FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 P.S. Zaufaj mi [NZ] rozdział 2/27.11 nie będzie kontynuacji! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 22:37, 23 Lis 2009 Powrót do góry

Wybaczcie, ale dziś będzie krótko, bo właśnie nie tylko skończyłam pisać dość obszerny rozdział, ale też odesłałam Pernix zbetowaną część drugą. Kisiel już się lał, więc ja zwrócę uwagę na coś, co osobiście uważam za wadę tego pomysłu, czyli dwie autorki. Przy tak obszernym projekcie to może być wbrew pozorom wada, bo czasem jednej osobie brak spójności, ale przy dwóch - szczególnie, że piszecie zupełnie inaczej i teraz widzę to tak wyraźnie jak nigdy - ryzyko rozjechania się postaci jest niebezpiecznie wysokie i osobiście nie zdecydowałabym się na współautorstwo niczego większego, niż dłuższa miniatura, ale to Wasza decyzja i niejako - czego nie życzę absolutnie - Wasz kłopot. My, czytelnicy musimy tylko cierpliwie czekać, grzecznie czytać i obszernie komentować, nie przejmując się zanadto potknięciami bety, co najwyraźniej ma problemy z rozdwojoną osobowością. Wink Jestem za tym, żeby Bella była z Jasperem - to zawsze jakaś odmiana po tych wszystkich BEdwardach. I to by było na tyle, żegnam się do następnego komentarza.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 12:18, 25 Lis 2009 Powrót do góry

cóż.... świetny rozdział zgadzamy się w z tym wszyscy...
ja się zatem pochwalę, że od początku wiedziałam, że to kazanie na pogrzebie... co nie zmienia faktu, że i tak doskonale poprowadzone...

mój komentarz nie będzie jakoś szczególnie płodny - to chyba pierwsze opowiadanie waszego autorstwa jakie czytam (indywidualnie też was jakoś ominęłam, ale co się odwlecze to nie uciecze)...

omdlenia na pogrzebach są dość spotykane - między innymi dlatego mam zakaz takich uroczystości - załamana Bella to plus dla was... natomiast zachowanie Emmetta jest dla mnie zagadką... zobaczymy jak się to rozwinie w tym kierunku...

pojawia się nieznajomy... mam dreszcze... coś mi nie pasuje, bo przecież Emmett wspomina wcześniej o Edwardzie... i faktycznie słyszę jak w moim mózgu z głośnym szczękiem przeskakuje zapadka... nieznajomy... teraz on będzie wędrował po mojej głowie... ewidentnie wie coś o Bells i jednocześnie nie chce się przed nią ujawnić, czego mu dziewczyna nie ułatwia... wypadek i ciągłe pytania wyprowadzają go z równowagi... to będzie bardzo ciekawy wątek... mam swoje prywatne domysły, z którymi się jak zwykle nie będę zbyt afiszować...

wątek Edwarda przedstawia się dość nieprzyjemnie... w tym tekście straciłam całą sympatię do niego... jest zimny i odległy... jego komentarze nieprzyjemnie puste... nie niosą ze sobą innych uczuć prócz znudzenia i chyba nawet niechęci...(takie wrażenie odniosłam całkiem prywatnie)... brak zainteresowania z jego strony boli nawet mnie... a uwagą, że Bella zbladła... w ogóle cała wymiana zdań między nimi pogrążył się całkowicie...
no i oczywiście chamska uwaga Tanyi - brak jego reakcji... wkurzyłam się - określę to w ten sposób...

Bella jest nieszczęśliwie zakochana... niby nic nowego, ale przedstawiacie to kompletnie w innej koncepcji, która jak najbardziej leży w moim czytelniczym interesie...

uwaga... po raz pierwszy życzę weny... obym niedługo mogła przeczytać następną część...

no...i Jaspera chcę bez skarpetek... nie lubię, gdy mężczyźni wchodzą w nich do łóżka... Twisted Evil

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 9:33, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Słowa wstępu od autora:


M. Dzięki za pomoc w tworzeniu opisu kamienicy, dzięki Tobie jest bardziej rzeczywisty i prawdopodobny. :)

Angie, uwielbiam Cię – wiesz za co – za to, jaka jesteś i za Twoje pisarstwo, ale będąc betą powinnaś się starać nie wybiegać w przód, nie oceniać czegoś, czego inni nie mogą jeszcze ocenić. Ty wiesz więcej, bo nie jesteś tylko zwykłą betą, jesteś też świetnym doradcą i krytykiem moich pomysłów, jednakże będąc w roli komentatora, powinno się komentować tylko to, co widać do tej pory i nic więcej. Z wielką obawą ukazuję Wam drugą odsłonę nieco wcześniej (tydzień wcześniej Wink ), aby przedstawić się Wam w tej historii jako współautor. Od razu ostrzegę, że Angie ma rację – pod względem stylu jesteśmy z motylkiem zupełnie różne, ale historię opracowujemy wspólnie i myślę, że dbamy o to, by postaci były wiarygodne. Jeśli nie dbamy wystarczająco, to po tym sygnale z pewnością zadbamy jeszcze bardziej. Chciałabym, żebyście potraktowały tę historię (nie mam wątpliwości ani podejrzeń, że jakiś chłopak to czyta, więc postanowiłam się spoufalić tylko z ładniejszą płcią) jako jedną, ale opowiadaną dwugłosem, z różnych czasem punktów widzenia, bo każda z nas na co innego zwraca uwagę, ale od początku do końca jest to wspólna historia. Zdecydowałyśmy się ją pisać wspólnie nie, żeby popełnić jakieś dzieło, ale żeby wspólnie się bawić opowieścią i wymyślaniem wątków jednej fabuły. Jest to zapewne ryzykowny eksperyment, ale wart zachodu. Mam nadzieję, że dostrzeżecie przede wszystkim zalety tego, jak jesteśmy inne i że nie potraktujecie opowiadania, jak historii pisanej na konkurs literacki, a jako „umilacz” czasu. Takie byłoby moje życzenie i po tym przydługawym wstępie zapraszam Was na część drugą. Dedykuję ją mojej ukochanej Dominice za to, że przyjęła moją propozycję i obyśmy wyszły na tym jak najlepiej z naszą znajomością. :)
motylu, trzymaj się! Jestem z tobą!


Zapomniałam o piosence, którą wybrałyśmy, ale to ze względu na to, że mamy teraz z madam bardzo ograniczony kontakt. Dam linka później, jak mi motylek powie, co miało być. Wink

Beta: AngelsDream
Projekt: Jazzedme team
Pisała: Pernix

Rozdział II Urodziny


Tyle wrażeń naraz kompletnie przytłoczyło kobietę. Śmierć ojca, Edward z piękną narzeczoną i potrącenie przez totalnego gbura. Bella nie chciała być z Cullenem. Kiedyś mieli swoją szansę, ale ich drogi się rozeszły. Reguła „nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki” była jedną z tych, którymi posługiwała się w życiu. Nie chodziło o zazdrość, ale o to, że był szczęśliwy, miał kogoś, kto go pocieszy. Powrót do pustego mieszkania tylko potwierdził beznadziejność sytuacji. Dni mijały...
Emmett radził sobie z bólem po stracie rodzica, wypracowując nadgodziny w firmie. Szefostwo nie kryło swego zadowolenia. Nadgorliwość Swana stała się niezwykle opłacalna dla agencji, która, trzeba przyznać, dzięki niemu stała się ważnym kontrahentem na rynku. Sprzedawał nieruchomości jak świeże, jeszcze ciepłe bułeczki. Odwrotnie działo się z jego siostrą. Miała spokojną pracę w bibliotece. Zajmowała się opieką nad czytelnikami i pieczołowicie układała na regałach oddane przez nich książki. Jednak gdy nikogo nie było, zadręczała się myślami o zmarłym ojcu. Nie mogła odżałować jednej rzeczy - że od wielu lat nie powiedziała ojcu dwóch, prostych słów świadczących o miłości i szacunku. Dzień kobiety wyglądał nijako. Od momentu obudzenia jak zaprogramowany robot wykonywała zwyczajowe czynności. O jej stan dbała Alice, pilnując, by Bella zawsze jadała śniadania. Przyjaciółka w ciągu ostatnich dwóch miesięcy była bardzo wyrozumiała i pomocna. Nie reagowała na ataki gniewu, uspokajała przy napadzie płaczu, zostawiała samą, gdy było trzeba. Instynktownie wyczuwała, co w danej chwili było potrzebne Belli. Pierwszy tydzień okazał się najgorszy. Kobieta wpadła w stan apatii. Całymi dniami siedziała w łóżku, nie zważając na swoje potrzeby fizjologiczne. Nie chciała się myć, jeść, ubierać. Żyła tym, co było kiedyś, oglądała stare zdjęcia: Charlie popycha huśtawkę, mała dziewczynka z roześmianą buzią. Charlie ubiera z nią bożonarodzeniowe drzewko, Charlie przebrany za św. Mikołaja. Rozpłakała się na dobre. Już nigdy nie spędzą wspólnie świąt. Później przyszła pora na oglądanie amatorskich kaset wideo. Była wdzięczna, że Alice nie szalała za nowinkami technologicznymi tak jak za trendami mody. Dzięki temu mogła obejrzeć stare kasety, które zabrała ze sobą z rodzinnego domu, w jej odtwarzaczu kombo.
Pierwsza kąpiel Belli – oświadczył tubalny głos zza kamery. Kochanie, uśmiechnij się do tatusia, nie ma co tak płakać. Wiedziałem, masz po mnie niechęć do wody – zachichotał. - Charlie odłóż to cholerstwo i pomóż mi wykąpać dziecko. Nie widzisz, że wije się jak wąż. Zaraz mi się wyślizgnie. Dookoła wanienki biegał, wymachując czerwonym samochodzikiem, mały łobuz – Emmett. Bella rozpoczęła kolejne pudełko chusteczek. Miała całkowicie czerwony nos, cały obszczypany i bolący za każdym kolejnym pociągnięciem. To nie miało znaczenia. Była sierotą, nie miała już nikogo. Wiedziała, że to nieprawda - miała brata, przyjaciół, ale to nie to samo. Emmett ożeni się z tą blondynką, za którą chodzi jak wytresowany piesek i z nią będzie spędzał święta. Kiedy sprzedadzą dom, ona nie będzie już posiadała swego miejsca na ziemi. Nie pojedzie do Forks, by wypłakać się na ramieniu ojca. Matka zmarła dwa tygodnie po porodzie. Kąpiel sfilmowana przez Charliego była jedyną żywą pamiątką po niej. Dwa dni później poczuła się źle, zasłabła. Charlie zawiózł ją do szpitala, gdzie wykonano serię badań. Lekarze nie potrafili znaleźć przyczyny, a kobieta słabła z każdym dniem. Serce Renee przestało bić w nocy. Umarła we śnie, trzymana za rękę przez czuwającego przy niej męża. Charlie nie miał czasu na opłakiwanie żony, w domu czekały na niego dwa małe szkraby. Jednak nigdy nie było już tak samo. Wesoły tatuś razem z żoną pochował cząstkę siebie. Zamknął się w sobie. Tylko do córki miał słabość. Mała iskierka rozświetlała raz po raz smutną twarz mężczyzny. Bella natomiast żyła w przekonaniu, że przyczyniła się do śmierci matki. To ona była winna chłodnemu stosunkowi ojca wobec Emmetta. Nikt nie obarczał jej takim brzemieniem. Sama wymierzała sobie mentalne kary, katując sumienie. Po tygodniu, kiedy wypłakała już wszystkie łzy, a Alice przekonała ją, że musi zacząć coś robić, żeby zapomnieć o dojmującej pustce, poszła do pracy. Wszystko było już załatwione, nikt o nic nie pytał. Emmett zatroszczył się o usprawiedliwienie jej nieobecności. Współpracownicy przekazywali nieme kondolencje, patrząc na nią z litością i współczuciem. Nawet tego nie dostrzegała, spoglądała na wszystkich nieobecnym wzrokiem. Tylko gdy zajmowała się czytelnikami, przywdziewała maskę z przyklejonym, profesjonalnym uśmiechem. Nadal nie mogła się pogodzić ze stratą, choć minęły już ponad dwa miesiące. Po pracy znów popadała w marazm i melancholię. Najbardziej aktywnym zajęciem było oglądanie telewizji. Alice miała wątpliwości, czy Bella jest w stanie opowiedzieć o fabule licznych seriali, które właściwie ignorowała, choć te wciąż leciały. Patrzyła na nie, jakby przebijała wzrokiem odbiornik i skupiała się na jednym punkcie w przeciwległej ścianie.
- Bella! Nie mogę już patrzeć, jak się dołujesz. Musisz wyjść do ludzi. Dziewczyno, zobacz! Twoje włosy przypominają siano.
- Dobrze – odpowiadała cicho i na tym kończyła się każda dyskusja.

Pewnego dnia, gdy wracała do domu, zaczął padać deszcz. Chmura oberwała się nagle i obficie oblała ulice Bostonu. Do celu miała zaledwie trzy przecznice. Bez parasola zmokła w jednej chwili. Nie przejmując się ociekającą, zimną i ciężką od wody odzieżą, biegła do domu. Kilka metrów od bramy nowoczesnej, czteropiętrowej kamienicy, zbudowanej z na nowo popularnej rdzawoczerwonej cegły, została obficie ochlapana przez czarne bmw z przyciemnionymi szybami. Brudna kałuża zostawiła ciemne plamy na płaszczu Burberry*. Alice ją zabije, kupiła go niedawno, a że garderoba przyjaciółki, wyglądała jak tanie ciuchy z secondhandu sprzed dwóch sezonów, postanowiła zrzec się swojego ulubionego płaszcza, póki nie zaciągnie Belli na zakupy. W tej chwili nic nie miało znaczenia, dziewczyna przystanęła na schodach i oparła się o murek, zdobiony wielką granitową kulą. Spoglądała w granatowoszare niebo, które obmywało jej twarz deszczem. Tata mawiał, że anioły płaczą, kiedy pada. Uśmiechnęła się do siebie.
- Bells, co ty tam, do cholery, robisz? Mam po ciebie zejść, czy łaskawie wniesiesz swoje cztery litery na górę? - krzyknęła Alice z okna na drugim piętrze, przy którym w podwieszonych doniczkach kwitły czerwone begonie, ładnie kontrastujące z białymi okiennicami.
- Już idę – odparła wytrącona z zamyślenia i leniwym krokiem udała się w kierunku wielkich drewnianych drzwi. Wystukała kod na domofonie i pociągnęła za żeliwną klamkę, gdy tylko rozległo się ciche brzęczenie mechanizmu. Projektant tej kamienicy zadał sobie wiele trudu, by stworzyć dwa całkiem różne oblicza budynku. Z zewnątrz niepozorne, minimalistyczne opakowanie, a w środku imponująca zawartość. Zwiastunem luksusu były już zdobne kule i granitowy szczyt murka przed wejściem. Do wewnątrz prowadził podcień w kształcie łuku, wchodziło się przez dębowe - bejcowane, by zachowały naturalną barwę – drzwi. Nim wkroczyło się na klatkę, trzeba było przejść przez kwadratowy przedsionek i kolejne, tym razem szklane drzwi. Podłogę w budynku wyłożono marmurem w kolorze kości słoniowej. Z tego samego kamienia wykonano stopnie spiralnych schodów, które znajdowały się po prawej stronie od wejścia. Uroku dodawała czarna, żeliwna balustrada z piętrzących się gęsto ku górze girland. Poręcz zakończono liśćmi zwiniętymi w kulę. Vis-à-vis wejścia znajdowała się portiernia. Lada, podobnie jak inne powierzchnie w środku, była marmurowa. Od blatu przezornie zamontowano do wysokości pięćdziesięciu centymetrów kuloodporną szybę. Okolica należała do spokojnych, ale tyle słyszało się o napadach, morderstwach, że dodatkowe zabezpieczenia były jak najbardziej wskazane. Portier Demetri przywitał się sympatycznie. Przyjechał do Ameryki z Rosji za lepszym życiem. Niestety nie spełnił swoich ambicji, jego interes – był zegarmistrzem - szybko podupadł. Nikt już nie chciał naprawiać starych zegarków, wszędzie dominowała elektronika.
- Dobry wieczór, panienko Swan, jak minął dzień? - zapytał, jak zwykle grzecznie, z wyraźnym wschodnioeuropejskim akcentem.
- Dobry wieczór. Dobrze, dziękuję. – Uśmiechnęła się do staruszka. Miała zwyczaj zagadywać go o jego ojczyznę, rozmawiali o kulturze, ostatnich wydarzeniach politycznych i lokalnych, ale od śmierci ojca, zbywała wszystkich zdawkowymi grzecznościami. Mężczyzna rozumiał stan, w jakim była i nie zaczepiał jej, choć widać było, że martwi się o swoją ulubioną lokatorkę.
Kiedy Bella doczłapała się już na górę, Alice stała w drzwiach, wywiercając jej oczami dziurę w głowie.
- Kochanie, tak się o ciebie martwimy, Emmett czeka tu już od godziny. - Pokręciła głową na znak niezadowolenia. Dziwne, że nie zwróciła uwagi na poplamiony płaszcz. Bella celowo odpięła go i rozwarła szeroko, wywracając boki na wewnętrzną stronę. Planowała oddać pożyczony ciuch do pralni, zanim przyjaciółka się zorientuje.
- Straciłam poczucie czasu w pracy. Muszę się tylko odświeżyć i przebrać, zaraz będę do waszej dyspozycji – powiedziała, biegnąc do łazienki i zostawiając za sobą strużkę wody ściekającą z przemoczonych ubrań. Kiedy dotarła już do celu, zdjęła mokre ciuchy i włożyła je do miski, która leżała w osobliwej wannie na lwich łapach, pod spód upychając brudny płaszcz. Jutro odda go do pralni chemicznej, będzie jak nowy. Ściany łazienki były wyłożone kremowymi kafelkami, na wysokości wzroku przebiegał gruby pas wykonany z czekoladowych małych kamyków, przypominających te używane do mozaiki. Na podłodze położono brązowe kafle, ładnie kontrastujące ze ścianami. Pomieszczenie urządzono w stylu rustykalnym. Bella owinęła się w kąpielowy ręcznik i wyjęła suszarkę z bambusowej komody. Ciepłe powietrze przyjemnie ogrzewało skórę głowy. Kobieta obserwowała swoje lustrzane odbicie. Alice miała rację. Jej włosy były matowe i nijakie. Ładne oczy przypominające dwa bursztynowe kamyki nie miały odpowiedniej oprawy bez makijażu. Od dłuższego czasu Bella nie używała niczego poza kremem nawilżającym. Nic dziwnego, że jestem sama – mruknęła do siebie pod nosem. Po wysuszeniu czupryny, zwinęła pukle w kok, który umocowała za pomocą dużej, drewnianej szpilki. W ręczniku wyszła z łazienki i rzuciła krótko do brata i przyjaciółki, którzy przerwali dyskusję, gdy tylko otworzyła drzwi:
- Jeszcze moment, muszę się ubrać. - Pobiegła do swojej sypialni, uśmiechając się nerwowo. Nałożyła domowy dres, ciepłe skarpetki – była zmarzlakiem - i wróciła do salonu, gdzie na wygodnym ciemnozielonym wypoczynku siedział Emmett. Alice stała za barkiem i przyrządzała wprawnym ruchem caipirinhę dla Swana.
- Emmett, jest dopiero szósta, a ty już pijesz! - skarciła brata.
- Daj spokój, Bells. Jeden drink nie zrobił jeszcze z nikogo alkoholika, a grzechem byłoby nie skorzystać z barmańskich umiejętności twojej przyjaciółki. - Alice przez pierwsze trzy lata studiów pracowała za barem w ekskluzywnym klubie – była ekspertem w zakresie przyrządzania drinków i cocktaili. Nie musiała podejmować pracy. Jej rodziców było stać, by łożyć na jej utrzymanie - Aro wraz z Athenodorą prowadzili sieć salonów z drogimi samochodami. Mimo pokaźnej sumy na koncie, która co miesiąc wpływała od rodziców, dziewczyna nie wyciągnęła z tej kwoty ani centa. Wolała sama zarabiać na własne przyjemności. Wystarczyło, że przyjęła to mieszkanie w prezencie. Jako jedna z nielicznych posiadała od pierwszego roku studiów apartament w centrum Bostonu. Poprosiła Bellę, by została jej współlokatorką. Gdy z nią mieszkała, nie czuła się tak bardzo samotna. Uwielbiała troszczyć się o wszystkich, a swoją przyjaciółkę z liceum kochała ponad wszystko. Czasami wydawało jej się, że aż za bardzo... Nieznośne ukłucie zazdrości trafiało ją zawsze, kiedy Bella szykowała się na randkę. Sama na nie nie chodziła, nie potrzebowała mężczyzny. Pełno takich, co tylko wykorzystują i porzucają. Wystarczy spojrzeć, choćby na Cullena. Bella opłakiwała go przez cały miesiąc. Wtedy to Alice zdecydowała, że nie uroni ani jednej łzy przez ten paskudny gatunek i szczerze znielubiła swojego przyrodniego brata.
- Bello, a może tobie też zrobię drinka? Na pewno ci nie zaszkodzi. – Mrugnęła zawadiacko.
- Pewnie masz rację, z chęcią się czegoś napiję. Możesz zrobić mi to samo. - Alice nie mogła uwierzyć, Bella po raz pierwszy od czasu pogrzebu podjęła decyzję. Do tej pory było jej wszystko jedno, co zje, czego się napije.
- W porządku, już się robi. - Kiedy Alice dusiła kolejną limonkę, by wycisnąć z niej wszystkie soki, Bella usiadła obok brata na kanapie, skrzyżowała nogi w siadzie tureckim i zapytała:
- Co cię do nas sprowadza, braciszku? Czyżby Rose miała dość twojego namolnego towarzystwa i wyrzuciła cię za drzwi? - zapytała z dawną ironią w głosie.
- Nie, wszystko w porządku. Postanowiliśmy nawet, że się do niej przeprowadzę, skoro i tak spędzam tam większość czasu. Ostatnio nocowałem u siebie z miesiąc temu, gdy była na konferencji w Nowym Jorku. Nie ma sensu płacić podwójnego czynszu, więc czuj się zobowiązana. Potrzebuję pomocników do przeprowadzki. - Szturchnął ją łokciem w bok.
- Okej, mogę ci pomóc, ale powiedz mi, co cię tak naprawdę sprowadza? Gdybyś chciał pomocy przy przenoszeniu rzeczy, zadzwoniłbyś, a jednak, pofatygowałeś się osobiście...
- Bello, przestań wszystko analizować. Nie mogłem odwiedzić siostry? - przerwał jej w pół słowa.
- Jasne, że mogłeś, ale mam przeczucie, że czegoś ode mnie chcesz. Więc, dlaczego tutaj jesteś? - drążyła nieugięta.
- Żeby cię przytulić, wariatko – powiedział, po czym objął ją swoimi barczystymi ramionami.
- Emmett – wycedziła niewyraźnie z powodu przeciśnięcia do potężnego torsu brata. - Puszczaj mnie. Boże, za co ty mnie pokarałeś takim bratem.
- Hej, mam się obrazić? W porządku, powiem. Chciałem cię, droga siostro, zaprosić na moje urodziny. Zanim zaprotestujesz, dodam, że nie wyobrażam sobie, żeby cię tam nie było. Jesteśmy sami i powinniśmy się trzymać się razem – odparł z przesadnym patosem. Bella uniosła gwałtownie głowę. Przez chwilę milczała, a potem stanąwszy na nogi, skwitowała:
- Teraz to ty przegiąłeś, Em. Życzenia ci złożę, ale na twojej imprezie się nie pojawię, wybacz. – Następnie podeszła do barku, by wziąć swojego drinka, po czym udała się do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. Po chwili otworzyła je i dodała - Nie chcę teraz nikogo widzieć. - Następnie ponownie zamknęła drzwi - słychać było szczęk przekręcanego klucza.
Mężczyzna chciał do niej zapukać, ale na drodze stanęła mu Alice.
- Spokojnie, Emmett. Ja się tym zajmę, jeszcze jej nie przeszło. Zjawimy się na twoich urodzinach, moja w tym głowa – uśmiechnęła się zalotnie.
- W porządku, pewnie ma ten zespół PMS – bąknął, przeczesując z roztargnieniem włosy. - W takim razie widzimy się w piątek o dwudziestej pierwszej w Paradise Rock Club.**
- Jasne.
- To trzymaj się, mała. - Dopił drinka i, odstawiwszy szklankę, udał się do wyjścia.
- Pozdrów Rose.
- Nie ma sprawy, na razie.
- Pa. - Zamknęła za nim drzwi, westchnąwszy przy tym z rezygnacją. Kiedyś wzdychała do Emmetta, ale on nigdy jej nie zauważał, traktował jak kumpelę, przyjaciółkę młodszej siostry. Nigdy nie widział jej w kategorii "dziewczyna na randkę". Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia. Najważniejsza była Bella. Alice poszła do kuchni zrobić herbatę. Gorący napar z zielonej mieszanki ze świeżą miętą to, to czym mogła przekonać Bellę do otwarcia drzwi, szczególnie w taki deszczowy, ponury dzień. Otworzyła okno, by zerwać liść rośliny. Obie z Bellą lubiły gotować, dlatego zamontowały przed kuchennym oknem korytko z ziołami. Podmuch wiatru wniósł do jej nozdrzy ciekawą kompozycję zapachową: korzenny aromat bazylii, ostrą woń oregano, intensywną kolendry i ożywczą mięty. Zamknęła okno – bramę do ich skromnego, ale własnego ziołowego ogrodu i poszła w stronę pokoju przyjaciółki.
- Bells, kochanie, Emmett już poszedł, otworzysz? Mam w rękach dwa kubki z gorącym, parującym napojem. - Alice musiała chwilę poczekać, ale nie myliła się. Bella wyjrzała z pokoju i zaprosiła przyjaciółkę gestem ręki.
- Alice, zrozum, nie mam ochoty na zabawę. Minęło niewiele czasu. Jest jeszcze okres żałoby. To nie fair wobec ojca – powiedziała, siadając na łóżku z ciepłym kubkiem w dłoniach, który wzięła od brunetki.
- Wiem, ale jestem też pewna, że Charlie nie chciałby, abyś tak się katowała wspomnieniami. On byłby szczęśliwy, gdybyś odpuściła. Nie będę ci prawić morałów, że życie jest krótkie i trzeba czerpać z niego jak najwięcej, ale przecież jesteś tego świadoma, prawda? Nie jesteśmy już młódkami, trzeba sobie złowić mięsko, zanim pojawią się pierwsze zmarszczki. - Ucieszyło ją, że na twarzy Belli zagościł nieśmiały uśmiech. To oznaka, że dziewczyna powoli się przełamuje.
- Ale... Ale to nie powinno stać się tak szybko! - powiedziała, połykając ślinę. To mogło znaczyć tylko jedno - niedługo się rozpłacze.
- Bells, w głębi serca wiesz, jak powinnaś postąpić. Nie zamykaj się we własnej skorupie. Zrób to dla Charliego! Pokaż, że jego dziewczynka daje sobie radę. Na pewno gdzieś z góry cię ogląda.
- To co mam zrobić? - zapytała bezradnie.
- Przede wszystkim pójdziemy na urodziny Emmetta. To twój brat, on też to wszystko na swój sposób przeżywa. Ucieszy się, że będziesz z nim w tym dniu. Po drugie jutro idziemy do fryzjera i na zakupy. Odmiana nie tylko poprawi ci humor, ty tego potrzebujesz!
- Aż tak ze mną źle?
- Tak, Bello. Uwierz mi, nie zawiesiłabym na tobie oka, choć jesteś bardzo ładna. Tyle, że teraz tego nie widać. Alice pomoże ci stanąć na nogi – odparła, puszczając oczko.
- Jesteś kochana – powiedziała Bella i przyciągnęła do siebie przyjaciółkę, by ją przytulić, po czym pocałowała prosto w usta – lepsza niż pęk facetów. - Alice poczuła dreszcz, jakby została porażona prądem. Niespodziewana pieszczota wywołała dziwne poruszenie. Podniosła rękę do ust, ale szybko ją opuściła, by nie zostać przyłapaną.
- No dobrze, w takim razie jutro robimy sobie dzień wolny i idziemy na podbój Newbury Street. Wskoczymy do Giuliano. Znam tam fantastycznego fryzjera, a teraz idź spać – skwitowała i czym prędzej wyszła z pokoju. Jeszcze raz dotknęła palących warg. Nigdy wcześniej jej się to nie przydarzyło. Poszła wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie zmieszanie, jakie czuła. Stanęła pod natryskiem i puszczała naprzemiennie ciepłą i zimną wodę, kończąc kąpiel na zimnej. Lekko zaróżowione ciało przykryła dużym ręcznikiem i udała się do swojej sypialni. Tej nocy długo nie mogła zasnąć, zastanawiając się, co znaczyło uczucie, jakie ją ogarnęło przy tym niewinnym całusie, który Bella złożyła jej na ustach.

Kiedy obudziła się rano, dziwne myśli zniknęły. Nie było sensu zastanawiać się nad czymś, co roiła sobie w podświadomości. Zapewne to efekt długiej abstynencji, stąd bliskość fizyczna z kimkolwiek musiała wywołać sprężenie. To nie jej wina, że każdy napotkany facet okazuje się skończonym idiotą. Nałożyła czerwony, puchaty szlafrok oraz białe papcie pokryte futerkiem, które imitowały królika ze stojącymi uszami, różowym pyszczkiem i długimi, sterczącymi wąsami, po czym skierowała swoje kroki do kuchni. Z pomieszczenia unosił się zapach świeżo parzonej kawy, słychać było skwierczenie oleju, na którym smażyły się naleśniki. Niemożliwe, czyżby wczorajsza rozmowa tak szybko przyniosła dobre skutki? - pomyślała Alice.
- Cześć, śpiochu! – zawołała śpiewnie Bella – Jestem ci winna śniadanie za te dwa miesiące opieki nade mną. Co ja mówię, właśnie wygrałaś dwumiesięczny pakiet na śniadania à la Bella - zaśmiała się. Humor momentalnie udzielił się brunetce.
- Poproszę dwa placki ze śmietaną i sosem czekoladowym – zamówiła pierwsze śniadanie ze swojego pakietu.
- Szalejesz! Ale masz rację, ty nie musisz liczyć kalorii – powiedziała, nakładając naleśniki na talerz. Wysprejowała na nie śmietanę i podała przyjaciółce buteleczkę z sosem, by sama mogła zadecydować o właściwej ilości tej bomby kalorycznej. - Kawa już gotowa – czarna z dwiema kostkami brązowego cukru. Voilà!
- Świetnie, zaraz po śniadaniu zadzwonię do mojej szefowej. Dzisiaj i tak nie mamy ważnych klientów. Susan poradzi sobie beze mnie.
- Ja już zadzwoniłam do biblioteki. Wszystko załatwione. Zjedz sobie spokojnie, a ja idę do łazienki.
Półtorej godziny później przechadzały się już po największej, handlowej ulicy Bostonu, wchodząc do prawie każdego butiku z damską konfekcją mody. Przez trzy godziny przemykały między wieszakami z ciuchami, półkami z czapkami, torebkami, ladami wypełnionymi biżuterią, aż w końcu zmęczone i obładowane torbami pełnymi zakupów udały się do salonu odnowy.*** Alice umówiła się z manikiurzystką i masażystką, a Bellę oddała w ręce Casiusa – swojego ulubionego stylisty fryzur. Obie panie zostały poczęstowane kieliszkiem wybornego szampana.
- Mów mi Casy, o słodyczy moja! Dawno nie widziałem tak uroczego kwiatuszka w naszym salonie, ale troszkę się zapuściłaś – powiedział fryzjer, zaraz dodając: - Zrobimy z ciebie gwiazdę pierwszego formatu. Taka delikatna uroda potrzebuje tylko skromnej oprawy. Masz jakieś sugestie co do ścięcia?
- Nie, zupełnie nie mam pojęcia.
- W takim razie zdajesz się na mnie, tak? - Pokiwała głową. - Dobrze, tego oczekiwałem.
Mycie, farbowanie, cięcie, suszenie, nabłyszczanie, modelowanie. Po wszystkich tych zabiegach Bella w końcu zdecydowała się otworzyć oczy. Na magiczne „już” wypowiedziane przez Casiusa spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Łał, ten kasztanowy odcień jest niesamowity – pomyślała – Niby nie różni się znacząco od mojego naturalnego koloru, a tak świetnie podkreśla brązową tęczówkę oka. Włosy zostały skrócone do ramion i delikatnie wycieniowane na całej długości, pojedyncze pasma podkreślono o ton ciemniejszym kolorem.
- Są idealne, dziękuję!
- Cieszę się, a teraz marsz do kosmetyczki! Liz już na ciebie czeka!
Wyszły z salonu rozanielone. Na twarzy Belli było widać odprężenie i zadowolenie.
- Wiesz co Alice, przymierzę teraz te nowe, czerwone szpilki! - Nie zważając na zaniepokojoną minę przyjaciółki, zdjęła szare baletki na środku ulicy i założyła zakupione dziś buty. - Co tak patrzysz? Jak zmiana – to na całość – odparła, wybuchając śmiechem.
- Okej, w taki razie idziemy na lunch i kawę.
- Pewnie, jestem strasznie głodna, a później chętnie napiję się mokki z czekoladą i chili.
- Zobacz, ten facet totalnie cię mierzył, widzisz? Widzisz? Mówiłam – odparła Alice, kiedy wchodziły do Ciao Bella. ****
- Powinni mi tu serwować kawę za darmo – odpowiedziała, patrząc na szyld małej restauracyjki, zignorowawszy uwagę. Alice, dziękuję ci, za wszystko – dodała poważnym tonem.
- Już przestań, umieram z głodu! Chodźmy do środka.
Po powrocie do domu miały siłę tylko na obejrzenie filmu, a na koniec Bella zafundowała sobie długą kąpiel w olejkach eterycznych i suszonych płatkach róż.
Następnego dnia w drodze do pracy za Bellą oglądał się co drugi mężczyzna. Faceci są tacy ograniczeni – pomyślała, ale uśmiechnęła się zalotnie do kolejnego zagapionego w nią przechodnia. Była wypoczęta i zadowolona. Czuła się, jakby ktoś zdjął z niej dwadzieścia kilo balastu.
Dwa dni później obie szykowały się na imprezę. Bella panikowała, nie wiedząc, w co ma się ubrać. Przekładała bezsilnie stos ubrań wyrzuconych z szafy na wielkie łóżko. Często zastanawiała się, po co jej takie szerokie łoże, skoro i tak sypia w nim sama, nie licząc tych przelotnych związków z odległej przeszłości. Na pewno przydaje się w takich sytuacjach, gdy trzeba mieć przed oczami wszystkie wieczorowe kreacje.
- Alice! Alice, pomocy! Nie wiem, co mam dobrać do tych czerwonych czółenek? Czarne czy czerwone? Sukienkę czy spodnie?
- Poczekaj, już idę – krzyknęła i po chwili zjawiła się w małej czarnej, która doskonale podkreślała jej drobną figurę. - Stawiam na obcisłe, czarne spodnie i tę lekko prześwitującą bluzeczkę w kolorze czerwonego wina, pod spód czerwona bardotka, włosy zawinę ci w wysoki kok, żeby odsłonić długą szyję i będziesz gwiazdą wieczoru.
- Alice, ja nie chcę się za bardzo wyróżniać.
- Spokojnie, przynajmniej nie będziesz się świeciła w ultrafiolecie. - Obie wybuchnęły śmiechem.
Po godzinie stały już pod klubem, czekając na Emmetta. Chciały się przywitać z jubilatem jeszcze na zewnątrz. Chwilę później podjechała taksówka. Wysiadł z niej wilk, o którym była mowa i jego urocza dziewczyna Rosalie w białej sukience.
- Biedna, nie pomyślała o ultrafiolecie – powiedziały w tym samym czasie szeptem. Ledwo opanowały śmiech.
- Bella! Jesteś! Wiedziałem, że przyjedziesz! - Złapał ją w pasie i podniósłszy, okręcił dookoła.
- Puszczaj, wielkoludzie! - krzyknęła, zapierając się rękoma o jego ramiona, a kiedy postawił ją na ziemi, dodała - Wszystkiego najlepszego, Em! Wiedz, że zawsze masz mnie. Kocham cię, bracie! - Pocałowała go w oba policzki i wręczyła mu małą paczuszkę.
- Bells, ja też cię kocham i cieszę się, że wróciłaś do żywych. Łał, wyglądasz świetnie, ale nie musiałaś mi nic kupować.
- To nic, drobiazg ode mnie i od Alice na zimniejsze dni. - Zerwał papier, z którego wyłoniły się eleganckie, skórzane rękawiczki.
- Dzięki, dziewczyny – powiedział, ściskając obie mocno. - A teraz, wchodzimy do środka, dalej!
Emmett wynajął cały klub na prywatne przyjęcie, organizował urodziny wspólnie z kolegą. W drugiej części była restauracja, gdzie przygotowano szwedzki bufet dla gości. W klubie grał rockowy zespół coverowy. Bella nie była głodna, więc od razu podeszła do barku i zamówiła kamikadze. Trzy szoty naraz zapewne sprawią, że nieco się rozluźnię – przemknęło jej przez myśli. I faktycznie po błyskawicznym opróżnieniu trzech kieliszków poczuła ciepło rozchodzące się wewnątrz, lekkie oszołomienie i rozluźnienie.
- Jeszcze raz to samo – zamówiła u barmana.
- Na pewno? - zapytał przystojny blondyn ze śmiesznym ogonkiem zwiniętym w sprężynkę jak u świnki. - Jeszcze nie rozpoczęła się zabawa.
- Na pewno. Przecież mówię, a pan tu jest od gadania? - Z wyraźnie naburmuszoną miną nalał jej kolejną kolejkę niebieskiego płynu, który wymieszał w szejkerze. Alice zniknęła gdzieś w części jadalnej razem z Emmettem i piękną Rose, która błyszczała niczym Meyerowski wampir. Kiedy dopijała ostatni kieliszek, ze zdziwieniem zauważyła wchodzącego do klubu Edwarda. Był w towarzystwie Tanyi – swojej narzeczonej. Długonoga blondynka, delikatnie opalona, o dużych bladoniebieskich oczach. Zjawiskowa, można by powiedzieć. Bella czuła się przy niej taka malutka, że jej czarne, wysokie obcasy wbijały się w podłogę niczym w plastelinę. Na zewnątrz wystawały tylko czerwone czubki butów. Zamurowało ją, ale w jednej chwili poczuła złość zmieszaną z nienawiścią. Już pierwsze spotkanie nie wskazywało na to, że się zaprzyjaźnią. Nienawidziła Cullena - był takim perfekcjonistą. Nie dość, że sam onieśmielał innych, to musiał sobie przygruchać tę Nemezis. Piękna na zewnątrz, ale zepsuta od środka, przesiąknięta manią wyższości, mściwa i obdarta ze wstydu. Do tej pory Belli nie zdarzało oceniać nikogo po wyglądzie, ani tym bardziej sugerować czy insynuować, jakim cechami był obdarzony ledwie poznany człowiek. Dodała sobie odwagi w myślach, by ruszyć skamieniałymi nogami i wściekła minęła parę, wychodząc z klubu - nie zauważyli jej zajęci odwieszaniem płaszczy. Kiedy znalazła się na zewnątrz emocje puściły. Łzy same pociekły po policzkach, a ona zaczęła biec coraz szybciej. Biegła z rozmazanym tuszem, który spływał po policzkach, tworząc ciemne wyżłobienia przy zetknięciu z make-upem. Nagle ktoś ją zatrzymał, chwycił mocno za ramię, powodując nagłe cofnięcie się całego ciała.
- Ała, wyrwiesz mi ramię, idioto! - krzyknęła, w tej samej chwili spostrzegłszy znajomą twarz.
- Uważaj, jak chodzisz, skarbie! Nie będę zawsze w twoim zasięgu, żeby ratować cię przed każdym samochodem. Wpadłabyś temu gościowi prosto na maskę - odparł, wskazując gestem głowy na mężczyznę w samochodzie pukającego się z niedowierzaniem w głowę i wykrzykującego ledwo słyszalne przez uchyloną szybę przekleństwa pod adresem fajtłapowatej baby.
- Za pierwszym razem raczej byłeś moim oprawcą, a nie wybawicielem – powiedziała nieco spokojniej, pocierając naciągniętą rękę i marszcząc przy tym nos.
- W takim razie jesteśmy kwita, choć przyznać trzeba, że jesteś magnesem na czterokołowe pojazdy. Musisz bardziej na siebie uważać – odpowiedział blondyn. Bella dostrzegała w nim coś intrygującego. Rozrzucone w nieładzie loczki za nic nie pasowały do jego mrocznego wyglądu. W ciemnych spodniach i czarnej, skórzanej ramonesce wyglądał jak fan ciężkiego brzmienia, a niesforne loki jak u cherubinka nie pasowały do tego image'u i zaciętej miny. Za maską nieprzyjaznego faceta kryło się coś przyciągającego. - Odprowadzę cię do domu. - Wyrwał ją z zamyślenia głos mężczyzny.
- O, co to, to nie. Nie będę teraz sama siedziała w domu. Idę się napić! I to porządnie!
- Nie zgadzam się, zaprowadzę cię do domu. Wyglądasz jak zombie i chyba już dziś coś piłaś.
- A kim ty w ogóle jesteś, żeby mi rozkazywać? Jestem dorosła i idę do jakiegoś baru schlać się na umór!
- Wyrażaj się, taki język do ciebie nie pasuje – powiedział spokojnie, po czym dodał - W takim razie jestem zmuszony ci towarzyszyć, gdzie chcesz pójść?
- Obojętnie, do pierwszego, lepszego lokalu, gdzie serwują procenty.
- W takim razie w drogę! - odparł i chwycił ją pod rękę. Bella wyjęła ze swojej kopertówki lusterko oraz chusteczkę i jak najlepiej umiała w tych okolicznościach starła rozmazany tusz. Kiedy dotarli do pobliskiego pubu, zaraz podeszli do baru.
- Czego sobie życzysz? – zapytał blondyn.
- Czystą, polską wódkę.
- Żartujesz? Skąd w ogóle znasz takie alkohole. Kobiety pijają martini lub inne temu podobne świństwa.
- A widzisz, znam. Mój ojciec taką uwielbiał pijać po pracy, na odstresowanie najlepsza – mawiał. Chcę coś mocnego na odstresowanie.
- W porządku – odparł ze zdziwioną miną. Dwa razy czystą, proszę – odparował do barmana.
- Podwójną! - krzyknęła oddalająca się Bella. Blondyn spojrzał na nią pytająco. - No co? Po co ciągle zamawiać albo w zasadzie niech pan poda nam całą butelkę - dodała, po czym zwróciła się do swojego towarzysza, mrugając okiem: Idę przypudrować nosek.
- Niezła laska, a jaka ostra, pozazdrościć – powiedział barman, wręczając mężczyźnie butelkę Pana Tadeusza i dwa kieliszki.
- No nie wiem, nie wiem. Zobaczymy, ile z nią wytrzymam – odpowiedział i poszedł szukać stolika.
Tymczasem Bella stała w łazience. Poprawiwszy makijaż, napisała SMS-a do Alice:
Jestem już w domu, źle się poczułam. Baw się dobrze i upoluj jakieś mięsko. B.
Do tej pory nie okłamała przyjaciółki ani razu, ale nie chciała, żeby się o nią martwiono. Tym bardziej nie było jej zamiarem, żeby zepsuć imprezę i wszcząć poszukiwania. Jeszcze raz uszminkowała usta i wróciła do głównej sali pubu. Odnalazłszy wzrokiem swojego kompana, uśmiechnęła się do niego i ruszyła w kierunku stolika.
- Chyba nie zacząłeś pić beze mnie?
- A i owszem. Kobiety zawsze spędzają tyle czasu w toalecie. Nie wiedziałem, ile jeszcze będę czekał.
- Okej, po prostu nalej kolejkę. - Po chwili, gdy kieliszki były pełne, dodała - Za wolność!
- Niech będzie. - Wypili trunek jednym haustem, a on obserwował jej skwaszoną, wykrzywioną w grymasie minę.
- Chcesz popijać sokiem, wodą? Wybacz, nie zapytałem wcześniej.
- Prawdziwy koneser wódki niczym nie zapija jej smaku.
- O, nie wiedziałem, że jesteś koneserem.
- Nie jestem, ale zamierzam być, polej jeszcze Pana Tadeusza – odczytała z etykiety nazwę alkoholu. - Niezły wybór, lubię czytać. Nomen omen jesteśmy w Owidiuszu*****. Jesteś naprawdę coraz bardziej intrygujący.
- Wybór knajpy to przypadek, a w tej wódce podobała mi się butelka, a nie nazwa.
- No wiesz, nie rujnuj mi mojego wyidealizowanego obrazu ciebie. A tak w ogóle, jak masz na imię, tajemniczy wybawco ukośnik oprawco. - Zachichotała wyraźnie podchmielona.
- Wiedziałem, że w końcu zapytasz, a było tak pięknie... Michael, ale możesz mówić do mnie Mike.
- W takim razie, Mike'u, polej jeszcze, Bella chce słyszeć szum w głowie, chce przestać myśleć!
- Nie za szybko?
- Lej! Nie gadaj! - Spojrzał na nią z niekłamanym podziwem. Szef nie mówił mu, że jest taka zdecydowana i nieustępliwa.
Po opróżnieniu całej butelki Bella, choć nadal przytomna, potrzebowała zakończyć swoją alkoholową eskapadę. Mike delikatnie wyperswadował jej zakup kolejnej połówki. Wyszli z pubu pod rękę – w innym wypadku Bella mogłaby nie złapać równowagi. Co innego siedzieć i rozprawiać o życiu, a co innego iść po prostej linii. Mężczyzna przywołał taksówkę ruchem ręki. Kiedy żółte auto zatrzymało się, otworzył drzwi i wtoczył do środka Bellę, a potem usiadł obok.
- Dokąd państwo sobie życzą?
- Washington Street 23 – wyrecytował Mike.
- Bardzo proszę – odpowiedział kierowca.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała Bella śpiącym głosem.
- Potrąciłem cię tam, głuptasku. Nie pamiętasz? - Nie odpowiedziała. Droga do celu minęła szybko i bez żadnych ekscesów ze strony dziewczyny. Spokojnie wysiadła, wspierając się na ramieniu towarzysza. Potrafiła nawet wystukać kod, który otworzył im drzwi. Blondyn szybkim krokiem prowadził ją prosto w kierunku schodów, Bella zdążyła tylko przelotnie powiedzieć dobranoc Demetriemu. - To jaki jest numer twojego mieszkania? - zapytał po chwili Michael.
- Sszejśc, szeć, sześć to znaczy. Jedno sześć – odpowiedziała, plącząc język.
Kiedy stanęli już pod mieszkaniem, mężczyzna wziął od niej torebkę, by odnaleźć klucz. Podczas gdy otwierał drzwi, Bella zauważyła szarą kopertę leżącą na wycieraczce.
- O, chyba coś do mnie – mruknęła pod nosem, sięgając po przesyłkę. Na twarzy Mike'a widać było niepokój. Był wyraźnie niezadowolony. Nie chciał, żeby list dostał się do rąk Belli. Wziął ją szybko na ręce i przeniósł przez próg, zamykając drzwi nogą. Potem postawił na ziemi i przechwycił kopertę.
- Oddaj, przecież to do mnie – wołała, próbując wyrwać pakunek z rąk mężczyzny. Ten trzymał go za sobą w wyciągniętej daleko ręce.
- Dostaniesz, jak będziesz grzeczna – odparł, by ją uspokoić, ale Bella nie dawała za wygraną, dlatego gwałtownie zbliżył do niej swoje usta i pocałował namiętnie, w tym samym czasie zręcznie chowając pakunek za pasem swoich spodni.
- Mhmm, jak ty smakujesz...jak pieczone kasztany. Chcę jeszcze – wyjęczała, gdy blondyn oderwał się od niej, przypominając sobie o zasadach i manierach.
- Nie teraz, jesteś pijana.
- Wcale nie jestem, wiesz prawie się nie znamy, a ja nie chodzę do łóżka z ledwo poznanymi facetami – bełkotała. Próbował jej przerwać, ale nie dała się zbyć półsłówkami. - Nie psze... przerywaj mi, gdy mówię. Nie słyszałeś, że to niegrzecznie przerywać kobiecie? - Spojrzała na niego krzywo. Nadal, mimo pijackiej miny i odoru po wódce, wydawała mu się słodka. - Mike, oddam ci się tu i teraz! Kto powiedział, że nie można pójść na całość. Nie spałam z męszczyzną - wróć! - z mężczyzną od ośmiu miesięcy, moja muszelka usycha! Czeka na twojego czarodzieja! - Omal nie wybuchnął śmiechem, słysząc te dziwaczne określenia. Opanował się w ostatniej chwili. Wiedział, jak łatwo zranić kobietę proponującą seks. Będzie się czuła zakompleksiona – w przypływie złości rzuci się na niego z pięściami, a kiedy wytrzeźwieje i będzie cokolwiek pamiętała z tej sytuacji – więcej się do niego nie odezwie . Musiał to zrobić najdelikatniej, jak potrafił.
- Bello, jesteś przepiękna, seksowna. Uwierz mi, w normalnych okolicznościach leżałabyś już naga, ale nie możemy. Nie tak, nie teraz. Jesteś pijana! Będziesz żałować. - Położył ją na łóżku, nie protestowała, sięgnęła tylko ramionami w jego kierunku!
- Chodź tu, miśku. Muszę coś przytulić! - odparła i zrobiła niewinną minkę.
- No dobrze. - Pochylił się nad nią, a ona natychmiast przyciągnęła go do swojej klatki piersiowej i tuliła, miętosząc bujną czuprynę. Nie minęło trzydzieści sekund, a zasnęła. Mike z ulgą uwolnił się z objęć kobiety. Zdjął wysokie szpilki ze zgrabnych, małych stóp, które delikatnie i mimowolnie pogładził, a potem spojrzał na nią raz jeszcze i otuliwszy kocem powiedział:
- Będę tego żałował. - Sam w pełni nie zdawał sobie sprawy, co znaczą dla niego wypowiadane słowa. Czy żałował, że nie skorzystał z okazji? Czy może tego, iż będzie musiał po tym wszystkim stanąć z nią twarzą w twarz jeszcze wiele razy. Pocałował ją w czoło, wdychając kwiatowy zapach włosów i wyszedł po cichu, zamykając drzwi sypialni. Następnie sięgnął po torebkę dziewczyny, którą wcześniej rzucił na sofę, by swobodniej móc prowadzić chwiejącą się amatorkę wysokoprocentowych drinków. Musiał przyznać, że głowę miała mocną. Większość kobiet wysiadłaby w połowie maratonu. Odszukał komórkę i wybrał numer Alice. Napisał SMS-a, odłożył telefon i czym prędzej wyszedł z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.

_________

* Oto płaszcz: [link widoczny dla zalogowanych]
** To klub, w którym odbędą się urodziny Emmetta: [link widoczny dla zalogowanych]
*** Poszły sobie tutaj (miejsce prawdziwe, fryzjer i reszta wyimaginowana): [link widoczny dla zalogowanych]
****A jadły tu: [link widoczny dla zalogowanych]
***** Owidiusz – nazwa nieistniejącej knajpy, a raczej istniejącej, ale w zupełnie innym państwie i mieście. :D Tu dokładnie jest Ovid, na parterze: [link widoczny dla zalogowanych]

No to teraz z niecierpliwością i drżeniem serducha czekam, a właściwie czekamy na Wasze komentarze. I od teraz wracamy do zaplanowanego terminarza – nie częściej, niż raz na dwa tygodnie. Nie robimy tego specjalnie, to czas nas goni jak oszalały, a obowiązki wymagają wypełnienia. Oczywiście, jeśli się da, będzie częściej. Być może wena będzie na tyle łaskawa, że porwie nas amok pisania. Wink A co najlepiej pomoże? Komentarze^^
A jeszcze wyjaśnienia. Nie lubię „Pana Tadeusza” - wódki, ale pasowała mi nazwą do sytuacji. A Bella ma mocną głowę i można bez rewelacji obalić ćwiartkę bez popitki Wink. Wielki kac nadejdzie :D


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 18:06, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 15:08, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Zaraz zrobię edita jak przeczytam xd

Edit:

No dobra. Dwa fragmenty mnie zabiły normalnie:

Cytat:
- Pa. - Zamknęła za nim drzwi, westchnąwszy przy tym z

rezygnacją. Kiedyś wzdychała do Emmetta, ale on nigdy jej nie zauważał,

traktował jak kumpelę, przyjaciółkę młodszej siostry. Nigdy nie widział jej

w kategoriach - dziewczyna na randkę.


Al i Emmett?? Shocked nieźlee....

drugi:

Cytat:
- Jesteś kochana – powiedziała Bella i przyciągnęła do siebie

przyjaciółkę, by ja przytulić, po czym pocałowała ją prosto w usta –

lepsza niż pęk facetów. - Alice poczuła dreszcz, jakby została porażona

prądem. Niespodziewana pieszczota dziwnie ją poruszyła. Chwyciła ręką

do ust, ale szybko ją opuściła, by nie została przyłapana.


ja. nie. mogę. totalnie mnie to zszokowało. siedziałam ze dwie minuty

z otwartą mordą;d potem zaczęłam trząść głową, a jak się uderzyłam o

monitor to stwierdziłam, że już jest okej;))

ale wkurzył mnie Mike. O co cho z tą kopertą?? i w ogóle z jakiej paki

grzebie Bells w torebce? Cham. a wcześniej to niby taki opiekuńczy, a

pozwolił jej się upić.

Coś mi się wydaje, że go nie polubię;d Okej. Czekam na kolejne

rozdziały, życzę weny i pozdrawiam;))

白狼蓝眼睛


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aliss. dnia Pią 15:10, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 16:05, 27 Lis 2009 Powrót do góry

To teraz już mogę pisać? Wink Szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia co do duetów, odkąd znajoma, którą traktuje, hmm, bardzo poważnie pod kątem pisania opowiedziała mi to i owo na temat współpracy autorskiej - o ile w tłumaczeniach problematyczny jest co najwyżej tylko styl i czasem dobór słów, to już w twórczości autorskiej dochodzą detale, kreacja postaci i tym podobne. Ja w Was wierzę, ale to nie znaczy, że bezkrytycznie popieram pomysł robienia czegoś grupowo, a już - nie daj niebiosa - stadnie. Twisted Evil

Samo betowanie tego opowiadania jest dość intrygujące, bo w obu częściach zupełnie co innego musiałam sprawdzać dokładniej. I może to kwestia właśnie tego, że poniekąd w tym siedzę, a jednocześnie mam jakiś dystans, pozwala mi stwierdzić, że pisanie dwuosobowe daje temu opowiadaniu więcej zalet, skoro składają się na nie pozytywne cechy obu pań, ale też nie można zapominać, że potencjalnie - TYLKO POTENCJALNIE - otwiera furtkę dla potknięć i pomyłek, które jednej głowie raczej nie mogłyby się zdarzyć.

Z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że czasem ktoś widzi sytuację z jakiejś perspektywy, a potem wystarczy czyjeś słowo, by ten kąt odrobinę się zmienił i nabrał rumieńców. Także nie jest tak, że jestem przeciwna duetom na amen w kaplicy i na nie jak Warszawiak do Krakusa.

Sam rozdział podobał mi się głównie z powodu wątku Alice. Żaden inny nie zainteresował mnie bardziej i dla mnie w ogóle nie musiałoby tam być nikogo innego. Uznajcie to za moje skrzywienie. Co do wódki - pisałam to Pernix, ale napiszę i tu - Pan Tadeusz jest najobrzydliwszą wódką, z którą miałam styczność. Nawet w drinkach czuć ten okropny posmak i gwarantuję, że kac po niej może być tylko gigantyczny. Ja osobiście uważam, że po takim piciu, bez popitki i w stresie, Bella szybko by odpłynęła, a w nocy rozmawiała przez wielki biały telefon, ale to moja osobista opinia. Pannie Isabelli wypada tylko pogratulować nie picia rzeczy gazowanych i nie mieszania - wtedy to by dopiero było.

Wybaczcie, nie mogę pozbyć się sprzed oczu widoku koleżanki, która w piętnaście minut załatwiła się trzema czy czterema kieliszkami, a potem trzeba ją było niańczyć - siła skojarzenia jest w tym przypadku zbyt silna.

Natomiast dobór słów na temat seksu - zabiłby mnie, gdybym nie wiedziała, że ona bredzi. Cool Bardzo przekonywujące. Mam chyba taki kłopot z tym opowiadaniem, że nie bardzo interesują mnie na razie panowie z "PS" [wciąż kręcę się wokół Alice i Belli] i jakoś tak przemykam przez wątki.

Chyba muszę przywyknąć do AH i zrozumieć, że nie będzie tu tego, co w Zmierzchu lubiłam najbardziej, a czego brak skutecznie odpycha mnie od 80% ff-ów do tegoż, hmm, dzieła. Rozumiem, że tak było najlepiej, wiem, że wszystko przemyślałyście, ale dla mnie wciąż - AH do Twilightu to takie fanfiction jak opowiadania do Pottera, w których nikt i nigdy nie używałby magii. I poniekąd zastanawiam się czy Bella nie mogłaby mieć na imię Brenda, Jasper - Tom, a wszystko inne zostałoby, jak chciałyście. Kurcze, to nawet nie jakiś zarzut, pretensja czy cokolwiek, ale po prostu przesyt. Bo z kanonu tyle da się wycisnąć, a tu buu.

I tak, tekst zapowiada się naprawdę genialnie, ale równie genialnie zapowiadałby się, gdyby był tworem samodzielnym i odfandomionym. Ponieważ jestem taka, a nie inna, nie oczekuję, że ktoś zrozumie mój punkt widzenia, o podzielaniu go nie śmiem marzyć, ale byłabym nieszczera sama ze sobą, gdybym stwierdziła, że już i od ręki uwielbiam "PS", że absolutnie przekonuje mnie do tej części fandomu i odwołuję wszelkie moje wcześniejsze posty, bo niestety nie.

Być może łatwiej mi będzie to wszystko odbierać, gdy sama sobie powiem, że oto mam tekst bardzo ciekawy, który po prostu dziwnym trafem jest odrobinę zbieżny ze Zmierzchem i to tyle. Rzadko kiedy zdarza mi się uzewnętrznić swoje poglądy w tak szczery, prosty i odkryty sposób, ale widać akurat dziś taka faza księżyca, że wyszło, co wyszło. Mam nadzieję, że nie poczujecie się dotknięte ani zdemotywowane - w końcu nie jestem królem Salomonem i nie posiadam certyfikatu na jedyne prawdy objawione, których nie da się podważyć. Tym bardziej, że nie miałam na celu niczego negatywnego - ot zwyczajnie pisałam od serca, bez owijania w bawełnę. Ściskam Was obie mocno i czekam na powrót Pernix.

AD


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Pią 16:16, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gabrielle de Lioncourt
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 17:05, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Na ogól jak wiekszość dziewczyn nie czytam ficów, które maja tylko jeden rozdział, lecz baner mnie bardzo zainteresował. Chyba nie wspomniałam, że preferuje opowiadania o miłości jazza i Belli.
No cóż. Wielki plus za długi rozdział. Aby wasza wena ciągle był atak obficie płodna.
Błędów nie znalazłam.
Musze dodać równiez, że bardzo spodobało mi się to, że juz w pierwszym chapie coś sie dzieje, poznajemy postaci. Fakt, że troche smutny, a raczej bardzo smutny początek, ale nadrobiłyście w dalszej częśći tekstu.
Możecie byc pewne, że bd tu regularnie zaglądać. No i komentować.

Z napisu nad banerkiem oraz wypadku Belli wywnioskowałam, że kierowcą był nie kto inny jak Jasper <3

Weny, Weny, Weny
PZDR - G.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 18:21, 27 Lis 2009 Powrót do góry

czarny_aniele,
Mike grzebie jej w torebce, bo się o nią troszczy. Wiem, że nie powinno się poruszać pewnych stref prywatności, ale w imię większego dobra popełnia się czasem niestosowne rzeczy. Daj mu szansę. Wink

Angie, oczywiście, że teraz możesz pisać. Wink Mam nadzieję, że nie czujesz się urażona tą uwagą. Po prostu miałam wrażenie, że dzielisz się przemyśleniami, które wniknęły ze zaznajomienia się z drugą częścią, a pozostali czytelnicy nie mieli jeszcze tej okazji.
Co zaś się tyczy wątpliwości, rozumiem jak najbardziej, ale jak mówiłam – robimy to dla przyjemności i dopóki taką czerpiemy – jest dobrze. :)
Na temat „humanów” mam trochę inne zdanie, oczywiście również podzielam Twoją opinię – z fandomu da się wiele wycisnąć, ale wbrew pozorom wilkołactwo i wampiryzm ogranicza możliwości fabularne. Pewnie mogłybyśmy pisać autorski tekst z Brendą i Tomem, ale to właśnie przez Twilight się poznałyśmy i bardzo chciałyśmy napisać coś o Jasperze w ludzkiej skórze. Pomieszamy z postaciami, powywracamy ich życiorysy, ale nutka podobieństwa na pewno zostanie. Sama mam pomysły na coś w fandomie, ale chciałam przyłożyć ręce do „humana”. Wink Na zupełnie autorskie i solowe projekty jeszcze przyjdzie pora. :)
Całkowicie szanuję Twoje zdanie i dziękuję za szczerą opinię. Mam nadzieję, że awersja do tego typu tekstów, nie wpływa negatywnie na jego sprawdzanie. Wink
A już niebawem spodziewaj się mojego najazdu naUwikłanych. ^^

Gabrielle Miło, że zawitałaś i deklarujesz chęć dalszego odwiedzania. Zastanawiam się tylko, czy przeczytałaś część drugą, bo tam pojawia się wyjaśnienie, kim był kierowca. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Pią 18:35, 27 Lis 2009 Powrót do góry

To znowu ja ^^ Od rana byłam już bardzo podekscytowana na myśl o nowym rozdziale. I ucieszyłam się od razu gdy zobaczyłam długość tego odcinka, aż musiałam uważać, żeby w sufit nie uderzyć. Zaciekawiłyście mnie i jednocześnie zawiodłam się trochę. Najpierw powiem co mi się nie podobało, a raczej zadziwiło. Na początek Bella, jak dla mnie zbyt szybko doszła do siebie. Dzień wcześniej rozpłakana i smutna, a raczej zrozpaczona, a już drugiego dnia robi naleśniki ( nie żebym miała coś do tego) i śmieje się. Ale czytam dalej, i co widzę? Bella pijąca, nie, powiem inaczej chlająca, dobra nie będę się wyrażać. Bynajmniej nie podoba i się to ( może mam już po prostu jakiś kanon wczepiony i nie mogę wyjść poza jego granice ). Kolejne nie podoba mi się postać Edwarda no, ale tak jak i w sadze ( tudzież Mike ) jak i w tym ff musi być jeden głupek. Tu jest przy tym jedna zaletę, cieszę się, że zostawiłaś ( zostawiłyście, ale teraz wyrażę się do Ciebie, Pernix ) Mike'a w spokoju, już i się go żal robiło. Więcej zastrzeżeń co do tego tekstu teraz nie mam. Wink
Co do zalet to podoba mi się pomysł ( oczywiście pozwolę sobie wyróżnić Jaspera ^^ ) Podoba mi się akcja, a także poszczególne zdarzenia, tu spotkanie ze znajomym nieznanym. Bardzo polubiłam postać Alice, jest taka opiekuńcza i idealnie wyczuwa co powinna w danej chwili zrobić. Piszecie ładnie, ale to już pewnie mówiłam, jednak będę to mówić z każdym nowym rozdziałem. Z waszego duetu może być tylko lepiej, więc będę tu wpadać tak często jak się tyko da. Emmett i Rose to znane mi połączenie, jednak zdziwiło mnie ono. Powiem, ze podoba mi się charakter Emmetta, choć wciąż nie wiem dlaczego on tak dobrze znosi stratę ojca. Emmett niby już można coś niecoś o nim powiedzieć jest jak dla mnie postacią dość tajemniczą. No i się powtarzam.
Powiem coś teraz na temat Mike'a w tym o to opowiadaniu ( nie może nie Mike'a) nie wiem dlaczego, ale uważam, że Mike to nie on ( no i wyszło masło maślane, mam nadzieje, że choć trochę mnie zrozumiałaś ). Trochę dziwne były dla mnie okoliczności poznania i dlatego śmiem tak sądzić. Jeśli już mam rację, choć wątpię w to i to bardzo, to gdzie jest Jasper? No dobra znalazłam perę błędów :
Cytat:
Tylko do Belli miał słabość. Mała iskierka rozświetlała raz po raz smutną twarz mężczyzny. Bella natomiast żyła w przekonaniu, że przyczyniła się do śmierci matki.

Może i nie jest to błędem jest to powtórzenie zamierzone, ale zgrzytnęło mi trochę w tym miejscu, więc postanowiłam to napisać.

Cytat:
Pewnego dnia, gdy wracała do domu, zaczął padać deszcz. Chmura oberwała się nagle i obficie oblała ulice Bostonu. Do domu miała zaledwie trzy przecznice.

To też wyszło mi na wierzch.

Cytat:
- Cieszę się, a teraz marsz to kosmetyczki! Liz już na ciebie czeka!

chyba "do"

To tyle błędów, mało jak na tak długi tekst, więc pozwolę sobie pogratulować wam ( Tobie i becie ) za kawał dobrej roboty, dzięki temu dobrze czyta się ten tekst. Będę czekać na kolejny odcinek. Życzę weny, czasu i nastroju, bo Anex jest nienasycona.

Pozdrawiam Anex Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 18:50, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Pernix napisał:
czarny_aniele,
Mike grzebie jej w torebce, bo się o nią troszczy. Wiem, że nie powinno się poruszać pewnych stref prywatności, ale w imię większego dobra popełnia się czasem niestosowne rzeczy. Daj mu szansę. Wink


jeszcze raz się wypowiem;)
oczywiście, że dam mu szansę. Mam po prostu uraz do wszystkich Mików;d (a raczej Michałów -> bleee) postaram się go przełknąć, ale wiedz, że będę wiernie czytać i komentowaćWink
pozdrawiam... Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aliss. dnia Pią 18:51, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 20:07, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Doszło do małego nieporozumienia - mam awersję do większości AH, ale nie do Waszego, bo zadbałyście o to, by przynajmniej na tym etapie nie był schematyczny, zupełnie przewidywalny i - nie ma co kryć - dla mnie nudny. Sam paring już o czymś świadczy, chociaż wiem, że teraz jest to dość modny wątek, to mam wrażenie, że nigdy nie doświadczymy takiego zalewu, jak przy Belli i Edwardzie. Sprytnie i gładko wybrnęłyście z sytuacji Alice. Ja osobiście nie odczuwam ciśnienia, że oto nasza nadworny chochlik został zupełnie skrzywdzony sztucznym niesparowaniem. Rozumiem całkowicie, czemu PS jest "ludzki" i wiem, aż za dobrze, jak bardzo potrafi ograniczyć wilkołactwo/zmiennokształtność i wampiryzm. Myślę też, że niemożliwe jest w nieskończoność wymyślać nowe scenariusze i każde świeże spojrzenie na bohaterów winno być docenione odpowiednią liczbą komentarzy. :D Czego Wam życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:04, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Jak zwykle zaczynam od marudzenia:
Pierwsze wrażenie - naduzywasz określenia "kobieta" jako zamiennika słowa "Bella". Przynajmniej na początku - komentuję na bieżąco, bo potem zapominam co chciałam powiedzieć.

Cytat:
Współpracownicy przekazywali nieme kondolencje, spoglądając na nią z litością i współczuciem. Nawet tego nie dostrzegała, spoglądała na wszystkich nieobecnym wzrokiem.
powtórzenie

Cytat:
popchnęła za żeliwną klamkę

popchnęła żeliwną klamkę - za trzeba pociągnąć

Cytat:
pomocą dłużej drewnianej szpilki
dużej czy długiej?

Cytat:
W porządku, już robi się.
A nie już się robi?

Cytat:
zapytała, jak zawsze z ironią w głosie.
Ciut mi nie pasuje to "jak zawsze" po opisie dwumiesięcznego marazmu i apatii - moim nieskromnym zdaniem lepiej by było "z dawną ironią" albo coś w tym guście.

Cytat:
mieszanki z świeżą miętą
ze świeżą - dodaje się "e", żeby rozdzielić świszczące głoski
tak samo tutaj:
Cytat:
obdarta z wstydu


Cytat:
Chwyciła ręką do ust, ale szybko ją opuściła, by nie została przyłapana.
Niedobre zdanie. Po pierwsze chyba podniosła rękę? Po drugie "by nie zostać przyłapaną" - przynajmniej mnie się bardziej podoba. Wink
Cytat:

Rose, która błyszczała niczym Meyerowski wampir
kwi,kwi, kwi!!!
Lubię takie wstawki. Tylko czy meyerowski nie powinno być z małej litery?

Urzekło mnie zgrabne upchnięcie Volturi - Demetri jako rosyjski zegarmistrz jest jeszcze lepszy niż Aro jako ojciec Alice.
Wbrew pozorom mam podobne jak Angels odczucia do AH, ale tutaj bawi mnie obsadzenie złych i groźnych w takich spokojnych rolach.
Jak już jesteśmy przy kwestii fandom czy nie - może być i nie, byle z pomysłem i nie sztampowo. Jakby było kolejny raz o Edwardzie-gwieździe rocka to pewnie czytałoby mi się dużo gorzej. A tak jest ciekawie, dodatkowe skojarzenia z kanonem tylko dodają kolorków.

Widać różnicę stylu - nie przeszkadza, ale jest. Kreacja postaci jak na razie spójna, więc eksperyment uważam za udany. I niezmiennie podziwiam - nie wyobrażam sobie pisać czegoś wspólnie.

W rozdziale drugim lekko zdziwił mnie nagły zwrot w postawie Belli - chociaż w sumie taki znowu zwrot to nie był. Wyszła niby z domu, ale generalnie robiła wszystko, żeby szybciutko wprowadzić się w zombie-stan.
Niedoszła scena łóżkowa bosko obrazuje, dlaczego powinno się umawiać na trzeżwo. Ziemia jęczy od bełkotu Belli, juz muszelka rzuciła mnie na kolana.
Miło, ze kamikadze dalej jest znane i lubiane. Sentymentalnie mi się zrobiło.
I na koniec - jesteście baby okropne. Obmyśłiłyście tego nieznajomego tak starannie, z premedytacją dawkujecie informacje po mikro-kawałku i dalej nic nie wiem! Jak każdy fragment będzie zawierał tyle zagadek (Co to za koperta? Czemu Bella miała jej nie dostać? Czemu cholera to nie Jasper tylko Mike? Kim jest jego szef? - może to wreszcie Jacper?), to padnę na udar mózgu spowodowany podwyższonym ciśnieniem tętniczym.
Pięknie to zaplanowałyście.
Denerwuję się, kiedy autor rozwiązuje fabułę po trzech zdaniach, ale jak się okazuje, dobrze poprowadzony watek jest równie męczący. Choć w pozytywnym sensie. Naprawdę niewiele jest oryginalnych pomysłów
Ciekawi mnie bardzo, czy rozwiniecie lesbijski wątek Alice? Czy tylko to taki szczegół dla dodania pikanterii?
Będę pilnie wypatrywać dalszego ciągu Waszego opowiadania.
Podwójnej weny życzę!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ukos dnia Pią 22:07, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 22:28, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Nowy rozdział Smile Bosko i bardzo zaskakujaco.
Ok, może najpierw wytknę to co mi się napatoczyło:
... jej czarne długie obcasy wbijały ... - chyba wysokie obcasy??
W taki razie w drogę! - W takim razie - brakuje "m"
"Sam w pełni nie zdawał sobie, co znaczą dla niego wypowiadane słowa" nie zdawał sobie sprawy - tego mi tutaj zabrakło.

Więcej bęłdów nie pamiętam Smile
"Sszejśc, szeć, sześć to znaczy. Jedno sześć – odpowiedziała, plącząc język." - chyba mam spaczone poczucie humoru, bo po tej wypowiedzi Belli omal nie spadłam z kanapy Smile
Hmm Mike Newton. W żadnej wersji nie darzyłam go sympatią. Ani w Meyerowej - gdzie przypominał Golden retrivera, ani w tych gdzie był psychopatą ( Brudny świat). Gościa ewidentnie nie lubię w tym opowiadaniu za potrącenie Belli samochodem, szpiegowanie jej, grzebanie w torebce, korzystanie z jej telefonu, ojjjj za wszystko co robił.
A opowiadanie jest boskie, zaskakujace i napisane świetnym stylem. Lekkie, płynne, super. Powtórzę się: MEGA zaskakujące. Alice jest lesbijką?? Nie mam uprzedzeń - poprostu mnie zatkało, nigdzie nie spotkałam się z takim pomyslem a mam juz na koncie dziesiątki przeczytanych opowiadań.
Tanya - super zołza. Nie wiem dlaczego ale wszyscy uparli się, żeby zrobić z tej całkiem sympatycznej wampirzycy z sagi super-wiedźmę w ff. Ale na kogoś musiało paść. Dobrze, że to nie Jessica tym razem. Edaward - pomyślałam tylko o jednym określeniu - bufon. Ale jeśli w planach jest połączenie Belli i Jaspera (jestem jak najbardziej ZA:-)) to bardzo dobry pomysł by nie robić z Eda księcia z bajki. Bella się już nawzdychała do niego - wystarczy.
Ogólnie dziewczyny macie świetny pomysł. Jeśli wątek kryminalno - sensacyjny jaki ty wychwyciłam będziecie rozwijać będzie rewelacyjnie. Cała historia nie wieje nudą. Wciąga i zaciekawia.
Możecie liczyć na to, że jeszcze tu wrócę. I bardzo chętnie przeczytam coś nowego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pią 23:36, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Dobra, najpierw zabiorę się za część madam Wink

madam butterfly napisał:
Odwróciła się w stronę okna i zaczęła udawać, że go nie dostrzega.
Zaczął stukać niecierpliwie w kierownicę, czekając na zmianę świateł


Zaczęła i zaczął za blisko siebie - takie powtórzonko xD
I to tyle, jeśli chodzi o szczerość xD Więcej nie znalazłam a teraz przejdę do sedna sprawy.
Czytało mi się fenomenalnie dobrze i szybko. Nawet niezauważyłam kiedy, a był już koniec. Po pierwsze sam wstęp robi wrażenie, przemowa księdza o śmierci. Zgrabnie to napisałaś, bez żadnej przesady, ani patosu, a to się chwali. Wszystko ujęłaś w prostych, aczkolwiek dobrych słowach. Nie dodałabym tutaj nic. Sam przebieg ceremoni, upadającą Bellę, u jej boku Em i Alice, wszystko to widziałam. I było mi bardzo przykro.
Pamiętasz, kiedyś się mnie pytałaś o taką przemowę? xD Teraz chyba wiem dlaczego i mam nadzieję, że trochę ci wtedy pomogłam.
Podoba mi się Em, już po tym rozdziale jestem w nim zakochana po uszy. Troskliwy brat, który zawsze stoi u boku siostry, pomaga jej - to mi się podoba.
Bella - cóż, nie można się jej dziwić, że jest jej ciężko, prawda? W końću straciła ojca, a później widziała jego ducha. Trochę to pokręcone, ale całkiem prawdopodobne. Ludzie w żałobie widzą różne rzeczy.
No i samo potrącenie - taki Jazz jest cholernie seksi, że tak rzeknę xD
Jak czytałam tą część, jego, jak ją obserwował - no kurna, majsterszyk jednym słowem Wink
No i Belli mi szkoda. Tanya zachowała się jak wredna suka, a Edward wcale nie lepiej. Może i nie wiedział o jej zauroczeniu, ale przynajmniej pozory mógł zachować, ale nie! Po co?
No i znowu Em, kochany Em znalazł ją i zabrał do domciu Wink

Więc jeśli chodzi o rozdział I jestem pod wrażeniem i to dużym Wink Podobało mi się zawsze jak piszesz madam, masz lekki styl, zasób słów i potrafisz zauroczyć czytelnika, więc wiedziałam, że mogę się spodziewać czegoś świetnego i się nie zawiodłam Wink
Dziękuję ci za to Wink

A teraz part II Wink

Pernix napisał:
Spoglądała w granatowoszare niebo


granatowo szare Wink Oddzielnie xD

Pernix napisał:
Obie wybuchnęły śmiechem.


wybuchły xD Chyba tak jest poprawniej.

I teraz mam tylko jedno do powiedzenia. What the fuck?! Potrącił ją Mike? xD Nie no kurna nie wierzę. Ja święcie byłam przekonana, że to Jasper. Normalnie czułam to w kościach. No dobra, pomyliłam się. Bywa xD
Co do tej części. Widać, że Bells zadręcza się całą sytuacją, że tak powiem biczuje się, odgradza od świata i zamyka w sobie. Nic jej się nie chce, z nikim nie chce się widzieć. Ok. Rozumiem. To w końcu utrata bliskiej osoby, prawda?
Dobrze, że w takiej chwili jest z nią Alice. Prawdziwa przyjaciółka to skarb, naprawdę.
Ale trochę dziwne mi się wydało, że Bells tak szybko dała się umalować i ubrać od góry do dołu, mimo że na imprezę iść nie chciała. To troszkę dziwne jest. Ok, pójść niech pójdzie, rozumiem, że musi się w końcu wyrwać, ale poszła już na totalną całość, zapominając o wszystkim. NO ale może to dobrze? xD
Edward - grrr nie lubię go tutaj, tak samo ja Tanyi - buu zabić ich, o! Uśmierćcie xD
I co do końcówki - Pernix moja droga, rozwaliłaś mnie na kawałeczki!
Naprawdę. Podobało mi się to i cieszę się, że jej nie wykorzystał Wink Uczciwy chłop a to rzadkość xD

I tak mi teraz w główce świta.. Ej, przecież Mike nie był blondynem, prawda? xD Więc to musi być Jazz. Może po prostu nie chce jej zdradzić tożsamości swojej?
Poza tym jak teraz o tym myślę głębiej to i w części madam, jak Bella się go pyta skąd zna jej imię - to on sobie myśli czym jej się zdradził. Czyli to grubszymi nićmi jest szyte xD

Porównując was moje drogie - całkiem różnie pisane, bo każda z was jest inna, ma inny styl, prawda?
Ale jak na razie, jak do tej pory, czuję się usatysfakcjonowana Wink
I na pewno przyjdę tu po jeszcze. Macie we mnie wierną czytelniczkę.

Buziaki dla was i weny wam życzę robaczki ;*

Ale się rozpisałam xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 2:08, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział, parę razy naprawdę się ubawiłam, ale ten fragment mnie rozwalił:
Cytat:
Mike, oddam ci się tu i teraz! Kto powiedział, że nie można pójść na całość. Nie spałam z męszczyzną - wróć! - z mężczyzną od ośmiu miesięcy, moja muszelka usycha! Czeka na twojego czarodzieja!

Mike omal nie wybuchnął śmiechem, za to ja ze śmiechu omal nie spadłam z kanapy i obudziłam współlokatorki! W życiu nie podejrzewałam, że Bella jest taka bezpośrednia Wink
Tak z innej beczki... myślałam, że tym tajemniczym blondynem jest Jasper, a tu okazało się, że Mike. Szczerze mnie tym zaskoczyłaś i za to należą Ci się gratulacje :)

A teraz wyjdzie ze mnie zła kobieta...
Mam taką cichą nadzieję, że Edward rzuci w cholerę tą blondi jak zobaczy taką atrakcyjną Bellę, ale ona go oleje grubym... no, wiecie czym :P
I "biedak" będzie cierpiał męki! devil

Weny życzę i niecierpliwie czekam na cd
MissCullen


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MissCullen dnia Sob 2:08, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:01, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Hej :)
Właściwie nie umiem pisać KK, więc powiem tylko, że dzięki temu opowiadaniu - pierwszemu rozdziałowi - bardzo polubiłam Jaspera.
No i przychodzi drugi rozdział, kiedy okazuje się, że to Mike.
Nie wiem, może ja mam paranoję, ale myślę to to nie Mike, a Jasper i skłamał, co do swojego imienia. Dwa powody - sposób ubierania się (myślę, że nikt, mimo najszczerszych chęci nie mógłby ubrać Mike'a w czarne ciuchy, bo to po prostu... nie pasuje ) i loki. Mike nie miał loków. No i na tym obrazku na samej górze jest Jasper. Tak więc, mam nadzieję, że to Jasper. Bo już go polubiłam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 21:32, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Witam serdecznie i Pernix, i Motylka.
Zanim przejdę do rozdziału, to chciałam się ustosunkować do zdania AngelsDream. Po przeczytaniu pojedynczych rozdziałów nie można za wiele powiedzieć... ale mimo wszystko uważam, że dobrze się zgrałyście i nie widzę zgrzytów. Może za szybko to oceniać, ale według mnie jest naprawdę okay.
Jednak Angels, jak najbardziej Cię rozumiem... Często z współpracy wychodzi totalna maskara i rozjazd historii...

Wracając jednak do rozdziału... Są trzy fragmenty, które całkowicie powaliły mnie na kolana! Pernix, to jest niesamowite:
Cytat:
Portier Demetri przywitał się sympatycznie. Przyjechał do Ameryki z Rosji za lepszym życiem. Niestety nie spełnił swoich ambicji, jego interes – był zegarmistrzem - szybko podupadł. Nikt już nie chciał naprawiać starych zegarków, wszędzie dominowała elektronika.

Zwaliło mnie to z fotela. Zmieniło moje całkowite wyobrażenie na temat Demetriego. Nigdy, przenigdy nie pomyślałabym o nim w ten sposób. I jeszcze ten "staruszek". Perełka! :)
Cytat:
Alice umówiła się z manikiurzystką i masażystką, a Bellę oddała w ręce Casiusa – swojego ulubionego stylisty fryzur. Obie panie zostały poczęstowane kieliszkiem wybornego szampana.
- Mów mi Casy, o słodyczy moja! Dawno nie widziałem tak uroczego kwiatuszka w naszym salonie, ale troszkę się zapuściłaś – powiedział fryzjer, zaraz dodając: - Zrobimy z ciebie gwiazdę pierwszego formatu. Taka delikatna uroda potrzebuje tylko skromnej oprawy. Masz jakieś sugestie co do ścięcia?

OMG! Pernix czy to ten sam bohater, o którym myślę, Kajusz? A nawet jeśli źle zrozumiałam, to aż mi się słodko zrobiło... :D Tak na maxa, ale bardzo pozytywnie xD
Cytat:
Wysiadł z niej wilk, o którym była mowa i jego urocza dziewczyna Rosalie w białej sukience.
- Biedna, nie pomyślała o ultrafiolecie – powiedziały w tym samym czasie szeptem. (...) Alice zniknęła gdzieś w części jadalnej razem z Emmettem i piękną Rose, która błyszczała niczym Meyerowski wampir

Rose to moja ulubiona zmierzchowa bohaterka, ale tu nie mogłam się nie popłakać ze śmiechu... "Wilk, o którym mowa" to brzmi zupełnie inaczej, niż w normalnym powiedzeniu... Tak lepiej...? :) I jeszcze ten "Meyerowski wampir"... Ach! Kocham takie teksty!

Te części musiałam wyróżnić, bo inaczej popełniłabym świętokradztwo. Ale bardzo podobała mi się też scena pomiędzy Alice i Bellą. Pocałunek dwóch przyjaciółek... W tym jest masa podtekstów, ale i niesamowita głębia treści, a o przekazie uczuć nie wspomnę... Naprawdę Pernix, jeśli tylko ma to dla Ciebie znaczenie, to moje pełne uznanie.
Bella amatorka picia? Świetne. I udowadnia, że słaba płeć nie jest wcale taka słaba! Podoba mi się, nie tylko dlatego, że jestem domniemaną feministką, ale wprowadza w opowiadanie komizm, który jest ważny, jeśli chce się stworzyć coś wielopłaszczyznowego. Pierwszy rozdział był bardziej tajemniczy, tragiczny. Spotkanie z komizmem i dawką ironii jest odbiciem się, nadaje opowiadaniu klimat... Ale co ważne, mnie zachwyca :P
Wielkim plusem opowiadania jest też Emmett. Obie tworzycie go w ten sam sposób-przynajmniej w moim odczuciu. Jest dla mnie takim symbolem Ameryki. Mam skojarzenie - Amerykanie zawsze "keep smiling" i Em taki jest. Na zewnątrz pogodzony ze śmiercią ojca, ale gdyby się zagłębić w jego osobowość... Ale nie ważne. W P.S. jest niesamowicie wspaniałym starszym bratem i o to chodzi!
Jedyne, co całkowicie mnie zaskoczyło to Mike. Nie spodziewałam się tego... Naprawdę uwierzyłam swojej podświadomości, która mówiła, że to Jazz... A tu taki zaskok! Ale nie mówię, że to źle. Podoba mi się. Będzie ciekawiej, jeśli Jasper nie pojawi się od razu. Już mnie ciekawość zżera!
Chciałam jeszcze tylko napomknąć ogółem o postaciach. Wszyscy bohaterowie, z którymi mamy jakąś dłuższą styczność w fanfiku są ciekawie zbudowani i mocno różnią się od meyerowskich. Uważam, że każda postać mogłaby mieć własną odrębną historię i za to was podziwiam, bo ja jako autorka nigdy nie radzę sobie z rozbudowaniem i skomplikowaniem postaci, moi zawsze wychodzą jacyś płytcy i rozpisani w dwóch zdaniach. W P.S. Zaufaj mi już na początku, widać że z prostymi i łatwymi w analizie bohaterami styczność będzie niewielka. To też bardzo mi się podoba.

Pernix, jak mówiłam już wcześniej - zgrałaś się z Motylem i to bardzo dobrze wam wyszło. Mi podoba się Twój styl i nie mam Ci nic do zarzucenia. Rozdział z Twojej perspektywy jest tak samo ciekawy i wciągający, jak ten M. W poprzednim komentarzu napisałam, że kocham Jazzedme team i teraz jak najbardziej to podtrzymuję. Za to opowiadanie ubóstwiam was obie!

Nie pozostaje mi nic więcej jak życzyć weny!
Ave Pernix!
Ave Motyl!
dotviline

EDIT:
Niestety Pernix. Z wielkim ubolewaniem muszę powiedzieć, że nie jestem autorką żadnego fanfika i Twój przepyszny kisiel mnie ominie. Ale zobaczymy w przyszłości... Na razie próbuje ogarnąć swój pomysł. Potem dam komuś do przeczytania. Na koniec - jak się spodoba - wstawię na forum. O ile szanowne Moderatorki nie będą miały obiekcji... :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez dotviline dnia Pon 20:02, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 12:27, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Co do wszystkich błędów wymienionych w komentarzach. Dzięki Wam! Zaraz zajmę się poprawianiem. Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale z większością tak. Wink

Anex Swan
Odpowiem na zarzuty. Stan Belli nie jest jeszcze w pełni poprawny. Z marazmu popadła w przesadę, chce się jeszcze bardziej dostosować do rzeczywistości, niż oczekiwalibyśmy tego w jej stanie. Chce pokazać wszystkim, że nie muszą się z nią obchodzić jak z jajkiem ugotowanym na miękko. Rezultat: alkoholowa noc, która poprowadziła ją do słodkiego zapomnienia. To też nie jest takie normalne, żeby się zalać na maksa w towarzystwie obcego faceta. Daj jeszcze trochę wiary w prowadzenie w ten sposób fabuły. Inna rzecz to to, że przecież nie możemy się użalać w Bellą i jej cierpieniem przez całe opowiadanie. Ona jest jakoby jedną z głównych bohaterek. Śmierć bliskiej osoby – szczególnie tak bliskiej jak rodzic, małżonek, dziecko powoduje, że długo nie możemy się pozbierać. Trudno nam zrozumieć, że tej osoby już z nami nie ma, ale to, w jaki sposób i jak szybko się pozbieramy i będziemy żyć dalej to indywidualna sprawa i chyba nie należy tego kwestionować. Cieszę się, że Alice Wam się spodobała. Nie mogłyśmy nie wykorzystać jej „daru” znajomości trendów mody, ale nie będziemy tego nadużywać. Co jest naszym celem: odejść od chochlikowego wcielenia. :)
A co do Mike'a – na razie zostawiam to bez komentarza. Wink

Ukos
Uwielbiam Cię. Wypatrujesz takie dziwaczne błędy – w sensie te logiczne, że dosłownie powinnam Cię za to całować po stópkach. Cieszę się, że tu jesteś i liczę na Twoją obecność i że nam nadal będziesz takie kwiatki wyrywać. Zastosowałam wszystkie Twoje propozycję, podobały mi się. Dzięki!
A propos Meyerowskiego wampira. Wielką literą. Nie wiem, jak wytłumaczyć to z df, nigdy nie byłam w tym dobra, ale podam analogię: Meyerowski wampir to taki, który jest przynależny do Meyer – ona nadała mu jakieś specyficzne znaczenie – w jej przypadku to obsypanie brokatem, dlatego jest to raczej określenie pejoratywne. Analogia: Rok Mickiewiczowski, czyli taki, który został poświęcony Mickiewiczowi ergo jest mu przynależny. Szekspirowski dramat: nie ma wątpliwości, że Szekspir tudzież Shakespeare (jak kto woli) wiele dla dramatu uczynił, dlatego określenie dramatu jego imieniem daje nam nie tylko informację, że jest on przynależny Szekspirowi, ale też jest stylistycznie rozpoznawalny jako Szekspira dzieło. Idźmy dalej: Edwardowy uśmiech :) to uśmiech charakterystyczny dla Edwarda i po tym rozpoznawalny. Czyli wszystko, co nosi cechy lub przynależy w jakiś sposób do danej osoby, a określone poprzez jej imię czy nazwisko będzie wielką literą, a nie małą. Kurde, sorry za to pokręcone wyjaśnienie.
Uff, dobrze, że różnice nie przeszkadzają, tego się bałam najbardziej. :) Jeśli idzie o wątek Alice to powiem tylko tyle: nic nie jest tak przypadkowe jak Royce w Lykainie[ – powinnaś zrozumieć co mam na myśli. :D A zagadki i tajemnice muszę być, przecież dopiero co zawiązujemy akcję. Wink Wszystko w swoim czasie. :)

Aurora Rosa
Borze liściasty, jak ja mogłam napisać długie obcasy :D Teraz śmieję się sama z siebie. Dzięki za wypatrzenie tego. :)
Nie masz spaczonego poczucia humoru :) Widocznie masz choć trochę podobne do mojego. Wink Nie ma nic lepszego, niż to, że ktoś cytuję teksty, które z założenia miały śmieszyć. To znaczy, że coś się udało i teraz skaczę do samego sufitu, a królicze papcie Alice latają w akompaniamencie :D
Dziwi mnie, że wszyscy tak negatywnie odbierają Tanyę i Edwarda. Wiem, że tak można o nich myśleć, ale w sumie... nie wiemy, co się między nimi wydarzyło, jak się ich związek skończył. A Tanya... heh, nie dziwmy się jej pierwszej reakcji. Ma niewyparzony język, ale która z nas nie miałaby uprzedzeń do eksdziewczyn naszych facetów. Wink

Cornelie
Wypowiem się tylko w sprawie części drugiej, żeby dać okazję madam do podziękowania za miły komentarz dotyczący jej części.
Najpierw o błędach. Dlaczego osobno granatowoszary? To kolor, przymiotnik; to kolor szary w odcieniu granatu, pomieszany. Coś zupełnie innego niż biało – czerwona flaga, która zawiera obie barwy w pełni ich intensywności.
Wybuchnęły jest jak najbardziej poprawnie. Angie potrafiłaby Ci to dobrze wytłumaczyć, coś o dłuższych formach dla ludzi. Typu: Edward wybuchnął rozgniewany na Bellę. Ale:
Pożar wybuchł o czwartej nad ranem.
Cornelie, nie ma nic lepszego niż czytelnik czytający z uwagą i czytelnik myślący. Ty się do takich zaliczasz. :) Cieszę się, że choć końcówka Cię w pełni usatysfakcjonowała, co do Stanu Belli – wypowiadałam się już wcześniej o tym w tym komentarzu. Cieszę się, że mamy w Tobie czytelniczkę. :) Ja obiecuję w najbliższym czasie nadrobić Puszkę, którą po chamsku porzuciłam, ale musisz mi wybaczyć, nie mam teraz stałego netu i zajmuję się egoistycznie prawie tylko sobą :D

MissCullen
Z tą muszelką i czarodziejem, to przecież dobrze wiecie, że to miało być żenujące przez co śmieszne. Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, że autorka używa takich określeń. :D A bezpośredniość Belli? Hmm, po alkoholu wiele osób jest bardzo, aż za bardzo bezpośrednich. Wink To też miało bawić, więc cieszę się, że rozbawiło. :) Co do Edwarda... zobaczymy, zobaczymy :D

Invisse
Kochana, jak to nie umiesz pisać KK? Umiesz! Wystarczy pisać od serca. KK składa się z wielu płaszczyzn. Można pisać o stylu, o błędach, niedociągnięciach fabularnych, o tzw. „perełkach”, o tym czy się podobało i co albo, że się nie podobało i co to było. Jest wiele możliwości. Można tj Ty teraz napisać o swoich wątpliwościach i przypuszczeniach, więc umiesz pisać KK! Nie trzeba pisać o wszystkim. Czekamy na więcej! :) A co do treści komentarza: Powtórzę się: lubię jak czytelnik czyta ze zrozumieniem. Wink

dotviline
Będzie chamskie, jeśli powiem, że czytając Twój komentarz uśmiechałam się najbardziej? Chyba nie, bo każdy lubi, jak się mu słodzi, a Ty mi tak nakisielowałaś, że powinnam Ci dać miskę kisielu od Pernix, ale one są zarezerwowane dla piszących ff. Piszesz FF? Muszę sprawdzić, jak będą na stałym łączu. Wink
Co do Casiusa, tak to miał być Caius :D ale Pernix głupia się pomyliła, ale może nawet dobrze, bo Casy to fajny skrót, a z Caiusa można by tylko Caia zrobić. :D Tak, postanowiłam na własną rękę, madam dowiedziała się po fakcie pozatrudniać tych złych w takich epizodycznych rólkach. :D Fajnie, że to się podoba.
I pewnie, że to ma dla mnie duże znaczenie. Ten wątek (Alice)wymyśliłyśmy wspólnie – oczywiście, ale mi przyszło jakby zainicjować i cieszę się, że nie wyszło sztucznie. To generalnie delikatna sprawa. A Twoje uznanie Emetta jako jednolitej postaci jest dla mnie więcej niż przyjemnością i satysfakcją. Madam lubi tę postać i łatwo jest jej ją tworzyć, ja też lubię Ema, ale nie lubię o nim pisać, bo... nie umiem, tzn. męczę się, ale oczywiście nie mogę go magicznie pomijać w moich częściach, więc muszę się przemóc. To, że ktoś ocenił tę kreację pozytywnie jest dla mnie więcej niż nagrodą. Dziękuję. :)

dotviline napisał:
Pernix, jak mówiłam już wcześniej - zgrałaś się z Motylem i to bardzo dobrze wam wyszło. Mi podoba się Twój styl i nie mam Ci nic do zarzucenia. Rozdział z Twojej perspektywy jest tak samo ciekawy i wciągający, jak ten M. W poprzednim komentarzu napisałam, że kocham Jazzedme team i teraz jak najbardziej to podtrzymuję. Za to opowiadanie ubóstwiam was obie!

<rumieni> My też Cię kochamy, dotviline.
Zjazzujemy Was na maksa! :)

A teraz na koniec coś, o czym kompletnie zapomniałam, a planowałam już podczas pisania tego rozdziału.:( Wielkie dzięki dla Pana M. Bardzo mi pomogłeś i naprawdę jestem wdzięczna za poświęcony czas i cenne rady! Angie przekaż M. Wink
M. pomógł mi w tworzeniu opisu kamienicy. Trochę mi smutno, że nikt o tym nie wspomniał, bo do tego krótkiego fragmentu przyłożyłam wiele uwagi. Ktoś tam dopominał się o opisy, a podobno jestem w tym dobra (tzn. nie wiem – może nie dobra, ale to moja mocniejsza strona], więc mam nadzieję, że usatysfakcjonowałam tego kogoś. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 13:01, 29 Lis 2009 Powrót do góry

*głupia mina* Ej, halt muzyka! Ktoś mnie tu robi w jajo! To był MIKE? Te loczki to nie Mike... może się tylko tak przedstawił, dla picu? *na wszelki wypadek zerka na grafikę reklamującą tekst* To na pewno nie jest żaden Mike, a już na 100% nie jakiś Newton.
Eeee... a właściwie diabli wiedzą. I w zasadzie co mi tam? Byłoby oryginalnie jak cholera, gdyby to był Mike Newton.
Ciekawi mnie, że wysłał wiadomość do Alice. Znają się?
Bella pijana, khem, no, potrafi być wulgarna. Z tą muszelką i czarodziejem wypaliła jak z samopału. Ale w końcu była pijana. A zresztą niejedna kobieta potrafi walnąć niezłym świństewkiem w sypialni.
Przy pewnym tekście zaliczyłam glebę. O, przy tym.
Cytat:
Rose, która błyszczała niczym Meyerowski wampir.

KWIK!!!!!!!!!!!!
Odnośnie wódek - wolę Wyborową od Pana Tadeusza. Swoją szosą chciałabym usłyszeć, jak Bella na rauszu usiłuje wymówić tę nazwę. Laughing A kamikadze jest pyyyyszne. Jest u mnie na drugim miejscu (zaraz po wściekłym psie).
No dobra, podoba mnie się, że są opisy zewnętrza. Znaczy się zobaczyłam budynek (z zewnątrz i od wewnątrz), pokój i parę innych rzeczy, które opisałaś. Brawo! Plusik.
Sporo dialogów i to całkiem przyjemnych. Plusik.
Alice nie lubię i ten tekst tego nie zmienia (ani plusik, ani minusik). W każdym tekście tej postaci przypina się zakupy, stylizację i inne takie. Powiedzmy, że standard.
Mam mieszane uczucia względem ostatniej sceny. Znaczy się nad wyraz porządny z tego Mike'a facet, szczególnie, że też sobie chlapnął. Ale niech tam będzie, porządnych facetów na świecie mało, trzeba się cieszyć choćby tymi fikcyjnymi. Wink
Wyłapałam kilka błędów, to silniejsze ode mnie. Dostaniesz je na priva, bo znowu wyjdzie, jaka ze mnie wredna sucz.
Czekam na dalszy ciąg.
jędza thin

EDYCJA: O, jak wklejałam swoje, to pojawiła się Pernix. Tak, usatysfakcjonowałaś tego kogoś, jeśli to było do mnie. Wink
I ja akurat kamienicę zauważyłam!


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 13:03, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 14:16, 30 Lis 2009 Powrót do góry

Pernix... bardzo ciekawe, bardzo ciekawe... bardzo dobre... piątka z plusem, a jednoczesnie mam dziwną pewnośc, że kiedyś i szóstka się pojawi :)

zauwazyłam, że zwracasz uwagę dość dużą na szczegóły - niezwykle plastyczne opisy - jak ten kamienicy... przepełnione tysiącem niemal namacalnych emocji refleksje Alice na temat Belli, jej stosunku do Emmetta... czy choćby ten pocałunek.. krok po kroczku, sytuacja po sytuacji kreujesz coraz więcej różnych relacji, w których bohaterowie mogą się pogubić w pewnym momencie... to byłoby chyba nawet ciekawe...

zaciekawił mnie stosunek Alice do mężczyzn i późniejsza sytuacja z Bellą... ten wątek nie skomplikował jeszcze relacji A-B, B-A, ale sądzę, że jeszcze wiele zaskakujących sytuacji może z tego wyniknąć...

albo czytam kiepsko, albo nie ma nigdzie jeszcze Jaspera... choć szef Mike'a mnie bardzo interesuje... i ta koperta... jakaś tajna misja.... tajemnica... zadanie i dążenie do celu... czyżby Charlie był jakimś agentem ? (to kompletna abstrakcja pewnie, ale nie wiemy jak zginął - o ile mnie pamięć nie myli, więc mogę sobie pomarzyć, powyobrażać nieistniejące)

Edward & Tanya - czyli element wyprowadzający Bellę z urodzin brata - mam nadzieję, że będą spełniać funckje wyłącznie wprawiające młodą Swan w skrajne stany emocjonalne...

Bella upijająca się (jak przystało na prawdziwą damę, była przytomna)... spotkanie z Mikiem... picie wspólne... jego myśli... a jednocześnie... pewnie nazywa się Newton i zrobi nam jakąś niespodziankę (ale to miło, że martwił się o przyszłe kompleksy Belli)... jesli to Mike N. to bardzo ciekawie go opisujesz i stworzylaś postać w sumie od kostek w górę (kostki zostały Meyer, bo Mike Smile )

własciwie nie wiemy nic o Rose... prócz tego, że kiepsko u niej z myśleniem (ultrafiolet to faktycznie problem na imprezie, no chyba, że sama to planowała, ale wtedy to tez nie za dobrze o niej świadczy)...

i jeszcze jedna kwestia, która u mnie sen z powiek spędza... nie mogłam się przełamać do przeczytania tego rozdziału... nie z powodu lenia/braku czasu/długości tekstu... tylko dlatego, że diabli nadali - forum jest u mnie bardzo ciemne, a litery świecąc w nocy zabijają moje oczy - nawet nie wiesz ile godzin tak przepłakałam ...
mam więc prośbę o to byś w miarę możliwości przedzielała tekst ... enterem czy jakoś tak - jesli to nie problem byłabym wdzięczna... (wiem, że twój post będzie miał niesamowitą długość, ale chrońmy oczy Smile )

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 18:44, 04 Gru 2009 Powrót do góry

Dobra, jeszcze jedna odpowiedź ode mnie. Może a nóż, a widelec ktoś zapomniał o skomentowaniu i temat na pierwszej stronie mu o tym przypomni. Wink

Thin, dzięki za czepialskie poprawki - wcale nie były czepialskie. Cieszę się, że chciało Ci się jeszcze coś wypatrzeć - miałaś na pewno trudniej niż pierwsze wyszukiwaczki błędów, a ja lubię jak teksty mojego autorstwa nie zawierają błędów lub gdy tylko pozostały małe niedoskonałości (bo nikt nie jest doskonały). Poprawiłam.
Mike wysłał Alice wiadomość (chyba mogę napisać, bo nie będziemy znacząco rozwijać tego tematu, ponieważ wiedział, że jest Belli wspólokatorką, o czym mu powiedziała podczas picia (a nie wspomniano o tymże fakcie w treści rozdziału :p). Nie chciał, żeby się Alice martwiła, a nie wiedział, że Bella już jej posłała eskę z kłamstewkiem.
Odnośnie wódek - mój no 1- zawsze i wszędzie Finlandia - mogę nie popijać nawet. :p Ale nie demoralizujmy nieletniego towarzystwa. Wink I tak o opisach było do Ciebie. Wink Cieszę się, że zauważyłaś je sama. ^^

kirke,
Mów mi jeszcze. Dziękuję :) Chcę zasłużyć na szóstkę u Ciebie, więc będę się naprawdę starała.
Choroba, nie chciałam z Rose zrobić głupiej blondynki, to wyszło przypadkiem. Uznajmy, że to był jej "niemyślowy", jednorazowy wybryk. Wink
Co do formatu tekstu - będę się starała, by robić przerwy enterowe między akapitami, żeby było klarowniej. Co do intensywności kolorów u Ciebie na kompie - proponuję wyregulować barwy na monitorze albo zmienić sobie skórkę forum. Jest to możliwe w ustawieniach profilu. Madam umieszcza też P.S. na chomiku, więc możesz sobie ściągnąć w pdf-ie. Ja zresztą też dodam PS na mojego gryzonia. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin