FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Dei ex machina [NZ] część IV (20.10)Zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 10:44, 29 Wrz 2009 Powrót do góry

Czytałam Twój ff od początku, ale jakoś nie mogłam się zebrać na komentarz. Jednak po takim rozdziale nie mogę sobie już odpuścić ^^
Zaczynając od początku to zaintrygował mnie pierwszy rozdział. Sam pomysł jest cudny. Połączenie świata starożytnej Gracji i Zmierzchu było bardzo odważne, ale zdecydowanie się opłaciło. Bardzo mi się podoba sposób w jaki przedstawiasz bogów i świat widziany ich oczami. Z jednej strony jest pełny magii, ale zarazem taki niezwykle subtelny. W drugim rozdziale podobał mi się opis reakcji Charliego jak Rene go zostawiła.
Jak przeczytałam o Edwardzie piszącym wiersze to trochę zwątpiłam, nie lubię go w tej roli (wyjątek stanowi tylko Symfonia Suhak), ale w sumie po przeczytaniu całego rozdziału muszę przyznać, że wyszło Ci to całkiem zgrabnie i mnie przekonałaś do wizji Eda piszącego wiersze. A najbardziej lubię jak jakiś autor przekonuje mnie do czegoś czego nie lubię to znaczy, że naprawdę dobrze pisze Wink
Jak okazało się, że Edward jest Adonisem to jestem pewna że jakiś głupkowaty uśmiech wpełz mi na twarz. Ale sama historia jest śliczna, bardzo przemyślana i cudnie wpisuje się w mit. A tak btw jak pisałaś korzystałaś z wikipedi ^^? Bo w sumie jest napisane w podobny sposób nieco. Jak widać nie tylko ja się opieram na tej stronie ^^
Jeszcze co do trzeciego rozdziału to zaskoczyła mnie reakcja Edwarda, ale podoba mi się Twój Ed bo z jednej strony wydaje się dość kanoniczny, ale dodałaś mu pełno swoich cech i na pewno zadziałało to na plus. Ładnie wyszedł Ci opis Cullenów, każdy ma swoją rolę, każdy jest niepowtarzany i na pewno niezastąpiony. Poza tym sytuacja z małą Bellą była niezwykle urocza ^^ Aż ją sobie wyobrażałam jak lata za motylkiem.
Podoba mi się też Twój styl. Bardzo wciągający. Czyta się z ogromną przyjemnością.
Jedyna rzecz do której mam wątpliwość to reakcja Jaspera. Rozumiem, że był wściekły na Edwarda ale nie chciałby go chyba od razu zabić. W końcu to jego brat, a Ed nic nie zrobił poza tym, że się trochę nakrzyczał. Trochę to przesadzone mi się wydaje.
Podsumowując zyskałaś właśnie wierną czytelniczkę. Z niecierpliwością czekam na kolejną część Wink
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 16:54, 29 Wrz 2009 Powrót do góry

Moja droga, kochana siostro, za te wszystkie dedykacje to chyba postawię Ci wielką porcję galaretki Wink, a jak już będziesz legalną osiemnastką - piwo. Zawsze wprawiasz mnie w dobry nastrój i usmiecham się do kompa. :d
Najpierw usterki:

Rathole, bije się w piersi za ten błąd. Ostatnio wbiłam sobie do głowy mocno i dosadnie zasadę "tę, tą" i uwierz mi zwracam na to uwagę, widocznie się zauroczyłam tą piekną buźką Belli i umknęła mojemu sokolemu oku Wink
Nie tłumaczę się, ale no cóż, choć test na betę zdałam, to są lepsi ode mnie i pewnie zawsze coś mi umknie.
Angels, to jam winna dobru. Zasugerowałam madam tę formę, bo według mnie, lepiej brzmi. Obie są poprawne, więc w zasadzie to już zależy od gustu, osłuchania i oczytania. Każdemu inaczej to leży.
Madam miała taką wersję, jaka by Cię satysfakcjonowała. :)

Madam, galaretka najpierw ode mnie płynęła to wiesz, to mój beciarski przywilej, żeby słodzić mojej ukochanej siostrzyczce. :*
Zrobiłaś coś niewarygodnego w tej części. Cały mit o Adonisie brzmiał, jakby był wyjęty z Twoich ust. Znałam historię tego cudownego młodzieńca, ale dopiero w Twoim wydaniu zostałam nią zauroczona.
Przemiana Adonisa w Edwarda, czyli najtrudniejszy moment opowieści- uzasadnienie ciągłej opieki bogów nad wampirem - świetne. Wampirzy wegetarianizm wytłumaczony przy użyciu boskiej ingerencji, zauważmy wszyscy, drodzy czytelnicy, jak pieknie autorka nawiązuje do tytułu, to coś wręcz genialnego. Wampir musi odżywiać się krwią ludzką, taka jest jego geneza. Wampir, który znajduje zamienniki jest jakby ułomny. Odgórne zadecydowanie o formie odżywiania znakomicie wyjaśnia taką podporządkowanie wszystkich Cullenów do zwierzęcej diety.
Pozostali członkowie rodziny jako prezenty od poszczególnych bogów: to nektar z boskiego Olimpu, rozpływa się po moim serduszku.
Na koniec o kochanym Jasperze:
Jest idealny, dziki, agresywny, szarmancki, troskliwy. Może niektórych dziwić taka ostra reakcja z jego strony na pozornie łagodną inwektywę, ale zrozumicie, Jasper to wojownik i ta jego waleczna natura odzywa się, gdy ktoś lekceważy i obraża ukochaną. To takie normalne, tyle że ludzki chłopak szturchnąłby tego obrażającego, a wampir, no cóż, wampir musiał zareagować mocniej. ^^
Madam, teraz czas wyjaśnić, dlaczego Belluś jest odpowiednią partnerką dla boskiego Edzia. Wiem, że z każdym rozdziałem będzie coraz ciekawiej. Obiecuję, że będę Cię kopać w tyłek, jeśli Zigi ucieknie do Kullena. Ma być zawsze przy Twoim boku. Mam wielką słabość do Twoich tekstów, czarujesz jak urodzona czarodziejka. Koniec i kropka - znikam.
Cudo! Naprawdę!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Wto 19:08, 29 Wrz 2009 Powrót do góry

Angels, kiślujesz mi aż za bardzo Wink Niech Ci nie będzie krzywo, chwalą Cię absolutnie słusznie, koniec korbka.

Dobru to, jak mówiła już pani P, nie moja inwencja twórcza, ale nie sądzę, żeby to robiło jakąś różnicę. Chociaż na początku też mi zgrzytało, przyznaję bez bicia ^^.
Jeśli chodzi o 'Olimpijczyków', zaopatrzyłam się w mitologię Kubiaka i siedzę w niej zasmarkanym nosem. Kto wie, może wplotę kilka ciekawostek do kolejnej części Wink

niobe, ach niobe... Cieszę się, że jednak postanowiłaś zostawić po sobie ślad, a zwłaszcza taki piękny Wink
Co do reakcji Jazza, być może jest trochę przesadzona, ale to miało być akurat nawiązanie do późniejszej wzmianki o Jazzie-wojowniku. Taka mała wisienka na torcie. Poza tym, któż nie lubi złego Jazza ^^
Wiecie, początkowo motyl miał symbolizować Psyche, ale hej, Psyche ma już swój cień, więc tak sobie myślę, że urósł we mnie Narcyz i podświadomie wsadziłam się do opowieści. Ale cii, bo dopadną mnie Erynie Wink
Cóż, wikipedia była jednym z moich źródeł, i, prawdę powiedziawszy, tamta wersja przypasowała mi najbardziej do historii. Ale korzystanie z wikipedii to nie grzech, prawda? Gdybym walnęła historię Adonisa z ambitniejszych źródeł, zajęłaby mi znacznie więcej miejsca Wink
A mówiłam już, że cieszę się z Twojego komentarza? ^^


Pernix. No i co ja mogę Ci powiedzieć? No co? ^^ Mój zakatarzony umysł powtarza jak mantrę galaretki, galaretki, galaretki. Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa, bo na razie jadę na maśle orzechowym, które, swoją drogą, jest obłędnie kosztowne! Prawie dziesięć złotych za słoik, a tylko chwila rozkoszy. Ych.
Ale wracając do tematu, gdybyś mi, kochana, nie powiedziała o nawiązaniu do tytułu, to za Chiny bym się nie zorientowała. Widocznie moja podświadomość jest mądrzejsza od świadomości Wink
No i oczywiście musiałaś wspomnieć o Jazzie, a jakże. W końcu to nasz przyszły obiekt mobbingu. Chociaż, kto wie, może aktualny.


Spodziewałam się, że załapiecie aluzję na temat baseballu - pojawia się w obu historiach, i Edzia, i Bells. Nie jako motyw przewodni, ale mimo wszystko jakiś punkt wspólny.
Serce mi krwawi również dlatego, że praktycznie nie wspomniałyście o Heliosie, a to moje ukochane dziecko. Taka bellsowata wersja greckiego boga. Zrobił takie piękne wejście i stworzył Alice, kurczę. Heliosowi należy się trochę uwagi ^^.

No już, już *uspokaja Heliosa*. One tak naprawdę nie chciały.

I pamiętajcie, twilightomaniaczki! Sztefa jest w błędzie, Adonis to nie jest żaden młody bóg! No, to se pokrzyczałam Wink

Ave, wracam do herbatki, mitologii i chusteczek,
M.B.


P.S. Mam już pomysł na część czwartą, taa ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Wto 19:10, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 19:12, 29 Wrz 2009 Powrót do góry

Cytat:
Spodziewałam się, że załapiecie aluzję na temat baseballu - pojawia się w obu historiach, i Edzia, i Bells. Nie jako motyw przewodni, ale mimo wszystko jakiś punkt wspólny.
Serce mi krwawi również dlatego, że praktycznie nie wspomniałyście o Heliosie, a to moje ukochane dziecko. Taka bellsowata wersja greckiego boga. Zrobił takie piękne wejście i stworzył Alice, kurczę. Heliosowi należy się trochę uwagi ^^.


Trudno było nie załapać tej aluzji. Myślałam, że o oczywistościach nie trzeba wspominać, ale skoro trzeba, to następnym razem zrobię szczegółowy wypis. Specjalnie z dedykacją dla twojej weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 20:00, 29 Wrz 2009 Powrót do góry

Madam! Kajam się normalnie... I padam na kolana błagając o wybaczenie...
Powód? Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam totalnie siły na komentarz, a takie cudo trzeba komentować! Już nadrabiam braki... :D

Cytat:
- Przestań, Alice – przerwał jej myśl. Prychnęła. – Nie obchodzą mnie twoje wizje, jasne? Moje życie to moja sprawa. Nie masz prawa się do niego wtrącać.

Przyznam się, że nie spodziewałabym się takiego wybuchu złości na Allie. Przynajmniej nie po Edwardzie. Zaskoczyłaś mnie, ale całkowity pozytyw :)

Jasper broniący Alice ideał faceta Wink W ogóle po przeczytaniu Golden Moon uważam, że jest wspaniały, cudowny i wprost nie do opisania, ale tu instynkt opiekuńczy rządzi, choć nie było większej potrzeby... Chyba :) Wszystko procentuje...

Cytat:
Rosalie wyłoniła się z lasu, unosząc zagubioną piłkę w triumfalnym geście. Uśmiech zniknął z jej twarzy, gdy zobaczyła pozostałych.

Oczywiście pełen zachwyt. Chciałabym zobaczyć zmianę w jej mimice... Widok byłby bezcenny. Ubóstwiam Rose!

Historia Adonisa jest zabójcza! Szaleńczy wybuch radości sprawił, że moje serce tłukło się w klatce piersiowej przez kilka minut. M. Butterfly, masz mój pełen szacunek za tłumaczenia, jak i za własny tekst! Dei ex machina jest niesamowite, po prostu różowa perełka - niespotykana i bardzo cenna.

A i jeszcze krótka piłka - baseball? I Edward, i Bella? Oboje nie lubią? Haha Twisted Evil

Zapomniałabym...:
Cytat:
Gdy tylko odzyskał oddech, wyprostował się, poprawił koronę i wypuścił ze świstem powietrze, wprawiając kobiety w zdumienie.
- Znowu nie załapałem się na historię Adonisa, prawda? – wyszeptał zrezygnowany.

Słów mi brak. Najbardziej niesamowita scena, najbardziej zabawna.

Kłaniam się w pas, chyląc czoło przed Twoim talentem, przed najwspanialszą tłumaczką i autorką w jednym, której pracę mam okazję podziwiać.

Madam, weny i chęci.
Czekam na kolejne rozdziały, które wyczerpią temat xD
Pełen podziw!
Pozdrawiam serdecznie :)

EDIT:
Zapomniałabym, poproszę Jaspera po raz wtóry jeśli można :)
A na komentarze zwróciłam uwagę dopiero teraz, tak więc mój jest troszkę poniewczasie... Ból głowy robi swoje. ;/


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez dotviline dnia Wto 20:06, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Śro 21:12, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

No dobra, kolei na mnie.
Cytat:
Marto (mogę tak, prawda?),

Jasne, że możesz - od czegoś w końcu mam to imię :P

Nie wiem jak innym (nie czytałam poprzednich komentarzy), ale mi akurat bardzo podobał się motyw z Adonisem. Wiadomo - określenie Edzia trochę oklepane, ale tutaj jakże pasujące! Historia pierwsza klasa.
Gdzie tam Arystotelesom, Sofoklesom i innym esom do Ciebie! (Dobra, przyznaję bez bicia, że przekształciłam tekst Filokteta z mojej ulubionej bajki disney'owskiej pt. "Herkules") To TY powinnaś pisać mity greckie - albo przynajmniej porządnie je przetłumaczyć, coby ciekawsze były.
Bella jako dzieciak była słodziutka.
Lubimy Badwarda! Twisted Evil *diabelskiśmiech*

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Czw 9:00, 01 Paź 2009 Powrót do góry

Angels, tak poproszę ^^ Ja jestem tylko głupim dzieckiem z humana, mnie trzeba mówić takie rzeczy, bo inaczej... fifa rafa...
Jezusie Nazareński, ta choroba nie wpływa na mnie pozytywnie Wink

dotviline, ojej! o kurczę! O Jezusie Pasterzu! Kocham Cię, no chyba, że za wcześnie na takie wyznania, to wtedy udaj, że niczego takiego nie czytałaś ^^. Po pierwsze za miłość do Jaspera, po drugie za miłość do Jaspera, po trzecie za miłość do Jaspera, a po czwarte za całą resztę Wink Czytanie Twoich komentarzy sprawia mi ogromną radość i aż mi się ciepło robi na serduchu, szczególnie jak słyszę, że jestem najwspanialszą tłumaczką i autorką w jednym, chociaż wszyscy wiemy, że to nieprawda Wink. Cóż, zawsze miałam coś z Narcyza ^^

Marto, tak, wiem, oklepane określenie, no ale powiedz sama, jak mogłam z tego nie skorzystać w historii z mitologią w tle? ^^ No jak?
Może niekoniecznie pisać te mity, ale jak nauczę się porządnie łaciny, to kto wie ^^
Oczywiście, że uwielbiamy Badwarda, a cóż dopiero Badspera ^^


Ave,
M.B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Czw 9:01, 01 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
SuzKa
Człowiek



Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w miejscu co nie ma go na mapie - znaczy się Łódź ;)

PostWysłany: Nie 19:39, 04 Paź 2009 Powrót do góry

O kurcze! Jesteś niesamowita i nie będę tu już powtarzać tego co mówili wszyscy przede mną, o tym, że wpadłaś na genialny pomysł połączenia zmierzchu z mitologią, ale o twoim niesamowitym stylu, który, co bardzo mnie zadziwiło, jest zupełnie inny niż w BwC albo w OO (na którego kontynuację w dalszym ciągu czekam), co nie znaczy, że w którym którymkolwiek z opowiadań jest zły.
Tu piszesz tak jakby poważniej, jestem na prawdę ciekawa co z tego wyniknie i nie mam wątpliwości, że po raz kolejny mnie zaskoczysz (oczywiście pozytywnie, jak zawsze :D ).
Bardzo fajnie opisałaś małą Belle, jest taka słodka, a Edward... Edward mnie zdziwił, jest taki, nie wiem jak to ując, ale chyba trochę zgorzkniały. Za to twój Jasper, muszę szczerze przyznać troczę mnie zawiódł (choć może to dlatego, że czytałam dzisiaj BwC w którym Jasper mnie wprost urzekłTwisted Evil ), wydaje mi się taki brutalny i skory do bójek, bo niby i prawda, że Edward obraził Alice, ale to chyba była lekka przesada.
Mimo wszystko cieszę się jednak, że powiedziałaś mi o tym fan ficku, bo jestem naprawdę ciekawa, co jeszcze wymyślisz.

A teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następną część i życzyć ci, aby twój wen znany także jako Zygmunt, cię nie opuszczał. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Wto 19:35, 20 Paź 2009 Powrót do góry

Powinnam nacisnąć czerwony kwadracik z białym iksem i uciec stąd w popłochu, krzycząc wniebogłosy, ale Julia pewnie by mnie ukatrupiła.

Więc jestem, pomiędzy jednym logarytmem i drugim, jeszcze przed wkuwaniem historii, upaprana po łokcie matematyką (papo, miej mnie w swojej opiece). I niniejszym przedstawiam Wam najgorszą, w moim mniemaniu, część DeM, rozdział czwarty. Enjoy.


Aaa, byłabym zapomniała. Dzisiaj dedykacje dla wielu osób, bo o wielu osobach myślałam w trakcie pisania.

Julii - za nieustanną inspirację, cierpliwą betę i gaduwate knucie
Pannie AngelsDream - za wiarę i Zakopower
Dilenie - a Tobie dedykuję Emmetta. Jak w końcu przeczytasz DeM, to mam nadzieję, że to też zobaczyć i może się uśmiechniesz.
Suzce - za to, że jest przy mnie w kolejnym opowiadaniu i wciąż się nie zraziła



Autorka - chodzą na mieście ploty, że ja, ale jakoś nie chce mi się wierzyć.
Cudowna beta - jak zwykle, Pernix.


Rozdział IV
Nieoczekiwany zwrot




- Masz wszystko?
- Tak, tato.
- Na pewno?
- Tak – odpowiedziała zniecierpliwiona, ale dla świętego spokoju otworzyła torbę i przejrzała jeszcze raz wszystkie rzeczy, które zabrała ze sobą. Po chwili podniosła głowę i spojrzała na ojca z szerokim uśmiechem. - Ups.
Charlie pokręcił głową, po czym rzucił jej klucze do domu i odblokował drzwi od strony pasażera.
- Czego zapomniałaś? - zapytał rozbawiony.
- Książki.
- Książki? Bells, po co ci książka, skoro jedziemy na ognisko? Będziesz miała wystarczająco dużo zajęć. - Zmarszczył brwi. Bella wydęła wargi w geście oburzenia, na co Charlie zareagował kolejnym chichotem. Niedbałym gestem zburzył jej fryzurę i machnął dłonią w kierunku domu.
- Leć, no leć.
- Dzięki – pisnęła radośnie, wybiegając z samochodu. Charlie kilkakrotnie pokonał w sobie ojcowskie odruchy, gdy Bella po raz kolejny potknęła się o powietrze. W końcu dotarła do drzwi i wpadła do środka niczym błyskawica. Usłyszał jeszcze jeden głuchy łomot, zanim włączył radio. Położył głowę na oparciu i zaczął stukać palcami o kierownicę w rytm muzyki. Po chwili drzwi samochodu zapiszczały i do środka wtoczyła się jego córka. Otworzył oczy, posłał jej ironiczny uśmiech, po czym zapuścił silnik i wyjechał z podjazdu.
Droga na plażę minęła im na śpiewaniu znanych piosenek, żartowaniu z bezsensownych dowcipów Billy'ego Blacka oraz wspominaniu ostatnich wakacji. Rozmawiali tak długo po raz pierwszy od kilku lat, do tej pory woleli ciche wieczory przed telewizorem.
Marzenia Charliego o sportowej karierze Belli musiały odejść w zapomnienie, gdyż córka wykazywała znacznie większe zainteresowanie literaturą piękną. Dopiero niedawno odnaleźli wspólny temat do rozmów – rezerwat LaPush. Charlie miał tam wielu przyjaciół, Bella fascynowała się quilecką kulturą i sama nawiązywała nowe znajomości. Poza tym Renee przeprowadziła już rozmowę o pszczółkach i kwiatkach, więc Charlie nie musiał martwić się, że wypadnie na niego, co przyjął z ogromną ulgą.
Po półgodzinnej jeździe dotarli na granicę rezerwatu i zostawili radiowóz na przydrożnym parkingu, postanawiając resztę drogi pokonać pieszo. Dziewczyna ruszyła przodem, podskakując w rytm nuconej melodii. Charlie próbował ją dogonić, ale utrudniały mu to cztery torby, które musiał zabrać z bagażnika. W połowie drogi Bella potknęła się o wystający kamień, ale zdołała utrzymać równowagę. Odwróciła głowę w kierunku ojca i pomachała mu radośnie, wywołując uśmiech na jego twarzy. Poprawił torby na ramieniu i ruszył w ślad za córką, pogwizdując cicho.

***

- Bello, pamiętasz Jacoba?
Brunetka podniosła wzrok znad książki i ujrzała twarz młodego Indianina z promiennym uśmiechem przyklejonym do policzków. Pokręciła powoli głową w geście zaprzeczenia.
- No, w takim razie: Bello, to Jacob, mój syn. Jake, to Isabella, córka Charliego – odparł z zadowoleniem Billy Black, po czym odwrócił się na pięcie i raźnym krokiem ruszył w kierunku głównego ogniska, gdzie Charlie wyciągał już w jego stronę puszkę piwa. Indianin parsknął śmiechem i podał Belli rękę.
- Nie cierpię, kiedy mówi o mnie „Jacob” - powiedział ciepłym, acz wciąż wysokim głosem.
- A ja nie cierpię „Isabelli” - odpowiedziała, próbując wykrzywić usta w leniwym, nonszalanckim uśmiechu. Chłopak usiadł obok niej, podciągnął kolana pod brodę i spojrzał na książkę, którą trzymała w dłoni.
- „Romeo i Julia”, co? Czy to aby na pewno odpowiednia książka dla dwunastoletniej dziewczyny? - zapytał z przekąsem. Bella uniosła brew i prychnęła głośno.
- Nie sądzę, żeby mój wiek był jakąś przeszkodą. Poza tym, skąd wiesz, ile mam lat, dzieciaku?
- Rachel cały czas o tobie mówi. Żałuję, że pojechała na obóz, kiedy ty jesteś w Forks, chociaż to może i lepiej – wymruczał i przysunął się bliżej Belli. Automatycznie zwiększyła dystans między nimi. - Poza tym nie jestem już dzieckiem. Mam dziesięć lat – powiedział z wyrzutem w głosie.
- O, kurczaku, to jesteś prawie dorosły. - Przewróciła oczami i zanurzyła się z powrotem w lekturze. Jake wyrwał jej książkę z ręki, zmrużył oczy i zaczął czytać głosem przepełnionym sarkazmem:

To był skowronek, który dzień obwieszcza,
Nie słowik. Miła, spójrz, jak blask złowrogi
Chmury otacza koronką na wschodzie;
Już zgasły świece nocy; dzień wesoły
Stanął na palcach, na gór mglistych szczycie.
Chcąc żyć, odejdę; pozostając, umrę.


Zamknął książkę, trzęsąc się ze śmiechu.
- To ma być wybitne dzieło? Przecież to jakaś szmira – wymamrotał, wymachując książką. Bella próbowała odebrać swoją własność, ale Jake wstał i podniósł ją wysoko nad głowę.
- Oddawaj ją, głupolu! - krzyknęła zdesperowana, skacząc wokół rozbawionego Indianina. - Nie znasz się na literaturze, bo jesteś... bo jesteś... bo jesteś chłopakiem! Chłopacy są do kitu! - Usiadła po turecku i założyła ręce na piersi, wpatrując się z uporem maniaka w ziemię. Podłużny cień przemknął po oświetlonym przez ognisko piasku. Po chwili usłyszała szelest kartek i książka wylądowała na jej kolanach. Podniosła głowę, napotykając zdezorientowany wzrok chłopaka.
- Co to... Co to było?! - wrzasnął. - Ty jesteś nienormalna! Jak czarownica!
- Jacobie Black, natychmiast przeproś Isabellę! - Billy odwrócił się w kierunku mniejszego ogniska i pogroził synowi palcem. Charlie spojrzał na nich z iskierkami w oczach.
Jake pogrzebał chwilę nogą w piasku, po czym westchnął głośno i usiadł obok brunetki.
- Przepraszam – szepnął, ponownie sięgając po książkę. Bella wpatrywała się tępo przed siebie, nie reagując na jego ruchy. - Bello? - Zamachał ręką przed jej oczami. - Bello, przestań. Dobra, przyznaję się! - odparł, podnosząc ręce do góry. - Nie lubię Szekspira, bo... bo nie potrafię zrozumieć jego języka.
Na twarzy Belli pojawił się delikatny uśmiech. Przechyliła głowę w bok i przechwyciła książkę.
- Masz dziesięć lat, nie musisz rozumieć Szekspira. Jego dzieła są ciężkie.
- Więc dlaczego je czytasz? - Wydął wargi. - Nie jesteś o wiele starsza ode mnie.
- Tak, ale urodziłam się z duszą trzydziestolatki – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Że co, proszę? - zapytał zdezorientowany.
- Tak mówi moja mama – wyjaśniła lakonicznie. Pokiwał głową, udając, że zrozumiał.
- Może kiedyś... może kiedyś przyjechałabyś do LaPush i wytłumaczyła mi, czym naćpał się Szekspir, kiedy to pisał?
Wybuchnęła śmiechem, po czym uderzyła go żartobliwie w ramię i pokiwała głową.
- Chętnie, dzięki.
- Dzieciaki, chodźcie coś zjeść! Pewnie macie wilczy apetyt! - zawołał Billy, by zaraz potem zachichotać ze swojego dowcipu, którego jak zwykle nikt nie zrozumiał. Jake podniósł się z ziemi, otrzepał spodnie z piasku, po czym podał Belli rękę i pomógł jej wstać.
- Wcale nie jestem wilkiem – mruknęła do niego, wymuszając na twarzy sztuczny uśmiech. Indianin pokiwał z rozbawieniem głową.
- Billy Black – wyjaśnił prosto. - Billy Black – powtórzył, bardziej do siebie, niż do niej.


*****



- Piękna pogoda – powiedziała, unosząc brodę i zamykając powieki. Towarzyszący jej mężczyzna kiwnął głową, nie spuszczając z niej wzroku.
Okolicznymi drzewami kołysała delikatna bryza, słońce prześwitywało przez rzadkie chmury. Na niebie pojawił się sznur ptaków, podróżujących na południe – znak, że dzień chylił się ku zachodowi.
Po chwili brunetka zatopiła bose stopy w piasku i zaczęła nucić nieznaną melodię. Jej głos odbijał się od pobliskich skał, wywołując echo, które spłoszyło zwierzynę. Mężczyzna chrząknął cicho, zwracając na siebie jej uwagę.
- Och, Hermesie! Nie możesz chociaż raz delektować się ciszą? - wyszeptała, nie otwierając oczu. Nagły wiatr uniósł jej niedbale splątane włosy i odsłonił poły długiej sukni. Zakryła je w popłochu, co Hermes skwitował cichym prychnięciem. Posłała mu zgorszone spojrzenie, po czym zwróciła swoją głowę w kierunku morza.
- Artemido...
- Rozejrzyj się dokoła, Hermesie – przerwała mu. - Świat jest taki piękny.
- Artemido...
- Dałbyś temu nareszcie spokój! Hermesie, ja... ja po prostu nie mam na to czasu.
Mężczyzna pokręcił z niedowierzaniem głową, ale nie powiedział nic więcej. Kobieta podjęła nucenie melodii, obserwując zachód słońca. Jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Uwielbiała zachody słońca, bo wtedy miała pewność, że wkrótce go ujrzy...
- Myślisz o nim, prawda? -odezwał się, burząc jej wyobrażenia. Spojrzała na niego z ukosa i zacisnęła wargi w cienką kreskę. Uśmiechnął się delikatnie, wręcz przepraszająco.
- Nie mam pojęcia, o kim mówisz – wycedziła, bawiąc się rąbkiem sukni.
- Artemido, oboje wiemy, kogo mam na myśli...
- Musimy poruszać ten temat?
Hermes wymruczał ciche zaprzeczenie, po czym wstał i zaczął spacerować po najbliższym skrawku plaży, co rusz wrzucając do wody napotkany kamień. Artemida obserwowała go w milczeniu, próbując poukładać sobie w głowie wydarzenia z ostatnich kilku tygodni. Zmieniło się wszystko – jej podejście do ważnych spraw, nastawienie do innych, hierarchia wartości. Nie była jednak pewna, czy na lepsze.
Ostatnie promienie słońca głaskały powierzchnię wody niczym gwałtowni kochankowie, rozpoczynający rytualny taniec. Wszystko cichło, leniwy księżyc rozbłysnął jaśniejszym światłem. Noc zawitała i tu, na Olimp. Przebiegła, potężna, niepokonana, a mimo wszystko tak bardzo wyczekiwana, przynosząca ukojenie i ciszę.
Artemida poderwała się z ziemi, gdy usłyszała za sobą znajomy odgłos kroków. Po chwili na horyzoncie zamajaczyła burza jasnych włosów. Hermes spojrzał z bólem na Artemidę, po czym sięgnął po swój kapelusz i powoli szykował się do odejścia.
- Nie musisz... - zaczęła, ale uciszył ją ruchem dłoni.
- Wiem, Artemido. Chcę – powiedział cicho, ważąc każde słowo. Kobieta pokiwała głową i przygryzła dolną wargę.
- Artemido. - Ciepły głos nowo przybyłego rozdźwięczał w uszach brunetki niczym tętent kopyt stada łań. Uśmiechnęła się szeroko i odpowiedziała skinieniem głowy. Radosne iskierki w oczach Heliosa zgasły, gdy tylko zobaczył, kto towarzyszył bogini. - Hermes – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Witaj, Heliosie. Jakże miło znów cię ujrzeć – odparł z przekąsem.
Zaczęli krążyć po obrębie niewidzialnego koła, niczym gladiatorzy czekający na sposobność do ataku, nie spuszczając z siebie wzroku. Oboje zacisnęli pięści, nie zwracając uwagi na zrozpaczoną Artemidę. Kobieta schowała twarz w dłoniach i przypatrywała się bogom przez rozczapierzone palce. Nie wiedziała, czy powinna reagować, bo też nie była pewna, po której stronie miała stanąć.
- Hestio, naprawdę nie możesz z tym nic zrobić? - Cała trójka odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał znajomy głos.
- Hero, nie mogę wpłynąć na decyzję jej matki. To nie moje zadanie – odpowiedziała spokojnie druga bogini. Były zagłębione w rozmowie na tyle, że nie zauważyły rozgrywającej się nieopodal sceny, ku uldze obu mężczyzn. Hera ściskała w ręce plik kartek, jej włosy falowały na wietrze. Hestia leniwymi ruchami wachlarza rozrzedzała ciepłe powietrze wokół nich.
- Nie możesz postawić kogoś na jej drodze? Partnera? - Hera była nieustępliwa.
- Czy to coś zmieni, Hero?
- Nie mam pojęcia. Ale... A gdyby tak... Jeśli miałby odpowiednią pracę... Mogłaby zamieszkać u ojca – mamrotała pod nosem. Hestia pokręciła z rozbawieniem głową.
- Och, siostro. Możemy się nad tym zastanowić, ale nie teraz, dobrze? Taka piękna noc, nie psuj mi jej swoimi pomysłami – odparła nonszalancko, po czym uniosła głowę i odetchnęła głęboko. Hera zmrużyła oczy.
- Hestio!
- Dobrze, już dobrze. Pomyślimy nad tym, przysięgam. Ale nie oczekuj, że postawię na nogi cały świat, ponieważ ty chcesz pomóc śmiertelnikom.
- Chyba masz rację. W końcu siedzenie na Olimpie może naprawdę zmęczyć – rzekła z przekąsem. Hestia udała, że nie usłyszała słów przepełnionych jadem. Pozostanie na Olimpie było jej decyzją. Wiedziała, na co się godzi i dlaczego to robi. Nie żałowała podjętych kroków, nawet jeśli wiązało się to z wiecznymi docinkami Hery.
- Nie musiałaś dzisiaj czegoś załatwić? - zapytała, wskazując brodą na arkusze papieru. Hera potrząsnęła głową z roztargnieniem i zaczęła rozglądać się wokoło.
- Tak, tak. Muszę tylko znaleźć... Hermesie! - krzyknęła w kierunku boga, gdy tylko go zauważyła. - Hermesie, na miłość Zeusa, wszędzie cię szukałam! Och, Artemido, Heliosie, wy także tutaj? Zresztą, nieistotne. Hermesie, musisz natychmiast zanieść te listy do Hadesu, kuźni Hefajstosa, pałacu Posejdona i siedziby Apolla. Nie ma czasu do stracenia, biegnij! - Popchnęła Hermesa w kierunku zaprzęgu i przejechała palcami po włosach. - Gdyby próbowali odmówić, przekaż im, że to rozkaz, nie prośba! - zawołała za nim. Pokiwał głową w milczeniu, po czym rozsiodłał jednego z rumaków i pocwałował ku siedzibie Apollina.
Hera spojrzała podejrzliwie na Artemidę i Heliosa, marszcząc brwi. Brunetka ponownie przygryzła wargę i pochyliła głowę, by Hera nie dostrzegła rumieńców na jej policzkach. Helios założył buntowniczo ręce na piersi, a jego oddech wciąż był przyspieszony. Błądził wzrokiem po trzech boginiach, próbując jednocześnie doprowadzić się do ładu. W końcu Hestia podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Heliosie, mógłbyś wskazać mi drogę do idajskiej groty? Mam wrażenie, że nie widziałam jej od wieków i obawiam się, że sama nie trafię – zaproponowała. Helios opuścił ręce wzdłuż ciała, spojrzał ze smutkiem na Artemidę, po czym pokiwał powoli głową.
- Dobrze, Hestio, z chęcią cię tam zaprowadzę – wycedził przez zaciśnięte zęby. Chwycił boginię pod ramię, ukłonił się Herze i ruszył w kierunku swojego powozu.
Hera przyłożyła palec do policzka, wzdychając cicho.
- Tuszę, że nie powinnam wiedzieć, co stało się przed chwilą – zaczęła po chwili. Artemida posłała jej spłoszone spojrzenie. Bogini odpowiedziała cichym chichotem. - Nie tylko śmiertelnicy mają swoje słabości, Artemido. Musisz tylko wiedzieć, jak z nimi postępować – dodała. Brunetka natychmiast zrozumiała, o co lub raczej o kogo chodziło Herze. Odwzajemniła uśmiech.
- Mogłabym z tobą o czymś porozmawiać? - zapytała niepewnie. Hera ujęła jej dłoń w swoją i ścisnęła lekko.
- Jeśli temat dotyczy dwóch młodzieńców, którzy właśnie nas opuścili, to jestem cała twoja – odrzekła, uśmiechając się szeroko.



*****


- Emmecie Cullen, jeśli natychmiast nie postawisz mnie na podłodze, to przysięgam, że przez najbliższy miesiąc nie zerwiesz owoców z mojej jabłoni!
- Rose, to nie fair! - Tubalny rechot wampira rozniósł się po pustym domu. Meble nie zostały jeszcze wniesione, jedynymi oznakami, że ktoś tu mieszkał, były porozrzucane wszędzie ubrania i książki. Cullenowie większość czasu spędzali w sąsiedztwie, u Denalich. Esme nie pozwalała żadnemu członkowi rodziny zabrać się za dekorację pokoi, traktowała to jak swoją prywatną, małą misję. Skoro nie mogła własnym dzieciom gotować posiłków, musiała spełniać się w inny sposób.
- Emmett, ja nie żartuję. Puszczaj mnie!
- A ja myślę, że nie o to ci chodzi – zażartował.
Wpadli do jednej z sypialni, chichocząc cicho i obdarzając się delikatnymi pocałunkami. Chłopak wplątał dłoń w jej włosy, drugą ręką ujął jej pośladki i przyciągnął do siebie. Zamruczała cicho, powodując jego warknięcie. Przycisnął ją do ściany, po czym uniósł jej ręce nad głowę i przytrzymał. Podniosła nogę, obejmując nią jego uda. Jej oczy błyszczały z ekscytacji, a ciałem wstrząsały dreszcze. Uśmiechnął się pod nosem i przybliżył usta do jej ucha.
- Och, dziewczynko, byliśmy ostatnio bardzo, bardzo niegrzeczni – wyszeptał.
- Tak – odpowiedziała chrapliwie. - Niegrzeczni.
Za ich plecami rozległo się chrząknięcie. W jednej chwili stali pod ścianą, gotowi do odparcia ataku. Romantyczny nastrój pękł jak bańka mydlana. Rose opamiętała się jako pierwsza – stanęła prosto, wygładziła zadarty rąbek spódnicy, wytarła z twarzy rozmazaną szminkę i rzuciła intruzowi spojrzenie pełne jadu. Emmett powielił zachowanie swojej żony dopiero po chwili. Dla lepszego efektu chciał jeszcze trochę powarczeć, poza tym uwielbiał uczucie bulgotania w gardle. W końcu stanął za Rose ze złośliwym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
- Edwardzie, na miłość boską, nie masz lepszych zajęć? - wycedziła. Edward rzucił jej kpiące spojrzenie.
- Ja byłem tutaj pierwszy, Rose – odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami. Dziewczyna zmrużyła oczy. - Nie patrz tak na mnie. To moja sypialnia.
Blondynka prychnęła głośno, strzepując z ramienia dłoń Emmetta.
- Wybacz, ale nie zauważyliśmy żadnych ostrzegawczych napisów. - Zacisnęła pięści, po czym gniewnym krokiem wymaszerowała z pomieszczenia.
- Rose – jęknął Emmett, drapiąc się po głowie. Przez chwilę błądził wzrokiem od brata do drzwi, aż w końcu westchnął głośno i usiadł na podłodze obok Edwarda. - Kobiety – mruknął. Edward pokręcił z rozbawieniem głową.
- Kobiety – powtórzył za brunetem, ściskając książkę.
- Co czytasz? - Emmett spojrzał mu przez ramię, mamrocząc pod nosem słowa z okładki. - „Romeo i Julia”? Stary, przecież to książka dla bab!
- Emmett, to jest klasyka literatury. - Edward przewrócił oczami i otworzył książkę w miejscu, w którym skończył lekturę. - Słuchaj:

To był skowronek, który dzień obwieszcza,
Nie słowik. Miła, spójrz, jak blask złowrogi
Chmury otacza koronką na wschodzie;
Już zgasły świece nocy; dzień wesoły
Stanął na palcach, na gór mglistych szczycie.
Chcąc żyć, odejdę; pozostając, umrę.



Brunet przygryzł wargę, wpatrując się tępo w przestrzeń. Po chwili oparł ciężar ciała na piętach i zaczął się kołysać. Edward ponownie chrząknął, dzięki czemu uzyskał karcące spojrzenie towarzysza.
- To ma być klasyka literatury? - odpowiedział w końcu. - A słyszałeś kiedyś o Dostojewskim? O Czechowie, Gogolu, Puszkinie albo chociaż o genialnym Bułhakowie? To jest klasyka, bracie. Cała kultura ówczesnej Rosji, magiczne opisy, stary, czujesz, że Petersburg to twoje drugie miasto, widzisz każdą jego ulicę. No i tematyka! Nie ma tam łzawych romansów, tylko twarda, nieugięta rzeczywistość. Owszem, znajdziesz w tych utworach miłość, ale tylko jako tło dla istotnych problemów, takich jak na przykład wygnanie na Syberię czy zesłanie do łagrów albo funkcjonowanie społeczeństwa w trudnych warunkach stworzonych przez ówczesną politykę. Nie twierdzę, że miłość nie jest ważna, bo jest, ale gdy czytasz te książki, czujesz podświadomie, że jest ci niepotrzebna, że autor zawarł w utworze wszystko, co chciał zawrzeć, bez wykorzystywania ckliwych romansów - wypalił niemal jednym tchem.
Edward otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknął. Gapił się na brata z nieukrywanym zdziwieniem. Pragnął wedrzeć się do jego umysłu, by sprawdzić, czy Emmett po prostu żartuje, ale brunet opanował blokowanie swoich myśli na tyle, że sprawiało mu to nie lada wyzwanie. W końcu poddał się z cichym westchnięciem i wrócił do obserwacji brata. Na twarzy Emmetta malowały się setki emocji – od dumy ze swojej inteligencji, przez zaskoczenie, po strach. Strach. Edward nie miał pojęcia, czego bał się Emmett, ale jego uczucia były widoczne jak na dłoni. Widział, że jego brat zaciska nerwowo pięści i mruga gwałtownie, próbując wyzbyć się świeżych wspomnień. W końcu zerwał się na równe nogi. Na jego twarzy główne miejsce zajęła determinacja, spychając resztę uczuć ze swojej drogi. Edward spojrzał na brata, niepewny, co go czeka.
- Nie jestem tobą, jasne? - wysyczał, wskazując palcem na towarzysza rozmowy. Edward wzruszył tylko ramionami, nie wiedząc, co powinien odpowiedzieć. - Ta rozmowa nie miała miejsca, a jeśli powiesz Rose, to ukatrupię cię własnymi rękami.
- Emmett, ale o co ci chodzi? Przecież to chyba dobrze, że znasz się na literaturze, prawda? Nie spodziewałem się tego po tobie i jestem pod wrażeniem. Dlaczego z Rosalie miałoby być inaczej? - Edward zmarszczył brwi. Ponownie próbował przedostać się do pokręconego umysłu swojego brata, ale ten, czując napór na swoje myśli, warknął w odpowiedzi. Edward niespiesznie podniósł się z podłogi i stanął naprzeciw bruneta, z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała. W lewej dłoni wciąż ściskał „Romea i Julię”. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że twarda okładka wygięła się pod wpływem jego siły i książka przypominała kształtem łuk, a nie prostą linię. Emmett zaczął krążyć po pokoju, próbując dobrać odpowiednie słowa. W końcu zatrzymał się i spojrzał gniewnie na brata.
- Ty nie rozumiesz, prawda? Bracie, czytałeś kiedyś „Draculę” albo którąkolwiek z książek o wampirach? Wiesz, jak się nas tam opisuje? Źli, mroczni, żądni krwi. Ludzie boją się krwiopijców, słońce je zabija, śpią w tych swoich zakichanych trumnach. Motywem przewodnim zawsze jest przemoc. Wampiry są niepokonane, nie ma nawet mowy o wegetarianach. A prawda jest taka, że jedyne, co potrafimy, to błyszczeć w słońcu. Rozumiesz ironię? Ja błyszczę w słońcu – cedził słowa, wypowiadając każde z nich powoli, z narastającą irytacją. Edward w milczeniu pokiwał głową. - Dlatego nie mogę być tobą. Nie mogę być wrażliwym Edwardem. Muszę być silny, zabawny i beztroski. Ty masz swoje czytanie w myślach, którego, swoją drogą, nie znoszę, nasza mała wróżka widzi przyszłość, a pan Jestem-taki-odosobniony-w-swoim-pragnieniu wpływa na moje uczucia i nie myśl, że nie robi sobie ze mnie żartów. A ja, do jasnej cholery, świecę. ŚWIECĘ!
- Dobra, zrozumiałem! - wykrzyknął Edward, podnosząc ręce do góry. Emmett natychmiast zamilkł. Ciszę przerywały jego gwałtowne, urywane oddechy. Błądził wzrokiem po twarzy brata, próbując doszukać się w niej cienia sarkazmu, pogardy. Oczekiwał kolejnego przemądrzałego komentarza Edwarda na temat tego, jaki to jest wspaniały, a on - maluczki, nadaje się tylko do burzenia domów. Edward przygryzł wargę w zamyśleniu i przymknął powieki.
- Stary, powiedz coś. W takim tempie zastanie nas tu zima – wyparował Emmett, przestępując z nogi na nogę. Mimo wszystko cenił sobie zdanie brata.
- Myślę... - zaczął, drapiąc się po głowie. Emmett rzucił mu zniecierpliwione spojrzenie, na co odpowiedział uśmiechem. - Myślę, że jesteś mądrym wampirem i zupełnie bezpodstawnie obawiasz się reakcji Rose. Uwierz mi, że czasem odrobina romantyzmu nikomu nie zaszkodzi, a jak polecisz z tą gadką o rosyjskiej klasyce, to już w ogóle. - Mrugnął konspiracyjnie. Brunet wywrócił oczami, ale nie ruszył się z miejsca. Chłonął każde słowo brata. - Idź, Emmett. Obiecuję, że nikomu nie powiem o twoich słabostkach.
- Dziękuję, Edwardzie. - Odetchnął z ulgą. - Wybacz, że blokuję przed tobą umysł, ale naprawdę nie chcesz wiedzieć, co krążyło mi po głowie.
- Wierzę na słowo.
Emmett odwrócił się na pięcie i wypadł z pokoju, wymachując dłońmi. Edward zachichotał.
- Rose, słyszałaś o „Mistrzu i Małgorzacie”? Ja będę Mistrzem, ty Małgorzatą!
- Raczej ty Tarzan, ja Jane. Chodź tu, małpoludzie! - Usłyszał jeszcze, zanim zagłębił się w lekturze swojego ulubionego pisarza.



Zanim zaczniecie się czepiać - wiem, wiem, że Artemida z definicji jest jedną z trzech boskich dziewic, ale nie mogłam się powstrzymać przed wprowadzeniem romansidła - od tego jestem, każde moje opowiadanie na tym się właśnie kończy.
Idajska grota to grota, w której dorastał Zeus pod opieką Amaltei, kozy od której pochodzi róg obfitości.
Fragment "Romea i Julii" w przekładzie pana Macieja Słomczyńskiego, uznałam, że ładnie się komponuje i pasuje do późniejszych wydarzeń.
Cień w pierwszej scenie to, jak zwykle, Psyche.
Billy Black nie zawsze był kaleką, gdyby któraś z Was chciała się o to czepiać.
Rosyjska literatura i "Romeo i Julia" to pomysł Pernix, mojej prywatnej weny. Klasku dla Pernix!
Chyba tyle ^^


Ave, M.B.


Post został pochwalony 4 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Wto 21:38, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:14, 20 Paź 2009 Powrót do góry

Wcale nie uważam, że było kiepsko Wink Nie waż się używać krzyżyka, bo... no :P
Od początku jestem wierną czytelniczką. Czasem lubię obejrzeć/poczytać coś związanego z mitologią i Twój FF jak najbardziej przypadł mi do gustu :)

Straszliwie jestem ciekawa (o ile takim można być :P), jak rozwiniesz akcję. W zasadzie zostawiłaś sobie wiele otwartych furtek.
Czekam oczywiście na kolejne czapy. Liczę, że nie będę musiała czekać w nieskończoność Wink
Wiadomo już, że akcja powoli zaczęła się zagęszczać i szykujesz jakiegoś suprajsa Cool

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 0:30, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Oboje


Obaj.

Jeśli to był słaby rozdział, to ja chcę przeczytać ten, który uważasz za najlepszy, bo nie widzę nic słabego w wątku romantycznym ani tym bardziej w rozmowie Edwarda z Emmettem. Genialne powiązanie poprzez cytat przeszłości z, jak mniemam, teraźniejszością i po raz pierwszy pokazane coś, czego w tym teatrze jeszcze nie grali. Em sfrustrowany, przestraszony - Em zły na to, że ma tylko swoją siłę i to przeklęte iskrzenie. Inteligentny, zakochany mężczyzna, którego nie spełnia rola narzucona mu przez otoczenie. Lubię go właśnie takiego. Równoważy Rose tylko wtedy, gdy ma IQ wyższe od rozmiaru buta pomnożonego przez dwa, a wiele osób o tym zapomina i robi z niego clowna. Wieczne dziecko, które nawet na pogrzebie rodziców śmiałoby się, rzucając na prawo i lewo kiepskimi żartami, a moim zdaniem tak nie jest. Nawet z kanonu da się wyciągnąć informacje, że Rose ma łeb na karku - owszem bywa suką, ale głupoty jej zarzucić nie można. Czy w takim razie ktoś mógłby mi podać dobrze uzasadniony powód, dla którego miałaby na wieczność wiązać się z idiotą? Ano właśnie. Dlatego dziękuję Ci, motylku za tego Emmetta. Dzięki za Mistrza i Małgorzatę, chociaż nie kocham ogółu literatury rosyjskiej, a w końcu podziękowania za Szekspira. Wolę sonety i komedie, ale doceniam tę najbardziej znaną klasykę, bo nie mam wyboru. Wink

Dziś przeżywam wyjątkowo ciężkostrawną frustrację, a mimo to udało mi się nie tylko skusić na lekturę, ale również na komentarz, to znaczy, że ten rozdział naprawdę mnie zauroczył. A wątek emocjonalnego trójkąta absolutnie mi nie przeszkadza - bóg w końcu to też tylko człowiek. Ma prawo do wszelkich słabości i rozterek. Kupuję Olimp w Twojej aranżacji. I czekam na kolejne części. Tylko już więcej nie uwierzę w to, co piszesz we wstępach.

Angels zasłuchana w Sertab Erener.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 12:22, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Mój kochany motylek zaraz dostanie w dupę! Nieładnie tak nie wierzyć w siebie, nieładnie pisać, że coś jest najgorsze i najsłabsze :p Tka naprawdę nie Tobie to oceniać, moja droga. I jeśli jeszcze raz napiszesz tak we wstępniaku, przysięgam, że kiedy się spotkamy, dostaniesz na swoje osiem literek :p

A teraz do rzeczy: Uwielbiam DEM z wielu powodów, nie będę już wspominała jak w mantrze, że podoba mi się połączenie z mitologią. Przecież wszyscy to wiemy, że taki półklasyk jak ja nie może wypierać się miłości do starożytnej Grecji i jej bajek Wink
Podoba mi się akcja prowadzona w trzech, różnych miejscach i nawiązania wskazujące na to, jak wiele łączy Bellę z Edwardem. W obecnej chwili najbardziej ekscytuję się boskim trójkątem, który powinien być drugoplanowy, ale kto powiedział, że nie można dać postaciom z drugiego szeregu trochę więcej miejsca. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja tego wątku.
Nawiązując do Szekspira. Miała być klasyka romansu, oczywiście można było szperać w Sonetach, ale po co, jeśli już sama Meyer poddała pomysł o Romeo i Julii. Trzeba było z niego skorzystać i fajnie, że zaadopotowałaś go w innym ujęciu. Jeśli mowa o naszych Szekspirowych upodobaniach to ja akurat umiłowałam sobie dramat o Juliuszu Cezarze Wink i w ogóle lubuję się w Szekspirowskich dramatach. Wink
Natomiast literatura rosyjska miała równoważyć romantyczne ciągoty literackie Eduarda. Pierwsze co mi przyszło na myśl to zimna i bezwzględna Rosja i nawet nie wiesz madam, jak się cieszę i jak mi miło, że skorzystałaś z tego pomysłu.
Interakcje Jake'a i Belli, świetna sprawa. Motyw upadającej na kolana książki - rewelacja. Chciałabym zobaczyć minę Jacoba. :D Tylko pięć lat dzieli nas od rozpoczęcia się właściwej akcji, mam nadzieję, że zrobisz to zupełnie inaczej. Wink
Buziaki i tona czerwonej galaretki.... no właśnie nie ustaliłyśmy, jaką galaretkę lubisz. Wysyłam truskawkową (ryzyk fizyk) w kubku z Jacksonem. Wink Reszta z tony w kontenerze przed Twoim oknem (kontener wysterylizowany i zatwierdzony przez sanepid do przewozu żywności Wink )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Śro 15:12, 21 Paź 2009 Powrót do góry

To było według ciebie słabe? Piepszysz jak głupia jakaś ;d. To było cudnowne, boskie, zaje***te, piękne, urocze, romantyczne, zabawne i wgl.
Wiem, że każdy mój komentarz wygląda jakbym ci na siłę chciała wejść w tyłek, ale ja naprawdę uwielbiam to co robisz :D. Kocham to jak piszesz, jak "ubierasz" piękne zdania, jak potrafisz mnie rozbawić, a w następnym momencie wzruszyć.

A to :


madam butterfly napisał:
Nie mogę być wrażliwym Edwardem. Muszę być silny, zabawny i beztroski. Ty masz swoje czytanie w myślach, którego, swoją drogą, nie znoszę, nasza mała wróżka widzi przyszłość, a pan Jestem-taki-odosobniony-w-swoim-pragnieniu wpływa na moje uczucia i nie myśl, że nie robi sobie ze mnie żartów. A ja, do jasnej cholery, świecę. ŚWIECĘ!


To mnie zabiło :D.
Mam nadzieję, że szybciutko napiszesz kolejny rozdział Wink.
Pozdrawiam, Landryna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Śro 16:07, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Powiem szczerze, że uśmiecham się moim prawie prostym zgryzem jak głupia, aż komputer zaczął na mnie buczeć ^^.

Seska, oj, furtek Ci u nas pod dostatkiem Wink. Wiem mniej więcej, jak pokieruję losami bohaterów, ale nic nie jest jeszcze zapięte na ostatni guzik. Z jednej strony wiem, że oczekujecie ode mnie zmiany akcji, z drugiej strony powinnam pisać w zgodzie ze sobą, czyż nie? A prawda jest taka, że motylek to taka osoba, która cokolwiek napisze, to i tak jest wg niej źle. I spróbuj tu mi dogodzić Laughing

Angels, przyznam bez bicia, Emmett był w 1/3 pisany pod publiczkę. Pozostałe 2/3 to moja frustracja i gniew na Stefcię za to, że zrobiła z niego debila. Tym komentarzem ubrałaś w słowa moje uczucia, tak, jakbyś siedziała w moim małym móżdżku. Jeśli chodzi o Szekspira, to osobiście nie przepadam za Romciem i Juleczką - to jedna z jego gorszych sztuk. Ale jak już powiedziała Julia - sama Stefcia podłożyła mi ją pod nogi, więc dlaczego miałabym jej nie podnieść? I nie wierz w to, co piszę we wstępach, bo zazwyczaj dokonuję aktu samolinczowania, którego absolutnie nie musicie być świadkami Wink.

Pernix, Julio moja droga, galaretki w każdych ilościach chętnie przyjmę. I truskawkowa moją ulubioną jest.
Tak, największą przyjemność sprawia mi pisanie części mitologicznej, bo tam, mimo że ich nie wymyśliłam, bohaterowie są moi. Mogę bawić się ich psychiką, mogę rozciągać ich charaktery moim cudownym wałkiem. A z Edwardem i Bells... powinnam trzymać się kanonu, bo w końcu to opowiadanie kanoniczne. Już sama awersja do Edwarda sprawia mi trudności - być może zostanę za to kopnięta w zad, ale nie lubię, nie trawię Edwarda, i już. Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na upadającą książkę - taka mała szczypta humoru Psyche - zaznacza swoją obecność, pokazuje, że potrafi pilnować Bells. I reakcja Jacoba, oczywiście bezcenna. Widzisz, i Ty masz nadzieję, że zrobię to inaczej. A ja po prostu nie wiem. Waham się nieustannie i nie potrafię podjąć decyzji...
Kubek z Jacksonem już umyty, stoi na moim biurku i ładnie wygląda. love

Landryna, w życiu nie posądziłabym Cię o włażenie mi w tyłek, ale możesz mi tak farmazonić bez przerwy ^^. Cytat, który przytoczyłaś, to jednakowoż mój ulubiony fragment - cieszę się, że i Tobie przypadł do gustu.
Kiedy następna część? Nie mam pojęcia. Jestem zawalona sprawdzianami, a poza tym chciałabym wznowić tłumaczenie Golden Moon, tak więc... Pożyjemy, zobaczymy. Mam też pomysł na nowy ff, ale nie chcę zaczynać czegoś, gdy jeszcze nie skończyłam DeM, bo robiłam tak ostatnio i nie skończyło się za dobrze.

Tak więc, trzymajcie kciuki i piszcie komentarze, bo moja wena się skarży Wink.


Ave, M.B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 16:25, 21 Paź 2009 Powrót do góry

No to ja zostawię po sobie ślad :D

Dzisiaj mam wyjątkowo dobry humor i pomyślałam, a co mi tam. Czemu miałabym nie skomentować ff mojej ulubionej graficzki?? No to i jestem! Laughing

To zacznę od początku, ujęłaś mnie opisem malutkiej Belli. Ten duży palec od lewej stopy mnie rozwalił :D No takie cudeńko :D Malusia Bella, taka słodziutka i pulchniutka. Strasznie uwielbiam małe dzieci :D Są przesłodkie :D
Ale do rzeczy, opis jej dzieciństwa udał Ci się genialnie, jak do tej pory, Wink I jak później była w La Push na ognisku, jak Jake nazwał ją czarownicą i jak później ją przepraszał, że nie rozumiał tych bzdur itp. No genialne. Ogólnie historia z Bellą jest świetna :D

Teraz coś o Edwardzie, no taki ciepłe kluchy, po prostu kanon :P Ale tu nie wkurza mnie tak jak w książce :D I za co Ci składam pokłony!!!! Inteligentny, bystry, błyskotliwy, oczytany Emmett!! No ubóstwiam Cię dziewczyno!! Nie zrobiłaś z niego jakiegoś głupka co tylko czyta komiksy i jedyne co może powiedzieć o literaturze, to że jest stara i pokręcenie napisana. Brawa i owację na stojąco!!

I teraz naskrobię coś o Olimpie i bogach :D Nie ma pojęcia jak ja mogła o tym ff zapomnieć, ale teraz pamiętam! Przeczytałam pierwsze 2 rozdziały kiedyś, a później już nie zaglądałam :( Ale się poprawie. Dobra znów odeszłam od tematu :D Co do bogów, to mitologia grecka nie jest mi dogłębnie znana, nawet jej nie pamiętam, jedyne co kojarzę to imiona - ale to oczywiście ja :P Co do wplątania jej w opowieść, no świetne! I z niecierpliwością już oczekuję następnego rozdziału! I nie myśl, że nie będę Ci truła :P

pozdrawiam i weny życzę
nz


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 16:53, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Jakoś ostatnio nie mam weny do komentowania, jedynie piszę bez sensu. Albo może i mam, tylko chomikuję ją dla własnej tfurczości? W każdym bądź razie wczoraj wysiliłam się jedynie na pochwałę postu, ale w sumie to dobrze. Napisałabym Ci coś kompletnie idiotycznego. Teraz mogę drugi raz przeczytać i postarać się napisać coś konstruktywnego.

Wiesz co? Jeżeli ktoś ma dobry styl i świetny pomysł… Po prostu nie da się wtedy napisać czegoś gorszego. Ty masz obie te rzeczy. Piszesz naprawdę cudownie. Czuję się, jakbym była jednym z bohaterów twojego opowiadania. Do tego masz pomysł… I to jeszcze jaki. I będę powtarzać Ci to chyba w każdym komentarzu. Połączenie mitologii ze światem Zmierzchu było w sumie dość ryzykowne. Nie każdemu mógł taki pomysł przypaść do gustu, ale popatrz tylko. Tyle osobom to się podoba, nawet DEM jest w pierwszej dziesiątce, i to jeszcze na jakim miejscu, w rankingu Wink Dobra, zboczyłam z tematu. Chodzi mi po prostu o to, że nie wyobrażam sobie, żeby spod Twoich rąk wyszło coś lepszego czy takiego sobie. Wszystko zawsze jest świetne. Tworzysz piękne zdania, współgrające ze sobą. Właśnie opowiadanie takich osób jak Ty chcę czytać. Osób, które wiedzą, jak pisać, o czym pisać. W moim mniemaniu w Twoim stylu jest coś takiego... Hm, nie wiem. Po prostu gdybym przeczytała jakiś tekst, nie znając jego autora, a byłabyś nim Ty, od razu rozpoznałabym autorkę.

Najlepszym momentem było opisanie wydarzeń na Olimpie. Masz naprawdę talent. Opisy były bardzo realistyczne, ale o tym już wspominałam. Masz wspaniały styl, masz wspaniały styl...

Spodobało mi się to, jak pokazałaś relacje Belli z Charliem. Mnie się wydaje, że w książce trochę przesadnie napisane było, że nienawidziłam tam jeździć itd. U Ciebie czegoś takiego na razie nie zaobserwowałam. Wiadomo – relacji ze sobą dobrych nie mają. Zapewne często zapada między nimi niezręczna cisza, nie mają zbyt wiele wspólnych tematów, ale czego można się spodziewać, kiedy widzą się tak rzadko w ciągu roku? Poza tym rozmowa z Jakem wyszła Ci świetnie. Teraz naprawdę widać, że dziewczyna jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. W sumie nie dziwi mnie to, że czytała „Romea i Julię” w tak młodym wieku. W podstawówce miałam dziewczynę, która w czwartej klasie miała za sobą tę lekturę i do tego „Quo Vadis” Wink Mogłabym też powiedzieć, że jest dość ułożona.
„- O, kurczaku, to jesteś prawie dorosły.”
„- Oddawaj ją, głupolu!”
Nie wiem, czy było to zamierzone jako ironiczna wypowiedź, ale mnie się wydaje, że specjalnie nie użyła „kurde” i „głupku”.

Cieszę się, że ukazałaś prawdziwe oblicze Emmetta. Denerwowało mnie trochę pokazywanie go w każdym FF jako skończonego idiotę. Nie twierdzę, że u mnie tak nie było, ale wydaje mi się, że jakiś umiar zachowałam. Wydaje mi się, że SMejer trochę przesadziła, opisując go w książce. Przede mną słusznie zauważono – Rosalie, zdecydowana kobieta, mająca łeb na karku, chyba nie chciała spędzić reszty życia z wampirem-kretynem. Za bardzo się różnili. Ty za to bardzo ładnie wyregulowałaś tę różnicę między nimi. Mnie z początku samą trochę zaskoczył jego potok słów. Trochę… za bardzo różnił się w tym momencie od pierwowzoru. Ale potem zrozumiałam, że chyba tak miało być. Że chciałaś go pokazać jako osobę, która ma coś w głowie i nie rzuca bez końca jedynie głupimi żartami.

Naprawdę ciekawi mnie, jak dalej to wszystko się potoczy. Znaczy się, wiem, z książki, tylko wplatanie wątków mitologicznych i tych o Cullenach, podczas gdy Bella na stałe do Forks się jeszcze nie przeprowadziła jest interesujące.

Tylko znalazłam kilka, powiedzmy, zgrzytów.
"- Dzięki – pisnęła radośnie, wybiegając z samochodu. (...)Po chwili drzwi samochodu zapiszczały i do środka wtoczyła się jego córka."
Nie chodzi mi tutaj o powtórzenia. Po prostu najpierw piszczy osoba, istota myśląca, żyjąca, a później piszczą drzwi, które są rzeczą. Tak może może być, nie wiem, ale mi to jakoś nie pasuje.

"ujrzała twarz młodego Indianina z promiennym uśmiechem przyklejonym do policzków. "
Ja rozumiem, że może być uśmiech od ucha do ucha, a wiadomo - żeby kąciki ust dotarły do ucha, przez policzki muszą przejść, ale tutaj nie pasuje mi "uśmiech przyklejony do policzków". Jak głębiej nad tym myślę, wychodzą mi jakieś głupoty, czyli że miał jedne usta na jednym policzku i drugie na drugim policzku ( w końcu uśmiech został przyklejony do policzków, które zapisałaś w liczbie mnogiej, nie? Wink). Po prostu "uśmiech przyklejony do twarzy" albo coś w ten deseń pasowałoby mi bardziej.

"- Myślisz o nim, prawda? -odezwał się, burząc jej wyobrażenia. "
Brak spacji po myślniku.

I jeszcze to:
"- Może kiedyś... może kiedyś przyjechałabyś do LaPush i wytłumaczyła mi, czym naćpał się Szekspir, kiedy to pisał?"
Tutaj to pewna nie jestem, ale mnie się wydaje, że drugie może z dużej litery. Wielokropek mówi nam tutaj o wzięciu oddechu, a po nim chłopak ponawia swoją próbę. Nie jest to kontynuacja zdania, bo się zaciął, tylko zaczynanie wszystkiego od nowa. Moim zdaniem z dużej.

Jeszcze podobały mi się dwa fragmenty.
Opisanie Jaspera jako "pan Jestem-taki-odosobniony-w-swoim-pragnieniu " i końcówka, gdy Rosalie porównała się do Jane, a Emmetta do Tarzana Wink

Pozdrawiam,
Rathole

Edit:
Bo może Weny zbyt dobrze nie karmisz Wink Spytaj jej się, czy jadła juz kolację. W końcu niedlugo osiemnasta. Jeżeli nie, to szybko zrobię jej jakiś kisiel. W domu mam cytrynowy i truskawkowy. Który woli? Wink

Edit:
Zauważywszy pochwałę, pozwolę sobie jeszcze raz post edytować :D
Niestety kisielem cytrynowym nakarmiłam własną Wenę, by spięła się i natchnęła mnie na napisanie prologu do nowego FF. Zjadła, ale dalej nie chce współpracować. Widocznie cytryna na nią nie działa. Wydaje mi się, że wolałaby dostać Jacksona :P. Więc chyba truskawka powinna zmotywować Twoją, więc karmię nią Twoję Wenę Wink
Image


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Czw 12:40, 22 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Śro 20:49, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Jak klasku dla Pernix, to klasku! <klasku> I jeszcze więcej klasku za bezbłędny tekst. Jedynie gdzieś brakowało spacji po przecinku ^^
No dobra, do rzeczy.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, dlaczego uważasz, że ten rozdział jest gorszy od poprzednich. Nie pojmuję tego. Jest doskonały, jak każdy poprzedni.

Moja perełka:
Cytat:
- To ma być wybitne dzieło? Przecież to jakaś szmira – wymamrotał, wymachując książką.

... Nie sądziłam, że KIEDYKOLWIEK przyznam rację Jacobowi. Apokalipsa normalnie. :)

Podobała mi się akcja z Rose i Emmettem - nie mogli nawet pokoju sprawdzić? chachacha ^^

Weny życzę :)
Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 22:46, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Już biorę się za nadrabianie zaległości i braków...

Pierwsza rzecz - lekkość w kontaktach Belli z Charliem - bardzo mi się podoba. W DeMie wyglądają na niekanoniczne i znacznie lepiej rozrysowane... Poza tym podoba mi się jak Swan reaguje na córkę i jej pomysły:
Cytat:
- Książki? Bells, po co ci książka, skoro jedziemy na ognisko? Będziesz miała wystarczająco dużo zajęć. - Zmarszczył brwi. Bella wydęła wargi w geście oburzenia, na co Charlie zareagował kolejnym chichotem. Niedbałym gestem zburzył jej fryzurę i machnął dłonią w kierunku domu.
- Leć, no leć.

Wydaje się inny niż w Zmierzchu (ale pamiętaj M., że to tylko moje wrażenie, być może mylne...) i jakoś tak mniej epizodyczny, bardziej zwraca moją uwagę, jako czytelnika.

Po drugie... Jake. Mam co do niego całkowicie mieszane uczucia. Ale myślę, że "wyreżyserujesz" go na fajnego chłopaka i nie będzie źle się wyrażał o dobrych rzeczach (no cóż moja mania Shakespeare'a Rolling Eyes ), a poza tym fajnie wplotłaś w akcję "oddaj moją książkę!!!" małą, choć znaczącą rólkę Psyche - bo to ona, prawda? Tekst Jake'a o czarownicy - po prostu zabójczy!

Tercio - jak mogłaś Motylku?! Billy? Może nie przepadam za tą postacią, ale teraz to już wręcz mnie irytuje... :p Wyobrażam sobie indianina z głupim uśmieszkiem, mówiącego mało zabawny żart - dobra, masz rację, to naprawdę jest niezłe...

Co do kwestii bogów, to może ja powiem w skrócie, bo musiałabym siedzieć nad tym komentarzem z godzinę, żeby wymienić wszystko, zinterpretować i ocenić... Przepraszam więc, ale ograniczę się...
Artemida jest w naprawdę ciężkiej sytuacji. Rozbita pomiędzy dwoma adoratorami ma trudną decyzję do podjęcia. Hermes czy Helios? Sama nie wiem. Obaj wydają się odpowiedni, ale ni choroby nie wiem czy któryś pasuje lepiej do tej bogini...
Scena pomiędzy Herą a Hestią ma dla mnie wartość fragmentu dobrej książki. Interesujące jest jak łatwo i lekko przebiega ta rozmowa, a zarazem, jak ważny dla Hery temat porusza... A te wszystkie wymuszenia na Hestii... Próby perswazji, w ogóle - całokształt dialogu - zabawny, poruszający i kurde blaszka wciągający!
Cytat:
- Dobrze, już dobrze. Pomyślimy nad tym, przysięgam. Ale nie oczekuj, że postawię na nogi cały świat, ponieważ ty chcesz pomóc śmiertelnikom.
- Chyba masz rację. W końcu siedzenie na Olimpie może naprawdę zmęczyć – rzekła z przekąsem. Hestia udała, że nie usłyszała słów przepełnionych jadem. Pozostanie na Olimpie było jej decyzją. Wiedziała, na co się godzi i dlaczego to robi. Nie żałowała podjętych kroków, nawet jeśli wiązało się to z wiecznymi docinkami Hery.
- Nie musiałaś dzisiaj czegoś załatwić? - zapytała, wskazując brodą na arkusze papieru. Hera potrząsnęła głową z roztargnieniem i zaczęła rozglądać się wokoło.

Niesamowity moment. Wyobrażenie bogiń zachowujących się zupełnie ludzko to gratka dla mojego umysłu!

Cytat:
- Tuszę, że nie powinnam wiedzieć, co stało się przed chwilą – zaczęła po chwili. Artemida posłała jej spłoszone spojrzenie. Bogini odpowiedziała cichym chichotem. - Nie tylko śmiertelnicy mają swoje słabości, Artemido. Musisz tylko wiedzieć, jak z nimi postępować – dodała. Brunetka natychmiast zrozumiała, o co lub raczej o kogo chodziło Herze. Odwzajemniła uśmiech.
- Mogłabym z tobą o czymś porozmawiać? - zapytała niepewnie. Hera ujęła jej dłoń w swoją i ścisnęła lekko.
- Jeśli temat dotyczy dwóch młodzieńców, którzy właśnie nas opuścili, to jestem cała twoja – odrzekła, uśmiechając się szeroko.

Nigdy nie przepadałam za Herą. Myślę, że to wpływ serialu o Herkulesie... Jej knowania i brak pozytywnych rekacji wzbudziły moją niechęć. Ale u Ciebie Motylku jest taka... taka cudowna! Chciałoby się ją poznać bliżej, przyjrzeć się dokładnie... Postać świetnie zbudowana. Nie jest idealna, ale nie jest też zła do szpiku kości. Taka w sam raz.

Następny fragment musiałabym zacytować w całości, bo tak bardzo mi się podoba, że nie umiem nawet tego określić. M. jesteś mistrzynią - Rose z lubieżnymi, zmysłowymi tekstami, cudownie wredna, poirytowana i zawsze nerwowa...; Emmett - słodki jak zwykle, ale równocześnie tak męski i po raz pierwszy (naprawdę) spotykam się z jego zainteresowaniem literaturą (<3 - nie lubię słodkości, ale jak najbardziej kocham ten fragment!), poza tym jego irytacja:
Cytat:
A ja, do jasnej cholery, świecę. ŚWIECĘ!

jest perełką tego fragmentu!; Edward - Shakespeare i to mi starczy za wszystko (!), ale tak w ogóle, to w końcu jest w porządku, mówię "w końcu", bo we wcześniejszych rozdziałach nie popisał się miłością brateską i zbytnią kulturą wobec Allie..., ale "walką" o pokój - rozwaliłaś mnie Motylku.

Do komentarzy - dołączam się do poprzedniczek. Nie kradnij nam funkcji! To my mamy oceniać Twoje opowiadanie M. Sama nie musisz tego robić... :P I uwierz mi, ten rozdział nie jest zły. On jest wprost NIESAMOWITY.
Romans Artemida-Helios, Artemida-Hermes, jest za! Podoba mi się ich uczłowiecznienie, bogowie nie są dalecy jak w moich wyobrażeniach i wrażeniach z innych tekstów zawierających odniesienia do mitologii, bądź nowe, autorskie mity. Jestem w siódmym niebie!

Motylku, uwierz w siebie. Nie masz podstaw, by tracić pewność siebie, bo Twoje teksty są po prostu świetne.

Weny życzę. Czekam niecierpliwie. Na GM też... :P

Pozdrawiam.

PS Prawie rozprawkę napisałam, a i tak nie opisałam wszystkiego... O DeMie mogłabym rozwodzić się miesiącami... Ale żeby nie zaśmiecać miejsca już kończę. Ave, dot.[/quote]


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 9:21, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Droga Madame, na samym początku muszę się z Tobą nie zgodzić. Według mnie ten rozdział wcale nie był najgorszy. Bardziej byłabym skłonna powiedzieć, że wręcz odwrotnie. I tutaj mam potwierdzenie na moja teorię, że jeśli rozdział nie podoba się autorowi to podoba się czytelnikom ^^
Jednak przechodząc do konkretów, wybacz, ze komentuje dopiero teraz, ale mój leń i brak czasu to okropne połączenie.
Uwielbiam Cię za Emmetta. Czytałam już różne ff i Em był w nich naprawdę różnie przedstawiony. Od tępego osiłka do zapyziałego romantyka, ale Twoja kreacja tej postaci zdobyła moje serce. Naprawdę darzę go teraz bezwarunkową miłością, jest zabawny, ale nie jest idiotą i widać, że ma własne wewnętrzne przemyślenia, problemy z którymi musi sobie radzić. Jestem naprawdę oczarowana. A poza tym miłość Emmetta do rosyjskiej literatury to coś czego bym się nigdy nie spodziewała, i coś co mnie ujęło jeszcze bardziej. Podobała mi się tutaj też reakcja Edwarda. Może być samotnikiem zamkniętym we własnym świecie, ale potrafi się też otworzyć i pomóc innym. Coraz bardziej lubię Twojego Edwarda. I na sam koniec Bella. Lubię ją. Naprawdę, a to rzadkość ostatnimi czasy. Stworzyłaś naprawdę bardzo fajną postać, która wzbudza ciepłe uczucia.
Poza tym bardzo mi się podobają te takie szczegóły jak czytanie "Romeo i Julii". Aż umieram z ciekawości, żeby się dowiedzieć jak będzie wyglądało spotkanie Edwarda i Belli.
Antyczne wstawki nadają Twojemu tekstowi niepowtarzalności i niecodziennego klimatu. I podtrzymuję, że z każdą kolejną częścią jeszcze bardziej mnie czaruje Twoje opowiadanie.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Nie 13:35, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Bardzo spodobalo mi sie twoje opowiadanie. :)

Jestem jak najbardziej za polaczeniem swiata Twilight i mitologii. Nie przepadalam nigdy za mitologia, wkurzaly mnie te wszystkie boginie i zawsze mialam problemy z ich zapamietaniem. Dzieki tobie ja polubialam, wiec ci gratuluje. Przekonac mnie do czegos nigdy nie nalezy do latwych zadan, a tobie sie to udalo.

Co do tresci, podobaja mi sie rozmowy bogin i bogow (dzieki za wyjasnienia pod tekstem, bo nie pamietalam wszystkich imion i ich mocy), jak dyskutowali o stworzeniu partnerki dla Edwarda i opowiadali historie czemu postanowili to zrobic. Fajnie ich opisalas, dzieki czemu moglam ich sobie wyobrazic.

Jestem jak najbardziej za Bella. Lubie jej relacje z innymi ludzmi. Wesole dziecko, nie majace problemow z nawiazywaniem kontaktow oraz umiejace komus przygadac np. Jacobowi. Podobala mi sie opisana scena rozstania Renne i Charliego, jak opisalas uczucia Renne, dlaczego chce sie rozstac oraz zdezorientowanie dziecka. Zdziwil mnie widok dwunastolatki czytajacej "Romeo i Julia ", z pewnoscia to niecodzienny widok. Ja czytalam to w klasie pierwszej gimnazjum i meczyla mnie ta lektura. Todziez reakcja Jacoba wydaje sie bardzo zrozumiala. Polubilam takze postac Charliego, ojciec kochajacy corke, nawet bawi sie z nia w chowanego. Nie wiem czy taki mial byc efekt, ale mam wraznie, ze Bella jest dla niego najwazniejsza osoba.

Strona opowiadania z Edwardem jest naprawde fajnie napisana. Upierdliwy, wkurzajacy wampir, zgorzknialy przez brak milosci. Cudownie opisalas jego emocje. Nerwowy Edward to rzadko spotykany widok. Zawsze w opowiadaniach jest spokojny, czekajacy cierpliwie na swoja polowke. Pomyslalas nawet o dzialaniu wizji Alice na Edwarda i wscieklosci Jaspera za obrazanie ukochanej. :D

Tym opowiadaniem z pewnoscia zmusilas mnie do czestego zagladania do tego tematu. Piszesz w bardzo zrozumialu sposob, ciekawisz fabula i czekam z nieciepliwoscia na rozwoj akcji i spotkanie Edwarda i Belli. Gratuluje Ci pomyslu na cale opowiadanie, bo to co wymyslilas jest niezwykle. Gratulaje naleza sie rowniez Pernix, bo ten tekst jest (jak na moje niemylne oko) bezbledny. :P
Pozdrawiam i zycze weeny,
Paramox22


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Paramox22 dnia Nie 19:50, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin