FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Sen [NZ] Rozdział 6 [15.02]- ZAWIESZONE Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Nie 13:17, 15 Lis 2009 Powrót do góry

No jak mogłaś zakończyć w takim momencie? Wszyscy kończą właśnie w takich, mogłaś być inna i zakończyć trochę później:D
Ale tak serio, to rozdział bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na kolejny(:
Bardzo podobało mi się to opisanie przeszłości i teraźniejszości związanych z tym uczyć itp., było takie przemyślane, dojrzałe i prawdziwe.

Mimo iż ogólnie nie wielbię Jacoba to muszę przyznać, że jego niespodzianka z mapka była bardzo pomysłowa i zabawna.
Podoba mi się Twój ff, masz ładny, prosty i przyjemny w czytaniu styl pisania.
No cóż pozostaje mi czekać na następny rozdział i życzyć CZASU, chęci i weny w tworzeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:30, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Rany uwielbiam Jacoba taki slodki, troskiliwy i zabawny Wink Ale chyba sie domyslam do czego to zmierza;( No nic straszliwie mi sie podoba i mysle ze mimo wszystko bedzie mi sie podobac nadal;) I co sie stalo??? Wklejaj nastepny rozdzial bo ciekawosc mnie zzera...Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Nie 14:24, 15 Lis 2009 Powrót do góry

O kurczeeee! W takim momencie się nie kończy! ;d
Po 'Postmouth' wiem, że i 'Sen' będzie genialnym opowiadaniem, jestem tego absolutnie pewna. Wink
Przypadły mi do gustu postaci jakie wykreowałaś.
Podoba mi się postać Jacoba, to, że jest taki sympatyczny, ciepły i troskliwy. Wydaje mi się, że takie cechy tylko działają na jego korzyść. Postać Belli także wydaje mi się ciekawa. To, że pisze książki jest świetne.
Zasmuciło mnie to, że nie będzie Alice Cullen. Zawsze to ona jest tą pozytywną osobą, która wie wszystko szybciej niż inni, a tutaj jej nie będzie. Przynajmniej tej prawdziwej Alice, bo Bella jako Ally się nie liczy. ;d

Jestem zachwycona tym, jak poznali się Bella i Jacob. No i oczywiście tą mapą, którą przygotował Jake, nie wspomnę o kasztanowych ludzikach, które były urocze. ;]
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się Edward, bo bez niego jest jakoś tak... ;dd

Lovee od dzisiaj jestem Twoją wierną czytelniczką i fanką. xd

życzę wielkiej weny i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Nie 15:15, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Za opóźnienie wybaczam, ale za zakończenie rozdziału niekoniecznie. Nie kończy się w takich momentach, bo doprowadzisz mnie do zawału i nie dotrwam do kolejnego rozdziału twojego opowiadania. Smile

Moje marzenie spełnione i Jacob jest z Bellą. Tworzą świetną parę. Wnioskując z sytuacji na plaży mają za sobą wiele randek i wizyt lekarskich. Przy scenie z łazienką popłakałam się ze śmiechu (a często mi się to zdarza), a moja siostra krzyczy co się stało. Przedstawiłaś nam taką wspaniałą, krótka sielankę. Jacob i jego pokręcone pomysły podbiły moje serduszko. Lubię zaskoczenia, a takim na pewno jest wypadek. Mam podejrzenia, że biorąc pod uwagę charakter Jacoba, będzie miał wyrzuty sumienia przez to wydarzenie.

Odwaliłyście kawał dobrej roboty. Będę grzeczna i z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam,
Paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pani_jeziora
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:53, 15 Lis 2009 Powrót do góry

ja chyba też lubię jak Bella się zatrzaskuje. i jak Jacob nic nie mówi :DD
ta ich pierwsza randka była wspaniała. sama chciałabym przeżyć podobną. zwłaszcza, że nie było tak od razu scen erotycznych i tym podobne. rozmawiali, poznawali się. to jest to co mnie urzekło.
ten ich pocałunek tak samo. sama wyobraziłam sobie tego Jacoba bez koszulki i nie dziwię się Belli że się na niego rzuciła. sama najprawdopodobniej zrobiłabym wiele więcej.
kasztanowe ludziki ukradły moje serce! cała ta sytuacja była magiczna. szum fal, polne kwiaty, zapach lasu- opisałaś to tak, że miałam ochotę wyjść na spacer.
(niestety wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mieszkam w North Devon, tylko na osiedlu pełnym szarych bloków)
i oczywiście wypadek.
to wszystko wydarzyło się tak szybko. jak w prawdziwym świecie. bez zbędnych opisów samochodu, twarzy ludzi itp. - dzięki temu poczułam tę ekspresję całej sytuacji.
nie pozostało mi nic innego jak czekać na dalsze losy Twojej Belli.

weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Pon 8:13, 16 Lis 2009 Powrót do góry

Hej! Nie kończy się w takich momentach!
No cóż, pozostaje mi tylko czekać na
kolejną część.
W każdym razie rozdział mi się podobał.
Mam rozumieć, że teraz pojawi się
Edward? :)
Pozdrawiam i życzę weny.
Larissa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Larissa dnia Pon 8:13, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 22:10, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 4

beta:farbowana!

Najważniejsze spotkania odbywają się w duszy, na długo przed tym, nim
spotkają się ciała.
— Paulo Coelho

[link widoczny dla zalogowanych]

Latam. Unoszę się nad całą materialną sferą. Nie istnieje dla mnie ciężar, nie istnieje dla mnie dotyk. Sama nie istnieję. Lecę. Przymykam oczy i czuję jak promienie słońca „piszą” po moich powiekach, sprawiając, że widzę pod nimi tęczę. Fiolet z pomarańczą gonią się i uciekają. Trochę mnie to razi, ale tylko troszeczkę. Czekam aż w końcu znikną te czarne plamki pomiędzy nimi, ale one uparcie stanowią przeszkodę, próżnię dla barw. Otwieram oczy.
Zawsze chciałam umieć latać. Czuć wiatr we włosach, tę błogość i wolność. Ptaki wydają się takie wolne. Chciałabym być jak jastrząb, który widzi z tej wysokości różowe kwiaty, chowające się w trawie. Lub jak skowronek, zawsze chciałam potrafić śpiewać. Frunąć nad morzem. Niebieskim morzem. Nienaturalnie błękitnym morzem.
Szum.
Nie. To jednak głos. Głosy. Kilka osób mówiących równocześnie. Tylko dlaczego? Dlaczego oni wciąż mówią w tym samym czasie. To niezrozumiałe. Przestańcie. Poczekajcie. Nie rozumiem. Dajcie dojść jednej osobie do głosu.
Pisk. Pikanie. I ból.
Opadam. Jestem coraz cięższa. Ja nie chcę. Chcę wciąż frunąć. Przecież ja zaraz utonę. Niebieskie morze jest coraz bliżej.
Przestańcie mówić tak głośno! Czuję przeszywający ból w piszczelach. Nich ktoś wyłączy to pikanie! Morze jest coraz bliżej! Błękit.

- Bello… Słyszysz mnie? Bello?

Ból. Każdy go odczuwa inaczej. Dla mnie wszystko staje się takie ciężkie. Chcę ruszyć ręką, ale nie mogę. Ja nie mam ręki. Niech ktoś do jasnej cholery odda mi moją rękę! Ja chcę nią poruszyć.

- Bello… - usłyszałam płacz.

Chciałam powiedzieć, że wszystko w porządku. Żeby ten ktoś przestał płakać. Jednak nie dałam rady. Mój własny ciężar ściągał mnie w dół. Opadam. Czuję jak każda komórka mojego ciała obija się o powietrze. To boli. Ale nie umiem się zatrzymać. Spadam. Prosto w nieznane głębiny. W błękit.

W wodzie wszystko staje się wyraźniejsze, jaśniejsze. I jakby ostrzejsze. Czuję materiał. I ciepło. Ja mam dłoń. A na niej znajduje się inna. Cieplejsza. Chcę zobaczyć czyja to dłoń. Jest duża, przykrywa moją.

Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wiele trzeba włożyć wysiłku by otworzyć oczy.

Wzięłam głęboki oddech i powoli zaczęłam rozszerzać szparę, która powstawała między obiema powiekami. Są strasznie ciężkie. Uchyliłam je o parę milimetrów, aż dopadł mnie blask, tak oślepiający, że mimowolnie ponownie zamknęłam oczy.

- Bella? – usłyszałam tak znajomy mi głos. To było jak dawka potrzebnej mi energii. Spróbowałam ponownie je otworzyć , tym razem już pewniej. Zamrugałam kilkakrotnie, niepewna, czy moje oczy będą w stanie funkcjonować przy takiej jasności.
Rozejrzałam się powoli dookoła. Białe ściany, zielone prześcieradło, telewizor wiszący w rogu, stojący po nim nieznajomy mężczyzna. Tuż obok mnie siedział Jacob. Trzymał mnie za rękę, do której przytykał policzek. Drapał. Miał kilkudniowy zarost, przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie.
Próbowałam coś powiedzieć, ale jakaś rurka w gardle mi to uniemożliwiła. Zaczęłam się krztusić. Jacob podniósł głowę, zamrugał kilka razy, a po chwili uśmiechnął się do mnie, jakby był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Powoli wyciągnął kabel z moich ust.
- Bello… Boże Bello… - zaczął szeptać, głaskając mnie przy tym po policzku.
- Kto to jest? – zapytałam Jacoba, ponieważ mężczyzna, który stał przy ścianie, patrzył na mnie z tak. Przerażającą troską.
- Bello, tu nikogo nie ma….
- Ale on…
- Na pewno ci się coś przewidziało. – Zaczął głaskać mnie po włosach. - Poczekaj chwilkę, pójdę po pielęgniarkę zgłosić, że się obudziłaś. – Wstał. – Zaraz wracam.

Mężczyzna w kącie uśmiechał się do mnie. Wyglądał na bardzo młodego, ale i bardzo zmęczonego. Podszedł do mnie bliżej, przyłożył dłoń do mojego czoła, a ja poczułam natychmiastową ulgę. Zamrugałam kilkakrotnie, po czym uśmiechnęłam się do niego niepewnie.

- Czy ty mnie widzisz? – zapytał zdezorientowany. Nachylił się nade mną, przez co mogłam zauważyć jego piękne, błękitne oczy. W nich czaił się strach.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie, a on szybko się odsunął i rozejrzał po pokoju.
- Naprawdę mnie widzisz? – ponowił pytanie.
Wydało mi się to trochę irytujące, bo przecież skoro tu był, to go widziałam. Nie miałam jednak siły by znów kiwnąć głową, więc tylko zamrugałam, mając nadzieję, że zrozumie.
Jednak jego twarz w tym momencie zmieniła się diametralnie. Znajdowała się na niej mieszanina gniewu i przerażenia.

- To niemożliwe – szepnął, jakby próbował sam siebie przekonać. Odwrócił głowę, przymknął oczy i westchnął, chcąc się zapewne uspokoić. Nie rozumiałam dlaczego był tak podenerwowany, ale długo się nad tym nie zastanawiałam, bo ponownie zwrócił się w moją stronę. - Bello. Jestem tylko Snem. Ty wciąż śpisz – powiedział bardzo spokojnym głosem. Ponownie się nachylił i pocałował mnie w czoło, a ja poczułam, że moje powieki znów stają się bardzo ciężkie. W tym momencie zamknęłam oczy.


~*~*~*~*~*~*~*~

[link widoczny dla zalogowanych]

Gdy otworzyłam powieki, pierwsze na co zwróciłam uwagę był fakt, że nieznajomego już nie było. Nie stał nad moim łóżkiem, nie było go również koło telewizora. Zniknął.
- Gdzie jesteś? – Moje myśli odbiły się od ścian, bo jak się okazało, wypowiedziałam jej na głos.
- Tutaj – wszedł do mojego pokoju Jacob z wielkim uśmiechem. – Tęskniłaś?
- Bardzo, ale gdzie on jest?
- Ale kto? – zapytał zdezorientowany. – Tutaj nikogo nie ma.
- Ale on był…
- Bello. Musiało ci się przyśnić. Tu nikogo nie było. – Usiadł na skraju mojego łóżka i pogłaskał mnie po włosach. – Jak się czujesz?
- Bywało lepiej – odparłam z lekkim uśmiechem.
- A teraz Bello przejdźmy do mniej przyjemnych rzeczy - zaczął niepewnie. – Zadzwoniłem do twoich rodziców
- Chyba im nie powiedziałeś co się stało?! – Niegrzecznie mu przerwałam. Na moje pytanie dostałam zbyt oczywistą odpowiedź.
- Isabello! – usłyszałam teatralnie rozpaczliwy głos mojej matki. Utkwiłam wzrok w Jacobie i szepnęłam: „Pozbądź się ich!”.
Jacob spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, ale ponieważ nic nie wskórał, odwrócił się w stronę mojej matki i szepnął:
- Spokojnie. Bella jest jeszcze słaba. Potrzebuje odpoczynku.

Moja mama przekroczyła próg pokoju i rozejrzała się dookoła, nie ukrywając swojego zniesmaczenia. Oczywiście. Była ubrana w bardzo gustowny i jeszcze bardziej drogi, biały płaszczyk. Standardowo, była oblana francuskimi perfumami. Nowością dla mnie, był botox na twarzy. Tutaj wszystko było „sterylnie brudne” i na dodatek śmierdziało szpitalem. Moje poirytowanie sięgnęło zenitu, gdy Renee wyciągnęła chusteczkę nawilżającą, by wyczyścić krzesło, na którym później usiadła.
Za nią wszedł mój tata Charlie, krzycząc do komórki: „Ja tych podatków nie zapłacę”. O tak. Niech Jacob czuje się zmieszany. Niech nie wie co zrobić. W końcu z własnej woli, znalazł się w samym środku piekła.
- Nie przyjechaliśmy tu bez powodu – zaczęła moja mama.
- Domyślam się – burknęłam pod nosem. Mama klepnęła ojca w plecy, by w końcu wyłączył telefon i ją wsparł. Ojciec teatralnie westchnął i wykonał polecenie mamy. Pomimo, że był liczącą się postacią na tle biznesowym, to w domu był po prostu pantoflarzem. Czasami nawet było mi go żal. Ale tylko czasami. W zasadzie tylko wtedy, kiedy odstawiał telefon od ucha i słuchał co Renee ma mu do powiedzenia.
- Zabieramy Cię stąd – powiedziała mama stanowczym głosem. – Nie możesz leczyć się w publicznym szpitalu.
- A właśnie, że mogę! – krzyknęłam. Tego już było za wiele.
- Ale dziecko! My Cię chcemy zabrać do naszej kliniki. Odpoczniesz…. Małe wakacje przydadzą ci się na zebranie sił.
- Nie – odparłam już spokojnym głosem, jednak stanowczo.
- Charles! Zrób coś.
- Isabello. Przecież wiesz, że chcemy dla Ciebie dobrze. – Zaczął powoli. – Zrób to nie dla nas, tylko dla swojego dobra.
- Ale ja wiem tato co będzie dla mnie dobre. I to z pewnością nie jest wyjazd na drugi koniec Anglii.
- Twoja mama uważa…
- A co ty uważasz? – przerwałam tacie. Wiedziałam co się zbliża. Zaraz rozpocznie się apokalipsa.
- A co on może uważać?! – krzyknęła matka. – To samo co ja, Isabello!
- Czyżby? – zapytałam, podnosząc przy tym prawą brew do góry. Matka spojrzała na ojca, wyczekując jego potwierdzenia, niestety się go nie doczekała. Tata opuścił głowę i zaczął się przyglądać swoim skórzanym, czarnym butom.
- Pięknie! – krzyknęła oburzona, unosząc przy tym ręce. – Super! Jesteście w zmowie! Znów przeciwko mnie?!
Stwierdziłam, że to ponad moje nerwy. Nie miałam jeszcze na tyle siły by znosić te krzyki. Nie byłam w nastroju na operę mydlaną.
- Mamo. Nie mam siły na kłótnie. – Stwierdziłam po chwili.
- Oczywiście! – wciąż krzyczała. – Już wychodzimy. A raczej wychodzę! Nie wiem jak twój ojciec! – dodała, równocześnie wstając z krzesła. Teatralnym krokiem wyszła pomieszczenia. Ojciec spojrzał na mnie niepewnie i uśmiechnął się krzywo.
- Idę. Zdrowiej Bello.
- Trzymaj się tato. – Uśmiechnęłam się do niego na zachętę. Miał naprawdę przegwizdane.

Gdy w pokoju zrobiło się cicho, opadłam na poduszkę i głęboko wdychałam powietrze.

- Wszystko w porządku? – zapytał zaniepokojony Jacob.
- Tak. To tylko… - Zastanowiłam się jak to określić. – Rodzinne spotkanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Śro 22:10, 02 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:32, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Uhhh jak sie ciesze ze Bella zyje...Wink Tak mnie przerazilas...Jacob jaki opiekunczy...cudo;) Ta sprzeczka rodzinna...teraz juz wiem dlaczego Bella ewakuowala sie z domu hehe;) Aaaa i kim byl ow tajemniczy nieznajomy? To bylo bardzo dziwne ale strasznie intrygujace...Teraz bede sie nad tym zastanawiac, wiec wiesz...Nie kaz nam dlugo czekac...
VENY!!!Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 22:56, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Hmm czyli Anioł Stróż się pojawiłSmile choć po zachowaniu Jackoba zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie będzie on. Jest uroczy Smile Miło, że nie zrobilas z niego kolejnego napalonego smarkacza/psychopatę/durnia (wybierz co bardziej ci odpowiada). Lubię takie klimatyczne opowiadania z odrobiną magii, sił wyższych ale bez przesady. Więc mozesz być pewna, że jeszcze tu wrócę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Czw 8:07, 03 Gru 2009 Powrót do góry

O wow...
Nie wiedziałam, że z tym aniołem stróżem to tak na serio...
Myślałam, że Edward jest normalnym człowiekiem.
Tak więc pomysł jest bardzo oryginalny. :)
A rozdział świetny, choć trochę krótki... Sad
Czekam na kolejne części.
Pozdrawiam i życzę weny.
Larissa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:33, 03 Gru 2009 Powrót do góry

woo hoo
doczekałam się :D nareszcie się pojawił. :) i to w taki... fajny sposób
no ale od początku.
bardzo bardzo ale to bardzo spodobał mi się dobór piosenki do tekstu. jak włączyłam i zaczęłam czytać to czułam się jakbym sama lewitowała w przestrzeni :D
i jeśli mam być szczera- sama bym się wyprowadziła, gdybym miała taką mamuśkę ;p
poza tym Jacob...
chyba mi sie bardziej podoba niż ten Twilightowy ;p taki opiekuńczy i wogóle.
nie wiem co planujesz, ale już nie mogę się tego doczekać ;p
pozdrawiam
TmO


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pani_jeziora
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:01, 04 Gru 2009 Powrót do góry

hmmmm
po przeczytaniu 4 rozdziału czuję lekki niedosyt.
bo Edzio się pojawił i zniknął.
jak w ten piosence magika xD
cała scena gdy Bella była nie przytomna bardzo przypadła mi do gustu. była taka... nietypowa.
no i motyw przebudzenia połączony z tonięciem. mmmm

ale przede wszystkim żal mi Charliego. naprawdę. ja wcale mu się nie dziwię, że non stop rozmawia przez telefon. skoro nie może z nikim porozmawiać w domu.

czekam na ciąg dalszy :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
potargany_kapeć
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:58, 06 Gru 2009 Powrót do góry

"Odwrócił głowę, przymknął oczy i westchnął, chcąc się zapewne uspokoić. Nie rozumiałam dlaczego był tak podenerwowany, ale długo się nad tym nie zastanawiałam, bo ponownie zwrócił się w moją stronę. - Bello. Jestem tylko Snem. Ty wciąż śpisz – powiedział bardzo spokojnym głosem. Ponownie się nachylił i pocałował mnie w czoło, a ja poczułam, że moje powieki znów stają się bardzo ciężkie. W tym momencie zamknęłam oczy. "

no i już rozumiem tytuł Twojego opowiadania. spodobało mi się ten pomysł. jest przemyślany.

i musze przyznać rację wszystkim nade mną. Twój Jacob jest super. taki misio do przytulania.
czekam na ciąg dalszy ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Luiza Marie
Wilkołak



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:02, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się sposób, w jaki wszystko opisujesz, te przemyślenia dotyczące życia na początku rozdziałów i kreacje Twoich postaci. Podoba mi się Twoja Bella, bo zrobiłaś z niej prawdziwą osobę, z prawdziwymi problemami. Jacob też jest świetny, szczerze mówiąc, nigdy nie wpadłabym na pomysł, żeby zrobić z niego weterynarza, a teraz, kiedy to czytam, ten zawód wydaje mi się być dla niego stworzony. Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się więcej na temat Anioła Stróża, ale przypuszczam, że zostawiasz deser na później, żebyśmy się nie przejedli (chociaż nie sądzę, że to nastąpi :).

Życzę Ci dużo Weny, cobyś mogła z niej wycisnąć wszystkie soki i wstawić efekt tutaj.

Pozdrawiam, Lui.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Nie 15:11, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Jestem totalnie oczarowana. Jak to jest, że jak poszłam na New moon z zamiarem rozpłakania się przy każdej możliwej scenie i nie zrobiłam tego, a tutaj łzy stanęły mi w oczach gdy dowiedziałam się, że Alice nie żyje a Edward jest snem Belli..? Boże dziewczyno wzruszyłaś mnie! To opowiadanie jest na prawdę intrygujące. Nawet nie przeszkadza mi fakt, że Jacob jest z Bellą. Strasznie mi się podoba, ten cały pomysł. Edward aniołem stróżem. Będzie może żywy, spotka się z Bellą wśród ludzi z krwi i kości czy nie? Zżera mnie ciekawość. Jeszcze do tego wszystkiego kocham muzykę, którą dodajesz do każdego rozdziału. Po prostu nadaje takiego klimatu, jaki powinien być. Tak samo było w twoim wcześniejszym opowiadaniu, które również czytałam. Powtórzę jeszcze raz: jestem totalnie oczarowana. Niewiele ostatnio czytam, ale to czytać mam zamiar. Boże, tylko szkoda mi Alice! Nie mogę jej przeboleć! I co z Jasperem?
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i veny życzę!
I pomyśleć, że ostatnio miałam ochotę jedynie na śmieszne opowiadania, a jednak to wpadło w moje gusta :)
p,Mirell.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 0:04, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 5

beta: farbowana!


[link widoczny dla zalogowanych]

Nikt nie zapala światła po to, aby je ukrywać za zamkniętymi drzwiami: celem światła jest roztaczanie blasku, otwieranie oczu, ukazywanie cudów, które dzieją się dokoła.
— Paulo Coelho

Dwa tygodnie później:

Często zdarza się, że nie pamiętamy co ubiegłej nocy nam się przyśniło. Czasami był to koszmar, spełnienie naszych fantazji, jakieś dziecinne marzenie, plany i cele. Zdarza się również, że kopiemy przez nie kołdrę lub moczymy lepkim potem prześcieradło, ale gdy budzimy się rano, nie wiemy dlaczego płakaliśmy przez sen, ani jaką przygodę przeżyliśmy w wyobraźni. Nic. Wielka czarna dziura.
Błękitnooki mężczyzna nie wrócił. Pomimo, że pamiętałam o nim, nie pojawił się. Nawet we śnie. Kiedy powiedziałam Rosalie o tym, że na niego czekam, stwierdziła, że „to głupie” i „to na pewno efekt wypadku.” Możliwe. To całkiem prawdopodobne. Jednak skoro był tylko snem, wytworem mojej wyobraźni, który dodatkowo zapamiętałam, to dlaczego nie przyszedł ponownie? Dlaczego zaciskając powieki i marszcząc nos, nie mogłam przypomnieć sobie jego twarzy, postury i zapachu? W szpitalu były takie wyraźne, a teraz przed oczami mam tylko gęstą mgłę.
Postanowiłam jednak nie narzekać i być grzeczną dziewczynką, przez kolejny tydzień, który trzymali mnie w szpitalu. Przyjmowałam leki, grzecznie zjadałam obiady, które przynosił mi Jacob (swoją drogą nie różniły się one za wiele od tego ohydnego szpitalnego jedzenia, ale nie chciałam robić mu przykrości, więc wszystko zjadałam) i próbowałam być miła dla pielęgniarek - co mimo chęci, nie zawsze mi wychodziło.
Po tygodniu Jacob zabrał mnie do domu. Mojego. Co prawda zaproponował, że mogłabym mieszkać u niego przez jakiś czas, żeby mógł się mną opiekować, ale zdecydowanie odmówiłam. Po pierwsze, nie byłam jeszcze gotowa, żeby zamieszkać z mężczyzną, którego znam niecałe dwa miesiące, a po drugie, było to zupełnie zbędne, bo zaraz po pracy Jacob przyjeżdżał do mnie i pilnował mnie do białego rana.
Rosalie wiedziała jak się mną zająć. Znała wszystkie moje sztuczki, przekręty i kryjówki. Pierwszego dnia gdy do mnie przyszła, przeszukała wszystkie szafki, zakamarki, nawet pojemnik na pościel i skonfiskowała butelki z procentowym napojem. Bo przecież „biorę leki”, które nawiasem mówiąc guzik dają. W głowie wciąż mi dudni, nadal mam mdłości i zawroty.
Przez pierwszy tydzień nie wychodziłam z domu. Zamknięta we własnym więzieniu, próbowałam pisać kolejne rozdziały, jednak bez większego rezultatu. Wszystko dlatego, że straciłam pomysł - coś co wcześniej układało się w ciekawą akcję, teraz wyglądało jak tani serial produkcji lokalnej telewizji. Próbowałam się jednak nie załamać i czekać aż odrobina weny w końcu mnie dopadnie. Kara jednak szybko się skończyła i już po kilku dniach wyszłam z mieszkania w towarzystwie Jacoba.
Razem z Sidem i Goofim udaliśmy się w stronę plaży - połączenie przyjemnego z pożytecznym. Jacob będzie miał z głowy wieczorny spacer z moimi pociechami, a ja pooddycham świeżą morską bryzą. Szliśmy plażą trzymając się za ręce. To było takie proste. Nasza bliskość, kontakt, odpowiedzialność za drugą osobę. Te wszystkie czyny wykonywane były automatycznie, bez użycia myśli i pisania zbędnych scenariuszy.
Usiedliśmy na piasku by trochę odpocząć. Sid z Goofim w końcu spuszczeni ze smyczy, gonili się, biegali i wskakiwali do wody, aby po chwili z niej wybiec i otrzepać się z zimnej cieczy. Oparłam głowę na ramieniu Jacoba i obserwowałam morze. Nie było spokojne. Wysokie fale uderzały grzbietami o skały i siebie nawzajem. Przymknęłam powieki i wciągnęłam zapach bryzy. Zastanawiałam się kiedy ostatni raz je widziałam. Morze… Błękit…

( [link widoczny dla zalogowanych] )

Otworzyłam szybko oczy i rozejrzałam się dookoła. Nic. Jacob spojrzał na mnie niepewnie, ale szybko się uśmiechnęłam by go uspokoić. Odwróciłam się ponownie w stronę morza i nie wiadomo dlaczego, ale wydawało mi się bardziej błękitne niż wcześniej. Moja wyobraźnia postanowiła sobie robić ze mnie jaja.
Przed oczami pojawił mi się motyl. Było to coś dziwnego, biorąc pod uwagę porę roku i jego barwę. Był…. Błękitny. Nagle uniósł się w górę, a następnie poleciał do lasu. Podniosłam się szybko na równe nogi, powiedziałam do Jacoba, że zaraz wrócę i pobiegłam za motylem. Wciąż wypatrując go między konarami drzew, wchodziłam w głąb lasu. Po raz ostatni widziałam go gdy leciał w stronę słońca, którego promienie oślepiały mnie, przez co mimowolnie zamknęłam oczy.
Wtedy zniknął. Zaczęłam obracać się wokół własnej osi, próbując go znowu odnaleźć. Nie udało mi się. Uleciał wysoko ku niebu. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie tak właściwie jestem. Na pewno daleko, ponieważ nie słyszałam już szumu morza. Podeszłam do najbliższego drzewa i oparłam czoło o jego konar.
- Głupia idiotka – odparłam. – Auć! – krzyknęłam, gdy uderzyłam czołem o drzewo. Nie spodziewałam się, że mogło to tak boleć. Wtedy usłyszałam chichot za plecami. Z początku pomyślałam, że to Jacob, więc szybko odwróciłam się z ciętą ripostą, ale wtedy zauważyłam Jego. Mój Sen. Stał tam jakby nigdy nic, oparty o konar dębu. Cicho chichotał. Przełknęłam ślinę i próbowałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Stwierdziłam, że poczekam aż się uspokoi, lecz on uparcie nie przerywał, co mnie tylko jeszcze bardziej zdenerwowało.
- Wciąż twierdzisz, że śnię? – warknęłam do niego. – I z czego się śmiejesz? -
Mój towarzysz momentalnie stanął zdezorientowany i odwrócił się by sprawdzić czy na pewno zwracam się do niego.
- Ciągle mnie widzisz?
- Wydaje mi się, że skoro tu jesteś to cię widzę. Zresztą co to za głupie pytanie? – zapytałam poirytowana.
- Wciąż mnie widzisz – powiedział sam do siebie. Odszedł od wysokiego dębu i przemaszerował parę metrów w tę i z powrotem. – Widzisz mnie – zwrócił się w końcu w moją stroną i popatrzył głęboko w oczy.
- A to coś dziwnego? – zapytałam, bo nie byłam pewna czy wszystko ze mną w porządku. Albo z nim.
- Nie. Oczywiście, że nie. To normalne – diametralnie zmienił wyraz twarzy i uśmiechnął się szelmowsko. Przez ten uśmiech przestałam oddychać. Przez ten uśmiech świat przestał się kręcić. Przewrócił się on do góry nogami.
Poruszyłam się i porozglądałam dookoła, bo zrobiło mi się troszkę dziwnie. Przestąpiłam z nogi na nogę, w oddali słysząc ćwierkanie ptaka.
- Co tu robisz? – zapytałam, kiedy zorientowałam się, że w zasadzie stoimy w środku lasu. Mój towarzysz na chwilę umilkł. Zrozumiałam, że z mojej strony było to trochę niegrzeczne, bo przecież go nie znam, a wypytuję go jak najlepszego przyjaciela. – Przepraszam. – Dodałam, żeby zakończyć jakoś tą niezręczną sytuację.
- Ale za co? Zamyśliłem się. Ja - tu zaczął się jąkać. – Ja lubię tę okolicę. Przyszedłem na spacer.
- Tak… - dodałam, rozglądając się przy tym dookoła. – Pięknie tu.
Przez chwilę milczeliśmy. Ja z zainteresowaniem oglądałam czubki swoich zniszczonych, szarych (kiedyś białych) adidasów, próbując odnaleźć w nich coś nowego. Bez rezultatu. Mimo wszystko nie czułam się skrępowana. Cisza wcale mi nie przeszkadzała, a wręcz odprężała. Najwidoczniej chwila obecna nie była przeznaczona na relaks, gdyż mój towarzysz ponownie zagadał.
- Jestem Edward – wyciągnął do mnie rękę. – Wybacz, że nie przedstawiłem się wcześniej.
- Bella – uścisnęłam jego dłoń, i poczułam przepływające między nami dziwne uczucie. To nie było jak „prąd” czy „dreszcz” przebiegający przez moje ciało w chwili ekscytacji. To było jak… Ciepło. Ciepło od środka. I taka wewnętrzna lekkość.
- Tak, wiem – zerknął na nasze dłonie, po czym szybko zabrał swoją.
- Tak? Skąd?
- Ja…. Emmm… Przeczytałem na Twojej karcie w szpitalu.
- A co robiłeś w szpitalu?
- Jestem wolontariuszem. Na oddziale dziecięcym.
- Więc czemu widziałam cię w mojej sali?
Edward na moment spuścił wzrok, kopnął najbliższy kamień i włożył ręce do kieszeni. Następnie podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie szeroko, chichocząc przy tym cicho.
- Naprawdę nie wiem dlaczego mnie widziałaś – zaśmiał się pod nosem. - Ale nie mów o tym nikomu, dobrze? Nie chce żeby szef mi urwał łeb.
- Myślę, że mogę o tym nie gadać dookoła.
- Dzięki – westchnął i znów rozejrzał się po lesie. – A co ty tak właściwie tu robisz?
- Zgubiłam się – powiedziałam bez ogródek. – Zupełnie nie wiem gdzie jest droga.
- To zależy, gdzie chcesz dojść. Dróg jest wiele, nie każda jednak prowadzi do właściwego celu – uśmiechnął się delikatnie.
- Muszę jakoś dojść do plaży. Tylko nie wiem nawet, w którą to stronę.
– Więc jak tu trafiłaś?
- Biegłam za motylem – burknęłam pod nosem i nagle poczułam jak wielki czerwony rumieniec spływa na moją twarz. Osobiście mnie to zaskoczyło. Nigdy się nie czerwieniłam. Nigdy nawet nie miałam tendencji do zawstydzenia się, a teraz nagle świeciłam purpurą.
- Motylem? – powtórzył z niedowierzaniem.
- Wiem, że to głupie, bo o tej porze nie ma motyli. Ale on był. Wielki i błękitny.
Edward zaczął rozglądać się gorączkowo między konarami drzew.
- I nikogo nie widziałaś?
- Nikogo – odpowiedziałam szybko, jakby się tłumacząc.

- Bella!!! Bella!! – usłyszałam swoje imię z oddali. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że zostawiłam Jacoba na plaży. Zupełnie straciłam rachubę czasu i nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak długo mnie nie było.
Odwróciłam się w stronę Jacoba i zauważyłam idącego Indianina w moją stronę. Uśmiechnęłam się mimowolnie patrząc, jak niezdarnie potyka się o konary drzew. Po chwili dobiegły do niego moje dwie pociechy, a gdy zauważyły mnie z oddali, zaczęły machać ogonami i biec w moją stronę.
- Tu jestem! – krzyknęłam i zaczęłam machać żeby Jacob szybciej mnie zauważył. Jacob z każdym metrem bliżej mnie, miał szerszy uśmiech i większy rumieniec na twarzy.
- Gdzie ty się podziewałaś? – sapał. – Nie było Cię przez godzinę. Niepokoiłem się.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się niewinnie. – Zagadałam się z … – odwróciłam się, żeby przedstawić Jacobowi Edwarda, jednak jego już nie było. Zniknął.


~*~*~*~



S t a ł a n a d … Nad czym cholera można stać? Nad brzegiem morza. Nad przepaścią. Nad łóżkiem. W kuchni. Niech będzie nad brzegiem morza. No dobra i co dalej. S t a ł a n a d b r z e g i e m m o r z a i… dłubała w nosie, cholera. Zerknęłam na zieloną migającą lampeczkę. Mój laptop wytrzyma tylko najbliższe piętnaście minut, a później bum. Skup się Bello! S t a ł a n a d b r z e g i e m m o r z a . W i a t r t a r g a ł j e j w ł o s y, t w o r z ą c p r z y t y m n i e ł a d n a g ł o w i e . Sranie w banie.
- I tak tego dzisiaj nie napiszesz – szepnął cichy głosik w mojej głowie. – Idź się napić. Lepiej ci to zrobi.
Westchnęłam i spróbowałam ponownie skupić się na pracy. Wymazałam ostatnie zdanie i ponownie zaczęłam myśleć.
- No daj spokój. Rosalie tu będzie dopiero za dwadzieścia minut. Jeden kieliszek. tak na odprężenie. I wrócisz do pracy. – Cholerny głosik nie przestawał. Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na miejsce obok. Zdjęłam stopy z fioletowej kanapy i położyłam je na podłodze, łącząc stopy.
- Tylko jeden kieliszek…
- Ale bierzesz leki! – krzyknął inny głosik w mojej głowie. Bardziej znajomy, ale jakby odleglejszy.
- Masz mocny łeb. Nic ci nie będzie.
Wstałam z kanapy. Policzyłam do pięciu i ruszyłam w stronę kuchni. Przystanęłam. Przecież nawet nie wiem gdzie są wszystkie moje skarby. Rosalie zabrała wszystko.
Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie.
- Masz całe dwadzieścia minut. Zdążysz pójść do sklepu i wrócić.
- Ale przecież Rosalie dla twojego dobra wszystko schowała. Jak nie dla siebie, zrób to dla niej. - Dwa głosy przekrzykiwały się wzajemnie.
- Pierdziele. – Powiedziałam na głos i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Poczułam jak jeden głosik zaczyna triumfować. Chwyciłam kurtkę i otworzyłam drzwi. Znalazłam się na klatce schodowej. Przekroczyłam próg drzwi.
- Proszę, nie rób tego – usłyszałam drugi głos. Teraz już wyraźniejszy i głośniejszy. I dziwnie znajomy.
Przystanęłam jak wryta i obejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Wciągnęłam głęboko powietrze. Zauważyłam jak trzymana w ręku kurtka lekko drży. Zrobiłam kolejny krok.
- Nie!
- Tak!
Dwa głosy równocześnie krzyknęły. Pokiwałam głową i przełknęłam zalegającą w buzi ślinę. Jestem chora. Zwariowałam. Mam rozdwojenie jaźni. Schizofrenie. Nie wiem co, ale zwariowałam. Zrobiłam kolejny krok.
- Bello - znajomy głos mówił błagalnie. Przeczesałam ręką włosy i odchyliłam głowę do tyłu. Co do cholery mam robić? Wyprostowałam się i zauważyłam drzwi Rosalie.
- Nie rób tego! Byłaś tak blisko! – krzyknął głos.
Odwróciłam się i pomaszerowałam prosto do nich. Zapukałam szybko, wręcz natarczywie.
Błagam, żeby otworzyła szybko zanim się rozmyślę. Otwórz. Przymknęłam powieki i powtarzałam sobie w myślach.
Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
- Co jest Bells?- zapytała zaniepokojona Rosalie.
- Nie wiem. Wyjdźmy gdzieś. Do kina. Na spacer. Wszystko mi jedno. Nie mogę być sama.

________________________

Jak zwykle muszę Was przeprosić, za tak długie zwlekanie z wstawieniem nowego rozdziału. No i za to, że rozdział jest taki krótki. Mogę jedynie obiecać, że kolejne rozdziały będą już dłuższe gdyż rozwinie się akcja ;p

Chciałam także bardzo bardzo bardzo podziękować mojej becie, która pomimo natłoku zajęć znalazła czas, by poprawiać moje byki. Uwielbiam Cię farbowana!

Komentarze mile widziane :P pozdrawiam ;) (nie mogłam się oprzeć pokusie wstawienia m&msa)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pon 0:06, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
potargany_kapeć
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 9:08, 28 Gru 2009 Powrót do góry

droga lovee
kolejny raz urzekłaś mnie swoim stylem, językiem, ale przede wszystkim pomysłami. do tej pory zastanawiam się nad symboliką owego motyla, który (pomimo moich pierwszych skojarzeń) okazał się nie być Edwardem. Więc kto, lub co to było?
bardzo mi się również spodobało, jak opisałaś opiekę Rosalie i Jacoba nad Bellą. Takich przyjaciół powinien mieć każdy.
No i przede wszystkim: kto jest drugim głosem? LaFleur wspomniała kiedyś, że historia Alice nie zakończyła się. Może to ona?

Tak czy inaczej wciąż pozostaję Twoją wierną czytelniczką i czekam na dalsze rozdziały. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Pon 11:18, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział był jak dla mnie świetny taki nawet bym powiedziała magiczny. Również mnie zastanawia motyl, bo w pierwszej chwili pomyślałam, że to Edward no ale on ją zaprowadził do niego i może to o to chodziło i nie ma jakiegoś większego znaczenia?
Te dwa głosy jak dla mnie nie oznaczają że B. wariuje czy coś tylko walczyły w niej dwa "ja" i wygrało te dobre ja.
Masz bardzo ładny styl pisania i świetne pomysły są inne, nie oklepane i gdy czytam Twój ff to na tą chwile niemal przenoszę się do jego świata. To także za sprawą muzyki, która jest idealnie wpasowana(:

Tak więc życzę czasu, weny, chęci i motywacji w tworzeniu oraz Szczęśliwego Nowego Roku(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:53, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Jesli jest gdzies taki Jacob jak z tego FF to zapraszam przyjme z otwartymi ramionami...;)
Naprawde wielkie gratulacje za postacie w twoim opowiadaniu...swietnie je wykreowalas;)
Na poczatku jak przeczytalam o facecie z niebieskimi oczami nie pomyslalam o Edwardzie bo on mial podobno za zycia zielone oczy....ale potem to sie zaczelo skladac w calosc...ten blekitny motyl i morze...;)
Dalej sie zastanaiam co to za niezwykla sprawa z tym ze Bella go widzi a inni nie, i dlaczego? Mam nadzieje ze nas niedlugo oswiecisz;)
Poza tym podoba mi sie tez postac Rosalie, nie jest wredna jak w innych opowiadaniach...

No coz...ogolnie rozdzial swietny jak kazdy, czekam na czesc dalsza wiec VENY!!!!!;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Misty butterfly dnia Pon 11:54, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Pon 13:44, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Nie komentowałam dwóch ostatnich rozdziałów, ale to nie znaczy, że nie czytałam. Wynikało to z tego, że zgubiłam hasło, a później zapomniałam, bo z pierwszej strony znikło opowiadanie.

Akcja się rozwija. Jeśli Edward będzie odwiedzał Bellę, to będę za tobą chodzić jak wierny pies. We wcześniejszych rozdziałach nie rzucał mi się w oczy ten cały alkoholizm. W tym rozdziale zaserwowałaś nam niezłe roztargnienie, te głosy, wszystko jest idealnie. Ja przeżywałam z nią ten wybór, czy iść do sklepu po butelkę czy zostać w domu. Strasznie spodobała mi się postać Edwarda. Jeśli dobrze zrozumiałam, tylko Bella go widzi, to jest takie niesamowite. Po postawie jego można wywnioskować, że nie znalazł się w lesie bez przyczyny i mam głupie przypuszczenie, że to on jest tym motylem. Takie odniosłam wrażenie podczas czytania, nawet oczy się zgadzają. Całe zachowanie Edwarda, te uśmieszki spodobały mi się. W większości opowiadań Bella jest z Edwardem, zaczyna robić mi się żal Jacoba, kiedy pomyślę, że może zostać odrzucony. Z każdym rozdziałem coraz bardziej lubię Jacoba. Jeśli istnieje na świecie taka osoba, to z chęcią bym go poznała, jeśli Misty butterfly się podzieli. xD

Wyłapałam parę błędów:

Cytat:
Często zdarza się, że nie pamiętamy, co ubiegłej nocy nam się przyśniło.


Cytat:
Zdarza się również, że kopiemy przez nie kołdrę lub moczymy lepkim potem prześcieradło, ale gdy budzimy się rano, nie wiemy, dlaczego płakaliśmy przez sen, ani jaką przygodę przeżyliśmy w wyobraźni.


Cytat:
Zastanawiałam się, kiedy ostatni raz je widziałam.


Cytat:
Jacob spojrzał na mnie niepewnie, ale szybko się uśmiechnęłam, by go uspokoić.


Cytat:
Nie chce, żeby szef mi urwał łeb.


Ostatnie dwa rozdziały były świetne. Mi się bardzo spodobały. Chętnie poczytałabym kolejny rozdział. Narobiłaś mi apetytu z tym dłuższym rozdziałem.
Pozdrawiam i życzę weny,
Paramox


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Paramox22 dnia Wto 12:34, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin