FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Planning Perfection [T] [NZ] Rozdział XVI: 19.12.2010 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Pon 17:50, 15 Lut 2010 Powrót do góry

Nie wiem dlaczego nie podobało im się wybieranie tortu na wesele. Ja z miłą chęcią pobawiłabym się w degustatorkę.hehe

"problem" Edwarda w samochodzie był najzabawniejszym fragmentem z dotychczasowo przetłumaczonych rozdziłów.hehe

Nie sądziłam, że Rosalie i Emm tak szybko do siebie "dotrą":( Myśłałam, że będzie jeszcze więcej strasznie inteligentnych tekstów ze strony Emma próbującego poderwać Rosalie.

Czekam na ciąg dalszy. WENY i czas na tłumaczenie!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ivett
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie na mapie kończy się papier...

PostWysłany: Wto 21:41, 23 Lut 2010 Powrót do góry

Hej wszystkim! Dziękuję za wszystkie komentarze :) Bardzo się cieszę, że jednak komuś się to Fanfiction podoba!



Rozdział VIII: Revolt

Tłumaczyłam jak zwykle ja, a beta to ilciak :D

I chomik: [link widoczny dla zalogowanych]

Enjoy!

Bella

Jedzenie, jedzenie i jeszcze więcej jedzenia. To wszystko, co mogłam zobaczyć, kiedy weszłam do mieszkania chłopaków. Alice zadzwoniła do wszystkich możliwych firm cateringowych na przyjęcie weselne i przygotowali potrawy, które mogliby podać. To oznaczało, że wszyscy mieliśmy być testerami i wszystkim, oprócz Alice, przybędzie na wadze.
Pomieszczenie wypełnione zapachami z różnych potraw, przyprawiało o mdłości. Zobaczyłam około dziesięciu różnych rodzajów mięsa, pięć opcji wegetariańskich, niezliczoną ilość sałatek i dressingów, ugotowane ryby (dzięki bogu, że to nie było w naszym mieszkaniu) i szeroki wybór makaronów i deserów na wszystkich kuchennych blatach.
Każda powierzchnia miała na sobie jedzenie, i nie było mowy żeby nasza piątka mogła to wszystko zjeść, to by było fizycznie nie możliwe. Alice wesoło tańczyła w kuchni, nie przejmując się mną w ogóle, nakładając ravioli.
- Głodna Bello?
- Nie aż tak – powiedziałam, rozglądając się po pokoju.
- Nie martw się. Nic się nie zmarnuje. A teraz spróbuj tego. Emmett był tak kochany, że pomógł mi już odrzucić te kiepskie potrawy, to te, które leżą tam – powiedziała, pokazując duże przeźroczyste plastikowe pudełko, wypełnione po brzegi z tuppaware’ami.
- Co zamierzasz z tym wszystkim zrobić?
- Oczywiście podarować schronisku dla bezdomnych. No spróbuj już. – Widelec został wepchnięty w moją dłoń i zostałam posadzona na kanapie pomiędzy Emmettem i Jasperem, z których każdy jadł inną potrawę.
Nabiłam kawałek na widelec i zaczęłam powoli jeść. Z całkowitą szczerością, smakowało jak jedzenie i nie było w tym nic specjalnego, więc nie wiedziałam, co powiedzieć. Emmett przyglądał mi się przez chwilę, po czym wziął kawałek na swój widelec. Wkrótce po tym przełknął i zwrócił się do Alice.
- Nie, zapomniałbym o jedzeniu tego w sekundzie. Smakuje tak jak wszystko inne, rezygnujemy z rozdrobnionego ravioli. Potrzebujemy czegoś, co sprawi, że kubki smakowe będą rozkwitać! – Kiedy to mówił, zauważyłam jak jego oczy błądzą po rzędach deserów.
- W końcu to znajdziemy Emmett – powiedziała Alice, wywracając oczami. – Ale dzięki. Okej, Bello oddaj mi to. – Podałam jej z powrotem małą porcję makaronu i patrzyłam jak wrzuca nietknięte talerze do tupperware’ów, a potem stawia je razem z innymi.
- Edward! – Zawołała Alice, kiedy wszedł do mieszkania. – Usiądź i spróbuj tego. – Wepchnęła mu miskę w ręce i podeszła potem do mnie, podając mi nowe danie.
- Eh… Okej – odpowiedział, ignorując jej szaleństwo i próbując.
- Co o tym sądzisz? – Zapytała.
- Jest takie nijakie, zbyt dużo sosu i nie podoba mi się pomarańczowy posmak po spróbowaniu. – Oddał miskę, robiąc grymas i chwycił butelkę wody z lodówki.
- Nie, jeśli zamierzasz się czegoś napić, to weź butelkę wina, musimy znaleźć idealne, żeby je podać. – Alice wskazała na skrzynki win, które minęłam wchodząc do mieszkania.
Edward odłożył wodę i skierował się w miejsce, gdzie stały skrzynki. Obserwowałam jak przeszukiwał je, zanim znalazł to, które chciał i wziął parę kieliszków. – Chce ktoś? – Zapytał, patrząc na naszą trójkę na kanapie.
- Chcę, ale czerwone – powiedział Emmett, kończąc swój talerz.
- Tak, poproszę – dodał Jasper, wstając by pomóc Alice.
- Bella? – Odwróciłam się w jego kierunku i pokiwałam głową.
- Tak, dzięki. – Uśmiechnął się i nalał trzy kieliszki białego wina, po czym poszedł po czerwone dla Emmetta.
- Ah… umieram z głodu, więc lepiej, żeby coś było do jedzenia – zadeklarowała Rose, wpadając do środka. – Mój szef to dupek, kazał mi pracować podczas lunchu, żeby tylko mógł sobie pooglądać modelki w bieliźnie i powiedział, żebym została do późna, praktycznie powiedział, że mnie zwolni, jeśli wyjdę.
- Jak się nazywa? – Zapytał Emmett, w tej chwili stojąc w obronnej pozie.
- Nie ważne. Później go dopadnę. – Emmett skrzywił się, ale przestał, kiedy Rose podniosła na niego brew. Po tym poszedł do niej, aby porozmawiać, zostawiając mnie samą na kanapie, jednak nie na długo.
- Proszę – powiedział Edward, podając mi wino.
- Dzięki. – Uśmiechnęłam się, kiedy ten usiadł nieco bliżej niż myślałam, ale nie zamierzałam narzekać. Co tu gadać, oddychanie tym samym powietrzem, co on, było dla mnie zaszczytem.
- Jak sobie radzisz ze ślubnymi obowiązkami? – Zapytał Edward, upijając łyk swojego wina.
- Eh… no cóż, nie jest tak źle. A ty?
- Ujdzie. Wydaje się, że jest jeszcze tyle do zrobienia, ale skoro Alice jest taka niezdecydowana, co do daty, to myślę, że jeszcze mam czas.
- Chyba tak. Trochę się boję, że po prostu poda nam datę i powie nam byśmy zrobili wszystko, aby to się udało. Wydawałoby się, że to jest coś, co mogłaby zrobić. – Uśmiechnął się i pokiwał głową.
Siedzieliśmy w ciszy przez kilka sekund, co dało mi czas na zerkanie na Edwarda. Miał piękną twarz, co do tego nie było wątpliwości. Był jednym z najprzystojniejszych facetów, jakich kiedykolwiek widziałam, i całe szczęście miał przyzwoity charakter by poprzeć to, że nie tylko ma ładną twarz.
- Jeśli nie masz nic przeciwko Edwardzie, dlaczego zdecydowałeś, żeby zrobić sobie wolne od pracy na sześć miesięcy? Chodzi mi o to, że jesteś lekarzem, czy to nie jest coś, od czego trudno odejść? – Zapytałam, mając nadzieję, że mi odpowie.
- Prawdę mówiąc, to nie był mój wybór, żeby odejść na sześć miesięcy. Dyrektor wydziału kazał mi wziąć sobie wolne. Ja… ja.. Eh, no cóż…
- Nie musisz mi mówić, w porządku. – Głaskałam delikatnie wierzch jego dłoni i się do niego uśmiechnęłam.
- Dzięki. – Pokiwał głową i jeszcze raz wypił trochę wina. – A tak ze szczęśliwszych rzeczy, co u ciebie słychać?
- Nieźle, nie mam za dużo pracy w tym momencie, co jest nieco frustrujące, więc staram się wiązać koniec z końcem. W końcu stanę na nogi, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
- Nie chciałabyś kiedyś być przed obiektywem, a nie za nim?
- Nie chcę, żeby ktoś robił mi zdjęcia. Raczej to ja wolę je robić – wyznałam.
- Ah, miejmy nadzieję, że będę w stanie to zmienić.
- Niby jak? – Podniosłam brwi, pytając.
- Pozwolisz mi się sfotografować jak najwięcej w przyszłym tygodniu.
- Nie sądzę. – Skrzywił się.
- A niby dlaczego nie? Myślę, że powinienem mieć możliwość robienia zdjęć własnej żonie. – Edward uśmiechnął się i puścił oczko. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
- Jak idzie nasze życie rodzinne? – Zapytałam, czekając na to, co ma do powiedzenia.
- Wszystko idzie dobrze. Chłopcy uwielbiają małą siostrzyczkę, a ja kocham to, że wygląda jak jej mama, pięknie. – Zarumieniłam się i spojrzałam na moją lampkę wina, aby nie zauważył. Wiem, że mówił to tylko w żarcie, ale i tak miło było usłyszeć taki komplement.
- Więc nasi chłopcy wyglądają tak jak ty?
- Nom, jednak zachowują się praktycznie tak jak ty. Odziedziczyli tylko mój wygląd.
- O boże, będziemy wychowywać łamaczy serc – zażartowałam. Edward się uśmiechnął, ale uniósł pytająco brwi.
- Jak to?
- No z takim wyglądem złamią wiele dziewczęcych serc. Będziemy musieli wychować ich na dżentelmenów i żeby nie wykorzystywali swojego boskiego wyglądu.
- Ależ oczywiście. A co z naszą małą dziewczynką? Ona nie będzie łamała serc swoją urodą?
- Nie jestem pewna, jeśli wygląda jak jej matka, to niestety jest taka zwykła. – Wypiłam trochę wina, delektując się jego smakiem, kiedy Edward spojrzał na mnie jakbym była niedorzeczna.
- Bello, nie jesteś taka zwykła, a w rzeczywistości to daleko ci do zwykłości. – Powolnie pieścił mój policzek kciukiem, kładąc rękę na mojej szyi.
- Eh… Bello, mogłabyś mi pomóc? – Zawołała Alice, przerywając tym samym kontakt wzrokowy między mną a Edwardem.
Wstałam, czując jak moje nogi mogą się w każdej chwili poddać. Nie byłabym zdziwiona, gdybym padła na podłogę. Po umieszczeniu kieliszka z winem na blacie, odwróciłam się do Alice, która posyłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Co? – Zapytałam.
- Żadnych takich Isabello Marie Swan. Lecisz na starszego. – Skrzyżowała ramiona na swoich piersiach i uniosła brwi, wyzywając mnie.
- Jest atrakcyjny – przyznałam.
- Ha! Wiedziałam. Rose, potrzebuję cię! – Zawołała, sprowadzając Rose.
- Co tam?
- Bella chce się zabrać za starszego.
- Tak, i dopiero to zauważyłaś. Gdzie ty się podziewałaś? – Powiedziała Rose, przyłączając się do dyskusji.
- Co masz na myśli?
- Alice oni rozbierają siebie wzrokiem przy każdej możliwej okazji.
- Wcale nie! – Broniłam się.
- Nie kłam panienko, znam cię zbyt dobrze. Chcesz go, bardzo.
- Tak jak ty chcesz Emmetta? – Zapytałam, otrzymując od niej wściekłe spojrzenie.
- Jedyna rzecz, jaką chcę od tego głupka, to go wkurzyć – huknęła. – A teraz, wybaczcie, ale wracam do jedzenia.
- Nie mogę w to uwierzyć – wymamrotałam.
- No wiem, dlaczego nie powiedziała mi wcześniej, że ty i Edward pożądacie siebie? Całkowicie coś bym na to poradziła. – Alice zrobiła kwaśną minę, po czym powędrowała w ramiona Jaspera.
Westchnęłam, po czym wypiłam resztę wina, napełniając kieliszek z powrotem i siadając obok Edwarda na kanapie. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie tak jak zwykle.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Jesteś pewna, nie chciałbym żeby moja żona była nieszczęśliwa. – Uśmiechnęłam się, kiedy on zachichotał.
- No cóż mój mężu, jestem bardzo szczęśliwa.
- To dobrze. Jak się ma nasza córeczka?
- Oswaja się z chłopcami. Chyba kochają mieć małą siostrzyczkę, nie sądzisz? – Uśmiechnął się sie i pokiwał głową.
- Oczywiście. Jakby mogli jej nie kochać? Jest pięknością, tak jak jej matka. – Puścił mi oczko, a potem zabrał moje włosy z twarzy. – Bello, ja naprawdę…
- Musimy to zjeść – zawiwatował Emmett, przerywając Edwardowi. Oboje się odwróciliśmy, by zobaczyć odgrywającą się scenę.
- Co? – Zapytała, Rose, patrząc na niego jak na szaleńca.
- Dania z tej firmy cateringowej. Wszystkie ich potrawy są świetne – powiedział niecierpliwie.
- Zobaczmy – rzekła Alice, sięgając po kartkę od Emmetta, by zobaczyć całą opcję. – Oh, ona ma rację. Jasper, mógłbyś je spróbować, tak żeby się upewnić? – Zapytała słodko.
- Oczywiście. - Wziął widelec i usiadłby zacząć próbować.
- Co zamierzałeś powiedzieć? – Zwróciłam się do Edwarda.
- Oh… hmm… nic – odpowiedział, lekko niepewny.
- Jesteś pewien?
- Tak.
Zapadliśmy potem w lekką rozmowę, ale naprawdę chciałam wiedzieć, co chciał powiedzieć zanim nam przerwano. To mogło być coś ważnego, jednak nie wiem co. Ostatecznie przyszła Alice i wręczyła nam po kartce.
- To jest to, czego chcę. Załatwcie to i zadzwońcie do kucharza, żeby się upewnić czy to wszystko zrobi. Naniosłam kilka poprawek. – Uśmiechnęła się. – Dzięki. – Potem odeszła, zanim którekolwiek z nas mogło coś powiedzieć.
Edward i ja przejrzeliśmy listę, by zobaczyć, czym będziemy nakarmieni podczas tego straszliwego dnia, który planowaliśmy. Jeśli nie dostalibyśmy smacznego posiłku, to zbuntowałabym się przeciwko AJ i ich stresującemu dniu.
Przystawki:
Panierowany Camembert z żurawinowo - korzennym sosem
Zupa marchewkowa z kolendrą
Pasztet z łososia z sałatką cytrynową

Danie główne:
Pieczona kaczka w pomarańczach i z sosem tymiankowym
Kurczak w sosie z mieszanki grzybów
Lasagne wegetariańska

Desery:
Truskawki & bita śmietana
Tort weselny
Wybór lodów
- Wygląda nieźle – skomentował Edward.
- No tak.
- Oczywiście nie ma porównania z naszym weselnym menu, które było nie do zapomnienia. – Uśmiechnął się.
Noc zmierzała ku końcowi, więc Alice i Emmett zawieźli całe jedzenie do miejscowego schroniska dla bezdomnych, potem się już żegnaliśmy.
- Zobaczymy się jutro? – Wyszeptał Edward w moje ucho, kiedy tulił mnie na pożegnanie.
- Tak.
- To dobrze. – Posłał mi zakrzywiony uśmiech, po czym pocałował mnie w policzek. – Dobranoc kochanie.
- Dobranoc Edward – powiedziałam, po czym wyszłam kierując się do domu, ale to co naprawdę chciałam, to zostać z nim. Mała cząstka mnie miała nadzieję, że czuł to samo, ale myślę, że tego się już nie dowiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ivett dnia Pon 21:50, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 17:32, 24 Lut 2010 Powrót do góry

jestem zaskoczona, że nikt nie komentuje i może wstyd, ale czytałam ten tekst kilka godzin temu i też nie zostawiłam po sobie żadnego śladu - nadrabiam więc teraz :)

może zacznę tak:
Alice - postać, która w niemal każdym opowiadaniu bawi mnie swoim nadmiarem energii i zabójczymi teoriami - w zasadzie z tym tyciem ma rację, ale gdyby jej to groziło przytyłaby pewnie lata temu :P
Jasper - niezbyt podoba mi się w tym opowiadaniu, bo jest bierny i nic sie o nim nie dowiadujemy... wolałabym, żeby czasem choć sprzeciwił sie choć raz - to dopiero byłby hardcore Wink
Rose - urocza i subtelna jak zawsze, Emmett jej wtóruje... :P
Bella i Edward - w zasadzie główna para, ale jakaś taka niemrawa... nie wiem jak wszystko pójdzie dalej, ale czekam na coś ekstra, bo to chyba dopiero przygrywka...
Edward i jego urlop jest podejrzany - więc rozwinięcie pewnie będzie w tym kierunku, ale nie będę gdybać :)

dziękuję za tłumaczenie Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Czw 10:48, 25 Lut 2010 Powrót do góry

O mamciu jaka ja jestem okropna. Kiedyś czytałam ten ff, ale zupełnie o nim zapomniałam, zerkam na strone i kurde coś mi mówi ten tytuł, a później olśnienie Embarassed Ja osobiście lubię to opowiadanie ze względu na jego luźny styl, taki lekko humorystyczny. Jest tak wiele dobrych opowiadań, ale o trudnej tematyce, a tu coś w sam raz na pochmurny dzień. Zaskoczyło mnie jak bardzo łatwo przyszło Edwardowi mówienie na Bellę, Pani Cullen i te dzieci, Paryż, pewnie świetnie się bawią. Po raz kolejny widać jak wiele może zmienić szczera rozmowa, bo przecież oboje chcą być dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi i tak krążą obok siebie jak "sępy nad ofiarom" (przepraszam za porównanie). Przyznam szczerze, że w tym ff moją ulubioną parą jest... Rose i Emmet Twisted Evil
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam, Villemo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez villemo dnia Czw 10:51, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ivett
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie na mapie kończy się papier...

PostWysłany: Pon 20:23, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Dziękuję za komentarze!


Rozdział IX: Damn AJ

Tłumaczenie: Ivett
Beta: ilciak :*

Chomik: [link widoczny dla zalogowanych]

Edward

Zebraliśmy się tydzień temu, żeby ustalić listę gości. Miała ona ponad siedemset osób, co szczerze było absurdalne. Ale jedynym powodem, dlaczego była taka długa, było zaproszenie wszystkich znajomych ze szkoły i studiów przez Alice. Jasper zapraszał przyjaciół z Eton, z którymi chodził na studia, jak i osoby, z którymi pracował. No i była jeszcze rodzina, dalsza rodzina itd. Lista rosła, ale naszym zadaniem było ograniczenie jej.

Cała nasza szóstka usiadła razem i Alice odczytywała nazwiska z listy. Skończyliśmy na dyskusji, co do niektórych z nich, stwierdzając, że nie są warci by być zaproszonym albo też nie zasługiwali na darmowe jedzenie, albo kupiliby tandetne prezenty.

Po odrzuceniu dwustu nazwisk, Alice pozwoliła nam zrobić sobie przerwę. Powierzyła również wypisywanie pięciuset zaproszeń. Data została ustalona. Dawało to Belli i mnie tylko kilka miesięcy na załatwienie wszystkiego. Byliśmy pewni, że zrobimy wszystko na czas, ale to nie będzie taki łatwe.

Bella przyszła do naszego mieszkania, dzwoniąc wcześniej i uprzedzając, że to nagły wypadek. Weszła, wyglądając jak zwykle świetnie. Nie przestałem o niej myśleć od czasu podróży samochodem. Doprowadzała mnie do szaleństwa.


- Wszystko w porządku? – Zapytałem, pozwalając jej usiąść i odłożyć rzeczy na stoliku.

- Nie, mam poważny problem – podkreśliła, odpychając swoje włosy z twarzy.

- Co się dzieje? – Usiadłem obok niej i spojrzałem na to, co wyłożyła.


Były to wszystkie zaproszenia na ślub, które miały być wysłane kilka dni temu. Oczywiście spostrzegłem, o co chodziło. Bella miała je wszystkie zaadresować i wypełnić, ale najwyraźniej jeszcze tego nie zrobiła.


- Alice mnie zabije, bo ich jeszcze nie wysłałam. Próbowałam, ale z wszystkim innym w tym samym czasie, to jest trudne.

- W porządku, damy radę. Czy jakieś już wysłałaś?

- Tak, około osiemdziesięciu.

- Okej, czyli niedużo.

- Nie. – Przygryzła wargę, martwiąc się.

- No dobra, nie panikujmy. Możemy to zrobić, pomogę ci – zaoferowałem.

- Naprawdę? – Spojrzała na mnie tymi pięknymi brązowymi i szeroko otwartymi oczami.

- Oczywiście.

- Oh, dzięki Edward, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. – Owinęła ramiona wokół mojego karku i przytuliła mnie. Jej włosy pachniały truskawkami. – Jesteś pewien, że możesz to zrobić? – Zapytała, cofając się.

- Zdecydowanie.

- Dzięki. Jest jakaś szansa, żebyś zrobił je wszystkie? Bo ja ciągle mam dużo innych rzeczy do zrobienia z listy Alice. – W tej chwili zrobiłbym wszystko, o co by poprosiła.

- Nie ma problemu. – Chociaż nie miałem czasu, ale gdy Bella o to poprosiła, a ja nie chciałbym powiedzieć jej „nie”.

- Świetnie, pójdę tylko na dół i przyniosę ci więcej znaczków, bo zostawiłam je w aucie Rose.

Wstała i wyszła, zostawiając mnie siedzącego i rozmyślającego nad tym, jaki miała na mnie wpływ.

- Hej Eddie, co robisz? – Zapytał Emmett, wracając chyba z siłowni.

- Piszę zaproszenia – odpowiedziałem, spoglądając na listę z adresami i nazwiskami.

- Myślałem, że to była robota Belli – zakwestionował.

- Była, ale teraz ja to robię.

- W zamian, za co? – Wzruszyłem ramionami, po czym wziąłem pióro, aby w końcu zacząć, ale usłyszałem śmiech Emmetta.

- Eddie, lubisz ją! – Zadeklarował.

- Nie – skłamałem. Nie zamierzałem powiedzieć mu o moich uczuciach do Belli.

- Tak, lubisz ją – kontynuował.

- Lubi, kogo? – Usłyszałem Jaspera. Gdzie do diaska była Bella? Tylko ona mogła zakończyć tą rozmowę.

- Edwardowi podoba się starsza druhna.

- Wiedziałem! – Zawołał Jasper.

- Wiem. Jestem w szoku… - zaczął Emmett.

- Dlaczego? – Rozniósł się głos Belli. Odwróciłem się w stronę Emmetta, czekając, co zamierza wymyśleć.

- Eh…, bo Jasper zamierza włożyć stringi na swoją noc poślubną – skłamał Emmett. No cóż, miałem nadzieję, że to było kłamstwo.

- Co? Wcale, że nie! – Zaprotestował chłopak.

- W porządku Jazz, zrobisz, co będziesz chciał, to twoja noc poślubna – powiedziała Bella, podając mi znaczki. – Ja już muszę iść, dzięki za to Edward. – Pocałowała mój policzek, po czym wyszła.

- Dlaczego nie mogłeś wymyśleć czegoś lepszego? – Zapytał Jasper Emmetta.

- No co? Brzmiało jak dobre kłamstwo – powiedział, opadając na kanapę.

- Nie, nie brzmiało. Teraz będzie myślała, że noszę stringi i że potrzebuję ich, żeby się tylko z kimś przespać! – Naciskał.

- No przecież tak robisz, co nie? – Uśmiechnął się zadowolony z siebie Emmett, czekając na odpowiedź.

- Radzę sobie znakomicie sam, dzięki – huknął Jasper.

- No to wtedy to nie jest seks, tylko masturbacja – misja pojedyncza. – Otworzyłem usta, by bronić Jaspera, ale Emmett odwrócił się do mnie, zanim miałem jakąkolwiek szansę. – Nie każ mi zaczynać o tobie, wielki dziewiczy chłopcze. – Posłałem mu gniewne spojrzenie.

- Nie jestem dziewicą.

- Ale tak się zachowujesz, jak dziewczyna i w ogóle, kurde Edward, przypnij sobie parę – powiedział Emmett, odwracając się do telewizora.

- Dzięki za radę, Emm – rzekłem jadowicie.

- Nie ma za co. – Uśmiechnął się i znów oglądał sport.

- Tak, czy inaczej, co robisz Edward? – Zapytał Jasper, siadając.

- Piszę zaproszenia. Nie mów Alice.

- Myślałem, że Bella miała to zrobić – powiedział zdezorientowany.

- Bo miała, ale nasz Eddie, który szczerze kocha Bellę, zdecydował, że będzie jej rycerzem w srebrnej zbroi i zrobi to za nią. Czyż to nie jest słodkie Jazz? – przedrzeźniał Emmett.

- Skończ z tym Emm – ostrzegłem.

- Nie ma problemu Ed.

- Słuchajcie, jeśli zamierzacie tutaj siedzieć na swoich tyłkach, moglibyście mi przynajmniej pomóc – oznajmiłem, sięgając po parę piór. – Weźcie listę, trochę kopert i bierzcie się za robotę.

- Co? Dlaczego? – Zajęczał Emmett.

- Bo ty też musisz pomóc. A ty Jazz, nawet nie protestuj, bo to jest twój ślub i jeśli chcesz mieć na nim więcej niż osiemdziesiąt osób, to zrobisz to. – Pokiwał tylko głową i zaczął pracę.


Emmett ponarzekał jeszcze trochę, do czasu, kiedy Jazz’owi się to znudziło i pogroził mu zabraniem wieczoru kawalerskiego. Zaraz po tym Emmett wziął się za swoją część. To była ostateczna karta, bu użyć ją przeciwko niemu, kiedy odmawiał współpracy, niech nas niebiosa strzegą od tego, jaki ten wieczór kawalerski będzie.

Tej nocy zrobiliśmy kilkaset zaproszeń, ale i tak mieliśmy do zrobienia więcej. Zgadzając się na pójście spać, rozeszliśmy się do swoich pokoi. Kiedy zmierzałem do lóżka z zamiarem położenia się pod kołdrą, zadzwonił mój telefon. Chwytając go z kieszeni moich dżinsów, które zostawiłem na podłodze, zostając w samych bokserkach, odebrałem.


- Słucham?

- Hej Edward. To ja, Bella. – Prawdopodobnie szczerzyłem się jak kot Cheshire*, kiedy usłyszałem jej głos.

- Cześć, co mogę dla ciebie zrobić?

- Chciałam przeprosić za ten wieczór – powiedziała szczerze.

- Okej, ale nie rozumiem.

- No, bo tak po prostu zwaliłam na ciebie moją robotę i wydaje mi się jakbym cię wykorzystywała. Przepraszam cię za to.

- Bello, w porządku. Nie ma problemu.

- Odwdzięczę ci się za to – powiedziała.

- Jak? – Zapytałem zaciekawiony.

- No cóż panie Cullen, ty mi powiedz jak, a ja to zrobię. – Poczułem lekkie szarpnięcie w bokserkach, ale zignorowałem pożądanie i skupiłem się na Belli.

- Nie wiem Pani Cullen. Co powinniśmy zrobić? Czy to powinno być rodzinne wydarzenie razem z dziećmi? – Zaśmiała się i byłem pewien, że uśmiechała się.

- Jeśli byś chciał. W końcu musimy spędzać więcej czasu, jako rodzina.

- Oczywiście – zażartowałem. – Przypomina mi to o czymś, kochana żono, dlaczego mieszkamy osobno?

- Też się nad tym zastanawiałam. Zostawiłeś nas?

- Nigdy. Jak bym mógł opuścić moją żonę i dzieci? To po prostu nie możliwe.

- Więc to musi być jakiś tymczasowy układ, do czasu, kiedy znajdziemy wystarczająco duży dom dla naszej piątki – powiedziała.

- No właśnie. – Zaśmiałem się, moje przewidywania, co do bycia rodziną i przeprowadzki na przedmieścia, zdawały się sprawdzać.

- Jakiego domu szukamy kochanie? – Zachichotałem na jej pieszczotliwą nazwę.

- Pięknego, z podwórkiem z tyłu i podjazdem, gdzie będziemy uczyć nasze dzieci jazdy na rowerze i na tyle duży, żeby się nigdzie więcej nie przeprowadzać, i taki, który naprawdę możemy nazwać domem.

- Brzmi idealnie.

- Będzie.

- Edward? – Zapytała Bella, jednak była trochę niepewna.

- Tak Bello? – Na linii było cicho przez kilka sekund, ale wiedziałem, że ciągle tam jest, mogłem słyszeć jak oddycha.

- Myślisz, że zdołamy coś z tego zrobić? – Wiedziałem, że już nie rozmawialiśmy już dłużej o naszej „rodzinie”, ale o możliwości nas bycia rzeczywiście razem.

- Tak – odpowiedziałem szybko i szczerze.

- Czy już o tym myślałeś?

- Każdego dnia odkąd cię spotkałem.

- A co jeśli to się popsuje? – Podważyła, martwiąc się bardziej, niż bym chciał.

- Nie popsuje. Jesteśmy dla siebie idealni. – Chciałem wierzyć, że byliśmy, ale potrzebowałem, żeby ona też w to uwierzyła.

- Nie możemy tego zrobić teraz, planując ślub, wiesz o tym, prawda? – Cicho westchnąłem, nie chcąc, żeby usłyszała moje załamanie.

- Dlaczego nie? Emmett i Rose mogą.

- Tak, ale oni uprawiają niezobowiązujący seks. Nie sądzę, że to jest to, co my będziemy robić, czyż nie?

- Oczywiście, że nie. Chcę ciebie, całą. Nie tylko twoje ciało. – Potem westchnęła.

- Edward?

- Tak?

- Sprawiasz, że to jest dla mnie ciężkie.

- No, Bello. Ty powodujesz, że jestem twardy, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. – Lekko się zaśmiała.

- Nic na to nie poradzę, nic do czasu aż będzie po ślubie.

- Mogę zaczekać. – Czekałbym wieczność gdybym musiał.

- Dziękuję.

- Proszę bardzo. – I to był koniec tej rozmowy, oboje przedyskutowaliśmy uczucia, jakimi darzyliśmy siebie nawzajem, ale nie zamierzaliśmy mówić o tym ponownie.

- To, co mamy do zrobienia następnie na naszej liście? – Zapytała Bella, zmieniając temat.

- Następnym razem spotykamy się na zajęciach tanecznych. – Zaśmiałem się, kiedy usłyszałem jej mruknięcie.

- Czy jesteś gotowy na ponowną utratę wszystkich palców?

- Nic takiego się nie stanie. Dobrze radziliśmy sobie ostatnio, a możemy jeszcze lepiej.

- Jakoś ci nie wierzę. Bóg przeklął mnie dwoma lewymi nogami i to wszystko, żadne odwrócenie uwagi tego nie zmieni.

- Uwierz we mnie Bello – próbowałem ją uspokoić.

- Tylko dla ciebie. – Uśmiechnąłem się i jakby była w tym pokoju, niezależnie od tego, na co się właśnie zgodziliśmy, to pocałowałbym ją. Usłyszałem jej ziewnięcie przez telefon i zdecydowałem, że dam jej się przespać.

- Nie będę cię zatrzymywał Bello. Słodkich snów.

- Dobranoc Edwardzie, śpij dobrze. – Rozłączyła się i położyłem się do łóżka.


Było puste. Chciałem by leżała koło mnie, tak bym mógł się obudzić obok niej, patrzeć w jej wpatrujące się we mnie oczy, móc otoczyć ją ramionami i mocno trzymać, wiedząc, że nigdy mnie nie opuści.

Z jednej strony jestem wkurzony na AJ za wybranie takiej daty, bo mogę nie zdążyć z wszystkim, co potrzebują, ale znowu jestem szczęśliwy, że to nie jest jakieś pięć miesięcy czy coś w tym stylu, więc nie będę musiał czekać wieków na Bellę. Jednak każdy dzień do ślubu będzie wydawał się, jakbym musiał czekać lata by z nią być.

Przeklęta AJ.


*kot Cheshire – chodzi o kota z „Alice w krainie czarów” [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ivett dnia Pon 21:49, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 20:57, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
- Nie ma problem. – Chociaż nie miałem czasu, ale gdy Bella o to poprosiła, a ja nie chciałbym powiedzieć jej „nie”.
problemu
Cytat:
- Nie ma problem Ed.
jak powyżej ;P
Cytat:
- A co jeśli to się popsuje? – Podważyła, martwiąc się bardziej, niż bym chciał.

- Nie popsujesz. Jesteśmy dla siebie idealni. – Chciałem wierzyć, że byliśmy, ale potrzebowałem, żeby ona też w to uwierzyła.
nie popsuje powinno byc chyba...

właściwie całkiem nudny rozdział... ten ff zaczyna tracić - znów... brakuje mi jakiejś adreanalinki - wiem, ze to wina autora nie tłumacza, ale nie przeszkadza mi to ponarzekać... nie wszystko się ze sobą klei i autorka przeskakuje kilka wątków, które trzymała w domyśle jakby... jak ten o Emmecie i Rose... jedli ciasto - a teraz nagle niezobowiązujący seks :P
rozwalił mnie co prawda tekst o stringach Jaspera, ale to niewiele... potrzebuję dużej dawki humoru na dobry start...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Pon 21:11, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Droga Ivett , rozdział mi się podoba. ;)
Ivett napisał:
Chociaż nie miałem czasu, ale gdy Bella o to poprosiła, a ja nie chciałbym powiedzieć jej „nie”.
Lizusek, lizusek. Siedzi pod pantoflem porządnie. ;d
Ivett napisał:
- Eh…, bo Jasper zamierza włożyć stringi na swoją noc poślubną – skłamał Emmett. No cóż, miałem nadzieję, że to było kłamstwo.
Spadłam z krzesła.. Bum.! ;p
Ivett napisał:
- No to wtedy to nie jest seks, tylko masturbacja – misja pojedyncza.
Uwielbiam Emmett'a, uwielbiam. ;))

Okropnie podobają mi się małżeńskie rozmowy państwa Cullenów. Są takie romantyczne. No i już mogliby się brać za tworzenie tej trójki dzieciaczków, bo to nie jest tak łatwo potem. xd

Czekam na kolejne rozdziały, życzę czasu, ochoty na dalsze tłumaczenie;>
pozdrawiam, m:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 21:51, 01 Mar 2010 Powrót do góry

uwielbiam, kocham, wielbie.... to jest super...
Alice jak to Alice ślub pełna parą... pełno gości i Jasper zgadzający sie na wszystko
Rosie i Em oczywiście spotykanie sie bez zobowiązań...
a Bells i Ed sa najlepsi, ta ich historia, dzieci, dom... związek, mam nadzieje ze mimo czekania na koniec ślubu przyjaciół, ich przywiązanie do siebie będzie rosło.
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ivett
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie na mapie kończy się papier...

PostWysłany: Wto 0:33, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Kolejny rozdział! I takim oto sposobem doszliśmy do połowy tego opowiadania :) Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że wytrwacie ze mną do końca! Pozdrawiam :D


Rozdział X: Fiction

Tłumaczenie ----> to chyba ja, a betowanie ikciak:D

I chomiczek----> [link widoczny dla zalogowanych]


Edward

- Przepraszam Edwardzie – powiedziała Bella, tuż po ponownym nastąpieniu na moją stopę. To było już regularnym wydarzeniem na lekcjach tańca, ale nie przeszkadzało mi to. Samo bycie tak blisko niej było błogosławieństwem.


Po naszej rozmowie telefonicznej, spodziewałem się, że nasze pierwsze spotkanie po niej będzie niezręczne, ale tak nie było. To było tak jakbyśmy odepchnęli nasze uczucia na bok, złączyliśmy je i spięliśmy szpilką, którą wyjmiemy po ślubie. Więc zamierzałem liczyć te dni.


- Bello, skup się teraz na mnie – powiedziałem, patrząc w jej głębokie, czekoladowe oczy.

- Spróbuję – odpowiedziała, nie spoglądając w dół.

- Dobrze. Chciałem porozmawiać o naszym planach, co do nowego domu. – Uśmiechnęła się i pokiwała głową.

- Kontynuuj.

- To, jaki chciałabyś mieć dom dla naszej rodziny? – Powoli kierowałem nią po parkiecie, czekając na jej odpowiedź.

- Wystarczająco sypialni dla naszej powiększającej się rodziny, dużą i piękną kuchnię, jadalnię, gabinet dla ciebie, gdzie mógłbyś pracować, tak żeby dzieci nie pominęły czasu ze swoim ojcem, duży ogród na tyle, gdzie możemy razem urządzać przyjęcia urodzinowe i inne uroczystości, takie coś. – Uśmiechnęła się do mnie.

- Lubisz gotować?

- Uwielbiam. – Pokiwałem głową i odwzajemniłem uśmiech, przypominając sobie pierwszą rzecz z listy, którą powiedziała.

- Naszej powiększającej się rodziny? Będziemy mieć więcej dzieci?

- Chciałbyś więcej?

- Może.

- Chłopca czy dziewczynkę?

- Wszystko jedno. – Wolno podążałem krokami tańca, trochę nie w rytm z muzyką, tak jak powinniśmy, ale to było tylko po to, by uratować moje stopy od zdeptania.

- A więc myślisz, że moglibyśmy żyć w harmonii, jako rodzina? – zapytałem.

- Myślę, że tak. Nie poślubiłabym cię, gdybym tak nie myślała. - Posłała mi uśmiech.

- Czy to jest dziwne? – Bella zmarszczyła brwi na moje pytanie, najwyraźniej nie rozumiejąc, o co mi chodzi. – Mam na myśli nas, posiadających fikcyjną rodzinę i fikcyjne życie.

- No nie wiem, być może trochę, ale to jest fajna zabawa. Dlaczego ci się to nie podoba?

- Nie, oczywiście, że podoba się. Dlaczego miałbym nie lubić mieć cię za swoją żonę i do tego trójkę pięknych dzieci? – Uśmiechnęła się i pokiwała głową.

- Dobrze jest słyszeć to, że nie jesteśmy dla ciebie ciężarem.

- Oczywiście, że nie. Nigdy byście nie byli. – Znowu pojawiło się napięcie, zdawało się to z nami nieuniknione, ale zrobiliśmy to, co zawsze robimy, zignorowaliśmy je. I pozwólcie, że coś powiem, nie było to łatwe, kiedy każdy mięsień pragnąłby tylko przyciągnąć jej ciało do mojego i zatrzymać je tam.

- Jak nazywają się twoi rodzice? – zapytałem, chcąc wiedzieć więcej o Belli i próbując powrócić na wspólny szlak, a niewypełnione pożądaniem myśli.

- Charlie i Renee. Mój ojczym nazywa się Phil. A twoi?

- Carlisle i Esme.

- Czym się zajmują? – zapytała, kiedy jej kciuk lekko krążył po mojej dłoni podczas naszego tańca.

- Mój ojciec jest lekarzem, a moja matka dekoratorką wnętrz. A twoi?

- Charlie jest komendantem policji w moim rodzinnym mieście, Renee jest zastępczym nauczycielem, a Phil jest baseballistą w małej lidze. Renee i Phil mieszkają w Stanach, ale nie tutaj. – Pokiwałem głową, ale bardziej skupiałem się na delikatności jej skóry w mojej ręce.

- Czuję, że muszę ci coś powiedzieć – powiedziałem szczerze, patrząc jak jej wyraz się lekko zmienia. Jestem niemal pewny, że myślała, że będę mówił o ograniczonym temacie, bycia nas razem, ale nie zamierzałem.

- Okej.

- W końcu jesteś moją żoną, więc myślę, że to logiczne, jeśli się dowiesz, dlaczego nie pracuję przez pół roku. – Próbowałem nieco zażartować z sytuacji, ale wcale nie była ona zabawna.

- Mów dalej. – Ścisnęła moją dłoń.

- Ja… ja miałem wybuch… to skomplikowane. Przyszedł jeden z pacjentów, zrobiłem wszystko, co mogłem, by go wyleczyć, ale później… ktoś bliski, zaczął go krzywdzić, to tak w pierwszym miejscu trafił do szpitala. Był młody, dziecko i nie mogłem sobie z tym poradzić. Pobiłem tę osobę w poczekalni. – Bella przestała tańczyć i łagodnie na mnie spojrzała.

- Szpital odmówił zwolnienia mnie, bo jestem bardzo dobry w tym, co robię, ale chcieliby bym na pewien czas zrezygnował z pracy, bym mógł coś zrobić z moją agresją, jednak ciągle wierzę, że to było tylko w stosunku do tego mężczyzny.

- Chodź ze mną. – Pociągnęła mnie i wyprowadziła na korytarz, zostawiając tańczących AJ oraz Rose z Emmettem. Prawie nie zwróciłem na nich uwagi przez całą lekcję, moje myśli były zajęte Bellą i bliskością jej ciała.


Kiedy już byliśmy w hallu, przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła, kładąc ramiona wokół mojej szyi, a głowę na mojej klatce piersiowej. Zrobiłem to samo, wdychając truskawkowy zapach jej włosów, czując jak jej ciało przystosowuje się do mojego oraz jej skórę. Była piękna i tak przytulając mnie, sprawiła, że poczułem się szlachetniej.

Wiele grzechów, które popełniłem w życiu, zdawały się zmyć wraz z posiadaniem anioła w ramionach, trzymającego mnie jakbym jednak był kimś specjalnym. To była jedyna kobieta, której nigdy nie chciałem puścić. Zostało tylko kilka miesięcy do ślubu, tylko tyle musiałem czekać, aby być z nią.

Bella odchyliła się i położyła dłonie na moich policzkach. Skierowała swoje oczy na ten sam poziom, co moje. Nasze usta były bardzo blisko siebie. Jej kciuk pieścił moją dolną wargę, zanim pocałowała mój policzek i zrobiła krok w tył.


- Jak sobie radzisz, nie będąc w pracy? – Najwyraźniej nie mieliśmy rozmawiać, o tym, co się niemal stało, fakt, że byliśmy tak blisko pocałunku, ale tego nie zrobiliśmy.

- Myślę, że jest w porządku. Jest to nieco trudne, ale przy ślubie, mam zajęcie, nawet jeśli ta robota jest nudna. Jednak nic nie mogę na to poradzić, więc się przy tym trzymam.

- Jeśli chcesz pogadać, wiesz, że możesz do mnie zadzwonić, prawda? – Pokiwałem głową, a ona się uśmiechnęła. – Jestem tu dla ciebie, Edwardzie, tak?

- Oczywiście Bello. – Pokiwała głową i powróciła do bycia Bellą, z którą tańczyłem.

- Czy potem planujemy miesiąc miodowy?

- Tak. Jasper dał mi wszystkie wskazówki. Musimy tylko to załatwić. To nie powinno być dużym problemem.

- No jasne, że nie. Powinniśmy sobie poradzić, biorąc pod uwagę to, że mieliśmy nasz jakiś rok temu.

- Prawda, ale wiesz, że to znaczy, że byłaś w ciąży z chłopcami, kiedy braliśmy ślub, jeśli ich jeszcze wtedy nie miałaś? – Zrobiła grymas, po czym się uśmiechnęła.

- Chyba masz rację. Czy to byłby problem, gdyby nasi chłopcy urodzili się, kiedy nie byliśmy jeszcze małżeństwem, nawet jeśli teraz jesteśmy?

- W żadnym wypadku. Stworzyliśmy dwójkę uroczych bliźniaków, a teraz małą dziewczynkę, dlaczego cokolwiek takiego miałoby być problemem? – Uśmiechnąłem się.

- To dobrze.

- Okej, nie wiem, co wy dwoje tam robicie, ale wracajcie i tańczcie. Moi świadkowie nie mogą wyglądać na idiotów na parkiecie – zawołała Alice po wystawieniu głowy za drzwi.

- Jeśli chcecie się migdalić, zróbcie to po zajęciach. Upewnimy się, że będziecie sami. – Zamknęła drzwi i nas zostawiła.

- Ależ oczywiście, nawet ona myśli, że powinniśmy się pocałować. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy? – zapytałem, kusząc nieco los.

- Ponieważ jeden pocałunek nie jest wystarczający – oświadczyła, zanim wróciła na lekcję tańca.


Poszedłem za nią i usiadłem z boku. Zamieniali się partnerami. Emmett tańczył teraz z Bellą, Rose była z Jasperem, a Alice siedziała obok mnie. Posłała mi pytające spojrzenie, po czym wyciągnęła mnie by zatańczyć.


- Jak tam układa się tobie i Belli? I nie mów mi, że to nic takiego, bo to napięcie seksualne jest ogromne, każdy to czuje. – Westchnąłem, spoglądając na Bellę, która się uśmiechała, gdy Emmett powiedział jakiś kawał.

- Nie będziemy razem, dopóki nie będzie po ślubie. To byłoby zbyt trudne mieć jakikolwiek związek i jeszcze próbując załatwić całą resztę.

- Przecież to są bzdury. Rose i Emmettowi jakoś się udaje – zaznaczyła Alice.

- Prawda, ale oni nie mają takiej odpowiedzialności, jak ja z Bellą.

- Okej, wiem, co masz na myśli, ale chcesz jej, tak? Nie tylko dla seksu, lubisz ją?

- Alice, gdybym mógł, to spędziłbym z nią resztę życia – odpowiedziałem szczerze.

- Oh, Edwardzie, nieźle się zadurzyłeś.

- Myślisz, że tego nie wiem – wymamrotałem, podążając kroki tańca.

- Okej, byliście dzisiaj świetni. Dzisiejsza lekcja się skończyła, więc zobaczę się z wami z przyszłym tygodniu na ostatnich zajęcia – zawołał instruktor, kończąc dzisiejsze tańce.

- Upewnij się, że mój miesiąc miodowy będzie rewelacyjny, Edwardzie – ostrzegła Alice, podbiegając w podskokach w stronę Jaspera, zanim wyszli.

- Gotowa, by zaplanować miesiąc miodowy? – Zapytałem, kiedy podeszła Bella.

- Nasz czy ich? – zażartowała.

- Może być nasz. – Uniosłem brew i przyglądałem się jak przygryza wargę, najwyraźniej chętna, by to zrobić.

- Jeszcze nie. Chodź. – Chwyciła moją rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy do mojego mieszkania, żeby użyć mojego laptopa.

- Gdzie chcą jechać? – zapytała Bella, siedząc koło mnie.

- Jasper chce zabrać Alice na tydzień, gdzieś gdzie jest spokojnie, ale potem wziąć ją do miasta, gdzie będzie mogła robić zakupy – wyjaśniłem.

- Dobrze, więc myślę, że może tydzień na Seszelach, a potem Nowy Jork, Paryż, Mediolan lub coś w tym stylu – zasugerowała Bella.

- Brzmi nieźle. Zaczynajmy.


Z tym zabraliśmy się do pracy. Nie zajęło nam to długo, by zarezerwować wszystkie loty i hotele. To było prawdopodobnie jedno z najprostszych zadań, jakie mieliśmy do wykonania. Wszystko inne związane było z jakimiś komplikacjami, które postawiły Bellę i mnie w trudnej sytuacji, kiedy staraliśmy się wszystko zorganizować na idealny dzień AJ, który nie zbliżał się tak szybko, bez względu na to, jak bardzo bym tego chciał.

Po tym jak mieliśmy uporządkowany cały miesiąc miodowy, Bella szykowała się do wyjścia. Z jakiegoś powodu, chociaż powietrze między nami było dobre, czułem, że coś jest nie tak lub dziwne. To nie miało się zdarzyć. Telefon miał oczyścić powietrze z napięcia i jakichkolwiek problemów, które moglibyśmy mieć, a nie tworzyć nowe.

Problemem było to, że nie wiedziałem, jak wnieść to do tematu, zwłaszcza, że zgodziliśmy się, aby to omówić dopiero po ślubie. Jeśli będę tak kusił los, Bella bez wątpienia będzie miała tego dość i nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Gdyby tak się stało, nie wiem, co bym zrobił. Ona jest uzależniająca i nie ma sposobu, żebym fizycznie był w stanie trzymać się od niej daleka. Teraz, kiedy wiem, jak piękna jest na zewnątrz i od wewnątrz.


- To dzięki za dzisiaj.

- Nie ma za co, razem nad tym pracowaliśmy, więc ja również ci dziękuję. - Bella uśmiechnęła się i pokiwała głową, zanim poklepała mnie po ramieniu i wyszła. Żadnego objęcia, całusa w policzek, żadnych oznak uczuć.


Może już kusiłem los za bardzo i teraz za to płacę. No cóż, cokolwiek to było, to muszę to wkrótce poukładać. Nie chcę życia bez Belli, mojej fikcyjnej żony.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ivett dnia Wto 21:01, 23 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Wto 17:41, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Droga Ivett, od razu przejdę do sedna sprawy. Mianowicie, uważam, że pomysł Belli i Edwarda z czekaniem do ślubu AJ po to, aby byli razem jest trochę beznadziejny. No bo realnie patrząc na sprawę tracą kilka miesięcy bycia ze sobą. Rozumiem, że chcą, żeby ślub ich przyjaciół był idealny, ale skoro już wiedzą, że się kochają, że chcą spędzić ze sobą resztę życia, to przez tych kilka miesięcy będzie to jeszcze narastać, a nie łagodnieć, ponieważ tak czy siak będą się spotykali, będę myśleli o sobie i ich uczucie będzie się pogłębiało. Tylko będą chodzili jeszcze bardziej rozkojarzeni i nie będą mogli się doczekać tego ślubu, będzie on dla nich męczarnią i przekleństwem. Tak więc mam nadzieję, że nasza kochana parka się przełamie i rzucą się sobie w ramiona jak najszybciej. ;)

Nadal uważam, że rodzinka Cullenów jest słodka. Te ich rozmowy o bliźniakach, córeczce, przyszłym domu, dzieciakach jest urocze. ;d

Zaskoczyła mnie przeszłość Edwarda, nigdy nie spodziewałam się tego po nim. No i czytając tekst nie czułam emocji przedzierających się do nas zarówno ze strony Edwarda jak i Belli. Chciałabym poczuć to, co czuli oni, a u nic, pustka. Może dlatego nie bardzo to do mnie dociera, jest takie odległe, nieosiągalne.

Czekam na kolejne rozdziały, życzę czasu i ochoty.;>
pozdrawiam, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 18:18, 16 Mar 2010 Powrót do góry

bardzo ciakawiło mnie co takiego stało się w przeszłości Edwarda, że nie mógł wykonywać swojej pracy i wkońcu się dowiedziałam...
troszke musza sie naczekać na wesele AJ, żeby spróbować być ze sobą, ale to chyba nie jest takie złe. dzieki temu lepiej się poznają, mimo że pocierpia, to potem będzie milej:D
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 14:25, 23 Mar 2010 Powrót do góry

zacznę od błędów

Cytat:
duży ogród na tyle, gdzie możemy razem urządzać przyjęcia urodzinowe i inne uroczystości, takie coś.
na tyle, byśmy mieli gdzie
Cytat:
- A więc myślisz, że moglibyśmy żyć w harmonii, jako rodzina? – Zapytałem.
to zapytałem już z małej
Cytat:
próbując powrócić na wspólny szlak, a niewypełnione pożądaniem myśli.
a nie wypełnione oddzielnie, bo taki sens chyba miał być
Cytat:
- Czym się zajmują? – Zapytała,
znów zapytała z małej
Cytat:
Była piękna i tak przytulając mnie, sprawiła, że poczułem się szlachetniej.
jeśli tak było w ffie to nie jest błąd, ale nie mogę tego nie skomentować, bo autorka zabiła mnie właśnie określeniem Wink
Cytat:
Dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy? – Zapytałem
znów zapytałem z malej
Cytat:
Posłała mi pytające spojrzenie, po czym wyciągnęła mnie by zatańczyć.
przed by powinien być chyba przecinek
Cytat:
wymamrotałem, podążając kroki tańca.
nie podążając... błagam tylko nie to... podążając krokami chociaż
Cytat:

- Gotowa, by zaplanować miesiąc miodowy? – Zapytałem, kiedy podeszła Bella.

- Nasz czy ich? – Zażartowała.
zapytałem i zażartowała z małej
Cytat:
- Gdzie chcą jechać? – Zapytała
jak wyżej

hehe... te marne amory są urocze... a pytanie, które zadała Alice - czy Edward nie chce Belli tylko dla seksu - zwaliło mnie z nóg i jeszcze długo się turlałam ze smiechu... jakoś mnie rozbawia ten ff za każdym razem, kiedy po niego sięgam, ale zgodzę się, ze jest w pewien sposób uzależniający Wink
dzieki za rozdział Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ivett
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie na mapie kończy się papier...

PostWysłany: Pią 21:46, 14 Maj 2010 Powrót do góry

Hej wszystkim! :) Po dłuuuuugich dwóch miesiącach, wracam z kolejnym rozdziałem. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale miałam trochę problemów ze szkołą i nie mogłam sobie pozwolić na tłumaczenie "Planning Perfection" przez jakiś czas. Ale już wszystko jest w porządku, więc rozdziały powinny ukazywać się częściej :D

Dziękuję również za wszystkie komentarze. :)

A teraz zapraszam do czytania!



Rozdział XI: Ooze

Tłumaczenie: Ivett
Beta: ilciak (dziękuję:*)

Także na chomiku: [link widoczny dla zalogowanych]



Bella

Dzisiejszy dzień był bardzo pracowity. Mieliśmy planować aranżację kwiatów, ostateczne przymiarki garniturów i sukni, dekorację stołów na przyjęciu weselnym, znalezienie księdza i załatwienie aut.


Po ostatnim spotkaniu z Edwardem zrozumiałam, że samotne przebywanie w jego towarzystwie jest głupie. Moje ciało i rozum domagały się, by go złapać i pocałować. Wszystko było obecne: napięcie seksualne, uczucia do niego, i wiedziałam, że jeśli byśmy spróbowali, to jakoś by to się udało. Tylko szkoda, że będziemy czekać aż cały ślub i przyjęcie się skończy.


- Te są ładne – skomentowała Alice, kiedy przeglądałyśmy makiety, zrobione przez kwiaciarkę wcześniej.

- Tak, ale zbyt przyciągające wzrok. Chcemy, żeby ludzie patrzyli na ciebie, nie na kwiaty – powiedziała Rose, patrząc na inne.

- Prawda. Oh, te są piękne – powiedziała, zachwycając się białymi kantadeskami. – To jest właśnie mój bukiet. – By potwierdzić swą decyzję pokiwała głową i poszła szukać kwiaciarki.


Rose i ja przejrzałyśmy jeszcze te, które były do wyboru i znalazłyśmy kilka, które mogłyby być dobre, ale Alice się nie podobały. Kiedy sprzeczała się z kwiaciarką o jakieś niewielkie szczegóły, ja załatwiałam sprawy związane z naszą następną wizytą.


Pół godziny później byliśmy w drodze do księdza, o którym myślała AJ. Pod kościele spotkaliśmy się z Emmettem, Jasperem i Edwardem, opierającymi się o swoje auta. Po tym jak Rose zaparkowała samochód, wyszła z niego i zaczęła subtelnie flirtować z Emmettem. AJ była tego całkowicie nieświadoma, nie wiadomo, dlaczego, bo praktycznie uprawiali ze sobą petting.


- Hej – powiedział Edward podchodząc.

- Cześć. Lepiej weźmy się do roboty – powiedziałam, wchodząc do kościoła razem z innymi.


AJ od razu odeszła, by porozmawiać z księdzem, a nasza czwórka zajęła miejsc w tyle kościoła. Nie było dużo ludzi, oprócz szkolnej wycieczki. Edward zajął miejsce pierwszy, za nim ja, potem Rose i Emmett. Przyglądaliśmy się jak AJ i ksiądz omawiali jakieś podstawy, co do ślubu, zanim Emmett przerwał ciszę.


- Myślę, żeby załatwić Jazz’owi jakąś gorącą nauczycielkę historii do striptizu – powiedział. – I jakiegoś faceta dla ciebie Eddie. – Rose i ja zaczęłyśmy się śmiać, a Edward rzucił Emmettowi gniewne spojrzenie. – Co? – niewinnie zapytał. – Myślałem, że ci się to spodoba.

- Idź do diabła, Emmett – warknął Edward.

- Oooo, bluźnierstwo w kościele Ed, nie ładnie. – Emmett potrząsnął głową.

- I kto to mówi, Emmett. Właśnie mówiłeś o striptizerkach.

- Co mi przypomina, o czym to miałem mówić. Myślę, że Jasper chciałby jakąś gorącą, długonogą, bystrą, staroświecką, coś w stylu profesorki, striptizerkę. Normalnie już to widzę.

- Pamiętaj Em, Alice nie chce, żeby włóczył się po barach – przypomniał mu Edward.

- Wiem, wiem. I dlatego to będzie w naszym mieszkaniu.

- Hola, hola. Nikt mi o tym nie powiedział.

- No cóż, wielka szkoda – wzruszył Em ramionami.

- Nie, nie wielka szkoda. To będzie jeden wielki bałagan.

- Nie, nie będzie. Możesz mi zaufać.

- A ty Rose, co masz zaplanowane? – zapytałam, ciekawa jak dużo tortur mnie czeka.

- No to myślę, że najpierw pójdziemy na obiad, wynajmiemy kilka pokoi w hotelu, i tam będziemy się bawić.

- Zabawa, czyli co?

- Oni będą mieli striptizerkę, to my też – oznajmiła, a Emmett pokiwał głową na zgodę.

- Ale Alice nie będzie go chciała – zaznaczyłam.

- Nie, to ty go nie chcesz, a Alice chce. Już z nią rozmawiałam na ten temat i ona nie ma nic przeciwko, więc przestań być taką świętoszką, zaczynasz brzmieć jak Edward.

- Hej! – zawołał urażony, kiedy Emmett parsknął.

- Wiesz, co powinieneś zrobić Edward? Powinieneś pójść na wieczór panieński, na pewno lepiej byś się bawił.

- A wiesz, co ty powinieneś zrobić Emmett… - położyłam rękę na jego usta, bo wiedziałam, że byłaby to mała sprzeczka pomiędzy nimi. Edward zmarszczył na mnie brwi, kiedy jego słowa zostały stłumione, a Emmett uśmiechnął się w wyższości.

- Dosyć, zachowujecie się jak dzieci – powiedziałam.

- Myślę, że załatwię Alice jakichś gorących striptizerów, potem ubiorę ich w okropne ubrania, tak żeby ona chciała je zdjąć. Myślisz, że to wyjdzie? – zapytała Rose.

- No jasne, że tak – zgodził się Emmett.

- Świetnie, bo już to załatwiłam.

- Myślicie, że to jest odpowiednie? – zapytał Edward.

- Co? – powiedzieli wspólnie.

- Rozmowy o tym, co będzie się działo na imprezach w kościele.

- Myślę, że ma rację – powiedziałam, zgadzając się z nim.

- Ohh, Kochanie, chodźmy na zewnątrz, rodzice nie pozwolą nam się trochę zabawić – powiedział Emmett, biorąc rękę Rose.

- Chyba zamierzają się obściskiwać w samochodzie – wyszeptał Edward w moje ucho.

- Nom, są tak subtelni, jak różowy słoń w pokoju – uśmiechnął się i potrząsnął głową.


Musieliśmy jeszcze zaczekać około dziesięciu minut, zanim AJ wróciła, mówiąc nam, że ksiądz zgodził się, by poprowadzić ceremonię, i że możemy jechać na ostateczne przymiarki garniturów i sukienek.


Przymiarki miały być w domu Carlisle’a i Esme, rodziców Edwarda. Oboje byli zaproszeni na ślub, ale AJ chciałaby byli również świadkami, ale niestety nie udało się. Zamiast tego pomagali nam z kilkoma innymi sprawami.


Ich dom był piękny i przyjazny. Esme i Carlisle przerobili jadalnię w przymierzalnię dla facetów, a salon został przystosowany tak, by pomieścić nasze sukienki i właściwie je przymierzyć.


Chłopaki skierowali się do jadalni, zamykając za sobą drzwi, a my weszłyśmy do salonu, gdzie wisiały nasze kreacje. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłyśmy suknię ślubną Alice, była śliczna.


Była niezwykle prosta, ale także stylowa. Z wysokością Alice nie mogło być nic falbaniastego, czy zbyt długiego, bo z pewnością by się o to wywróciła. Dlatego sięgnęła po coś, co przyciągało wzrok, ale było wystarczające. Wiedziała, co robi, projektując ją, sukienka była dla niej idealna.


Oczywiście Alice była pierwszą, którą zmusiłyśmy do przymiarki. Naprawdę wyglądała niesamowicie i Jasper będzie oniemiały, gdy ją zobaczy. Okazało się, że Rose i ja mamy bardzo podobne, jeśli nie takie same sukienki, ale jej była czerwona, a moja niebieska. Na szczęście moja nie potrzebowała żadnych poprawek, więc szybko byłam z powrotem w moich ubraniach, zanim próbowałyby ukłuć mnie igłą.


Reszta miała coś do poprawy, więc poszłam do kuchni po wodę dla Alice. Wyszło na to, że nie byłam jedyną wysłaną po coś dla innych, a przez widok przede mną niemal wypuściłam szklankę z rąk.


Edward wszedł do kuchni, wyglądając niesamowicie seksownie. Nie miał na sobie smokingu, tak jak ostatnim razem, kiedy go widziałam, ale czarne spodnie, białą koszulę, czarny krawat i szarą marynarkę. Wyglądał bardzo dobrze, wystarczająco dobrze, by go schrupać. Kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się, a moje nogi prawie się pode mną ugięły.


- Hej.

- Hej – powiedziałam, nieco bardziej dysząc, co nie bardzo mi się spodobało. – Co się stało ze smokingiem? – zapytałam, próbując nie patrzeć na niego i jego niezłe ciało.

- No nie był za wygodny, więc Jasper powiedział, że mogę włożyć coś innego. Zdecydowałem się na to. Może być? – zapytał, lekko skrępowany.

- Yhym – przygryzłam wargę i pokiwałam głową. Utrudniał mi to, żeby na niego nie wskoczyć.

- Dzięki Bogu. Martwiłem się, że nie będzie dobre, i że będę musiał znaleźć coś innego.

- Nie, nie. To jest bardzo dobre. – Uśmiechnął się i oparł o blat.

-Dzięki. Nawet, jeśli nie masz na sobie tej pięknej sukni, wyglądasz zdumiewająco Pani Cullen – uśmiechnął się, zadowolony z siebie.

- Ależ dziękuję, panie Cullen – pokiwał głową, a jego uśmiech się powiększył.

- Po sposobie, w jaki twoje oczy na mnie patrzą, zgaduję, że też wyglądam dobrze, tak? – drażnił się.

- Aha. – Powoli obszedł dookoła blat, uśmiechając się i wiedząc, jak na mnie wpływa, i uwięził mnie pomiędzy swoim ciałem, a blatem za mną.


Dzięki Bogu odłożyłam szklankę, bo w przeciwnym razie w tej chwili woda byłaby rozlana, a szkło potłuczone na całej podłodze. Mój oddech przyśpieszył i przygryzłam wargę. Edward oblizał swoją, po czym jego oczy powędrowały po mojej twarzy, zatrzymując się na wargach. Z tego o usłyszałam, to lekko zawarczał, po czym się uśmiechnął.


- Wracamy do naszych przyjaciół? – zapytał, biorąc moją rękę i szklankę wody z blatu.


Moja głowa próbowała cokolwiek załapać. Myślałam, że zamierzał mnie pocałować. Chciałam, żeby to zrobił. Więc dlaczego, do jasnej cholery, tego nie zrobił? Byłam na autopilocie, kiedy Edward poprowadził mnie przed siebie, wsadził wodę w moją rękę i popchnął mnie przez drzwi do salonu. Przysięgam, słyszałam jego chichot po drugiej stronie drzwi.


- Wszystko w porządku, Bello? Wyglądasz na trochę wstrząśniętą – zapytała Alice.

- Aha – powiedziałam, ciągle zdezorientowana.

- Jesteś pewna? – zapytała Rose. Potem mój mózg zaczął pracować.

- Ohh, ten przebiegły facet, ociekający seksem. Zamierzam się zemścić – powiedziałam, zła na siebie, że dałam się oślepić Edwardowi.

- Kto? I o czym ty mówisz? – zapytała Alice, uśmiechając się.

- Edward, kto inny? – powiedziałam, siadając i krzyżując ręce. I wtedy zorientowałam się, że siedzę naprzeciwko Esme, jego mamy. Musiałam zrobić się bardzo czerwona, bo Alice i Rose zaczęły się śmiać.

- Pamiętasz, że Esme jest mamą Edwarda, prawda Bello? – powiedziała Alice, pomiędzy chichotami.

- Tak – powiedziałam zażenowana, uśmiechając się do niej. Chciałam, żeby ziemia mnie pochłonęła. To wszystko wina Edwarda. Nie mogę uwierzyć, że powiedziałam o jej synu, że ocieka seksem. O tym nie da się zapomnieć.


Przeklinajcie Edwarda i jego czarujący wygląd. Teraz byłam na niego zdenerwowana. Zrobił to specjalnie. Będę musiała się zemścić, sprawić by był podenerwowany, jednak nie wiem jeszcze jak, i zostawić borykającego się z problemami. Powinno być łatwo, ale na pewno zajmie dużo czasu.


- Przepraszam – powiedziałam, ciągle czerwona, do Esme. Uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.

- W porządku. – Ale naprawdę, to wyglądało jakby tak było. Nie wydawało się, że jest na mnie zła, albo myślała, że jestem jakąś prostytutką, która chce jej syna. Chyba uznała, że jest to całkiem zabawne, tak samo jak Edward, kiedy zaśmiał się po tym, jak mnie tu zostawił.


No cóż, zobaczymy jak śmiesznie będzie po mojej akcji. Mogłam albo sprawić, że wszystko będzie niezwykle trudne dla niego, albo też łatwe i to aż do samego ślubu. Jeśli mi się uda, będzie na mojej łasce, a wiedzcie, że nie zbyt lubię być manipulowana przez jego seksowny wygląd i włosami prosto z łóżka.


Jeśli będę potrzebowała pomocy, wiem, że Rose i Alice będą do tego, zwłaszcza Rose. Każda forma tortury, emocjonalna, fizyczna, seksualna, Rose lubiła wszystkie, co szczerze jest nieco straszne, ale wiem, że to nic poważnego. Widać Emmett ma wszystko ukrócone, a od teraz Edward również.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Ivett dnia Pią 21:50, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 8:31, 15 Maj 2010 Powrót do góry

dzieki:) wielkie dzięki...
wkońcu poznała rodziców tylko szkoda, że tak szybko to mineło i nic więcej nie było z ich spotkania, żadnej rozmowy nic, szkoda...
ale podobało mi się...
rozmawiania o seksie w kościele to nie jest zbyt kulturalne, ale Rose i Em to inna historia przecież...
próbowałam sobie wyobrazić suknie Alice ale nie mogę, żałuję tego...
czekam do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:43, 15 Maj 2010 Powrót do góry

cóż - mam dość wyliczania nieszkodliwych niedociągnięć... co prawda ostatnio się leniłam, ale nadrabiam i chyba to najważniejsze...
ubawia mnie ten ff od czasu do czasu, ale przyznam też, że zaczyna powoli ciążyć... kiepskie nam serwuje autorka opisy... naprawdę kiepskie... a zostalam ostatnio opisowcem i czytam takowe namiętnie... a tu klops... wolałabym, że się dziewczyna wzięła za siebie, ale pewnie nie mamy na nią wpływu ;P
bardzo lubię wasze tłumaczenie, bo to kawał dobrej roboty (zasada numer jeden - zawsze pamiętaj o tym, żeby pochwalić tłumacza... - no to mogę postawić ptaszka Wink )

zobaczymy, co będzie, bo na razie smęty - brakuje mi tej nutki erotyzmu...

pozdrawia
kirke Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Me plus One
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:02, 15 Maj 2010 Powrót do góry

ja - na całe szczęście- wyobraziłam sobie suknię Alice ;p (ehhh ta bujna wyobraźnia)
jeśli chodzi o spotkanie z rodzicami.... wyobrażałam je sobie zupełnie inaczej, co nie znaczy że twój opis mi się nie podobał. najwidoczniej taką miałaś koncepcję ;p

Ros i Emmet są wspaniale. zawsze i wszędzie.

czekam na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Courtney
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 19:55, 16 Maj 2010 Powrót do góry

Szczerze mówiąc, to ja czytam tylko tą część z Rose i Emmettem ;P Sorki, ale to jest genialne. Nie lubię Edwarda i Belli, więc oni mnie nie interesują. Związek R&E naprawdę świetnie Ci wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:26, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Rose z Emmetem są bezbłędni, nie ma to jak omawianie wieczoru kawalerskiego i panieńskiego w kościele Rotfl już się nie mogę doczekać chapika, który je opisze. Może nasze dwa gołąbki się upiją i pójdą na całość bo to ich czekanie męczy troszeczkę devil
Tak więc tłumacz i wstawiaj jak najszybciej kolejny rozdział Cool
Bugsbany


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
InkedNymph
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:34, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Cześć!
Polubiłam twoje tłumaczenie za jego humor i lekkość. Very Happy Może to dziwnie brzmi ale naprawdę przyjemnie się go czyta, a niektóre akcje są po prostu zabójcze. Mr. Green W ffach można się spotkać z różną charakterystyką głównych bohaterów, a w tym bardziej lubię Bellę niż Edwarda. Czasami wydaje się taki niezdecydowany i denerwuje mnie to że nie wziął sprawy w swoje ręce choć w ostatnim rozdziale zaczyna powoli działać. Mam nadzieją że romans między Bellą i Edwardem nabierze tępa. Wink Twoje tłumaczenie jest naprawdę dobre. Ja jakoś nie zwracam uwagi na błędy ( może dlatego że ich nie ma ) heheh. W jakim bądź razie bardzo dziękuje!!
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ivett
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie na mapie kończy się papier...

PostWysłany: Pon 21:17, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie ciepłe komentarze :D I zapraszam na nowy rozdział! :D

Enjoy! :D

Rozdział XII: Seduction

Tłumaczenie: Ivett
Beta: ilciak ;*

Oczywiście również na chomiku: [link widoczny dla zalogowanych]


Bella

Po tym jak wyszliśmy z domu Esme i Carlisle’a, cała nasz szóstka skierowała się do firmy ślubnych aut. Wszystkie ich samochody były umieszczone w prywatnym, trzypiętrowym garażu, zaraz obok ich biura w centrum miasta.

Zaparkowaliśmy i weszliśmy do środka. AJ zaczęła rozmawiać z właścicielem i potem mogliśmy je obejrzeć. Mieli szeroki wybór samochodów, od tych nowych po selekcję klasyków. Zaczęliśmy od nowiutkiego Rolls Royce’a i limuzyny Rolls Royce’a 20/25 z roku 1933. Oczywiście Emmett i Rose byli w swoim żywiole.


- Okej, to jest to, czego potrzebuję od waszej dwójki, – powiedziała Alice, wskazując na mnie i na Edwarda. – Idźcie sprawdzić Daimlera DS420 z 1985, ten koleś wam go otworzy. Potem wrócicie i powiecie mi, jak dużo miejsca będę tam miała. Jasper i ja idziemy oglądać inne.

- A co z Rose i Emmettem? – zapytałam.

- W tej chwili nie są w stanie nam pomóc, – odeszła ręka w rękę z Jasperem. Dzięki Bogu zastępca poprowadził nas do właściwego auta, bo inaczej byśmy go nie znaleźli, otworzył nam je i odszedł do AJ.

- Możemy? – zapytał Edward, uśmiechając się i otwierając mi drzwi.

- Tak, możemy, – namiętnie się do niego uśmiechnęłam i zobaczyłam jak jego oczy pociemniały trochę.


Faza pierwsza zemsty na Edwardzie właśnie miała się zacząć.

Weszłam pierwsza, a potem Edward. W samochodzie z pewnością było dużo miejsca, Alice nie miałaby z tym autem problemu. Spoglądając przez okno, zauważyłam, że wszyscy byli zbyt daleko, by zobaczyć to, co miałam zamiar zrobić.

Uśmiechając się do Edwarda, który posyłał mi ciekawskie spojrzenie, popchnęłam go na siedzenie i wpełzłam na jego kolana tak, że siedziałam na nim okrakiem. Natychmiast zajęczał i położył dłonie na moich biodrach.


- Nie – ostrzegłam, a on zrobił niezadowoloną minę. – Nie dotykaj, musisz trzymać ręce przy sobie, – zepchnęłam wspomniane dłonie ze mnie i położyłam je za jego głową. Wyglądał jakby cierpiał, ale właśnie to był cały tego cel.


Powoli pochyliłam się do przodu i pocałowałam jego szyję, a on nagrodził mnie gardłowym warknięciem, który był cholernie seksowny. Najwyraźniej to było jego wrażliwe miejsce. Kontynuowałam całowanie go, pozwalając rękom, by wędrowały po jego ciele, a próbując kontrolować moje w tym samym czasie.


- Podoba ci się? – zapytałam, patrząc na niego spod rzęs, próbując grać uwodzicielkę. Edward zapiszczał w odpowiedzi i pokiwał głową, co spowodowało, że uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. Przygryzłam wargę i usłyszałam jak zajęczał, zanim pocałowałam to samo wrażliwe miejsce po drugiej stronie.

- Zabijasz mnie Bello – podkreślił, umieszczając dłonie na moich biodrach i ocierając się o mnie.


W tym momencie prawie cały, ostrożnie zaplanowany, plan zmierzał ku końcowi. Prawie. Zmagałam się z tym, aby zaatakować go moimi ustami. Zamykając oczy, by zablokować jego wspaniałą twarz, zdołałam odzyskać kontrolę.


- Zły Edward – powiedziałam, kręcąc głową. – Nie wolno ci mnie dotykać, – z powrotem usunęłam jego ręce. – To było niegrzeczne, – natychmiast zarobiło napór jego bioder.

- To czysta tortura, – wyjęczał przy moim uchu, wdychając tym samym zapach moich włosów. – Wiesz jak na mnie działasz. Czujesz to, więc dlaczego tak mnie męczysz? - zapytał uwodzicielsko, co sprawiło, że chciałam go zacałować.

- Zemsta – wyszeptałam, całując jego wrażliwe miejsce, a potem szybko zeskoczyłam z jego kolan i wyszłam z auta.


Odchodząc, usłyszałam jak głęboko mruknął. Moje nogi prawie mnie zawiodły, chcąc wrócić do niego, ale kontynuowałam drogę naprzód. Nie obracając się, nie myśląc o Edwardzie, o jego seksownych warknięciach i stękaniach, ewidentnym problemie w jego dżinsach, i o tym jak moje ciało go potrzebuje.


- Zakładam, że auto było duże? – powiedziała Rose, przerywając moje myśli. Razem z Emmettem uśmiechali się do mnie.

- Co? – zapytałam lekko oszołomiona.

- Zakładam, że tylne siedzenie samochodu jest wystarczająco duże, – powiedział, tym razem, Emmett.

- Dlaczego tak myślisz?

- Bo widzieliśmy waszą zabawę z Edwardem na tyle auta. Będę szczery Bello, nie myślałem, że jesteś typem dziewczyny chcącej być na górze – odpowiedział Emmett, uśmiechając się.


Zarumieniłam się na czerwono, przez co zaczęli się śmiać, zanim odeszłam, by znaleźć AJ. Edward pojawił się dziesięć minut później, wyglądając na niebywale wkurzonego na mnie, ale dało się zauważyć niewielki uśmiech na jego twarzy, więc wiem, że podobało mu się.


- To było nieprawdopodobnie okrutne i nie myśl, że ujdzie ci to płazem – wyszeptał Edward w moje ucho, kiedy przystanął za mną.

- Tak sądzisz? – zapytałam.

- Ja to wiem, – i polizał moją szyję, polizał moją szyję! Prawie się wyłożyłam. Moje nogi o mało, co się poddały. Jedyną rzecz, dzięki której jeszcze stałam, była jego ręka na mojej talii. Gdy Edward był już szczęśliwy, że nie upadnę na podłogę, wypuścił mnie, mrugnął i odszedł, jak zwykle wyglądając zniewalająco.


Czyli już domyślił się mojej gry i teraz chciał grać. Ależ oczywiście, że powinien. To sprawi, że wszystko będzie ciekawsze.


- Bello! – zawołała Alice.

- Co? – powiedziałam zaniepokojona.

- Zawołałam twoje imię jakieś pięć razy, a ty mnie zignorowałaś – huknęła, kładąc ręce na biodra.

- Oh, przepraszam. Byłam rozproszona.

- Przez Eda – włączył Emmett.

- Mniejsza z tym. Czy samochód, który mieliście sprawdzić, ma wystarczająco dużo miejsca?

- Z całą pewnością, – odpowiedział znowu Em. – Co ja mówię, jakbyście chcieli mieć tam swój miesiąc miodowy, jestem pewny, że byście mogli. Prawda Bello? – Rose parsknęła, a Alice skrzywiła się.

- Coś mi się zdaje, że coś mnie ominęło. Ale uznam, to za tak. Jazz! – zawołała, po czym odeszła porozmawiać z właścicielem i jego zastępcą, a w tym czasie Jazz próbował uspokoić swoją nadpobudliwą narzeczoną.


Kiedy już wszystko było załatwione, postanowiliśmy na dzisiaj skończyć. Alice powracała do swojej dyktatorskiej postawy i przypomniała nam, że mam się jutro stawić na ostatnią lekcję tańca. Jeśli nie, to osobiście nas znajdzie i obedrze ze skóry, ale oczywiście po ślubie.

Rozeszliśmy się i spotkaliśmy następnego dnia w studio tanecznym. Edward pojawił się wyglądając jak Bóg seksu. Jego koszulka była opięta, pokazując jego wszystkie cudowne mięśnie, dżinsy opadały mu nisko na biodrach, jego włosy wyglądały, jakby wyszedł prosto z łóżka, do tego grzeszne oczy – jego wygląd sprawiłby, że każda kobieta, i niektórzy mężczyźni, rozpłynęłaby się.


- Dzień dobry kochanie – powiedział, całując mój policzek oraz przytulając mnie. – Jesteś gotowa, by zatańczyć?

- Oczywiście, kocham tańczyć z moim mężem, – pokiwał głową i uśmiechnął się.


Już po pięciu minutach ćwiczyliśmy kroki taneczne i, tak jak zwykle, byłam z Edwardem, z wyjątkiem tego, że dodaliśmy dla zabawy coś od siebie. Oczywiście, robiąc to podniecał mnie, patrzył na mój biust, a potem nikczemnie się uśmiechał. Ja, czasami niezauważalnie i delikatnie, całowałam wrażliwe miejsce na jego karku, na co on odpowiadał ruchami rąk w górę mojej klatki piersiowej i delikatnymi pieszczotami fragmentu moich piersi.


- Dokuczasz mi Bello – wyszeptał Edward, po czym przybliżyłam moje ciało bliżej jego, czując typowe podniecenie obecne w jego dżinsach.

- Całkowicie – uśmiechnął się i potrząsnął głową.

- A dlaczego, jeśli mogę spytać?

- Zawstydziłeś mnie przed Esme, i nie mam wątpliwości, że ona powiedziała Carlisle’owi, a więc zawstydziłeś mnie przed twoją rodzinę.

- I niby jak to zrobiłem?

- Drocząc się ze mną w kuchni twoich rodziców, – krzywo się uśmiechnął, najwyraźniej przypominając sobie wspomniane zdarzenie.

- Nie droczyłam się z tobą.

- Kłamca – zaśmiał się.

- Jak siebie zawstydziłaś? – Na wspomnienie tego, zarumieniłam się, a on znowu zachichotał. – Co powiedziałaś? No dalej kochanie, możesz mi powiedzieć wszystko, – uśmiechnął się.

- Ja… po… o.. ks… - wymamrotałam.

- Co? Nie dosłyszałem, – spiorunowałam go wzrokiem, po czym powtórzyłam to głośniej, tak by usłyszał.

- Powiedziałam, że ociekasz seksem, – a to poskutkowało wybuchem śmiechu, coś w stylu śmiechu Emmetta tylko, że to był Edward brzmiało to wspaniale i nieziemsko.

- Ociekam seksem? – podważył.

- Tak, a teraz po prostu zapomnij, że o tym wspomniałam.

- Dlaczego? Wątpię, by moi rodzice zapomnieli, – znowu się zaśmiał. Rzuciłam mu kolejne piorunujące spojrzenie i stanęłam na jego stopę, co nie obyło się bez burknięcia spowodowanego bólem. – No dobra, rozumiem cię. To nie było właściwe.


Znowu tańczyliśmy i za każdym razem, kiedy odwracaliśmy się od innych, całowałam jego szyję. On, tak jak i wcześniej, jęknął i oblizał wargi, spoglądając ponownie na moje usta. Westchnął, po czym potrząsnął głową i szeroko się uśmiechnął.


- Może omówmy sytuację, więc będę cię mógł rozebrać – uśmiechnął się, zadowolony z siebie. – Ja lubię ciebie i wiem, że ty lubisz mnie, więc dlaczego nie jesteśmy razem?

- Będziemy – odpowiedziałam, patrząc prosto w jego szmaragdowe oczy.

- Ale dlaczego nie teraz? – zaskomlał.

- Bo planujemy ślub AJ.

- To nie jest wystarczająco dobry powód – oznajmił.

- Jedyny, jaki mam.

- Bello, było by nam świetnie razem.

- W to nie wątpię.

- Więc spróbujmy. Co się może stać? – zapytał cicho, błagając oczami.

- Jestem starszą, a ty starszym.

- Okej, to ja będę twoim starszym, jeśli oddasz mi cześć. – Głupio się uśmiechnęłam i przygryzłam wargę. – Bello, proszę – błagał.

- Edward nie błagaj, proszę.

- Nie, zamierzam błagać, – zatrzymał się, uklęknął i położył ręce na moich biodrach. Wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na nas klasycznym „co do cholery?” spojrzeniem.

- Edward, wstań proszę – powiedziałam, rumieniąc się.

- Nie, dopóki nie zgodzisz się, aby pójść ze mną na randkę. Tylko jedna randka.

- W porządku, pójdę z tobą na randkę, – pomogłam mu wstać z podłogi, zanim inni spytaliby, co się dzieje. Wolałabym raczej zachować moje zażenowanie dla siebie, dziękuję bardzo.

- Naprawdę? – zapytał jak zbyt podekscytowany szczeniak.

- Tak. A teraz już tańcz, – pokiwał głową i znowu zaczęliśmy tańczyć bez wysiłku, tak jakbyśmy nawet nie przestali.

- Czyli to jest początek wszystkiego, tak? – zapytał Edward, ciągle się uśmiechając.

- Początek czego?

- Tego jak skończyliśmy na małżeństwie, z trójką dzieci i mieszkając na przedmieściach.

- Czyli, że znaleźliśmy dom? – zapytałam, pamiętając ostatnią część naszej gry.

- Oczywiście. Ma wszystko, co chcieliśmy, więc od razu go kupiłem. Dzieci go kochają.

- Świetnie. I tak, to jest to jak skończyliśmy żeniąc się, z trójką dzieci i na przedmieściach. – Uśmiechnęłam się do niego.

- Zaplanowaliśmy idealne życie razem, Bello. Jedyne, co teraz musimy zrobić, to sprawić, by stało się rzeczywistością.

- Myślę, że mogłoby się nam to udać – powiedziałam, zapamiętując raz jeszcze jego wspaniały wygląd.

- Ja wiem, że nam się uda. I myślę, że powinniśmy zacząć od razu. – Zaśmiałam się i pokręciłam głową.

- Jesteśmy w środku lekcji tańca.

- Więc wyjdźmy.

- Alice, by nas zjadła, – przewrócił oczami.

- Nie obchodzi mnie to tak długo, jak jesteśmy razem, – teraz była moja kolej na wywrócenie oczami.

- Jeśli wy dwoje skończyliście z tymi całymi pieszczotami, możemy iść – powiedział Emmett, klepiąc nas po plecach.

- Dzięki ci za to, Emmett – syknął Edward, bo nasz bańka mydlana została zbita.

- Nie ma, za co stary. A teraz musimy iść. Dziś wielka noc, Eddie! Po raz pierwszy zobaczysz jakieś cycki. Hura! – wiwatował Emmett, po czym został nagrodzony śmiechem innych.

- Lepiej już pójdę – powiedział Edward, tłumacząc się.

- Wieczór kawalerski? – pokiwał głową na potwierdzenie, wyglądając przy tym na lekko zaniepokojonego.

- U mnie to samo. Dzięki Rose, będę przechodzić piekło przez całą noc. Mam nadzieję, że wytrzymasz to lepiej niż ja, – pocałowałam go w policzek i wyszliśmy, by przeżyć mój najgorszy koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin