FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 "Poison of love" rozdz.Icz.3 (+18)[NZ] 29.III. ZAW Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Sob 17:04, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Studniówka.... A więc, chyba same domyślicie się jak było, gdy powiem, że wyszłam ze studniówki SZKOLNEJ o 2, a do 4 czy 5 <tego już nie pamiętam Cool > balowaliśmy w Tubie... Twisted Evil

Wstałam h temu, i właśnie wypróbowuję metodę Edwarda <kawa i prochy>

I proszę... Nie krzyczeć i nie domagać się DZISIAJ rozdziału... Bo dziś krzyku raczej moja biedna obolała głowa nie zniesie... Cool

Rozdział będzie w 100% jutro, ostatni dzień jaki poświęcam na totalną labę...
Później będę przez 2 tyg ferii siedzieć nad książkami, ale postaram robić sobie przerwy na pisanie rozdziałów Cool

Dzięki za Waszą pamięć i kulturalne komenty love


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Scott dnia Sob 17:05, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nel
Człowiek



Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 18:15, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Nie podoba mi się.
Tutaj proponuję zakończyć czytanie osobom, które nie akceptują zdania innego niż własne.

Odrzuciła mnie najpierw przedmowa. Chociaż wątpię w to czy gdyby jej nie było, całość wydałaby mi się bardziej udana. To czysto subiektywne odczucie oczywiście, ale nie znoszę samouwielbienia, a tak się składa, że tym epatuje cały wstęp autorki. Załóżmy więc, że to małe faut pas...

Treść. Rozumiem, stylizacja na język młodzieżowy. Chociaż nie - nie rozumiem. Gdzieś się w tym wszystkim zagubił sens pisania fan fiction. U Ciebie Anno, zgadzają się tylko imiona bohaterów. I to uważam za coś bardzo niesprawiedliwego. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że gdyby Edwarda nazwać Janem, a Bellę - Karolinką, to Twój twór nie nadaje się prawie do niczego. Większość czytelników skacze z radości bo ma w głowie wypielęgnowany obraz postaci pani Meyer, do którego Ty nie przyłożyłaś nawet palca. To naprawdę wygodne podejście, opisywać same wydarzenia, najlepiej jak najszybciej, bez zagłębiania się w psychikę bohatera - bo raz, że to nudne i mało podniecające, a dwa - każdy i tak ma w głowie własny obraz idealnego Edwarda, boga seksu. Logiczne jest, że sparujesz złego Cullena z dobrą Bellą, będą kopulować w najwymyślniejszych pozycjach, może ją trzepnie w twarz, żeby było brutalniej, a potem rozpłacze się w jej ramię bo w gruncie rzeczy jest nieszczęśliwy. Na końcu ślub i happy end. Skąd wiedziałam? Czytałam wszystkie Twoje opowiadania Anno, zgrabny wstęp do Poison of love też mówi sam za siebie.

No i najdziwniejsze, twierdzisz że masz styl i talent. Polecam zerknąć na forum mirriel, tematyka Harry'ego Pottera. Na pewno znajdą się wśród tutejszych forumowiczek dojrzałe 15 latki, które uznają, że czytanie o jakimśtam czarodzieju jest takie dziecinne... Tymczasem gwarantuję, że nie znajdziecie w "polskim" internecie lepszych opowiadań fan fiction. Na tej stronie Anno, możesz się dowiedzieć co to znaczy styl, talent, nieszablonowe historie, dojrzałe ujęcia bohaterów. Jeśli jesteś odważna, wklej swoje opowiadanie w dziale z obcymi fandomami i zobacz co myślą o nim ludzie, którzy nie są nastawieni na erotyczne wygibasy i na pisaniu się znają. Może dadzą Ci parę pożytecznych rad, tak przed pisemną maturą z polskiego :)

Teraz oczywiście ktoś powie mi, że skoro raczyłam wypowiedzieć się negatywnie o Twoim utworze, to mam robić jakiś widowiskowy wypad czy coś w tym rodzaju. Stoi za Tobą mur nastoletnich fanek? Ok, możesz się pochwalić wśród znajomych, że w wieku 19 lat, opowiadaniem pełnym bluzgów doprowadziłaś tłum dziewczynek do drżenia kolan. Gratulacje. Liczę tylko, że uczciwie zdajesz sobie sprawę, że takie opowiadania (jakkolwiek nie poskręcałabyś akcji) mają niewiele wspólnego z pisarstwem i służą głownie do zaspokajania fantazji. Z warsztatem jaki reprezentujesz nie napiszesz nawet kioskowego harlequina. Tytuł królowej miziania brzmi trochę groteskowo.

Mam nadzieję, że nie uznasz wyrażania własnego zdania za przejaw chamstwa. Czytając Twoje komentarze zauważyłam, że akceptujesz tylko komplementy i to nie jakieś specjalnie wyszukane albo chociaż sensowne, tylko same "aaaa oooo aaah cuuudnieee!!!!".

życzę trochę pokory i więcej dystansu do samej siebie, przyda Ci się w przyszłosci

Pozdrawiam


Post został pochwalony 6 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 18:32, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Do powyższej kłótni się nie mieszam bo jest bezsensowna. Co do opowiadania - to dopiero kawałek, zarys dlatego też czekam na kolejne części, żeby utwierdzić się w swoim przekonaniu.
Dla mnie nie jest ani źle, ani super. Ale czekam, przeczytam, zaskocz mnie Wink))

Studniówka to świetna sprawa, też jestem po xDD Od tygodnia xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_
Wilkołak



Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 18:38, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Przepraszam za następnego offtopa..., ale Nel naprawdę nikt nie powie ci wypad, ani nic takiego. Wyraziłaś swoją opinię, a przecież o to właśnie tu chodzi, my miałyśmy tylko pretensje do wcześniejsze krytyki, ponieważ nie była ona skierowana wyłącznie do tekstu, a poza tym była niezbyt kulturalna co oznacza całkowite przciwieństwo twojej wypowiedzi.

Takie teksty jak ten (i tu przepraszam Anno Scott) przynajmniej ja nie traktuję jak jakiś cud pisarstwa i nie mówię, że jest on świetny, po prostu lubie czasami poczytać takie opowiadania może jestem niewyżyta, albo nienormalna trudno...
dlatego czekam na następny rozdział i rozwiniecie akcji

bynajmniej ja też uważam tą kłotnie za bezsensowną, ale nie będę siedzieć cicho jak ktoś mnie obraża... i nie mówie tu o Nel

dobra koniec tych bzdur :) PEACE and LOVE dziewczęta :P:P XD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alice_ dnia Sob 18:43, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:06, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Nel napisał:
No i najdziwniejsze, twierdzisz że masz styl i talent. Polecam zerknąć na forum mirriel, tematyka Harry'ego Pottera. Na pewno znajdą się wśród tutejszych forumowiczek dojrzałe 15 latki, które uznają, że czytanie o jakimśtam czarodzieju jest takie dziecinne... Tymczasem gwarantuję, że nie znajdziecie w "polskim" internecie lepszych opowiadań fan fiction. Na tej stronie Anno, możesz się dowiedzieć co to znaczy styl, talent, nieszablonowe historie, dojrzałe ujęcia bohaterów. Jeśli jesteś odważna, wklej swoje opowiadanie w dziale z obcymi fandomami i zobacz co myślą o nim ludzie, którzy nie są nastawieni na erotyczne wygibasy i na pisaniu się znają.


Wiem, że czas najwyższy skończyć te dywagacje, ale naprawdę nie mogę się powstrzymać. I chociaż można by się jakoś odnieść do każdej z wypowiedzi z powyższej dyskusji, czego nie zrobiłam, to tym razem sobie na to pozwolę. Wink
Powyższego ficka nie czytałam, więc chodzi mi tylko o wypowiedź Nel o fanfickach jako takich. Nel, naprawdę nie rozumiem, skąd pomysł porównywania tego forum do Mirriel. Przynajmniej dla mnie te dwa fora są na pierwszy rzut oka krańcowo inne. Uwielbiam twilightseries, ale, jakby nie patrzeć, dział fanfiction pozostawia wiele do życzenia - nawet jeśli pojawi się jakiś dobry tekst, zaraz obok niego ktoś opublikuje trzy kiepskie; jednak widocznie właśnie na coś takiego jest zapotrzebowanie.
Gdy zaczynałam czytać Zmierzch zarzekałam się, że do fanficków się nawet nie zbliżę, bo od razu stwierdziłam, że, o ile w przypadku Pottera twórczość fanów ma sens - rozbudowany świat przedstawiony, duże pole do popisu, etc., to w przypadku tej książki raczej nic interesującego wymyślić nie można. Mimo to w tej chwili czytuję fanficki, niektóre lepsze, inne gorsze, ale wiem, że pozostają bez porównania do ff'ów potterowskich, bo to po prostu inna kategoria. Tak samo działu fanfiction na tym forum raczej nie da się porównać do Mirriel. Taaak... To by było na tyle. ^^ Chciałam po prostu zaznaczyć, że nie sądzę, by można odnosić do siebie dwie zupełnie inne rzeczy. Ale wymagania warto mieć zawsze i wszędzie, tylko niekoniecznie ten sam punkt odniesienia do innego rodzaju pisaniny. Wink

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Sob 19:08, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nel
Człowiek



Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 19:54, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Może nie wyraziłam się zbyt jasno.
- Nie porównuje forum Twilight z forum Mirriel, bo jak zauważyłaś to są dwa różne światy. Mi chodzi o podejście Anny Scott do własnej twórczości. Anna mówi "gdybym przecież nie miała talentu i stylu to cośtam..." - ja mówię "wejdź na mirriel, przeczytaj pierwsze lepsze opowiadanie, a znajdziesz definicję słowa talent i styl"
- Nie biorę pod uwagę na co jest w tej chwili zapotrzebowanie, czy tłum pragnie krwi czy seksu. Oceniam to co napisała samo w sobie, a napisała to źle.
- Nie znam lepszego sposobu na wypracowanie sobie stylu niż czytanie rzeczy naprawdę dobrych -> nie wiadomo mi o forum z ff lepszymi niż na Mirriel. A tu z kolei znowu nie biorę pod uwagę tego czy opowiadanie jest genialne bo na tę genialność pozwala mu rozwinięty 7 tomowo świat Pottera, który daje wiele możliwości. Można przecież pisać o talerzu z parującą kupą kartofli i robić to w sposób interesujący Wink chodzi mi o formę ujęcia, a nie pomysłowość. Anna może wymyślić 8 cud świata i nic jej to nie da jeśli nie będzie potrafiła odpowiednio ubrać tego w słowa.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Sob 20:39, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Uch... Cóż mogę powiedzieć...

Wezmę wszystkie rady pod uwagę i postaram się poprawić ... styl <którego nie mam, jak widzę Wink >

Rozwój akcji? No, nie przypuszczam by ff się tak skończył Wink Przynajmniej nie w całości jak napisałaś, Nell.

Zdarzy się kilka niespodzianek.
A ff na celu ukazanie różnic, nie tyle charakterów, co światów w jakich obracają się główni bohaterowie.
I nie wszystko będzie wyglądać różowo, tak jak na pierwszy rzut oka się wydaję.

Ale o tym przekonają się osoby, które dotrwają do końca Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:48, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Wbrew tego co wszyscy tam pisali mi się bardzo podobało.Wink
Może dlatego, że ja sama jestem bardziej buntowniczka niż spokojną ułożona dziewczynką. Bardziej podoba mi się Edward w stylu BadBoy. (Chociaz do ułożonego nic nie mam.;x) Tutaj akcja jest jasna, i łatwa do przyswojenia.Wink Uwielbiam taki styl myslenia jaki ma Edward w twoim ff.;x
Czekam na dalsze części. Twisted Evil
Veny.!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
JoanSpinus
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bournemouth

PostWysłany: Nie 20:02, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Aryaa napisał:
Zamiast siedzieć na forum i się udzielać to powinnaś właśnie męczyć się nad kolejnym rozdziałem dla nas! Miał być dzisiaj :(


To Ona sobie siedzi na forum(!?), pogaduchy urządza (popisuchy)(!?), a my tutaj tkwimy w przeświadczeniu:roll:, że "poci" się nad następnym rozdziałem, próbując go jeszcze bardziej "zmiziać" i "sfakolić" (to mały gifcik dla tych "miłych" i niedopchniętych panien... Twisted Evil )



Poddaniuchy proszą, abyś indepędem, zajęła się NAMI i naszą PSYCHE!!! Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JoanSpinus dnia Nie 20:35, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
latomeri
Dobry wampir



Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu. ;]

PostWysłany: Nie 20:17, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Dziewczyny, czy Wy nie macie nic sensownego do roboty?

Spójrzcie na swoje posty.

Raz, drugi...

Widzicie to?
Tak, one są BEZSENSOWNE!

Czy w tematach ff nie powinnyście przypadkiem wyrażać opinię na temat twórczości innych?

W KONSTRUKTYWNY SPOSÓB??

Idźcie na spacer, pozmywajcie naczynia, obejrzyjcie jakiś serial...
Cokolwiek, bylebyście nie pisały takich rzeczy.

Pozdrawiam,
L.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Nie 22:05, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Kontrowersyjny ff mający swoją kontynuacje...

betowała: Piekielna Rodzina

akompaniament:
http://www.youtube.com/watch?v=frXfi9ELyfo
na zmianę z
http://www.youtube.com/watch?v=hTdhXxxWREo

Rozdział I
Trucizna o smaku pierwszego zauroczenia

część 1


Edward:


Początek wieczoru wyglądał zawsze tak samo.
Czekaliśmy razem z Jasperem w pobliskim barze, aż cholerny hrabia Emmett raczy zaszczycić nas w końcu swoją obecnością. Byłem maksymalnie poirytowany - nienawidziłem, gdy ktoś spóźniał się na umówione spotkanie i w ten sposób robił ze mnie durnia. Emmett miał taryfę ulgową w postaci naszej kilkuletniej znajomości; na kumpli nie wkur****em się tak często i ostro, jak na menadżera czy przelotnych znajomych.

Upiłem łyk drugiego tego wieczora piwa i wyciągnąłem z pudełka papierosa, zerkając przelotnie na Jaspera. Biedak, praktycznie leżał na kontuarze. Nadal nie wyglądał dobrze, ale i tak zrobił kolosalny postęp od chwili, gdy zobaczyłem go pół godziny temu. W ciągu kilku minut zdołałem doprowadzić go do stanu użyteczności. Ma się swoje Cullenowe sposoby.

Cholernie starałem się nie wpaść w dziką pasję, ale gdy tylko ujrzałem ten jego nieogolony ryj i tłuste, oklapnięte włosy w dziennym świetle, z trudem mogłem się dopatrzyć podobieństwa do najseksowniejszego modela dwa tysiące dziesiątego roku. Mając gdzieś niemrawe protesty Jazz’a, wepchnąłem go pod zimny prysznic, a sam poszedłem zrobić mu kawę i coś do żarcia. Wybrałem dla niego jeszcze ciuchy na ten wieczór, by zaoszczędzić na czasie i wrzuciłem mu je do łazienki.
Gdy kwadrans później pojawił się w kuchni wyglądał o niebo lepiej; uczesane włosy postawione na żelu, szczęka i policzki idealnie ogolone, dżinsy i koszula schludnie zapięte na swoich miejscach. Było mi trochę żal kumpla, ale z drugiej strony pamiętałem, jak po kilku godzinach rozkręcał się na imprezie i jak wyrywał co lepsze laski.

Teraz Jazz wciąż miał widoczne cienie pod oczami, lekko zapuchnięte powieki i gapił się tępym jak cholera wzrokiem w swojego niezaczętego drinka. Może i nie był przyzwyczajony do takiego życia, jakie ja od kilku lat prowadziłem, ale w końcu widujemy się raz czy dwa w roku, nie licząc przelotnych spotkań czy telefonów, więc nie było ku*** mowy, żebyśmy spędzili te dwa tygodnie na siedzeniu w chacie i graniu w piłkarzyki!
Paląc papierosa zauważyłem, że obok mnie przecisnęła się drobna, krótkowłosa brunetka sięgająca mi niemal do połowy torsu. Miała cholernie słodkie usteczka i roześmianą twarz elfa, którego zresztą przypominała całą swoją posturą. Takim maleństwem grzech się nie zająć! Posłałem jej swój firmowy uśmiech, który odwzajemniła uważnie mierząc mnie wzrokiem. Nim zwróciła się do barmana przemknęła jeszcze szybkim spojrzeniem po ciele trupa, który leżał na barze zaraz za mną. Zaśmiała się melodyjnie i złożyła zamówienie składające się z dwóch piw.

No tak, dwa piwa. Pewnie przyszła ze swoim gachem.
Szczęściarz.

Wiem, do cholery, jak się prezentowałem. Zaje*****, wyluzowany koleś, który zaciągnie do łóżka każdą dziewczynę, bez dalekosiężnych planów. Ale miałem jedną dewizę, której obiecałem sobie nigdy nie złamać: nie dotykać rzeczy, które do mnie nie należą.
To się tyczyło zazwyczaj lasek.
Ilu moich kumpli i znajomych przegapiło lub zawaliło swoją życiową szansę tylko dlatego, że przespało się bądź zakochało nie w tej kobiecie, co trzeba. Ja takiego durnego błędu na pewno nie popełnię. Nie zawalę swojego życia dla jakieś piep****** damulki!

Dziewczyna stojąca obok mnie odebrała swoje zamówienie i posłała mi ostatni, pożegnalny uśmiech à la chochlik. Wypuściłem gryzący w nozdrza dym i zgasiłem pet w pełnej niedopałków popielniczce. Zmysły miałem wyostrzone do granic możliwości. Alkohol i tytoń, plus wypita wcześniej kawa i łyknięte prochy... wolę nawet nie wiedzieć, jak przez te zabiegi wygląda mój żołądek.

Znowu zerknąłem na Jaspera, żeby zobaczyć, jak się trzyma. Siedział wyprostowany na obrotowym krześle i z oczami wyłażącymi niemal z oczodołów, gapił się na jakieś paranormalne zjawisko, które pojawiło się za moimi plecami. Spojrzałem przez lewe ramię i dostrzegłem dziewczynę o figurze elfa, z gracją manewrującą przez zatłoczony pub. Ruchy miała tak ponętne, a jednocześnie tak naturalne, że każda modelka spłonęłaby z zazdrości na jej widok. Nie mówiąc już o nas, facetach, podnieconych niemal do granic możliwości.
Zrezygnowany i z lekka poirytowany wyciągnąłem kolejnego papierosa.
- Odpuść sobie, Jazz - warknąłem przez zaciśnięte usta. - Laska zamówiła dwa piwa.

Entuzjazm i emocje, jakie jeszcze kilka sekund temu pojawiły się na twarzy Jaspera, były już tylko bladym wspomnieniem. Ściągnął brwi i pokiwał w milczeniu głową. On również wiedział, co oznaczają dwa piwa.
Zamaszystym ruchem wziąłem do ręki srebrną zapalniczkę, leżącą przede mną i podpaliłem końcówkę papierosa. W tym czasie Jazz powrócił do swojej poprzedniej pozycji, a ja chwyciłem za komórkę.
Poczekać pół godziny? Okej, ale trzydzieści pięć minut siedzenia w zasranym barze to już, ku***, przesada!!!

***


Bella

Nim przyjechałam do domu, było już dobrze po siódmej. Wiedziałam, że znów się spóźnię, a raczej nie zdążę przygotować się nim przyjedzie Alice.
Lata przyjaźni z nią nauczyły mnie, że jeśli wybierasz się gdzieś z Alice, to zawsze, kategorycznie i bez zbędnego zastanowienia musisz być gotowa do wyjścia z domu w tej samej chwili, gdy ujrzysz samochód małej terrorystki na podjeździe. W przeciwnym wypadku zaciągnie cię ona do garderoby i będzie w niej przetrzymywała, aż nie zatwierdzi twojej kreacji.

Gdy pół godziny temu opuściłam progi Muzeum Brytyjskiego, miałam ochotę tylko na długą i gorącą kąpiel. Nic nie potrafiło ukoić moich skołatanych nerwów tak dobrze, jak olbrzymia wanna wypełniona po brzegi górami jedwabistej piany z olejkiem lawendowym. Książki i notatki z uczelni leżały obok mnie na siedzeniu pasażera, wymieszane razem z dokumentami, które miałam sprawdzić, wypełnić i zatwierdzić, zanim dostarczę je w poniedziałek po zajęciach do pracy. Czekał mnie naprawdę pracowity weekend.

Westchnęłam z ulgą ciesząc się znajomym widokiem po mojej prawej stronie. Kamienny zamek, którego czasy świetności przeminęły w odległym średniowieczu, zamajaczył za wysokim, żelaznym ogrodzeniem. Posiadłość otoczona była rozległym włościami, gdzie swoje miejsce znalazł okazały ogród jak i dziki, nie tknięty ręką człowieka las. Na tle okolicznych domów jednorodzinnych i gospodarstw zamczysko wyglądało jak obiekt z innej bajki. Odrestaurowany i zadbany przyciągał spojrzenia tak i turystów, jak i tutejszych mieszkańców . Jedynym świadectwem upływających lat były wysokie okna i drzwi wejściowe, odpowiednio uszczelnione oraz monitoring i ochrona na którą zdecydował sie ojciec, ponieważ uznał, iż „zważając na naszą pozycję społeczną należy chronić się przed niebezpieczeństwem zagrażającym nam z zewnątrz”... Zabrzmiało to tak, jakby w każdej chwili spodziewał się niezapowiedzianego ataku Al-Kaidy...

W chwili, gdy przejechałam przez misternie kutą bramę, poczułam, że naprawdę jestem w domu. Mimo oziębłego traktowania przez ojca, w tym ponurym zamczysku zawsze ktoś na mnie czekał. Ktoś bardzo przeze mnie kochany, aż do granic możliwości.
Parkując tuż przed wejściem, z naręczem książek, dokumentów i notatek, pognałam przez dziedziniec, a później po schodach, w stronę warownych drzwi wejściowych. Do środka wpuścił mnie leciwy kamerdyner, którego kochałam jak dziadka. - Witaj w domu, kochana. - Mocny, przyjemny dla ucha bas rozległ się tuż przy moim uchu, gdy przytuliłam się do tego starszego, a mimo to radosnego i wiecznie skorego do żartów człowieka.
- Witaj dziaduniu! - Zaśmiałam się naturalnie, po raz pierwszy od kilku godzin. To dziwne, ale tylko przy wybranych osobach, bliskich memu sercu, a niekoniecznie spokrewnionych jestem w stanie zachowywać się naturalnie.
- Daj, wezmę od ciebie te piekielne książki! - warknął nagle rozdrażniony kamerdyner, ale domyśliłam się, że robi to jedynie na pokaz i tylko po to, by poprawić mi humor po ciężkim dniu. - Sam nie wiem, skąd ty bierzesz siły na studiowanie i pracę w muzeum! I jeszcze tak męczą cię na tej uczelni! Patrz sama! Ta jedna książka jak nic waży z pięć kilo! - dodał, biorąc do ręki najgrubszy tom, jaki miałam z sobą. - Normalny człowiek w życiu czegoś takiego by nie przeczytał!
- Och, wiem przecież, że jestem nienormalna, więc uświadamiać mi tego nie trzeba - odparłam z uśmiechem. - Ale cóż poradzę? Nazywam się Swan i jestem na dodatek...
- Bello - przerwał mi kamerdyner, patrząc na mnie surowo. - To, że jesteś jedynaczką i ostatnią latoroślą w rodzie Swanów nie oznacza, że musisz spełniać wszystkie wymogi twego ojca! Masz własne życie i to od ciebie zależy, jak je przeżyjesz.
- Wiem i dziękuję za radę, ale... innej drogi dla siebie nie widzę. - odparłam krótko tonem kończącym dyskusję. Zbyt dużo nasłuchałam się już wywodów o tym, co powinnam robić, a czego się wystrzegać i to zarówno od osób, którzy mieli na uwadze dobre imię rodziny, jak i tych, którzy kochali mnie za to, kim jestem.
Zerknęłam ciekawie w stronę wielkich mahoniowych schodów.
- Czy ona...
- Tak, przyjechała kwadrans temu. - Chyba dziadunio dojrzał coś na mojej twarzy, co kazało mu odebrać ode mnie ciężar jaki spoczywał cały czas w moich rękach. - Idź do niej.

Oddałam kamerdynerowi książki i pognałam po schodach prowadzących na górę. Kilometry grubych, ręcznie tkanych chodników, którymi wyłożono korytarze, zagłuszały stukanie moich obcasów. Przyznam szczerze, że nie lubiłam jakichkolwiek butów, które narażałyby mnie na zachwianie równowagi, jednak przyjęcia, bale i inne uroczystości, na których pojawiałam się wraz z ojcem, nakazywały założenie specjalnego obuwia.

Kierując się cały czas wyznaczonym torem, podążałam labiryntem korytarzy i przejść, od czasu do czasu napotykając jakąś pokojówkę, do której uśmiechałam się przyjaźnie. W drodze mijałam przepiękne malowidła, rzeźby i meble gromadzone przez moją rodzinę od kilku stuleci. Choć zamek był odrestaurowany i unowocześniony, to posiadał swój dawny charakter i klimat. W niektórych miejscach pozostawiono kamienne ściany, a chłód, jaki od nich bił, pozwalał na zaznanie ulgi w ciężkie, upalne dni. Drewnianych boazerii, mimo upływu wieków, nie naruszyły żadne grożące im owady. W salach i komnatach znajdowały się kominki, które pamiętały jeszcze jak wzniecano w nich ogień w piętnastym wieku. Czuło się tu ducha średniowiecznego przepychu.

W końcu, lekko zdyszana, stanęłam przed wielkimi, podwójnymi drzwiami. Przygryzłam dolną wargę i cicho zapukałam knykciami o drewnianą powierzchnię, po czym nacisnęłam klamkę. Zawiasy zaskrzypiały niezauważalnie, a ja wślizgnęłam się do środka.
Komnata, w której wnętrzu się znalazłam, nie zmieniła się z upływem lat. Na toaletce z drewna różanego wciąż stały flakony z zagranicznymi perfumami, srebrna szkatułka z biżuterią i kosmetyki, którymi lubiłam się malować w dzieciństwie udając, że jestem dorosła. Na kominku z białego marmuru połyskiwały tajemniczo kolorowe zdjęcia, oprawione z srebrne ramki. Wielkie okna z zachodniej strony zamku wpuszczały do środka czerwono-pomarańczowe promienie zachodzącego słońca, rozjaśniając pokój utrzymany w delikatnej tonacji bladego różu. Przeciwległa ściana praktycznie w całości zajęta była przez wysokie do sufitu regały zapełnione książkami w skórzanych, limitowanych bądź zrobionych na zamówienie oprawach. Mogłam tu znaleźć dzieła różnych pisarzy, od zawirowanego, romantycznego świata Jane Austen, po ambitną i naukową literaturę Christiana Jaco. Żadnych elementów technologii dwudziestego pierwszego wieku. Choćbym nie wiadomo ile czasu szukała, nie dojrzałabym iPoda, laptopa czy też telewizora. Właścicielka tego pokoju nie potrzebowała tych trywialnych rzeczy.

Podeszłam powoli do stojącego na wprost drzwi wielkiego dębowego łóżka o czterech kolumnach. Starsza kobieta, pochylająca się nad nim i poprawiająca pierzynę, uśmiechnęła się do mnie promiennie, przez co rysy jej twarzy uległy wyostrzeniu. - Witaj, kochanie - zagadnęła do mnie ciepłym i kojącym głosem. - Widzę, że i dzisiaj przyszłaś mi pomóc.
- Oczywiście.
Nic więcej nie dałam rady z siebie wyrzucić.
Podeszłam do łóżka i z góry wiedząc, na co powinnam być przygotowana.
Na materacu ułożone było ciało kobiety zbliżającej się do czterdziestki. Miała długie, ciemnobrązowe włosy sięgające piersi, lekko pofalowane na końcach. Blade usta zlewały się z porcelanową cerą, a cała twarz pozbawiona była jakiegokolwiek wyrazu. Mówiono mi, że jestem do niej podobna, że jestem jej odbiciem, ale tylko z wyglądu, bo z charakteru i zachowania byłyśmy całkowicie różne.
Ja i moja matka pogrążona w śpiączce.

Delikatnie ujęłam jej dłoń i zaczęłam na przemian zginać i prostować palce, tak jak pielęgniarka uczyła mnie przed laty. Jednocześnie opowiadałam jej, jak minął mi dzień. O tym, że napisałam najlepiej referat z protocywilizacji eneolitu europejskiego; o tym, jak jeden dzieciak w muzeum o mało co nie rozwalił w drobny mak szkieletu tyranozaura reksa; o tym, że umówiłam się dzisiaj z Alice i bałam się, gdzie mnie wyciągnie...
Cały ten czas jej oddech był wyrównany i spokojny, a twarz wyprana z emocji.
Spała czystym, spokojnym snem.

Pół godziny później siedziałam na łóżku w swojej komnacie, próbując się uspokoić. Obojętnie, jak bardzo się starałam, wspomnienia tamtego dnia powracały.

Mama pożegnała się ze mną ciepło i z uśmiechem na ustach wyszła z domu, by razem koleżankami z literaturoznawstwa pojechać na wykład do Oksfordu. Kochała książki od zawsze. Może to dlatego, że była tak roztrzepaną, nieodpowiedzialną, szaloną i niepoprawną marzycielką, jak jej ulubiona bohaterka literacka, Ania Shirley. Oczywiście, kochała mnie, nawet bardzo. Mówiła do mnie „dorosła dziesięciolatko”, gdy upominałam ją lub pomagałam znaleźć książki potrzebne na wykład. Byłam jej najlepszą przyjaciółką i jedyną oddaną osobą w tym domu. Jednak gdyby nie moje nianie i służba domowa prawdopodobnie chodziłabym głodna i zaniedbana.

Zacisnęłam kurczowo dłonie czekając na przypływ łez.
Przed oczami stanął mi obraz sprzed dziewięciu lat. Moment, w którym ojciec ostatni raz rozmawiał ze mną szczerze i otwarcie. Nigdy się mną zbytnio nie przejmował, jednak po tym zdarzeniu przestał mieć wzgląd na moje uczucia. Dyktował co mam robić i z kim się spotykać. Dobierał mi przyjaciół, wybierał szkoły, klasy, a nawet koła zainteresowań. Nie wspominając o narzeczonym, którym mnie uraczył w wieku siedemnastu lat.

Od tragicznego wypadku mamy ojciec przejął nade mną całkowitą kontrolę. Wyglądało to tak, jakby próbował pozbyć się mnie z domu i co za tym idzie, ze swojego życia, najszybciej jak się da.
Gdy w tamtą noc opowiadał mi o wypadku samochodowym, jaki miała moja mama i że teraz przebywa w szpitalu, a ton jego głosu był do bólu oficjalny - jakby wygłaszał kolejny wykład, a nie rozmawiał ze swoją jedyną córką o stanie zdrowia jej matki, a swojej żony! Informacja, że przeszła operację, a jej stan jest krytyczny, poraziła mnie do tego stopnia, że nawet moja niania, Elizabeth, nie mogła mnie uspokoić.
Lekarze nie dawali Renee żadnych nadziei. Organy wewnętrzne były uszkodzone, ręce i nogi połamane, miała kołnierz ortopedyczny na karku - oto obraz, jaki przedstawił ojciec swojej dziesięcioletniej córce.

Media szalały. Gazety i programy informacyjne prześcigały się w nowinkach na temat stanu zdrowia Renee Swan, żony znanego profesora Uniwersytetu Oksford, dziedziczki wręcz bajecznej fortuny. Telefony i kondolencje, jakie otrzymywaliśmy od fałszywych przyjaciół i członków rodziny, tylko mnie irytowały i doprowadzały do łez. Mogłam liczyć wyłącznie na Alice, moją jedyną przyjaciółkę.

Po licznych operacjach, zabiegach i pobytach w sanatorium przewieziono matkę do domu. Mimo tego, co wcześniej mówili lekarze, ciało Renee zregenerowało się całkowicie, czego niestety nie można było powiedzieć o jej świadomości. Lekarze próbowali wybudzić matkę ze śpiączki farmakologicznej, jaką wobec niej zastosowali, jednak bez skutku.
Przez kilka pierwszych miesięcy pokój mamy zapełniony był drogim sprzętem medycznym, takim jak respiratory, kroplówki czy odsysacze. Bałam się tam wchodzić. Pamiętałam Renee jako pełną życia młodą kobietę, trzymającą głowę w chmurach i mającą co chwilę szalone pomysły. Teraz musiałam przyzwyczaić się do widoku mojej matki, przypominającej lalkę. Włosy, niegdyś pełne blasku, leżały rozsypane na poduszce, matowe i pozbawione naturalnego połysku. Ciemnofioletowe powieki o długich czarnych rzęsach przysłoniły zielone, niczym szmaragdy oczy. Usta, które rozciągały się w delikatnym uśmiechu za każdym razem, gdy mnie widziała - teraz półotwarte, spierzchniałe, a ich koloryt niemal zlewał się z bladą cerą.

Nie chciałam jej oglądać w takim stanie, jednak przychodziłam kilka razy dziennie. Siadałam na łóżku i uważając, by nie poplątać żadnych kabelków, chwytałam ją za rękę, jednocześnie pełnym ożywienia głosem opowiadałając, co spotkało mnie dziś w szkole, co słychać w domu, co ostatnio czytałam... Różne głupoty, o których rozmawiałyśmy do późna, gdy jeszcze mogła mi odpowiadać i udzielać rad. Od pielęgniarki nauczyłam się, jak zajmować się matką, jak ją myć, prowadzić gimnastykę, przebierać i czesać. Robiłam co w mojej mocy, by odpokutować za mojego ojca, który nie zjawił się w pokoju żony od czasu, gdy została przewieziona do domu.

Ciche pukanie do drzwi wyrwało mnie z mrocznych myśli, w jakich pogrążyłam się kwadrans temu. Podniosłam głowę znad załamanych rąk i niecierpliwym, wręcz pośpiesznym gestem starłam łzy spływające po rozgrzanych policzkach.
Alice wbiegła do środka nie czekając, aż raczę otworzyć jej drzwi.
- Bells, po zajęciach byłam na zakupach i znalazłam wręcz IDEALNĄ bluzkę dla ciebie. - Gdy tylko przekroczyła próg mojej sypialni, zaczęła trajkotać słodkim, melodyjnym głosem, którego zawsze jej zazdrościłam.
Właściwie odkąd pamiętam, zawsze czułam się w towarzystwie Alice jak brzydula. Ja - pospolita, zwykła dziewczyna, która próbuje wtopić się w otoczenie, mając obok siebie elfa w ludzkiej postaci, o delikatnych, acz pełnych kształtach i gracji modelki. Spokojna, cicha i utemperowana Izabella Marie Swan, mająca za przyjaciółkę roztrzepanego chochlika, który wręcz nie może powstrzymać ekscytacji, gdy widzi hasło: wyprzedaż. Każda z nas miała inne gusta, przyzwyczajenia i idee, którymi się kierowała, ale łączyła nas siostrzana miłość, a jej żadna siła nieczysta nie rozerwie.
- Alice, błagam, jeśli zamierzasz trzymać mnie w garderobie przez pół nocy tylko po to, żeby trochę poeksperymentować...
- ...To się grubo mylę. - Wpadła mi w słowo owa terrorystka i niczym niezrażona, skierowała się do mojej garderoby. Załamana powlokłam się za nią, próbując przygotować się psychicznie na szok modowy, jaki zapewne miała zamiar mi zafundować.
Alice zdążyła się już rozgościć. Pozapalała światła i właśnie grzebała zawzięcie w szafie, gdzie trzymałam spodnie wyjściowe. W chwilę później rzuciła na czerwony, puchowy fotel, stojący w rogu pomieszczenia granatowe dżinsowe rurki, a obok postawiła parę wysokich dziesięciocentymetrowych szpilek, wiązanych na kostce. Z uśmiechem na ustach chwyciła papierową torbę firmową, z którą przyszła i wyciągnęła...
- Alice... ty... nie ma mowy... OSZALAŁAŚ?! - wydarłam się przez ściśnięte gardło. Moja... ehem.... przyjaciółka... trzymała w ręku kawałek jakiejś szmatki ledwo zakrywającej ciało*. Przecież... nigdy w życiu...
- Och, Bells, nie psuj zabawy, będzie fajnie. - Alice podbiegła do mnie nerwowo podskakując. Przezornie złożyłam ręce na piersi i ze strachem wpatrywałam się w powiewający w ręku Alice materiał.
- Przecież masz ją ubrać na jedną noc! Idziemy na imprezę, idziemy się zabawić, idziemy potańczyć, tak czy nie? - zapytała ze złowrogim błyskiem w oku.
- Tak, ale...
- Żadnego „ale”! Czy ja kiedykolwiek źle ci doradziłam? Pamiętaj, to co ja wybiorę, powala na kolana!
Och, tak, zdecydowanie, ta... „bluzka”, powalała na kolana! Wiedziałam, że nie ma o co się kłócić z Alice, gdy ta się uprze. Warknęłam ostatni raz i wyrwałam z ręki przyjaciółki skrawek czegoś, co na ciele więcej odsłaniało, niż zakrywało.
- Alice, jeśli aresztują mnie za ekshibicjonizm...
- To zapłacę za ciebie grzywnę, spokojnie! - Zaśmiała się radośnie i rozwiązała poły ciemnego płaszcza, który miała na sobie. Najspokojniej w świecie zaprezentowała mi swoją najnowszą zdobycz, która na jej perfekcyjnie rzeźbionym ciele wyglądała rewelacyjnie**. - Najwyżej będziemy siedzieć w jednej celi! - Uśmiechnęła się przebiegle i jeszcze raz okręciła się w miejscu, po czym podeszła do lustra, by poprawić swoje nastroszone włosy.
Poszłam do łazienki, chcąc wziąć przynajmniej szybki prysznic przed wyjściem. To tyle z moich marzeń o gorącej kąpieli w pianie...
Czemu, zamiast wcześniej zacząć się ubierać, mazałam się na łóżku?


* [link widoczny dla zalogowanych]
** [link widoczny dla zalogowanych]


Merci Twisted Evil Twisted Evil Twisted Evil Twisted Evil

EDIT: dla Oszukanej -> Studniówka 2009 -> określę to dwoma znakami ... devil i icon pidu
Cool Cool Cool Dzięki, że pamiętałyście


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Scott dnia Pon 1:05, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
safie
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 22:18, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Scotty juz pisałam, że mniej wulgaryzmów jest an plus dla calości :)
" Alice... ty... nie ma mowy... OSZALAŁAŚ?! - wydarłam się przez ściśnięte gardło. Moja... ehem.... przyjaciółka... trzymała w ręku kawałek jakiejś szmatki ledwo zakrywającej ciało*. Przecież... nigdy w życiu... " - mnie chyba by w to nie wcisneła za żadne skarby świata Wink

i stała regułka - ty wiesz jak mi się podoba twój styl? wiesz prawda? więc już nie będe się powtarzać, ze jak dla mnei to mozesz pisać i pisać :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 22:32, 15 Lut 2009 Powrót do góry

No ładnie. Widzę, że za wszelką cenę postanowiłaś udowodnić wszystkim, że potrafisz pisać :P
Zszokował mnie wątek z matką Belli, nie spodziewałam się.
Udało Ci się mnie naprawdę w to wkręcić :D:D Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anyanka
VIP Grafik



Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 362 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop

PostWysłany: Nie 22:42, 15 Lut 2009 Powrót do góry

No i rozwinęłaś postaci ślicznie jak ci to ktoś sugerował Wink
już wyobrażam sobie je w tych 'wdziankach' :P
nie muszę mówić, że opowiadanie mi się podoba bo to wiesz...
pisz dalej, czekam z utęsknieniem :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_
Wilkołak



Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 22:43, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Zdecydowanie pokazałaś, że umiesz pisać :), ale o tym to już każda z nas wie :D
Rozdział mi się podobał, tez zaskoczył mnie watek z matką..., ale dalej nie mogę się doczekać jak się spotkają i co będzie dalej moja cierpliwość ma granice;p;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 22:55, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Wow! Ale nieźle! Prawdę mówiąc, pierwszy raz zaglądnęłam na ten ff, przyciągnięta napisem "Autor: Anna Scott" i jęknęłam z wrażenia. Zresztą jest tak zawsze, jeżeli coś dotyczy Anny. Opowiadanie jest absolutnie boskie, nawet ja mogę to stwierdzić, JA, która nie umiem napisać błahego wypracowania na polski.
Edward=> "Ma się swoje Cullenowe sposoby." hehe
Alice=> jej "zdobycz". To się nazywa zaniemówić! :)
Bella=>"Lata przyjaźni z nią nauczyły mnie, że jeśli wybierasz się gdzieś z Alice, to zawsze, kategorycznie i bez zbędnego zastanowienia musisz być gotowa do wyjścia z domu w tej samej chwili, gdy ujrzysz samochód małej terrorystki na podjeździe. W przeciwnym wypadku zaciągnie cię ona do garderoby i będzie w niej przetrzymywała, aż nie zatwierdzi twojej kreacji. " - :D
Świetnie napisane! Tak 3maj!
P.S.
Jak studniówka?


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 22:56, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Gość







PostWysłany: Nie 23:16, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Suuuper!
Tylko jak ja teraz wytrzymam do kolejnej części? Moja głowa jest już pełna myśli o tym, co będzie działo się w tym barze... Czeka mnie bezsenna noc, tego jestem pewna. xD
Tak więc czekam, i czekam, i czekam. Z utęsknieniem. Czas zacząć ćwiczyć nad moją cierpliwością. Albo raczej jej brakiem... Wink
Vena! :*
Gość







PostWysłany: Nie 23:41, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Podobał mi się styl kolejnego rozdziału. :) Ładne opisy, a pomysł na fabułę oryginalny. Nie mogę się doczekać, aż dasz kolejną część! Strasznie jestem jej ciekawa!!!

Tylko mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy czekać tyle, co na ten... :)
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Nie 23:46, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Nie wracając do tego co stało się po samym wstępie czekałam na kolejny rozdział i bardzo miło mnie zaskoczyłaś, nie przejęłaś się i dodałaś coś tak fajnego i wciągającego że aż czekam na więcej nawet te obiecane sceny i chamskie zachowanie Edwarda jest na swój sposób ciekawe, dlatego czekam na więcej

PS. Czasem nawet ostra krytyka pomaga, Tobie to wręcz służy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 23:54, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Mi się bardzo podoba xD Jasper jako żul hehe, ciekawe spojrzenie.
Bella i Alice to tutaj wymiatają i ten ekshibizjonizm xD
Więcej proszę i to jak najszybciej xD
Nie leń się! xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin