szybko, lubiłam ten przedmiot, bo uwielbiałam czytać książki. Gorzej było z matmą. Jak ja jej nienawidzę…
Gdy uporałam się już ze wszystkim, było już po dwudziestej drugiej. Ojciec nie wrócił jeszcze do domu, co było akurat dobrą wiadomością, bo obyło się bez krzyków. Poszłam wziąć prysznic, umyłam zęby i wysuszyłam swoje długie włosy. Wróciłam do pokoju z zamiarem położenia się spać. Gdy weszłam do środka, moja komórka zaczęła dzwonić. Słyszałam jej dźwięk, lecz nie wiedziałam, gdzie ona jest. Przeszukałam cały pokój i nigdzie jej nie znalazłam. Zbiegłam na dół z nadzieją, że zostawiłam ja w kuchni lub salonie. Tam też jej nie było, lecz gdy wychodziłam już z salonu, komórka zaczęła jeszcze raz dzwonić, a jej dzwonek dochodził z przedsionka. Telefon był w kurtce, bo zapomniałam go wyjąć z kieszeni, gdy wróciłam ze szkoły.
Miałam 25 wiadomości i 3 nieodebrane połączenia: wszystkie od Alice. Poszłam na górę i oddzwoniłam do niej.
- Hej! Przepraszam..... - przywitałam się i zaczęłam się tłumaczyć, lecz ona mi przerwała.
- Czy ty masz pojęcie, jak ja się denerwowałam!? - zaczęła wyrzucać z siebie słowa. – Czemu nie odbierałaś?! Osiwiałam prawie ze strachu, że coś ci się stało! Zwłaszcza po tym, co wyczyniałaś w szkole! I czemu do jasnej cholery nic nie mówisz?! - krzyczała na mnie coraz głośniej.
- Bo nie dajesz mi dojść do słowa – wyparowałam. - Nic mi nie jest, czuje się dobrze, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie odbierałam, bo zostawiłam telefon w kurtce i zapomniałam o nim - zakończyłam.
- Przepraszam za to, że tak na ciebie naskoczyłam, ale bardzo się martwiłam – zaczęła mnie przepraszać.
- Nic się nie stało. Nie masz się o co martwić, wszystko jest w porządku. Przepraszam, ale jestem już zmęczona, porozmawiamy jutro.
- Ok, przyjadę po ciebie o tej co zawsze. Dobranoc i jeszcze raz przepraszam – powiedziała.
- Dobranoc – pożegnałam się i rozłączyłam.
Położyłam się na łóżku z nadzieją, że jak najszybciej zasnę i nie zawiodłam się. Znowu stałam na plaży, w około nie było ani jednej żywej duszy. Spacerowałam po plaży w swoim nowym, szybkim tempie. Słońce zachodziło za horyzont. Trochę dalej wstawały ciemne chmury, które były zapowiedzią burzy.
Nagle na plaży pojawił się mężczyzna z wczorajszego snu. Z szerokim uśmiechem zbliżał się szybko w moja stronę.
- Jakim cudem tak szybko chodzisz? - wypaliłam.
- A może na początek dzień dobry, albo zwykłe cześć? - zapytał.
- Cześć! Odpowiedz mi na moje pytanie. I dlaczego ja też tak szybko się przemieszczam? - drążyłam dalej.
- Zauważyłaś już... - stwierdził z uśmiechem.
- Trudno nie zauważyć – podniosłam głos, bo byłam już naprawdę zirytowana jego zachowaniem.
- Spokojnie, niedługo wszystkiego się dowiesz – powiedział łagodnym tonem.
- Ja chce już wiedzieć!!! Co się ze mną dzieje?! - zaczęłam krzyczeć, lecz to nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Stał spokojnie, przyglądając mi się .
- Jak będziesz się tak zachowywała, to nic ci nie powiem – powiedział, nadal mi się przyglądając. Widząc, że nie zamierzam już mu przeszkadzać, usiadł na piasku i poklepał miejsce obok siebie. Widząc mój upór, wzniósł oczy ku niebu. - Nie mam za dużo czasu. - powiedział. Usiadłam posłusznie obok i czekałam, aż zacznie.
- Przechodzisz przemianę. Nie każdy ją przechodzi, ale w twoim przypadku było to nieuniknione. Z każdym dniem będziesz miała coraz więcej zdolności, talentów, których nie mają twoi rówieśnicy. Wyostrzy ci się wzrok, staniesz się silniejsza. - Spojrzał na mnie, sprawdzając moja reakcję. Siedziałam z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. - Musisz zacząć panować nad sobą, nie możesz nikomu powiedzieć o tym co przechodzisz. Nikomu! - zaakcentował ostatnie słowo.
Cierpliwie czekał na moja dalszą reakcje, a ja chociaż widziałam, że mamy coraz mniej czasu, nadal nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa.
- Wiem, że może to być dla ciebie bardzo trudne, lecz pomogę ci odnaleźć się w tej sytuacji - powiedział łagodnie.
- Jak mi pomożesz? Co noc będziesz mi się śnił i będziesz mówił mi jak mam postępować? A jak się obudzę, to będę musiała sama sobie radzić, bo przecież nikomu nie mogę o tym powiedzieć!!! - Nie wytrzymałam. Emocje wzięły górę, a ja nie umiałam ich powstrzymać.
- Musisz zacząć nad sobą panować – powtórzył, znikając.
Obudziłam się zlana potem i zmęczona, niczym po kilkukilometrowym biegu.
Nie było sensu kłaść się z powrotem spać, było kilka minut przed szóstą. A poza tym nie usnęłabym już. Musiałam wszystko przemyśleć, a przede wszystkim musiałam wyładować się na czymś, żeby się uspokoić.
Co to ma do cholery znaczyć? Będę silna, szybka i przechodzę jakąś pieprzoną przemianę, a na dodatek nie wiem, co ze mnie „wyjdzie”, bo nie zdążyłam zapytać. Nie chciałam spotykać tego pajaca w moich snach. Chciałam odpoczywać, a nie jeszcze bardziej się stresować. Jak bym miała mało problemów z ojcem i Lauren. Do tego muszę wszystko ukrywać przed Alice, ale ona i tak już widziała, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Jak miałam teraz to przed nią ukryć? I czy to w ogóle jest prawda, a nie nocny majak?
Na rozmyślaniach spędziłam cały ranek. Potem musiałam wstać i zacząć się szykować do szkoły. Bałam się tego, co przyniesie następny dzień, lecz jeszcze bardziej bałam się śnić. Jedyne wytchnienie, które dawało mi ukojenie, zostało pogrzebane, a ja będę musiała się teraz z tym męczyć, jakby moje życie nie było dostatecznie pojebane.
Nawet nie wiem, kiedy się umyłam i ubrałam, lecz gdy schodziłam na dół, na moim podjeździe czekała już Alice.
- Hej! - zaszczebiotała słodko.
- Cześć! - powiedziałam głosem wypranym z wszelkich emocji.
- Wszystko w porządku? - zapytała, przyglądając mi się.
- Tak, po prostu nie najlepiej dziś spałam – skłamałam gładko. Do tej pory nawet kłamać nie umiałam, lecz teraz powiedziałam to tak pewnym głosem, że gdy zerknęłam na przyjaciółkę, wiedziałam, że mi uwierzyła. Czyżby kolejny talent?
Dojechałyśmy do szkoły w milczeniu. Alice zaparkowała na naszym stałym miejscu. Wysiadając z samochodu, zauważyłam, że Lauren przygląda mi się z chytrym uśmieszkiem. I nagle nawiedziła mnie niewyraźna myśl: Skończę z tobą suko!
Stanęłam jak wryta, z szeroko otwartymi oczami.
- Bella, nic ci nie jest? - zapytała Alice.
- Nie, wszystko dobrze – szybko odzyskałam rezon i odwróciłam się do przyjaciółki z delikatnym uśmiechem. - Chodźmy, bo się spóźnimy - dodałam.
Alice pokiwała głową i ruszyłyśmy do szkoły. Pierwsze dwie lekcje szybko minęły i o dziwo bez żadnych ekscesów z mojej, a tym bardziej ze strony Lauren. Wiedziałam, że szykuje mi coś, co może zaszkodzić mojej „tajemnicy” czymkolwiek by ona nie była, a do tego nie mogłam dopuścić.
Przeczuwałam, że coś się stanie podczas lunchu. Coś, co nie wpłynie dobrze na moją i tak już nie najlepszą reputacje w szkole. Do lunchu próbowałam jak najbardziej się uspokoić, żeby moje emocje były opanowane przeze mnie, a nie na odwrót.
Weszłam do stołówki razem z chochlicą, która ciągle nadawała o wypadzie na zakupy, kolejne już w tym miesiącu.
- Czy ty nie masz już dość tych zakupów? - zapytałam, biorąc sok pomarańczowy.
- Nie – odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem. – I mam nadzieje, że pojedziesz ze mną – dodała. Spojrzałam na nią z po wątpieniem. Od razu wiedziała, o co mi chodzi. - Urwiemy się z lekcji. Rano pojedziemy, nikt się nie dowie. Po wszystkim powiesz mamie, że byłaś ze mną, na pewno zrozumie i usprawiedliwi Ci tą nieobecność - powiedziała pocieszającym głosem. Obie wiedziałyśmy, że ojciec nie zgodzi się na wypad na zakupy. Zawsze, gdy chciałam gdzieś wyjść, musiałam opracować dokładny plan, który przedstawiałam ojcu lub wcale nie wiedział o niczym. Oczywiście, gdy się dowiedział, nie najlepiej przedstawiała się moja pozycja, lecz „Co Cie nie zabije, to Cie wzmocni”. Nie do końca się z tym zgadzałam, ale musiałam próbować. Z rozmyślań wyrwał mnie piskliwy głos, niczyj inny, tylko samej Lauren, która pochylała się nad naszym stolikiem.
- Będę cie obserwowała. Wszyscy się dowiedzą, że jesteś wariatką. Nie będziesz miała życia w tej szkole – powiedziała, wkładając w te zdanie tyle jadu, na ile pozwoliły jej na to pomalowane obrzydliwym różem usta.
- Radziłabym ci zająć się swoimi sprawami – powiedziałam, nie podnosząc wzroku znad stolika. - Bo może stać ci się krzywda – dodałam, patrząc jej prosto w oczy. Nie wiem, co zobaczyła w moich oczach, ale w jej własnych dostrzegłam strach. Szybko oddaliła się od naszego stolika, nie oglądając się za siebie.
- Co jej się stało? - zapytała Alice.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dziwna jest – powiedziała chochlica i wróciła do jedzenia swojej kanapki.
Siedziałam, przyglądając się temu, co dzieje się na stołówce. Angela zaczęła chodzić z Benem, Jessica siedziała, zabawiając Mike'a rozmową. Przy ich stoliku siedziała także Lauren, Taylor i jakieś dziewczyny. Kiedyś tworzyliśmy zgraną paczkę, do czasu, gdy mój ojciec zaczął się bawić w dyrygowanie moim życiem towarzyskim. Kiedyś byłam lubiana i często zapraszano mnie na różne ogniska, imprezy, lecz na żadnym takim wypadzie nie byłam, więc przestałam się dla nich liczyć. Tylko Alice nie przeszkadzało to, że nie chodzę na imprezy. Lubiła mnie, chociaż nie miałam pojęcia, za co. W miarę często się spotykałyśmy, wymyślając różne preteksty dla Charliego. Kochałam tą chochlice najbardziej na świecie. Była moim wsparciem, którego potrzebowałam.
Przerwa na lunch dobiegła końca i musieliśmy iść na lekcje. Teraz miałam biologie. Siedziałam na niej sama, bo w tym czasie Alice miała francuski. Ten przedmiot nie należał do trudnych. Dobrze sobie radziłam, więc usiadłam w ławce, słuchając wykładu pana Banera.
Lekcje dobiegły końca. Czekałam na Alice przy jej samochodzie – białym BMW M3 csl. Nie wiedziałam, po cholerę jej taki drogi samochód, no ale przecież Alice nie należała do biednej rodziny. Jej ojciec miał własna firmę, zarabiał kupę forsy, a matka siedziała w domu i zajmowała się nim i ogrodem. Alice jako jedynaczka była bardzo rozpieszczana. Ojciec kupował jej wszystko, co tylko chciała. Ja nie umiałam sobie wyobrazić ich więzi między sobą. Nigdy nie zaznałam miłości od ojca. Miłość to za duże słowo w tym przypadku, nigdy odkąd pamiętam nie zaznałam od niego miligrama czułości. I nie wyobrażam sobie jak można kochać tatę, bo ja swojego nienawidzę. Wiele razy życzyła mu już śmierci, lecz wiem, że to nie byłoby najlepsze (dla naszej rodziny) rozwiązanie. Renee by się załamała, nie mielibyśmy pieniędzy na nic.
Alice odwiozła mnie do domu, gdzie zastałam pijanego Charliego, siedzącego przy stole w kuchni. Gdy go zobaczyłam, nie zatrzymywałam się, tylko od razu poszłam do swojego pokoju. Nasłuchiwałam, co robi na dole. Wiedziałam, że próbował sobie zrobić herbaty, ale w jego stanie to było wręcz niemożliwe.
- Bella! - zawołał z dołu. - Może byś przyszła na dół i zrobiła ojcu herbaty!? - wydzierał się na cały dom. Zeszłam do kuchni i gdy tylko zrobiłam mu herbaty, chciałam iść do siebie, lecz zatrzymał mnie jego głos:
- Ciągle tylko zamykasz się w tym pokoju, może byś posprzątała do cholery!? Widzisz, jaki tu pierdzielnik? Nic cie nie obchodzi. - Zaczyna się… – Nie przeszkadza ci to, że tutaj jest tak brudno!? Obiad też byś mogła ugotować, czekasz tylko aż matka podstawi ci wszystko pod nos. Ile ty masz lat?! Mogłabyś nauczyć się czegoś! Myślisz, że zawsze będziesz na moim utrzymaniu!? Dorośnij!!
W końcu nie wytrzymałam. Uciekłam do łazienki, nie panując nad tym, w jakim tempie się przemieszczam. Zamknęłam się od środka i oparłam plecami o drzwi, łzy same zaczęły się lać potokami. Nie umiałam się pohamować. Najgorsze było to, że na innych złościłam się i wyładowywałam bez powodu, a przy Charlie'm mój gniew się gdzieś ulatniał. Było tylko cierpienie i bezradność. Wiedziałam, że i tak nigdy mu się nie przeciwstawię, bo się go boje. Wiedziałam jak to było, gdy ciągle mnie bił, nawet wtedy, gdy wylałam herbatę przypadkiem. Bałam się, że ten czas wróci, lecz z jakiegoś powodu od 2 lat nie dostałam ani razu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że taki stan rzeczy nie potrwa długo, a ja byłam tak beznadziejnie bezradna.
Gdy już się uspokoiłam, znowu zaczęłam nasłuchiwać, co się dzieje na dole. Charlie spał na kanapie w salonie twardym snem. W tych momentach wiedziałam, że nie prędko się obudzi, więc mogłam sprzątać, gotować, nie przejmując się tym, że znowu na mnie naskoczy.
Wysprzątałam kuchnie, korytarz i łazienkę. Do salonu nawet nie zaglądałam. Byłam pewna, że usłyszę, gdy Charlie się obudzi. Ugotowałam na obiad rosół. Gdy wróciła Renee z dziećmi wszystko miałam już gotowe.
- Hej! – powiedziała, wchodząc do kuchni. – Co tak ładnie... - Gdy zobaczyła mój wyraz twarzy, przerwała. – Co się stało? - zapytała z troską w głosie. Spojrzałam tylko w stronę salonu i już wiedziała, o co mi chodzi. Spuściłam wzrok i poszłam do łazienki, bo wiedziałam, że zaraz mogę znowu się załamać. Gdy widziałam ból, troskę i strach o mnie, zawsze płakałam. A nie chciałam, żeby była światkiem tego jak znowu cierpię.
Do wieczora wszystko było już w porządku. Tak jak przypuszczałam, ojciec nie wstał na obiad, a nikt nie śpieszył się, żeby go obudzić. Odrobiłam lekcje, a gdy skończyłam, miałam jeszcze dużo czasu dla siebie, bo było dosyć wcześnie. Postanowiłam, że sprawdzę swoją pocztę. Komputer stał w moim pokoju. Był lepszej jakości i ojciec podniecał się tym, że nikt w okolicy nie ma takiego nowoczesnego, nie licząc rodziny Alice. Usiadłam przy biurku i już po chwili mogłam się logować na pocztę. Tak jak myślałam, miałam wiadomość od Kate. Poznałam ją na wyjeździe w wakacje 2 lata temu w Denali. Byliśmy tam całą rodziną. To był nasz tak jakby wypoczynek. Kate ma długie jasne włosy, proste jak druty i jest rok młodsza ode mnie, lecz od razu się ze sobą zaprzyjaźniłyśmy. I chociaż od tamtej pory nie widziałyśmy się ani razu, to ciągle utrzymujemy ze sobą kontakt. Obiecywałam jej, że przyjadę jeszcze do niej, ale matka kategorycznie mi zabroniła, a ojca wcale nie pytałam, bo wiedziałam, że i tak się nie zgodzi.

Droga Bello!
Z tego, co pisałaś mi w swoim poprzednim liście, wynika, że Twoje oceny są coraz lepsze i jeśli się postarasz, będziesz miała naprawdę dobrą średnią w tym roku. Ja bardzo się denerwuje tym, że ten rok nie pójdzie mi tak dobrze jak poprzedni, ale dosyć o szkole. ;P
Poznałam nowego chłopaka, który jest zabójczo przystojny. Mam nadzieje, że zaprosi mnie do kina. Wink
Ma śliczne niebieskie oczy, a gdy w nie patrzę, zapominam o świecie. Mogę w nich utonąć i się nie zorientuje. ;D I blond włosy, podobne troszeczkę do moich, zawsze ułożone za pomocą żelu.
Ma na imię Jace.
Chyba się zakochałam! I co ja mam teraz zrobić?
Koniec o mnie. :P
Co słychać u Ciebie? Chce znać wszystkie szczegóły.
Bardzo za Toba tęsknie i mam nadzieje, że w końcu do mnie przyjedziesz. Wink

Twoja K.

Cała Kate. Który to już chłopak, w którym się zakochała, a potem odkochała? Mimo tego, że jest nie stała w uczuciach do chłopaków, jest bardzo miłą i sympatyczna dziewczyną. Jedną z tych, które nie piją, nie palą i nie przeklinają. Różnimy się pod tym względem bardzo, ale mi to nie przeszkadza. Ja próbowałam już wszystkiego, poza narkotykami - trzeba dać gdzieś ujście mojemu cierpieniu. I chociaż Alice zabroniła mi palić, to ja nie chciałam przestać, lecz potem sama zrozumiałam, że to nie jest rozwiązaniem problemów. I dzięki Alice rzuciłam palenie, ale co do picia to obie lubiłyśmy czasami usiąść i wypić. Alkohol jej tak nie przeszkadzał jak papierosy. Za co byłam jej wdzięczna.
Bardzo chciałam napisać Kate coś o sobie, ale nie mogłam. Postanowiłam, że odpisze jutro, gdy już wymyśle coś sensownego.
Położyłam się spać z nadzieją, że dzisiejszy sen przyniesie więcej odpowiedzi niż poprzedniej nocy. Postanowiłam, że tym razem będę bardziej panowała nad swoimi emocjami.
Z zaśnięciem nie miałam problemów, przyłożyłam głowę do poduszki i odpłynęłam. Gdy otworzyłam oczy, był już poranek. Nic mi się nie śniło! Stwierdziłam z przerażeniem.
Cały dzień myślałam tylko o tym, czemu nic mi się nie przyśniło.
Mijały dni, a po nich tygodnie. Przez cały ten czas nic mi się nie śniło. Na co dzień rutyna: w szkole były sprawdziany i coraz więcej od nas wymagano, Lauren dała sobie ze mną spokój, w domu częste kłótnie i płacz. Alice pomagała mi jak tyko potrafiła i byłam jej za to bardzo wdzięczna…


________
czekam na wasze szczere komentarze Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Pią 20:12, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:50, 15 Lis 2010 Powrót do góry

Nikt nie komentuje...Czemu nikt nie komentuje ????
No to ja będę pierwsza...Znowu, chyba znowu no ale to nie ważne.
Ostatni rozdział( II ) bardzo mi się podobał.Akacja dzieje się szybko trochę za szybko ale tak bywa przynajmniej będziemy wiedzieć co się będzie działo a tak byśmy musieli czekać i czekać.Opowiadanie jak ci już zapewne wcześniej wspomniałam jest bardzo fajne.Lubie czytać takie opowiadanie w których Bella jest kimś innym niż tylko dziewczyną użalającą się nad sobą i płaczącą do poduszki z byle powodu.Nie wiem czemu ale mam do ciebie słabość, opowiadanie Królowie Ulic zawładnęło moim sercem i stałaś się moją ulubienicą a to opowiadanie sprawiło, że jesteś moją mega ulubienicą.Tak, że nawet gdybyś napisała rozdział do kitu to i tak bym powiedziała, że jest cudowny(no żart bym ci napisała na PW ale tu bym powiedziała, że jest cudowny).Co do dialogów bardzo mi się podobały a najbardziej ten przeprowadzony między Rose a Bellą.
Szybko zjadłam, a Rose miała pozmywać naczynia. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, jak zawsze.
- Ja mam lekcje do odrobienia - powiedziałam. - A poza tym posprzątałam salon jak ty się szlajałaś niewiadomo gdzie - zakończyłam kłótnie, wychodząc z kuchni.
Podobało mi się, że Bella nie poddała się tak łatwo ciekawi mnie dlaczego Bella potrafi się poruszać tak szybko...Czy stanie się wampirem ? Wilkołakiem ? Elfem...czy jakąś inną istotą z bajek.Tego nier wiem a więc pozostaje mi tylko czekać w cierpliwości na kolejne rozdziały które jak się domyślam będą równie cudowne jak te dwa, które dodałaś.
Pozdrawiam i życzę weny
BN
____________________________________________________________
Biegłam...Biegłam ile sił w nogach.Musiałam ich znależć...musiałam.
Od tego zależało całe istnienie i życie naszego kraju, ba to
niedopowiedzenia całego świata...bez nich się załamie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
truska93
Człowiek



Dołączył: 06 Maj 2010
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tam, gdzie mieszkają komary giganty...

PostWysłany: Nie 20:17, 21 Lis 2010 Powrót do góry

No to może jako beta się wypowiem.

Będę się powtarzać, jeśli powiem, że Królowie Ulic zawładnęły mną, ale taka mała odskocznia od tematu do poważnego problemu społecznego w ff to naprawdę pozytywna odmiana, z resztą, jeśli ją się dobrze opisze:)

Pamiętam kochana, jak omawiałyśmy różne pomysły na książkę. Pamiętasz? Później napisałaś mi, że jeśli nie wykorzystam tego pomysłu, to chętnie Ty go weźmiesz. I bardzo się cieszę, że to zrobiłaś, bo mamy teraz przyjemność czytać Twoje kolejne wspaniałe dzieło:):D

Tak szczerze to na początku nie wiedziałam, czego się spodziewać. Betowałam już fantastykę, ale z dodatkiem świata realistycznego i problematyki społecznej, jaka teraz dotyczy nas samych, to po prostu... Miałam mieszane uczucia. Ale cieszę się, że byłam w błędzie. Piszesz świetnie kochana, rozwijasz się, co widać i oczywiście z całego serca gratuluję:)

Oh, miał być jakiś sensowny komentarz, no ale nic. Na koniec kochana powiem Ci, że pomysł i wykonanie naprawdę mi się podobają. Cieszę się, że zdecydowałam się betować to dzieło:)D:D
Weny, weny i jeszcze raz weny a także czasu do pisania, bo wiem, jak mało go jest. Duużo wsparcia masz ode mnie, buziaki ślę;***

Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pią 17:42, 26 Lis 2010 Powrót do góry

powiem szczerze ze ilość komentarzy mnie powaliła, ale nie zniechęciła, wręcz przeciwnie dodam to co już mam, jeśli nadal nie będzie się wam podobało zrezygnuje i zawiesze, wykasuje i co tam jeszcze chcecie, ale dajcie szanse Wink

a teraz dziękuje dziewczynom za komentarze Trusia Skarbie zmotywowałaś mnie i to bardzo Wink

dlatego też przedstawiam wam 3 rozdział Wink

Rozdział III

piosenka do rozdziału: [link widoczny dla zalogowanych]

Jechałam jak co dzień z Alice do szkoły. Patrzyłam na swoje odbicie w szybie i rozmyślałam o poprzednim dniu. Alice nie przerywała ciszy, wiedziała, że jestem pogrążona w myślach i jeśli tylko zechce, to jej o wszystkim powiem.
Wczorajszego wieczoru ojciec wrócił jak zawsze pijany do domu, tym razem nie odezwał się do Renee ani jednym słowem, za to przyłapał mnie i Rose na kłótni. Za co ja dostałam. Jak zawsze kłóciłyśmy się o to kto ma posprzątać po kolacji, błaha sprawa, ale w naszym wieku to już tragedia. Rose wymigiwała się od wszystkich prac domowych za to ja zapierdalałam za dwoje. A najgorsze było to, że przy starych udawała niewinnego aniołka, lecz gdy tylko rodzice nie patrzyli wyrabiała najróżniejsze rzeczy. Przede wszystkim robiła wszystko, żeby mi się dostało.
I udało się jej, za to, że się z nią kłóciłam i nie postrząsałam dostałam w twarz, od pijanego Charliego. Po policzku spływały mi łzy, a ja patrzyłam w podłogę, nie wiedząc co zrobić. W pierwszym odruchu złapałam się za twarz, tam gdzie piekł mnie policzek. Ojciec zaczął na mnie krzyczeć, ale już nie słuchałam tego co mówi, po woli ogarniała mnie nienawiść, lecz szybciej napływającym uczuciem niż nienawiść, okazała się odraza do samej siebie, że pozwoliłam na takie coś. Jestem już prawie dorosła i przysięgłam sobie, że jeśli jeszcze raz mnie tknie zadzwonię na policje. Innym szalonym pomysłem, było to żeby iść do lekarza na obdukcje. Powiedziałam o tym mamie, ale ona się jeszcze bardziej wystraszyła i powiedziała, że za takie coś dostała bym tak od ojca, że nie wiedziałabym jak się nazywam. Dlatego zrezygnowałam z tego pomysłu, głównie ze względu na Renee.
Emocje znowu wzięły nade mną górę, tylko w tym przypadku był to ból serca, tak wielki, że nie dawałam sobie z nim rady. Po pewnym czasie nie docierały do mnie już żadne słowa. Klęczałam w kuchni zalewając się łzami. Wiedziałam, że moje „milczenie” denerwuje jeszcze bardziej Charliego, ale było mi wszystko jedno w tym momencie. Mógł mnie pobić jeszcze z 10 razy, a ból fizyczny byłby niczym w porównaniu z bólem psychicznym i odrzuceniem z jakim się spotkałam w tej rodzinie. Matka siedziała w salonie i płakała, chociaż nie wiedziałam czy dlatego, że dostałam od ojca, czy jestem już tak otępiała, że nie reaguje już na nic, a może i jedno i drugie. Nie miałam pojęcia. Widziałam jak przerażona jest Rose, zawsze była zadowolona z tego, że dostaje „reprymendę”, lecz nie wiedziała, że sprawy przybiorą taki obrót. Zamknęłam się w pokoju po godzinnej gadce o tym jaka jestem beznadziejna. Tej nocy ból w klatce piersiowej był nie do opisania. Czułam jak się po woli rozpadam na małe kawałeczki. Wiedziałam, że jestem słaba, teraz tylko się o tym przekonałam.
Wczorajszej nocy nareszcie przyszło ukojenie we śnie. Nie spotkałam się z „przyjacielem”. Za to spotkałam wysokiego chłopaka w moim wieku o kruczoczarnych włosach i nieskazitelnie niebieskich oczach, w których mogłam w każdej chwili utonąć. Chłopak uśmiechał się do mnie z miłością i uwielbieniem, podszedł do mnie i objął w tali przytulając się do mnie. Z jego ust wypłynęły dwa najpiękniejsze słowa:
- Kocham Cię – w tych słowach było tyle czułości i miłości, że chciało mi się płakać, ze szczęścia. Czułam jak moje serce zalewa potężna fala ciepła i szczęścia. Wokół nas latały kolorowe motyle, a las w swej zielonej szacie zapraszał do spacerów, w powietrzu unosił się cudowny zapach świeżości: sosny i kwiatów. Słychać było śpiew ptaków. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Spojrzałam na miłość swojego „życia” i uśmiechnęłam się promiennie, mój uśmiech został odwzajemniony.

Był to najpiękniejszy sen, w którym się wyciszyłam i uspokoiłam.
Tak właśnie wyglądały sny sprzed mojej „przemiany”. Śniłam o tym czego nie mogłam mieć, o miłości, szczęściu, zaufaniu i o osobie, którą darzyłam ogromną miłością. I chociaż w snach nigdy nie powtarzał się dwa razy ten sam chłopak, to zawsze byłam równie szczęśliwa co wczorajszej nocy. Śniłam też o władzy i o tym, że jestem silną, niezależną kobietą, która świetnie sobie radzi, bez rodziny i wsparcia innych osób.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Alice:
- Jesteśmy już w szkole. - powiedziała łagodnym tonem.
- Alice? - zapytałam, nie wysiadając z samochodu. Spojrzała na mnie pytająco. - Chce ci się iść na lekcje? - spróbowałam się uśmiechnąć, lecz chyba nie za bardzo mi wyszło.
- Co proponujesz? - zapytała, przyglądając mi się.
- Może pojedziemy do Saetlle? Pójdziemy na zakupy, a potem na plaże, na spacer? - zapytałam, proszącym tonem.
- Jasne. - powiedziała z szerokim uśmiechem. Jej entuzjazm był zarażający, przytuliłam ją mocno i cmoknęłam z radości.
- Dzięki kochanie – powiedziałam radośnie, cieszyłam się, że nie będziemy siedziały w tej budzie i się nudziły, nareszcie czeka mnie coś przyjemnego.
Całą drogę rozmawiałyśmy o tym co Alice musi sobie kupić, ciągle trajkotała o nowych ubraniach. Ja nie wzięłam ze sobą za dużo pieniędzy, ale Alice uparła się, ze pożyczy mi kasę, żebym też mogła sobie kupić coś ładnego. Nie sprzeciwiałam się, znałam ją już na tyle dobrze, że wiedziałam, że nie mam z nią żadnych szans.
Jeszcze nie dojechałyśmy do Seatlle, a ja już zapomniałam o wszystkich moich problemach i śmiałam się wraz z Alice z kolejnego jej wygłupu.
Weszłyśmy do centrum handlowego*, śmiałyśmy się na całego i przemierzałyśmy kolejne sklepy, nie narzekałam na to. Alice ciągała mnie po wszystkich sklepach, pierwszy raz od dłuższego czasu dobrze się bawiłam, przymierzając wszystkie te ubrania. Miałam na sobie najróżniejsze ciuszki, Alice postanowiła zaszaleć i udało się jej, ciągle zasypywała mnie kolejnymi partiami ubrań.

______________________________
* [link widoczny dla zalogowanych] (chciałam dodać trochę radości do ff, które na razie jest smutne Wink


Czas nam szybko mijał, po czterech godzinach obleciałyśmy już wszystkie sklepy i siedziałyśmy w niewielkiej przytulnej kawiarni, jedząc ciastko i pijąc herbatę. Ja miałam nowy niebieski sweterek i białą bokserkę z napisami, Alice zaś miała kilka wypchanych toreb, różnymi ubraniami i kosmetykami.
- Po co ci tle tych kosmetyków? - zapytałam, patrząc na ogromna torbę.
- Połowa jest dla ciebie – wyszczerzyła się do mnie.
- Ooo nie! Nie mogę tego przyjąć.... - zaczęłam, ale ona szybko mi przerwała.
- Możesz, a nawet musisz, kupiłam je dla ciebie, jeśli ich nie weźmiesz obrażę się. - powiedziała poważnym tonem.
- Ale Al, ja nie mogę..... - znowu mi przerwała.
- Bello – spojrzała na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dobrze, już dobrze – skapitulowałam i tak nie miałam szans z tą narwana chochlicą. Uśmiechnęła się triumfalnie na znak zwycięstwa.
- Jedziemy teraz na plaże? - zapytała, gdy wychodziliśmy z kawiarni.
- Tak – odpowiedziałam z uśmiechem. - chciałam pogadać, a poza tym dawno tam nie byłam.
Alice zgodziła się bez słowa i pojechałyśmy na plaże.
Gdy zajechałyśmy, zbierało się na burze, na morzu szalały fale, wściekle uderzając o skały, wiatr wiał rozwiewając nasze włosy. Usiadłam na pniu i patrzyłam na wzburzone fale, Alice siadła obok, obejmując mnie ramieniem.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytała patrząc na mnie. - Widziałam, że rano byłaś jakaś inna. Martwię się o ciebie, nie wiem co się z tobą dzieje. - tu spojrzała na mnie znacząco. - Zawsze możesz na mnie liczyć – zakończyła przytulając mnie do siebie. Nie chciałam kończyć tak miłego dnia taką rozmową, ale była mi ona potrzebna, musiałam się komuś wygadać.
- Alice – zaczęłam, obiecując sobie, że się nie popłaczę. - Ja nie daje rady, jest coraz gorzej. Nie radze sobie z tym co mnie otacza, najmniejsze krzyk, czy obelga wywołują u mnie płacz. - Wiedziałam, ze jak już zaczęłam Al nie będzie mi przerywała i wysłucha mnie do końca. - Wczoraj Charlie mnie uderzył – przyjaciółka ze świstem wciągnęła powietrze do płuc, przytulając mnie mocniej do siebie. - i nie chodzi mi o ból fizyczny, bo on był niczym w porównaniu z tym co czułam w sobie. - nie wytrzymałam i się popłakałam – Odrzucenie jest gorsze niż przemoc fizyczna. Nie radze sobie z tym muszę być silna, a nie umiem. Chce to zmienić Alice – popatrzyłam na nią z nadzieją i błaganiem w oczach. - Musisz pomóc mi zdecydować. Wiem, ze sama nie dam sobie rady, ktoś musi mi pomóc. Wiem, że ty mi pomagasz i się starasz i bardzo ci za to dziękuje, ale chyba..... - zająknęłam się, bo to słowo nie chciało przejść mi przez gardło, ale wiedziałam, że to jedyne rozwiązanie, jedyne skuteczne rozważanie. - Alice, myślisz, że jak bym poszła do psychologa to pomógł by mi? - zapytałam szybko, czekając na jej reakcje, po policzkach nadal płynęły mi łzy.
- Na pewno by ci pomógł, tylko czy jesteś pewna, że chcesz się zwrócić o pomoc do psychologa? - zapytała, spoglądając na mnie z troską.
- Nie wiem czy jestem pewna, ale wydaje mi się, że to będzie dobre rozwiązanie i może przestane aż tak cierpieć. - powiedziałam z nadzieją.
- Jeśli uważasz, że tego potrzebujesz i nie dasz sobie rady, to myślę, że to najlepsze rozwiązanie, ale pamiętaj, że masz jeszcze mnie.
- Wiem i bardzo dziękuje – powiedziałam, obejmując ją. - Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ciebie przy mnie nie było. - dodałam, próbując się uśmiechnąć.
- Kocham cię i jesteś dla mnie najważniejsza – powiedziała.
- Ja ciebie też siostrzyczko – odpowiedziałam. Al zaczęła grzebać w swojej torbie, szukając czegoś. - Czego szukasz? - zapytałam.
- Kupiłam..... Mam! - powiedziała, zadowolona, że znalazła owo coś. Wyciągnęła z torby podłużne pudełeczko i podała mi je.
- Co to? - zapytałam, zaskoczona.
- To dla ciebie – uśmiechnęła się do mnie.
- Alice....
- Nie marudź, tylko zobacz co to jest. - otworzyłam delikatnie pudełeczko, a moim oczom ukazał się piękny, srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka.
Gdy przeczytałam ten napis na odwrocie łzy stanęły mi w oczach. Ładnym schludnym pismem było napisane „Przyjaźń jest darem, który przezwycięży wszystko.”
- Alice dziękuje. - powiedziałam, obejmując ją mocno.
- Nie ma za co skarbie. Dla siebie też kupiłam taki sam. Podoba ci się? - zapytała.
- Oczywiście, że mi się podoba, jest śliczny. - powiedziałam oglądając podarunek z każdej strony. Al w tym czasie wyjęła z torby podobne pudełeczko i pokazała mi jego zawartość. W środku był identyczny łańcuszek z zawieszką. - Jesteś kochana. - jeszcze raz ją do siebie przytuliłam.
- Od teraz będziemy je zawsze nosić - powiedziała, pomagając mi zapiąć łańcuszek.
- Zawsze – przyrzekłam, zapinając jej.
Bawiłam się serduszkiem. Byłam zadowolona z dzisiejszego dnia, należał do tych niewielu udanych.
Poszłyśmy się jeszcze przejść, po krótkim spacerze, zdecydowałyśmy, że czas wracać do domu, w końcu oficjalnie byłyśmy w szkole.
Gdy wróciłam do domu, nikogo nie było więc swobodnie mogłam zamieść zakupy do swojego pokoju i przejrzeć dzisiejsze zdobycze. Porządkowałam kosmetyki, gdy do domu wróciła Renee z dziećmi. Nie rozmawiali ze sobą, Rose i Alec od razu poszli do swoich pokoi, a mama krzątała się w kuchni. Po kilku minutach usłyszałam jak wchodź po schodach. Zapukała do drzwi.
- Bello, mogę? - zapytała.
- Wejdź. - powiedziałam zamykając szafkę. - Co chciałaś? - wypaliłam.
- Chciałam porozmawiać. - powiedziała, siadając na łóżku.
- O czym? - postanowiłam, ze nie warto owijać w bawełnę, wiedziałam co chciała mi powiedzieć, a ja nie chciałam po raz setny tego wysłuchiwać.
- Kochanie przepraszam – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. - Źle się czuje z tym, ze muszę patrzeć na to jak cierpisz.
- To nie patrz, skoro tak przy tym cierpisz – przerwałam jej, podnosząc głos. - Ty myślisz, że mi jest łatwo? Musze ciągle znosić to upokorzenie i odtrącenie, a to tobie jest źle?! - krzyknęłam, emocje znowu wzięły nade mną górę. - Pomyślałaś o tym jak ja się czuje gdy ten idiota mnie miesza z błotem lub bije?! A własna matka patrzy na to wszystko z boku i nie ma odwagi przeciwstawić się mężowi i bronić córki?! Nie masz pojęcia co ja czuje i jeśli myślisz, że przeprosiny coś zmienią to się mylisz! Jesteście siebie warci! - wykrzyczałam, z wściekłością. Odetchnęłam głęboko, żeby się uspokoić i opanować. - A teraz chce zostać sama – powiedziałam, nie patrząc na nią.
Renee wyszła z pokoju bez słowa, cicho zamykając za sobą drzwi, a ja rzuciłam się na łóżko z płaczem. Czułam się bardzo źle, było mi ciężko z tym wszystkim i nie dawałam już rady, dawałam upust moim emocjom poprzez łzy.
Tego wieczoru już nie wychodziłam z pokoju. Gdy już się uspokoiłam, odrobiłam lekcje i poszłam pod prysznic.
Do końca dnia, obyło się bez żadnych kłótni.
Położyłam się spać i odpłynęłam. Tym razem śnił mi się duży, piękny dom z ogrodem. Dom bez wątpienia należał do mnie. Siedziałam w ogrodzie i czytałam jakąś książkę, na otwartej przestrzeni ogrodu wysoki mężczyzna gonił małą dziewczynkę, która uciekała przed nim głośno się śmiejąc.
- Mamusiu ratuj! - zawołała, biegnąc w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niej promiennie i przytuliłam gdy była już w moich ramionach.
Gdy tak siedziałyśmy, przytulone do siebie , podszedł do nas ojciec dziewczynki uśmiechając się na nasz widok. Rozpoznałam w nim „przyjaciela” z moich snów.
- O tym właśnie marzysz. Pragniesz stworzyć szczęśliwą rodzinę. – powiedział, nadal się uśmiechając.
Obudził mnie budzik stojący na nocnym stoliku. Zerwałam się szybko i pobiegłam do łazienki, bo za późno się obudziłam.
Szybko uszykowałam się do szkoły i gdy byłam w kuchni na podjeździe czekała na mnie już Alice. Miałam dzisiaj dobry humor, uśmiech nie schodził z mojej twarzy, lecz gdzieś tam w głębi mnie było też zaskoczenie, na razie nie chciałam o tym myśleć.
Wybiegłam przed dom i szybko wsiadłam do samochodu Alice.
- Cześć! - powiedziałam wesoło, cmokając ją w policzek na dzień dobry.
- Cześć! - odpowiedziała, przyglądając mi się z uśmiechem. Wiedziałam, że zaskoczyła ją moja zmiana nastroju.. - Ciesze się, że masz dobry humor. - powiedziała z uśmiechem.
- Ja też się ciesze – odparłam wesoło.
- Nie często widzę cie w tak dobrym nastroju. - wiedziałam, że chce ze mnie wyciągnąć co jest tego przyczyną, ale postanowiłam jej nie mówić.
Na te słowa uśmiechnęłam się do niej.
- Wiesz, że mamy nowego ucznia w naszej szkole? - zapytała, podekscytowana.
- A skąd mam niby wiedzieć, wczoraj nas nie było w szkole. - powiedziałam, nadal się uśmiechając.
- Racja – przytaknęła mi.
Dojechałyśmy do szkoły śmiejąc się z różnych głupot. Gdy wysiadłam z samochodu, zauważyłam nowego ucznia.......

mam nadzieje, że wam sie spodobało :D
czekam na komentarze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:53, 27 Gru 2010 Powrót do góry

Hej dzisiaj tak sobie buszowałam po forum i przypomniałam sobie ot woim opowiadaniu, jak na nie weszłam xD. Bardzo zdziwiłam się, że nikt nie komentuje. :P
Co to rozdziału trzeciego to według mnie jest on fantastyczny. Bardzo mi się podoba ta Bella, która tworzysz, jest ona zupełnym przeciwieństwem Belli pani Stephenie Meyer.Bardzo podobała mi się ta scena w, które Bella walnęłą Lauren w łeb(przepraszam główe).Ta rozmowa Belli z tym chłopakiem była bardzo Hmm…fajna, zaskakujące nie wiem jak to nazwać ale bardzo mi się podobała.Całe twoje opowiadanie to mistrzostwo świata, dlatego tak bardzo ciebie lubie xD.
Dlatego życzę bardzo, bardzo dużo weny do pisania kolejnych rozdziałów bo ja się już nie mogę doczekać co Ojciec Belli zrobi z tym jak się na nieg wydarła(chodzi mi o rozdział czwarty).
Pozdrawiam
Bloody Night


****************************************
Scarlet dowiaduje się, że jej babcia jest wampirzyca.Jakie będą tego skutki?
Co się wydarzy i jaki wpływ będzie to mieć na życie Scarlett?
Wszystkiego dowiecie się czytając "Po świcie"
http://www.twilightseries.fora.pl/b-kacik-pisarza-b,47/po-swicie-z-roz-i-27-xii-2010r,7945.html


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Pon 22:29, 27 Gru 2010 Powrót do góry

Wracam, po dłuższej przerwie, ale wracam...

Wracam, a tu od razu czekają na mnie dwa rozdzialiki... cudownie... i cudownie, też dlaego, że obydwa są cudowne...

A co mi tam, bardzo dobry humor dziś mam... hihihi

Tak więc, wedłud mnie bardzo fajnie rozwinęłaś ten temat ,,kruchy jak lód,, jak to wcześniej z koleżankami ujęłyśmy, w bardzo pozytywny sposób i tu pozwolę sobie przytoczyć kilka zdań:

Cytat:
- Lepiej już wyglądasz - powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Lepiej się już czuje - odpowiedziałam, siadając do stołu.
- A co? Nasza Bella się źle czuje? - zapytała Rose.
- Nie twój interes – odpowiedziałam, wkurzona jej tonem głosu. - I jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to lepiej się zamknij, dla swojego własnego dobra! – powiedziałam, nie wytrzymując napięcia.
- Sama się zamknij – odszczekała się.
- Przestańcie – powiedziała mama.
- Ona zaczęła – wyszeptałam.
Nikt nie zabrał głosu do końca posiłku. Szybko zjadłam, a Rose miała pozmywać naczynia. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, jak zawsze.
- Ja mam lekcje do odrobienia - powiedziałam. - A poza tym posprzątałam salon jak ty się szlajałaś niewiadomo gdzie - zakończyłam kłótnie, wychodząc z kuchni.


Tutaj fajnie Smile , krótko, zwięźle i na temat, nie dość, że takie prężne to jescze daje nam poznać Bellę, że jest ona taka spokojna, stateczna, opanowana, nie lubi kłutni i jest bardzo ugodowa... Smile

Cytat:
W końcu nie wytrzymałam. Uciekłam do łazienki, nie panując nad tym, w jakim tempie się przemieszczam. Zamknęłam się od środka i oparłam plecami o drzwi, łzy same zaczęły się lać potokami. Nie umiałam się pohamować. Najgorsze było to, że na innych złościłam się i wyładowywałam bez powodu, a przy Charlie'm mój gniew się gdzieś ulatniał. Było tylko cierpienie i bezradność. Wiedziałam, że i tak nigdy mu się nie przeciwstawię, bo się go boje. Wiedziałam jak to było, gdy ciągle mnie bił, nawet wtedy, gdy wylałam herbatę przypadkiem. Bałam się, że ten czas wróci, lecz z jakiegoś powodu od 2 lat nie dostałam ani razu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że taki stan rzeczy nie potrwa długo, a ja byłam tak beznadziejnie bezradna.


Tutaj przekonałaś mnie tym opisem, no cuż powiem, cudownym opisem. Zauroczyłaś mnie, na początku opowiadania nie do końca w ciebie wierzyłam, a tu proszę, ładnie się wyrobiłaś. Coś w tym twoim pisaniu jest, że te momenty są takie relistyczne, aż coś się dzieje w środku, serce mocniej bije jak czyta się te poszczególne urywki, oczywiście nie umniejszając całemu opowiadaniu...

Cytat:
I udało się jej, za to, że się z nią kłóciłam i nie postrząsałam dostałam w twarz, od pijanego Charliego. Po policzku spływały mi łzy, a ja patrzyłam w podłogę, nie wiedząc co zrobić. W pierwszym odruchu złapałam się za twarz, tam gdzie piekł mnie policzek. Ojciec zaczął na mnie krzyczeć, ale już nie słuchałam tego co mówi, po woli ogarniała mnie nienawiść, lecz szybciej napływającym uczuciem niż nienawiść, okazała się odraza do samej siebie, że pozwoliłam na takie coś. Jestem już prawie dorosła i przysięgłam sobie, że jeśli jeszcze raz mnie tknie zadzwonię na policje. Innym szalonym pomysłem, było to żeby iść do lekarza na obdukcje. Powiedziałam o tym mamie, ale ona się jeszcze bardziej wystraszyła i powiedziała, że za takie coś dostała bym tak od ojca, że nie wiedziałabym jak się nazywam. Dlatego zrezygnowałam z tego pomysłu, głównie ze względu na Renee.
Emocje znowu wzięły nade mną górę, tylko w tym przypadku był to ból serca, tak wielki, że nie dawałam sobie z nim rady. Po pewnym czasie nie docierały do mnie już żadne słowa. Klęczałam w kuchni zalewając się łzami. Wiedziałam, że moje „milczenie” denerwuje jeszcze bardziej Charliego, ale było mi wszystko jedno w tym momencie. Mógł mnie pobić jeszcze z 10 razy, a ból fizyczny byłby niczym w porównaniu z bólem psychicznym i odrzuceniem z jakim się spotkałam w tej rodzinie.


Tamat przemocy trudny, trzeba się skupić na uczuciach i umiejętnie o tym opowiedzieć. Połączenie to z mocami, o których Bella nie wie, jest jeszcze trudniejsze. Ale tobie jak mniemam po przeczytaniu tych kilku rozdziałów, się to udaje... jak narazie gratuluję tobie i becie... Very Happy

Zastanawiam się Idea czy rozwiniesz bardziej temat Kate, mogłabyś to ładnie rozwinąć, a ja mogę ci podrzucić cilka pomysłów... (jeśli się zdecydujesz pisz na pw)

Bardzo intrygują mnie te wampirze zdolności ujawniające się co pewien czas, bardzo jestem ciekawa czy coś z tego będzie.

Również fajnieby było gdybyś opisała, urywek z życia Belli w szkole, tej amerykańskiej ,,dżungli,, mnie osobiście to bardzo intryguje i ciekawi, miałabyś wtedy też u mnie wielki plus...

Muszę pochwalić też pomysł, kochanej, trzpiotowatej, Alice, najlepsza przyjaciółka, pomocna. Jest wsparciem dla Belli. Najbardziej ujął mnie fragment z łańcuszkami i zawieszkami w kształcie serduszek... takich przyjaciół nie ma wiele...

Przepraszam, że tak długo, ale się tego trochę nazbierało. Następnym razem postaram się tak nie przynudzać.

Twoja
Awangardowa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna Awangardowa_02 dnia Pon 23:00, 27 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Wto 17:38, 28 Gru 2010 Powrót do góry

hej Wink
Bloody Night - bardzo sie ciesze, że podoba Ci sie moje ff, bo takie słowa dodają otuchy i pomagają a przede wszystkim motywują do dalszej pracy Wink
Awangardowa - czytając Twój komentarz sama mi sie buźka śmiała Wink
bardzo dziękuje za miłe słowa i w żadnym wypadku Twój komentarz nie był nudny, był bardzo motywujący. Bardzo dziękuje za to, że podobają Ci sie moje opisy przeżyć Belli, miałam wątpliwości co do tego czy mi one sie udadzą, ale miło jest usłyszeć takie słowa :*
bardzo dziękuje :*

a teraz kolejny rozdział :D


Rozdział IV
Stałam sparaliżowana na szkolnym parkingu i patrzyłam na nowego ucznia z szeroko
otwartymi oczami. Opierał się o (samochód), z przyjaznym uśmiechem. Nie wyglądał na
nastolatka, co najwyżej na ucznia ostatniej klasy. Jego zielone oczy patrzyły na mnie bez
najmniejszego skrępowania. Przydługie włosy były w artystycznym nieładzie. Nie mogłam
oderwać od niego wzroku.
- Bella, idziesz? - zapytała Alice.
- Tak, tak już - odpowiedziałam, ale nadal nie mogłam oderwać wzroku od nowego ucznia,
a właściwie od „przyjaciela” z moich snów.
- No chodź, bo się spóźnimy - powiedziała Al, przestępując z nogi na nogę. Z trudem
oderwałam od niego wzrok i poszłam za przyjaciółką do klasy.
Nic do mnie nie dochodziło, ani to, co mówił nauczyciel na lekcji, ani słowa Alice, która
znowu się o mnie martwiła. W głowie miałam jeden wielki chaos, którego nie mogłam
ogarnąć. Nie mogłam uprzątnąć moich myśli. Miałam dużo pytań i zero jakichkolwiek
odpowiedzi.
Jak to możliwe, że osoba z moich snów pojawiła się w moim prawdziwym życiu?
Naprawdę ma zamiar mi pomóc? Czy to co mówił w snach jest prawdą? I dlaczego to
właśnie mi się przytrafia? Było jeszcze tysiące pytań, które kłębiły się w mojej głowie.
Moje samopoczucie uległo diametralnej zmianie: byłam smutna. Znowu. Nie zwracałam
uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Lekcje mijały szybko, szłam właśnie z Al do
stołówki na lunch.
- Co się z Tobą dzieje? - Niewytrzymała w końcu moja przyjaciółka. - Rano byłaś w
świetnym humorze i nagle się to zmieniło. Jesteś smutna i nieobecna, odkąd zobaczyłaś
nowego ucznia - zakończyła Al, siadając przy naszym stoliku.
- Przepraszam cię, nie mam pojęcia co mi jest… - przerwałam, bo nie wiedziałam, co mam
jej powiedzieć, ale nie było sensu kłamać i tak już tyle przed nią ukrywam. Nachyliłam się
nad stolikiem. Alice od razu przysunęła się do mnie. - Wydaje mi się, że znam tego nowego.
To znaczy, że spotkałam go już kiedyś, ale to nie może być prawda. - Pośpieszyłam z
wyjaśnieniem, widząc jej minę.
- Nie rozumiem - powiedziała, lecz zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- Nie miałaś nigdy takiego wrażenia, że znasz pewną osobę, ale to nie możliwe? - zapytałam
z nadzieją, że jednak rozumie.
- Możliwe - przyznała, ale myślami była już daleko stąd.
- Nawet nie wiem jak ma na imię - pożaliłam się zmartwiona.
- Adrian- odpowiedziała machinalnie Alice. Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Skąd wiesz? - zapytałam.
- Yyy, słyszałam jak dziewczyny o nim rozmawiają na fizyce - powiedziała, przyglądając
się czemuś za moimi plecami.
- Co tam widzisz? – zapytałam, odwracając się. W drzwiach stołówki stał nowy uczeń i
patrzył na Alice dziwnym wzrokiem. Gdy zorientował się, że patrzę na niego, uśmiechnął
się delikatnie i stanął w kolejce po lunch.
Odwróciłam się do Alice z pytającym spojrzeniem, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Coś
tu jest nie tak, tylko nie wiem jeszcze, co dokładnie, ale się tego dowiem.
Kolejne lekcje mijały tak szybko jak przed lunchem. Myślami błądziłam zupełnie gdzie
indziej. Szłam na biologię, ostatnią lekcje, nauczyciela jeszcze nie było. Gdy szłam do
swojej ławki, Lauren dziwnie mi się przyglądała. Już chciałam jej coś powiedzieć, gdy do
klasy wszedł pan Baner.
- Siadajcie na swoje miejsca! - powiedział, spoglądając na klasę. Gdy już każdy zajął swoje
miejsce przystąpił do rozpoczęcia lekcji.
Siedziałam w swojej ławce sama, tępo patrząc w tablice. Nagle ktoś zapukał do drzwi i do
klasy wszedł nowy uczeń.
- Przepraszam za spóźnienie, nie mogłem znaleźć klasy - powiedział, stojąc przy
nauczycielu.
Akurat, pomyślałam. Jego wzrok spoczął na mnie, był rozbawiony, zupełnie tak jakby
słyszał moje myśli. Potrząsnęłam głową, wyrzucając to prawdopodobieństwo. Przecież to
nie możliwe.
- Usiądź… obojętnie, w której ławce - powiedział nauczyciel, wracając do lekcji. W klasie
były tylko 2 wolne miejsca: jedno obok mnie, drugie obok Nicka, nieśmiałego chłopaka.
Było mi wszystko jedno czy usiądzie ze mną, czy z tym chłopakiem, chociaż gdzieś
głęboko w sobie miałam jednak nadzieję, że na biologii nadal będę siedziała sama.
Nim się zorientowałam, Adrian ( chyba tak), siedział już z Nickiem i zapoznawali się ze
sobą. Jego głos był identyczny jak ten ze snów: melodyjny i przyjazny.
Starałam się nie patrzeć w kierunku ich ławki, ale nie wychodziło mi to zbytnio. Co jakiś
czas zerkałam w ich stronę, czasami przyłapywałam nowego na przyglądaniu mi się, lecz
nigdy nie odwracał wzroku. Wręcz przeciwnie. Starał się uchwycić moje spojrzenie, co mu
się nie wychodziło.
Ta lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Gdy już zadzwonił dzwonek, szybko się
spakowałam i wyszłam z klasy w miarę ludzkim tempem. Gdy doszłam na parking, Alice
już na mnie czekała w samochodzie. Wsiadłam zdziwiona. Zawsze to ja byłam tą, która
czekała na Alice.
- Szybko jesteś - zauważyłam, zapinając pasy.
- Puścili nas wcześniej z wf-u.
- Aha - powiedziałam tylko. - Zamierzam dzisiaj umówić się do psychologa - dodałam,
spoglądając na nią.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytała ostrożnie.
- Alice, czy ty uważasz, że jestem nienormalna? - odbiłam piłeczkę i czułam, jak wzbiera
we mnie złość.
- Nie, oczywiście, że nie. Chcę się tylko upewnić, że przemyślałaś tą decyzje - wyjaśniła
spokojnie.
- Myślę nad tym już jakiś czas i zwlekałam już tyle czasu. Przede wszystkim bałam się tobie
powiedzieć. Nie wiedziałam jaka będzie twoja reakcja. Nie wiedziałam co możesz sobie o
mnie pomyśleć - wyrzuciłam z siebie.
- Skarbie, zależy mi na twoim szczęściu, zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. Tyle już
razem przeszłyśmy… - Z tym miała racje, znamy się już 5 lat. Pierwszy rok naszej
znajomości nie świadczył o tym, że się tak zżyjemy ze sobą. Gdy jej rodzina się tu
przeprowadziła, Alice nie miała żadnych koleżanek, zaczynała od zera, lecz szybko zjednała
sobie „przyjaciół”, między innymi Jessice i Lauren. Ja w tym czasie też należałam do tej
paczki, chociaż bardziej kolegowałam się z Angelą i samą Jessicą. Jess przedstawiła mi
Alice 2 dni później, kolegowałyśmy się, ale nic więcej. Mimo tego, co działo się w domu, to
w szkole zakładałam maskę i byłam wesołą i otwartą dziewczyną. Dopiero potem się to
zmieniło. Jessica okazała się suką, która roznosi plotki i obrąbie każdemu dupę za jego
plecami, dlatego głównie nie należymy do ich słodkiej paczki. Potem przełamałam się i
opowiedziałam o swoich problemach Alice, która jest zawsze dla mnie wsparciem… -
Zawsze ci pomogę, gdy będziesz tego potrzebować.
- Długo nad tym myślałam Alice i ja wiem, że sama nie dam sobie z tym rady. Potrzebna mi
pomoc z zewnątrz, żebym mogła stawić temu czoła - powiedziałam, patrząc na nią z
ufnością. - Gdybym była przekonana, że sama dam sobie radę, nie szłabym do psychologa - dodałam,
patrząc przez szybę.
- Rozumiem - Alice pogłaskała mnie po ramieniu. - A przynajmniej staram się rozumieć -
dodała z uśmiechem.
Stałyśmy już na moim podjeździe i nadal rozmawiałyśmy. Postanowiłam, że dzisiaj jeszcze
się wstrzymam z dzwonieniem do pani psycholog. Mam to jeszcze raz przemyśleć i jeśli
moja decyzja się nie zmieni, to jutro po szkole zapiszę się na pierwszą wizytę.
Alice pojechała do domu, lecz przed tym obiecała, że zadzwoni do mnie jeszcze wieczorem.
Martwiła się o mnie, lecz już nie tak bardzo jak w szkole. Ta myśl przypomniała mi o
nowym uczniu. Był dla mnie zagadką, której nie chciałam jeszcze rozwiązywać.
Gdy weszłam do domu, w kuchni była już Renee. Bez słowa poszłam do swojego pokoju.
W środku panował ogromny bałagan. Ubrania były porozrzucane po całym pokoju, książki
z półek walały się na środku pokoju. Wczoraj w przypływie bezsilności wszystko rzucałam
o podłogę, by, choć trochę rozładować emocje. Dzisiaj musiałam to wszystko posprzątać.
Wiedząc, że nikt mi nie będzie przeszkadzał, zaczęłam sprzątać w swoim nadzwyczajnym
tempie. Po 20 minutach wszystkie książki stały poukładane w identycznych odstępach od
siebie, a ubrania były poukładane w szafkach w idealnym porządku. Z nudów zaczęłam też
ścierać kurze z innych półek. Nim się obejrzałam, wszystko lśniło czystością, a ja znowu się
nudziłam. W domu panowała cisza. Renee siedziała w salonie i oglądała jakiś program
kulinarny, Rose wisiała na telefonie i opowiadała o jakimś chłopaku swojej przyjaciółce, a
Alec bawił się w swoim pokoju. Ojca nie było i podejrzewam, że prędko nie wróci.
Położyłam się na łóżku z książką, którą mieliśmy teraz przerabiać. Od lektury oderwał mnie
dźwięk mojej komórki. Tak się zaczytałam, że zapomniałam o rzeczywistości. Szybko
odebrałam telefon.
- Hej - usłyszałam słodki głos Alice. - Jak tam? - zapytała
- Cześć! Właśnie czytałam „Zbrodnie i karę” – powiedziałam, rozprostowując obolałe
kończyny. - Dobrze, że zadzwoniłaś, bo tak wciągnęłam mnie ta książka, że straciłam
poczucie czasu.
- Ja na szczęście już przeczytałam - powiedziała zadowolona. - Jak tam z rodzicami?-
Przeszła do mniej przyjemnego tematu.
- Ojca nie ma, a do Renee się nie odzywam. Można powiedzieć, że jest w porządku.
- Wcale nie jest w porządku, rozumiem, co czujesz do ojca, ale porozmawiaj z Renee.
Powinniście sobie wszystko wyjaśnić - powiedziała, próbując mnie przełamać.
- Wiem, jak skończy się nasza rozmowa, nie chcę się z nią znowu kłócić. Niech jest tak jak
jest - powiedziałam to, co czułam, lecz wiedziałam, że Alice nie da za wygraną.
- Nie pozwól, żeby przez ojca twój kontakt z Renee uległ zmianie - nalegała.
- Alice, proszę. Nie jestem gotowa na tą rozmowę - zakończyłam ten spór.
- Dobrze. Jak chcesz. Słuchaj, muszę kończyć, jeszcze praca domowa mi została.
- Ok.. Ja też jeszcze nie odrabiałam. Pa.
- Pa - pożegnała się i rozłączyła.
Po rozmowie z Alice postanowiłam, że odrobię lekcje. Doczytanie lektury zostawiłam sobie
do poduszki.
Lubiłam czytać książki. Przenosiły mnie do innego świata, dawały wytchnienie i ulgę.
Kochałam wszystko co odrywało mnie od rzeczywistości.
Odrabianie lekcji zajęło mi 30 minut. Potem poszłam wziąć prysznic. Woda mnie
uspokajała i wyciszała. Nie mogłam się jednak nacieszyć prysznicem, ponieważ do łazienki
dobijała się Rose. Wyszłam jednocześnie zła, ale opanowana.
Wróciłam do swojego pokoju, wzięłam do ręki książkę i zaczęłam czytać.
To była moja przystań, a wymyślony świat, pełen kolorów i niestworzonych zdarzeń był
małą iskierką w moim ponurym życiu.
Nawet nie wiem, kiedy usnęłam.
Tym razem stałam na dużym tarasie, przyglądając się wysokim, ośnieżonym górom, które
swoje wierzchołki ukryły w chmurach. Miałam na sobie ciepły wełniany sweter, a w ręku
trzymałam kubek z gorącą czekoladą. Oczarowana widokiem, nie zwracałam uwagi na to,
co się dzieje wokół mnie. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, jak w dali na zielonym
pastwisku pasą się owce, a niedaleko biegł pies pilnujący ich. Czułam się wolna i
szczęśliwa. Na mojej twarzy gościł ciepły uśmiech. Nie wiedziałam, co robię w tym śnie
szczególnego, lecz podobał mi się ten spokój wokoło.
Nagle część scenerii się zmieniła. Szłam szlakiem turystycznym w górę szczytu i upajałam
się otaczającym mnie widokiem. Stałam wysoko, obserwując, co dzieje się w dole i wokół
mnie.
Widok otaczający mnie zapierał dech w piersiach. Daleko było widać szczyty, które były
przykryte białym puchem. W dole widziałam morskie oko, jego tafla mieniła się kolorami
głębokiego granatu. Zapragnęłam znaleźć się bliżej tego oczka. Zaczęłam schodzić w dół z
niecierpliwością, lecz wcale nie byłam bliżej wody. Denerwowało mnie moje ślimacze tępo.
Przecież mogłam się poruszać o wiele szybciej. Wytężyłam swoje zmysły i skupiłam się na
tym co mnie otacza. Niesiona nowym pragnieniem zaczęłam biec w dół. Nie przeszkadzały
mi wystające skały i strome pobocze, instynktownie mijałam wszelkie zagrożenia.
Po kilku sekundach nareszcie znalazłam się przy tafli wody, która teraz miała zielony
odcień. W górze przez chmury próbowało się przebić promienie słońca, które odbijały się
od serduszka na mojej szyi, które pulsowało.
Było to dziwne uczucie. Przecież to rzecz martwa. Przypomniałam sobie Alice i nasze
słowa. Miałyśmy być zawsze razem… To wspomnienie wywołało we mnie niepokój.
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam w oddali postać, która nie była aż tak widoczna dla
zwykłego człowieka. W moim kierunku szedł mężczyzna o brązowych włosach i
przyjacielskim uśmiechu. To był Adrian, który znikąd pojawił się tuż koło mnie. Ze
spokojnym wyrazem twarzy spoglądał na mnie. Dostrzegł moje pytające spojrzenie, bo
powiedział:
- Już niedługo wszystko się zmieni… - i zniknął, rozpływając się w powietrzu. Sceneria
mojego snu znowu się zmieniła. Stałam przed swoim domem i patrzyłam na niego, czując,
że to ostatni raz. Stała koło mnie Alice, która obejmowała mnie w pasie. Uśmiechnęła się do
mnie i odwróciła w stronę jezdni. Nie zdążyłam zrobić tego co ona, a usłyszałam potężny
huk… I nagle obudziłam się na podłodze. Zdezorientowana rozejrzałam się po pokoju.
Wszystko było w idealnym porządku. Jedynie książka, którą czytałam, leżała obok zamiast
na nocnej szafce.
Podniosłam się z podłogi, rozmasowując obolałe ramie. Huk, który mnie obudził był
spowodowany moim upadkiem z łóżka.
Wdrapałam się z powrotem na nie i opadłam na poduszkę.
Próbowałam ponownie usnąć, ale nie mogłam. Leżałam i patrzyłam się w sufit. W mojej
głowie panowała pustka, a wzrok utkwiłam w jednym punkcie.
Nawet nie wiem, kiedy znowu odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Tym razem nic mi się nie śniło. Rano obudził mnie dźwięk budzika. Wstałam, dziwnie
wypoczęta, ramie mnie już nie bolało. Poszłam do łazienki, zacząć dzień poranną toaletą.
Niestety, moje włosy nie były w tak dobrym stanie jak moje samopoczucie. Na mojej
głowie stał stóg siana, każdy włos odstawał w inną stronę. Zaczęłam je rozczesywać. Po
pewnym czasie, gdy nadawały się na widok publiczny, związałam je w luźny kucyk i
poszłam do swojego pokoju po torbę.
Gdy zeszłam na dół, w kuchni zastałam Renee, przygotowującą nam herbatę. Wiedziałam,
że zaraz poprosi mnie o to, żebym obudziła dzieciaki, dlatego nie czekając, poszłam
z powrotem na górę. Rose jak nigdy siedziała już w łazience, a Alec próbował się obudzić.
Zeszłam na dół i wypiłam herbatę, którą zrobiła mi mama. Myślałam nad tym co wczoraj
wieczorem mówiła mi Alice. Postanowiłam, że przeproszę Renee po szkole.
Wyszłam z domu. Alice jeszcze nie było na podjeździe, lecz słyszałam warkot jej silnika była
za rogiem. Po minucie jej auto podjechało na podjazd. Wsiadłam do niego natychmiast,
ponieważ zaczął padać deszcz.
- Hej! - przywitała się Alice. – Skąd wiedziałaś, że już jadę?- zapytała podejrzliwie.
- Cześć! - odpowiedziałam, posyłając jej uśmiech i jednocześnie zastanawiając się nad tym,
co jej powiedzieć. - Zawsze przyjeżdżasz o tej samej godzinie - zauważyłam z uśmiechem.
- Racja – przyznała. - Jak minęła noc?
- Spokojnie – odpowiedziałam. - A tobie?
- Też - odparła z uśmiechem. - Zdecydowałaś już, co z tym psychologiem? - zapytała,
patrząc na drogę.
- Nie zmieniłam zdania - wyszeptałam, ale wiedziałam, że i tak mnie usłyszała. Alice miała
świetny słuch. - Ale za to postanowiłam, że pogodzę się z mamą. Masz rację, powinnam
utrzymać z nią dobre kontakty, chociażby dlatego, że zawsze mnie kryje i stara się mi
pomóc na swój sposób - powiedziałam.
- Dobrze robisz, godząc się z mamą - powiedziała, dodając mi otuchy.
Dojechałyśmy właśnie do szkoły, więc posłałam Alice uśmiech i wysiadłam.
Z przyzwyczajenia rozejrzałam się po parkingu. Nowy uczeń przyglądał się nam.
Dostrzegłam, że jego cera ma lekko oliwkowy odcień, czego wcześniej nie zauważyłam. Do
tej pory myślałam, że jest równie blady, co ja. U mnie wywodziło się to z tego, że byłam w
połowie Albinoską.
Teraz dostrzegłam tą różnicę, tak jak i inną: jego twarz była spokojna i poważna, spojrzenie
obserwowało cały parking, jakby szukał jakiegoś wroga.
Mogłam dostrzec teraz każdy detal jego twarzy, najmniejszy szczegół. Mój wzrok się
wyostrzył i zaskoczyła mnie ta zmiana. Myślałam, że może wracam do normalności, lecz
tak się nie stawało. To, że ostatnio nie przydarzyło mi się nic dziwnego, nie oznaczało, że
przestałam się zmieniać.
Odwróciłam wzrok od nowego i ruszyłam z Alice.
Cały dzień minął nam na nudnych wykładach nauczyciela. Nic się nie wydarzyło oprócz
tego, że teraz wszystko widziałam o wiele lepiej i wyraźniej.
Mój „przyjaciel” nie odezwał się do mnie. Był obojętny. Obserwowałam go podczas lunchu:
siedział sam przy stoliku, popijając sok i monitorując stołówkę. Tak, ten dzień był dziwny i
nudny.
***
[link widoczny dla zalogowanych]
Stałam w kuchni. Po moich policzkach płynęły łzy. Charlie znowu wrócił do domu pijany.
Od razu zauważył na mojej szyi łańcuszek od Alice.
- Od kogo to masz?!- domagał się odpowiedzi. - Ukradłaś to, czy jakiś fagas ci to
za sponsorował? - krzyczał coraz głośniej.
Nie wiem, co było gorsze: to, że znowu na mnie krzyczy, czy to, że uważa mnie za kurwe,
która prześpi się z facetem dla głupiego łańcuszka. Łzy lały się potokami, lecz ja milczałam.
Nie było szans nic tłumaczyć. On i tak wiedział lepiej.
- No powiedz coś do cholery, zamiast tak stać i jak zawsze ryczeć! Skąd to masz się pytam?
- szarpnął mnie za rękę…
Zabolało i to bardzo. Miałam już dość. Chciałam to przerwać, powiedzieć mu, że go nienawidze, lecz jak zawsze nie mogłam.
- Z kim się pierdoliłaś? - krzyknął. Znowu milczałam. - Jesteś zwykłą szmatą! - wybuchł i
uderzył mnie w twarz.
To uderzenie przełamało moją barierę blokującą. Zaczęła zalewać mnie nienawiść i gniew.
Czułam, jak moja głowa pulsuje w środku. Czułam, że za moment wybuchnę. Przed oczami
widziałam czerwone plamki.
Nagle poczułam ogromną siłę, nie bałam się już. Wyprostowałam się i spojrzałam na
Charliego. Wiedziałam, że eksploduje z wszystkich negatywnych emocji niczym wybuch
wulkanu.
Stałam naprzeciwko ojca i patrzyłam mu prosto w oczy. Na jego twarzy zagościł
pogardliwy uśmiech, widocznie nie zorientował się jeszcze co się dzieje… Co dzieje się ze
mną…
- Puszczałaś się… - powiedział, nadal śmiejąc się mi w twarz.
- Posłuchaj mnie skurwysynie!!! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. To zdanie zaskoczyło
go. Widziałam: już robi się wściekły i chce nauczyć mnie porządku. - Do tej pory nie
obchodziło cię to, co robię. Uważałeś mnie za bezużyteczną k***ę, która jest dla ciebie
ciężarem - mówiłam to, przysuwając się do niego .- Jesteś skończonym chujem, który widzi
tylko błędy innych. Spójrz na siebie - powiedziałam z pogardą. - Jesteś nikim, śmieciem,
który znęca się nad słabszymi, aby się dowartościować. Nienawidzę cię! - krzyknęłam,
będąc coraz bliżej niego. - I nie boję się ciebie, teraz to ja ciebie zniszczę! - złość i
wściekłość wypełniły mnie od środka. Czułam gniew rozbiegający się po każdej komórce
mojego ciała. Chciałam zadać ojcu ból. Chciałam, żeby cierpiał bardziej niż ja. Chciałam,
żeby mi zapłacił za to wszystko, co mi zrobił. W moim mózgu był tylko jeden wyraz:
ZEMSTA. Zalały mnie mroczne i negatywne emocje, a potem…. Potem była już tylko ciemność.

________

mam nadzieje, ze wam sie podobało Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:48, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Ja będę pierwsza, a co mi tam przyzwyczaiłam się. Rozdział czwarty( tak jak inne) bardzo mi się podobał.. Jeszcze raz pozwolę sobie powtórzyć, że ta Bella, która budujesz/tworzysz bardzo mi się podoba.
Będę wredna i zacytuje parę fragmentów:

__"Stałam sparaliżowana na szkolnym parkingu i patrzyłam na nowego ucznia z szeroko
otwartymi oczami. Opierał się o (samochód), z przyjaznym uśmiechem."__

Nie rozumiem dlaczego samochód jest w nawiasie, ale nigdy nie byłam dobra z polskiego więc tłumacze to moja małą ilości wiedzy na temat ortografii.


__"- Skąd wiesz? - zapytałam.
- Yyy, słyszałam jak dziewczyny o nim rozmawiają na fizyce - powiedziała, przyglądając
się czemuś za moimi plecami.
- Co tam widzisz? – zapytałam, odwracając się. W drzwiach stołówki stał nowy uczeń i
patrzył na Alice dziwnym wzrokiem. Gdy zorientował się, że patrzę na niego, uśmiechnął
się delikatnie i stanął w kolejce po lunch.
Odwróciłam się do Alice z pytającym spojrzeniem, ale ona tylko wzruszyła ramionami. "__

No właśnie coś tu jest nie tak, tylko, jeszcze nie wiem co.W niektórych (w większości) opowiadań spotkałam się z tym, że Edward był kuzynem Alice.Więc może z Adrianem jest tak samo.


__"Stałam w kuchni. Po moich policzkach płynęły łzy. Charlie znowu wrócił do domu pijany.
Od razu zauważył na mojej szyi łańcuszek od Alice.
- Od kogo to masz?!- domagał się odpowiedzi. - Ukradłaś to, czy jakiś fagas ci to
za sponsorował? - krzyczał coraz głośniej.
Nie wiem, co było gorsze: to, że znowu na mnie krzyczy, czy to, że uważa mnie za kurwe,
która prześpi się z facetem dla głupiego łańcuszka. Łzy lały się potokami, lecz ja milczałam.
Nie było szans nic tłumaczyć. On i tak wiedział lepiej.
- No powiedz coś do cholery, zamiast tak stać i jak zawsze ryczeć! Skąd to masz się pytam?
- szarpnął mnie za rękę…
Zabolało i to bardzo. Miałam już dość. Chciałam to przerwać, powiedzieć mu, że go nienawidze, lecz jak zawsze nie mogłam.
- Z kim się pierdoliłaś? - krzyknął. Znowu milczałam. - Jesteś zwykłą szmatą! - wybuchł i
uderzył mnie w twarz.
To uderzenie przełamało moją barierę blokującą. Zaczęła zalewać mnie nienawiść i gniew.
Czułam, jak moja głowa pulsuje w środku. Czułam, że za moment wybuchnę. Przed oczami
widziałam czerwone plamki.
Nagle poczułam ogromną siłę, nie bałam się już. Wyprostowałam się i spojrzałam na
Charliego. Wiedziałam, że eksploduje z wszystkich negatywnych emocji niczym wybuch
wulkanu.
Stałam naprzeciwko ojca i patrzyłam mu prosto w oczy. Na jego twarzy zagościł
pogardliwy uśmiech, widocznie nie zorientował się jeszcze co się dzieje… Co dzieje się ze
mną…
- Puszczałaś się… - powiedział, nadal śmiejąc się mi w twarz.
- Posłuchaj mnie skurwysynie!!! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. To zdanie zaskoczyło
go. Widziałam: już robi się wściekły i chce nauczyć mnie porządku. - Do tej pory nie
obchodziło cię to, co robię. Uważałeś mnie za bezużyteczną k***ę, która jest dla ciebie
ciężarem - mówiłam to, przysuwając się do niego .- Jesteś skończonym chujem, który widzi
tylko błędy innych. Spójrz na siebie - powiedziałam z pogardą. - Jesteś nikim, śmieciem,
który znęca się nad słabszymi, aby się dowartościować. Nienawidzę cię! - krzyknęłam,
będąc coraz bliżej niego. - I nie boję się ciebie, teraz to ja ciebie zniszczę! - złość i
wściekłość wypełniły mnie od środka. Czułam gniew rozbiegający się po każdej komórce
mojego ciała. Chciałam zadać ojcu ból. Chciałam, żeby cierpiał bardziej niż ja. Chciałam,
żeby mi zapłacił za to wszystko, co mi zrobił. W moim mózgu był tylko jeden wyraz:
ZEMSTA. Zalały mnie mroczne i negatywne emocje, a potem…. Potem była już tylko ciemność."__

Jak to czytałam to pierwsze co pomyślałam "Jaki skur***wysyn jest z tego Charliego", ale gdy błam coraz dalej bliżej końca to się coraz bardziej cieszyłam z tego, że ją jednak zaatakował(w sensie przenośni).No nareszcie Belluś postawiła się tej starej zrzędzie xD.Nie mogę się doczekać co z tego wyniknie i jakie skutki będzie miało przerwanie tej zapory.

Bardzo podoba mi się to, że Alice nie jest wampirem i jest prawdziwa przyjaciółką Belli.Łza mi się gdzieś w oku zakręciła przy tym momencie w którym Alice podarowała jej łańcuszek.Takich przyjaciół na tym świecie jest naprawdę malutko.Na początku przyznam się, że dziwiło mnie dlaczego Bella nie zadzwoni na policję.Przecież miała zapewne ślady po tych uderzeniach a niektórych tak łatwo nie da się zatuszować makijażem.O Rosalie wypowiem się krótko.Nigdy jej nie lubiłam i tak już pozostanie, ale przyznam się, że w ff "Królowie ulic" trochę ta moja nienawiść do niej się zmniejszyła.
Dobra to ja już kończę bo pewnie już masz mnie dosyć, ale jeszcze na sam koniec tylko jedno zdania pochwalę ten pomysł, że zamiast Edwarda jest Adrian bo Edzia to ja już mam naprawdę dosyć.
No to życze bardzo dużo weny i chęci do pisania kolejnych cudaśnych rozdziałów.
Pozdrawiam
Bloody Night




****************************************
Scarlet dowiaduje się, że jej babcia jest wampirzyca.Jakie będą tego skutki?
Co się wydarzy i jaki wpływ będzie to mieć na życie Scarlett?
Wszystkiego dowiecie się czytając "Po świcie"
http://www.twilightseries.fora.pl/b-kacik-pisarza-b,47/po-swicie-z-roz-i-27-xii-2010r,7945.html


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bloody Night dnia Pią 16:54, 31 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Czw 10:59, 30 Gru 2010 Powrót do góry

Tak, więc Imm , po przeczytaniu tego rozdziału przepełniają mnie mieszane uczucia.
Z jednej strony coś się dzieje, fajnie, posuwamy się do przodu, jest nowy uczeń-,,przyjaciel,, ze snów, ale dlaczego do jasnej ciasnej ma on na imie Adrian, po pierwsze przy Jessice, Belli, Angeli, Alice to brzmi dziwnie , a po drugie on chyba nie jest z Polski, no chyba, że taki jest prawidłowy zamysł, ale to chyba trzeba wytłumaczyć... bo taki troszkę nie samak... dezaprobata (chyba pierwsza) ode mnie...

Co do ostatniego snu
Cytat:
Widok otaczający mnie zapierał dech w piersiach. Daleko było widać szczyty, które były
przykryte białym puchem. W dole widziałam morskie oko, jego tafla mieniła się kolorami
głębokiego granatu. Zapragnęłam znaleźć się bliżej tego oczka.


O ile wiem to takie zwykłe górskie jeziora, nie nazywamy ,,morskimi okami,, ale tylko to Morskie Oko w Polsce, ale tu znów wracamy do poprzedniego tematu ,,Polska vs Ameryka,, mogę się mylić, ale pownnaś to wytłumaczyć, bo inny bardziej nieustępliwy czytelnik mógłby się do tego przyczepić...

Więc powinaś się zdecydować czy przekleństwa i inne ,,brzydkie,, Cool słowa chcesz wykropkować tak jak tutaj:
Cytat:
Uważałeś mnie za bezużyteczną k***ę, która jest dla ciebie
ciężarem - mówiłam to, przysuwając się do niego .-


Czy pozostawiasz to w prawowitej wersji jak:
Cytat:
Nie wiem, co było gorsze: to, że znowu na mnie krzyczy, czy to, że uważa mnie za kurwe, która prześpi się z facetem dla głupiego łańcuszka.


Ja proponuję Ci pierwszą wersję, a poza tym chyba pasowałoby dodać ograniczenia wiekowe, jeśli planujesz wybrać drugą wersję...

Cytat:
Jesteś skończonym chujem, który widzi
tylko błędy innych.

O ile wiem pisze się to przez ,,h,, zwykłe...

Wybacz, że dziś troszkę słów krytyki, czasami tak się dzieje, nie gniewaj się, ale muszę napisać- rozwijasz się... Rock ya Super

Jak zawsze Twoja
Awangardowa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna Awangardowa_02 dnia Pon 16:22, 03 Sty 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Czw 12:51, 30 Gru 2010 Powrót do góry

Panna Awangardowa_02 napisał:


Cytat:
Jesteś skończonym chujem, który widzi
tylko błędy innych.

O ile wiem pisze się to przez ,,h,, zwykłe...


Nie, poprawnie jest przez CH. Cool
Na początku myślalam, że będzie to kolejne FF AH, a doczekałam się miłej niespodzianki. Swoją drogą nie przepadam za All Human.
Intrygują mnie te sny Belli, ciekawa jestem co bedzie dalej.
Postaram sie zagladać, do następnego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Czw 16:52, 30 Gru 2010 Powrót do góry

Prawdziwa, skoro tak twierdzisz, to się nie spieram, zwracam honor kochanej Imm... ja tylko kilka, nawet kilkanajście razy spotkałam się z tką formą... więc jeszcze raz przepraszam, mogę się tylko usprawiedliwiać, nikt nie jest nieomylny...

Awangardowa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna Awangardowa_02 dnia Pon 16:20, 03 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin