FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Amnezja [T] [NZ] r. 1-7 30.06 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:56, 07 Wrz 2010 Powrót do góry

Witam was z kolejnym tłumaczeniem ff pt "Amnesia"

Autor: brwneyedgrl
Link oryginału: http://www.fanfiction.net/s/3484028/1/Amnesia
Beta: Annie_lullabell

Istnieje również niemieckie tłumaczenie tego ff, z którego szczerze mówiąc korzystam jednakże zgodę brwneyedgrl mam.

Link do niemieckiego tłumaczenia: http://www.fanfiction.net/s/3858828/1/Amnesie

Zapraszam i licze na szczere komentarze :)

Rozdział 1.

- Elizabeth Black, przegrałaś zakład!
- O czym ty mówisz, Adam?
- Lizzy, widziałem, jak się potknęłaś. Nie próbuj mnie okłamywać. Jesteś okropną kłamczuchą.
Adam miał rację odnośnie obydwu kwestii. Rzeczywiście byłam kiepską kłamczuchą i się potknęłam. To nie było sprawiedliwe. W końcu byłam wampirem. Wszystkie wampiry, jakie kiedykolwiek spotkałam, były pełne gracji, a nie niezdarne. Ja natomiast potykałam się zawsze, gdy schodziłam po schodach, biegłam w lesie, po płaskim podłożu, czasem nawet wtedy, gdy po prostu stałam.
Od ponad 15 lat jestem wampirem i ciągle jeszcze nie było dnia, w którym bym się nie potknęła; przynajmniej nie mogłam się już zranić. Często zadaję sobie pytanie, jak mogłam tak długo przeżyć jako człowiek z taką niezdarnością. Westchnęłam na tę myśl. Bałam się, że nigdy się tego nie dowiem.

Nie pamiętałam niczego z mojego ludzkiego życia. Pozostała tylko wielka, czarna dziura. Wszystkie wspomnienia, jakie posiadałam, były od czasu, gdy zostałam przemieniona. Moje pierwsze wspomnienie było o Williamie, który stał nade mną z zatroskaną twarzą, trzymając mnie za rękę.
- Jak się czujesz? – spytał.
- Gdzie jestem? – odpowiedziałam pytaniem.
- Jesteś w naszym domu - mojej siostry i moim. Jeszcze raz, jak się czujesz?
- Jestem trochę zdezorientowana, niczego nie pamiętam. Powinnam cię znać? – Byłam zagubiona i wystraszona. Patrzyłam na nieznajomego i nie rozpoznawałam otoczenia, ale jeszcze gorsze było to, że nie pamiętałam niczego ze swojego życia.
- Nie, nie powinnaś mnie znać, ale będziemy mieć dużo czasu, by się poznać. Nazywam się William Black i znalazłem cię w pewnej alejce w Seattle. Wyglądałaś na dość rozbitą. Nie wiedziałem, co powinienem z tobą zrobić, więc przyniosłem cię tutaj…

Dobrze mu się przyjrzałam, gdy to powiedział. Miał ciemne, kręcone włosy. Były trochę dłuższe i w pociągający sposób opadały wokół jego twarzy. Myślałam wtedy, że jest zbyt piękny, by mógł być prawdziwy. Miał szerokie plecy, bardzo muskularne ramiona i mogłam zauważyć, że jego klatka piersiowa, pod zwykłą, czarną koszulką, również jest muskularna i pięknie wyrzeźbiona. Jego twarz była szokująco blada i czułam, że jego dłoń, ciągle trzymające moją, była zimna. Czułam się tak, jakbym już kogoś znała, kto miał taką samą skórę, ale wszystko było rozmyte i nic nie mogłam skojarzyć. Jednak najbardziej szokujące były jego oczy. Były promienne i czerwone jak wino; właściwie powinno mnie to wystraszyć, jednak sposób w jaki się uśmiechał, uspokoił mnie trochę.
- Twoje oczy są czerwone, nosisz szkła kontaktowe?
Łagodnie się zaśmiał i potrząsnął głową.
- Przykro mi to mówić, ale to są moje oczy. Twoje wyglądają tak samo. Wiesz, jestem wampirem, więc ty też nim jesteś. Moja siostra cię przemieniła.
Jedyne co mogłam zrobić, to patrzeć na niego zszokowana. Czy ten mężczyzna był szalony? Nagle chciałam, jak najszybciej się stąd wydostać. Próbowałam wyjść z łóżka, w którym leżałam, lecz jego ramiona znalazły się nagle przy moim ciele i mocno przycisnął mnie do łóżka.
- Gdybym był tobą, nie wychodziłbym stąd; nie jesteś na to gotowa!
Powiedział to z taką szczerością i stanowczością w głosie, że od razu uwierzyłam.
- Możesz ze mnie zejść. Nie będę próbowała uciec.
Zdałam sobie sprawę, jak blisko mnie się znajdował. Leżał na mnie i jego twarz była tylko o centymetry oddalona od mojej.
Powoli ześlizgnął się ze mnie, jednak nadal mnie trzymał tak, że teraz siedział obok mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak blisko nadal się znajdował. Nagle poczułam ból w miejscu, gdzie było moje serce, które teraz już nie biło. Wydawało się złe, być tak blisko niego- tak jakbym kogoś zdradzała.
- Więc wierzysz w to? Jeżeli tak, jestem pod wrażeniem. Moja siostra i ja potrzebowaliśmy trochę czasu, by zrozumieć i uwierzyć w to, czym się staliśmy.
- Wierzę ci i czuję się tak, jakbym to zrozumiała, ale nie wiem czemu. Nic nie pamiętam. – To była prawda. Czułam się tak, jakbym wiedziała wszystko o wampirach i cieszyłam się nawet, że taka jestem. A jednak przy tej myśli zawładnęło mną dziwne uczucie pustki. Jakiejś części mnie brakowało. Nie miałam pojęcia co to było, ale bolało. Miałam wrażenie, że w moim wnętrzu znajduje się ogromna dziura. William widział tę udrękę w mojej twarzy i nagle się zaniepokoił.
- Powinnaś coś zjeść, chodź! Razem z moją siostrą, Anną, zabierzemy cię ze sobą.
Gdy wymówił jej imię, podeszła do nas kobieta, wyglądające dokładnie tak jak William, lecz w kobiecym ciele. Miała takie same włosy jak on, ciemne i kręcone, tylko że jej sięgały do talii. Miała taką samą twarz, tylko z kobiecymi rysami oraz czerwonymi ustami, pasującymi do oczu. Była drobna, jednak po sposobie jej poruszania się poznałam, że jest silna.
- Cześć – tylko tyle powiedziała.
- Ona musi coś zjeść. Idź po samochód, Anna! – powiedział Will władczym tonem.
Nie sprzeciwiła się, odwróciła się i z nieludzką prędkością wybiegła przez drzwi. Sekundy później usłyszałam ciche mruczenie samochodu. William pomógł mi wstać i wyprowadził z pokoju, przez następne pomieszczenie w stronę drzwi i na świeże nocne powietrze. Zrozumiałam sobie sprawę, że jesteśmy w jakimś mieście i zastanawiałam się, czy to nadal jest Seattle, gdzie, jak mówił, mnie znalazł.
- Jesteśmy jeszcze w Seattle? – spytałam, gdy posadził mnie na tylnym siedzeniu i usiadł obok mnie.
- Nie, jesteśmy w Portland. – odpowiedziała mi Anna łagodnym głosem, podczas gdy pędziła ulicą w dół i robiła ostre zakręty. Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie było Portland, jednak nic nie pamiętałam. Z każdą kolejną chwilą, w której próbowałam coś sobie przypomnieć, stawałam się coraz bardziej sfrustrowana.

- Jesteśmy na miejscu! – powiedział nagle William. Rozejrzałam się i zauważyłam, że zaparkowaliśmy w jakiejś alejce. Słyszałam głośną muzykę, dochodzącą z jednego z budynków i widziałam otwierające się drzwi na końcu uliczki. Jakiś mężczyzna został wypchnięty za drzwi przez kogoś innego. Mężczyzna był mały i gruby, potykał się i wpadał na kubły na śmieci, William otworzył mi drzwi i pomógł się wydostać.
W jednej chwili uderzył mnie zapach słodkiej krwi tego człowieka. Instynktownie przykucnęłam, jednak Will złapał mnie za ramię i podniósł.
- Będzie lepiej, gdy nie zwrócisz na siebie uwagi i normalnie do niego podbiegniesz zanim zaatakujesz.
Stanęłam prosto i pobiegłam w stronę bezbronnego mężczyzny. Widziałam, jak na mnie spojrzał. Jego oczy zlustrowały moje ciało od góry do dołu i sprawił, że czułam się kiepsko. Chciałam go rozerwać na strzępy i posmakować jego krwi. Poczułam w ciele niesamowitą siłę i chciałam jej użyć wobec tego człowieka. Nagle stałam już przy nim i poczułam jak William puszcza moje ramię. Moje ciało przejęło kontrolę. Byłam nad tym mężczyzną i słyszałam jak słabo krzyczy. Schyliłam głowę do jego szyi… I już nie mogłam go ugryźć i wypić jego krwi. Stałam przed nim i zaczęłam go podnosić. Było ciężko oprzeć się jego krwi, jednak coś we mnie nie dopuściłoby do tego, bym go zabiła.
- Co się dzieje? – usłyszałam głos Williama, był niespokojny i zdezorientowany.
- Czy ona dobrze się czuje? – Anna pytała brata.
- Nie wiem!
Podniosłam wzrok znad tego człowieka, leżącego ciągle na ziemi i drżącego:
- Uciekaj stąd. – syknęłam do niego. Potem spojrzałam na zagubione twarze moich towarzysz. – Nie mogę tego zrobić. Przykro mi, ale po prostu nie mogę. Czy w okolicy są jakieś zwierzęta?

I tak doszło do tego, że moja rodzina stała się wegetarianami. Anna i William byli bliźniętami, przemienionymi w czasie amerykańskiej wojny i zawsze pili ludzką krew, do czasu gdy przemienili mnie.
Anna opowiedziała mi później, że znaleźli mnie w Seattle mocno pobitą i krwawiącą. Nie mogła się oprzeć zapachowi i zaczęła się posilać. William był z nią. Powiedziała mi, że widział ją, gdy piła, rzucił okiem na moją twarz i ją powstrzymał. Anna kochała swojego brata, więc o nic nie pytała. Poszli do swojego samochodu i zabrali do domu w Portland. Podczas mojej przemiany William był cały czas przy mnie i gdy powiedziałam, że nie mogę zabić tego człowieka, lecz chcę krwi zwierząt, zawieźli mnie do lasu. Ponieważ ja zrezygnowałam z ludzkiej krwi, William również tak postąpił, a Anna podążyła za nim.

Ciągle niczego nie pamiętałam ze swojej przeszłości. William powiedział mi, że prawdopodobnie zostałam obrabowana podczas napadu, bo nie miałam przy sobie żadnego dowodu tożsamości. Postanowiłam przyjąć imię Elizabeth, z powodu ulubionej postaci książkowej.
Po moim pierwszym polowaniu wróciłam z Anną i Willem do ich domu i wyjęłam jakąś książkę z regału. To było „Duma i uprzedzenie”. Przeczytałam ją w jeden dzień i powiedziałam im, że mają mnie nazywać Elizabeth. Od tego czasu przeczytałam tę książkę setki razy.

Jakieś 5 lat po mojej przemianie, do naszej rodziny dołączyli Adam, Colin i Sidney McCaben. Właśnie wracaliśmy do Portland, po tym jak przez 3 lata mieszkaliśmy w Londynie, gdy Willian przypadkiem spotkał Collina. Dawno temu się przyjaźnili i cieszyli się, że znów na siebie wpadli. William przyprowadził Collina do domu i przedstawił mnie. Mężczyzna był zaskoczony widząc barwę naszych oczu.
- Nie pijemy już ludzkiej krwi, tylko zwierzęcą. – wyjaśnił William ciągle w dobrym humorze.
- Ach, to tak jak Cullenowie. – powiedział Collin poważnie.
- Przepraszam, ale co to jest Cullen? – spytałam zdezorientowana.
- Nie co to jest, lecz kto to jest – śmiejąc się, poprawił mnie – To rodzina wampirów, która pije tylko zwierzęcą krew. Ja i moja rodzina interesowaliśmy się ich zwyczajami i prawie się do nich przyłączyliśmy, ale jeden z członków rodziny był zbyt deprymujący.
-Och. – tylko tyle mogłam wykrztusić. Z jakiegoś powodu to nazwisko brzmiało znajomo. Być może Will albo Anna kiedyś je wspominali. Odsunęłam od siebie te myśli i słuchałam dalszej części historii.
- Facet imieniem Edward był zawsze zdołowany. Stracił miłość swojego życia czy coś podobnego, nie mówił zbyt wiele, najczęściej grał ciągle tą samą melodię na fortepianie albo siedział w swoim pokoju. Nie żebym go z tego powodu osądzał, nie wiem co bym zrobił, gdybym stracił moją Sidney.
- Jak się nazywała ta dziewczyna? – spytał William. Czułam, jak jego uścisk na mojej talii się wzmacnia.
- Isabella albo Bella, jakoś tak.
Te imiona wydawały się takie znajome, jednak nie potrafiłam ich do niczego przyporządkować. Byłam jeszcze sfrustrowana, niż wcześniej.
William zauważył, że jestem spięta, jednak myślał, że z całkiem innego powodu. Pocałował mnie w czoło i powiedział do ucha:
- Nie martw się, my siebie nawzajem nigdy nie stracimy.
Spojrzałam na niego i podarowałam uśmiech, o którym widziałam, że go uwielbia. To nie było sprawiedliwe wobec niego. Kochał mnie tak bardzo, a ja jego tylko na swój własny sposób. Po przemianie czułam się samotna i pusta. Zauważyłam jednak, że czuję się mniej samotna, gdy Will był przy mnie. Nadal czułam pustkę, ale już nie tak dotkliwie.
Kochał mnie. Zawsze był dla mnie dobry i często doprowadzał mnie do śmiechu swoimi żarcikami. Nauczyłam się, jak przy nim się zachowywać, by uwierzył, że kocham go tak bardzo, jak on mnie. Utrzymywał mnie zdrową, więc to było minimum, które mogłam dla niego zrobić. Wkrótce zaczęłam wierzyć, że kocham go tak, jak udawałam, jednak ciągle, od czasu do czasu, zdarzało się coś takiego, co znów przypominało o pustce. Niezliczoną ilość razy próbował skłonić mnie do wyjścia za niego, ale za każdym razem wymyślałam inne usprawiedliwienie.

Po pierwszym spotkaniu Collin przekonał swojego brata i żonę Sidney o przeprowadzce do nas i przejęciu naszych zwyczajów. Byliśmy szczęśliwą rodziną, kochałam braci i siostry i nawet Williama. Anna i Adam zaczęli się niedawno ze sobą umawiać, po 8 latach wspólnego mieszkania. Długo trwało, nim pojęli, że są dla siebie stworzeni.

Adam był zawsze chętny się zakładać i ciągle robił to ze mną. Najczęściej wygrywałam, jednak tym razem mi się nie udało. Nie było fair w ogóle zaczynać tego zakładu. Każdy wiedział, że nie było dnia, w którym bym się nie potknęła, ale każdy również wiedział, że nie było wyzwania, które bym odrzuciła.
- No więc, kiedy chcesz kupić samochód? – spytał Adam ze złośliwym uśmieszkiem.
- Nigdy – wymamrotałam. Znalazłam idealny samochód 12 lat temu. Srebrne Volvo. Znaleźliśmy go na parkingu pełnym używanym aut w Seattle i musiałam go mieć. Anna pytała czemu chcę mieć używany samochód, jeżeli mogę mieć jakikolwiek zechcę, jednak uparłam się, że chcę właśnie ten. Moja rodzina miała całą masę pieniędzy, co jest naturalne, gdy setki lat gra się na giełdzie. Posiadaliśmy nawet olej w Teksasie, więc nikt nie mógł zrozumieć, czemu chcę jeździć tym samym autem od 12 lat.
- Jak szkoda Lizzy, przegrałaś.
- To niesprawiedliwe. Kocham moje auto.
- I możesz nim jeździć raz w tygodniu, ale teraz jedziemy do miasta, by kupić samochód, który ja wybiorę.
- Ach – westchnęłam, wychodząc na zewnątrz do samochodu Adama. Pojechaliśmy w kierunku Nowego Jorku. Około 3 lata temu przeprowadziliśmy się z powrotem w głąb Nowego Jorku, tak żeby Will i Collin mogli nadal pracować na Wall Street. Spędziliśmy cały dzień oglądając samochody i w końcu kupiliśmy Bentley Continental GT z czerwonym wnętrzem. Muszę tu przyznać, że go kochałam i przeżyłam z nim cudowne chwile w drodze do domu. Gdy skręciłam w nasz okrągły podjazd, zauważyłam dwa nieznane auta, stojące na miejscach przeznaczonych dla nas. Mogłam poczuć, że Inni są w naszym domu, jednak słyszałam tylko rozmowy i śmiechy, żadnych krzyków lub walki, więc się nie martwiłam.
- No cóż, to powinno być interesujące – powiedział Adam, gdy już mnie dogonił.
- No tak, gdy ostatnim razem spotkaliśmy inne wampiry, już nigdy nie odeszły. – powiedziałam żartobliwie, uderzając go w ramię. Weszliśmy do domu i zobaczyłam moją rodzinę siedzącą na różnych krzesłach. Razem z nimi było siedem innych wampirów. Wpatrywali się we mnie niemal zszokowani. Od lat nie byłam już zawstydzona, ale gdybym teraz mogła, oblałabym się rumieńcem.
William zeskoczył z krzesła i podszedł do mnie, by objąć mnie ramieniem.
- Lizzy, pamiętasz Cullenów, o których opowiadał nam Collin? No więc to oni. Cullenowie, to jest Elizabeth. Elizabeth, to są Cullenowie.
- Cóż, miło mi was poznać – powiedziałam z najbardziej uprzejmym „uśmiechem stewardessy”, gdy Will się pochylił, by pocałować mnie w czoło.
Mogłabym przysiąc, że facet z rudawymi włosami warczał.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez izka89 dnia Czw 13:19, 30 Cze 2011, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
Nadia vel Ariana
Człowiek



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...

PostWysłany: Śro 22:29, 08 Wrz 2010 Powrót do góry

A mi się podoba Wink
Co prawda jest dość przewidywalnie, ale lubię ff o tej tematyce. Wbrew pozorom, nie jet taka łatwa, ta rozłąka Eda i Bells była przecież bardzo długa i składanie tego wszystkiego... eh.
Tak czy inaczej, lubię czytać po rozstaniu w New Moon i to chyba jasne, że Lizzy to Bella. Tak na razie zakładm, pod tym względem chyba nie będzie wielkiego zaskoczenia Embarassed
Zastanawiam mnie William. Zazwyczaj w takich ff ma być natarczywy, głupi albo zUy i mHoczny, żeby Bell/Liz mogła go łatwo rzucić dla superhiperekstralux Edwarda. A William jest... zaskakująco fajny? Rolling Eyes
Myślę też o wszystkich zmianach Liz po przemianie, o jej stosunku o nowej rodziny - jak będzie się do nich odnosiła, gdy spotka Cullenów? Boję się, że tutaj autorka popełni Wielki Błąd. Ale liczę oczywiście, że nie.
Mam też nadzieję, że mimo "przeciuć" itp., Bell nie pozna Cullenów za szybko. Bedzie zabawa. Chciałabym zobaczyć ich miny Smile
Och, i żeby Ed nie był zrzędzącym, marudnym idiotą, poprosze.
To by było na tyle, ja czekam na ciąg dalszy. Zapowiada się dość fajnie.
Nic supernowego i odbiegającego od reguły, ale fajnie. Ładnie napisane, nie chaotycznie (uff...).
Chcę tylko więcej i zdjęcia miny Rosalie i Jaspera, gdy zobaczą Bel/Liz - chyba będa musieli zmienić wyrazy twarzy, pawda? ?
Pozdrawiam,
Nads Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:08, 26 Lis 2010 Powrót do góry

Rozdział 2.

PWE


Minęło 15 lat, odkąd zniknęła. Moja słodka Bella odeszła. Dwa miesiące później mieliśmy wziąć ślub, ale ona zaginęła. Pojechała do Seattle, by kupić suknię. Alice i Rosalie były właśnie w L.A., by poszukać nowego samochodu i moja ukochana wykorzystała okazję.
Alice i Rose robiły ciągle wielki raban wokół ślubu. Bella pragnęła czegoś prostego, jednak one zawsze planowały coś ogromnego. Każda suknia, w którą ją ubierały, była jeszcze większa i bardziej rzucająca się w oczy niż poprzednie. Bella chciała skromnej kreacji i właśnie dlatego zdecydowała pojechać do Seattle i rozejrzeć się za suknią, która by jej się podobała.
Nie chciałem, by udała się tam sama i upierałem się, że pojadę z nią. Jednak ukochana powiedziała prosto i wyraźnie „nie”; nie było takiej możliwości, żebym jej pomógł. W końcu odpuściłem. Czasem była taka uparta.
To największy błąd, jaki kiedykolwiek zrobiłem. Mogłem być jeszcze bardziej uparty niż ona, ale tego dnia postanowiłem pozwolić jej decydować. W każdej chwili, każdego dnia pytałem sam siebie dlaczego.

Była jedenasta wieczorem, gdy Charlie do mnie zadzwonił i poprosił, bym przywiózł Bellę do domu.
- Charlie, jej tu nie ma. Myślałem, że po powrocie z Seattle pojechała do domu.
- Co masz na myśli, mówiąc, że myślałeś, iż pojechała do domu? Nie ma jej tu. – Zauważyłem, że Charlie jest zaniepokojony, więc momentalnie ja też byłem.
- Posłuchaj, pojadę do Seattle. Wiem, do jakich sklepów chciała iść. Nie martw się, znajdę ją. Jestem pewien, że jej furgonetka po prostu się zepsuła w drodze do domu.
- Tak, pewnie tak. Zadzwoń do mnie, jak ją znajdziesz. – Wiedziałem, że to uspokoiło Charliego, jednak mnie było do spokoju daleko.
- Oczywiście.
Pobiegłem do mojego Volvo i zanim znalazłem się na autostradzie, jechałem już 110 km/h. W mniej niż półtorej godziny znalazłem się w mieście. Gdyby nie groza sytuacji, cieszyłbym się z pobitego rekordu. W czasie jazdy, przeszukiwałem obydwie strony drogi, jednak nigdzie nie zauważyłem furgonetki.
Pojechałem do pierwszego sklepu, o którym mi opowiadała. Był zamknięty, a samochodu dalej nie było. Jeździłem do każdego sklepu, który wymieniła, lecz nigdzie jej nie znalazłem. Było po 2, gdy zobaczyłem jej furgonetkę. Była zaparkowana, przed maleńkim sklepem. Poczułem taką ulgę, że zapłakałbym, gdybym mógł. Nie zauważyłem nigdzie Belli, więc wysiadłem z samochodu i zacząłem szukać pieszo.
W chwili gdy otworzyłem drzwi, wiedziałem, że coś jest nie w porządku. Czułem jej krew. Była taka słodka i pociągająca, jednak w głowie nadal miałem czysto z powodu zmartwienia. Zapach był tak silny, że wiedziałem, iż jest ranna. Nie wstrzymałem oddechu, lecz głęboko nim odetchnąłem, by dowiedzieć się, skąd dochodził. W ciągu sekundy znalazłem się w alejce, w której zapach był najsilniejszy. Wszędzie była krew i śmieci. Poznałem, że odbyła się tu walka. Mojej ukochanej jednak nigdzie nie było i zacząłem panikować. Podnosiłem kosze na śmieci i znów odrzucałem. Gdzie ona mogła być, co się z nią stało? Tak bardzo starałem się ją chronić przed wszystkim nadnaturalnym a teraz wyglądało na to, że dopadli ją zwykli uliczni złodzieje. Gdy złapałem vana, by rzucić go wgłąb alejki, zobaczyłem jej torbę. Złapałem ją i przycisnąłem do piersi. Powoli ją otworzyłem z obawą, że mój pęd i strach ją rozerwą. Wszystko było w środku. Jej portfel, karta kredytowa, którą jej podarowałem, a której jeszcze nigdy nie użyła oraz prawo jazdy. Podążyłem za jej krwią, aż do końca alejki. Ktoś musiał ją tutaj nieść i zabrać do samochodu. Potem wszystkie ślady się urwały.
Pobiegłem z powrotem i zacząłem szukać jakiegokolwiek tropu, że ktoś mógł ją ze sobą zabrać. Padłem na ziemię i dotarł do mnie inny zapach. Krew kogoś innego była zmieszana z krwią mojego anioła.
Ślad ciągnął się aż do drugiego końca ulicy, więc podążyłem za nim uważnie. Znajdę ją. Nieważne czyja jest ta krew, znajdę tą osobę, a ona będzie wiedziała, co się stało z Bellą. Śledziłem kropelki krwi i po minięciu dwóch bloków, zaprowadziły mnie do pustego domu towarowego. Rozsunąłem stare drzwi i w mniej niż sekundę byłem w środku.
Siedziało tam w rogu, dwóch chłopców w wieku około 20 lat. Jeden krwawił, a drugi starał się opatrzyć ranę. Obaj mieli ogolone głowy i tatuaże na ramionach. Warknąłem głośno i obaj skoczyli na nogi.
- Kim, do diabła, jesteś? – krzyknął ten krwawiący. Wiedziałem, że się boi. Dobrze. Bał się mnie.
- Co jej zrobiłeś? – spytałem groźnym głosem.
- O kim ty mówisz? – spytał drugi, trochę bardziej pewny siebie.
Złapałem go za kark i rzuciłem o ścianę tak, że zaczął się cały trząść.
- Wiesz, o kim mówię. Dziewczyna, którą napadłeś. Gdzie ona jest?
- Och, ten ktoś. Była gorąca, mam na myśli, człowieku, naprawdę próbowaliśmy, ale strasznie drapie. Masz z nią dużo problemów? – Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak wściekły. Chciałem tego chłopaka rozerwać na strzępy. Napadł na Bellę i nawet nie chciałem wiedzieć, co jej zrobił. Porachowałem się z nim, skręcając mu kark i rzucając jego martwe ciało na ziemię. Jego kolega krzyczał i odwróciłem się w jego stronę, moje czarne oczy były wwiercone w jego. Słuchałem myśli chłopaka.
Kim, do diabła, są ci ludzie? Jest taki sam jak tamci. O boże, takie same oczy.
O czym myślał ten chłopak, kto tam jeszcze był?
- Kto ją zabrał?
- Nie wiem, człowieku, przyszła nagle, znikąd i ją zaatakowała i ten facet, który wyglądał tak, jak ta kobieta, podniósł ją z ziemi i zaniósł gdzieś. Uciekłem stamtąd tak szybko, jak tylko mogłem. Przykro mi, naprawdę, nie zabijaj mnie tak, jak Ala.
Spojrzałem na tego żałosnego chłopca. Już dawno tak się nie czułem. Już od tak wielu lat nie zabiłem żadnego człowieka. Popatrzyłem na martwe ciało drugiego chłopaka, którego dopiero co zabiłem. Czemu miałbym teraz przestawać? – myślałem, podniosłem trzęsącego się chłopaka z ziemi i wbiłem w niego zęby. Słyszałem jego krzyki - zasłużył na to.

Następne 15 lat były bardzo mgliste. Tylko niektóre rzeczy pamiętałem co do szczegółu. Jazda do domu tamtej nocy. Opowiadanie rodzinie, co się stało. Alice próbującą bezskutecznie spojrzeć w przyszłość Belli. Carlisle'a, dzwoniącego do Charliego, by mu powiedzieć, co znalazłem. Siebie sprzedającego moje Volvo, bo za bardzo przypominało mi o Belli. Moją rodzinę, która nie pozwoliła mi się zabić, mówiąc, że nie ma dowodu na to, iż ona nie żyje. Grałem jej ukochaną kołysankę prawie dzień i noc. Pamiętam też mężczyznę o imieniu Collin, który na krótki czas wprowadził się do nas ze swoją rodziną, jednak szybko odeszli z powodu mojego przygnębienia. Kilka razy się przeprowadzaliśmy, ale nawet nie pamiętam gdzie. Moja rodzina była bardzo wyrozumiała i nigdy nie pytali o nic, co wiązało się z moim zachowywaniem się jak zombie. Na początku próbowali mnie pocieszać, jednak po kilku latach przeszkadzali mi tylko wtedy, gdy wiedzieli, że powinienem się pożywić.
Pewnego dnia Carlisle postanowił, że przeprowadzimy się w głąb Nowego Jorku. Przyjął pracę w Buffalo. Niespecjalnie zwracałem na to uwagę, spakowałem tylko swoje rzeczy i wyjechałem z nimi.

- Edward, musisz zapolować! – Dobiegł mnie zmartwiony głos Alice.
- Czuję się dobrze, Alice.
- Nie czujesz się dobrze i nie możesz głodować. To przysporzy ci tylko większej męki.
- Alice, zostaw mnie po prostu w spokoju. – Lubię te męki, zasługuję na nie.
- Martwisz Esme, poza tym miałam wizje, że dzisiaj spotkamy starych przyjaciół i również kogoś nowego.
Nie chciałem sprawiać Esme bólu. Przez ostatnie 15 lat była dla mnie dobra. Jęknąłem i odepchnąłem się od fortepianu, na którym po raz kolejny grałem kołysankę Belli. Nie byłem w nastroju na spotkania z innymi, ale nie chciałem ranić Alice, więc wyszedłem na zewnątrz, gdzie pozostali na mnie czekali.

Opuściliśmy dom i zaczęliśmy biec. Wiatr, który biczował mnie po twarzy był przyjemny, więc głęboko odetchnąłem. Wyczułem lwa górskiego oddalonego od nas o parę mil. Po posiłku, pobiegłem z powrotem na miejsce, w którym zazwyczaj spotykała się moja rodzina. To była polana, przypominająca mi Bellę i naszą własną polanę w Forks. Gdy się zbliżyłem, zauważyłem, że nie tylko moja rodzina się tam znajduje. Widziałem też czterech innych wampirów, którzy stali przy mojej rodzinie i razem się śmiali.
- Och, Edwardzie, pewnie pamiętasz Collina i jego żonę Sidney. – Tymi słowami powitał mnie Carlisle.
- Tak, oczywiście. – odparłem, podczas gdy przyodziewałem się w mój sztuczny uśmiech. Tak naprawdę nie przypominałem sobie ich. ani ich pobytu u nas, jednak wiedziałem, że wtedy byli w trójkę, a teraz oprócz pary pojawiła się dodatkowa dwójka. – Myślałem, że miałeś jednego brata?
- Och, tak. Cóż, Adam pojechał z Lizzy kupić nowy samochód, powinni wrócić w nocy.
- Witam, nazywam się William, a to jest moja siostra Anna. – Przedstawił się ten inny mężczyzna. On i kobiety, które obok niego stały, wyglądali bardzo podobnie. Rzeczywiście musiało łączyć ich jakieś pokrewieństwo. Zauważyłem też, że wszyscy mieli złote oczy.
- Nie polujecie na ludzi. – stwierdziłem.
Wampir o imieniu William zaśmiał się przyjaźnie:
- Wiesz… Lizzy odmawia polowania na ludzi, nigdy tego nie zrobiła, nawet gdy została przemieniona. Namówiła nas, byśmy ją zawieźli do lasu, by mogła zapolować. Więc zdecydowaliśmy się przeprowadzić na wieś, by mogła się posilać, a moja siostra i ja również zaczęliśmy pić tylko zwierzęcą krew. Potem pojawili się Collin, Sidney i Adam. Chcieli do nas dołączyć i przejąć również nasze przyzwyczajenia odnośnie diety.
- Ta Elizabeth musi być naprawdę wyjątkowa. – Zauważył Carlisle z podziwem.
- Może przyjedziecie do nas, by ją poznać? Jestem pewny, że bardzo się z tego ucieszy – spytał nas William.
- Bardzo chętnie. – Alice zabrała głos aż nazbyt gorliwie. Byłem pewny, że miała zamiar znaleźć nowych przyjaciół. Próbowałem odczytać jej myśli, jednak nie pozwoliła na to.
- Więc chodźcie z nami. – Dobiegł nas spokojny głos Anny.
- Nasz dom jest tylko minutę drogi stąd. Możemy pojechać! – Rosalie zawsze próbowała pokazać innym samochody.
- Brzmi świetnie! – odparł Collin.

Razem z moim rodzeństwem wsiadłem do samochodu Alice. Pozostali pojechali razem z Esme i Carlislem jego samochodem. To była zaskakująco krótka jazda, nawet dla nas, nim skręciliśmy w okrągły podjazd przed gigantycznym domem. Był jeszcze większy niż nasz i całkowicie otoczony ogrodem.
- Hm, ktoś tu lubi rośliny – zauważyła Rosalie. – Przynajmniej mają dobry gust co do samochodów.
Spojrzałem tam, gdzie stały wszystkie samochody i byłem bardzo zaskoczony, gdy ujrzałem srebrne Volvo, wyglądające identycznie, jak moje stare. Emmett również je zauważył i klepnął mnie lekko w ramię:
- Wygląda znajomo. – Westchnąłem tylko.
- Edward miał taki sam samochód, jak ten co tam stoi! – powiedział do Williama i wskazał samochód.
- Och, to auto Lizzy. Ma go już od kilku lat. Właśnie przegrała zakład z Adamem, więc musiała jechać kupić sobie nowe.
- Co masz na myśli, mówiąc ‘musiała’? Dlaczego ktoś miałby nie chcieć nowego samochodu? – Rosalie nawet nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
- Och, nie znasz mojej Lizzy. Jest najbardziej upartą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Jeżeli raz czegoś chce, nigdy nie ma tego dosyć, tym bardziej samochodu.
- Co za zakład przegrała? - spytał z kolei Jasper.
- Chodziło o to, że spędzi dzień bez potknięcia, ale potknęła się.
- Ona jest wampirem prawda? Jak się potknęła?
- Jak już mówiłem, nie znacie mojej Lizzy.
Byliśmy już w środku, wnętrze było tak ogromne, jak się wydawało z zewnątrz. Siedzieliśmy w salonie i moja rodzina śmiała się z historyjek, które Collin i William opowiadali o tej dziewczynie - Lizzy. Mogłem usłyszeć miłość w głosie Williama i bolało mnie to, więc się wyłączyłem.
Nagle usłyszeliśmy ciche mruczenie dwóch samochodów, wjeżdżających na podjazd i William stwierdził, że to Lizzy i Adam wrócili. Słyszeliśmy trzask zamykanych drzwi i wtedy dotarł do mnie najpiękniejszy odgłos, który słyszałem ostatnio ponad 15 lat temu. To był jej śmiech, śmiech mojej Belli. Nie rozumiałem, czemu Bella miałaby tu być i czemu miałaby przyjeżdżać z tym Adamem i Lizzy, ale to było nieważne. Wiedziałem, że to ona.
Drzwi się otworzyły i mężczyzna, którego słabo zapamiętałem, jako Adama, wszedł do domu, a blisko za nim szła Bella. Śmiała się, odwróciła i uśmiechnęła się do nas. Moja rodzina siedziała zszokowana i wpatrywała się w nią. W ogóle się nie postarzała. Jej włosy były bardziej jedwabiste, a twarz bez żadnej skazy. Gdyby mogła być piękniejsza niż kiedyś, to właśnie była. Jej oczy były jasno złote i wiedziałem, że została przemieniona.
William zeskoczył ze swojego krzesła i położył rękę na jej talii, mówiąc:
- Lizzy, pamiętasz Cullenów, o których opowiadał nam Collin? Państwo Cullen, to jest Elizabeth. Elizabeth, to są Cullenowie.
- Cóż, miło mi was poznać – powiedziała Bella najbardziej szczerym głosem, jaki kiedykolwiek słyszałem. Obdarzyła moją rodzinę szerokim uśmiechem. Nie potrafiłem ogarnąć tego, co się tu właśnie działo. Dlaczego zachowywała się tak, jakby nas nie znała.
Wtedy William pochylił się nad nią i pocałował w czoło. Odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się. Nie mogłem nic zrobić, można było tylko usłyszeć ciche warczenie. Jej oczy spotkały się z moimi. Uśmiech zadrżał na jej ustach a oczy ukazywały tak ogromne zdezorientowania, że sprawiło mi to ból. Zobaczyłem w tym spojrzeniu dwie rzeczy. Po pierwsze, to moja Bella, a ja nadal ją kocham. Po drugie, ona mnie nie pamiętała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Sob 14:38, 27 Lis 2010 Powrót do góry

hej Wink
dziwi mnie liczba wyświetlań a ilość komentarzy, powinno być ich o wiele wiele więcej, no ale nie ma :P
ja będę pierwszą, która skomentuje ten rozdział :D
cóż nie da się ukryć, że bardzo mi sie podoba, bo uwielbiam takie ff, wiec ogromny ukłon w stronę autorki :D
ale również tłumaczki, która odwaliła sporo roboty Wink
nie mniej jednak brakuje mi opisów tego jak żyło sie Belli z Williamem :P
wiem, wiem że są, ale dla mnie to za mało, taka już jestem :P
Bella/Lizzy dziwnie sie zachowuje, co wywołuje u mnie mieszane uczucia :P
wyłapałam kilka błędów, tych mniejszych jak i tych większych :P
ale nie czepiam sie każdy ma prawo :D

tak jak już mówiłam bardzo mi się podoba i na pewno tutaj jeszcze wrócę :D
życzę czasu oraz weny na tłumaczenie
pozdrawiam Imm. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 14:19, 30 Lis 2010 Powrót do góry

Trafiłam tu dzięki Imm za co jestem szalenie wdzięczna.
Jest bardzo trudno znaleźć ff które rozpoczynałyby się historią naszej kochanej Stephenie Meyer. I tu ukłony dla autorki i tłumaczki tego opowiadania.
Osobiście zauważyłam jedynie dwa błędy które jednak przy tak wyczekiwanym i wytęsknionym pomyśle szybko mi zginęły z oczu.
Jednak tak jak Imm chciałabym więcej opisów odczuć Belli w stosunku do Willa, chociaż z drugiej strony to dopiero drugi rozdział a już poznajemy punkt widzenia Edwarda i możemy doświadczyć tę odrobinę rozpaczy, którą sam przeżywał po utracie Belli. Mam nadzieję, że "pęd" autorki- bo tak to na razie wygląda, że wszystkie fakty chce jak najszybciej nam przedstawić w którymś momencie zwolni na korzyść właśnie opisów emocji głównych bohaterów. Sprawdziłam link oryginału -jest już 16 rozdziałów Laughing marzą mi się jeszcze w tym roku z dwa rozdziały przetłumaczone... Da się?
Jeszcze raz dziękuję, za wybór ff do tłumaczenia Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Śro 21:15, 01 Gru 2010 Powrót do góry

Tłumaczenie poleciła mi magdalina, i dobrze się stało, że sie tu pojawiłam.
Po pierwszym rozdziale poczułam sie trochę zdezorientowana, bo na ogoł czytam tylko ff-y, które odpowiadają ustalonym przeze mnie warunkom.
Ale juz czytając drugi rozdział, wiedziałam, . Uwielbiam tak kanonicznego Edwarda. Do pełni szczęścia brakuje tylko tego, ze Bella nie jest człowiekim.

Ja również chcę podziękować Ci za wybranie tego FF.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
plamka14
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 22:58, 02 Gru 2010 Powrót do góry

Ciekawe, bardzo ciekawe.
Rozumiem, że Edward napisze teraz książkę o ich życiu... A Bella sobie przypomi i będą żyli długo i szczęśliwie, chyba że Edwarda zabije Collin z chorej zazdrości.
Albo da im "odejść w spokoju".

to zależy, którą wersję w końcu wybierzesz. Chyba, że stworzysz własną ;p
Ale powiem Ci, że będę to czytać, choć fabuła jest trochę przewidywalna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Czw 23:09, 02 Gru 2010 Powrót do góry

Ale tu nie o fabułe chodzi, tylko o Edwaaaarda. Razz
Chcę, muszę wręcz, czytać te opisy przeżyć, jakie zaserwowane pewnie bedą w kolejnych rozdziałach. Bosh, to złamane serce musi tłumić tyle emocji.
Gdzie kolejny rozdział?!

Haha, a teraz bardziej poważnie. Chciałam się rochę powyglupiać, choć top prawda. Niesamowicie ciekawa jestem opisów uczuć Edwarda oraz tego, co on w ogóle teraz zrobi.
czekam z niecierpliwościa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:40, 13 Gru 2010 Powrót do góry

Rozdział 3

PWB


Odwróciłam się w stronę, z której dochodził warkot i spojrzałam w oczy miedzianowłosego mężczyzny. Czułam, że powinnam go znać, jednak nie mogłam dojść do tego, kim był. Znów byłam sfrustrowana. Miałam po dziurki w nosie tego uczucia. Nie miałam też zbyt wiele czasu, by o tym pomyśleć, ponieważ coś usłyszałam.
- O mój Boże – zapiszczała dziewczyna z ich rodziny. Zdążyłam rzucić okiem na jej szczupłe ciało i krótkie czarne włosy, nim jej ramiona uścisnęły mnie z ogromną siłą. – Nie mogę w to uwierzyć! – prawie śpiewała, wypuszczając mnie z ramion.
- Ach, cześć! – zdołałam wykrztusić.
- Przepraszam za moją siostrę, zawsze się tak ekscytuje, gdy myśli, że znalazła kogoś do towarzystwa w zakupach. Nazywam się Edward, a to Alice – powiedział mężczyzna, który wcześniej warczał. Wyglądał na bardziej szczęśliwego, niż jeszcze chwilę temu, więc uśmiechnęłam się do niego szczerze. Odpowiedział mi trochę krzywym uśmiechem, który sprawił, że przez sekundę zapomniałam, jak się oddycha.
- Miło mi cię poznać, Edwardzie i ciebie również, Alice, jednak bardzo mi przykro, bo nienawidzę zakupów. – Wyciągając rękę, by potrząsnąć ich dłońmi, zauważyłam, że Alice rzuca bratu zdezorientowane spojrzenie. Po krótkiej chwili, mężczyzna wziął moją dłoń i potrząsnął nią. Gdy się dotknęliśmy, poczułam coś, jakby dziwne uderzenie. Szybko zabrałam dłoń i moje usta ułożone w uśmiech zadrżały.
- Słyszałem, że wzbraniasz się przed piciem ludzkiej krwi i zmieniłaś dietę całej rodziny. Muszę powiedzieć, że to niezłe osiągnięcie. Nazywam się Carlisle, a to moja żona Esme, córka Rosalie – powiedział i wskazał kobietę, która nawet jak na wampira była przepiękna – i moi synowie, Emmett i Jasper.
- Miło mi was poznać. – Czułam się bardzo nieswojo w centrum uwagi. Nienawidziłam tego, więc wyciągnęłam rękę w tył by się przekonać, że Will jest obok mnie, jednak gdy ujął moją dłoń, wydało mi się to nagle złe.
- Elizabeth, cóż za piękne imię – powiedziała kobieta imieniem Esme.
- Wybrałam je sobie z ulubionej książki.
- Co masz na myśli mówiąc, że je wybrałaś? – Spytał z kolei Emmett, który ciągle patrzył na mnie zagubionym wzrokiem tak, jakby dotarł do końca dowcipu i go nie zrozumiał.
- Nie pamiętam niczego z czasu przed przemianą, nawet imienia, więc nazwałam się Elizabeth , jak bohaterka mojej ulubionej książki „Dumy i uprzedzenia”.
- Więc nie pamiętasz nic i nikogo z ludzkiego życia? – spytał.
- Nie i to naprawdę frustrujące.
- Rozumiem cię, też nie pamiętam niczego z mojego ludzkiego życia. – Mówiła Alice, obejmując mnie ciągle w talii.
- Jak zostałaś przemieniona? – spytał Edward, z tonem, którego nie rozumiałam.
- Razem z Anną znaleźliśmy ją pobitą w pewnej alejce – odpowiedział za mnie William. – Dwóch opryszków ją zaatakowało. Odgoniłem ich, a gdy się odwróciłem moja siostra już ją ugryzła. Ujrzałem jej twarz i w pewnym sensie nie mogłem pozwolić jej umrzeć. Zabraliśmy ją do naszego domu w Portland. Tam właśnie Lizzy przeszła przemianę.
Podczas gdy Will opowiadał moją historię, nie spuszczałam oczu z Edwarda nawet przez sekundę. Czułam dziwną więź między nami, pewien przymus, którego nigdy dotąd nie czułam. Jego twarz była pełna udręki i miałam ochotę wyciągnąć dłoń i go dotknąć.
- Och, spójrzcie na zegarek, spóźnimy się na przyjęcie charytatywne. – Ciszę przerwała Sidney swoim dziewczęcym głosikiem, z powodu którego nazywałam ją ‘wiejską dzieweczką’.
- Całkiem zapomniałam! – powiedziałam i próbowałam oderwać wzrok od Edwarda i skierować go na moją rodzinę.
- Jeszcze dzisiaj musicie jechać. Powinniśmy już iść. Wybaczcie, że zabraliśmy wam tyle czasu. – Zaczął Carlisle.
- Nie martwcie się, mamy mnóstwo czasu, przegapimy tylko kolację. – Zaśmiał się Will.
- Może pojedziecie z nami? – spytałam. Z jakiegoś powodu nie chciałam tracić Edwarda z oczu.
- Nie chcemy się narzucać – odpowiedziała Esme.
- Nie narzucacie się, to przyjęcie charytatywne na szpital dziecięcy, w który inwestuje moja firma. Jestem pewien, że wszyscy chętnie spotkają się z Carlislem – powiedział Collin.
- Jeśli tak, to chętnie się przyłączymy. – Edward uśmiechnął się krzywo, patrząc cały czas na mnie.
- Pojedziemy do domu, przygotujemy się i za godzinę spotkamy się z wami tutaj – powiedziała Alice, sięgnęła po dłoń Jaspera i wyciągnęła go z domu.
Pozostali Cullenowie szybko się pożegnali i obiecali, że wkrótce wrócą. Edward pożegnał się ze mną jako ostatni. Wziął moją rękę, przybliżył do ust i lekko pocałował.
- Miło było cię poznać, Elizabeth – powiedział łagodnie.
Gdyby moje serce nie przestało bić 15 lat temu, teraz z pewnością by to zrobiło. Spojrzałam w stronę Williama, który rozmawiał jeszcze z Carlislem i nic nie zauważył.
- Mów mi Lizzy – wyszeptałam.
Powoli wypuścił moją dłoń, prawie wbrew sobie i poszedł do drzwi. Zawołał przez ramię:
- Zarezerwuj mi jeden taniec.
- Ja nie tańczę – odpowiedziałam mu.
Usłyszałam jego śmiech i chyba coś w stylu „jak Bella”. To nie miało sensu, więc stwierdziłam, że źle go zrozumiałam.

PWE

Wyglądała cudownie. Miała na sobie długą, lejącą się, elegancką suknię wieczorową, w stylu, jaki lubiła. Jej włosy były lekko kręcone , ale połowę z nich podpięła z tyłu, więc wyglądały bardzo prosto. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, jednak mimo to dla mnie była najbardziej zachwycającą istotą w tym pomieszczeniu. Wiedziałem też, że nie byłem osamotniony w tej opinii. Mogłem słyszeć myśli innych, którzy ją zauważyli. Niektórzy nienawidzili Willa, ponieważ była z nim - ja byłem jedną z tych osób - a inni zastanawiali się tylko, jak coś tak pięknego może w ogóle istnieć.
Bolało mnie, że ona nie pamięta mnie, ani tego co nas łączyło. Jednak jeszcze bardziej bolało widzieć ją z nim. Byłem też szczęśliwy, że widzę ją zadowoloną, całą i bezpieczną. Uśmiechała się i śmiała, a ja nie mogłem pozostać na to obojętny, więc robiłem to samo. To było coś, co nie zdarzało się przez ostatnie 15 lat.

Emmett napadł na mnie, gdy wracaliśmy do domu by przygotować się na przyjęcie:
- Czemu nie powiedziałeś jej, kim jesteś? I czemu nie powiedziałeś jej, kim ONA JEST?
- By zniszczyć tym samym życie i szczęście, które sama sobie zbudowała? Nie zrobię tego. Gdybym jej powiedział o przeszłości, której nie pamięta, to by ją zniszczyło. Nie, tego jej nie zrobię.
- Ale mógłbyś znów być szczęśliwy! – argumentował.
- Jestem szczęśliwy, widząc ją szczęśliwą. Może zdołam przypomnieć jej o naszej miłości, nie opowiadając o tym - mamy na to całą wieczność.
Emmett wyrzucił ręce w górę, wymamrotał coś o tym, że jestem idiotą i wściekły pobiegł w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Nie mogłem wyczuć żadnych jej emocji. To było dziwne – powiedział Jasper, dołączając do nas.
- Edward, widzę cię w przyszłości szczęśliwego. Belli nie widziałam, ale myślę, że to z jej powodu – poinformowała mnie Alice.
- Idźcie się przygotować. Nie chcemy się spóźnić! – odpowiedziałem im i udałem się do mojego pokoju.

Przyjęcie charytatywne odbywało się w ogromnym domu sztuki w mieście. Gości było około 200. Oparłszy się o ścianę, cały czas wpatrywałem się w Bellę. Właśnie śmiała się z dowcipu opowiedzianego przez Adama. Zauważyłem jeszcze coś, co uczyniło mnie szczęśliwszym.
Bella ani razu nie uśmiechnęła się szczerze do Williama. Najpierw stwierdziłem, że w ogóle się do niego nie uśmiecha, chyba, że akurat na nią patrzył. Szybko jednak zauważyłem, że uśmiech, którym go obdarza, jest tylko cieniem. Czymś, czego nauczyła się z przyzwyczajenia. Ten uśmiech nie miał źródła w prawdziwej miłości. Uśmiech skierowany do niego nigdy nie był taki, jakim darzyła mnie.
Will próbował namówić ją do tańca, jednak jego starania nie były szczere. Usłyszałem z jego myśli, że wiedział, iż ona z nim nie zatańczy. Nigdy nie tańczyła. Pytał tylko dlatego, że nikła nadzieja pozwalała mu wierzyć, że być może kiedyś zmieni zdanie.
Odwróciła głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Popatrzyłem na nią z całą miłością, jaką mogłem jej dać i zauważyłem w jej oczach, że jest zdezorientowana. Przeczuwałem, że ona właśnie czuje coś, czego do tej pory nie znała.
Z myśli Williama wyczytałem, że powiedziała mu, iż potrzebuje świeżego powietrza i na moment wychodzi. Skierowała się do drzwi, a ja wdzięczny podążyłem za nią na zewnątrz.

PWB

Will próbował po raz kolejny skłonić mnie do tańca, jednak byłam pewna, że wiedział, iż tego nie zrobię, więc potrząsnęłam tylko głową. Rozejrzałam się i dostrzegłam Edwarda opartego o ścianę. Wyglądał wspaniale w czarnym garniturze i czerwonej koszuli, odpiętej przy kołnierzyku. William wyglądał dobrze. Lepiej niż jakikolwiek człowiek i nawet lepiej niż przeciętny wampir, ale Edward był boski. Wiedziałam, że nie jestem jedyną, która tak myśli. Kobiety gapiły się na niego przez cały czas. Potrafiłam dostrzec, że nawet starsze nie wiedziały co począć z mężczyznami rodzin Cullen, Black i McCaben.
Edward wpatrywał się we mnie w nieznany mi dotąd sposób. Czułam przymus, by po prostu do niego podbiec i rzucić w ramiona. Dezorientował mnie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Wydawało mi się, że znam go z minionego życia, jednak gdyby tak było, nie opowiedział by mi o tym? Potrzebowałam czasu do namysłu i nagle sala stała się dla mnie zbyt głośna i zatłoczona.
- Wychodzę na chwilę. Potrzebuję trochę świeżego powietrza – powiedziałam Willowi i uśmiechnęłam się do niego, by się nie martwił.
Wyszłam na zewnątrz i pobiegłam przez drogę do miejsca, gdzie miałam dobry widok na rzekę. Zamknęłam oczy i spróbowałam uporządkować myśli.
- Wyglądasz pięknie – usłyszałam słodki głos. Odwróciłam się, by spojrzeć na niego, stojącego kilka metrów dalej z rękami w kieszeniach i emanującego pewnością siebie.
- Zawsze śledzisz dziewczyny wychodzące z przyjęć?
- Wyglądałaś na zagubioną, więc pomyślałem, że może potrzebujesz przyjaciela do rozmowy.
- Jesteś teraz moim przyjacielem?
- Mógłbym nim być. – Teraz był tylko o centymetry oddalony ode mnie i mogłam poczuć jego słodki oddech. To był najbardziej odurzający zapach, jaki kiedykolwiek poczułam.
- Zatańcz ze mną! – To był bardziej rozkaz niż prośba.
- Mówiłam ci, że nie tańczę!
- A dlaczego? – Jego ręce oplatały moją talię i musiałam się bardzo skupić, by się nie poddać.
- Jestem okropną tancerką, zawsze znajduję jakąś możliwość, by się zranić.
- Nie dopuszczę, byś zrobiła sobie krzywdę. – Czułam, że nie ma na myśli tylko tańca. – Stań na moich stopach.
Postawiłam jedną stopę na jego, a potem drugą. Oplotłam dłońmi jego szyję i odetchnęłam jego zapachem. On owinął mnie swoimi ramionami i przytrzymał blisko piersi. Położyłam głowę na jego ramieniu. W końcu czułam się całkowicie bezpieczna i zadziwiająco kompletna, w taki sposób, jakiego sama nigdy nie doświadczyłam i z Willem na pewno też nie.
Mogliśmy usłyszeć muzykę dobiegającą z przyjęcia i tańczyliśmy przez cały ten czas, który wydawał się być wiecznością. Nie chciałam nigdy przestać. Nagle przed oczami błysnął mi obraz sali w szkole licealnej, udekorowanej balonami i konfetti. Zaskoczyło mnie to i podniosłam wzrok na Edwarda. Uśmiechnął się do mnie i pochylił głowę. Wiedziałam, że mnie pocałuje i nie pragnęłam niczego bardziej.
- Lizzy, gdzie jesteś? – usłyszałam Willa. Odskoczyłam od Edwarda i spojrzałam na siebie z poczuciem winy.
Co ja zrobiłam?- sama siebie pytałam. Popatrzyłam na Edwarda, miał w oczach tyle cierpienia, że aż mnie to zabolało.
– Tu jesteś, Elizabeth, wszędzie cię szukałem. – Will spojrzał na Edwarda, nic nie rozumiejąc. – A twoja rodzina ciebie też szuka! – W głosie Willa usłyszałam podmuch zazdrości, którego nigdy dotąd nie słyszałam. Prawie mu groził. – Czas się zbierać.
Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę naszej rodziny i Cullenów. Spojrzałam przez ramię na Edwarda. Potrząsnął tylko głową, jednak nie odwrócił wzroku.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez izka89 dnia Wto 0:18, 14 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Wto 17:20, 14 Gru 2010 Powrót do góry

Ha! A więc to tak?! Twisted Evil
Sprytnie, Edward, sprytnie Razz

Och, kochana, jak ja się stęsknilam za takimi ffami. Nawet sobie nie wyobrażasz. Moje ulubione znam juz na pamięć, teraz czuję, ze ten tez sobie w glowie zakoduję.
Nawet nie wiem, co pisać. Ale pisać chcę. żebyś wiedziala, jak bardzo zadowolona jestem, z faktu, ze wstawiłaś tu ten FF. No, i zebys wiedziała jak wdzieczna jestem. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo.

Dziękuję, czekam na nastepny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nadia vel Ariana
Człowiek



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...

PostWysłany: Wto 18:27, 14 Gru 2010 Powrót do góry

No więc i ja tutaj zagościłam na trochę.

Bardzo ładny ff Wink

Może nie powala na kolana, ale jest dopracowany, zgrabny, strasznie fajnie się go czyta. A poza tym, mam słabość do opowiadań z alternaywną wersją tego, co działo się po scenie, ktrą nazwyam "leśną" i której notabene bardzo nie lubię... ale o tym to może innym razem Rolling Eyes No, i w ogóle wszystkich "rozłąk" Edwardelli. Wiem, jestem okropna Twisted Evil

Wiem, że w tym rozdziale prawie go nie było, ale bardzo lubię Adama. Ogólnie nowi znajomi "Elizelli" są bardzio sympatyczni, mam nadzieję, że w kluczowym momencie szanowna panna Swanowa nie odwróci się do nich i nie zostawi na pastwę losy dla idealnych Cullenów, bo to by sprawiło, że mój monitor znacznie by ucierpiał, a drogo mnie kosztował Sad

Dobrze, że Edward nie poszedł za swoim głosem-krzykiem marudy-romantyka i się nie ujawnił. To by mogło wiele popsuć. W ogóle to nie wyobrażam sobie ceny, jak on tłumaczy Bellizabeth całą sytuację. Może sama do tego dojdzie?... (a po cichutku, to licze na Jacoba... Wink ).
Sama postać Edwarda zawsze będzie dla mnie bardzo przeciętna i chyba trochę pozbawiona wyrazu, który lubię, ale taka już jestem Embarassed

Co do reszty - choć niewiele mona o nich powiedzieć, to wszystko mnie zadowala, tylko nie Emmett. Zawsze go lubię, a tutaj mi nie pasuje i już. Jakiś taki mi się wydaje... nachalny? Za szybki? Lekko dziecinny?...
Trudno to określić. Cechy, które miał zawsze i nigdy mnie nie raziły, to tutaj jakoś się rzucają w oczy. Ale nie są uwypuklone, w dodatku miał minimalną ilość kwestii... więc sama już nie wiem?... Może to tylko moje wrażenie, nieważne Rolling Eyes

Czekam na to, jak dalej rozegra się, a raczej Edward, Alice i Will rozegrają akcję. Zastanawia mnie rola Anny, Collina, Sidney, Adama i reszty względem opowiadania. Raczej nie zaważą na niczyich losach, a jakoś dużo ich się tutaj nazbierało. Nie to, że źle, oczywiście Wink (I nie robić mi tu żadnej krzywdy Adamowi lub Annie! Co prawda Adam ważniejszy, ale ona też jest sympatyczna...)

William jest nawet okej. Nie jest taki odpychający i niemiły, jak inni kandydaci Belli zamiast Edwarda z wielu ff. (Zupełnie nie wiem, co w nich widziała Shocked Głupia jakaś musiała być. Noż chyba jedyny Jake był jako-taki, ale z pewnością ludzki mógłby być lepszy, moim skromnym zdaniem)

To chyba tyle, niepotrzebnie się rozpisałam i pewnie nasmarowałam straszną ilość błędów, ale już nie mam czasu na poprawę. Aha, chciałam jeszcze wyrazić żal z powodu małej ilości rozdziałów - patrzyłam, będzie tylko 16... Confused

Uuuch, musze kończyć i już nie dopiszę więcej, ponieważ jestem odrywana od komputera. Ale i tak nagryzmoliłam dużo. Mam nadzieję, że dzięki temu rozdziało pojawi się niebawem, bo po angielsku to zupełnie nie to samo Wink

Życzę czasu, weny i chęci, bo to dla Ciebie (nas też :P) najważniejsze, a jeszcze teraz każdy ma wiele spraw na głowie można liczyć na rozdział przed świętami, czy nie bardzo?....),
Nads.

PS. Hej, Elizabeth i Will, to tak jak w "Piratach z Karaibów"! <zachwyt> Czyli są sobie przeznaczeni!...

Ale to chyba jednak zbieg okoliczności... Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nadia vel Ariana dnia Wto 18:49, 14 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Czw 18:40, 16 Gru 2010 Powrót do góry

hej Wink
wracam, tak jak mówiłam :P
może trochę późno, ale ta szkoła mnie wykańcza :P

cóż liczyłam na coś więcej, a mówią "coś więcej" miałam na myśli dłuższy rozdział Wink
czegoś mi brakowało w tym rozdziale, czegoś istotnego, ale nie wiem czego....
nie potrafię powiedzieć :P

wszystko za szybko się trochę dzieje, przynajmniej jak dla mnie :P
ale biorąc pod uwagę całość to jestem zadowolona Wink
mam nadzieje, ze kolejny rozdział pojawi sie szybciutko Wink
może na święta??;>
chciałabym, ale wszystko zależy od Ciebie :)
dlatego życzę czasu i weny do tłumaczenia Wink
pozdrawiam Imm Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
plamka14
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 21:29, 30 Gru 2010 Powrót do góry

O, migawki... podoba mi się to :>

Ciekawie, ciekawie.. chyba nie trafiłam z żadną wersją (dobrze, napisałam "żadną", prawda?), ale to fajnie.
Bella jest taka książkowa, ale inna, to też duży plus.
Nie pasuje mi ten cały William, jakiś taki... no nie wiem, jakby się z choinki urwał Wink. Intryguje mnie tylko co on zrobi, bo wydaje mi się, że to nic dobrego nie będzie.

Mam nadzieję, że Cię wystarczająco zmotywowałam.
Wytrwaj w swoich postanowieniach i bądź szczęśliwa.

Pam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:12, 05 Sty 2011 Powrót do góry

Rozdział 4

PWE

W mojej głowie ciągle na nowo przeżywałem nasz taniec. Po 15 latach znów trzymałem ją w ramionach. Tak jak dawniej, pachniała frezjami. Przysiągłem sobie do niczego jej nie przymuszać, ale oczywiście zawsze byłem słaby, jeśli chodziło o moją Bellę. Ponad dziesięciolecie spędziłem bez niej, bez słuchania jej śmiechu, patrzenia w jej oczy, dotykania skóry, całowania jej. Powiedziałem Emmettowi, że nie opowiem jej o przeszłości, jednak to nie znaczyło, że nie mogłem próbować sprawić, by sobie o niej przypomniała.
Ten taniec był zadziwiająco podobny do tego, który kiedyś tańczyliśmy. To był taniec na moim i Belli balu absolwentów, kiedy to postawiła stopy na moich tak, bym nie mógł jej zranić, a delikatne ramiona dziewczyny były owinięte wokół mojej szyi, gdy ją trzymałem.

Musiałem przyznać, że na moment straciłem kontrolę. Byłem tak blisko pocałowania jej, podczas ostatnich 15 lat niczego nie pragnąłem bardziej. Przez chwilę widziałem, jak coś w jej oczach rozbłysło, mieszanina zdezorientowania i rozpoznania. W tym momencie zaskoczona spojrzała w moje oczy. Prawie widziałem tę miłość w jej twarzy, której nie widziałem już tak długo i jedyne czego chciałem to pocałunku. Pochyliłem się, by ją pocałować i zauważyłem, że ona też tego chce, gdy on nam przeszkodził, nazywając ją Lizzy. Nienawidziłem słyszeć, że jest określana jako Lizzy, ale jeszcze bardziej nienawidziłem tego, że została nazwana Lizzy, i że musiałem pozwolić jej z nim odejść.
Gdy William ją zawołał, szybko ode mnie odskoczyła, a jej twarz była pełna poczucia winy. Czuła się winna, że ze mną była i to mnie raniło. Wiedziałem, że nie powinienem się tak czuć. Nie pamiętała mnie i technicznie rzecz biorąc, była kimś innym. Ale była moją Bellą. To Bellą, a nie Lizzy. Musiałem po prostu znaleźć jakąś drogę, by sprawić, żeby sobie przypomniała. I była jeszcze jedna rzecz, o której wiedziałem, że nie będę w stanie tego uczynić - trzymać się od niej z daleka - obojętnie, czy William był w pobliżu, czy też nie.

Zeskoczyłem z mojej kanapy i pobiegłem schodami w dół. Na podeście zderzyłem się z Esme i Rosalie.
- Gdzie ty właściwie biegniesz? – spytała Rosalie ze swoim typowym, zjadliwym głosem.
- Idę do Belli.
- Tylko nie zaczynaj żadnych walk, Edwardzie!- zawołała za mną Esme, gdy wybiegłem z pokoju i nie zatrzymywałem się aż do domu Belli.

PWB
- Myślisz, że gdybyśmy poszli na solarium, opalilibyśmy się? – Sidney spytała swoim głosikiem „wiejskiej dzieweczki”.
- O Boże, Sidney, czy ty czasami myślisz, zanim coś powiesz? – odparował zdenerwowany Adam, co doprowadziło do warczenia Collina.
Przewróciłam tylko oczami i pobiegłam na górę do mojego pokoju. Sidney ciągle zadawała głupie pytania. Nie rozumiałam, jak Collin to znosi. Razem z Adamem wysnułam teorię, że już jako człowiek musiała być głupia, a jako wampir stała się jeszcze głupsza.
- Znowu zadaje głupie pytania? – spytał William, wchodząc za mną na górę.
- A kiedy tego nie robi? – odwróciłam się i spróbowałam uśmiechnąć. Co było ze mną nie tak? Podczas wczorajszej jazdy powrotnej, próbowałam zachowywać się tak, jakby wszystko było normalnie. Przez całą drogę do domu trzymałam rękę Willa i próbowałam słuchać tego, co mówi. Śmiałam się w odpowiednich momentach i uśmiechałam, ale to była tylko gra. Z nieznanych mi powodów, nie mogłam wyrzucić Edwarda z głowy. Nie rozumiałam też tego obrazu udekorowanej sali. Z kimś w tamtym wspomnieniu tańczyłam, ale nie potrafiłam powiedzieć, z kim.
- Wiesz, że nie mam pojęcia, jak Collin to wytrzymuje.
- Ja wiem, kocha ją – odpowiedział Will i spojrzał na mnie z tak ogromną miłością i czułością, że aż mnie to bolało. Czemu nie mogłam czuć do niego tego samego? Nie mogłam go skrzywdzić. Dał mi życie, rodzinę i przyjaciół. Był dla mnie taki dobry. Musiałam wybić sobie Edwarda z głowy.
Will położył swoje ręce na mojej talii i przyciągnął do siebie. Jednym ramieniem mnie owinął, a drugim odgarnął kosmyk włosów z twarzy. Pochylił się i pocałował mnie najpierw delikatnie, jednak potem bardziej namiętnie. Na początku stałam sztywno, jednak pozwoliłam, by nie przestawał. Rozkazałam sobie odpowiedzieć na jego pocałunek, ale nie potrafiłam. Cały czas pamiętałam uśmiech Edwarda. Gwałtownie mu się wyrwałam i odeszłam o krok. Mogłam zobaczyć w jego oczach, że go zraniłam.
- Muszę zrobić zakupy. Obiecałam Alice Cullen, że z nią dzisiaj pojadę – skłamałam.
- Lizzy, nienawidzisz zakupów – powiedział, gdy przejrzał już moje kłamstwo.
- Wiem, nie lubię ich, ale to nie powód, by być nieuprzejmym w stosunku do nowych przyjaciół. Powinnam już iść, nie chcę się spóźnić.
Wybiegłam z pokoju, nim mógł zadać kolejne pytania. Zbiegłam schodami w dół- tylko dwa razy się przy tym potykając, ale dzięki poręczy zdołałam uniknąć krępującego upadku. Złapałam klucze mojego Volvo, leżące w miseczce na stole i otworzyłam drzwi. Niespodziewanie zobaczyłam za nimi Edwarda. Jego ramię było podniesione i gotowe by zapukać.
- Cześć – powiedziałam całkowicie zaskoczona.
- Cześć – odpowiedział spokojnie. – Gdzie się wybierasz?
- Ach, tylko na małą przejażdżkę. – Czemu nie mogłam powiedzieć nic sensownego w jego pobliżu?
- Mogę pojechać z tobą? – Uśmiechnął się tym swoim krzywym uśmiechem, który mógłby przyprawiać o zawroty głowy.
- Pewnie, ale weźmiemy moje Volvo, więc jeśli masz problem ze starymi samochodami to szkoda.
- Miałem kiedyś Volvo, identyczne jak twoje, myślę, że ja mógłbym poprowadzić.
Naprawdę nienawidziłam, kiedy inni prowadzili, szczególnie jeśli to był mój samochód.
- Potrafię prowadzić samochód.
- Nie mówię, że nie potrafisz, ale twój samochód przypomina mi mój stary. Kochałem to auto i naprawdę za nim tęsknię. Nie rozbiję go, obiecuję.
- Dobra! – zawarczałam i rzuciłam mu kluczyki, patrząc na niego złowrogo. Zaśmiał się tylko i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
- Gdzie chcesz jechać?
- Obojętnie. Muszę się stąd po prostu wyrwać, uporządkować myśli.
Nie zareagował na to i byłam mu wdzięczna, wydawał się rozumieć , że potrzebuję spokoju. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam las przemykający obok z prędkością 160 km/h. odwróciłam się do mężczyzny siedzącego obok. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Rozejrzałam się w samochodzie i znów na niego. Wydawał się być na właściwym miejscu. Miałam też dziwne uczucie, że już kiedyś, milion razy przedtem, to samo pomyślałam.
- Wydaje mi się, że twój chłopak nie był szczęśliwy, że wyszłaś.
- Co? – Wystraszył mnie.
- William, wychodził z siebie, kiedy wyszłaś, w końcu za mną nie przepada.
- Skąd to możesz wiedzieć? – spytałam zaciekawiona. Wiedziałam, że powinnam się obrazić, ale naprawdę byłam tylko ciekawa.
- Słyszę myśli ludzi wokół mnie – powiedział i obserwował moją reakcję.
- Och, możesz przeczytać moje? – Dziwny błysk przemknął w jego oczach, którego nie rozumiałam.
- Nie, nie mogę.
- Tak myślałam – odpowiedziałam z uśmiechem. Zauważyłam, że teraz z kolei ja go wystraszyłam.
- Co masz na myśli mówiąc "tak myślałam"?
- Mam dość oryginalny, własny świat myśli, można by powiedzieć. Wampiry nie mogą użyć swoich umiejętności na mnie. Will myśli, że dlatego niczego nie pamiętam z przeszłości. Wierzy, że to co się ze mną stało, gdy zostałam wtedy zaatakowana, było tak traumatyczne, że to wszystko zablokowałam.
- Cóż, to wiele wyjaśnia! – zareagował po chwili milczenia.
- Co masz na myśli? – Teraz byłam zdezorientowana.
- Moja siostra, Alice, ma wizje o twojej rodzinie, ale nie o tobie, a mój brat Jasper wyczuwa emocje, ale niczego od ciebie nie poczuł.
- A ty nie słyszysz moich myśli.
- To dość frustrujące, mówiąc szczerze. – I rzeczywiście wyglądał na niezadowolonego.
- Dlaczego?
- Bo chciałbym wiedzieć, o czym myślisz. – Spojrzał na mnie, a jego głos był prawie błagający.
- Co chcesz wiedzieć? – spytałam, bo chciałam mu powiedzieć.
- Chciałabyś sobie przypomnieć przeszłość?
- W każdej chwili dnia, ale mogło być gorzej. Mogłam nie pamiętać o przeszłości i poza tym zostać bez rodziny. Kochają mnie i dali mi życie, za które mogę być wdzięczna.
- Jesteś szczęśliwa jako wampir?
- Tak, ale z drugiej strony nie pamiętam niczego z czasu, kiedy nie byłam wampirem. Poza tym nigdy bym cię nie spotkała, gdyby nie została przemieniona.
Powiedziałam to z uśmiechem, ale zobaczyłam udrękę w jego twarzy zaciskające się dłonie na kierownicy, gdy mówiłam ostatnie zdanie. Nie rozumiałam, co powiedziałam źle. Może chciał, byśmy się nigdy nie spotkali. Siedziałam więc tylko i nic więcej nie powiedziałam. Jechaliśmy tak ponad pół godziny, nim wreszcie przemówił.
- Masz tu jakieś płyty?
- Tylko jedną, reszta jest na moim Ipodzie, ale zapomniałam go z domu.
- Co to jest?
- Debussy. – Nie wiedziałam, co sobie pomyśli, bo to nie była typowa płyta, ale wyglądał na zaskoczonego i pod wrażeniem. – Właściwie przyszła do mnie razem z samochodem. Po tym, jak je kupiłam, szukałam czegoś, co upuściłam. Znalazłam płytę pod siedzeniem pasażera. Właściwie jest jednym z powodów, dla którego tak kocham to auto.
Edward wpatrywał się we mnie całkowicie zszokowany. Nie rozumiałam jego reakcji, ale doprowadziła mnie do śmiechu. Kiedy już zaczęłam się śmiać, nie mogłam przestać. Już dawno tak po prostu się nie śmiałam i czułam się z tym świetnie. Mój śmiech doprowadził do tego, że on również zaczął się śmiać, a to był najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałam. Pochyliłam się i złapałam jego dłoń. Spojrzał na mnie przestraszony, ale nie puściłam jego ręki. Ścisnął ją tylko i trzymał mocno.
- Ok, twoja kolej na odpowiadanie – powiedziałam, opanowując w końcu śmiech.
- Co chcesz o mnie wiedzieć? – spytał z uśmiechem i znów ścisnął moją dłoń.
- Collin mówił, że gdy cię spotkał, byłeś zrozpaczony po stracie ukochanej, ale teraz wydajesz się czuć dobrze. Co się stało? – Żałowałam postawienia tego pytania, gdy opuszczało moje usta. Jego twarz spochmurniała i spojrzał na mnie z straszliwie rozpaczliwym błaganiem w oczach.
- Zakochałem się w ludzkiej dziewczynie i mieliśmy wziąć ślub. Moje siostry doprowadzały ją do szału ze swoimi planami ceremonii, więc wykorzystała okazję, jadąc na przejażdżkę. Chciała sobie sama kupić suknię ślubną. Została zaatakowana, a kiedy dotarłem na miejsce, gdzie to się stało, nie było jej. Nie mogłem znaleźć żadnego tropu i w tym momencie, w którym odeszła, zgubiłem sam siebie. Ale ty doprowadziłaś do tego, że zobaczyłam, że to w co wierzymy, nie zawsze jest prawdą i zawsze istnieje druga szansa.
Byłam zazdrosna o tą dziewczynę, o której mówił. To było straszne, co się jej przydarzyło, ale doświadczyła prawdziwej miłości i to z tym mężczyzną. W tym momencie uświadomiłam sobie, że czuję do tego cudownego faceta to, czego nigdy nie czułam do Willa. Byłam szczęśliwa, że pomogłam Edwardowi uporać się z bólem po stracie miłości jego życia, jednak w jego spojrzeniu widziałam, że nigdy nie pokocha nikogo tak, jak ją.
- Jak się nazywała? – Naprawdę chciałam wiedzieć, kim była dziewczyna, która miała serce Edwarda.
- Bella, Bella Swan. – Patrzył na mnie z niewiarygodną intensywnością, której nie rozumiałam. To imię wydawało się jednak znajome, prawie jak stary przyjaciel.

PWE
- Jak się nazywała? – spytała Bella. Opowiadanie o przeszłości było męczące, ale ona była zaciekawiona, historią osoby, której nie znała.
- Bella, Bella Swan. – Miałem nadzieję, że wymówienie jej imienia przywróci utraconąpamięć. Przez ułamek sekundy myślałem, że zadziałało, moja piękna Bella miała teraz twarz pełną zdezorientowania, prawie rozpoznania, jednak to szybko minęło.
To było takie nierealne, pamiętała o tylu rzeczach, nawet o tym nie wiedząc. Byłem zszokowany, gdy wsiadłem do Volvo. Aż do tej chwili myślałem, że to tylko przypadek, że miała srebrne Volvo, jednak gdy siedziałem w środku, stwierdziłem ze strachem, że to mój stary samochód, którego sprzedałem. Gdy wzięła płytę Debussy’ego, byłem bardziej niż tylko przestraszony. Myślałem, że ją zgubiłem. Z tego powodu byłem wtedy wściekły. Gdy stara się zniszczyła, Bella kupiła mi nową jako prezent z okazji zaręczyn.
- To piękne imię, Edwardzie. Wydaje się, że naprawdę ją kochałeś. Przykro mi, że ją straciłeś.
- Cóż, piękne w rzeczach, które się zgubiły jest to, że można je znów odnaleźć – powiedziałem i podniosłem jej dłoń do moich ust. – Może pojedziemy do mojego domu, jestem pewien, że moja rodzina chętnie by się z tobą spotkała.
- Pewnie – tylko tyle powiedziała, ale uśmiechnęła się do mnie.
Kilka minut później już staliśmy pod moim domem i usłyszałem Alice, zanim ją zobaczyłem.
- Lizzy, tak się cieszę, że jesteś – zapiszczała, nim złapała ramię Belli i wciągnęła ją do domu.
Podążyłem wolno za nimi. Widziałem, że moi bracia wpatrują się we mnie.
- Przypomniała sobie? – Spytał Jasper w myślach. Lekko potrząsnąłem głową.
- Jesteście razem? – Spytał Emmett z kolei.
- Nie, Emmett. – Powiedziałem, jednak mrugnąłem do niego i obaj się uśmiechnęli. – Gdzie są pozostali, którzy mogliby mnie jeszcze spytać?
- Esme pojechała kupić jakieś antyki, Rose jest w garażu, a Carlisle pracuje – odpowiedział mi Jasper.
- Gdzie zostały zrobione te zdjęcia? – zawołała Bella z drugiego pokoju.
Poszedłem tam i zastałem ją oraz Alice oglądające zdjęcia, o które pytała. To były te, które sama zrobiła mojej rodzinie. Zrobiła wiele odbitek i podarowała Esme na święta, a ona je profesjonalnie obramowała. Esme kochała te zdjęcia. Przypominały jej o straconej córce. Było również zdjęcie Belli i mnie, jednak namówiłem Esme siedem lat temu, by je zdjęła i nie pozwoliłbym jej nigdy więcej, by je znów zawiesiła.
- Zostały zrobione w naszym domu, w Forks, w Waszyngtonie.
- To miejsce jest piękne, wygląda tak znajomo – powiedziała cicho, prawie w transie. Spojrzałem na moją rodzinę, która wpatrywała się w Bellę i słyszałem w ich myślach, że błagają ją, by sobie przypomniała.
Po chwili Bella potrząsnęła swoją piękną głową i jej czekoladowe włosy opadły falami na plecy. Rozejrzała się i zauważyła mój fortepian.
- Kto gra na fortepianie?
- Edward – odpowiedziała Alice śpiewająco.
- Zagrasz coś dla mnie? – spytała, wzięła moją dłoń i pociągnęła do instrumentu.
Zrobiłbym dla ciebie wszystko, chciałem powiedzieć, jednak zamiast tego pozwoliłem, by mnie ciągnęła za sobą. Rozpływałem się pod wpływem jej dotyku.
Wiedziałem co zagram i już po sekundzie zacząłem. To była kołysanka Belli. Przez ostatnie 15 lat grałem to jako ucieczkę z żałoby, ale teraz grałem dla niej, siedzącej obok mnie. Położyła głowę na moim ramieniu i zamknęła oczy. Zatopiłem się w czystym szczęściu, nie chciałem, by ta chwila się kiedykolwiek skończyła, jednak to stało się zbyt szybko.
Bella właśnie zaczęła nucić do melodii, gdy jej oczy nagle się otworzyły i spojrzała na mnie z przerażeniem. Sapnęła, odwróciła się i uciekła przez drzwi. Zniknęła tak szybko, że nie byłem w stanie zareagować i ją złapać. Słyszałem, jak jej Volvo pędzi ulicą. I czułem się tak, jakby pode mną otworzyła się czarna otchłań. To uczucie bezradności z ostatnich 15 lat wróciło. Czułem się tak, jakbym na nowo ją utracił.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Czw 12:12, 06 Sty 2011 Powrót do góry

Przeczytałam ten rozdział już wczoraj, ale byłam w stanie nietrzeźwości, i dzisiaj już nawet nie wiedziałam, co sie wydarzyło. Trzeba było przeczytać jeszcze raz.
Bardzo się z tego cieszę, bo super idzie Ci tłumaczenie. Pod tym wzgledem nie widzę żadnych zgrzytów. Trochę gorzej już ze spacjami:)

Ta historia jest fantastyczna, dziękuję Ci, ze ją wybrałaś.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Czw 12:42, 06 Sty 2011 Powrót do góry

Hej Wink
Lecimy od początku :D

Błędów nie widziałam :P
No i nie mogę sklecić niczego sensownego, zaskakujesz mnie, nie powiem, chociaż dla mnie jest za mało opisów.
Przeważają dialogi i to mi sie troche nie podoba, bo uważam, że ff, byłby o wiele ciekawszy z tymi opisami Wink


Co do fabuły bardzo mi sie podoba, autorka ma ciekawe pomysły i to jej sie chwali Wink

Widzę kawał dobrej roboty tłumaczki, nie wyłapałam błędów, tak jak juz wyżej wspomniałam i czego chcieć więcej Wink

Czekam na nexta, bo jestem bardzo ciekawa dalszego przebiegu akcji Wink
Pozdrawiam Imm Wink

P.S przepraszam, że pogmatwałam Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Czw 17:42, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Czw 13:06, 06 Sty 2011 Powrót do góry

Ale to jest ttłumaczenie. Translatorka nie może ingerować w tekst, zmieniać go.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Czw 17:40, 06 Sty 2011 Powrót do góry

wiedziałam że o czymś zapomniałam... :P
zaraz zrobie poprawki Wink
dzięki za zwrócenie uwagi Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 20:12, 08 Sty 2011 Powrót do góry

Właśnie znalazłam nowy rozdział!!!
Jest cudowny, brak mi słów...
Gdy ochłonę wrócę i dam edita

no to daję tego edita długo to trwało ale czas nie płynie a zapi..... Rolling Eyes

Przede wszystkim wielkie dzięki że tłumaczysz to opowiadanie

Niestety gdzieś umknęło mi napisanie komentarza do rozdziału trzeciego.
Pierwsze spotkanie Belli i Edwarda... Cudne, konsternacja Alice rozczulająca. Charaktery kanoniczne co mnie szalenie cieszy.
Te prześwity pamięci a raczej coś co Bella odczuwa w pobliżu Edwarda może jest dość nieczytelne jak na razie ale jakie emocje wzbudza w czytelniku.

Cytat:
- Zarezerwuj mi jeden taniec.
- Ja nie tańczę – odpowiedziałam mu.
Usłyszałam jego śmiech i chyba coś w stylu „jak Bella”.
w tym momencie też się uśmiechnęłam niczym Edward...

Rozmowa Edwarda z Emmetem - tutaj Edward jest tak bardzo meyerowski w tym swoim uporze i szczęściu w samym tylko odnalezieniu Belki.
Will cóż po prostu zakochany i zazdrosny... W końcu Bella zaczyna zachowywać się tak jak przez 15 lat jej się nie zdarzyło, więc skoro darzy ją szczerym uczuciem jego zachowanie jest jak najbardziej na miejscu. Z tym co zrobi w takim razie Bella jeśli już przy pierwszym spotkaniu z Edwardem jest tak oczarowana i ma wyrzuty sumienia?
Rozdział 4:
Nowa rodzina Belli - Lizzy - super, że możemy poznać szczegóły z ich codziennego życia. To jakby tło życia naszej Belli.
Jeśli chodzi o pocałunek Belli/Lizzy i Willa - czy Will nie próbuje "mocniej zaznaczyć swojego terenu" - każdego by zabolało takie odrzucenie czyż nie? Jestem strasznie ciekawa jak sobie z tym autorka bo jasne dla mnie jest że opowiadanie musi skończyć się happy end'em Inaczej być nie może!!!
Wyprawa Edwarda z Bellą - ona znów się w nim zakochała - niedługo sobie przypomni że to nie jest nowe uczucie a że sobie przypomina siebie......... Ech......... Jestem rozmarzona... Ale to że Bella uciekła to oznaka odzyskania pamięci czy strach? Ale przed czym??
Tłumacz kochana, tłumacz!!! Czasu w takim razie i chęci!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez magdalina dnia Pon 16:02, 10 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Pią 23:27, 14 Sty 2011 Powrót do góry

Przeczytałam i nadal Twoje tłumaczenie mnie mocno intryguje...I choć uważam, że 2-4 rozdziau jest praktycznie w każdym opowiadaniu jednym z najtrudniejszych do napisania, bo powinien rozwijać akcję, opowiadać co nie co więcej o głównych bohaterach, wprowadzać zalążek intrygi itd. to Ty poradziłaś sobie z nim całkiem nieźle.
Niekanoniczne, w pewien sposób przewidywalne, choć w tym przypadku mówić o przewidywalności jest grzechem...Cullenowie... Rozumiem doskonale ich pociąg do Belli, wszak jest dla nich ,,zagrożeniem,, i jedną wielką niewiadomą. A to, co poza zasięgiem, jest zawsze bardziej interesujące... a to co poza zasięgiem + dawno utracone... sama sobie dospiewaj...
Cieszę się, że wprowadziłaś do swojego opowiadania postacie takie niekanoniczne, chociaż ich charaktery są z deczka nieuksztautowane...
Przynajmniej na chwilę obecną odnoszę takie wrażenie.
Co do Edwarda to poczekam spokojnie na rozwój wypadków. Na razie nie będę go oceniać, bo zbyt mało o Twoim Edwardzie wiem.
Powiem Ci, że tym 4 rozdziałem zainteresowałaś mnie już mocno, także na pewno wrócę aby przeczytać kolejny rozdział.
Jeśli idzie o styl – to nie mam jakiś większych zastrzeżeń. Nie ma za bardzo opisów... dialogi dosyć są ciekawe... a błędów nie wyłapuję. Może były jakieś powtórzenia, ale to nic. Czytało mi się lekko i przyjemnie ten rozdział, tak więc bravo... i oby tak dalej...
Awangrdowa...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna Awangardowa_02 dnia Pią 23:31, 14 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin