FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Skazana na cierpienia [NZ] [+16] Rozdział 1-11 20.03.!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ulka
Człowiek



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 13:43, 19 Lut 2010 Powrót do góry

Miło się czyta. Piszesz lekko.
Jakiś czas temu zaczęłam czytanie, a potem zapomniałam tytułu. Przeglądałam wszystkie opowiadania w ALFABETYCZNYM SPISIE OPOWIADAŃ. Wielki banan wyskoczył mi na twarz kiedy to znalazłam:).

Cały czas dziwi mnie, że Bella woli być gwałcona i bita przez własnego ojca, niż zakłócić życie matce. Przecież jej matka mogłaby ją zostawić u znajomych(coś by znalazła). Chociaż trochę za szybko Edward polubił Bellę, to dzięki temu będzie mógł szybciej wpaść do domu Belli, dać Charliemu w twarz i porwać ją i żyć długo i szczęśliwie.
Życzę duuuuuuuuuuuuuuuuużo pomysłów.

Ulka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ulka dnia Pią 13:44, 19 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zwariowana
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Sob 21:33, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Napisałaś 1 lutego, że w ciągu tygodnia dodasz nowy rozdział. wchodze to co dziennie i nic niema :(
Proszę, nie ja nie proszę ja błagam dodaj nowy rozdzialik. wkońcu wcześniej napisałaś, że macie juz gotowe 3 a tak z innej beczki to ten ff iest naprawdę super interesujący.

Prosze napiszcie nawet krótką wiadomosć abyśmy wiedziały, że nie pożuciłyście nas w tak interesującym momencie,

żyszę wam WIELKIEGO WENA :)

pozdraiam ;*
zwariowana


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 15:30, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Uff, wreszcie dodajemy coś nowego.;d

Przepraszamy, że tak długo, ale najpierw nie mogłyśmy się z Olvia połapać w rozdziałach, a potem rozdział był całkiem długo u bety.

Bardzo cieszymy się, że ktoś to jeszcze czyta.;]

No wiec miłego czytania

Rozdział 8:

beta: Darysia

BPOV:

Siedziałam przy łóżku. Gdy nagle usłyszałam kroki dobiegające zza drzwi, Charlie dobijał się do drzwi
-Odejdź! Proszę!- krzyczałam przez łzy. Jednak on nie dawał za wygraną. Drzwi zaczęły się całe trząść. I w jednej sekundzie legły na ziemię, całkowicie wyrwane z futryny w której stał Charlie. Zaczął się do mnie zbliżać. Był wściekły. Trzymał coś w ręku. Nie widziałam co to dokładnie było, bo oczy wciąż miałam pełne łez. Skuliłam się w kłębek i kołysałam się nerwowo to do tyłu, to do przodu. Strasznie się bałam. Charlie kucnął przy mnie i zaczął głaskać mnie po włosach. Przywarłam bliżej ściany. On tyko zaczął się nerwowo śmiać
- Byłaś niegrzeczna Bello. Teraz musisz ponieść tego konsekwencje- nie wiedziałam co chce ze mną zrobić. Wytargał mnie za włosy pod kaloryfer.
-Ała to boli!- krzyczałam. Cisną mną tak mocno, że tyłem głowy uderzyłam w twardy przedmiot. Poczułam ciepłą ciecz. Głowa zaczęła mi mocno pulsować. W tym momencie mój oprawca złapał mnie za obie ręce i przypiął kajdankami do rurki od kaloryfera. Zaczął rozcinać nożyczkami moją bluzkę i stanik. Na górze nie miałam już nic. On tylko patrzył na mnie tymi swoimi ohydnymi oczyskami. Po chwili zaczął ściągać moje buty i skarpetki. Zostałam w spodniach. Jednak i ich miał zamiar się pozbyć. Zaczął sięgać swoimi ohydnymi łapskami do mojego rozporka, po czym brutalnie zdarł ze mnie spodnie. Zaraz potem pozbył się majtek. Byłam naga i zapłakana. Było mi zimno. Z głowy ciekła krew. Po chwili zobaczyłam, że nerwowo rozpina swój rozporek od spodni i ściąga je do kolan wraz z majtkami. Wiedziałam już co chce zrobić. Zaczął się do mnie zbliżać. Zaczął rozchylać moje nogi, które starałam się kurczowo trzymać razem. Jednak po chwili poczułam bardzo silny ból w okolicach brzucha. Uderzył mnie. Bolało. Nie skupiałam się teraz na nogach, tylko zwijałam się z bólu. Charlie wykorzystał tę okazję i rozłożył moje nogi. Przyciągną do siebie i wszedł we mnie brutalniej niż zwykle. Ja tylko krzyczałam
-Proszę! Nie! To boli!- ale jego to nie obchodziło, nie przestawał. Krzyczałam ile miałam sił w płucach. Ale wiedziałam, że nie mam już siły z nim walczyć. Poddałam się.


EPOV:
Biegłem, wciąż biegłem nie znałem drogi, ale musiałem ja znaleźć. Jeśli ten skurwysyn znowu cos jej zrobi to go zabije. Byłem idiotą. Jak mogłem się nie domyślić, że z tą dziewczyna jest cos nie tak. Ty idioto! Ogarnij się musisz ja znaleźć. Był wieczór, było ciemno, świeciły latarnie, a ulice były puste. Zaczęła unosić się mgła. Nagle dobiłem do kogoś. Było to dziecko, najwidoczniej z jakiejś patologicznej rodziny, skoro szlajało się po nocach samo. To była dziewczynka.
-Przepraszam czy nie wiesz może gdzie mieszkają państwo Swan?. -Dziewczynka podniosła głowę. Była zapłakana. Nic nie mówiła. Byłem zdesperowany złapałem ja za ramiona i potrząsnąłem nią.
- Mów gdzie oni mieszkają!- krzyknąłem. Dziewczynka wybuchła głośnym płaczem, nie wiedziałem co mam zrobić. Puściłem ja i powiedziałem spokojnie
- Przepraszam Cię, ale naprawdę musisz mi pomóc. Dziewczynka patrzyła na mnie. Widać było, że trochę się uspokoiła, lecz nadal płakała.- Posłuchaj być może w tym domu moja dziewczyna przeżywa teraz piekło. Proszę Cie pomóż mi.- Chyba zdała sobie sprawę z tego co mówię, bo po chwili ciszy odpowiedziała.
- Państwo Swan mieszkają tam na wprost.- pokazała palcem na ścieżkę leśną
-Ale tam jest las- powiedziałem
- Ta dróżka prowadzi wprost do ich domu
Nie powiedziałem już nic tyko pobiegłem w stronę dróżki. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale wciąż biegłem. Moje oczy ujrzały dom. Przyspieszyłem. Zatrzymałem się na chwile. Usłyszałem krzyki
- Proszę zostaw mnie! To boli! Ała!- nogi się pode mną ugięły, poczułem wściekłość, nienawiść. Popędziłem do drzwi frontowych. Były zamknięte. Cofnąłem się trochę i wywarzyłem je. Runęły na podłogę. Nie słyszałem już nic. Głosy ucichły. O nie! Czyżbym się spóźnił?. Nie, nie to nie może się tak skończyć. Stanąłem jak wryty, myślałem o najgorszym, nie byłem w stanie zrobić nic. Nie wiem ile tak stałem, gdy nagle zobaczyłem Emmetta i Rosalie. Popatrzyłem się w stronę mojego brata, otworzyłem usta, ale Em powiedział tylko
-Nie czas na wyjaśnienia. Gdzie jest Bella? – to pytanie przywróciło mnie do świata żywych. Popędziłem na górę. Zobaczyłem wywarzone drzwi. Pobiegłem w ich stronę, ale to co tam zobaczyłem zapamiętam do końca moich dni…
Bella leżała przypięta do kaloryfera. A Charlie ten skurwysyn gwałcił ja. On robił jej krzywdę! Nie wiele myśląc podbiegłem do nich i odciągnąłem tego ch*** od Belli. Odwróciłem go twarzą do siebie i zacząłem okładać go pięściami po jego parszywym pysku, gdy nagle wyrwał się i uderzył nie tak mocno w brzuch, że upadłem na podłogę. Podszedł do mnie z zaczął mnie kopać. Po ostatnim ciosie nie miałem siły żeby się bronić. Wbiegł Emmett, złapał Charile’go za szmaty i trzymał go w żelaznym uścisku. Do pokoju weszła Rosalie.
- Zadzwoń na policje- rozkazałem kuląc się z bólu. Popatrzyłem w stronę Belli, była naga, skulona pod kaloryferem. Była do niego przypięta kajdankami. Bez chwili namysłu podszedłem do łóżka, wziąłem z niego koc i owinąłem ją. Była zapłakana, cała w siniakach, krwawiła. Co?! Z jej głowy spływała czerwona ciecz, która zlepiała jej włosy. Przykucnąłem przy niej. Lecz ona skuliła się jeszcze bardziej i nie pozwoliła mi się dotknąć. Rosalie podeszła do niej z drugiej strony.
- Idź i zadzwoń na pogotowie ja się nią zajmę- popatrzyłem na nią z wdzięcznością, a ona tylko delikatnie się uśmiechnęła i dodała - Idź już
Odszedłem od nich i zadzwoniłem na pogotowie, gdy w tle słychać było dźwięk syren. Policja podjechała pod dom. Nagle Charlie który przez cały czas szamotał się z moim bratem, wyrwał się z jego uścisku i zaczął uciekać. Pobiegłem za nim. Charlie był już przy drzwiach gdy nagle z impetem weszła policja.
-Na ziemie!
-Ręce do góry!- pojedyncze głosy wypadały z ust policjantów
Charlie padł na ziemię. Jeden z policjantów podszedł do mnie i zaczął krzyczeć. Złapał mnie za ręce jednak nagle zbiegł Em i powiedział
-Co robisz? Nie jego aresztujcie tylko tamtego faceta- palcem wskazał na Charlie’go. W tle tego całego zamieszania słychać było syreny karetki. Nic nie myśląc wybiegłem na zewnątrz mijając policjantów i Charliego który coś do mnie krzyczał. Lecz go nie słuchałem. Jeden z ratowników wyszedł z karetki i spytał
-Gdzie jest dziewczyna?
- Chodźcie za mną. - Zaprowadziłem ich do miejsca, w którym była Bella. Nie mogłem patrzeć jak się męczy. Ratownicy podeszli do niej. Jej ciało było jak bezwładna, szmaciana lalka. Wszystko to stało się w przeciągu kilku sekund. Czas leciał tak szybko. Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w szpitalu.



Uff, może krótko, ale następny rozdział jest gotowy i pojawi się we wtorek .;d
Prosze bardzo o szczere i konstruktywne komentarze.

Pozdrawiamy KinGa & Olvia,


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zwariowana
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Sob 17:00, 06 Mar 2010 Powrót do góry

jeju, jeju jestem cała happy. W końcu nowy rozdział. Nie mogę uwierzyć:)

o kurde. To było. Nawiet nie wiem jak nazwać to co teraz czuję. Spróbuję jeszcze raz. Ten rozdział był piękny. Ciekawie opisałyście całą akcję. Dziwi mnine co Emmet i Rose robili pod domem Belli?
Było kilka błędów ale na pewno wypisze je ktoś inny;)

życzę WENY i czekan na ciąg dalszy

Zwariowana ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Sob 17:12, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Zawsze chciałam coś napisać, a że nie potrafię (co widać) pisać KK to nie wiem. Coś się wyciśnie :)
Trudny temat. Piszesz lekko, dzięki czemu czyta się łatwiej.
Bella. Dziwi mnie jej zachowanie. Nie wiem czy, aż się tak bała i nie chciała obarczać tą tajemnicą swoją mamę, ale to w końcu jej rodzicielka. Ehhh. Eddie znowu ją uratował, z czego się baaardzo cieszę. Trochę za szybko zakochał się w Belli, ale przecież to mężczyzna. Przejrzy swoje uczucia dopiero jak ktoś mu palnie w łeb. Myślałam, że zdąży ją ocalić przed jej "tatą" zanim wtargnie do jej pokoju, no ale... Dobrze, że w ogóle :)
A! I jestem ciekawa jak Em i Ros znaleźli się pod domem Belli!
Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział Wink
Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Sob 17:13, 06 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kita.
Człowiek



Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 18:32, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Na reszcie się doczekałam kolejnego rozdziału. Czekałam na niego w czarnej rozpaczy, ale się opłaciło. Czekam na kolejny.
Weny dziewczyny, weny. ; **


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 18:57, 06 Mar 2010 Powrót do góry

wkońcu nowy roździał...
nawet nie wiesz co to oznacza dla nas oczekujących tyle czekać na coś co nam się podoba...
szkoda, że taki krótki ale perspektywa wtorku to wynagradza:)
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 23:05, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Wkońcu jest rozdział. Tak długo czekałam na ten ff ... no i jest :)
SZkoda, że krótki, ale i tak niezły.
Czy Bella z tego wyjdzie? Jak potoczą się dalsze jej losy ?
I co na to wszystko Edward ?

CZekam na kolejny rozdział .

POzdrawiam i weny życze :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 18:03, 09 Mar 2010 Powrót do góry

No to startujemy z 9 rozdziałem.;d

beta: Darysia

Dostępna również wersja PDF:
[link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział 9:

EPOV:

Mieliście kiedyś wrażenie, że w jednej chwili możecie stracić wszystko? Że może zawalić wam się cały świat, z powodu utraty osoby którą kochacie? Ja właśnie jestem w takiej sytuacji, mogę stracić moją Bellę. Mogę już nie mieć możliwości przeproszenia jej, powiedzieć co do niej czuję. Już kiedyś mi się to przytrafiło. Nick był moim najlepszym przyjacielem. Gdy Rose zeszła się z Emmettem, a Jazz z Alice, my postanowiliśmy pozostać wolnymi strzelcami. Wszystko robiliśmy razem, nie mieliśmy przed sobą tajemnic, co moje to jego, co jego to moje. Naszą najlepszą rozrywką były imprezy, dużo wtedy piliśmy, paliliśmy, ćpaliśmy, uganialiśmy się za laskami. Pewnej nocy miałem okropny sen. Śnił mi się grób na którym pisało wielkimi pozłacanymi literami :


<i> Ś.P

Nick Cameron

“Zawsze byłeś aniołem, a teraz jesteś w ich gronie” </i>


Później przewinęło mi się przed oczami całe nasze życie. Poczynając od dzieciństwa, gdy bawiliśmy się w piaskownicy, po późniejsze imprezowanie. Jedno wydarzenie zatrzymało się dłużej, to, w którym oboje wciągaliśmy pożądaną dawkę koki, to w którego oddali byłem w stanie usłyszeć kobiecy głos, który mówił: „Ratuj go, masz mało czasu.”
Przebudziłem się nad ranem cały zlany potem. Zignorowałem ten sen, stwierdziłem, że to tylko wytwór mojej wyobraźni, albo działanie narkotyków, które zażyłem przed pójściem spać. Lecz podświadomie wiedziałem, że musimy przystopować z imprezami. Miałem zamiar pojechać do niego i podzielić się z nim moimi postanowieniami. Byłem pewien, że się ze mną zgodzi. Jednak moja wizyta u Niego trwała zbyt długo. Spędziłem cały dzień na uganianiu się za laskami i ćpaniu. Chciałem pojechać do Nicka z samego rana, a pojechałem późno w nocy. Zastanawiałem się nad przełożeniem odwiedzin na następny dzień, bo było już dość późno, ale postanowiłem pojechać. Długo stałem pod drzwiami, pukałem, dzwoniłem, lecz nikt mi nie otwierał. Jego rodziców często nie było w domu, dlatego użyłem zapasowego klucza, który znajdował się w kwiatku. Już wtedy czułem, że coś jest nie tak. Pobiegłem ile sił w nogach do pokoju mojego przyjaciela. To co ujrzałem wbiło mnie w podłogę. Na środku pokoju leżał Nick. Widok bezwładnego ciała przyjaciela ze strzykawką w ręce na zawsze wyryło się w mojej pamięci. Podbiegłem do niego, łudząc się, że może jednak żyje. Lecz niestety los jest zawsze przeciwko mnie.
Od tego czasu nie dopuszczałem do siebie nikogo. Bałem się, że jeżeli zbliżę się do kogoś za bardzo, też go stracę. Teraz znowu znajduję się w tak pojebanej sytuacji. Mogę stracić Bellę, którą najzwyczajniej w świecie kocham.


******

Po dwóch godzinach chodzenia tam i z powrotem po korytarzu przed salą Belli, wreszcie drzwi do niej się otworzyły i wyszedł do nad jakiś lekarz. Na szczęście był to znajomy Carlisle’a, który od razu mnie poznał. Skinął w naszą stronę głową, dając tym samym znak, żebyśmy poszli za nim. Zaprowadził nas do pokoju pielęgniarek, uprzednio sprawdzając, czy oby na pewno jest pusty.
- Co z nią? – zapytałem pierwszy, nie mogąc wytrzymać już ani chwili dłużej w niepewności.
- Spokojnie. Nie jest najlepiej, ale mogło być znacznie gorzej. Bella ma rozległe uszkodzenia ciała. Złamane dwa żebra, rozcięty łuk brwiowy, lekki wstrząs mózgu, uraz głowy. Plus wiele rozcięć, siniaków, krwiaków. Sporo zajęło nam pozszywanie jej i opatrzenie. Jej stan jest stabilny, i miejmy nadzieję, że tak pozostanie. Ten człowiek ją notorycznie gwałcił i bił. Możliwe, iż będzie potrzebowała psychologa. Ale to wszystko okaże się, gdy się obudzi. A wiecie może, czy Bella ma jeszcze jakąś rodzinę? – Właśnie otwierałem usta by odpowiedzieć, że nikt z nas raczej nie zna takich informacji, bo, tak praktycznie rzecz biorąc, to co o niej wiemy? Że jest sprzątaczką? To wszystko? Lecz ku mojemu i chyba wszystkich zdziwieniu głos zabrał Emmett.
- Nie, oprócz Charlie’ego nie ma nikogo.
- Dobrze. Macie jakieś pytania?
- Czy możemy ją zobaczyć i jeśli tak, to kiedy? - odezwałem się po raz drugi, nie pozwalając dojść do głosu pozostałym.
- Tak, możecie, ale dopiero za jakieś pół godziny, i nie więcej niż na pół godziny. Ah, zdajecie sobie sprawę z tego, że powiedziałem wam to tylko dlatego, że szanuję Carlisle’a, i ani mi się ważcie powiedzieć komukolwiek, że poinformowałem was o stanie pacjentki.
- Się wie doktorku – powiedział Emmett, po czym wszyscy bardzo podziękowaliśmy i wyszliśmy z gabinetu.
- Dobra ludzie, wiec jak mamy jeszcze pół godziny, to może chodźmy do lasu za szpitalem, bo z tego wszystkiego muszę zajarać, i mamy coś do obgadania – zaproponowałem wszystkim.
- Nie ty jeden, ale dobra, chodźmy – powiedział Emm i wyszliśmy ze szpitala.
Poszliśmy do lasu, o którym była wcześniej mowa. Nie odeszliśmy zbyt daleko od ścieżki, z racji tego, że było już późno, a dziewczyny wymyśliły już chyba z pięćdziesiąt historii pod tytułem „Co się stanie, gdy pójdziemy w głąb lasu”. Wyjąłem paczkę papierosów z kurtki i rzuciłem Emmett’owi, który podał Jasperowi. Po tej niewielkiej rundce wróciły do mnie.
- Ej, Edward, daj jednego – wytrzeszczyłem oczy, ponieważ te słowa wypadły z ust Rosalie. - No co? - zapytała oburzona, bo każdy obdarował ją takim samym wzrokiem co ja.
- Kochanie, ode kiedy ty palisz? - zapytał z troską Emmett.
- Od kiedy jestem mocno wku***ona i wściekła. Boże, Edward, po prostu daj mi jedną fajka i po problemie – Niepewnie wyciągnąłem rękę z paczką papierosów w jej stronę, po czym został mi ono wyrwane z ręki. Podpaliłem każdemu fajke i sam mocno zaciągnąłem się dymem.
- A więc myślę , że nie będzie większego problemu, żeby Bella mieszkała z nami. Rodzice się zgodzą, a nawet nie będą mieli nic do gadania. – powiedziałem ze stoickim spokojem, wypuszczając dym z płuc.
- To nie najlepszy pomysł – odezwała się Rosalie. Uniosłem na nią brew – Nie chodzi mi o to Ed, że przeszkadza mi Bella będąca w waszym domu, ale myślę, że po prostu nie będzie tam się czuła wystarczająco bezpiecznie, oczywiście jeśli wiesz o co mi chodzi. Zdaje mi się, że będzie unikała facetów przez jakiś czas, a o mieszkaniu z dwoma osiłkami nic nie mówię – ogłosiła, po czym lekko zaciągnęła się papierosem.
- Taa, Rose ma rację - wtrąciła swoje dwa grosze Alice. - Z wami - tu spojrzała na mnie i Emmetta - nie będzie jej dobrze. U Rose też nie za bardzo, bo przecież mieszka tam Jasper, no i Twoi rodzice są ostatnio coraz częściej w domu. A u mnie - wielki dom, prawie pusty, jak wiadomo, rodziców brak. Jasper najwyżej nie będzie już przyjeżdżał do mnie, tylko ja do niego.
- No, Al, masz rację, to będzie najbardziej racjonalne wyjście - powiedział Jasper, wypuszczając dym z ust, po czym podszedł i objął jednym ramieniem Alice. - No i pozostaje jeszcze kwestia papierów. Jak wiecie, Bella jest niepełnoletnia, wiec mogą ja oddać do sierocińca – No i tu jest pies pogrzebny. Kompletnie o tym zapomniałem. Jasper, widząc nasze miny, od razu starał się opanować sytuację.
- Spokojnie, pogadam z tatą, to załatwi to tak, żeby Bella mogła mieszkać z Tobą – Spojrzał na swoją dziewczynę i uśmiechnął się do niej,
- Dobra, mam rozumieć, że każdy chce tutaj pomóc Belli, zarówno psychicznie, jak i finansowo? - odezwał się Emm.
- Tak – odpowiedzieliśmy zgodnie.
- No to słuchajcie, myślę, że resztę rzeczy obgadamy z Bellą jak się już obudzi. I wydaje mi się, że nie powinniśmy iść teraz taką wielką pielgrzymką do niej, więc może Edward zostanie w szpitalu na noc, a my przyjedziemy rano, co? – Rosalie powiedziała i zerknęła na mnie wymownie.
- Taaa, myślę, że tak będzie najlepiej – powiedziałem, po czym ostatni raz zaciągnąłem się papierosem przed zgaszeniem go. - To do jutra - pożegnałem się z przyjaciółmi i poszedłem w stronę szpitala, abym mógł wreszcie zobaczyć moją Bellę.


Nowy rozdział pod koniec tygodnia.;d

Pozdrawiamy:
KinGa & Olivia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez KinGa dnia Śro 8:37, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 18:20, 09 Mar 2010 Powrót do góry

dzieki, dzieki, dzieki:)
wiecie jak poprawić nastrój obiecanym rozdziałem
podoba mi się ich pomoc cała paczka ludzi chce pomoc jednej dziewczynie,
ciekawi mnie mina Belli na widok Eda jak się obudzi
juz sie nie moge doczekać końca tygodnia
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sonea
Wilkołak



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce

PostWysłany: Śro 15:01, 10 Mar 2010 Powrót do góry

Ogólnie bardzo mi się podoba, ale mam jedno małe zastrzeżenie. Wszystko dzieje sie zbyt szybko. Tu był gwałt, potem była bójka, policja karetka, rozmowa z lekarze i decyzje jakie podjęli. Zbyt szybko. Nie nadąża się nastrajać specjalnie d tekstu by móc to dobrze odczytać.
Swoją drogą te decyzje były dziwne. Tak wszyscy jednogłośnie zadecydowali ze trzeba jej pomóc. Nie mówie, że nie, tylko mogli trochę z tym poczekać.
Ale wrażenie pozytywne i mam nadzięję, że nie będziemy musieli długo czekać na kolejny part.
Pozdrawiam, Sonea.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~Cjana~
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 20:24, 10 Mar 2010 Powrót do góry

Eh tak długo czekałam na te rozdziały, że czytałam je z wielkaaa przyjemnością :))) Oby wena was nie opuściła:) Czekam na następny part :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 17:00, 13 Mar 2010 Powrót do góry

Miłego czytania.; **

Dostępna również wersja PDF:
[link widoczny dla zalogowanych]



beta: Darysia

Rozdział 10

Rozmawiałam z Edwardem bardzo długo i cieszę się, że się przede mną otworzył. Na początku trochę mnie to skrępowało i zszokowało, lecz później naprawdę zaczęłam mu szczerze współczuć. Stwarzał pozory szczęśliwego , zadowolonego z życia gnojka. Lecz tak naprawdę wcale tak nie było, a jego życie było wręcz znienawidzone przez niego. Opowiadał mi jak jego rodzice zaczęli przesiadywać całymi dniami w pracy, bądź byli w rozjazdach. Było mu smutno, ale nie okazywał tego, bo jak sam to ujął „ nie chciałem także spierdolić ich życia”. Po paru latach wytworzył wokół siebie barierę ochronną, skorupę, w której się zamknął i nikt nie miał wstępu do jej środka. Zaczął traktować ludzi przedmiotowo. Jednego czego żałuje najbardziej był fakt, że jego rodzice nigdy nie obdarzyli go tą wielką rodzicielską miłością. Owszem kochali go, ale nie potrafili tego uczucia przekazać synowi, który nie wiedział czym jest miłość. Mogę przyznać, że wiem teraz wiele więcej rzeczy, których pierwszy lepszy człowiek o nim nie wie. To dużo dla mnie znaczyło, bo zmieniło to sposób w jaki na niego patrzyłam. Nie był złym Edwardem, którego wszyscy znają, był dobrym Edwardem, z uczuciami, który przełamał tą skorupę i pozwolił mi wejść do środka i pomóc mu. Chęć pomocy z mojej strony i poznania tego chłopaka i emocji kłębiących się w nim, były niesamowicie ogromne. Nie wiem jakim cudem, ale chyba się w nim… zakochałam. Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Chyba tak. I to nie była miłość z poczucia obowiązku, bądź zlitowania, to chyba była ta pierwsza prawdziwa miłość. Uczucia Edwarda były dla mnie małą zagadką. Nie wiedziałam czy on czuł do mnie to samo, co ja do niego. Jednego jestem pewna, w jego pięknych zielonych oczach było widać szczerość, co świadczy o tym, że chyba mnie nie okłamywał, ale również było widać taką iskierkę... nadziei, a może tej właśnie miłości? Po tych wszystkich smutnych opowieściach, przeszliśmy do weselszych tematów, a mianowicie Edward opowiadał mi najlepsze i chyba również najgłupsze momenty jego dzieciństwa. Teraz był w trakcie opowiadania mi, jak to kiedyś próbowali upiec mamie urodzinowy tort.
- …i kiedy byliśmy już cali umazani w mące i mleku, do naszego cudownego ciasta trzeba było dodać jajka. Głowiłem się 5 minut jak wyciągnąć środek jajka ze skorupki, gdy Emmett przyszedł i powiedział coś na styl „Ty debilu, przecież tego się nie wyciąga ze skórki” - Tutaj naprawdę świetnie parodiował Emmetta - A ja mu na to „Ej, no ale ze skorupką? To głupio tak. Hej, jak pani Cope robiła nam jajka to były bez tej otoczki’’ A on „No bo, ty debilu, ona właśnie tak zmiękła i dopiero się ją je” Stwierdziłem, że nie ma sensu się z nim kłócić, więc włożyliśmy jajka do ciasta i chcieliśmy je zmiksować, gdy mikser nam nie zadziałał. Potrzebowaliśmy 10 razy przestudiować instrukcje, 15 razy sprawdzić czy przyciski działają, żeby po godzinie zorientować się, że mikser był wyłączony z prądu. – Nie mogłam już wytrzymać i skręcałam się ze śmiechu na łóżku, na co moje obolałe ciało zareagowało ostrym bólem. Skrzywiłam się trochę, ale nic nie mogło mnie powstrzymać od kolejnych wybuchów śmiechu. Przed oczami miałam scenę Edwarda i Emmetta, całych umazanych i robiących ciasto. Przy kolejnej fali, drzwi do mojej sali otworzyły się z takim impetem, że zatrzymały się na ścianie. Przestraszyłam się i podskoczyłam, zdołałam tylko krzyknąć:
- Jezus Maryja!
- Skoro Jezus ma ryja, to Ty masz krzywe nogi * - Powiedział Emmett i z wielkim bananem na twarzy wszedł do mojej sali. Za nim wszedł wysoki umięśniony chłopak o miodowych włosach, który chichotał, jak przypuszczam, z żartu Emmetta. Po krótkiej chwili namysłu, doszłam do wniosku, że to chyba Jasper. Zaraz po nim wkroczyła piękna blondynka z ciepłym uśmiechem na twarzy, Rosalie, tak myślę. Na samym końcu, tanecznym krokiem, weszła drobna dziewczyna, która od razu podbiegła do mnie, przytuliła i ucałowała w policzek.
-Hej jestem Alice – nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo od razu zaczęła mówić jak nakręcona. Przysięgam. - Miło mi Cię poznać! O nic się nie martw, będziemy najlepszymi przyjaciółkami, no i jeszcze z Rosalie oczywiście. W ogóle, to będziemy razem mieszkać, znaczy wiesz, ja mam naprawdę duży dom, i myślę, że nie będziesz się czuła nie komfortowo czy coś w ten deseń. I …
-ALICE! Przystopuj trochę! Ona nawet nie wie co ma powiedzieć! - ryknął Edward, stając tym samym w mojej obronie, naprawdę nie wiedziałam co zrobić. Widzę dziewczynę pierwszy raz, informującą mnie o największej przyjaźni, która nas połączy i o wspólnym mieszkaniu! Co to do cholery ma znaczyć!
- Och, Edward trzeba dziewczynę poinformować - zwróciła się do Edwarda, po czym natychmiast odkręciła twarz w moją stronę. - No i wyposażę Cię w garderobę, i samochód kupię. Będziemy jak siostry…
- Emmett - powiedziała stanowczo Rosalie. Ten natychmiast wstał, podszedł do Alice od tyłu zamykając dziewczynę w swoim żelaznym uścisku, podniósł i najzwyczajniej w świecie zaczął wynosić ją z sali. Alice zaczęła krzyczeć, grozić, wyrywać się i wierzgać nogami.
- Emmett zacznę gryźć, postaw mnie! Emmett! Emmett, ku**a mać! Jasper , ratuj! – Mięśniak wyniósł Alice z pomieszczenia, szybko zamknął drzwi i zastawił je krzesłem.
- Uspokoisz się trochę to Cię wpuścimy, chwilowo trzeba z Bellą porozmawiać na spokojnie. Idź na dół i zrób sobie kawy. Zjedz ciastko, trochę kalorii może Ci nie zaszkodzi - powiedziała Rosalie do Alice stojącej za drzwiami.
- Ej, ludzie, ja wiem, że Bella jest ważna, ale może ja bym z nią poszedł, co? - po raz pierwszy odezwał się dziś Jasper, kiwając głową w stronę wejścia do sali.
- No idź, idź, może ty ją uspokoisz - odezwał się Edward po dość długiej przerwie. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Jednego dnia dla nich jestem pośmiewiskiem, i sprzątaczką, a teraz oni chcą mi pomóc. Czy to jakiś żart, teraz brakuje tylko faceta, który zaraz wyjdzie z szafy, i powie „mamy Cię!’’ Swój wzrok utkwiłam w Edwardzie, i zaczęłam niedowierzająco kręcić głową. W oczach Edwarda dostrzegłam zdezorientowanie, wstyd, i tą iskierkę, która pojawiała się tam od niedawna.
- Co… jak… to znaczy… ach.. - nie wiedziałam jak mam się wysłowić.
- Już spokojnie. Wiesz, zrozum, że Alice tak ma, zero wyczucia chwili. Naprawdę się nią nie przejmuj - ku mojemu zdziwieniu powiedziała to Rosalie, uśmiechając się do mnie z serdecznością. Usiadła na brzegu łóżka i pocieszająco gładziła kciukiem moją rękę.
- No tak okej. Ale czy ktoś… może mi w końcu wytłumaczyć co to ma znaczyć?
- Bells, tylko się nie denerwuj, proszę. My Ci chcemy pomóc, naprawdę, tylko po prostu wysłuchaj nas, dobrze? - Edward popatrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi zielonymi oczami, że nie w sposób było się nie zgodzić.
- No dobra, to słucham.
Rozmawialiśmy tak około godziny. Zgodziłam się zamieszkać z Alice pomimo tego, że w ogóle jej nie znałam. Wiem to dość głupie, ale jakoś nie chciałam wracać do tego domu, za dużo wspomnień. Chcę zostawić tamto życie za sobą. Cała trójka zapewniała mnie chyba ze sto razy, że to nie są żarty, i to wszystko jest najprawdziwszą prawdą, że chcą mi pomóc. Zdziwiło mnie podejście, Rosalie, ona ciepła i czuła. Taką ją polubiłam.
- Dobra niech będzie, ale chociaż pozwólcie mi się odpłacić. Ja jakoś, odpracuje i oddam wam te pieniądze ze mieszkanie, i za to co dla mnie robicie. Mam przecież prace w szkole, może nie będzie łatwo, ale jakoś dam... radę? - z trudem wypowiedziałam ostatnie słowo, ponieważ cała trójka patrzyła na mnie tak jak bym im ojców siekierą pozabijała. Uniosłam brew w pytającym geście.
- No chyba jaja sobie z nas robisz! Kpisz?! - wybuchnął Emmett, aż się go przestraszyłam.
- Emmett, uspokój się. Bello, ej no słońce, popatrz no na mnie, Bells proszee… - błagał mnie Edward i wziął moją rękę w swoje. Zdziwił mnie ten gest, to jak do mnie wypowiedział te słowa. - Bella, nie bądź uparta, ej no misiek. - Ja nadal uparcie wpatrywałam się w róg łóżka. Misiek, słońce? Wow to coś nowego, może Edward nie jest, aż taki zły? Dalej było mi trochę wstyd. Nie mam nic, przy niech jestem totalnym zerem.
- Bells, umiesz gotować? - Popatrzyła na mnie Rosalie z uniesioną brwią. Taaa, to na pewno ma dużo wspólnego z gotowaniem.
- Rose, jakbyś nie zauważyła nie rozmawiamy teraz o gotowaniu, chcesz sobie z koleżanką o garach pogadać, to zapraszamy później - wtrącił się Emmett.
- Och, Emmett, tak to właśnie jest, kiedy nie wysłuchacie do końca co mam do powiedzenia i wpieprzacie się w połowie zdania. To jak, umiesz?
- Noo chyba tak, kiedyś uczyła mnie pani McGrath
- No to jak tak bardzo chcesz się odwdzięczyć, to po prostu będziesz nam gotować, uwierz mi, mam już dość tych wszystkich barowych sałatek, od kiedy nasi rodzice stwierdzili, że jesteśmy zbyt dorośli na kucharki, nie jemy nic oprócz fast foodów, ochh... jak tak dalej pójdzie to obrosnę tłuszczem, to jak, umowa stoi?





* Nie chciałam tu nikogo obrazić, ani nic z tych rzeczy.



Kolejny rozdział pojawi się 21 /22.03 ponieważ mam taki zajeb w szkole, że w tygodniu na pewno nie zdąże wrzucić nowego partu.

Pozdrawiamy.; ***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez KinGa dnia Sob 17:02, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 20:31, 13 Mar 2010 Powrót do góry

super, że dziś dodałas. jestem naprawde zaskoczona nowym:)
nie moge z Alice i Ema ich optymizm i zachowanie zawsze poprawiaja humor:)
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Sob 21:32, 13 Mar 2010 Powrót do góry

Hejka, Dziewczyny!

Czytam Wasze opo od samego początku, jeszcze przed przerwą i strasznie mi się podobało. Wszystko ładnie opisywałyście i w ogóle... Nie mogłam się doczekać, jak potoczą się dalsze losy Waszej Belli. Z tego powodu cieszę się niezmiernie, że mimo braku albo małej ilości czasu wróciłyście z kolejnymi rozdziałami. Naprawdę. Jednak mam mały niedosyt... Wiem, że może nie macie czasu... Znam ten ból ;/ i nie ględzę czy coś... Po prostu ostatnio mam wrażenie, że piszecie chapy "na szybko"... Już nie opisujecie myśli czy przeżyć bohatera tak dokładnie jak wcześniej... Nie wiem... Może to jest tylko moje wrażenie... Niemniej jednak cieszę się, że rozdziały są często i że akcja rozwinęła się dobrze dla Belli. Jestem strasznie Wam wdzięczna za to, że dalej piszecie i nie zaprzestałyście (jak niektórzy :( ). Nie chciałam nikogo urazić ani nic.
Jeszcze raz gorąco dziękuję za ten rozdział, mimo że krótki ;*

Pozdrawiam i czekam na następny part Wink
Weny i czasu :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chocolate_maggie
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań/Forks

PostWysłany: Sob 17:15, 20 Mar 2010 Powrót do góry

Cieszę się że znowu piszecie i że dość szybko dodajecie ale ja również mam wrażenie że piszecie teraz "na szybko". A przez to Wasze opowiadanie straciło trochę "tego czegoś" jeśli wiecie co mam na myśli ;p
Tak samo niepokoi mnie trochę to, że nagle Edward jest taki zakochany i opiekuńczy itp. i cała reszta jego paczki też jest dla Belli strasznie miła...a jeszcze nie tak dawno potrafili tylko zmieszać ją z błotem, napluć na nią a potem jeszcze zdeptać jak robaka....a teraz? chcą się nią opiekować!
Ok,ok rozumiem, że współczują jej i chcą pomóc itp. Ale takie radykalne zmiany zachować (szczególnie Edwarda!!!! ) niezbyt mnie przekonują. Wydają się mało realne.
Ale to nie znaczy, że mi się ten ff nie podoba i że przestane go czytać!!! ;D
O nie!! ;p bardzo go lubię i na pewno nie porzucę !! Wink
Mam tylko nadzieję, że nie zaprzepaścicie tego magicznego początku opowiadania ( i bynajmniej nie chodzi mi tutaj o to że mi się podobało, jak Bells była traktowana itp.!! Chodzi mi o to, że było wtedy bardzo fajnie napisane, ich zachowania, uczucia itd. I było w nim coś wyjątkowego, co wyróżniało ten ff spośród innych ).
Weny!!!
Pozdrawiam Gosia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 18:33, 20 Mar 2010 Powrót do góry

W ramach wytłumaczenia:
Może zdać się komuś, że rzeczy dzieją się za szybko, bądź są zbyt radykalne zmiany, ale tak praktycznie rzecz biorąc o to nam właśnie chodziło.;d Mamy w jeszcze pare pomysłów, wiec mamy nadzieje, że nie zawiedziemy was, tylko trzeba trochę cierpliwości.;d

Dziękujemy za komentarze.; ***

Rozdział 11

beta: Darysia



- Przyjadę później - powiedział Edward i odszedł w stronę swojego srebrnego volvo. Na pożegnanie posłał mi swój firmowy uśmieszek.
- Będę czekać - odpowiedziałam mu, po czym odwzajemniłam gest, wykrzywiając usta w najpiękniejszym uśmiechu jaki miałam w arsenale ( a musicie wiedzieć, że ostatnio było ich bardzo dużo), i odwróciłam się w stronę mojego domu. Tak mojego domu. Na samym początku nie mogłam się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Wszystko było takie nowe, inne. Nie mieściło mi się w głowie. W dwa miesiące moje życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Mieszkałam u Alice, którą szczerze uwielbiałam. Miałam, a praktycznie rzecz biorąc nadal mam, wyrzuty sumienia za to co dla mnie robi. Jestem na utrzymaniu całej piątki. Niczego ode mnie nie oczekują prócz mojego szczęścia. Nie raz próbowałam delikatnie zasugerować, że jakoś to wszystko odpracuje, odwdzięczę się, ale za każdym razem, gdy to robiłam, naskakiwali na mnie jakbym im rodzinę siekierą pozabijała. Ciągle słyszałam w odpowiedzi, że mam nawet nie zaczynać tego tematu od nowa, bo i tak nic nie wskóram.
Tak szczerze mówiąc, nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Dzięki nim mój koszmar wreszcie się skończył. Mogę żyć normalnie, jak każda nastolatka. Mam wspaniałego chłopaka, poza którym świata nie widzę. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, do momentu gdy poznałam Edwarda, wtedy wszystko się zmieniło. Edward opiekował się mną i nadal to robi. Jest przy mnie, gdy go potrzebuję. Nawet jak mi śnią mi się koszmary, jest w stanie czatować całą noc, żeby obudzić mnie i uspokoić, mówiąc, iż to tylko głupi sen. Nie każdy jest zdolny do takiego poświęcenia. Przy nim zawsze czuję się bezpieczna i... kochana? Wiem, że przy nim nic mi się nie stanie. Nigdy się przy nim nie smucę. Kocha mnie bardzo mocno, tak samo jak ja jego.
Ta miłość nie zna granic, jest tak wielka, że niektórzy nawet nie są w stanie sobie tego wyobrazić. Cały czas muszę przy nim być, czuć jego obecność. Jesteśmy od siebie uzależnieni do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie spać bez siebie. Na dobranoc zawsze śpiewa mi kołysankę, którą, jak się dowiedziałam, ułożył specjalnie dla mnie. Dla takich właśnie chwil trzeba żyć.
Nie sposób również zapomnieć o moich wspaniałych przyjaciołach. Są wspaniali. Emmett, który otrzymał tytuł „ My big brother” jest nie do zastąpienia. Jest wiecznie radosny i niczego nie bierze na poważnie. Patrzy na świat przez różowe okulary. Nie wraca do przeszłości, ani też nie wybiega daleko w przyszłość. Po prostu żyje chwilą. Nie ma żadnych koncepcji na życie, jednak zawsze powtarza to samo.
- Nie ważne, co będę robił w życiu, mogę nawet sprzątać ulice za marne grosze, aby tylko była przy mnie Rose.
Jest wielkim miśkiem, do którego kocham się przytulać, oczywiście to nie to samo co z Edwardem. W jego towarzystwie śmieję się na okrągło. Nawet z głupich, sprośnych kawałów.

Rosalie to dziewczyna, która naprawdę dużo dla mnie zrobiła. Przez te dwa miesiące była przy mnie cały czas, pomagała przejść przez to wszystko, przyzwyczaić się do nowego życia i zapomnieć o przeszłości. Nie sądziłam, że była w stanie to uczynić. Zawsze myślałam, że jest zapatrzoną w siebie, pustą lalką Barbie, jednak byłam w zupełnym błędzie. Jak już kogoś kochała to na całego, nie bawiła się w jakieś pół układy. Albo nie darzyła tym uczuciem wcale, albo wchodziła w to całym sercem. Oczywiście tym drugim obdarowała tylko Emmetta, Alice, Jaspera, Edwarda i mnie. Stwierdziła, że dla nas zrobiłaby wszystko. Niestety wobec swoich rodziców nie była równie czuła, jak w naszym przypadku. Kiedyś mi powiedziała, że dla niej nie mieli nigdy czasu i ważniejsze było wszystko inne, tylko nie ona czy jej brat. Uznała, że nie są warci obdarzenia ich tymi emocjami. Jednak w jej przekonaniu całą pustkę po „stracie” rodziców wypełnia Emmett.
- Dla niego mogłabym przytyć 20 kilo i wyglądać jak spasła krowa.

Alice, tej dziewczyny nie da się opisać. Jedno jest pewne. Ma wrodzone ADHD, jest zakupoholiczką i wieczną optymistką. Po moim wypadku, jako jedyna, nie patrzyła na mnie z litością, bólem, czy współczuciem. Traktowała mnie jak jakąś odległą kuzynkę, która przyleciała z drugiego końca świata, taką z żadną przeszłością. Nigdy nie zastanawiała się nad tym co mówi, czy całkiem przypadkiem coś nie przypomni mi o przeszłości. Szła na żywioł. Ma bardzo zwariowane pomysły, to właśnie wpadła na genialny pomysł, który potem podrzuciła Edwardowi, żeby kupił mi nowy samochód. Jej sprawką było to, że moja garderoba jest wielkości przeciętnego sklepu, i żebyście nie mieli złudzeń, jest wypełniona po brzegi. To ona wpadła na genialny pomysł, aby mój pokój wymalować na różowo, powiesić w nim kryształowy żyrandol, na ścianie zamieścić pięćdziesięciocalowy telewizor z najlepszym kinem domowym. A jakże bym mogła zapomnieć o wielkim łóżku z baldachimem, które pomieściłoby co najmniej sześć osób, a śpię na nim tylko z Edwardem. Na ścianach wiszą przepiękne obrazy, a na podłodze leży bardzo drogi dywan. Koszty pokryła cała piątką, co było jedynie przebiegłym planem Emmetta.
- Bello, pomyśl, jacy my jesteśmy wspaniałomyślni. Podzieliliśmy koszty na naszą piątkę, aby nie było Ci przykro, że tylko jedna osoba wydała na to pieniądze. Powinnaś być nam dozgonnie wdzięczna.
Taaaa, już się cieszę.
Jasper. Chłopak, który najmniej angażował się w mojej, jak by to ująć, „rekonwalescencji”. Któregoś dnia wytłumaczył mi, dlaczego trzyma się na uboczu:
- Bo to, Bells, nie chodzi o to, że nie chcę Ci pomóc czy coś w ten deseń, ale po prostu widzę, że cała czwórka wisi nad Tobą, i chciałem Ci dać trochę wolnej przestrzeni z mojej strony.
Zawsze mogłam liczyć na to przyjemne uczucie spokoju w jego towarzystwie. Nie raz, gdy chciałam od wszystkiego uciec myślami, szłam prosto do niego. Mogłam liczyć na wsparcie, i na kropelkę dobrego trunku. Jasper nie jest człowiekiem typu, dopuszczającego wszystkich do siebie. Jest cichy, zamknięty, i ma genialne wyczucie chwili. Sam stwierdził, że już traktuje mnie jak siostrę.
Właśnie u nich szukałam pomocy w pierwszych miesiącach po wypadku. Najgorszy było okres powrotu do szkoły, jakiś trzeci tydzień po tym wydarzeniu. Już oficjalnie byłam z Edwardem, co trochę, a nawet bardzo, ułatwiało sprawę. Gdy przechodziłam korytarzem wtulona w bok mojego chłopaka, każdy patrzył się na mnie jak na kosmitkę, a Edward zabijał wzrokiem każdego, kto zatrzymał na mnie swoje spojrzenie dłużej niż 3 sekundy.
Jak wiadomo, Port Angeles jest małym miasteczkiem, dlatego też wiadomości rozchodzą się z prędkością światła. Moja historia była już głównym tematem rozmów. Wszędzie, gdzie wszędzie gdzie tylko poszłam słyszałam kawałki rozmów typu „Ej, patrz, to ta córka Swana co go zamknęli”, „Idzie ta co ją ten koleś ponoć nieźle rżnął”, „Po tym wszystkim ciągnie jeszcze kasę od tych bogatszych i lepszych”. Oczywiście moi przyjaciele zapewniali mnie, że to kompletna bzdura i mam się nie przejmować takimi błahostkami. Chłopaki mieli przynajmniej okazję do tego, by sprać paru kolesi za niewyparzony język.
Al z Rosie za każdym razem, gdy padła jakaś wzmianka na mój temat, robiły popłoch w damskiej toalecie. Bądź co bądź cała szkoła czuła do niech respekt. Dzięki nim przeszłam przez to wszystko bez większych szkód.
Dzięki nim, a w większości, za sprawką Edwarda, w końcu odnalazłam swoją pasję. A mianowicie taniec. Te chwile odrywały mnie od rzeczywistości i przenosiły w mój własny kolorowy świat. W tych momentach liczyła się tylko muzyka. Kochałam to, mogłabym tańczyć przez całą dobę, a może i dłużej. A gdy mogłam tańczyć z Edwardem, jako tymczasowa partnerka, moje najgłębiej zakopane marzenia po prostu się spełniały.
Mogłam szkolić się pod okiem zawodowego tancerza. Uczęszczałam do szkoły tańca, do której należeli wszyscy. Moim stylem był hip hop. Byłam jedną z lepszych w grupie, mimo tego, że miałam ogromne braki. Przy pomocy Edwarda dorównywałam reszcie. Tak właśnie zaczęło się moje nowe wspaniałe i kolorowe, usłane różami, życie.


Kolejny rozdział będzie w granicach
27/28.03

Pozdrawiam, i noo.... miłego czytania.;***
KinGa & Olivia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 20:01, 20 Mar 2010 Powrót do góry

macie racje bardzo to szybko idzie... akcja rozwija się w szybkim tempie i nie wiem czy dla wszytskich będzie się to podabać.
lubie Wasz styl, ma coś w sobie tak samo jak sama ta historia, która jest genielna
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 13:52, 10 Kwi 2010 Powrót do góry

Czytam to opowiadanie od jakiegoś czasu i uważam że jest super, mam jednak kilka drobnych uwag.
Po pierwsze:
czemu ciągle nie dodajecie rozdziału?! Wiecie jak mi to psuje humor?
po drugie:
"a śpię na nim tylko z Edwardem" to trochę dziwne wiesz... po takich zdażeniach.. Nie za szybko tak się z nimi wszystkimi zbliżyła??
Po trzecie:
więcej opisów.
No i nie mogły byście być bardziej... konsekwentne w tym co piszecie?
Ale czepiam się. Opowiadanko jest super i wciągające!
Byle tak dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lola13
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 14:25, 10 Kwi 2010 Powrót do góry

czemu jeszcze nie dodajesz rozdziałów??ten ff jest bardzo wciągający i chciałabym (jak zresztą chyba wszyscy) dowiedziedzieć się co będzie dalej
weny i oczywiście czasu\

Masz już jedno ostrzeżenie, więc zastanów się co piszesz. Możesz napisać pw do autorki, a jak będzie chciała to w temacie sama ogłosi Rolling Eyes
Dil.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin