FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Back Home [T] - OGŁOSZENIE Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 20:06, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Zapraszam do czytania tłumaczenia opowiadania Back Home genialnej mimzie. Zgoda i błogosławieństwo autorki jest.

[OOC]
[AU]

Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]

Tłumaczenie znajduje się również na moim chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]

Przed wszystkim, chciałabym wykonać ukłon w stronę wspaniałej bety - Ekscentrycznej.:)

Krótkie streszczenie opowiadania:
Bella jest w ciąży. Uznała, że lepiej będzie dla niej i dziecka, jeśli opuści rodzinę Cullenów. Jednak co się stanie, gdy po 3 latach wróci do Forks?

1.Odejscie i powrót

-Muszę skoczyć do sklepu, zaraz wracam- poinformowałam Edwarda, uśmiechając się.
Luźny sweter, który miałam na sobie, niezbyt pasował do tego, co zaplanowałam na dzisiejszy dzień, ale ukrywał fakt, że mój brzuch ciągle rósł i rósł. Zdaje sobie sprawę, że to cud, że do tej pory Edward tego nie zauważył, ale to był kolejny powód dla którego pospieszyłam się ze swoją decyzją. Przy planowaniu zachowałam wszystkie środki ostrożności, głównie polegające na braku podejmowania wszelkich decyzji, dzięki czemu Alice nie miała szans zobaczyć niczego w swoich wizjach. Na wszelki wypadek wybrałam jednak moment, gdy będzie daleko poza Forks, na polowaniu – nawet, jeżeli cokolwiek zobaczy, nie zdoła skontaktować się z Edwardem, zanim nie będzie za późno. Znalazłam również miejsce, w którym mogłam mieszkać i opiekować się moim dzieckiem. Jedyną rzeczą, którą musiałam jeszcze zrobić, było samo odejście.
Nie mogłam nic poradzić na to, że gdy odjeżdżałam spod domu Cullenów po policzku spłynęło mi parę łez. Miałam nadzieję, że córka mi to wybaczy- w końcu doskonale wiem, co to znaczy wychowywać się bez ojca.

TRZY LATA PÓŹNIEJ

- Kochanie, siedź spokojnie, musisz zostać na swoim miejscu- tłumaczyłam małej, już chyba tysięczny raz. Cóż, może moje prośby zostałyby wysłuchane, gdyby poświęciła mi chociaż odrobinę swojej uwagi
Zamiast tego, dostałam w odpowiedzi piękny, promienny uśmiech, którego po prostu nie mogłam nie odwzajemnić. Moja córeczka tak strasznie przypominała swojego ojca... Nie chodziło mi wyłącznie o jej wygląd- właściwie, była podobna bardziej do mnie, biorąc pod uwagę, że nie odziedziczyła po nim jego wspaniałych rudych włosów - ale bardziej o zachowanie. Jej gesty, mimika i maniery, to wszystko tak bardzo przypominało mi Edwarda, że czasami doprowadzało niemal do łez.
- Jak dojedziemy do dziadka Charliego, opowiesz mi bajkę?- Poprosiła, przerywając moje rozmyślania
Nie mogłam nic poradzić na to, że chciało mi się śmiać z powodu jej dziecięcych problemów.
- Dobrze, kochanie. Opowiem Ci 10 bajek -uśmiechnęłam się się, ciesząc się ze sposobu, w jaki jej oczy rozszerzyły się na tą obietnicę.
Wracając do tematu- tak, zdobyłam się w końcu na odwagę, żeby przywieźć moją córkę do Forks. Będąc praktycznie pewna, że Cullenowie się przeprowadzili -pozostanie zbyt długo w jednym miejscu niepotrzebnie skupiałoby na nich uwagę innych - nie ryzykowałam. Ubrałam moją córkę w niebieską sukienkę i uczesałam jej włosy. Bez żadnych większych, zbędnych przygotowań wzięłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Odkąd opuściłam Cullenów, podejmowanie pochopnych decyzji stało się moim zwyczajem. Ali, która - dzięki Bogu - nie odziedziczyła tej skłonności po mnie, przypomniała mi, że powinnam jeszcze zadzwonić i uprzedzić Charliego o naszym przyjeździe. Znaczyło to, że miałam około dwóch minut, żeby zadzwonić do niego przed wejściem na pokład. Cóż, pochopne decyzje potrafią faktycznie być bardzo irytujące.
- Ali, kochanie, proszę Cię, usiądź spokojnie, lądujemy- poprosiłam ponownie.
Gdy tylko wyhamowałam na podjeździe domu Charliego, Ali przestała trajkotać. Nawet skupiając się na prowadzeniu wynajętego przez nas auta, mogłam wyczuć jej niepokój. Problem leżał w tym, że Ali nie miała zaufania do obcych, a mimo faktu, że rozmawiała z Charliem przez telefon i wideokamerę, nigdy nie spotkała go osobiście.
- Ali, wszystko w porządku?
Szybko przytaknęła w odpowiedzi, nie rozwiewając jednak moich obaw.
- Czy chcesz, żebym trzymała Cię na rękach, jak będziemy wchodzić?-Zaoferowałam się.
Kolejne przytaknięcie.
Wyjęłam ją z samochodu, przytulając do siebie mocno - tak mocno, jakbym chciała wziąć część jej lęków na siebie. Doceniając to, mała położyła mi głowę na ramieniu, pozwalając całować swoje loki. W tej dziwnej pozycji przekroczyłyśmy próg domu.
Charlie był zachwycony naszym widokiem i mała spędziła ogromną ilość czasu z nim, bawiąc się w różne gry i śpiewając bezsensowne piosenki. W końcu jednak nadszedł moment, kiedy zrobiła się głodna. Jak przypuszczałam, zapasy żywności Charliego nie przewidywały szaleńczego apetytu moje córki, dlatego też zdecydowałam się na pójście do supermarketu. Cóż, głodna Al to zdecydowanie nieznośna Al.
W drodze do sklepu Ali nadawała prawie bez przerwy, co nie wymagało ode mnie zbyt wielkiej uwagi i mogłam oddać się własnym przemyśleniom i wspomnieniom sprzed lat. Przypominając sobie sposób, w jaki się od nich odcięłam, nie potrafiłam powstrzymać nabiegających do oczu łez. Postanowiłam natychmiast się uspokoić, w przeciwnym razie prawdopodobnie rozpłakałabym się.
- Mamusiu - zapytała w pewnym momencie Ali, przerywając moje milczenie. -Coś się stało? Dlaczego jesteś taka smutna?
- Wszystko w porządku, kochanie, zamyśliłam się. – Uśmiechnęłam się do niej w odpowiedzi. – Nie przejmuj się.
W pewnym momencie stanęłam jak wryta, gdyż zobaczyłam młodą kobietę z nastroszonymi, czarnymi włosami, o urodzie przypominającej chochlika. Nie byłam w stanie odwrócić wzroku, ten widok poraził mnie prawie tak samo jak parę lat temu w szkolnej stołówce. Musiała wyczuć moje spojrzenie, bo po chwili odwróciła się i podniosła brwi ze zdziwieniem.
Szybko odwróciłam wózek i skierowałam się w głąb supermarketu. Nie trwało długo, nim poczułam zatrzymującą mnie chłodną dłoń.
-Widzę, że Edward miał rację – mruknęła – zawsze upierał się, że jeśli będziemy kręcić się wokół supermarketu, prędzej czy później się na Ciebie natkniemy.
Chciałam koniecznie uniknąć wzroku Alice, dlatego wbiłam spojrzenie w córeczkę. Wyglądała na przerażoną – cóż, dla kogoś nieprzyzwyczajonego do urody wampirów ich wygląd rzeczywiście mógł być trochę przerażający. Mała wyglądała, jakby miała za chwilę się rozpłakać.
-Hej, Alice. Eeeee... Minęło sporo czasu – powiedziałam, biorąc dziewczynkę na ręce i przytulając ją do siebie
- Więc idziesz ze mną do domu? – Chociaż odpowiedź wampirzycy brzmiała jak pytanie, wiedziałam, że nie odmowa nie wchodziła w grę.
- Muszę kupić parę rzeczy i zrobić jej coś do jedzenia – wskazałam ręką na Ali, płaczącą na moim ramieniu. – Nie mogę oczekiwać, że będzie głodować, tylko po to, żebym mogła wyjaśnić cały bałagan, który po sobie zostawiłam
-Powiedz mi, czego chcesz, kupię to dla Ciebie i ugotujesz coś u nas. A poza tym, kto to jest? Pracujesz jako opiekunka do dzieci? - zapytała ostrożnie.
Zignorowałam ostatnie dwa pytania, mając nadzieję, że nie każe mi tego teraz wyjaśniać.
-Jesteś pewna? - zapytałam niechętnie, z góry znając odpowiedź.
-Wiesz, że zrobię to cztery raz szybciej, prawda? - Uśmiechnęła się, zadowolona ze swojego zwycięstwa.
Z braku argumentów, wręczyłam jej listę zakupów. Zadowolona przejrzała ją pobieżnie, każąc mi nie ruszać się z miejsca i uprzedzając, że gdziekolwiek nie pójdę, znajdzie mnie. Cóż, chętnie spełniłam jej polecenie – miło jest od czasu do czasu uciec od bycia odpowiedzialną dorosłą. W czasie, gdy czekałam, zdjęłam Ali z mojego biodra i postawiłam ją na ziemi. Wyjęłam chusteczkę z torby i osuszyłam jej łzy. Nawet z czerwonymi oczkami wyglądała uroczo.
-Kochanie, jedziemy do domu tej pani. Nie musisz się bać, mama będzie z Tobą przez cały czas – zapewniłam ją.
Mała przytaknęła, ale po wyrazie jej oczu poznałam, że jedynym miejscem w którym chciałaby się teraz znaleźć, jest jej dom. Nie mogąc nic innego zrobić, pocałowałam ją w czoło i trzymałam za rączkę. W czasie, gdy czekałyśmy na Alice, zadzwoniłam do Charliego i poinformowałam go o małej zmianie planów. Byłam zaskoczona, gdy poprosił, abym odwiozła do niego córkę, ale z kolei bez niej ja nie byłabym dość silna, aby stawić czoła Edwardowi. Chwilę po zakończeniu połączenia zobaczyłam Alice rozmawiająca przez telefon. Podczas pakowania zakupów do bagażnika wywnioskowałam, że jej rozmówczynią była Rosalie. Z tego, co zrozumiałam, Rose poinformowała ją, że właśnie przebywa z dala od domu. Alice mówiła niezwykle szybko – kompletnie nie zwracałam uwagi treść tej rozmowy, skupiając się na ciągle powiększając się oczach mojej córki.
-Rozumiem, że prowadzisz? - zapytałam, gdy tylko znalazłyśmy się w samochodzie.
-Tak, to jedyny sposób, żeby dojechać do nas przed północą – uśmiechnęła się, odpalając silnik
Jak tylko ruszyłyśmy, Alice rozpoczęła swój – na pewno interesujący – monolog. W tym momencie zrozumiałam, jak bardzo oddaliłam się od niej przez te trzy lata i nie byłam pewna, czy potrafię zachowywać się tak jak dawniej. Na szczęście, do tej pory nie padły żadne pytania – zgadując, pewnie zachowa je do momentu, aż wejdę do ich domostwa.
-Czy Edward jest w domu? - zapytałam w końcu niepewnie.
-Powinien być. Chociaż właściwie, to z Edwardem nigdy nic nie wiadomo -powiedziała, przerywając swoją opowieść i patrząc na mnie uważnie.
Zza drzew prześwitywał już dom Cullenów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sleeping_Beauty dnia Nie 12:35, 13 Mar 2011, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 20:27, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Hej!
Błędów nie zauważyłam i XD
Opowiadanie zapowiada się naprawde ciekawie.
Zauważyłam kilka błędów stylistycznych...1.Dzieci dwuletnie nie mówią tak płynnie jak Ali -chyba ,że jest ona półwampirem ale nigdzie to nie było odznaczone.2.Edek zorientował by się , że Bella jest wciąży.Przynajmiej tak myśle-wampirze zdolności i tym podobne...ale koniec z tym-teraz coś miłego.
Autorka ma świetny pomysł na fabułe.Tłumaczenie też jest O.K.Czyta się lekko i szybko.Bardzo wciaga.Już nie moge się doczekać następnego rozdziału.
[chyba luuknee do orginału:)]
No to tyle...Zostaje mi tylko życzyć:
WENY,weny,weny,weny i czasu!
Pozdrawiam
B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BaaaSsia dnia Nie 20:34, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 20:38, 16 Mar 2010 Powrót do góry

BaaaSsia, wybacz ale chyba poczatku nieprzeczytalas betą jest Ekscentryczna:)
a co do opowiadanka zapowiada sie ciekawie, tm bardziej ze mala Ali jest naprawda mala dziewczynka a nie nader szybko rozwijajaca sie istota:)
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Wto 22:01, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Interesujące. Może na początku wszystko działo się dla mnie za szybko, to od momentu zakupów było już okey. Zachowanie Alice - wiesz, dziwne. Nie jest chochlikiem, nie bylo pisków, wrzasków, podskoków. To dobrze, bo szczerze to jest częste. Bardzo dziwi mnie to, iż All nie poznała małej. I właśnie... Ta mała nazywa sie Ali... od Alice ? Czekam, na reakcję Cullenów i na prawdę Wink
Pozdrawiam Serdecznie
Życze weny, chęci i czasu w dalszym tłumaczeniu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sweet angel of death
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wlck

PostWysłany: Śro 12:46, 17 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
[OOC]
[AU]
[AU/AH]


- [AH] – wszyscy bohaterowie są ludźmi [All Human]

To jak? Oni są wampirami czy nie? Bo dałaś oznaczenia dla tekstu w którym występują tylko człowieki, a tu nagle Alice jest na polowaniu.

Opowiadanie samo w sobie jest dziwne. B zostawia E (nie wiemy co do niego czuje bo to nie jest napisane. Chyba że to jest kontynuacja któreś części sagi.) bo jest w ciąży(z nim?) okej... Rolling Eyes
Wraca by spotkać się z ojcem, ale jak dzwoniła do niego to nie zapytała czy Cullenowie wyjechali. Spotyka Alice i od razu zgadza się iść z nią do rodzinki(z jakiegoś powodu jednak uciekła. Cóż za zdecydowanie)
Wrócę tu jeszcze żeby zrozumieć B Wink

Tłumaczenie jest... niekoniecznie zgodne z oryginałem. Pozjadałaś trochę tekstu. Cóż... smacznego, ale może jednak kanapeczkę?

Cytat:
I stopped suddenly when I saw a lady in a shop in front of me. She was small with dark hair and sunglasses. She resembled a pixie and radiated immense beauty.

"Crap" I muttered.

"Mommy" Ali gasped in disbelief "You said a naughty word!"

"Sorry sweetie. I just got a fright" she tried to explain but need not have bothered, Ali was already babbling contentedly.


Może przeklinanie Bells niewiele wnosi do opowiadania, ale to nie Ty jesteś autorem, więc trzeba wiernie oddać treść. Oczywiście można pozmieniać zdania by lepiej brzmiało po polsku, ale nie można wycinać tego co nam się podoba!

nightfall to zmrok, a nie północ

Cytat:
"He should be; but you never can tell with Edward" she commented, before she launched into another story.

To wcale nie znaczy, że Alice "powiedziała, przerywając swoją opowieść i patrząc na mnie uważnie". To by było bardziej "skomentowała, zanim rozpoczęła inną historię(albo opowieść)"
I nie ma tam nic o domu Cullenów prześwitującym zza drzew.

Jeszcze jedna literówka się rzuciła mi w oczy:
Cytat:
Jak przypuszczałam, zapasy żywności Charliego nie przewidywały szaleńczego apetytu mojej córki...



Pozdrawiam,
Sweet angel


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
natzal
Człowiek



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:52, 17 Mar 2010 Powrót do góry

Co prawda nie cierpię opowiadań o Belli i Edwardzie... Co ja mówię! Wprost nienawidzę tych postaci!

Ale to opowiadanie mi się spodobało... Dokonałaś cudu i przeczytałam tą historię... A to aż dziwne! xD
Błędów ortograficznych nie zauważyłam. Interpunkcyjnych chyba też nie ma. Nie wiem co ze stylistyką, bo nie zwróciłam na to uwagi Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez natzal dnia Śro 19:53, 17 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 12:41, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim za komentarze i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału. Jest również opublikowany na moim chomiku. Oznaczenia zmieniłam na poprawne:) Nie wiem dlaczego, ale nie zauważyłam tego wcześniej:)

Kolejny ukłon, tym razem w stylu muszkieterów, w stronę bety - Ekscentrycznej.:)


2. Uczciwosc jest najlepsza taktyka
- Wychodzę na chwilę do sklepu, zaraz wracam - poinformowałam Edwarda.

Dojechałyśmy do domu Cullenów - zaobserwowałam, że wciąż wzbudzał we mnie przerażenie. Esme była w salonie, gdy weszliśmy.
     - Bella! - krzyknęła, nim zamknęła mnie w miażdżącym kości uścisku. Zanim się obejrzałam, oddawałam go. Gdy odeszła trochę, zauważyła Ali chowającą się za moimi nogami.
    - A kim jest ta malutka osóbka? - zapytała łagodnie.
    - Ta malutka osóbka umiera z głodu. Czy miałabyś coś przeciwko, gdybym ugotowała coś dla niej w kuchni?- zapytałam, doskonale znając odpowiedź.
Esme nie widziała w tym żadnego problemu i poprowadziła mnie w stronę kuchni. Gdy wróciłyśmy, wpadłam na pewien pomysł. Nie chciałam, żeby Ali widziała nadchodzące przesłuchanie, więc postanowiłam znaleźć jej jakieś zastępcze zajęcie.
    - Kochanie, dlaczego nie pokolorujesz dla mnie obrazka? - zapytałam, prowadząc ją do krzesła. Wyjęłam papier i kredki z mojej torebki - byłam przygotowana na każdą okoliczność - i posadziłam ją.
    - Będę tutaj - wskazałam na kuchnię - zawołaj mnie, jeśli będziesz mnie potrzebować.
Po tym wstępie zostawiłam ją sama, kolorującą i szczebiocącą do siebie po dziecięcemu. Zaczęłam gotować makaron, podczas gdy Esme i Alice prześcigały się w zadawaniu pytań.
    - Więc, gdzie byłaś, kochanie? Jesteś okropnie chuda i wyglądasz na zmęczoną. - Rozpoczęła Esme wielce macierzyńskim tonem.
Westchnęłam w duchu, nie chciałam ich okłamywać, ale też nie zamierzałam ich martwić.
    - Mam się dobrze. Cóż, właściwie, to opiekowałam się przez te 3 lata moim złamanym sercem, co wiem, było moją winą, więc wybaczcie, ale nie chcę zdradzać szczegółów.
Bez zwracania specjalnej uwagi na odpowiedź, Alice skupiła się na następnym pytaniu.
    - Więc gdzie dokładnie byłaś?
    - Głównie w jednym miejscu, przeniosłam się na chwilę na Florydę, ale później z powrotem wróciłam do LA.
    - Pracujesz, masz pieniądze żeby opłacić jakieś przyzwoite mieszkanie?
    - Pracuję w żłobku. Płaca jest dobra. Na tyle dobra, żeby opłacić mój apartament z trzema sypialniami, kuchnią, salonem i łazienką, z małą pomocą finansową moich rodziców.
Pytania trwały dalej, dopóki Carlisle nie wszedł do kuchni.
    - Bella? Wyglądasz świetnie. Widziałem słodką dziewczynkę w kuchni, czyja ona jest?
    - Właśnie, kim ona jest? Pytamy o to już z trzeci raz, mogłabyś w końcu udzielić wyczerpującej odpowiedzi!
    - Cóż, to moja... - zaczęłam, ale przerwał mi przeraźliwy krzyk Ali z jadalni.
    - Mamusiu?
Rzuciłam wszystko i poruszając się szybciej niż jakikolwiek wampir, dobiegłam do mojego dziecka. Jak tylko dotarłam do drzwi, zobaczyłam trzy zbliżające się postacie: Edwarda, Emmetta i Jaspera, stojących w wejściu. Moje serce podskoczyło, gdy ich zobaczyłam - ponownie. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak zareagują widząc mnie trzy lata starszą. Nie mogłam uznać ich obecności, chociaż widziałam ich szokującą reakcję na mój widok. Upadłam na kolana, a Ali wtuliła się w moje ramiona.
    - Ciiii, mama jest tutaj. Wszystko w porządku, malutka, mama jest przy Tobie - szeptałam, dopóki się nie uspokoiła. Przestała płakać, ale zdecydowanie odmawiała odejścia ode mnie, owijając swoje raczki ciasno wokół mojej szyi i ukrywając swoją twarz w moim ramieniu. Podniosłam ją z podłogi, trzymając mocno.
    - To są - wyjaśniłam - przyjaciele mamusi. Nie zrobią Ci krzywdy, obiecuję - mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu, ale byłam pewna, że wszyscy doskonale mnie słyszą.
Alice, Carlisle i Esme podążyli za mną. Wszystkie oczy wlepione były we mnie - cóż, tak naprawdę to w moją córkę. Tylko jedna para oczu skupiała się na mnie.
W końcu miałam dość odwagi, by się z tym zmierzyć.
    - Edwardzie, tak mi przykro, tak mi strasznie przykro. Byłam idiotką i doskonale zrozumiem, jeśli będziesz chciał mnie teraz wywalić ze swojego domu.
    - Bella? - jego głos brzmiał, jakby podważał moje zdrowie psychiczne.
    - Zgadnij, co się stało, Edwardzie - zaszczebiotała Alice. - Byłam dzisiaj w sklepie i kto się pojawił?
Edward nie słuchał jej, zapatrzony w moje oczy, jakby zagubiony w czasie.
    - Cholera, makaron - wymamrotałam. Moim pierwszym odruchem było wrzucenie Ali do ramion Edwarda.
    - Mama zaraz wróci - zapewniłam, nie będąc jednak do końca pewną, które z nich uspokajam.
    - Bella, nie możesz zostawiać swojego dziecka ze mną - zawołał za mną, z głosem lekko zabarwionym złością.
    - Twojego dziecka, idioto - mruknęłam cicho do siebie.
Wszyscy wokół mnie zastygli - cóż... słyszeli. Weszłam do kuchni, udając, że nic się nie stało. Nie podążyli za mną, jak oczekiwałam. To było takie dziwne, poruszać się po tym domu bez Edwarda u mojego boku. Łzy popłynęły z moich oczu, ale wytarłam je szybko. Nie zamierzałam się rozklejać.
    - Bella - łagodny głos za mną przywrócił mnie do rzeczywistości - wszystko w porządku?
Otarłam resztki łez, zanim odpowiedziałam.
    - Jest w porządku, Alice. Po prostu... bycie przy nim jest dla mnie takie trudne.
Alice czekała, aż podam więcej szczegółów.
    - Wiem, że oczekuję od niego, że mi wybaczy i wiem, że nie powinien. Ale nie zmieniłabym niczego z ostatnich 3 lat - kocham moją córkę, ale oczywiście kocham również Edwarda. Nie umiem wybrać - panowałam nad głosem, trzy lata praktyki pomagały mi stłumić uczucia.
    - Więc nie wybieraj? - zasugerowała Alice.
    - Alice, znam świetnie ryzyko związane z życiem przy wampirach. Nie postawię w takiej sytuacji mojej córki. A jeśli przychodzi do wyboru pomiędzy moim szczęściem, a bezpieczeństwem Ali, Ali wygrywa za każdym razem.
Alice rozproszyła się na moment.
    - Ali? - zapytała rozpromieniona.
Przytaknęłam i kontynuowałam, nie zwracając uwagi na to, że mi przerwała.
    - Wiedziałam, że każde z Was pomoże mi przy opiece nad Ali, jeśli dam mu szansę, ale ryzyko było zbyt wielkie.
Zrozumienie pojawiło się na twarzy Alice, zanim jej oczy rozbłysły złością.
    - To dlatego odeszłaś? Nie wierzyłaś, że nie zabijemy Twojego dziecka? - zapytała z obrzydzeniem.
    - To nie fair - zgodziłam się. - Wiedziałam, że nikt nie skrzywdził by jej celowo, ale przypadki się zdarzają. - Pozwoliłam sobie pomyśleć o Jasperze.
    - Więc po tych wszystkich razach, gdy ryzykowaliśmy wszystkim dla Twojego bezpieczeństwa, tak nas postrzegasz? Jako zagrożenie dla Twojego dziecka?
Nie chciałam tego słuchać. Wiedziałam, że ich skrzywdziłam, ale Ali była numerem jeden na mojej liście priorytetów. Weszłam do salonu, żeby zabrać dziecko, żebyśmy mogły pójść do domu. Była wtulona w ramiona Edwarda, ale byłam zmuszona im przeszkodzić. Wzięłam ją i zaczęłam zbierać się do wyjścia.
    - Gdzie idziemy, mamo? - zapytała Ali z okrągłymi oczkami, jej niewinna odwaga zachwyciła mnie po raz kolejny.
    - Wracamy do domu Charlie'go i pierwszą rzeczą, jaką zrobimy jutro, będzie powrót do domu. Co Ty na to? - zapytałam, walcząc z łzami.
Pokręciła przecząco głową.
    - Chcę tu zostać. - Skrzyżowała buntowniczo ramionka.
    - Tak samo jak ja, kochanie. Ale czasami dorośli muszą robić rzeczy, których nie chcą. To wkurza, ale bywa, że jest to najlepsze wyjście - próbowałam wytłumaczyć to mojej trzylatce. Zrobiła przerwę, żeby pomyśleć nad odpowiednią odpowiedzią.
    - Mama jest głupiutka - zachichotała.
    - Tak, mama jest bardzo głupiutka - zgodziłam się. - Chodź, idziemy.
Prawie zapomniałam o obecności Cullenów, dopóki czyjaś zimna dłoń nie zacisnęła się na moim ramieniu. Wiedziałam, do kogo ona należy, zanim jeszcze się odwróciłam.
    - Edward, proszę, pozwól mi odejść - wymamrotałam. Część mnie zdecydowanie pragnęła, żeby mnie zatrzymał, jednak zrobił to, o co go prosiłam.
    - To zależy od Ciebie - powiedział z rezygnacją - po prostu myślałem, że powinniśmy porozmawiać.
Uniknęłam jego oczu, wiedząc, że jeśli napotkam jego wzrok, mój upór, z jakim podjęłam decyzje, stopnieje. Zamiast tego napotkałam oskarżycielski i zimny wzrok Alice.
    - Nie sądzę, że jestem tu dziś mile widziana - mruknęłam.
Usłyszałam pomruk zaprzeczenia wokół, ale wzrok Alice nie zmienił się.
    - Co jej powiedziałaś? - warknął Edward.
Ali zbladła z przerażenia.
    - Widzisz, Alice, o tym właśnie mówiłam - próbowałam jej wytłumaczyć. Bez skutku.
    - On nie chciał jej przerazić, tylko Cię chronić - oświadczyła i spojrzała na Edwarda - z nieznanych mi przyczyn - dodała cicho, lecz na tyle głośno, żebym ją usłyszała.
    - Słucham? - zapytałam z niedowierzaniem.
    - Minęło trzy lata, jak od nas odeszłaś, Bello - zaczęła. - Nie kontaktowałaś się z nami w żaden sposób.. nic, po prostu nic. Głupi liścik wystarczyłby, żeby zapewnić nas, że z Tobą wszystko w porządku. Ale nie, nie zrobiłaś tego, wskutek czego my wszyscy byliśmy chorzy ze zmartwienia - zdajesz sobie sprawę z tego, że te trzy lata, były najdłuższymi w moim życiu? Jeśli ja tak to odczuwałam, pomyśl, co musiał czuć Edward. Jak wiesz, Jasper mówi mi o wszystkim; te wszystkie emocje, które nim targały, były.. przerażające. Nie chcę się w to teraz wgłębiać; Carlisle i Esme o tym nie wiedzieli i ta wiedza z pewnością by ich zmartwiła. Ale zawsze wyobrażałam sobie, że miałaś dobry powód, żeby odejść i kazać Edwardowi przejść przez to wszystko. A teraz słyszę, że odeszłaś, ponieważ myślałaś, że Twoje dziecko będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie, jeśli zostaniesz. Wiem, że miałaś powody, naprawdę to rozumiem. - Widziałam, jak jej oczy kierują się w stronę mojej dobrze widocznej blizny na przedramieniu, stałego przypomnienia moich katastrofalnych osiemnastych urodzin. - Ale my się kontrolujemy. Nie masz pojęcia, jak jest nam ciężko teraz, gdy Ty i Ali jesteście z nami. Ale nikt nikogo nie krzywdzi.
Podświadomie, moje ramiona zacisnęły się wokół Ali; Alice zauważyła to i zaśmiała się gorzko.
    - Może bezpieczeństwo Ali nie było jedynym powodem, dla którego nie wróciłaś do domu. Wiem, że masz wspaniałe nowe życie w LA, pełne słońca, we wspaniałym apartamencie, z nowymi przyjaciółmi, nową pracą i Bóg wie czym jeszcze. Ale gdybyś rzeczywiście nas kochała, nic z tych rzeczy by się nie liczyło.
Odetchnęłam - nadszedł czas na prawdę. Postawiłam Ali na ziemi, a ona natychmiast zaczęła się bawić. Uśmiechnęłam się do niej, była - jak zawsze - niesamowicie urocza.
    - Alice, czy wiesz, jaka była pierwsza rzecz, której się nauczyłam, będąc matką? Musisz być dobrym kłamcą - uśmiechnęłam się. - A ja stałam się stosunkowo całkiem niezłym. Cóż, kłamię wystarczająco dobrze, by oszukać moją łątwowierną trzyletnią córeczkę, i, najwidoczniej, również i Ciebie.
    - Słucham? - zapytała, nie nadążając za moim tokiem myślenia
    - Kiedy Ty i Esme zadawałyście mi wcześniej pytania, wszystkie moje odpowiedzi były kłamstwami - Alice zabrakło najwidoczniej głosu, więc kontynuowałam - mój luksusowy apartament z trzema sypialniami to w rzeczywistości małe mieszkanko na piątym piętrze nad indiańskim barem na wynos. Spróbuj każdego dnia wciągać wózek - jedyną dobrą stroną jest znaczna poprawa stanu moich mięśni. Moja super płatna posada w żłobku? Taaa, jasne. Nie ma nazwy dla pracy, którą tam wykonuję; dali mi ją w ramach litości. Masz jakiekolwiek pojęcie o tym, jak bardzo jest to poniżające? I prawie nic na tym nie zarabiam! Więc, muszę polegać na moich rodzicach, którzy mi dają co tylko mogą. Nie mogę być zbyt wymagająca - to moi rodzice i daliby mi wszystko, ale mają również swoje własne życie. W związku z tym akceptuję tylko konieczne minimum, które starcza mi na ubranie, nakarmienie mojego dziecka i zapłacenie czynszu. Więc, co robię dla siebie? Czy kupuję sobie fajne ciuchy? Nie, nie mogę sobie na to pozwolić. Czy chodzę sobie codziennie na zakupy? Nie, nie mogę sobie na to pozwolić. Czy wychodzę z przyjaciółmi w ciągu weekendu? Nie, gdyż nie mogę sobie na to pozwolić! Więc, Alice, tak wygląda moje wspaniałe nowe życie. Mówiąc jaśniej: życie samotnej matki w LA. - Łzy popłynęły w dół mojej twarzy, chociaż robiłam, co mogłam, aby je powstrzymać. - Czy w dalszym ciągu uważasz, że moje perfekcyjne życie jest tym, co trzymało mnie z daleka?
    - Bello, nie miałam pojęcia - Alice złapała moje ręce w swoje, starając się mnie uspokoić
    - Skąd mogłabyś mieć? - wyrwałam swoje dłonie i odwróciłam się w stronę Esme - nie chciałam się już dłużej nad tym rozwodzić.
    - Czy mogę skorzystać z Twojej gościnności jeszcze przez parę minut? Makaron już się ugotował i byłoby szkoda, gdyby się zmarnował. Nakarmię ją w kuchni i wyjdę w przeciągu dziesięciu minut. - Nie chciałam tu zostać ani minuty dłużej, niż było to konieczne. Spowodowałam już tyle bólu, że bez sensu byłoby kolejne go dodawanie.
    - Bello, skarbie, oczywiście, ale..
    - Dziękuję, Esme - przerwałam jej - Ali, kochanie, chodź do mnie, czas na obiad - wzięłam ją za rękę i odprowadziłam sprzed Cullenów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lirit
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Nie 13:32, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

Treść opowiadania jest nawet, nawet. Nie rażących błędów. Czyta się szybko i płynnie. Zaczynasz czytać i koniec. Jak dla mnie minusem jest strasznie szybka akcja. Zgadzam się z Sweet angel of death. B. spotyka Alice, a sekundę później jadą już do domu Cullenów.

Mam nadzieję, że później będzie ciekawsze i autorka trochę zwolni z akcją i opisze bardziej uczucia Belli.
Czekam na kolejny rozdział ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 15:38, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

takiego obrotu spraw się nie spodziewałam, żeby Alice była zła
ale nie dziwie się postępowaniu Belli, bycie w ciąży wśród wampirków, to musiałoby być ciekawe, ale z drugiej strony jej zachcianki spełniałyby się szybko:)
po wyznaniu Belli, dotyczącej jej prawdziwego życia w L.A mi samej się łezka zakręciła, ale Bella ma racje życie samotnej matki jest ciężkie i pełne prób
mam nadzieje mimo wszystko, że będzie lepiej
pozdrawiam i Wesołych Świąt


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:08, 30 Cze 2010 Powrót do góry

Więc, sądzę, że należy Wam się parę słów wyjaśnienia... Wiem, zawaliłam, ale najpierw miałam zbyt dużo na głowie, żeby w ogóle o tym myśleć, potem wynikło parę spraw, a na końcu... cóż, wstyd się przyznać, ale zapomniałam, ze mam już to zbetowane;) W każdym razie, mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie, i zapraszam do czytania rozdziału. Kolejny postaram się dodać zdecydowanie szybciej:)
Aaaa, i jeszcze jedno... nie bijcie zbyt mocno;/


3. Pojednanie
Tak szybko, jak zostałam sama z Ali, stałam się znów „mamusią”. Cierpliwie odpowiadałam na jej - w większości bezsensowne - pytania i podtrzymywałam zainteresowanie, dopóki nie skończyła jeść. Nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś nas obserwuje, dopóki nie odwróciłam się i nie zobaczyłam go opartego o drzwi.
- Nie poznaję Cię – powiedział smutno.
Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, dlatego czekałam, aż poda więcej szczegółów.
- Widzę Cię oczami Ali i Cię nie poznaję. Nie miałem nawet pojęcia, że to jesteś Ty, dopóki nie poczułem Twojego zapachu! - powiedział, wyraźnie zirytowany.
- Edward, zmieniłam się, więc wcale mnie nie zaskakuje, że mnie nie poznajesz – odpowiedziałam pewnie. – Abstrahując od tego, patrzysz oczami trzyletniego dziecka, które uważa mnie za swojego obrońcę. Ta rola jest dla Ciebie zupełnie nowa, więc wcale Ci się nie dziwię.
- Nie o to chodzi – zaprotestował. – Wyglądasz starzej, nie na dwadzieścia jeden lat, ale... starzej. Jesteś jeszcze bledsza niż kiedyś i wynędzniała, nie wyglądasz jak moja Bella. – Odwróciłam od niego wzrok. Nie zamierzałam udawać ślepej, ale słuchałam, jak kontynuuje swoim cichym głosem. – Jasper czuje, że tłumisz w sobie emocje i biorąc pod uwagę wszystko, co powiedziałaś, wyraźnie widać, że potrzebujesz pomocy. Nawet jeśli złamałaś moje serce, nie mogę znieść, widząc Cię w takim stanie.
- Tak bardzo Cię przepraszam – szepnęłam, przykładając mu dłoń do policzka i czując, jak delikatne elektryczne wstrząsy podążyły w górę mojego ramienia. – Ale jeśli Cię to w jakikolwiek sposób pocieszy, każdego dnia wyobrażałam sobie, że Cię nie zostawiłam. Byłam głupia i nie przemyślałam tego, co zamierzałam zrobić. Mimo wszystko i tak miałam kogoś, kto ciągle mi o Tobie przypominał – powiedziałam, patrząc na Ali wyglądającą rozkosznie w moich ramionach.
- Bella, wiesz, że to niemożliwe – powiedział, widocznie sztywniejąc.
- A więc, czyja ona według Ciebie jest, wygląda może jak dziecko Mike'a Newtona? Albo może Jacoba?- zapytałam sarkastycznie.
Na wspomnienie Indianina Edward jeszcze bardziej się spiął, w przeciwieństwie oczywiście do Ali.
- Mamusiu, możemy iść do Jacoba? Obiecał, że pokaże mi swój garaż. Kiedy pójdziemy?
Tym razem to ja zamarłam. Dlaczego moja córka wybrała sobie akurat ten moment na ujawnienie tej informacji?
- Nie dzisiaj, Ali – odpowiedziałam spokojnie.
- Utrzymywałaś kontakt z tym kundlem? - zażądał odpowiedzi, nie próbując nawet ukrywać faktu, że jest zraniony.
- Charlie wysłał go, żeby mnie znalazł. Gdy odmówiłam powrotu do domu, pozostaliśmy w kontakcie. To wszystko – powiedziałam, starając się zlekceważyć ten punkt. – Dyskutowaliśmy na temat tego, że masz córkę.
- Bello, nie mam żadnych dzieci, to niemożliwe – stwierdził, sprawiając wrażenie osoby, która stara się zmusić do cierpliwości.
- Nigdy nie spałam z nikim innym, tylko z Tobą – odparowałam. – Czy wszystko, co wiesz na ten temat, nie jest przypadkiem oparte na teorii? W każdym bądź razie, nie sądzę, żeby przetestowała ją zbyt duża ilość wampirów. Mam rację?
Pokiwał mętnie głową, sprawiając wrażenie nieobecnego.
- Alice? - zapytał prawie na granicy dźwięku.
Ta oczywiście natychmiast się pojawiła, w dalszym ciągu patrząc na mnie przepraszająco.
- Zabierz stąd Ali i postaraj się z nią pobawić. Mam parę spraw do omówienia z Bellą i sądzę, że wolałaby, żeby małej wtedy przy nas nie było.
Alice wzięła dziecko z moich ramion, co natychmiastowo spowodowało, że oczy tej drugiej wypełniły się łzami. Wampirzyca zauważyła to, lecz uśmiechnęła się do mnie, jakby mówiąc - „ nie martw się, Jasper z pewnością ją rozbawi”.
Zamarłam – Jasper będzie w pobliżu Ali. Co, jeśli ta się zrani lub coś w tym rodzaju? Będzie w stanie się powstrzymać? Alice, zrozumiawszy powód mojego zatroskania zamarła, ale mimo wszystko sprawiła, że uwierzyłam jej, że zadba o bezpieczeństwo Ali.
Gdy tylko byliśmy sami, Edward odwrócił się w moją stronę.
- Więc co takiego masz mi do powiedzenia, czego nie może usłyszeć moja... nasza córka? - zapytałam, przygotowując się na najgorsze.
Które nie nadeszło.
- Pomyślałem, że z pewnym względów lepiej będzie, jak odejdzie – wyszeptał.
- Z jakich względów? - wyjąkałam. Przybliżał się do mnie coraz bardziej, a moje serce coraz szybciej biło. Mogłam już praktycznie poczuć jego chłodny oddech na moim policzku.
Pochylił się i pocałował moją szyję.
- Nie – zaprotestowałam bezwładnie. – Nie, Edward, proszę Cię. Sprawiasz, że staje się to trudniejsze...
- Co? - zapytał, w trakcie gdy jego usta pokonywały dystans do linii mojej szczęki.
- Muszę wrócić do LA. Sprawiasz, że trudniej jest odejść – wyszeptałam; musiałam się skoncentrować na tym, żeby ułożyć spójne zdanie.
- Generalnie. Takie. Jest. Założenie – powiedział między pocałunkami.
- Niech Cię cholera weźmie, Edward – wyszeptałam, zanim jego usta nareszcie odnalazły moje. Serce przyśpieszyło mi w międzyczasie już do tego stopnia, że bałam się, iż wyskoczy mi z piersi. Moje ręce trzęsły się, dopóki nie znalazłam jego twarzy i nie przyciągnęłam bliżej; jakbym nie chciała pozwolić mu kiedykolwiek odejść.
- Bella – wymruczał, jak tylko mnie uwolnił – kocham Cię, zawsze Cię kochałem i zawsze będę Cię kochał. To, czy zaszłaś w ciąże z kimś innym, nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Nie spałam z nikim innym. Nigdy nie było nikogo innego i jeśli nie potrafisz przyjąć Ali jak swoją córkę, nie mogę z Tobą zostać.
- Bella, to nie ma znaczenia – westchnął – jedyne, co ma, to to, że jesteś szczęśliwa i bezpieczna. Ze mną.
- Nie! Ty tego naprawdę nie rozumiesz – Ali jest częścią mnie samej. Nie akceptując jej, nie akceptujesz mnie.- Zaczynałam robić się już naprawdę zła. Moje policzki powoli stawały się czerwone, a oczy z pewnością rzucały pioruny. Ale z jakiegoś – sobie tylko znanego – powodu, Edward wciąż się uśmiechał.
- Prawie już zapomniałem, jak pięknie potrafisz wyglądać – powiedział, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
Zarumieniłam się, lecz starałam się przybrać ponownie srogą minę. Bez powodzenia. Przyciągnął mnie po prostu bliżej i pocałował znowu, a ja nie byłam na tyle silna – fizycznie i psychicznie – żeby go odepchnąć.
- Naprawdę muszę już iść – powiedziałam, pozbawiona tchu. – Ali musi się przespać, a Charlie potrzebuje obiadu.
- Zostaw ją tutaj. Zajmiemy się nią, a Ty będziesz mogła zrobić sobie przerwę.
- Lepiej nie. To nie tak, że Ci nie ufam, ale nienawidzę być z dala od niej – wytłumaczyłam.
- Więc może ja pojadę z Tobą? - najwyraźniej nie zamierzał odpuścić tak łatwo. Otwierałam już usta, żeby zaprotestować, gdy przerwała nam mała, wbiegając do kuchni.
- Mamo, mamo, Alice kupi mi rower! I będzie on różowy, i będzie miał czerwone wstążki, i będzie tylko mój! - Jej policzki nabrały kolorów, a oczy błyszczały z radości. Rozrzutność Cullenów była mimo wszystko zdecydowanie zbyt duża.
- Kochanie, wiesz, że nie możesz mieć roweru w naszym mieszkaniu, rozmawiałyśmy już o tym - przypomniałam jej.
Uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Nie możemy zostać tutaj? Te miejsce jest takie duże! - jej niewinny komentarz rozbawił mnie.
- Naprawdę nie sądzę... - zaczęłam, zastanawiając się jaki argument zadowoli trzyletnie dziecko.
Na całe szczęście, uratował mnie Edward. Usiadł na kolanach, co sprawiło, że ich oczy były teraz na jednym poziomie. Zauważyłam, że celowo spowolnił swoje ruchy, starając się nie przestraszyć małej.
- Witaj, Ali. Mam na imię Edward. Ja i Twoja mama jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi – powiedział. – Starałem się przed chwilą przekonać ją, aby została tutaj, ale ona nie zamierza się mnie słuchać. Zastanawiam się, czy może nie zechciałabyś porozmawiać z nią w naszym imieniu?
Ali spojrzała na mnie niepewnie – nie miała pojęcia, o co może mu chodzić. Teraz ja ratowałam jego.
- On chce, żebyś mu pomogła, kochanie – powiedziałam i odwróciłam się w stronę Edwarda. – Jej zasób słownictwa jest ograniczony, nie powinieneś zawstydzać ją w ten sposób.
Przytaknął i zwrócił się do dziewczynki
- Mogłabyś odpowiedzieć dla mnie na parę pytań?
Ali przytaknęła, więc kontynuował.
- Czy Twoja mama wspominała kiedyś o mnie? Albo o Carlisle'u, Esme, Rosalie, Emmecie, Jasperze bądź też Alice? - Widziałam, że starał się mówić jak najprościej, żeby go zrozumiała.
Odpowiedź oczywiście brzmiała „tak”, ale miałam nadzieję, że mała tego nie potwierdzi. Wszystkie historie, jakie jej opowiadałam, były o Cullenach. Dziewczynka uwielbiała je i wręcz błagała o następne, mimo że prawie wszystkie znała na pamięć. Gdyby to ujawniła, umarłabym ze wstydu. Musiałam jakąś ją powstrzymać, a że przekupstwo zawsze działa...
- Kochanie, jeśli nie odpowiesz na to pytanie, dostaniesz ekstra długą historię wieczorem – powiedziałam, starając się pozbyć błagalnej nuty z głosu.
Ali uśmiechnęła się do mnie radośnie zanim wzruszyła ramionami w stronę Edwarda.
- Bello Swan, to było nikczemne – powiedział, widocznie rozbawiony. – Świetnie, następne pytanie! Czy nie sądzisz, że byłoby lepiej, gdyby Twoja mama żyła tutaj, z nami, mając zabezpieczenie finan... to znaczy, mając dużo pieniędzy?
Ali przytaknęła
- I ja też! - dodała szybko po chwili.
- Czy chciałabyś tu mieszkać? Byłabyś szczęśliwa?
Mała przytaknęła ponownie.
- Ostatnie pytanie; wolałabyś pojechać do Charlie'go na swoją drzemkę, czy raczej zostać tutaj? Możesz spać w moim pokoju.
Ali wiedziała, że nie jest wystarczającym autorytetem, żeby móc odpowiedzieć na to pytanie.
- Mamusiu? - zapytała niepewnie.
- Edward, muszę zrobić Charliemu obiad, muszę jechać do La Push; muszę odwiedzić Angelę i Bena w ich nowym domu; nie wspominając o milionie innych rzeczy, które muszę zrobić. Nie mogę już zostać dłużej! – argumentowałam.
- Jedna godzina?- zaproponował Edward.
- Co?
- Połóż ją spać i daj mi godzinę? – wyjaśnił.
Przegryzłam niepewnie wargę. Z każdą minutą spędzoną w tym domu z Edwardem byłam coraz bardziej pod wpływem jego uroku. Jeśli zostanę aż tyle, mogę nigdy nie odejść, a on dobrze o tym wiedział i wyciągał z tego faktu korzyści dla siebie.
- Ali, pójdź zapytać Esme czy nie ma nic przeciwko, dobrze? - powiedział, przybliżając się do mnie znowu.
- Czy Ali jest przestraszona?
- Eee... - Edward był lekko zaskoczony moim pytaniem. – Jasper utrzymuje jej spokój, ale gdyby nie on, byłaby przerażona. I Ty – dodał – gdy tylko znajdujesz się w jej pobliżu, czuje się całkowicie bezpieczna. Sposób, w jaki jej emocje zmieniają się, gdy jesteś blisko, zadziwia go. Jak – uśmiechnął się na wspomnienie – jak Tobie, gdy byłaś niedaleko mnie, oprócz tego, że jest to oczywiście o wiele silniejsze.
- Byłam? - zapytałam, doskonale wiedząc, że zawsze czułam się bezpieczna, gdy Edward był ze mną.
Wzruszył ramionami
- Chodź, znajdziemy Ali, zanim zamęczy Esme.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 21:04, 30 Cze 2010 Powrót do góry

jak słodko, tylko czemu tyle trzeba czekac na rozdziały...
muszę się przyznac, że nie jestem cierpliwą osobą, ale jak już po długiej przerwie zostanie dodane z opowiadań, które lubie to złośc od razu przechodzi...
fajny ten rozdzialik widac, że Edi chce zrobic wszystko, żeby Bells została... niestety nie rozumie kim jest Ali dla Belli więc zanim nie przekona się co do małej to... chyba, że jego argumenty będą wystarczające w czynach:D
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 10:52, 20 Lis 2010 Powrót do góry

Oto i nowy rozdział, a w związku z tym parę szczegółów. Betowała: Larissa, i odwaliła naprawdę niezłą robotę, ale ponieważ robiłam porządki w komputerze wszystko mi się pomieszało, i ostatecznie nie wiem, czy wrzuciłam wersję zbetowaną, czy nie. Więc...nie bijcie:)

I oczywiście zachęcam do komentowania:)


Rozdział 4

BPOV

Gdy wróciliśmy, zastaliśmy Ali siedzącą na skórzanej kanapie i opowiadającą coś z przejęciem. Zwracała na siebie uwagę wszystkich Cullenów, którzy obserwowali ją z widocznym rozbawieniem. Zerknęłam na Edwarda, który z trudem ukrywał uśmiech. O czym mogła mówić moja córka..?
-A potem Edward zabił Victorię i uratował Mamę – usłyszałam zakończenie
Opowiadała im historię! Nic dziwnego, że po chwili zrobiłam się cała czerwona – na szczęście jednak, nikt tego nie zauważył. Wszyscy wpatrywali się w Ali, uśmiechającą się i czekającą na odpowiednią reakcję z ich strony. Nie zawiodła się.
Alice i Esme roztkliwiały się nad nią, Carlisle patrzył się z czułością wymalowaną na twarzy, a Jasper i Emmett chichotali cicho. Nawet Edward wydawał się być zadowolony.
-Jest taka słodka – rozczuliła się Alice, nie odrywając od małej oczu – Znasz może jeszcze jakieś inne historie?
Ali przytaknęła, podekscytowana. Policzki miała zaróżowione, a oczy błyszczące , co świadczyło o tym, ze z pewnością znakomicie się tu bawi. Czy w takiej sytuacji miałam prawo zabrać ją z powrotem do LA, z dala od tego wszystkiego, i przede wszystkim z dala od odpowiedniej rodziny? Postanowiłam jednak rozważyć do później, bo moja córka miała właśnie zamiar rozpocząć opowiadanie kolejnej historii. Musiałam ją powstrzymać, zanim całkowicie będę upokorzona.
-Ali, kochanie, czas na drzemkę – powiedziałam spokojnie. Przytaknęła, nie próbując nawet się buntować. Ostrożnie zeskoczyła z krzesła i wzięła Alice za rękę
-Pokażesz mi, gdzie mam iść, dobrze? - zapytała słodko. Mogłam praktycznie zobaczyć, jak przyjaciółka się rozpływa – mała zdążyła już owinąć ją sobie wokół małego palca.
Jakimś cudem udało się jej jednak opanować i spojrzała na mnie pytająco, niemo prosząc o zgodę. Przytaknęłam, uśmiechając się – w głębi duszy miałam tylko nadzieję, ze będzie w stanie ją opanować.
-Więc wracasz do nas? - zapytała nagląco Esme, jak tylko jej córka zniknęła nam z oczu
-Nie wiem jeszcze – mruknęłam – To właściwie zależy od Edwarda
-Masz na myśli, ze on nie chce, żebyś została? - zapytała z niedowierzaniem, rzucając Edwardowi surowe spojrzenie – Jeśli pozwolił Ci tak sądzić, kłamał. Mówiąc między nami, nigdy nie widziałam go w stanie tak wielkiej depresji, w jakiej był przez ostatnie parę lat. Jego głupia duma może i zatrzymała go przed błaganiem Cię o powrót, ale to pewne jak diabli, ze nie zatrzymałaby mnie.
Delikatnie mówiąc, byłam lekko zaskoczona.
-Mówiąc „w depresji” masz na myśli...
Esme otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale Edward jej przerwał-
-Z pewnością nie ma na myśli nic ważnego. To nie ma znaczenia, ponieważ, Bello, jesteś teraz z powrotem, a ja z pewnością nie pozwolę Ci już odejść
-Dopóki nie zaakceptujesz Ali i nie przyjmiesz do wiadomości, ze jest ona Twoją córką, nie będę mogła zostać – powtórzyłam już chyba po raz tysięczny
Jego uśmiech odrobinę zmalał, ale wyraz twarzy pozostał ten sam.
-Ok, uznajmy – hipotetycznie, rzecz jasna – że mała jest moja, dlaczego miałabyś mnie zostawić... zabrać ją ze sobą bez poinformowania mnie? Wybacz, ale nie kupuję tego.
Wszystkie oczy były zwrócone na mnie – oprócz Carlisle'a, który, jak czułam, poszedł do pracy. Czekali na odpowiedź, ale tak naprawdę nie było żadnej odpowiedniej. Co mogę im powiedzieć, żeby ich w jakiś sposób uspokoić..?
-To był przymus – wyszeptałam niepewnie. Tak... kłamstwo zupełnie kulawe, ale lepszy rydz niż nic – Nie chciałam, żebyś czuł się przywiązany do nas... a szczególnie do niej... przez resztę jej życia. Wiem, ze zrobiłbyś to bez chwili namysłu i nie przejmowałbyś się tym, co tracisz, ale nie mogłam się tak zachować.
-Gówno prawda! - zawołał Edward impulsywnie – zamierzasz powiedzieć mi prawdę, czy mam znaleźć jakiś sposób, i Cię przekonać?
Czułam, jak każda komórka mojego ciała wybiera opcję z przekonywaniem. Edward doskonale zdawał sobie z tego sprawę i mógł być w związku z tym bardzo... hmm... sugestywny. Ale tym razem to ja miałam kontrolę nad sytuacją i nie zamierzałam dać mu satysfakcji i pozwolić się pokonać.
-Byłam głupia. Nie przemyślałam wszystkiego i w tym momencie niczego bardzie nie żałuję niż tego, ze Cię zostawiłam – wyszeptałam niechętnie – Ale bezpieczeństwo dziecka było na pierwszym miejscu.
Wyraźnie zamarł. Czy to była reakcja na moją szczerość, czy na sam sens odpowiedzi... nie wiem.
-Chciałabyś cofnąć czas? - powiedział, zamyślony – Możemy to zrobić. Wróć do mnie, i nigdy mnie nie opuszczaj, aż do końca wieczności.
-Znasz mój warunek – westchnęłam
Spojrzenie jego topazowych oczu przepalało mnie na wskroś, wręcz mnie oślepiając. Nawet po spędzonych z dala od niego trzech ciężkich latach wciąż potrafił sprawić, że czułam się jak pozbawiona kłopotów nastolatka, jaką byłam, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
-Nawet jeżeli nie jestem w stanie uwierzyć, że jest to możliwe... w jakikolwiek sposób – wymruczał w końcu – Jeżeli.. Jeżeli Ty w to wierzysz... Jeżeli Ty w to wierzysz całym swoim sercem, nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić to samo
-Dziękuję Ci – powiedziałam cicho
-Czy to znaczy, ze zostajesz? - wykrzyknęła radośnie Alice, zwracając na siebie uwagę. Nawet nie zauważyłam, jak weszła do pokoju.
-Tak myślę – szepnęłam, nie odrywając wzroku od Edwarda. Coś w jego spojrzeniu wyraźnie dawało mi znać, ze chciałby teraz zostać ze mną sam na sam. Byłam bardziej niż szczęśliwa, przystając na jego niemą prośbę.
Jak tylko Ali obudziła się, zadecydowałam, ze najwyższa pora opuścić moje miejsce przy boku Edwarda i pojechać do Charlie'go. Padła oczywiście propozycja, ze pojedzie ze mną, ale uznałam, że bezpieczniej będzie trzymać go z dala od mojego ojca i jego naładowanej broni.
Gdy w końcu zajechałam pod dom, postanowiłam od razu przenieść zakupy do środka. Podczas gdy je wyjmowałam, kazałam Ali stać w miejscu i nie ruszać się. W normalnej sytuacji posłuchałaby się – jest bardzo posłusznym dzieckiem. To Forks wydobywało na zewnątrz jej buntowniczą stronę charakteru.
W każdym razie, jak tylko odwróciłam się plecami, coś po drugiej stronie drogi przyciągnęło jej uwagę; prawdopodobnie motyl lub coś w tym rodzaju. Nie obwiniam jej za to, ze pobiegła za tym na drugą stronę ulicy, gdyż jest to całkiem normalne zachowanie trzyletnich dzieci. To ja nie powinnam dać jej szansy na zrobienie czegoś takiego, ale naiwnie założyłam, ze – jak zwykle dotąd – mnie posłucha.
Jedyne, co się w tym momencie liczyło, to to, ze drogą w stronę mojej córki pędził samochód. Gdy odwróciłam się i zobaczyłam, że nie ma jej obok mnie, moje serce prawie zamarło. Przez chwilę zastanowiłam się – jaka jest szansa, żeby coś takiego musiało spotkać akurat mnie? Zobaczyłam bladą twarz kierowcy i pojęłam, co za chwilę się wydarzy.
Upuściłam torby, pozwalając zawartości potoczyć się na ziemię i wbiegłam na drogę, starając się uratować moją córkę. Gdy tylko znalazłam się obok niej, pojęłam, ze jest już za późno na ucieczkę. Jedyne, co mogłam jeszcze zrobić, to przytulić ja najmocniej jak się dało, w nadziei, ze to ja przejmę cały impet uderzenia, a ona wyjdzie z tego cało.
Po chwili wszystko stało się czarne. Gdy odzyskałam zdolność skupienia poczułam obezwładniający ból. Nie mogłam się ruszyć i czułam, jak leje się ze mnie krew – nic z tych rzeczy nie było jednak ważne, ponieważ jedyne, o czym potrafiłam myśleć to to, ze Ali leży bezwładna i nieruchoma w moich ramionach.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:50, 20 Lis 2010 Powrót do góry

Sleeping_Beauty ,przeczytałam już wczoraj, zachwyciłam się prologiem, a dziś powtórzyłam i doczytałam pozostałe rozdziały.
Kocham takie opowiadania.Mając na świeżo czwarty rozdział po pierwsze – podoba mi się Twoja Bella. W końcu nie jest jakąś niezgrabną ciamajdą, dziewczęciem z książek dla naiwnych nastolatek (nie obrażam nikogo, sama też kocham sagę!), ale fajną, młodą dziewczyną łamiącą pewne konwenanse, mającą swoje zdanie. Taką co potrafi tupnąć nóżką i jasno wyrazić swoje zdanie.No ale marzenie Belli o macierzyństwie spełniło się bardzo szybko, nie musiała ich przekonywać do tego aby pozwolili jej urodzić to dziecko.Bardzo mi się podobało( rozśmieszyło mnie nawet to, że Bella tak łatwo przekupiła swoją córkę, nie mam za złe Ali za to, że się zgodziła bo mnie mama tak samo przekupywała.Ale to zapewne nic w porównaniu z tym co dla nas szykujesz.Edward-kochany wampirek który stęsknił się za Bellą.Widać, że on ją naprawdę kocha, ale inaczej niż w sadze tam to by jej nie próbował uwieść tym swoim spojrzeniem i słodkimi, miękkimi ustami( wzięłam to z sagi, główna bohaterka tak myślała)No i zuch z niego chłopak, wreszcie użył swoich cudownych zalet.Co do Alice-zaskoczyłaś mnie, zła Alice to Alice DIABEŁ, tak jakby zabroniono jej robić przez rok zakupy.Nom ale też podobały mi się te jej pytania, i to, że zaproponowała kupić Ali rower i to różowy.Ali-cudowna dziewczynka, słodka jak waniliowe lody z polewą czekoladową.Widać, że dziewczynka rozumie to, że żyła w małej klitce i spodobało jej się u Cullenów co sama powiedziała.Jaka była ucieszona, że Alice kupi jej rower, mi samej aż uśmiech cisnął się na usta.Kiedy przeczytałam, że Bella będzie miała córkę to jedyne o czym pomyślałam to Renesmee, Jackob się zakochuje i tak dalej.Zaskoczyłaś mnie.Po za tym podoba mi się to, że mała tak lubi te historie.ja sama bym je lubiła heh.No dobrze a jeżeli chodzi o ciebie, widać, że rozumiesz jak ciężko jest młodym matkom, często słyszymy w radiu, telewizji jak ludzie o czymś takim rozmawiają.Podoba mi się twój styl, twój FF jest przejrzysty dobrze się go czyta i wielki + dla niego.No to będę już kończyć bo i tak się tutaj strasznie rozpisałam.
No to na koniec życzę dużo i jeszcze więcej weny do pisania kolejnych rozdziałów, które ma nadzieję, że będą jeszcze lepsze niż te co nam zaserwowałaś.
Pozdrawiam Serdecznie
BN


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 23:21, 24 Gru 2010 Powrót do góry

Więc, zapraszam na rozdział piąty. Miałam wstawić go znacznie później, ale.. co mi tam:) Wesołych świąt:)

Betowała - Larissa;*

Piip, Piip, Piip.
Stały rytm tego, co – jak mogłam przypuszczać – było przyrządem do monitorowania serca przywrócił mnie do rzeczywistości. Wolno i niechętnie otworzyłam oczy, bojąc się tego, co zapewne zastanę. Tak jak podejrzewałam, otaczały mnie urządzenia, przewody i… igły. Mój oddech przyśpieszył na samą myśl, a maszyna podążyła jego śladem.
W nogach mojego łóżka stała pielęgniarka, notując coś na karcie.
- Postaraj się uspokoić, wysłałam do ciebie doktora. Bardzo chciał cię zbadać - powiedziała szorstko.
Starałam się postąpić zgodnie z jej zaleceniem, ale im więcej sobie przypominałam, tym szybciej oddychałam. Gdzie jest Ali? Co się jej stało? Czy wszystko z nią w porządku? Do czasu, gdy lekarz przyszedł mnie zobaczyć, byłam bliska hiperwentylacji.
- Bella, wszystko jest w porządku - usłyszałam uspokajający, znajomy głos. Pomimo szarpaniny, zdołał nałożyć mi maskę tlenową na twarz. W końcu mój oddech na tyle zwolnił, bym mogła skupić się na scenie rozgrywającej się przede mną.
Carlisle stał obok mnie, ciągle mnie uspokajając. Edward był po drugiej stronie, trzymając mocno moją dłoń. Odgarnął pasmo włosów z mojej twarzy.
- Ali? – Udało mi się nie udławić, wciąż walcząc o oddech.
- Nie martw się, Bello, otaczamy ją opieką – powiedział kojąco Carlisle – Są z nią Alice i Esme.
- Czy wszystko z nią w porządku?
- Powinna całkowicie wyzdrowieć. – To było wszystko, co miał mi do powiedzenia, zanim zaczął mnie ponownie badać. Potrząsnęłam głową, odpychając go.
- Proszę, proszę, proszę, dbajcie o nią. Nie chcę żadnych lekarzy w moim pobliżu, żadnych leków powstrzymujących ból, nikogo starającego mnie spacyfikować dopóki nie będę pewna, że z Ali jest wszystko w porządku – przybrałam srogi ton głosu, starając się nie dopuścić do odmowy.
Carlisle patrzył na mnie przez moment.
- Czy odmawiasz poddania się leczeniu?
Przytaknęłam, unikając wzroku Edwarda – jedno jego spojrzenie z pewnością sprawiłoby, żebym zamilkła.
- Jako twój lekarz muszę stanowczo ci to odradzić – mówił bardzo poważnie i wiedziałam, że pomysł mu się nie spodobał.
- Wiesz, że cenię twoją opinię o wiele bardziej niż innych doktorów. Nie masz pojęcia, jak bliska byłam dzwonienia do ciebie za każdym razem, gdy Ali była chora. Ale w tym momencie muszę być przy niej i chcę, abyś to ty przy niej czuwał. - W moim trzęsącym się głosie wyraźnie wyczuwało się strach. Serce znacząco mi przyśpieszyło, co uświadamiało wszystkim urządzenie do monitoringu tego narządu.
- Bello, uspokój się - rozkazał Carlisle łagodnie. - Nalegałem, aby zostać lekarzem Ali i robię wszystko, co w mojej mocy, by poczuła się lepiej. Ale zdecydowanie zalecam, żebyś została tu, gdzie teraz.
- Jestem jej matką, muszę być przy niej – rzekłam, próbując się podnieść. Edward mnie zatrzymał.
- Ja do niej pójdę. Nie martw się, potrafię zadbać o jej bezpieczeństwo – wymamrotał. Z tonu jego głosu wyraźnie wynikało, że wolałby raczej dbać o moje.
- Nie musisz…
- Bella, ja... jestem jej ojcem. Jeśli ty nie możesz, to czy nie ja powinienem być następną najważniejszą osobą? – spytał.
Ok, to było coś! W końcu powiedział na głos to, co najbardziej w świecie chciałam usłyszeć. Przytaknęłam, starając się go zachęcić, udając, że to całkiem normalne. Edward praktycznie wyfrunął z pokoju, a ja odwróciłam się, by poddać się badaniu Carlisle’a.





- Mamusiu, znowu się przewróciłaś? – Dziecięcy głosik wyrwał mnie z niespokojnego snu.
Uniosłam powieki i zobaczyłam moją córkę siedzącą wygodnie w ramionach Edwarda. Miała białe bandaże owinięte dookoła główki i wydawało się, jakby blizny przykrywały każdą część jej ciała. Piękne oczka błyszczały – chociaż to akurat mogła być wina antybiotyków – a policzki były zarumienione.
- Tak, to właśnie się zdarzyło – odpowiedziałam słabo. Leki pobrały całą energię z mojego organizmu. Wyciągnęłam ręce, żeby ją przytulić, a ona wywinęła się spod uścisku Edwarda – cóż, w każdym razie próbowała. Ten pozwolił jej zaledwie wślizgnąć się w moje ramiona. Skrzywiłam się delikatnie, gdy nacisnęła jedno z wielu złamanych miejsc. Pokręciła się, by bardziej komfortowo poczuć się na moich kolanach.
- Mamo, moja głowa boli – wyszeptała w moją szyję.
- Wiem, kochanie – mruknęłam i pocałowałam ją. – Ale każdy się tutaj o ciebie troszczy.
- To brzmi prawdziwie – usłyszałam ochrypły chichot przy wejściu. Moja głowa gwałtownie się podniosła. Ujrzałam Jacoba opartego o ramę drzwi. Ali wyrwała się z mojego uścisku i wskoczyła prosto w jego ramiona. Z pewnością nie odziedziczyła takiej zwinności po mnie.
- Hej, piękności, byłaś na wojnie, czyż nie? – Uśmiechnął się w stronę dziewczynki, która podskakiwała przy nim.
Odgarnął loki z jej twarzy, gdy szczebiotała o jakichś dziecięcych problemach. Ja z drugiej strony byłam skoncentrowana wyłącznie na Edwardzie. Nie umknęła mi jego reakcja na czułe przywitanie Jacoba przez Ali.
Ten zaś złapał małą w swoje ramiona i podszedł do łóżka.
- Hej, Bells – wyszeptał łagodnie – Wyglądasz, jakby cię wszystko bolało.
Przytaknęłam i zerknęłam sugestywnie na Edwarda. Jacob szybko załapał wskazówkę.
- Edward – powiedział z wymuszonym ciepłem. Mężczyzna tylko kiwnął mu głową w odpowiedzi; z pewnością tłumił w sobie jedyne słowa powitania, które chciał wypowiedzieć. Byłam mu wdzięczna za chociaż tyle.
- Wiesz, Jake, będziemy już mieszkać z Edwardem! – zaszczebiotała Ali. – W takim ogromniastym domu, a Alice kupi mi rower!
Spojrzenie Jacoba spotkało moje.
- Wracasz do niego?
- Nie potrafię bez niego żyć. A Cullenowie są dla niej dobrzy.
- Ale zostawiłaś go, wyprowadziłaś się z dala od niego. Mogło nam się udać. – Był tak przygnębiony, że nie zostało mi nic innego, jak tylko mu współczuć. Mimo tego patrzyłam na niego przerażona. Jak mógł myśleć, że mamy szanse na cokolwiek? Najwyraźniej nie był tak dobry w rozumieniu wskazówek, jak myślałam.
- Jacob, słońce... Kocham cię, ale bez Edwarda… moje życie jest puste. Te ostatnie trzy lata były piekłem, ale zawsze istniała możliwość, że wrócę z podkulonym ogonem. A teraz widzę, że tak naprawdę nie mam innego wyboru, nie potrafię żyć bez niego. Więc wrócę, jeśli tylko mnie zechce.
Napotkałam ciężkie spojrzenie ukochanego, mając nadzieję, że w dalszym ciągu będzie chciał zatrzymać mnie i Ali, nawet pomimo popisu Jacoba.
- Alice i Esme chcą, abyś była w ich pobliżu – wymamrotał.
- A ty? – zapytałam, wiedząc, że nie istnieje żadna racjonalna przyczyna mojego zdenerwowana.
- Pytasz poważnie?
Pochylił się i przycisnął swoje usta do moich, kompletnie ignorując zdumionego Jacoba i małą.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:57, 25 Gru 2010 Powrót do góry

ładny rozdział :) dobrze ze nic sie malej nie stalo tylko ciekawe skad ma te blizny skoro w sumie Bella ją osłonila. Nie bardzo rozumiem postępowanie Belli, jeśli chodzi o wczesniejszy wyjazd skoro ona podobno bezgranicznie ufala wampirom ale czekam na dalszy rozwój sytuacji. Dziekuję za rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 13:33, 27 Gru 2010 Powrót do góry

przegapiłam 4 rozdział, ale to nic
teraz się cieszę, że mogłam 2 przeczytać gdyż no cóż jedyna wada to to, że rozdziały są krótkie, ale za to ciekawe i
uważam, że opowiadanie te jest genialne i proszę, żeby rozdziały były częściej
opowiadanko jest inne i ma to właśnie swoje zalety, ale ten wypadek i słodka ALI to jest coś co uwielbiam
jakoś zawsze dzieci małe w opowiadaniach dodają uroku
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Panna Awangardowa_02
Wilkołak



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...

PostWysłany: Czw 17:01, 30 Gru 2010 Powrót do góry

Oj dziś chyba nikt nie pozwoli mi na słowa krytyki... i dobrze...
Trafiłam tutaj przypadkiem, postanowiłam przeczytać iiiiiiiiii zostałam zauroczona...
Bardzo lubię opowiadania o kilmatach podobnych do sagi tzn. ciągi dalsze, inne zakończeni itd. itp.
Wciągnęło mnie jak nic od dłuższego czasu... cudowne... cudowne... cudowne... po przeczytaniu tego tworu mój zasób słów bardzo, ale to bardzo się zmniejszył... na usta cisną mi się same superlatywy...

Co do samego tłumaczenia... na prawdę się na tłumaczeniu nie znam, ale daje plusy za płynność tekstu i brak widocznych błędów... oby tak dalej...

Od teraz zawsze powracająca
Awangardowa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampiromaniaczka
Wilkołak



Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Wto 23:07, 04 Sty 2011 Powrót do góry

Albo ja zbyt pobieżnie czytam, albo czegoś nie rozumiem. Jak Bella urodziła dziecko, skoro ono jest pół-wampirem? Jak odżywiała się w ciąży, skoro w sadze musiała ...krwią/. Bo nie znalazłam wytłumaczenia, czy ciąża BYŁA ZAGROŻONA? Edek nie wiedział, że jest w ciąży? Dziwne. Bella odchodzi od Eda, potem jak gdyby nigdy nic wraca do Forks, nawet nie upewnia się , czy Cullenowie na pewno wyjechali. Moim zdaniem tekst nie jest przejrzysty, wielu posunięć fabularnych nie rozumiem, momentami nawet mało logiczny.
Pomysł fabularny nie jest zły, tematyka dość oryginalna, ale nie nadążam. Sorry.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:13, 05 Sty 2011 Powrót do góry

Droga wampiromaniaczko...
to jest fan fiction, z czego możemy się domyślić, że jest to twórczość fanów:) Nikt nie powiedział, że trzeba realia żywcem ściągnąć z oryginału, prawda? Zapomnij o tamtych realiach, te są nowe. Ciąża Belli nie była zagrożona, a sama urodziła człowieka:)
A poza tym, nieuchronnie zbliża się data wstawienia kolejnego rozdziału..:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 19:31, 05 Sty 2011 Powrót do góry

Przeczytałam wcześniej rozdziały, ale dopiero dzisiaj zebrałam się na skomentowanie. Wybacz;)
Myślę, że opowiadanie może ciekawie się rozwinąc, ma na to zadatki. Tylko chciałabym żeby akcja nie leciała tak do przodu. Wiele kwestii jest niewyjaśnionych- jak na przykład ciąża Belli, ale liczę, że wytłumaczysz to nam, a Bella Edwardowi. Gdybym była na jego miejscu, też bym tak od razu nie uwierzyła;p
Nie zgodzę się za to z wampiromaniaczka. To jest twórczośc własna, więc ogranicza nas tylko własna wyobraźnia.
Życzyłabym sobie jednak (o ile mogę Wink ) żebyś wyjaśniła dokładniej jak to się stało, że Ali jest dzieckiem, bo odrobinę jest to zawiłeWink
pozdrawiam
Rita


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin