FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wróg mojego wroga [NZ] Prolog+rozdział 1 ZAWIESZAM Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:46, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Moje nowe opowiadanie. Ten temat męczył mnie już od dłuższego czasu. Rzecz dzieje się w czasie Przed Świtem, przed bitwą z Volturi, i po niej. Postacie są mniej więcej kanoniczne. Momentami będę troszkę naginała ciasne ramy kanonu i lojalnie Was o tym uprzedzam :)
Narratorem jest Emmett.

Rozdział dedykuję Motylkowi, bo mnie natchnęła :**


Beta: Moja Zuzia :**


Prolog

Stałem za wielkim kamieniem i widziałem, że się zbliżają. Na plecach czułem oddech potencjalnej ofiary napastników. Bała się. Drżała i chyba nawet płakała. Ona - twarda i wyrachowana wampirzyca - wydawała się teraz bezbronna i wystraszona. Zostałem sam, a w mojej głowie toczył się bój. Pomóc jej i zginąć, broniąc dobra, czy dołączyć niepostrzeżenie do tamtych? Co okazałoby się mniejszym złem? Przecież żaden nieśmiertelny nie jest bez skazy. Zbliżali się. Odwróciłem głowę i spojrzałem w oczy mojej towarzyszce. Rozpacz i żal. Nie mogłem jej tam zostawić. Trudno, zginiemy razem. Wyprostowałem się i stanąłem twarzą w twarz przeciwnikowi.
- Kocham cię, księżniczko – szepnąłem jeszcze i ruszyłem szybkim krokiem na spotkanie śmierci.



Rozdział 1

Śpiewaczka

- Całe szczęście, że nie ma z nami Edwarda – powiedziałem do Jaspera.
- Em, spokojnie. Wyluzuj.
- Jestem wyluzowany! O co ci chodzi? – Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że się delikatnie uśmiecha, ale na jego twarzy malował się wyraz zakłopotania. Niech to szlag. Posłałem mu poirytowane spojrzenie i zatopiłem zęby w karku młodego jelenia. Miałem już serdecznie dość tych roślinożernych stworzeń, ale w tej sytuacji nie mogliśmy za bardzo oddalać się od domu. Zwierzak zupełnie pozbawiony krwi. No tak. Na co ja liczyłem? Przecież to nie grizzly. Niedźwiadka chętnie zjadłbym na obiad. Marzenia. Sarny nie posiadały tego metalicznego posmaku, a ich krew nie miała odpowiedniej temperatury. To tak jakby porównać picie stuletniej whiskey i wody pełnej wapna. Wiedziałem, że Jazz chciał na pewien czas, przynajmniej do zakończenia bitwy, odejść od naszej, wegetariańskiej diety, ale duma mu na to nie pozwoliła. Nie. Wróć. Edward mu na to nie pozwolił. Robił wszystko, żeby pokazać Belli, a chyba przede wszystkim sobie, że możemy żyć, nie zabijając ludzi. I muszę dodać, że popadł w tym w całkowitą obsesję. No bo, dobrze: skoro tak chce, to nikt mu nie broni, ale żeby żaden członek rodziny nie mógł nawet zaproponować innego rozwiązania? Rzecz jasna, tylko w tych wyjątkowych okolicznościach.
Wyplułem ostatni, śmierdzący łyk krwi matki młodego jelonka i z determinacją oraz zdecydowaniem zacząłem się zastanawiać, jakby tu obejść czytanie w myślach mojego szlachetnego brata. Może powinienem poprosić szwagierkę, żeby ćwiczyła na mnie rozciąganie tarczy? Chociaż nie, to głupi pomysł. Może i zachowuje się niezdarnie, nawet jako wampirzyca, ale trzeba jej przyznać, że inteligencją mogłaby teraz dorównać swojemu mężowi. Poza tym zna mnie zbyt dobrze. Kto jak kto, ale Bella to bardzo ciepła osoba. No jeśli w ogóle można powiedzieć, że nieboszczyk jest ciepły. W każdym razie zawsze wyniucha, gdy ogarnia mnie smutek i potrafiła to robić jeszcze przed przemianą. Zdawałoby się, że teraz powinna zajmować się tylko sprawą małej Nessie, ale ona jak zawsze znalazła dla mnie czas. Oczywiście skłamałem, gdy zapytała, czy wszystko w porządku. Przyznam jednak, że jeśli chciałbym powiedzieć komuś o moich zmartwieniach to padłoby właśnie na nią. Alice pewnie mogłaby się za to poważnie obrazić. Kochałem moją siostrę, ale Bella była inna. Miała w sobie jeszcze ludzkie cechy.
- Chyba nie myślisz o tym poważnie? – usłyszałem głos Jazza.
Świetnie. On wie co mi chodzi po głowie nawet wtedy, kiedy ja sam nie zdaję sobie z tego sprawy. Spojrzałem w stronę brata. Moje życzenie spełniło się w ułamku sekundy; w jego oczach nie zobaczyłem pogardy, tylko nadzieję. A jednak. Nie zrezygnował ze swojego pomysłu. Zaśmiałem się.
- Czy widziałeś mnie kiedykolwiek niepoważnego, co? Czy wyglądam na osobę, której się trzymają żarty, Jazz?
- No tak. Przecież. Jak ja mogłem o tym pomyśleć… Nie powiemy nikomu, prawda?
- Rosalie.
- Em!
- Czym się przejmujesz Panie Spokojny? Wiesz, że ona nie myśli o tym w ten sposób.
- Tak, ale… - przerwałem mu, bo wiedziałem, jaki szykuje argument.
- Nie zabija przez swoje zbytnie wyrachowanie. Tylko dlatego. Wyobrażasz sobie, że żywi się zwierzętami ze swojej, słodkiej próżności? Oczywiście, poza tym, że narzucił jej to Carlisle.
- Nie rozumiem.
- Słuchaj, jeśli kiedykolwiek o tym wspomnisz, to skończysz tak samo jak pierwszy grizzly, którego dorwę po tej masakrycznej przerwie – zagroziłem mu. Moja kobieta była najwspanialsza na świecie, ale wolałem nie ryzykować. Przypomniałem sobie, jak z zemsty pozabijała Kinga i jego kolegów.
- Zabiorę z sobą ten sekret do grobu – odparł z miną rodem z taniego, kiczowatego horroru.
- Bardzo śmieszne – skwitowałem. To nie był sarkazm, ten błazen naprawdę mnie rozbawił.
Spojrzałem na rzekę, która rozciągała się przede mną i zastanawiałem się, czy pokonałbym ją szybciej, skacząc czy płynąc.
- Em – wyrwał mnie z zamyślenia głos brata.
- Już mówię…
- Nie o to mi chodzi. Ostatnio często wydajesz się jakiś nieobecny, rozkojarzony…
- Masz rację – potwierdziłem, ale na tym skończyłem moją wypowiedź. Biłem się w myślach, czy powinienem powiedzieć na głos to, o czym myślę. Pewnie tak, ale Jasper nie był w tej sytuacji najlepszym powiernikiem. Zrozumiał, że podjąłem decyzję i nie drążył tematu. Kiwnąłem lekko, acz znacząco głową i obaj ruszyliśmy niesamowitym tempem w kierunku miasta. Decyzja zapadła. Na Boga, jesteśmy przecież wampirami! Wiedziałem, że Carlisle poczuje się zawiedziony jeśli się dowie. A dowie się tylko wtedy, gdy mi albo Jazzowi nie uda trzymać się myśli na przykład przy nocy z Alice czy Rose, i jeśli Edward postanowi mu powiedzieć. A to jest naprawdę mało prawdopodobne. Prędzej sam urządzi nam kazanie o byciu potworem i tym podobnych sprawach. Ta, i kto to mówi? Przyspieszyłem, a myślałem, że to już niemożliwe. Aż zadrżałem z nerwów. Jasper udawał, że nic nie zauważył i chwała mu za to. Zbliżaliśmy się do pierwszych zabudowań na obrzeżach Seattle. Poczułem w gardle ogień. Krew. I to jaka apetyczna. Dałem bratu do zrozumienia, żeby znalazł sobie inny cel. Ten był mój. Zbliżałem się niebezpiecznie szybko, niosąc ofierze śmieć. Szybką i łatwą. W czystej postaci. Przystanąłem i zobaczyłem młodą dziewczynę, siedzącą na pniu drzewa. Skaleczyła się w nogę, stąd tak intensywny zapach. Ułamek sekundy zajęło mi podjęcie decyzji czy podejść do niej ludzkim tempem, czy zabić z zaskoczenia, tak żeby nawet nie zdążyła się zorientować. Instynkt szarpnął mną do przodu. W zakamarku mojego umysłu zdałem sobie sprawę skąd wzięła się tak silna rządza. Już raz w życiu czułem coś takiego. La tua Cantate. W sam raz na taki dzień jak dziś. Wbiłem się zębami prosto w jej szyję. Poczułem, że ogarnia mnie szał. Jakaś dziwna, nieopanowana furia. Krew była jeszcze gorąca, a żyły dziewczyny pulsowały mocniej, niż u zwykłego człowieka. To mnie podniecało. Chwyciłem głowę ofiary jeszcze mocniej, łamiąc jej kark i łapczywie spijając ostatnie krople krwi, jakie zostały w tym młodym ciele. Delikatnie złożyłem dziewczynę na mchu, który rósł kilka metrów dalej od pnia, gdzie skończyłem z jej życiem. Chwyciłem jej twarz w dłonie i zgrabnym ruchem, tak jak wampir potrafił najlepiej, ułożyłem ją do wiecznego snu, oddając jej tym samym hołd za moją wielką ucztę. Czułem się to winien tej dziewczynie. Ogarnęła mnie dziwna euforia. Jakby czas stanął w miejscu i jakbym liczył się tylko ja i blady trup na moich rękach.
- Chyba powinniśmy wracać.
Podskoczyłem jak oparzony. Musiałem się porządnie wyłączyć. To prawie niemożliwe zaskoczyć wampira.
- Już po? – spytałem Jazza, udając opanowanie, ale przed nim nie było sensu grać. Cholerne talenty. Dlaczego ja nie posiadałem żadnego? Na przykład mógłbym kontrolować umysły; wtedy ani Edward, ani Alice nie mieliby dostępu do moich myśli i przyszłości, a Bella nie musiałabym się uczyć posługiwać tarczą. Żal mi jej. Męczyła się i nie dała sobie powiedzieć, że to wszystko nie jest jej winą, że nie musi brać odpowiedzialności za wszystkie wampiry na świecie, a już na pewno nie za głupotę i próżność Volturi.
- Tak. Wracajmy – odparł. Nie musiałem być Edwardem, żeby wiedzieć, że jest o krok od rozmowy z rodzicami na mój temat. Nie potrzebowałem daru panowania nad emocjami, żeby mieć pewność, że się martwi.
- Zaczekaj – poprosiłem. Przystanął i nie odezwał się ani słowem. – Słuchaj, Jazz. Jestem ci wdzięczny, ale pozwól mi to rozwiązać po swojemu.
Milczał.
- Jasper!
- Dobra, stary. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
- Dzięki, wracajmy. Dziewczyny pewnie się niepokoją.
- Ja też chcę cię o coś prosić. W zamian – powiedział nagle.
- Słucham.
- Nie mów o niczym Rose. Błagam, Em. Będę miał jedno zmartwienie mniej. Teraz tylko zostaje mi się modlić, że Alice nie miała wizji. – Zaśmiałem się jak jakiś histeryk. Przypomniało mi się, jak Rosalie zrobiła Blackowi miskę z napisem „Azor”.
- Bądź, spokojny. Jak znam życie, to wokół domu kręcą się same wilki, a wiesz, że w ich towarzystwie nie ma szans na wróżbiarstwo twojej popapranej żony.
- Licz się ze słowami, dupku – odparł i równocześnie strzelił mnie porządnie w ramię. Nie oddałem mu, tylko dlatego, że zasłużyłem. Gdyby ktoś nazwał Rose popapraną nie skończyło by się to na kuksańcu. Zaśmiał się, bo wiedział, że też miałem trochę racji.
W drodze powrotnej musieliśmy jeszcze zapolować na coś roślinożernego, żeby przypadkiem nie wydał nas kolor oczu, który i tak nie powinien się zmienić po jednym człowieku, ale wolałem być przezorny.
- Kto ostatni w domu, ten podaje pieskom kolację! – krzyknąłem i już mnie nie było. Wiedziałem, że wygram.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pon 22:53, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 18:35, 06 Gru 2009 Powrót do góry

hm, wpadam, patrzę, Dil wstawiła nowe opowiadanie i nikt nie komentuje... więc jak mam nie skorzystać z tak świetnej okazji by być pierwszą ?

lubię twój styl... dowiedziałam się tego ostatnio czytając MN (o ile dobrze kojarzę tytuł, bo co się działo wiem, ale ogólne nazwy wylatują z mojej głowy)...

hm, przedstawiasz nam bardzo ciekawą sytuację... Jasper & Emmett na polowaniu, do tego dość rzadko spotykana narracja Emmettoosobowa... mnie się to podoba jak najbardziej... bardzo skrupulatnie opisałaś myśli Emmetta za co ci chwała, bo w całości kupuję jego odczucia... porównując z meyerowską postacią to powiem, że jest pewna możliwość, żeby Em nie afiszował się z własnymi myślami, co oczywiście przy Edwardzie nie byłoby zbyt łatwe, ale skoro Alice znalazła sposób, to co to za wyzwanie dla Em'a...

jeśli dobrze zrozumiałam obaj łamią zasadę kardynalną... czyli jednocześnie wbijają szpilę w serce Carlisle'a ... zrywają pakt z zmiennokształtnymi, czyli pozbywają się ich pomocy tak jakby... no i nie zapominajmy, że Bella jeszcze kilka dni wcześniej była człowiekiem, więc sama też nie będzie się z tym czuć wygodnie...

zastanawiam się w jaki sposób się to wyda, bo wpadną obaj na pewno... jakie przyniesie to konsekwencje... i czy poniosą je sami... czy też wciągnięta zostanie cała rodzina...

jak na razie mam zbyt wiele pytań w odniesieniu do tylko jednego zdarzenia - już się boję kolejnych rozdziałów, a jednocześnie czekam na nie... będę oddychać, wybacz... ale człowiek jest ułomny i nie mogę czekać z zapartym tchem...

idziesz w dobrym kierunku... od czasu do czasu będę ci machać na tej ścieżce w postaci takiego komentarza... do zobaczenia

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 19:07, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Ładnie, ładnie. Ale... czy po zaspokojeniu pragnienia ludzką krwią ich tęczówki nie powinny stać się czerwone i tym samym wydać ich? Nie daje mi to spokoju. No chyba że to jest to naciąganie :)
Cieszy mnie, że w nie przedstawiłaś Emmetta jako idioty.
Ogólnie pomysł ciekawy. Rzadko kiedy czytam opowiadania, które są osadzone czasowo między którymś z tomów, ale to zdecydowanie mi się podoba.
Życzę weny!


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 19:08, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:31, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Kirke zwróciła uwagę na bardzo ważny aspekt. Faktycznie obaj złamali pakt no i zranili Carlise'a. Podjrzewam, że ich zony też nie będą zadowolone Edek i Bella z reszta też.
Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie
Przyjemnie mi sie czytało.
Czekam na to, co będzie dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bezsenna
Wilkołak



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie fikcja łączy się z rzeczywistością...

PostWysłany: Nie 21:11, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Masz we mnie stałego czytelnika, Dilena ; )
Masz styl pisania taki, jaki lubię. Piszesz, widac że sprawia Ci to przyjemnośc, i umiesz zaciekawic ludzi ; ) Pokłony za pomysł i za wykonanie, bo ja tak nie potrafię - jestem prawdziwą lewuską co do pisania. Co do pomysłów też.
Ołkej, teraz trochę o treści - Jasper. I Emmett. Moje ulubione postacie ; ) Ciekawe czy przez to opowiadanie pokocham je jeszcze bardziej, czy wyjdą mi bokiem...

violence, po jednym zaspokojeniu krwią ludzką wampirze oczy nie robią się czerwone.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:49, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Dziękuję wam za komentarze.

Teraz tak: kirke, esterwafel mówiłam, że naginam trochę kanon. W przypadku paktu też. U mnie będzie on zdecydowanie luźniejszy i powiedzmy po ewolucji czasowej. Jeśli chodzi o doktora Cullena nie, ale zauważcie, że na temat Jazza i Ema nie ma wiele w kanonie, a przynajmniej nie tyle, żeby można powiedzieć, że on by tego NA PEWNO nie zrobił Wink

violence - bezsenna ma rację. Pamiętasz jak Garrett w Przed Świtem zmieniał dietę? Jego oczy dopiero po jakimś czasie stopniowo zaczęły zmieniać barwę.

Emmetta jako idioty? Prędzej Jacoba pokocha Rosalie, niż Em będzie u mnie idiotą :D

;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 14:47, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Rzeczywiście. Starość nie radość, jak mawia stare porzekadło. :)
Twoje słowa dały mi wiarę, ogromną wiarę, Dileno. Już nie mogę się doczekać, ażeby przeczytać o Emmetcie, takim prawdziwym, z krwi i kości (jeśli można tak to ująć). Bo przeważnie ukazuje się go jako nieszkodliwego ciężarowca-wampira, a tutaj widzę, że szykuje się coś ponadto. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze Jasper, którego osobiście wielbię.
Niecierpliwie wyczekuję kolejnego rozdziału!
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 14:59, 08 Gru 2009 Powrót do góry

Dil, wiem, że dałam ciała MD nadal nieskomentowane, bo nieprzeczytane. Na moim urlopie od sieci pochłonęło mnie całkowicie WA i wreszcie zrozumiałam fenomen tego opowiadania, ale ja nie o tym. W związku z tym, że mam tyły w czytaniu niektórych autorów, rehabilituję się, sprawdzając ich talent w nowych tworach. Do tej pory miałam styczność tylko z Twoimi miniaturami. Jestem bardzo ciekawa, jak sobie radzisz w dłuższej formie i czy się wkręcę (to wszystko piszę jeszcze przed czytaniem). Przy czytaniu będę wynotowywać najpierw uwagi, ewentualne uchybienia, bo jakiś znaczących błędów nie oczekuję. Masz dobrą betę. Później będą wrażenia.

Drżała i zdawała się płakać.

Cytuję za:
Słownik języka polskiego PWN napisał:

zdać się — zdawać się
1. «polegać na kimś w jakiejś sprawie»
2. «wywołać wrażenie czegoś»
3. zdaje się «ktoś sądzi coś z dużym prawdopodobieństwem»
4. daw. «nadawać się do czegoś»

Twoje zdawała się podpada pod punkt trzeci, ale tę formę stosuje się bezosobowo, czyli:

Drżała. (postawiłabym tu kropkę) Zdawało się/wydawało się, że płakała. Lub inaczej: Drżała i chyba nawet płakała.

Drżała i zdawała się płakać. Ona. Twarda i wyrachowana wampirzyca wydawała się teraz bezbronna i wystraszona.

dwie rzeczy:
Po pierwsze powtórzenie, zostanie usunięte, jeśli zastosujesz moją propozycję powyżej (pod hasłem "lub inaczej")
A jeśli nie, zaproponuję coś jeszcze. Po drugie w podkreśleniu niepotrzebnym wydaje się pauzowanie kropką po "ona" - rozcina tekst, wystarczyłby dobry do tego typu wypowiedzi myślnik:

Drżała. Wydawało się, że płakała. Ona - twarda i wyrachowana wampirzyca. Sprawiała teraz wrażenie bezronnej i wystraszonej.
lub:
Drżała i chyba nawet płakała. Ona - twarda i wyrachowana wampirzyca - wydawała się teraz bezbronna i wystraszona.

Pomóc jej i zginąć, broniąc dobra czy dołączyć niepostrzeżenie do tamtych?

przecinek przed "czy"

Po prologu:

Ciekawie się zapowiada, ale przyzwyczaiłam się, a może nie - inaczej - lubię dłuższe prologi, bo prolog ma zachęcić. Początek to zawsze wizytówka. Sama nie piszę prologów, bo uważam, że to cholernie trudne i nie zawsze potrzebne. Twoja tykająca bomba, czyli śmierć i zagrożenie zapowiada coś ciekawego, ale, kurczę, za krótko. Nie trzeba było dodawać informacji, nie o to chodzi. Ten początek urozmaiciłby jakiś dłuższy opis, pozwalający zobaczyć tragizm sytuacji. Wczuć się w klimat i poczuć wewnętrzne rozterki bohatera. Tego mi zabrakło w tek skromnej wizytówce.

- Jestem wyluzowany! O co ci chodzi? – Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że się delikatnie uśmiecha, ale na jego twarzy malował się wyraz zakłopotania.

dwa zwrotne - za blisko i zabrakło mi "też" no i albo malowało się zakłopotanie, albo wydoczny był wyraz zakłopotania: [...]ale na jego twarzy malowało się też zakłopotanie.

Co mnie drażni w Twoim stylu, niepotrzebne pauzowanie kropkami, które są dłuższymi "oddechami" niż przecinek i myślnik. Prawidłowe czytanie tekstu na głos ze zbyt dużą ilością kropek po krótkich zdaniach powoduje nieprzyjemny efekt.
Ten efekt poczułam, czytając fragment:

Zwierzak zupełnie pozbawiony krwi. No tak. Na co ja liczyłem? Przecież to nie grizzly. Niedźwiadka chętnie zjadłbym na obiad. Marzenia.


Sarny nie posiadały tego metalicznego posmaku, a ich krew nie miała odpowiedniej temperatury. To tak jakby porównać picie stuletniej whiskey i wody pełnej wapna.

Nic w tym złego, ale brak konkluzji porównania.

Wiedziałem, że Jazz chciał na pewien czas, przynajmniej do zakończenia bitwy, odejść od naszej, wegetariańskiej diety, ale duma mu na to nie pozwoliła

Dileno, nie lubisz myślników, czy się ich boisz?
Proponuję:

Wiedziałem, że Jazz chciał na pewien czas - przynajmniej do zakończenia bitwy - odejść od naszej, wegetariańskiej diety, ale duma mu na to nie pozwoliła.

Takie wyróżnienie wtrącenia zlikwiduje też nagromadzenie przecinków.

Robił wszystko, żeby pokazać Belli, a chyba przede wszystkim sobie, że możemy żyć nie zabijając ludzi.

brak przecinka: możemy żyć, nie zabijając ludzi

Wiedziałem, że Jazz chciał na pewien czas, przynajmniej do zakończenia bitwy, odejść od naszej, wegetariańskiej diety, ale duma mu na to nie pozwoliła. Nie. Wróć. Edward mu na to nie pozwolił. Robił wszystko, żeby pokazać Belli, a chyba przede wszystkim sobie, że możemy żyć nie zabijając ludzi. I muszę dodać, że popadł w tym w całkowitą obsesję. No bo, dobrze: skoro tak chce, to nikt mu nie broni, ale żeby żaden członek rodziny nie mógł nawet zaproponować innego rozwiązania?

dłuższy fragment, by pokazać nagromadzenie: że, żeby
Mam pomysł do zmiany jednego, a resztę - jeśli chcesz - wykombinuj sama:
zamiast "żeby pokazać Belli" możesz napisać "by pokazać Belli"

W każdym razie zawsze wyniucha, gdy ogarnia mnie smutek i potrafiła to robić jeszcze przed przemianą.

kolizja czasów, proponuję:

zawsze potrafiła wyniuchać, gdy ogarniał mnie smutek i robiła to jeszcze przed przemianą.

Oczywiście skłamałem, gdy zapytała czy wszystko w porządku.

Przed "czy" przecinek, bo jest domyślne orzeczenie: było w porządku

Przyznam jednak, że jeśli chciałbym powiedzieć komuś o moich zmartwieniach to padłoby właśnie na nią.

przecinek: zmartwieniach, to padłoby

- Tak, ale… - przerwałem mu, bo wiedziałem jaki szykuje argument.

przecinek przed "jaki"

- Słuchaj, jak kiedykolwiek o tym wspomnisz, to skończysz tak samo jak pierwszy grizzly, jakiego dorwę po tej masakrycznej przerwie – zagroziłem mu.

powtórzenia:

Słuchaj, jeśli kiedykolwiek o tym wspomnisz, to skończysz tak samo jak pierwszy grizzly, którego dorwę ....

Szczególnie, że później jest kolejne "jak", przed którym brak przecinka:

Przypomniałem sobie jak z zemsty pozabijała Kinga i jego kolegów.

Przypomniałem sobie, jak z zemsty pozabijała Kinga i jego kolegów.

Zastanawiam się, czy nie lepiej też byłoby napisać: "ze zemsty", tak jak później w tekście w kolejnym zdaniu "ze sobą" , by oddzielić syczące "z".

Zabiorę z sobą ten sekret do grobu

Oprócz wspomnianego ze sobą zmieniłabym kolejność, żeby brzmiało mniej sztucznie:
- Zabiorę ten sekret ze sobą do grobu.

Spojrzałem na rzekę, która rozciągała się przede mną i zastanawiałem się czy pokonałbym ją szybciej skacząc czy płynąc.

przecinki:
Spojrzałem na rzekę, która rozciągała się przede mną i zastanawiałem się, czy pokonałbym ją szybciej, skacząc czy płynąc.

Nie wiem, czy nie powinnien być jeszcze przed "czy płynąc".

Wiedziałem, że Carlisle poczuje się zawiedziony jeśli się dowie.
Przecinek:

Wiedziałem, że Carlisle poczuje się zawiedziony, jeśli się dowie.

A dowie się tylko wtedy, gdy mi albo Jazzowi nie uda trzymać się myśli na przykład przy nocy z Alice czy Rose, i jeśli Edward postanowi mu powiedzieć.

Tak jakoś nieskładnie, proponuję pomyśleć nad tym zdaniem.

W zakamarku mojego umysłu zdałem sobie sprawę skąd wzięła się tak silna rządza.

Przecinek:
W zakamarku mojego umysłu zdałem sobie sprawę, skąd wzięła się tak silna rządza.

- Już po? – spytałem Jazza, udają opanowanie, ale przed nim nie było sensu grać.

zjadłaś literkę Wink: udając

Męczyła się i nie dała sobie powiedzieć, że to wszystko nie jest jej winą, że nie musi brać odpowiedzialności za wszystkie wampiry na świecie, a już na pewno nie za głupotę i próżność Volturi.

czasy: nie było jej winą, że nie musiała...

Nie musiałem być Edwardem, żeby wiedzieć, że jest o krok od rozmowy z rodzicami na mój temat. Nie potrzebowałem daru panowania nad emocjami, żeby mieć pewność, że się martwi.

czasy: że był o krok; że się martwił

- Dobra, stary. Mam nadzieję, że wiesz co robisz.


przecinek: - Dobra, stary. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.

Gdyby ktoś nazwał Rose popapraną nie skończyło by się to na kuksańcu.

Gdyby ktoś nazwał Rose popapraną, nie skończyłoby się to na kuksańcu.

Zaśmiał się, bo wiedział, że też mam trochę racji.
miałem

Jeez, teraz to pewnie wyjdę na wielką zołzę, ale wypisałam to wszytko w dobrej wierze.
Pierwszy rozdział był za krótki, jak na tak ekscytujące wydarzenia. Mogłabyś jeszcze coś nam zaserwować w warstwie opisów i opisów przeżyć. Ale było ciekawie. Myślałam, że tę La tua cantate będzie chciał pokochać, tj Ed Bellę, a tu zaskok. Ładnie. Treść intrygująca. Popracuj nad dialogami, dodaj więcej opisów i będę zadowolona. Wink Powodzenia.

edit: Pewnie, lepiej na spokojnie przemyśleć. Przecież nie jestem alfą i omegą. Też mogłam się pomylić. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Wto 15:32, 08 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:07, 08 Gru 2009 Powrót do góry

Rany, Pernix Embarassed
Dobra, to ja powiem tak: teraz nie mam czasu, żeby analizować te błędy czy propozycje, które wypisałaś, ale pewnie zrobię to wieczorem. Wiesz, nie chcę tak bezsensownie rzucać się na każdą Twoją poprawkę, nie wnosząc swoich trzech gorszy Wink A do tego trzeba czasu, a ja własnie mykam na spotkanie z Mikołajem Laughing
Dziękuję w każdym razie i obiecuję wszystko skrupulatnie przemyśleć.

A! Co do prologu. Spodziewałam się, że ktoś zarzuci mi, że jest za krótki, ale to jest opowiadanie, a nie książka. Piszę po cichu w kąciku i szufladzie zamykanej na klucz i jedną, i drugą formę - tam jest to rozróżnione, mam nadzieję, że taki argument wystarczy. A myślników nie lubię Wink

Dil.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 11:33, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Dil, kochana Dil.
Wiesz, ze jesteś cholernie utalentowana? I że strasznie ci tego zazdroszczę?
Jesli do tej pory nie wiedziałaś, to już wiesz.
Co do treści. JESTEŚ GENIALNA! W życiu bym nie wpadła na stworzenie złego Emmetta. Przecież on taki słodki i pocieszny ;] Ale to dobrze, przynajmniej zrobiłaś coś nowego i chwała ci za to. Bardzo podobała mi się rozmowa Jaspera z Em'em. Mozna było się pośmiać. Ciekawi mnie jedno, czy "La tua Cantate" nie miala być tylko jedna i niepowtarzalna? Chyba w kanonie tak było, ale ty zaznaczyłas, że lekko od niego odchodzisz, więc nie czepiam, się jak coś. ;] Tak tylko zauważyłam.
Co jeszcze, a może podsumowanie postawy Edwarda, że by zaczął prawić kazanie o potworze. W tym momencie czytania roześmiałam się, gdyż naprawdę świetnie go podsumowałaś.
Cóż, więcej nie naprodukuję z gorączką, bo mózg mi się gotuje.
Życzę ci, żebyś dalej sie rozwijała w tak fantastyczny sposób, a kto wie, może kiedyś powtórzysz sukces p. Meyer ;] Ja to wiem! Tak będzie, bo masz mega talent.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Pozdrawiam, Annie ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:00, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Heeeej Laughing

Pewnie już myślałam, że zapomniałam o mojej ukochanej siostrze, forumowej pisarce, najwspanialszej becie i cudownej przyjaciółce? Nigdy w życiu! Już jestem i nadrabiam braki w komentowaniu nowego ff mojej Dil :* :)

Po pierwsze intryguje mnie tytuł. Tak się długo nad nim zastanawiałaś, prosiłaś mnie o pomoc, a widzisz sama jaki fajny wymyśliłaś? Muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawa co oznacza, o jakiego wroga chodzi itd. Więc to już jest wielki plus - przyciągający tytuł :)

Po drugie interesujący prolog. Zaciekawił mnie. Naprawdę. Sytuacja w nim wydaje się napięta i wydaje mi się, że jakby przegrana. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, gdy czytałam. Zresztą sam bohater zastanawia się przez chwilę czy przyłączyć się do tamtych czy zostać z ukochaną i zginąć.

Po trzecie cieszę się, że głównym bohaterem jest Emmett. Gdy czytałam sagę nie darzyłam go jakimiś wielkimi uczuciami. Jasne, jego teksty były zabawne, ale nigdy nie wyrósł na jednego z moich ulubionych bohaterów. Jednak dzięki Tobie i Twojemu opowiadaniu Moonlight Night pokochałam go. Świetnie go tam wykreowałaś. Wiem, że lubisz Emmetta i ucieszyło mnie, że został głównym bohaterem Twojego najnowszego opowiadania. Podoba mi się już po pierwszym rozdziale.

Po czwarte Jasper też jest bardzo fajny. Podoba mi się. Jest taki... kurcze, nie wiem czy to dobre słowo, ale cóż... rozumiejący? Podoba mi się tutaj. W sadze też jest potraktowany trochę po macoszemu. No może w Zaćmieniu jest go jakby trochę więcej, ale nie jest jedną z głównych postaci. U Ciebie jest naprawdę ciekawy :)

Po piąte bardzo podoba mi się, że Jasper i Emmett pozwolili sobie zapolować na ludzi. Prawdziwe wampiry z krwi i kości. Opis "posiłku" Emmetta wyszedł Ci bardzo dobrze. Był lekko przerażający, realistyczny, przepełniony emocjami. Brawo dla Ciebie.

Po szóste podobały mi się wszystkie przemyślenia Emmetta. A propos Belli, Edwarda itd. Wyszło Ci to naprawdę świetnie.

Po siódme masz świetny styl. Czyta się znakomicie.

Czy mam coś jeszcze dodawać? Może to, że jestem ciekawa czy ktoś się dowie o tym, że Jazz i Emmett pożywili się ludzką krwią? Że jestem ciekawa jak rozwiniesz dalsze losy bohaterów? A może o tym, że jestem pewna iż stworzysz coś niesamowitego, wspaniałego i obfitującego w emocje? Przecież wiesz o tym wszystkim Wink

Mogę Ci jeszcze powiedzieć, że cieszę się, że pomimo tego iż jestem beznadziejną betą wytrzymujesz ze mną, znosisz moje załamania, śmiechawy, błędy. Jesteś po prostu Aniołem :* :) Przepraszam, że nie radzę sobie z przecinkami, kropkami i resztą znaczków Wink Staram się z całych sił.

No więc może zakończę ten dziwny komentarz. Powiem jeszcze, że ten rozdział to kawał dobrej roboty i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)


Błagam, oświeć mnie jeszcze kto jest na Twoim avatarze, bo zawsze zapominam Ci się spytać... Wybacz moją sklerozę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pon 21:03, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin