FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Więzy krwi [NZ] Zawieszony! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 19:36, 22 Cze 2009 Powrót do góry

A więc tak. Jest to mój pierwszy FF. Od razu zaznaczam, że nie ma tu żadnej postaci, jeśli chodzi o imię, ze "Zmierzchu", jednak gdyby się im blizej przyjrzeć, to z pewnością podpiszecie sobie różnych bohaterów z pierwowzoru do mojego opka.
Dość długo zastanawiałam się, czy napisać i wstawić, muszę zresztą przyznać, że nadal mam lekkiego stracha, jak zostanie przyjęty ten ff. Ale do odważnych świat należy, więc mam nadzieję, że sie spodoba.
Oczywiscie czekam an cholernie ostre komentarze, które wytkną mi moej wszelkie błędy, bym mogła poprawić się w przyszłości.
Co do historii, to rozpoczyna sie podobnie do "Zmierzchu" jednak zupełnie inaczej kończy Wink
Aha, nie jest zbetowany ten rozdział, dlatego jeśli ktoś chciałby się ofiarować i mi pomóc przy następnych rozdziałach, to byłabym wdzięczna.
Zapraszam do czytania Cool

Zbetowane przez : Wyjątkowa love
Dzięki Ci za to ;]]

Rozdział I : Spotkanie
Rozdział I: Spotkanie

Szłam wolno. Byleby tylko nie wzbudzać żadnych podejrzeń... Jednak te głosy. Te wszechobecne głosy mnie dobijały. Były jak mnóstwo szpilek, ostrych szpilek, wbijanych w mój umysł. Niekiedy miałam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje od tego hałasu. Usłyszałam po raz setny moje imię: Kimberly. Wypowiadała je w myślach jakaś przeciętna szatynka o brązowych oczach. Zabawne, z jaką łatwością przychodziło mi w ciągu ułamku sekundy, dostrzeganie tylu szczegółów, ile zwykły śmiertelnik nie wyłapałby w ciągu minuty. To było często naprawdę śmieszne.
Zaraz po jej westchnięciu odezwało się też parę innych głosów. Tym razem byli to chłopcy z najstarszej klasy, którzy uważali mnie za swoje bóstwo. No tak, poniekąd byłam bóstwem. Ale także zupełnie inna. Ja i moje rodzeństwo różniliśmy się wieloma cechami od zwykłych ludzi. Po pierwsze, nie byliśmy biologicznym rodzeństwem. Ale najbardziej oczywistą cechą było to, że nie zaliczaliśmy się do, jakże obszernego grona - ludzi - a wampirów. Tak, tak. Takie stwory nie istnieją. Też tak kiedyś myślałam... do czasu, aż się sama nie stałam takim potworem.
Podobno byłam nieziemsko piękna, jednak ja sama nie mogłam w sobie dostrzec ani krzty piękności. Podobno moje oczy świeciły radością i blaskiem w pewien szczególny, bursztynowy sposób. Jednak ja nigdy tak na siebie nie patrzyłam. Miałam na sumieniu za dużo osób, żeby zachwycać się swoim wyglądem i kusić następne ofiary... Kiedyś byłam taka próżna. Kiedyś kusiłam swoim wyglądem przyszłe ofiary. Ale to dawno i nieprawda. Miałam zamiar z tym skończyć. Właściwie to nawet odcięłam się od własnej rodziny. Byłam pięknym wyrzutkiem...
- Kimberly - wyrwał mnie tym razem z zamyślenia czyjś nieznajomy głos.
- Tak?
- Cześć, nazywam się Paul. Może... - chłopak o śniadej skórze i intensywnie zielonych oczach, myślał nad tym, jak się mnie o coś zapytać. Nie musiałam wytężać swego daru, by usłyszeć, jak w myślach układa zdanie.
Kolejna ofiara losu, z której potem będą się nabijać kumple. Byłam w drugiej klasie liceum. Co tak wszystkich do mnie przyciągało? "Zwykła" drugoklasistka. Z mocnym naciskiem na słowo "zwykła".
- Może usiadłabyś ze mną dziś na matematyce? - wykrztusił cicho.
- Yhh. Koledzy ci nie powiedzieli, że wolę siedzieć sama? Człowieku, znajdź sobie inny obiekt westchnień... - odparłam bezczelnie i trochę zdawkowo. Po raz kolejny udowodniłam, jak bardzo nienawidziłam siebie oraz całego świata. Byłam rozpuszczonym i bezczelnym bachorem. Tak, byłam. Bo teraz mam całą wieczność by się zmienić... Jasne, jakby to było takie proste.
- Kim, chodźmy. - Poczułam czyjś dotyk na ramionach. Tak, to był Tom, mój "starszy" brat, choć tak praktycznie to ja byłam starsza. Taa, on miał "tylko" sto trzydzieści dwa lata, a ja "już" sto pięćdziesiąt cztery.
- Ok.
Pociągnął mnie za sobą pod klasę.
- Bądź grzeczna, bo na matmie nie ma cię kto kontrolować. - Zaśmiał się cicho.
- Obiecuję nikogo nie zabić wzrokiem - ach, ten mój sarkazm.

I tak oto przenudziłam się całą godzinę. Ten materiał przerabiałam już chyba ze sto razy. Czemu kadra pedagogiczna na świecie nie może ustalić czegoś nowego? Cały czas te same teorie. Masakra normalnie.
I znów głosy. Wszyscy myśleli o nadchodzącej dyskotece szkolnej. No oczywiście. Kto był tematem głównych spekulacji? JA... No bo któż by inny. Z kim pójdę, czy w ogóle pójdę, jak się ubiorę, czym podjadę, itp. Ludzie to naprawdę dziwna rasa. Przez chwilę przemknęła mi myśl o tym, że może jednak nie przyjdę.., Nieee, tego bym nie mogła zrobić największej plotkarze w szkole. Jennifer, to ona mnie najbardziej denerwowała w tej szkole. Już chyba z tysiąc razy przeczytałam w myślach innych uczniów, że jestem nałogową alkoholiczką, ćpunką i maniakalnie podcinam sobie żyły. Może by im sobie coś podcięła, gdybym miała tam jeszcze krew...
Dzwonek. No wreszcie. Wyszłam z klasy i po prostu oniemiałam. Wpadłam na zabójczo przystojnego chłopaka. Jak mniemałam był Indianinem, ponieważ jego skóra miała inny kolor niż zwykłego, przeciętnego Amerykanina. Jego uroda zwaliła mnie z nóg. Nie wiedziałam, że śmiertelnik może być aż tak piękny. Przez chwilę stwierdziłam, że śnię. Ale nie, to nie był sen, bo zaraz obok mnie zjawiła się Lindsay, starsza siostra.
- Co jest? - zapytała się, widząc, że wgapiam swoje wielkie oczy w stojącego po drugiej stronie korytarza Indianina.
- Kkkttoooo to... jest?? - wykrztusiłam z trudem.
- Hmmm... - Lindsay myślała intensywnie. Ona również posiadała dar. Potrafiła po spojrzeniu na kogoś wyłapać wszystkie informacje na jego temat. Nigdy nie rozumiałam do końca tego daru, ale zawsze się nabijałam, że wygląda to jakby była małym komputerowym hakerem, włamującym się do federalnej bazy danych. Było to zabawne, gdy tak wertowała w myślach wszystkie dane na jego temat.
- Nazywa się Bobby Silver i mieszka gdzieś na wybrzeżu.
Jego osoba coraz bardziej mnie interesowała, ale stwierdziłam, że lepiej będzie, gdy już wrócimy do domu i tam oddam się rozmyślaniom o tym nowym...
- Chodźmy już. Nie podoba mi się ten typek - stwierdziłam.
Mam całkiem odmienne zdanie, pomyślała przelotnie Lindsay i zaraz znalazłyśmy się w moim sportowym, różowym audi A3. Kolejna rzecz, która ewidentnie zwracała na mnie uwagę. Ja chyba naprawdę to lubię, choć sama sobie przeczę.

Koniec części I.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Nie 21:16, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 18 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 19:47, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Nie wiem, co to ma wspólnego ze Zmierzchem, ale może się to później wyjaśni. A jeśli nie - jeśli czytelnicy będą sobie musieli poprzekładać, że (przykładowo) Kimberly to Bella, Bobby to Edward, a mieścina to być może Forks (a może jakieś inne zadupie), to ci zamkną temat. Bo opowiadania mają być wyraźnie osadzone w świecie Zmierzchu.
Tyle względem, hmm, wstępu.

Rogacizna ci się panoszy. Beta zwiała? Łap ją i przyciśnij, niech współpracuje! Np. wiek piszemy słownie. Zapis dialogów. Przecinki zwariowały. Zrób, bardzo cię proszę, spacje wokół myślników. Ładnie proszę, naprawdę.

Odnośnie treści - wieje nudą. Bohaterka niby operuje sarkazmem, ale jej to kompletnie nie wychodzi. Dialogi są sztuczne. Krótko pisząc - wstęp wygląda jak słabsza wersja Midnight Sun w wersji blogowej.

Nie podobało mi się. Opowiadanie wygląda jak jedno z wielu słabych i niedopracowanych, nie kusi, by czytać co będzie dalej.
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 19:57, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Spoko, zaraz poprawie błędy, a jeśli chodiz o bohaterów to Kimberly jest jakby damska wersja Edawrda. Ale spoko, nie spodoba sie, zamkną - mówi się trudno. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 20:08, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Spokojnie. Jeśli będą wyraźne nawiązania do sagi, to nikt ci tego nie zamknie. A poza tym - na razie masz jedną opinię. Być może niektórym się spodoba. W końcu wyrażam tylko własne zdanie, nie ogółu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niesmaczne.
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:03, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Parę razy zgrzytnęły mi powtórzenia, np:
Cytat:
Jak mniemałam był Indianinem, ponieważ jego skóra miała inny kolor niż zwykłego, przeciętnego amerykanina. Jego uroda zwaliła mnie z nóg.
to nie jest jedyne, więc może przewertuj tekst jeszcze raz.

Cytat:
Ach, ten mój sarkazm.
WTF? Nie wiem, czy ktokolwiek mówiłby dziś o sobie "Boże, ależ ja jestem sarkastyczna'. Może usuń to.

Cytat:
Wpadłam na zabójczo przystojnego chłopaka. (...)
- Co jest? - zapytała się, widząc, że wgapiam swoje wielkie oczy w stojącego po drugiej stronie korytarza Indianina.
to w końcu ona na niego wpadła, czy tylko go zauważyła?

Oprócz błędów interpunkcyjnych [kilkakrotnie umknął przecinek], stylistycznych [w jednym zdaniu zmieniłabym szyk] i powtórzeń tekst jest na średnim poziomie. Uważam tak, jak thingrodiel, że wieje nudą.
Narratorka mówi, że kiedyś była próżna, ale się zmieniła. Za chwilę natomiast uświadamia nam, że jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole i ludzie interesują się wszystkim, co ją otacza.

Okej, to by było na tyle.
pozdrawiam - niesmaczne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:20, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Jak na razie to dopiero pierwszy rozdział, więc trudno wyrobić opinię jako taką, ale z drugiej strony istnieją opowiadania, które przyciągają od prologu. Twoje, niestety, się do nich nie zalicza. Dialogi wymuszone. Styl leży i kwiczy. Język strasznie podwórkowy. Stworzyłaś sobie Bohaterkę Idealną, która nic, tylko narzeka na popularność. Och, i jeszcze zadurza się od pierwszego wejrzenia w jakimś chłopaku. Wybacz, ale powiewa nudą i nie widzę tu nic, co by zachęcało do dalszego czytania.
No, ale to dopiero początek, a te z natury są najgorsze. Może jeszcze się poprawisz. Postaraj się na przyszłość wprowadzać nieco więcej opisów i unikaj powtórzeń. I, przede wszystkim, znajdź betę, bo ciężko się czyta takie niegramatyczne teksty.

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 19:21, 25 Cze 2009 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim bardzo za krytykę i teraz dodaję 2 rozdział.
Beta: Wyjątkowa love
dzięki ci wielkie ;]]


Rozdział II:
Myślę i myślę, że nic nie wymyślę...
Tyle myśli cisnęło mi się do głowy. I nie były to tylko moje myśli. Bałam się tego, co miało nadejść. Bałam się, choć nie wiedziałam co to takiego ma być. Czułam, jak osoba Booby'iego Silvera mnie strasznie przyciąga, ale wiedziałam też, że powinnam się trzymać od niego z daleka.
- Kim? Mogłabyś tak łaskawie zacząć się ruszać, bo zaczynasz przypominać kawałek zamrożonej skały - powiedział zirytowany Jake, kolejny "starszy" brat, który akurat był starszy. Łał, miał całe dwieście lat.
- Przeszkadzam ci? - zapytałam ironicznie.
- Nie, wcale. Tylko siedzisz na środku salonu i patrzysz się od czterech godzin w okno oraz las. Jak mniemam kogoś podsłuchujesz albo rozmyślasz o KIMŚ...
- Tak długo? - Faktycznie, pomyślałam po chwili. Przecież dla mnie czas nie miał większego znaczenia.
Nie wiedziałam, że byłam w stanie siedzieć tyle i rozmyślać o jakimś zupełnie obcym chłopaku, który właśnie pojawił się u mnie w szkole. To było naprawdę dziwne.
Znowu zastygłaś - usłyszałam w swojej głowie głos Lindsay.
- Dacie mi spokój? - krzyknęłam i wychodząc z pokoju, wpadłam prosto na ojca, który przygarnął mnie do swojej "rodziny", gdy tego potrzebowałam. W każdym razie wpadłam na Josepha. Pracuje w pobliskim szpitalu. Ceniony chirurg oraz onkolog. Jest naprawdę dobrym człowiekiem, a raczej wampirem.
- Sorry - wykrztusiłam i wybiegłam z domu.
Gdy tak biegłam, usłyszałam w myślach mnóstwo pytań oraz ostrzeżeń: Co się stało? Jeśli coś jest nie tak, możesz przyjść i mi powiedzieć? Nie przekraczaj granicy naszego terytorium! Nie oddalaj się za bardzo od domu. Pojawiło się nowe zagrożenie. Przy tym ostatnim gwałtownie przystanęłam. O mało nie wpadłam na drzewo.
Że co? Jakie zagrożenie? O co chodzi? Zawróciłam i powróciłam do domu.

- Joseph! - wrzasnęłam, wchodząc do kuchni. Byłam chyba najbardziej wybuchowym wampirem na świecie.
- Co się stało? - Od razu pojawiła się cała moja rodzina w komplecie. Od lewej stał Tom, Lindsay, Jake, Cormely, Lisa i Joseph.
- Jakie zagrożenie do cholery?
- Kimberly, spokojnie. - Podszedł do mnie Joseph i pogłaskał po policzku.
- O czym ona gada? Cornely, możesz to tak z grubsza nam wyjaśnić? - zapytał zirytowany Tom. Moja siostra miała podobny dar do mnie, tylko, że ja słyszałam wszystkie myśli, a ona mogła usłyszeć myśli tylko tej osoby, której spojrzała głęboko w oczy.
- Mamy problem i to spory - powiedziała, po chwili wpatrywania się w niebieskie tęczówki oczu Joseph'a.
- Czy ktoś z łaski swojej wreszcie raczy mi wytłumaczyć, co tu jest grane? - zapytał się Jake, który dopiero teraz, w zestawieniu z pozostałymi, wydał mi się przeogromny.

Po chwili wyjaśnień i kilku minutach milczenia, doszliśmy do ciekawych wniosków. Tyle myśli nam się kotłowało w głowach, że naprawdę nie wiedzieliśmy, co robić. Cornely co chwila zaglądała w nasze oczy, by odgadnąć o czym myślimy. Najczęściej jednak wgapiała się we mnie, gdyż poprzez to mogła słyszeć wszystkich.
- Nie ma mowy! - zaoponowałam, gdy Lindsay pomyślała o przeprowadzce. - Nie zgadzam się i koniec kropka - powiedziałam to, wystawiając język.
- Zostajemy i udajemy dalej normalną rodzinę. Ale... - Lisa zamyśliła się na chwilkę. Moja "mama" posiadała dar przeczuwania, czy jakaś decyzja może nam zaszkodzić lub pomóc. W pewnym sensie przypominało to trochę przewidywanie przyszłości, ale takie bardzo niejasne.
Jakby tak podliczyć nasze dary, to byliśmy jedną z najpotężniejszych rodzin niebieskich wampirów...

Ach, ten cały magiczny świat był tak bardzo skomplikowany. Wampiry czystej krwi nazywały się wampirami białymi i należeli do nich tacy jakby "królowie" naszej rasy. Posiadali oni najczęściej najsilniejsze możliwe dary. Ich księciem był niejaki Adam, który wraz z bratem Karolem i siostrą Haubrey stał na czele całego naszego światka. Kolejna rasą były wampiry żywiące się zarówno ludźmi, jak i innymi przedstawicielami ciepłokrwistych i należeli oni do grupy 'niebieskich'. Ostatnia grupą poddanych i pomiotów społeczeństwa wampirzego były wampiry czerwone. Często obłąkane, bez żadnych zdolności, żywiące się tylko i wyłącznie krwią ludzką. Byli oni poddanymi grupy 'białych', ponieważ tylko dzięki nim mogli w ogóle żyć.
Oczy 'królewskich' zawsze były piekielnie błękitne z odcieniami czerwieni, co przy wypiciu krwi ludzkiej dawało piękny, fascynujący fioletowy odcień. Też kiedyś taka byłam. Pochodziłam z tej koszmarnej rodziny. Ale teraz to się zmieniło, więc... My, czyli grupa 'niebieskich', nie żywiliśmy się ludzką krwią, więc nasze oczy miały odcień głębokiego morskiego. To bardzo pomagało w kontaktach z ludźmi, ale i tak większość sądziła, że nosimy niebieskie kontakty. Jednak ci z najniższej grupy mieli zupełnie czarne oczy. To było przerażające. Szczególnie jak na wampiry.

Ale teraz, gdy sobie przypomniałam dzieje wampirów, z powrotem do mojej głowy wkradł się Bobby Silver. Choć zupełnie nie wiedziałam, co on ma wspólnego z wampirami, z planowanymi bliskimi odwiedzinami naszych pobratymców z grupy czerwonej. Mieli się zjawić bardzo szybko. Obawiałam się ich. Wiedziałam, że nie przyjadą bez żadnego celu. To pewnie Adam ich po coś wysłał. Zastanawiało mnie tylko, po co. Od dawna wiedziałam, że mnie potrzebował, że mnie... kochał.
I znów ten słodki uśmiech Bobby'iego.
Co się ze mną do cholery dzieje? Nie mam pojęcia, ale to jest dziwne i przyjemne zarazem. Z jednej strony niebezpieczeństwo, obawa itp. a z drugiej Bobby Silver i wybrzeże...
Już nic nie rozumiem.
Koniec części II.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Czw 19:23, 25 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:31, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Jest... lepiej.
Nie do końca dobrze, ale lepiej.
No i to całe podzielenie wampirów, na niebieskich, białych i Bóg-Wie-Jakich-Jeszcze... takie to trochę... nie mogę znaleźć określenia. Nie wiem, co planujesz dalej zrobić, i jaką te podziały będą miały rolę, ale ja jednak jestem za tradycyjnymi, dobrymi i złymi 'podgatunkami'. Ale to Twoje opowiadanie, nie moje, więc... :)
Dobrze, że znalazłaś betę. Lepiej się czyta. Zdecydowanie lepiej. Tak jak pisałam wcześniej- jeszcze dobrze nie jest, ale może po paru rozdziałach wejdzie Ci w nawyk pisanie czegoś interesującego.
Więc ten rozdział to bardziej plus niż minus.
Wybacz tą mało składną wypowiedź pełną powtórzeń, ale jest wpół do dwunastej, a ja niemalże śpię z głową na klawiaturze. :)

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Nie 23:01, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Zaczynasz rozkręcać akcję, więc jest dobrze. Po pierwszym rozdziale bałam się, że będzie powtórzony Zmierzch, z odwróconą tylko kolejnością płci, ale na szczęście się pomyliłam. Fakt, że główna bohaterka była kiedyś w tej "lepszej" klasie wampirów, a już nie jest, to, że główny wampir się w niej kocha, dziwne odwiedziny czerwonych - to dobry materiał na stworzenie naprawdę ciekawego opowiadania. Zobaczymy, co wykombinujesz.:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 21:31, 07 Lip 2009 Powrót do góry

Dziękuję bardzo i dodaję niestety z lekkim opóźnieniem, ale jednak 3 część.

Beta: Wyjątkowa love

Rozdział III:
Szkoła i ON
Poszłam następnego dnia do szkoły. Jak gdyby nigdy nic. Nie chciało mi się myśleć, a jak na złość mnóstwo osób robiło to za mnie. Miałam dość. Naprawdę chciałabym kiedyś przestać słyszeć to wszystko.
- Ciekawe co ona na siebie założy... - pomyślała Jennifer, głupia szkolna plotkara. - Może jakiś gotycki strój. Idiotka. - No tak. Zapomniałam, że byłam dziś ubrana od góry do dołu na czarno.
Odwróciłam się do niej i posłałam mrożące krew w żyłach spojrzenie. Wyraźnie się przestraszyła, bo od razu zawróciła i uciekła do łazienki. Jak ona mogła to w ogóle usłyszeć? Zastanawiała się jeszcze chwilę.
Byłam wściekła, zła i nieźle podirytowana. No pięknie. Teraz wszyscy będą gadać, że jestem jakaś chora psychicznie, bo czytam w myślach.
Nagle uderzyła mnie straszna woń. Musiałam przestać oddychać, bo najpewniej ruszyłabym od razu w jej kierunku. Spojrzałam się w kierunku Cornely. Ona również zakrywała usta dłonią, udając przy koleżankach, że jest jej niedobrze. Naprawdę zrobiło jej się słabo, ale przecież nie mogła powiedzieć tego głośno. W ogóle moje rodzeństwo było bardziej towarzyskie niż ja. Zawsze trzymałam się z dala od ludzi. To chyba dlatego, że nie chciałam więcej ofiar.
Gdy przebywałam w rodzinie królewskiej w Europie w Awignion, byłam wabikiem. To dzięki mnie do siedziby królewskiej przychodziły tłumy zwiedzających i to również dzięki mnie część z nich ginęła w "niewyjaśnionych" okolicznościach. To było straszne.
Pozwoliłam sobie na lekki oddech. Woń uderzyła we mnie jeszcze bardziej. Teraz zrozumiałam dlaczego. Obok mnie przechodził ten Indianin. Pachniał cudnie. Jak najlepszy człowiek chodzący po ziemi. Wszystkie moje zmysły mówiły mi, żeby do niego podejść i zagadać. To w końcu ja byłam wabikiem na ludzi, a nie on przynętą na stetryczałe wampiry. Jednak dalej stałam w miejscu. Nie mogłam się ruszyć. Nie zrobiłabym tego mojej rodzinie. Nie ma mowy.
Przysunęłam się blisko do ściany i złapałam kurczowo za ręce. Musiałam stamtąd wyjść. Musiałam... Postanowiłam odpłynąć w myślach innych. Słuchałam rozmyślań wszystkich dookoła, byleby się tylko uspokoić. Podsłuchałam jak Jennifer i Laura zastanawiały się nad jutrzejszą klasówką. Dobrze, że sobie przypomniałam, chociaż i tak nie potrzebowałam się uczyć. Potem usłyszałam głos Paula, niskiego chłopaka z drużyny koszykarzy. Cóż za paradoks. Przewróciłam mimowolnie oczami, gdy układał zdanie i podchodził do mnie. No tak, szkolny bal miał się odbyć już za tydzień. Czy wszyscy ludzcy chłopacy musieli być tacy dziwni? Czy to może ze mną było coś nie tak, skoro w nikim się jeszcze nie zakochałam przez te sto pięćdziesiąt cztery lata?
Z czystej ciekawości postanowiłam spróbować podsłuchać "obiekt mojej fascynacji". Jego myśli były jakby za mgłą, bardzo niejasne do odczytania. Ta osoba mnie coraz bardziej ciekawiła. Kim on, do cholery, jest?! Przecież mogłam czytać w myślach każdemu. Każdemu! I zawsze były to myśli jasne, a tu wyłapywałam jedynie skrawki.
Poczułam, że Paul szedł w moją stroną. Odkleiłam się od ściany i przybrałam normalny wyraz twarzy.
- Cześć, piękna - powiedział z radością w głosie, gdy spostrzegł, że kiedy on podchodził, ja zmieniłam wyraz twarzy.
- Nigdy się nie poddajesz, co? - zapytałam z ironią w głosie i ruszyłam w przeciwnym kierunku.
Od razu do mnie dobiegł i zaczął dalej mówić: - Szczerze mówiąc to nie.
- Lubisz się rozczarowywać, co?
Cisza. To był cios poniżej pasa. Paul stanął jak wryty i już nie podążał za mną. Dotarłam do klasy. Doznałam lekkiego szoku, gdy zobaczyłam na swoim miejscu Bobby'iego Silvera.
Bałam się odezwać, żeby tylko znowu nie zawładnęła mną ta cudowna woń. Ale przypomniałam sobie, że to ja jestem wabikiem, nie on.
- Cześć - odezwałam się słodkim głosem.
Chłopaka oniemiało. Być może nigdy nie słyszał wcześniej tego typu głosu.
- Łał.
- Coś nie tak?
- Nie nic, tylko... Ehh... Masz piękny głos. Powinnaś nagrać płytę.
- Że co? - Łowca talentów normalnie się znalazł. Przewróciłam swoimi niebieskimi oczami.
- Powiedziałem, że masz śliczny, mocny głos.
- To akurat wiem - rzuciłam z sarkazmem.
- Charakterek też masz. - Odgarnął swoje ciemne włosy do ramion na bok. To było dziwne, ale w sali od fizyki w ogóle nie czułam jego zapachu. Nic nie czułam. Ale to chyba była prędzej wina tego, że nie oddychałam.
- Yhh - jęknęłam i zaczerpnęłam powietrza. Jego woń uderzyła we mnie niczym narkotyk.
- Coś nie tak? Oddychasz bardzo niemiarowo... Może źle się czujesz? - Urzekła mnie ta jego opiekuńczość do co dopiero poznanej dziewczyny - wampirzycy.
Gdybym mu nie odpowiedziała, uznałby to za niegrzeczne. Musisz się powstrzymać - powtarzałam sobie w kółko. Moja silna wola zaskakiwała już wcześniej w mej zamierzchłej przeszłości. W Awignion.
- Czasem tak mam - starałam się mówić bardzo powoli i spokojnie. Zaczęłam oddychać miarowo i powoli przyzwyczajałam się do tego tak silnie bijącego zapachu.
- Może to astma?
- Nie sądzę - powiedziałam.
- A właśnie. To jak się zdaje twoje miejsce. Przepraszam, że je zająłem, ale możesz usiąść obok. - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Czy on był ślepy? Albo chory na umyśle? Czy nie widział, że jestem bardzo niebezpieczna? Głupek - pomyślałam.
- Jasne, nie ma problemu.
Usiadłam obok i już do końca lekcji się nie odzywaliśmy.
Koniec części III


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Wto 21:36, 07 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 11:47, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Widać postepy w twoim pisaniu. Rozdziały są dopracowane, a dzięki becie bez błedów Wink Oby tak dalej. Twoja historia zainteresowała mnie, chcoaiż nie przepadam za innymi imonam głównych bohaterów będę czytać dalej ich losy. Chciaż ta twoja Kimberly trochę mnie drazni, jest zbyt opryskliwa i pewna siebie, mam nadzieję że ktoś przytrze jej nosa Wink Może ten cały Bobby?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 14:05, 08 Lip 2009 Powrót do góry

A tego nie powiem.. Niestety juz tak ukierunkowałam to opowiadanie, że będzie ona cały czas taka. No, ale może polubicie ją, po jej czynach. ;]
Dziękuję za opinię.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 14:59, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Fajne opowiadanie. Z rozdziału na rozdział coraz lepsze... Mi się osobiście nawet podoba główna bohaterka... Lubię jak osoba jest odważna, no może jest zbyt opryskliwa, ale da się przeżyć :) Podoba mi się historia i pomysł... Czekam co się wydarzy dalej :) I powiem, że zauważam pewne podobieństwa, a nawet jest i dużo :)

WENY

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Śro 21:09, 08 Lip 2009 Powrót do góry

A mi się bardzo podoba to opowiadanie. Twój styl pisania jest nietypowy, a i pomysł tez jest intrygujący. Można zauważyc wiele podobnych rzeczy jak w Zmierzchu.
Kimberly - podoba mi się, lubię jak ktoś jest odważny i ma bardzo fajne poczucie humoru. :P
Bobby - męski odpowiednik Belli. Opiekuńczy i uroczy, może w kolejnych częściach pokaże swój charakterek.

Ogólnie podobało mi się, więc czekam na kolejne części.
Pozdrawiam!
MosnterCookie. :)
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 18:18, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Oo, dziękuję bardzo za tak pochlebne komentarze.. Mam nadzieję, że ten rozdział również sie wam spodoba. Jak zwykle betowała Wyjątkowa
I bardzo przepraszam, że jest taki krótki... Embarassed Nie wiem, jakoś dłuższych nie potrafię pisać..Mam nadzieję, że mi wybaczycie


Rozdział IV:
Nieoczekiwany zbieg wydarzeń.
Byłam głodna. Bardzo głodna. A raczej spragniona.
Jeść!!! - wrzasnęłam w myślach.
Musiałam czekać na Lisę, która wracała z miasta, by wraz z nią udać się na polowanie. To było naprawdę dziwne. Ona, pomimo tego, że była baardzo głodna, nigdy nie rzuciłaby się na ludzi. No tak, 400 lat praktyki. Zapomniałam.
Przewróciłam oczami i usłyszałam, jak Lisa wjeżdża na parking swoim niebieskim Porshe 911 Careera.
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Pewnie jesteś już bardzo głodna. Chodźmy.
Najczęściej polowałam z Lisą, musiała mnie pilnować. Sama nigdy nie wypuściłabym się na polowanie.
Ruszyłyśmy w kierunku lasu. Od razu złapałam zapach jelenia. Uwielbiałam te zwierzaki. Były bardzo smaczne, oczywiście jak na zwierzęta.
- Idę, spotkajmy się za godzinę przy wodospadzie. - I pobiegłam w kierunku mojej ofiary.
Krew była fantastyczna. Taka ciepła.
Gdy już byłam najedzona, poczułam inną woń. O wiele słodszą od zwierzęcej.
Nie - jęknęłam w myślach.
Czemu ludzie pchali się zawsze tam, gdzie nie trzeba.
Jednak tuż obok tej cudnej woni rozpoznałam zapach niedźwiedzia. Ten ktoś mógł być w niebezpieczeństwie! Trzeba mu pomóc.
Postanowiłam pognać w danym kierunku.
Dotarłam na niedużą polanę. Znałam to miejsce. Była to jedno z niewielu miejsc, które nie było objęte granicą. Z jednej strony dostrzegłam ogromnego niedźwiedzia. Wodziłam dalej wzrokiem i ku mojemu przerażeniu, po drugiej stronie siedział Bobby Silver!
W jego myślach bardzo niewyraźnie odczytałam, że nie ma zielonego pojęcia o niebezpieczeństwie.
Niedźwiedź już złapał jego trop. Ruszył w kierunku swojej ofiary, a ja jak sparaliżowana stałam za drzewem. Nie myśląc dłużej, ruszyłam sprintem w kierunku chłopaka. Bałam się, co powiedzą inni, gdy się dowiedzą o tym, że w obronie życia młodego Indianina, zdradziłam nasz sekret. Przestałam o tym myśleć.
Niedźwiedź już go prawie dopadł, a ja zasłoniłam całym swoim ciałem chłopaka. Usłyszałam w myślach tylko jedno. O nie! Nie ona! - Bobby krzyczał w myślach. Siłowałam się tak chwilę z niedźwiedziem, który jakimś cudem położył mnie na łopatki. Byłam wampirem, ale tego się nie spodziewałam, żeby grizzly był ode mnie silniejszy. W jednej sekundzie usłyszałam skowyt i tuż zza mnie wyskoczył ogromny, czarny wilk. Odepchnął niedźwiedzia i rozszarpał go na kawałki. Poczułam krew. Ale była to tylko zwierzęca krew. Inaczej bym się nie powstrzymała. Nadal przecież byłam w tzw. "szale bojowym", który wampiry miały zawsze godzinę po wypiciu świeżej krwi.
Jednym sprawnym ruchem wstałam z ziemi i otrzepałam dresy. Rozejrzałam się dokoła, ale nigdzie nie było śladu Bobby'iego. Natomiast na samym środku polany, tuż nad zwłokami niedźwiedzia, pochylał się wilk. Ale to nie był zwykły wilk. Ów stwór podniósł się na tylne łapy i spojrzał na mnie spode łba. Nie wiem, jak to się stało. Ale zdołałam odczytać jego myśli.
Ona? Tutaj? To niemożliwe, by to znów wróciło. Trzeba powiadomić sforę... Po tych kilku słowach zrozumiałam wszystko.
- Wilkołak! - szepnęłam w przerażeniu, odsłaniając mimowolnie swoje białe zęby.
Wampir... - Bobby musiał być naprawdę mądrym chłopcem, skoro na podstawie zaledwie garści informacji zdołał stwierdzić, że jesteśmy odwiecznymi wrogami.
Byłam tym zaskoczona, lecz gdy tylko mój wyraz twarzy z przerażenia zmienił się w irytację, wilkołak uciekł za drzewa.
On się mnie bał. Widocznie był jeszcze niedoświadczony i wiedział tylko tyle, że sam nie powinien walczyć z wampirem, gdyż mógłby z pewnością przegrać. Ale ja przecież nie chciałam walczyć!
Zza drzew wyłoniła się Lisa. Zobaczyła niedźwiedzia i spojrzała na mnie. Zadała mi pytanie, ale ja nie umiałam odpowiedzieć. Byłam w wielkim szoku.
Chodźmy już - pomyślała. Podążyłam za nią ślepo.
To było naprawdę dziwne polowanie.
koniec części IV


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Nie 18:19, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Nie 19:29, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Jako mogłaś dodać coś tak krótkiego, ja żądam czegoś dłuższego :D

Kolejny raz powiem, że te opowiadanie mi się bardzo podoba. Charakterystyczna postać Kimberly spotakała Bobby'iego. Zapowiada się ciekawie, zastanawiam się co będzie z tą sforą i wilkami.

Zdziwił mnie 'szał bojowy', czegoś takiego w sadze chyba nie było, jednak to Twój ff, więc się nie wtrącam.

Z pewnością czekam na pozostałe części, mam nadzieję, że dłuższe Wink
MonsterCookie.
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Nie 22:50, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Każdy rozdział w Twoim wykonaniu jest lepszy.
Ale się musiał zdziwić biedny Bobby, taka fajna laseczka, a tu wampir.:D A i Kimberly nie ma szczęścia w uczuciach.;P
Bardzo zgrabnie poprowadziłaś akcję, punkt zwrotny nastąpił, więc z niecierpliwością czekać będę na to, co wyniknie z feralnego polowania. A coś czuję, że będą kłopoty.Wink
Beta super, bo błędów nie ma w ogóle.
Wielkiego natchnienia życzę.:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 18:31, 20 Lip 2009 Powrót do góry

Dziekuję bardzo i ogromnie się cieszę, że mój ff się jednak przyjął.. Wink Już niedługo kolejny rozdział, tylko muszę poczekać na zbetowanie ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Sob 16:09, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Fajny rozdzialik jednak ubolewam nad tym, że jest taki króciutki :( Generalnie nie mam do czego się przyczepić, na błędy nie zwracam zazwyczaj uwagi chyba, że są strasznie rażące... u Ciebie ich nie widziałam :) Co do treści ten rozdział nie wniósł nic szczególnego oprócz wiadomości o tym,że Bobby jest wilkołakiem. Jak mniemam następny rozdział będzie bardziej rozbudowany akcją niż ten :)

Serdecznie pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 15:28, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Zbetowane przez : Wyjątkową :D

Rozdział V:
Rozmyślania i wyjaśnienia.
Całą noc myślałam o polowaniu. O tym, jak zupełnie przypadkiem byłam świadkiem zmiany wilkołaka. Jednak teraz, gdy już mocno ochłonęłam, zrozumiałam dwie rzeczy. Pierwsza była taka, że stanęłam w obronie wilkołaka, a druga, że ten sam wilkołak rzucił mi się na pomoc.
To było stanowczo za dużo jak na moją głowę. Usłyszałam, jak na dole w salonie Lisa opowiadała Joseph'owi o całej sytuacji. Na szczęście ja nie byłam na tyle głupia, żeby powiedzieć jej, że to ja się pierwsza rzuciłam do obrony. Pozmieniałam trochę tę moja historyjkę i dopiero wtedy zdołałam opowiedzieć mojej matce o dziwnym wydarzeniu.
- Trzeba teraz uważać! Zwłaszcza, gdy mają tu niedługo przybyć ONI - mówił Joseph
- Ale sfora już wie. Wiesz, jakie to może mieć konsekwencje? Wiesz, co to może oznaczać? Wilkołaki się odrodziły! To bardzo zły znak - tłumaczyła Lisa.
- Nie możemy zniknąć. Wtedy na pewno przyjadą jej szukać. A tak, jeśli będziemy przygotowani na ich przyjazd i zdołamy powstrzymać sforę przed atakiem, może uda nam się wyjść z tego cało.
- Doskonale, zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że Jake nie poprze twojej decyzji, prawda?
- On zawsze ucieka od problemów.
W tym momencie znacząco chrząknęłam, żeby wreszcie zrozumieli, że cały czas ich podsłuchuję.
Oprócz daru czytania w myślach, posiadałam również moc zaginania światła w ten sposób, by stawać się niewidzialną. Ale gdy to wykonywałam, musiałam jednocześnie rezygnować z daru czytania. Było to bardzo przydatne. Szczególnie, gdy nie chciało się spłoszyć ofiary.
- No to skoro już tu jesteś, to może mi z łaski swojej wytłumaczysz swoje zachowanie? - zapytał mnie groźnym, ojcowskim tonem Joseph.
- A może miałam go tam zostawić?
- I tak by sobie poradził.
- Dopiero teraz to wiemy.
- Nie, to lepiej żeby zginął? - Przewróciłam oczami.
- Wiesz, że teraz wszystko naprawdę się zmieni? W okolicy znów pojawiły się wilki, niedługo mają przybyć czerwoni. A wszystko spoczęło na naszych barkach!
- Nie chcę dalej tego słuchać - powiedziałam i natychmiast wyszłam. Miałam dość. Najłatwiej jest zwalić całą winę na mnie. Ja byłam czystym złem. Nikt inny - tylko Kimberly. To było dołujące.
Biegłam daleko. Byle tylko jak najdalej od domu. Zmieniłam kurs i ruszyłam nad rzekę. Serce zabiło mi mocniej. Zobaczyłam tam GO, lecz gdy tylko mnie spostrzegł, uciekł w górę rzeki. Nie miałam zamiaru gonić. I tak bym go złapała bez większego problemu. Usiadłam nad rzeką i zaczęłam rozmyślać o tym, co czułam. Tak właściwie, to nie wiedziałam, co czułam. Było to bardzo dziwne. Co ja mogłam odczuwać? Niestety nic. Moje serce nie biło. Nigdy nie doznałam miłości, a właściwie sama nie potrafiłam jej wytworzyć.
Zachciało mi się płakać. Nie mogłam płakać, wampiry przecież nie mają łez! Czułam się jak wrak człowieka, a właściwie wampira. To było straszne uczucie. Czyli jednak coś czułam. To mnie na chwilę uspokoiło. Po krótkiej chwili namysłu, doszłam do wniosku, że jakbym chciała, to też byłabym w stanie kogoś pokochać. Nawet podświadomie. Zaśmiałam się sama do siebie. Gdy tak siedziałam nad wodą, nawet nie zauważyłam, że już zaczęło świtać.
Trzeba się zbierać. Szkoła zacznie się za 20 minut, usłyszałam w swojej głowie. To Cornely stała za drzewami. To zabawne, że jej nie wyczułam. A może moje wampirze umiejętności się wyczerpywały? Co, jeśli to wszystko to była taka jakby reakcja alergiczna na niedługi przyjazd czerwonych? Co, jeśli to miało jakiś związek z Bobby'm?
Nie miałam zamiaru o tym dłużej myśleć.
Wróciłam do domu, przebrałam się i wsiadłam do mojego różowego Audi, by pojechać do szkoły.
Wchodząc do budynku szkoły, zauważyłam grupkę postawnych Indian stojących w holu. Zupełnie z boku stał Bobby. Chłopcy wyraźnie się kłócili i byli czymś najwidoczniej zirytowani.
Przestali rozmawiać, gdy tylko pojawiłam się na końcu hollu. Bobby posłał mi tylko spojrzenie, którego nigdy nie zapomnę. Wyrażał w nim tyle emocji, ile zwykły człowiek nie byłby w stanie znieść. Okazał mi między innymi smutek, tęsknotę i wielki żal.
Weszłam do klasy. No tak. Fizyka. Usiadłam na swoim miejscu i grzecznie czekałam, aż inni wejdą i rozpocznie się lekcja. W drzwiach pojawił się Bobby. Podszedł do nauczyciela i o coś się go pytał, lecz za bardzo byłam zajęta, czytaniem w myślach Jennifer, która gapiła się na moje włosy i twierdziła, że mam tzw. doczepki. Cóż za puste babsko! Warknęłam pod nosem. Bobby w tym momencie wyraźnie napiął mięśnie.
Kontroluję się, kontroluję się, kontroluję się, powtarzałam sobie w myślach.
Indianin z bardzo smutną miną podszedł do mojej ławki.
- Szkoda, że pan Henzel nie może mnie przesadzić. Najwyraźniej przeszkadzam zimnej piękności. - Usiadł na swoim miejscu i z wyraźnym zainteresowaniem mi się przyglądał.
- Zamknij się, psie. Nie wszyscy tutaj są wtajemniczeni. Chyba, że jesteś aż takim idiotą i o tym jeszcze nie wiesz - wypaliłam do niego po cichu, tak, by nikt oprócz niego nie usłyszał, co mówię.
- Przykre, że musieliśmy się spotkać w takich okolicznościach.
- Przykre, że musieliśmy się w ogóle wtedy spotkać - warknęłam.
Bobby aż odskoczył. Ehh, głupie wpojenie. Ona jest za twarda jak na mnie. Pomyślał nieświadomy niczego.
- Bardziej niż ci się wydaje - szepnęłam do niego. A następnie wytrzeszczyłam oczy, gdy skumałam o co mu chodzi z wpojeniem. - Żartujesz, prawda?
- Yhh - Bobby jęknął. - Josh mówił nam, że jedno z was ma ten dar, ale nie wiedziałem, że tak niebezpieczna broń jest ukryta w tak pięknym ciele.
- Naćpałeś się czegoś? Nie obchodzisz mnie. Nikt mnie nie obchodzi.
- Nie zaprzeczaj sama sobie. Bo niby po co rzuciłaś się mi na pomoc?
- Bałam się, że się na ciebie rzucę, gdy tylko wyleci jedna kropelka krwi z twojego ciała - powiedziałam i odwróciłam się na koniec ławki, jak tylko najmocniej mogłam.
Nie zaprzeczaj sama sobie - i tak Bobby powtarzał w myślach w kółko do końca lekcji. Robił to specjalnie. Dureń.
Zadzwonił dzwonek i ruszyłam na parking. Miałam zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Jednak gdy wracałam, nie czułam złości, a wręcz przeciwnie - wewnętrzna satysfakcję. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pobiegłam do pokoju.
Koniec części V


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Nie 17:48, 26 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin