FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 "Zachód Słońca" (IV/1 część-02.03) - Zawieszone. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Czy kontynować pisanie?

Tak
84%
 84%  [ 83 ]
Nie
5%
 5%  [ 5 ]
Jeśli chcesz
10%
 10%  [ 10 ]
Wszystkich Głosów : 98


Autor Wiadomość
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Nie 23:58, 19 Paź 2008 Powrót do góry

Jest to ff przedstawiający KWN z perspektywy Edwarda Cullena. Tekst napisała ja wraz z moją koleżanką, a jego jakość oraz treść pozostawia wiele do życzenia. Póki co jest to krótki wstep do części właściwej. Jeśli komuś się spodoba pomyślę nad wstawieniem dalszych części.

Póki co zapraszam do lektury

CZĘŚĆ I: MELANCHOLIA


Był środek nocy, a ja wciąż siedziałem wpatrzony w nią. Zapewne, gdybym był normalny, nie byłoby mnie tutaj. Nie przyglądałbym się miłości mego życia podczas gdy ona spała. Ja jednak nie byłem normalny- byłem potworem, który dopiero po blisko stuleciu swego życia poczuł, że znalazł sens swego istnienia. Tym sensem była piękna i delikatna ludzka dziewczyna, która w tej chwili rzucała się po łóżku. Zapewne miała w tej chwili koszmar. Ja jednak nie chciałem jej budzić- zupełnie nie wiedziałem dlaczego. Bella nie wiedziała, że tę noc miałem zamiar spędzić u jej boku. Mieliśmy spotkać się dopiero rano przed szkołą, tuż po moim powrocie z polowania.
Polowanie było koniecznością jeśli Bella miała być blisko mnie, a pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie powinniśmy być razem, jednak by poczuć ją chociaż przez chwilę w swych ramionach, byłem gotów na wieczne cierpienie. Bella przekręciła się na łóżku. Spojrzałem na nią. Dziś kończyła 18 lat. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, jak ją to przytłaczało. Od kilku tygodni chodziła przybita. Uśmiechała się, odwzajemniała, a nawet częściej wymuszała pocałunki, jednak wszystkie gesty, każde słowo skłaniały się ku temu, że miała przestać być moją równolatką. Dla mnie tak właśnie powinno być.Gdybym nie istniał, a istnieć nie powinienem, żyłaby teraz jak każda normalna dziewczyna. Miałaby normalnych znajomych, a nie przyjaciół w rodzinie wampirów.
Powoli nadchodził ranek, a musiałem jeszcze wrócić do domu. Niechętnie wstałem z bujanego fotela w kącie pokoju, ucałowałem Bellę w czoło i wymknąłem się przez okno.

Biegłem tylko krótką chwilę do domu, a jednak poczułem się dziwnie wolny. Emmetta i Rosalie nie było w domu. Carlisle i Esme, tak jak Alice i Jasper byli razem na górze, a ja nie chciałem im przeszkadzać. Usiadłem w salonie przy moim fortepianie i zacząłem grać. Jak zawsze mimo iż nie miałem przed sobą nut melodia, która wydobywała się spod moich palcy była tą, którą napisałem z myślą o mojej jedynej miłości. Ta melodia powodowała, że czułem się szczęśliwy na jeden z najdoskonalszych sposobów.
"Byłeś u niej?"
Mimo iż było to pytanie Alice doskonale znała na nie odpowiedź.
- Tak.
"Cieszę się, że ją masz. W pełni zasługiwałeś na kogoś takiego jak ona, kogoś kto uczni cię szczęśliwym"
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu grałem. Nie chciałem by cokolwiek zakłóciło ten idealny moment wyciszenia.
"Cóż, widzę Edwardzie, że nie masz najmniejszej ochoty rozmawiać ze mną w tej chwili."
Wiedziałem, że jest to tylko prowokacja. Ten narwany chochlik zawsze tak robił. I tylko ja, który dobrze znałem mechanizm działania jej sztuczek, mogłem się jej skutecznie oprzeć .
Wyjrzałem przez okno. Powoli zaczynało świtać. Za niecałą godzinę będę mógł zobaczyć Bellę. Będę mógł poczuć jej zapach, poczuć jej miękkie usta na swoich. Ta myśl spowodowała, że melancholijny nastrój, który dziś był powodem mych długich i niepokojących rozważań prysł jak bańka mydlana. Pobiegłem po schodach do mojego pokoju. Pierwszym co wyczułem zaglądając do szafy były jeansy i t-shirt, które jak najszybciej na siebie założyłem. Przerzuciłem plecak przez ramię i zbiegłem na dół. Po domu kręcili się już pozostali. Carlisle, który szykował się do pracy, Esme, która układała kwiaty po pokoju, Alice, która czekała na mnie już przy wejściu do garażu.
Od kiedy w zeszłym roku Rose, Emmett i Jasper zakończyli po raz kolejny swoją edukację w liceum, poczułem że ludzie w szkole zrobili się bardziej rozluźnieni. Mieli w końcu trzech Cullenów z głowy. Niby teraz z Alice integrowaliśmy się z pozostałymi, ale robiliśmy to tylko dla Belli. Nie mogła stracić wspomnień znajomych z lat szkolnych, tylko z tego powodu, że jest z kimś takim jak ja. Jeśli miałbym być szczery, byłoby mi dużo łatwiej to wszystko znieść, gdyby w tym gronie zabrakło przebrzydłego Mike'a Newtona. Droga do szkoły minęła nam szybko. Alice o nic nie pytała, a ja nic nie opowiadałem. W tej chwili najważniejsze dla mnie było tylko wreszcie ją zobaczyć. Nieposłuszna myśl wyrwała się Alice.
- Będzie zła o ten prezent.
- Och Edwardzie nie przesadzaj. w sumie ten zakaz tyczył się bardziej ciebie.
Ale ja już jej nie słuchałem, ponieważ w tej chwili na parking szkolny wjechał sens mego istnienia.
Oparty o moje volvo czekałem by móc złożyć pocałunek na jej ustach. Gdyby nie to, że moje serce przestało bić parę dekad wcześniej, jak nic jego bicie by przyspieszyło.
___________________________________________________
Gdyby ktoś się dopatrzył jakiś błędów prosze pisać- natychmiast poprawię.
___________________________________________________
Pod tym linkiem znajdują się napisane rozdziały do ściągnięcia.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez s.mapet dnia Śro 15:32, 08 Kwi 2009, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
Maddie
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z Tokio

PostWysłany: Pon 14:20, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba. Jest naprawdę takie edwardowe, niektóre zwroty i słowa... Brakowało mi też właśnie KwN z perspektywy Edwarda, chciałam się dowiedzieć co czuł, jak to znosił, itd. Niby nie będzie to tak, jak zaplanowała Meyer, bo tylko ona wie, co Edward dokładnie czuł, ale bardzo fajnie będzie poznać Waszą interpretację. Już mi się podoba i czekam na dalszy ciąg.
Było parę literówek albo brak przecinka, ale najbardziej w oczy rzucił mi się ten fragment:
Cytat:
Nie mogła stracić wspomnień zanajmoych z lat szkolnych, tylko z tego powodu, że jest z kimś takim jak ja. Jeśli miałbym szczerze byłoby mi dużo łatwiej to wszystko znieść gdyby w tym gronie zabrakło przebrzydłego Mike'a Newtona.

Poza tym, wszystko jest świetne i rewelacyjne. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ariana
Wilkołak



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:43, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Pomysł uważam za całkiem ciekawy, aczkolwiek wykonanie budzi wątpliwości. Brakuje przecinków, a niektóe zdania są nielogiczne.
Cytat:
Zapewne gdybym był normalny nie byłoby mnie tutaj.

Zapewne, gdybym był normalny, nie byłoby mnie tutaj.
Cytat:
Bella nie wiedziała, że ta noc miałem zamiar spędzić u jej boku.

tę noc
Cytat:
Mieliśmy spotkać się dopiero rano przed szkołą, tuż po tym jak miałem wrócić z polowania

powtórzenie - dwa razy słowo "mieć" w jednym zdaniu

Cytat:
Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie powinniśmy być razem, jednak by poczuć chociaż przez chwilę ją w swych ramionach bylem gotów na wieczne cierpienie

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie powinniśmy być razem, jednak by poczuć ją chociaż przez chwilę w swych ramionach, byłem gotów na wieczne cierpienie.

Cytat:
Doskonale zdawalem sobie sprawę, jak ją to przytłaczało

Powtózenie tej samej frazy w bliskiej odległości.

Cytat:
Gdybym nie istniał, a istnieć nie powinienem żyłaby teraz jak każda normalna dziewczyna.

Gdybym nie istniał, a istnieć nie powinienem, żyłaby teraz jak każda normalna dziewczyna.


Cytat:
Miałaby normalnych zanajomych, a nie przyjaciół w rodzinie wampirów.

znajomych

Cytat:
Powoli dochodził ranek, a musiałem jeszcze wrócić do domu

Dochodził? do czego? Powinno być - nadchodził

Cytat:
Emmetta i Rosalie nie było w tym domu

Nie rozumiem sensu podkreślania, że nie było ich w TYM domu

Cytat:
Poprostu grałem

Po prostu grałem.

Cytat:
Nie chciałem by cokolwiek zakłóciło ten idealny moment wyciszenia.

Nie chciałem, by cokolwiek zakłóciło ten idealny moment wyciszenia.

Cytat:
"Cóż widzę Edwardzie, że nie masz najmniejszej ochoty rozmawiać ze mną w tej chwili."

Cóż, widzę Edwardzie...

Cytat:
I tylko ja, który tak dobrze znał mechanizm działania jej sztuczek mógł sie jej skutecznie oprzeć.

I tylko ja, który dobrze znałem mechanizm działania jej sztuczek, mogłem się jej skutecznie oprzeć

Cytat:
Za nie całą godzine będe mógł zobaczyć Bellę

Za niecałą godzinę będę mógł zobaczyć Bellę.


Cytat:
Pierwszym co wyczułem zaglądając do szafy były jeans'y i t-shirt, które jak najszybciej na siebie założyłem.

Wyczułem? Aż tak śmierdziały? Lepiej brzmiałoby - pierwszym, co chwyciłem/znalazłem/wymacałem

Cytat:
Od kiedy w zeszlym roku Rose, Emmett i Jasper zakończyli po raz kolejny swoją edukacje w liceum,

edukację


Cytat:
Jeśli miałbym być szczery byłoby mi dużo łatwiej to wszystko znieść gdyby w tym gronie zabrakło przebrzydłego Mike'a Newtona

Jeśli miałbym być szczery, byłoby mi dużo łatwiej to wszystko znieść, gdyby w tym gronie zabrakło przerbrzydłego Mike'a Newtona.

Cytat:
Droga do szkoły mineła nam szybko

minęła

Cytat:
W twj chwili najważniejsze dla mnie było tylko wreszcie ją zobaczyć

tej

Cytat:
Ale ja już jej nie słuchałem, ponieważ w tej chwili na parking szkolny wjechał sens mego istnienia.

Mmm, to brzmi jakby owym obiektem pożądanie Edwarda był jakiś samochód.

Cytat:
Gdyby nie to że moje serce przestało bić parę dekad wcześniej jak nic jego bicie by przyspieszyło.

Gdyby nie to, że moje serce przestało bić parę dekad wcześniej, jak nic jego bicie by przyspieszyło.

Jak mówiłam, pomysł jest bardzo ciekawy. Piszcie dalej.
Pozdrawiam
Ariana


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:59, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Fakt, jest trochę literówek, błędów gramatycznych i składniowych, lecz no, no, no jeżeli chodzi o samo opowiadanie…
Interesujące, nic dodać nic ująć, jeżeli dalsze części będą na takim poziome to ja z przyjemnością będę czytać.
Mam nadzieje, że będzie jak najbardziej zbliżone do KwN.
Przyznaję, ze mnie tekst oczarował, taki bliski Edwardowi. Mogę czekać na dalszy ciąg, ale mam nadzieje, że jego kontynuacja nadal będzie miała to coś.
Wysoko postawiona poprzeczka, pytanie czy dasz sobie z koleżanką radę z dalszym opowiadaniem.

Duży plus za wstęp.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Pon 16:07, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Cóż to co wyłapałyście porawiłam. x]
(tak to jest jak się o pierwszej coś przepisuje)

Ariana Edward mógł wyczuć specyficzny zapach bawełny i jeans'u.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:38, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Snopy napisał:
Nie będę powtarzać po dziewczynach.

Jestem baardzo ciekawa, jak opiszecie rozdział kiedy Edward odchodzi.
Czekam :)


a może bardziej skoncentrować się na tym kiedy jego już nie ma koło Belli?
Jak więc widzicie apetyty już są rozbudzone.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Pon 17:57, 20 Paź 2008 Powrót do góry

I część rozdziału pt. "PRZYJĘCIE"


Widziałem, że już mnie zauważyła, widziałem doskonale wyraz jej twarzy, kiedy uświadomiła sobie co w swoich rękach trzyma Alice.
"Żadnych prezentów, nie chcę żadnych prezentów"- doskonale wyuczona na pamięć formuła wybrzmiewała z jej ust jeśli tylko ktoś poruszył przy niej temat jej urodzin. Ze złością trzasnęła drzwiami swojej wiekowej furgonetki i ruszyła w naszym kierunku. Nie mogłem pojąć, dlaczego nie pozwoliła mi jeszcze, bym kupił jej jakiś nowy, cichy i bezpieczny samochód.
Jej wymówka zawsze brzmiała tak samo "Już samo to że przy mnie jesteś jest dla mnie największym prezentem jaki możesz mi podarować". Jakby było w tym chodź odrobinę prawdy.
- Wszystkiego najlepszego Bello!- krzyknęła Alice, kiedy podeszła do niej.
- Cii!- no tak, bo jeszcze ktoś by usłyszał.
Alice dalej kontynuowała swoje wywody, nie zważając na reakcje Belli.
- Otworzysz swój prezent teraz, czy później?
Dostrzegłem gniewne spojrzenie rzucone mi przez Bellę.
- Żadnych prezentów.
- Dobra, wrócimy do tego później. I co, podoba ci się ten album, który przysłała ci mama? A aparat fotograficzny od Charliego? Fajny, prawda?
W ogóle nie wydawała się zdziwiona wiedzą Alice. Bella znała tajemnice mojej rodziny i doskonale wiedziała co też potrafimy.
- Tak, świetny. Album też.
- Moim zdaniem to bardzo trafiony pomysł. W końcu tylko raz w życiu kończy się liceum. Warto wszystko starannie udokumentować.
- I kto to mówi? Przyznaj się, ile razy byłaś w czwartej klasie?
- Ja, to co innego.
Podeszły do mnie. Moja ręka machinalnie wyciągnęła się w kierunku jej dłoni byle tylko ja dotknąć. Ścisnąłem delikatnie jej palce. Ten gest wystarczał za każde słowo, jakie mógłbym powiedzieć do niej w tej chwili. Czułem, jak serce Belli zaczyna łomotać. Uśmiechnąłem się do niej. Było to dla mnie takie niezwykłe, że kochałem ja, a ona w jakiś sposób odwzajemniała to uczucie.
- Jeśli dobrze zrozumiałem, mam ci nie składać życzeń, tak?- Spytałem mając nadzieję, że może jednak zmieniła zdanie. A ja jak nic popędziłbym natychmiast za najcudowniejszym prezentem dla niej. W takich chwilach żal spowodowany brakiem możliwości słyszenia jej myśli przybierał gwałtownie na sile.
- Zgadza się.
- Chciałem się tylko upewnić. Mogłaś w międzyczasie zmienić zdanie. Wiesz, większość ludzi lubi mieć urodziny i dostawać prezenty.
Alice na te słowa parsknęła śmiechem.
- Spodoba ci się, sama zobaczysz. Wszyscy będą dla ciebie mili i będą ci ustępować. Co w tym takiego okropnego? - spytała retorycznie, ale i tak jej odpowiedziała.
- To, że się starzeję.
Przestałem się uśmiechać.
- Osiemnaście lat to jeszcze nie tak dużo - stwierdziła Alice. - Kobiety zwykle denerwują się urodzinami, dopiero, gdy skończą dwadzieścia dziewięć.
- Ale jestem już starsza od Edwarda - wymamrotała.
Westchnąłem tylko. Więc to był jedyny powód.
- Formalnie rzecz biorąc, tak - powiedziała Alice pogodnie - ale w praktyce to przecież tylko jeden mały roczek.
Bella jednak nie wydawała się za bardzo przekonana argumentami wysuniętym przez Alice. Odkąd tylko byliśmy razem, nie było dnia, by nie poruszała tematu swojej ewentualnej przemiany. Nie mogłem uwierzyć, że chciała dołączyć do rodziny potępionych, że była w stanie poświęcić swoje życie dla wieczności spędzonej ze mną. Zapewne nie mógłbym spojrzeć w lustro wiedząc, że Bella stała się potworem przeze mnie.
- O której się u nas pojawisz? - Alice zmieniła temat.
- Nie wiedziałam, że mam się dziś u was pojawić.- Wyczułem dziwne zaniepokojenie w głosie Belli, kiedy usłyszała pełne entuzjazmu pytanie Alice.
- No, nie bądź taka - zaprotestowała. - Chyba nie pozbawisz nas frajdy?
Kolejny raz żałowałem, że nie mogę słyszeć jej myśli, jednak jej wyraz twarzy mówił wystarczająco wiele. Nie chciałem jej do niczego zmuszać, ale doskonale wiedziałem, że całej (no może prawie całej) rodzinie zależało na tym, by Bella przyszła dziś na przyjęcie urodzinowe, którego główną organizatorką była moja kochana siostra.
- Podjadę po nią zaraz, jak wróci ze szkoły. - To wydało mi się najbardziej odpowiednie w tej chwili.
- Po szkole pracuję! - Bella jak nic zwietrzyła podstęp.
- Nie dziś - poinformowała ją Alice, zadowolona z własnej zapobiegliwości. - Rozmawiałam już na ten temat z panią Newton. Załatwi zastępstwo. Kazała złożyć ci w jej imieniu najserdeczniejsze życzenia urodzinowe.
- To nie wszystko. E... - Zabrakło jej już w tej chwili wymówek. - Nie obejrzałam jeszcze Romea i Julii na angielski.
Alice prychnęła.
- Znasz tę sztukę na pamięć!
- Widziałaś już film z DiCaprio - przypomniała Alice oskarżycielskim tonem.
- Pan Berty kazał nam obejrzeć tę wersję z lat sześćdziesiątych. Ponoć jest lepsza.
W takich momentach byłem wręcz zaniepokojony jej zachowaniem. Całkowicie człowiecze zachowania czy okazje nic dla niej nie znaczyły. Prowadziła taki niby wampirzy tryb życia wciąż pozostając człowiekiem.
- Możesz się stawiać, Bello, proszę bardzo, ale...
Znałem plan działania Alice doskonale. Miała na celu zmiękczyć serce Belli i działać bez opamiętania tworząc dla Belli przyjęcie jej marzeń. Przynajmniej ona tak myślała.
- Uspokój się, Alice. Nie możemy zakazać Belli oglądania filmu. A już szczególnie w jej urodziny.- Gdyby wzrok Alice mógłby mnie zabić, leżałbym już martwy.
- Właśnie.
- Przywiozę ją koło siódmej.- Alice rozchmurzyła się.
- W porządku. W takim razie, do zobaczenia wieczorem! Będzie fajnie, obiecuję! - W szerokim uśmiechu zaprezentowała idealny zgryz.
Mały i wnerwiający chochlik ucałował policzek Belli i tanecznym krokiem poszedł w stronę budynku w swojej głowie wymyślając już całą scenerie.
- Nie chcę żadnego... - kiedy zaczęła to mówić przycisnąłem swój palec do jej miękkich ust.
- Zostawmy tę dyskusję na później. Chodź już, bo się spóźnimy.
Delikatnie objąłem ją w pasie i ruszyliśmy ku głównemu wejściu do szkoły.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez s.mapet dnia Śro 19:16, 22 Paź 2008, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Ariana
Wilkołak



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:10, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Opowiadanie mi się podoba, nie zaprzeczę. Rozwija się ciekawie. Zapewne wyjdę na osobę czepiającą się szczegółów, ale cóż, taka moja natura.

Cytat:
Widziałem że już mnie zauważyła, widziałem doskonale wyraz jej twarzy, kiedy uświaddomiła sobie co w swoich rękach trzyma Alice.

Widziałem, że już mnie zauważyła, widziałem doskonale wyrz jej twarzy, kiedy uświadomiła sobie, co w swoich rękach trzyma Alice
Cytat:
Nie mogłem pojąć dlaczego nie pozwoliła mi jeszcze bym kupił jej jakiś nowy, cichy i bezpieczny samochód

Nie mogłem pojąć, dlaczego nie pozwoliła mi jeszcze, bym kupił jej jakiś nowy, cichy i bezpieczny samochód.
Cytat:
krzykneła Alice, kiedy podeszła do niej.

krzyknęła
Cytat:
Cii!- no tak bo jeszcze ktoś by uszyłyszał.

no tak, bo jeszcze by ktoś usłyszał.
Cytat:
Alice dalej kontynuowała swoje wywody nie zważając na reakcje Belli.

Alice dalej kontynuowała swoje wywody, nie zważając na reakcję Belli.
Cytat:
- Otworzysz swój prezent teraz czy później?

teraz, czy później?
Cytat:
Dobra wrócimy do tego później

Dobra, wrócimy...
Cytat:
Wogóle nie wydawała się zdziwiona wiedzą Alice

W ogóle
Cytat:
Bella znała tajemnice mojej rodziny i doskonale wiedziała co też potrafimy.

... i doskonale wiedziała, co też potrafimy.
Cytat:
Ja to, co innego.

Ja, to co innego.
Cytat:
Ten gest wystarczał za każde słowo jakie mógłbym powiedziec do niej w tej chwili.

...każde słowo, jakie mógłbym powiedzieć...
Cytat:
Czułem jak serce Belli zaczyna łomotać

Czułem, jak serce Belli zaczyna łomotać.
Cytat:
Uśmiechnąłem sie do niej

się
Cytat:
spytała retorycznie, ale i tak jej odpowiedziałam.

skąd to przejście nagle na narrację z punktu widzenia Belli?
Cytat:
Od kąd tylko byliśmy razem nie było dnia by nie poruszała tematu swojej ewentualnej przemiany.

Odkąd tylko byliśmy razem, nie było dnia, by nie poruszała tematu swojej ewentualnej przemiany.
Cytat:
Wyczułem dziwne zaniepokojenie w głosie Belli kiedy usłyszała pełne entuzjazmu pytanie Alice.

Wyczułem dzwne zaniepokojenie w głosie Belli, kiedy usłyszała pełne entuzjazmu pytanie Alice. Podoba mi się to zdanko :)
Cytat:
. Nie chciałem jej do niczego zmuszać, ale doskonale wiedziałem, że całej (no może prawie całej) rodzinie zależało na tym by Bella przyszła dziś na przyjęcie urodzinowe, którego główną organizatorką była moja kochana siostra.

... rodzinie zależało na tym, by Bella przyszła...
Cytat:
Gdyby wzrok Alice mógłby mnie zabić leżałbym już martwy

Gdyby wzrok Alice mógłby mnie zabić, leżałbym już martwy.
Cytat:
Mały i wnerwiający chochlik ucałował policzek Belli i tanecznym krokiem poszła w strone budynku w swojej głowie wymyślając już całą scenerie.

to w końcu ucałował czy poszła? ... w stronę busynku, wymyślając już całą scenerię.
Cytat:
Delikatnie objołem ją w pasie i ruszyliśmy ku głównemu wejściu do szkoły.

objąłem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ariana dnia Pon 19:14, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Pon 19:36, 20 Paź 2008 Powrót do góry

Ariana dzięki za to że tak wszystkie błędy wyłapujesz.
Już poprawione. ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sappyfruit
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 14:24, 21 Paź 2008 Powrót do góry

podoba mi sie :)
tylko jedno małe zastrzeżenie... za mało tu edwarda.. w sensie jego myśli, co czuje w danej chwili..
ale jest dobrze, pisz dalej :) :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Wto 14:30, 21 Paź 2008 Powrót do góry

sappyfruit napisał:
podoba mi sie :)
tylko jedno małe zastrzeżenie... za mało tu edwarda.. w sensie jego myśli, co czuje w danej chwili..
ale jest dobrze, pisz dalej :) :D


powiem szczerze, że to samo zauważyłam. pozwólcie, że akcja się rozkręci. wiadome jest chyba, że już wkrótce będą prawie same jego przemyślenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez s.mapet dnia Wto 14:38, 21 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 15:48, 21 Paź 2008 Powrót do góry

Ogólnie opowiadanie całkiem fajne... Chociaż zgadzam się z moim poprzedniczkami, za mało Edwarda. Ale też mało jest myśli innych. Ja wiem, że on tłumi to wszystko, ale mogłabyś dodać (na przykład) myśli Alice. Laughing


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 16:10, 21 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Wto 21:12, 21 Paź 2008 Powrót do góry

II część rozdziału pt. "PRZYJĘCIE"


Stwierdziłem, że opiekowanie się Bellą to zajęcie wymagające mojej ciągłej obecności, stąd też pojawił się u mnie pomysł zmiany mojego planu lekcji. Wystarczało spojrzeć tylko w oczy pani Cope, by ta zrobiła co jej się powiedziało bez żadnych ale. Zbyt dokładnie chyba przysłuchiwałem się jej mało grzecznym myślom, gdyż zdecydowanie tego dnia słyszałem za wiele.
"Ta Swan to ma dopiero szczęście. Oh gdybym mogła być w jej wieku."
Uważałem za niestosowne takie zachowanie, ale jak to sobie zawsze usprawiedliwiałem ich przede mną "To tylko nieposłuszne myśli". Bella była najważniejsza i tylko ona się dla mnie liczyła. Z początku irytował mnie stosunek innych, to jak twierdzili "Ona jest z nim tylko dla kasy", "Co ona ma w sobie, czego ja nie mam?". Z całą pewnością żadna inna dziewczyna nie byłaby w stenie zastąpić mi Belli. Dzisiejszego dnia była ona całkowicie poza światem żywych. I choć nie słyszałem jej myśli mogłem chyba całkiem trafnie określić gdzie się znajdywała. Udzielił mi się jej humor i powróciłem do rozmyślań z rana. Coraz częściej zastanawiałem się, czy aby na pewno związanie się z Bellą było nieuniknione. Oczywiście kochałem każde jej spojrzenie, gest, uśmiech na jej twarzy, to jak się czerwieniła, kiedy ktoś ją zawstydził, ale cały czas twierdziłem, że zasługuje na kogoś lepszego. I choć tak właśnie myślałem, to ostatnia rzeczą, jaką bym sobie życzył było to, żeby Bella chciała się związać z kimś takim jak Mike Newton. Dobrze, że przynajmniej nie patrzy już na nią w ten dziwnie zachłanny sposób. Zawsze wtedy miałem ochotę rozerwać go na strzępy, a powstrzymywałem się tylko dlatego, że Belli by się to nie spodobało. W sumie, gdyby ona tylko tego chciała, moglibyśmy żyć tak, jak to dla nas zaplanowano. Ja wiecznie młody przy starzejącej się Belli- nie sprawiałoby mi to problemu. Kochałbym ją do końca jej dni, a po śmierci Belli zadbałbym o to, by jak najszybciej do niej dołączyć. Nie poruszałem już z nią tematu urodzin. Po tym jak zrobiła się spokojniejsza, mogłem stwierdzić, że było to słuszne posunięcie. Po tych kilku godzinach spędzonych na przedmiotach, które nie były w stanie już nauczyć mnie niczego nowego, ruszyliśmy w stronę stołówki. Przyłączyła się do nas Alice, która wciąż była zajęta planowaniem przyjęcia. Oboje zdecydowanie lepiej czuliśmy się siedząc przy stoliku z naszym rodzeństwem, jednak Jasper, Rose i Em skończyli szkołę (po raz czwarty zresztą), a my siadaliśmy ze znajomymi Belli. Nie chciałem jej ranić, mówiąc co tak naprawdę myślą o niej, nas jej "przyjaciele", co nie oznaczało, że chciałem to tolerować. Siadaliśmy z brzegu. Wydawało im się, że to oni podjęli taka decyzje, ale prawda jest, że za nic nie usiadłbym gdzie indziej. Tego dnia również mogłem posłuchać dość niewybrednych myśli. Tu zawsze wydawało mi się dziwne podobieństwo myśli Jessiki i Lauren. Zdecydowanie dwulicowość miały w genach.
"Przyszła królewna z księciem".
"Ależ ona paskudna, w ogóle do niego nie pasuje".
Przy stoliku siedzieli również z nami Ben i Angela. Uśmiechałem się sam do siebie na wspomnienie mojej intrygi, która weszła w życie z pomocą Emmetta. Alice spojrzała się na mnie badawczym wzrokiem.
"Co ci tak wesoło?"
- Nic, nic...
Dzień minął szybko. Umówiłem się z Alice, że to ona wróci dziś moim samochodem, natomiast ja pojadę z Bellą. Zdecydowanie wyczuła ona podstęp już w drodze na parking. Błyskawicznie otworzyłem przed nią drzwiczki od strony pasażera. Mimo że padł deszcz, nie śpieszno było jej wejść do samochodu.
- Dziś moje urodziny. Chyba dasz mi prowadzić?
- Tak jak sobie tego życzyłaś, udaję, że nie masz dziś urodzin.
- Jeśli to nie moje urodziny, to nie muszę do was wpadać dziś wieczorem...- Czasami jej zachowanie doprowadzało mnie do białej gorączki. Szczerze nie chciałem jej tego mówić, ale kierowca był z niej marny.
- No dobrze, już dobrze. - Zamknąłem drzwiczki od strony pasażera, i obszedłem furgonetki, by otworzyć te od strony kierowcy. - Wszystkiego najlepszego.- Nie mogłem się oprzeć by zrobić jej na złość.
- Cicho! - Zdecydowanie żałowała, że nie usiadła po stronie pasażera.
Jadąc tak tym jej ślimaczym tempem chciałem dać jej wskazówkę, czego może się spodziewać po dzisiejszym przyjęciu. Bawiłem się sędziwym jak i słabo działającym radiem.
- Strasznie kiepsko odbiera.
Moja wypowiedź zdecydowanie się jej nie spodobała.
- Jak ci się nie podoba, to wracaj do swojego volvo. - Bella zaczęła się robić drażliwa. I bynajmniej nie chodziło tu o moja uwagę. Jej zdenerwowanie wydało mi się zabawne. Musiałem uważać, żeby nie parsknąć śmiechem.
Droga minęła nam w milczeniu. Najwyraźniej złość na Alice jej nie przeszła. Nie ma co, miała humor na zabawę. Kiedy podjechała pod swój dom, delikatnie ująłem jej twarz w moje dłonie. Była bardziej krucha niż większość ludzi.
- Powinnaś być dziś w dobrym nastroju. To twój dzień.
- A co, jeśli nie chcę być w dobrym nastroju? - spytała. Jej serce znów zaczęło wykonywać dobrze znane mi ewolucje. Gdyby mogła usłyszeć moje serce, wiedziałaby, że działa na mnie tak samo.
- Szkoda, że nie chcesz.
Delikatnie ją pocałowałem, jednak to przerodziło się w coś więcej.
Minęła chwila. Czułem, jak Bella obejmuje mnie za szyję, jak wpija się jeszcze mocniej w moje wargi. Wraz z większą namiętnością obudził się we mnie potwór, który dawał o sobie znać. Musiałem przestać, aby jej nie skrzywdzić. Pojawił się palący gardło ogień. Balansowaliśmy na granicy moich możliwości, a ona nic mi nie ułatwiała. Pachniała tak smakowicie. "Przestań!" krzyknąłem w myślach. Musiałem to przerwać. Delikatnie ja odsunąłem, zdejmując jej ręce z mojej szyi. Pewnych granic nie można przekraczać.
- Błagam, bądź grzeczną dziewczynką - zamruczałem jej nad uchem, po czym pocałowałem ją krótko w usta. Bella oddychała niczym po maratonie. Przyłożyła swoją dłoń do serca.
- Jak myślisz, przejdzie mi to kiedyś? Czy moje serce przyzwyczai się kiedyś do twojego dotyku?
- Mam nadzieję, że nie - byłem zadowolony, że właśnie tak na nią działam.
- Macho! Obejrzysz ze mną potyczki Montekich i Kapuletów?
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Rozłożyłem się w salonie, kiedy Bella włączała film. Osobiście nie przepadałem za tą sztuką, jednak bliskość Belli wszystko wynagradzała. Oparła się o mój tors. Dla innych z mojego gatunku mogłoby się wydawać, że mam normalna temperaturę ciała, jednak ona czuła chłód. Okryłem ją kocem, by nie zmarzła.
- Wiesz, nigdy nie przepadałem za Romeem.
- Co masz mu do zarzucenia? - spytała, niemile zaskoczona.
- Hm, przede wszystkim najpierw jest zakochany w tej całej Rozalinie - nie uważasz, że to nieco dyskredytuje stałość jego uczuć? A potem, kilka minut po ślubie z Julią, zabija jej kuzyna. Przyznasz, że nie jest to zbyt rozsądne z jego strony. Popełnia błąd za błędem. W dużej mierze sam jest sobie winny.- tak, skąd ja to znałem.
Słychać było tylko ciche westchnięcie.
- Nie musisz tu ze mną siedzieć.
- Posiedzę. I tak będę patrzył głównie na ciebie. - Była to najprawdziwsza prawda. Nigdy nie miałem dość przyglądać się jej, czy też jej zachowaniu. - Będziesz płakać?
- Raczej tak. Jeśli pozwolisz mi się skupić.
- W takim razie nie będę ci przeszkadzał - Nie miałem jednak takiego zamiaru. Delikatnie całowałem ją we włosy. Po jej ciele przechodziły miłe dreszcze ekscytacji.
Doskonale także znałem kwestie Romea, więc wkrótce zmieniłem taktykę i zacząłem szeptać jej do ucha jego kwestie.
Patrzyłem na nią zafascynowany, kiedy popłakała się podczas sceny w której Julia budzi się i widzi martwego Romea.
- Muszę przyznać, że mu poniekąd zazdroszczę - powiedziałem, ocierając jej anielską twarz z łez.
- Śliczna ta Julia, prawda?
Zupełnie mnie nie zrozumiała.
- Nie zazdroszczę mu dziewczyny, tylko tego, z jaką łatwością Romeo mógł ze sobą skończyć. Wy, ludzie, to macie dobrze! Starczy dosypać sobie trochę ziółek do picia i...
- Co ty wygadujesz?
- Raz w życiu zastanawiałem się nad tym, jak się zabić, a z doświadczeń Carlisle'a wynika, że w naszym przypadku nie jest to takie proste. Chyba pamiętasz, jak ci opowiadałem o jego przeszłości? Sam nie wiem, ile razy próbował popełnić samobójstwo, po tym jak się zorientował... po tym jak się zorientował, czym się stał... - Zupełnie nie wiem co mnie napadło, żeby to powiedzieć. Chyba musiałem dać upust jakoś swoim emocjom. Widziałem jej poważną minę, musiałem jak najszybciej rozładować sytuację. - A jak sama dobrze wiesz, wciąż cieszy się świetnym zdrowiem.
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
- Nigdy mi nie mówiłeś, że zastanawiałeś się nad samobójstwem. Kiedy to było?
- Na wiosnę... kiedy o mały włos... - Zdałem sobie sprawę, że za każdym razem, kiedy Belli przy mnie nie ma od razu opracowuję plan awaryjny,w razie, gdyby jej zbrakło w moim życiu na zawsze.- Oczywiście koncentrowałem się na tym, żeby odnaleźć cię żywą, ale jakaś cześć mojej świadomości obmyślała też plan awaryjny. Jak już mówiłem, to dla mnie nie takie proste, jak dla człowieka.
Bella całkowicie zamarła. Z wyrazu jej twarzy mogłem odczytać głównie jedno- niedowierzanie.
- Plan awaryjny? - powtórzyła.
- Wiedziałem, że nie mógłbym żyć bez ciebie, ale nie miałem pojęcia, jak się zabić - Emmett i Jasper na pewno odmówiliby, gdybym poprosił ich o pomoc. W końcu doszedłem do wniosku, że mógłbym pojechać do Włoch i sprowokować jakoś Volturi.
- Jakich znowu Volturi? - spytała.
- Volturi to przedstawiciele naszej rasy, bardzo stara i potężna rodzina. Są dla nas jakby odpowiednikiem królewskiego rodu. Carlisle mieszkał z nimi jakiś czas we Włoszech, zanim przeniósł się do Ameryki. Pamiętasz? Wspominałem ci o nich.
- Jasne, że pamiętam.
- To ich właśnie nie należy prowokować. Chyba, że chce się umrzeć, rzecz jasna. To znaczy, jeśli nasz koniec można nazwać śmiercią.- cóż, ja podchodziłem do tego dość sceptycznie.
Rozmawianie o śmierci nie było dla mnie niczym, co mogłoby jakoś mnie poruszyć. Przeżyłem już swoją śmierć jako człowiek. Wątpiłem, czy wampirza może być gorsza. Bella natychmiast chwyciła moją twarz w swoje dłonie i przysunęła się do niej.
- Zabraniam ci, zabraniam ci myśleć o takich rzeczach! Nigdy więcej nie bierz takiego wyjścia pod uwagę! Bez względu na to, co się ze mną stanie, nie wolno ci ze sobą skończyć!
- Obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie narażę cię na niebezpieczeństwo, więc to czyste teoretyzowanie.
- Co ty pleciesz? Kiedy ty mnie niby narażałeś na niebezpieczeństwo? Ustaliliśmy chyba, że za każdym razem, gdy przytrafia mi się coś złego, wina leży po mojej stronie, prawda? Boże, jak możesz brać ją na siebie?
Jak bardzo chciałbym wierzyć w słowa, które powiedziała w tej chwili. Jednak moje sumienie dawało mi wyraźnie do zrozumienia, jak jest prawda. Nawet samo to, że siedziałem z nią w tej chwili w jej domu, sam, było wysoce nieodpowiednie. Powinienem odejść, ale nie mogę. Za bardzo ją kocham.
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu? - zapytałem.
- Ja to nie ty.
A była różnica? Ja i ona byliśmy jednością.
- Co bym zrobiła, gdyby tobie się coś stało? Chciałbyś, żebym popełniła samobójstwo?
Grymas bólu wstąpił na moją twarz.
- Ha. Rozumiem, o co ci chodzi, przynajmniej do pewnego stopnia. Ale co ja bez ciebie pocznę?
- Żyj tak jak dawniej. Jakoś sobie radziłeś, zanim pojawiłam się w twoim życiu i postawiłam je na głowie.
Gdyby była tylko w stanie pojąć, że nic już nie będzie nigdy dla mnie takie samo jak wcześniej.
- Gdyby było to takie proste...
- To jest proste. Nie jestem nikim wyjątkowym.
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nie widziała, jak niesamowita jest. Była najbardziej wyjątkową istotą, jaką spotkałem przez całe moje życie.
- Czyste teoretyzowanie - przypomniałem.
W tej chwili dosłyszałem warkot silnika radiowozu. Wyprostowałem się zdejmując sobie Bellę z kolan.
- Charlie?
Uśmiechnąłem się do niej. Charlie już zaparkował. Chciał zrobić jej niespodziankę w dniu urodzin, żeby nie musiała gotować. W pracy miał ciężki dzień. Przyszło jakieś zgłoszenie o mordercy kierującym się na północ.
- Cześć, dzieciaki. Pomyślałem sobie, że będzie miło, jeśli odpoczniesz we własne urodziny od gotowania i zmywania. Głodna? "Mogłem się domyślić, że będziemy mieli gościa."
- Jasne. Dzięki, tato.- Bella uśmiechnęła się do ojca.
Z początku Charlie nie rozumiał, dlaczego mimo tylu zachęt nigdy nie jadłem w ich towarzystwie. Wkrótce jednak przestał się pytać myśląc iż po prostu jem wcześniej w domu przed przyjściem do Belli. Niemałą ciekawostka był dla mnie fakt, że jego myśli było ciężej wyłapać niż pozostałych. Nie było to niemożliwe, jednak przypuszczałem, że nie słyszę wszystkiego.
- Czy ma pan coś przeciwko, żeby Bella przyszła dziś wieczorem do nas do domu? - spytałem grzecznie, kiedy skończyli już posiłek.
Bella spojrzała znacząco na Charliego. Nie mogła być pewna jego reakcji.
- Nie, skąd. To się nawet dobrze składa, bo Seattle Mariners grają dzisiaj z Boston Red Sox, a i tak nie nadawałbym się na towarzysza solenizantki. - Sięgnął po aparat fotograficzny, który kupił jej na prośbę Renee i rzuci go w jej stronę. - Łap!
Cóż, nie wiedziałem, czym jest to spowodowane, że Charlie nie zauważył jeszcze niezdarności Belli. Chwyciłem aparat w ostatniej chwili.
- Niezły refleks - pochwalił mnie Charlie. - Jeśli Cullenowie szykują coś na twoją cześć, Bello, powinnaś zrobić trochę zdjęć dla mamy. Znasz ją. Teraz, skoro masz już czym, będziesz musiała szykować dla niej fotoreportaż z każdego swojego wyjścia.
- Dopilnuję, żeby obfotografowała dziś wieczorem wszystkie atrakcje - przyrzekłem, podając jej aparat.
Natychmiast zrobiła mi zdjęcie.
- No to fajnie. Ach, przy okazji, pozdrówcie ode mnie Alice. Dawno już do nas nie zaglądała - dodał Charlie z wyrzutem.
- Trzy dni, tato - przypomniała mu.
Doskonale zdawałem sobie sprawę z uwielbienia, jakim Charlie darzył moją siostrę. W końcu wyręczała go w tych wszystkich dość niewygodnych dla niego sytuacjach tuż po wypadku w Phoenix. O ile Alice darzył wręcz czcią, o tyle doskonale wiedziałem kogo poniekąd wini za cały ten "wypadek".
- Pozdrowię ją, nie martw się.
- Bawcie się dobrze.
Charlie chciał się już nas pozbyć. Triumfalny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Natychmiast chwyciłem rękę Belli i wyprowadziłem ją z domu. Na dworze przy furgonetce znów otworzyłem przed nią drzwiczki od strony pasażera, ale tym razem nie zaprotestowała. Domyślałem się, że powodem tego była jej niemożność w znalezieniu drogi do mojego domu, nigdy nie mogła znaleźć zjazdu z drogi głównej. Wkrótce minęliśmy północną granicę miasteczka. Starałem się wycisnąć z tej furgonetki chociaż marne 80 kilometrów na liczniku, jednak bez efektu. "Ach to moje volvo."
- Na miłość boską, zwolnij.
- Gdybyś tylko się zgodziła, sprawiłbym ci śliczne sportowe audi. Cichutkie, o dużej mocy...- taki zresztą miałem z początku plan na prezent, ale po jej reakcji na słowo urodziny natychmiast z tego zrezygnowałem.
- Mojemu autu nic nie brakuje. A propos sprawiania mi drogich, bezsensownych prezentów, mam nadzieję, że nic mi nie kupiłeś na urodziny?
- Nie wydałem na ciebie ani centa.- była to w pewnym sensie prawda.
- Twoje szczęście.
- Wyświadczysz mi przysługę?
- Zależy, jaką - jak zwykle jakiś warunek. Mogłem się tego spodziewać.
- Bello, ostatnie przyjęcie urodzinowe wyprawialiśmy w 1935 roku, dla Emmetta. Okaż nam trochę serca i przestań się dąsać. Oni tam już nie mogą się doczekać.
Miałem nadzieję, że to przemówi jej do rozsądku.
- Niech ci będzie. Obiecuję, że będę grzeczna.
- Chyba powinienem cię o czymś uprzedzić...- wiedziałem, że ani Bella ani Rose nie cieszą się ze wspólnego spotkania.
- Tak?
- Mówiąc „oni”, mam na myśli wszystkich członków mojej rodziny.
- Wszystkich? Emmett i Rosalie przyjechali aż z Afryki?
- Emmettowi bardzo na tym zależało.
- A Rosalie?
- Wiem, ale o nic się nie martw. Dopilnujemy, żeby nie robiła scen.- już mi to zresztą obiecała.
Zaczęła się martwić. Wiedziałem, że właśnie w ten sposób zareaguje na wiadomość o przyjeździe Rosalie. Zresztą wcale się nie dziwiłem, nie podobało mi się jak się do niej odnosiła. Wypadało chyba zmienić tor rozmowy.
- Skoro nie pozwalasz mi kupić sobie audi, to może powiesz, co innego chciałabyś dostać na urodziny?
- Wiesz, o czym marzę - wyszeptała.
Wiedziałem i nie chciałem nawet o tym myśleć. Zbyt wiele wspólnie spędzonego czasu straciliśmy na rozmowy na ten właśnie temat.
- Starczy już, Bello. Proszę.
- Jest jeszcze Alice. Kto wie, co dla mnie szykuje...
Zza moich zębów dobył się warkot. Doskonale wiedziałem, do czego zdolna jest Alice.
- To nie są twoje ostatnie urodziny. Koniec, kropka.
- To nie fair!
Pozostało mi tylko zacisnąć zęby.
To, co mogłem przyznać, to to, że Alice zrobiła kawał dobrej roboty. Ja mogłem się spodziewać jak to będzie wyglądać, ale Bella z całą pewnością nie.
Wydała z siebie cichy jęk.
- To przyjęcie na twoją cześć - przypomniałem jej - Doceń to i zachowuj się przyzwoicie.
- Wiem. - mruknęła ponuro.
Obszedłem auto, otworzyłem przed nią drzwiczki i podałem jej rękę.
- Mam pytanie.
Skrzywiłem się, ale pozwoliłem by mi je zadała.
- Jak wywołam ten film - powiedziałam, obracając w palcach aparat - to będziecie widoczni na zdjęciach?
Zacząłem się śmiać. Byliśmy już chyba razem na tyle długo i wiedziała o mnie i o mojej rodzinie na tyle by wiedzieć, że nie musi wierzyć we wszystkie mity na temat mojego gatunku. Atak wesołości minął mi dopiero po wejściu do domu.
Wszyscy członkowie rodziny już na nas czekali i gdy tylko znaleźliśmy się w środku, powitali nas gromkim: „Wszystkiego najlepszego, Bello!” Gdy to usłyszała zarumienia się i spuściła wzrok. Salon był wręcz przesadnie udekorowany. Alice poustawiał gdzie się dało różowe świece i dalsze wazony z różami. Koło mojego fortepianu stał stół nakryty białym, udrapowanym obrusem, a na nim różowy tort, kolejny bukiet, szklane talerzyki i zapakowane w srebrny papier prezenty.
Wyczułem jej przerażenie. Przyciągnąłem ją do siebie i ucałowałem w czoło.
Najbliżej drzwi stali Carlisle i Esme. Moja przybrana matka uściskała ją i tak samo jak ja wcześniej pocałowała Bellę w czoło. Potem podszedł do niej Carlisle i położył jej dłonie na ramionach.
- Wybacz nam, Bello - szepnął jej do ucha. - Alice była głucha na wszelkie prośby.
Następnie podeszli do niej Emmett i Rosalie. Mój brat cieszył się na spotkanie z Bellą. Twierdził, że jej człowiecza niezdarność jest śmieszna no i jakby nie było dzięki niej coś się zawsze dzieje. Rose natomiast najchętniej po prostu wyrzuciłaby ją za drzwi. Z całą pewnością nie miała zamiaru uszanować mojego szczęścia.
- Nic się nie zmieniłaś - odezwał się Emmett, udając rozczarowanego. - Spodziewałem się wyłapać z miejsca jakieś różnice, a tę zaczerwienioną twarzyczkę przecież dobrze znam.
- Piękne dzięki - powiedziała, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Emmett zaśmiał się.
- Muszę teraz wyjść na moment. - Mruknął porozumiewawczo do Alice. - Tylko powstrzymaj się przed robieniem głupstw, kiedy mnie nie będzie!
- Postaram się.
Z tyłu przy schodach stali Jasper i Alice. Chochlik natychmiast do nas podbiegł, by pocałować Bellę w oba policzki i złożyć życzenia. Zauważyłem, że Bella rzuciła zaciekawione spojrzenie Jasperowi. Zapewne zastanawiała się, dlaczego jako jedyny do niej nie podszedł. Po prostu uważałem, że tak będzie rozsądniej.
- Czas otworzyć prezenty! - ogłosiła Alice. Wzięła Bellę pod rękę i podprowadziła do stołu.
- Mówiłam ci, Alice, że nie chcę żadnych...
- Ale cię nie posłuchałam - przerwała jej z filuternym uśmiechem. Zabrała aparat fotograficzny, a wręczyła duże, kwadratowe pudło. - Masz. Otwórz ten pierwszy.
Bella natychmiast wzięła się za rozpakowywanie prezentu. Z jej twarzy można było odczytać zaciekawienie, a później zdezorientowanie.
- Ehm... Dzięki.
Rosalie nareszcie się uśmiechnęła. Jasper się zaśmiał.
- To radio samochodowe z wszystkimi bajerami - wyjaśnił. - Do twojej furgonetki. Emmett właśnie je instaluje, żebyś nie mogła go zwrócić.
Musiałem przyznać, że gdyby Emmet tego nie zrobił tej chwili prawdopodobnie to radio nie znalazłoby swego miejsca na desce rozdzielczej w furgonetce.
- Dziękuję, Jasper. Dziękuję, Rosalie. Dzięki, Emmett! - zawołała.
Z zewnątrz, od strony podjazdu, dobiegł nas tubalny rechot chłopaka.
- A teraz mój i Edwarda. - Alice była taka podekscytowana, że piszczała jak mysz. Wzięła ze stołu małą, płaską paczuszkę, którą widziała już rano na szkolnym parkingu.
Bella nie była zachwycona, kiedy dowiedziała się, że również mam dla nie prezent.
- Obiecałeś!
Zanim odpowiedziałem, do salonu wrócił Emmett.
- Zdążyłem! - ucieszył się i stanął za Jasperem, który przysunął się niespodziewanie blisko, żeby mieć lepszy widok.
- Nie wydałem ani centa - zapewniłem ją. Nieposłuszny kosmyk wypadł jej zza ucha. Schowałem go w to samo miejsce.
- Dobrze. Zobaczmy, co to - zwróciła się do Alice.
Alice zamarła, miała wizję. Ale było już za późno, by cokolwiek zmienić, Bella otwierała swój prezent.
- Cholera - mruknęła.
Zacięła się papierem. Na jej palcu pojawiły się krople krwi, a jej zapach doleciał do Jaspera. W tej chwili nie było ważne, że polował dziś. Instynkt zabójcy był silniejszy, a ogień, który pojawił się w jego gardle był odczuwalny i przeze mnie.
- Nie! - ryknąłem, rzucając się do przodu. Popchnąłem ją z całą siłą na zastawiony stół. W tym samym momencie zderzyłem się z Jasperem. Był w szale. Jego myśli były chaotyczne, w tej chwili jego jedynym zadaniem było wtopienie jego zębów w gardło Belli.
Zaczął kłapać zębami koło mojej twarzy. W tym momencie doskoczył do nas Emmett, który złapał go od tyłu w uścisk, ale on nie przestawał się szarpać.
A ona leżała koło fortepianu, z ręką we krwi.
I wtedy już wiedziałem, że przyjdzie podjąć mi ciężką decyzję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez s.mapet dnia Śro 19:08, 22 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:21, 22 Paź 2008 Powrót do góry

jest trochę literówek, ale do jednego się przyczepię, to ma być od strony Edwarda czy Belli, bo już się pogubiłam w tym?
"Nie chciałam wierzyć, że mówi serio, ale zamyślony wpatrywał się w przestrzeń. Poczułam, że narasta we mnie rozdrażnienie. "

"- Co ty pleciesz? Kiedy ty mnie niby narażałeś na niebezpieczeństwo? - Znowu się zdenerwowałam." to tak dla przykładu

ale ogólnie mi się podoba :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ariana
Wilkołak



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:09, 22 Paź 2008 Powrót do góry

Cytat:
Stwierdziłem, że opiekowanie się Bellą to zajęcie wymagające mojej ciągłej obecności stąd też pomysł zmiany mojego planu lekcji

...mojej ciągłej obecności, stąd też pomysł...
Cytat:
Wystarczało spojrzeć tylko w oczy pani Cope by ta zrobiła co jej sie powiedziało bez żadnych ale

Wystarczyło spojrzeć w oczy pani Cope, by ta zrobiła bez żadnych ale, co jej się powiedziało. - zdaje mi się, że w ten sposób to zdanie brzmi lepiej
Cytat:
Zbyt dokładnie chyba przysłuchiwałem sie jej mało grzecznym myślą, gdyż zdecydowanie tego dnia słyszałem za wiele.

myślom
Cytat:
Ta Swan to masz dopiero szczęście. Oh gdybym mogła być w jej wieku."

ma zamiest masz
Cytat:
Z początku irytował mnie stosunek innych to jak twierdzili "Ona jest z nim tylko dla kasy",

... mnie stosunek innych, to, jak twierdzili
Cytat:
"Co ona ma w sobie czego ja nie mam?".

Co ona ma w sobie, czego ja nie mam?
Cytat:
Coraz częściej zastanawiałem się czy aby związanie się z Bellą było nieuniknione.

Coraz częściej zastanawiałem się, czy aby... i tutaj pasowałoby mi dodać "na pewno" - czy aby na pewno związanie się...
Cytat:
I chodź tak właśnie myślałem to ostatnia rzeczą jaką bym sobie życzył było to, żeby Bella chciała się związać z kimś takim jak Mike Newton.

I choć <to nie jest od chodzić> tak właśnie myślałem, to ostatnią rzeczą, jekiej bym sobie życzył było to, żeby Bella chciała się związać z kimś takim jak Mike Newton.
Cytat:
W sumie, gdyby ona tylko tego chciała moglibyśmy żyć tak jak to dla nas zaplanowano.

W sumie, gdyby ona tylko tego chciała, moglibyśmy żyć tak, jak to dla nas zaplanowano.
Cytat:
Ja wiecznie młody przy starzejącej się niej

to niej nie brzmi najlepiej - może zastąp to imieniem?
Cytat:
nie sprawiało by mi to problemu.

sprawiałoby
Cytat:
Kochałbym ja do końca jej dni by jak najszybciej do niej dołączyć

Kochałbym ją do końca jej dni, by jak najszybciej do niej dołączyć - z tego zdania wynika, że Edward kochałby ją po to, by popełnić samobójstow po jej śmierci. A nie powinno być tak, że Edward popełniłby samobójstwo, ponieważ ją kochał i nie mógłbez niej żyć? <mam nadzieję, że rozumiesz>\
Cytat:
Po tym jak była spokojniejsza mogłem stwierdzić, że było to słuszne posunięcie

PO tym, jak zrobiła się spokojniejsza, mogłem stwierdzić, że było to słuszne posunięcie.
Cytat:
Po tych kilku godzinach spędzonych na przedmiotach, które nie były w stanie już nauczyć mnie niczego nowego ruszyliśmy w stronę stołówki.

nauczyć mnie niczego nowego, ruszyliśmy w stronę...
Cytat:
Przyłączyła sie do nas Alice, która wciąż była zajęta planowanie przyjęcia

planowaniem
Cytat:
Obydwoje zdecydowanie lepiej czuliśmy się siedząc przy stoliku z naszym rodzeństwem, jednak Jasper, Rose i Em skończyli szkołę (po raz 4 zresztą), a my siadaliśmy ze znajomymi Belli

Oboje brzmi lepiej, poza tym jest ogólnie przyjęta zasada, że cyfry piszemy słownie
Cytat:
Nie chciałem jej ranić mówiąc co tak naprawdę myślą o niej, nas jej "przyjaciele", co nie oznaczało, że chciałem to tolerować

Nie chciałem jej ranić, mówiąc, co tak naprawdę myślą o niej, o nas jej "przyjaciele", co nie oznaczało, że chciałem to tolerować.
Cytat:
Dzień minął szybko. Umówiłem się z Alice, że wróci ona dziś moim samochodem, natomiast ja pojadę z Bellą

... że ona wróci dziś - tak brzmi lepiej, przynajmniej dla mnie
Cytat:
Mimo, że padł deszcz nie śpieszno było jej wejść do samochodu

Mimo że padał deszcz, nie spieszno było jej wejść do samochodu.
Tak, przed "że" stawiamy przecinek, ale jeśli mamy połączenie wyrazów "mimo że", nie wstawiamy tam przecinka, tylko przed mimo.
Cytat:
Nie ma co miała humor na zabawę.

Nie ma co, miała humor na zabawę.
Cytat:
Kiedy podjechała pod swój dom delikatnie ująłem jej twarz w moje dłonie.

Kiedy podjechała pod swój dom, delikatnie ująłem jej twarz w moje dłonie.
Cytat:
To twój dzień

brakuje kropki
Cytat:
Gdyby mogła usłyszeć moje serce wiedziałaby, że działa na mnie tak samo.

Gdyby mogła usłyszeć moje serce, wiedziałaby, że...
Cytat:
Delikatnie ją pocałowałem, jednak to przerodziło się w coś więcej.
Trwało to jakiś czas

wykasuj jedno "to" - powtarza się, a jest zbędne
Cytat:
Czułem jak Bella obejmuje mnie za szyję, jak wpija się jeszcze mocniej w moje wargi.

Czułem, jak..
Cytat:
Pojawił się palący gardło ogien

ogień
Cytat:
Delikatnie ja odsunąłem, zdejmując jej ręce z mojej szyji

szyi
Cytat:
zamruczałem jej nad uchem. Po czym pocałowałem ją krótko w usta.

zamruczałem jej nad uchem, po czym pocałowałem ją krótko w usta. - kropka sprawia, że drugie zdanie brzmi sztucznie.
Cytat:
Osobiście nie przepadałem za tą sztuką, jednak bliskość Belli wszystko wygradzała

wynagradzała
Cytat:
Okryłem ją kocem by nie zmarzła.

Okryłem ją kocem, by nie zmarzła.
Cytat:
tak skąd ja to znałem.

tak, skąd ja to znałem
Cytat:
Nigdy nie miałem dość przyglądać się jej, czy też jej zachowania

zachowaniu
Cytat:
Chyba musiałem dac upust jakoś swoim emocją.

emocjom
Cytat:
Zdałem sobie sprawę, że za każdym razem kiedy Belli przy mnie nie ma odrazy opracowywuje plan awaryjny, gdyby jej zbarakło w moim życiu na zawsze

Zdałem sobie sprawę, że za każdym razem, kiedy Belli przy mnie nie ma, od razu opracowuję plan awaryjny, w razie, gdyby zabrakło jej w moim życiu na zawsze.
Cytat:
Nie chciałam wierzyć, że mówi serio, ale zamyślony wpatrywał się w przestrzeń. Poczułam, że narasta we mnie rozdrażnienie.

A czemóż to w tym zdaniu narracja przerzuciła się nagle na Bellę? I to bez żadnego zasygnalizowania takiego manewru?
Cytat:
Rozmawianie o śmierci nie było dla mnie niczym co mogłoby jakoś mnie poruszyć

nie było dla mnie niczym, co mogłoby...
Cytat:
Wątpiłem czy wampirza może być gorsza.

Wątpiłem, czy wampirza...
Cytat:
- Co ty pleciesz? Kiedy ty mnie niby narażałeś na niebezpieczeństwo? - Znowu się zdenerwowałam.

I znowu narracja Belli. Skąd to?
Cytat:
Jednak moje sumienie dawało mi wyraźnie do zrozumienia jak jest prawda.

do zrozumienia, jaka jest prawda.
Cytat:
Nawet samo to, że siedziałem z nią w tej chwili, w jej domu, sami było wysoce nieodpowiednie

Nawet samo to, że siedziałem z nią w tej chwili w jej domu, sam, było wysoce nieodpowiednie.
Cytat:
Gdyby była tylko w stanie pojąć, że nic juz nie będzie nigdy dla mnie takie samo jak wcześniej

już
Cytat:
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nie widziała, jak wyjątkowa jest. Była najbardziej wyjątkową istotą jaką spotkałem przez całe moje życie

przecinek po istotą i zastąp czymś jedno ze słów wyjątkowy, powtarza się.
Cytat:
Z początku Charlie nie rozumiał dlaczego mimo tylu zachęt nigdy nie jadłem w ich towarzystwie

nie rozumiał, dlaczego mimo...
Cytat:
Wkrótce jednak przestał się pytać myśląc iż poprosu jem wczesniej w domu przed przyjściem do Belli

myśląc, iż po prostu jem wcześniej w domu przed przyjściem do Belli.
Cytat:
Nie małą ciekawostka był dla mnie, że jego myśli było ciężej wyłapać niż pozostałych.

Niemałą ciekawostką był dla mnie fakt, że jego myśli było ciężej wyłapać niż pozostałych.
Cytat:
spytał grzecznie, kiedy skończyli już posiłek

spytałem
Cytat:
Sięgnął po aparat fotograficzny, który kupił mi na prośbę Renee i rzuci go w moją stronę. - Łap!

i znów narracja Belli
Cytat:
Cóż nie wiedziałem czym jest to spowodowane, że Charlie nie zauważył niezdarności Belli.

Cóż, nie wiedziałem, czym...
Cytat:
Teraz, skoro masz już, czym, będziesz musiała szykować dla niej fotoreportaż z każdego swojego wyjścia.

Teraz, skoro masz już czym, będziesz...
Cytat:
Doskonale zdawałem sobie sprawę z uwielbienia jakim Charlie darzył moją siostrę

z uwielbienia, jakim Charlie...
Cytat:
Natychmiast chwyciłem rękę Belli i wyprowadziłem ją na dwór. Na dworze przy furgonetce znów otworzyłem przed nią drzwiczki od strony pasażera, ale tym razem nie zaprotestowała.

powtarza się fraza "na dworze"
Cytat:
Domyślałem się, że powodem tego była jej niemożność w znalezieniu drogi do mojego domu.

Trochę to nielogiczne - przecież Bella już byłą u Cullenów, prawda?
Cytat:
Mogłem sie tego spodziewać

brakuje kropki
Cytat:
W Forks wierzono, że starsi Cullenowie wyjechali na studia do Dartmouth, ale ja znałam prawdę.

i znów narracja Belli nie wiadomo skąd.
Cytat:
Doskonale wiedziałem do czego zdolna jest Alice

Doskonale wiedziałem, do czego zdolna jest Alice.
Cytat:
To co mogłem przyznać, to to że Alice zrobiła kawał dobrej roboty

To, co mogłem przyznać, to to, że Alice zrobiła...
Cytat:
Skrzywiłem się, ale pozwolił by mi je zadała

pozwoliłem
Cytat:
Jak wywołam ten film - powiedziałam, obracając w palcach aparat - to będziecie widoczni na zdjęciach?

znowu narracja Belli
Cytat:
Alice poustawiał gdzie się dało różowe świece i dalsze wazony z różami

poustawiała i dlaczego dalsze wazony? to słowo jest tutaj niepotrzebne
Cytat:
Koło mojego fortepianu stał stół nakryty, udrapowanym białym obrusem, a na nim różowy tort, kolejny bukiet, szklane talerzyki i zapakowane w srebrny papier prezenty.

Koło mojego fortepianu stał stuł nakryty białym, udrapowanym obrusem....
Cytat:
Twierdził, że jej człowiecza niezdarność jes śmieszna no i jakby nie było dzięki niej coś się zawsze dzieje.

jest śmieszna
Cytat:
odezwał się E,, udając rozczarowanego

E? co za e?
Cytat:
Zapewne zastanawiała się dlaczego jako jedyny do niej nie podszedł

zastanawiała się, dlaczego...
Cytat:
Po prostu uważałem, ze tak będzie rozsądniej.

że
Cytat:
Wzięła ze stołu małą, płaską paczuszkę, którą widziałam już rano na szkolnym parkingu.

I znów niespodziewana narracja Belli.
Cytat:
schowałem go w to samo miejsce.

Schowałem
Cytat:
Dobrze. Zobaczmy, co to - zwróciłam się do Alice. Podała mi paczuszkę. Emmett zatarł ręce z uciechy.

znów Bella
Cytat:
Jego myśli były chaotyczne, w tej chwili jego jedynym zadaniem było wtopienie jego zębów w gardło Belli

kropka
Cytat:
A ona leżała koło fortepianu, nieprzytomna z ręką we krwi.

Dlaczego zaraz nieprzytomna?

No, przebrnęłam. Czyta się to ciężko z takąilością błędów, ale tekst nie jest zły. Mam tylko nadzieję, że nie zrobisz z tego łzewego melodramatu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Śro 19:13, 22 Paź 2008 Powrót do góry

Wogóle jakoś nie jestem zadowolona z tego co piszę.
Może to przez tą ilość błędów? Zdecydowanie za długo nie pisałam. A może to ten gips? Ariana, że też masz siłę, tak mnie poprawiać, dzięki kochana ;*.
Sama mam nadzieję, że nie wyjdzie nam z tego "łzawy melodramat". Wiadomo ta część (moim zdaniem) jest przesmutna i trzeba sie pilnować. Powodem dla którego czasami pojawia się narracja Belli jest to, że bazujemy na KWN w wresji na komputer i czasami człowiek coś przez przypadek zostawi. To tak po krótce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:22, 22 Paź 2008 Powrót do góry

s.mapet

ale to ma być dramat!!!!! ale nie melo bo się jednak dobrze kończy, Edward wraca.

Pisz dalej, przecinkami się nie przejmuj, widać mamy na forum korektora gramatycznego, mnie to nie przeszkadza. Co najwyżej radzę pisać w wordzie a dopiero tutaj wklejać do posta, unikniesz niektórych błędów. Jedyne o co mogę mieć małe ale (a wiem, że może być trudno), to pamiętaj, że piszesz o Edwardzie a nie o Belli.
ja tam mogę sobie trochę popłakać i tak ryczałam nad fragmentem, który Meyer dodała na stronie...taki urok tej części.

Proszę mi się tu nie poddawać i pisać dalej. Fajnie ci to wychodzi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ariana
Wilkołak



Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:25, 22 Paź 2008 Powrót do góry

No, jak na razie siłę mam, to całkiem fajne zajęcie po powrocie ze szkoły <o ile mam czas>. Jestem ciekawa dalszej części, bo jak na razie opisujesz wydarzenia znane nam z KwN - Edek "zwiięty w kłębek i nie nadający się do niczego" może być całkiem ciekawy - może ciekawszy, niż pierwsze 200 stron KwN - ja z trudem przebrnęłam. Życzę Wena
Ariana


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 9:54, 23 Paź 2008 Powrót do góry

Nie przejmuj sie błedami, ważne że rozumiemy o co chodzi. Nikt (a na pewno większość) nie wymaga od Ciebie, żebyś od razu wrzucała na forum bezbłędne teksty, skoro wszyscy chcą jak najszybciej kolejnych fragmentów Laughing

Super pomysł, żeby opisać to z perspektywy Eda :D . Przynajmniej mamy namiastkę jego uczuć, jak z MS Crying or Very sad
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Sob 18:27, 25 Paź 2008 Powrót do góry

Nie przejmuj się błędami.. Bardzo mi się podoba ..! czekam na kolejne części ..;*
Masz talent !!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin