FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W pętli nieśmiertelności - [NZ] rozdział osiemnasty 27.05 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Czw 14:27, 02 Kwi 2009 Powrót do góry

Mi się podobało i nie miałam najmniejszych problemów ze zrozumieniem :P Akcja z Jazzem... Fajny pomysł :P Nigdy nie spotkałam się z taką myślą, że Bella na niego za mocno działa :P Notka mi się podobała, ale mam niedosyyt!! Chcę więcej!! Pisz szybko :)
Weny :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Czw 14:28, 02 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ania1513
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:26, 03 Kwi 2009 Powrót do góry

Za dużo się nie działo w tym rozdziale ale podoba mi się. :)
a Charlie jaki opanowany... i jak się martwi o Belle :)
Podoba mi się jak opisalaś dar Jaspera...a czy on nie mógłyby nauczyć Belle co oznaczają te wszystkie dymki? :) jak wreszcie się spotkają.
Zaczęła rozmawiać z Alice więc na razie wszysytko elegancko się układa. :) Weny! :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ania1513 dnia Pią 14:27, 03 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Agatek
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Busko Zdrój

PostWysłany: Pon 11:45, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Musze przyznać, że w 100% rozumiem Bellę, to jak się czuła w stosunku do Edwarda, sama bym chyba czuła się podobnie, gdybym nią była... Obiecał, a przecież nie powinno się obiecywać czegoś, z czego się potem nie wywiązuje... Na pewno Bella jest rozgoryczona... I wcale jej się nie dziwie, przeżywać po raz trzeci to samo. Musi być to dość nużące... Na dodatek ona wszystko pamięta, o niczym nie zapomniała... Trafiłaś z jej uczuciami w sedno. To się ceni, a przynajmniej ja to doceniam.

Styl masz taki, że Twój FF wręcz połknęłam w całości i co jakiś czas czytam wszystko od początku. Bardzo mi się podoba, oryginalny pomysł, przynajmniej do tej pory. Choć mam nieodparte wrażenie, że w tym momencie oryginalność się kończy. Przepraszam, za to co piszę, naprawdę mi się podoba! Tylko tyle razy byłam już rozczarowana Fanfikami, że nawet nie mogę tego ogarnąć. Często coś zaczyna się obiecująco, a potem zaczyna się sielanka i dobrze nam znany ciąg dalszy, a potem koniec, który zawsze jest taki sam, tylko droga do niego jest nieco zmieniona. Chyba wiesz o co mi chodzi? W morzu Twilightowych FanFicków już chyba nic nie jest oryginalne, dlatego będę szczerze zdziwiona jeśli zdołasz wykrzesać z tego coś co mnie zaskoczy. Po prostu to graniczy wręcz z niemożliwością, było już absolutnie wszystko, jeśli nie w polskiej wersji językowej, to w angielskiej.

Pozostaje mi mieć nadzieje, że się mylę ;]

Co do samego FF, to tak jak mówiłam, jak na razie jestem nim wręcz oczarowana... Jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy... I mówię to całkiem szczerze. To co od niedawna się pojawia w dziale FanFicków nie zasługuje nawet na miano opowiadania, wydaje mi się, że jest dodawane przez dziewczynki, które nie mają pojęcia o pisaniu... Mam tez wrażenie, że opowiadania które tu dodają niektórzy, to tyko po to, żeby zostawić po sobie jakiś ślad bytności, bez większego powodu. Po prostu piszą to, co akurat przyjdzie na myśl, przy czym zmieniając imiona, do głowy by nikomu nie przyszło, że ma to coś wspólnego z sagą. Przy Twoim FF natomiast, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nie spieszysz się z akcją, i nie widziałam jak dotąd ani cienia tandety, które niestety widzę u większości ... Może wypowiadam się zbyt szybko, bo jakby nie patrzeć to dopiero początek, ale mam nadzieje, że przez mój komentarz spłynie na Ciebie nieograniczona ilość weny ;]

Gratuluje pomysłu i wykonania. Jestem w nim zakochana i mam nadzieje, że nie pozwolisz mi się odkochać ;]

Będę śledzić Twój FF niestrudzenie, nawet jeśli noga Ci się powinie. Tosz to sama przyjemność czytać opowiadanie kogoś o tak miłym dla oka, i jakby nie patrzył ucha, stylu pisania... Nawet jeśli opowiadanie okaże się takie samo jak wszystkie, to jednak będzie dało się je czytać, czego niestety nie można o wszystkich opowiadaniach napisać, bo nie dość, że czuć tandetą, to jeszcze styl taki, że pożal się Boże...

Życzę wiec mnóstwa pomysłów, zapierających dech w piersiach swoją oryginalnością ;] I naturalnie odwiedzin Pani Weny ;]

Pozdrawiam,
Agata.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:53, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Ogólnie to FF jest świetny... ale coś w tej sytuacji mi nie odpowiada...
Nie wiem czy ktoś zrozumie moje rozumowanie ale przecież jak ona umierała i rodziła się na nowo i to czas i tak płynął jakby dalej... więc dla Cullenów czasy Forks powinny się już praktycznie skończyć i nawet tych samych rodziców nie powinna mieć itp...
No chyba że to był taki pomysł że wraz z jej śmiercią wszystko się kończy a z narodzinami świat na nowo się zaczyna...

Mam nadzieję że napisałam zrozumiale :P

i jeszcze co do tej tarczy... Właściwie miała ją dopiero jako wampir... więc w jaki sposób mogła ją w postaci człowieka tak opanować?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez izka89 dnia Pon 12:55, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 15:42, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Miałam nadzieję, że zaznaczyłam to dostatecznie w prologu, ale... Bella nie rodzi się po swojej śmierci, a w czasie swoich narodzin. Hm. Chyba to dziwnie zabrzmiało... Kiedy umiera, to czas płynie dalej, aż do końca świata. Bella jest wtedy w "poczekalni", czyli tej pustce. Świat dobiega końca, a potem wszystko zaczyna się od początku. Mija kilka... dziesiąt wieków i Bella rodzi się w roku... Wybaczcie, ale nie mam pojęcia, w którym. Rodzi się w tym samym czasie, co za pierwszym razem. Czyli w tym samym miejscu i czasie co w książce.
Tarcza. W pierwotnej, beznadziejnej wersji, wszystko było tak kanoniczne, że aż przepisane z książki. W tej wersji odeszłam trochę od kanonu (no dobra, sporo ^^") i stwierdziłam, że skoro Bella może się tak odradzać, to może też mieć swoje super moce, ot co! :D Taka magia. Dałam mojej bohaterce kilka dodatkowych zdolności, żeby nie było nudno. Chyba to już gdzieś tłumaczyłam...
Mam nadzieję, że nie poplątałam z tym odradzaniem się i teraz wszystko jest jasne. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:42, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

A ja przepraszam bardzo wogóle nie rozumiem zachowania Belli i muszę podkreślić, że Twoje pomysły są dla mnie przez to jeszcze większą nie spodzianką.
Nio Bells ma przerąbane i nie samowicie nudno, cholerka przecież ja bym padłą gdyby mnie spotkało coś podobnego. A mam takie zapytanko :P jak już było to przepraszam, gdy Bells jest w tej "poczekalni" to czy ona jest w pełni świadoma swego stanu, czy dopiero zdaje sobie sprawę z tego co się z nią dzieje gdy się urodzi?

Sam pomysł jest niesamowicie intrygujący =]. Czekam na dlaszy rozwój sytuacji, dopiero wtedy pozwolę sobie wszystko skomentować. Póki co jestem, że tak powiem jak najbardziej na tak. Fajnie opisujesz te zaistniałe sytuacje.

Co do mocy ^^ będzie z nimi zabawnie, dobra, na razie pozdrawiam i życzę pomysłów. Czekam na kolejną część. Yo ho!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pokerface
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:50, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

znalazłam :D szkoda tylko, że muszę najpierw przezczytać przed świtem xD postaram się jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać,żeby zacząć Twoje opowiadania:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 12:48, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Po dłuższej przerwie wracam z nowym, dłuższym rozdziałem. Chciałabym zadedykować go ani1513. Za kolana Felixa, które umiesz dostrzec nawet tam, gdzie ja ich nie widzę i za Twoją miłość do Jacoba. Wiem jak bardzo go lubisz, dlatego Bella spędziła sobotę właśnie z nim.

Rozdział siódmy

Beta: Sunrisempire

Zgodnie z wizją Alice, stałyśmy się przyjaciółkami. W ciągu tego tygodnia zaczęłyśmy rozmawiać ze sobą coraz częściej. Zaczęło się od rzucania jakichś lakonicznych uwag dotyczących lekcji, potem pytałyśmy się jak nam minął poprzedni dzień, aż w końcu rozmawiałyśmy jak stare, dobre przyjaciółki. Bo przecież w końcu nimi byłyśmy... Dziś rzecz jasna Alice się do mnie przysiadła, ale nie to było najgorsze. Po WFie Masen odprowadził nas pod salę, w której miałyśmy następną lekcję. Idąc obok niego, czułam się bardzo źle i irytowały mnie sensacje w okolicy klatki piersiowej. Odczuwałam dziwny ból. Na początku myślałam, że zemdleję. Ale kiedy weszłam do umysłu Alice i skorzystałam z jej słuchu okazało się, że z moim sercem wszystko w porządku. Może tylko biło trochę za wolno...? Przez to, do końca dnia nie byłam sobą. Charlie to zauważył i pokiwał tylko do siebie głową. Nie próbował mnie pocieszyć, bo wiedział, że już jutro zrobi to Jacob. Tu, w Forks, Jake był moim lekarstwem na wszystko.

- Ziemia do Belli! Ziemia do Belli! – dobiegł mnie stłumiony głos przyjaciela.
Byliśmy w ciepłym salonie Blacków, na dworze wiał silny, zimny wiatr. Od jakiegoś czasu po prostu gadaliśmy siedząc na kanapie. Wcześniej chcieliśmy wybrać się na plażę, ale było na to za zimno.
- Banda kosmicznych krwiopijców na trzeciej! – kontynuował, przysłaniając sobie usta ręką i w ten sposób udając, że jego głos wydobywa się z radia.
W odpowiedzi przybrałam skupiony wyraz twarzy, udając, że steruję wyimaginowanym pojazdem, a po kilku chwilach oświadczyłam triumfalnie:
- Sytuacja opanowana! Wredne pijawki unicestwione.
Zaśmialiśmy się oboje, ale wyraźnie bez humoru. Bardzo często żartowaliśmy w ten sposób. Jake westchnął.
- Tęsknisz za Phoenix, prawda? – zapytał zmartwiony.
Również westchnęłam i wzruszyłam ramionami.
- Bardzo – nie było sensu kłamać. Tęskniłam za słońcem, które w moim dawnym, wampirzym życiu widywałam bardzo rzadko. Teraz mogłam siedzieć na słońcu bardzo długo, i ceniłam to sobie, ale w Forks go nie było. Brakowało mi moich wampirów z Volterry i ciągłego przeziębienia, spowodowanego przesiadywaniem na kolanach u Felixa. Chciałam, żeby moje życie było znów proste i nieskomplikowane. Nie mogłam już wytrzymać tego, że muszę się ukrywać przed Cullenami. Chciałam...
- Chodź tu, Bello – powiedział Jake wyciągając ramiona. Przytuliłam się do niego wzdychając ciężko. – Co tym razem? – zapytał mnie cicho.
- Słońce - mruknęłam w odpowiedzi.
- A kto mówił, że jestem jego prywatnym słońcem...?
- No dobra – powiedziałam, uśmiechając się lekko. – Jest taki jeden... chłopak.
A może powinnam postawić sprawę jasno i od razu powiedzieć „wampir”...?
Czułam, że Jacob pokręcił głową.
- No to w czym problem? – zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć irytację i zdziwienie. Przecież zwykle nie wspominam mu o takich błahostkach.
- Kiedy ja go nie mogę znieść... – jęknęłam, odsuwając się od przyjaciela i patrząc mu w oczy.
Jacob przewrócił oczami, chichocząc.
- Bello, nie poznaję cię. Gadasz jak jakaś nastolatka z problemami miłosnymi.
- Problemy miłosne – prychnęłam. – I kto tu teraz gada jak nastolatek?
- Chodzi mi o to, że zawsze nie mogłem za tobą nadążyć... Zawsze prawiłaś mi długie kazania, nie umywające się do tych, które słyszałem od Billego. Zawsze wiedziałaś co zrobić, nawet w sytuacjach wprost beznadziejnych, a teraz...
- Rozumiem o co ci chodzi – przerwałam mu. – Masz rację. Z roku na rok dziecinnieję.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i więcej nie poruszaliśmy tego tematu. Jake przez przypadek uświadomił mi co tak naprawdę się ze mną działo. Ale nie chciałam, żeby tak było. Odrzuciłam tą myśl od siebie.

W poniedziałek w szkole było... dziwnie. Za każdym razem, kiedy widziałam Masena czułam irracjonalne zdenerwowanie. Ale po rozmowie z Jacobem postanowiłam nie przejmować się tym. Przyłapałam się na tym, że coraz częściej myślałam o Masenie. Nie zwykłam zwracać się do ludzi po nazwisku, ale skoro było mi trudno wymówić jego imię nawet w myślach, postanowiłam nadać mu jakieś przezwisko. Długo zastanawiałam się nad tym, z czym mam je skojarzyć. Aż nagle mnie olśniło. Masen dostał swoje imię po ojcu, więc był Ed... Juniorem. E. J., nawet nie było to przezwisko. Uśmiechnęłam się do siebie, zastanawiając się, jak Masen na to zareaguje.
Dziś, E. J. odprowadził mnie i Alice nie tylko po lekcji WFu, ale też towarzyszył nam przed tą lekcją, w drodze na salę gimnastyczną. Właśnie wtedy to się stało. Alice miała dziwny, odległy wyraz twarzy. Zwykle nie była taka zamyślona, więc zaniepokojona weszłam do jej umysłu.
Dobrze, że chociaż wszyscy zostaniemy przyjaciółmi... Edward nie zniósłby tego, gdyby Bella go odrzuciła. Przynajmniej nie będzie tak cierpiał. Tak bardzo ją kocha...
Zaszokowana cofnęłam nitki i z wrażenia aż zamarłam w miejscu...
E. J.,
mnie...
Nie!
- Bello, czy wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona Alice.
- Ee... Tak. Wydaje mi się, że zostawiłam podręcznik w klasie.
Odwróciłam się szybko w kierunku, z którego właśnie przyszłyśmy, udając, że mam zamiar wrócić się do klasy.
- Och, jestem pewna, że go zabrałaś.
Spojrzałam na nią z trochę nieobecnym wyrazem na twarzy.
- Jesteś pewna? – zapytałam mając na myśli zupełnie coś innego.
- Tak, możesz przecież sprawdzić, czy jest w torbie.
Jego uczucia miałyby być w mojej torbie, dlaczego...? Byłam tak zaszokowana tym co usłyszałam, że nie myślałam i zachowywałam się racjonalnie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Alice mówiła cały czas o książce... Powoli otworzyłam torbę i znalazłam podręcznik, o którym była mowa.
- No tak. Zapomniałam – mruknęłam do siebie, idąc jak zwykle obok Alice. Ja po jej prawej stronie, a E. J. po jej lewej.
Przez całą lekcję wpatrywałam się tępo w moje dłonie. Dlaczego musiałam dowiedzieć się o tym właśnie teraz...? Kiedy już powoli zaczynałam akceptować to, że E. J. tu jest...? Że ja tu jestem. Właśnie teraz, kiedy zaczynałam się z nim zaprzyjaźniać...? A gdyby to po prostu zignorować...? Udawać, że nic się nie stało, i zaakceptować go jako przyjaciela? Zwykłego, takiego jak Alice. Wtedy pewnie zaprzyjaźnię się z resztą Cullenów. Mogłabym...
Stop!
Jeśli o czymś zdecyduję, Al dowie się o wszystkim. Bo gdybym zdecydowała się powiedzieć, im, że wiem... Nie. Tego nigdy nie zrobię. Nie będzie wiedziała o tym Alice, ani nikt inny.

Do końca tygodnia E. J. Kręcił się przy nas coraz częściej, w środę usiadł nawet z nami w czasie lunchu. Zachowywałam się przy nim coraz swobodniej, i nie myślałam o tym, o czym dowiedziałam się w poniedziałek. Po wspólnie spędzonym tygodniu, zachowywaliśmy się już niemal jak przyjaciele.
- Bello, może wpadniesz do nas w sobotę? – zaproponowała Alice.
Był piątek, właśnie skończyliśmy lekcje i w trójkę szliśmy w stronę parkingu. Przebiegły uśmieszek widniejący na twarzy Al dał mi do myślenia, więc chciałam się dowiedzieć co dla mnie zaplanowała. Ale jak na złość nie myślała właśnie o tym, tylko przypomniała sobie wizję, w której zadowolona wychodzę z ich domu, mówiąc jak dobrze się bawiłam.
Więc westchnęłam tylko cicho i zgodziłam się, a uradowana Alice uściskała mnie uśmiechając się szeroko.
Wróciłam do domu i zabrałam się za przygotowywanie posiłku. Dziś miałam ochotę na kurczaka. Kiedy Charlie wrócił do domu, zauważyłam, że ucieszył się z wybranej przeze mnie potrawy. Po posiłku, powiedziałam mu, że jutro wybieram się do koleżanki. Charlie słysząc to uniósł brwi. Była to jak najbardziej właściwa reakcja. Nigdy w życiu nie miałam przyjaciół, koleżanek, kolegów czy nawet znajomych. Nigdy nie odzywałam się do nikogo poza rodziną i nauczycielami.
- Koleżanki? – upewnił się.
Przytaknęłam nieśmiało.
- Niech zgadnę... Czy to nie jedno z dzieci doktora Cullena?
Słysząc to, uśmiechnęłam się. Czy to naprawdę było aż tak oczywiste? Było. W końcu dziwacy trzymają się razem.
- Skoro tak, to życzę miłej zabawy – powiedział Charlie i zabrał się za zmywanie. Układ w kuchni był taki: ja gotuję, on zmywa; on gotuje, ja zmywam.
Poszłam do swojego pokoju i w ubraniu położyłam się na łóżku.
Nie wiedziałam, czy mogłam tak po prostu się z nimi zaprzyjaźnić. Z jakiegoś dziwnego powodu nie wyobrażałam sobie takiego życia. Nie wyobrażałam też sobie życia bez nich. Wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane, a ja nie miałam pojęcia, co robić. Pozwolić, żeby wszystko ułożyło się samo? Czy to było rozwiązanie...? Wiedziałam, że gdybym im powiedziała, musiałabym opowiedzieć im o wszystkim. Także o Volturi. A dla Cullenów przyjaciel ich wroga, również byłby wrogiem. Jednak jeśli im nie powiem, zawsze będziemy mieli przed sobą tajemnice. Z westchnieniem poszłam do łazienki, przygotować się do snu. W łóżku przemyślałam to wszystko jeszcze raz, ale nie doszłam do nowych wniosków. Irytowało mnie to, że pomimo mojego wieku wcale nie byłam mądrzejsza. Przemądrzała, to słowo pasuje. Ale nie umiałam poradzić sobie ze zwykłymi problemami nastolatki.
Kocha, czy nie kocha...?
Ale ja nie chciałam żeby mnie kochał.

Zasnęłam gdzieś koło trzeciej, czyli tak jak zwykle. Obudziwszy się, z jękiem przypomniałam sobie, że dziś miałam odwiedzić złotookich. Wiedziałam, że Cullenowie nie mają wobec mnie złych zamiarów, ale nie byłam pewna co do Rosalie, przecież teraz to ja byłam w centrum zainteresowania, a nie ona. To sprawiało, że Rose z pewnością nie będzie moją najlepszą przyjaciółką. Zastanawiałam się nad wymówieniem z wizyty, ale miałam tą świadomość, że prędzej, czy później i tak będę musiała odwiedzić tutejsze wampiry. Z westchnieniem wyszłam z domu, pocieszając się myślą, że nie będzie tak źle. W końcu tak wynikało z wizji Alice.
Jechałam szybko, bo nie musiałam zwalniać, żeby odnaleźć ścieżkę prowadzącą do domu Cullenów. Dojechawszy na miejsce wysiadłam z auta rzucając gniewne spojrzenie na posiadłość tutejszych wampirów. Zastanawiałam się na początku, czy nie mogłabym iść trochę wolniej, żeby odciągać chwilę spotkania jak najdłużej. W końcu stwierdziłam, że nie będę się wygłupiać przed wszystko słyszącymi gospodarzami i zdecydowanym krokiem wkroczyłam na werandę. Stanąwszy przed drzwiami energicznie zapukałam. Od razu otworzyła mi uśmiechnięta Alice.
- Bella! – wykrzyknęła, jakby spodziewała się kogoś innego.
Z uśmiechem wywróciłam oczami, podążając do salonu za Al.
- Może coś do picia? – zaproponowała, kierując się do kuchni.
- Nie, dziękuję.
Byłam pewna, że gdybym się na coś zdecydowała, Alice także wzięłaby coś do picia. A nie chciało mi się powstrzymywać śmiechu na widok pijącego wampira. Moja przyjaciółka zatrzymała się i odwróciła w moją stronę. Widocznie usłyszała, że zatrzymałam się i pewnie zastanawiała się dlaczego. Stałam pośrodku salonu, tęsknie wpatrując się w pianino. Kochałam na nim grać.
- Grasz? – zapytała z uśmiechem.
Wzruszyłam ramionami odwracając się w jej kierunku.
- Trochę – przyznałam. Chwalenie się nie było w moim stylu.
- To może… - zapytała z nadzieją w głosie, ale przerwałam jej kręcąc głową.
- Innym razem.
- No dobrze… -westchnęła Alice. – Chodźmy do mojego pokoju – zaproponowała z uśmiechem.
Przytaknęłam i poszłam za nią na górę.
Przez kilka godzin po prostu gadałyśmy, a Alcie przy okazji pochwaliła się swoją garderobą. W końcu wszedł Jasper, bo był to w końcu pokój jego i Alice.
- Zamierzacie tak gadać o głupotach cały dzień? – zapytał unosząc brew.
- Ubrania to wcale nie głupoty – zaperzyła się Al. – Czyżbyś miał lepszy pomysł na dobrą zabawę?
Jazz z uśmiechem podszedł do komody i wyciągnął pudełko szachów. Mojej uwadze nie uszło to, że trzymał się przy tym z dala ode mnie.
- Co powiecie na małą partię szachów?
- Jestem za – powiedziałam schodząc z łóżka, na którym do tej pory siedziałam. W szachy zawsze graliśmy na podłodze.
- Mogę pierwsza zagrać z Jasperem? – zapytałam Alice, bo już nie mogłam się tego doczekać. Od dawna nie miałam okazji wysilić mózgu. No i chciałam też sprawdzić się w grze z Cullenami. Z niewiadomych powodów Volturi zawsze dawali mi fory.
Oba wampiry przytaknęły i zabraliśmy się do ustawiania bierek na planszy. Z pewnym siebie uśmiechem mój przeciwnik odwrócił planszę tak, że to ja byłam białymi. Cały czas maskowałam przed nim moje uczucia, oprócz jednego – spokoju. Dla Jazz’a, wyglądałam jak spowita białym dymem.
Gra była niezwykle wyrównana, a ja nie uciekałam się do oszustwa. Dlatego oboje musieliśmy przemyśleć każdy nasz ruch, jednak po półtorej godziny to ja triumfalnie mogłam oświadczyć:
- Szach i mat.
Jasper westchnął cicho, z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Gdzieś ty się nauczyła tak grać? – zapytał nadal będąc pod wrażeniem moich umiejętności.
Wzruszyłam ramionami, bo nie miałam zamiaru mówić mu, że to efekt wielu nocy spędzonych z zaprzyjaźnionymi wampirami.
- Może miałabyś ochotę na jeszcze jedną partię – zapytał Jasper z nadzieją.
- Przykro mi – odpowiedziałam. – Ale tak właściwie to powinnam już się zbierać.
- To może wpadniesz jutro? – zapytała Alice.
- Zobaczymy – powiedziałam wstając.
Al również wstała i odprowadziła mnie na dół. Okazało się, że w salonie są E. J. i Emmett, oglądali rzecz jasna sport. Idąc do wyjścia zauważyłam, że to rozgrywki koszykówki.
- Alice, jaki będzie wynik? – zapytał Em.
Zapytana wampirzyca prychnęła tylko.
- Przecież wiesz, że nie mam pojęcia.
- A jak przewidujesz?
- Nie przewiduję – odburknęła, na co E. J. uśmiechną się krzywo do siebie.
- Sto trzydzieści do stu jeden – powiedziałam niespodziewanie.
No pięknie. Znowu wyszło na to, że się wymądrzam.
- Skąd wiesz? – zainteresował się E. J.
- Przewiduję – odpowiedziałam wywracając oczami.
E. J. i Emmett wzruszyli tylko ramionami, znów wracając do meczu.
Zrobiłam na złość Alice i nie pożegnałam się z nią, tak jak to przewidziała. Uśmiechając się do siebie, wróciłam do domu.
Charlie powitał mnie, od razu zadając masę pytań dotyczących tego, jak mi miną dzień. Opowiedziałam mu o wszystkim i zabrałam się za przygotowanie obiadu.
Spotkanie ze złotookimi okazało się nie takie złe, jak na początku przewidywałam, bo na szczęście Rosalie się nie pokazała, tak więc obyło się bez rozlania krwi.

W niedzielę postanowiłam trochę poczytać i nie chciało mi się znów jechać do Cullenów, więc prawie cały dzień spędziłam w pokoju. Następne tygodnie wyglądały podobnie, o ile nie tak samo. Na stołówce nie siadaliśmy już w trójkę, a w szóstkę. Rose ograniczała się, do rzucania mi niechętnych spojrzeń więc czułam się w miarę swobodnie w ich towarzystwie. Weekendy spędzaliśmy zazwyczaj razem, chyba, że była wyjątkowo ładna pogoda, a Cullenowie unikali wtedy słońca i ludzi. Zdążyłam się z nimi zżyć i zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy by nie uchylić rąbka tajemnicy.
Była kolejna pochmurna niedziela i zapowiadało się na to, że będzie padać cały dzień. Wychodziłam właśnie z domu, kiedy odezwała się moja komórka. Dzwoniła Alice, przepraszając mnie, odwołała wizytę, a ja nie miałam pojęcia dlaczego tak się stało. Przecież dziś miała być okropna pogoda. Czyżby Cullenowie musieli się już wybrać na polowanie? Z westchnieniem zdjęłam kurtkę i buty. Poszłam do salonu, bo nie miałam pojęcia co ze sobą począć. Jednak nie byłam w nastroju na oglądanie telewizji z Charliem i poszłam do swojego pokoju. Tam zamartwiałam się aż do wieczoru. Wtedy właśnie to usłyszałam.
Ciche pukanie w szybę. Na początku pomyślałam, że to drzewo, które było za oknem. Ale szybko zdałam sobie sprawę z tego, że to nie możliwe. Drzewo było przecież za daleko. Czym prędzej wyszłam z pokoju, bo nie miałam ochoty przekonać się, co pukało w moje okno.
Po kilku głupich filmach, długiej rozmowie z Charliem i kolacji w końcu byłam zmuszona do wejścia do pokoju. Nie wiedziałam dlaczego tak się tym denerwowałam, przecież jedyne wampiry w okolicy nie miały powody, żeby składać mi wizytę. Przyjaciele z Volterry uprzedziliby mnie, a Jake jeszcze przed przemianą nie miał w zwyczaju zakradać się do mnie przez okno. Uspokoiwszy się trochę weszłam do pokoju.
Jaka ja byłam naiwna – miałam ochotę krzyknąć. Ale było na to już za późno.
W moim pokoju był gość. Czekał na mnie.
Cicho zamknęłam za sobą drzwi i podniosłam wzrok na mojego uśmiechającego się gościa.
- Witaj Jamesie – szepnęłam, a za oknem rozbłysł piorun, oświetlając go lepiej.
Wampir przyglądał mi się z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Byłam pewna, że zastanawiał się skąd znam jego imię. Powoli wstał z biurka, na którym siedział i podszedł do mnie. Nadal stałam tuż przy drzwiach.
- Czy wiesz kim jestem? – zapytał.
Przytaknęłam głową, bo gardło miałam ściśnięte ze strachu.
- Czyli wiesz także po co tu jestem – szepnął uśmiechając się w przerażający sposób.
- Nie! – udało mi się wykrztusić. Odchrząknęłam i spróbowałam znowu. – Nie możesz tego zrobić! Cullenowie będą cię chcieli za to zabić! Volturi są moimi przyjaciółmi, zabiją cię za to! – szeptałam gorączkowo, mając nadzieję, że te informacje go zniechęcą, że nie zabije mnie. Jednak wampir zaśmiał się tylko.
- Widzę, że sporo o nas wiesz. To będzie bardzo ciekawe uciekać przed Volturi – szepnął mi do ucha, bo nie wierzył mi.
Chciałam mu pokazać moje wspomnienia. Udowodnić Jamesowi, że nie kłamię, a zabijanie mnie, to nienajlepszy pomysł.
Ale nie zdążyłam.
Znów umarłam, a na dodatek tak jak wcześniej. Zabita przez wampira, choć mogłam tego uniknąć. Zginęłam przez swoją ignorancję, bo wiedziałam, kiedy James, Victoria i Laurent przybędą. Mogłam tego uniknąć.


następny rozdział


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:08, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 12:58, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Potwornie mi się podoba Twoje ff. Jest genialne! Taka Bella jest niesamowita. Tylko szkoda, że umarła. :( Pomimo wszystko, jestem baaardzo ciekawa co będzie dalej. Czy to już koniec? Czy ona dalej będzie żyła...? Czy w następnym życiu pozna Cullenów... Tyle pytań bez odpowiedzi, przez co jeszcze bardziej chcę przeczytać kolejny rozdział. Piszesz bardzo ciekawie, Twoje teksty porywają i robią tak, że chce się ich więcej i więcej. Pozdrawiam i życzę weny!
kasiek303
Wilkołak



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3

PostWysłany: Czw 13:05, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

I znowu od nowa.
Ile ona już razy umierała?
Niech ona wreszcie powie Cullenom, bo to zaczęło się robić niezwykle irytujące.
Wyłapałam kilka błędów interpunkcyjnych, np. tu:

dredzio napisał:


- No dobra – powiedziałam uśmiechając się lekko. – Jest taki jeden... chłopak.


Po 'powiedziałam powinien być przecinek.
Jest jeszcze kilka, oprócz tego, ale nie rzucają się bardzo w oczy. Tylko ja mam manię prześladowczą.

Nie mogę uwierzyć, że to powiem, ale niech wam będzie. Tutaj pasuje, a tak mi się przynajmniej wydaje, związek E&B. W wielu FF nie pasuje, ale u Ciebie jak najbardziej. Takie udowodnienie, że to była jednak wielka miłość. Ale to tylko moje urojenia. Tylko, jeżeli będziesz zamierzała to opisać, to byłagam, tak z jajami (w wolnym tłumaczeniu: z sensem :P )

Kolejna sprawa. To, że James tak przyszedł po porstu do Belli, jest trochę nierealne. No, dobra miała dziewczyna pecha, ale (Bosh!) bez przesady. Rozdział był przydługawy i musiałaś go szybko skończyć, ale no nie wiem. Przecież jakby planował ją zabić toby go Alice zobaczyła.

Proszę, błagam na kolana nie swataj jej z Feliksem. O nie!

Pozdrawiam.
k,


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mells
Zły wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:21, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Znów umarła. Ile razy ona będzie umierać? xD A to życie wydawało się robić coraz lepsze. Nie wiem, może już to gdzieś tłumaczyłaś a ja przeoczyłam - czemu Bella nie chce powiedzieć Cullenom co się stało? Byłoby jej o wiele łatwiej. Alice nie przewidziała śmierci Belli?
Właśnie, ja tak samo jak kasiek303 proszę Cię, nie swataj jej z Felixem! To by było dziwne...
Zastanawia mnie jak powiedzie się dalej jej kolejne życie i czy znów będzie nieznosić E.J xD? Czekam z niecierpliwością.
p,
B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Czw 14:01, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Ja to wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ona znowu zginie... Który to juz żywot? czwarty? Niech ona w końcu powie Cullenom prawdę bo zwariuję! I dołączam się do poprzedniczek : NIE SWATAJ JEJ Z FELIXEM! :P
Ogólnie uwielbiam twój ff, więc nie mogę się doczekać kolejnej części!! Pisz szybko!
Weny :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 14:12, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Mnie tylko zastanawia czemu Alice nie widziała w wizji, że James atakuję Belle.

Ale rozdział był jak zwykle wspaniały^^ Podoba mi się ten ff bo jest nieprzewidywalny:) Zgadzam się z Swan, nie swataj Belli z Feliksem, to byłoby straszne. Ciekawa jestem co nam teraz zaprezentujesz, czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ania1513
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:19, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Ah. Czuję się zaszczycona :D a z tymi kolanami to przypadek xD
Rozdział według mnie chyba najlepszy...jak dotąd...podoba mi się że Bella i Jacob są tylko przyjaciółmi i nie dzieję się między nimi nic więcej.:) Niewiem czy chcesz nas wprowadzić w błąd czy naprawdę Bella będzie z Felixem.....ale mam nadzieję że tak się nie stanie.
I znowu umarła...miałam nadzieję że jeszcze troche to potrwa...i teraz znów będzie musiała się kumplować z Volturi...czy może zmieni taktykę? :D
najlepszy moment:
Cytat:
- Witaj Jamesie – szepnęłam, a za oknem rozbłysł piorun, oświetlając go lepiej.

scena jak z horroru...:)
Pisz następny rozdział bo nie mogę się doczekać co będzie dalej. I oczywiście WENY życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 14:20, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Życia Belli: pierwsze, to te, które znamy z sagi; drugie - rozdział pierwszy; trzecie właśnie się skończyło. Czyli życie czwarte nadejdzie dopiero w następnym rozdziale. :) Cullenowie poznają prawdę, ale trochę później. Co do Alice i jej wizji... Widziała, że James zapoluje, ale za późno zorientowała się, że Bella może być w niebezpieczeństwie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Czw 14:50, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Nieee, znowu umarła. A miało być tak pięknie. Wink
Podoba mi się ten skrót E.J. Fajnie to brzmi, chociaż średnio mi do Edwarda pasuje, ale Bellę rozumiem, że unika myślenia o Nim jako o Edwardzie.
Ja też zgadzam się ze Swan. Nie swaataj ich. To byłoby zuee. (;
Podobała mi się też rozmowa z Jakiem. Po BD, go polubiłam, więc jestem za tym.
Ciekawi mnie, czy Alice nie widzi w swoich wizjach Bells?
Bo Edward nie czyta jej w myślach, przynajmniej to wywnioskowałam.
Spodobało mi się też to, że wplotłaś w końcówkę Jamesa, ale mam kolejne pytanie:
Jak on dotarł do domu Belli, skoro ona nie była z Cullenami w czasie meczu? : p


Życzę megaaaśneej WENY!
p,
x


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 14:56, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Bella lubiła przechadzki po lesie dlatego zostawiła swój zapach wokół domu - tak zainteresował się nią James. Dostał się do jej domu sposobem Edwarda - oknem! No i Alice oczywiście widzi Bellę.Tylko pomoc przyszła dla niej za późno i dlatego umarła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Czw 16:20, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

A, to wszystko tłumaczy. Wink
Zapomniałam dodać, że cieszę się, że nie zrobiłaś z Belli jakiejś śliniącej się na widok Edwarda dziewuchy. Bo dosyć często w ffach tak jest.
Ta tutaj u Ciebie jest zdystansowana do wszystkiego, do Cullenów i do swojego - kolejnego - życia.
A i nie chciałam, żeby to zabrzmiało, że nie cieszę się, że Bells umarła. Prawdę powiedziawszy to chciałam, żeby umarła, bo przynajmniej jest cieekawie. : d


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szara
Wilkołak



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: że znowu!

PostWysłany: Czw 16:39, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Pierwsza reakcja: "No nie, znowuuuu..." :) Ale powiem że bardzo dobrze Ci poszło. Szara jest prawie nasycona. Prawie bo skłoniłaś mnie do jednego, kompletnie znienawidzonego przeze mnie tekstu, którego musze niestety użyć teraz: "Dlaczego tak króóóótkoooo?" :)
Cieszę się ze nie poleciałaś tak na łeb, wszystko jest dawkowane całkiem sensownie. I znów pałam niesłabnącą namiętnością do tego tematu. Ciocia Szarocia jest najedzona ale chce więcej Kwadratowy
Cieszę się, ze dłużej popracowałaś nad tym rozdziałem i wyszedł taki jaki wyszedł. Bo wyszedł w moim odbiorze bardzo dobry.

A Twoje pomysły nadal są jednymi z najlepszych na tym forum.

Weny! Mam nadzieję ze w święta zobaczę chociaż jeszcze jeden rozdział spod Twojego pióra Kwadratowy

Sz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 18:04, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

AAAAAAAAAAAAAAAA!@
Nie mogę doczekać się następnej części.
Będzie ona z Edwradem.A możę z kimś z Volturi.
To by było chyba fajniejsze.
Jedno dręczy mnie pytanie.
Czy Cullenowie tez pamiętają tamte czasy?

Pozdro i zyczę weny...

Zagubiona...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zagubiona dnia Czw 18:04, 09 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin