FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Resident Geek [T][NZ] Rozdział 5 [ZAWIESZONE] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Fresz
Gość






PostWysłany: Pon 13:23, 08 Lut 2010 Powrót do góry

'Zgódź się!' <- moja pierwsza myśl po przeczytaniu xD

Kompletnie nie odczułam, że to tłumaczenie, ale piszę już o tym chyba trzeci raz, więc przestanę Cię zamęczać Wink Z ostatnim komentarzem zwlekałam tak długo, że wklepałam go chwilę przed dodaniem trzeciego rozdziału, teraz też trochę zwlekałam, ale mam nadzieję, że to się zmieni.

Bella 'z zewnątrz' przedstawia przebojową, piękną dziewczynę, którą kręcą równie przebojowi mężczyźni. Tak widzi ją Edward. Ten rozdział ukazał nam, że jest kompletnie inaczej... Podoba mi się taki tok myślenia i jej pewność siebie. Rozbawiło mnie to, jak przejęła inicjatywę...

Życzę czasu i chęci do tłumaczenia Wink
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Czw 12:34, 11 Lut 2010 Powrót do góry

[link widoczny dla zalogowanych]

____________________________

Ten chapik jest dłuższy, więc co za tym idzie, macie więcej do komentowania. Mogę na Was liczyć? Wink
____________________________


Shake It - MetroStation

Now, if she does it like this
Will you do it like that?
Now, if she touches like this
Will you touch her right back?
Now, if she moves like this
Will you move like that?
Come on
A shake, shake, shake, shake, a shake it


--------------------------------------------------------------------------------

Tłumaczyła: marcia993
Beta: chochlica1


Ostatnio w Resident Geek - BELLA


- Tak, dobrze. Ale ta muzyka jest naprawdę głośna. Chciałbyś może stąd wyjść? – spytałam, po raz kolejny modląc się, by powiedział „tak”.


Rozdział 4

EDWARD

Nie było mowy, żeby to wszystko działo się naprawdę. Nadal otrząsałem się z tego pocałunku, a teraz ona chciała gdzieś iść. Szedłbym tylko z nią.
Może się na czymś poślizgnąłem i właśnie leżałem nieprzytomnie na ziemi, a to wszystko to wytwór mojej wyobraźni. Coś jak w „Life on Mars”*, ale bez cofania się w czasie.
Moja wymarzona dziewczyna nie tylko była na tym głupim przyjęciu, na które bałem się pójść, ale też podeszła do mnie i poprosiła, żebym ją pocałował. Przyznała, że w celu zmylenia jednego gościa, ale jednak. Z wszystkich facetów, którzy tam byli, to właśnie mnie wybrała.
A najbardziej zaskoczyło mnie to, że się zgodziłem. Pocałowałem ją! To najlepszy moment w moim życiu i chciałem, żeby nigdy się nie kończył.
Dzięki Bogu, panował tam straszny tłok i nikt nie zwracał uwagi na bardzo wyraźną wypukłość w moich spodniach. Posłałem mu też kolejne podziękowania za to, że Bella oparła się o mój bok, a nie przód, bo gdyby dowiedziała się, jak podziałała na mnie tak niewinnym pocałunkiem, stałoby się to bardziej niż zawstydzające.
Nieprzytomny czy nie, musiałem odpowiedzieć na jej pytanie, zanim przestanie się mną interesować.
- Tak. Z chęcią gdzieś z tobą pójdę. – Usłyszałem siebie, całkiem dumny, że nie wypowiedziałem tych słów drżącym głosem.
Uśmiechnęła się szeroko, przez co jej twarz się rozweseliła, a piękno rozprzestrzeniło z pełną mocą. W tym momencie wyglądała tak przepięknie, że patrzenie na nią było niemal bolesne. Czułem, że odwzajemniłem jej gest, a zawroty głowy przejęły teraz kontrolę nad całym moim ciałem.
Uwielbiałem być nieprzytomny.
Złapała mnie za rękę i zaczęła wyprowadzać z pokoju, ale zanim zrobiliśmy chociażby krok, przypomniałem sobie, co robiłem przed tym, jak Bella pojawiła się u mego boku.
Emmett. Szedłem do Emmetta.
Odwróciłem głowę, aby poszukać go w morzu ludzi i ujrzałem go na kanapie rozmawiającego (głośno) z jakąś blondynką. Musiał poczuć na sobie mój wzrok, bo obrócił się i posłał mi najszerszy, najbardziej głupkowaty uśmiech, jaki u niego widziałem. I niesubtelnie uniósł w górę kciuki.
Bella szarpnęła moją dłoń, więc nie miałem innego wyjścia niż odwrócenie się od Emmetta i pójście za nią, bo nie mogłem jej teraz stracić. Przytomny czy nie.
Nareszcie uwolniliśmy się z tłumu ciał i razem wylecieliśmy drzwiami na zewnątrz, a każde z nas od razu zaczerpnęło ostrego, nocnego powietrza. Bella obróciła się do mnie i uśmiechnęła się. Nasze ręce nadal były splecione, lecz w najbliższym czasie nie miałem zamiaru ich rozplątywać. Skoro ona tego nie chciała, niech tak zostanie.
Prawdę mówiąc, nie miałem pojęcia, czemu ze mną rozmawiała, nie wspominając już o dotykaniu jej. To zbyt dobre, by było prawdziwe. W tym musiał tkwić haczyk, bo kujony nigdy nie mają dziewczyn. Przecież Duckie na końcu przegrywał z Blane**. Zawsze.
- W której klasie jesteś? – spytała Bella, kiedy poziom hałasu obniżył się do tego stopnia, że można było swobodnie rozmawiać bez przekrzykiwania się. Zerkała na mnie z boku, gdy odchodziliśmy od domu SAE, co zauważyłem, ponieważ robiłem to samo.
- W trzeciej. A ty?
- W drugiej.
- Hm – odpowiedziałem cicho, niepewny, co jeszcze dodać. O nic w związku z tym nie zapytała, więc pogrążyliśmy się w ciszy.
Czy ty, ku***, pomyślisz o tym, co powiedzieć? – krzyczałem na siebie. Wreszcie jesteś z dziewczyną, o której myślisz od ostatnich trzydziestu dwóch godzin, i kompletnie niczego nie robisz!
Ale im ciężej próbowałem coś wymyślić, tym bardziej się denerwowałem. To było błędne koło.
Co ja wiedziałem o rozmawianiu z dziewczynami? Nigdy żadnej nie miałem - ani dziewczyny, ani przyjaciółki. I chociaż pocałunek z Bellą nie był moim pierwszym, nadal ich ilość pozostawała tylko w cyfrach, nie liczbach.
Zasadniczo byłem żałosny, jeśli chodzi o płeć piękną. Z umiejętnościami niczym u dwulatka.
Kiedy pogrążałem się w myślach, zauważyłem, że Bella prowadzi mnie do jakiegoś szczególnego miejsca, więc spytałem: - Dokąd idziemy?
- Och. Myślałam, że może moglibyśmy wpaść do mnie, ponieważ mieszkam bardzo blisko, a nikogo tam nie ma – odparła, przygryzając dolną wargę. – Pasuje ci to?
Czy ona się stresowała? Bo ja robiłem to samo, kiedy byłem czegoś niepewny. Czy to możliwe, że denerwowała się spędzaniem ze mną czasu?
Uch…
- Okej – w końcu wyrzuciłem z siebie, powołując się na najbardziej nadużywane słowo, jakie kiedykolwiek wymyślono.
Oryginalnie, Cullen. Już ją o coś pytaj! O cokolwiek! Nie pomyślałem przed odezwaniem się i po prostu wyskoczyłem z pierwszą rzeczą, która wpadła mi do głowy.
- Więc podchodzisz do wielu facetów i prosisz ich, żeby cię pocałowali?
Sekundę po tym, jak się odezwałem, pożałowałem tego i zapragnąłem uderzyć się ręką w czoło, i powiedzieć „o nie”. Spojrzenie na przerażoną twarz dziewczyny i jej otwarte usta sprawiło, że zacząłem się gorączkowo tłumaczyć ze swojego bezmyślnego i haniebnego zachowania.
- O mój Boże! Zupełnie żartowałem. Totalnie nie miałem tego na myśli. Właściwie to było w pewnym sensie seksowne. Nie mógłbym cię za to winić... uch, to też nie to, co miałem na myśli. Wiem, że nigdy nie byłbym w stanie zrobić coś takiego, bo nie mam jaj, żeby ni stąd, ni zowąd poprosić kogoś o pocałowanie mnie, ale... – przerwałem, ponieważ paplałem chaotycznie. Masakra. To wcale nie pomagało tej sytuacji. – Przepraszam. Strasznie przepraszam.
- Nie. W porządku – stwierdziła niemalże szeptem. – Przysięgam, że pierwszy raz zrobiłam coś takiego i bardzo mi przykro, że cię tak wykorzystałam.
- Nie wykorzystałaś mnie. Przyrzekam – zapewniłem ją, ściskając jej rękę. Na szczęście nie puściła jej, gdy ją obraziłem.
Bella ofiarowała mi niewielki uśmiech, jednak nadal wyglądała na zmartwioną, więc pospiesznie zmieniłem temat.
- Gdzie mieszkasz?
- W domu KD.
W domu KD?! Więc, to oznacza, że...
- Należysz do KD? – wypytywałem troszkę bardziej stanowczo, niż zamierzałem. Mój głos załamał się na KD, co było raczej kompromitujące, lecz nie przejmowałem się tym. Jej słowa przypomniały mi o wczorajszej rozmowie z Emmettem. O nim „znajdującym” mi jakąś członkinię KD.
Czy miał na myśli Bellę?
Mój umysł ryknął z niedowierzaniem.
- Taaak... Dołączyłam do nich w zeszłym semestrze – odpowiedziała powoli. – To jakiś problem?
Zignorowałam jej pytanie i zadałem własne, bo musiałem to wiedzieć. – Rozmawiasz ze mną tylko dlatego, że Emmett cię o to poprosił?
Serce zaczęło mi się rozdzierać na myśl o tym, że ostatnie piętnaście minut, które na zawsze wyryły się w mej pamięci jako najlepsze w całym życiu, było śmiechu warte.
- Emmett? – powtórzyła zdezorientowana. – Prezydent SAE? Nie, nigdy słowa z nim nie zamieniłam. A zaczęłam rozmawiać z tobą dzisiejszego wieczoru i rozmawiam też teraz, bo tego chcę.
- Naprawdę? – zapytałem, zatrzymując się przed domem KD.
- Tak, naprawdę – odpowiedziała stanowczo z takim przekonaniem, że nie miałem innego wyboru, niż jej uwierzyć. Rozdzieranie ustało, a moje serce przepełniło się kompletnym szczęściem. Natomiast w następnej sekundzie żołądek mi opadł, a panika ogarnęła.
Co ja tu, do cholery, robiłem? Nie mogę rozmawiać z tą dziewczyną! Z idealną, anielską boginią! Jest co najmniej trzy ligi nade mną! Nie wiem, co robić! Czemu ona chce ze mną rozmawiać? Jest piękną, podziwianą dziewczyną z bractwa, na miłość Boską! A kim, do diabła, ja jestem?
Byłem nikim. Głupkiem, który pracował w lochu.
Nie mogłem tego robić. Nie miałem u niej szans i to nie stanowiło nawet czegoś zabawnego.
- Edward? – Usłyszałem ją przez mgłę panicznego strachu. Brzmiała na skoncentrowaną i zabrała swoją rękę z naszego uścisku, by położyć ją na moim ramieniu, potrząsając mnie, abym zwrócił na nią uwagę.
A wtedy dotarło do mnie, że był to pierwszy raz, kiedy wypowiedziała moje imię.
Nigdy wcześniej nie chciałem, żeby ktoś je ciągle powtarzał, aby nie plamić pamięci jej głosu, który się wokół niego zawijał. Pieścił go.
Pragnąłem, aby znowu je powiedziała.
Może gdybym nie odpowiedział, znowu odezwałaby się do mnie po imieniu...
- Edward, wszystko w porządku?
Moje oczy mimowolnie się przymknęły, gdy odtwarzałem sobie w głowie, jak bez ustanku je wymawia. Wyryłem to sobie w długotrwałej pamięci. Kiedy upewniłem się, że tego nie zapomnę, podniosłem powieki i przeprosiłem.
- Przepraszam. Trochę się rozkojarzyłem i potrzebuję chwilki.
- Czemu? Już wszystko dobrze? – Zmarszczyła brwi. Jakimś cudem wiedza, że była mną zainteresowana, sprawiła, że czułem się zręczniej w jej towarzystwie. Pozwoliła mi na mówienie bez zająknięcia się czy nadużywania „um”.
- Tak, chyba. Ja tylko... – przerwałem, biorąc głęboki oddech, i powiedziałem prawdę: - Ciężko mi uwierzyć, że naprawdę chcesz ze mną wychodzić – wyjaśniłem, wsadzając ręce w kieszenie spodni i wbiłem wzrok się w chodnik.
- Dlaczego ciężko?
Wzruszyłem ramionami, zbyt speszony, aby dalej ciągnąć ten temat. – Bo raczej nie jestem najbardziej interesującym facetem.
Bella podeszła do mnie i podniosła głowę, aż znalazła się w moim polu widzenia. Spojrzałem na nią, a ona się uśmiechnęła. – Myślę, że jesteś bardzo interesujący i chcę z tobą wychodzić. Proszę, uwierz mi.
Posłałem jej niepewny uśmiech. – Okej.
- To dobrze. Teraz... chciałbyś wejść?
Przytaknąłem i ruszyłem za nią po schodach na ganku. Po raz pierwszy byłem w domu bractwa.
Rozglądając się dookoła, porównałem go do tych, jakie widywałem w filmach i telewizji. Wyglądały podobnie. Nawet na wszystkich ścianach wisiały te wielkie zdjęcia grup studenckich.
Wspiąłem się po schodach, podążając tropem Belli. Gdy szliśmy długim korytarzem, po drodze losowo wskazywała na to, co jej się podobało, zanim zatrzymaliśmy się przed drugimi od końca drzwiami po lewej stronie.
- Tu mieszkam – powiedziała niepewnie. Posłałem jej, mam nadzieję, uspokajający uśmiech, a ona otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do środka. Moją pierwszą myślą było to, że panował tam porządek. O wiele większy niż w mojej własnej sypialni.
- To moja strona – wyjaśniła, wskazując na lewo. – A to mojej współlokatorki, Alice.
Kiwnąłem głową i zacząłem chodzić po pomieszczeniu, zauważając ogromną kolekcję książek spadających z półki.
- Wszystkie są twoje? – zapytałem, wskazując na tę bibliotekę. Byłem pod wrażeniem różnorodności książek, jakie się w niej znajdowały. To pokazywało, że nie była bezbarwną dziewczyną. Miała inne zainteresowania niż należenie do bractwa i całowanie się z chłopakami. Uwielbiałem dziewczyny z rozumem.
- Tak, moje – odparła, a delikatny rumieniec zabarwił jej policzki na najcudowniejszy kolor różu. – Jestem molem książkowym, gdybyś nie zauważył.
- Ja też. – Przechyliłem głowę, żeby lepiej przeczytać niektóre tytuły. – Chociaż ja mam skłonności do trzymania większej ilości science fiction i fantastyki niż klasyki, którą, jak widać, uwielbiasz.
- Och, jak na przykład „Gwiezdne wojny”***? – Jej nosek zmarszczył się w najsłodszy z możliwych sposobów, kiedy zadała to pytanie, co było bardziej niż urocze.
- Tak – zachichotałem. - Jak na przykład to. – Jeśliby wpadła na jakikolwiek trop mojej miłości do „Gwiezdnych wojen”, śmiałaby się razem ze mną. Mój pokój wręcz krzyczał „geniusz Gwiezdnych wojen” z naturalnych rozmiarów podobizną R2D2 stojącą w rogu i mieczem świetlnym ze specjalnej edycji, dzięki któremu pomieszczenie świeciło niebieskim i zielonym światłem w przeciwległym kącie.
Spojrzałem na zdjęcia, które stał w rządku na biurku, starając się nie skomentować naruszonego sprzętu, jakiego używała jako komputera. Wyglądał jak relikt z muzeum. Gdyby stała się częścią mojego życia, a miałem taką nadzieję, niezależnie od tego, czy by chciała, wymieniłbym go tak szybko, jak tylko by mi pozwoliła.
Bella zaskoczyła mnie podejściem obok oraz wskazaniem i wyjaśnieniem mi każdego zdjęcia. – Po lewej jestem ja z mamą, a tu jest mój ojciec. To pochodzi z zaprzysiężenia z zeszłego roku. Mała dziewczyna, która stoi obok, to Alice. Jest też moją najlepszą przyjaciółką.
Próbowałem skupić się na tym, co mówiła. Naprawdę. Ale niezwykle nęcący aromat mnie pochłonął. Mogłem jedynie na nią patrzeć.
Często używała rąk. Jedna z nich zawsze była w ruchu, odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy, machając, by podkreślić coś, co mówiła lub bawiąc się czymś.
Bella obróciła twarz i złapała mnie na wpatrywaniu się w nią. Oboje odwróciliśmy wzrok w zawstydzeniu. Nie wiem jak ona, ale ja się zaczerwieniłem.
Samo bycie w pokoju dziewczyny bez potrzeby naprawienia czegoś, było dla mnie czymś niezwykłym. Zastanawiałem się, czy zapraszała tu wielu facetów. Nie było mowy, abym ją o to zapytał, zwłaszcza po wcześniejszym przejęzyczeniu, lecz i tak nad tym rozmyślałem i miałem żarliwą nadzieję, że nie.
Chciałem myśleć, że dla niej to też było coś wielkiego. Dzięki temu wydawała się mi bardziej przystępna, przez co moje serce znacznie się uspokoiło i nie waliło już tak mocno, jak od momentu, kiedy po raz pierwszy usłyszałem jej głos.
Zwracając ponownie uwagę na Bellę, by więcej się o niej dowiedzieć, przeszedłem od biurka do wysokiego kredensu. Na jego szczycie znajdowały się akcesoria do włosów, których nazw nie znałem, raczej hałaśliwy odtwarzać CD i mały stos płyt. Wyciągałem szyję, żeby dojrzeć, jaka leżała na górze, i natychmiast ją rozpoznałem.
- Masz płytę She & Him****? – spytałem, zupełnie zaskoczony. Mógłbym powiązać ją z popową muzyką, no, może z country. Ale nigdy z czymś tak egzotycznym jak She & Him.
- Tak. Uwielbiam głos wokalistki. Lubisz ich? – zapytała, podchodząc do łóżka i siadając na nim.
O Boże. Jej łóżko...
Mój mózg powędrował do uroczego wyobrażenia sobie, jak w nim śpi, kuląc się na boku. Jak robi jej się w nocy tak gorąco, że musi ściągnąć z siebie pościel, eksponując swoje ciało - które było okryte jedynie cienkim materiałem koszulki i bokserek - zimnemu powietrzu, jakie uczyniło ją...
Cholera.
Stwardniałem.
Szybko się obróciłem, pod pretekstem oglądnięcia plakatu Moneta wiszącego na ścianie. Wsunąłem rękę do kieszeni, starając się ukryć fakt, że byłem twardy.
Boże, to żenujące.
Myśl o czymś innym niż Bella! Szybko!
Gorączkowo szukałem czegoś, na czym mógłbym się skupić.
CD.
Rozmawialiśmy o zespole. Okej, muzyka... granie na pianinie… dobrze. Partykuły pojawiły się w mojej głowie i szybko powędrowałem do kawałków Mozarta, jakie znałem na pamięć.
Tętno znacząco mi zwolniło, a pewien „problem” zniknął. Z ulgą wypuściłem powietrze z płuc i w końcu odwróciłem się, aby odpowiedzieć na pytanie Belli.
- Tak – wykrztusiłem. Odchrząkając, spróbowałem ponownie: – Tak. Naprawdę lubię Zooey Deschanel.
- Hmm... Chcesz usiąść? – zasugerowała niewinnie, choć w tym pytaniu nie było niczego niewinnego. Jedyne wolne miejsce znajdowało się na łóżku koło niej albo na krześle wepchniętym pod biurko.
Co powinienem wybrać? Czy uraziłbym ją, gdybym nie usiadł obok?
Bella poklepała miejsce koło siebie, dając mi powszechnie znany sygnał pod tytułem „usiądź tutaj”, który uratował mnie od dalszego wariowania. Skoro chciała mieć mnie przy sobie, przystanę na to bez wahania. Przybliżyłem się i zająłem miejsce, w milczeniu dziękując komukolwiek, kto mnie słuchał, za najlepszą noc w moim młodym życiu.
Siedzieliśmy na jej łóżku w ciszy, wymieniając między sobą spojrzenia przez okres czasu, który wydawał się wiecznością. Mój mózg nie był w stanie wytwarzać żadnych innych myśli oprócz oczywistego „Siedzisz na jej łóżku! Ona tu śpi! Jej głowa leży na tej poduszce!”.
Przyznaję, trochę wstydziłem się z powodu zachowywania się przy Belli, jakbym był bezmózgim Neandertalczykiem.
Wreszcie odchrząknęła, przerywając coraz bardziej niezręczną ciszę, jaka się między nami wytworzyła. – Opowiedz mi o sobie, Edwardzie.
Odruchowo uśmiechnąłem się na brzmienie mojego imienia opuszczającego jej usta i zastanawiałem się, od czego zacząć. Jej zachęcający uśmiech pomógł mi ominąć część niepewności, którą zazwyczaj czułem, gdy opowiadałem o sobie dziewczynom. To sprawiło, że otworzyłem się bardziej niż zazwyczaj zrobiłbym to w towarzystwie osób takich jak Bella.
- Cóż, jestem głównym informatykiem, ale o tym już wiesz. Lubię pracować nad komputerami i rzeczami tego rodzaju. Nie mogłem się oprzeć, żeby nie popatrzeć na twój komputer w nadziei, że pozwolisz mi na niego spojrzeć, bym mógł go jakoś unowocześnić, bo z pewnością nie jest tak dobry, jak mógłby być. I, um, lubię też wiele różnych form science fiction i fantasy, nie tylko w postaci książek. Więc w gruncie rzeczy jestem kujonem.
Zakończyłem swoją małą gadkę zmarszczeniem czoła i skierowaniem wzroku na jej zieloną pościel. Teraz przynajmniej wiedziała, jakim frajerem jestem, i pewnie pożałowała zaproszenia mnie tutaj.
- To świetnie. Naprawdę chciałbyś unowocześnić dla mnie komputer?
- Tak – odetchnąłem zaskoczony, że w ogóle o to spytała.
- Dzięki. To byłoby niezwykle miłe z twojej strony.
- Żaden problem – odparłem, podnosząc sprężynkę, którą znalazłem. W końcu to moja praca. Ludzie cały czas prosili, żebym zerkał lub naprawiał ich sprzęty, więc to naprawdę nie było nic takiego.
- Co miałeś na myśli, mówiąc „różne formy”? – zapytała Bella.
Moje oczy powędrowały do jej twarzy. Sceptycznie podchodziłem do tego, czy była naprawdę zainteresowana moim hobby, jednak wyglądała na szczerze zaintrygowaną i nawet się do mnie uśmiechała.
Okej. Głęboki wdech. Nie zdradzaj, jak nieciekawy w rzeczywistości jesteś. I cokolwiek zrobisz, nie wspominaj o graniu w D&D, bo to nigdy nie działa na dziewczyny, przypomniałem sobie.
- Um, filmy, telewizję, seriale, gry... takie rzeczy – wymamrotałem, celowo nie używając konkretnych określeń. – A ty? Opowiedz mi o sobie, Bello.
Szybko się uśmiechnęła, a potem przygryzła wargę i odwróciła twarz, ponieważ rumieniec wkradł się na jej policzki. To było urocze i spowodowało, że znów chciałem ją pocałować. Oczywiście myślałem o powtórzeniu tego przez cały wieczór, ale nie miałem pojęcia, czy tego chciała.
- Co? – spytałem, pewny, że była czymś zawstydzona. Chociaż nie miała powodu, by się tak czuć, to musiało sprawić coś, co powiedziałem lub zrobiłem.
- Nic – odrzekła, potrząsając głową. – Po prostu pierwszy raz wypowiedziałeś moje imię.
- Och. – Zamilkłem na sekundę, aby przeanalizować jej odpowiedź. – Więc skrępowałaś się, bo odezwałem się do ciebie po imieniu?
- Nie! Spodobało mi się do – zapewniła mnie pochopnie. – Bardzo. I to dlatego się zmieszałam.
Intensywne szczęście rozprzestrzeniło się we mnie, a ja uśmiechnąłem się do siebie. Reagowała na wypowiadanie jej imienia tak samo jak ja, gdy ona to robiła. Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy.
- Więc opowiedz mi o sobie, Bello – ponowiłem, kładąc szczególny nacisk na „Bello”.
Odwzajemniła mój gest. – Interesuję się literaturą poważną i jestem w drugiej klasie, ale o tym już wiesz. Nie wiem kompletnie niczego o komputerach ani o tym, jak działa technologia. Czasami lubię pisać dla zabawy, ale nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego. I oczywiście kocham czytanie.
- O czym piszesz? – zapytałem, żywiąc nadzieję, że pozwoli mi przeczytać coś swojego. Nie pragnąłem niczego więcej niż zobaczenia, jak funkcjonował jej umysł, a jaki był lepszy sposób, by to zrobić, poza zobaczeniem czegoś, co w stu procentach stworzyła?
- O różnych rzeczach – odparła, wzruszając ramionami. – Próbowałam swoim sił w romansie historycznym, romansie współczesnym, thrillerze i kryminale, ale w niczym dobrze się nie czułam.
- Powinnaś spróbować z fantasy. Założę się, że świetnie by ci poszło. – Nie miałem pojęcia, co nakłoniło mnie do powiedzenia tego, ale chwilę po tym, jak to zasugerowałem, wydawało się to dla niej odpowiednie.
- Czemu fantasy?
- Po prostu mam takie przeczucie – odpowiedziałem, uśmiechając się z fałszywą skromnością. Właśnie miałem ją zapytać, czy mógłbym przeczytać coś, co napisała, gdy usłyszałem hałas po drugiej stronie drzwi.
Wtedy dziewczyna, którą rozpoznałem ze zdjęcia Belli jako jej współlokatorkę, Alice, wbiegła do pokoju. Zatrzymała się, kiedy zauważyła nas na łóżku.
- Przepraszam. Nie chciałam wam przerwać – przeprosiła, uśmiechając się promiennie do koleżanki. – Kim jest twój przyjaciel, Bello?
- Alice, to Edward. Edward, Alice. Dlaczego wróciłaś tak szybko? Ostatnim razem, jak cię widziałam, byłaś owinięta wokół jakiegoś blondyna.
- Och, wokół Jaspera? Tak, mogłabym tak spędzić całą noc, ale impreza została przerwana przez policję z kampusu, gdy ta zadzwoniła po prawdziwą policję, bo miało tam miejsce picie nieletnich – wyjaśniła, podskakując podczas mówienia kilka razy, przez co wyglądała, jakby się niecierpliwiła.
- Naprawdę? To kiepsko – powiedziała powoli Bella, marszcząc czoło.
Także to zrobiłem, smutny, że mój czas z nią stał się krótszy, niż pragnąłem. Lecz wiedziałem, że muszę wyjść, kiedy Alice wróciła, gdyż zabawa dobiegła końca. Nawet jeśli naprawdę tego nie chciałem.
Obróciłem się do Belli i uśmiechnąłem słabo. – Chyba powinienem się zbierać.
- Tak... odprowadzę cię na dół – zaoferowała, posyłając Alice znaczące spojrzenie, nim wstała. Nie miałem pojęcia, co ono oznaczało, ale miałem wrażenie, iż mogło być związane ze mną.
- Miło cię było poznać, Alice – powiedziałem grzecznie przed wstaniem z łóżka.
- Ciebie też, Edwardzie. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy – rzekła niemal śpiewająco, sprawiając, że zacząłem się zastanawiać, czy nie była trochę podpita.
Wyszedłem za Bellą z pokoju i ruszyłem wzdłuż korytarza. Wolno schodziliśmy po schodach, ramię w ramię. Bardzo chciałem złapać ją za rękę, która zwisała tylko kilka cali od mojej, jednak stłumiłem swoje pragnienie. Parter szybko zapełnił się dziewczynami w różnych stanach upojenia, a ja nie chciałem zawstydzić siebie ani Belli, gdyby odmówiła.
Nim się zorientowałem, znaleźliśmy się na zewnątrz, stojąc do siebie twarzą w twarz, kiedy się żegnaliśmy.
- Jeszcze raz dziękuję za to, że mi wcześniej pomogłeś – oznajmiła poważnie. – I za wyjście ze mną, nawet jeśli nie spędziliśmy ze sobą tyle czasu, ile bym chciała.
- Cała przyjemność po mojej stronie – zapewniłem ją, uśmiechając się niepewnie. Czy powinienem ją poprosić o ponowne spotkanie? Naprawdę tego chciałem. Ale czy ona też? A może to było tylko jednostronne? Gdybym skupił się na tym, co powiedziała, wychodziłoby na to, że pragnęła jeszcze kiedyś ze mną wyjść. A może tylko próbowała być grzeczna?
- O czym myślisz? – spytała, a jej brwi się złączyły.
- Ja… uch… chciałbym cię znowu zobaczyć – udało mi się wypowiedzieć w pośpiechu.
Uśmiechnęła się i zaczęła szybko kołysać na palcach, jakby nieznacznie skakała w powietrzu. To przypomniało mi o tym, co niedawno robiła Alice w ich sypialni. – Naprawdę?
- Tak – odpowiedziałem, przytakując.
- Też tego chcę. Bardzo.
Uśmiech powoli wpełzł na moją twarz. – To dobrze. Cieszę się. Czy, um, pracujesz jutro?
- Nie. A ty? – zapytała z nadzieją w głosie.
- Tylko do drugiej. Chciałabyś może coś jutro porobić? Ze mną?
- Tak – odparła bez wahania.
To jedno słowo podnieciło mnie jak żadne inne. Teraz mogłem odpłynąć do domu, ponieważ, choć to banalne, byłem w siódmym niebie.
- Świetnie – wypaliłem. – Wpaść tu po ciebie? O trzeciej?
- Brzmi idealnie. Będę tutaj.
- Okej. Dobrze – zaśmiałem się radośnie z powodu mojego szczęścia. Znowu ją zobaczę! – Więc... Chyba do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia, Edwardzie – odezwała się, przygryzając wargę.
- Do zobaczenia, Bello – powtórzyłem, robiąc to samo.
Staliśmy tam w najcudowniejszym momencie, jaki istniał, patrząc się na siebie i uśmiechając się. Kilka razy mogłem powędrować wzrokiem na jej usta i wydaje mi się, że ona zrobiła to samo, ale nie byłem tego pewien. Boże, chciałem ją znowu pocałować.
Lecz każdy moment musiał dobiec końca, choćby nie wiem, jak idealny był.
- Okej. Dobranoc, Edwardzie – pożegnała się łagodnie Bella, spuszczając głowę i stawiając krok do tyłu, w stronę domu.
- Dobranoc, Bello – powiedziałem, powielając jej akcje, gdy szedłem tyłem, abym mógł ją widzieć, nim zniknie w domu. Obróciła się i pobiegła do drzwi, otwierając je. Chwilę przed tym, jak przez nie weszła, popatrzyła na mnie i delikatnie pomachała.
Kiedy się za nią zamknęły, wróciłem do swojego mieszkania, praktycznie podskakując. Dzisiejsze sceny odtwarzały się w mojej głowie z pocałunkiem, który dzieliłem z Bellą, na czele. Z naszym perfekcyjnym pocałunkiem.
Przynajmniej miałem nadzieję, że to był nasz „pierwszy pocałunek”, a nie tylko „pocałunek”. Chciałem kolejnego. Desperacko. Ale nie miałem pojęcia, jak mam się dowiedzieć, czy ona też tego pragnie. Nie było mowy, bym tak po prostu podszedł i ją o to zapytał. Co, jeśli by mnie odrzuciła? Co, jeśli nie chciałaby się już ze mną widywać, wiedząc, że myślę o niej w ten sposób?
Nie mogłem ryzykować.
Potrzebowałem jakiejś rady. Ale kogo mógłbym o nią poprosić?
Emmett nie wchodził w grę. On powiedziałby mi tylko „zrób to!” i miał gdzieś konsekwencje. Jednak nie postąpiłbym tak z tą dziewczyną.
Mogłem zapytać Bena. On był w związku. I może poprosiłby Angelę, żeby porozmawiała o mnie z Bellą i dowiedziała się, czy ona lubi mnie tak, jak ja ją.
Tak, to mogłem zrobić.
Jutro.
Bo dzisiaj musiałem poblogować***** o bardzo poważnych rzeczach.
Nareszcie przydarzyło mi się coś ciekawego i byłem cholernie pewny, że zapiszę to w nocy, abym za kilka lat miał możliwość przeczytania o tym. Oczywiście zrobiłbym to, nie używając imienia Belli i pomijając kilka faktów, przez które ktoś z rzeczywiście czytających umiałby ją zidentyfikować, lecz nadal zamierzałem o tym napisać. Całowałem się z dziewczyną, a niech to! I to nie z byle jaką, ale z boginią kobiet.
To samo w sobie znaczyło, iż muszę to spisać. Albo raczej napisać o tym na blogu.
Boże, dzisiejszy wieczór był świetny. Idąc wzdłuż cichej ulicy i szczerząc się jak głupi, miałem nadzieję, że jutrzejszy dzień minie mi równie dobrze, jeśli nawet nie lepiej.
_________________________

*Life on Mars – świetny serial BBC, w jakim występuje ten koleś, który grał złego Doktora w ostatnim sezonie Doctora Who (a jeśli nie wiecie, co to Doctor Who, właśnie nad wami płaczę). W pewnym sensie oddaliłam się od głównego wątku z pierwszego sezonu, więc... przepraszam za to. Myślę, że jakiś z narodowych kanałów to dla nas nie zamerykanizuje, ale wątpię, żeby ta przeróbka była tak dobra jak oryginał.

**Duckie/Blane – z filmu „Dziewczyna w różowej sukience” (och... Juhn Hughes). Zawsze miałam słabośc do Duckie i chciałam, żeby to z nim związała się Andie. Gdzieś słyszałam, że takie było oryginalne zakończenie, ale zmienili je po przeprowadzeniu ankiety (*narzeka* Głupia ankietowani... Co oni wiedzą?). Duckie zawsze był lepszy niż Blane i to on powinien być z tą dziewczyną.

***Gwiezdne wojny – nie potrzeba wyjaśnień. Albo je znacie, albo byliście w śpiączce od 1977. Rzeczy, które umieściłam w pokoju Edwarda, sama chciałabym mieć. Dla bogaczy stworzono nawet stojaki na miecze świetle, a kiedy będę miała wystarczającą ilość pieniędzy, to je sobie kupię.

****She & Him – duet składajacy się z M. Ward i Zooey Deschanel. Brzmią trochę folkowo, ale, Boże, uwielbiam jej głos. Zooey jest aktorką, która wystąpiła w „Hitchhiker’s Guide to the Galaxy” i „Elfie”, gdzie miała blond włosy.

*****Blogowanie lub blog – pisanie o czymś w Internecie, przeważnie dla publicznego użytku. Blog może być prowadzony na stronie do tego przeznaczonej – jak Xanga albo Blogger czy nawet Facebook – lub na stronie, którą sam stworzysz – jak Edward (wiedzcie, że ma własną stronę i sumiennie ją prowadzi).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Czw 21:08, 11 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 13:02, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Po pierwsze dziękuje za rozdział.
Po drugiej przypisy autorki są powalające.
Po trzecie miło, że ten rozdział był dłuższy.

Właśnie tak wyobrażam sobie pierwszą randkę jakiegoś chłopaka kujona z oszałamiającą laską; niezręczność, która wisiała w powietrzu, jest wg mnie urocza. Oboje zawstydzeni, nie wiedzący co powiedzieć. Bella znowu wyszła z inicjatywą i dobrze zrobiła. Bo chociaż, najpewniej, nie ma doświadczenia z facetami, z Edwardem sobie poradziła. Może dlatego, że był tak samo zmieszany jak ona.
Rozdział miły, budujący wzrost sympatii między tą dwójką, i nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na ich kolejne spotkanie:)
Pzdr i dziękuje!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 18:21, 11 Lut 2010 Powrót do góry

ale jestem beznadziejna... nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ani przedostatniego... gonić takich leni marciu (nie wiem dlaczego wyszło mi mrauciu :P - uwazaj, bo zacznę ci tak mówić :D )
w zasadzie rozbrajająca jest ta niepewność Edwarda... i zachowanie Belli - na pozór pewne siebie, a jednak całkiem zależne... bardzo dobrze, że sama nie może się powstrzymać, bo nic by z tego nie było...
Cytat:
- Więc podchodzisz do wielu facetów i prosisz ich, żeby cię pocałowali?
pozwolę sobie to nazwać żenadą miesiąca :)
podziwiam tłumaczenie, nie tylko ze względu na jakość tekstu, ale też poświęcenie ze względów czysto technicznych (nie ma to jak jakiś maniak gier z wybujałym słownictwem :) )
autorka świetnie oddała nerwową atmosferę towarzyszącą ich spotkaniu, a ty bardzo dobrze to zawarłaś w tłumaczeniu, więc chwała za to :)
dziekuję za poświęcanie czasu niewdzięcznemu czytelnikowi :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Czw 20:11, 11 Lut 2010 Powrót do góry

No dobrze, zaczęłam czytać ze względu na to, że w komentarzu pod opowiadaniem, które mi się nie podobało, Uskrzydlona wspomniała, że w RG zawiera Edwarda-no-life. Trzeba było sprawdzić, na czym rzecz polega.

Powiem tak - nie wiem, jak to jest, że jak widzę kolejne opowiadanie Edward-spotyka-Bellą-i_tu-następuje-wielka-miłość, to wyłączam od razu stronę (albo jeszcze wcześniej napiszę autorowi, co myślę o takim "pomyśle"). Ale od czasu do czasu trafiają się jakieś, które przeczytam i nie powiem, że z bólem. Tutaj Edward niebezpiecznie przypomina mi kanoniczną Bellę - chodzi o tę obsesję względem pięknej samicy. W kanonie to Bella miała świra i wzdychała do pięknego niczym Adonis wampira. Tu sytuacja nieco się odwraca - to schowany za szkłami okularów (czemu widzę Roberta z Bad Mother's Handbook? Wink) Ed wodzi maślanymi oczami za śliczną Bellą.

Cóż, urzekający jest ten nieżyciowy Ed, który woli pograć w D&D (w ogóle jestem dumna z siebie, że część skrótów rozpoznałam bez czytania przypisów, go me!) niż iść na imprezę. Trochę mi przypomina mnie samą - chronicznie nie znoszę imprez. Trudno, nazwijcie mnie nudziarą. :P
Ogólnie tekst czyta się całkiem przyjemnie, choć mógłby być bardziej zadbany od strony technicznej, ale o tym na końcu. Niektóre komentarze Edka np. względem wydzwaniających do niego ludzi są pierwszorzędne ("No i mamy zwycięzcę!" Laughing). Ogólnie widzę, że jest to pokazany świat oczyma kompletnego outsidera, który podziwia wszystko z dystansu, niemal przez szybę.

Potem zaś mamy punkt widzenia Belli (szczerze pisząc nie przepadam za takim przeskakiwaniem, ale tu przynajmniej nie mamy opisów tej samej bzdurnej sytuacji z punktu widzenia dwóch osób zainteresowanych, przy czym drugi punkt widzenia kompletnie niczego nie wnosi; w tym opowiadaniu przekazanie pałeczki drugiej postaci nie powoduje powrotu do początku historii, co sprawia, że autorce litościwie wybaczam). Trochę rozwaliło mnie, że bohaterkę przyciągnęło coś we wnętrzu Edwarda. Jak rany, widziała go może z minutę i usłyszała, jak mówi "Przepraszam. Cześć". Kiedy to jego wnętrze tak ją zafascynowało, to ja nie wiem. I do tego przy drugim spotkaniu już czuje się z nim bezpiecznie, a jeszcze słowa z nią nie zamienił, raczej wlepił w nią zachwycone oczy. Eeerrr...?
No ale mogę i na to przymknąć oko. Skoro już zasiadłam w tym fandomie, to chyba powinnam się przyzwyczajać, że wszelkiego rodzaju cudowności, jedność dusz i diabli wiedzą co jeszcze (a wszystko od pierwszego wejrzenia) to taki jakby standard. Tak jak pocałunki po b. krótkiej znajomości, choć ponoć miłość od pierwszego wejrzenia to ogromna oszczędność czasu.

Na koniec się trochę poprzyczepiam do strony technicznej, przy czym proszę wziąć pod uwagę, że nie sprawdzam zgodności oryginału z tłumaczeniem (bo mi się nie chce).
Zacznę może od tego, że kilka zdań bym napisała nieco inaczej, by były bardziej... polsko-gramatycznie brzmiące. Np.:
Cytat:
Zazwyczaj nie byłem taki nieprzyjemny w stosunku do płci pięknej, ale tkwienie za biurkiem i odpowiadanie na telefony podobne do wszystkich innych, jakie odebrałeś w ciągu minionych trzech godzin, wkurzyłoby każdego.

Ja bym to napisała tak: "Zazwyczaj nie jestem taki nieprzyjemny w stosunku do płci pięknej, ale jak się tkwi za biurkiem i odpowiada na telefony podobne do każdego innego, który odebrałeś przez ostatnie trzy godziny, to można się wkurzyć."
Brzmi nieco swobodniej, plus uparłabym się przy tym "nie jestem", bo to cecha stała, niezmienna.
I tu jest coś nie tak:
Cytat:
gdzie ostatnio konwersowaliśmy o wadach i zaletach korzystania z Javascriptu nad Flashem.

Gdyby dyskutowali o "wyższości korzystania z Javascript nad Flashem", to "nad Flashem" by pasowało, a tak wygląda jak z choinki urwane.
Zdarzało się także używanie nieodpowiednich słów:
Cytat:
Chyba pozostawał zbyt uparty, aby się ze mną nie przyjaźnić.

Pozwolę sobie zauważyć, że "był" bardziej pasuje niż "pozostawał". W normalnej sytuacji nie powiesz, że ktoś "pozostaje zbyt uparty", to nawet nie brzmi normalnie.
Poza tym nie pasuje mi nazywanie... hmm, studentów? Pierwszoklasistami. Pierwszoklasiści są w podstawówce i w liceum, właśnie dlatego, że tak się to słowo kojarzy - z klasami. Ale na studiach? Na studiach są "studenci pierwszego roku", bo na studiach już się mówi "pierwszy rok", "drugi rok", a nie "klasa". Wnioskując z wieku Edwarda (lat 21) nie mamy do czynienia z dziećmi...
Cytat:
Bo nie mam takich pociągów.

"ciągot"
Cytat:
Chłopacy chcą grać w weekend w D&D**

Ostatnim razem, kiedy słyszałam wersję "chłopacy", to była ósma klasa podstawówki (tak, ja z tych dinozaurów, które zaliczyły ośmioklasową podstawówkę, bez gimnazjum, za to z czteroletnim liceum). Po usłyszeniu owego "chłopacy" nastąpił wykład nauczycielki, że tak się nie mówi. I powiem szczerze od tego czasu nie słyszałam tego słówka w niczyim wykonaniu. A już na pewno nie osoby dorosłej.
No i literówki:
Cytat:
zapisanie się na zajęcia z psychologii w zeszył roku było błędem

I jeszcze tego nie rozumiem:
Cytat:
Ale tylko wtedy, jeśli Mike nie będzie temu przewodniczył. – Zamarłem, przypominając sobie naszą ostatnią grę. Eric sądził, że zabawnie będzie wybijać nas z jakichś głupich powodów, więc on strzelał z łuku tylko po to, aby przełamać ogromne drzewo i nas nim zmiażdżyć. Tępe, bezcelowe przyczyny.
- Popieram. Wątpię, żeby ktoś jeszcze tego chciał – powiedział z entuzjazmem.

Chodzi o Erica czy Mike'a?
Oraz:
Cytat:
- Okej – niezręcznie przerwałam ciszę. – Idę coś zjeść.

Edward była kobietą?
Cytat:
a teraz ona chciała gdzieś iść. Tylko z nią.

Nie łapię...
Cytat:
w najbliższym czasie nie miałem zamiaru ich rozplątywać ich.

Cytat:
Nigdy żadnej nie miałem dziewczyny ani żadnej przyjaciółki.

"Nigdy żadnej nie miałem - ani dziewczyny, ani przyjaciółki."

Etc. Już więcej nie będę, zresztą i tak nie wymieniłam wszystkiego. Dość jednak na tym, że może razem z betą usiadłybyście nad każdym rozdziałem raz jeszcze. Ciężko się pozbyć kalk z angielskiego, wiem coś o tym, a myślę, że razem byście doprowadziły ten tekst do perfekcji.
I taka mała rada - widzę, że ilość przypisów sprawia, że czasem pojawiają się nawet *****. Trochę za długie to, może przerzuć się na numerki? Np. Life on Mars (5).

To tyle ode mnie. Poczekam sobie radośnie na następny rozdział, zobaczymy, jak się akcja będzie rozwijać. I teraz wyjdę na koszmarną hipokrytkę, ale trudno - sceny erotyczne będę sobie pomijała. Anglojęzyczni nie potrafią ich pisać. I nim spytacie - tak, Twilightzoner też tego nie potrafi. :P
Pozdrawiam i życzę weny,
jędza thin

PS I rozbawiło mnie jeszcze jedno - autorka określiła "Gwiezdne wojny" mianem science fiction. *rechot*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Czw 21:20, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Siedzisz na jej łóżku! Ona tu śpi! Jej głowa leży na tej poduszce!".
to jest przeurocze! Więcej niż przeurocze! *_*

EPOV > BPOV = Twisted Evil


Opowiadanie jako całość jest niesamowite , podoba mi się bardzo budowana relacja pomiędzy bohaterami. Nie - zawsze - sielanka powoduje, że zaciskamy usta w oczekiwaniu na kolejne zdanie, kolejne wydarzenie. Świat z perspektywy Edwarda jest naprawdę ciekawy ; uzależniony od grania w Dangerous & Dragons buduje swój świat na lichym kamieniu , właściwie jest strasznie niepewny siebie oraz swoich poczynań. Mamy erę [chyba] zawstydzonych Edwardów ( co jest w ogóle przeurocze! ^^' - powtarzam się ) Gorączkowo czekam na nowy rozdział , mam nadzieje że spotkanie się uda , ale wracając do komentowania tego odcinka.

Wspaniałym było ... ukrywanie swojego podniecenia . Katowanie własnej głowy tymi subtelnymi myślami. Ta postać jest taka niewinna. Uważam , że informatycy (niektórzy) są naprawdę słodcy. Zagubiony chłopaczek pląta się w zeznaniach , przeszukuje wzrokiem pokój Belli i podnieca myślą że przebywa w pomieszczeniu gdzie śpi dziewczyna (Aaaaa!)
Ciekawa jestem rad które otrzyma Edward , ewentualnie tych - otrzymanych od Emmetta, założę się że on nie ma siły aby tego NIE skomentować. Ha ha ha

Opisy tłumaczeń autorki , co do treści przelewającej się w opowiadaniu jak WoW , D&D czy Gwiezdne Wojny - bezcenne!

Pozdrawiam , Uskrzydlonaaa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alice1995
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 15:28, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Bardzo... Bardzo... Bardzo... x100 mi się podobało Very Happy
Twoje tłumaczenie jest bardzo x100 miłe w czytaniu.

Zaintrygowało mnie, że Edward jest kujonem, a Bella boginią urody.
Zawsze to była rola Edzia. Wreszcie coś innego Very Happy

Cieszę się na samą myśl o następnych częściach.

Tłumacz dalej! Laughing

Weny w tej pracy Very Happy

Z pozdrowieniami Alice1995


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Sob 21:01, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Thingrodiel, na początku powiem Ci, że nieźle się przestraszyłam, kiedy zobaczyłam, że skomentowałaś RG. Very Happy Oczywiście nie w złym tego słowa znaczeniu, po prostu znam Cię z Twoich przemyślanych, szczerych komentarzy oraz tego, że zawsze mówisz (a raczej piszesz) prosto z mostu, co Ci się podoba, a co nie i wiem, że znasz się zarówno na betowaniu jak i tłumaczeniu.
Co do kalek - całkowicie zdaje sobie sprawę, że je popełniam. Wynika to głównie z tego, że nie za bardzo lubię zmieniać zdanie tak bardzo, aby zachować tylko kontekst, dlatego staram, aby tekst brzmiał niemal identycznie jak w oryginale. Wynika to też z tego, że wręcz nie znoszę ingerowania w styl autora, a i tak często odnoszę wrażenie, że to robię. Poza tym, ku mojemu zdziwieniu, dużo autorek fanficków, które tłumaczę, zna język polski lub ma różne "powiązania" z Polską i dzięki czytaniu ich opowiadań w naszym języku szlifują jego znajomość.

Cytat:
(czemu widzę Roberta z Bad Mother's Handbook? Wink)

Heh, tak wyobraziła sobie Edwarda autorka. Very Happy Niemniej jednak uroczo. Razz

Cytat:
Poczekam sobie radośnie na następny rozdział, zobaczymy, jak się akcja będzie rozwijać. I teraz wyjdę na koszmarną hipokrytkę, ale trudno - sceny erotyczne będę sobie pomijała. Anglojęzyczni nie potrafią ich pisać.

Tu się kompletnie nie zgodzę. Wszystko zależy od tego, czego się szuka w scenach erotycznych. Chętnie bym o tym więcej napisała, ale to raczej nie miejsce na rozmowę o tym. Wink


_______________________________________

Why Do You Let Me Stay Here? - She & Him

Why don't you sit right down and stay awhile?
We like the same things and I like your style
It’s not a secret; why do you keep it?
I'm just sitting on the shelf

I got to get your presence
Let's make it known
I think you're just so pleasant
I would like you for my own


--------------------------------------------------------------------------------

Tłumaczyła: marcia993
Beta: chochlica1

Rozdział 5

BELLA

Obudziłam się następnego ranka - nim zadzwonił mój budzik - z chęcią przeżycia kolejnego dnia. Zaskoczyło mnie to, iż zerwałam się z łóżka bez jakiejkolwiek zachęty czy czyjegoś gadania o tym, że powinnam już z niego wyjść.
Większość poranków była dla mnie istnym piekiełkiem, ponieważ nienawidziłam wstawania, więc podobnie jak Alice zdziwiło mnie to, że uśmiechnęłam się na jej widok i krzyknęłam z entuzjazmem: - Dzień dobry!
- Dzień dobry – powtórzyła podejrzliwie, zakłopotana moją radością. – Co w ciebie wstąpiło?
Wzruszyłam ramionami. – Nie wiem, ale idę wziąć prysznic.
- Okej – wymamrotała, kiedy ruszyłam do łazienki.
Dzięki Bogu, nie musiałyśmy jej z nikim dzielić. W zeszłym roku bałam się kąpać we wspólnej łazience akademickiej – nigdy nie było wiadomo, na jak wspaniałą niespodziankę natknie się w tych często używanych, a zarazem rzadko czyszczonych kabinach.
Zadrżałam na te bolesne wspomnienia i szybko zastąpiłam je tymi z ostatniej nocy.
Mmmm... Edward...
To niesprawiedliwe, że jest on taki przystojny. A najlepsze, że się z nim później zobaczę. Ta myśl sprawiła, że zaczęłam piszczeć jak mała dziewczynka i odprawiłam pod prysznicem taniec radości.
Okej, Bello. Teraz cofasz się w rozwoju do okresu, kiedy chodziłaś do podstawówki. Spoważniej.
Gdy skończyłam się wycierać, obwiązałam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju, w którym znalazłam siedzącą na swoim łóżku z rękoma na kolanach Alice.
- Hej – rzuciłam mimochodem, nie wiedząc, co jeszcze mogłabym dodać. Chyba coś zaprzątało jej głowę albo była naprawdę znudzona i nie miała nic ciekawszego do roboty niż czekanie, aż skończę brać prysznic. – Co jest?
- Wiesz, co jest, Bello Swan.
Oho. Użyła mojego nazwiska. Chodziło o coś poważnego. Wiedziałam, że nie mogę wiecznie tego przed nią ukrywać. Alice zawsze dowiadywała się o wszystkim.
Nie panikuj. Po prostu zaproponuj naprawę… i przeproś. Wylewnie przeproś.
- Tak mi przykro, Alice. Przysięgam, że to naprawię i nie będziesz musiała się tym martwić – błagałam, próbując wydąć wargi i zrobić do niej szczenięce oczy.
- O czym ty mówisz? Co chcesz naprawić? – wypytywała Alice.
- Uch... raczej o czym ty mówisz? – Byłam pewna jak diabli, że już nie zdradzę niczego więcej, skoro najwidoczniej mówimy o dwóch różnych rzeczach.
- Chodziło mi o twoją mini randkę z kujonowatym McPrzystojniakiem. A o czym ty mówiłaś? – spytała, unosząc idealnie wyregulowaną brew.
Znałam to spojrzenie. Nie miała zamiaru odpuścić.
Cholera.
Okej, weź głęboki wdech, a potem jej powiedz. Mała jest. Jaką krzywdę oprócz rozerwania na strzępy mogłaby mi wyrządzić?
- O tym, że wczoraj, kiedy wyszłam z Jessicą, tak jakby złamałam obcas w jednym z twoich niebieskich butów od Jimmy’ego Choo – wyznałam pospiesznie, ściskając ręce za plecami, i wbiłam wzrok w dywanik leżący na środku podłogi.
Spięłam się z powodu gniewu Alice, a z każdą mijającą sekundą utwierdzałam się w przekonaniu, że zaraz stworzy on burzę, która zostanie skierowana prosto na mnie.
- Isabello Marie Swan! Nie mogę uwierzyć w to, jak nieostrożnie się zachowujesz, mając na sobie buty od Jimmy’ego Choo! MOJE BUTY OD JIMMY’EGO CHOO! – wrzasnęła na cały głos. Przysięgam, że zadrżały od tego ściany.
Spuściłam głowę w zawstydzeniu i szybko zaczęłam kontynuować swój plan, który opierał się na gorączkowym przepraszaniu. – Strasznie mi przykro, Alice. Mówię szczerze. Jeśli chcesz, kupię ci nowe buty. Tylko proszę, powiedz mi, jak mam naprawić tę sytuację.
Nie zwróciła uwagi na moje oświadczenie, więc zaryzykowałam i zerknęłam na nią. Ona zaś posłała mi ostre spojrzenie, jakby próbowała się dowiedzieć, jak bardzo może mnie tym razem wykorzystać.
- Czterema wyjściami na zakupy, którymi to ja będę kontrolować, i dwoma strojami, jakie dla ciebie wybiorę – stwierdziła po pewnym czasie.
Czterema?! Czy mogłabym znieść aż cztery wyjścia na zakupy? Ile warte były te buty?
- Trzema wyjściami i umowa stoi – targowałam się.
- W porządku – przystała na to Alice, chełpiąc się w zwycięstwie. Chyba właśnie zostałam wyzyskana, jednak nie bardzo potrafiłam się tym przejmować. Przynajmniej dopóki Alice na mnie nie krzyczała.
Odetchnęłam z ulgą, ciesząc się z uwolnienia od winy, która od dwóch dni zżerała mnie od środka. Podeszłam do szafy, a gdy zastanawiałam się, co założyć na spotkanie z Edwardem, Alice zaczęła działać.
- Masz zamiar opowiedzieć mi o swoim Karlu? – spytała, wydymając wargi.
- O Karlu? Kto to Karl?
Westchnęła. – Czy ty nigdy nie skupiasz się na tym, co oglądamy? Karl z „To właśnie miłość”, mojego ulubionego filmu? To ten niesamowicie gorący chłopak, który nosi okulary.
Coś tam sobie przypominałam, ale nie chciałam, aby ta rozmowa musiała trwać dłużej, niż było to konieczne. Już załapałam, że znowu chodziło jej o Edwarda.
- Dokładnie pamiętam, że przedstawiłam ci go zeszłego wieczoru. A poznałam go dwa dni temu w bibliotece – wyjaśniłam, decydując się na ubranie szortów o kolorze khaki i brązowej koszulki na ramiączkach. Proste i wygodne, z odrobiną kobiecości.
- I zdecydowałaś się zabrać go do swojego pokoju, bo...?
- Na imprezie było zbyt tłoczno. Pomógł mi uwolnić się od tego całego Jake’a, który może w końcu się ode mnie odczepi, a ja chciałam mu podziękować.
- Jak podziękować?! – wrzasnęła Alice.
- Mówiąc „dziękuję” – powiedziałam spokojnie, jakbym mówiła do opóźnionej w rozwoju osoby. – Serio, Alice. Bo sypiam z kim popadnie...
- Tylko się upewniam. Nigdy nie przyprowadzałaś tu żadnego chłopaka, więc…
- Jesteś wścibska? – wtrąciłam.
- Martwię się o ciebie – zripostowała wyniośle. – Kocham cię jak własną siostrę i nie chcę, żeby ktoś zranił cię tak jak w zeszłym roku.
Och, tak... Zeszły rok. Był tak zabawny jak związywanie ze sobą dwóch jadowitych węży.
Zwróciłam się twarzą do niej, po czym uśmiechnęłam się, czując wdzięczność za to, że się ze mną przyjaźni. – Wiem i też cię kocham, ale Edward jest... inny. Naprawdę nie wydaje mi się, że potrafiłby mnie zranić.
Alice zeskoczyła z łóżka i ruszyła w moją stronę, by mnie uściskać. – Po prostu bądź ostrożna, dobrze? A jeśli Jake jeszcze kiedyś będzie ci się narzucał, przyjdź po mnie. Upewnię się, że trzyma się z dala od ciebie.
- Zrobię to, Alice – obiecałam, opanowując, powstrzymując się przed wywróceniem oczami. On był o co najmniej głowę wyższy od niej i dwa razy większy, jednak jakimś cudem wierzyła, że gdyby naprawdę chciała, to dałaby sobie z nim radę.
Była straszna.
- To dobrze. Teraz już idę. Muszę spotkać się z Rosalie, żeby pójść do domu SAE, bo mam porządkowe obowiązki.
- Och... „Porządkowe obowiązki”? Serio? – droczyłam się. – A to nie ma nic wspólnego z tym chłopakiem, do którego twarzy byłaś przyssana wczoraj wieczorem?
Alice szeroko się uśmiechnęła. – Może trochę.
- W takim razie powodzenia. Miłej zabawy. – Klepnęłam ją w tyłek, kiedy przechodziła koło mnie, na co odpowiedziała wystawieniem języka i wyjściem z pokoju.
Zarzucając na siebie wcześniej przygotowane ciuchy, skończyłam swoje przygotowywania. Po chwili dotarło do mnie, że przez najbliższe kilka godzin nie będę miała co robić.
Trochę denerwowałam się z powodu dzisiejszego popołudnia, więc zdecydowałam, że zajmę się czymś, co nie wymaga zbytniej pracy umysłowej i w czym mogłabym się szybko zatracić.
Podnosząc ciężki egzemplarz „Dumy i uprzedzenia”, położyłam się na łóżku i zaczęłam uciekać do świata Elizabeth Bennett i pana Darcy’ego.

***

Dwie godziny później usłyszałam pukanie do drzwi. Zerkając znad książki, krzyknęłam: - Otwarte!
Otworzyły się, a do środka weszła Angela, moja „wielka” siostra w KD. To właśnie ona błagała mnie w zeszłym roku, żebym do nich dołączyła i to wtedy stała się moją przyjaciółką i kimś w rodzaju mentorki, ponieważ jest o rok starsza i wie o wiele więcej niż ja, a także lepiej zna życie w bractwie.
- Hej, Angela, co słychać? – spytałam, odkładając książkę na szafkę nocną, a następnie ściągnąłem nogi z łóżka, dzięki czemu teraz siedziałam.
- Hej, Bello, mogę z tobą przez chwilę porozmawiać?
Wyglądała na podenerwowaną, więc zapewniłam ją, że tak. – Oczywiście. Dla ciebie zawsze znajdę czas.
Może między nią i Benem coś się wydarzyło? Albo może przyszła, by upomnieć mnie za to, że wcześnie opuściłam wczorajszą imprezę?
Angela podeszła do krzesła stojącego przy biurku i usiadła na nim, kierując twarz w moją stronę. Odchrząknęła i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła i zaczęła wykręcać ręce.
- No mów, Ang. Bez względu na to, o co chodzi – nakazałam niecierpliwie.
- Okej. Nie chcę, żebyś pomyślała, że wtrącam się w twoje życie osobiste, bo nie jestem osobą, która to robi, ale Ben rano do mnie zadzwonił i powiedział coś, o czym według mnie powinnaś wiedzieć.
To kompletnie nie miało dla mnie sensu, jednak wychwyciłam część o jej chłopaku.
- Ben? – powtórzyłam całkowicie zdezorientowana. Czy to „coś”, co miała mi do przekazania, ma coś wspólnego z Benem? Spotkałam go zaledwie kilka razy, a ostatnio w zeszłym semestrze, nim nastąpiła przerwa wakacyjna.
- Taaaak... Chodzi o chłopaka, z którym wczoraj wyszłaś. O Edwarda? To współlokator Bena.
- Och – odpowiedziałam zaskoczona. – Ja… nie wiedziałam.
Czy Angela przyszła tu, aby mi powiedzieć, że Edward chce odwołać nasze spotkanie? Czy może coś jest z nim nie tak?
O Boże. Ma dziewczynę, prawda?
Minionego wieczoru się nad tym zastanawiałam, ale nigdy o to nie zapytałam. Dlaczego, do diabła, nie zadałam tego decydującego pytania?
Mimo oszołomienia zorientowałam się, że Angela znów zaczęła coś mówić.
- To nic strasznego. To, co mam ci do powiedzenia, to nic złego, więc proszę, nie denerwuj się – upewniła mnie.
- Co? – spytałam niepewna, czy dobrze ją zrozumiałam.
- To nie jest zła informacja, więc się nie denerwuj – oświadczyła powoli.
Czyli to oznacza, że nie ma dziewczyny?
Wypuściłam z płuc głęboki oddech. – Okej.
- No więc, tak jak mówiłam, Ben zadzwonił do mnie nad ranem, a mnie aż nosiło, żeby ci o tym powiedzieć. W końcu doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli się o tym dowiesz. Bo ja chciałabym o tym wiedzieć – oznajmiła sceptycznie. Zamilkła i popatrzyła na mnie wyczekująco, jakby potrzebowała mojej zgody, żeby obmówić Edwarda za jego plecami.
I czym, do cholery, miało być to całe „bo ja chciałabym o tym wiedzieć”? A czy ja chciałam? Wyglądało to tak, jakby próbowała mnie przed czymś ostrzec, a to nigdy nie oznacza niczego dobrego. Ale przecież powiedziała, że nie jest to zła informacja.
Więc czy chciałam wiedzieć, o co chodzi?
Skoro nie było to nic złego i dotyczyło Edwarda... tak, chciałam.
Przytaknęłam i przygotowałam się na to, aby usłyszeć najgorszy rodzaj „nie złych wiadomości”, ponieważ tak naprawdę każdy inaczej odbierał coś pozornie dobrego.
- Jak dobrze znasz Edwarda? – zapytała.
No i się zaczyna...
- Poznaliśmy się dwa dni temu, ale wczoraj rozmawiałam z nim po raz pierwszy.
- Okej – zaczęła, kiwając głową. – Lubisz go?
Przez chwilę się nad tym zastanowiłam.
Czy go lubię? Lubiłam z nim wychodzić. Lubiłam, nie, uwielbiałam się z nim całować. I pragnęłam w kółko powtarzać tę czynność. I byłam podekscytowana tym, że go później zobaczę. Więc tak, wydaje mi się, że tak.
- Lubię go. Tak bardzo, jak to możliwe, kiedy spędza się ze sobą tak mało czasu – odrzekłam.
- W porządku. Cieszę się z tego powodu, bo on powiedział Benowi, że też cię lubi.
To wywołało uśmiech na mojej twarzy, a ja czułam, jak me ciało ogarniał niewielki przypływ szczęścia. Też mnie lubił!
Drugi raz w ciągu dnia poczułam się niczym w podstawówce. Pewnie jeszcze wręczy mi karteczkę od Edwarda, na której będzie widniało pytanie „Umówisz się ze mną?” i pudełeczko, gdzie ma się do wyboru „tak”, „nie” i „może”.
Od razu zdecydowałabym się na „tak”.
Zignorowałam tę myśl i spytałam: - To chciałaś mi powiedzieć?
- Nie, nie o to chodzi. Czy kiedy spędzałaś z nim czas, zwróciłaś uwagę na jego zachowanie?
- Um... był trochę nieśmiały? – zgadywałam.
- Tak. Dokładnie tak go można opisać. Kilka razy wychodziłam gdzieś się z Edwardem i miałam przyjemność poznać go na tyle, na ile można to zrobić. On ma skłonności do trzymania się na uboczu, ale nie odniosłam wrażenia, iż to dlatego, że lubi samotność. Dla niego jest to raczej czymś naturalnym, bo jest wyrzutkiem społecznym.
- Wyrzutkiem społecznym? – powtórzyłam, podchodząc sceptycznie do tego, że mówiła o Edwardzie. Czy ona nie widziała, że ten chłopak mógłby być ideałem dla reszty gorących, inteligentnych mężczyzn?
Angela się zaśmiała. – Tak, teraz może się to wydawać niedorzeczne, ale z tego, co mówił mi Ben, on nie zawsze był taki przystojny. Miał trądzik i potrafił przez tydzień grać w D&D... Można rzec, że w liceum nie był zbyt popularny.
Przetworzenie tych informacji zajęło mi chwilę. Seksowny Edward był pryszczatym nastolatkiem? Który grał w D&D?
Czy on nadal to robi? - zastanawiałam się.
Nie żeby mi to przeszkadzało. Po prostu nigdy nie znałam nikogo, kto by w to grał.
- Czyli nie często się z kimś umawia? – zapytałam, ponownie zgadując.
- Um... trochę próbował. W ciągu trzech lat był chyba na właśnie tylu randkach.
Trzy randki w ciągu trzech lat? Czy naprawdę był aż tak nieśmiały? Jakim cudem dziewczyny się za nim nie uganiały?
- Dlaczego? – spytałam z nadzieją, że nie jestem zbyt wścibska. Pogodziłam się z odczuwaną z powodu zagłębiana się w psychice Edwarda winą, ale Angela przecież sama zaoferowała się, że przekaże mi kilka informacji, więc w gruncie rzeczy nie robiłam niczego złego, prawda?
- Jeśli jest taki jak Ben na początku naszego związku, prawdopodobnie sądzi, że nie podoba się dziewczynom, więc nie robi niczego, by zwrócić ich uwagę. Najpierw musiałam zachowywać się trochę zaborczo, bo Ben miał za niską samoocenę.
- Więc tak mam postępować wobec Edwarda? Zachowywać się „zaborczo”?
- Nom – odpowiedziała.
- Co robiłaś z Benem?
- Zaprosiłam go na randkę. I zrobiłam pierwszy krok. I drugi.
Dobra… Edward i ja jesteśmy umówieni. Zrobione. Wykonałam pierwszy krok. Zrobione.
Oczywiście mogłam wykonać też drugi. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- A jak długo byłaś „zaborcza”? – spytałam, sądząc, iż przekonanie Edwarda, że mi się podoba, nie mogłoby trwać dłużej niż dwa czy trzy tygodnie.
- Trzy tygodnie – stwierdziła.
- Trzy tygodnie?! – wrzasnęłam z niedowierzania.
To było nie do zaakceptowania. Nie potrafiłabym czekać trzy tygodnie na to, aż Edward pocałuje mnie z własnej woli.
- Tak, trzy tygodnie. Oczywiście nie miałam wtedy przy sobie kogoś, kto powiedziałby mi, co mam robić. Musiałam sama do wszystkiego dojść, więc wątpię, żeby tobie to też zajęło tyle czasu.
- Ach, to dobrze – odparłam, wzdychając z ulgą.
- Rozumiesz, co musisz zrobić? – spytała.
- Wydaje mi się, że tak... Muszę dać mu do zrozumienia, że mi się podoba. I nie bawić się w te dziewczyńskie gierki – odrzekłam.
- Dokładnie. Naprawdę cieszę się z waszego powodu. Edward to świetny chłopak i nie mógłby trafić na kogoś lepszego niż ty, Bello.
Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę. Często tak robiłam, gdy mówiono mi komplementy. – Dzięki.
- Chyba zrobiłam już wszystko, co powinnam. Do zobaczenia później – oznajmiła Angela, wstając i przysuwając krzesło do biurka.
- Do zobaczenia, Ang – odpowiedziałam, delikatnie do niej machając. – Dziękuję.
- Nie ma za co, Bello. Polecam się na przyszłość. – Wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Przez kilka minut siedziałam na łóżku, przypominając sobie naszą rozmowę. Z całą pewnością mogłam być inicjatorką... co nie?
Choć miałam problemy z reagowaniem na komplementy i generalnie zachowywałam się dosyć nieśmiało, czasami byłam pewna siebie. Jak zeszłej nocy.
Myślę, że przebywanie blisko Edwarda pomagało mi bardziej niż cokolwiek innego, więc teraz się o to nie martwiłam. Gdybym nie była w stanie uczynić kolejnego kroku, ostatecznie mogłam mu powiedzieć, co czuję.
Jasne, tak postępują tchórze. Udają, że nie chcieliby przycisnąć go do łóżka i całować bez pamięci. Może jego okulary zaparowałyby od naszych ciężkich oddechów...
Jęknęłam, czując znajomy ból między nogami. Zerkając na zegarek, zauważyłam, że Edward zjawi się dopiero za półtorej godziny, więc mam jeszcze czas dla siebie.
I niech to, byłam równie głodna, co napalona.
Okej, najpierw jedzenie. Może później się trochę zabawię.
Zeskoczyłam z łóżka i zeszłam na dół, szukając w zabałaganionym pokoju zwanym kuchnią czegoś jadalnego.

***

Za dwie minuty...
Za dwie minuty trzecia. Spóźni się? A może przybędzie na czas? Wyglądał raczej na kogoś punktualnego.
Boże, byłam taka zdenerwowana myślą, że znowu go zobaczę. Głupie motyle nie osiadły w moim brzuchu, nie zważając na to, jak często chodziłam do toalety, aby „uwolnić” swoje podenerwowanie i napięcie seksualne, które miało związek z wyobrażaniem sobie Edwarda w różnych etapach negliżu.
Albo pod prysznicem, nagiego, z wodą spływającą po jego ciele, co jak dotąd stawało się moim ulubionym widokiem.
Ponownie zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest dokładnie trzecia, więc zejście na dół nie byłoby niczym nieodpowiednim. Zbiegłam ze schodów i poleciałam do drzwi, zerkając przez wizjer, czy tu nie idzie.
Niestety nie miałam tego szczęścia.
Zaczęłam więc chodzić po holu. Po czterokrotnym okrążeniu małej przestrzeni usłyszałam pukanie.
Otworzyłam drzwi, prawie do nich biegnąc. Edward stał na ganku, wyglądając smakowicie w parze znoszonych dżinsów i czarnej koszulce. Wyglądał tak dobrze, że mogłabym go liznąć.
Jego włosy były w gorszym stanie niż ubiegłej nocy, jakby dziś wiele razy przeczesywał je palcami. I się uśmiechał.
Życie było piękne.
- Hej – przywitałam się delikatnie, uśmiechając się do niego.
- Hej – odparł. – Gotowa?
- Tak. – Przeszłam przez próg, zatrzaskując za sobą drzwi. – Dokąd idziemy?
- Uch... Myślałem, że może się czymś z tobą podzielę, jeśli nie masz nic przeciwko – powiedział niepewnie.
Przypomniały mi się słowa Angeli. Bądź zaborcza.
Położyłam rękę na jego ramieniu i uśmiechnęłam się zachęcająco. – Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Czym chcesz się ze mną podzielić?
- Grałaś kiedyś w laserowy paintball?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 21:33, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Laserowy paintball? O matulko...To takie w stylu tego Edwarda. Dobra, powiem to: po cichu liczyłam, że może gdzieś w zakamarkach swojej duszy Edward jest romantykiem i zabierze Bellę w miejsce gdzie płynie woda i jest cicho. Chociaż mam przeczucie, że pomimo, iż Bella będzie zaskoczona jego propozycją, paintball jej się spodoba. Na pewno będzie miała myśli w stylu: "Och, nigdy nie przyszło mi do głowy, że to może być takie ekscytujące".
Ten ff pokazuje, że nie należy oceniać zewnętrznego wyglądu. Można powiedzieć, że w RG Edward jest brzydkim kaczątkiem, które pewnie ukaże swoje piękne drugie ja:)

Dziękuje za rozdział, był odprężający i w pełni mnie zadowolił. Chociaż mam przeczucie, że czasami będziemy świadkami jakiś jakichś podchodów pomiędzy tą dwójką:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 21:39, 06 Mar 2010 Powrót do góry

mimo, że trzeba czekać dosyć długo na nowy roździał, to sie opłaca.
ciesze się, że te rozdzialiki są długie, wtedy można się w czuć w dane sytuacje:)
bycie zaborczym wobec Edwarda, już ciekawi mnie co Bella wymyśli...
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Sob 22:06, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
- O Karlu? Kto to Karl?
Westchnęła. – Czy ty nigdy nie skupiasz się na tym, co oglądamy? Karl z „To właśnie miłość”, mojego ulubionego filmu? To ten niesamowicie gorący chłopak, który nosi okulary.


Kocham ten film, jest zabójczo i mdło romantyczny ale na tym polega jego cud. W tym filmie tkwi cały angielski urok ;D I tak, Karl jest po prostu..przepyszny ;d Heart

Cytat:

Pewnie jeszcze wręczy mi karteczkę od Edwarda, na której będzie widniało pytanie „Umówisz się ze mną?” i pudełeczko, gdzie ma się do wyboru „tak”, „nie” i „może”.
Od razu zdecydowałabym się na „tak”.


Urocze... Podoba mi się to nawiązanie do "dzieciństwa". Słodko.

Cytat:
- Grałaś kiedyś w laserowy paintball?


dobra riposty nigdy nie brak ;D Tylko Edward jest w stanie wymyślać coś takiego!

Nie mam więcej do napisania bo musiała bym lać wodę a dziś jestem konkretna bo rozdział był konkretny, uwielbiam to opowiadanie. Świetne tłumaczenie , nie czuję - że czytam tekst tłumaczony! ;d

Pozdrawiam, Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 22:48, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
Myślałem, że może się czymś z tobą podzielę, jeśli nie masz nic przeciwko
... a w zamyśle... Boże - spraw, żeby to nie była kanapka czy wirus HIV...

Cytat:
- Grałaś kiedyś w laserowy paintball?
nie, ale z chęcią zagram... Twisted Evil pewnie zostawia mniej śladów na ciele :P

dobra, zaczęło się mało konstruktywnie, ale pewnie dlatego, ze kompletnie mnie rozśmieszył ten rozdział... Alice jest niemożliwa i tak jak zwykle... zbyt szybka dla innych i zbyt szalona w zakupach... od czasu do czasu mnie to denerwuje, ale jednak można zdzierżyć, kiedy jest to przedstawione tak zabawnie...
dziękuję za cudowną zabawę z tym rozdziałem i poświęcanie mi czasu :D

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 22:50, 07 Mar 2010 Powrót do góry

Odnośnie seksu w fikach - privek, jak wiesz. Nie będę śmieciła. A tutaj tylko odnośnie tego odcinka.

Coraz bardziej mi się to podoba. Takie niby nic, ale zakompleksiony Edward jest tak inny od tych wszystkich Badwardów, że czytam dalej. Choć w tym odcinku brakowało mi jego punktu widzenia. Na dobrą sprawę wolę właśnie tę jego część. Ale czepiać się nie będę.

Tekst jest uroczy. I ładnie przetłumaczony, widzę, że kalk nie ma (albo ja ich nie widzę). Tylko taki drobiazg...
Cytat:
Czy ona nie widziała, że ten chłopak mógłby być ideałem dla reszty gorących, inteligentnych mężczyzn?

Nie wiem, czy to błąd tłumaczenia czy faktycznie tak wygląda oryginalne zdanie, ale... czy tylko ja pomyślałam o slashu???

Błędów, jak już wspomniałam, nie widziałam, ale jestem ciut zmęczona. Tylko jeden rzucił mi się w oczy:
Cytat:
- Czyli nie często się z kimś umawia?

Razem.

To tyle. Przepraszam, że dziś tak krótko, ale jakoś tak... niewiele coś mam do powiedzenia (to chyba to zmęczenie). Odcinek mi się podobał, bo był odprężający i po prostu przyjemny.
Tłumacz dalej. Jak to rzekł Arnie - jeszcze tu wrócę. Wink
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 22:53, 07 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Pią 14:03, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Marto (brzmi poważnie, ale i ślicznie),
Z reguły nie czytam tłumaczeń. Nie, ja nigdy ich nie czytam. Jakoś wole jednak przeczytać oryginał, bo czasem jak widzę to, co robią ludzie z tekstem po 'przetłumaczeniu' go, to mi się odechciewa. Ale RG przeczytałam. I pragnę podziękować na wstępie za tak dobre tłumaczenie - należą się brawa, tak więc proszę: Hurra

Wszyskie dotychczasowe rozdziały pochłonęłam na jednym wdechu. Jest lekko i przyjemnie. Co najważniejsze, da się uchwycić klimat chwili, jak w oryginale.
Cała historia jest niby taka oklepana i znana, jednak tu występuje coś innego, są wyraźne emocje, jest płynność i żart sytuacyjny.
Edward - czytając już, muszę powiedzieć, że 'coś' mnie w nim pociąga :P
Może mógłby być komputerowym ideałem, ale czekam aż pokaże 'pazur' Twisted Evil
Bella - nie jest rozkapryszoną panienką, która rozpływa się na swój widok w lustrze. Normalna, pozytywna dziewczyna, która mimo swojej urody, posiada kompleksy i nie jest w swoim mniemaniu doskonała.
Pod koniec 5 rodz, ukazuje nam, że potrafi być też niegrzeczną dziewczynką, co w parze z pazurem Eda, który mam nadzieję pokaże, będzie niezłą wybuchową mieszanką Cool
Alice jak to Alice. Ona zawsze jest raczej pozytywną postacią, więc tu również mnie nie zaskoczyła. Emmett jest w porządku, choć zdecydowanie jak na ten etap, trochę mi go za mało.

Również muszę powiedzieć, że mimo wszystko wolę PWE, jest zabawniej, bardziej szczerze, choć PWB zły nie jest.
Cóż, chyba wszystko co chciałam na tym etapie powiedzieć;
Nie wiem, jak powinno komentować się tłumaczenia, bo to przecież nie Twój tekst. Ale Twoje tłumaczenie, które, powiem jeszcze raz - jest niemalże bajeczne Wink
Skłaniasz mnie teraz do tego, by czytać więcej tłumaczeń (a na pewno Twoich).

Pozdrawiam, do następnego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez losamiiya dnia Pią 14:04, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mirtel
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:37, 11 Sie 2010 Powrót do góry

Droga imienniczko ma, muszę Ci serdecznie podziękować za RG. Geek Edward to coś na co czekałam od dawna dawien. Czuję się z nim geekowsko związana.

Ten fik jest absolutnie cudowny. Masz rację co do tego, że trudno się trochę wczuć w styl autorki. Gdy zaczęłam czytać oryginał dopiero po dwóch - trzech rozdziałach mogłam swobodnie lecieć, a nie co chwilę wracać do zdania poprzedniego i upewniać się czy dobrze przeczytałam. Jednak było warto się przemęczyć. Serio, wielbię tego Edwarda chociaż by przez fakt, że gra w World of Warcraft. Na początku, gdy przeczytałam opis, trochę zniechęcił mnie fragment o 'popularnej' Belli, bo zazwyczaj autorzy nie tworzą tego 'typu' Belli zbyt wiarygodnie. Na szczęście w RG Bella wcale nie jest znów taka popularna, przynajmniej w moim odczuciu. A to na pewno jest swego rodzaju plus.

Co do samego tłumaczenia mam jedno zastrzeżenie. Chodzi mi o rozdział drugi, gdzie Edward mówi o World of Warcraft, dokładniej to o ten fragment:
Cytat:
Dzisiejszego wieczoru miałem tylko iść na przyjęcie, pokazać się Emmettowi, aby nie mówił, że się wymigałem, a następnie przeznaczyć kilka chwil mojemu Łowcy Orków.

Autorce chodziło tutaj o Orka Łowcę, a nie o Łowcę Orków. Ork to rasa postaci, a łowca to klasa. To taki mały szczegół, na który na pewno nie zwracają osoby nieznające WoWa, ale ja jestem stracona dla świata i grywam w to namiętnie ^^'

I jeszcze jedno: powiedz mi, tak szczerze, jak ty znajdujesz tak wciągające fiki?^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Sob 19:32, 14 Sie 2010 Powrót do góry

Dzięki za zwrócenie na to uwagi, postaram się niedługo poprawić. ;*

Chciałam podziękować wszystkim za miłe słowa odnośnie tego opowiadania, ale niestety muszę ogłosić, że je zawieszam. Niestety na stałe. Powodów jest kilka: jak sami widzicie, ostatnia aktualizacja była prawie pół roku temu. Podczas roku szkolnego nie miałam wiele czasu na tłumaczenie, a podczas wakacji (cóż, będę szczera) zbyt wiele chęci, żeby to robić. Ponadto ostatnia aktualizacja była w zeszłym roku, a autorka nie daje na ff.net żadnego znaku życia (a wg tego, co napisała, już w styczniu pracowała nad następnym rozdziałem, którego do dziś nie ma), więc szczerze wątpię, żeby ten fick został kiedykolwiek zaktualizowany, a nie widzę sensu, by tłumaczyć dalej coś, co nigdy nie zostanie zakończone. Kiedy zaczynałam tłumaczyć ten fick, sprawa wygląda inaczej (tu kolejnym powodem jeto to, że był to jeden z moich pierwszych ficków i ciężko było mi się wczuć w styl autorki, przez co sami widzicie, że nie jest to najlepsze tłumaczenie) i nie spodziewałam się takiego obrotu.
Przepraszam, że rezygnuję. Jeśli jednak ktoś chciałby przejąć to tłumaczenie - droga wolna. Nie będę miała nic przeciwko.



EDIT:
Przybyłam, żeby oznajmić, że RESIDENT GEEK będzie kontynuowany! Jednakże nie przeze mnie, a znaleźć będziecie go mogli na chomiku [link widoczny dla zalogowanych]. Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Sob 20:14, 04 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin