FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Jak zdobyć chlopaka w 10 dni [NZ] [9.12.09 Rozdział IX] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Czw 20:56, 05 Lis 2009 Powrót do góry

Cudo:D Tylko to mi przyszło do głowy, aby określić ten ff. Plus za dużą dawke humoru, plus za cechy bohaterów w szczególności Alice, Rose, Jaspera i Emmeta. Te ich intrygi i podstepy sa cudowne. Pocalunek mnie zaskoczyl rowniez mialam nadzieje na coś więcej:D Uzbrajam sie w cierpliwosc i zapowiadam, że mam zamiar zaglądać tu i spr czy jest nastepny rozdzial. Mam nadzieje, ze nie bede musiala dlugo czekac:D
Weny, czasu i chęci.
Dziękuje za ten wspaniały FF, Villemo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 19:37, 06 Lis 2009 Powrót do góry

Gdy zobaczyłam nowy odcinek od razu zaatakowałam twojego gryzonia. I co? Okazało się, że mam 2 odcinki zaległości!!! Rozwijasz się z odcinka na odcinek. Z poczuciem humoru serwujesz kolejne pomysły zwariowanej Alice. Bawi mnie niezmiernie to opowiadanie. Takie lekki i przyjemne, akurat na zimny wieczór.
Mam jedno zastrzeżenie. Edward bardzo szybko zaczął mówić do Belli "kochanie". Ludzie, którzy spotykają się ze sobą od kilku dni nie zwracają się do siebie w ten sposób, nawet jeśli czują ogromne przyciąganie. Natomiast Bella kompletnie na to nie reaguje. Zupełnie jakby to "kochanie" lub "cherie" Edward wymawiał wyłącznie w swoich myślach. Zastanów się czy jeśli wymarzony facet mówi do ciebie per "Kochanie" kompletnie nie reagujesz na to?? Żadnej myśli, że jemu zależy? Szczególnie gdy pojawia sie to słowo po raz pierwszy?? Moim zdaniem powinnaś nieco uważać na niektóre słowa.
A przy okazji uwielbiam twojego Emmetta Smile
Jeszcze tu wrócę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells-Wariatka.xD
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 1:11, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Hej ten ff jest niesamowity.!Ale na gryzoniu masz już 10 chapik.!
Wracając do mojej opini to te pomysły Alice są boskie.... Emmett jest słodki a cała historia poprosu powala na kolana,naprawde.!
Duże ukłony i czekam na następny rozdzialik Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 11:53, 10 Lis 2009 Powrót do góry

no normalnie padam ze śmiechu :)

biedna Alice... ten 'pacan' na pewno pokrzyżował jej te niecne plany wymyślone chorą główką Wink

wciąż mam łezki w oczach po reakcji Rose na akcje pod mieszkaniem.... ta się dopiero zirytowała :P

świetne pomysły masz w swojej głowie, ale pamiętaj, żeby zdania kończyć kropką - mówi ci to dziewczyna, która ich naużywa, bo je uwielbia :P
Cytat:
W końcu teraz musi się skupić na czymś o wiele przyjemniejszym


pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aleksandra006
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 16:25, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Rozdział VII

Autor: Aleksandra006
Bela: Anetta_94

Alice tej środy była wściekła. Wkurzała ją naiwność Belli, że też ona nie zdawała sobie sprawy, iż są sobie z Edwardem przeznaczeni. Stop. Ona to wie, jest tylko zbyt nieśmiała i niezdecydowana. Na nią naprawdę trzeba specjalnych sposobów.
Wchodząc do restauracji „Beccario”, gdzie czekała na nią Rose, wraz z Emmettem była wręcz nabuzowana.
- Witaj Alice. Widzę, że energia popycha cię do działania – zaśmiała się Rosalie, kiedy zobaczyła minę dziewczyny.
- Najlepiej nic nie mów, jeszcze tego nie przetrawiłam – powiedziała przez zaciśnięte usta Alice. – To, że Bella się wycofała jeszcze jestem w stanie przetrawić, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego Edward ja puścił. Myślałam, że chłopak ma jaja.
- Boże, mówisz jak Rose wczoraj – zaśmiał się głośno Emmett. – Ale bądźmy szczerzy, wczoraj byli na pierwszej randce. Edward nigdy nie zaciągnął dziewczyny do łóżka po pierwszym spotkaniu. Skoro twierdzicie, że SĄ sobie przeznaczeni, to może lepiej, że tak się stało. Mogliby tego później żałować.
- Normalnie bym się z tobą zgodziła – Alice uporczywie wpatrywała się w okno, znajdujące się nieopodal ich stolika. – Ale intymne zbliżenie oznaczałoby totalna kapitulacje, szczególnie w przypadku Belli. Ale rzeczywiście, oboje z Jasperem macie rację, to za wcześnie na aż tak bliskie relację. Ale nie zamierzam zrezygnować z mojego planu.
- Właśnie, może nam w końcu zdradzisz, co to za tajemniczy plan? – westchnęła Rose. – Cały dzisiejszy dzień zastanawialiśmy się, co tym razem wymyśliłaś.
- Wszystko po kolei, ale mam dla ciebie dobra wiadomość Emmett. Poznasz osobiście naszą Bellę – z tajemniczym uśmiechem, Alice zaczęła wprowadzać uroczą parę w swój plan.

******
Pocałunek Edwarda był cudowny. Zarazem delikatny i namiętny. Jego usta były zachłanne. Całowały ją nie tylko po twarzy, ale i po szyi, i ramionach. Te myśli bez przerwy przelatywały Belli przez głowę. Cały dzień chodziła jak pijana, mimo iż tego dnia kawiarnia była zapełniona po brzegi. Na biurku leżało pełno papierkowej roboty, nie była w stanie skupić się na niczym innym. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, trudno się jednak dziwić, po raz pierwszy chyba doświadczyła tak intensywnego uczucia. Wieczorem, kiedy leżała już na swojej kanapie w domu, myślała tylko o tym, jak będzie w stanie żyć w takiej euforii, bo na razie nie zapowiadało się, aby ta ekscytacja kiedykolwiek miała zniknąć.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk telefonu. Z westchnieniem podniosła się i sięgnęła po swoją komórkę, leżącą na stoliku. Nie spojrzała nawet na wyświetlacz, tylko od razu odebrała połączenie.
- Słucham?
- Witaj piękna. – W słuchawce słychać było głęboki głos Edwarda. Bella automatycznie osunęła się na kanapę z wrażenia.
- Witaj – odpowiedziała cicho.
- Jak pracowało się dzisiaj mojej ulubionej Isabelli? – zaśmiał się cicho chłopak.
- Dobrze, choć jestem dzisiaj nieco rozkojarzona – odpowiedziała bez zastanowienia Bella.
- Wiem coś o tym. Sam jestem w takim samym stanie. – Słychać było jak Edward bierze głęboki oddech. – Nasz pocałunek był niesamowity, chèrie .
- Tak, masz racje, nigdy czegoś takiego nie doznałam – westchnęła dziewczyna.
- Zapewne teraz na twoich policzkach pojawił się rumieniec. – Zaśmiał się ochryple miedzianowłosy bóg. – Uwielbiam, jak na twojej twarzy pojawia się ten słodki kolor. Bella poczuła gorące plamy, które pojawiły się na jej policzkach. Edward miał racje. Rumieńce pojawiły się natychmiast po jego wyznaniu. Nie była w stanie zapanować nad reakcjami swojego organizmu, po prostu ten chłopak tak na nią działał. Wystarczy, że na nią spojrzał, a rumieniła się jak na zawołanie.
- Nie ma, co się wstydzić, mon cśur , twoje rumieńce są uroczę. Jednak dzwonię, aby zapytać cię, co porabiasz jutro? Masz czas? – zapytał z zainteresowaniem Edward.
- Oh, niestety jutro nie mogę, mamy remanent w kawiarni. A w piątek masz czas? – Bella nie chciała, aby Edward pomyślał, że nie chcę się z nim spotkać. Chciała spotkać się z nim nawet teraz, ale nie miała odwagi, aby to zaproponować. W czwartek zaplanowany był remanent i nie mogła go odwołać, musiała w końcu skończyć papierkową robotę.
- Oczywiście, że mam czas. To są zalety pracy artysty. Żałuje jednak, że spotkamy się dopiero w piątek. Macie jutro zamkniętą kawiarnię?
- Tak, ale może zadzwonię do ciebie wieczorem? – Bella powiedziała to zdanie jednym tchem, jakby bała się, że w normalnym tempie nie będzie w stanie tego wyksztusić.
- Ależ oczywiście. Nawet nie musisz mnie o to pytać – zaśmiał się gardłowo Edward. – Będę niecierpliwie czekał, aby usłyszeć twój głos, mon cśur.

******

- Nie uważasz, że ten plan jest niezwykle ryzykowny? – zapytała Rose Emmetta. – Wszystko może pójść źle a co najgorsze ty możesz skończyć na tym najgorzej.
- Czego nie robi się dla młodszego, ukochanego braciszka – zaśmiał się Emmett. – Zresztą słyszałaś Alice, wszystko będzie przygotowane na jutro. Nie ma, co się martwić, Jasper załatwi wszelką ochronę. Podobno wcisną patrolowi, że będzie przeprowadzana dezynsekcja.
- Nie jestem przekonana do tej metody, ale prawda jest taka, że normalne sposoby nie skutkują – westchnęła ciężko Rosalie. – Zobaczymy jutro, jak to się wszystko skończy. Nie należy martwić się na zapas.

******
- Boże, co się ze mną dzieje? – westchną głośno Edward. Siedział właśnie w swoim mieszkaniu i zajmował się pracą nad nowym numerem komiksu. Nie był w stanie skupić się nad swoim zadaniem, jego myśli krążyły tylko wokół pewnej malutkiej osóbki o czekoladowych włosach i seksownych lokach. Uśmiechnął się na sama myśl o rumieńcach, jakie zapewne pojawiły się na jej twarzy podczas ich rozmowy. Bardzo intymnej rozmowy.
Jeszcze nigdy nie rozmawiał w ten sposób z kobietą. To było dla niego coś nowego, ale zarazem ekscytującego.
Rysując pierwszą stronę swojego komiksu, już wiedział, jakiego nowego bohatera wprowadzi do swojej historii. Ręka poruszała się z wielką gracją i natchnieniem, powoli na kartce papieru zaczęła pojawiać się nowa postać: delikatne rysy twarzy, burza cudownych włosów, drobna budowa ciała. Właśnie stworzył przyszłą partnerkę życiową dla swojego alter ego, znajdującego się w komiksie. Dla głównego bohatera. A przede wszystkim postać ta przypominała do złudzenia pewną nieśmiałą właścicielkę kawiarni.

*****

Ten czwartek był typowym dniem w Seattle. Deszcz, chmury i silny wiatr dawały popalić mieszkańcom miasta. Był to idealny dzień na remanent - w takie dni klientów było jak na lekarstwo, ci co mogli zostawali w domu a reszta pędziła jak najszybciej, aby w końcu się w nim zaszyć.
Angela, Sara i Bella dość szybko uwinęły się z pracą, wszystko zgadzało się idealnie, więc dziewczyna wypuściła pracownice szybciej do domu. Sama została, aby dokończyć wypisywanie faktur, złożyć zamówienie i w końcu uporządkować papiery związane z prowadzeniem działalności gospodarczej.
Praca szła jej nieco opornie, minuty dłużyły się jak godziny. A wszystko dlatego, że nie mogła doczekać się aż wróci do domu i zadzwoni do Edwarda. Jego wczorajszy telefon poruszył ją do głębi. Nie spodziewała się, że ich pocałunek tak mocno poruszy ich oboje i zrobi takie wrażenie na Edwardzie. Nie miała dużego doświadczenia z mężczyznami. Jeszcze w liceum chodziła z Jacobem Blackiem, ale było to szczeniackie uczucie, wraz ze szczeniackimi pocałunkami Na studiach spotykała się tylko z Jamesem, ale były to tylko trzy randki.
Do niczego nie doszło, bo James miał na boku inną panienkę, o której zresztą Bella dowiedziała się bardzo szybko. Przyzwyczaiła się do samotnego życia, choć w marzeniach wyobrażała sobie szczęśliwe życie z mężczyzną u boku i gromadką dzieci wkoło. Jednak spotkanie jej miedzianowłosego boga, było tak niespodziewane, że jej marzenia nawet nie weszły nigdy na ten stopień wtajemniczenia.
Po uporaniu ze wszystkimi zadaniami, Bella w końcu wyszła w kawiarni i zamknęła ją dokładnie. Mimo iż jutro był piątek a w ten dzień ruch był największy, Bella miała wolne. Angela zobowiązała się zamknąć jutro kawiarnię sama.
Dochodziła godzina 21. Ciemność spoiła już prawie całe miasto. Zwykle w takie dni siedziała u Alice i Jaspera. Oglądała z nimi filmy, ale dzisiejszego dnia wybrali się na maraton filmowy. Stawiając krok za krokiem posuwała się powoli pustym chodnikiem. Ulica była dziwnie pusta i wyludniona, nikogo nie było widać na ok. 100 metrów a samochody jedynie sporadycznie przemykały po ruchliwej zwykle drodze. W pewnym momencie Bella poczuła, że ktoś za nią idzie. Słyszała ciężkie kroki, które poruszały się coraz szybciej. Ze strachu bała się spojrzeć za siebie. Jej kroki stawały się coraz szybsze i bardziej nerwowe. Do domu miała jeszcze spory kawałek a w pobliżu nie było żadnego sklepu ani restauracji, gdzie mogłaby się schronić. Nerwowo odwróciła głowę i na ciemnej ulicy zobaczyła wysoką, barczystą postać, ubraną w szeroką bluzę z kapturem, który zasłaniał twarz napastnika. Bella poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Nie przerywając swojego półbiegu, skręciła w pierwszą z brzegu uliczkę. Mężczyzna skręcił w te samą stronę, idąc powoli i spokojnie za nią. Umysł Belli automatycznie zaczął działać. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić do Alice lub Jaspera, ale przecież dzisiejszego wieczoru byli w kinie i na pewno oboje mieli wyłączony telefon. Ogarnęła ją panika, skręciła w koleją uliczkę i powoli zaczynała tracić orientację w terenie. Nie przychodził jej do głowy nikt, kto mieszka na tyle blisko i jest dla niej na tyle osobą zaufaną, aby zadzwonić do niego z prośbą o pomoc. Wychodząc zza zakrętu zauważyła zaułek, który teoretycznie mógł dać jej schronienie. Przykucnąwszy za pojemnikami na śmieci, Bella coraz bardziej zdawała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. Ręce zaczęły jej drżeć a ogarnęło ją jedno uczucie - strach. Nie panując już nad swoimi odruchami, Bella sięgnęła po telefon. Automatycznie wybrała numer i niecierpliwie czekała aż osoba po drugiej stronie odbierze połączenie. Sekundy dłużyły jej się jak godziny, tym bardziej, że coraz wyraźniej słyszała kroki osoby, która za nią szła. Nagle usłyszała odgłos odbieranej rozmowy. Puściły jej nerwy.
- Edward, pomocy! – zawołała cicho przez łzy Bella.

*****

Nowa postać komiksu Edwarda była smukła i piękna, jej delikatność kontrastowała z pełnym rezerwy i sztywnym głównym bohaterem. Ale właśnie ta różnica między nimi była właśnie tym, co tak łączyło te dwie fikcyjne osoby. Kończąc numer Edward był zadowolony ze swojej pracy. Nie przypuszczał nawet, że kiedykolwiek uszczęśliwi w ten sposób swojego głównego bohatera. Z założenia miał on być samotnikiem, ale spotkanie Belli tak mocno wpłynęło na postrzeganie świata Edwarda, że nie widział nawet możliwości, aby jego detektyw Monero nie mógł doświadczyć takich emocji i szczęścia jak on.
Kiedy odłożył swój szkicownik na szafkę, z sypialni rozszedł się dźwięk telefonu. Edward uśmiechnął się pod nosem, przypuszczał, kto może dzwonić do niego o tej porze. Z uśmiechem podniósł telefon i odebrał połączenie.
- Tak? – powiedział radośnie do słuchawki.
- Edward, pomocy! – usłyszał tylko rozpaczliwy głos Belli. Jego twarz automatycznie spoważniała.
- Bella? Co się stało? Gdzie jesteś? – ze zdenerwowania głos mu zadrżał. Na samą myśl, że Belli mogłoby coś się stać, ciarki przeszły mu po plecach
- Nie wiem gdzie jestem, w jakimś zaułku niedaleko kawiarni. Ktoś mnie goni. Jakiś mężczyzna. Słyszę jego kroki. Nie wiem, co robić – słowa Belli przerywane były jej cichymi łkaniami. Jej głos był przepełniony strachem.
- Spokojnie, kochanie, już do ciebie idę. Rozejrzyj się spokojnie i opisz mi to miejsce. – Edward starał się mówić spokojnie, ale jego ciało aż pulsowało ze zdenerwowania.
- Nie wiem. Pamiętam, że uciekając skręciłam koło kwiaciarni w lewo a później znów skręciłam i schowałam się za kubłami na śmieci. – Bella próbowała dokładnie określić swoją pozycję, ale strach nie dawał jej się skupić.
- Już dobrze kochanie, chyba wiem gdzie jesteś. To nie daleko mojego domu. Tylko spokojnie. Już jestem na ulicy, zaraz cię znajdę. Nie rozłączaj się, dobrze chèri? Mów cały czas do mnie. – Edward nie patrząc na pogodę, wybiegł z domu w samej koszuli. Nie odczuwał zimna ani chłodu. Chciał tylko znaleźć Bellę całą i zdrową.


1 fr. Kochanie, ukochana ;-)
2 fr. Moje serce


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 16:39, 13 Lis 2009 Powrót do góry

hehe... żeby tylko Emmett za dużego wpieprzu nie dostał Very Happy

no to tak... po pierwsze brakuje kropki pomiędzy zdaniami:
Cytat:
Jeszcze w liceum chodziła z Jacobem Blackiem, ale było to szczeniackie uczucie, wraz ze szczeniackimi pocałunkami Na studiach spotykała się tylko z Jamesem


po drugie... bardzo energiczny i ciekawy rozdział... Alice niezmiennie mnie rozbraja... Emmett skory do żartów, ale oddany bratu... Rose taka zamartwiająca się... jak dla mnie bomba Smile

do następnego...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aleksandra006
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 19:18, 25 Lis 2009 Powrót do góry

Rozdział VIII
Autor: Aleksandra006
Beta: Anetta_94

Siedząc skulona za pojemnikami na śmieci, Bella po raz pierwszy od wielu lat modliła się do Boga, prosząc o ratunek. Strach przeszywał ją na wskroś. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek bała się aż do tego stopnia. Kurczowo trzymała telefon przy uchu i słuchała pocieszających słów Edwarda. Nie odróżniała w prawdzie słów, jakie płynęły z jego ust, ale najważniejsze było to, że słyszała jego glos. Tylko on tak naprawdę trzymał ja przy zdrowych zmysłach.
Od kilku minut nie słyszała żadnych niepokojących kroków, ale strach nie pozwalał jej wyjść i rozeznać się w sytuacji. Nie chciała ryzykować.
Po paru niekończących się minutach, dobiegł ją dźwięk szybkiego biegu, słyszała, że kroki były coraz bliżej. Skuliła się jeszcze bardziej. Nagle usłyszała głośny krzyk:
- Bella, gdzie jesteś?!
Edward! Poczucie ulgi spłynęło na Bellę prawie natychmiast. Łzy ponownie podeszły jej do oczu. Ze szczęścia ledwo była w stanie wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Tutaj. – Słowa Belli był ciche a głos tak zachrypnięty, że sama nie mogłaby się rozpoznać.
Edward przystanął na chwilę. Wydawało mu się, że słyszał głos dziewczyny, ale był tak zdenerwowany, że mógł być to tylko omam stworzony przez jego umysł.
- Tutaj jestem. – Tym razem usłyszał głos Belli wyraźnie.
Dźwięk wydobywał się zza kubłów na śmieci. Natychmiast podbiegł w tamtym kierunku. To, co zobaczył, przerosło jego najśmielsze wyobrażenia. Dziewczyna siedziała skulona, obejmowała ramionami swoje kolana i trzęsła się niemiłosiernie. Jej sarnie oczy wyrażały strach. Nie patrząc na nic, ukląkł koło niej i wziął ją w swoje ramiona. Tulił ją do siebie i w duchu dziękował Bogu, że ją w końcu znalazł. Jej ramiona wszczepiły się w niego tak mocno, że poczuł lekki ból. Ale kto by się przejmował bólem, kiedy ona tak bardzo potrzebowała go w tej chwili.
- Przepraszam. Przepraszam! – Łkanie Belli stawało się coraz głośniejsze i mocniejsze.
- Za co mnie przepraszasz? Cicho kochanie, jestem już przy tobie Nic ci przy mnie nie grozi – szeptał jej cicho do ucha Edward. – Zabiorę cię w bezpieczne miejsce. Już nic ci nie grozi kochanie.
- Proszę, zabierz mnie. Proszę. – Bella ciągle łkała.
Puściły jej wszystkie hamulce, nie obchodziło jej już nic. Interesowało ją jedynie to, że Edward jest przy niej i zabierze ja tam, gdzie jest cicho, ciepło i bezpiecznie.
- Już dobrze – szepnął Edward i zgrabnym ruchem wziął dziewczynę na ręce. Bella dawno nie czuła się tak bezpiecznie, przytuliła się mocniej do swojego miedzianowłosego boga, a twarz przycisnęła do wgłębienia poniżej jego szyi. Teraz nie liczyło się już zupełnie nic. Tylko Edward.

* * *

- Myślę, że trochę przesadziliśmy – stwierdził Jasper patrząc uważnie na Alice, Emmetta i Rose.
- On ma rację, Alice. Czuje się paskudnie, widzieliście, jaka była wystraszona. – Głos Rose był przepełniony żalem. Czuła się naprawdę winna.
- Tak, wiem. Ja również źle się z ty czuje – ze skruchą przyznała Alice. – Ale sami przyznacie, że akcja trochę się rozwinęła.
- Tak, ale nie chciałbym być tam, kiedy nadbiegł Edward. Zginąłbym na miejscu, a on nawet by się nie zorientował, że zamordował własnego brata – zaśmiał się cicho Emmett. Stojąc za rogiem obserwował szaleńczy bieg swojego małego braciszka. Był stuprocentowo pewien, że Eddie nie patrzyłby na ich koligację rodzinne.
- Ja też widziałam jego wyraz twarzy. Nikt z nas nie wyszedłby z tego cały – dodał Jasper. – Wracajmy do domu. Nie jesteśmy już tu potrzebni. Dajmy im odrobinę prywatności.
Cała czwórka wsiadła do samochodu Emmetta i skierowała się w kierunku centrum. Choć wszyscy odczuwali wyrzuty sumienia, cieszyli się, że ich plan wypalił.
Może w końcu wszystko ułoży się tak jak należy! – stwierdziła w myślach Alice, odjeżdżając z miejsca „przestępstwa”.

* * *

Przez całą drogę do swojego mieszkania Edward niósł Bellę na rękach. Potrzebowała tego. Strach jeszcze nie opuścił jej ciała, cały czas czuł, jak dziewczyna trzęsie się i łka łagodnie. Jednak nawet, jeśli Bella czułaby się lepiej, nie zamierzał wypuścić jej ze swoich ramion.
Nie przestawał szeptać jej do ucha słów pociechy:
- Spokojnie maleńka, już jesteś bezpieczna. <zrezygnowa> – słowa te jak mantra wypływały z jego ust.
Bella była jakby odcięta od świata rzeczywistego. Nie chodziło tylko o to, że spotkała się twarzą w twarz z bandytą, ale też że znajduję się w ramionach swojego miedzianowłosego boga. Z twarzą przyciśniętą do jego torsu, wdychała namiętnie jego zapach, a poczucie bezpieczeństwa przepełniało ją bez reszty. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od lekkiego łkania a jej ciało drżało wbrew jej woli, jednak to poczucie wspólnoty miedzy dwojgiem ludzi zapanowało nad nią bez reszty. Nie była pewna, ile czasu szli w kierunku jego mieszkania. Kiedy znaleźli się w środku, oderwała twarz i rozejrzała się wokoło. Mieszkanie było piękne i jasne a przede wszystkim nieskazitelnie czyste. Jej malutki apartament był zawsze zagracony i lekko nieświeży, jeżeli tak można to nazwać. Wprawdzie nie był brudny, raczej po prostu lekko przykurzony.
Edward z ociąganiem postawił Bellę na ziemi. Nie miał ochoty, wypuszczać ją ze swego uścisku, jednak nie puścił jej tak od razu. Trzymał ją po prostu blisko siebie, gładził lekko jej włosy i wycierał cieknące łzy.
- Lepiej się czujesz? – zapytał ochrypłym głosem.
- Tak. Dziękuje – szepnęła cicho Bella. – Dziękuje, że po mnie przyszedłeś. Nie wytrzymałabym tam dłużej.
- Oh, chèri. Nie masz, za co dziękować. Mało serce nie wyskoczyło mi z piersi po twoim telefonie – wyznał Edward. – Nie pamiętam, żebym tak się kiedykolwiek bał.
- Przepraszam. Ale tak bardzo się przestraszyła, ten facet za mną szedł, później biegł, nie wiedziałam, co zrobić. – Łzy ponownie podeszły jej do oczu.
- Już spokojnie. – Edward ponownie przytulił Bellę mocno do siebie. – Cieszę się, że do mnie zadzwoniłaś.
Stali oboje na środku pokoju przytuleni. Żadne nie miało ochoty, aby oderwać się od siebie.
- Chcesz coś do picia – zapytał po kilku minutach ciszy Edward.
- Chętnie. – Bella po raz pierwszy uśmiechnęła się do chłopaka.

Mimo iż było już grubo po północy, oboje nie byli zmęczeni. Nie rozmawiali już o wydarzeniach dzisiejszego a raczej wczorajszego wieczora. Mówili o swoim marzeniach, troskach, planach na przyszłość. Edward przyznał się, że chciałby zmienić wydawnictwo, aby być bardziej niezależny, a Bella marzy, aby wyremontować kawiarnie i znacznie ją powiększyć.
Siedząc na kanapie w salonie i popijając ciepłą herbatę, oboje zachowywali się poprawnie. Jednak dało się wyczuć w powietrzu elektryzującą atmosferę. On niby przypadkiem muskał swoją dłonią rękę Belli, a dziewczyna nieśmiało przybliżała się do niego na kanapie. W końcu sami zorientowali się z niedorzeczności sytuacji. Przez długie minuty słychać było śmiech, a uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Zebrawszy się w końcu na odwagę, Bella przytuliła się lekko do Edwarda. Chłopak nie był jej dłużny, przycisnął ją mocno do siebie. Śmiali się i rozmawiali, a aura wkoło nich natychmiast się rozluźniła.
Koło drugiej nad ranem obojga zmorzył sen. Spali smacznie, przytuleni do siebie w pozycji półsiedzącej na kanapie. Mimo iż mogłoby się wydawać, że jest to pozycja dość niewygodna dla śpiących, żadne z nich nie czuło jakiegokolwiek dyskomfortu. Sam fakt, że są razem, przytuleni do siebie, dawał im oboju głęboka satysfakcję.
Kiedy bladym świtem Edward przebudził się gwałtownie, na początku nie wiedział, gdzie się znajduje. Zobaczywszy Bellę obok siebie, uświadomił sobie zdarzenia z poprzedniego dnia. Jednak w tym momencie najważniejsze było bezpieczeństwo Belli. Jeżeli ona myśli, że on tak łatwo odpuści tą sprawę, to jest w jak największym błędzie. Nie chciał wieczorem poruszać tego tematu, ponieważ była zdenerwowana, a on nie chciał jej jeszcze bardziej denerwować.
Bez żadnych problemów podniósł uśpioną dziewczynę z kanapy i skierował się w kierunku sypialni. Położył drobną dziewczynę na swoim łóżku i przykrył ją kocem, leżącym nieopodal na krześle. Sam zdjął koszulkę, którą wymięły drobne rączki Belli i położył się koło niej. Westchnął głośno, kiedy ciało Belli automatycznie przysunęło się do niego i wtuliło się ponownie w jego tors. Czując wkoło siebie jej kwiatowy zapach, zaczął powoli zasypiać. Nie mógł, jednakże oprzeć się wrażeniu, iż wszystko jest tak jak należy.
Jego sypialnia.
Jego łóżko.
Jego Bella razem z nim.

Bella obudziła się koło godziny dziewiątej rano. Słońce świeciło mocno i jasno, tak, że dziewczyna nie mogła otworzyć oczu. Czuła się dziwnie, trochę nieswojo, ale w każdym razie przyjemnie. Otaczał ją cudowny, nieznany zapach i było jej niezmiernie ciepło. Kiedy próbowała się przekręcić na drugi bok, zorientowała się, że coś lub ktoś jej to uniemożliwia. Gdy otworzyła oczy zrozumiała, iż to ramiona Edwarda oplatają ja tak mocno, że nie była w stanie się poruszyć. Chłopak jeszcze spał. Jego włosy błyszczały w świetle porannego słońca, a twarz wyrażała wręcz bezgraniczny spokój. Zauważyła również, że chłopak jest bez koszuli i to jego ciało wytwarza tak niezwykły dla niej zapach. Ciało również miał boskie.
Nie mogła powstrzymać się, od natarczywego wpatrywania się w jego cudną twarz. Chciała zatrzymać tą chwilę na dłużej. Oto ona, Bella Swan, leży w ramionach swojego miedzianowłosego boga, przytula się do jego idealnego torsu i wdycha jego zapach.
To niemożliwe, to chyba jakiś niezwykły sen. Nie chcę się z niego obudzić już nigdy – po głowie Belli chodziły przeróżne myśli a fakt, że jest z Edwardem w jego sypiali, nadal w pewnym sensie nie dotarł do niej. Przymknęła ponownie oczy, aby jeszcze przez kilka minut nacieszyć się tą odrobiną intymności, jaka się między nimi narodziła.
Po około 10 minutach poczuła, że ciało Edwarda powoli budzi się do życia. Ramiona, które oplatały jej talię, zacisnęły się mocnej i dość gwałtownym ruchem przyciągnęły ją jeszcze bliżej ich właściciela. Poczuła również usta Edwarda na swoich włosach, które składały na nich delikatne pocałunki. Nie była w stanie opanować głośnego westchnięcia, które wydobyło się z jej ust.
- Witaj, piękna. – Powitał ją, lekko zachrypnięty od snu, głos Edwarda.
- Dzień dobry! – Bella w końcu odważyła się otworzyć oczy. Wzrok Edwarda nadal był lekko zamroczony, ale oczy patrzyły na nią z jawnym uwielbieniem. Nagle dziewczyna poczuła się trochę niezręcznie, w końcu leżała przytulona do chłopaka, którego znała tak naprawdę dopiero od kilku dni. W dodatku spędziła z nim noc – nie tylko w jednym pokoju, ale i w jednym łóżku. Czerwone plany pojawiły się już nie tylko na jej policzkach, ale zalały również całą szyję.
Usta Edwarda automatycznie wygięły się w jego olśniewający uśmiech.
- Czy mówiłem ci już, że kocham twoje rumieńce. – Z natchnieniem złożył lekki pocałunek na jej policzku. – Od dawna zastanawiałem się, jak smakują twoje malinowe plamki. Nie zawiodłem się, smakują cudnie.
Z ust Belli wydobył się cichy jęk. Wtuliła się w swojego boga, z zażenowania bała się spojrzeć mu prosto w oczy.
- Nie ma, co się wstydzić maleńka, po prostu jesteś cudowna – zaśmiał się Edward. – Ale co ze mnie za gospodarz? Na pewno jesteś głodna.
Jakby tylko czekając na te słowa, żołądek Belli wydał dźwięki świadczące o tym, iż rzeczywiście jedzenie byłoby wielce mile widziane. Edward zaśmiał się ponownie.
- Widzę, że trafiłem w sedno.

* * *

- Jestem pewna, że wszystko jest jak należy. Na pewno spędziła noc w jego mieszkaniu – słowa Alice wypełniały mieszkanie od samego rana.
- Jeszcze wczoraj wieczorem miałaś wyrzuty sumienia, co do twojego pomysłu względem Belli – zasugerował delikatnie Jasper. Doskonale wiedział, że szczęśliwa Alice to bezpieczna Alice. Nie chciał jej prowokować.
- Rzeczywiście. Wczoraj miałam pewne wątpliwości czy mój pomysł nie okazał się pewną przesadą, ale teraz wiem, że dobrze zrobiłam – stwierdziła dziewczyna popijając kubek gorącej kawy.
- Ja jednak mam lekkie wyrzuty sumienia, kiedy zobaczyłam strach Belli… – Jasper zawahał się przez chwilę. – Alice, obiecaj mi coś, że już nigdy nie będziemy stosować aż tak brutalnych metod względem Belli, dobrze?
- Obiecuje. Zresztą teraz już nie będzie to potrzebne. Dzisiaj jest piątek, może okaże się, że zdobędzie swojego wymarzonego chłopaka w 5 dni – zaśmiała się cicho pod nosem czarnowłosa.
- Nie chciałbym psuć ci marzeń kochanie, ale nie sądzę, aby konkretny fakt bycia ze sobą tych dwojga, dzisiaj na pewno nie nastąpi. Choć zapewne stanie się to niedługo. Jednak wiem, że nigdy, ale to nigdy nie możemy powiedzieć Edwardowi, że ten atak był zaimprowizowany przez nas. Bo nie dożyjemy ani ich wesela, ani ich dzieci – dodał Jasper.
- A co gorsza nie będę mogła przygotować ich wesela – zaśmiała się Alice, ale jej mina była poważna.

* * *

Jedząc lekką sałatkę i tosty z serem razem z Bellą, Edward nie mógł napatrzeć się na brązowowłosą dziewczynę, ubraną w jego koszulkę i bokserki. Bella jadła wolno i elegancko, starając się nie patrzeć mu w oczy. Chłopak zdawał sobie sprawę, że Bella jest lekko zawstydzona. W końcu obudziła się w obcym łóżku i w gruncie rzeczy z nieznanym sobie facetem. A nie była typem dziewczyny, która zadaję się ze wszystkimi napotkanymi mężczyznami. Delikatny uśmiech nie schodził z jego ust, kiedy rano obudził się u jej boku, nagle zdał sobie sprawę, że chciałby, aby taki stan rzeczy powtarzał się codziennie. Chciał zasypiać i budzić się u jej boku, robić jej śniadanie, widzieć ją zarumienioną po prysznicu. Pragnął ją całować, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota, ale marzył też o tym, aby ona również okazywała mu uczucia. Żeby go tuliła, całowała, chwaliła, kiedy trzeba, ale żeby też krzyczała, gdy na to zasłuży. Nigdy wcześniej nie doświadczył tego rodzaju uczuć. W końcu poznał, co to takiego, co jest opisywane przez poetów i pisarzy przez wieki, i nie zamierzał tego zlekceważyć. W głębi duszy podjął już decyzję. Chciał, aby Bella również poczuła to, co on. Postanowił, że rozkocha w sobie Bellę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:02, 25 Lis 2009 Powrót do góry

tia... mieli rację z uciekaniem... Edward mógł naprawdę dokonać masowego mordu... zresztą... gdyby mnie ktoś tak nastraszył.... - no nie radzę... ogólnie rzecz biorąc kiepski pomysł... Twisted Evil a mógłby być ostatnim w zyciu...

Alice bywa brutalna, ale plany dalej genialne... głowę do teorii spiskowych dziewczyna ma Smile
bardzo podobała mi się ta romantyczna noc... Edward bez koszulki, a tak niewinnie... wspólne śniadanie... i rozmowy do późna... (zaburzam chronologię, al czasem bywa tak..)
bardzo przyjemny rozdział... bardzo... ciepły - takie wrażenie mam po przeczytaniu

aleksandro fajny styl... bardzo dobre pomysły, moje uwielbienie - czego można więcej chcieć :-P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Śro 20:12, 25 Lis 2009 Powrót do góry

Och jak słodko:D aż się rozmarzyłam. Biedna Bells, ale ją brutalnie przestraszyli na szczęście zjawił się rycerz na białym koniu- sir Edward, porwał ukochaną w swe ramiona i razem na swoim rumaku pojechali do jego zamku. Piękna bajka:D Gratuluje rozdziału i czekam na następne.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pinka15
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Legnica

PostWysłany: Śro 20:22, 25 Lis 2009 Powrót do góry

Hej...!
Rzadko komentuję cokolwiek, ale dzisiaj mam "wena", więc coś skleciłam:P
So...
Cały FF mnie nawet wciągnął. Akcja dzieje się bardzo szybko(dla niektórych może nawet za szybko), ale mi to nie przeszkadza :) Nie jestem zbyt wymagająca :P Co nie oznacza (broń Boże!), że to FF mi nie przypadło do gustu :P Może jest odrobinę zbyt.... banalne...? Chyba tak... Brak tu oryginalnych pomysłów, jak dla mnie. Chociaż nie jest tak tragicznie ^^. To raczej takie 'tradycyjne' opowiadanie: Bella krucha i nieśmiała, a Edward delikatny i szarmancki xD
Podoba mi się to, że głównym takim 'pociągiem' tutaj są ich przyjaciele, którzy kombinują na wszystkie sposoby jak ich zeswatać xD Heh... głównie to Alice :D

Ale ja lubię takie FF :)) Takie lekkie opowiadanka na dobranoc ^_^. Więć jestem jak najbardziej za!
Czekam na kolejne części i obiecuję czytać, chociaż nie będę zapewne komentować <przepraszm>, za co winę ponosi moja druga osobowość.. leń xD

I'm waiting for the next chapter...!*

Pinka
______
* jak coś to angielski nie jest moją mocną stroną :P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pinka15 dnia Śro 20:23, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 22:07, 25 Lis 2009 Powrót do góry

Dawno się już nie wypowiadałam pod tym opowiadaniem, ale nadrabiam straty. Oczywiście nie licz na zbytnią konstruktywność, bo z tym ostatnio mam kłopoty^^
No to zaczynamy

Całość bardzo fajna, lekko się czyta i ogólne wrażenie jest świetne, oczywiście błędy się zdarzają, ale nikt nie jest doskonały, więc pomińmy to, bo treść się liczy :D
Podoba mi się cała akcja, jaka rozgrywa się w tym ff. Bella jest taka... bellowata xD A Edward stanowczo nie jest kanonicznym Edwardem. Jest za mało peny siebie i wstydliwy, choć to ma swój urok Wink Jednak nadopiekuńczość mu została xD Ale ogólnie jestem na tak :D
Co do intrygi Alice, z początku mi się podobała, jednak jej ostatni pomysł był przegięciem i to nie małym. Serio, wściekłam się na nią i to nie mało. Przecież by narażać swoją przyjaciółkę na zawał, załamanie nerwowe czy coś podobnego, trzeba być naprawdę wrednym! I to tylko by jak najszybciej zeswatać Bellę i Edwarda. Nie podoba mi się to.

Ale życzę weny do pisania i czasu, bo go też czasem brakuje...
nz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:39, 25 Lis 2009 Powrót do góry

Wypadałoby w końcu coś skomentować Wink

Bardzo lubię ten FF, uwielbiam takich ludzi, jak cała paczka Belli.
Cenię to, że w sytuacjach kryzysowych (ale nie tylko) ekipa jest zdolna coś zrobić bez żadnego szemrania - tutaj akurat mamy do czynienia z trochę hardcorowym sposobem zeswatania Laughing

Pomysły Alice często okazują się nieprzewidywalne Wink Akcja z rzekomym napadem - sama w sobie dobrze zorganizowana. Ale na miejscu Belli, zrobiłabym Al jakieś kuku, gdybym się dowiedziała, kto za tym stoi (zemsta byłaby słodka Twisted Evil). Zdecydowanie "zdrowszy" był patent na samochód Razz

Tak czy siak, akcja nam się zagęszcza - a to coś, co tygryski lubią najbardziej Cool Laughing Także, nie zamierzam opuszczać tego wątku Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Czw 17:21, 26 Lis 2009 Powrót do góry

Kurczę, przeczytałam to wszystko wczoraj ale dopiero dziś zbieram się do ( mam nadzieje ) konstruktywnego komentarza na temat Twojej twórczości. O ile błędy przy pisaniu się zdarzają, ja jak zwykle przymykam na nie oko , bo od wytykania błędów na forum są licencjonowane bety. Ja podsumowuje całą twórczość. Bardzo podoba mi się Twój lekki i zgrabny styl postaci, minimalny portret psychologiczny. Nie zamieszczasz obszernych opisów ale łatwo rozeznajemy się w sytuacji bohaterów. Najbardziej śmieszy mnie pomysłowość Alice i jej swatanie nieświadomych Edwarda i Belli. Najbardziej podobała mi się "akcja" w windzie przy pierwszych ich spotkaniu , kolejno śmiesznymi były "niby przypadkowe" spotkanie u mechanika , czy śledzenie Belli przez Jaspera na rozkaz Alice. Z resztą Em , Rose i chochlik wraz z Jazz`em zgodnie i wspólnie ze sobą pracują , aby cały plan wypalił. ; )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aleksandra006
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 21:40, 09 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 9

- Chyba muszę już wrócić do domu – westchnęła Bella. Była już ubrana w swoje ciuchy. Rano wzięła prysznic w łazience Edwarda i zjadła z nim śniadanie. Teraz czas było wracać do rzeczywistości.
- Zostań jeszcze przez chwilę. Mówiłaś, że nie musisz iść dzisiaj do pracy – błagalnym głosem przemówił do niej Edward. Jego oczy świeciły się tajemniczo. Trudno było się jej oprzeć jego urokowi. Próbowała walczyć.
- Nie chce ci przeszkadzać. W końcu i tak zabrałam ci dużo czasu – próbowała argumentować swoją decyzję Bella.
- Wcale mi nie przeszkadzasz. Proszę, obejrzymy jakiś film, zjemy popcorn z masłem, pokarze ci swoje komiksy. – Mina Edwarda przypominała teraz, pyszczek szczeniaczka proszącego o pieszczoty. Szalenie mu zależało, aby Bella została z nim dłużej. Edward z natury był bardzo towarzyski i otwarty. Dziewczyny zawsze ciągnęły do niego jak muchy do miodu. Nie miał nigdy problemów z zaciągnięciem ich w jakieś ustronne miejsce, aby, jak to mówił Emmett, poobściskiwać się z dodatkami. Jak był starszy, również bardzo szybko znajdywał panienki, gotowe zrobić wszystko, aby znaleźć się w jego łóżku albo chociaż samochodzie. Teraz gdy poznał Bellę wiedział, że jego stare sposoby nie mają jakichkolwiek szans. Zresztą nawet nie przyszło mu na myśl, aby zakwalifikować jego maleńką dziewczynkę do tej kategorii kobiet. Z Bellą należy postępować inaczej.
- Proszę Bella, zrób to dla mnie.
- No dobrze, zostanę. Skusiłeś mnie swoimi pracami – z uśmiechem na ustach, Bella poddała się, Jak mogła odmówić swojemu miedzianowłosemu bogu.
- Dziękuje, nie pożałujesz tego – na ustach Edwarda pojawił się jego „słynny” szelmowski uśmiech. – Jaki film proponujesz?
- Chyba widziałam na półce „Śniadanie u Tiffaniego”? – usłyszał w odpowiedzi cichy glos Belli i ujrzał na jej twarzy, tak ukochany przez niego delikatny uśmiech. Mógłby przysiąc, że właśnie tak w filmie uśmiechała się Audrey Hepburn.

* * *

Emmett i Rosalie uwielbiali samochody. Można by nawet stwierdzić, że Rose znała się na autach i mechanice lepiej niż jej chłopak. Mogli razem godzinami przesiadywać w garażu, majstrując przy swoich „dzieciach”, jak określał swoje ukochane autka Emmett albo siedzieć przed telewizorem, oglądając kolejny odcinek „Top Gear” . Nikt z zewnątrz nie uwierzyłby, że posągowo piękna blondynka, która z łatwością mogłaby podbić scenę mody, podnieca się na samą myśl o własnoręcznej zmianie silnika w porsche.
Piątek był właśnie taki dniem, kiedy zarówno Emmett jak i Rosalie bez reszty poświęcali się swojej pasji. Przeglądając chłodnicę w swoim BMW wspominali wydarzenia wczorajszej nocy.
- Chyba do końca życia nie zapomnę miny Eddiego, gdy biegł tą ulicą. Nigdy, ale to nigdy w jego oczach nie widziałem takiego strachu i… takiej rządzy mordu. Jestem pewien, że jeżeli w tamtym momencie dowiedziałby się, że to wszystko było ukartowane, to zabiłby nas z zimną krwią – Emmett spojrzał przeciągle na swoja ukochaną. – Już wyobrażam sobie nawet, co by powiedział „Co wam do cholery przyszło do głowy, aby tak ją straszyć! Jesteście psychopatami, jak mogliście tak skrzywdzić moją Bellę!”. – Emmett świetnie potrafił parodiować swojego małego braciszka. W garażu rozległ się śmiech Rose.
- Masz rację, zabiłby nas na miejscu. Wiesz, zżera mnie ciekawość, co też się stało po tym jak nasz bohater zaniósł swoją białogłową do swojego zamku.
- Oh, Rosie, Rosie, dama nie pyta o takie rzeczy. Zapewne robili to, do czego stworzeni zostali ludzie. Robili zapewne to, co my robiliśmy w nocy w zaciszu naszej sypiali – zaśmiał się lekko rubieżnie Emmett, ale po chwili zakwiczał z bólu, kiedy poczuł na swojej nodze mocnego kopniaka, jakiego zadała mu narzeczona.
- Emmett nie bądź protekcjonalny. Doskonale wiesz, że Edward jest dżentelmenem i nigdy nie wykorzysta Belli w taki sposób. Była zbyt roztrzęsiona, by myśleć logicznie – głos Rosalie nabrał ostrości.
- Oh, Rose. Edward jest tylko mężczyzna, a nic nie rozładowuje stresu mężczyzny tak doskonale jak seks. Zapewne hormony buzowały mu szalenie i nie uwierzę, że nie miał na nią ochoty. Jeżeli my byśmy znaleźli się w takiej sytuacji, możesz być pewna, że nie wypuściłbym cię z łóżka przez całą noc – Emmett przybrał minę, jakby ta ostatnia sytuacja marzyła się mu po nocach.
- Tym właśnie różnisz się od swojego brata. Nie masz za grosz wyczucia. Dlatego też nigdy, ale to nigdy nie nadawałbyś się na chłopaka takiej dziewuszki jak Bella. Przestraszyłbyś ją samymi swoimi dowcipami – roześmiała się Rosalie i przytuliła się mocno do swojego cudownego niedźwiedzia. – Dzięki Bogu jesteś idealny dla mnie.
- Oczywiście, że tak kotku. Po prostu jesteśmy dla siebie stworzeni – dodał cicho Emmett i porwał swoją narzeczoną w swoje ramiona, a potem skierował się w kierunku wejścia do mieszkania. – A teraz skoro tak namiętnie mówiliśmy o miłości, myślę, że nadszedł czas, abyśmy w końcu znaleźli się w naszym łóżku.

* * *

Siedząc na kanapie w salonie i oglądając z Bellą „Śniadanie u Tiffaniego”, Edward czuł się trochę jak w pułapce. A co gorsza sam się w nią wpakował. Zapach Belli wirował koło niego, jej ciało delikatnie dotykało jego, a przy tym oglądali film, uważany za jeden z najromantyczniejszych w historii kinematografii. Ktoś powie, że to nie możliwe aby czuł się skrępowany, w końcu całował się z nią, tulił ją do siebie, a co najważniejsze spał z nią przez całą noc w tym samym łóżku. A jednak. Czuł wstyd. Był podniecony jak nastolatek, zamek jeansów cisnął go niemiłosiernie, a na ciele czuł stróżki potu. Śmiech Belli, który rozbrzmiewał, co parę minut, podniecał go jeszcze bardziej. Przez głowę przebiegały mu kosmate myśli. Naprawdę kosmate.
Cholera, zachowuj się Cullen, skarcił w myślach sam siebie. Nie masz 15 lat, opanuj się. Bella ci ufa, nie możesz rzucić się na nią. Co by o mnie pomyślała, gdybym zaczął się do niej kleić jak jakiś zboczeniec.
Bella nie zdawała sobie sprawy z dylematu Edwarda. Czuła się rozluźniona i szczęśliwa. Bezwiednie położyła głowę na ramieniu chłopaka i delikatnie się o niego oparła.
O ku***, proszę kochanie, nie rób mi tego. Nie torturuj mnie, sapnął w myślach Edward. Jesteś cudowna kotku. Kochałbym się z tobą teraz na tej kanapie, ale wiem, że nie jest to pora na takie zachowania. Jezu, maleńka, proszę cię odsuń się ode mnie, bo nie ręczę za moje zachowanie.
- Edward? Czy coś się stało? – jego myśli zostały przerwane przez głos Belli. – Jeżeli nie podoba ci się film, to możemy go nie oglądać.
- Ależ nie, zamyśliłem się tylko. – Po raz pierwszy Edward poczuł się zażenowany swoimi myślami. I po raz pierwszy w życiu zarumienił się.
- Edward, ty się rumienisz – zaśmiała się Bella. – Co się stało?
ku***, ku***, ku*** nie wierze. Boże, dlaczego mi to robisz, dlaczego wystawiasz mnie na taka próbę? Ta kobieta mnie wykończy. A przy okazji jest taka pociągająca. Cullen przestań! Edward jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy,
- Nic, nic. Oglądajmy dalej. – chrząknął głośno Edward, jednocześnie odsunął się na drugi koniec kanapy.
Bella popatrzyła na Edwarda dziwnym wzrokiem, poczuła się nagle taka samotna, kiedy odsunął się od niej. Dziewczyna ponownie poczuła się bezradna, brzydka i nieciekawa. Reakcję Edwarda przyjęła jako objaw niechęci wobec niej. Poczuła się trochę intruzem w jego cudownym mieszkaniu. Wzięła głęboki oddech i spróbowała zrobić dobrą minę do złej gry.
- Wiesz, jest naprawdę późno. Nie będę ci przeszkadzać, zresztą zapomniałam, że mam jeszcze dużo papierkowej roboty w domu – słowa wypłynęły z ust Belli z szybkością błyskawicy.
Chłopak popatrzył na Bellę ze zdumieniem. Jeszcze przed chwilą tuliła się do niego, a teraz ucieka jak spłoszony kociak. Nagle zdał sobie sprawę, że jego zachowanie uraziło Bellę. Zobaczył w jej sztucznym uśmiechu niepewność a w jej pięknych czekoladowych oczach smutek.
- Nie, nie proszę – z ust Edwarda wydobył się cichy jęk. – Proszę, źle mnie zrozumiałaś.
- Nie rozumiem? – zapytała Bella cichym i niepewnym głosem. Jakże ten głos przypominał mu ich pierwsze spotkanie.
- Czuje się strasznie zażenowany, ale myślę, że lepiej będzie ci pokazać o czym myślałem podczas tego filmu. – Nim Bella zdążyła się zorientować, była już w ramionach Edwarda.
Pocałunki miedzianowłosego boga był głębokie, namiętne i bardzo, ale to bardzo czułe. Pieścił jej wargi z młodzieńczą żywiołowością, ale zarazem jego ruchy były niezwykle cierpliwie. Oto spełniało się jego marzenie. Całuje Bellę, tak jak mu się marzyło od dawna. Dziewczyna równie żywiołowo reagowała na jego pieszczoty, gładziła swymi dłońmi jego plecy, ocierała się policzkiem o jego policzek. Starała się aby ten pocałunek również był niezwykły dla niego.
Chryste, zaraz strącę cierpliwość – te słowa były ostatnimi jakie zarejestrowały myśli Edwarda. W tym momencie był w stanie skupić się jedynie na ciepłym, pachnący ciele Belli.
Po kilku minutach głębokich pocałunków, przeniósł swoje usta na jej szyję i kark. Z ust dziewczyny wydobył się cichy, ale energiczny jęk. W ty momencie Edward całkowicie straci nad sobą panowanie. Jego usta nie odrywał się już od jej szyi. Nie chciał od niej odchodzić, do jego uszu dochodziły tylko coraz głośniejsze jęki Belli.
Adrenalina buzowała w nim z szybkością torpedy podniósł Bellę i ponownie skierował się w kierunku kanapy. Sam usiadł na niej i posadził dziewczynę okrakiem na swoich kolanach. Jego usta ponownie wróciły do jej ust. Zwierzęcy instynkt chłopaka ochłonął, została tylko czułość. Jego pocałunki zrobiły się spokojne, delikatne prawie sentymentalne.
Żadne z nich nie wiedziało, ile czasu siedzieli w tej pozycji i jak długo obdarzali się pocałunkami. W końcu oderwali się od siebie. Ich usta były czerwone i spuchnięte od pocałunków, oczy zamglone od pożądania a ciała sztywne od niewygodnej pozycji.
- Teraz wiesz, że chciałem abyś została. Powiedzmy, że przez te wszystkie poranne godziny żyłem w lekkim napięciu – głos Edwarda był zachrypnięty.
- Trzeba było mi powiedzieć – zaśmiała się Bella, cała jej twarz była czerwona, ale głos brzmiał pewnie.
- Co miałem powiedzieć? Hej, Bella jak cię zaraz nie dotknę to wybuchnę! Nie chciałem cię przestraszyć – odpowiedział szybko Edward. Czuł się dziwnie zażenowany, wypowiadając te słowa. Bella przypatrywała się mu uważnie.
- Nie głuptasie, wystarczyło mnie wcześniej pocałować – powiedział cicho Bella spuszczając lekko wzrok.
- O, teraz już nie popełnię tego błędu. – Usta Edwarda ponownie znalazły się w pobliżu ust jego maleńkiej. – Tym bardziej, że wiem, iż tobie również podobają się nasze pocałunki.

* * *

Piątek minął naszej parze niezwykle szybko. W końcu obejrzeli film do końca, chociaż fabuła umknęła im pomiędzy pocałunkami i delikatnymi pieszczotami. Edward nie był zachwycony, kiedy odprowadzał Bellę do domu. Podczas całej drogi udzielał jej wiele rzeczowych wskazówek na temat bezpieczeństwa.
- Od teraz dawaj mi znak, kiedy będziesz kończyć późno pracę, będę cię odprowadzał – stwierdził na końcu Edward.
- Ale to bez sensu. Nie możesz mnie pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę – próbowała się bronić Bella.
- Nie masz wyboru kochanie. Nie dopuszczę do tego, aby spotkała cię taka sama sytuacja jak ostatnio. – Edward był uparty i wiedział, że nawet jeżeli dziewczyna będzie się przeciwstawiać i tak zrobi, to co sobie postanowił.
- Może po prostu kupię sobie jakiś gaz łzawiący lub paralizator? – proszący głos Belli tym razem nie robił na nim wrażenia.
- To tylko środki bezpośrednie, a ja nie chce, aby kiedykolwiek doszło do ponownej konfrontacji. Rozumiesz? Nie mam zamiaru dopuścić, abyś przeżywała to jeszcze raz. Jeżeli nie chcesz tego zrobić dla siebie, to zrób to przynajmniej dla mnie i dla mojego biednego serca. Nie chcesz chyba, żebym umarł na zawał serca w wieku 26 lat.
- Nie podoba mi się fakt, że będziesz marnował swój czas tylko po to, aby mnie odprowadzać do domu. – Głos Belli wyrażał rezygnację, w końcu zrozumiała, że żadne argumenty nie przekonają chłopaka.
- Nie marnujesz mojego czasu. Dajesz mi powód, aby widywać cię codziennie cherie – uśmiech Edwarda sprawił, że żołądek Belli przewrócił się do góry nogami . Zawsze tak żywiołowo reagowała na jego objawy radości. – W każdym razie nie pozwolę ci chodzić samej po nocy.
- No dobrze. Z tobą chyba nie wygram – zaśmiała się Bella. Stali już przed drzwiami do jej mieszkania.
- Masz rację. Ze mną nie wygrasz kotku. A teraz zamknij za sobą drzwi cherie i nie otwieraj nikomu nieznajomemu. – Edward pocałował delikatnie dziewczynę w czoło i powoli wycofywał się.
- Nie napijesz się ze mną kawy? – zapytała szeptem Bella patrząc na swojego miedzianowłosego boga.
- Oh, maleńka, to bardzo kusząca i zarazem niebezpieczna propozycja. Nie potrafiłbym się opanować, gdybym znalazł się w tym momencie z tobą w domu. Tak więc do jutra cherie. Zadzwonię dzisiaj jeszcze do ciebie. – Edward złożył na policzku Belli ostatni pocałunek i odszedł.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Victoria_Alice
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:12, 09 Gru 2009 Powrót do góry

Hej!

Kocham twoje opowiadanie, intrygi Alice, Jaspera, Rosalie i Emmeta są świetne. Najbardziej podobała mi się akcja przestraszenia Belli gdzie główną rolę odgrywał uwielbiany przez wszystkich misiek. Edward mimo że jest w XXI wieku zachowuje się częściowo jakby pochodził z czasów przedwojennych, a Bella ze swoim zachowaniem "niewinnej pensjonarki" dobrze do niego pasuje.
Oczywiście z wielkim zniecierpliwieniem oczekuję ich pierwszego zbliżenia, które mam nadzieję nastąpi niedługo...

Weny i czasu życzę!

Pozdrawiam
Victoria Alice


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 9:56, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Jestem pewien, że jeżeli w tamtym momencie dowiedziałby się, że to wszystko było ukartowane, to zabiłby nas z zimną krwią – Emmett spojrzał przeciągle na swoja ukochaną.

też jestem tego pewna... żądza mordu w oczach Edwarda to chyba widok niezapomniany... poza tym fajnie opisałaś teraz jego postać... zupełnie inaczej niż ja sobie go wyobrażałam od początku tego opowiadania... napisałaś, że chłopak podrywał pełno kobiet - przynajmniej tak mi się wydaje, a na samym początku myślałam, że to nieśmiały rysownik komiksów, który ma problemy w kontaktach z kobietami...

nie spodobało mi się jedno zdanie - no dobra dwa...

Cytat:
Zapewne robili to, do czego stworzeni zostali ludzie. Robili zapewne to, co my robiliśmy w nocy w zaciszu naszej sypiali
...

zmieniłaś szyk, ale nie zmieniłaś słów... doradzam użycie synonimów Smile

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Czw 20:52, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Cudo, poprostu cudo. Lekki, przyjemny i zabawny rozdział. Uśmiech mi z twarzy nie znikał:D Bardzo lubię ten ff, bo zawsze poprawia mi humor np. akcje Emmeta i Alice.
Och co ja mam napisać? Słodzić juz nie będę, więc pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sanemma
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania

PostWysłany: Wto 20:08, 15 Gru 2009 Powrót do góry

super. czekam na następne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 14:23, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Co ja na ten tekst? Nie. nie i jeszcze raz nie.
co mnie wkurza:
maleńka Bella, jej "maleńkie wszystko". Boże, jest dorosłą kobietą (w Twoim FF) , więc jest normalna jak człowiek.
Edward - zaborczy cham. Nie potrafi się opanować. No kurde. Trochę szacunku.
Błędy, jest ich w cholerę i jeszczcze trochę.
Ogólnie tekst jest denny i płytki. Parę dni i już się liżą na kanapie. Wyczucia trochę.
pozdrawiam.

EDIT
Sanemma napisał:
super. czekam na następne.

co to jest?!
komentarze powinny być dłuższe. nie wiesz co napisać? nie pisz w ogóle. mała rada na przyszłość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aliss. dnia Sob 16:44, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cullen Alice
Wilkołak



Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 16:00, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Jak dla mnie to spoko.
Ale zgadzam się z czernym_aniołem co do Edzia. Ogólnie fajnie, ale
Cytat:
Nie potrafi się opanować. No kurde. Trochę szacunku.

A tak poza tym to czekam jak dalej rozwiniesz ten FF.
Weny i czasu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin